CZŁOWIEK z KAMERĄ,ANDRZEJ WAJDA (1926

Transkrypt

CZŁOWIEK z KAMERĄ,ANDRZEJ WAJDA (1926
CZŁOWIEK z KAMERĄ
Lesław Czapliński
„Człowiek z kamerą”
Jest tak zatytułowany film Dżigi Wiertowa,
jednego z trzech braci Kaufmanów, ukazujący
porewolucyjną Moskwę, a łączący cechy kroniki
oraz impresji. Podobną obsesją rejestracji
owładnięty był zamordowany malarz Zdzisław
Beksiński,
amatorsko
filmując
siebie
i swoją rodzinę na podobieństwo
bohatera Krzysztofa Kieślowskiego. Nie potrafił
się przed tym powstrzymać nawet podczas pogrzebów
matki czy teściowej
. Materiały
te zainspirować miały Jana P. Matuszyńskiego,
autora „Ostatniej rodziny”, filmu o tym artyście
i
jego najbliższych, choć
stosowniejszym chyba rozwiązaniem byłoby
powołanie do życia fikcyjnych bohaterów, będących
jedynie mniej lub bardziej jednoznacznie
nawiązującymi do autentycznych pierwowzorów, a
więc z klauzulą, iż wszelkie podobieństwa z
prawdziwymi postaciami i zdarzeniami są
zamierzone..
Jakby nawiązując do poetyki filmów z czasów
przeprowadzki Beksińskiego z rodzinnego Sanoka na
warszawski Ursynów, od której zaczyna się
bezpośrednio ukazana akcja, reżyser wprowadził
poprzedzający czołówkę prolog, w którym pojawia
się jeden z ostatnich wywiadów artysty, do
którego zdążać będzie potem bieg wypadków, dzięki
czemu całość uzyska symetryczne ramy.
Wydaje się, że reżyser do pewnego stopnia
postąpił ze swoim bohaterem podobnie jak ekranowy
Piotr Dmochowski, rzeczywisty marszand i promotor
jego twórczości z Paryża, autor książki o
artyście, a co dotyczy zwłaszcza ujęcia sylwetki
jego syna Tomasza.Nie wydaje mi się też
przekonywującym wyprowadzenie jego neurotyzmu i
nadwrażliwości wyłącznie z problemów natury
seksualnej
.
Dawid
Ogrodnik,
pamiętny
odtwórca
niepełnosprawnego z „Chce się żyć” oraz roli
poddającego się eutanazji nieuleczalnie chorego
młodzieńca z „Nietoperza”, przedstawienia z TR
Warszawa (choć już wtedy pisałem, że sprawia ona
wrażenie przeciągniętej w czasie etiudy
aktorskiej), wydaje się, ze zafiksował się w
postaciach niezrównoważonych, wskutek czego
wyraźnie przerysował portret granego przez siebie
Tomka Beksińskiego
.
W przeciwieństwie do niego Andrzej Seweryn
stworzył wizerunek Zdzisława Beksińskiego za
pomocą bardzo powściągliwych środków aktorskiego
wyrazu
, nie pozwalając sobie na
żadną szarżę. Być może wynika to z tego, iż nie
tyle Matuszyński reżyserował wykonawców, co oni
sami siebie, odwołując się w tej sytuacji do
swych dotychczasowych doświadczeń i od ich zasobu
zależał właśnie końcowy rezultat?
Na farsę zakrawa wręcz rozegranie dramatycznej w
końcu sceny zabójstwa Beksińskiego, kiedy
napastnik wielokrotnie dźga go nożem.
Jest w filmie jeszcze epilog, do którego włączono
autentyczne
materiały
zdjęciowe
samego
Beksińskiego
, dla których warto
było wytrwać cały film. Szkoda, że to nie z nich
zmontowano dokument o tym malarzu, o którym, jako
artyście, niewiele się dowiadujemy…
„Ostatnia rodzina”. Scen. Robert Bolesto. Reż. Jan P.
Matuszyński. Zdj. Kacper Fertacz. Obejrzane w krakowskim
kinie „Mikro” dzięki uprzejmości pani Iwony Nowak.
ANDRZEJ WAJDA (1926-2016)
ANDRZEJ WAJDA
(1926 –
2016)
Jest coś wysoce symbolicznego
ostatnim filmem „Powidoki”
Strzemińskim powrócił Andrzej
początków: malarstwa i studiów
Akademii Sztuk Pięknych, gdzie
w tym, że swym
o Władysławie
Wajda do swych
na krakowskiej
jego kolegą był
Andrzej
Wróblewski,
którego
okrutne
wizje
powracać będą potem w
jego filmach (między innymi we „Wszystko na
sprzedaż”).
Drugim obiektem fascynacji stał się dla niego
Tadeusz Kantor i jego teatr. Odda nawet do
dyspozycji tamtego swe umiejętności filmowca na
potrzeby rejestracji „Umarłej klasy”, choć ta
trochę swobodna dokumentacja przedstawienia i
częściowe
jego
wyprowadzenie
z
piwnic
Krzysztoforów w plener: na krakowski Kazimierz i
w okolice Kopca Kościuszki, nie spotkało się z
uznaniem i akceptacją Mistrza .
Stworzył Wajda wiele filmów wybitnych: „Kanał”
oraz dość tendencyjne
„Popiół i diament”
, w
których
przywraca
zbiorowej
świadomości
stygmatyzowane przez władze zdarzenia historyczne
(Powstanie Warszawskie, akowskie podziemie) i
dokonuje ich swoistej mitologizacji, do których
dołączy niebawem szarża ułanów na niemieckie
czołgi w „Lotnej”
, której
niepowodzenie wciąż go będzie uwierać, a zatem
nosić się będzie z zamiarem nakręcenia jej nowej
wersji.
Uspołecznieniu
historii
(okresu
stalinowskiego, będącego zarazem czasem młodości
autora, oraz okoliczności powstania Solidarności)
za sprawą nadania jej indywidualnych rysów twarzy
i losów, z którymi „miliony” będą mogły się
utożsamić, służył też dyptyk: „Człowiek z
marmuru” i „Człowiek z żelaza”.
Przez lata pozostawał młodym pod względem
charakteru. Pod wpływem kolejnego pokolenia
filmowców, pracujących w kierowanym przezeń
„Zespole X”, włączył się do nurtu kina moralnego
niepokoju za sprawą „Bez znieczulenia”,
traktującego o zaszczuciu wybitnego dziennikarza,
z wielką kreacją aktorską Zbigniewa Zapasiewicza
. Po roku 1989 stworzy przenikliwą adaptację
„Panny Nikt” według Tryzny, w której okaże
wrażliwość wobec społecznej ceny zaszłych zmian,
a także potrafi spojrzeć na nie oczami
nastolatki.
Mam też sentyment do zakłamanego, co prawda,
„Pokolenia”, w którym, jak to w debiucie często
bywa,
chciał
się
pochwalić
nabytymi
umiejętnościami
warsztatowymi,
nawiązując
zwłaszcza do poetyki włoskiego neorealizmu. Na
planie tego filmu pojawił się w krótkich
spodenkach Roman Polański
,
który
po
latach
powróci
jako
Papkin
w
filmowej
wersji
„Zemsty”.
Ma też Wajda w swym dorobku kilka prawdziwych
arcydzieł, z „Ziemią obiecaną” na czele, którą
doceniał nieco starszy od niego Ingmar Berman,
także rozdarty pomiędzy ekran a scenę. Wycięcie
p o l a t a c h z w e r s j i autorskiej brawurow e j
sekwencji w salonce
świadczy jedynie, że wielki artysta nie zawsze ma
świadomość i umiejętność oceny swych dokonań. A
więc ukończone dzieło powinno przestać już do
niego należeć, odkąd wejdzie do obiegu
publicznego.
Oczekiwano, że przysporzy mu ona Oscara (otrzymał
go ostatecznie stosunkowo nieudany „Dersu Uzała”
Kurosawy), ale na przeszkodzie stanęło uznanie
filmu za antysemicki (w kraju z kolei w kręgach
nacjonalistycznych komunistów tropiono z kolei
jego rzekomo żydowskie pochodzenie). Pamiętam, że
podczas wykładu dla żydowskich słuchaczy Szkoły
Letniej UJ zapytano mnie po obejrzeniu tego
filmu, dlaczego w Polsce rozpowszechniony jest
stereotyp utożsamiający Żydów z homoseksualizmem
(dopiero wtedy zwróciłem uwagę na wątek
fascynacji Moryca Karolem). Odtąd przylgnęła do
reżysera opinia polskiego antysemity, zwłaszcza
we Francji, gdzie w związku z „Korczakiem”
oskarżano
go
o
chrystianizację holokaustu (pojawienie się
aureoli nad głową jednego z podopiecznych, o czym
skądinąd pisał sam bohater filmu w swoich
dziennikach), czy wręcz mu zaprzeczanie w związku
z symbolicznym zakończeniem, kiedy od transportu
do Treblinki odłącza się jeden wagon, z którego
wysypują się dzieci na rajską łąkę, spełniając
obietnicę opiekuna udania się na majówkę
. W efekcie odmówiono
dofinansowanie dystrybucji filmu na terenie tego
kraju.
Do arcydzieł należy niewątpliwie autotematyczne
„Wszystko na sprzedaż”, w którym Wajdzie użyczy
twarzy Andrzej Łapicki
,
grający osobę reżysera, a akcja koncentruje się
wokół tragicznego odejścia Zbigniewa Cybulskiego,
przy czym pozostali wykonawcy grają siebie samych
(Elżbieta Czyżewska, Beata Tyszkiewicz, Daniel
Olbrychski).
A także „Piłat i inni”, stanowiący przeniesienie
na ekran wątku ewangelijnego z „Mistrza i
Małgorzaty” Bułhakowa i rozgrywający się we
współczesnym sztafażu (wstrząsająca sekwencja
Ukrzyżowania na obrzeżu ruchliwej autostrady
, której roje much
przydają wręcz fizjologiczne odczucie). Dała też
wtedy znać o sobie zdolność Wajdy do
wykorzystywania i przekształcania ich w atut
przypadkowych problemów technicznych, kiedy użył
roboczego zapisu dźwięku z terkotem kamery w tle
w scenach z Piłatem
,
ponieważ, w związku ze śmiercią Jana Kreczmara,
nie można było dokonać ich udźwiękowienia z jego
udziałem, dzięki czemu odczuwalny stał się
dręczący postać uporczywy ból głowy. Podobnie
było w „Ziemi obiecanej”, kiedy Piotr Fronczewski
nie był w stanie zagrać narastającej furii
odtwarzanej postaci i wtedy Wajda wpadł na
pomysł, by mechanicznie zmontować kilka dubli,
czyli ujęć tej sceny i w ten sposób uzyskać
pożądany efekt.
Osobne miejsce w jego dorobku zajmują adaptacje
opowiadań Iwaszkiewicza: „Brzeziny”, „Panien z
Wilka” oraz „Tataraku”, w których udało mu się za
pomocą
filmowych
ekwiwalentów
odtworzyć
niepowtarzalny, nieco nostalgiczny klimat
literackich pierwowzorów.
Był też wielbicielem prozy niedocenianego pisarza
Jerzego Andrzejewskiego, ale ekranizacje jego
utworów, poza „Popiołem i diamentem”, nie były
raczej szczególnie udanymi. Dotyczy to
nakręconych w Wielkiej Brytanii „Bram raju” oraz
„Wielkiego Tygodnia”.
Nie wychodziły mu też na dobre filmy zdominowane
przez publicystykę, a więc „Wałęsa, człowiek z
nadziei” czy „Katyń” (tu być może zdecydowały
względy osobiste, bo z rąk NKWD zginął ojciec
reżysera), w których powrócił jakby do
zakłamanych początków kariery: „Pokolenia” i
„Popiołu i diamentu”, tyle że zmieniając w tym
przypadku o 180 stopni orientację polityczną i
przesłanki ideowe, zawierając w nich zbyt
uproszczoną interpretację historycznych procesów.
W teatrze zasłynął przede wszystkim wielkimi
inscenizacjami powieści Dostojewskiego. A więc
„Biesów”
z wielkimi rolami Jana Nowickiego jako
Stawroginem i Wojciecha Pszoniaka jako
Wierchowienskim, który po Zbigniewie Cybulskim i
Danielu Olbrychskim stanie się trzecim, ulubionym
aktorem Wajdy, „Nastazji Filipowny” według
kluczowej sytuacji z „Idioty”, którą, wzorem
Bergmana przygotowującego „Woyzecka”, poprzedzi
otwartymi próbami z udziałem publiczności
(powstanie też wersja
japońska tego spektaklu z podwójną rolą aktora
kabuki, grającego jednocześnie Rogożyna i samą
Nastazję
, która stanie
się potem punktem wyjścia dla swobodnej adaptacji
filmowej), „Zbrodni i kary”. W złotym okresie w
dziejach Starego Teatru w Krakowie współtworzył
jego wielką trójcę: obok Konrada Swinarskiego i
Jerzego Jarockiego. Tam też powstali „Emigranci”
Mrożka, wystawieni w konwencji seansu filmowego,
ale przede wszystkim pamiętny „Hamlet”, w którym
wzorem Sarah Bernhardt i Hanki Ordonówny, a także
filmowej Astry Nielsen, tytułową rolę powierzył
Teresie
Budzisz-Krzyżanowskiej
, a całość rozegrał w
aktorskiej garderobie, za kulisami teatru, a
zarazem historii. A także opowiedziana za pomocą
postaci ze sztuk i powieści, między innymi
Bałuckiego, Kisielewskiego i Zapolskiej, historia
„galicyjskiego” Krakowa, rozpisana na trzy
wieczory, albo jedną, długą noc teatralną,
zatytułowana „Z biegiem lat, z biegiem dni”
W warszawskim Teatrze Powszechnym powstała
„Sprawa Dantona” Przybyszewskiej z wielką rolą
Wojciecha Pszoniaka jako Robespierrem
, będąca przenikliwą
analizą mechanizmów politycznych, a także
„Rozmowy z katem” według autobiografii Kazimierza
Moczarskiego, warszawskim powstańcem, osadzonym w
stalinowskim więzieniu w jednej celi ze Stropem,
katem powstania w getcie..
Sukcesu inscenizacji „Biesów” oraz „Sprawy
Dantona” nie powtórzy w ich adaptacjach
filmowych. W pierwszym przypadku jakby
zapatrzywszy się na Andrzeja Żuławskiego, swego
dawnego asystenta przy warszawskiej noweli z
„Miłości dwudziestolatków”, w drugim zbyt
wpisując rzecz w aktualną sytuację w Polsce w
związku ze stanem wojennym. Również w Starym
Teatrze powstanie wtedy inscenizacja „Antygony”
zbyt obciążona doraźnymi odniesieniami, z chórem
stronników Kreona przebranych w mundury ZOMO
.
Nieudaną okazała się też ekranizacja innego
arcydzieła rosyjskiej literatury – „Syberyjska
Lady Macbeth” według noweli Leskowa, zrealizowana
w ówczesnej Jugosławii. Ale tylko przeciętni
rzemieślnicy „produkują” wyrównaną twórczość,
podczas gdy wielkich artystów stać również na
pomyłki!
Lesław
Czapliński
Ośmiorniczek
Prztyczek@Ośmiorniczek_Przt
yczek
Ośmiorniczek
Prztyczek@Ośmiorniczek_Prztyczek
@Mój_ludu, #Katastrofa,
Poznaj zdradę filozofa,
Narodzie to #Zamach,
Kumatego w „izmach”.
Ośmiorniczek Prztyczek@Osmiorniczek_Prztyczek
@Leming, ty się nie bój,
Ty lepiej #krowa dój,
Ona wżdy #patriotka,
nasza
#polska_ciotka.
Ośmiorniczek Prztyczek@Osmiorniczek_Prztyczek
Sekret zdradzę, bracie:
#Grypa to wynik spisku
Szpiegów na lotnisku.
Idź i powiedz to Tacie.
Ośmiorniczek Prztyczek@Osmiorniczek_Prztyczek
Najedz się, @Krycha, sera,
Nim wybuchnie #afera,
Nim w ciupie będziesz siedzieć.
Za co? – Wstyd powiedzieć.
Słonik
Balonik@SłonikBalonik
Słonik Balonik@SlonikBalonik
#Plan budowy więzień,
#Plan budowy więzień,
#Plan budowy więzień,
@Suweren, się nie leń.
Słonik Balonik@SlonikBalonik
#Nic się nie zmarnuje,
#Nic się nie zmarnuje,
#Nic wam obiecuję,
#Wszystko się zhajcuje.
Słonik Balonik@SlonikBalonik
Zlikwiduję, obiecuję,
Czy wiesz, o czym mówię?
Będziem w pierwszej #klasa,
Będziem jeść @kiełbasa.
Słonik Balonik@SlonikBalonik
Ja @premier z Pacanowa,
Pytam, gdzie w tym #głowa?
#Prawa dla @kobitki
Napiszą @karmelitki.
TRISTAN i IZOLDA z MET,
relacja doprowadzonego do
obłędu
Lesław Czapliński
„Tristan i Izolda z MET, relacja doprowadzonego do obłędu”
Już Richard Wagner ostrzegał, że trzeci akt jego „Tristana
i Izoldy” będzie doprowadzał ludzi do szaleństwa, co
potwierdził skądinąd przypadek Nietzschego. I tylko złe
wykonania mogą ich przed tym uchronić.
Przedstawienie w nowojorskiej Metropolitan Opera 8
października na pewno do takich nie należało i powodowało
występowanie obłędu, co przypadło w udziale także autorowi
niniejszej recenzji.
Sprawujący kierownictwo muzyczne Simon Rattle dwa pierwsze
akty prowadził dość powściągliwie, by nie powiedzieć
niemrawo i monotonnie, jakby ograniczając się wyłącznie do
taktowania, a zatem pozwalając muzyce nieśpiesznie płynąć.
Już sam słynny wstęp przeszedł
Muzycznej narracji brakowało
bez większych wrażeń.
większych kulminacji
orkiestrowego tutti z odpowiednim natężeniem dynamicznym.
Zastanawiałem się, czy kapelmistrz nie postępuje tak, by
nie przykrywać głosów śpiewaków, dzięki czemu mogli oni
skupić się na wydobywaniu
wszelkich niuansów
artykulacyjnej i dynamicznej natury, nie mając potrzeby
przebijania się i przekrzykiwania zwałów
orkiestrowego
brzmienia? Dopiero w trzecim akcie dyrygent jakby uległ
całkowitej metamorfozie. Orkiestra zaczęła wreszcie mienić
się orgią barw oraz odznaczać znaczną rozpiętością
dynamicznych
kontrastów.
Pojawiła
się
pożądana
ekstatyczność, oscylująca nieustannie pomiędzy osiąganiem
skrajnego napięcia i jego opadaniem, czego wcześniej
szczególnie nie dostawało mi w wielkim duecie miłosnym. W
ten sposób zaznaczyła ona swą obecność w dramatycznym
monologu Tristana, w którym bohater doświadcza na przemian
gwałtownych porywów i popadania w całkowite wyczerpanie i
otępienie, w scenie przybycia Izoldy, a następnie króla
Marka i Brangeny, wreszcie w finałowym monologu tytułowej
bohaterki, towarzyszącym jej śmierci, który odtwórczyni –
Nina Stemme – rozpoczęła mezza voce, czyli półgłosem, a na
koniec ekspresyjnie filując, czyli ściszając dźwięk do
zwiewnego pianissima, na przekór posturze własnej i
wagnerowskich heroin.
W ogóle główni wykonawcy, obok wspomnianej Stemme, Stuart
Skelton jako Tristan
, René
Pape w partii króla Marka i Jewgienij Nikitn w roli
Kurnewala, przykładali duże znaczenie do śpiewności i
subtelnej artykulacji, unikając wszelkiej forsowności i
brzmieniowej ostrości, co prawdopodobnie uradowałoby
kompozytora, który pod koniec życia, spędzając zimy we
Włoszech, docenił styl wokalny tamtejszych śpiewaków.
Pod
względem
inscenizacyjnym
interesująco
rozwiązano
przybycie drugiego statku z królem Markiem i Brangeną, co
staje się powodem tragicznego nieporozumienia, a ukazanego
metonomicznie za pomocą poruszających się w mroku lampionów
i dobiegających zza kulis głosów. Niestety, efekt został
szybko zniweczony późniejszym ich bezpośrednim pojawieniem
się na scenie. Dosłowność, przybierająca niekiedy
drastyczne przejawy (epatowanie fizycznością krwawiącej
rany Tristana, podcinanie sobie żył przez Izoldę,
posługującą się w tym celu brzytwą), stanowi wyraźną
słabość inscenizacyjną Mariusza Trelińskiego, kiedy się do
nich ucieka. Szkoda że nie ogranicza się do projekcji,
które nie tylko tworzyłyby ekspresyjne tło, ale i
sugerowały scenerię, dzięki czemu spektakl zyskałby
bardziej uniwersalny wymiar, odpowiadający mitycznej
rzeczywistości przedstawionej. Przenoszenie natomiast akcji
do bliższych czasów zawęża jedynie wymowę i oddziaływanie
dramatu, szczególnie gdy libretto i muzyka nie przystają do
tych realiów. A jeśli już, to wydaje mi się, że o wiele
bardziej udanym byłoby odniesienie konfliktu irlandzko-
angielskiego, o którym wielokrotnie napomyka Izolda, do
działalności IRA, zwłaszcza w trzecim akcie dojmujące
osamotnienie i opuszczenie przez wszystkich Tristana można
było oczekiwać, że Mariusz Treliński, posiadający rodowód
filmowca, skojarzy z dziełem Carola Reeda „Niepotrzebni
mogą odejść”, skądinąd też toczącym się w nocy. Poza tym
nie do końca jasne pozostaje odwoływanie się do tropów
psychoanalitycznych, mających dostarczyć
motywacji dla
zachowań postaci – dwukrotnie powracające w formie filmu
pożegnanie małego Tristana z ojcem popełniającym
samobójstwo, prześladujące go w dorosłym życiu? Zresztą już
w fizycznej postaci pojawi się on przy łóżku Tristana w
trzecim akcie, czyżby jako przedśmiertny powrót do
dzieciństwa?
Z kolei inscenizacyjnym motywem przewodnim, spajającym
akcję, jest radar, pojawiający się na początku wszystkich
trzech aktów i w ich trakcie. Pierwszy z nich rozgrywa się
na podwodnym okręcie, drugi w latarni morskiej, trzeci zaś
zrazu na OIOM-ie, co stanowi autocytat z własnego,
wrocławskiego „Króla Rogera”, kiedy Tristan podłączony jest
do kroplówki. A zatem żywiołowi muzycznemu odpowiada
morski, a następnie powietrzny, na co wskazują obrazy
wyłaniającego się z fal u-boota, a potem kłębiących się
chmur. Powracają też charakterystyczne dla Trelińskiego
gruboziarniste projekcje, ale do końca, chyba, reżyser nie
potrafi zdecydować się jaką historię chce nam opowiedzieć?
Doktorek
Dromaderek@DoktorekDromader
ek
Doktorek
Dromaderek@DoktorekDromaderek
#Polska jest mi miła,
@Polska znów zwyciężyła,
#Polska, ja Cię wyleczę,
@Polska, przed Tobą #DwaMiecze
Doktorek Dromaderek@DoktorekDromaderek
#Protest będzie wielki,
Będziem zbierać #muszelki,
Kandydujcie na mnie,
Bo @lud będzie w trumnie.
Doktorek Dromaderek@DoktorekDromaderek
#Wszystko znów rozwalone,
To zrobiły to #one,
@młodzież już bez pracy,
A bije
ją @Horacy.
Doktorek Dromaderek@DoktorekDromaderek
Od tego ony som,
Skażę was na banicję,
Rozwalić przyjdzie @GROM,
Czas zbierać amunicję.
Jo
Koń
Konowalski@konkonowalski
Jo Koń Konowalski@kon-konowalski
Jo was zbawie,
Zbawie ja was,
Wszyscy pójdą won,
Jo naprawie wszystko som!
Jo Koń Konowalski@kon-konowalski
Demolud to my,
Oni som bardzo źli,
Pogonimy hołote,
Wyrżniemy ciemnote.
Jo Koń Konowalski@kon-konowalski
Co się stało się?
Bydlaki rządzo się!
Zrobie wszędzie porządek,
Bo bardzo źle dzieje się!
Jo Koń Konowalski@kon-konowalski
Parlament? Do pracy!
Konik pyta, co na tacy rodacy?
A ja powiem wam,
Zdelegalizuję wszystko sam!

Podobne dokumenty