Pobierz - ePrasa.pl
Transkrypt
Pobierz - ePrasa.pl
31 WIĘKSZE SZANSE NA PRACĘ DLA MŁODYCH 84 EURO 2016: POLSKA STAWKA CEZARY KOWALSKI [ NA POCZĄTEK 6 10 10 12 34 PRZEGLĄD TYGODNIA 36 ROBERT MAZUREK, IGOR ZALEWSKI TRENDY I OWĘDY 38 RYSZARD MAKOWSKI KORSUN CHILI KORSUN 42 MICHAŁ KORSUN, PAWEŁ KORSUN TYSIĄCE ZNAKÓW KRZYSZTOF FEUSETTE 14 DEMOKRATURA À LA BRUXELLES 15 W SIEDZIBIE EUROPY JAN PIETRZAK BRONISŁAW WILDSTEIN 16 WYCINKI WARZECHY 17 FELIETONY 18 MISZMASZ ŁUKASZ WARZECHA PIOTR CYWIŃSKI, TOMASZ ŁYSIAK DOROTA ŁOSIEWICZ [ TEMAT TYGODNIA 20 JAD Z CHOBIELINA 24 CYWILIZOWANI I DZIKUSY 28 MEDIALNY LINCZ WOJNA ZE sKODNIKAMI „Przelew krwi” Im gorszy obraz Polski, tym słabsza jej pozycja za granicą, w tym w kwestiach spornych z Niemcami. Twarda obrona własnych interesów przez samą Republikę Federalną i inne państwa członkowskie UE nie jest czymś wyjątkowym. Gdy premier Tony Blair walczył o utrzymanie unijnego rabatu uzyskanego za premier Margaret Thatcher, gdy Brytyjczycy odrzucili układ z Schengen, zamianę funtów na euro czy uchwaloną przez wspólnotę Kartę Praw Podstawowych, gdy z góry sprzeciwili się koncepcji powołania prezydenta i mini- ski każdy głos w narodowym interesie poczytywany był i jest jako niewdzięczność wobec UE, której — jak kwituje notorycznie nie tylko dziennik „Die Welt” — „Polacy zawdzięczają prawie wszystko”. Lektura dzisiejszych komentarzy w niemieckich mediach nie jest przyjemna. To niemalże kalka tej „niezorganizowanej akcji” sprzed dziesięciu lat z uwzględnieniem aktualnych zdarzeń. „240 tys. ludzi demonstruje w Warszawie przeciw rządowi” — doniósł o niedawnej, „największej manifestacji od końca komunizmu” prawicowy tygodnik „Focus”. Próbka? „70-letnia demonstrantka Danuta Grzymkowska obawia się, że nastroje polityczne mogą tak upaść jak na sąsiedniej Ukrainie: »Wielu myśli, że będzie polski Majdan«. 60-letni Rafał Zagorowski mówi, że rząd zachowuje się »jak bolszewicy w Sowietach«. Boi się, że szef rządzącej partii Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kartoflana republika bananowa 6—12 CZERWCA 2016 4| POKEROWE ZAGRYWKI DYLANA 55 ZAREMBA PRZED TELEWIZOREM 55 TEST (NIE)SCENICZNY 56 POLECA I ODRADZA 6—12 CZERWCA 2016 Medialny lincz na PiS był i jest na rękę politykom w Berlinie. Wtedy, w 2005 r., i dziś. Tym bardziej skuteczny, że pomagają w nim nasi politycy. „Jeszcze przed rokiem Polska miała w Europie dobre imię” — ubolewał w niemieckiej prasie po pierwszym zdobyciu władzy przez partię Jarosława Kaczyńskiego były minister spraw zagra- CHIŃCZYCY NA CZARNYM LĄDZIE 74 DOOKOŁA EUROPY ADAM CIESIELSKI TADEUSZ BRZOZOWSKI KRYSTYNA GRZYBOWSKA ORBÁN Z FRANKOWICZAMI 76 ADAM CIESIELSKI GRZEGORZ GÓRNY [ PIOTR ZAREMBA NA KONIEC 92 KAMILA ŁAPICKA 93 ŁUKASZ ADAMSKI stra spraw zagranicznych Unii, mówiło się w Niemczech i we Francji o… „silnej tożsamości wyspiarzy”. Nikt też nie podważał europejskości francuskiego rządu walczącego o gigantyczne dopłaty dla swych rolników ani Hiszpanów, którzy latami bronili dodatku przyznanego im przed wprowadzeniem euro. W przypadku Pol- Kaczyński »wpędzi nas w konfrontację, w przelew krwi«”. W tej dramatycznej, obszernej relacji nie mogło zabraknąć akapitu o „ultranacjonalistach” występujących „przeciw członkostwu Polski w UE” ani odniesienia do „sterowanej przez rząd” telewizji, która „tylko krótko poinformowała o antyrządowej 6—12 CZERWCA 2016 | 29 ROZMAWIA PIOTR ZAREMBA 95 KSIĄŻĘ NIEZŁOMNY WOJCIECH WENCEL 96 FELIETONY LECH MAKOWIECKI, PIOTR SKWIECIŃSKI MOWĄ NIENAWIŚCI W NIENAWIŚĆ WOJCIECH RESZCZYŃSKI Podobno w obronie demokracji. Jeden z ambasadorów goszczących u mnie też narzekał, że demokracja liberalna jest w jego ocenie zagrożona. Odpowiedziałem, że za komuny była demokracja socjalistyczna. Jak się różniła od normalnej demokracji, pamiętamy. Nie było wolnych wyborów, nie można było zakładać stronnictw, prawa człowieka były fikcją. Mam wrażenie, że dziś też próbuje nam się narzucić jakąś inną, koślawą formę demokracji. Używa się przymiotnika „liberalna”, ale tak naprawdę chodzi o to, że rządzić ma prawo wyłącznie jedna strona sporu politycznego. Gdy władzę zdobywa obóz konserwatywny, ogłasza się koniec demokracji. Nie może być na to zgody. I nie cofniemy się już dalej. To znaczy? W czasie ostatniej wizyty w Polsce komisarz Frans Timmermans otrzymał od 6—12 CZERWCA 2016 98 ŚWIAT ROZMOWA Jak łatwo mieć szefa dyplomacji, który gdzieś w Berlinie rozdaje polską suwerenność? Tak. Paradoksalnie spór o Trybunał Konstytucyjny pokazał nam prawdziwy stan naszej niepodległości. Okazało się, że dla niektórych nie liczy się polska konstytucja, która pozwala Sejmowi regulować prace Trybunału Konstytucyjnego, nie liczy się wynik wyborów prezydenckich ani parlamentarnych. Liczyć ma się tylko, i być ponad wszystkie te czynniki, interes jednej z korporacji zawodowych, mocno powiązanej z poprzednią władzą, a przez to z Brukselą. I nie słuchając żadnych argumentów, rozpętano wokół tego wielką aferę. 42 | 94 Z JACKIEM PAWŁOWICZEM Panie profesorze, jest pan cenionym historykiem, a jednocześnie ważnym uczestnikiem dość zasadniczej zmiany dokonującej się na naszych oczach w Polsce. To, co się dzieje, jest podobne do jakiegoś innego okresu w naszych najnowszych dziejach? Wszyscy mamy takie pokusy, ale ja bym był ostrożny. Nic w historii nie powtarza się tak samo. Ale jedno jest pewne — to najpoważniejsza od lat próba wzmocnienia państwa polskiego. Niepodległość, którą otrzymaliśmy w 1989 r., nie była wystarczająco chroniona. Te ostatnie lata pokazały, jeszcze bardziej niż rządy SLD, jak łatwo narazić suwerenność państwową na szwank. TIMMERMANS WIĘCEJ NIE DOSTANIE Sondaże, w tym ten dla „wSieci”, pokazują, że dobrze idzie w tym kierunku. To prawda, trzyma się tej drogi. A premier Beata Szydło nie jest zbyt osłabiana ciągłymi dywagacjami o jej przyszłości? Pani premier jest na pewno na bardzo trudnej pozycji, na niej opiera się całość sprawowania władzy przez nasz obóz. I każdy błąd na każdym poziomie spada na nią. Uważam, że jeśli zdarzają się błędy, to trzeba je po prostu korygować. I tak się dzieje. Poszliśmy na duże kompromisy, w niektórych punktach na granicy kapitulacji. Dalej się nie cofniemy, bo to byłby koniec suwerenności Timmermans musi wiedzieć, że więcej nie dostanie? Że to, co usłyszał w Warszawie, to ostatnia granica ustępstw? Dokładnie tak. Dokładnie to powinna Komisja Europejska wiedzieć. Poszliśmy na kompromisy bardzo dalekie, w niektórych punktach na granicy kapitulacji. Dalej się nie cofniemy, bo nie możemy. Na co dokładnie nie możecie się, jak pan mówi, zgodzić? W czym nie ustąpicie? Żelazne punkty są dwa. Po pierwsze, trzej sędziowie wybrani prawem kaduka w poprzedniej kadencji nie mogą zostać zaprzysiężeni, bo byłoby to zaakceptowaniem bezprawia. Możemy ich jednak wybrać na nowo, co jest ogromnym ustępstwem z naszej strony. Po drugie, nie możemy opublikować decyzji Trybunału wydanych ze złamaniem prawa. Ale i tu byliśmy gotowi na kompromis: możemy je opublikować jako materiał historyczny, po wejściu w życie nowej ustawy o Trybunale. Przewidzieliście, że spór o kształt Trybunału aż tak zdominuje pierwsze pół roku waszych rządów? Nie. Kluczowe starcia widzieliśmy gdzie indziej. Sądziliśmy, że w ogniu cyklonu będą zmiany w prokuraturze, reforma sądownictwa, walka z wyłudzeniami podatku VAT, podatek bankowy. Czyli w zderzeniu z potężnymi interesami wywołanymi naszymi działaniami w interesie obywateli. To, że cała opozycja położy ogień zaporowy w miejscu tak absurdalnym, nie przyszło nam do głowy. Może na tym zyskuje politycznie? Trudno to dostrzec. Na pewno sondaże tego nie pokazują, histeryczna argumentacja opozycji, te krzyki i marsze okazały się nieskuteczne. Polacy są na tę propagandę odporni. Środowiska, które sięgnęły po tę broń, po hasła zagrożenia demokracji, niewiele albo nic nie zyskały w kraju, za to narobiły mnóstwo szkód na zewnątrz. FELIETONY KATARZYNA ŁANIEWSKA, JERZY JACHOWICZ ARTYSTA I PROKURATOR ALEKSANDER NALASKOWSKI POLAK–BANDEROWIEC ROBERT MAZUREK FELIETONY MAREK KRÓL, WITOLD GADOWSKI CHMURKĄ W KŁAMSTWO WIKTOR ŚWIETLIK MIT NASZEGO TYSIĄCLECIA? ANDRZEJ ZYBERTOWICZ AFRYKA prezydent? Żeby wygrał następne wybory. I niech się tym zajmuje. Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z prof. RYSZARDEM TERLECKIM, historykiem, wicemarszałkiem Sejmu, przewodniczącym Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości nas propozycję kompromisu, daleko idącego z naszej strony w wielu punktach. W Warszawie wydawał się doceniać naszą dobrą wolę. A potem dokonał nagłej wolty i zaczął zaostrzać kurs. Szkoda. My już dalej cofnąć się nie możemy, bo musielibyśmy uznać, że polska konstytucja nie ma znaczenia, że wola polskiego Sejmu i polskie prawo nie mają znaczenia, że tak naprawdę liczy się dowolnie, czysto politycznie interpretowana wola Komisji Europejskiej. To byłby koniec suwerenności. [ GOSPODARKA Zagraniczni goście często o to pytają? Przedstawiciele rządów zachowują dystans, rozumieją, że to polityczna przepychanka. Ale już media w ich krajach zazwyczaj prezentują wykoślawiony obraz spraw w Polsce. Nie wiem, czy panowie wiedzą, ale nawet na Ukrainie informacje o naszym kraju wyglądają jak przepisane z „Gazety Wyborczej”. Może polska dyplomacja powinna być bardziej aktywna? Na pewno warto szukać nowych ludzi, otwierać się na nowe środowiska. Także wśród Polonii jest wiele wartościowych osób, które mogłyby służyć Polsce skutecznie i z oddaniem. Obóz pisowski objął władzę po ośmiu latach ciężkiej opozycyjności. Jak w tym kontekście wygląda stan kadr, które mogliście wskazać do zarządzania państwem? Jest pan z tego zadowolony? Samozadowolenie to najgorsze, co mogłoby nam się zdarzyć. Jest faktem, że przydałoby się więcej ludzi, którzy mają doświadczenie w zarządzaniu dużymi strukturami państwowymi. Wielu zginęło w Smoleńsku, pozostali nie mieli gdzie się tej sztuki uczyć. Musimy też pamiętać, że dla nas warunkiem podstawowym wsparcia jakiegoś kandydata jest jego uczciwość. Tu musi być absolutna pewność. I zawsze jest? Pomyłki się oczywiście zdarzają. Dokonujemy i będziemy dokonywać korekt. Są też obszary, które w przyszłości wymagają szczególnej uwagi. Pojawiają się dobre pomysły, np. powoływania nowych uczelni, instytucji działających na rzecz umacniania polskiej tożsamości, obrony dobrego imienia Polski za granicą. Ale wszystkiego naraz nie da się oczywiście, zwłaszcza po tylu latach zaniechań, zrobić. Nie jest nas za dużo. A sporo ludzi wessała też Kancelaria Prezydenta. Czy dziś jest jakieś napięcie między tym ośrodkiem a Prawem i Sprawiedliwością? Nie ma żadnego. Prezes Jarosław Kaczyński podkreśla jednak osobność tych bytów. Pewnie zawsze można lepiej koordynować działalność, zwłaszcza w polityce zagranicznej. Ale to ośrodek w pewien sposób samodzielny. Jakie najważniejsze zadanie z punktu widzenia PiS ma do wykonania Gdzie dzisiaj według pana jest centrum władzy? Kto naprawdę rządzi Polską? Oczywiście wiem, ale nie powiem. Chińczycy na Czarnym Lądzie, czyli między miłością a nienawiścią AFERA W KONSERWIE TADEUSZ To inaczej: tam, gdzie się wszystkim wydaje, czy gdzie indziej? Zdecydowanie tam, gdzie się wszystkim wydaje. A gdzie jest opozycja? Na dziś chyba nie bardzo jest. Pogubiona, rozbita. Na razie przeciwnik dość słaby. Wolelibyście naprzeciwko siebie Platformę czy Nowoczesną? Trudny wybór. Platformę znamy, to przeciwnik dla nas przewidywalny, obciążony złymi rządami, ale też z dużymi zasobami kadrowymi. Nowoczesna z kolei może udawać, że nie rządziła. Bez wątpienia natomiast z małymi szansami na zbudowanie dużego poparcia, długo jeszcze niezdolna do zbudowania skrzydeł i różnorodności. Środowiska kluczowe dla III RP wspierają raczej Nowoczesną? Na razie, bo Platforma jest bez przywództwa. Grzegorz Schetyna nie sprawdził się w tej roli. Nie ma posłuchu w partii, wciąż pączkują grupy, które go krytykują. Za Tuska też były tam frakcje. To sytuacja nieporównywalna. Wszystkie te frakcje grały jednak na Tuska, zabiegały o jego względy, uznawały jego przywództwo. Czego brak Schetynie? Można pewnie filozofować, ale kluczowy jest brak zdolności przywódczych. 6—12 CZERWCA 2016 | 43 BRZOZOWSKI dziennikarz C hiny stały się największym partnerem gospodarczym Afryki. Ich wymiana handlowa z zaniedbywanym przez dekady kontynentem przekroczyła w ubiegłym roku 300 mld dol. Według prognoz za cztery lata ma osiągnąć 400 mld dol., czyli niewiele mniej, niż wynosi obrót handlowy Chin i Unii Europejskiej. Wszystkie państwa patrzą z pożądaniem na afrykańskie zasoby naturalne — nie tylko na gaz i ropę naftową, w którą bogate są Angola i Nigeria, lecz przede wszystkim na metale i minerały niezbędne w każdej gospodarce: boksyt, aluminium, platynę, nikiel, miedź, uran, złoto, diamenty. Ale to Chiny wygrywają walkę o te dobra, intensywnie inwestując w afrykańskie gospodarki. Tylko w latach 2000—2013 zostawili na Czarnym Lądzie ponad 90 mld dol. Przed kilkoma miesiącami chiński prezydent Xi Jinping 72 | 6—12 CZERWCA 2016 zapowiedział, że jego kraj w najbliższych trzech latach zainwestuje kolejne 60 mld dol. Choć nie będą to głównie bezpośrednie inwestycje, ale raczej pożyczki i kredyty, Afryka zareagowała entuzjastycznie, bo kilka tysięcy państwowych i prywatnych firm oraz banków z Azji stawia tu elektrownie, buduje mosty, drogi, szkoły, przynosi nowe technologie, tworzy miejsca pracy i udziela pożyczek. Jednak obok entuzjazmu pojawia się krytyka, nie brak też oskarżycielskich teorii spiskowych. Chinom zarzuca się brutalną kolonizację, wykup ziemi uprawnej, która w przyszłości miałaby wyżywić miliardy Chińczyków, wyzysk czarnych robotników, traktowanie ich jak ludzi gorszego gatunku. Często to informacje mocno przesadzone, ale świadczą o tym, że zwykli Afrykańczycy nie mają o Chińczykach dobrej opinii. Od kilku tygodni południowe kraje Afryki żyją wieścią, jakoby Chińczycy eksportowali tutaj konserwy z ludzkim mięsem. Puszki opisane jako wołowina mają się znajdować na półkach sklepów spożywczych m.in. w Zambii, Zimbabwe, RPA, Kenii czy Botswany. Informacja ta krąży w afrykańskich mediach społecznościowych, a w zambijskich i południowo-afrykańskich tabloidach ukazały się na ten temat obszerne artykuły opatrzone zdjęciami ludzkich zwłok przygotowanych do konserwowania. Afera wybuchła po tym, jak pewna Zambijka mieszkająca w Chinach (choć nikt nie ma pewności, czy to postać rzeczywista czy fikcyjna) ostrzegła rodaków przed kupowaniem puszkowanej wołowiny. „Odkryłam to przed kilkoma tygodniami, gdy byłam w jednej z wielkich chińskich fabryk pakujących do puszek wołowinę. Chińczyków jest tak dużo, że mają problem z grzebaniem zmarłych, dlatego zwłoki pakują do puszek i wysyłają do Afryki, przy okazji rozwijają kolejny biznes. Za to, że to upubliczniłam, jestem teraz ścigana” — alarmowała na Facebooku. Po tych doniesieniach, które ochoczo podjęły afrykańskie media, chiński ambasador w Zambii Yang Youming, wściekły, zażądał wyjaśnień i zapewniał, że Chiny nie sprzedają ludzkiego mięsa. W aferę zaangażowały się również chińskie władze w Pekinie. Zambijska policja prowadzi w tej sprawie śledztwo, a wiceminister obrony przepraszał Chińczyków za te plotki. Dementi publikowane są w zambijskich mediach od kilku tygodni. Afrykanie na wszelki wypadek zaczęli unikać konserwowanej wołowiny, spadła nawet sprzedaż popularnego tu tuńczyka i szprotek w puszce. Zwykli Chińczycy, których w Afryce jest już niemal 2 mln, poczuli się nieswojo. — Sądzisz, że to plotki? — raczej retorycznie pyta mnie Gilda, zambijska dziennikarka. — Ukrywają to przed nami, ale wierz mi, w tych konserwach nie ma wołowiny. Lepiej nie kupuj teraz niczego w puszkach i uważnie czytaj, co jest napisane na opakowaniach żywności. Unikaj też pakowanych ryb, większość pochodzi z Chin, są pełne robactwa i nafaszerowano je antybiotykami. Nie kupuj także chleba, bo Chińczycy, żeby go spulchnić, dodają do niego ludzkie włosy — ostrzega i opowiada mi o ryżu, który Chińczycy chcieli eksportować do Afryki. Chodzi o ryż Wuchang, który jest jednym z najbardziej poszukiwanych na rynku ze względu na charakterystyczny smak i zapach. W ubiegłym roku w Singapurze odkryto, że pewna partia tego ryżu to sztuczny produkt zrobiony z ziemniaków i plastiku. Po ugotowaniu pozostaje twardy, a zjedzony może być przyczyną poważnych chorób, nawet śmierci. Podobno zjedzenie trzech miseczek tego ryżu równa się konsumpcji plastikowego worka. Ryż mieszano rzekomo z prawdziwym i wysyłano do Indonezji, Indii, Malezji, Singapuru i Korei Południowej, Kenii oraz Nigerii. Sprawą zajmują się obecnie służby sanitarne kilku państw, które go do siebie sprowadziły. Chińczycy mają problem nie tylko z oskarżeniem o sprzedaż sztucznego ryżu. Przed pięcioma laty tamtejsze władze zarekwirowały ponad pięć ton popularnego w Chinach makaronu zrobionego ze słodkich ziemniaków. Okazało się, że zamiast nich do produkcji makaronu użyto kukurydzy, atramentu i parafiny. W grudniu ubiegłego roku w Szanghaju aresztowano ponad 60 osób w związku ze sprzedażą szczurzego mięsa, które udawało wołowinę i wieprzowinę. Policja wciąż kontroluje kilka tysięcy przetwórni mięsnych. W Afryce wielkim, śmiertelnym problemem są podrabiane lekarstwa, często importowane z Chin. Według Światowej Organizacji Zdrowia ponad 10 proc. lekarstw sprzedawanych w Afryce nie ma nic wspólnego ze składem podawanym na opakowaniu, często dotyczy to ratujących życie leków przeciwko malarii. Lekami w olbrzymich ilościach, znacznie przekraczających dopuszczalne normy, nafaszerowane są chińskie tilapie trafiające na afrykańskie stoły. W ubiegłym roku rząd Togo musiał zutylizować ponad 25 ton takich ryb, które często Ostrzeżenie zamieszczone na Facebooku przez Zambijkę mieszkającą w Chinach. Od tego wpisu zaczęła się w Afryce afera z konserwami rzekomo wypełnionymi ludzkim mięsem też karmione są odchodami świń i gęsi. Nielegalny, olbrzymi import z Chin tanich, szkodliwych dla zdrowia ryb niszczy miejscowe farmy tilapii, czego doświadczają maleńkie Togo i najwięksi afrykańscy hodowcy w Zimbabwe i Ghanie. Chińczykom zarzuca się również traktowanie Afrykanów jak taniej siły roboczej, zmuszonej do pracy w nieludzkich warunkach. W samej Zambii lista skandali związanych z chińską obecnością jest bardzo długa. W 2005 r. w chińskim składzie materiałów wybuchowych w Kitwe, na północnym zachodzie kraju, doszło do eksplozji, zginęło 50 Zambijczyków. W 2010 r. chiński zarządca jednej z kopalń zaczął strzelać do protestujących Zambijczyków, ciężko raniąc 11 osób. Warunkiem otrzymania ochronnego kasku w chińskiej kopalni w Zambii jest przepracowanie pod ziemią co najmniej dwóch lat. Chińczycy zalewają Afrykę tanią odzieżą, niszcząc tysiące małych zakładów. Republikę Południowej Afryki chińska ekspansja kosztuje utratę niemal 100 tys. miejsc pracy. Swoje listy żalów mają wszystkie afrykańskie kraje. Chińczycy nie liczą się z afrykańskim prawem ani regula- cjami. W Gabonie bez żadnych pozwoleń wydobywali ropę na terenie parku narodowego w Loango, w Sudanie stworzyli wielkie jezioro wypełnione ropą. W Ghanie budują tamę na Górnej Wolcie, która zatopi ponad 30 proc. parku narodowego Bui słynącego z rzadkich czarnych hipopotamów. Zakładane przez nich plantacje palmy olejowej niszczą tropikalne lasy Kamerunu i Konga oraz uśmiercają zamieszkujące je goryle i szympansy. W 2012 r. rząd Czadu wstrzymał chińskie inwestycje związane z budową ropociągu z powodu łamania miejscowego prawa. Chiny znacznie zaostrzyły u siebie prawa chroniące środowisko, ale w tym samym czasie przenoszą brudny przemysł do Afryki, gwoli ścisłości podążają ścieżką utartą przez państwa zachodnie. W Etiopii stały się głównym inwestorem w przemyśle skórzanym, przejmując tysiące garbarni, które każdego roku wylewają tysiące litrów toksycznych cieczy do rzek. Są też głównym importerem afrykańskiego drewna, które pozyskuje się często z ominięciem lokalnego i chińskiego prawa, bo oficjalnie chiński rząd wspiera ochronę światowych zasobów leśnych. Nie wszystkie oskarżenia okazują się prawdziwe. Jednym z poważniejszych zarzutów stawianych Chińczykom w zachodniej prasie jest wykup niezwykle taniej ziemi w afrykańskich państwach, co miałoby świadczyć o tym, że Afryka traktowana jest nie jako partner, ale raczej jako ofiara chińskiego kolonializmu. Poważne oskarżenie opublikowano w 2012 r. na oficjalnej stronie Afrykańskiego Banku Rozwoju, na której w niepodpisanym tekście nazwano Chiny głównym grabieżcą afrykańskiej ziemi. Natychmiast pojawiła się plotka, że Chińczycy są już w posiadaniu połowy uprawnej ziemi w Demokratycznej Republice Konga. Jako przykład podano też zagarnianie ziemi w Etiopii, Zimbabwe i Zambii. W rzeczywistości okazało się, że ziemia w większości przypadków została tylko wydzierżawiona na kilka, kilkanaście lat pod uprawy pszenicy, cukru czy kukurydzy, produktów, które sprzedawane są na lokalnym rynku. Podobnie jest z zarzutem o sprowadzanie przez chińskie firmy własnych pracowników. W ubiegłym roku w Etiopii w zawoalowany sposób wspominał o tym Barack Obama. „Nie można budować infrastruktury kraju w oparciu o zagraniczną siłę roboczą” — mówił amerykański prezydent do kilkunastu afrykańskich ambasadorów. Faktycznie, w Zambii, Zimbabwe i RPA widzę codziennie setki Chińczyków, łatwo rozróżnić hałaśliwych menedżerów od cichych i ponurych robotników. Chińczycy mimo wielu napięć i wzajemnego niezrozumienia stali się częścią Afryki i żadna plotka, oszczerstwo czy teoria spiskowa ich stąd nie usunie. Dla nich w przeciwieństwie do ludzi Zachodu nie jest to egzotyczny Czarny Ląd, tylko miejsce do robienia dobrego biznesu. 6—12 CZERWCA 2016 | 73 66/0516/F 28 | 52 ŁUKASZ ADAMSKI 72 FOT. SHUTTERSTOCK nicznych Bronisław Geremek, jeden z inicjatorów potępienia naszego kraju przez europarlament za — jak stwierdził — „niebezpodstawne zarzuty o rasizm, wrogość do obcokrajowców, antysemityzm, homofobię i nietolerancję”. zytywnych treści”. Ale, jak zastrzegł, nieprzychylne teksty nie były „zorganizowaną akcją”. Drugą opinię wyraził w rozmowie z „Die Zeit” były szef polskiego MSZ Władysław Bartoszewski: „W Niemczech zdecydowanie z tym przesadzano! […] Krytyka po drugiej stronie Odry przybrała karykaturalne rozmiary”. Symbolem tej „niezorganizowanej akcji” stała się kartoflana podobizna polskiego prezydenta w jednej z niemieckich gazet. Celem było ośmieszenie i zdyskredytowanie ówczesnych władz w naszym kraju. Dlaczego? Paradoksalnie dlatego, że Lech Kaczyński nie chciał być kartoflem, a PiS nie zadowalało się, jak poprzednie rządy, pustosłowiem o rzekomym partnerstwie Polski i poklepywaniem po ramionach przez niemieckich polityków. Przykładami tego „partnerstwa” można sypać jak z rękawa: od konieczności uciekania się do wsparcia USA w sprawie odszkodowań dla polskich ofiar III Rzeszy, przez rezolucje Bundestagu i Sejmu w kwestii HARDA HISTORIA FRAGMENT KSIĄŻKI ELŻBIETY CHEREZIŃSKIEJ [ JOLANTA GAJDA-ZADWORNA FOT. ANDRZEJ ZEJ WIKTOR W powojennego wysiedlenia Niemców, uznanego nad Szprewą za nieprzedawnioną krzywdę, koncepcję budowy tzw. centrum wypędzonych, a na bałtyckim rosyjsko-niemieckim gazociągu z pominięciem Polski kończąc. W bezprecedensowym, wspólnym wywiadzie dla „Bilda” kanclerz Schröder i prezydent Władimir Putin otwarcie nawiązywali do „złotych czasów” prusko-rosyjskiej zażyłości… „Zaufanie Polski zniszczył bezwzględny ton i sposób uprawiania polityki przez rząd federalny” — podsumował w jednej z naszych rozmów pod koniec kadencji Schrödera późniejszy minister finansów w gabinecie Merkel Wolfgang Schäuble. Choć niby istniał niemiecko-francusko-polski Trójkąt Weimarski, Berlin i Paryż wywróciły do góry nogami ustalenia szczytu UE w Nicei i opracowały bez żadnych konsultacji z „polskim partnerem” zmiany, które znacznie osłabiły naszą siłę głosu. PIĘTNO CYTADELI TOMASZ ŁYSIAK ŚWIAT 51 KRAJ POLSKA NA CENZUROWANYM ie pełnimy urzędu sędziego sprawiedliwości, naszym zadaniem jest robienie polityki dla Niemiec” — pouczał podwładnych Otto von Bismarck. Żelazny kanclerz był politycznym idolem późniejszego następcy, socjaldemokraty Gerharda Schrödera, który przenosił z biura do biura jego podobiznę. Chadecka kanclerz Angela Merkel zapatrzyła się w carycę Rosji Katarzynę Wielką, de domo Sophie Auguste Friederike von Anhalt-Zerbst — jej portret przyozdabiał kolejne gabinety szefowej rządu RFN. Już tylko te z pozoru błahe fakty dają wiele do myślenia. Z niemieckiego punktu widzenia są to wybitne postaci, w naszej historii obie zapisały się wybitnie paskudnie. To, że niemieccy politycy robią politykę dla Niemiec, jest zrozumiałe. Trudno jednak 69 [ ZE SCENY I ZZA KULIS 64 Kadr z niemieckiego satyrycznego filmiku o Polsce N ROZMAWIAJĄ JACEK I MICHAŁ KARNOWSCY ANGRY BIRDS: GROŹNE PTASZKI 63 STANISŁAW JANECKI mieć zrozumienie dla ich polskich odpowiedników, którzy w imię swych partykularnych interesów stali się rzecznikami wykładni Bismarcka w naszym kraju. Istnieje osobliwa zbieżność w celach polityków RFN i polskiej opozycji, choć nie całej: jedni i drudzy chcieliby odsunąć od władzy Prawo i Sprawiedliwość. Pierwsi dlatego, że PiS zapowiadało i podjęło obronę polskich interesów, drudzy, bo chcieliby odzyskać rządowy ster. W niemieckich mediach trwa batalia, jaka przetoczyła się już w 2005 r., gdy wybory wygrała partia, jak wtedy określano, „zjadliwych karłów” („Bild”), „polskiej bandy krwi” („Frankfurter Allgemeine Zeitung”), braci Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Nie będę przytaczał kolejnych tego rodzaju cytatów na temat głowy państwa i polskiego rządu. Przypomnę tylko dwie oceny tego zjawiska. Podczas wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Berlinie prezydent RFN Horst Köhler przyznał z ubolewaniem, że wobec „krytycznych głosów” z Warszawy o antypolskiej kampanii zlecił analizę rodzimych mediów i „rzeczywiście, nie znalazł w nich po- Z PROF. RYSZARDEM TERLECKIM 48 62 [ publicysta, korespondent zagraniczny 66 45 58 KRAJ PIOTR CYWIŃSKI TVP W OFENSYWIE MARCIN FIJOŁEK [ PIOTR CYWIŃSKI To jest walka. Bezpardonowa walka o polityczne wpływy i pieniądze przy użyciu wszelkich pozamilitarnych środków. Kto tego nie widzi i nie rozumie, ten jest ślepcem lub nie chce rozumieć… HISTORIA OPINIE BRONISŁAW WILDSTEIN Kadr z niemieckiego satyrycznego filmiku o Polsce [ POGNANIE OLEJNIK MARCIN WIKŁO BYĆ JAK JOHN MALKOVICH ALEKSANDRA RYBIŃSKA KONSERWATYWNY ROWERZYSTA DARIUSZ KARŁOWICZ eprasa.pl MARTA KACZYŃSKA TEMAT TYGODNIA 65 W SIECI KULTURY 13 MIARKOWANIE UPRAWNIEŃ 32 SONDAŻE: DOMINACJA PiS MAREK PYZA