„Wnyki Bieszczadu”

Transkrypt

„Wnyki Bieszczadu”
„Wnyki Bieszczadu”
Wydawca : Związek Literatów Polskich O/ Kraków
Redakcja : Julian Kawalec
Posłowie : Julian Kawalec
Wyd. I - Kraków 1996 r.
ISBN 83-86775-12-2
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl
Ikona Jesieni (Mandylion 2)
Polowace
złotą jest Światłość
jakież to znów tej
nocy
i
złotym być winne
myśliwce-polowace
czy może jaki inny
strzelec-skrytołówca
dopadnie pierwszy
i
czyjego gardła?
zawsze
tło ikony
i
winno mieć Imię
a gwiazdy
gdy się kureniem
przetoczą
chaszczami nieba to
łania najpierw
zapłacze?
tę - sam Pantokrator
malował ikonę
złoto
trochę czerwieni
nerukotwornyj mandylion bieszczadu Święta Ikona
Jesieni
czy wilk
pierwszy
zaśpiewa?
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl
Julian Kawalec :
Z DWÓCH TRUDÓW (posłowie)
O, jak się przyjaźnią... Przyjaźnią się - nie wystarczy tak
powiedzieć, to za mało... O, jak się wzajemnie miłują, kochają - to
bardziej odpowiednie słowa... Ile zwierzeń, jak hojność wyznań, jaka
szczerość... Wszelakie tajemnice wysmyknęły się z ukrycia; to, co
zachwyca, to co smuci i to, co pobolewa...
Któż to tak się wzajemnie miłuje, tak kocha i tak przenikliwie,
niekiedy aż do bólu w siebie wpatruje? Jak to kto, po prostu on i ona: on poeta, i ona - ziemia. Zielona, gdy:
...trzaski słońca
starte
o siarczyste mrozy
uczyniły zimy najwspanialszy
pogrzeb...
I ziemia koloru lata, gdy:
... zhardzieje stal
i pełnoletnie żyta
przyłożą
głowy
do
noża...
I ziemia jesienna:
... zanim dziobem szronu
biały kur zapieje
po trzykroć bieszczadzie
zaprzesz się
zieleni...
I ziemia zimowa, gdy:
... powiało chłodem
- na wybiegu zima
dyktator
martwej natury.
Takie jest moje pierwsze wrażenie, pierwszy odruch myśli po
przeczytaniu wierszy Aleksandra Jasickiego w jego kolejnym tomie,
zatytułowanym „Wnyki bieszczadu”. Wiersze te powstawały, rodziły się tak się można domyślać - w czasie długiego pobytu, czy może włóczęgi
wśród krajobrazów Bieszczadów. Pobyt w Bieszczadach - to oczywiście
informacja zewnętrzna. Jaki on naprawdę jest - dowiadujemy się już w
pierwszym wierszu zatytułowanym „Wnyki bieszczadu”, który jest zarówno
wstępem, jak i zwierzeniem :
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl
... od lat
ze swych sideł
nie wypuszcza
mnie
bieszczad
lecz i ja
do uwolnień
nieskory...
Łaskawe to dla poety wnyki; ochocze, owocne jego poddanie
się takim sidłom. Można powiedzieć, że poezja patronuje takiemu
usidleniu. To za jej łaskawym podszeptem przyroda odsłania swoją
wierzchnią szatę i ukazuje poecie niedostrzegane zwykle, nowe i dotąd
nienazwane tajemnice. A poeta - wdzięczny za te ofiarowane dary - z
radosnym trudem bierze je w obie dłonie i przenosi do wierszy,
wzbogacając po drodze w podzięce od siebie danym darem wyobraźni.
Można więc powiedzieć, iż z dwóch trudów, z dwóch twórczych mozołów
powstały te wzruszające i prawdziwe, pełne urody wiersze. Z trudu ziemi,
wiecznie żywej i zwycięskiej - mimo, iż co roku „na wybiegu zima” - i z
twórczego trudu poety.
(w : t. „Wnyki bieszczadu”)
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl
prof. dr hab. Ignacy St. Fiut :
DUSZA BIESZCZADÓW
W ciągu dwóch lat krakowski poeta Aleksander Jasicki wydał
aż cztery tomiki wierszy. Każdy z nich zawiera specyficzny klimat poetycki
i stanowi etapy dojrzewania jego talentu. Na tę twórczość należy zwrócić
uwagę, gdyż stanowi ona oryginalny i pozytywny ewenement w rodzimej
poezji współczesnej. Od intymnego świata krakowianina, przez burzliwe
zapasy z miłością, pokłon poety-ekologa dla Ziemi, Jasicki wreszcie
postanowił w swych wierszach ukazać zniewalające i wręcz mistyczne
piękno Bieszczadów. W posłowiu do książki redaktor tego zbiorku Julian
Kawalec tak ocenia poezję młodszego kolegi: „Można powiedzieć, iż z
dwóch trudów, z dwóch twórczych mozołów powstały te wzruszające i
prawdziwe, pełne urody wiersze. Z trudu ziemi, wiecznie żywej i
zwycięskiej - mimo, iż co roku na wybiegu zima - i z twórczego trudu
poety”. Co zatem złożyło się na ten trud poety? Przemierzył on zarówno
fizycznie, jak i duchowo tę krainę, która stała się jego „ziemią obiecaną”.
Po mistrzowsku udało mu się oddać w wierszach jej rytm przyrodniczy, w
który wplótł rytm historii, szalejący jak wiatr halny nad Bieszczadami,
pozostawiający bolesne ślady, które zaciera ów pierwszy, przejawiając
niewyczerpalną żywotność tej krainy, godną podziwu i uwielbienia poety.
Prosta metafora zaczerpnięta z krajobrazu i codziennego życia
tamtejszych ludzi, jak i drapieżny klimat przenośni i porównań,
agresywnie opisujący bieszczadzkie żywioły natury i historii, dopełnia
całości poetyckiej wypowiedzi Jasickiego. Czytając kolejne wiersze widzi
się, czuje i słyszy powiew ducha „Bieszczadu”. Ciekawe stylizację
językowe zaczerpnięte z miejscowej gwary, języków Bojków i Łemków,
dopełniają autentyczności przeżywanych obrazów. W ten sposób poeta
buduje nową i autentyczną mitologię Bieszczadów. Ikoniczne ujęcie
krajobrazów jakby przeniesione bezpośrednio z zarastających cerkwi
wprowadza w krainę tajemnicy i baśni. Trudno oprzeć się urokowi tej
poezji, tak samo jak uwodzicielskiemu spojrzeniu kobiety czy wspomnieniu
dzieciństwa.
Wiersze zamieszczone w tym tomiku to niewątpliwie poezja
wysokiej próby o treści nad wyraz ekologicznej, trafnie ukazująca
zniewalający genius loci tej krainy. Wyrósł więc Jerzemu Harasymowiczowi
godny konkurent w opiewaniu „cudów i niewidów” tego skrawka ziemi.
Należy żywić nadzieję, że „mit Bieszczadów” nie tylko dalej będzie
udziałem poetów, ale i poszukujący piękna i autentycznych przeżyć
czytelnicy zostaną nimi zainspirowani. Starannie i estetycznie wydany
tomik wierszy bieszczadzkich Jasickiego jest niewątpliwie dobrym źródłem
dla tego typu fascynacji.
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl
(w : „Światy poetów - szkice literacko-filozoficzne z lat 1980 1996”)
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl
prof. dr hab. Alicja Zemanek :
W SIDŁACH NATURY, CZYLI
ALEKSANDRA JASICKIEGO WĘDRÓWKI
PO BIESZCZADACH
Słowo „bieszczad” oznaczało niegdyś dziki, niedostępny
skrawek natury, niebezpieczny dla człowieka (używano też przed wiekami
określenia „świat zbieszczadział, czyli zdziczał). Do owego dawnego,
pierwotnego źródłosłowu nazw „Bieszczady” nawiązuje Aleksander Jasicki
w swym najnowszym tomiku poetyckim „Wnyki bieszczadu” (Kraków, ZLP,
1996 r.).
Zbiór wierszy ma charakter notatnika z wędrówek po lasach i
połoninach, autor bowiem jest od wielu lat strażnikiem ochrony przyrody,
oraz działaczem ruchów ekologicznych. Laureat wielu konkursów
literackich, opublikował dotychczas, poza omawianą, trzy książki
poetyckie, z których szczególną popularnością cieszy się tomik „z Kulą u
nogi”, dzięki swym ekologicznym przesłaniom.
Nie lada odwagą jest pisanie w Krakowie o Bieszczadach, jako
że od lat mieszka tu i tworzy wielki poeta gór - Jerzy Harasymowicz.
Odwaga Jasickiego wynika jednak z autentycznego, osobistego przeżycia ,
mierzonego dziesiątkami godzin spędzonych pod gołym niebem, oraz siłą
nieprzeciętnej wyobraźni. Jego obcowanie z „dzikim bieszczadem”
przepełnione jest pierwotnym pragnieniem zmierzenia swoich sił z
nieujarzmioną mocą natury. Na ogół nie interesuje go liryczny opis
krajobrazu. Atakuje góry, drzewa, a nawet spokojne baranki chmur swoją
gwałtowną, prowokacyjną poetycką wizją. Tytułowy „bieszczad” często
staje się magicznym, nieuchwytnym zwierzęciem, które tapla się w
bajorze, pociera łbem o mokre badyle, albo leczy swoje połamane żebra w
bandażach z mgieł. Mocna i klarowna metafora jest narzędziem, którym
poeta zmusza dziki krajobraz, pierwotny „bieszczad”, do uległości. W
chwilach wolnych od roli demiurga przekształcającego świat, autor
skromnie przygląda się drzewom, chmurom, upływającym porom roku...
Jego ulubionym zajęciem jest polowanie. Ale nie na zwierzęta!.
Bardziej interesuje go polowanie na słowa, słowa funkcjonujące niegdyś w
wielonarodowej Rzeczypospolitej, dzisiaj gniazdujące już tylko, na
podobieństwo rzadkich ptaków, na jej wschodnich granicach. Poeta stara
się utrwalić je w wierszach z gorliwością kolekcjonera. A więc spotykamy
tu berehy czyli niewielkie wzgórza, górskie hrebenie (grzebienie)
wznoszące się nad dołynami (dolinami), w czasie suszy pojawia się
propastnyk wywołujący deszcz, a nocą wychodzi ze swej nory staropolski
jaźwiec (tym słowem niegdyś określano borsuka).
Świetnie czyta się krótkie, poruszające wyobraźnię wiersze,
przenoszące czytelnika w coraz to inne regiony gór, w zmieniające się
nagle wewnętrzne pejzaże autora... Jak podkreśla w posłowiu Julian
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl
Kawalec, z poezji tej przebija prawdziwa przyjaźń Jasickiego dla dzikiej
przyrody. Przyjaźń, która każe się poecie porównywać do uwięzionego „we
wnykach bieszczadu”. Symbolicznym obrazem tej przyjaźni jest świetnie
skomponowana okładka, przedstawiająca autora trzymającego w
ramionach małą sarenkę. Jego uczucia dla natury dalekie są jednak od
sentymentalizmu. Mówi o nich oszczędnie, prosto i chciałoby się
powiedzieć- po męsku, jak na przykład w wierszu „Survival nocą”:
„jak oddychać/ z łbem/ wbitym/ w pętle/// jak z godnością/ przeżyć/ do
rana// nim zagrają/ piły/ rezunów/ uczę bieszczad/ sztuki/ przetrwania/”.
(w : „Suplement”,
oraz w: „Zielone Brygady”
i „Silva Rerum”)
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl
Henryk Cyganik :
POEZJA Z GÓR UTKANA
Aleksander
Jasicki,
czterdziestoletni
poeta
krakowski,
debiutował w 1983 r., włóczył się po górach i po rozlicznych konkursach
poetyckich, by dwa lata temu wystartować z pierwszym tomikiem pt.
„Nocy daję kosza”. Potem były: „z Kulą u nogi”, „Nagość dajmy piękną” i
wreszcie ostatnia książka - „Wnyki bieszczadu”.
O ostatnim zbiorze słów kilka. Nie pomnę, kiedy ostatni raz
miałem w rękach wiersze tak wtopione w jeden temat, tak nasycone
liryczną wyobraźnią, tak syntetyczne w swym poetyckim przesłaniu.
Temat: góry. Bliżej: Bieszczady. Góry są wdzięcznym tematem, bo tyle w
nich urody, piękna, metafizyki, przyjaźni, wierności... - że można nimi
wypełnić nieokreśloną ilość widnokręgów literackich. Wystarczy je kochać i
rozumieć. Jasicki to potrafi. W tytułowym wierszu pisze:
- od lat/ ze swych sideł/ nie wypuszcza mnie/ bieszczad// lecz i ja/ do
uwolnień/nieskory.
A kiedy w ostatnim wierszu „Trzeba wracać”, żegnać się z połoninami, to:
jakby nas/ za szyję/ złapał bieszczad....
Te wiersze są po prostu zbudowane na bezgranicznej i
organicznej miłości, z tym, że człowiek o niej mówi, a góry ją wyznają
porą roku, drzewem, łanią, łemkowskim słowem... Poeta i góry - to
jedność. Nie potrafią bez siebie żyć. Lecz nie jest to fascynacja
młodzieńcza, a miłość dojrzała, lojalna, wierna aż do bólu. Głęboka. Jasicki
zna wartość tej miłości, wyraża ją nie tylko przez metaforę, która szybuje
nad wierchami i karmi się biologią. Sięga do kultury tego magicznego
krajobrazu, do jej wielowarstwowości. Rozmawia z nimi po polsku i w
języku Łemków. Wzbogaca wersy zwrotami łowieckimi, które w tym
przypadku zdają się być autentycznym językiem lasu:
... w sidła uszu wplątały się odgłosy/ czemchających grandli/ ruji/ i
parkotów... („Łowy z sokołem”).
Wiersze Jasickiego mają formę tryptyku. W głównym ołtarzu góry ze swoim krajobrazem, w lewym - świat zwierząt i ludzi, w prawym skromnie przycupnięta osoba poety. Ale gdy bliżej spojrzeć na ów tryptyk,
można zobaczyć rzecz niezwykłą; nagle obraz z lewego ołtarza przenosi
się do środkowego, z prawego - do lewego, ze środkowego - do prawego,
z lewego - do prawego. Tu trwa nieustanny ruch, wszystko przepływa,
przenika, animizuje się kamień, personifikuje się chmura i wilk, człowiek
zastyga w ikonie nieba, a niektóre wiersze brzmią jak alegorie losu
uczłowieczonej natury, wrośniętego w las człowieka. I chociaż Jasicki nie
szuka w górach Boga, bo przecież one same są Nim, to w podtekstach
metafor można odczytać panteistyczny zachwyt nad potęgą i czystością
gór. Chciałoby się dopowiedzieć w aneksie: boskich. Czym jest np. „Ikona
Jesieni”, ta, którą malował sam Pantokrator?
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl
... nerukotwornyj mandylion bieszczadu/ święta Ikona/ Jesieni...
W wielu wierszach znajdziemy odniesienia biblijne. W „Zdradzi
cię listopad” pojawia się motyw z Męki Pańskiej:
... i/ zanim dziobem szronu/ biały kur zapieje/ po trzykroć/ bieszczadzie/
zaprzesz się/ zieleni.
Niekiedy wiersz ma formę modlitwy:
Hospody - pomyłuj/ but’ miłostiw/ tym kamieniom/ potępionym w
czambuł... („Pandemonium”.
Zwracam uwagę na te wyraźnie metafizyczne ślady we
„Wnykach bieszczadu” - by nie zmylił nas biologizm wierszy Jasickiego:
nóż mrozu/ przyłożony/ do drewnianej szyi/ ścina/ w żyłach/ zielone/
błyskawice krwi...
To już naturalizm w naturze. Motyw walki o biologiczne przetrwanie,
rozpisany na oryginalne i plastyczne nuty metafory, często pojawia się w
poezji Jasickiego. Jest wyrazisty, intrygujący, przekonujący. Można by
wnioskować, że biologia tu panią. To powierzchowne wrażenie. Prócz
przyrody są tu jeszcze ludzie (ech łemki/ pół dnia pod sklepem/...),
historia (Hryć Szachmat - bojko/ punkty za pochodzenie/ z żył wytacza/
zwarzoną/ krew bieszczadu/...), modlitwa, zachwyt... Przy tym wszystkie
utwory cechuje lapidarność i oszczędność słowa. Swą formą przypominają
one widnokrąg górski, nakreślony kilkoma pociągnięciami wyobraźni, ale z
użyciem słów, które pasują tak idealnie do przesłania i nastroju wiersza,
jak rzeka do doliny, drzewo do zbocza góry i ikona do cerkwi.
Aleksander Jasicki - warto zapamiętać to nazwisko. Mieszka w
wierszu i w górach. Spotkanie z nim może być równie fascynujące jak ...
góry.
(w : „Echo Krakowa” - nr 12 (14846) - I. 1997 r.)
(oraz w : „Wiadomości Kulturalne” - 02.02. 1997 r.)
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl
Jerzy Michał Czarnecki :
JASICKIEGO ZIEMI I LUDZIOM
Kiedy wziąłem do ręki „Wnyki bieszczadu”, czwartą już z kolei
poetycką książkę Aleksandra Jasickiego, mój czas cofnął się o trzydzieści
z górą lat. Znowu znalazłem się między Połoniną Caryńską a Wetlińską, w
samym środku Bieszczadów i znowu wróciło tamto oczarowanie ziemią i
przyrodą, którą wówczas odkrywałem sam dla siebie.
W trzydzieści kilka lat później u mojego młodszego kolegi to samo
oczarowanie zaowocowało pięknym tomem wierszy.
Dla Jasickiego przyroda jest tworzywem literackim, jest tym, z
czym utożsamia się on - poeta, i on - człowiek, włóczęga leśny. I to do
tego stopnia, że Bieszczady - to dla niego nie tylko kraina, nie tylko ten
urokliwy kawałek kraju. Jasicki Bieszczady personifikuje, mówi o nich „ten
bieszczad”, jakby o człowieku, o przyjacielu mówił.
Kiedy w liceum katowano mnie opisami przyrody Rudnickiego,
przez długie lata dosyć miałem tych opisów i zawsze do takich prób
literackich podchodziłem nieufnie. Tym bardziej zaskoczył mnie Jasicki
swoim spojrzeniem i swoim przeżywaniem przyrody. Bo oto dawno temu
obserwowałem „na żywo” jelenie na rykowisku i oczarowaniu nie było
końca. Ale później oglądałem całą masę obrazów, owych słynnych „jeleni”,
z których żaden, poza może Wyczółkowskiego, ani w jednej tysięcznej nie
był w stanie oddać tego, co naprawdę potrafi przyroda. Toteż chwała
Jasickiemu, że nie próbuje opisywać tej przyrody. Poeta nie opisuje, a
przeżywa, i językiem poezji notuje stany emocjonalne, których
doświadczył.
Jest Jasicki konsekwentny w poetyce, w której zmierzył się z
tematami, konsekwentny w dobieraniu poetyckich rekwizytów, którymi
posługuje się dotykając spraw bieszczadzkiej przyrody.
Sama jednak obserwacja przyrody Jasickiemu w tym tomie
wierszy nie wystarcza. Jest w nim i człowiek. Ten, na co dzień żyjący w
Bieszczadach, ten, który las wyrębuje, kłusownik, nawet pijak. Z tak
prostego, jakże częstego na wsiach obrazu mężczyzn pod sklepem, w
którym sprzedaje się alkohol - autor także potrafi uczynić wartość
poetycką: „ech łemki/ pół dnia pod sklepem/ i z gwinta/ w gardła/ litrowa
butyłka// snuje się/ pijana Osława/ cieknie/ przez palce/ czas/”.
Jasicki, krakowianin z urodzenia i z wychowania, wykazuje
czasami w opisywanym tomie zadziwiającą znajomość realiów i życia
Łemków i ich religii - prawosławia. Nic to, że w swoje bieszczadzkie
wiersze wplata zwroty łemkowsko-ukraińskie, te bowiem zasłyszeć można
prze-bywając wśród mieszkających tam ludzi. Ale oto pojawia się we
„Wnykach bieszczadu” cykl z dwu złożony wierszy pod wspólnym tytułem
„Mandylion”. A to po prostu wschodni typ archeiopity - obraz z odciskiem
twarzy Chrystusa, podtrzymywany przez dwa anioły, częsty motyw
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl
malarstwa cerkiewnego. I Pantokrator. Ale Jasicki to sacrum odnajduje w
przyrodzie, w wierszu z nadtytułem „Mandylion 2”pt. „Ikona jesieni”.: „..tę
- sam Pantokrator/ malował ikonę/ złoto/ trochę czerwieni/ nerukotwornyj
mandylion bieszczadu/ Święta Ikona/ Jesieni/.
I właśnie: jakby dla podkreślenia i klimatu i atmosfery, którą
przeżył i które poeta przekazuje czytelnikowi, wplata w swoje wiersze
autentyczny język Bieszczadów, język Łemków. Można dyskutować, czy
tak daleko posunięty zabieg lingwistyczny nie jest aby przedobrzeniem tej
literatury, bo przecież sam wiersz tłumaczy zamiar poety. No, ale licentia
poetica...
„Wnyki bieszczadu” to tom przez Jasickiego w całości
poświęcony i ziemi, i przyrodzie, którą opisuje, ale także i ludziom tam
żyjącym.. Warto przeczytać.
Na koniec dwa słowa o jeszcze jednym z literatów, którego
nazwisko znajdujemy w tej książce. Oto autorem posłowia do tomiku
Jasickiego jest wybitny polski pisarz, z ziemi wyrosły - Julian Kawalec.
Któż, jak nie on, bardziej mógłby zrozumieć poetyckie przeżycia
Aleksandra Jasickiego, z ziemią, przyrodą i wśród niej odnajdującego
poetyckie tworzywo liryczne.
(w : „Gazeta Krakowska” - 28.XI. 1996 r.)
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl
Maciej Naglicki :
PRZEWODNIK BIESZCZADZKI ALEKSANDRA
JASICKIEGO
Bieszczady dla współczesnej literatury stały się miejscem
magicznym. Poeci, i nie tylko, wysyłają w ten południowo-wschodni
kraniec Polski swe strzały, by dosięgnąć i zrozumieć majestat ich
tajemnicy. Co najmniej jak ci, którzy swych natchnień szukali w ethosie
amerykańskiego Dzikiego Zachodu, śnieżnych bezkresach Arktyki i
Antarktydy. I jak zwykle, gdy do głosu dochodzi „egzotyka”, zwycięża ta
literatura, która przede wszystkim nie zapomina - o człowieku. Przecież
chyba każdemu marzy się, by „pokowboić” - obojętne - na rozległych
preriach, czy połoninach.
Jasicki jako jeden z niewielu zajmujących się „bieszczadem”
nie maluje jedynie pięknej, bo pięknej, ale jednak tylko widokóweczki. W
tomie „Wnyki bieszczadu” (czwarta książka autora) ów człowiek staje się
zarówno podmiotem, jak i przedmiotem. Jasicki niezmiennie dostrzega ów
silny związek człowieka z Naturą - związek na dobre i złe.
To właśnie zespolenie z cyklem ponadczasowym Natury
nobilituje tę poezję, upoważnia autora do ekologicznych ostrzeżeń.
Ekologicznych, lecz nie tanio-publicystycznych.
I chyba na dobre wyszło książce oraz poecie, że posłowia doń
podjął się jeden z najpełniej i najpiękniej czujących rytm ziemi - Julian
Kawalec, który stwierdził „Łaskawe to dla poety wnyki: ochocze, owocne
jego poddanie się takiemu usidleniu. Można powiedzieć, że poezja
patronuje takiemu usidleniu. To za jej łaskawym podszeptem przyroda
odsłania swoją wierzchnią szatę i ukazuje poecie niedostrzegane zwykle,
nowe i dotąd nienazwane tajemnice...”.
(w : „Koniec Wieku” - Nr 9 - XII. 1996 r.)
Aleksander Jasicki
www.stowarzyszenietworcze.pl