Pismo nr - Prawy Las
Transkrypt
Pismo nr - Prawy Las
Bez honoru Od wiosny 2004 do wiosny 2005r. na terenie całego kraju trwały nieustannie radosne uroczystości z okazji 80-cio lecia Lasów Państwowych. Tak sobie zażyczono i tak się stało. Bo tak chciał Najważniejszy Leśniczy 3-cej Najjaśniejszej, Pan Dyrektor Doktor D. Jednak My, ten boży lud z samych leśnych dołów, mieliśmy obawy, czy aby te uroczyste fety z tańcami pod jaworem i dzikami na rożnach, nie zwiastują początku końca organizacji, zwanej Państwowe Gospodarstwo Leśne. Od kilku lat sytuacja ekonomiczna w Lasach Państwowych stała się finansowym dziwolągiem, który całkowicie wymknął się spod kontroli naszym „wybitnym leśnym ekonomistom”. Dyrektor doktor D. w kilka tygodni po swoistej reelekcji, objawił ludowi, że ekonomiczna scheda przejęta w roku 2001 po jego poprzedniku (skąd znikąd również doktorze), jest katastrofą, ruiną wymagającą wielu poświęceń i wytężonej pracy. Przy tak zafałszowanym raporcie otwarcia zaczęły się natychmiast radosne gabinetowe pogaduchy o nieuniknionym kryzysie, o zwolnieniach, restrukturyzacjach i o jedynym wybawieniu, jakie zawsze pojawia się w takiej chwili, czyli o spółkach. Tłumacząc wizję Dyrektora Generalnego, to miało być cienko, cieniutko i dlatego też bardzo szybko w ramach tych poświęceń wyrzucono dyrektorów regionalnych, nadleśniczych i leśniczych – czyli prawie 8 tysięcy ludzi. Wręcz ideologicznym wsparciem tej akcji stał się Raport Majchrzaka, który zakładał likwidację od 50 do 70 nadleśnictw. Inaczej, jak wyjaśniano, lasy nie wyrobią, nie wytrzymają. Popatrzymy, przypomnijmy sobie reakcje Dyrektora Generalnego na ten szatański pomysł. On był zawsze z boku, on mówił mało, on tylko dawał do zrozumienia, że ten raport niekoniecznie musi wykonany. Jednak wielu naszych kolegów w sposób niezwykle służalczy wykonało ten plan, doprowadzając do swoistych ludzkich tragedii. Warto wytropić i podać pełny zestaw nazwisk tych, którzy tak twórczo, z całą bezwzględnością podłączyli do majchrzakowego raportu . Tymczasem stało się to, czego nasi wybitni leśni ekonomiści nie brali w ogóle pod uwagę i nie przewidzieli. Tak jak na stal i na węgiel (chyba dlatego sprywatyzowano huty i zlikwidowano kopalnie), nadeszła też koniunktura na drewno. Nasi wybitni leśni eksperci zaplanowali sobie, że wpływy ze sprzedaży drewna za rok 2002 wytworzą pewną, niewielką nadwyżkę na wydatkami. Tymczasem ta nadwyżka była wręcz idiotycznie wysoka, a wpływy ze sprzedaży drewna w latach 2003 - 2004 przerosły najśmielsze oczekiwania. Ale pamiętajmy o tym, że to była koniunktura, a nie żadne genialne ekonomiczno – strategiczne działania. W Dyrekcji Lasów na Wawelskiej zapanowała więc smuta i beznadzieja. Bo nasze chłopaki z Wawelskiej, już na początku 2004 roku widzieli się w radach nadzorczych różnych spółek, spółeczek, a tu nadal nic. Nadal Lasy Państwowe, nadal Państwowe Gospodarstwo Leśne, nadal dyrekcje regionalne, nadleśnictwa, leśnictwa. A to wszystko miało być do czasu. Chyba nasze chłopaki z Wawelskiej zapatrzyły się na chłopaków z Ordynackiej i cały czas kombinowali jak im dorównać. Bo ci z Ordynackiej urządzili się już całkiem po pańsku. Tu jakaś rada nadzorcza w telewizji lub innej spółeczce byłego Ludowego Skarbu, jakieś przedsiębiorstewko przejęte tak, po prostu z litości, przed upadkiem. A Wawelska co? Wawelska nic. Właściwie, poza lasem, zero wpływów na inne tzw. sfery życia gospodarczopolitycznego. Owszem polowania, owszem zacisze knieji i męskie rozmowy przy gorzale z Włodkiem C. czy Bronkiem K. lub innymi wielkimi 3-ciej Najjaśniejszej. Jednak to za mało, żeby się tak od razu przemienić wodę w wino, czyli państwowe w prywatne i następnie ustawić się po pańsku. Wprawdzie Bronek K. całkiem otwarcie po uwaleniu kolejnego byka mówił, że bardzo lubi lasy, a najlepiej gdy będą one spółeczką. Ale to zbyt małe wsparcie. Jednak najgorsze było to, że nasze chłopaki z Wawelskiej weszły do Unii, jako za przeproszeniem Państwowe Gospodarstwo Leśne. I to jest to tragedia. Przecież już samo słowo PAŃSTWOWE brzmi idiotycznie i nie europejsko. Bo cholera jasna, jak mawiał Fredek Kiepski, sytuacja jest głupia. Drewno sprzedaje się ostro, kasiora rośnie, wpływy zajebiście duże, a szkodnik Kołodka wykołowany na amen. I jak tu zafundować ludowi leśnemu jasełkę o nieuchronnym końcu PGL-u? Ale nasze chłopaki z Wawelskiej „kombinowali” i mieli już od dawna napoleoński plan. Po pierwsze – restrukturyzować, bo co to za zatrudnienie 28 tysięcy w organizacji, która jak sama nazwa wskazuje jest PAŃSTWOWA. To skandal. Bo co to jest te 1300 ha lasu na łeb 1-go leśniczego - to jest po prostu zwykłe chamstwo i lenistwo. A 3 tysiące hektarów na łeb to niełaska?. Nie zgodzą się? To będą inni. No ale po co koledzy dyrektorzy, koledzy nadleśniczowie - wszystko z kulturką. Najpierw wybrać ofiary na odstrzał i sączyć im przypowieści o wesołym życiu staruszka, czyli o zbawiennym przejściu na żebracze emerytury. Jak nie załapią o co chodzi, wytykać im co dzień błędy. Tego już nie zdzierżą. Poddadzą się sami. Warunek drugi - należy rozwalić kasę. Bo wiadomo kasa musi być mała, jak najmniejsza. Zaczęto więc wydawać tą kasę, wyrabianą przez leśniczych w oszalałym znoju, na światowe auta, na europejskie remonty biur, nadleśniczówek leśniczówek (ale tylko dla wybranych ) na idiotyczne szkolenia menadżersko – psychologiczne, na myśliwskie fety i inne przyrodnicze rajdy. Browarek lał się tam strumieniami, bo wiadomo lekko nawalony leśny lud jest mniej czujny, a poza tym, jak mawia mistrz Himilsbach – w tych niewątpliwych okolicznościach przyrody - wzrasta poczucie durnowatej wspólnoty. Ale nie wszyscy tak się zachowywali. Nasz Najwyższy Szef zawsze prezentował się nieskazitelnie. Szczególnie widać to było na pielgrzymkowych mszach. Był wtedy poważny, jakby naprawdę się modlił. A w ogóle, to jak on się ostatnio zmienił –jak na nowo odkrył swe chrześcijańskie korzenie. A lud leśny patrzył i myślał. Przecież taki, co się tak modli, nie może nas wykołować i oszwabić. W tle dyrektora-doktora widać też uduchowione twarze naszych związkowych guru. Jak oni pięknie klęczą, jak się pięknie żegnają . I to też napawa otuchą. Bo to, jak mawia Wyspiański, Polska właśnie – czyli przewidywana reprezantacja chłopaków z Wawelskiej na grę w brukselskiej lidze. Popatrzmy też na wyczucie chłopaków z naszych związków. Żadnych krytycznych publikacji w poczytnych, popularnych pismach, żadnych uwag o marnotrawieniu pieniędzy, żadnych ekonomicznych przestróg i własnych niezależnych analiz. Wyjaśnienie zawsze to samo – jest nas za dużo. Proste, co???!!! Dalsze argumenty to prawdziwie szatańskie wersety. Koledzy, balon spada w dół. Wprawdzie jeszcze tego nie widać, ale już wkrótce zlecimy wszyscy na łeb. No więc trzeba poświęceń. Bo powiedzmy prawdę, wszyscy nie mogą lecieć tym balonem. To zbyt duży balast. Zastanówmy się, czy nie lepiej uratować mniejszość, niż stoczyć się z całością. I to chwyta. Więc trzeba wyrzucać ten ludzki balast, byleby samemu się ostać i to w dobrym towarzystwie. Panowie związkowcy Leśni !!! I ci z pod znaku Solidarności, i ci z pod znaku PZPR. Jeżeli już tak patrzycie na ten unijny zachód, to tam, co warto Wam przypomnieć, każdy szanujący się związek zawodowy ma swych niezależnych, nieźle opłacanych doradców. Bardzo często są to studenci ostatnich lat studiów. I tamte zachodnie związki w takiej sytuacji jak nasza (przypominam olbrzymia kasa ze sprzedaży drewna i gabinetowe pomysły redukcji zatrudnienia), nie czekając na nic, udają się w do dobrej, poczytnej gazety lub popularnej stacji telewizyjnej i pokazują tam z otwarta przyłbicą swe, bardzo rzetelnie opracowane prognozy i analizy. I robi się zadyma. Ale nie na powiat czy województwo. Robi się zadyma na cały kraj, bo przecież chodzi o zwolnienie kilku tysięcy ludzi. Jeżeli związki mają rację, to szef takiego resortu leci na mordę. Jeżeli tej racji nie mają, to szef związkowy nie ma co liczyć na kolejną kadencję. Tak było parę lat temu z Volkswagenem (to państwowe niestety) i innych samochodowych firmach we Francji i Szwecji. A co u nas? Popatrzmy na naszych ekonomicznych proroków. Jeszcze w początkach lat dziewięćdziesiątych - nawoływali oni do zakładania nowych nadleśnictw, bo małe miało być piękne. I stała się ich wola. Powstawały nowe nadleśnictwa. Z chwilą reelekcji na dyrektora doktora D. niektórzy z tych ekonomicznych proroków podpięli się natychmiast pod strategię Majchrzaka, czyli pod pomysł likwidacji 70 nadleśnictw. Był to bicz boży na wszelkie, tzw. oddolne, zdrowo rozsądkowe pomysły. Był to też swoisty mobbing. Doszło do wielu rodzinnych tragedii. Zlikwidowano wprawdzie nie 70, ale 19 nadleśnictw. Niech nikt nie opowiada bzdur, że wszyscy dostali pracę. Większość wypchnięto na przyspieszone żebracze emerytury z wizją, że jeżeli dożyją do swego wieku to będą one większe. Wiadomo nam, że co najmniej kilka osób zmarło. W najgorszej sytuacji znaleźli się pracownicy biurowi, których dokooptowano do innych nadleśnictw. Stali się oni natychmiast zagrożeniem dla tych, którzy tam pracowali. Czy nasze związki, opłacane z naszych składek, zbadały tą sprawę? Czy został opublikowany jakikolwiek raport?. Naturalnie, że nie. Bo i po co. Nagle na początku roku 2005, po dokładnym bilansie, objawiono nam, że jest dobrze, a właściwie, że jest bardzo dobrze. Ale nikt nie śmiał zapytać, czy likwidacja 19 nadleśnictw była potrzebna. 2 kwietnia 2005 o godz. 1200, gdy jeszcze przez ponad 9 godzin papież był z nami, profesor Szyszko i doktor Tomaszewski przedstawili nam, w obecności biskupa Janiaka, zupełnie inny raport, zupełnie inny plan. Plan ten na pewno papież pobłogosławił. A co z naszymi wybitnymi leśnymi ekonomistami. Czy ponieśli za to jakąkolwiek odpowiedzialność. Nie. Ich jest wszędzie pełno. Oni nawet nie zapraszani, wszędzie przyjeżdżają. Bo Oni chcą nam... dalej służyć, bo oni się zdoktoryzowali za nasze pieniądze lub już rozpoczęli się doktoryzować. Oni są wieczni, oni już chcą się załapać na plan Szyszko – Tomaszewski. Dla nas, dla tego leśnego ludu, oni po prostu nie mają honoru. Czy można Lasach Państwowych przeżyć czas niepewności ekonomicznej godnie, bez wyrzucania ludzi. Tak! Można. Tylko w myśl chrześcijańskiej nauki, biedą w trudnych czasach, trzeba się dzielić. Popatrzymy na tabele płac i wróćmy do korzeni, do historii. Może ktoś wykaże, jaka jest różnica miedzy zarobkami gajowego z II Najjaśniejszej, a zarobkami Dyrektora Loreta. Może ktoś wykaże, jak ta różnica na tych stanowiskach przedstawia się obecnie. Dlatego Koledzy Leśnicy – odwagi, drukujmy przykłady bezmyślnego wydawania pieniędzy przez naszych szefów, począwszy od nadleśniczego, a skończywszy na dyrektorach. Ta strona internetowa to pokaże . Złośliwiec pospolity