PDF (WK)
Transkrypt
PDF (WK)
GDZIE MOIM ZDANIEM NIE DOPISALI ZIELONOšWITKOWCY (Where I Think Pentecost Failed) 55-1111 William Marrion Branham Poselstwo, wygoszone przez brata Williama Marriona Branhama dnia 11. listopada 1955 pod namiotem w San Fernando, CA. PodjŸto wszelkie wysiki, by dokadnie przenie™ø mówione Poselstwo z nagra§ na ta™mach magnetofonowych do postaci drukowanej. Podczas korekty korzystano równieŒ z nagra§ na ta™mach w oryginalnym jŸzyku oraz z najnowszej wersji -The Message”, wydanej przez Eagle Computing w 1999 r. Niniejszym zostao opublikowane w penym brzmieniu i jest rozpowszechniane bezpatnie. Wydrukowanie tej ksi2Œki umoŒliwiy dobrowolne ofiary wierz2cych, którzy umiowali to Poselstwo i Jego Sawne Przyj™cie. Przetumaczono i opublikowano w latach 2000 - 2001. Wszelkie zamówienia naleŒy kierowaø na adres: MÓWIONE S~OWO GUTY 74, 739 55 Smilovice, CZ tel./Fax: +420 659 324425 E-mail: [email protected] http://www.volny.cz/poselstwo Ksi2Œka ta nie jest przeznaczona na sprzedaŒ. 2 Gdzie moim zdaniem nie dopisali zielono™wi2tkowcy Chwaa Panu. Amen. My™lŸ, Œe to siŸ naleŒy _ [Brat Branham skania zebranych do aplauzu _ wyd.] Po prostu ™wietne. O, ja _ mógbym po prostu ca) noc suchaø takiego ™piewania. Pewien brat powiedzia mi przed chwil), Œe oni maj) swoje nagrania tutaj w tylnej czŸ™ci namiotu. I mówiŸ wam: te nagrania w kraju _ ja nie wiem jak^ OtóŒ, wy wiecie, Œe tutaj w okolicy s) mniej wiŸcej tak samo synne, jak nagrania innych spo™ród wierz)cych w EwangeliŸ _ tak jak Bing Crosby w sferach kinematografii. I moj) intencj) jest nabyø dla siebie kaŒde nagranie, które mogŸ od nich otrzymaø _ od tych braci, którzy ™piewali. Kiedy dotrzecie do niebios i bŸdziecie mnie chcieli odnale›ø, powiem wam, gdzie mnie znajdziecie. Tam jest _ przepywa tam Rzeka 4ywota. Rozumiecie? I rosn) tam wiecznie zielone drzewa, jak wiecie, a ich li™cie suŒ) ku uzdrowieniu narodów. A po drugiej stronie chór anioów ™piewa przez cay czas _ wspaniae gosy, jak Waermo, Einar i Sankey, i, wiecie, i ci inni wielcy mŸŒowie, którzy przeszli na drug) stronŸ. 2 OtóŒ, potem na drugiej stronie tego pagórka stoi mae drzewko, a ja bŸdŸ oparty plecami o to drzewko i bŸdŸ ich sucha. Rozumiecie? Tam wa™nie mnie znajdziecie. [Brat Branham ™mieje siŸ _ wyd.] O gdybym tylko umia ™piewaø. Powiedziaem, Œe jest jedna pie™§, któr) zawsze pragn)bym ™piewaø i miujŸ j) tak bardzo _ jest to :Zdumiewaj)ca aska”. I ja _ nigdy nie umiaem ™piewaø. O, moi drodzy. WiŸc kiedy wy wszyscy dotrzecie do domu _ byø moŒe wiŸkszo™ø z was i jeŒeli przypadkowo odejdziecie przede mn) i bŸdziecie mieszkaø w waszym wspaniaym, wielkim, ™wietnym paacu tam na drugiej stronie, a usyszycie echo, rozlegaj)ce siŸ sk)d™ z drugiej strony wzgórza, spójrzcie na drug) stronŸ tego wzgórza, a zobaczycie moj) ma) chatŸ gdzie™ tam w™ród wiecznie zielonych drzew, a ja bŸdŸ sta na frontowej werandzie ™piewaj)c: :Zdumiewaj)ca aska, jak sodki jej d›wiŸk”. Wy powiecie: :Dobrze, chwaa Bogu, staremu bratu Branhamowi udao siŸ w ko§cu”. WiŸc ja bŸdŸ tam po drugiej stronie wzgórza, ™piewaj)c: :Zdumiewaj)ca aska”. JeŒeli tam kiedy™ dotrŸ, bŸdzie to zdumiewaj)ca aska, Œe ja^ Jego aska odkupia to dla mnie. I ja tam wejdŸ dziŸki Jego asce tylko. W tym pokadam moj) ufno™ø dzisiaj wieczorem, a wiem, Œe wy tak samo. Jak bardzo miujemy dobre ™piewanie. 1 GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 3 OtóŒ, to^ Mam nadziejŸ, Œe przybywaj)c tutaj, nie przyniosem tej mro›nej pogody. Mam nadziejŸ, Œe nie. 3 Spotkaem siŸ dzisiaj rano z kilkoma chrze™cija§skimi biznesmenami z tego miasta tutaj _ mieli™my krótkie spotkanie baptystów, metodystów, prezbiterian, lekarzy, prawników, i kogo tam jeszcze. MówiŸ wam, zielono™wi)tkowcy, raczej siŸ po™pieszcie. Oni chc) mieø naboŒe§stwa zaraz po tych. Mieli™my naprawdŸ wspania) spoeczno™ø; rzeczywi™cie znakomita grupa tych braci _ chrze™cijan tutaj w nieduŒym miasteczku nazywanym Glendale. A zatem, jutro rano bŸdziemy na naboŒe§stwie Chrze™cija§skich Biznesmenów Penej Ewangelii, a bŸdzie to w Los Angeles, my™lŸ, Œe w lokalu Cliftonów. [Brat Branham pyta siŸ kogo™: :Cliftonów _ czy tak?” _ wyd.] Cliftonów. I my naprawdŸ zanurzamy nasze rŸce w sojach miodu na tych naboŒe§stwach. Ja uwaŒam, Œe wszyscy kaznodzieje wiedz), o co chodzi, równieŒ biznesmeni. Czy wiecie, co mam na my™li przez zanurzanie waszych r)k w soju miodu? OtóŒ, powiem wam. Ilu z was tutaj lubi chodziø na ryby? Pozwólcie zobaczyø wasze rŸce, zanim to powiem, jako rybak. Dobrze, to fajne. WiŸc to jest w porz)dku. Nie szkodzi zatem, jeŒeli kaznodzieja chodzi na ryby, czy tak? 4 A wiŸc, pewnego razu byem daleko na pónocy w New Hampshire i ja lubiŸ owiø ryby, a szczególnie pstr)gi na muszki. I byem tam na pónocy pewnego razu, a byem _ miaem tam may namiot i byem tam w guszy okoo _ o, trzy dni, jak s)dzŸ, w zwykym starym namiocie turystycznym. Byo to wcze™nie na wiosnŸ i te duŒe pstr)gi potoczne bray po prostu znakomicie. WiŸc pewnego ranka wyszedem z namiotu o brzasku dnia i szedem daleko wzduŒ brzegu zaro™niŸtego wierzbami; a miaem ma) siekierŸ w rŸku i wycinaem zaro™la wierzbiny, Œeby mi siŸ nie gubiy moje muszki. Tam w guszy le™nej nie moŒna tak atwo kupiø tych sztucznych muszek, wiecie. Tak wiŸc owiem ryby wzduŒ brzegów. A okoo dziewi)tej godziny wracaem do namiotu i mówiem sobie: :Hm, my™lŸ, Œe teraz wrócŸ do namiotu i upiekŸ sobie nale™niki”. Nie jestem zbyt dobrym kucharzem, ale czowiek musi siŸ z tym pogodziø, wiecie. 5 WiŸc kiedy wróciem do namiotu, wiecie _ tam gdzie miaem namiot, to by on cakiem zniszczony. Bya tam stara nied›wiedzica z dwoma nied›wiadkami i wdary siŸ do namiotu, i podary go na strzŸpy. Nie chodzio o to, co poŒary, lecz o to, co zniszczyy. I one po prostu^ Kiedy natrafiy na rurŸ od piecyka, zgnioty j) po prostu zo™liwie, wiecie _ tylko aby syszeø jej skrzypienie. WiŸc ja^ Kiedy podszedem, stara nied›wiedzica zwietrzya 4 MÓWIONE S~OWO mnie zaraz i odbiega. I ona zaczŸa :kuiii” _ nawoywaø swoje nied›wiadki, i jeden nied›wiadek pobieg za ni). Wszystko leŒao porozrzucane na ziemi. I ta stara nied›wiedzica odbiega kawaek, trochŸ przysiada i ci)gle nawoywaa drugiego nied›wiadka. Ale ten malec nie chcia siŸ ruszyø. Siedzia tam sobie, plecami odwrócony do mnie, cay przygarbiony, ot tak. I ja podszedem trochŸ bliŒej, by zobaczyø, co robi ten nied›wiadek. Nie chciaem siŸ zbliŒyø zanadto, poniewaŒ stara nied›wiedzica zaatakowaaby mnie pazurami, wiecie, z powodu tych nied›wiadków. WiŸc^ Miaem tam gdzie™ w namiocie star), potuczon), poniszczon) strzelbŸ .22, lecz ja bym jej tak czy owak nie zastrzeli, zostawiaj)c te dwie sierotki tam w lasach. Chciaem wiŸc^ A nie byo tam drzewa. Ona i tak potrafiaby siŸ wspinaø lepiej niŒ ja, wiŸc raczej nie wchodziem jej w drogŸ, bo nie chciaem jej rozzo™ciø. 6 Szedem wiŸc dookoa. Zastanawiaem siŸ, co tam porabia ten nied›wiadek. On siŸ nie rusza _ siedzia tam sobie po prostu. Widziaem, Œe siŸga swoj) apk) w jedno miejsce. Nie wiedziaem, co on robi. Zawsze braem ze sob), wiecie, galonowe wiaderko, raczej pógalonowe wiaderko pene miodu. Mimo wszystko jest potrzebny miód, Œeby podtrzymywaø baptystŸ na nogach, wiecie. WiŸc^ A kiedy ja piekem nale™niki, to naprawdŸ jako baptysta _ nie pokrapiaem ich; ja je rzeczywi™cie chrzciem przez zanurzenie, bracie _ polewaem je duŒ) ilo™ci) miodu, bo je takie lubiŸ. Miaem tam zatem do™ø duŒe naczynie, pene miodu. A ten malec _ nied›wiedzie tak bardzo lubi) miód _ on dobra siŸ do niego. Udao mu siŸ ™ci)gn)ø z niego wieko. On je obejmowa swoim maym ramieniem, ot tak. Drug) apkŸ wtyka do tego wiaderka i oblizywa j) i oblizywa. I mówiŸ wam, kiedy siŸ odwróci i spojrza na mnie, nie móg nawet otworzyø swoich ™lepek; byy tak zlepione, wiecie. I on by cay od miodu od czubka swojej gowy w dó po swoim brzuszku, aŒ do stóp, maczaj)c swoj) apkŸ w tym wiaderku i oblizuj)c j) ot tak. On spojrza na mnie i ja pomy™laem: :Chopcze, nie ma dla ciebie potŸpienia, skoro liŒesz miód”, wiecie. Pomy™laem sobie: :Czy to nie przedstawia dokadnie dobrego staromodnego naboŒe§stwa pod goym niebem _ dobrego, posanego od Boga, naboŒe§stwa zielono™wi)tkowego? Nie ma potŸpienia dla tych, którzy liŒ) miód; oni po prostu liŒ) dalej”. WiŸc po chwili, kiedy mia juŒ peny swój brzuszek, wiecie, on upu™ci to wiaderko. A jego matka ci)gle go nawoywaa. I czy GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 5 wiecie, co siŸ stao? Kiedy on przyszed do niej, jego matka i braciszek zaczŸli go oblizywaø, poniewaŒ by cay od miodu. 7 O, moi drodzy. Dlatego wa™nie mówiŸ: Wetknijcie swoj) rŸkŸ do wiaderka z miodem, rozumiecie, i liŒcie po prostu. Nie ma potŸpienia dla tych, którzy liŒ) miód. I co^ Czowiek zawsze zobaczy co™ takiego, kiedy nie ma aparatu fotograficznego ze sob), wiecie. To wa™nie mam na my™li, mówi)c, Œe mamy wetkn)ø nasze rŸce do wiaderka z miodem, wiecie; nie ma po prostu potŸpienia _ liŒemy sobie po prostu miód i przeŒywamy wspaniae chwile. Zatem, dzisiaj wieczorem moŒemy mieø równieŒ tutaj takie same naboŒe§stwo, czy tak? Odrzuøcie tylko wszelkie potŸpianie i miujcie Pana caym swoim sercem, i suŒcie Mu, a metody™ci, bapty™ci, prezbiterianie i wszyscy razem u™cisn) sobie donie maj)c spoeczno™ø miŸdzy sob), podczas gdy Krew Jezusa Chrystusa, Syna BoŒego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. 8 OtóŒ, rozmawiali™my z bratem Arganbright przed kilkoma minutami i bŸdziemy mieø nasze naboŒe§stwo w niedzielŸ po poudniu. Sko§czymy, Œeby nie kolidowaø z naboŒe§stwami w innych ko™cioach. Zawsze miaem to na uwadze, Œeby kaŒdy móg i™ø do swego wasnego ko™cioa, na swój posterunek, kiedy pora na to. Wy jeste™cie tutaj w odwiedzinach, zatem wyszukajcie sobie który™ z tych dobrych ko™cioów tutaj _ ich pastorowie s) tutaj na podium; prawdopodobnie przedstawiono wam ich. Na weekend id›cie do ich ko™cioów. W niedzielŸ po poudniu bŸdziemy mieø nasze naboŒe§stwo tutaj w namiocie. Potem, w niedzielŸ wieczorem zako§czymy, Œeby kaŒdy móg i™ø do swego wasnego ko™cioa i zaj)ø swój posterunek. A zatem, w niedzielŸ po poudniu, jeŒeli Pan pozwoli, bŸdziemy mieø nasze pierwsze naboŒe§stwo uzdrowieniowe. Zaczniemy usugŸ uzdrawiania w niedzielŸ po poudniu. Chopcy bŸd) rozdawaø karty modlitwy okoo wpó do drugiej, a naboŒe§stwo rozpocznie siŸ okoo wpó do trzeciej. I bŸdŸ przemawia na podstawie tekstu z Ewangelii _ o kwestionowaniu Jezusa Chrystusa i Jego Sowa, któremu zarzucaj) winŸ dzisiaj. On jest zobowi)zany wypeniø i dotrzymaø Swojej obietnicy. 9 WiŸc ja bŸdŸ siŸ modli za chorych, jeŒeli Pan pozwoli _ w niedzielŸ po poudniu rozpoczniemy i bŸdziemy kontynuowaø w nastŸpnym tygodniu. WiŸc teraz, wielu telefonowao do domu, w którym obecnie mieszkam, odno™nie^ :Kiedy bŸdziesz siŸ modli za chorych, aby™my mogli przynie™ø chorych i cierpi)cych?” OtóŒ, w niedzielŸ po poudniu rozpoczniemy, jeŒeli Bóg pozwoli. Chod›cie teraz wokoo w waszym s)siedztwie i szukajcie tych, 6 MÓWIONE S~OWO którzy s) chorzy i cierpi)cy, czy cokolwiek im dolega. Przyjd›cie, wierz)c caymi waszymi sercami, Œe Pan Jezus uzdrowi kaŒdego poszczególnego, który tu przyjdzie. Ja wierzŸ, Œe On to uczyni. Czy temu nie wierzycie? 10 My wierzymy! OtóŒ, On to juŒ uczyni, jeŒeli uda nam siŸ tylko skoniø ich, by temu uwierzyli; o to wa™nie chodzi. Rozumiecie, uzdrowienie jest juŒ dokonane, tak samo jak wasze zbawienie. Widzicie, ja mówiŸ: :Kiedy zostae™ zbawiony?” Ty powiesz: :O, przed dwoma laty, przed piŸcioma laty albo przed dwudziestoma laty”. Nie, to jest bŸdne. Ty zostae™ zbawiony przed dziewiŸtnastoma stuleciami, kiedy Jezus umar na Golgocie. Przyj)e™ to przed dwoma laty albo przed dziesiŸcioma laty. Rozumiesz? Wtedy zostaa zaatwiona sprawa grzechu przed Bogiem zgodnie z Jego wymaganiami; zupena cena zostaa zapacona w peni na Golgocie. A teraz ze wszystkich bogosawie§stw odkupienia, za które Jezus umar _ kaŒde jest twoj2 osobist2 wasno™ci2 _ was wierz2cych. Jedyn2 rzecz2, któr2 musicie czyniø, jest po prostu wierzyø i przyj2ø to, i nazwaø to wasz2 wasno™ci2. Kiedy czowiek narodzi siŸ na nowo z Ducha BoŒego, Bóg daje mu ksi2ŒeczkŸ czekow2, która mu wystarczy na ca2 pielgrzymkŸ jego Œycia. A u dou kaŒdego czeku jest podpis Imieniem Jezus i ty go po prostu wype§, by otrzymaø kaŒde bogosawie§stwo odkupienia. Ono jest twoje, juŒ zostao zapacone. Zatem, ty siŸ nie obawiasz, Œe ono nie zostanie zrealizowane, oczywi™cie. JeŒeli siŸ obawiasz, to tylko trzymasz t2 ksi2ŒeczkŸ w swojej kieszeni. 11 Wiecie, w moich podróŒach w ci)gu dziesiŸciu lat pracy ewangelizacyjnej^ Jestem dwadzie™cia trzy lata w suŒbie Pana i stwierdziem, Œe s) dwie klasy ludzi, a mianowicie fundamentali™ci i zielono™wi)tkowcy. Fundamentali™ci wiedz), na jakiej pozycji stoj), lecz nie przykadaj) do tego zbyt duŒo wiary. Za™ zielono™wi)tkowcy maj) wiele wiary, lecz nie wiedz), kim s) i na czym stoj). Jest to tak samo, jak w przypadku czowieka, który ma pieni)dze w banku, a nie umie wypisaø czeku. A inny czowiek umie wypisaø czek, tylko Œe nie ma pieniŸdzy w banku. WiŸc je™li uda wam siŸ po)czyø tych dwu razem, bŸdziecie to rzeczywi™cie mieø. HŸ? 12 WiŸc jeŒeli uda wam siŸ kiedykolwiek przynie™ø rzeczywi™cie dobr) fundamentaln) wiarŸ do zielono™wi)tkowców, wzglŸdnie fundamentaln) naukŸ do zielono™wi)tkowców, i na odwrót, to ja chciabym zobaczyø, jakie to bŸdzie naboŒe§stwo. Wtedy ludzie u™wiadomi2 sobie, Œe wy jeste™cie, nie Œe bŸdziecie, lecz jeste™cie _ czas tera›niejszy, w tej chwili synami i córkami BoŒymi. GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 7 Wy to odsuwacie gdzie™ do przyszo™ci, do tysi)cletniego królestwa _ Œe wszystkie bogosawie§stwa bŸd) w tysi)cletnim królestwie. Patrzcie, one s) aktualne teraz. W tysi)cletnim królestwie nie bŸdzie nam potrzebne BoŒe uzdrowienie. My _ teraz jest ono dla nas. My nie bŸdziemy synami BoŒymi, lecz teraz jeste™my synami BoŒymi i dziedzicami, wspódziedzicami z Jezusem. I wszystko, za co Jezus umar na Golgocie, jest nasz) wasno™ci). Amen. Bracie, szatan tego nie lubi, poniewaŒ^ Gdyby ludzie u™wiadomili sobie to tylko i po prostu byli ochotni wzi)ø Boga za Jego Sowo, to by po prostu niemal^ OtóŒ, to jest nieograniczone. 13 Niedawno rozmawiaem tutaj z pewnym lekarzem, który by _ on rozmawia ze mn) i powiedzia: :O, ty jeste™ kaznodziej)”. Ja odrzekem: :Tak jest”. A on rzek: :Wiesz, ja okoo cztery lata studiowaem te bzdury”. Ja odparem: :Dobrze czynie™. Co ci przeszkodzio?” A on rzek: :O, ja stwierdziem, Œe to nie ma Œadnego znaczenia”. On dalej rzek: :Ty _ mówiŸ ci” _ powiedzia _ :studiowaem to cztery lata, by byø kaznodziej)”. I on powiedzia: :Potem siŸ okazao, wiesz, Œe jestem cay popl)tany, i ja^ A sprawy, które ja^” Ja powiedziaem: :OtóŒ, o to wa™nie chodzi”. Powiedziaem: :Teraz macie do dyspozycji rentgen. Ty moŒesz patrzeø poprzez ludzkie ciao, i tak dalej. OtóŒ, to jest wspaniae. To jest drzewo wiadomo™ci. To byo w ogrodzie Eden i czowiek spoŒywa z tego drzewa od czasu Edenu”. Lecz powiedziaem: :To jest ograniczone”. Dalej rzekem: :Lecz drzewo wiary BoŒej jest nieograniczone”. Ja powiedziaem: :Ty wierzysz nauce, jak daleko moŒe ona doj™ø, a potem, kiedy nie moŒesz _ kiedy tego juŒ nie potrafisz zbadaø naukowo, odejd› od tego i zacznij od tego momentu wierzyø”. Powiedziaem: :W ten sposób musisz to czyniø”. 14 A Bóg nigdy^ Ty nie moŒesz nigdy wyczerpaø mio™ci BoŒej i Jego miosierdzia dla ciebie. MoŒe mówisz: :OtóŒ, nie chcŸ Ci siŸ tyle naprzykrzaø, Ojcze”. On chce, aby™ siŸ Mu w ten sposób naprzykrza. Na pewno chce. Nie my™l sobie nigdy, Œe mógby™ prosiø Boga o zbyt wiele. Ja wierzŸ, Œe Pismo šwiŸte mówi: :Nie macie, poniewaŒ nie prosicie. A nie prosicie dlatego, Œe nie wierzycie”. On chce, Œeby™my prosili i wierzyli, aby nasza rado™ø bya zupena. On chce, aby™ prosi o obfito™ø. Pro™ o wielkie rzeczy; nie ograniczaj swojej wiary do jakiego™ malutkiego ziarnka gorczycy. Wyjd› tutaj do innego rodzaju wiary i zacznij dziaaø w wielkich 8 MÓWIONE S~OWO sprawach. Pro™! Wielkie rzeczy s2 tak samo atwe do przyjŸcia, jak mae rzeczy. Musisz tylko wierzyø; to wszystko. A je™li masz wiarŸ, trzeba tylko dokadnie wiedzieø, jak siŸ ni2 posuŒyø i to bŸdzie w porz2dku. Wtedy moŒesz j2 zaraz wprowadziø w czyn i bŸdzie to po prostu wy™mienite. 15 Czy mogliby™cie sobie wyobraziø, Œe moŒna mówiø o wyczerpaniu BoŒej mio™ci, i mocy, i dobrodziejstwach dla was? Czy mogliby™cie sobie wyobraziø malutk) rybkŸ, mniej wiŸcej tak dug), gdzie™ daleko w ™rodku oceanu mówi)c): :NuŒe, chwileczkŸ tylko. Raczej zastanowiŸ siŸ nad tym. Raczej bŸdŸ piø tŸ wodŸ oszczŸdnie, bo mi siŸ moŒe sko§czyø pewnego dnia”? Malutka rybka, mniej wiŸcej tak duga, gdzie™ tam w ™rodku oceanu^ OtóŒ, to mogoby siŸ atwo staø, o wiele atwiej, niŒ ty mógby™ prosiø Boga o zbyt wiele. On jest niewyczerpalnym œródem Pycia. Czego ci tylko trzeba, pro™ Go i wierz w to. On siŸ o to zatroszczy w bogosawie§stwach odkupienia, kiedy On umar na Golgocie i da ci obietnicŸ odno™nie wszystkiego, czego ci trzeba, kiedy jeste™ w doczesnej pielgrzymce. I to jest twoje, je™li bŸdziesz prosi i wierzy w to. To siŸ zgadza. 16 Czy mogliby™cie sobie wyobraziø malutk) myszkŸ, ot tak dug), pod olbrzymimi spichlerzami w Egipcie, mówi)c): :Hm, chwileczkŸ tylko. Raczej nie bŸdŸ spoŒywaø wiŸcej niŒ dwa ziarenka na dzie§, poniewaŒ zapasy zboŒa mog) siŸ sko§czyø, zanim przeminie zima”. Tak wa™nie postŸpuj) ludzie jako chrze™cijanie. Wstaj) rano z óŒka i mówi): :BoŒe, bogosaw moj) rodzinŸ dzisiaj i zachowaj nas blisko Ciebie. Amen. OtóŒ, na tym speniem mój obowi)zek religijny na dzisiaj”. O, ja po prostu lubiŸ pooŒyø siŸ i naprawdŸ piø (Czy wy nie?) i mieø po prostu rzeczywisty duchowy gastronomiczny jubileusz _ po prostu piø tak, Œe juŒ wiŸcej nie potrafiŸ. 17 Wy wszyscy tutaj w Kalifornii jeste™cie wielkimi hodowcami owoców. Wy wiecie^ Hodujecie pomara§cze. Czy wiedzieli™cie, Œe kiedy to mae drzewko pomara§czy jest tylko okoo pó cala wysokie, to kaŒdy kosz pomara§czy, który kiedykolwiek zbierzecie z niego, jest juŒ na tym drzewku w tej chwili, wzglŸdnie w tym drzewku? Czy to wiedzieli™cie? JeŒeli nie, to sk)d one przyszy? Gdzie^ Kto umie™ci na nim te pomara§cze? One s) w tym drzewku. I trzeba zrobiø tylko jedno z tym maym drzewkiem _ zasadziø je. A potem musicie je podlewaø wod). I ono tylko pije, a musi piø wiŸcej niŒ tylko wyznaczon) mu porcjŸ wody. Im wiŸcej ono pije, tym wiŸcej zaczyna wypuszczaø p)czki. I ono wypuszcza li™cie, wypuszcza gaŸzie, wypuszcza kwiaty GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 9 i potem rodzi pomara§cze. Potem ci)gle pije, rodzi wiŸcej pomara§czy, wypuszcza wiŸcej li™ci, kwiatów; tylko pije, pije, pije i pije. 18 A kiedy wierz2cy znajduje siŸ w Jezusie Chrystusie, to jest tam zasadzony w niewyczerpalnym œródle Pycia i im wiŸcej pije, tym wiŸcej przynosi owoców. To siŸ zgadza. JeŒeli nie moŒesz wierzyø^ :OtóŒ, ja wierzŸ, Œe Jezus mnie zbawia”. To jest dobre. A co z Duchem šwiŸtym? Wierz, Œe On ci da Ducha šwiŸtego. On ci Go obieca. Wierz w sprawie Boskiego uzdrowienia; On ci je obieca. KaŒde bogosawie§stwo odkupienia naleŒy do ciebie; tylko pij i pij, i przyno™ owoce. To wszystko. Wszystko, czego potrzebujesz, jest bezpo™rednio w tobie. Kiedy otrzymasz Ducha šwiŸtego, to wszystko, czego ci trzeba w pielgrzymce st2d do chway jest potem bezpo™rednio w tobie. Nie chodzi tu o to, Œe potrzebujesz wiary. Ty masz wiarŸ, je™li masz Ducha šwiŸtego, bowiem On jest twoj2 wiar2. Lecz musisz wiedzieø jedn2 rzecz, mianowicie jak posugiwaø siŸ t2 wiar2. Czy rozumiecie, co mam na my™li? I je™li tylko zrozumiesz, jak siŸ ni) posugiwaø, a my to spróbujemy wyja™niø w nadchodz)cym tygodniu, to zobaczysz niezmiern) obfito™ø wszystkiego od Pana, co by™ móg czyniø albo pomy™leø. 19 Módlmy siŸ. Nasz Niebia§ski Ojcze, Ty jeste™ tak bardzo dobrym, Ojcze, Œe my po prostu _ pochylamy teraz nasze gowy, by Ci oddaø chwaŸ za Twoj) dobroø. Czasami jakby nam chciay nasze serca ulecieø. Czujemy siŸ tak bardzo szczŸ™liwymi, kiedy rozmawiamy z Tob) i wiemy, Œe moŒemy rozmawiaø z Tob) kiedykolwiek tylko pragniemy. Podobnie jak przy telefonie _ bierzesz do rŸki suchawkŸ, dzwonisz do centrali i prze)czaj) ciŸ gdziekolwiek do wszystkich krajów. Jak) wspania) rzecz) jest telefon. I jak napisa poeta, my mamy telefon Króla. We› do rŸki suchawkŸ, uklŸknij na kolana, zadzwo§ do Centrali! Jezus Chrystus powiedzia: :O co poprosicie Ojca w Moim Imieniu, Ja to uczyniŸ”. Zatem moŒemy przedzwoniø i prosiø o cokolwiek. Wszystkie bogosawie§stwa odkupienia s) nasze i cieszymy siŸ z tego tak bardzo. A zatem, Ojcze, modlimy siŸ, Œeby™ Ty przepasa nasze serca w tej chwili Twoim Duchem šwiŸtym i zmiŸkczy nasze duchy, aby™my mogli zrozumieø i wej™ø do Sowa, i przynie™ø Sowo ludziom. Niechby Duch šwiŸty wzi2 kaŒde Sowo BoŒe i woŒy je do serc, bowiem Ono jest Nasieniem. I niechby Ono wyroso w wielkie drzewa zbawienia, by zostay przyniesione kosztowne snopy dla Mistrza. Prosimy o to w Imieniu Jego umiowanego Syna, Pana Jezusa, naszego Zbawiciela. Amen. 10 MÓWIONE S~OWO PragnŸ wam teraz podziŸkowaø za to, Œe znosicie mnie cierpliwie przez tych kilka wieczorów nauczania Sowa. Jutro wieczorem sko§czŸ naboŒe§stwa, o ile Pan pozwoli _ jutro wieczorem. I je™li macie moŒliwo™ø, wpadnijcie do nas, czy pragniecie? Przyjd›cie jutro wieczorem, poniewaŒ nastŸpnego dnia muszŸ rozpocz)ø^ Ja zacznŸ po™ciø i przygotowywaø siŸ na usugŸ uzdrawiania w przyszym tygodniu. Byli™cie bardzo miymi suchaczami. Nie byo was duŒo liczebnie, lecz Duch šwiŸty by w™ród nas i bogosawi nas. I ja siŸ tak bardzo cieszŸ, Œe mogŸ byø razem z wami i jestem wdziŸczny za to, Œe zgodzili™cie siŸ na ten krótki czas cieszenia siŸ razem z wami i spoeczno™ci wokó Sowa. 21 A zatem, dzisiaj wieczorem pragnŸ przemawiaø na temat, który wam obiecaem ubiegego wieczora, mianowicie: :Gdzie moim zdaniem nie dopisali zielono™wi)tkowcy”. A jeŒeli siŸ mylŸ, niech mi Bóg wybaczy, i proszŸ o to równieŒ was. Lecz pragnŸ tylko wskazaø na te fakty, aby™my mogli wiedzieø, gdzie^ JeŒeli wiemy, gdzie popenili™my b)d, to najlepiej jest powróciø dokadnie na to miejsce i rozpocz)ø na nowo _ przyj™ø ponownie. Wiemy, Œe co™ siŸ stao. We›my mŸŒów, którzy podróŒuj) po kraju dzisiaj, wielkich mŸŒów, których nam Bóg posa _ Billy Grahama, Jacka Schullera, Orala Robertsa, o, Tommy Hicksa i pana Allena, i wielu z tych mŸŒów, którzy teraz podróŒuj) po kraju urz)dzaj)c wielkie ogólnokrajowe zgromadzenia ewangelizacyjne. A pomimo tego wydaje siŸ, jakby to nie zdziaao nic dobrego. Po prostu to nie wsi)ko dostatecznie gŸboko. 22 Pewien ewangelista^ Nie bŸdŸ wymienia jego nazwiska, bo on jest szanowanym i wspaniaym bratem. Prawdopodobnie gdyby™my wyjechali gdzie™ razem samochodem i zaczŸliby™my rozmawiaø o teologii, to by™my siŸ sprzeczali jak dwa rozgniewane szopy. Lecz my by™my^ Lecz ja miujŸ tego czowieka. On jest wspaniaym bratem i on jest BoŒym sug). Niedawno mia on tutaj zgromadzenia ewangelizacyjne. I wielu ludzi z okolicy _ wiele tysiŸcy ludzi _ dziesiŸø, piŸtna™cie tysiŸcy ludzi, a byø moŒe wiŸcej weszo do ™rodka i oddali swoje serca Chrystusowi. Lecz kiedy potem sprawdzano (™ledzono to wstecz), to znale›li po kilku tygodniach _ nie mogli znale›ø wielu, tylko ma), zaledwie ma) garstkŸ tych, którzy jeszcze szli naprzód. 23 OtóŒ, przyjacielu, uwaŒam, Œe chodzi o to _ przyjacielu chrze™cijaninie _ przede wszystkim s) dwie sprawy, na które musimy bardzo zwaŒaø. Jedn) z nich jest intelektualna religia, 20 GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 11 intelektualna wiara, a drug) jest przeŒycie znowuzrodzenia. Jedna z nich jest w gowie, a to drugie jest w sercu. Oczywi™cie, nauka walczya przeciwko temu aŒ do ubiegego roku. Lecz w gazecie z Chicago^ Kiedy j) otrzymaem, krzyczaem po prostu. Wiecie, Biblia mówi: :Jako czowiek my™li w swoim sercu, takim jest”. Jako czowiek my™li w swoim sercu^ OtóŒ, naukowcy mówili: :Bóg to wszystko pogmatwa” _ orzekli _ :bowiem w sercu nie ma Œadnych zdolno™ci umysowych, aby mogo my™leø. Ono jest tylko pomp), która pompuje krew, oczyszczaj)c krew, przechodz)c) przez cylinder, jak zawsze byo”. Oni orzekli: :Umysowe zdolno™ci s) w gowie”. Lecz wiecie, teraz musz) to odwoaø i powiedzieø, Œe Bóg mia racjŸ. Mniej wiŸcej przed rokiem stwierdzili, Œe w ludzkim sercu jest maa komórka, bardzo malutka, w której nie ma nawet odrobiny krwi. Nie ma jej w sercu zwierzŸcia; jest tylko w ludzkim sercu. I oni stwierdzili, Œe ona jest miejscem zamieszkania duszy. Czy mieli™cie kiedykolwiek co™, o czym wiedzieli™cie, Œe siŸ to wydarzy, ale nie potrafili™cie tego uzasadniø umysowo, lecz co™ mówio wam po prostu, Œe siŸ to stanie mimo wszystko? Wy temu wierzycie w swoim sercu. Jest to co™ tutaj wewn)trz. 24 OtóŒ, kiedy Jezus staje siŸ^ Nie dlatego, Œe moŒecie byø ortodoksyjni, Œe potraficie wyja™niø wasz) religiŸ. Tego On naprawdŸ nie mia na my™li, mówi)c: :Musicie siŸ na nowo narodziø”. Kiedy czowiek^ Nie chodzi tak bardzo o intelektualn) sprawŸ, lecz o co™, co siŸ stao tutaj we wnŸtrzu, co zmienio tego czowieka. Zmienio to jego motywy, zmienio to jego pojŸcia. Zmienio to jego Œycie. Jak mówiem ubiegego wieczora, on wszed do wewn2trz, za zasonŸ. Zasona opada za nim; on Œyje codziennie dla Boga. Spotkacie siŸ z nim gdziekolwiek, kiedykolwiek _ on ma ci2gle to ™wiadectwo na swoim sercu. On dobrze wytrzymuje wszelkie do™wiadczenia. To funkcjonuje, przyjaciele. Wiem o tym z wasnego do™wiadczenia. 25 Przypominacie sobie, jak niedawno pozostawili mnie stoj)cego za dugo w kolejce modlitwy i to mnie wyczerpao na okoo osiem miesiŸcy. Uczynili dla mnie niemal wszystko. A ja^ Te wizje^ Widzicie, oni po prostu _ zostawili mnie stoj)cego tam zanadto dugo. Wyja™nimy to pó›niej, kiedy bŸdziemy mówiø o uzdrowieniu. Lecz chodzio o to, Œe pewien czowiek spotka mnie i rzek: :Hej, kaznodziejo Branham!” Ja odrzekem: :Tak, proszŸ pana?” 12 MÓWIONE S~OWO On zapyta: :Czy trzymae™ siŸ twojej religii w czasie twojej choroby?” Ja odrzekem: :Nie, ona trzymaa mnie”. Nie chodzi o to, czy ja siŸ jej trzymam; chodzi o to, czy On mnie trzyma. To jest _ to dzieo zostao zako§czone. 26 Zatem, dzisiaj wieczorem bŸdziemy mówiø na temat, znajduj)cy siŸ tutaj w li™cie do Efezjan, który jest bardzo draŒliw) rzecz). I on nie jest wcale posany do niewierz)cych, on _ to jest dedykowane wy)cznie dla wierz)cych. A wiŸc, bŸdŸ czyta od 3. wersetu _ po prostu pewn) czŸ™ø 1. rozdziau _ z 1. rozdziau listu do Efezjan. *B+ogos+awiony niech bŸdzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który nas ub+ogos+awi+ w Chrystusie wszelkim duchowym b+ogos+awie§stwem niebios; W nim bowiem wybra+ nas przed za+oŒeniem ™wiata, aby™my byli ™wiŸci i nienaganni przed obliczem jego; w mi+o™ci. Przeznaczy+ nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa wed+ug upodobania woli swojej, Ku uwielbieniu chwalebnej +aski swojej, któr= nas obdarzy+ w Umi+owanym. W nim mamy odkupienie przez krew jego, odpuszczenie grzechów, wed+ug bogactwa +aski jego”. OtóŒ, piŸkne miejsce Pisma šwiŸtego _ moŒe ja nie potrafiŸ bez aski Ducha šwiŸtego wyja™niø _ aby™cie zrozumieli, co ja tutaj widzŸ, i zastosowaø to do zielono™wi)tkowego ko™cioa. Lecz je™li zwrócicie uwagŸ _ tutaj w 1. wersecie: *Pawe+, z woli BoŒej aposto+ Chrystusa Jezusa, do ™wiŸtych^ (nie do zewnŸtrznego ™wiata. Ta KsiŸga jest skierowana do ™wiŸtych. A ™wiŸty _ sowo :™wiŸty” wywodzi siŸ z :po™wiŸcona, wzglŸdnie ™wiŸta osoba”.)^ do ™wiŸtych w Efezie i wierz=cych w Chrystusa Jezusa”. Widzicie, do kogo jest skierowany? Nie do tych na zewn)trz, lecz do ™wiŸtych, którzy s) w Efezie. OtóŒ, je™li zwrócicie uwagŸ w li™cie do Koryntian^ O, jakie kopoty mia Pawe z tymi Koryntianami. Oni wszyscy szukali róŒnych bogosawie§stw i duchowych darów. I Pawe musia do nich mówiø, jako do dzieci. Lecz kiedy przyszed do Efeskiego ko™cioa, to on mówi do nich w inny sposób. Ko™ció w Efezie by ko™cioem stoj)cym mocno na Ewangelii. GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 13 On nam teraz mówi tutaj o tym, co Bóg uczyni dla nas przed zaoŒeniem ™wiata. OtóŒ, u™wiadamiam sobie, Œe mówiŸ zarówno do kalwinistów oraz do arminianów. Ja jestem równieŒ kalwinist), na ile Calvin trzyma siŸ Biblii, a prócz tego jestem arminianinem. Ja wierzŸ, Œe aska BoŒa zachowuje wierz)cego. Lecz ja wierzŸ, Œe wierz)cy musi mieø wystarczaj)co duŒo aski BoŒej, by siŸ trzymaø Boga. Ja wierzŸ w bezpiecze§stwo Ko™cioa. WierzŸ, Œe Ko™ció ma bezpiecze§stwo. A je™li jeste™ w Ko™ciele, to jeste™ bezpieczny razem z Ko™cioem _ jak dugo znajdujesz siŸ w Ko™ciele. Pozostawaj w nim. Nie wócz siŸ wokoo, aby™ nie by miotany przez wszystkie moŒliwe sprawy. Pozostawaj w Jezusie Chrystusie! A Bóg postanowi, Œe Ko™ció powinien stan2ø przed Nim ™wiŸty, bez zmazy, bez plamy ani zmarszczki. NiezaleŒnie od tego, czy tobie siŸ uda albo czy mnie siŸ uda, Bóg bŸdzie mia Ko™ció bez plamy i zmazy. Ufam, Œe my wszyscy tam bŸdziemy. Jednak wszyscy musimy sprawowaø nasze zbawienie z boja›ni2 i ze drŒeniem. 28 Lecz je™li tylko wrócimy wstecz, by stwierdziø, kiedy Bóg stworzy Swego pierwszego czowieka, On stworzy czowieka na Swoje wasne podobie§stwo. A Bóg jest Duchem, wiŸc On musia stworzyø duchowego czowieka. OtóŒ, tutaj w 5. wersecie jest uŒyte Sowo :predestynacja”. Nie jest dobr) rzecz), kiedy ewangelista albo kaznodzieja posuguje siŸ sowem :predestynowany”, bowiem to poniek)d wprowadza ludzi w zamieszanie, kiedy czowiek mówi :predestynowaø”. Predestynacja mówi _ odnosi siŸ wstecz do uprzedniej wiedzy; uprzednia wiedza mówi o miejscu przeznaczenia. Predestynacja odnosi siŸ zatem do uprzedniej wiedzy; uprzednia wiedza dotyczy miejsca przeznaczenia. Innymi sowy Bóg nie powiedzia. :OtóŒ, ja sprawiŸ, Œe ten czowiek bŸdzie takim, i sprawiŸ, Œe ten czowiek bŸdzie takim”. Lecz On bŸd)c Bogiem musia znaø koniec przed pocz)tkiem. WiŸc dziŸki uprzedniej wiedzy, któr) On mia, móg On powiedzieø: :To siŸ stanie i to siŸ stanie”, poniewaŒ On by Bogiem i wiedzia, gdzie zostanie wszystko umieszczone. I dlatego On móg ustanowiø pewne rzeczy dla okre™lonych wieków. Czy temu wierzycie? To jest naprawdŸ zgodne z Pismem šwiŸtym. 29 A zatem, kiedy jestem u tego tematu, rozpatrzmy to teraz naprawdŸ szczegóowo. :Dary i powoania s) nieodwoalne”. One s) uprzedni) wiedz) Boga. Nie moŒesz siŸ uczyniø o jeden okieø wyŒszym lub niŒszym. Nie mógby™ dodaø _ usilnie my™l)c nie potrafiby™ sobie dodaø jednego cala, czy okcia do swego wzrostu. Lecz istnieje Bóg maj)cy uprzedni) wiedzŸ i On uczyni ciŸ 27 14 MÓWIONE S~OWO dokadnie takim, jakim On chcia, aby™ by. On ciŸ stworzy. On ciŸ ustanowi i da ci twoje miejsce. JeŒeli kto™^ Powiem wam, co lubiŸ. LubiŸ, jeŒeli ludzie s) oryginalni. Nie lubiŸ ludzi, którzy uosabiaj) kogo™ innego, czy i wy? LubiŸ^ Dzisiaj jest tego tak duŒo na ™wiecie: aktorów. Wiecie, sowo :faryzeusz” znaczy :aktor”. I my mamy tak wielu aktorów dzisiaj _ takich ludzi, którzy próbuj) postŸpowaø jak kto™ inny, próbuj) uosabiaø kogo™ innego. Ludzie miowaliby ciŸ o wiele wiŸcej, gdyby™ by po prostu samym sob). Oni by lepiej wiedzieli, jak ciŸ maj) przyjmowaø. BoŒe, przy™piesz ten dzie§, w którym mŸŒczy›ni i kobiety bŸd) po prostu tym, czym s). Gdybym ja by przeciw Chrystusowi, to bym dzisiaj wieczorem mówi tutaj przeciwko Niemu. Nie miabym czasu dla Niego. Wygaszabym prelekcje przeciwko Niemu. Lecz dlatego, Œe ja Go miujŸ i wierzŸ w Niego, dlatego jestem tutaj próbuj)c nakoniø wszystkich, by Mu wierzyli, poniewaŒ ja wierzŸ w Niego. 30 I dlatego, kiedy ludzie twierdz), Œe s) chrze™cijanami albo podrabiaj) chrze™cija§stwo, albo udaj) swoim postŸpowaniem, Œe s) chrze™cijanami, chociaŒ gŸboko w swoim sercu nie maj) pokoju BoŒego, staj) siŸ tylko aktorami. I, wiecie, ludzie to naprawdŸ poznaj). Twoja s)siadka wie, Œe to tylko tak udajesz. Oczywi™cie. Ona widzi, jak wpadasz we w™cieko™ø i wyazisz ze skóry, bijesz psa przy domu, krzyczysz na swego maŒonka i przepŸdzisz go pod óŒko, kiedy przyjdzie do domu. I ty czynisz to samo wobec^ Patrz, oni wiedz), Œe to nie jest chrze™cija§skie postŸpowanie. Oczywi™cie. Kiedy zostaniesz naprawdŸ zbawiony, to On ciŸ przemienia. Ty siŸ nie musisz zgrywaø jak aktor; po prostu postŸpujesz naturalnie. Jeste™ po prostu samym sob). Lecz Bóg przewidzia i przeznaczy, i ustanowi, aby siŸ wydarzyy pewne sprawy. Dlatego On móg posuŒyø siŸ prorokami maj)cymi dar rozpoznania i pokazaø im do przodu, co siŸ bŸdzie dziaø. I oni to mogli wypowiedzieø, poniewaŒ to jest Sowo poznania, które Bóg daje Swemu prorokowi. I On to przepowiada, zanim siŸ to urzeczywistni, bo Bóg wie wszystkie rzeczy. 31 Dlatego wiŸc wiedz)c, Œe kto™^ OtóŒ, moŒe wyoni siŸ wam z tego pytanie w waszych my™lach odno™nie szatana na pocz)tku. Bowiem kto™ zapyta siŸ mnie niedawno, mówi)c: :Czy szatan nie jest stwórc)?” Ja odrzekem: :Absolutnie nie. Bóg jest jedynym Stwórc), jaki istnieje. Jedynym Stwórc) jest Bóg”. On powiedzia: :Dobrze, jak siŸ tu zatem dosta diabe, jeŒeli szatan nie stworzy tego?” GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 15 Ja powiedziaem: :Zo nie jest stworzeniem. Zo^ Szatan nie moŒe stworzyø, lecz on potrafi wypaczyø to, co Bóg stworzy”. Rozumiecie? On nie jest stwórc). Bóg jest Stwórc), lecz szatan wypacza to, co Bóg stworzy. A Bóg stworzy dobro, ale szatan wypaczy to na zo. Jest to tak samo jak z kaŒd) inn) spraw) _ jest to wypaczone, jest to zo. A jeŒeli twój umys i serce, i wszystko nie zgadza siŸ z BoŒym Sowem, a wierzysz, Œe On jest tym samym Panem Jezusem, który wsta z martwych i masz pokój w swoim sercu i pomimo tego naleŒysz do ko™cioa, b)d› ostroŒnym; byø moŒe masz wypaczony umys zamiast mieø przemienione serce. To jest surowe i twarde, lecz to jest dobre. Wolabym to raczej naprawiø tutaj, niŒ czekaø, aŒ przyjdŸ tam nad rzekŸ. 32 Prosiem Go, kiedy wszedem do usugi, powiedziaem: :BoŒe, je™li kiedykolwiek zejdŸ z wa™ciwej ™cieŒki, Ty mnie napraw. Nie chcŸ mieø Œadnych kopotów, kiedy przyjdŸ tam nad rzekŸ owego poranka. BŸdzie to okropny dzie§. A kiedy jej fale bŸd) uderzaø przeciwko mojej duszy i bŸdŸ wiedzia, Œe wszelka nadzieja zginŸa, sabiutkie nitki Œycia bŸd) siŸ rwaø _ wtedy nie chcŸ mieø kopotu. Mam nadziejŸ, Œe bŸdŸ starcem w owym czasie. Branhamowie _ zazwyczaj kiedy siŸ zestarzeli, byli dotkniŸci paraliŒem, drŒeniem. A kiedy ja doŒyjŸ^ JeŒeli bŸdŸ Œy tak dugo i bŸdŸ juŒ tak stary, Œe nie bŸdŸ móg gosiø Ewangelii, to tu nie chcŸ duŒej pozostawaø. Pragn)bym doj™ø do ko§ca drogi, spojrzeø w ty poprzez wszystkie cierniste miejsca, na kaŒdy pagórek, którŸdy przechodziem i ujrzeø ™lady _ wiedz)c, Œe stojŸ na ko§cu drogi nad rzek) i nie potrwa to juŒ dugo, kiedy przejdŸ na drug) stronŸ^ 33 Moi drodzy. Pragn)bym uklŸkn)ø na tych piaskach, zdj)ø moj) przybicŸ zbawienia, rozpi)ø pancerz, wzi)ø ten stary Miecz i woŒyø go do pochwy wieczno™ci, podnie™ø moje rŸce i powiedzieø: :Ojcze, po™lij ód› Œycia. Ja idŸ do domu dzisiaj rano”. To siŸ zgadza. Ja wierzŸ, Œe On tam bŸdzie. JeŒeli jestem wierny mojemu Zbawicielowi, przylgnŸ do Jego prowadz)cej doni. On przeprowadzi nas przez rzekŸ ™mierci, a Niebiosa zaczn) ™piewaø now) pie™§. Ja wierzŸ, Œe On bŸdzie zachowywa Swego wierz)cego. To siŸ zgadza. Dawid powiedzia: :Tak, choøbym teŒ przechodzi dolinŸ cienia ™mierci, nie bŸdŸ siŸ ba zego, bo Ty jeste™ ze mn): Twoja laska i kij Twój pocieszaj) mnie”. 34 OtóŒ, Bóg przewidzia _ On predestynowa Ko™ció, który mia stan)ø przed Nim. Zatem, jak o tym mówiem ubiege dwa wieczory _ liczba trzy jest BoŒym wymiarem^ Ja wierzŸ w pierwsz) reformacjŸ; Luther wyszed gosz)c usprawiedliwienie przez wiarŸ. 16 MÓWIONE S~OWO Bya to pierwsza reformacja z ciemnych wieków _ po piŸtnastu stuleciach ciemnych wieków. Wielu z was chrze™cijan i was ludzi, którzy czytacie historiŸ, i tak dalej, wiecie, co to byo. Zatem Luther, bŸd)c BoŒym mŸŒem na dan) godzinŸ, wyst)pi, by przynie™ø Poselstwo. Wówczas na pustyni by to przedobraz tego. Izrael mia Sup Ognia, Ognisty Sup i oni szli za nim we dnie i w nocy. A kiedy Sup Ognia zatrzyma siŸ, Izrael rozbi obóz pod tym Ogniem, pod t) šwiato™ci). I oni tam pozostali tak dugo, dopóki Sup Ognia nie ruszy naprzód; wtedy Izrael ruszy razem z nim. I co On uczyni w naturalnym zakresie dla Izraela, to uczyni On w duchowym zakresie dla Ko™cioa. Marcin Luther _ pierwszy, który zobaczy ten Sup Ognia, wyruszy i _ on wyst)pi z poselstwem: :Sprawiedliwy z wiary Œyø bŸdzie”. I on gosi poselstwo, a ludzie szli za nim. Lecz Luther popeni b)d _ zorganizowa ko™ció. I on czyni wszystko, aby siŸ staø luteraninem, i tam wa™nie on popeni b)d. 35 OdnoszŸ siŸ z gŸbokim poszanowaniem do kaŒdej organizacji i my™lŸ, Œe wszystkie s) dobre _ kaŒda z nich. Nie bŸdŸ mówi przeciwko nim, poniewaŒ mam wielu miych braci w kaŒdej z nich. I bŸd)c na podium i ogl)daj)c wizje, nie widziaem nigdy, Œeby Duch šwiŸty wyzwa kogo™ i powiedzia im, Œe s) ze zego ko™cioa. Nigdy siŸ tak nie stao. On powie im zupenie dokadnie, do jakiego ko™cioa oni naleŒ) i róŒne inne temu podobne sprawy. Lecz On nigdy nie kwestionowa wiary kogo™ i nie powiedzia nikomu, Œe naleŒy do zego ko™cioa. 36 ZauwaŒcie, zatem w pierwszej reformacji by Luther. A potem zorganizowali siŸ i zaoŒyli ko™ció lutera§ski. Sup Ognia zacz) siŸ posuwaø naprzód, lecz luteranie nie mogli wyruszyø, poniewaŒ oni juŒ ustalili swoje dogmaty: :My wierzymy temu i to jest wa™ciwe”. A kiedy Bóg pokaza kolejne objawienia, luteranie nie mogli siŸ posun)ø naprzód. Wyst)pi wiŸc jegomo™ø imieniem John Wesley, który zobaczy wizjŸ _ Sup Ognia poruszaj)cy siŸ. A wiŸc on zrozumia Poselstwo po™wiŸcenia i nazwa je drugim dzieem aski. A metody™ci^ Luteranie nie mogli do tego wej™ø, poniewaŒ oni nie byli nauczani tego. Potem Wesley wyruszy i naucza po™wiŸcenia i sprawi, Œe wielkie przebudzenie ogarnŸo kraj. Wiek Wesley’a zachowa AngliŸ od jej skaŒenia, kiedy ko™ció kalwinistów w Anglii sta siŸ tak skaŒony, Œe oni juŒ wiŸcej nie wierzyli w przebudzenia. Mówili: :Co Bóg ma zamiar zrobiø, to On zrobi, wiŸc jaka w tym róŒnica? JeŒeli On ich zbawi, to oni siŸ GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 17 urodzili, aby byø zbawieni; albo siŸ urodzili, aby zgin)ø”. O, jaki to stan, do którego wpadli. Bóg posa zwykego czowieka. I On posa Johna Wesley’a, który gosi po™wiŸcenie. A potem nastay trudno™ci, które spowodowa Wesley _ on zorganizowa ko™ció i nazwa go metodystami. I potem oni ustalili swoje dogmaty: :My wierzymy w to i to jest wa™ciwe”. A potem pewnego dnia Sup Ognia zacz) siŸ znowu poruszaø. A Wesley nie móg wyruszyø razem z Nim, poniewaŒ oni siŸ juŒ zorganizowali. 37 A nastŸpnie bya grupa ludzi, którzy nazwali samych siebie zielono™wi)tkowcami. Oni zobaczyli Sup Ognia i otrzymali Ducha šwiŸtego, otrzymali równieŒ dary Ducha _ mówienie jŸzykami, itd. I oni wyszli, wyruszyli zaraz naprzód i przynie™li takie przebudzenie, Œe nawet :Nasz Go™ø”, :Niedzielny Go™ø” wydawany przez katolicki ko™ció przyzna przed kilkoma laty, Œe ko™ció zielono™wi)tkowy prze™cign) ich owego roku _ przybyo ponad milion i piŸøset tysiŸcy nawróconych w szeregach zielono™wi)tkowców. Zielono™wi)tkowcy byli jednym z najszybciej rozrastaj)cych siŸ ko™cioów na ™wiecie. Lecz co uczyni diabe? On nadci)gn) i skoni ich do zorganizowania siŸ, i oni zaczŸli siŸ organizowaø, wytyczyli rozdzielaj)ce linie i zbudowali poty. I czy wiecie co? Sup Ognia posun) siŸ znowu, a zielono™wi)tkowcy zorganizowali siŸ do tego stopnia, Œe nie mogli wyruszyø razem z Nim. Lecz BoŒy Ogie§ porusza siŸ naprzód dokadnie tak samo i On bŸdzie siŸ porusza w kaŒdym wieku. A Œaden ko™ció w caej historii, który upad kiedykolwiek, nie zosta nigdy na nowo oŒywiony. Wy to wiecie. One s) w zastoju. I my nie ™miemy wytyczaø linii granicznych. Musimy mówiø: :My wierzymy temu” i nie ko§czyø tutaj kropk), lecz przecinkiem. :Wierzymy temu, plus temu, co Bóg wleje jeszcze do naszych serc”. To jest _ to znaczy^ :Wierzymy temu”. 38 OtóŒ, Bóg tam wówczas na pocz)tku, kiedy^ jest to po prostu piŸkne _ te przedobrazy^ 4yczybym sobie, Œeby™my tylko mieli czas, by to móc przebraø; lecz w ci)gu tych piŸtnastu, dwudziestu minut, które mi zostay, nie moŒemy tego uczyniø, oczywi™cie. Lecz chciabym przytoczyø jednego z tych trzech, których mam teraz na my™li. Spójrzcie na Eliasza, kiedy odnalaz Elizeusza i powiedzia mu, by poszed z nim. A potem on powiedzia: :Ty pozosta§ tutaj, bo ja muszŸ i™ø do innego miasta”. A Elizeusz _ prorok, który mia zaj)ø jego miejsce, powiedzia: :Jako Œyje Pan i jako Œyje twoja dusza, ja ciebie nie opuszczŸ”. OtóŒ, to by Elizeusz. OtóŒ, Eliasz by przedobrazem Chrystusa, 18 MÓWIONE S~OWO zosta przeniesiony, a Elizeusz by przedobrazem Ko™cioa, który mia zaj)ø Jego miejsce i zako§czyø Jego usugŸ w podwójnej mierze. Rozumiecie? 39 OtóŒ, nastŸpnie on powiedzia: :UdajŸ siŸ do szkoy proroków” _ druga podróŒ. On powiedzia: :Ty pozosta§ tutaj”. Lecz Elizeusz powiedzia: :Jako Œyje twoja dusza, ja ciŸ nie opuszczŸ”. I on poszed dalej. A kiedy przyszed do szkoy proroków, powiedzia: :Ja siŸ przeprawiŸ przez Jordan”. Dalej rzek: :Ty pozosta§ tutaj”. On odrzek: :Jako Œyje twoja dusza, ja nie zostanŸ tutaj. Ja pójdŸ z tob)”. Ja to lubiŸ _ zdecydowanie, by wytrwaø. Bez wzglŸdu na koszty i™ø dalej _ i™ø naprzód razem z Bogiem przez gŸbokie wody, gŸbokie przeŒycia _ mieø wiŸcej mio™ci. Nie ma w tym Œadnych granic. Jest to nieograniczone. 40 A zatem nad Jordanem, reprezentuj)cym ™mierø^ On przedtem przechodzi przez te dwa inne miejsca, z którymi nie )czya siŸ ™mierø: szkoa, odwiedziny. Podobnie jak usprawiedliwienie, po™wiŸcenie _ te pierwsze, zewnŸtrzne przedsionki _ pierwsza zasona wzglŸdnie pierwszy otarz. Potem, kiedy on przyszed do Jordanu, przedstawiaj)cego ™mierø _ Œe czowiek musi umrzeø^ A potem, kiedy on przeszed przez Jordan na drug) stronŸ, odwróci siŸ do niego i powiedzia: :NuŒe, co chcesz, abym dla ciebie uczyni?” Elizeusz nie oci)ga siŸ nie™miao. On powiedzia: :Aby podwójna porcja twego Ducha zst)pia na mnie”. On prosi o wiele. Eliasz powiedzia: :O wielk) rzecz prosie™, niemniej jednak, jeŒeli mnie ujrzysz, kiedy bŸdŸ odchodzi, bŸdziesz Go mia”. 41 Czy moŒecie sobie potem wyobraziø Elizeusza, patrz)cego siŸ ci)gle na Eliasza? To wa™nie jest kopotem naszego dzisiejszego ko™cioa. Mamy zbyt wielu ludzi, którzy maj2 tŸ obietnicŸ: -Przyjmiecie Ducha šwiŸtego”, lecz oni patrz2 siŸ jednym okiem na Boga, a drugim okiem na ten ™wiat! Wy na pewno upadniecie! Odwróøcie wasze oczy _ jeden od drugiego. Radzibym wam, aby™cie odwrócili wasze oczy od tego ™wiata, od waszego s)siada, od waszego stowarzyszenia, a skierowali swój wzrok jedynie na Chrystusa. Elizeusz patrzy siŸ ci)gle na Eliasza. A kiedy^ Po pewnej chwili ognisty rydwan i ogniste konie zst)piy na dó, a Eliasz wsiad do niego i odjecha w górŸ. A kiedy odjeŒdŒa, zdj) swój paszcz, którym uderzy w Jordan, by sobie utorowaø drogŸ poprzez ™mierø, i rzuci go z powrotem Elizeuszowi. On go podniós i woŒy go na siebie _ bardzo piŸkny obraz Chrystusa. GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 19 Gdy On odchodzi, pewna niewiasta powiedziaa Mu nastŸpuj)co: :Panie, aby mój syn usiad po Twojej prawicy i po lewicy _ moi dwaj synowie”. On zapyta: :Czy moŒecie piø ten kielich, który Ja pijŸ?” Ona odrzeka: :Tak”. On zapyta: :Czy moŒecie zostaø ochrzczeni chrztem, którym siŸ Ja chrzczŸ?” Ona odrzeka: :Tak”. On powiedzia: :To prawda, moŒecie”. 42 Ten sam Duch šwiŸty odpocz) na Chrystusie _ by Jego paszczem, który Mu Bóg da _ namaszczeniem Ducha šwiŸtego. I oni wst)pili do górnego pokoju w Dzie§ PiŸødziesi)ty i czekali tam, bowiem Jezus, którego przedobrazem by Eliasz, zosta podniesiony z ziemi i wsta z martwych _ On posa z powrotem paszcz _ ten sam Duch šwiŸty, który odpoczywa na Nim, przypad na Ko™ció. I On powiedzia: :Sprawy, które Ja czyniŸ, i wy czyniø bŸdziecie, i wiŸksze niŒ te”. Podwójna porcja tego samego Ducha šwiŸtego, który odpoczywa na Chrystusie, odpoczywa na Ko™ciele. A Elizeusz wzi) ten paszcz i zszed nad rzekŸ, i uderzy w jej wody, i powiedzia: :GdzieŒ jest Bóg Eliasza?” 43 O, moi drodzy. A co ci ludzie dzisiaj, którzy twierdz), Œe s) napenieni Duchem šwiŸtym, a boj) siŸ zaufaø Bogu, kiedy ich boli z)b?! Alleluja. Bracie, przepraw siŸ przez Jordan; przejd› na drug2 stronŸ. Ta porcja _ podwójna porcja Ducha šwiŸtego, który odpoczywa na Chrystusie Jezusie, zostaa zesana na Ko™ció, by wykonywa i kontynuowa Jego dzieo, aŒ On przyjdzie! :Jeszcze maluczko, a ™wiat Mnie juŒ wiŸcej nie zobaczy, lecz wy Mnie zobaczycie, bo Ja (zaimek osobowy) bŸdŸ z wami, nawet w was, aŒ do sko§czenia ™wiata”. On wsta z martwych i jest ze Swoim Ko™cioem dzisiaj wieczorem w duchowej postaci, daj2c wam kaŒd2 odrobinŸ mocy, któr2 On mia na Sobie tutaj na ziemi. Ona jest wrŸczona Ko™cioowi, by siŸ ni2 posugiwa, a wy siŸ boicie posuŒyø siŸ ni2. Zastanawiam siŸ, czy juŒ zrobili™cie ten ostatni krok. Czy naprawdŸ przeszli™cie przez Jordan? 44 Kiedy przekroczysz Jordan, jest to ™mierø; ty idziesz za t2 zasonŸ, o której mówiem ubiegego wieczora do naj™wiŸtszego miejsca, gdzie twoja šwiato™ø nie pochodzi juŒ z tego ™wiata. BŸdziesz chodzi w spoeczno™ci z Chrystusem w tobie _ nadziej2 chway _ Duchem šwiŸtym dziaaj2cym i Œyj2cym w ™miertelnej istocie! 20 MÓWIONE S~OWO A gdybym wam powiedzia dzisiaj wieczorem, Œe duch jakiego™ wielkiego malarza artysty jest we mnie, to spodziewaliby™cie siŸ ode mnie, Œebym namalowa obraz, jak artysta. Gdybym wam rzek, Œe duch Johna Dillingera jest we mnie, spodziewaliby™cie, Œe bŸdŸ mia duŒe pistolety i bŸdŸ desperatem. Gdybym wam powiedzia, Œe Duch Chrystusa jest we mnie, musiabym czyniø dziea Chrystusa. A jeŒeli ty wyznajesz, Œe jeste™ chrze™cijaninem, odst2p od grzechu, samolubstwa i zego usposobienia, i Œyj tak, jak Œy Chrystus, cichym, pokornym, bogosawionym przez Boga Œyciem! Amen! To jest wa™ciwe. 45 O, moi drodzy. CzujŸ siŸ w tej chwili naboŒnie. NaprawdŸ. O, ja to po prostu miujŸ. To jest Sowo, jest to naprawdŸ dobre. Ono obmywa twoj) duszŸ. Zwróøcie uwagŸ _ 5. werset: *Przeznaczy+ nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa wed+ug upodobania woli swojej,” Tu mamy wspaniae dzieje adopcji czy wprowadzenia na pozycjŸ synów. OtóŒ, moi zielono™wi)tkowi bracia, moŒe nie zgadzacie siŸ z tym, lecz pragnŸ, Œeby™cie teraz suchali uwaŒnie przez nastŸpnych dziesiŸø, czy piŸtna™cie minut. PragnŸ was o co™ zapytaø, takŒe was, znawców Biblii. W Starym Testamencie byo prawo adopcji, wzglŸdnie wprowadzenia za syna. Wy to wiecie, jak w li™cie do Galacjan, i tak dalej _ jak ten wychowawca wychowywa dziecko. O co chodzio? Ojcu urodzio siŸ w jego domu dziecko, chopiec, i on by synem, kiedy siŸ urodzi. Lecz by mu dany wychowawca. I wychowawca wychowywa dziecko, i przez cay czas skada sprawozdanie ojcu, jakie postŸpy robi to dziecko. A kiedy dziecko osi)gnŸo pewien wiek, jeŒeli byo dzieckiem godnym tego, jeŒeli byo absolutnie w porz)dku^ JeŒeli on by bez zarzutów, musiaa siŸ odbyø pewna uroczysto™ø. A jeŒeli nie okaza siŸ godnym, to chociaŒ by synem, nie byo mu dane Œadne dziedzictwo jego ojca. Lecz je™li by godnym dzieckiem i by znaleziony jako godny, to go zabrano na publiczne miejsce. I ten ojciec^ Zrozumcie to. Tutaj to mamy; nie przeoczcie tego. Ojciec tego dziecka^ On siŸ juŒ urodzi w tej rodzinie (to s) dokadnie zielono™wi)tkowcy, na równi z innymi), juŒ by urodzony w tej rodzinie jako syn. 46 OtóŒ, kiedy zielono™wi)tkowcy i wolni metody™ci, i bapty™ci, i tak dalej, kiedy oni otrzymali Ducha šwiŸtego, powiedzieli: :My to mamy, na tym sprawa zaatwiona”. Lecz nie jest. Metody™ci mówili: :Bracie, kiedy krzyczymy, mamy to”. Tak mawiali zazwyczaj metody™ci. KaŒdy metodysta krzycza: :Bracie, ty to masz”. Lecz oni stwierdzili, Œe tego nie maj). GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 21 Zielono™wi)tkowcy _ kiedy mówili jŸzykami, mówili: :My to mamy”. Lecz stwierdzili™cie, Œe nie macie. To siŸ zgadza. 4ycie to udowadnia. Widziaem ludzi, mówi2cych jŸzykami, jakby siŸ sypa groch na such2 woow2 skórŸ, a wychodzili i oszukiwali, kradli, kamali i czynili wszystko moŒliwe. Nie moŒecie tego nazwaø Duchem šwiŸtym. Lecz teraz, czekajcie. Ja jestem _ wierzŸ w krzyczenie, mówienie jŸzykami, lecz pragnŸ wam co™ przedoŒyø. MoŒe siŸ teraz bŸdziecie na mnie zo™ciø, lecz was nie bŸdzie tam w górze. ZwaŒajcie, to jest prawd). 47 Obserwujcie teraz, co siŸ dziao. OtóŒ, kiedy ten ojciec, kiedy to dziecko urodzio siŸ w tej rodzinie, pomimo tego ono nie odziedziczyo niczego, dopóki jego Œycie nie udowodnio, Œe jest wa™ciwym, rzetelnym dzieckiem. A wychowawca, którym jest w naszym przypadku Duch šwiŸty, przynosi sprawozdanie Ojcu przez cay czas, jakie to dziecko robi postŸpy. OtóŒ, my próbowali™my przeskoczyø pot. Próbowali™my zaprzŸgn2ø wóz przed konia. Próbowali™cie twierdziø pewne sprawy i czyniø pewne sprawy, zanim je Bóg uczyni, i wprowadzili™cie do tego wiele cielesnego podniecenia. I tak wa™nie ma siŸ sprawa z ko™cioem. Gdyby prawdziwa wiara PiŸødziesi2tnicy odpoczŸa na takiej duŒej ilo™ci suchaczy, bracie, to caa Kalifornia wiedziaaby, Œe co™ stao siŸ tutaj dzi™ wieczorem. To siŸ zgadza. Lecz co™ jest nie tak. Nie ze strony Boga, lecz z wasz2 wiar2. Ona musi byø zastosowana wa™ciwie; musicie wiedzieø, co robicie, i jak to macie uczyniø. W tym tkwi sekret caej tej sprawy _ a potem podporz2dkowaø samych siebie woli BoŒej. 48 Zwróøcie uwagŸ, ten syn by synem, kiedy siŸ urodzi. Kiedy zielono™wi)tkowcy otrzymali Ducha šwiŸtego, urodzili siŸ do^ Nie mam na my™li tylko pewnych, okre™lonych zielono™wi)tkowców; byli zielono™wi)tkowcy niezachwianego przekonania, i którzykolwiek, a wszyscy^ [Puste miejsce na ta™mie _ wyd.]^ ludzie, którzy wierz) w przyjŸcie Ducha šwiŸtego. A my, bapty™ci, tam w Kentucky _ jedyn) róŒnic), któr) widziaem miŸdzy moim ko™cioem a zielono™wi)tkowcami, kiedy przyszedem tutaj, jest pocz)tkowy dowód _ mówienie jŸzykami. To jest jedyna róŒnica, któr) spostrzegem. 49 OtóŒ, niedawno gosiem tutaj w baptystycznym ko™ciele i mówiem^ Nikt nie powiedzia :Amen”, nic. Wiesz, bracie, dawniej widziaem te stare mamy w tych staromodnych czepkach, a chodziy tam i z powrotem po pododze pacz)c i krzycz)c, chodziy 22 MÓWIONE S~OWO miŸdzy awkami, i tak dalej. Oczywi™cie. Suchajcie, ja zapytaem: :Czy to jest baptystyczny ko™ció?” On _ pastor taktownie odrzek: :Tak, proszŸ pana”. Jak jaki™^ Ja odrzekem: :Wygl)da na to, Œe na pewno nie”. Ci)em w nich znowu tak mocno, jak tylko potrafiem. Nikt nie powiedzia: :Amen”; siedzieli tacy sztywni i nakrochmaleni, jak tylko mogli byø. Ja rzekem: :Suchajcie, wy nie jeste™cie baptystami. Przy)czyli™cie siŸ tylko do ko™cioa. Tam, sk)d siŸ ja wywodzŸ, kiedy czowiek by baptyst) _ podchodzili™my do otarza i uderzali™my siŸ wzajemnie po plecach, aŒ siŸ przebili™my w modlitwie”. MówiŸ ci, bracie, dzisiaj trzeba nam trochŸ wiŸcej tego staromodnego uderzania po plecach u otarza, aŒ siŸ przebijemy, alleluja, aŒ umrzesz samemu sobie i grzechowi, i narodzisz siŸ na nowo z Ducha šwiŸtego! JeŒeli zgubisz swoj) portmonetkŸ, on przywróci ci j) z powrotem. Je™li wpadniesz w tarapaty, on nie odwróci siŸ od ciebie. On bŸdzie bratem i obejmie ciŸ swoim ramieniem, pomoŒe ci siŸ znowu podnie™ø modl)c siŸ za ciebie. Amen. [Puste miejsce na ta™mie _ wyd.] 50 ZwaŒajcie. Kiedy siŸ urodzio to dziecko, ono byo synem; lecz jego dziedzictwo byo zaleŒne od jego zachowywania siŸ. NuŒe, b)d›cie teraz naprawdŸ szczerzy. Czy nie my™licie, Œe próbowali™my popchn)ø to dziedzictwo trochŸ dalej niŒ Bóg _ niŒ doszli™my w naszym zachowywaniu siŸ? O to wa™nie dzisiaj chodzi. Powinni™my byø daleko wyŒej w naszej pielgrzymce. Lecz jeste™my daleko w tyle _ tutaj na dole. Dlaczego? Z powodu naszego zachowywania siŸ; nie mamy Œadnego respektu. Staem nawet na naboŒe§stwach i obserwowaem, a kiedy _ jeŒeli rozumiem BibliŸ poprawnie^ Byø moŒe otrzymam potem kilka naprawdŸ dobrych, rozpalonych do czerwona listów, lecz s)dzŸ, Œe to bŸdzie w porz)dku. Ja siŸ bŸdŸ modli ci)gle, mimo wszystko. Lecz zauwaŒyem ludzi, którzy mieli dar mówienia jŸzykami, ale mówili w niewa™ciw) porŸ. Kiedy kaznodzieja gosi, kto™ nagle powsta i mówi jŸzykami. To jest niewa™ciwe. Duch proroczy jest podporz)dkowany prorokowi. Sowo BoŒe ma pierwsze§stwo, nigdy nie jest drugorzŸdne. Bóg^ To jest BoŒe Sowo. 51 I ja widziaem ludzi, którzy wstawali i mówili jŸzykami, i wszyscy po swojemu, robili awanturŸ, nie zwracaj)c na to uwagi. To nie jest w porz)dku. Powinni™cie byø peni poszanowania. JeŒeli to jest GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 23 prawdziwy Duch BoŒy, to pozwólmy Mu co™ powiedzieø. Kiedykolwiek mówi Bóg, to tego suchajcie, zanotujcie to sobie. OtóŒ, Bóg po prostu nie trwoni Sów, powtarzaj)c co™ w kóko. On nie^ On nam powiedzia, aby™my nie powtarzali czego™ na próŒno. On nie bŸdzie cytowa Pisma; On poda ci co™ konkretnego _ powie ci, Œe co™ siŸ wydarzy _ po prostu w pewnym czasie dla jakiej™ rzeczy. Potem to ™led›cie. A je™li siŸ tak nie stanie, to ten czowiek powinien i™ø do otarza i uregulowaø t) sprawŸ przed Bogiem. On ma w sobie zego ducha. W taki sposób usuniecie niektóre z tych niedorzeczno™ci. To siŸ zgadza. Powinni™my zawsze przychodziø do zboru z sercem penym poszanowania, nie jako^ Zbór nie jest miejscem towarzyskich spotka§ albo jak)™ aren), czy miejscem, by sobie porozmawiaø o tym, co czynili™cie przez cay dzie§. On jest miejscem oddawania czci. A my uczynili™my go miejscem spustoszenia. Co™ takiego. To wam niemal sprawi kolkŸ, lecz to wam pomoŒe. Dobrze. Bóg ma lekarstwo na tŸ kolkŸ. Czy to wiedzieli™cie? 52 MojŒesz prowadzi dwa miliony ludzi przez pustyniŸ. I on ich prowadzi czterdzie™ci lat, a kiedy przyszed na drug) stronŸ, nie byo miŸdzy nimi ani jednego sabego. Czy wy, lekarze, siedz)cy tutaj dzisiaj wieczorem, lub niektórzy z was nie chcieliby™cie wiedzieø, jaki przepis lekarski mia doktor MojŒesz? Co on dawa tym ludziom? Ile niemowl)t urodzio siŸ kaŒdej nocy? Ilu starych ludzi byo w obozie? Ilu uomnych i kalek? Ilu ludzi dostao kolki i wszystkiego innego _ czy on sko§czy w ci)gu caej nocy? A doktor MojŒesz troszczy siŸ o kaŒd) z tych spraw. Czy chcieliby™cie spojrzeø na jego torbŸ lekarsk) i stwierdziø, jak) receptŸ on wydawa? Czy chcieliby™cie wiedzieø, co to byo? Spójrzmy zatem, co to byo? Tutaj to mamy: -Jam jest Pan, który uzdrawiam wszystkie choroby twoje”. Amen. To byo jedyne lekarstwo, które on mia, a to dziaao dla dwóch milionów ludzi. Jak dugo oni byli posuszni, jak dugo oni nie szemrali i nie narzekali, jak dugo byli posuszni i chodzili pokornie przed Bogiem, Bóg szed przed nimi i prowadzi ich za rŸkŸ, i niós ich na skrzydach ora. Lecz z chwil), kiedy siŸ stali nieposuszni, Bóg odst)pi od nich. To siŸ zgadza. OtóŒ, ta podróŒ wynosia tylko okoo czterdziestu mil, oni j) mogli odbyø w ci)gu paru _ trzech dni. A oni zastanawiali siŸ przez czterdzie™ci lat tam na pustyni, próbuj)c siŸ przygotowaø, aby mogli przej™ø. Tak samo jest z ko™cioem dzisiaj wieczorem. My jeste™my cakiem w matni. 53 Teraz z powrotem do synostwa. Co siŸ stao? OtóŒ, kiedy urodzio siŸ to dziecko _ on otrzyma znowuzrodzenie. OtóŒ, to bya ta sama 24 MÓWIONE S~OWO rzecz, któr) zastosowaem ubiegego wieczora. Wielu ludzi, którzy spoŒywali mannŸ, mogli pozostaø na zewn)trz. Manna spadaa kaŒdej nocy. To siŸ zgadza. Lecz ona musiaa spadaø kaŒdej nocy. A potem, czasami oni stali siŸ _ moŒe odczuwali trochŸ gód miŸdzy posikami, poniewaŒ manna nie wytrzymaa zbyt dugo, kiedy bya na polach. Lecz kiedy czowiek wszed do wnŸtrza za zasonŸ i przebywa w tym naj™wiŸtszym miejscu^ Wy powiecie: :Bracie Branham, czy my tam przebywamy?” Tylko Aaron wszed tam, wzglŸdnie MojŒesz, raz w roku _ raczej Aaron, najwyŒszy kapan i on musia byø namaszczony. Lecz Chrystus rozdar zasonŸ, aby kaŒdy wierz2cy móg wej™ø do Obecno™ci miejsca naj™wiŸtszego. Nie bya tam manna, któr2 musiae™ spoŒywaø kaŒdego dnia _ manna, która znikaa, zanim upyn) dzie§ _ krótka modlitwa rano, lecz ustawiczne Œycie w Obecno™ci Pana Jezusa, chodzenie i rozmawianie z Nim. 54 Przypomina mi siŸ pewna pani z Irlandii, która przybya tutaj przez morze niedawno, a kiedy ona bya w swojej podróŒy tutaj, zespoy jazzowe na okrŸcie gray przez cay czas, wiecie, bez przerwy. Po pewnym czasie nadci)gn) wielki sztorm i oni wysyali sygnay SOS, i tak dalej. Kapitan zbieg na pokad i powiedzia: :Przesta§cie graø na chwilŸ”. Powiedzia: :Wa™nie otrzymali™my wiadomo™ø z Nowego Jorku. Je™li nie wytrzymamy jeszcze trzydziestu minut, to pójdziemy na dno morza”. Powiedzia: :Zmie§cie swoj) muzykŸ”. Dalej rzek: :Módlcie siŸ wszyscy”. I wszyscy upadli na swoje kolana, a zespoy zaczŸy graø :Ku Tobie, BoŒe mój, ku Tobie bliŒej”. I wszyscy zaczŸli siŸ modliø, a okrŸt koysa siŸ tam i z powrotem, opadaj)c dziobem w dó i wynurzaj)c siŸ z trudem _ poprzez fale. Ta stara matka, Irlandka, ubrana w dug) sukienkŸ z dugimi rŸkawami, maj)ca dugie wosy, chodzia tam i z powrotem i krzyczaa: :Alleluja! Alleluja!” Kiedy j) zapytano: :Dlaczego siŸ nie modlisz, kobieto?” Ona odrzeka: -Ja siŸ juŒ przebiam w modlitwie do góry. Jestem gotowa”. To siŸ zgadza. Chod›cie z Nim; b2d›cie gotowi! 55 WiŸc po pewnej chwili _ oni wytrwali; kapitan przyszed i powiedzia: :ProszŸ pani, co siŸ z pani) dzieje?” Ona odrzeka: :O, jestem tak szczŸ™liwa”. On rzek: :Czy pani zrozumiaa, co powiedziaem? JeŒeli ten okrŸt nie wytrzyma, jeŒeli nie wytrzyma jeszcze trzydziestu minut, to pójdziemy na dno morza”. Ona odrzeka: :Ja to zrozumiaam. Alleluja”. GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 25 On zapyta: :Co pani chce przez to powiedzieø?” Ona rzeka: :Ja uwielbiam Boga”. On powiedzia: :I pani pójdzie do^ byø moŒe na dno morza za piŸtna™cie minut od tej chwili?” Ona odrzeka: :Oczywi™cie”. Powiedziaa: :Jestem w drodze z Irlandii do Ameryki, by odwiedziø moj) córkŸ. Nie widziaam jej juŒ trzydzie™ci lat i jestem w podróŒy, by siŸ zobaczyø z moj) córk) w Ameryce”. I ona dalej powiedziaa: :JeŒeli okrŸt wytrzyma jeszcze trzydzie™ci minut, zobaczŸ j) w Ameryce”. Dalej rzeka: :A jeŒeli on nie wytrzyma, to mam jedn) córkŸ juŒ w chwale. ZobaczŸ jedn) z nich za pó godziny. Alleluja”. To jest wa™ciwe. Przebijaj siŸ w modlitwie, chod› z Nim! Czowiek nie wie, kiedy zaskrzypi) hamulce i odejdzie do wieczno™ci. Pyj w spoeczno™ci z Nim! Pozosta§ za zason2. 56 Tak, byø narodzonym na nowo jest cudown) rzecz), lecz to jeszcze nie wszystko, bracie. Przypomnijcie sobie, potem bya jeszcze uroczysto™ø adopcji tego dziecka. Wszystko ze Starego Testamentu musi byø wypenione w Nowym Testamencie; wiemy, Œe to s) przedobrazy i cienie. Nie mogliby™cie zobaczyø jakiego™ czowieka, jakiej™ figury z rŸk) zwisaj)c) ot tak, a potem by siŸ nie pojawia _ kiedy negatyw staje siŸ pozytywem. Musi to byø caa postaø. Zwróøcie uwagŸ, kiedy oni kontynuowali, ten syn^ Je™li wychowawca ci)gle przynosi dobre sprawozdanie _ Œe ten chopiec jest królewskim synem _ on dba o sprawy swego ojca. On by szlachetnym czowiekiem. On wiedzia, jak naleŒy pokierowaø przedsiŸbiorstwem swego ojca. O, serce jego ojca nabrzmiewao z rado™ci, bo on go miowa. 57 A potem, kiedy on dorós do pewnego wieku, oni urz)dzili uroczysto™ø. I on zawoa ™wiadków na ulicŸ, wzi) tego chopca i woŒy na niego szczególn) szatŸ, piŸkn) szatŸ i posadzi go na podwyŒszeniu na ulicy, i mieli uroczysto™ø adopcji. A ojciec _ sam ojciec tego chopca przyj) go jako syna do swojej wasnej rodziny. (OtóŒ, wy wiecie o tym na podstawie Pisma šwiŸtego _ usynowienie), i adoptowa go za syna do swej wasnej rodziny. I dlatego od tego dnia ten syn mia legalne prawo do podpisywania przekazów pieniŸŒnych swego taty, czy cokolwiek mia tata; on by dziedzicem tego. On by adoptowany. On by równorzŸdnym. On mia autorytet nad wszystkimi posiado™ciami jego ojca. JuŒ nie mia wychowawcy, lecz on by^ nie troszczy siŸ o niego wychowawca, lecz on by absolutnie na swoim stanowisku. I tam wa™nie doszed ko™ció obecnie. Kiedy dojdziesz do tego, Œe narodzisz siŸ na nowo, uwaŒasz, Œe na tym sprawa zaatwiona. 26 MÓWIONE S~OWO Urz)dzie™ to sobie wygodnie. Teraz stwierdzasz, Œe masz skurcze w Œo)dku _ nie masz dosyø manny i odstŸpujesz _ od jednego naboŒe§stwa do drugiego. Chodzi o to, Œe Bóg obserwuje sprawowanie siŸ Swego Ko™cioa. 58 Spójrzcie. Bóg uczyni to samo dla Swego wasnego Syna. On wzi) trzech za ™wiadków. Biblia mówi: :šwiadectwo trzech jest waŒne”. I On wzi) Piotra, Jakuba i Jana (mio™ø, nadziejŸ i miosierdzie) i zabra ich na wysok) górŸ, na bardzo wysok) górŸ. I tam Jezus zosta przemieniony przed nimi, i Jego szata l™nia siŸ jak so§ce. I przemówi gos i rzek: :To jest Mój umiowany Syn, Jego suchajcie”. Bóg adoptowa Swego wasnego Syna, przedstawi Go w chwalebnym, przemienionym stanie i udowodni przed ™wiadkami: :To jest Mój umiowany Syn, Jego suchajcie”. Nic dziwnego, Œe Jezus móg powiedzieø: :Dana Mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi”. 59 OtóŒ, powodem, dlaczego ko™ció nie robi postŸpów jest to, bracie, Œe przeskakiwae™ z jednego miejsca na drugie, tu i tam, zbijae™ b)ki w tym ™wiecie, i ci)gle w kóko w ten sposób, i wy denerwowali™cie siŸ z powodu waszych organizacji i waszych denominacji, czy jeste™cie t), tamt), albo inn). Czy jeste™cie unitarianami, duotarianami, trynitarianami, czy piŸcio-tarianami; albo czy byli™cie ochrzczeni twarz) do przodu, czy do tyu, o, i wszelkie moŒliwe sprawy _ sprzeczanie siŸ, wytyczanie barier i tym podobnych rzeczy; i to jest powodem, dlaczego ko™ció nie posuwa siŸ naprzód. To jest prawd). JeŒeli kiedy™ zburzycie wasze mury _ niech ten jest tym, a tamten tamtym. Kimkolwiek jeste™ _ to nie ma znaczenia. Lecz je™li moŒesz woŒyø swoje rŸce do r)k brata i nazwaø go twoim bratem^ I my dziaamy w jednej sprawie _ mianowicie dla Królestwa BoŒego. 60 JeŒeli kiedykolwiek dojdzie do tego, Œe ja nie bŸdŸ móg obj)ø moim ramieniem jakiego™ brata, który pracuje dla Królestwa BoŒego, i uznaø go jako mojego brata, to czujŸ, Œe odpadem od wiary. Amen. Oczywi™cie. Ja bym siŸ obawia stan2ø na podium twarz2 w twarz zym duchom, wiedz2c, Œe mam zawi™ø w moim sercu przeciw jakiemu™ bratu, bez wzglŸdu na to, kim on jest _ jeŒeli stara siŸ gosiø EwangeliŸ o Jezusie Chrystusie, czy Œyø chrze™cija§skim Œyciem. ChociaŒ nie zgadzamy siŸ o milion mil w sprawach teologii, jeŒeli on miuje Pana Jezusa, to on jest moim bratem, a ona jest moj) siostr). A my wytyczyli™my te rozdzielaj)ce linie. :I jeŒeli nie moŒesz miowaø swego brata, którego widziae™, to jak moŒesz miowaø GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 27 Boga, którego nie widziae™?” I bracie, kiedy mio™ø wychodzi, to razem z ni2 wychodzi Bóg, bo Bóg jest mio™ci2. I ty nie moŒesz do niczego doj™ø bez BoŒej mio™ci. A kiedy miujecie siŸ wzajemnie, miujecie Boga. 61 Suchajcie. Mam w domu dzisiaj wieczorem malutkiego tustego chopczyka, piŸciomiesiŸcznego. Wszyscy przypominacie sobie proroctwo o nim. Cay ™wiat ™mia siŸ ze mnie i mówili: :Uhm. Ja my™laem, Œe bŸdziesz mia Józefa”. On przyszed. Bóg powiedzia, Œe on przyjdzie; wiŸc on przyszed. Mam tutaj dziewiŸtnastoletniego syna, czteroletni) córkŸ i drug) o™mioletni). Mogliby™cie powiedzieø cokolwiek o mnie i to byoby w porz)dku. Nie dbabym o to, jak nazwaliby™cie mnie, lecz nie mówcie o moich dzieciach. Nie b)d›cie dobrymi dla mnie, b)d›cie dobrymi dla nich. A Bóg odczuwa to tak samo. Ci s) Jego dzieømi. Musimy byø dobrzy jedni wobec drugich. Musimy byø szczerzy jedni wzglŸdem drugich. Jak ludzie mog) byø nieszczerzy wzglŸdem siebie, a potem wyznawaø, Œe s) chrze™cijanami? To jest ponad moje zrozumienie, jak kto™ moŒe byø nieszczery wobec swego brata. Jak moŒesz kamaø w tej lub innej sprawie i odtr)caø brata tylko dlatego, Œe on nie zgadza siŸ z tob) odno™nie czego™? O, bracie, mówiŸ ci^ :Umieraj)cy Baranku, Twoja kosztowna krew Nigdy nie straci swojej mocy, ChociaŒ odkupiony Ko™ció BoŒy Jest zbawiony, aby juŒ wiŸcej nie grzeszy. Odk)d przez wiarŸ ujrzaem ten strumie§ pyn)cy z Twoich brocz)cych krwi) ran, Odkupiaj)ca mio™ø staa siŸ moim tematem, I bŸdzie nim tak dugo, aŒ umrŸ”. 62 Mio™ø! Bóg jest mio™ci). :Kto miuje, jest z Boga”. BoŒa mio™ø, nie mio™ø uczuciowa^ Istniej) dwa rodzaje mio™ci. OtóŒ, wiemy, Œe ludzie dzisiaj oddaj) siŸ :wolnej mio™ci” i wszelkiego rodzaju uczuciom, które nazywaj) mio™ci). Lecz to nie jest BoŒa mio™ø. To jest imitacja pochodz)ca od diaba. Wy to wiecie. Istniej) dwa rodzaje mio™ci: jest mio™ø zwana :phileo” oraz mio™ø zwana :agapao”. :Mio™ø phileo” _ to greckie sowo oznacza :mio™ø, jak) okazujŸ tobie jako czowiekowi albo mojej Œonie”. Dla swojej Œony masz mio™ø phileo. OtóŒ, ta mio™ø, gdyby™ spostrzeg co™ _ byby™ zazdrosny o ni). Gdyby™ przyapa jakiego™ mŸŒczyznŸ ubliŒaj)cego jej, to by™ zabi tego mŸŒczyznŸ za to. To jest mio™ø phileo. Lecz mio™ø :agapao” sprawiaby, Œe modliby™ siŸ za jego duszŸ. W tym jest róŒnica. Tego ludzie nie rozumiej). Widzicie, nie chodzi 28 MÓWIONE S~OWO tutaj o jakiego™ rodzaju uczuciowy, wywoany stan podniecenia. Chodzi tu absolutnie o autentycznego Ducha šwiŸtego od Boga, który 2czy nasze serca razem w chrze™cija§skiej spoeczno™ci i mio™ci. 63 A kiedy^ Mógbym rzuciø takie wyzwanie. Gdyby wszyscy metody™ci, bapty™ci, prezbiterianie i zielono™wi)tkowcy, i wszyscy znajduj)cy siŸ tutaj przeanalizowali tylko swoje my™li jedni o drugich i byli naprawdŸ miuj)cymi i askawymi jedni wobec drugich, i traktowali siŸ wzajemnie jako bracia i siostry, to zobaczyliby™cie jedno z najwiŸkszych przebudze§ ogarniaj)cych t) dolinŸ, jakie kiedykolwiek tutaj byo znane. Ono nie moŒe przyj™ø w Œaden inny sposób! Potem, kiedy Bóg widzi, Œe poruszacie siŸ naprzód^ KaŒdy syn, który przychodzi do Boga, musi co? Musi byø najpierw chostany przez Boga, do™wiadczany i wypróbowany. Czy to wiedzieli™cie? Wy to czynicie przy kaŒdej decyzji, któr) podejmujecie. Bóg to sprawia ksztatuj2c was. KaŒdy syn, który przychodzi do Boga, musi byø najpierw smagany. 64 Z chwil2, gdy otrzymasz Ducha šwiŸtego, wszyscy zaczynaj2 ciŸ obmawiaø; mówi2, Œe zwariowae™, Œe stracie™ swój rozum, Œe siŸ stae™ ekstrawaganckim religijnym fanatykiem lub czym™ podobnym. A zatem, jeŒeli nie potrafisz znosiø chostania, to Biblia mówi, Œe stajesz siŸ bŸkartem. Lecz je™li jeste™ rzeczywi™cie zrodzonym z Boga, to nie gra Œadnej roli, co mówi ten ™wiat lub co mówi ktokolwiek inny; ty wiesz, na czym stoisz i wszystkie diaby w piekle nie mog2 ciŸ wyprowadziø z równowagi. Wtedy udowadniasz to twoimi owocami; nie twoim gosem, lecz twoim Œyciem. Pyjesz wa™ciwym Œyciem! BŸdziesz Œy^ Czy widzieli™cie kiedykolwiek pieczŸø? PieczŸø, kiedy zostanie odci™niŸta na jakim™ dokumencie, wtedy on jest zapieczŸtowany z przedniej i tylnej strony. I kiedy kroczycie naprzód, to wedug waszego Œycia i tych rzeczy, które zostawili™cie za sob2 ludzie poznaj2, Œe jeste™cie synami i córkami Boga. Kiedy zostae™ naprawdŸ zapieczŸtowany Duchem šwiŸtym, to cechuje ciŸ BoŒa mio™ø! 65 CzŸsto mawiaem tak: :B)d› sol) ziemi, a ona bŸdzie pragn)ø”. Jezus powiedzia: :Wy jeste™cie sol) ziemi”. B)d› wiŸc sonym, ziemia bŸdzie pragn)ø. 4yj tak w twoim s)siedztwie i w™ród swoich bli›nich, a ludzie to poznaj) i bŸd) mówiø: :Tam jest prawdziwy chrze™cijanin, mówiŸ ci. JeŒeli kiedykolwiek by jaki™ chrze™cijanin _ oto ona, oto on”. Tak wa™nie bŸdzie. Wolabym raczej mieø to w moim sercu niŒ wszystkie dary, jakie GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 29 istniej) _ jakie Bóg ma w Swojej Biblii. To siŸ zgadza. Bowiem Biblia mówi: :Choøbym mówi jŸzykami ludzkimi i anielskimi (on to potrafi czyniø), a nie miabym mio™ci, to jestem niczym. Choøbym mia m)dro™ø i rozumiabym cae Sowo BoŒe, to jestem niczym nie maj)c mio™ci. Choøbym mia wiarŸ, Œebym góry przenosi^” Wyst)pibym tutaj i miabym wiarŸ nie tylko do uzdrawiania chorych, lecz do przenoszenia gór, a nie miabym mio™ci, choøbym potrafi _ choøbym to móg czyniø^ To jest moŒliwe, potrafiby™. 66 Lecz widzicie, zielono™wi)tkowcy, wy pragniecie darów zamiast Dawcy. Rozumiecie? Powróøcie do Boga. Przyjmijcie t) prawdziw) BoŒ) mio™ø do swego serca _ wasz) spoeczno™ø. Tak), o, Œe wy Go po prostu miujecie caym swoim sercem. Bracie, dary zatroszcz) siŸ same o siebie. Zostawcie to po prostu w spokoju. Rozumiecie? One przyjd). Bóg umie™ci ciŸ w Ko™ciele na miejsce, które On przewidzia dla ciebie, potem gdy ciŸ adoptowa do Swej rodziny. On ciŸ wywoa pewnego dnia w maym zgromadzeniu modlitewnym, i zanim siŸ spostrzeŒesz, woŒy na ciebie szatŸ i powie: :NuŒe, synu, Ja wysaem ciŸ, aby™ zwiastowa EwangeliŸ”. Cay ™wiat bŸdzie o tym wiedzia. To siŸ zgadza. On ciŸ wywoa i powie: :Synu, Ja ciŸ wysaem, aby™ siŸ modli za chorych ludzi”. Zobaczysz potem, jak wszystkie rzeczy :lataj) gadko”, kiedy On przyjmie ciŸ do Swojej rodziny; lecz ty tego nie moŒesz robiø na siŸ. Nie moŒesz tego umysowo doprowadzaø do podniecenia. Bóg potwierdza Swoje dary. Bóg udowadnia Swoje dary. Lecz czym jest dar bez Dawcy. Gdyby™ rozumia BibliŸ, jako jaki™ ortodoksyjny tylko^ O to wa™nie chodzi dzisiaj. 67 Niektórzy z was, kaznodzieje, niektórzy z was, ludzie, gosujecie na waszego pastora. Wy, czyni)cy tak, bŸdziecie pewnego dnia gosowaø na jakiego™ wspaniaego, ™wietnego, kŸdzierzawego, przystojnego, dostojnie ubranego, wygl)daj)cego jak z Hollywoodu kaznodziejŸ, poniewaŒ chcecie, aby wygl)da tak okazale za kazalnic). To jeszcze nie oznacza, Œe go Bóg powoa. To nie jest Œaden znak. Widziaem ca) masŸ tych, których Bóg tak nie powoa. Lecz ™wiat dzisiaj _ oni lec) za przepychem. Caa rzecz dzisiaj w tym, Œe mamy tak duŒo religii Hollywoodu, cae stosy przebudze§ Hollywoodu na podium i klejnotów, poyskuj)cych na wszystkie strony, i czego tam^ O, rety. To mnie przyprawia o mdo™ci. Ja wierzŸ w staromodn2 posan2 od Boga religiŸ. Ja wierzŸ w religiŸ, która ciŸ oczy™ci i uczyni ciŸ innym czowiekiem. Sprawi, Œe bŸdziesz Œy tak, jak powiniene™. Amen. Za duŒo przepychu i poysku^ 30 MÓWIONE S~OWO Macie zbyt duŒo pokazów telewizyjnych i za duŒo^ Dzieci^ Niedawno mieli tutaj jak)™ zwyk), pospolit) rzecz^ PokaŒŸ wam, jak diabe potrafi dziaaø. W naszym kraju nie ma dziecka, które by wam nie mogo powiedzieø, kim jest Dawid Crockett. Mog) wam powiedzieø, Œe on urodzi siŸ w Tennessee, oraz wszystko o nim _ jak on zabi nied›wiedzia, kiedy mia trzy lata. I wy wiecie, Œe to jest kamstwo. Lecz to^ Jednak to wszystko _ oni wam potrafi) wszystko o tym powiedzieø. Lecz je™li diabe potrafi przy pomocy telewizji i innych mediów nafaszerowaø tym gowŸ kaŒdego dziecka w Ameryce, to czego powinien dokonaø Ko™ció przez Jezusa Chrystusa? Jedynie tak moŒecie powstrzymaø przestŸpczo™ø modzieŒy. Alleluja. Nie bójcie siŸ. :Alleluja” znaczy tyle co :Chwaa Bogu”. :Amen” znaczy :niech tak jest”. WiŸc nie zaszkodzi wam, kiedy to tu i tam powiecie. 69 Dawniej miaem starego psa. Lubiem polowaø w nocy. I on zapŸdza na drzewo wszystko, co byo na polu, lecz nie chcia i™ø za skunksem pod kupŸ chrustu. On tylko szczeka i biega wokoo. OtóŒ, ja musiaem tylko podnie™ø tŸ kupŸ chrustu, poklepaø go po plecach i powiedzieø: :Bierz go!”. Wtedy tam wbieg i zapa tego skunksa. Zatem, :Bierzcie go!” A najgorszym skunksem, jakiego znam, jest diabe. I musicie mówiø tylko jedno: :Bierz go” _ po prostu _ :Amen” tu i tam. Wtedy ja wiem, na czym stojŸ i my zapŸdzimy go na drzewo. Amen. 70 O, On jest rzeczywistym. Ty jeste™ adoptowany przez Ojca do spoeczno™ci i do ciaa wierz2cych przez Ducha šwiŸtego, oraz do potwierdzonej usugi, udowadniaj2cej^ Nie musisz tak wiele o tym mówiø. Wówczas mówi Sam Bóg. Bóg po™wiadcza Swoje dary. Wszystkie te dary s) cudowne; one s) ™wietne i my je wszyscy lubimy. BoŒe daruj, Œeby kaŒdy z nas mia wszystkie dary, lecz ja bym raczej wola DawcŸ, niŒ wszystkie te dary. Pawe powiedzia: :Choøbym móg mieø wszystkie dary, lecz bez Dawcy^” OtóŒ, gdyby™my zaczŸli szukaø Dawcy zamiast darów, to ja wierzŸ, Œe Ko™ció byby daleko wyŒej w tej pielgrzymce, czy tak nie s)dzicie? Gdyby™my chodzili w ™cisej 2czno™ci z Bogiem i miowali Go, i Œyli po prostu ci2gle tylko dla Niego, a nie próbowaliby™my przeforsowaø swoich spraw, tylko Œyø dla Boga i Œyø czystym, ™wiŸtym Œyciem, i Œyø, i modliø siŸ kaŒdego dnia, i orze›wiaø siŸ ustawicznie w Jego Obecno™ci! Wtedy Bóg zatroszczy siŸ o pozostae sprawy. 71 On bŸdzie adoptowa ludzi do Swego wasnego umiowanego Ciaa, Ko™cioa. A kiedy przyjdzie Zachwycenie, bŸdziecie znalezieni 68 GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 31 bez zmazy, poniewaŒ Œyjecie w Obecno™ci Króla! W tym caa tajemnica, przyjacielu. O to wa™nie chodzi, kiedy spotykacie siŸ rzeczywi™cie twarz) w twarz z mocami demonicznymi. Kiedy spotykacie siŸ twarz) w twarz ze sprzeciwem, wtedy wa™nie przychodzi do™wiadczenie. A a§cuch jest tylko tak mocny, jak jego najsabsze ogniwo. To siŸ zgadza. A gdy stoicie twarz) w twarz przed opozycj), to b)d›cie pewni tego, Œe wiecie, o czym mówicie. 72 OtóŒ, w Ameryce wszystko ujdzie wam na sucho. Niedawno poszedem tutaj na naboŒe§stwo, na którym, jak oni uwaŒali, praktykowali Boskie uzdrawianie. Ten czowiek skaka w górŸ i w dó, krzycza na cay gos, kopa w kazalnicŸ tak mocno, jak tylko potrafi, i mówi: :BoŒe, ja Œ)dam od Ciebie^” O, aski. Ja pomy™laem: :BoŒe, b)d› mio™ciwy memu bratu. On tego nie rozumie”. Kim my jeste™my, by Œ2daø od Boga, aby co™ uczyni. On to juŒ uczyni! Tylko Mu wierzcie! To wszystko. Mieli tam starego czowieka w prze™cieradle, trzŸsiono nim tam i z powrotem, ot tak _ czowieka z dolegliwo™ciami serca. Byo mi go bardzo Œal. Podszed inny czowiek choruj)cy na reumatyzm; trz)s siŸ tak bardzo, a tamten uderzy go swoj) rŸk) tak mocno, jak potrafi i rzek: :Ja nienawidzŸ tego reumatyzmu”. To nie wypŸdzi diabów. Diabe nie dba o to, jak bardzo krzyczysz. On nie ma wadliwego suchu, lecz on z ca2 pewno™ci2 wie, na czym polega wiara. To jest jedyna rzecz, która go zmusi do ucieczki. 73 Jezus mia najwiŸksze namaszczenie ze wszystkich ludzi, którzy byli kiedykolwiek na ziemi. Czy to prawda? Pewnego dnia On wszed do ™wi)tyni; podano Mu zwój Pisma. On go wzi) do Swojej rŸki. Usiad i czyta z proroka Izajasza, gdzie jest powiedziane: :Duch Pa§ski jest nade Mn), abym ogosi mio™ciwy rok” i tak dalej^ rok jubileuszu. I On wzi) ten zwój, odda go z powrotem i usiad, a kosztowne Sowa pynŸy z Jego ust _ najwiŸksze namaszczenie, jakie byo kiedykolwiek na ™wiecie _ na Panu Jezusie Chrystusie. O, czasami jeste™my^ My metody™ci stajemy siŸ haa™liwymi, bŸd)c w zamieszaniu z powodu namaszczenia. Haas nie jest namaszczeniem. Nie, nie. Widziaem naboŒe§stwo, w którym jest wiele haasu, a nie ma tam ani tyle wiary, by uzdrowiø ból zŸba. Rozumiecie? Musicie przyj™ø do Boga z powag). Musicie dokadnie wiedzieø, gdzie stoicie. To siŸ zgadza. 74 Niedawno tam w Poudniowej Afryce, gdzie staem, bŸd)c wyzwany^ Raczej b)d› ostroŒny w tym, co czynisz, gdy udasz siŸ do tamtych krajów. Stoj) tam czarnoksiŸŒnicy i inni, i rzucaj) 32 MÓWIONE S~OWO wyzwanie i przeciwstawiaj) siŸ Panu Jezusowi. Lepiej, kiedy wiesz, o czym mówisz, kiedy siŸ znajdziesz w™ród nich. To siŸ zgadza. Bowiem, bracie, oni uczyni) wszystko, co tylko potrafi) uczyniø. To prawda. Przechodz) przez ogie§, grzechoc) ko™ømi, i czyni) wszystko moŒliwe; tn) siŸ noŒami, bior) miecz i przekuwaj) siŸ nim na wskro™, ot tak, i wypuszczaj) wodŸ miŸdzy mieczami i wyci)gaj) je, a nie ma na nich nawet kropli krwi. Doprowadzaj) samych siebie do szale§stwa, krzycz) z caych si, bior) szablŸ i biegaj) jak szaleni, przekuwaj) sobie nos, wyci)gaj) j) z powrotem, a nie wyjdzie im z nosa ani kropla krwi. Chodz) zaraz dookoa, przechodz) przez ogie§, po rozbitym szkle, kad) siŸ na ostrych kolcach i robi) wszystko moŒliwe. Czy to jest obudne? Tak, to demoniczna moc. To siŸ zgadza. Lecz, bracie, to nie ma niczego wspólnego z Panem Jezusem. Lecz obserwujcie ich, kiedy dojdzie do próby si, kiedy Jezus Chrystus jest przedoŒony przed nich. KaŒdy demon zmyka. Nigdy nie widziaem, Œeby to zawiodo, ani wy tego nie zobaczycie. To siŸ zgadza. 75 Chod›cie w ™cisej 2czno™ci z Bogiem, moi bracia, wejd›cie do tego naj™wiŸtszego miejsca. Wejd›cie do wewn2trz i Œyjcie przed Bogiem, aŒ Duch šwiŸty, który Mu przedkada sprawozdanie kaŒdego dnia, jakie robisz postŸpy w Jego Królestwie, jak traktujesz Jego dzieci, i o wszystkim, co robisz _ aŒ Ojciec powie: -Znalazem w nim teraz askawo™ø. PrzyprowadzŸ go teraz tutaj przed ludzi”. On nie bŸdzie musia mówiø ludziom; ludzie poznaj) wedug tego, co on czyni i jakim Œyciem Œyje _ Œe tego dokona Bóg. Twoje ™wiadectwo jest czasami dobre, lecz twoje Œycie mówi go™niej, wiesz, i wtedy twoje ™wiadectwo jest na niewiele przydatne. To siŸ zgadza. Tu liczy siŸ twoje Œycie. Czy temu wierzycie? 76 I ja uwaŒam dzisiaj, Œe stali™my siŸ denominacjami; stali™my siŸ obojŸtnymi i traktowali™my chodno naszych s)siadów. Czasami krzyczeli™my: :OtóŒ, ci starzy chodni, formalni bapty™ci i ta grupa zielono™wi)tkowców! Oni naleŒ) do tej ™wi)tyni tutaj _ ci niezachwianego przekonania _ oni nie maj) niczego. A ten tutaj, wiecie, on jest ze Zborów BoŒych; on nie ma niczego. Ten jest po prostu z ,Jesus Only’ i on nie ma niczego”. I jeden chce czyniø to, a inny znów to, i tylko siŸ sprzeczaj)^ A bracie _ kaŒdy z nich ma chrzest Duchem šwiŸtym albo co najmniej tak twierdz), i te same dowody, by to udowodniø. To prawda. OtóŒ, dzisiaj trzeba nam po™wiŸconego Œycia, kiedy nie musisz niczego mówiø; Bóg mówi zamiast ciebie i On udowadnia to, czym jeste™. To siŸ zgadza. Krew Jezusa Chrystusa oczyszcza nas od GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 33 wszelkiej nieprawo™ci, potem mamy spoeczno™ø miŸdzy sob2 _ Krew czyni nas czystymi i ™wiŸtymi. 4yjemy tak, Œe mogliby™my pój™ø do kaŒdej denominacji czy ko™cioa, czy czegokolwiek i powiedzieø: :Dzie§ dobry, mój bracie”. Nie jako obudnik _ oni by to poznali, lecz z szczerym sercem i powiedzieø: :Jak siŸ ma sprawa z tob) i z Bogiem dzisiaj, mój drogi bracie?” _ czy co™ takiego, i spacerowaø z nim, rozmawiaø z nim, i mieø z nim spoeczno™ø _ to jest wa™ciwa droga. Tak jest, kiedy siŸ staniesz sonym. OtóŒ, sam tego nie potrafisz _ jedynie podrabiaø. JeŒeli tak czynisz, to jeste™ obudnikiem. To wszystko. JeŒeli tak czynisz tylko dlatego, iŒ wiesz, Œe to jest twoim obowi2zkiem, to tego w ogóle nie czy§. Pozosta§ przed Bogiem tak dugo, aŒ to wychodzi z twego serca _ tak czyniø; wtedy postŸpujesz wa™ciwie przed Bogiem. Czy temu wierzycie? 77 Ja temu wierzŸ caym moim sercem i my™lŸ, Œe w tym wa™nie ko™ció zawiód. Ja my™lŸ, Œe zaniedbali™my przynie™ø mio™ø pomiŸdzy nas i przynie™ø spoeczno™ø miŸdzy grupy, i tym podobne rzeczy. A próbowali™my wepchn)ø samych siebie do czego™, czego Bóg nie ustanowi. I ja wierzŸ, Œe gdyby™my tylko wrócili prosto do Boga i rzekli: :BoŒe, oto stojŸ tutaj. Nie mam niczego, co bym móg zoŒyø w ofierze Tobie, prócz mego Œycia. Lecz, BoŒe, modlŸ siŸ, Œeby™ mi pozwoli Œyø tak, abym znalaz askŸ w Twoich oczach”. To^ Teraz przychodzisz, docierasz do™ø blisko do Królestwa. To siŸ zgadza. Wtedy zobaczysz prawdziwe naboŒe§stwo uzdrowieniowe. Kiedy przychodzisz do otarza, nie przychod› mówi)c: :Chwaa Bogu. Ja otrzymaem Ducha šwiŸtego przed czterdziestoma laty. Chwaa Bogu. Alleluja”. To nie bŸdzie do niczego przydatne. Uhm. Szatan nie dba o to, jak duŒo o tym mówisz. Rzecz w tym, iŒ trzeba chodziø z autentyczn) pewno™ci) w swoim sercu, Œe wiesz, na czym stoisz. 78 Zdumiaem siŸ niedawno tutaj, kiedy moda kobieta przysza na podium. One byy dwie, razem. A jedna z nich przysza aŒ na podium i ja powiedziaem: :Dzie§ dobry, siostro” I^ OtóŒ, pamiŸtajcie, ja wierzŸ we wszystkie duchowe przejawy. Tak jest. Ja otrzymaem chrzest Duchem šwiŸtym i wiem, o czym mówiŸ. I one przychodziy w kolejce. Ta moda pani podesza w kolejce modlitwy i ona zaczŸa ta§czyø w kóko naprawdŸ szybko. A ja rzekem: :Czy zechciaaby™ stan)ø przez chwilŸ spokojnie, Œebym móg mówiø do ciebie”. I ja^ Ona siŸ nie potrafia zatrzymaø i po prostu ci)gle ta§czya. :Hm” pomy™laem sobie :spróbujŸ porozmawiaø z nastŸpn)”. I 34 MÓWIONE S~OWO skin)em nastŸpnej, Œeby podesza; staraem siŸ uchwyciø jej rŸkŸ. Powiedziaem jej: :Chciabym porozmawiaø z tob) przez chwilŸ, siostro”. I wtem ona zaczŸa ta§czyø w kóko. Ja powiedziaem: :O, ja to lubiŸ. To jest piŸkne”. I ja wiem, Œe Miriam ta§czya w Duchu. Ja w to wierzŸ. Tak jest. Lecz wszystko ma swój czas. Rozumiecie? A kiedy przychodzicie tutaj na podium, przychod›cie trze›wo do Obecno™ci Boga. Przychod›cie z absolutn) pewno™ci) w sercu, Œe Bóg dotrzyma Swego Sowa, i pozwólcie siŸ stopiø przez Ducha šwiŸtego. I ta moda pani _ ja nie mogem nawet^ Nie wiem, co siŸ stao. Jestem pewien, Œe jedna z nich miaa raka: ona juŒ prawdopodobnie nie Œyje dzisiaj wieczorem. Lecz ona po prostu nie chciaa staø spokojnie; tak niczego nie osi)gniecie. Rozumiecie? Ta kobieta bya ›le nauczana _ niew)tpliwie wspaniaa osoba. 79 A staa tam moda kobieta^ OtóŒ, to bya zielono™wi)tkowa kobieta. A tutaj za mn) staa moda kobieta, która naleŒaa do formalnej denominacji, jak by™my to nazwali. Staa tam w tyle z ma) dziewczynk). I ona siŸ wcale nie poruszaa, a miaa kartŸ modlitwy i ona tam staa i czekaa. Po pewnej chwili przysza kolejka na ni). Ta moda kobieta wysza. Maa dziewczynka wysza tam i uchwycia siŸ mojej rŸki. Ona rzeka: :Spójrz tutaj, mamo”. ZaczŸa podnosiø swoj) nogŸ, a jej matka zaczŸa krzyczeø; niemal zemdlaa. Ona rzeka: :Bracie Branham, ja wiedziaam, Œe to siŸ stanie. Ja po prostu wiedziaam, Œe to siŸ stanie”. Ona rzeka: :Ja wierzŸ caym moim sercem”. Ja zapytaem: :Co dolegao temu dziecku?” Ona odrzeka: :Ona miaa sparaliŒowane obie nogi”. Widzicie, tam to byo. Tutaj to macie. Rozumiecie? Ona przysza we wa™ciwy sposób. Ona przysza boj)c siŸ Boga, wierz)c Bogu, podesza tam pena poszanowania przed Boga, wierz)c Jego obietnicy. Podczas gdy prawdziwie ™wiŸta moda kobieta, po prostu ›le nauczana, przesza przez podium, a ja nie mogem siŸ nawet pomodliø za ni). I ta niewiasta my™laa sobie, Œe jest w Duchu. Ona bya w ciele. Lecz, oczywi™cie, ona tam bya, ona powinna bya pozostaø^ Okazao siŸ, co byo w Duchu _ owoce udowadniaj), co to byo. Kiedy przyjdziesz do Boga, musisz przyj™ø trze›wo, ze zdrowym zmysem, wierz)c, prosz)c. Potem, gdy Bóg uzdrowi ciŸ _ naturalnie, wtedy podnie™ swoje rŸce i oddawaj Mu chwaŸ. To siŸ zgadza. Ta moda kobieta podesza tam i objŸa t) ma) dziewczynkŸ, GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 35 ojciec przybieg spo™ród suchaczy. On powiedzia: :Bracie, jestem grzesznikiem juŒ wiele lat, a moja Œona jest chrze™cijank)”. I powiedzia: :Czy mogŸ znale›ø Jezusa w tej chwili?” Ja odrzekem: :Tak, mój bracie; tylko uklŸknij wprost tutaj”. To byo wa™ciwe. 80 Widzicie, takiego wa™nie naboŒe§stwa pragniemy. Czy nie? Co™ ze zdrowym rozs)dkiem, co™ solidnego i zdrowego _ taki wa™nie ko™ció pragniemy mieø. Czowiek nie bŸdzie siŸ wstydzi takiego ko™cioa. BŸdzie chodzi wa™ciwie. A gdyby tam siedzia prezydent, cieszyliby™cie siŸ, wiedz)c, Œe mieli™cie u siebie prezydenta Stanów Zjednoczonych w Obecno™ci Wszechmog)cego Boga na waszym naboŒe§stwie. Czy nie cieszyliby™cie siŸ? Oczywi™cie. Tak wa™nie pragniemy postŸpowaø. Nie mówiø nieŒyczliwie jeden przeciw drugiemu, lecz miowaø siŸ wzajemnie, jak Chrystus umiowa nas dla Boga. Módlmy siŸ przez chwilŸ. TuŒ przed modlitw)^ Mamy jeszcze jeden wieczór, w którym chcŸ do was przemawiaø _ jutro wieczorem na temat naprawdŸ Œywotnej sprawy, która mi leŒy na sercu. PragnŸ mówiø do was o zym obchodzeniu siŸ z Jezusem i o rezultatach, jakie przynosi ze obchodzenie siŸ z Jezusem. Postarajcie siŸ przyj™ø, jeŒeli wam siŸ uda. Przyprowad›cie kogo™ ze sob). 81 A teraz, kiedy jeste™cie tutaj i macie pochylone wasze gowy, i ja ufam, Œe wszyscy chrze™cijanie modl) siŸ, pragnŸ wam zacytowaø Sowo. Czy rzeczywi™cie w swoim sercu odgrywali™cie tylko ko™ció, wiecie, i po prostu szli™cie razem z t) grup)? Z MojŒeszem szed mieszany tum, wiecie, i to byo powodem trudno™ci w obozie. Mieszany tum^ Miao miejsce fenomenalne zjawisko, byy czynione cuda i wszyscy za tym lecieli. MoŒe chodzili™cie do ko™cioa dlatego, bo widzieli™cie kogo™ innego, kto mia wielk) moc i wpyw; wy my™leli™cie, Œe bŸdziecie chodziø do ko™cioa tylko na podstawie tego. Ty jeste™ przeszkod), przyjacielu. Przyjd› do Chrystusa i nape§ rzeczywi™cie twoje serce Jego chwa) i bogosawie§stwem. 82 Czy jest tutaj dzisiaj wieczorem jaki™ grzesznik, który jeszcze nie wyzna swoich grzechów, nie przyj) jeszcze Pana Jezusa, a chciaby byø wspomniany w modlitwie w tej chwili? Czy podniósby™ swoj) rŸkŸ? A przez to^ Niech ci Bóg bogosawi, pani. Niech ci Bóg bogosawi, pani. Czy kto™ jeszcze? Niech ci Bóg bogosawi. Niech ci Bóg bogosawi, panie. To jest ™wietne. MoŒe kolejny grzesznik chciaby podnie™ø sw) rŸkŸ i powiedzieø: :Wspomnij mnie, bracie Branham. Ja naprawdŸ wierzŸ, Œe ty powiedziae™ prawdŸ, i zawsze wiedziaem, Œe co™ gdzie™ jest nie tak. 36 MÓWIONE S~OWO Obserwowaem ludzi, którzy twierdz), Œe s) chrze™cijanami, a widziaem tak wiele aktorstwa”. Niech ci Bóg bogosawi, panie, widzŸ twoj) rŸkŸ. Niech ci Bóg bogosawi, synu, widzŸ twoj) rŸkŸ. Niech ci Bóg bogosawi, siostro, widzŸ twoj) rŸkŸ. WidzŸ twoj) rŸkŸ tam w tyle, tak, mój bracie. Mówisz: :Widziaem ko™ció i wiedziaem, Œe co™ istnieje; teraz to rozumiem. To nie jest wina Boga, nie chodzi tu o Boga. Lecz ja pragnŸ byø takim chrze™cijaninem, o jakim ty mówisz. Ja pragnŸ tego rzeczywi™cie penego spokoju, cichego Œycia, bracie Branham. PragnŸ czego™ gŸboko w moim sercu, co mnie zachowa, kiedy sztormy uderzaj) mocno przeciwko mnie. PragnŸ wiedzieø, Œe mam w sercu pokój i mogŸ chodziø niewzruszony i w uciszeniu _ nawet przez dolinŸ cienia ™mierci. PragnŸ, aby™ mnie wspomnia w modlitwie dzisiaj wieczorem, bracie Branham”. Ja to uczyniŸ, mój drogi bracie, siostro. 83 Bóg widzi teraz wasze rŸce. Rozumiecie, dla mnie to jest niewiele przydatne widzieø je, lecz Bóg je widzi. Wiecie, byo o™miu czy dziesiŸciu ludzi, którzy podnie™li swoje rŸce jako grzesznicy. Czy jest tutaj jeszcze kto™ inny, kto chciaby podnie™ø po prostu sw) rŸkŸ i powiedzieø: :Bracie Branham, wspomnij mnie w modlitwie, bo ja przychodzŸ jako grzesznik”. Niech ci Bóg bogosawi, moja siostro. Niech ci Bóg bogosawi, mój bracie. WidzŸ ciŸ i ciebie tam w tyle koo supa, widzŸ ciŸ. Niech ci Bóg bogosawi, mój bracie. Czy jeszcze kto™ powie: :PamiŸtaj o mnie po prostu w modlitwie, bracie Branham, ja^ Tak czy owak czujŸ siŸ jako™ dziwnie dzisiaj wieczorem. CzujŸ, Œe pragnŸ siŸ staø rzeczywistym chrze™cijaninem”. Czy jest tutaj jeszcze kto™, kto chciaby powiedzieø: :Bracie Branham, ja wyznajŸ chrze™cija§stwo^” Niech ci Bóg bogosawi, bracie. WidzŸ twoj) rŸkŸ tam, oraz twoj) mod) ŒonŸ i dziecko. Bóg jest blisko ciebie, mój bracie. Co sprawia, Œe podnosicie swoj) rŸkŸ? Czy chcecie, Œebym wam to powiedzia? Tutaj to macie: Jezus powiedzia: :Nikt nie moŒe przyj™ø do Mnie, je™li go nie poci)gnie Mój Ojciec”. To jest Bóg, to jest Duch šwiŸty mówi)cy do ciebie. :Nikt nie moŒe przyj™ø do Mnie, je™li go nie poci)gnie Mój Ojciec, a wszystkim, którzy przyjd) do Mnie, dam 4ywot Wieczny i wzbudzŸ ich w ostatecznym dniu”. Suchajcie, co Jezus powiedzia o tym _ wy, którzy podnie™li™cie swoj) rŸkŸ. :Kto (zaimek odnosz)cy siŸ do kaŒdego) _ kto sucha Moich Sów i wierzy w Tego, który Mnie posa^” Co on czyni? :Sucha Moich Sów i wierzy w Tego, który Mnie posa, ma (czas tera›niejszy) 4ywot Wieczny, i nie przyjdzie na potŸpienie, czy na s)d, lecz przeszed ze ™mierci do 4ywota”. GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 37 Kiedy siŸ modl), pragnŸ siŸ was o co™ zapytaø. :Co jest grzechem, bracie Branham?” Palenie papierosów _ to nie jest grzech. Popenianie cudzoóstwa _ to nie jest grzech. Mówiø kamstwo, to nie jest grzech. To s) atrybuty grzechu. Jest tylko jeden grzech, a to jest grzech niewiary. :Kto nie wierzy” _ Ew. Jana 3. _ :Kto nie wierzy, juŒ jest potŸpiony”. Zatem jeste™ albo wierz)cym albo niewierz)cym. A jeŒeli mówisz: :OtóŒ, bracie Branham, ja przestajŸ piø. Ja^” To jeszcze nie znaczy, to nie oznacza, Œe jeste™ chrze™cijaninem. Rozumiesz? JeŒeli to s) rezultaty wiary w Pana Jezusa^ To jest jedyna rzecz, któr) moŒesz czyniø: wierzyø. A Bóg daje ci Ducha šwiŸtego jako potwierdzenie twojej wiary. Rozumiesz? 85 Nie moŒesz jednak podnie™ø swej rŸki do Chrystusa, dopóki Chrystus najpierw nie _ wzglŸdnie Bóg nie przemówi do ciebie. A potem, spójrz, pomy™l o tym _ w ew. Jana 5, 24. Jezus powiedzia: (to jest Jego Sowo, nie moje) :Kto sucha Mego Sowa i wierzy w Tego, który Mnie posa, ma 4ywot Wieczny, poniewaŒ uwierzy w jednorodzonego Syna BoŒego”. Zatem je™li rzeczywi™cie wierzysz, to sprawa grzechu jest zaatwiona. Rozumiesz? :I nie przyjdzie na s)d, ale przeszed ze ™mierci do Œycia”. To wa™nie powiedzia Jezus Chrystus, Syn BoŒy. Taki by plan zbawienia. :Kto sucha Moich sów i wierzy w Tego, który Mnie posa, przeszed (w tej chwili) ze ™mierci do 4ycia”. Czy temu wierzysz? Podnie™ swoj) rŸkŸ i powiedz: :Ja teraz wierzŸ. Panie, pomóŒ memu niedowiarstwu”. 86 Jeszcze jeden grzesznik, zanim pójdziemy trochŸ dalej. Bóg niech bŸdzie z tob), siostro. Siostro Hiszpanko, niech ci Bóg bogosawi. Czy jeszcze kto™? Niech ci Bóg bogosawi, siostro _ pani Hiszpanko stoj)ca tutaj. Niech ci Bóg bogosawi. Moi drodzy, jak) cudown) usugŸ da mi Pan w™ród Hiszpanów. SyszŸ to :Gloria a dios”przez ca) noc. Kto™, kto zeszed z wa™ciwej drogi i powie: :Bracie Branham, ja nie traktowaem Jezusa wa™ciwie. Nie postŸpowaem wa™ciwie. Wiem, Œe nie ŒyjŸ tym w peni oddanym Jemu Œyciem. Wspomnij mnie, bracie Branham, kiedy siŸ bŸdziesz modli dzisiaj wieczorem, aby Bóg da mi to cakiem oddane Jemu Œycie”. Czy nie podniesiesz swoich r)k do Boga, który ciŸ widzi? Niech ci Bóg bogosawi. Niech ci Bóg bogosawi. To jest dobre _ ludzie wszŸdzie. 87 Co teraz uczynimy^ Niech nikt nie odchodzi, proszŸ. Powsta§my teraz na nasze nogi na chwilŸ naprawdŸ peni czci, je™li pragniecie. :Tak, jakim jest^” 84 38 MÓWIONE S~OWO Kiedy ™piewamy t) pie™§: :Tak, jakim jest”^ Ty mnie nie znasz, byø moŒe nigdy nie bye™ na naboŒe§stwie. To ciŸ nie zbawi; lecz pomoŒe ci to. Czy byby™ ochotny przyj™ø tutaj na podium i stan)ø wprost tutaj? Pozwól mi uchwyciø twoj) rŸkŸ i sta§ tutaj, i odwróø siŸ do suchaczy, i módl siŸ, i przyjmij Jezusa jako osobistego Zbawiciela. Czy to my™licie na serio? Kiedy ™piewamy :Tak jakim jest”, grzesznicy podejd) tutaj na podium _ ci którzy pragn) wyznaø Jezusa, podczas gdy ™piewamy. W porz)dku. :Tak jakim (Przyjd›cie tu teraz, tylko na chwilŸ) Nic nie mam, nie, Prócz tego^ O, Baranku BoŒy^ (Tak, z tej strony) Czy chcieliby™cie przyj™ø teraz, wy pozostali, którzy chcieliby™cie przyj™ø, wyznaj)cy grzesznicy, którzy pragniecie teraz przyj)ø Jezusa? On powiedzia: :JeŒeli wyznacie Mnie przed lud›mi, Ja wyznam was przed Moim Ojcem i przed ™wiŸtymi anioami. JeŒeli wstydzicie siŸ z powodu Mnie przed lud›mi, to Ja bŸdŸ siŸ wstydzi z powodu was tam w górze”. Niech ci Bóg bogosawi, moja siostro. :Ja idŸ! Ja^” 88 PragnŸ was teraz o co™ poprosiø. Spójrzcie na przyjació grzeszników, stoj)cych tutaj ze skonionymi gowami. Oni siŸ modl), oni prosz) Boga, by im wybaczy. Oczywi™cie, On to uczyni. On musi. On musi dotrzymaø Swego Sowa. :Ja ich w Œadnym wypadku nie wyrzucŸ. Wszyscy, których Mi da Ojciec, przyjd) do Mnie”. To wa™nie oni uczynili. BoŒe, bogosaw t) mod) HiszpankŸ, przychodz)c) tutaj. Niech ci Bóg bogosawi, moja siostro. Byø moŒe uczynia™ wiele dobrych rzeczy w Œyciu, lecz w tej chwili czynisz najszlachetniejsz) rzecz, jak) uczynia™ kiedykolwiek w swoim Œyciu, kiedy wychodzisz do przodu, by przyj)ø Jezusa Chrystusa. Czy wiecie, co siŸ dzieje? To wa™nie pragnŸ osi)gn)ø _ znale›ø najpierw upodobanie u Boga. Kiedy On to widzi, niebia§skie dzwony rado™ci brzmi). On da nam wspania) usugŸ uzdrawiania w nastŸpnym tygodniu _ zobaczycie _ kiedy On widzi grzeszników przychodz)cych pod krzyŒ. 89 PragnŸ teraz co™ powiedzieø do _ byø moŒe do czonka ko™cioa. Nie chcŸ raniø twoich uczuø. PragnŸ wam opowiedzieø mae przeŒycie, które miao miejsce okoo dwa tygodnie temu. Bya pewna zacna moda pani, która chodzia do wspaniaego ko™cioa _ i patrzcie, by to metodystyczny ko™ció. Mia moda dama i ona zaczŸa chodziø^ Zawsze miaem w)tpliwo™ci co do przeŒycia tej niewiasty, bo ona chodzia tam tylko dlatego, Œe jej matka i ojciec GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 39 tam chodzili. Jej ojciec by diakonem w ko™ciele. Ona nauczya siŸ graø na pianinie i bya bardzo dobr) pianistk). By tam zacny chopak, my™lŸ, Œe ten modzieniec mia naprawdŸ Ducha šwiŸtego. I on zakocha siŸ w niej, i oni zawarli maŒe§stwo. Stao siŸ to w Louisville, Kentucky, nie dawniej niŒ tylko kilka tygodni temu. A wiŸc ta pani^ Znaem tego pastora naprawdŸ dobrze, i tak dalej. I ja trochŸ w)tpiem, czy ta niewiasta _ w jej przeŒycie. OtóŒ, dobrze, jak dugo ona bya ze swoj) matk), to chodzia do™ø dobr) drog), lecz ona miaa t) intelektualn) wiarŸ. Suchajcie teraz naprawdŸ uwaŒnie. To jest powaŒna sprawa, chodzi o dusze ludzkie. 90 I ja _ zastanawiaem siŸ. Nie chciabym byø jej sŸdzi), lecz po prostu obserwowaem, jak ona siŸ zachowywaa; nie wygl)dao to zbyt po chrze™cija§sku. WiŸc potem sprawy toczyy siŸ dalej i ona wyprowadzia siŸ z jej okolicy przed kilkoma laty i przeprowadzia siŸ do innej okolicy, w której ko™ció by trochŸ ™wiecki. A tamte damy ubieray siŸ niezbyt przyzwoicie _ nosiy to krótkie odzienie, jakie one nosz), wiecie, i wychodz) i kosz) trawnik przed domem, i tym podobnie. One nie wygl)daj) na prawdziwe damy. WiŸc ona zaczŸa siŸ zastanawiaø: :OtóŒ, jeŒeli one mog) tak postŸpowaø, a uchodzi im to na sucho _ hm, one dbaj) o siebie tak samo jak ja. WiŸc dlaczego ja nie mogŸ tak postŸpowaø?” O, nie pozwólcie nigdy, Œeby co™ takiego wst)pio do waszych my™li. Rozumiecie? To wskazuje na to, Œe tam byy^ Czego™ tam brakowao. Duch šwiŸty nauczaby was inaczej, przyjaciele. 91 Lecz ona zaczŸa dalej tak postŸpowaø. OtóŒ, ona zaczŸa rozumowaø. Patrzcie, kiedy czowiek ma duszŸ, ta dusza nie bŸdzie dociekaø rozumem Sowa BoŒego; ona bŸdzie Mu wierzyø. Lecz intelektualny umys bŸdzie dociekaø rozumem Sowa BoŒego. Wy mówicie: :O, dobrze, to moŒe byø fanatyzm. Ja nie wiem, czy to mam czyniø^” ZwaŒajcie. To przychodzi z Biblii, do™wiadczcie tego. A je™li twoja dusza ma Ducha šwiŸtego, bŸdzie to badaø i rozpozna to. WiŸc sprawy potoczyy siŸ dalej. I czy wiecie, co siŸ po pewnym czasie stao? Ona zaczŸa chodziø na przyjŸcia, na których grano w karty _ na mae towarzyskie spotkania. A by tam piŸknie wygl)daj)cy modzian, który siŸ przeprowadzi do tej okolicy i ona zakochaa siŸ w nim, opu™cia swego maŒonka i wysza za niego. :OtóŒ” _ my™laa sobie _ :inne kobiety to czyni). I hm _ one naleŒ) do ko™cioa. Dlaczego nie mogabym ja?” Widzicie, to jest rozumowanie. Ona sobie powiedziaa: :Jestem tak samo czonkiem ko™cioa, jak byam zawsze. Jestem tak samo chrze™cijank), jak zawsze byam. 40 MÓWIONE S~OWO Inne kobiety to czyni) i patrzcie, jak s) powaŒane”. Nigdy nie my™lcie o tym, co ludzie my™l); my™lcie o tym, co Bóg my™li, rozumiecie _ co Bóg mówi. Ale po pewnym czasie okazao siŸ, Œe on nie jest^ Oczywi™cie, jeŒeli on opu™ci swoj) pierwsz) ŒonŸ, to opu™ci równieŒ drug). WiŸc on j) opu™ci, a ona wysza znowu za m)Œ. I potem ona^ Ten mŸŒczyzna j) opu™ci. Potem ona Œya z innym mŸŒczyzn) bez zawarcia maŒe§stwa. I wtedy przyszo to na ni). Zachorowaa na raka kobiecych narz)dów. 92 Zatem, to^ Mamy baptystyczny zbór w Jeffersonville. Lecz jego pastor jest metodyst) _ zacny brat, maj)cy Ducha šwiŸtego, z Asbury College, Wilmore, Kentucky. I dlatego, Œe ta kobieta bya metodystk), on siŸ bardzo interesowa jej spraw). Poszed wiŸc do niej w odwiedziny. I ona tam bya pal)c jednego papierosa za drugim, a Œya bez zawarcia maŒe§stwa z innym mŸŒczyzn) _ on czeka tam na ni) w óŒku, wiecie, a lekarz orzek: :Ona umrze”. WiŸc on _ brat Neville rzek: :JeŒeli tam pójdŸ w odwiedziny do niej i porozmawiam z ni), to moŒe skoniŸ j) do pokuty”. I on powiedzia: :Kiedy przyjdzie brat Branham, zaprowadzŸ go tam, poniewaŒ wiem, Œe to wa™nie on jej powie. I moŒe doprowadzŸ j) do takiego stanu, aby moga zostaø uzdrowiona”. WiŸc on dokada wszelkich stara§ _ zacny brat. Poszed wiŸc do niej i powiedzia: :OtóŒ, siostro” _ powiedzia _ :dowiedziaem siŸ, Œe jeste™ metodystk)”. A ona rzeka: :Tak, jestem”. On powiedzia: :Chciabym ci zadaø pytanie tylko w jednej sprawie”. Dalej rzek: :Czy jeste™ przygotowana na ™mierø?” Ona odpara: :Hm, oczywi™cie”. 93 On powiedzia: :ProszŸ pani, jeŒeli^ Nie chcŸ raniø twoich uczuø i nie chcŸ, aby™ sobie my™laa, Œe wtr)cam siŸ do twoich spraw”. Lecz on rzek: :Ty mi chcesz powiedzieø, Œe whisky stoj)ca tam pod stoem i palenie papierosów i wspóŒycie z innym mŸŒczyzn) bez zawarcia maŒe§stwa^” Ona odpara: :Co ciŸ to obchodzi?” On powiedzia: :OtóŒ, jako kaznodzieja” _ mówi dalej _ :pomy™laem, Œe przyjdŸ i powiem ci to, bo to naprawdŸ nie przystoi chrze™cijance”. Ona odrzeka: :Ja wierzŸ w Pana Jezusa Chrystusa i na tym sprawa zaatwiona”. Widzicie? Ona rzeka: :Ja chodzŸ do ko™cioa. Mój ojciec jest diakonem. Graam tam na pianinie wiele lat i czujŸ siŸ tak sprawiedliwa, jak siŸ zawsze czuam”. GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 41 Co to byo? :Dusza, która grzeszy, umrze”. Dusza, to wewnŸtrzne sumienie mówio jej, Œe postŸpuje ›le _ ono mówi ci moŒe to samo dzisiaj wieczorem. Ona chodzia na przyjŸcia miŸdzy inteligentów i wierzya swoim rozumem, i zasmucaa Ducha šwiŸtego, aŒ j) opu™ci. On juŒ wiŸcej do niej nie mówi. Ona sobie my™laa, Œe jest w porz)dku, na ile wierzya swoim rozumem. I potem brat Neville wyszed. Ja mu powiedziaem, kiedy mi to oznajmi _ powiedziaem: :Obserwuj j), kiedy dojdzie do ko§ca swojej drogi, obserwuj tylko”. I oni tam przypadkowo byli, kiedy dosza do ko§ca drogi. I ona tam siedziaa, odoŒya po prostu papierosa. I tak, ona Œartowaa i rozmawiaa z lud›mi. Lecz po chwili ona powiedziaa^ ZaczŸa j) ogarniaø ™mierø; jej oczy stay siŸ szkliste, rozgl)daa siŸ wokoo. Co siŸ stao? Ludzkie zdolno™ci umysowe zawiody. Twoje my™li przechodz) w twoim mózgu, nie w twojej duszy; w twoim umy™le. WiŸc ty próbujesz powiedzieø: :OtóŒ, to dziao siŸ w dalekiej przeszo™ci, w minionych czasach. To byo tak-a-tak. To nie dotyczy nas”. UwaŒaj! Duch šwiŸty zgadza siŸ z kaŒdym Sowem w Biblii. To prawda. 95 On wierzy, Œe Jezus Chrystus jest tym samym, wczoraj, dzisiaj i na wieki. On wierzy, Œe On jest obecny w kaŒdym zgromadzeniu. Rozumiecie? A ona Go zasmucia i odszed od niej. Lecz kiedy nadesza jej ™mierø, te intelektualne zdolno™ci zaamay siŸ. Ona spojrzaa w górŸ i rzeka: :Mój BoŒe” _ powiedziaa _ :jestem zgubiona”. Zawoaa: :Gdzie^ Dajcie mi kaznodziejŸ, szybko”. A jej pastor sta tam^ Ona rzeka: :Ja go nie chcŸ _ tego zwodziciela”. I jej pastor pobieg i sprowadzi lekarza, i powiedzia: [Brat Branham ilustruje to chrz)kniŸciem _ wyd.] :Doktorze” _ powiedzia _ :ona po prostu postradaa zmysy”. Dalej rzek: :Daj jej lepiej zastrzyk narkotyku”. Ona krzyczaa: :Narkotyk _ nie! Jestem zgubiona! Jestem zgubiona!” I oni jej dali zastrzyk. Ona ci)gle mówia: :Jestem _ jestem _ jestem^” Kolejny zastrzyk^ :Jestem zgu-^ jestem zgu-^ jestem^” To by koniec. Narkotyk powstrzyma to wyznanie, lecz ona bŸdzie Œyø z tak) dusz) poprzez ca) wieczno™ø. To bŸdzie j) ™cigaø. Bracie, nie pojmuj tego bŸdnie wedug tego, co ci mówi twój umys. Co ci mówi Duch šwiŸty w twoim sercu w tej chwili? Bez wzglŸdu na to, jak dugo bye™ przy)czony do ko™cioa, byø moŒe twoje miejsce jest tutaj w™ród tych grzeszników. JeŒeli tak jest, przyjd› teraz, kiedy bŸdziemy jeszcze raz ™piewaø. 94 42 MÓWIONE S~OWO :Tak jakim jest^” Czy nie przyjdziesz? Czy jeste™ tak wielki, Œe^ Czy chciaby™ wyj™ø tutaj i u™cisn)ø tylko do§ ze mn), stan)ø tutaj u otarza razem ze mn) i powiedzieø: :PragnŸ byø blisko Boga, bracie Branham”. Czy przyjdziesz? Nie pozwól, aby siŸ to przerwao tutaj, i stwierdzisz za pó›no, Œe nie jeste™ w porz)dku. Uczy§ to teraz. :^ za mnie I Ty polecasz mi, bym przyszed do Ciebie, O, Baranku BoŒy, ja idŸ! Ja idŸ!” 97 Pochylmy teraz nasze gowy na chwilŸ. Trzy damy i sze™ciu mŸŒczyzn stoi u otarza z pochylonymi gowami i pokutuj). I ja wiem, Œe tam w dniu s)du, bŸdŸ musia stan)ø w ich obecno™ci i zdaø rachunek z tego, co mówiŸ im teraz. A chodzi o to, Œe :ja nie bŸdŸ zawstydzony, mój drogi przyjacielu”. Ty nie mógby™ przyj™ø tutaj o wasnych siach; szatan nie pozwoliby ci przyj™ø. Ty przychodzisz, poniewaŒ Co™ przemówio do ciebie. By to Jezus. On przyprowadzi ciŸ tutaj na podium i On powiedzia: :Kto przyjdzie do mnie, tego w Œadnym wypadku nie wyrzucŸ”. Bez wzglŸdu na to, jakie byo twoje Œycie dotychczas^ Zatem, bŸd)c razem w pokornej modlitwie, wyznawajcie wasze grzechy, a potem wierzcie, Œe Bóg wybacza wam wasze grzechy. Bowiem On rzek: :Chod›cie. Choøby byy wasze grzechy jako szkarat, bŸd) biae jak ™nieg. Choøby byy czerwone jako karmazyn, bŸd) biae jak wena”. Bez wzglŸdu na to, co popenie™, powiedz Bogu, Œe tego Œaujesz. On wywoa ciŸ tutaj na podium. Nie przyszede™ sam od siebie, On ciŸ zawoa. Powiedzia: :Kto przychodzi, tego nie wyrzucŸ precz”. On to uczyni. Miej tylko wiarŸ, kiedy siŸ modlimy, podczas gdy pozostali suchacze do)cz) siŸ do nas w modlitwie. 98 Niebia§ski Ojcze, spogl)dam w dó dzisiaj wieczorem na tych ludzi, widzŸ tych _ Twoje wybrane dzieci usyszay Twój Gos w tym Sowie dzisiaj wieczorem i przyszy do przodu, pragn)c byø chrze™cijanami. Jak) sprawi to w nich róŒnicŸ. Jakich rzeczy dokonuje modlitwa. Ona przenosi ze ™mierci do 4ycia. BoŒe, modlŸ siŸ, Œeby™ Ty woŒy Swoje rŸce na kaŒdego z nich tutaj. Nama™ø ich, Ojcze, Twoimi bogosawie§stwami. Zdejmij z nich kaŒdy grzech, kiedy oni to wyznaj). On powiedzia: :Kto wyzna swoje grzechy, Bóg jest sprawiedliwy, aby je wybaczyø”. I oni wa™nie w tej chwili pokutuj) w swoich sercach: :BoŒe, b)d› mi mio™ciwy” _ jak ten celnik; on odszed potem usprawiedliwiony do swego domu. ModlŸ siŸ, Œeby™ to Ty uczyni, Panie. Ty to uczynisz, bo Ty to obiecae™. Twoje bogosawie§stwa odpoczywaj) na nich. 96 GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 43 Uczy§ te damy tutaj, Panie, wzorem kobieco™ci w ich s)siedztwie, gdzie one mieszkaj). Uczy§ tych mŸŒczyzn, Panie, namaszczonymi ™wiatami. Spenij to, Ojcze. A wa™nie w tej grupie stoj) modzi mŸŒczy›ni. O, BoŒe, poóŒ Swoj) rŸkŸ na nich namaszczaj)c ich do usugi, daj im powoanie. Oby Œyli takim Œyciem, aby™ ich Ty móg oddzieliø spo™ród ludzi i umie™ciø ich, adoptowaø ich do Twojej rodziny, Ojcze. Nama™ø ich jako królów i kapanów, by rz)dzili w Twoim Królestwie. Daj im usugŸ i namaszczenie, aby mogli prowadziø innych do Chrystusa. Daruj tego, Panie, kiedy stoj) tutaj, pochylaj)c pokornie gowy. 100 A tutaj jest Twoja obietnica, Panie: :Kto do Mnie przyjdzie, tego w Œadnym wypadku nie wyrzucŸ precz. Kto wyzna swoje grzechy, Ja jestem sprawiedliwy, by mu wybaczyø. Kto sucha Moich Sów i wierzy w Tego, który Mnie posa, ma (w tej chwili) 4ywot Wieczny; nie przyjdzie na s)d, ale przeszed ze ™mierci do 4ywota”. I Ojcze, oni przychodz) z powag), podchodz) tutaj, nie na skutek emocji _ przychodz) trze›wo, patrz)c prosto w moj) twarz, jakby chcieli powiedzieø: :Bracie, my™lŸ to z Bogiem powaŒnie. PragnŸ rzeczywistego chrze™cija§skiego Œycia. PragnŸ, aby moje Œycie co™ znaczyo dla Chrystusa”. BoŒe, daruj dzisiaj wieczorem, Œeby kaŒdy grzech zosta woŒony pod Krew w tej chwili, w Imieniu Jezusa Chrystusa, Syna BoŒego. 101 Teraz, maj)c pochylone nasze gowy, a wy u otarza^ OtóŒ, mój przyjacielu, oto, co ma znaczenie: Nie chodzi o to, jak wiele siŸ modlisz. Je™li jeste™ ochotny wyznaø swoje grzechy, Bóg jest sprawiedliwy, by ci je przebaczyø. A je™li je wyznae™ i wierzysz, Œe BoŒe Sowo jest prawdziwe, On powiedzia: :JeŒeli je wyznasz, Ja ci je wybaczŸ”. I je™li wierzysz, Œe Bóg ci wybaczy, i z aski BoŒej stoisz tutaj dzisiaj wieczorem, zoŒye™ siebie w ofierze Bogu, to odejdziesz z tego miejsca i bŸdziesz Œy chrze™cija§skim Œyciem wedug twego najlepszego poznania, aŒ ™mierø wyzwoli ciŸ; jeŒeli wierzysz i przyjmujesz Go jako swego Zbawiciela, i przyrzekasz, Œe tak bŸdziesz czyni, czy podniesiesz swoj) rŸkŸ _ wy, którzy stoicie u otarza? DziŸki b)d› Bogu. To jest dobre. To^ Wszyscy, którzy maj) podniesione swoje rŸce, przyjŸli Jezusa. 102 PragnŸ, aby™cie siŸ teraz odwrócili do suchaczy, kaŒdy z was tutaj przy otarzu, odwróøcie siŸ teraz do suchaczy. Suchacze patrz) siŸ teraz w tym kierunku. Podnie™cie swoje rŸce, moi bracia i siostry, aby suchacze zobaczyli^ Mam na my™li was tutaj u otarza _ tych braci tutaj, Œe przyjŸli™cie Jezusa jako swego osobistego Zbawiciela. 99 44 MÓWIONE S~OWO Co powiedzia Bóg? :Kto mnie wyzna przed lud›mi, tego Ja wyznam przed Moim Ojcem i przed ™wiŸtymi anioami”. Co to oznacza? Imiona s) zapisane w Barankowej KsiŸdze 4ycia dzisiaj wieczorem. Ich grzechy s) im wybaczone. Ilu z was tutaj powie, Œe tak mówi Biblia, i tak wa™nie powiedzia Bóg? Podnie™cie swoje rŸce. Amen. 103 OtóŒ, ja wiem, Œe kaŒdy z was pragnie mieø choø krótki czas spoeczno™ci. PragnŸ teraz powiedzieø jeszcze jedno sowo do tych dŒentelmenów tutaj i tych sióstr, które stoj) koo otarza, moi bracia i siostry. Na poudniu^ Wiem, Œe trzymam was dugo, lecz mam jeszcze tylko jeden wieczór do tego. Tam na poudniu^ To wa™nie pragnŸ, Œeby™cie uczynili, wy stoj)cy tutaj u otarza, patrz)cy siŸ w tamtym kierunku. Dawno temu byo tam niewolnictwo. Oni (Burowie) przywozili biednych murzynów z Afryki i sprzedawali ich farmerom w poudniowych stanach. A oni zrobili z nich niewolników. A ci biedni ludzie, oni byli tak zniechŸceni, daleko od ich domów, Œe oni nie wiedzieli, co maj) robiø. Byli oddaleni od swoich bli›nich, wiedzieli, Œe juŒ nigdy nie powróc). A ich wa™ciciele, nadzorcy, biczowali ich biczami i robili wszystko, by ich zmusiø do pracy. I oni byli^ Mieli trudne Œycie. 104 Przypadkowo zauwaŒyli jednego modego mŸŒczyznŸ w™ród tych niewolników u wa™ciciela, który mia okoo trzystu niewolników. A ten modzieniec _ on by po prostu takim szlachetnym czowiekiem, chodzi zawsze z wyprostowan) piersi), z podniesion) gow). On by gotowy robiø cokolwiek _ by gotowy o kaŒdej porze. I przyszo kilku handlarzy niewolników i powiedzieli: :Co jest powodem, Œe ten modzieniec jest taki szlachetny? Czy zrobie™ go szefem nad pozostaymi?” Wa™ciciel odpowiedzia: :Absolutnie nie. On jest po prostu niewolnikiem”. Zapytali: :Co^ Czy dajesz mu lepszy pokarm, niŒ pozostaym?” On odrzek: :O, nie. On otrzymuje ten sam pokarm razem z pozostaymi”. :OtóŒ” _ rzekli oni _ :co czyni go takim szlachetnym i^ jak on siŸ zachowuje?” On odrzek: :Ja wam powiem, co. Wa™nie to stwierdziem”. I rzek: :On jest synem króla ich szczepu”. I powiedzia: -ChociaŒ jest daleko od swego domu, on ci2gle wie, Œe jest synem króla. I jego sprawowanie siŸ musi byø dobre, by podtrzymywaø moralno™ø pozostaych”. GDZIE NIE DOPISALI ZIELONOšWIHTKOWCY 45 Moi przyjaciele, kiedy bŸdziecie odchodziø st)d dzisiaj wieczorem, wy jeste™cie synami i córkami Króla. Jeste™cie tutaj obcymi, zachowujcie siŸ jako synowie i córki Króla; a wy pozostali wyjd›cie do przodu i u™ci™nijcie im donie. Wy stoj)cy dookoa, kiedy bŸdziemy ™piewaø t) star) dobr) pie™§: :Kiedy sko§czy siŸ bój, bŸdziemy nosiø koronŸ”. Wy znacie t) pie™§: :Kiedy sko§czy siŸ bój, bŸdziemy nosiø koronŸ”. Czy ™piewacie t) pie™§? W porz)dku. :Kiedy sko§czy siŸ bój^” Ilu z was zna t) pie™§: :Kiedy sko§czy siŸ bój, bŸdziemy nosiø koronŸ?” Pragn)bym zobaczyø wszystkich, którzy moŒecie _ Œeby™cie podeszli tutaj i u™cisnŸli do§ z tymi lud›mi i podali im praw) rŸkŸ na znak spoeczno™ci. W porz)dku, wszyscy razem teraz. :A gdy siŸ sko§czy bój, bŸdziemy nosiø koronŸ. Tak! BŸdziemy nosiø koronŸ, Tak! BŸdziemy nosiø koronŸ. A gdy siŸ sko§czy bój, bŸdziemy nosiø koronŸ, W tym Nowym^” 106 Odwróøcie siŸ teraz i u™ci™nijcie sobie wzajemnie donie, wszyscy. U™ci™nij do§ z kim™ innym, kiedy ™piewamy. :KoronŸ! BŸdziemy nosiø koronŸ^” 105