Kormoran - Netface

Transkrypt

Kormoran - Netface
Kormoran
Organizatorzy i uczestnicy rajdów samochodowych uwielbiają przyrodę… niszczyć.
Jeszcze jednym dowodem potwierdzającym powyższe stwierdzenie była tegoroczna edycja rajdu
samochodowego „Kormoran”, który odbył się w połowie lipca w okolicach Olsztyna. Oczywiście, jak
zwykle w przypadku tego rajdu, trasy przejazdu ryczących i pędzących samochodów przebiegały
w znacznej części przez obszary o dużych wartościach przyrodniczych, w tym lasy.
W tym roku rajdowcy zaprosili się w okolice projektowanego parku krajobrazowego i obszary
chronionego krajobrazu. Przemierzali teren Puszczy Napiwocko-Ramuckiej, która jest ważną ostoją
ptaków, nie tylko w skali krajowej, ale również europejskiej. Członkowie Komitetu Ochrony Orłów
z Olsztynka sprawdzili, że rajdowe trasy mijały zaledwie o kilkaset metrów strefy ochronne gniazd
orlika krzykliwego i rybołowa oraz przebiegały tuż przy łowisku orła bielika. Wymienione gatunki
ptaków, jako zagrożone w Polsce i w ogóle w Europie, podlegają szczególnej formie ochrony.
Tymczasem rajd po raz kolejny odbywał się w czasie trwania sezonu lęgowego. Jak obliczyli
aktywiści z biura akcji STOP KORMORAN w Olsztynie 55% wszystkich tras przebiegało przez
obszary chronione lub przewidywane do ochrony.
Niestety, do lekceważenia przyrody przez kierownictwo rajdu i jego możnych protektorów zdążono
się już przyzwyczaić. „Od zawsze” ignorowane są wszelkie głosy wypowiadane w obronie przyrody.
Po raz drugi nie przejęto się zdaniem ministra ochrony środowiska, który w liście do jednego
z głównych orędowników imprezy, wojewody olsztyńskiego napisał m.in. „Gorąco popieram wnioski
organizacji ekologicznych polegające na minimalizacji negatywnych oddziaływań, jakie spowoduje
przeprowadzenie rajdu”.
Minister opowiedział się za przeniesieniem rajdu na okres jesienno – zimowy, wytyczeniem tras po
drogach utwardzonych, rezygnacją z organizowania odcinków specjalnych na obszarach leśnych,
które rajd powinien „w możliwie dużym stopniu” w ogóle pomijać. I co? I nic. Wszystko zostało po
staremu.
W takiej sytuacji olsztyńscy obrońcy przyrody nie mogli pozostać bezczynni. Reaktywowało się biuro
akcji „STOP KORMORAN”. Postanowiono po raz kolejny przypomnieć, że poza odcinkami
specjalnymi, klasyfikacją generalną czy nowymi oponami istnieje jeszcze coś ważniejszego, czemu
grozi zniszczenie. W tym roku bezpośrednie działania, w których obok olsztyńskich aktywistów wzięli
udział także członkowie „Pracowni”, polegały na pikietowaniu (połączonym z rozdawaniem ulotek)
ważniejszych punktów imprezy, takich jak rozpoczęcie rajdu czy wybrany odcinek specjalny.
Pomimo szczupłości szeregów obrońców przyrody protest był widoczny. Szczególnie w samym
Olsztynie z naszym zdaniem zapoznało się wielu ludzi, w tym kibice sportu samochodowego. Protest
musieli również zauważyć bogaci sponsorzy rajdu (hasło na jednej ze szmat brzmiało: „Sponsorzy
rajdu sponsorami niszczenia przyrody Warmii i Mazur”) oraz jego wysoko postawieni protektorzy.
Oni wszyscy już wiedzą, że STOP KORMORAN to nie sezonowa moda, lecz konsekwentne działanie
w obronie przyrody; to stanowczy brak zgody na jej niszczenie w imię bardzo wątpliwych wartości,
jakie niesie z sobą rajd. Nie wystarczą już kolorowe plakaty i entuzjastyczne artykuły w prasie, by
ukryć prawdę o „Kormoranie”. Do biura akcji nadchodziło wiele wyrazów poparcia. Pochodziły od
różnych osób młodszych, starszych. Niestety, ludzie ci nie zdecydowali się na czynne
zamanifestowanie swoich poglądów i odczuć. Nie ulega jednak wątpliwości, że coraz częściej rajd
Kormoran
1
„Kormoran” jest postrzegany na Warmii i Mazurach jako rzeczywiste zagrożenie dla przyrody, jako
impreza niepotrzebna, z gruntu obca dla regionu relatywnie mniej zniszczonego ekologicznie od
większości innych w Polsce.
Kormoran – tak od wieków nazywa się pięknego ptaka, między innymi zamieszkującego
podolsztyńskie okolice. I to wystarczy. Ten drugi „Kormoran” powinien jak najszybciej zniknąć
(przynajmniej w obecnej postaci). Dość, że będziemy go wspominać jako niechlubny przykład czysto
przedmiotowego traktowania przyrody przez człowieka.
A jak było na samej pikiecie? Po pierwsze tzw. kibice. To ich jest zwykle najwięcej przy rajdowych
trasach. Znajdując się w okolicach pikiety ludzie ci niejednokrotnie zamieniali się w specjalistów od
edukacji ekologicznej i próbowali uczyć nas uczestników akcji STOP KORMORAN – na czym polega
prawdziwa ochrona przyrody.
„Nie stójcie na trawie, bo ją niszczycie!” – było to w lesie. „Posprzątajcie ten las, przecież jest tak
zaśmiecony!”. „Zajmijcie się miejskimi autobusami, to one trują, a odczepcie się od tych samochodów”
słyszeliśmy od tych samozwańczych nauczycieli. Bardziej wnikliwi oceniali, wydając nam przy tym
świadectwa moralności: „Buty mają ze skóry, więc są dwulicowi”. W oczach tych znawców ekologii
byliśmy zupełnymi i na dodatek zaściankowymi ignorantami: „…jeżeli rajdy organizują w Finlandii,
gdzie ekologia jest super, to i u nas mogłyby być choćby co miesiąc”.
Poza owymi kibolami trasę rajdu oblegali ludzie w mundurach – policyjnych oczywiście. Zdarzały się
całe „zmasowane oddziały” w kompletnym wyposażeniu i w pełnej gotowości do akcji. Ktoś zauważył
(choć mam nadzieję, że się mylił), że w dniach rajdu Olsztyn był miastem bardzo „bezpiecznym dla
złodziei i innych przestępców, gdyż cała miejscowa policja zajmowała się tym nieszczęsnym
„Kormoranem” i niczym innym. Trzeba jednak przyznać, że policjanci opowiadali się za pełnym
pluralizmem: „Każdy ma prawo do wyrażania swoich poglądów” i otoczyli nas troskliwą opieką:
„Włos wam tutaj z głowy nie spadnie”.
Bywało i tak: matka mówi do kilkuletniej córki, wyjaśniając sens naszego protestu: „Oni tu stoją, bo
rajd niszczy przyrodę”. I o to chodzi.
Grzegorz K. Wojsław
Kormoran
2