Więcej

Transkrypt

Więcej
www.gazetagazeta.com
Strona 16
piątek - niedziela, 1 - 3 czerwca 2012
ROZMOWY POLSKIEJ AGENCJI PRASOWEJ
Chmury są tanie i wygodne, ale można stracić kontrolę nad danymi
Przetwarzanie danych w chmurach obliczeniowych jest tanie i wygodne, ale powinniśmy wiedzieć, gdzie trafiają nasze dane i kto je przetwarza - mówi w rozmowie z PAP
Wojciech Rafał Wiewiórowski, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych.
PAP: Czym jest cloud computing?
Wojciech R. Wiewiórowski:
Przetwarzanie danych w chmurach, nazywane też "przetwarzaniem w chmurach obliczeniowych" jest nowym modelem biznesowym, który od kilku lat zdobywa coraz większą popularność.
Polega na tym, że zarówno dane
i infrastruktura ich przetwarzania, jak i różnego rodzaju oprogramowanie, z którego korzystamy, nie jest umieszczone na naszym komputerze czy na naszym
serwerze, lecz jest przechowywane u dostarczyciela usług. Często nie mamy pojęcia, gdzie te
dane i oprogramowanie się znajdują, ponieważ wykupujemy tak
naprawdę usługę dostępu do danych albo usługę dostępu do oprogramowania.
PAP: Mówimy o danych, ale co
się pod tym kryje?
W.R.W.: Mogą to być bardzo różne dane, począwszy od tych, które przechowujemy w poczcie internetowej albo w dostępnych
przez pocztę zasobach - wszystkie one znajdują się w tzw. chmurze. Przykładem jest serwis gmail - każdy, kto z niego korzysta,
powinien zdawać sobie sprawę z
tego, że jego dane są przechowywane w chmurach obliczeniowych. Innym przykładem, dużo
bardziej skomplikowanym, są
duże bazy danych prowadzone
przez instytucje publiczne albo
prywatne. Instytucje te oddają
zgromadzone przez siebie dane
do serwisu chmurowego, gdy nie
chcą kupować własnego serwera, a jedynie usługę dostępu do
danych.
PAP: Jakie zatem są korzyści z
cloud computingu?
W.R.W.: Z jednej strony nie musimy składować danych na własnym serwerze, co w szczególności w przypadku dużych baz danych ma ogromne znaczenie. Nie
musimy też kupować oprogramowania, które trzeba byłoby
instalować na naszych stacjach
roboczych. No i - co chyba najważniejsze - mamy dostęp do tych
danych z dowolnego komputera,
z dowolnego miejsca na świecie.
Cloud computing jest więc tani i
wygodny.
PAP: Na czym więc polega problem?
W.R.W.: Pojawia się on w momencie, gdy zaczynamy zastanawiać się, na ile dane, z których na
co dzień korzystamy, są bezpieczne, skoro nie mamy kontroli na
tym, gdzie są one przechowywane: w Polsce, Rosji, Stanach Zjednoczonych, a może na Seszelach.
Nie wiemy też, w jaki sposób są
one przetwarzane i czy podmiot,
któremu przekazaliśmy dane, nie
powierzył ich przetwarzania innemu podmiotowi na świecie. To
zresztą nie tylko kwestia ochrony danych osobowych, ale i tajemnic prawnie chronionych.
Mówimy tu nie tylko o tajemnicy
państwowej czy danych dotyczących bezpieczeństwa państwa,
ale też o tajemnicy lekarskiej,
adwokackiej, radcowskiej itd. To
też są dane, których przechowy-
wanie w serwisach chmurowych
wywołuje wątpliwości.
PAP: Czy mógłby pan podać przykład korzystania z cloud computingu przez urzędy i instytucje
władzy publicznej?
W.R.W.: Nie jest mi znany żaden
serwis administracji publicznej
Polsce, który byłby umieszczony
w chmurach, ale wiem, że trwają
przygotowania do wprowadzenia takich rozwiązań. W niektórych przypadkach wydaje mi się
to zresztą jak najbardziej logiczne. Na przykład Ministerstwo
Administracji i Cyfryzacji tworzy
w tej chwili Centralne Repozytorium Informacji Publicznej. Nie
widzę powodu, dla którego nie
miałoby ono być umieszczone w
serwisach chmurowych, skoro
chodzi o informację publiczną,
która i tak jest wszystkim udostępniana.
PAP: A w innych krajach?
W.R.W.: W przypadku administracji publicznej najczęściej
przyjmowane są rozwiązania
dotyczące tzw. prywatnej chmury. Jest to więc wprawdzie rozwiązanie chmurowe, ale dokładnie i jednoznacznie jest określone, gdzie dane są przechowywane i które centra je przetwarzają.
Jednocześnie taka chmura prywatna używana przez administrację jest odizolowana od zasobów i infrastruktury udostępnianej innym podmiotom. Przykładem jest baza dotycząca podatków federalnych w Stanach Zjednoczonych. Została ona umieszczona w systemie chmurowym,
ale pieczę nad nim sprawuje ad-
ministracja federalna, która
nie pozwala, by dane te były
przechowywane w jakichkolwiek innych centrach obliczeniowych.
PAP: Czy są jakieś przepisy, które regulują przetwarzanie danych
w chmurze?
W.R.W: Nie ma specjalnego prawa dotyczącego cloud computingu, ale nie wydaje mi się, by sensowne było tworzenie tego typu
rozwiązań prawnych. Nie ma
natomiast wątpliwości, że obowiązujące już dziś przepisy prawne oddziałują na taki model przetwarzania danych, przykładem
choćby ustawa o ochronie danych osobowych.
PAP: Polska ustawa o ochronie
danych osobowych nie ma jednak zastosowania do podmiotu
przetwarzającego dane w Stanach Zjednoczonych.
W.R.W.: To prawda, należy jednak pamiętać, że administratorem danych osobowych, czyli
tym, kto faktycznie odpowiada
za cel i sposób przetwarzania
danych, jest z reguły podmiot,
który znajduje się na terenie Polski. W modelu chmurowym użytkownik przekazujący dane do
chmury z reguły pozostaje nadal
administratorem danych osobowych, zaś ten, komu te dane są
przekazywane, jest tylko podmiotem przetwarzającym i musi w
tym celu posiadać odpowiednie
umocowanie umowne. Podmiot
ten może pochodzić z innego kraju europejskiego i przetwarzać
dane na terenie Unii Europejskiej,
albo z dowolnego miejsca na
świecie. To oczywiście powoduje
pytania o transfer danych z Polski do innego kraju unijnego lub
innego kraju, tzw. kraju trzeciego, który nie zapewnia wystarczających gwarancji ochrony danych.
PAP: Jak zatem przetwarzanie
danych jest uregulowane w Unii
Europejskiej?
W.R.W.: W Unii Europejskiej
obowiązuje dyrektywa z 1995 r. o
ochronie danych osobowych, a
ustawy tworzone w poszczególnych państwach członkowskich,
muszą być z nią, oczywiście,
zgodne. Zasady przetwarzania
danych we wszystkich krajach
europejskich są więc bardzo zbliżone, jeśli nie takie same, jak w
Polsce. Jeśli zatem otrzymujemy
ofertę dotyczącą przetwarzania
naszych danych w modelu cloud
computing od instytucji, która
zapewnia, że dane te będą przetwarzane jedynie na terenie Unii
Europejskiej bądź w innych krajach lub terytoriach uznanych
oficjalne przez Komisję Europejską za zapewniające adekwatną
ochronę danych, to możemy się
spodziewać, że będą one chronione podobnie jak w Polsce.
Musimy mieć więc odpowiednią
umowę, musimy mieć możliwość
kontroli przetwarzania naszych
danych, mamy zapewnione, że
dane te nie trafią do tzw. kraju
trzeciego.
PAP: A jak to wygląda poza Unią?
W.R.W.: Gdy nasze dane są przetwarzane w serwisach chmurowych, które obejmują centra prze-
twarzania danych poza terenem
Unii Europejskiej, sytuacja jest
bardziej skomplikowana. Pojawia się problem, na ile mamy
wpływ na bezpieczeństwo przetwarzania danych.
PAP: Najlepiej byłoby chyba, żeby
informacja o tym, gdzie, przez
kogo i w jaki sposób nasze dane
są przetwarzane, była zapisana
w regulaminie korzystania z usług
danego serwera?
W.R.W.: To prawda, ale musimy pamiętać, że na przykład amerykańscy dostarczyciele usług komputerowych nie są zobowiązani do ujawnienia tego
typu informacji w swoich regulaminach.
PAP: We wtorek 29 maja odbędzie się w Warszawie konferencja naukowa "Cloud computing przetwarzanie w chmurze". Jaki
jest cel tej konferencji?
W.R.W.: Będzie ona poświęcona
bardzo różnym aspektom cloud
computingu, nie tylko prawnym,
ale i socjologicznym, etycznym,
ekonomicznym, a także technologicznym. Uczestnikami konferencji będą prawnicy i informatycy, a także ludzie bliżej związani z naukami ekonomicznymi
oraz przedstawiciele administracji publicznej. Współorganizują
ją Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Naukowe Centrum Prawno-Informatyczne.
Rozmawiała Katarzyna Jędrzejewska
(PAP)
PGNiG może w 2012 roku operować
na 10 odwiertach w poszukiwaniu gazu z łupków
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo może w tym roku łącznie wykonać i rozpocząć prace maksymalnie na dziesięciu odwiertach
w poszukiwaniu gazu z łupków. Jeden z nich będzie horyzontalny - poinformowała w wywiadzie dla PAP prezes spółki Grażyna PiotrowskaOliwa. W kolejnych latach należy spodziewać się przyspieszenia prac. Celem jest rozpoczęcie produkcji na przełomie 2014 i 2015 roku.
"Na podstawie przygotowań
przeprowadzonych w ostatnich
kilkunastu miesiącach w tym
roku mamy potencjał na rozpoczęcie i wykonanie prac maksymalnie na 10 odwiertach. Na wywiercenie tej liczby otworów posiadamy środki finansowe, ale
wykonanie tego planu uzależnione jest również od wielu czynników zewnętrznych, chociażby
terminu uzyskania zgód środowiskowych, czy innych pozwoleń niezbędnych przy realizacji
projektów poszukiwawczych.
Istotne będą nawet warunki pogodowe" - powiedziała prezes.
Prace mają być prowadzone
głównie na Pomorzu (priorytetem jest koncesja Wejherowo)
oraz na Lubelszczyźnie, gdzie
trwają prace wiertnicze na otworze Lubycza Królewska.
Piotrowska-Oliwa dodała, że
obecnie spółka jest w trakcie pozyskiwania zgód środowiskowych, administracyjnych, na kolejne odwierty, zaplanowane na
ten rok i następne lata.
"Aby uzyskać wszystkie po-
zwolenia potrzeba nawet półtora
roku. Intensywnie pracujemy, by
przygotować grunt pod prace w
2013 i 2014 roku" - poinformowała.
Dodała, że w kolejnych latach
należy spodziewać się znacznego przyspieszenia prac na koncesjach łupkowych.
"Najpierw musimy dowiedzieć się, ile mamy gazu. Zakładamy, że wykonanie odwiertu horyzontalnego i szczelinowania pozwoli nam konkretniej oszacować zasobność złóż. To umożliwi
nam zapewnienie finansowania
dalszych projektów i planowanie
prac" - powiedziała.
Pierwszy odwiert horyzontalny, Lubocino 2H, zaplanowany
jest na sierpień tego roku. Następnie przeprowadzony zostanie tam proces szczelinowania.
Prace te potrwają kilka miesięcy.
"Potrzebujemy około trzech
lat, by uruchomić produkcję. Spodziewam się, że nastąpi to na
przełomie 2014 i 2015 roku" poinformowała Piotrowska-Oliwa.
Niedawno wiceprezes PGNiG
Sławomir Hinc zapowiedział, że
w obecnej dekadzie PGNiG zainwestuje około 50 mld zł. Oznaczałoby to średnioroczne wydatki na poziomie dotychczasowym,
około 5 mld zł.
"Alokacja tych kwot na poszczególne projekty będzie zależała od realnych potrzeb" - poinformowała prezes.
W tym roku na poszukiwanie
węglowodorów PGNiG zamierza
wydać ponad miliard zł (w sumie
CAPEX na 2012 rok wynosi ok. 5
mld zł, nie licząc inwestycji
PGNiG Termika).
PGNiG podpisało listy intencyjne z PGE, Tauronem, KGHM i
Eneą dotyczące współpracy przy
poszukiwaniu i zagospodarowaniu złóż gazu z łupków na terenie
Polski.
"Mamy czas do końca czerwca na wynegocjowanie warunków umowy" - powtórzyła Piotrowska-Oliwa.
"Nie będziemy dzielić się naszymi koncesjami. Pozostaniemy
ich właścicielami. Myślimy natomiast o stworzeniu wspólnie z
partnerami podmiotu, wehikułu
inwestycyjnego, którego zadaniem będzie realizacja określonego projektu" - dodała.
Prezes poinformowała, że
spółka jest w kontakcie również
z potencjalnymi inwestorami spoza Polski. Nie chciała jednak zdradzić szczegółów. Wyjaśniła tylko, że czekają oni na konkretniejsze dane dotyczące zasobów
gazu łupkowego, znajdujących
się w koncesjach PGNiG.
Wkrótce ma rozstrzygnąć się
kwestia opodatkowania wydobycia węglowodorów. Według zapowiedzi resortu finansów do
końca pierwszego półrocza powinny zostać przedstawione założenia do projektu ustawy.
Zdaniem Piotrowskiej-Oliwy
najważniejsze jest, by firmy poszukujące gazu łupkowego w
Polsce miały prawo do uzyskania zwrotu z poniesionych kosztów.
"Istotne jest, by nie uczynić
tego biznesu nieopłacalnym już
na starcie" - powiedziała prezes.
Monika Borkowska (PAP)