Na żarłoków.

Transkrypt

Na żarłoków.
Na żarłoków.
Belfer od budynkowych instalacji
mógłby uczyć rok cały - bez wakacji...
Chociaż uczni swoich wcale nie kocha,
nad ich głupotą jednak często szlocha.
W końcu okresu zadaje pytania.
- Pchła obiady i kolacje spożywa,
- lecz czy ma kiszki? Czy je też śniadania?
- Czy od nadmiaru żarcia - jest nieżywa?
- Albo może jest tylko mniej ruchliwa?
Więc zapamiętajcie morał, przygłupy:
- Nażarty uczeń jest całkiem do dupy!
Bo słychać już często takie wyznania:
- zupełny jest brak chęci, do kochania...
Nawet gdy natura wiosną się mai
żadna dziewczyna żarłoka nie nęci,
tylko do różnych przysmaków się czai
na dobrą miłość nie ma wcale chęci...
Biedne dziewczyny, mocno zawiedzione,
przecież tak bardzo miłości spragnione,
nie będą przecież piszczeć, bez uciechy,
z żarłoka robić będą same śmiechy.
Bo uczy się ciężko, jakby z przymusem,
więc raczej nie będzie w szkole prymusem.
I nie ma w ogóle uczniowskiej klasy,
zaliczyć go trzeba do "ciemnej masy".
Z klasy do klasy z trudem się przepycha,
z mozołem sapie i ciężko oddycha.
A gdy szkołę wreszcie skończyć się uda,
będzie to tylko - życiowa maruda...
A morał taki z bajki wynika:
- Nie żeń się nigdy z córką rzeźnika.
Grubaską także przeważnie będzie
Przysmaki różne ma w pierwszym rzędzie.
MC 2014-06-23
------------------------------------------