Pobierz - ePrasa.pl

Transkrypt

Pobierz - ePrasa.pl
31
WIĘKSZE SZANSE
NA PRACĘ DLA MŁODYCH
84 EURO 2016: POLSKA STAWKA
CEZARY KOWALSKI
Ž[
NA POCZĄTEK
6
10
10
12
34
PRZEGLĄD TYGODNIA
36
ROBERT MAZUREK, IGOR ZALEWSKI
TRENDY I OWĘDY
38
RYSZARD MAKOWSKI
KORSUN CHILI KORSUN
42
MICHAŁ KORSUN, PAWEŁ KORSUN
TYSIĄCE ZNAKÓW
KRZYSZTOF FEUSETTE
14
DEMOKRATURA À LA BRUXELLES
15
W SIEDZIBIE EUROPY
JAN PIETRZAK
BRONISŁAW WILDSTEIN
16
WYCINKI WARZECHY
17
FELIETONY
18
MISZMASZ
ŁUKASZ WARZECHA
PIOTR CYWIŃSKI, TOMASZ ŁYSIAK
DOROTA ŁOSIEWICZ
Ž[
TEMAT TYGODNIA
20
JAD Z CHOBIELINA
24
CYWILIZOWANI I DZIKUSY
28
MEDIALNY LINCZ
WOJNA ZE sKODNIKAMI
„Przelew krwi”
Im gorszy obraz Polski, tym słabsza jej
pozycja za granicą, w tym w kwestiach
spornych z Niemcami. Twarda obrona
własnych interesów przez samą Republikę
Federalną i inne państwa członkowskie UE
nie jest czymś wyjątkowym. Gdy premier
Tony Blair walczył o utrzymanie unijnego
rabatu uzyskanego za premier Margaret
Thatcher, gdy Brytyjczycy odrzucili układ
z Schengen, zamianę funtów na euro czy
uchwaloną przez wspólnotę Kartę Praw
Podstawowych, gdy z góry sprzeciwili się
koncepcji powołania prezydenta i mini-
ski każdy głos w narodowym interesie poczytywany był i jest jako niewdzięczność
wobec UE, której — jak kwituje notorycznie nie tylko dziennik „Die Welt” — „Polacy
zawdzięczają prawie wszystko”.
Lektura dzisiejszych komentarzy w niemieckich mediach nie jest przyjemna. To
niemalże kalka tej „niezorganizowanej
akcji” sprzed dziesięciu lat z uwzględnieniem aktualnych zdarzeń. „240 tys. ludzi
demonstruje w Warszawie przeciw rządowi” — doniósł o niedawnej, „największej manifestacji od końca komunizmu”
prawicowy tygodnik „Focus”. Próbka?
„70-letnia demonstrantka Danuta Grzymkowska obawia się, że nastroje polityczne
mogą tak upaść jak na sąsiedniej Ukrainie: »Wielu myśli, że będzie polski Majdan«. 60-letni Rafał Zagorowski mówi,
że rząd zachowuje się »jak bolszewicy
w Sowietach«. Boi się, że szef rządzącej
partii Prawa i Sprawiedliwości Jarosław
Kartoflana republika bananowa
6—12 CZERWCA 2016
4|
POKEROWE ZAGRYWKI DYLANA
55
ZAREMBA PRZED TELEWIZOREM
55
TEST (NIE)SCENICZNY
56
POLECA I ODRADZA
6—12 CZERWCA 2016
Medialny lincz na PiS był i jest na rękę
politykom w Berlinie. Wtedy, w 2005 r.,
i dziś. Tym bardziej skuteczny, że pomagają
w nim nasi politycy. „Jeszcze przed rokiem
Polska miała w Europie dobre imię” — ubolewał w niemieckiej prasie po pierwszym
zdobyciu władzy przez partię Jarosława
Kaczyńskiego były minister spraw zagra-
CHIŃCZYCY NA CZARNYM LĄDZIE
74
DOOKOŁA EUROPY
ADAM CIESIELSKI
TADEUSZ BRZOZOWSKI
KRYSTYNA GRZYBOWSKA
ORBÁN Z FRANKOWICZAMI
76
ADAM CIESIELSKI
GRZEGORZ GÓRNY
Ž[
PIOTR ZAREMBA
NA KONIEC
92
KAMILA ŁAPICKA
93
ŁUKASZ ADAMSKI
stra spraw zagranicznych Unii, mówiło się
w Niemczech i we Francji o… „silnej tożsamości wyspiarzy”. Nikt też nie podważał
europejskości francuskiego rządu walczącego o gigantyczne dopłaty dla swych
rolników ani Hiszpanów, którzy latami
bronili dodatku przyznanego im przed
wprowadzeniem euro. W przypadku Pol-
Kaczyński »wpędzi nas w konfrontację,
w przelew krwi«”.
W tej dramatycznej, obszernej relacji nie
mogło zabraknąć akapitu o „ultranacjonalistach” występujących „przeciw członkostwu Polski w UE” ani odniesienia do „sterowanej przez rząd” telewizji, która „tylko
krótko poinformowała o antyrządowej
6—12 CZERWCA 2016
| 29
ROZMAWIA PIOTR ZAREMBA
95
KSIĄŻĘ NIEZŁOMNY
WOJCIECH WENCEL
96
FELIETONY
LECH MAKOWIECKI, PIOTR SKWIECIŃSKI
MOWĄ NIENAWIŚCI W NIENAWIŚĆ
WOJCIECH RESZCZYŃSKI
Podobno w obronie demokracji.
Jeden z ambasadorów goszczących u mnie
też narzekał, że demokracja liberalna jest
w jego ocenie zagrożona. Odpowiedziałem, że za komuny była demokracja socjalistyczna. Jak się różniła od normalnej
demokracji, pamiętamy. Nie było wolnych
wyborów, nie można było zakładać stronnictw, prawa człowieka były fikcją. Mam
wrażenie, że dziś też próbuje nam się narzucić jakąś inną, koślawą formę demokracji. Używa się przymiotnika „liberalna”,
ale tak naprawdę chodzi o to, że rządzić
ma prawo wyłącznie jedna strona sporu
politycznego. Gdy władzę zdobywa obóz
konserwatywny, ogłasza się koniec demokracji. Nie może być na to zgody. I nie
cofniemy się już dalej.
To znaczy?
W czasie ostatniej wizyty w Polsce komisarz Frans Timmermans otrzymał od
6—12 CZERWCA 2016
98
ŚWIAT
ROZMOWA
Jak łatwo mieć szefa dyplomacji, który
gdzieś w Berlinie rozdaje polską suwerenność?
Tak. Paradoksalnie spór o Trybunał Konstytucyjny pokazał nam prawdziwy stan
naszej niepodległości. Okazało się, że dla
niektórych nie liczy się polska konstytucja, która pozwala Sejmowi regulować
prace Trybunału Konstytucyjnego, nie
liczy się wynik wyborów prezydenckich
ani parlamentarnych. Liczyć ma się tylko,
i być ponad wszystkie te czynniki, interes
jednej z korporacji zawodowych, mocno
powiązanej z poprzednią władzą, a przez
to z Brukselą. I nie słuchając żadnych argumentów, rozpętano wokół tego wielką
aferę.
42 |
94
Z JACKIEM PAWŁOWICZEM
Panie profesorze, jest pan cenionym
historykiem, a jednocześnie ważnym
uczestnikiem dość zasadniczej zmiany
dokonującej się na naszych oczach w Polsce. To, co się dzieje, jest podobne do jakiegoś innego okresu w naszych najnowszych dziejach?
Wszyscy mamy takie pokusy, ale ja bym
był ostrożny. Nic w historii nie powtarza
się tak samo. Ale jedno jest pewne — to najpoważniejsza od lat próba wzmocnienia
państwa polskiego. Niepodległość, którą
otrzymaliśmy w 1989 r., nie była wystarczająco chroniona. Te ostatnie lata pokazały, jeszcze bardziej niż rządy SLD, jak
łatwo narazić suwerenność państwową
na szwank.
TIMMERMANS
WIĘCEJ NIE
DOSTANIE
Sondaże, w tym ten dla „wSieci”, pokazują, że dobrze idzie w tym kierunku.
To prawda, trzyma się tej drogi.
A premier Beata Szydło nie jest zbyt
osłabiana ciągłymi dywagacjami o jej
przyszłości?
Pani premier jest na pewno na bardzo
trudnej pozycji, na niej opiera się całość
sprawowania władzy przez nasz obóz.
I każdy błąd na każdym poziomie spada
na nią. Uważam, że jeśli zdarzają się błędy,
to trzeba je po prostu korygować. I tak
się dzieje.
Poszliśmy na duże kompromisy, w niektórych
punktach na granicy kapitulacji. Dalej się nie
cofniemy, bo to byłby koniec suwerenności
Timmermans musi wiedzieć, że więcej
nie dostanie? Że to, co usłyszał w Warszawie, to ostatnia granica ustępstw?
Dokładnie tak. Dokładnie to powinna Komisja Europejska wiedzieć. Poszliśmy na
kompromisy bardzo dalekie, w niektórych
punktach na granicy kapitulacji. Dalej się
nie cofniemy, bo nie możemy.
Na co dokładnie nie możecie się, jak pan
mówi, zgodzić? W czym nie ustąpicie?
Żelazne punkty są dwa. Po pierwsze, trzej
sędziowie wybrani prawem kaduka w poprzedniej kadencji nie mogą zostać zaprzysiężeni, bo byłoby to zaakceptowaniem
bezprawia. Możemy ich jednak wybrać
na nowo, co jest ogromnym ustępstwem
z naszej strony. Po drugie, nie możemy
opublikować decyzji Trybunału wydanych
ze złamaniem prawa. Ale i tu byliśmy gotowi na kompromis: możemy je opublikować jako materiał historyczny, po wejściu
w życie nowej ustawy o Trybunale.
Przewidzieliście, że spór o kształt Trybunału aż tak zdominuje pierwsze pół roku
waszych rządów?
Nie. Kluczowe starcia widzieliśmy gdzie indziej. Sądziliśmy, że w ogniu cyklonu będą
zmiany w prokuraturze, reforma sądownictwa, walka z wyłudzeniami podatku VAT,
podatek bankowy. Czyli w zderzeniu z potężnymi interesami wywołanymi naszymi
działaniami w interesie obywateli. To, że
cała opozycja położy ogień zaporowy
w miejscu tak absurdalnym, nie przyszło
nam do głowy.
Może na tym zyskuje politycznie?
Trudno to dostrzec. Na pewno sondaże
tego nie pokazują, histeryczna argumentacja opozycji, te krzyki i marsze okazały się
nieskuteczne. Polacy są na tę propagandę
odporni. Środowiska, które sięgnęły po
tę broń, po hasła zagrożenia demokracji,
niewiele albo nic nie zyskały w kraju, za
to narobiły mnóstwo szkód na zewnątrz.
FELIETONY
KATARZYNA ŁANIEWSKA, JERZY JACHOWICZ
ARTYSTA I PROKURATOR
ALEKSANDER NALASKOWSKI
POLAK–BANDEROWIEC
ROBERT MAZUREK
FELIETONY
MAREK KRÓL, WITOLD GADOWSKI
CHMURKĄ W KŁAMSTWO
WIKTOR ŚWIETLIK
MIT NASZEGO TYSIĄCLECIA?
ANDRZEJ ZYBERTOWICZ
AFRYKA
prezydent? Żeby wygrał następne wybory.
I niech się tym zajmuje.
Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z prof. RYSZARDEM TERLECKIM,
historykiem, wicemarszałkiem Sejmu, przewodniczącym Klubu
Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości
nas propozycję kompromisu, daleko idącego z naszej strony w wielu punktach.
W Warszawie wydawał się doceniać naszą dobrą wolę. A potem dokonał nagłej
wolty i zaczął zaostrzać kurs. Szkoda. My
już dalej cofnąć się nie możemy, bo musielibyśmy uznać, że polska konstytucja nie
ma znaczenia, że wola polskiego Sejmu
i polskie prawo nie mają znaczenia, że tak
naprawdę liczy się dowolnie, czysto politycznie interpretowana wola Komisji Europejskiej. To byłby koniec suwerenności.
Ž[
GOSPODARKA
Zagraniczni goście często o to pytają?
Przedstawiciele rządów zachowują dystans, rozumieją, że to polityczna przepychanka. Ale już media w ich krajach
zazwyczaj prezentują wykoślawiony obraz
spraw w Polsce. Nie wiem, czy panowie
wiedzą, ale nawet na Ukrainie informacje
o naszym kraju wyglądają jak przepisane
z „Gazety Wyborczej”.
Może polska dyplomacja powinna być
bardziej aktywna?
Na pewno warto szukać nowych ludzi,
otwierać się na nowe środowiska. Także
wśród Polonii jest wiele wartościowych
osób, które mogłyby służyć Polsce skutecznie i z oddaniem.
Obóz pisowski objął władzę po ośmiu latach ciężkiej opozycyjności. Jak w tym
kontekście wygląda stan kadr, które
mogliście wskazać do zarządzania państwem? Jest pan z tego zadowolony?
Samozadowolenie to najgorsze, co mogłoby nam się zdarzyć. Jest faktem, że
przydałoby się więcej ludzi, którzy mają
doświadczenie w zarządzaniu dużymi
strukturami państwowymi. Wielu zginęło
w Smoleńsku, pozostali nie mieli gdzie się
tej sztuki uczyć. Musimy też pamiętać, że
dla nas warunkiem podstawowym wsparcia jakiegoś kandydata jest jego uczciwość.
Tu musi być absolutna pewność.
I zawsze jest?
Pomyłki się oczywiście zdarzają. Dokonujemy i będziemy dokonywać korekt. Są
też obszary, które w przyszłości wymagają
szczególnej uwagi. Pojawiają się dobre pomysły, np. powoływania nowych uczelni,
instytucji działających na rzecz umacniania polskiej tożsamości, obrony dobrego
imienia Polski za granicą. Ale wszystkiego
naraz nie da się oczywiście, zwłaszcza po
tylu latach zaniechań, zrobić. Nie jest nas
za dużo.
A sporo ludzi wessała też Kancelaria
Prezydenta. Czy dziś jest jakieś napięcie
między tym ośrodkiem a Prawem i Sprawiedliwością?
Nie ma żadnego.
Prezes Jarosław Kaczyński podkreśla
jednak osobność tych bytów.
Pewnie zawsze można lepiej koordynować
działalność, zwłaszcza w polityce zagranicznej. Ale to ośrodek w pewien sposób
samodzielny. Jakie najważniejsze zadanie
z punktu widzenia PiS ma do wykonania
Gdzie dzisiaj według pana jest centrum
władzy? Kto naprawdę rządzi Polską?
Oczywiście wiem, ale nie powiem.
Chińczycy na Czarnym Lądzie,
czyli między miłością a nienawiścią
AFERA W KONSERWIE
TADEUSZ
To inaczej: tam, gdzie się wszystkim wydaje, czy gdzie indziej?
Zdecydowanie tam, gdzie się wszystkim
wydaje.
A gdzie jest opozycja?
Na dziś chyba nie bardzo jest. Pogubiona,
rozbita. Na razie przeciwnik dość słaby.
Wolelibyście naprzeciwko siebie Platformę czy Nowoczesną?
Trudny wybór. Platformę znamy, to przeciwnik dla nas przewidywalny, obciążony
złymi rządami, ale też z dużymi zasobami
kadrowymi. Nowoczesna z kolei może
udawać, że nie rządziła. Bez wątpienia natomiast z małymi szansami na zbudowanie
dużego poparcia, długo jeszcze niezdolna
do zbudowania skrzydeł i różnorodności.
Środowiska kluczowe dla III RP wspierają raczej Nowoczesną?
Na razie, bo Platforma jest bez przywództwa. Grzegorz Schetyna nie sprawdził się
w tej roli. Nie ma posłuchu w partii, wciąż
pączkują grupy, które go krytykują.
Za Tuska też były tam frakcje.
To sytuacja nieporównywalna. Wszystkie te frakcje grały jednak na Tuska, zabiegały o jego względy, uznawały jego
przywództwo.
Czego brak Schetynie?
Można pewnie filozofować, ale kluczowy
jest brak zdolności przywódczych.
6—12 CZERWCA 2016
| 43
BRZOZOWSKI
dziennikarz
C
hiny stały się największym partnerem gospodarczym Afryki.
Ich wymiana handlowa z zaniedbywanym przez dekady
kontynentem przekroczyła
w ubiegłym roku 300 mld dol.
Według prognoz za cztery lata
ma osiągnąć 400 mld dol.,
czyli niewiele mniej, niż wynosi obrót handlowy Chin
i Unii Europejskiej. Wszystkie
państwa patrzą z pożądaniem
na afrykańskie zasoby naturalne — nie tylko na gaz i ropę
naftową, w którą bogate są
Angola i Nigeria, lecz przede
wszystkim na metale i minerały niezbędne w każdej gospodarce: boksyt, aluminium,
platynę, nikiel, miedź, uran,
złoto, diamenty. Ale to Chiny
wygrywają walkę o te dobra,
intensywnie inwestując w afrykańskie gospodarki. Tylko w latach 2000—2013 zostawili na
Czarnym Lądzie ponad 90 mld
dol. Przed kilkoma miesiącami
chiński prezydent Xi Jinping
72 |
6—12 CZERWCA 2016
zapowiedział, że jego kraj
w najbliższych trzech latach
zainwestuje kolejne 60 mld
dol. Choć nie będą to głównie bezpośrednie inwestycje,
ale raczej pożyczki i kredyty,
Afryka zareagowała entuzjastycznie, bo kilka tysięcy państwowych i prywatnych firm
oraz banków z Azji stawia tu
elektrownie, buduje mosty,
drogi, szkoły, przynosi nowe
technologie, tworzy miejsca
pracy i udziela pożyczek. Jednak obok entuzjazmu pojawia
się krytyka, nie brak też oskarżycielskich teorii spiskowych.
Chinom zarzuca się brutalną
kolonizację, wykup ziemi
uprawnej, która w przyszłości miałaby wyżywić miliardy
Chińczyków, wyzysk czarnych
robotników, traktowanie ich
jak ludzi gorszego gatunku.
Często to informacje mocno
przesadzone, ale świadczą
o tym, że zwykli Afrykańczycy
nie mają o Chińczykach dobrej
opinii.
Od kilku tygodni południowe
kraje Afryki żyją wieścią, jakoby Chińczycy eksportowali
tutaj konserwy z ludzkim mięsem. Puszki opisane jako wołowina mają się znajdować na
półkach sklepów spożywczych
m.in. w Zambii, Zimbabwe,
RPA, Kenii czy Botswany. Informacja ta krąży w afrykańskich
mediach społecznościowych,
a w zambijskich i południowo-afrykańskich tabloidach ukazały się na ten temat obszerne
artykuły opatrzone zdjęciami
ludzkich zwłok przygotowanych do konserwowania.
Afera wybuchła po tym, jak
pewna Zambijka mieszkająca
w Chinach (choć nikt nie ma
pewności, czy to postać rzeczywista czy fikcyjna) ostrzegła
rodaków przed kupowaniem
puszkowanej wołowiny. „Odkryłam to przed kilkoma tygodniami, gdy byłam w jednej
z wielkich chińskich fabryk pakujących do puszek wołowinę.
Chińczyków jest tak dużo, że
mają problem z grzebaniem
zmarłych, dlatego zwłoki pakują do puszek i wysyłają do
Afryki, przy okazji rozwijają
kolejny biznes. Za to, że to
upubliczniłam, jestem teraz
ścigana” — alarmowała na
Facebooku.
Po tych doniesieniach, które
ochoczo podjęły afrykańskie
media, chiński ambasador
w Zambii Yang Youming, wściekły, zażądał wyjaśnień i zapewniał, że Chiny nie sprzedają
ludzkiego mięsa. W aferę zaangażowały się również chińskie
władze w Pekinie. Zambijska
policja prowadzi w tej sprawie śledztwo, a wiceminister
obrony przepraszał Chińczyków za te plotki. Dementi
publikowane są w zambijskich
mediach od kilku tygodni.
Afrykanie na wszelki wypadek
zaczęli unikać konserwowanej
wołowiny, spadła nawet sprzedaż popularnego tu tuńczyka
i szprotek w puszce. Zwykli
Chińczycy, których w Afryce
jest już niemal 2 mln, poczuli
się nieswojo.
— Sądzisz, że to plotki? —
raczej retorycznie pyta mnie
Gilda, zambijska dziennikarka. — Ukrywają to przed
nami, ale wierz mi, w tych
konserwach nie ma wołowiny.
Lepiej nie kupuj teraz niczego
w puszkach i uważnie czytaj,
co jest napisane na opakowaniach żywności. Unikaj też
pakowanych ryb, większość
pochodzi z Chin, są pełne robactwa i nafaszerowano je antybiotykami. Nie kupuj także
chleba, bo Chińczycy, żeby
go spulchnić, dodają do niego
ludzkie włosy — ostrzega i opowiada mi o ryżu, który Chińczycy chcieli eksportować do
Afryki.
Chodzi o ryż Wuchang,
który jest jednym z najbardziej
poszukiwanych na rynku ze
względu na charakterystyczny
smak i zapach. W ubiegłym
roku w Singapurze odkryto,
że pewna partia tego ryżu to
sztuczny produkt zrobiony
z ziemniaków i plastiku. Po
ugotowaniu pozostaje twardy,
a zjedzony może być przyczyną poważnych chorób,
nawet śmierci. Podobno zjedzenie trzech miseczek tego
ryżu równa się konsumpcji
plastikowego worka. Ryż mieszano rzekomo z prawdziwym
i wysyłano do Indonezji, Indii,
Malezji, Singapuru i Korei Południowej, Kenii oraz Nigerii.
Sprawą zajmują się obecnie
służby sanitarne kilku państw,
które go do siebie sprowadziły.
Chińczycy mają problem nie
tylko z oskarżeniem o sprzedaż
sztucznego ryżu. Przed pięcioma laty tamtejsze władze
zarekwirowały ponad pięć ton
popularnego w Chinach makaronu zrobionego ze słodkich
ziemniaków. Okazało się, że
zamiast nich do produkcji makaronu użyto kukurydzy, atramentu i parafiny. W grudniu
ubiegłego roku w Szanghaju
aresztowano ponad 60 osób
w związku ze sprzedażą
szczurzego mięsa, które udawało wołowinę i wieprzowinę.
Policja wciąż kontroluje kilka
tysięcy przetwórni mięsnych.
W Afryce wielkim, śmiertelnym problemem są podrabiane lekarstwa, często
importowane z Chin. Według
Światowej Organizacji Zdrowia ponad 10 proc. lekarstw
sprzedawanych w Afryce nie
ma nic wspólnego ze składem
podawanym na opakowaniu,
często dotyczy to ratujących
życie leków przeciwko malarii.
Lekami w olbrzymich ilościach, znacznie przekraczających dopuszczalne normy,
nafaszerowane są chińskie tilapie trafiające na afrykańskie
stoły. W ubiegłym roku rząd
Togo musiał zutylizować ponad
25 ton takich ryb, które często
Ostrzeżenie zamieszczone na Facebooku przez Zambijkę mieszkającą
w Chinach. Od tego wpisu zaczęła się w Afryce afera z konserwami
rzekomo wypełnionymi ludzkim mięsem
też karmione są odchodami
świń i gęsi. Nielegalny, olbrzymi
import z Chin tanich, szkodliwych dla zdrowia ryb niszczy
miejscowe farmy tilapii, czego
doświadczają maleńkie Togo
i najwięksi afrykańscy hodowcy
w Zimbabwe i Ghanie.
Chińczykom zarzuca się również traktowanie Afrykanów
jak taniej siły roboczej, zmuszonej do pracy w nieludzkich
warunkach. W samej Zambii lista skandali związanych z chińską obecnością jest bardzo
długa. W 2005 r. w chińskim
składzie materiałów wybuchowych w Kitwe, na północnym
zachodzie kraju, doszło do
eksplozji, zginęło 50 Zambijczyków. W 2010 r. chiński zarządca jednej z kopalń zaczął
strzelać do protestujących
Zambijczyków, ciężko raniąc
11 osób. Warunkiem otrzymania ochronnego kasku w chińskiej kopalni w Zambii jest
przepracowanie pod ziemią
co najmniej dwóch lat.
Chińczycy zalewają Afrykę
tanią odzieżą, niszcząc tysiące
małych zakładów. Republikę
Południowej Afryki chińska
ekspansja kosztuje utratę niemal 100 tys. miejsc pracy.
Swoje listy żalów mają
wszystkie afrykańskie kraje.
Chińczycy nie liczą się z afrykańskim prawem ani regula-
cjami. W Gabonie bez żadnych
pozwoleń wydobywali ropę
na terenie parku narodowego
w Loango, w Sudanie stworzyli
wielkie jezioro wypełnione
ropą. W Ghanie budują tamę
na Górnej Wolcie, która zatopi
ponad 30 proc. parku narodowego Bui słynącego z rzadkich
czarnych hipopotamów. Zakładane przez nich plantacje
palmy olejowej niszczą tropikalne lasy Kamerunu i Konga
oraz uśmiercają zamieszkujące
je goryle i szympansy. W 2012 r.
rząd Czadu wstrzymał chińskie
inwestycje związane z budową
ropociągu z powodu łamania
miejscowego prawa.
Chiny znacznie zaostrzyły
u siebie prawa chroniące środowisko, ale w tym samym
czasie przenoszą brudny przemysł do Afryki, gwoli ścisłości
podążają ścieżką utartą przez
państwa zachodnie. W Etiopii
stały się głównym inwestorem
w przemyśle skórzanym, przejmując tysiące garbarni, które
każdego roku wylewają tysiące
litrów toksycznych cieczy do
rzek.
Są też głównym importerem
afrykańskiego drewna, które
pozyskuje się często z ominięciem lokalnego i chińskiego
prawa, bo oficjalnie chiński
rząd wspiera ochronę światowych zasobów leśnych.
Nie wszystkie oskarżenia
okazują się prawdziwe. Jednym
z poważniejszych zarzutów
stawianych Chińczykom w zachodniej prasie jest wykup niezwykle taniej ziemi w afrykańskich państwach, co miałoby
świadczyć o tym, że Afryka
traktowana jest nie jako partner, ale raczej jako ofiara chińskiego kolonializmu. Poważne
oskarżenie opublikowano
w 2012 r. na oficjalnej stronie
Afrykańskiego Banku Rozwoju,
na której w niepodpisanym
tekście nazwano Chiny głównym grabieżcą afrykańskiej
ziemi. Natychmiast pojawiła
się plotka, że Chińczycy są już
w posiadaniu połowy uprawnej
ziemi w Demokratycznej Republice Konga. Jako przykład
podano też zagarnianie ziemi
w Etiopii, Zimbabwe i Zambii.
W rzeczywistości okazało się,
że ziemia w większości przypadków została tylko wydzierżawiona na kilka, kilkanaście
lat pod uprawy pszenicy, cukru
czy kukurydzy, produktów,
które sprzedawane są na lokalnym rynku. Podobnie jest z zarzutem o sprowadzanie przez
chińskie firmy własnych pracowników. W ubiegłym roku
w Etiopii w zawoalowany sposób wspominał o tym Barack
Obama. „Nie można budować
infrastruktury kraju w oparciu
o zagraniczną siłę roboczą” —
mówił amerykański prezydent
do kilkunastu afrykańskich ambasadorów. Faktycznie, w Zambii, Zimbabwe i RPA widzę
codziennie setki Chińczyków,
łatwo rozróżnić hałaśliwych
menedżerów od cichych i ponurych robotników.
Chińczycy mimo wielu napięć i wzajemnego niezrozumienia stali się częścią Afryki
i żadna plotka, oszczerstwo
czy teoria spiskowa ich stąd
nie usunie. Dla nich w przeciwieństwie do ludzi Zachodu
nie jest to egzotyczny Czarny
Ląd, tylko miejsce do robienia
dobrego biznesu.
6—12 CZERWCA 2016
| 73
66/0516/F
28 |
52
ŁUKASZ ADAMSKI
72
FOT. SHUTTERSTOCK
nicznych Bronisław Geremek, jeden z inicjatorów potępienia naszego kraju przez
europarlament za — jak stwierdził — „niebezpodstawne zarzuty o rasizm, wrogość
do obcokrajowców, antysemityzm, homofobię i nietolerancję”.
zytywnych treści”. Ale, jak zastrzegł,
nieprzychylne teksty nie były „zorganizowaną akcją”. Drugą opinię wyraził w rozmowie z „Die Zeit” były szef polskiego MSZ
Władysław Bartoszewski: „W Niemczech
zdecydowanie z tym przesadzano! […]
Krytyka po drugiej stronie Odry przybrała
karykaturalne rozmiary”.
Symbolem tej „niezorganizowanej akcji”
stała się kartoflana podobizna polskiego
prezydenta w jednej z niemieckich gazet.
Celem było ośmieszenie i zdyskredytowanie ówczesnych władz w naszym kraju.
Dlaczego? Paradoksalnie dlatego, że Lech
Kaczyński nie chciał być kartoflem, a PiS
nie zadowalało się, jak poprzednie rządy,
pustosłowiem o rzekomym partnerstwie
Polski i poklepywaniem po ramionach
przez niemieckich polityków. Przykładami tego „partnerstwa” można sypać
jak z rękawa: od konieczności uciekania
się do wsparcia USA w sprawie odszkodowań dla polskich ofiar III Rzeszy, przez
rezolucje Bundestagu i Sejmu w kwestii
HARDA HISTORIA
FRAGMENT KSIĄŻKI ELŻBIETY CHEREZIŃSKIEJ
Ž[
JOLANTA GAJDA-ZADWORNA
FOT. ANDRZEJ
ZEJ WIKTOR
W
powojennego wysiedlenia Niemców, uznanego nad Szprewą za nieprzedawnioną
krzywdę, koncepcję budowy tzw. centrum
wypędzonych, a na bałtyckim rosyjsko-niemieckim gazociągu z pominięciem
Polski kończąc. W bezprecedensowym,
wspólnym wywiadzie dla „Bilda” kanclerz
Schröder i prezydent Władimir Putin otwarcie nawiązywali do „złotych czasów”
prusko-rosyjskiej zażyłości…
„Zaufanie Polski zniszczył bezwzględny
ton i sposób uprawiania polityki przez
rząd federalny” — podsumował w jednej
z naszych rozmów pod koniec kadencji
Schrödera późniejszy minister finansów
w gabinecie Merkel Wolfgang Schäuble.
Choć niby istniał niemiecko-francusko-polski Trójkąt Weimarski, Berlin i Paryż wywróciły do góry nogami ustalenia szczytu
UE w Nicei i opracowały bez żadnych konsultacji z „polskim partnerem” zmiany,
które znacznie osłabiły naszą siłę głosu.
PIĘTNO CYTADELI
TOMASZ ŁYSIAK
ŚWIAT
51
KRAJ
POLSKA NA CENZUROWANYM
ie pełnimy urzędu sędziego sprawiedliwości, naszym zadaniem
jest robienie polityki dla Niemiec” — pouczał podwładnych Otto von
Bismarck. Żelazny kanclerz był politycznym idolem późniejszego następcy, socjaldemokraty Gerharda Schrödera, który
przenosił z biura do biura jego podobiznę.
Chadecka kanclerz Angela Merkel zapatrzyła się w carycę Rosji Katarzynę Wielką,
de domo Sophie Auguste Friederike von
Anhalt-Zerbst — jej portret przyozdabiał
kolejne gabinety szefowej rządu RFN. Już
tylko te z pozoru błahe fakty dają wiele do
myślenia. Z niemieckiego punktu widzenia są to wybitne postaci, w naszej historii
obie zapisały się wybitnie paskudnie. To,
że niemieccy politycy robią politykę dla
Niemiec, jest zrozumiałe. Trudno jednak
69
Ž[
ZE SCENY I ZZA KULIS
64
Kadr z niemieckiego satyrycznego
filmiku o Polsce
N
ROZMAWIAJĄ JACEK I MICHAŁ KARNOWSCY
ANGRY BIRDS: GROŹNE PTASZKI
63
STANISŁAW JANECKI
mieć zrozumienie dla ich polskich odpowiedników, którzy w imię swych partykularnych interesów stali się rzecznikami
wykładni Bismarcka w naszym kraju.
Istnieje osobliwa zbieżność w celach
polityków RFN i polskiej opozycji, choć
nie całej: jedni i drudzy chcieliby odsunąć od władzy Prawo i Sprawiedliwość.
Pierwsi dlatego, że PiS zapowiadało
i podjęło obronę polskich interesów, drudzy, bo chcieliby odzyskać rządowy ster.
W niemieckich mediach trwa batalia, jaka
przetoczyła się już w 2005 r., gdy wybory
wygrała partia, jak wtedy określano, „zjadliwych karłów” („Bild”), „polskiej bandy
krwi” („Frankfurter Allgemeine Zeitung”),
braci Lecha i Jarosława Kaczyńskich.
Nie będę przytaczał kolejnych tego rodzaju cytatów na temat głowy państwa
i polskiego rządu. Przypomnę tylko dwie
oceny tego zjawiska. Podczas wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Berlinie
prezydent RFN Horst Köhler przyznał
z ubolewaniem, że wobec „krytycznych
głosów” z Warszawy o antypolskiej kampanii zlecił analizę rodzimych mediów
i „rzeczywiście, nie znalazł w nich po-
Z PROF. RYSZARDEM TERLECKIM
48
62
Ž[
publicysta,
korespondent zagraniczny
66
45
58
KRAJ
PIOTR
CYWIŃSKI
TVP W OFENSYWIE
MARCIN FIJOŁEK
Ž[
PIOTR CYWIŃSKI
To jest walka. Bezpardonowa walka o polityczne
wpływy i pieniądze przy użyciu wszelkich
pozamilitarnych środków. Kto tego nie widzi i nie
rozumie, ten jest ślepcem lub nie chce rozumieć…
HISTORIA
OPINIE
BRONISŁAW WILDSTEIN
Kadr z niemieckiego
satyrycznego filmiku
o Polsce
Ž[
POGNANIE OLEJNIK
MARCIN WIKŁO
BYĆ JAK JOHN MALKOVICH
ALEKSANDRA RYBIŃSKA
KONSERWATYWNY ROWERZYSTA
DARIUSZ KARŁOWICZ
eprasa.pl
MARTA KACZYŃSKA
TEMAT TYGODNIA
65
W SIECI KULTURY
13
MIARKOWANIE UPRAWNIEŃ
32
SONDAŻE: DOMINACJA PiS
MAREK PYZA