Jerzy Kowalski-Glikman, "Ateny, Jerozolima, Pcim..."
Transkrypt
Jerzy Kowalski-Glikman, "Ateny, Jerozolima, Pcim..."
RECENZJE Ateny, Jerozolima, Pcim... ZABOBON PODKOPUJE FUNDAMENTY NASZEJ CYWILIZACJI. JERZY KOWALSKI-GLIKMAN JAK BREDNIE PODBI¸Y ÂWIAT Francis Wheen T∏um. Hanna Jankowska MUZA Warszawa 2005 Po angielsku o bredniach mówi si´ kolokwialnie „mumbo jumbo”. Wyra˝enie to pochodzi od nazwy rytualnych praktyk plemion Afryki Zachodniej. Sàdz´ wi´c, ˝e w tytule ksià˝ki Francisa Wheena, felietonisty lewicowego brytyjskiego dziennika The Guardian, „brednie” nale˝a∏oby zastàpiç s∏owem „zabobon”. W kwestii absurdalnoÊci bredni wszyscy bowiem jesteÊmy zgodni, Êwiat natomiast podbija podlany m´tnà ideologià czy pokracznà teologià zabobon. To on jest tym, w co si´ wierzy g∏´boko, nie majàc po temu ˝adnych sensownych racjonalnych podstaw. Jest wiarà w magicznà moc medycyny alternatywnej, w UFO, w kreacjonizm czy inteligentny projekt. Zabobon jest w swej pozornej prostocie zaraêliwy i jak groêna epidemia rozprzestrzenia si´ w naszej kulturze. Jak brednie podbi∏y Êwiat to zbiór felietonów b´dàcych przewodnikiem po zaw∏adni´tym zabobonem Êwiecie. Niektóre sà przezabawne, inne przera˝ajàce, jeszcze inne chybione. Do jakiej kategorii ka˝dy z nich zaliczyç – zale˝y od poglàdów czytelnika. Ale u Wheena wszystkim obrywa si´ mniej wi´cej po równo. Jego bohaterami negatywnymi sà na przyk∏ad politycy tak ró˝ni jak Ronald Reagan (ze swojà zasi´gajàcà rady astrologów ˝onà) czy Tony Blair (oddajàcy si´ – te˝ w towarzystwie ˝ony – indiaƒskim rytua∏om). Pami´tam jak na mistrzostwa Êwiata w 1974 roku Haitaƒczycy, niepewni swoich pi∏karskich umiej´tnoÊci, przywieêli szamana. Nie pomog∏o – spuÊciliÊmy im manto. Ale zupe∏nie ju˝ by∏o mi nie do Êmiechu, gdy kilka miesi´cy temu, przed jakimÊ wa˝nym meczem, trener Wis∏y zaprowadzi∏ swoich zawodników do naszego lokalnego szamana, gdzieÊ na Âlàsku. Oczy- wiÊcie te˝ skoƒczy∏o si´ mantem, tyle ˝e tym razem my oberwaliÊmy. Celem Wheena jest pokazanie, jak wszechobecny jest zabobon w otaczajàcej nas cywilizacji. Któ˝ przy zdrowych zmys∏ach nie twierdzi∏by, ˝e serial Z archiwum X oparty jest na faktach? A jednak jest on najcz´Êciej cytowanym êród∏em w pracach studenckich w Ontario – pisze Wheen. Zabobon podkopuje fundamenty naszej cywilizacji, coÊ, co mo˝na by nazwaç postawà oÊwieceniowà, do tego stopnia, ˝e sam termin „oÊwiecenie” nie kojarzy si´ ju˝ z XVII i XVIII-wiecznym ruchem myÊlowym, ale z Drogà do oÊwiecenia duchowego czy Radosnà drogà do oÊwiecenia prawej pó∏kuli mózgowej (to tytu∏y ksià˝ek wyszukane przez Wheena w Amazonie). A przecie˝ wed∏ug Kanta oÊwiecenie to nic innego, jak „odwaga pos∏ugiwania si´ w∏asnym rozumem”, „wyjÊcie cz∏owieka z niepe∏noletnioÊci, w którà popad∏ z w∏asnej winy”. Nawet dla znanego krytyka praktyki oÊwiecenia, francuskiego filozofa i historyka Michela Foucaulta pozostaje ono nadal pewnà postawà, etosem, ˝yciem filozoficznym. Foucault, chocia˝ nie wierzy w prawd´ obiektywnà, uwa˝a, ˝e nie mo˝na przynajmniej przestaç wierzyç w racjonalnà argumentacj´. Problem z racjonalnymi argumentami jest jednak taki, ˝e wymagajà one myÊlenia, skupienia i wysi∏ku. „Nietrudno zrozumieç, dlaczego cz∏owiek z gminu nienawidzi nauki – pisa∏ 80 lat temu, w przededniu s∏ynnego procesu w Dayton, amerykaƒski publicysta H. L. Mencken – Nienawidzi jej, poniewa˝ jest z∏o˝ona, poniewa˝ w sposób niemo˝liwy do zniesienia obcià˝a jego ograniczonà zdolnoÊç pojmowania. Szuka wi´c on zawsze drogi na skróty. Takimi skrótami sà wszelkie przesàdy, które majà uproÊciç, a nawet uczyniç oczywistym to, co niezrozumia∏e”. I jeszcze jeden cytat z Menckena, ju˝ bezpoÊrednio zwiàzany z procesem, w którym rzecznicy kreacjonizmu próbowali wykreÊliç ewolucjonizm z programów szkolnych: „Kosmogonie, jakimi zabawiajà si´ ludzie wykszta∏ceni, sà niezmiernie z∏o˝one. [...] Kosmogonia zawarta w Ksi´dze Rodzaju jest wszak˝e tak prosta, ˝e pojmie jà ka˝dy kmiot. Jest wy∏o˝ona w kilku zdaniach. Ignorantowi oferuje nieodpartà sensownoÊç nonsensu. Akceptuje jà wi´c z entuzjazmem, i ma jeszcze jeden powód, by nienawidziç màdrzejszych od siebie”. To ostatnie zdanie brzmi dziÊ mo˝e do bólu politycznie niepoprawnie, ale trudno oprzeç si´ wra˝eniu, ˝e doskonale oddaje równie˝ rzeczywistoÊç poczàtku XXI wieku. A niestety macki zabobonu oplàtujà ju˝ nie tylko „kmiotów” czy starajàcych si´ przypodobaç masom polityków. Zaraza dociera równie˝ do, wydawa∏oby si´, uodpornionych na bzdury Êrodowisk akademickich. I dotyczy to ju˝ nie tylko wyÊmianych przez Sokala i Bricmonta w Modnych bzdurach postmodernistów. Niedawno ukaza∏a si´ praca jednego z najwybitniejszych wspó∏czesnych fizyków, laureata Nagrody Nobla, Stevena Weinberga. Weinberg stwierdza, ˝e swój sukces XX-wieczna fizyka zawdzi´cza konsekwentnemu trzymaniu si´ paradygmatu polegajàcemu na budowaniu teorii i wyjÊciu z podstawowych ogólnych za∏o˝eƒ symetrii i wewn´trznej konsystencji. Dalej zauwa˝a, ˝e modnej obecnie teorii strun nie daje si´ z takich za∏o˝eƒ wyprowadziç. Có˝ wi´c czyni w Êwietle takiej konstatacji? Postuluje kontynuacj´ wyt´˝onych badaƒ czy te˝ mo˝e po prostu wyrzucenie teorii do kosza? Nic z tych rzeczy! Wed∏ug Weinberga zmieniç nale˝y paradygmat. „DziÊ dotarliÊmy byç mo˝e do punktu zwrotnego, radykalnej zmiany tego, co uznajemy za prawdziwe podstawy teorii fizycznej” – pisze. Przez wieki polemika toczy∏a si´ mi´dzy Atenami symbolizujàcymi rozum i Jerozolimà – symbolem wiary. DziÊ do g∏osu doszed∏ Pcim, nasz swojski zabobon. Wheen sàdzi, ˝e wystarczy go wyÊmiaç, by sczez∏ i zniknà∏. Obawiam si´, niestety, ˝e jest niepoprawnym optymistà. n GRUDZIE¡ 2005 ÂWIAT NAUKI 83