tutaj - AveDRUK

Transkrypt

tutaj - AveDRUK
Informacje o projekcie pt. „Winnica pod Gliwicami”.
Tuż po pierwszym spotkaniu z „Winnicą pod Gliwicami” w Klubie 4art długo rozmawiałem z Januszem, Przemkiem i Janem czyli tymi, którzy już dali początek
projektowi i których przedstawiłem w swojej relacji z koncertu.
Uważałem takie przedsięwzięcie za wspaniałe i gorąco zachęcałem moich rozmówców do jego kontynuowania – szczególnie dlatego, że w krakowskiej „Piwnicy pod Baranami” za czasów Piotra Skrzyneckiego (z którym się dobrze znałem),
bywałem dość często i mam z niej dużo wspaniałych wspomnień.
Aby „niezorientowanym” przybliżyć idee, które przyświecają wspaniałemu pomysłowi Janusza, poprosiłem go o ich dokładniejsze przedstawienie.
Szybko otrzymałem list ze zgodą na jego opublikowanie.
Rychu :)
Janusz „Swosza” Swoszowski napisał tak…
"Winnica pod Gliwicami", to pomysł jaki narodził się w mojej głowie rok temu, gdy
zapragnąłem stworzyć w Gliwicach „coś” na wzór wszystkim znanej krakowskiej „Piwnicy pod Baranami”.
Postanowiłem zebrać grupę twórczych ludzi, muzyków, poetów, artystów, którzy
spotykaliby się cyklicznie, dawali koncerty, wymieniali się doświadczeniami,
a przy okazji zostaliby też przyjaciółmi.
Chciałbym w ten sposób zainicjować wspólnie przedsięwzięcie w duchu wspólnej
zabawy, a przy okazji przyczyniać się do rozwoju polskiej kultury (wiem, zabrzmiało to trochę pompatycznie).
Chciałbym też, by młodzi ludzie śpiewali piosenki po polsku, na żywo, przed publicznością, a nie tylko prezentowali się w YouToube.
Na pomysł taki wpadłem w 2013 roku przysłuchując się występom młodych twórców na V Festiwalu „Rytm Gliwice”. W tym roku jestem członkiem Komitetu Organizacyjnego Międzynarodowego Festiwalu „Rytm Pro Arte Gliwice”.
Aby dokładniej wyjaśnić moje intencje, zacytuję fragmenty wypowiedzi, której
udzieliłem w dyskusji podczas organizacji tegoż festiwalu:
"...Zacznę od opisania moich wrażeń i wynikających z nich przemyśleń na
temat ostatniego V Festiwalu Rytm Gliwice. Jestem zachwycony młodymi
utalentowanymi ludźmi. Piękne głosy, pasja, radość tworzenia, to jest to
co zawsze zachwyca i sprawia, że odbiorca czuje niedosyt. Artysta natomiast pragnie przeżyć to jeszcze raz: dreszcz emocji, aplauz, pochwała,
nagroda. Ogólnie cieszę się, że jako widz mogłem wziąć udział w tym
spektaklu... (…) ale... Poszedłem na ten festiwal w poszukiwaniu młodych
twórców. Znalazłem tylko odtwórców. Śpiewali pięknie jak "Oryginały",
czasami lepiej (…) Ale dla mnie to nie był festiwal, to był popis karaoke.
Nieliczni śpiewali autorskie piosenki. Ci nie zostali uhonorowani żadnymi
nagrodami. Nie zostali zachęceni do dalszego tworzenia. Starałem się to
nadrobić i w kuluarach chwaliłem wielu wykonawców za to co w nich najlepsze... i tu wracamy do kwestii pracy u podstaw. Inicjowanie młodzieży
do tworzenia. Wiem, że odtwarzanie to forma szlifowania swoich umiejętności, to jest konieczne, to ćwiczenie. Nie można jednak z tego robić festiwalu, to mogą być występy pozakonkursowe. Zdaję sobie sprawę, że
jest ogólna moda zainicjowana przez telewizję, na programy tego typu
i na tworzeniu ich klonów. Jest to forma wyłapywania młodych talentów,
które mogą zaistnieć. No właśnie "zaistnieć", a gdzie jest kultura i radość
tworzenia, śpiewania w języku polskim, gdzie kreowanie wyjątkowej osobowości scenicznej. Ile jeszcze usłyszymy kolejnych wcieleń "Whitney
Houston"? Pragnę podziwiać nowe Edyty Bartosiewicz, Nosowskie, Kowalskie, które tworzą i śpiewają swoje piosenki po polsku. One też nieudolnie zaczynały. Zdobywały szlify na wielu konkursach takich jak ten.
Wcielenie Whitney Houston zawsze wygra nawet z wyjątkową piosenką
polską. (Whitney Houston, to tylko przykładowa artystka, bez odniesień
do konkretnego uczestnika festiwalu)... Przypomnę, że były w historii podobne działania - Festiwal Piosenki w Sopocie - gdzie zagraniczne
gwiazdy śpiewały polskie piosenki, co niekiedy przysporzyło sławy tymże
wykonawcom i ich autorom. To była promocja polskiej piosenki w świecie.
Tu na naszym podwórku powinniśmy promować polskie kompozycje własne. Zapewniam, będzie duże zainteresowanie, a młodzież mamy bardzo
utalentowaną. Kultura anglosaska nie wymaga promocji jest niezaprzeczalnie znakomita. Krzewmy kulturę rodzimą i wspierajmy ludzi którzy ją
tworzą, promujmy oryginalne osobowości sceniczne... Namawiam kompozytorów, autorów tekstów do współpracy z tymi, którzy pięknie śpiewają, a nie mają zdolności organizatorskich”.
Tuż potem pojawił się pomysł! Jeżeli Kraków ma swoją "Piwnicę pod Baranami",
to dlaczego my nie możemy mieć "Winnicy pod Gliwicami"?
Najpierw udało mi się przekonać do mojego pomysłu dwie osoby: Ewę Wieczorek
(poetka) i Przemka Kmietjana (Egon Alter) – śpiewającego własne kompozycje.
Pierwsze spotkanie naszej trójki odbyło się w „Złotym Ośle” w Gliwicach, gdzie
„zrodziła się” nazwa naszej Grupy – czyli „Winnica pod Gliwicami”.
Nazwa ta swoją melodią ma nawiązywać do „Piwnicy pod Baranami”, ale ma też
kojarzyć się z zabawą, z winem, z obfitością, z jednością w wielości - bo wino
z wielu gron powstaje – czyli generalnie… ze słońcem!
Każdy, kto tylko chce, może znaleźć swoją własną interpretację tej nazwy.
Kolejny raz spotkaliśmy się w „Violinowej Gospodzie” w Zabrzu. Tam dołączył do
nas Jan Kaczyński, genialny poeta, fraszkopisarz, guru energetycznych dżemów,
które w każdy piątek łączyły fanów muzyki.
Następnie do naszej czwórki dołączyły dwie wspaniałe wokalistki:
Magda Borowiec i Sabina Niewiadomska.
Dzięki zainteresowaniu moją ideą menadżera Klubu 4art, Marka Szulika, do
pierwszego koncertu pod egidą „Winnicy pod Gliwicami” doszło w Klubie 4art
w sobotę – 20 września 2014 roku.
W tym koncercie wystąpił „Egon Alter” i ja.
Ku naszej wielkiej radości sala Klubu wypełniała się gośćmi. Obie strony, artyści
i publiczność, były wzruszone. „Egon Alter” dał popis swoich zdolności w kontaktach z publicznością. Jego występ został przyjęty z dużym aplauzem. Przez
skromność, nie będę pisał o sobie, choć mam powody sądzić, że też się spodobałem.
Ten sobotni koncert był potwierdzeniem, że mój pomysł, który realizuję, jest całkowicie zasadny!!
Z Przemkiem (Egon Alter) poznaliśmy się kiedy był jeszcze "nieopierzonym" młodym twórcą. Nieskromnie dodam, że moje małe wskazówki, pomogły rozwinąć
mu jego wielki talent. Pisze i śpiewa swoje piosenki, opowiada o nich i zarażając
radością słuchających, staje się pełnowartościowym artystą - co zaprezentował
podczas tego wspaniałego koncertu.
Dumny jestem z jego sukcesu w Klubie 4art i czuję, że jego wielka potrzeba tworzenia i radość bycia z muzyką sprawia, że będzie ona coraz lepsza.
Jestem przekonany, ze takich młodych twórców jest dużo, dużo więcej.
Chciałbym, by ludzie skupieni wokół „Winnicy pod Gliwicami” pomagali w czerpaniu ogromnej przyjemności z kontaktów z muzyką zarówno doświadczonym twórcom, początkującym debiutantom, ale także wszystkim słuchającym ich muzyki.
Nikomu nie obiecujemy sławy ani pieniędzy, ale obiecujemy wielką radość z tworzenia tego co jest piękne, tego co jest wartościowe!
Zapraszam więc wszystkich zdolnych muzyków, piszących teksty, kompozytorów
i wokalistów - aby zjednali się z ideą „Winnicy pod Gliwicami”.
Pozdrawiam…
Janusz „Swosza” Swoszowski
[email protected]
PS. Jestem w trakcie załatwiania następnych spotkań w ramach "Winnicy pod
Gliwicami". Jak będę miał konkrety – natychmiast dam znać! :)
Komentarz Rycha…
„Winnica pod Gliwicami” to nie miejsce – to idea, która ma skupiać wszystkich
tych, którzy wspólnie pragną tworzyć Kulturę w pięknym gliwickim regionie.
Gorąco zapraszam na kolejne spotkania z Winnicą :)
Rychu :)