Strona 5 - Serce Innym
Transkrypt
Strona 5 - Serce Innym
5 IV 2013_Layout 1 2013-08-28 18:56 Page 1 Kwiecień 2013 To i owo o sprzęcie do rehabilitacji Symphony biosensor - Bezbolesne sprawdzanie poziomu cukru we krwi Niestety, badanie poziomu cukru wiąże się jeszcze najczęściej z koniecznością pobrania krwi a to jest niestety, nieco bolesne. Stopień bolesności zależy od nakłuwacza oraz ilości krwi potrzebnej do testu. Obecnie dostępne glukometry wyposażone są w nakłuwacze nowej generacji - z ostrzem pokrytym silikonem i precyzyjną regulacją głębokości nakłucia. Ich stosowanie jest znacznie bardziej komfortowe niż urządzeń starszego typu ale ciągle jeszcze mamy problem z ukłuciem i dyskomfortem, który znosić muszą tysiące diabetyków. Mając nieustannie pokłute palce ciężko jest czasem korzystać choćby z komputerowej klawiatury. Pojawiła się ostatnio jaskółka nadziei, że ta „krwawa” sytuacja ulegnie diametralnej zmianie. Otóż portal diabetologiaonline.pl poinformował, że opracowano nowe urządzenie pozwalające na bezbolesne sprawdzanie poziomu cukru we krwi. Według dr Magdy Magierowskiej - Szymczyk, nowe urządzenie, pod roboczą nazwą 540 Symphony tCGM biosensor, opracowała grupa Echo Therapeutics z Nowego Yorku. Badania skuteczności urządzenia przeprowadzono w Thomas Jefferson University Hospital w Filadelfii na 15 dorosłych pacjentach w krytycznym stanie zdrowia, przewidzianych do zabiegu kardiochirurgicznego. Badania poziomu glukozy przeprowadzano co 30 minut bezpośrednio z kateteru tętniczego, oraz przy pomocy urządzenia 540 Symphony tCGM biosensor. Okazało się, że bezigłowe urządzenie do przezskórnego badania krwi cechuje się 98,9% dokładnością co jest rewelacyjnym wynikiem. Jego twórcy planują, że aparat znajdzie szerokie zastosowanie, ale by tak się stało trzeba przedstawić projekt w Europejskiej Agencji Leków w celu uzyskania zgody na przeprowadzenie szerzej zakrojonych badań klinicznych. Zdaniem badaczy obecne metody pomiaru glukozy w amerykańskich szpitalach są nieregularne, pracochłonne, często błędne, a dodatkowo, narażające osoby z bezpośredniej opieki nad chorym na kontakt z krwią. Wydaje się, że taka sytuacja ma miejsce również w polskich placówkach opieki zdrowotnej. Liczba diabetyków stale rośnie, a mając na względzie fakt, że cukrzyca jest niezwykle podstępną i trudną chorobą, każdy produkt ułatwiający życie chorym spotka się z ich szeroką akceptacją. Zasada działania czujnika jest dość skomplikowana. W dużym uproszczeniu można powiedzieć że wspomniany czujnik naklejamy na skórę. W kontakcie z naszym ciałem uaktywniają się w urządzeniu płatki grafenu (jedna z form węgla), których powierzchnię pokrywają nanocząsteczki platyny oraz enzym zwany oksydazą glukozową. Na skutek reakcji chemicznej między glukozą i oksydazą glukozową powstaje nadtlenek wodoru i na elektrodach, w miejscach pokrytych platyną, pojawia się sygnał elektryczny świadczący o obecności glukozy. Oksydaza glukozowa nie jest niczym nowym, ponieważ standardowo nasącza się nią paski testowe glukometrów służące do pomiaru glukozy we krwi. Jak twierdzi dr Magierowska - Szymczyk, chorzy rzadko są cierpliwi, ale potrzeba jeszcze trochę czasu, aby nowe technologie, nad którymi naukowcy pracują dzień i noc, wykazały się przydatnością, a nowe urządzenia bezbłędnością, a wtedy igłę będzie można znaleźć jedynie w... stogu siana! Mamy nadzieję, że tak właśnie się stanie, a urządzenia do bezbolesnego badania poziomu cukru we krwi wprowadzone zostaną bezzwłocznie na polski rynek. Andrzej Migda -5- Festiwal Podróży i Przygody Bonawentura Już po raz trzeci w Starym Sączu odbył się Festiwal Podróży i Przygody Bonawentura.org. Od 5 do 7 kwietnia, w gmachu starosądeckiego Sokoła na sądeczan czekały pokazy ciekawych filmów, koncerty, spotkania ze specjalnymi gośćmi a także warsztaty taniego latania. Pomysł zorganizowania festiwalu zrodził się w głowie Wojciecha Knapika jesienią 2010 r., po śmierci jego brata - Tomasza Bonawentury Knapika. “Pomysły były różne, ale w końcu stanęło na festiwalu podróżniczym” - napisał na stronie festiwalu Wojciech Knapik. „Myślę, że taka impreza ze swojej natury radosna, optymistyczna, inspirująca i poszerzająca horyzonty nie tylko geograficzne, zachęcająca do dialogu, myślenia i tolerancji spodobałaby się mojemu bratu, z którym przed kilkoma laty organizowałem spotkania podróżnicze pod szyldem nieformalnego klubu ElMundo. Tomek bardzo lubił swoje drugie imię - Bonawentura. Bonawentura znaczy „dobry los”, „pomyślność”. I to właśnie Bonawentura będzie patronem naszych dorocznych spotkań w starosądeckim Sokole”. Głównym celem festiwalu jest pokazywanie pięknych miejsc, ale także inspirowanie i zachęcanie do podróżowania. Tak było i w tym roku. W pierwszym dniu imprezy publika mogła obejrzeć film dokumentalny „Samsara” i odbyć wizualną wędrówkę do blisko 25 krajów. Drugą w tym dniu podróżą był koncert Kapeli Maliszów, która zabrała publiczność w „Lot nad Karpatami ku Bałkanom”. Zaraz po koncercie gośćmi specjalnymi byli Los Wiaheros, czyli Andrzej Budnik i Alicja Rapsiewicz, którzy przedstawili wycinki ze swojej trzyletniej podróży po świecie. W sobotę festiwal rozpoczęto od filmu ,,I belive I can fly” historii dwojga przyjaciół, którzy oswajają granice lotu. Podczas prezentacji widownia została zabrana w wędrówkę od wąwozu Vedon, przez Paryż aż do bajkowych fiordów w Norwegii. Do Dagestanu, Czeczenii, Inguszetii i Osetii publika przeniosła się dzięki Miłoszowi Kalecińskiemu, który opowiadał o kulturach zamieszkujących ten obszar. Z kolei w prezentacji „Niebo w kolorze indygo. Chiny z dala od wielkiego miasta” Anna Jaklewicz opowiedziała o swej podróży po wioskach na południu Chin. Podczas ostatniego dnia festiwalowa publiczność mogła spotkać się m.in. z Piotrem Pustelnikiem - trzecim Polaku (po Jerzym Kukuczce i Krzysztofie Wielickim) oraz dwudziestym człowiekiem na świecie, który zdobył wszystkie ośmiotysięczniki w Himalajach i Karakorum. Jak opowiadał podczas spotkania, droga do najwyższych szczytów była długa i wiązała się z pokonaniem własnych słabości i strachu. - Po chorobie serca w młodości, miałem strach, że jak na filmach po prostu padnę, skrzywię głowę na bok i to będzie mój koniec - opowiadał Piotr Pustelnik. - Ale nic takiego mi się w górach wysokich nie stało. Kiedy pierwszy raz byłem na wysokości ok. sześciu i pół tysiąca metrów, co w zasadzie jest pikusiem, zaciągnąłem się tym rozrzedzonym powietrzem i poczułem, że ma ono cudowny wpływ na mój organizm. Tak podjąłem decyzję, żeby zapisać się na obóz wspinaczkowy w Pamirze w 1989 roku. fot. facebook.com/bonawentura