147 kB
Transkrypt
147 kB
PRZEWODNIK A Guide 62-1014e William Marrion Branham Poselstwo, wygoszone przez brata Williama Marriona Branhama w niedzielŸ wieczorem, 14. pa›dziernika 1962, w Kaplicy Branhama w Jeffersonville, Indiana. PodjŸto wszelkie wysiki, by dokadnie przenie™ø Poselstwo mówione w j. angielskim z nagra§ na ta™mach magnetofonowych do postaci drukowanej. Podczas tumaczenia korzystano takŒe z nagra§ na ta™mach w oryginalnym jŸzyku oraz z najnowszej wersji “The Message”, wydanej przez Eagle Computing w 2001. Zostao opublikowane w penym brzmieniu i jest bezpatnie rozpowszechniane. Przetumaczono na jŸzyk polski i opublikowano w 1996. Zostao ponownie skorygowane i przygotowane do prezentacji w postaci elektronicznej w 2002. MÓWIONE S~OWO GUTY 74, 739 55 Smilovice, CZ tel./Fax: +420 659 432425 E-mail: [email protected] http://www.volny.cz/poselstwo KsiIŒka ta nie jest przeznaczona na sprzedaŒ. MÓWIONE S~OWO 2 Przewodnik ƒ Niech ci Pan bogosawi, bracie Neville. Jestem tak szczŸ™liwy, Œe mogŸ byø znowu w zborze dzisiaj wieczorem. Jestem po prostu troszeczkŸ zachrypy. Poniek$d dugie Poselstwo dzisiaj rano, ale ja jestem naprawdŸ szczŸ™liwy, Œe Ono zostao jednak przyniesione. I ja sam radowaem siŸ z Niego, gdy Je przynosiem, a mam nadziejŸ, Œe wy radowali™cie siŸ suchaj$c Go. „ Nie zapomnijcie zatem, zawsze pamiŸtajcie, Œe to s$ te rzeczy, które buduj$ sugŸ Chrystusa. Rozumiecie, najpierw wiara, potem cnota. A zatem, pamiŸtajcie, Duch šwiŸty nie moŒe nakryø budynku BoŒego, dopóki te rzeczy nie dziaaj$ przez Ducha šwiŸtego. Rozumiecie? Bez wzglŸdu na to, co czynicie, rozumiecie. To s$ wa™nie rzeczy, które buduj$ Ciao Chrystusa, rozumiecie, te rzeczy. NuŒe, nie zapomnijcie tego, Œe ta tutaj jest pierwsza, jest to wasza wiara. Cnota, poznanie, i tak dalej maj$ byø dodane do niej, aŒ caa postawa Chrystusa zostaa zamanifestowana, potem Duch šwiŸty przychodzi na ni$ i pieczŸtuje j$ jako jedno Ciao. Te rzeczy musz$ byø. Dlatego Jezus powiedzia: 4Wedug owoców ich poznacie je”. Rozumiecie, owoce! Wy nie moŒecie przynosiø owoców, jeŒeli te cnoty nie zostan$ zrodzone w was. A potem, kiedy to wszystko zajmuje miejsce ™wiecko™ci i bezboŒno™ci, i tak dalej, potem wszelka niewiara zostaje wyrzucona, potem wszystkie rzeczy tego ™wiata przeminŸy, potem to nie jest nic innego niŒ nowe stworzenie w Chrystusie. A potem Efezjan 4, 30. mówi: 4Nie zasmucajcie BoŒego Ducha šwiŸtego, którym zapieczŸtowani jeste™cie na dzie§ waszego odkupienia”. ZapieczŸtowani do Królestwa BoŒego! NuŒe, nie zapomnijcie tego. Zachowajcie to teraz w my™lach, we›cie te rzeczy najpierw. Wtedy t$ pieczŸci$ jest Duch šwiŸty _ tym Kamieniem Szczytowym, który pieczŸtuje nas do Ciaa. W porz$dku. … Mamy teraz pro™bŸ siostry Little z Chicago, jej maŒonek mia wypadek samochodowy i leŒy teraz bliski ™mierci _ siostra Little. A Edith Wright, nasza siostrzyczka tutaj, któr$ znali™my tak dugo, ona siŸ czuje bardzo, bardzo ›le, w swoim domu dzisiaj wieczorem i oni chcieli to oznajmiø zborowi, Œeby™my siŸ wszyscy mogli modliø wspólnie o tŸ pro™bŸ. A zatem, sko§my nasze gowy na chwilŸ. † Nasz drogi, Niebia§ski Ojcze, zgromadzamy siŸ we wierze koo Tronu BoŒego i prosimy o Boskie miosierdzie dla tych pró™b. Brat Little _ wypadek samochodowy _ bliski ™mierci. BoŒe, dopomóŒ mu. Niechby Duch šwiŸty by u boku jego oŒa i przyprowad› go z PRZEWODNIK 3 powrotem do nas, Panie. A maa Edith Wright tam, modlŸ siŸ BoŒe, Œeby Duch šwiŸty by obok jej óŒka dzisiaj wieczorem i przywróci jej na nowo jej zdrowie. Daruj tego, Ojcze. Ty obiecae™ te sprawy i my w nie wierzymy. I jak rozwaŒali™my dzisiaj do poudnia, ta odlego™ø nie ma dla Ciebie znaczenia, Ty jeste™ tak samo wielki w jednej czŸ™ci ™wiata, jak jeste™ i w innej, bowiem Ty jeste™ wszechobecny, wszechmocny i niesko§czony. I my siŸ modlimy, Ojcze, Œeby™ Ty speni te pro™by w Imieniu Jezusa Chrystusa. Amen. ‡ Jestem równieŒ bardzo szczŸ™liwy, Œe tu znowu mogŸ byø dzisiaj wieczorem. I ja wiem, Œe jest gor$co. S$ to trzy naboŒe§stwa po sobie i jest^ Ja wiem, Œe niektórzy z was maj$ okoo piŸøset mil jazdy od teraz aŒ do rana. Ja wyruszam pojutrze i mam do przebycia tysi$c czterysta mil, po tym. WiŸc, wiŸc ja _ ja ufam, Œe to by wspaniay czas dla was wszystkich. I jest to dla mnie wspaniay czas, Œe was mogŸ odwiedziø. Jest tylko jedna sprawa, odno™nie której mieli™my pro™bŸ, tak wielu musiao zawróciø, poniewaŒ nie mamy dosyø miejsca, nie moŒemy zanadto przepeniaø przej™ø, straŒ poŒarna by miaa do tego zastrzeŒenia. WiŸc próbujemy teraz zdobyø wiŸkszy ko™ció, Œeby™my mogli byø w ™rodku i mogli mieø miejsca siedz$ce dla ludzi. ˆ A zatem, kiedykolwiek, wy jeste™cie zawsze witani tutaj w tej kaplicy, gdzie nie mamy wyzna§ wiary, lecz Chrystusa, nie zakon, lecz mio™ø, nie ksiŸgŸ, lecz BibliŸ. A wiŸc^ A naszym pastorem tutaj jest brat Orman Neville. I mamy tutaj zgromadzenie wielu ludzi, którzy zgromadzaj$ siŸ tutaj jako miŸdzydenominacyjna kaplica, do której przychodzicie tutaj i uwielbiacie Boga zgodnie z tym, co wam dyktuje wasze wasne sumienie. My siŸ zawsze cieszymy, Œe was mamy. A zatem przychod›cie, kiedy moŒecie, my was zawsze chŸtnie przyjmiemy. ‰ A zatem, na ile mi wiadomo, nastŸpnym razem bŸdŸ z wami po wyko§czeniu tej kaplicy. I ja potem pragnŸ _ po Wiekach Ko™cio&a pragniemy potem przej™ø do siedmiu ostatnich PieczŸci _ do tych siedmiu ostatnich PieczŸci w KsiŸdze Objawienia, by Tego nauczaø. Š A teraz _ wiele razy jest tak, Œe przychodz$ chorzy i cierpi$cy, i w czasie tych naboŒe§stw, gdzie s$ wymagane wizje, a oni przychodz$ na osobiste rozmowy. JeŒeli ja wchodzŸ w to, to ja jestem _ ja po prostu nie mogŸ poj$ø tych róŒnic miŸdzy nimi, i wy wiecie, trudno mi jest potem przemawiaø. A kaŒdy wie, Œe w naszych kampaniach uzdrowieniowych _ Œe pan Baxter czy kto™ inny modli siŸ zazwyczaj, a ja wychodzŸ, by siŸ modliø za chorego, poniewaŒ to jest po prostu trochŸ mŸcz$ce. I ja siŸ modliem za kilku ludzi przed kilku minutami, a potem spotkaem siŸ tu z maym dzieckiem, które lekarze^ co™ w jego plecach _ miao to od urodzenia jako™. Wychodz$c widziaem je siedz$ce tam w opatrunku gipsowym. To 4 MÓWIONE S~OWO dziecko nie bŸdzie musiao byø takim kalek$, ono bŸdzie zdrowe. Na pewno, tak jest, rozumiecie. To znaczy, ja to wiem. Rozumiecie, ja jestem tego pewien. WiŸc my chcemy mieø nasz$ wiarŸ i wierzyø w Boga. ‹ KaŒdy z was _ i wielu z was _ jeste™cie dla mnie obcymi, wszyscy kaznodzieje i tak dalej. JeŒeli siŸ nie mylŸ, to jest brat Crase. Czy siŸ to zgadza? Bracie Crase, powinienem ciŸ przeprosiø, Œe tam nie przybyem na to po™wiŸcenie. MoŒe dostanŸ siŸ tam do góry na zgromadzenie na ko§cu tygodnia, bŸdzie to tak samo dobre. Czy siŸ to zgadza? Tam koo Bloomington. Czy ci siŸ powodzi dobrze? Dobrze. Niektórzy z tych braci tutaj s$ kaznodziejami, jak przypuszczam. Czy jeste™ kaznodziej$? O, tak. Niech ci Pan bogosawi. A ilu kaznodziejów jest w tym budynku, pozwólcie zobaczyø wasze rŸce. OtóŒ, to jest po prostu ™wietne. Cieszymy siŸ, Œe was tutaj mamy, jeste™my po prostu tak szczŸ™liwi. Niech was Bóg zawsze bogosawi! ƒ‚ Zatem, Œeby™my mogli wyj™ø naprawdŸ wcze™nie _ kilku z nich pojedzie do Georgii, do Tennessee, do Nowego Jorku, wszŸdzie, po dzisiejszym wieczorze _ wyjad$ dzi™ wieczorem. OtóŒ, jed›cie ostroŒnie swoj$ drog$. JeŒeli was bŸdzie braø drzemka, a nie chcecie pój™ø do motelu, zjed›cie z drogi na bok i ™pijcie, aŒ wy^ W ten sposób czyniŸ to ja. Rozumiecie, po prostu zjadŸ z drogi i ™piŸ. Nie, nie jed›cie, kiedy jeste™cie ™pi$cy. To jest niedobra rzecz. I pamiŸtajcie, nie chodzi o was, chodzi tu o innego czowieka, na którego musicie zwaŒaø. Rozumiecie? Wy wiecie, dok$d jedziecie, ale nie wiecie, gdzie on jedzie, wiŸc _ wiŸc musicie zwaŒaø na tego czowieka. WiŸc b$d›cie pewni tego, Œe jeste™cie w pogotowiu przez cay czas, by na to zwaŒaø. ƒƒ OtóŒ, pragnŸ przeczytaø dzisiaj wieczorem czŸ™ø Pisma šwiŸtego, znajduj$c$ siŸ w KsiŸdze ew. Jana. NuŒe, te krótkie miejsca Pisma šwiŸtego, które czytamy i powoujemy siŸ na nie, maj$ nam daø podstawŸ do tego, co pragniemy powiedzieø. I zawsze _ u mnie nie byo ani jednego razu, na ile sobie w ogóle przypominam, kiedykolwiek przychodzŸ za kazalnicŸ, Œebym próbowa mówiø tylko, by co™ zostao powiedziane. Zawsze staram siŸ oczekiwaø, czuwaø, studiowaø, modliø siŸ, dopóki nie odczuwam, Œe mam co™, co by pomogo ludziom. JeŒeli nie mogŸ byø pomoc$, to jest zbyteczne, bym tutaj sta, rozumiecie. Chodzi o to staraø siŸ byø pomoc$! A zatem, dzisiaj wieczorem _ oczywi™cie, wiŸksza czŸ™ø naszego tumu odjechaa po tym dzisiejszym dopoudniu i oni musieli odjechaø do domu, wielu z nich. Lecz dzisiaj wieczorem, powiedziaem wam, Œe je™li tu pozostaniecie, postaramy siŸ mieø tylko okoo czterdzie™ci piŸø minut przemówienie na temat czego™, co by nam, mam nadziejŸ, pomogo. I we›miemy teraz jako podstawŸ do PRZEWODNIK 5 tego EwangeliŸ Jana, 16. rozdzia, i rozpocznijmy okoo 7. wersetu z 16. rozdziau, i czytajmy aŒ do 15. wersetu. *Lecz Ja wam mówiŸ prawdŸ: Lepiej dla was, Œebym Ja odszed&. Bo je™li nie odejdŸ, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, je™li za™ odejdŸ, po™lŸ go do was. A On, gdy przyjdzie, przekona ™wiat o grzechu, i o sprawiedliwo™ci, i o s8dzie: O grzechu, gdyŒ nie uwierzyli we mnie. O sprawiedliwo™ci, gdyŒ odchodzŸ do Ojca i juŒ mnie nie ujrzycie: O s8dzie za™, gdyŒ ksi8ŒŸ tego ™wiata zosta& os8dzony. Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz znie™ø nie moŒecie; Lecz gdy przyjdzie On, Duch prawdy, wprowadzi was we wszelk8 prawdŸ, bo nie sam od siebie mówiø bŸdzie, lecz cokolwiek us&yszy, mówiø bŸdzie, i to, co ma przyj™ø, wam oznajmi. On mnie uwielbi, gdyŒ z mego we›mie i wam oznajmi. Wszystko, co ma Ojciec, moje jest; dlatego rzek&em, Œe z mego we›mie i wam oznajmi”. ƒ„ Zatem, w tym 13. wersecie: 4Lecz gdy przyjdzie Duch Prawdy, On wprowadzi was we wszelk$ PrawdŸ. Gdy przyjdzie Duch Prawdy, On wprowadzi was we wszelk$ PrawdŸ”. Co jest Prawd$? Sowo. 4Bo On bŸdzie mówiø, On nie bŸdzie mówiø sam od Siebie, lecz cokolwiek On usyszy, mówiø bŸdzie. Co On usyszy, to bŸdzie mówiø”. Innymi sowy On wa™nie bŸdzie Tym, który objawi tŸ rzecz, rozumiecie. A w 4. rozdziale do Uydów Biblia mówi, Œe: 4Sowo BoŒe jest ostrzejsze, mocniejsze niŒ obosieczny miecz, rozeznaj$ce my™li i zamiary serca”. Widzicie: 4Cokolwiek On syszy, to mówiø bŸdzie, a to, co ma przyj™ø, On wam oznajmi”. Rozumiecie? Kto to bŸdzie czyni? Duch šwiŸty, Który przyjdzie w Imieniu Pana Jezusa. ƒ… I ja bym chcia zaj$ø tych nastŸpnych kilka minut, by wasz$ uwagŸ zwróciø na sowo 4przewodnik”, Przewodnik. Wy wiecie, ja miaem dosyø wielkie do™wiadczenie w lasach jako przewodnik. To kto™, kto potrafi czowieka przeprowadziø. Czowiek musi mieø przewodnika, jeŒeli nie wie, gdzie idzie. A zapoznawszy siŸ z owiectwem i to po caym ™wiecie, miaem juŒ moŒliwo™ø spotkaø siŸ z przewodnikami. I ja sam jestem przewodnikiem w Kolorado, poniewaŒ znam ten kraj, hodowlŸ byda, i tak dalej, wiŸc mogŸ byø przewodnikiem w Kolorado. ƒ† OtóŒ, przewodnik musi znaø drogŸ. On musi wiedzieø, dokId idzie i co czyni, i jak siŸ zatroszczyø o ciebie podczas tej podróŒy. 6 MÓWIONE S~OWO Rozumiecie? On musi pilnowaø, Œeby™ ty nie postrada Œycia. Przewodnikiem jest wybrany mŸŒczyzna. Pa§stwowe wadze wybieraj$ tego czowieka _ czy on jest przewodnikiem. A zatem, jeŒeli wyruszasz w podróŒ do dziczy, gdzie byø moŒe nie jeste™ przyzwyczajony chodziø, nie jest dla ciebie dobr$ rzecz$, jeŒeli idziesz bez przewodnika. Szczerze mówi$c, do niektórych miejscowo™ci nie wolno nawet i™ø bez przewodnika, na przykad do Kanady. Przewodnik musi zarejestrowaø twoje pozwolenie u le™niczego. On sam musi zoŒyø w nim swój podpis i on jest odpowiedzialny za ciebie. JeŒeli ci siŸ co™ przytrafi, on jest za to odpowiedzialny. On siŸ musi o ciebie zatroszczyø. On musi czuwaø, Œeby™ siŸ nie zgubi. On musi byø pewny, Œe nie posya ciŸ gdzie™, sk$d by™ nie znalaz drogi z powrotem. A jeŒeli siŸ pomimo tego zgubisz, musi znaø ten kraj tak dobrze, Œe potrafi ciŸ odnale›ø po prostu o którejkolwiek porze. On musi siŸ znaø na tym wszystkim, inaczej nie moŒe byø przewodnikiem, nie moŒe mieø upowaŒnienia przewodnika. ƒ‡ Ze wzglŸdu na to czasami czowiek musi to mieø umówione _ zatelefonowaø przedtem i poczyniø przygotowania, zamówiø to sobie i opaciø. A je™li twój^ Czasami on ma duŒo klientów i nie moŒe ciŸ zabraø, wiŸc musisz to na pewien czas odoŒyø _ w przypadku tego ziemskiego przewodnika. Nigdy tego nie musisz czyniø w przypadku BoŒego Przewodnika, On jest zawsze gotowy, zawsze gotowy. ƒˆ NuŒe, jeŒeli nie poczynie™ tych przygotowa§, a wyobraŒasz sobie, Œe wyruszysz w podróŒ do dziczy tam, gdzie przedtem nie bye™, to siŸ moŒesz zgubiø i zagin$ø. Masz okoo jednego procentu szansŸ, Œe wyjdziesz z tej puszczy, to znaczy, je™li ona nie jest zbyt gŸsta, miaby™ moŒe jeden procent szansŸ wyj™ø z niej o wasnych siach. Lecz jeŒeli to jest bardzo dzika puszcza, daleko w guszy, to nie masz szansy wydostaø siŸ z niej. Nie sposób, Œeby™ wyszed, bo stwierdzisz, Œe chodzisz w bŸdnym krŸgu ™mierci, a potem ty _ ty przepade™, potem jeste™ wyko§czony. OtóŒ, ty zginiesz, jeŒeli nie masz przewodnika, który zna ten kraj i wie, jak siŸ dostaø z powrotem. ƒ‰ Wielu z was zapoznao siŸ z artykuem, który czytali™cie ubiegego roku w Tucson w Arizonie, o tych skautach. Pomimo tego, Œe oni byli wyszkoleni, by wiedzieø, jak siŸ zatroszczyø o siebie _ oni byli skautami. Oni nie byli skautami Œótodziobami, oni byli do™wiadczonymi skautami. I oni wyruszyli w podróŒ w góry, a potem przysza ™nieŒyca, przyroda zmienia siŸ cakiem. A gdy oni stwierdzili, Œe siŸ zgubili _ i oni wszyscy zginŸli, poniewaŒ oni^ co™ _ przychodzi jaka™ zmiana normalnego biegu przyrody i oni nie wiedzieli, jak siŸ z tego wydostaø. Rozumiecie? I ja zapomniaem, ilu chopców tam byo, którzy zginŸli w górach, chociaŒ ratownicy mieli ™migowce, wysano milicjŸ, straŒników Parku Narodowego, pomoc PRZEWODNIK 7 ochotników i wszystko moŒliwe. Lecz oni zaginŸli, nikt nie wie, gdzie oni siŸ znajdowali. I oni siŸ nie potrafili zatroszczyø o siebie. Oni wszyscy zaginŸli w ™niegu, poniewaŒ nie wiedzieli, czy id$ na wschód, na pónoc, na zachód, czy na poudnie, do góry czy na dó, czy jak to byo, wszystko wygl$dao tak samo. ƒŠ OtóŒ, przewodnik wie, gdzie siŸ znajduje, niezaleŒnie od pogody. On jest _ on jest uzdolniony do tego. On wie, co czyni. On jest obeznany ze wszystkim. On wie, jak wszystko wygl$da, wiŸc on moŒe byø po prostu w ciemno™ciach, a on mógby wyczuø pewn$ rzecz. ƒ‹ Na przykad, oto stary znany spryt przewodnika. Wiecie, jeŒeli czowiek widzi gwiazdy, kaŒdy potrafi rozpoznaø, w któr$ stronŸ idzie, jeŒeli obserwuje gwiazdy. A czowiek zawsze pragnie dawaø baczenie na jedn$ dokadnie ustawion$ gwiazdŸ. Jest tylko jedna dokadnie ustawiona gwiazda, a jest ni$ Gwiazda Polarna. Widzicie, tylko jedna, ona stoi na tym samym miejscu. To przedstawia Chrystusa, tego samego wczoraj, dzisiaj i na wieki. Inni mog$ siŸ gdzie™ wóczyø, lecz On pozostaje tym samym. Ko™cioy ciŸ moŒe ™ci$gaj$ z tej drogi, albo kto™ ™ci$ga ciŸ z tamtej drogi; lecz nie On _ On jest zawsze tym samym. „‚ OtóŒ, zatem, jeŒeli nie moŒesz zobaczyø tej Gwiazdy Polarnej i jest pochmurno, to bŸdziesz zwaŒa _ jeŒeli to jest w czasie dnia, a zgubie™ siŸ, to bŸdziesz ogl$da drzewa. Drzewo jest zawsze _ mech jest na pónocnej stronie drzewa, poniewaŒ na poudniow$ stronŸ drzewa ™wieci so§ce wiŸcej, niŒ na pónocn$ stronŸ. Lecz co, jeŒeli jest ciemno i nie moŒesz zobaczyø mchu? JeŒeli zamkniesz swoje oczy i starasz siŸ o niczym nie rozmy™laø _ podejd› do drzewa z gadk$ kor$, zamknij swoje oczy, obejmij swoimi rŸkami to drzewo w ten sposób, Œe siŸ twoje palce spotkaj$, a potem zacznij je przesuwaø dokoa tego drzewa naprawdŸ powoli. A kiedy natrafisz na miejsce, gdzie jego kora jest naprawdŸ gruba, zatrzymaj siŸ; to jest pónocna strona (wiatry), i potrafisz rozpoznaø, w któr$ stronŸ pod$Œasz, na pónoc czy na poudnie. I w ten sposób, o, jest wiele takich rzeczy, lecz tu trzeba przewodników, by wiedzieø, jak siŸ posugiwaø tymi rzeczami. Tylko zwyky czowiek stoi tam i mówi: 4Ja nie czujŸ Œadnej róŒnicy w tym”. Rozumiecie? Widzicie, czowiek musi zdobyø wprawŸ do tego przewodzenia. „ƒ A ci chopacy, oni byli niew$tpliwie znakomitymi skautami, oni moŒe umieli wi$zaø wŸzy, oni moŒe umieli wykrzesaø ogie§ przy pomocy kamieni, i tym podobnie. Lecz znale›ø drogŸ wyj™cia _ o to chodzio! Oni, oni nie znali drogi wyj™cia dla siebie, dlatego oni wszyscy zaginŸli, poniewaŒ nie zabrali ze sob$ przewodnika. „„ Pewien nierozs$dny ojciec przed dwoma laty w Kolorado, o, on siŸ uda wysoko do gór, on mia maego chopca, okoo sze™cio-, siedmioletniego. On go chcia zabraø na jego pierwsze polowanie na 8 MÓWIONE S~OWO jelenie. WiŸc oni szli wysoko do gór, a ten may chopiec powiedzia swemu tatowi: 4Zaczynam odczuwaø zmŸczenie”. „… 4Siadaj mi na plecy. Jeszcze nie jeste™my dosyø wysoko, jelenie s$ wysoko”. Ci$gle wyŒej i wyŒej, i wyŒej szed ten mŸŒczyzna, aŒ doszed^ On siŸ na tym nie zna, on by mieszczuchem. On nic nie wiedzia, jak polowaø albo gdzie siŸ udaø. KaŒdy mŸŒczyzna, który siŸ zna trochŸ na puszczy, wie, Œe jelenie nie Œyj$ wysoko w górach. One tam nie wychodz$. Tam Œyj$ kozice, nie jelenie. One s$ na dole, gdzie siŸ mog$ pa™ø, one siŸ musz$ dostaø tam, gdzie maj$ jak$™ paszŸ. A wiŸc _ lecz ten mŸŒczyzna my™la: 4JeŒeli siŸ dostanŸ wysoko gdzie™ pomiŸdzy skay, tam zastanŸ wielkiego jelenia”. On widzia zdjŸcie jakiego™ jelenia, stoj$cego na _ stoj$cego na skale i on my™la, Œe tam wa™nie go zastanie. Nie zwracajcie Œadnej uwagi na to, co pisz$ te czasopisma, moi drodzy, ach, bŸdziecie mieø nocne koszmary! To _ trzeba zrobiø tylko jedn$ rzecz, mianowicie wzi$ø z sob$ przewodnika, który wie, gdzie siŸ czowiek znajduje. „† A ten ojciec _ nagle przyszed deszcz tam w górach, jeden z tych szybkich deszczów, które przychodz$. A ten mŸŒczyzna wyszed na polowanie za pó›no, aŒ siŸ zaczŸo ™ciemniaø, i on nie móg znale›ø swej drogi z powrotem. A te^ potem zadŸy wiatry ponad szczytami gór, a on sam posuwa siŸ szybko, i to byo^ „‡ Czowiek musi wiedzieø, jak przetrwaø, jeŒeli zostanie zaskoczony. To co™ innego _ wiedzieø, jak ocaliø swoje Œycie! Ja siŸ wspinaem na drzewa i ze™lizgiwaem z nich, i wspinaem siŸ na drzewa i ze™lizgiwaem na dó, do góry i w dó, w ten sposób, by siebie zachowaø przy Œyciu. Odgarniaem ™nieg, gdy go byo cztery stopy po kaŒdej stronie, wyamywaem stare pnie i kadem je na ziemiŸ. A byem tak godny, Œe tego nie mogem niemal wytrzymaø! I wyamywaem te stare pnie, zapaliem je i zostawiem je, aŒ siŸ rozŒarzyy i roztopiy ™nieg pod sob$. A potem, okoo pierwszej nad ranem _ drugiej godziny, odsun$em te pnie i pooŒyem siŸ na t$ rozgrzan$ ziemiŸ, by ocaliø swoje Œycie. I czowiek musi wiedzieø, jak robiø te rzeczy. „ˆ A ten mŸŒczyzna nie wiedzia, co robi, on nie mia nikogo ze sob$, by go pokierowa. I on trzyma swego wasnego maego syna na swojej piersi, aŒ zacz$ odczuwaø, Œe on chodnieje i umiera. Nierozs$dny! Gdyby tylko wzi$ ze sob$ przewodnika, on by go potrafi poprowadziø zaraz z powrotem z tej góry, niezaleŒnie od tego, która bya pora dnia, rozumiecie. Lecz on zwleka, aŒ siŸ ™ciemnio, potem on nie móg dostrzec swojej drogi. „‰ To wa™nie jest kopotem chrze™cijan dzisiaj. Oni czekaj$, aŒ zapanuj$ ciemno™ci, potem stwierdzacie, co przeoczyli™cie _ jeste™cie bez Przewodnika. Przewodnik! „Š Patrzcie, czy widzieli™cie kiedykolwiek czowieka, który by PRZEWODNIK 9 zgubiony? Czy kto™ ma do™wiadczenie z prowadzeniem zgubionego czowieka? Jest to najbardziej Œaosny stan, jaki kiedykolwiek widzieli™cie. Gdy siŸ czowiek zgubi, on zaczyna byø ob$kany. On nie wie, co czyni. Zapali™my czowieka na odludziu, chopaka, a on siŸ zgubi w lasach, i on my™la^ On by ranczerem, lecz znalaz siŸ na zym terytorium i zgubi siŸ, krŸci siŸ w kóko. A kiedy go znaleziono trzy dni pó›niej, on biega jak ob$kany czowiek, krzycza z caej siy. Jego wargi byy cae pogryzione i on odrzuci swój karabin, i nie wiedzia, co robiø. A kiedy jego wasny brat, kiedy^ Oni go musieli zapaø i zwi$zaø. Kiedy podszed do niego jego wasny brat, on rzuca siŸ na niego jak zwierzŸ, próbowa go ugry›ø; on nie wiedzia, gdzie siŸ znajduje. Dlaczego? On siŸ zgubi. A gdy czowiek jest zgubiony, on jest w stanie oszoomienia. A on nie wie, Œe jest w tym stanie, poniewaŒ to, Œe by zgubionym, sprowadza na niego tŸ gor$czkŸ, i on nie wie, gdzie jest i jak siŸ zachowuje. „‹ Tak samo jest, kiedy czowiek zb$dzi od Boga! On bŸdzie czyni rzeczy, których by zwykle nie czyni. On bŸdzie czyni rzeczy, które przewyŒszaj$ nawet my™li o tym, do czego jest zdolna ludzka istota. Czowiek, który zb$dzi od Boga, ko™ció, który zb$dzi od Boga, zbór, który zb$dzi od Boga i odst$pi od zasad BoŒej Biblii, bŸdzie czyni czasami rzeczy, których by™ siŸ nie spodziewa w zborze Œyj$cego Boga. Oni bŸd$ zdobywaø pieni$dze przez szachrajskie gry, graj$ loteriŸ, hazardowe gry, wszystko, co oni mog$ czyniø. Oni bŸd$ nauczaø czegokolwiek, pozwalaj$ na wszystko, poklepuj$ po plecach czowieka, który skada wielkie sumy na ofiarŸ w ko™ciele, i tym podobnie, aby mu to uszo bezkarnie. To siŸ zgadza. Ustanawiaj$ do zarz$du diakonów, którzy byli Œonaci cztery albo piŸø razy, aby jako tako obstali, aby jako™ powi$zaø koniec z ko§cem. Jest tylko jeden obowi$zek, który musisz wypeniaø, mianowicie twój obowi$zek wobec Boga. Stój i mów PrawdŸ! Zgubiony, zgubiony czowiek jest w stanie oszoomienia, jest wariatem. …‚ Przewodnik orientuje siŸ, jak i™ø i co robiø. Bóg w^ Bóg zawsze posya przewodnika do Swego ludu. Bóg nigdy nie zawiód. On posya przewodnika, lecz wy musicie przyj$ø tego przewodnika. Rozumiecie? Wy musicie mu wierzyø. Musicie i™ø t$ drog$, któr$ on wskazuje. JeŒeli siŸ dostaniesz do puszczy, a twój przewodnik mówi 4idziemy w tym kierunku”, lecz ty uwaŒasz, Œe pójdziesz w tym kierunku, to zab$dzisz. Zatem gdy ty^ gdy Bóg posya nam przewodnika, by nas prowadziø, my musimy na™ladowaø tego przewodnika. Bez wzglŸdu na to, co my™limy, co wygl$da rozs$dnie, a co wygl$da ™miesznie, my nie powinni™my o tym gosowaø, jedynie przewodnik decyduje. …ƒ Bóg w Starym Testamencie posya proroków. Oni byli przewodnikami, bowiem Sowo Pa§skie przyszo do proroków. Oni 10 MÓWIONE S~OWO byli przewodnikami. Oni udzielali instrukcji ludziom, jak mówili™my o tym ubiegego wieczora _ o Izajaszu i Uzjaszu. Oni byli poinstruowani i oni udzielali instrukcji ludziom, i byli dla nich przewodnikami. A zatem Bóg zawsze posya Swoich przewodników, On mia zawsze jakiego™ przewodnika, poprzez wszystkie wieki. Bóg mia zawsze kogo™, kto Go reprezentowa na tej ziemi, we wszystkich wiekach. …„ OtóŒ, czasami oni odejd$ od przewodnika _ 4od dyszla”, jak my to mówimy. Kiedy Jezus by tutaj na ziemi, czy sobie nie przypominacie, Œe Jezus powiedzia faryzeuszom: 4Wy ™lepi wodzowie”? šlepi wodzowie, ™lepi na duchowe sprawy. Rozumiecie? OtóŒ, oni powinni byli byø przewodnikami, wodzami dla ludzi, prowadz$cymi ludzi do zbawienia. Lecz Jezus powiedzia: 4Wy jeste™cie ™lepi!” I On rzek: 4Zostawcie ich, bo je™li ™lepy prowadzi ™lepego, czy obydwaj nie wpadn$ w dó?” šlepi wodzowie! O, jak ten ™wiat zosta tym zakaŒony _ przewodzeniem na ™lepo. On nie chce, Œeby™cie polegali na swoim wasnym rozumie. Bóg nie chce, Œeby™cie polegali na swoim rozumie albo na swoich my™lach, albo na jakich™ my™lach ludzkiego pochodzenia. …… Bóg posya Przewodnika i Bóg chce, Œeby™my pamiŸtali, Œe to jest Jego wyznaczony Przewodnik. I my musimy o Nim pamiŸtaø. Tutaj Ono mówi _ Jezus powiedzia: 4Ja was nie zostawiŸ, lecz bŸdŸ siŸ modli do Ojca, a On wam po™le innego Pocieszyciela”. A ten Pocieszyciel, kiedy on mia przyj™ø, mia nas wprowadziø do wszelkiej Prawdy. A Sowo BoŒe jest t$ Prawd$ i Sowo jest Chrystusem _ 4Jam jest t$ Drog$, Prawd$ i Uyciem”. On jest Sowem. 4Na pocz$tku byo Sowo, a Sowo byo u Boga i Bogiem byo to Sowo. A to Sowo ciaem siŸ stao i mieszkao miŸdzy nami”. Zatem, jeŒeli na™ladujemy tego rzeczywistego, prawdziwego Przewodnika, Ducha šwiŸtego, On mia nam powiedzieø, co On widzia, co On sysza, i On mia nam pokazaø rzeczy, które maj$ przyj™ø. Amen. Tutaj to macie. On nam oznajmi to, co ma przyj™ø. …† A kiedy te dzisiejsze ko™cioy odrzucaj$ To, jak moŒemy w ogóle spodziewaø siŸ, Œe pójdziemy do Niebios? Kiedy Duch šwiŸty by nam posany za Przewodnika, my obieramy jakiego™ kardynaa, jakiego™ biskupa, jakiego™ generalnego nadzorcŸ, albo kogo™ podobnego, by nam przewodzi, chociaŒ by nam dany Duch šwiŸty, by nam przewodzi. …‡ A Duch šwiŸty mówi zawsze Sowo. 4Mam wam wiele rzeczy do powiedzenia, których teraz nie moŒecie zrozumieø, lecz kiedy On przyjdzie, On was wprowadzi do Tego”. Dlatego wa™nie przyszy PieczŸcie. Na zako§czenie Siódmej PieczŸci tajemnica Boga miaa zostaø zako§czona _ aby™my poznali, Kim jest Bóg, czym On jest, jak On Œyje _ Jego naturŸ, Jego IstotŸ. Wy powinni™cie przej™ø poprzez PRZEWODNIK 11 wszystkie te stopnie i byø tutaj u góry w tym czasie, rozumiecie? To prowadzi nas do doskonaej postawy synów i córek BoŒych _ Ko™ció, który jest obmyty w Krwi Chrystusa, który jest odkupiony bez pieniŸdzy, który zosta zapacony Krwi$ Jezusa Chrystusa. …ˆ OtóŒ, tutaj to mamy _ Przewodnik, On jest przewidzianym BoŒym Przewodnikiem. My teraz przechodzimy przez puszczŸ i jeste™my na naszej drodze gdzie™, i nie moŒemy robiø postŸpów bez tego Przewodnika. I niech siŸ ktokolwiek odwaŒy zastIpiø go jakim™ innym przewodnikiem! JeŒeli to uczynicie, on was zwiedzie z tej linii. Ten Przewodnik zna drogŸ! On zna kaŒdy cal tej drogi. On zna kaŒd$ my™l, która jest w twoim sercu. On zna kaŒdego, kto jest tutaj. On wie kim jeste™ i co uczynie™, i wszystko o tobie. On jest BoŒym Przewodnikiem _ Duch šwiŸty, i bŸdzie ci objawiaø te rzeczy, i oznajmi te rzeczy, które On sysza, moŒe powtórzyø twoje sowa natychmiast i mówi to, co ty powiedziae™. Amen. Powie ci, czym bye™, co masz, dok$d zd$Œasz. Przewodnik, wa™ciwy Przewodnik, i On wprowadzi ciŸ we wszelk$ PrawdŸ, a Jego Sowo jest Prawd$. …‰ OtóŒ, Duch šwiŸty nigdy nie bŸdzie skania do mówienia 4Amen” na jakie™ wyznanie wiary ludzkiego pochodzenia. On bŸdzie tylko akcentowa Sowo BoŒe swoim 4Amen”, bowiem Ono jest tak i amen. Duch šwiŸty nie bŸdzie ciŸ prowadzi w Œaden inny sposób. OtóŒ, dziwn$ rzecz$ jest, Œe my wszyscy _ wszystkie nasze wielkie denominacje, i tak dalej, my twierdzimy, Œe kaŒda jest prowadzona Duchem šwiŸtym, a pomiŸdzy nami wszystkimi s$ takie wielkie róŒnice, jak miŸdzy dniem i noc$. …Š Lecz kiedy Pawe, ten mody faryzeusz, który otrzyma Ducha šwiŸtego, kiedy go Ananiasz ochrzci, i on poszed do Arabii i studiowa tam trzy lata, potem wróci, i nigdy nie zasiŸgn$ rady w zborze odno™nie niczego w ci$gu czternastu lat, a kiedy on przyszed i spotka siŸ z Piotrem, który by na czele zboru w Jeruzalem, oni byli w Nauce podobni, jak dwie krople wody. Dlaczego? Ten sam Duch šwiŸty! Podczas gdy Piotr chrzci w ImiŸ Jezusa Chrystusa, Pawe czyni to samo, chociaŒ mu tego nikt nie powiedzia. Podczas gdy Piotr naucza o chrzcie Duchem šwiŸtym, o po™wiŸceniu, i tak dalej, Pawe czyni to samo, nie zasiŸgn$wszy rady w zborze, bowiem To by ten sam Przewodnik. Zatem, jak my moŒemy byø dzisiaj, kiedy ludzie zapieraj$ siŸ tych Prawd? Kiedy Piotr naucza tak, jak on naucza _ o sposobie, w jaki Ko™ció mia zostaø doprowadzony do adu, Pawe mia t$ sam$ NaukŸ, poniewaŒ oni mieli tego samego Przewodnika. …‹ Przewodnik nie bŸdzie kierowa jednego w t8 stronŸ, a drugiego w tamt8 stronŸ, i nie po™le jednego na wschód, a drugiego na zachód. Rozumiecie? On was bŸdzie trzyma razem. A je™li tylko pozwolimy Duchowi šwiŸtemu trzymaø nas razem, bŸdziemy jedno. JeŒeli _ 12 MÓWIONE S~OWO jeŒeli po prostu nie pozwolimy diabu, Œeby nas ™ci$gn$ na z$ drogŸ, to bŸdziemy jednego serca, jednej my™li, zgodni, przez jednego Ducha, Ducha šwiŸtego, Przewodnika BoŒego, który nas wprowadzi we wszelk$ PrawdŸ. To siŸ zgadza. Lecz musicie na™ladowaø waszego Przewodnika. O tak. †‚ Spójrzcie na Nikodema, on potrzebowa Przewodnika, chociaŒ on by bystrym czowiekiem. On by nauczycielem, mia okoo osiemdziesi$t lat. On by z faryzeuszy, czy _ czy z Dworu Sanhedrynu, z Rady, ze Stowarzyszenia Kaznodziejów. On by jednym z ich najwiŸkszych mŸŒów, nauczycielem w Izraelu, profesorem tego. Pomy™lcie, profesor! Tak, on zna prawa, lecz jeŒeli chodzio o to byø narodzonym na nowo, to potrzebowa Przewodnika. On tego pragn$. On wiedzia, Œe musi byø co™ innego. Jego wypowiadanie siŸ przed Chrystusem owej nocy udowadniao to. To równieŒ udowadniao, jak to odczuwali ci pozostali, lecz nikt z nich nie mia tej samej _ tej samej ™miao™ci, któr$ on mia. Nikt z nich nie zdoby siŸ na to, by tam przyj™ø i uczyniø to, co on uczyni. Wy wiecie, ludzie potŸpiaj$ Nikodema za to, Œe przyszed w nocy. On siŸ tam uda. On przyszed. Ja wiem, Œe niektórzy ludzie nawet nie rozpoczn$, ani we dnie ani w nocy. Lecz on tam przyby i on potrzebowa Przewodnika, i on powiedzia: 4Mistrzu, my” _ z Rady Sanhedrynu _ 4my wiemy, Œe Ty jeste™ Nauczycielem, który przyszed od Boga”. Dlaczego on to wiedzia? On by potwierdzony. Widzicie, on chcia wiedzieø, co oznacza to znowuzrodzenie, i on poszed prosto do tego wa™ciwego MŸŒa, bowiem Bóg da dowody, Œe On by Jego Przewodnikiem _ Jezus. Suchajcie, co powiedzia: 4Mistrzu, my wiemy, Œe Ty jeste™ Nauczycielem, przychodz$cym od Boga, poniewaŒ Œaden czowiek nie moŒe czyniø tych rzeczy, które Ty czynisz, je™liby Bóg z nim nie by”. †ƒ By to dowód, Œe w Nim wewn$trz by Œyj$cy Bóg. Co On ™wiadczy? 4Nie Ja czyniŸ te sprawy, to Mój Ojciec, który przebywa we Mnie. ZaprawdŸ powiadam wam, Syn nie moŒe Sam od Siebie nic uczyniø; lecz co On widzi czyniø Ojca, to samo i Syn czyni. Mój Ojciec dziaa i Ja dziaam aŒ dot$d”. Innymi sowy, Bóg Mu pokaza, co ma czyniø, i On poszed i wykona to po prostu. On nie czyni niczego, dopóki Mu Bóg nie powiedzia, by to uczyni. Amen. To byy rzeczywiste, jawne fakty tego. Gdyby™my siŸ tylko usunŸli i czekali, aŒ Duch šwiŸty sprawi, aby™my to czynili! O to chodzi. A potem byø tak kompletnie pogr$Œony w Chrystusie, Œe On nie musi popychaø czowieka z miejsca na miejsce tak, jak On czyni to ze mn$, lecz wystarczy pierwsze, nieznaczne skinienie Jego gowy, a ty jeste™ gotowy i nic ciŸ nie zatrzyma, poniewaŒ ty wiesz, Œe to jest wol$ BoŒ$. †„ On potrzebowa Przewodnika. A On by potwierdzonym PRZEWODNIK 13 Przewodnikiem. On móg byø prowadzony przez tego Przewodnika, poniewaŒ on wiedzia, Œe ten Przewodnik by inspirowany przez Boga. On wiedzia, Œe te tradycje, którym on suŒy _ moŒe ustanowione przez faryzeuszy, saduceuszy, czy których tam jeszcze _ on oddawa przysugi tym wyznaniom wiary przez cay czas i widzia, Œe siŸ nic nie dziao. Lecz oto przychodzi na widowniŸ Czowiek, mówi$cy, Œe On jest obiecanym Mesjaszem z Biblii. Potem On siŸ odwraca i czyni prawdziwe dziea BoŒe. Jezus powiedzia: 4Je™li Ja nie wykonujŸ dzie Ojca Mego, nie wierzcie Mi. Lecz je™li Mi nie potraficie wierzyø, to wierzcie uczynkom, które Ja czyniŸ, albowiem one ™wiadcz$ o Mnie”. †… Zatem, nic dziwnego, Œe Nikodem móg powiedzieø: 4Mistrzu, wiemy, Œe Ty jeste™ Nauczycielem, przychodz$cym od Boga, albowiem Œaden czowiek nie moŒe czyniø tych rzeczy, które Ty czynisz, je™liby Bóg z nim nie by”. Widzicie, on potrzebowa Przewodnika, chociaŒ on by profesorem tego. On by profesorem w swoim ko™ciele. On mia dostoje§stwo i on mia _ on mia prominentne stanowiska i on by wielkim czowiekiem; niew$tpliwie by w poszanowaniu u wszystkich ludzi w caym kraju. Lecz gdy poszo o narodzenie siŸ na nowo, on potrzebowa Przewodnika! Tak samo my, tak, my potrzebowali™my Przewodnika. †† Korneliusz, on by wielkim czowiekiem, penym szacunku czowiekiem. On budowa ko™cioy. On odnosi siŸ do Uydów z poszanowaniem, poniewaŒ on wiedzia, Œe ich religia bya wa™ciwa. I on dawa jamuŒny, i modli siŸ kaŒdego dnia, ale gdy przyszed Duch šwiŸty (Co™ zostao przydane zborowi), on potrzebowa Przewodnika. Bóg posa mu Ducha šwiŸtego. On Go posa w osobie Piotra: 4Lecz kiedy Piotr jeszcze mówi te Sowa, Duch šwiŸty przypad na niego”. [Puste miejsce na ta™mie _ wyd.] Bóg posuŒy siŸ Przewodnikiem przez Piotra. On siŸ Nim posuŒy, poniewaŒ On prowadzi Korneliusza na wa™ciw$ drogŸ. A kiedy on jeszcze mówi, Duch šwiŸty zst$pi na tych pogan. Potem on powiedzia: 4Czy moŒe kto™ odmówiø wody, Œeby ci nie mieli zostaø ochrzczeni?” Widzicie, ci$gle mówi ten Przewodnik, nie Piotr. PoniewaŒ to bya grupa Uydów^ czy pogan, 4nieczystych, zbrukanych” dla niego, i on tam nawet nie chcia pój™ø. Lecz Przewodnik powiedzia: 4Ja ciŸ posyam”. Czowiek czyni rzeczy, o których my™la, Œe ich nie bŸdzie czyni, gdy Przewodnik przejmie go cakowicie pod kierownictwo, gdy Mu pozwoli, Œeby go prowadzi. O, jak to jest cudowne byø prowadzonym Duchem šwiŸtym. On jest Przewodnikiem. W porz$dku. On mówi do Piotra i powiedzia mu, co on musi uczyniø. Potem, kiedy oni wszyscy otrzymali Ducha šwiŸtego, on rzek: 4Nie moŒemy im odmówiø wody, skoro ci otrzymali Ducha šwiŸtego, jak i my na pocz$tku”. I oni ochrzcili ich w ImiŸ Pana Jezusa. NuŒe, kto go prowadzi, by to uczyni? Ten Przewodnik, który by w nim. Czy 14 MÓWIONE S~OWO Jezus nie powiedzia im: 4Nie troszczcie siŸ o to, coby™cie mieli mówiø, poniewaŒ to nie wy mówicie; jest to Ojciec, który mieszka w was, to On mówi”? Amen. †‡ Eunuch, wracaj$cy z Jeruzalem. A Bóg mia Przewodnika na ™wiecie w tym czasie _ Ducha šwiŸtego, i On mia tam na ziemi mŸŒczyznŸ, który by napeniony tym Przewodnikiem. On nawet nie by kaznodziej$, on by jakby diakonem. I on by tam w tej okolicy uzdrawiaj$c chorych i wypŸdzaj$c diaby i sprawi wielkie poruszenie _ wielka rado™ø bya w tym mie™cie. On zgromadzi koo siebie setki ludzi, a Przewodnik powiedzia: 4To zupenie wystarczy, udajmy siŸ w tym kierunku”. On nie dyskutowa ze swoim Przewodnikiem. †ˆ Nigdy nie kwestionujcie Sowa waszego Przewodnika. Na™ladujcie Go. Je™li nie, to siŸ nagle zgubicie. A pamiŸtajcie, kiedy Go opu™cicie, idziecie o wasnych siach, wiŸc my chcemy siŸ trzymaø blisko Przewodnika. †‰ WiŸc na tej drodze On powiedzia: 4Zostaw teraz tŸ grupŸ, Filipie, i wyjd› tam na pustyniŸ, gdzie nie ma nikogo. Lecz Ja ciŸ tam posyam, a tam bŸdzie kto™, gdy ciŸ tam zaprowadzŸ”. Oto nadjeŒdŒa samotny eunuch _ on by wielkim dygnitarzem królowej tam w Abisynii. WiŸc on jecha po drodze, czytaj$c KsiŸgŸ Izajasza. A Przewodnik powiedzia: 4PrzybliŒ siŸ do tego rydwanu”. I on rzek: 4Czy ty rozumiesz, co czytasz?” †Š On odrzek: 4Jak ja mogŸ rozumieø, jeŒeli nie ma nikogo, kto by mnie poprowadzi?” O, moi drodzy! Lecz Filip mia Przewodnika. Amen. I on rozpocz$ od tego samego miejsca Pisma i zwiastowa mu Chrystusa. Amen. Przewodnik! Nie mówi mu jakiego™ wyznania wiary, on mu opowiada o Przewodniku, o Chrystusie! I on go tam ochrzci w jakiej™ wodzie. Oczywi™cie, tak byo. O, jak ja to lubiŸ! †‹ Gdy Izrael wyszed z Egiptu zd$Œaj$c do obiecanego kraju, w 2. MojŒeszowej 13. 21, Bóg wiedzia, Œe oni nigdy przedtem nie podróŒowali t$ drog$. Byo to tylko czterdzie™ci mil, jednak oni potrzebowali kogo™, kto by szed z nimi. Oni by zgubili swoj$ drogŸ. WiŸc On _ Bóg posa im Przewodnika. Druga MojŒeszowa 13. 21, mniej wiŸcej tak: 4Ja posyam Mego Anioa przed tob$, Sup Ognia, by ciŸ zachowaø w tej podróŒy”, by ich prowadziø do tego obiecanego kraju. A dzieci Izraelskie szy za tym Przewodnikiem, za Supem Ognia w nocy, za Obokiem we dnie. Kiedy On siŸ zatrzyma, oni siŸ zatrzymali. Kiedy On rusza w podróŒ, oni wyruszali równieŒ. A gdy On doprowadzi ich blisko tego kraju, a oni nie byli gotowi, by tam wej™ø, On prowadzi ich znowu z powrotem na pustyniŸ. On by z nimi nie szed. ‡‚ Tak samo przedstawia siŸ sprawa z ko™cioem dzisiaj. PRZEWODNIK 15 Niew$tpliwie, gdyby nie dugo cierpliwy Bóg dzisiaj, podobnie jak byo w dniach Noego, ko™ció by juŒ zagin$, gdyby nie zosta po prostu naprawiony i doprowadzony do adu. Lecz On musi nas prowadziø ci$gle w kóko i w kóko, i w kóko. ‡ƒ Izrael w ogóle nie wiedzia, gdy wydawali okrzyki, widz$c martwych Œonierzy egipskich, potopione konie, rydwany faraona powywracane do góry koami _ oni mieli zwyciŸstwo, MojŒesz w Duchu _ ™piewa w Duchu, Miriam ta§czya w Duchu, a córki izraelskie biegay tam i z powrotem po brzegu, wydaway okrzyki i ta§czyy _ oni byli tylko kilka dni oddaleni od mleka i miodu. Nie zdawali sobie jednak sprawy z tego, Œe to byo oddalone o czterdzie™ci lat, poniewaŒ oni zaczŸli szemraø przeciw Bogu i przeciw Przewodnikowi. ‡„ A my znajdujemy samych siebie w takim samym stanie. Po tych zgromadzeniach tutaj jadŸ do Shreveport. Duch šwiŸty zst$pi w Louisianie przed piŸødziesiŸciu laty _ w Dniu DziŸkczynienia. Jak ko™ció upad od tego czasu! Czy zdajecie sobie sprawŸ z tego, Œe rzymskokatolicki ko™ció na swoim pocz$tku by Ko™cioem PiŸødziesi$tnicy? To jest prawd$. To siŸ zgadza. On by Ko™cioem PiŸødziesi$tnicy, lecz ci sztywni dygnitarze zaczŸli dochodziø do wadzy i zmienili BoŒe Pismo šwiŸte na ich tradycje, dodali do Niego dogmaty, i tak dalej. I patrzcie, co oni maj$ dzisiaj _ ani odrobiny Pisma šwiŸtego w Œadnym z nich. Oni co™ zast$pili czym™ innym _ kawakiem chleba zast$pili Ducha šwiŸtego. Oni zast$pili zanurzenie pokropieniem. Oni wstawili 4Ojca, Syna i Ducha šwiŸtego” na miejsce Pana Jezusa Chrystusa”. Oni zast$pili wszystkie te doniose wyrocznie BoŒe, które nam zostay przedoŒone, i oni s$ daleko, daleko oddaleni, bardzo daleko od Nauki Pisma šwiŸtego. ‡… Wylanie Ducha šwiŸtego miao miejsce w Louisianie przed piŸødziesiŸciu laty, a jeŒeli to potrwa kolejnych dwie™cie lat, bŸdzie to o wiele dalej oddalone, niŒ katolicki ko™ció jest obecnie _ jeŒeli to bŸdzie ci$gle upadaø w ten sposób, jak to upadao w tych ubiegych piŸødziesiŸciu latach, poniewaŒ oni tylko dodaj$ do tego przez cay czas, ustawicznie. Ci staromodni kaznodzieje odeszli. Te naboŒe§stwa na ulicy _ juŒ nie sychaø o Œadnym. Wszystko to, co mamy, to gromada Hollywoodu, dodana do tego _ kobiety z ostrzyŒonymi wosami nosz$ce szorty, wymalowane i wszystko moŒliwe, nazywaj$ce samych siebie chrze™cijankami. Jaki™ chystek Ricky z gitar$, biega tam i z powrotem po lokalu, a kobiety w tak obcisym odzieniu, jak^ po prostu niemal jak wiede§skie parówki, aŒ im wyazi skóra na zewn$trz. Podryguj$ w kóko na podium, biegaj$ tam i z powrotem po podium, ta§cz$ z wisiorkami w uszach, 16 MÓWIONE S~OWO zwisaj$cymi w dó, maj$ jedn$ z tych nowoczesnych fryzur pierwszej damy kraju, a nazywaj$ siŸ chrze™cija§stwem. ‡† Nam trzeba wa™nie tej staromodnej, posanej od Boga, parz$cej religii, która wyparzy t$ ™wiecko™ø z ko™cioa. Trzeba nam powróciø do Ducha šwiŸtego i ognia, z powrotem do tej rzeczy, która wypali ten ŒuŒel i sprowadzi to staromodne zwiastowanie z powrotem, uczyni Niebiosa wysokie a pieko gor$ce; trzeba nam lufy wycelowanej prosto. My potrzebujemy tego rodzaju zwiastowanie. Lecz uczy§ to dzisiaj; twoje zgromadzenie usunie ciŸ na drodze gosowania. ‡‡ Czasami dobrzy kaznodzieje s$ odprowadzeni z wa™ciwej drogi przez ich zgromadzenie. Dlatego wa™nie ja nie mam Œadnej denominacji. Ja mam jedn$ gówn$ kwaterŸ, która jest z Niebios. Gdziekolwiek On posya, tam pójdŸ. Cokolwiek On mówi, to ja mówiŸ. My nie chcemy Œadnej denominacji. JeŒeli ten zbór bŸdzie kiedykolwiek mówi o denominacji, to w tej chwili stracili™cie waszego pastora. Ja bym nie zwleka w jego pobliŒu ani piŸø minut. KaŒdy ko™ció, który siŸ kiedykolwiek sta denominacj$, podupad, i pokaŒcie mi jeden, z którym siŸ tak nie stao, i pokaŒcie mi jeden, który siŸ znowu podniós. Duch šwiŸty jest posany, by prowadziø zbór, nie jak$™ grupŸ ludzi. Duch šwiŸty jest wszelk$ m$dro™ci$. Czowiek staje siŸ sztywny, obojŸtny. ‡ˆ Bóg powiedzia im, Œe On po™le im Przewodnika, Œe On poprowadzi ich w ten sposób. I jak dugo oni na™ladowali ten Sup Ognia, oni byli w porz$dku. On podprowadzi ich do bram obiecanego kraju, a potem _ tak daleko On mia i™ø. Potem Jozue, ten wielki wojownik _ przypomnijcie sobie ten dzie§, gdy on im powiedzia: 4Po™wiŸøcie siŸ, na trzeci dzie§ Bóg otworzy Jordan tutaj na dole, a my przejdziemy na drug$ stronŸ”? ZwaŒajcie teraz, co on powiedzia (ja to lubiŸ) w Pi™mie šwiŸtym _ on rzek: 4Pozosta§cie blisko za Skrzyni$ Przymierza, poniewaŒ nigdy przedtem nie przechodzili™cie t$ drog$”. ‡‰ Czym bya Skrzynia Przymierza? Sowem. Nie podróŒujcie teraz waszymi denominacyjnymi trasami, pozosta§cie tuŒ za Sowem, poniewaŒ dotychczas nie przechodzili™cie t$ drog$. I bracie, jeŒeli kiedykolwiek by czas, w którym chrze™cija§ski ko™ció powinien do™wiadczaø sam siebie, jest to wa™nie teraz. Wa™nie obecnie jeste™my w tym czasie, kiedy siŸ odbywa to wielkie zgromadzenie w Rzymie, róŒnice s$ pogodzone _ Konfederacja Ko™cioów, kiedy wszystkie te denominacje zostaj$ zjednoczone razem, by uksztatowaø pos$g bestii _ zupenie dokadnie to, co mówi Biblia. I wy wiecie, co byo powiedziane w tym Poselstwie dzisiaj rano. I tutaj to mamy, wa™nie, wszystko jest tuŒ za drzwiami, a ludzie ci$gle id$ za wyznaniami wiary. Pozosta§cie raczej za Sowem! Sowo was PRZEWODNIK 17 przeprowadzi na drug$ stronŸ, bowiem Sowem jest Chrystus, a Chrystus jest Bogiem, a Bóg jest Duchem šwiŸtym. ‡Š Pozosta§cie za Sowem! O, absolutnie tak! Pozosta§cie z tym Przewodnikiem. Pozosta§cie tuŒ za Nim. Nie wychod›cie przed Niego, pozosta§cie za Nim. Pozwólcie, Œeby On was prowadzi, nie prowad›cie wy Jego. Pozwólcie Mu i™ø. ‡‹ Jozue powiedzia: 4NuŒe, wy nie przechodzili™cie t$ drog$ nigdy przedtem, wy nic nie wiecie o tej drodze”. ˆ‚ W tym kopot dzisiaj. Wy nie potrzebujecie Œadnego przewodnika, by was prowadzi po szerokiej drodze. O, wy znacie wszystkie te aleje i wszystko inne. Wy znacie wszystkie drogi do grzechu. Nie ma^ O, znajdowali™cie siŸ tam przez dugi czas. Nie trzeba, Œeby wam kto™ próbowa o tym mówiø, wy znacie wszystkie skróty. To siŸ zgadza, kaŒdy grzech _ wy o tym wszystko wiecie. Nikt nie musi wam mówiø, jak kra™ø; wy to umiecie. Nikt nie musi wam mówiø, jak przeklinaø; wy to umiecie. Nikt nie musi wam mówiø, jak czyniø te ze rzeczy, poniewaŒ to jest rozplakatowane na kaŒdym drzewie wszŸdzie. ˆƒ Lecz pamiŸtajcie, wy, którzy jeste™cie chrze™cijanami, wy przeszli™cie na drug$ stronŸ. Wy jeste™cie w innym Kraju. Wy jeste™cie znowuzrodzeni. Wy jeste™cie w Kraju, w Niebia§skim Kraju. Wy jeste™cie w obiecanym Kraju. ˆ„ Wy moŒecie chodziø, znacie swoj$ drogŸ tutaj w okolicy. O, moi drodzy, tak. Wy wiecie, co _ co, jak stan$ø przed kim™, kto ma w rŸku karty. Wy siŸ znacie na ko™ciach do gry, kiedy siŸ tocz$, co to oznacza, i wszystko inne temu podobne. Lecz kiedy chodzi o to znaø ™wi$tobliwo™ø i sprawiedliwo™ø, i moc BoŒ$, i jak dziaa Duch šwiŸty, i co On czyni, to raczej stójcie tuŒ za Sowem, za Przewodnikiem. Rozumiecie? Jeszcze nigdy przedtem nie przechodzili™cie t$ drog$. ˆ… OtóŒ, ty mówisz: 4Ja byem do™ø bystrym czowiekiem, ja miaem _ otrzymaem dwie promocje w akademii”. Raczej o tym zapomnij. O, tak. ˆ† 4Ja uko§czyem seminarium”. Raczej o tym zapomnij. Tak. Raczej pozosta§ za tym Przewodnikiem. Pozwól Mu, Œeby ciŸ prowadzi. On zna drogŸ, ty nie. Ty nie przechodzie™ t$ drog$ przedtem. 4OtóŒ” _ mówicie _ 4oni przeszli”. ˆ‡ Zobaczmy, czy oni przeszli. Jezus powiedzia: 4Ci, którzy przeszli t$ drog$, te znaki bŸd$ im towarzyszyø. W Moim Imieniu diaby wyganiaø bŸd$, nowymi jŸzykami mówiø bŸd$, wŸŒe braø bŸd$, a choøby pili co™ ™miertelnego, nie zaszkodzi im. JeŒeli woŒ$ swoje rŸce na chorych, to oni wyzdrowiej$”. WiŸkszo™ø z nich odrzuca To, zaprzeczaj$ Temu, mówi$, Œe To nie jest wcale inspirowane. Oni nie 18 MÓWIONE S~OWO na™laduj$ Przewodnika. Oni id$ za wyznaniem wiary ludzkiego pochodzenia. Raczej pozosta§cie tuŒ za Sowem, poniewaŒ nie przechodzili™cie t$ drog$, wy wiecie. ˆˆ Lecz wy jeste™cie narodzeni na nowo; narodzili™cie siŸ do ™wi$tobliwo™ci. Nie przechodzili™cie t$ drog$ przedtem. Wy prze-^ JeŒeli przechodzicie t$ drog$, musicie przej™ø przez ™wi$tobliwo™ø, poniewaŒ to jest nowy Kraj, nowe Uycie, nowy lud. ˆ‰ Przyjdziesz do zboru i syszysz, jak kto™ wstaje i krzyczy: 4Chwaa Bogu! Alleluja!” ˆŠ Patrz, ty powiesz: 4Moja dobroø, oni tego nigdy nie czynili w moim ko™ciele! Ja wstanŸ i wyjdŸ!” Rozumiecie? B$d›cie ostroŒni. ˆ‹ Pozosta§cie za Sowem teraz, pozwólcie, by was prowadzi Przewodnik. 4On was wprowadzi we wszelk$ PrawdŸ i objawi te sprawy, o których Ja wam mówiem. On wam to pokaŒe. On wam oznajmi rzeczy, które maj$ przyj™ø” _ prawdziwy Przewodnik. Nie chod›cie do biskupa, id›cie do Przewodnika. Nie chod›cie do nikogo innego, niŒ do Przewodnika. To wa™nie On by posany, by was prowadziø. Wa™nie On bŸdzie to czyni. Bóg wam posa Przewodnika. Obierzcie postanowion$ przez Boga drogŸ. ‰‚ Dzisiaj kopot w tym, Œe ludzie, którzy chodz$ do ko™cioa, siedz$ tam tylko kilka minut, a co™ siŸ dzieje, do czego nie s$ przyzwyczajeni. ‰ƒ Podziwiaem kobiecinŸ z chodnego, formalnego ko™cioa, wa™nie siŸ za ni$ modliem. Bóg uzdrowi t$ prost$ kobietŸ. Ona tego nie rozumiaa, nic o tym nie wiedziaa. Ona wesza do ™rodka i powiedziaa, Œe tego nie wiedziaa. Lecz ja jej rzekem: 4Przyjd› w odwiedziny do mnie”. Ona bya trochŸ nie™miaa i oci$gaa siŸ, lecz Przewodnik mówi jej ci$gle: 4Wyruszaj”. Ona to zrozumiaa. O to chodzi. Rozumiecie, jest to dziŸki Duchowi šwiŸtemu, który nas prowadzi do tych rzeczy. Widzicie, Bóg ma przewidzian$ drogŸ. ‰„ Czy kiedykolwiek^ Czy obserwowali™cie kiedykolwiek odlatuj$ce dzikie gŸsi albo kaczki odlatuj$ce na poudnie? OtóŒ, pamiŸtajcie zatem, ten prosty, zwyky kaczor wyl$g siŸ gdzie™ tam na pónocy na stawie. On nie wie, gdzie jest wschód, pónoc, zachód i poudnie. On nie wie niczego, lecz ten staw znajduje siŸ tam w górach w Kanadzie. On jeszcze nigdy nie odlecia z tego stawu, lecz on siŸ wyl$g jako przywódca. Ten zwyky kaczor wyl$g siŸ, by byø liderem. I ni st$d ni zow$d, pewnej nocy wielkie ™niegi przychodz$ ponad szczytami gór. Co siŸ dzieje? Ten chodny powiew wiatru schodzi w dó ponad ten staw. WyobraŒam sobie, jak on dygoce z zimna i mówi: 4Mamo, co to znaczy?” Widzicie, on nigdy przedtem nie odczu tej chodnej pogody. Zaczyna siŸ rozgl$daø wokoo i spostrzega, Œe od brzegu stawu zaczyna marzn$ø woda, lód zaczyna PRZEWODNIK 19 pokrywaø staw. On nie wie, co robiø, ale nagle^ On siŸ wyl$g, Œeby byø przewodnikiem tego stadka kaczek. On skoczy prosto na ™rodek tego stawu, gdy sobie to u™wiadomi. MoŒecie to nazywaø, jak chcecie. My to nazywamy inspiracj$, wzglŸdnie, wy to moŒecie nazywaø po prostu instynktem, cokolwiek to jest. On wypynie na sam ™rodek tego stawu, wyci$gnie swój niewielki dziób do góry i zacznie: 4Kwakwa, kwa-kwa!” I kaŒda kaczka na tym stawie popynie zaraz do niego. Dlaczego? One znaj$ swego lidera, po prostu wedug tego, jak on kwacze. ‰… 4JeŒeli tr$ba wydaje niepewny d›wiŸk, kto siŸ bŸdzie gotowa do boju?” Racja. Kto siŸ moŒe przygotowaø do boju, jeŒeli tr$ba wydaje niepewny d›wiŸk? ‰† OtóŒ, jeŒeli ten prosty kaczor wydaje niepewne kwakniŸcie, kto siŸ bŸdzie gotowa do odlotu? Ten zwyky kaczor wyci$gnie swój may dziób do góry i krzyczy: 4Kwa-kwa, kwa-kwa!” A kaŒda kaczka popynie do niego. 4Kwa-kwa, kwa-kwa!” Tutaj ich macie. Jaki jubileusz one bŸd$ mieø wprost na ™rodku tego stawu, krŸc$ siŸ po prostu ci$gle w kóko. Po pewnym czasie on odczuwa, jak to przychodzi na niego _ on musi odlecieø. On zacznie uderzaø swoimi maymi skrzydami w dó i odleci z tego stawu, wzbije siŸ w powietrze, zatoczy cztery lub piŸø razy koo i leci do Louisiany, tak prosto, jak to tylko moŒliwe, a kaŒda kaczka tuŒ za nim. 4Kwa-kwa, kwa-kwa” _ oto on przylatuje. Dlaczego? On jest przewodnikiem! Amen! Kaczki znaj$ swego przewodnika, a ko™ció nie zna. Tak, on wie, co robiø. ‰‡ Spójrzcie na te zwyke gŸsi, wprost z Alaski. OtóŒ, tam jest jaki™ stary g$sior, który je zawsze prowadzi, a te gŸsi musz$ naprawdŸ dobrze zwaŒaø na tego g$siora. One musz$ wiedzieø, o czym ten g$sior mówi. Czy to czytali™cie w czasopi™mie *Look” tutaj przed okoo czteroma laty, jak zwyky g$sior pewnego razu nie wiedzia, co robi, i on poprowadzi stado gŸsi daleko aŒ do Anglii? To siŸ zgadza. One nie wiedziay, Œeby kiedykolwiek przedtem byy w Anglii. Dlaczego? One nie zwaŒay na swego _ swego lidera. A ten zwyky g$sior nie wiedzia, gdzie leci. I teraz one tam s$ i nie mog$ siŸ dostaø z powrotem. ‰ˆ Tak wa™nie przedstawia siŸ sprawa z ca$ mas$ tych gŸsi dzisiaj _ one ci$gle lataj$ w kóko. Oni mówi$ _ w tym czasopi™mie *Look” jest powiedziane, Œe te gŸsi siŸ roj$ i lataj$ w kóko po Anglii, lecz one nie wiedz$, jak siŸ dostaø z powrotem. Tak samo przedstawia siŸ sprawa z niektórymi 4gŸsiami”, które ja znam. Wy macie duŒe masy ludzi i wielkie, przeci$gaj$ce siŸ naboŒe§stwo i prosicie jakiego™ ewangelistŸ, Œeby przyjecha i gosi przez pewien czas, lecz wy nie wiecie, dok$d zd$Œacie. Toczycie siŸ w kóko i w kóko, poniewaŒ macie jakiego™ g$siora, który was zwodzi na jak$™ hulankŸ 20 MÓWIONE S~OWO denominacyjn$, a nie z powrotem do Sowa BoŒego, z powrotem do chrztu Duchem šwiŸtym. I my siŸ dziwimy, dlaczego nie mamy rozbudzenia w naszym czasie. Rozumiecie? Wy musicie zrozumieø ten pewny D›wiŸk! Ten D›wiŸk, to tr$ba Ewangelii, wypowiadaj$ca EwangeliŸ _ kaŒde Sowo BoŒe. Nie wyznanie wiary, nie denominacja; lecz Biblia, Duch šwiŸty. 4Te znaki bŸd$ towarzyszyø tym, którzy uwierz$”. Rozumiecie? I tam oni id$ _ t$ drog$. ‰‰ Pewnego razu zwyky g$sior, jak mówi$, poprowadzi stadko do zguby, próbuj$c przelecieø z nimi ciemno™ci, a nie wiedzia sam, dok$d lecia, i one wszystkie uderzyy w góry tam wysoko i niektóre porozbijay siŸ na skaach. Oczywi™cie! One musz$ znaø ich pewny d›wiŸk. Ten zwyky kaczor, jeŒeli on wydaje pewny d›wiŸk i wszystkie inne go znaj$, to one maj$ krótki jubileusz _ zbiórkŸ i odlatuj$ na poudnie. Dlaczego one lec$ tam na dó? Tam nie ma zimy. ‰Š OtóŒ, jeŒeli Bóg daje kaczce dosyø rozs$dku, by wiedziaa, jak unikn$ø przed zim$, jak On powinien go daø zborowi? JeŒeli kaczka potrafi to czyniø instynktownie, to co Duch šwiŸty w zborze? On powinien wyprowadziø nas ze starych formalno™ci i wyzna§ wiary, i innych rzeczy, do chwalebnego, cudownego chrztu Duchem šwiŸtym _ tam gdzie jest cnota, poznanie, cierpliwo™ø, poboŒno™ø i Duch šwiŸty. Do tego wa™nie bŸdzie prowadzi prawdziwy Przewodnik, bowiem On bŸdzie tchn$ na nas niczym innym niŒ Ewangeli$! Tylko Sowem BoŒym. Oczywi™cie, wy potrzebujecie Przewodnika! ‰‹ Kiedy _ ci m$drzy mŸŒowie, oni nie wiedzieli nic o Bogu. Oni byli _ oni siŸ zajmowali magi$, magicy. Oni byli tam w kraju orientalnym. Wy wiecie, Biblia mówi: 4Widzieli™my Jego GwiazdŸ na Wschodzie, chod›my i poko§my Mu siŸ”. Oni byli z zachodu, patrzyli na wschód i zobaczyli Jego GwiazdŸ^ wzglŸdnie patrzyli na zachód, oni byli na Wschodzie. My byli™my na Wschodzie i zobaczyli™my Jego GwiazdŸ na zachodzie. Rozumiecie? 4Widzieli™my Jego GwiazdŸ na Wschodzie”. I widzicie, oni byli na Wschodzie. 4Kiedy byli™my na Wschodzie, zobaczyli™my tŸ GwiazdŸ, i przyszli™my Mu oddaø pokon”. Š‚ MogŸ sobie wyobraziø tych mŸdrców, przygotowuj$cych siŸ do podróŒy. WyobraŒam sobie jedn$ z ich Œon, która rzeka mŸŒowi: 4Suchaj, wszystko masz spakowane, lecz gdzie masz kompas?” On rzek: 4Ja _ ja nie bŸdŸ uŒywa kompasu tym razem”. Šƒ Powiedziaa: 4Jak siŸ przedostaniesz przez te góry?” Przypomnijcie sobie, oni musieli przekroczyø rzekŸ Tygrys i zej™ø w dó poprzez doliny, i, patrzcie, oni mieli przed sob$ dwa lata podróŒy na wielb$dach. Jak oni tego dokonaj$? Rzeka: 4Hm, wy nie bierzecie z sob$ nawet kompasu”. PRZEWODNIK 21 Odrzek: 4Nie”. 4Jak pójdziesz?” Š„ 4Ja pójdŸ przygotowan$ przez Boga drog$. Tamta Gwiazda poprowadzi mnie do tego Króla”. O to chodzio. Š… 4Widzieli™my Jego GwiazdŸ na Wschodzie i szli™my za Ni$ przez cay czas tutaj na zachód, by siŸ Mu pokoniø. Gdzie On jest?” Oni na™ladowali BoŒ$ przygotowan$ drogŸ. Oni siŸ tam zapl$tali w gromadŸ wyzna§ wiary przez krótk$ chwilŸ. Oni weszli do Jeruzalem i zaczŸli chodziø tam i z powrotem po ulicach _ ci najwytworniej ubrani mŸŒowie, mówi$c: 4Gdzie On jest? Gdzie On siŸ urodzi _ Król Uydów?” OtóŒ, byo to gówne miasto, byo to Jeruzalem. Z pewno™ci$ ten wielki ko™ció powinien by co™ o Nim wiedzieø. 4Gdzie On jest? Gdzie jest Ten, który siŸ urodzi jako Król Uydów? Widzieli™my Jego GwiazdŸ na Wschodzie, przyszli™my Mu oddaø pokon. Gdzie On jest?” Š† Patrzcie, oni poszli do pastora Takiego-i-takiego i do arcykapana Takiego-i-takiego, nikt z nich nie wiedzia nic o Nim. 4Patrzcie, urodzi siŸ Kto™ jako Król Uydów, gdzie On jest?” Oni nie wiedzieli. Š‡ Lecz tam na zboczu wzgórza bya grupka pasterzy, którzy sobie po prostu zrobili czas, o, tak, bowiem oni przyszli w przewidziany przez Boga sposób. Šˆ WiŸc oni siŸ tam krŸcili po mie™cie i on zaraz powiedzia: 4Ja wam powiem, co powinni™my uczyniø, powinni™my zrobiø zgromadzenie zarz$du”. WiŸc oni zwoali RadŸ Sanhedrynu i rozmy™lali, czy syszeli o Nim cokolwiek. 4Nie, nic o Nim nie wiemy”. Š‰ Tak samo jest dzisiaj. Oni nic nie wiedz$ o tym Przewodniku, o Duchu šwiŸtym, który uzdrawia, napenia, zbawia, przychodzi znowu. Przewodnik powiedzia nam wszystkie te sprawy, które siŸ wydarzyy i oto jeste™my wprost w™ród nich. On rozeznaje my™li serca; oni o tym nic nie wiedz$, nazywaj$ To mentaln$ telepati$, czy czym™ takim. Oni nie wiedz$, co o Tym powiedzieø. ŠŠ Widzicie zatem, Œe ci m$drzy mŸŒczy›ni, jak dugo oni^ Przypomnijcie sobie, kiedy oni wst$pili do Jeruzalem, ta Gwiazda znika. I jak dugo szukacie wyzna§ wiary i ludzi denominacyjnych, by was prowadzili do Boga, to pomoc BoŒa opu™ci was. Lecz kiedy oni byli juŒ zmŸczeni i zaczŸy ich braø z tego mdo™ci, opu™cili ich i odeszli z wyzna§ wiary i z denominacji tych Uydów, i wyszli z Jeruzalem, to ta Gwiazda pojawia siŸ znowu i oni siŸ rozradowali niezmiern$ rado™ci$. Oni znowu zobaczyli Przewodnika! O, jak to jest, gdy siŸ czowiek natknie na jaki™ stary, chodny, formalny ko™ció, potem wróci do dobrego, który jest paaj$cy ogniem, 22 MÓWIONE S~OWO widzicie, Œe Przewodnik prowadzi _ co to za róŒnica! Tak 4Widzieli™my Jego GwiazdŸ na Wschodzie i przyszli™my, by siŸ Mu pokoniø”. Š‹ Jozue im powiedzia: 4Teraz na™ladujcie SkrzyniŸ Przymierza, poniewaŒ nigdy przedtem nie przeszli™cie t$ drog$”. Bóg nie pozwoli, Œeby Skrzynia Przymierza sza inaczej niŒ wa™ciwie. KaŒdy szed za Ni$ i przeszed wprost na drug$ stronŸ Jordanu. ‹‚ Tak samo jest dzisiaj, dziŸki Duchowi šwiŸtemu. O, tak. Jedyn$ rzecz$, na podstawie której wiemy, czy to jest Duch šwiŸty, czy nie _ my widzimy manife-^ Jego manifestacjŸ, zamanifestowanie potwierdzonego Sowa BoŒego. ‹ƒ OtóŒ, niedawno pewna grupa braci miaa krew i olej, i to jest w porz$dku, jeŒeli oni chc$ czyniø w ten sposób. Ja^ To nie jest dla mnie potwierdzeniem. Chodzi o potwierdzenie Pisma šwiŸtego, rozumiecie, jak dugo ono potwierdza to, co Bóg powiedzia, jest to w porz$dku. Oni rzekli: 4Ty masz Ducha šwiŸtego dlatego, Œe masz olej w swojej rŸce”. NuŒe, ja _ ja nie mogŸ za tym pój™ø. Rozumiecie? Nie, ja nie wierzŸ, Œe olej ma z tym co™ wspólnego. A jeŒeli to jest krew, która bŸdzie uzdrawiaø i zbawiaø, to co siŸ stao z Krwi$ Jezusa Chrystusa? JeŒeli ten olej uzdrawia, to co z Jego sino™ciami? Rozumiecie? Rozumiecie? ‹„ ChcŸ, by przyszed Przewodnik, który czowieka prowadzi do Prawdy Sowa, potem wiesz, Œe jeste™ wyzerowany i jeste™ gotowy na odliczanie przed startem. To siŸ zgadza, gotujesz siŸ do odlotu. O, tak. Tak, lecz dlaczego? Wa™nie Przewodnik czyni to rzeczywisto™ci$. ‹… Mam tutaj miejsce Pisma šwiŸtego _ podaem te miejsca Pisma, lecz to jedno pragnŸ przeczytaø. Jest to 2. Piotra, 1. rozdzia, 21. werset. *Albowiem proroctwo nie przychodzi&o nigdy z woli ludzkiej, lecz wypowiadali je ludzie BoŒy, natchnieni Duchem šwiŸtym”. ‹† Jak przychodzio proroctwo? Nie z woli czowieka, z woli denominacyjnych wyzna§ wiary; lecz z woli BoŒej, kiedy ™wiŸci mŸŒowie byli pŸdzeni Duchem šwiŸtym. On by zawsze BoŒym Przewodnikiem. To by Duch šwiŸty, który by w tym Supie Ognia, by to Duch šwiŸty; kaŒdy czowiek wie, Œe to by Chrystus. MojŒesz opu™ci Egipt, uznawszy ha§bŸ Chrystusow$ za wiŸksze bogactwo, niŒ skarby Egiptu. Chrystus by tym Skarbem! OtóŒ, gdy oni stali tam na zewn$trz i mówili: 4OtóŒ, Ty mówisz, Œe Nim jeste™. Patrz, nie masz jeszcze piŸødziesi$t lat, a mówisz, Œe widziae™ Abrahama?” ‹‡ On rzek: 4Zanim by Abraham, JAM JEST”. JAM JEST by Tym, który siŸ spotka z MojŒeszem w Supie Ognia w pon$cym krzaku. O, PRZEWODNIK 23 tak. On by Bogiem, który siŸ sta ciaem. Nie jak$™ trzeci$ osob$; t$ sam$ Osob$ w innym urzŸdzie. Nie trzej bogowie; trzy urzŸdy jednego Boga. Susznie. ‹ˆ W porz$dku, zatem, to miejsce Pisma šwiŸtego. Zawsze, kiedy Bóg siŸ zatroszczy, On siŸ zatroszczy o to najlepsze. Gdy Bóg zatroszczy siŸ o sposób, jak obwarowaø Swój ko™ció, On siŸ zatroszczy o to najlepsze. Kiedy On da to Adamowi i Ewie w ogrodzie Eden, on da im Swoje Sowo. 4Pozosta§cie za tym Sowem, a jeste™cie bezpieczni. Lecz je™li wyjdziecie z Niego, tego dnia, którego spoŒyjecie z tego, tego dnia umrzecie”. Bóg nigdy nie zmieni Swej strategii. A szatan nie zmieni swojej; tak jak dosta siŸ do Adama i Ewy, tak wchodzi do nich dzisiaj. Dlaczego? Przez próbowanie dociekania Tego. 4OtóŒ, to jest rozs$dne, Œe Bóg by tego nie uczyni. O, Bóg to powiedzia” _ rzek szatan _ 4lecz ™wiŸty Bóg tego z pewno™ci$ nie uczyni”. On to na pewno uczyni, poniewaŒ On powiedzia, Œe to uczyni! ‹‰ I to wa™nie mówi$ dzisiaj ludzie: 4O, chwileczkŸ tylko! Ty przecieŒ nie my™lisz, Œe je™li ja chodzŸ do ko™cioa i pacŸ moje dziesiŸciny, i czyniŸ to i owo, Œe Bóg mnie odrzuci?” Je™li siŸ czowiek nie narodzi na nowo, to on nawet nie zobaczy Królestwa BoŒego! Rozumiecie? Nie ma wymówek! 4OtóŒ, biedny stary czowiek, biedna stara kobieta, tam jest dobra prosta dusza”. Oni mog$ zobaczyø Boga jedynie wtedy, jeŒeli siŸ narodz$ na nowo. To wszystko. NiezaleŒnie od tego, jak s$ mali, jak starzy, jak modzi, co oni uczynili, jak czŸsto oni chodzili do ko™cioa, ile znaj$ denominacji, ile wyzna§ wiary potrafi$ wyrecytowaø. Ty musisz byø narodzony na nowo, inaczej nie jeste™ nawet na fundamencie, by zacz$ø. To siŸ dokadnie zgadza. ‹Š Widzicie wiŸc, potrzebujecie Przewodnika. On wprowadzi was w PrawdŸ, a Prawd$ jest Sowo. On was poprowadzi. I zawsze tak byo. Bóg nie musi nigdy zmieniaø niczego, bowiem On jest niesko§czony i On wie, co jest najlepsze. On jest wszechobecny, wszechwiedz$cy, On jest _ On jest wszystkim. To jest prawd$, Bóg takim jest, wiŸc On nie musi siŸ zmieniaø. Dobrze. ‹‹ On potwierdza t$ drogŸ, któr$ On ciŸ prowadzi. Duch šwiŸty, Przewodnik, On potwierdza to samo Sowo, którego On naucza. OtóŒ, ~ukasz by prowadzony przez Przewodnika, by powiedzieø: 4Id›cie na cay ™wiat, go™cie EwangeliŸ wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzci siŸ, bŸdzie zbawiony, kto nie uwierzy, bŸdzie potŸpiony. A te znaki bŸd$ towarzyszyø tym, którzy uwierz$: W Moim Imieniu diaby wyganiaø bŸd$, nowymi jŸzykami mówiø bŸd$, wŸŒe braø bŸd$, bŸd$ piø ™miertelne rzeczy, bŸd$ wkadaø rŸce na chorych i oni wyzdrowiej$”. I Biblia mówi, Œe: 4Oni wyszli wszŸdzie” _ prowadzeni przez Przewodnika, wiecie _ 4gosili Sowo, a znaki 24 MÓWIONE S~OWO towarzyszyy im”. Co to byo? Przewodnik, który potwierdza, Œe To jest Prawd$! ƒ‚‚ To bya BoŒa taktyka. W ten sposób byo to zaplanowane. To by Jego program; On go nie moŒe zmieniø, poniewaŒ On jest niesko§czony. Amen. On go nie moŒe zmieniø; On jest Bogiem. Ja siŸ mogŸ zmieniø, ja jestem czowiekiem. Ty moŒesz siŸ zmieniø; jeste™ mŸŒczyzn$ albo kobiet$. Lecz Bóg nie moŒe siŸ zmieniø. Ja jestem ograniczony; ja mogŸ popeniaø bŸdy i mówiø rzeczy niewa™ciwie, my wszyscy moŒemy. Lecz Bóg nie moŒe tego czyniø, a byø Bogiem. Jego pierwsza decyzja jest doskonaa. W ten sposób, w jaki Bóg dziaa na widowni, w ten sposób On musi dziaaø za kaŒdym razem. JeŒeli On zostanie zawoany, by zbawiø grzesznika, On zbawia go na podstawie jednej rzeczy. NastŸpnym razem, kiedy przychodzi grzesznik, On musi postŸpowaø w ten sam sposób, inaczej On postŸpowa ›le, gdy dziaa po raz pierwszy. Amen. Ja Go miujŸ. Wiem, Œe to Prawda. ƒ‚ƒ Mam piŸødziesi$t trzy lata, zwiastujŸ tutaj EwangeliŸ juŒ trzydzie™ci trzy i pó roku; nigdy nie widziaem, Œeby zawioda. Widziaem, Œe Ona bya wystawiona na próbŸ siedem razy dookoa ™wiata we wszelkiego rodzaju religiach i wszystkim innym, przed okoo pó milionem ludzi na raz, a Ona nigdy nie zawioda. Ja nie mówiŸ w oparciu o jak$™ ksi$ŒkŸ, mówiŸ w oparciu o osobiste przeŒycie, mianowicie ja wiem, Œe Bóg stoi za Swoim Sowem i honoruje Je. OtóŒ, je™li masz jakie™ wyznanie wiary, raczej na nie uwaŒaj. Lecz Duch šwiŸty bŸdzie udziela poparcia Sowu BoŒemu. ƒ‚„ W ew. Jana 1. rozdzia i 1. werset On powiedzia: 4On jest Sowem. On jest Przewodnikiem. Na pocz$tku byo Sowo, to Sowo byo u Boga, a Bogiem byo to Sowo. A to Sowo ciaem siŸ stao i mieszkao miŸdzy nami”. Moi drodzy! ƒ‚… Piotr by prowadzony, by powiedzieø w Dz. Ap. 2. 38, jak otrzymaø Ducha šwiŸtego; on rzek: 4Pokutujcie, kaŒdy z was, potem siŸ dajcie ochrzciø w ImiŸ Jezusa Chrystusa na odpuszczenie waszych grzechów, a potem ten Przewodnik przejmie was od tego momentu dalej”. Tak, to wa™nie trzeba uczyniø. Najpierw pokutuj ze swoich grzechów, z twego niedowiarstwa, Œe nie wierzye™ tym sprawom. Pokutuj i daj siŸ ochrzciø, a potem Przewodnik przejmie ciŸ od tej chwili dalej. Widzisz, to jest twoim obowiIzkiem. Twoim obowi$zkiem jest pokutowaø. Twoim obowi$zkiem jest daø siŸ ochrzciø. Potem jest obowi$zkiem Przewodnika, przej$ø ciŸ od tej chwili dalej i prowadziø ciŸ z cnoty do poznania, do pow™ci$gliwo™ci, do cierpliwo™ci, do poboŒno™ci i do braterskiej mio™ci, a Duch šwiŸty ciŸ pieczŸtuje. Rozumiesz? Wtedy jeste™ w doskonaej postawie BoŒej _ prawdziwym mŸŒem BoŒym, prawdziw$ kobiet$ PRZEWODNIK 25 BoŒ$, zakotwiczon$ w Chrystusie. Ja to miujŸ _ byø zakotwiczonym w Chrystusie. ƒ‚† Tak, Marek by prowadzony przez Ducha šwiŸtego, by napisaø Marka 16, oczywi™cie. ƒ‚‡ Jan by prowadzony, kiedy on pisa Objawienie. On by prowadzony przez Przewodnika. On by równieŒ prowadzony przez Przewodnika, by powiedzieø: 4Ktokolwiek uj$by jedno Sowo z Niego, albo doda jedno sowo do Niego, tak samo bŸdzie ujŸta jego czŸ™ø z KsiŸgi Uycia”. ƒ‚ˆ OtóŒ, jak chcecie zast$piø czym™ Sowo BoŒe, a pomimo tego mówiø, Œe jeste™cie prowadzeni Duchem šwiŸtym? To nie daje sensu, prawda? O, nie. Nie daje. ƒ‚‰ On by moim Przewodnikiem poprzez cae Œycie. On przywiód mnie do Œycia. To wa™nie On przyprowadzi mnie do Uycia, i On jest moim Uyciem. Bez Niego nie mam Uycia. Bez Niego ja nie chcŸ niczego innego. On jest moim Wszystkim we wszystkim. W czasie mych kopotów On stoi przy mnie. Wczoraj On bogosawi mnie, dzisiaj czyni to samo. Czego siŸ mogŸ spodziewaø? Tego samego na zawsze, chwaa Jego Imieniu! Amen. O, tak. On to obieca. On to uczyni. On jest moim Uyciem, On jest moim Przewodnikiem _ Wszystkim we wszystkim. Ja zaufaem Jemu. PrzeŒyem kilka ciŸŒkich do™wiadcze§. Ufam Jemu, gdziekolwiek idŸ. PragnŸ, Œeby™cie wy tak postŸpowali. JeŒeli idziecie praø, wy kobiety, ufajcie Jemu. JeŒeli jedziecie do miasta, ufajcie Jemu. ƒ‚Š Pewnego razu doszedem do przekonania, Œe ja jestem stosunkowo dobrym traperem, wiecie, tak wiele chodziem na polowania. My™laem sobie: 4Ja jestem niezawodny, nikt mnie nie bŸdzie^ Nie mogŸ siŸ zgubiø. Moja mama bya na wpó Indiank$ i ja to lubiem. O, moi drodzy! Nie mogŸ siŸ zgubiø w borach, ja wiem, gdzie siŸ znajdujŸ”. ƒ‚‹ A z^ mój miodowy miesi$c _ ja go poniek$d wyudziem na mojej Œonie, powiedziaem jej: 4Wiesz, kochanie, byoby dla nas dobr$ rzecz$ wst$piø w stan maŒe§ski dwudziestego trzeciego pa›dziernika”. Oczywi™cie, by to termin, który mi poda Pan, aby™my to uczynili. ƒƒ‚ I pomy™laem: 4Teraz ruszamy na krótki miesi$c miodowy! ZaoszczŸdziem moje pieni$dze i wezmŸ j$ tam do wodospadów Niagara i pojedziemy dalej do Adirondack i pójdŸ na krótkie polowanie”. Rozumiecie? Zatem, zabraem j$ i Billy’ego, on by jeszcze cakiem malcem. WiŸc chciaem j$ zabraø na miodowy miesi$c i bya to równieŒ wyprawa na polowanie, rozumiecie. WiŸc _ wiŸc my™laem sobie, Œeby byo dobr$ rzecz$ uczyniø to. A wiŸc zabraem j$ tam do gór, a to^ 26 MÓWIONE S~OWO ƒƒƒ Napisaem do pana Denton, le™niczego. I jechali™my na pónoc, na Huraganow$ GórŸ. I napisaem: 4Panie Denton, wyruszamy w góry, pragnŸ razem z tob$ upolowaø jakiego™ nied›wiedzia tej jesieni”. ƒƒ„ A on odpowiedzia: 4Dobrze, Billy, przyjed› tutaj”. Tak, on powiedzia: 4Ja bŸdŸ tam w górach tego-i-tego dnia”. OtóŒ, Œona i ja przyjechali™my tam dzie§ wcze™niej, razem z Billy’m, a wiŸc chata bya zamkniŸta, ale bya tam przybudowana maa szopa _ tam w gŸbi tych lasów. ƒƒ… Niedawno udaem siŸ tam z bratem Fredem Sothmannem i przebywali™my tam. Duch šwiŸty _ widziaem Go stoj$cego tam _ t$ Œót$ šwiato™ø, krŸc$c$ siŸ w krzakach, a Fred sta zaraz obok mnie. On powiedzia: 4Chod› na bok, Ja pragnŸ mówiø do ciebie. Jutro” _ powiedzia _ 4b$d› ostroŒny, oni na ciebie nastawili puapkŸ”. Powiedzia: 4B$d› czujny!” Czy siŸ to zgadza, bracie Fred? I ja poszedem i mówiem wielu ludziom owego wieczora tam w Vermont, mówiem: 4Tam jest na mnie nastawiona puapka, idŸ j$ zobaczyø. Ja nie wiem, gdzie ona jest”. A zaraz nastŸpnego wieczora przyszo to, tam to byo. Powiedzia: 4Tutaj jest ta puapka, która zostaa nastawiona”. O, tak. Lecz Duch šwiŸty poprowadzi mnie w tej sprawie, co mam zrobiø. I o, moi drodzy, to byo zupenie wa™ciwe! O, wielu z was wie, co to byo. Nie mam czasu, by o tym opowiadaø. ƒƒ† Lecz kiedy byli™my na tym miejscu wówczas, zaczŸo siŸ po prostu oziŸbiaø owego dnia. Pan Denton mia przybyø nastŸpnego dnia, ja powiedziaem: 4Wiesz kochanie, byoby dobre, gdybym upolowa wielkiego jelenia, by go zabraø do domu”. Rzekem: 4MoŒemy to zrobiø. Musiaem oszczŸdzaø te grosze i wa™nie po™lubili™my siŸ”. I ja rzekem: 4Mieliby™my miŸso na zimŸ, gdybym wyszed na krótkie polowanie dzisiaj”. ƒƒ‡ A ona rzeka: 4OtóŒ, tylko id›, Billy”. Powiedziaa: 4NuŒe, pamiŸtaj, Œe ja nigdy nie byam w tych lasach”, powiedziaa. Ona bya okoo dwadzie™cia piŸø mil tam w górach, wiecie, i ona rzeka: 4Ja siŸ na tym w ogóle nie znam”. ƒƒˆ I ona powiedziaa, wiŸc ja^ A ja powiedziaem: 4OtóŒ, przypominasz sobie teraz, Œe to byo przed dwoma laty, kiedy ja upolowaem te trzy nied›wiedzie. Byo to wa™nie tam po drugiej stronie wierzchoka tej góry”. I ja rzekem: 4OtóŒ, ja teraz upolujŸ wielkiego jelenia, a potem upolujemy jakiego™ nied›wiedzia” i powiedziaem, 4i tak zaopatrzymy siŸ w miŸso na zimŸ”. OtóŒ, brzmiao to bardzo dobrze, wiecie. Zbierali™my równieŒ jeŒyny. Kupili™my wŸgiel na t$ _ na t$ zimŸ. A wiŸc, potem Billy przyzwyczai siŸ na nie, a Meda i ja zbierali™my je pewnego wieczora, kiedy powróciem z mego patrolowania. PRZEWODNIK 27 WiŸc wtedy ja _ ja rzekem: 4Hm, ja wezmŸ mój karabin i pójdŸ tutaj na dó”. Powiedziaem: 4Jest tutaj duŒo jeleni, ja jednego wytropiŸ”. I powiedziaem: 4Wiesz” powiedziaem 4potem go upolujŸ”. I rzekem: 4OtóŒ^ BŸdŸ tutaj z powrotem za krótk$ chwilŸ”. Ona rzeka: 4Dobrze”. ƒƒ‰ WiŸc, kiedy wyruszyem, by trochŸ barometryczny niŒ. I kaŒdy z was, wy ludzie z New Hampshire i tam na pónocy w Nowej Anglii wie, co to znaczy, gdy ta mga schodzi w dó _ wzglŸdnie gdzie™ indziej w górach, czowiek nie wie, gdzie siŸ znajduje. I na tym koniec. Nie widzisz swojej rŸki przed sob$. WiŸc zacz$em schodziø w dó przez jakby ma$ przesiekŸ, zszedem w dó i przeszedem na drug$ stronŸ przez górski grzbiet, i szedem pod górŸ. I zauwaŒyem panterŸ, jak nazwaliby™cie j$ tutaj w tej czŸ™ci kraju. My j$ nazywamy na Zachodzie kuguarem. Oni j$ nazywaj$ tam na pónocy górskim lwem. Jest to ci$gle to samo zwierzŸ. Jest to puma, tak wa™nie nazywa siŸ w rzeczywisto™ci. Gatunek kota okoo dziewiŸø stóp dugiego, waŒ$cego okoo sto piŸødziesi$t do dwustu funtów. On przebieg przez drogŸ i ja zdj$em z pleców mój karabin naprawdŸ szybko, jednak nie tak szybko, by móc w niego strzeliø. ƒƒŠ OtóŒ, pomkn$em przez pagórek, ™cigaj$c tego kuguara, obserwuj$c li™cie, gdzie on przebiega, wiecie. Syszaem go. On mia cztery apy. Wiedziaem, Œe to nie jest dwunoŒne zwierzŸ, on mia cztery apy. I ja wiedziaem, Œe to nie jest jele§, poniewaŒ jele§ st$pa. A on siŸ przemkn$ naprawdŸ cicho, jak kot, wy wiecie. A nied›wied› szurga swoimi stopami, kiedy idzie. A wiŸc ja wiedziaem, Œe to musi byø kuguar. A on by za kod$ i ja go nie widziaem, zobaczyem go tylko przelotnie; on uciek. ƒƒ‹ I ja ™ledziem jego ™lad, jak on potr$ca li™cie, wiecie, w górŸ na wierzchoek tej góry, a potem w dó w ten sposób, i nie zauwaŒyem tego tumanu mgy, nadchodz$cej przez cay czas, wiecie, opadaj$cej w dó mgy. Pomkn$em w dó, przeszedem przez wielk$ dolinŸ i wszedem do lasów Olbrzymów, tropi$c tego kuguara. My™laem sobie: 4Za chwilŸ go capnŸ”. Ujrzaem pewne miejsce i wybiegem do góry na wywyŒszone miejsce i rozgl$daem siŸ wszŸdzie wokoo, i patrzyem bacznie wokoo, czy go gdzie™ nie zobaczŸ; suchaem naprawdŸ uwaŒnie, i zszedem w dó, pomkn$em znowu w dó. Czowiek syszy w g$szczu trzask, kiedy on idzie, juŒ daleko przed nim. Rozumiecie, on skaka po drzewach, Œebym ja go nie móg tropiø. Widzicie, on by przebiegy, wskoczy do góry na drzewo i skaka z drzewa na drzewo. Potem on wiedzia, Œe tam go nie potrafiŸ tropiø. O, pomy™laem: 4O, tak czy owak!” ƒ„‚ I zacz$em i™ø z powrotem do góry kanionem, i dolecia mnie zapach nied›wiedzia, starego samca nied›wiedzia. Pomy™laem: 28 MÓWIONE S~OWO 4UpolujŸ go teraz, czowieku, to jest dobre!” Znowu poczuem ten zapach i poszedem trochŸ dalej, i dawaem baczenie na wszystkie ™lady i wszystko. Nie mogem niczego zobaczyø; zawróciem z powrotem w dó i schodziem z powrotem w dó po drugiej stronie góry. A potem zacz$em spostrzegaø, Œe siŸ robi trochŸ mglisto. I znowu dolecia mnie jego zapach, unosi siŸ gdzie™ w powietrzu. Powiedziaem: 4Nie. NuŒe, co siŸ stao, wiatr wia w t8 stronŸ i ja uczuem zapach nied›wiedzia, przychodz$cy z dou, z tamtej strony, i ja teraz kr$Œyem wokoo, a wiatr przychodzi z tego, z innego kierunku. WiŸc ja muszŸ powróciø tam, gdzie uczuem nied›wiedzia po raz pierwszy, i zacz$ø z tego miejsca”. ƒ„ƒ A kiedy szedem z powrotem, spojrzaem na drug$ stronŸ kanionu i zobaczyem, Œe krzaki siŸ ruszaj$. A gdy spojrzaem, co™ czarnego poruszyo siŸ. Pomy™laem: 4Tam jest”. WoŒyem szybciutko nabój do karabinu i staem cicho. A kiedy on siŸ poruszy, by to duŒy, wielki jele§, wspaniay wielki okaz. Pomy™laem: 4To jest wa™nie to, co chciaem, b$d› co b$d›”. Zastrzeliem tego jelenia. ƒ„„ Pomy™laem: 4Dobrze!” Wcale nie zauwaŒyem, Œe juŒ byo trochŸ^ Czas^ Uporaem siŸ z nim, spojrzaem^ Obtarem moje rŸce i przypi$em sobie nóŒ, woŒyem go do futerau. I pomy™laem: 4Chwaa Bogu! DziŸkujŸ Ci, Panie Jezu, Ty mi dae™ miŸso na zimŸ. Chwaa b$d› Bogu!” Wzi$em do rŸki mój karabin. Pomy™laem: 4PójdŸ prosto do góry z powrotem tym kanionem teraz”. Rzekem sobie: 4Spójrz na to, czowieku, nachodzi burza. Raczej wydosta§ siŸ st$d i wróø do Medy i innych”. Powiedziaem: 4MuszŸ siŸ ™pieszyø”. ƒ„… Szedem do góry kanionem, rozpi$em guziki mego wielkiego, czerwonego kaftanu i biegem w górŸ tym kanionem ot tak _ dookoa. Ni st$d ni zow$d, wiecie _ my™laem: 4Mój drogi, gdzie ja zawróciem?” Wiatr juŒ d$, drzewa ocieray siŸ o siebie. Rozmy™laem: 4Gdzie ja zawróciem?” Szedem dookoa. Wiedziaem, Œe miaem i™ø prosto do Huraganowej Góry. Lecz przypadkowo zatrzymaem siŸ, bo siŸ pociem. Pomy™laem: 4Co siŸ tu dzieje? IdŸ juŒ pó godziny albo trzy kwadranse, a nie mogŸ znale›ø tego miejsca, gdzie zawróciem”. Spojrzaem do góry i tam wisia mój jele§. Byem dokadnie na tym samym miejscu. Pomy™laem: 4Hm, co ja uczyniem?” ƒ„† OtóŒ, wyruszyem znowu. Pomy™laem: 4Tym razem mi siŸ uda, ja po prostu nie zwaŒaem”. Dawaem baczenie na kaŒdy may ruch wszŸdzie, zwaŒaem. Ci$gle szukaem i szukaem i szukaem. Te chmury nachodziy, wiedziaem, Œe nadchodzi ™nieŒyca, mga wisiaa nisko _ potem zacz$em j$ dostrzegaø. Pomy™laem: 4PójdŸ trochŸ dalej”, szedem dalej, dalej, dalej, dalej, dalej, dalej, dalej. I rozmy™laem: 4OtóŒ, to jest dziwne, wygl$da na to, jak bym to PRZEWODNIK 29 miejsce widzia juŒ przedtem”. I spojrzaem, a tam wisia mój jele§. Rozumiecie? ƒ„‡ Czy wiecie, w czym byem? Indianie nazywaj$ to 4bŸdnym krŸgiem ™mierci”. Rozumiecie, czowiek idzie po okrŸgu, ci$gle w kóko. OtóŒ, my™laem sobie, Œe jestem zbyt dobrym przewodnikiem na to, abym siŸ mia kiedykolwiek zgubiø. Rozumiecie, nikt nie musia mi mówiø o lasach, ja wiedziaem, jak siŸ stamt$d wydostaø. Rozumiecie? ƒ„ˆ I zacz$em znowu. Powiedziaem: 4Nie mogŸ zrobiø tego bŸdu”. I poszedem znowu z powrotem. ƒ„‰ Posuwaem siŸ kanionem do góry kawaek, potem zaczŸo d$ø. O moi drodzy, wszŸdzie ™nieg! Niemal zapadaa ciemno™ø. A ja wiedziaem, Œe Meda by umara tej nocy w puszczy, ona nie wiedziaa, jak siŸ zatroszczyø o siebie. A Billy mia wa™nie okoo cztery lata, czy trzy lata, po prostu taki malec. My™laem: 4Co oni bŸd$ czyniø?” OtóŒ, dotarem tak wysoko, Œe natrafiem na teren poro™niŸty mchem i pomy™laem: 4Jestem na jakiej™ paszczy›nie, a nic nie widzŸ, jest zupenie mglisto”. Chodziem teraz dookoa. ƒ„Š Normalnie znalazbym sobie jakie™ miejsce i zatrzymabym siŸ, gdybym mia kogo™ ze sob$. Zatrzymabym siŸ i czekabym, aŒ ta burza przeminie _ dzie§ lub dwa, i wyszedbym z tego. Uci$bym kawa z mego jelenia, zarzuci na plecy i wszed do schronienia, i jad, i zapomnia o tym. Lecz czowiek nie moŒe tak uczyniø, kiedy jego Œona i dziecko znajduje siŸ tam w lasach i gin$. Rozumiecie? ƒ„‹ WiŸc zacz$em rozmy™laø: 4Co ja mogŸ uczyniø?” Szedem wiŸc trochŸ dalej. I pomy™laem: 4ChwileczkŸ. Kiedy szedem przez t$ pierwsz$ dolinŸ, wiatr dmucha mi do twarzy, wiŸc musiaem przyj™ø z tego kierunku. MuszŸ i™ø w tym kierunku”. I ja siŸ dugo wóczyem w tych lasach Olbrzymów, lecz nie wiedziaem, gdzie siŸ znajdujŸ. Powiedziaem: 4Ach!” Zacz$em byø nerwowy. I pomy™laem: 4ChwileczkŸ, Billy, ty siŸ nie zgubie™” próbuj$c sobie mydliø oczy. Nie moŒna sobie mydliø oczu. Nie, nie. To wewnŸtrzne sumienie mówi ci, Œe siŸ mylisz. ƒ…‚ O, wy _ wy próbujecie mówiø: 4O, ja jestem zbawiony, ja chodzŸ do ko™cioa”. Nie martw siŸ, czekaj, aŒ siŸ znajdziesz na oŒu ™mierci, a poznasz, Œe to jest inaczej. Twoje sumienie mówi ci. Co™ wewn$trz ciebie mówi ci, Œe siŸ mylisz. Rozumiesz? Ty wiesz, Œe gdyby™ umar, nie mógby™ siŸ spotkaø ze ™wiŸtym Bogiem. Jak Go widzieli™my ubiegego wieczora _ nawet ™wiŸci anioowie musz$ zasaniaø swoje twarze, by stan$ø przed Nim. Jak tam chcesz stan$ø bez Krwi Jezusa Chrystusa, która by ciŸ zasonia? ƒ…ƒ Pomy™laem: 4O, mnie siŸ to uda”. Zacz$em i™ø. I stwierdziem, Œe ci$gle syszaem Co™. Wtedy zacz$em byø nerwowy. I pomy™laem 30 MÓWIONE S~OWO sobie: 4OtóŒ, jeŒeli siŸ stanŸ nerwowy, to siŸ zaamiŸ psychicznie”. Tak siŸ zazwyczaj stanie ze zgubionym czowiekiem, on siŸ zaamie psychicznie w lasach. Potem on we›mie swój karabin i zastrzeli siŸ albo wpadnie gdzie™ do dou i zamie sobie nogŸ, i tam on leŒy, on tam umrze. WiŸc ja my™laem: 4Co ja uczyniŸ?” Zacz$em wiŸc i™ø dalej. ƒ…„ I ci$gle syszaem, Œe Co™ mówi: 4Ja wa™nie jestem Pomoc$ w czasie utrapie§ najpewniejsz$”. A ja po prostu szedem dalej. ƒ…… Pomy™laem: 4OtóŒ, ja wiem, Œe zaczynam odchodziø od zmysów teraz, syszŸ, Œe jaki™ gos mówi do mnie”. Szedem ci$gle dalej. A to _ 4fiu, fiu, fiu” _ gwizdao, wiecie. My™laem sobie: 4NuŒe, ja nie jestem zgubiony. Czowieku, przecieŒ wiesz, gdzie jeste™! Co siŸ z tob$ dzieje? Ty siŸ nie moŒesz zgubiø. Ty jeste™ _ ty jeste™ zbyt dobrym my™liwym, ty siŸ nie moŒesz zgubiø”. Samochwalstwo, wiecie, poprzez to mydliem sobie samemu oczy. ƒ…† Czowiek tego nie moŒe zaguszyø. GŸboko tutaj jest mae kóko, które siŸ toczy i mówi: 4Czowieku, zgubie™ siŸ, i wiesz, Œe tak jest. Rozumiesz, zgubie™ siŸ”. ƒ…‡ Szedem ci$gle dalej. 4O, ja siŸ nie zgubiem! Ja bŸdŸ w porz$dku. Ja znajdŸ dla siebie drogŸ st$d”. Rzeczy koo mnie zaczŸy wygl$daø dziwnie, wiatry ucichy. Zacz$ polatywaø ™nieg, drobna ™niegowa kasza, my to nazywamy 4drobny ™nieg”. I ja my™laem o Œonie i dziecku. Ja nie jestem^ I pomy™laem: 4O, moi drodzy!” ƒ…ˆ Bezpo™rednio usyszaem To znowu _ mówi: 4Ja wa™nie jestem Pomoc$ w czasie utrapie§ najpewniejsz$”. Ja byem wówczas kaznodziej$ Ewangelii, gosz$cym wa™nie tutaj w tej kaplicy. ƒ…‰ My™laem wiŸc: 4OtóŒ, co ja mogŸ uczyniø?” Zatrzymaem siŸ, rozgl$daem siŸ wszŸdzie, a mga spu™cia siŸ juŒ cakiem na dó. Ja^ To byo najgorsze. Wtedy nie moŒna nic uczyniø. Pomy™laem: 4O, co ja mogŸ uczyniø?” Pomy™laem: 4Panie, ja nie jestem godzien Œyø, miaem zbyt wiele pewno™ci siebie. My™laem, Œe jestem owc$, ale nie jestem”. ƒ…Š I bracie, ja zawsze ufaem Jemu. Gdy strzelaem, zdobyem w tym rekordy. A jako rybak, ja jestem kiepskim rybakiem, lecz zawsze ufaem Jemu. JeŒeli chodzi o strzelanie, to jestem kiepskim strzelcem, lecz On pozwoli mi zdobyø ™wiatowe rekordy w tym. Rozumiecie? Strzelaem jelenie na odlego™ø siedemset, osiemset jardów. Mam tam karabin, którym zastrzeliem trzydzie™ci piŸø sztuk zwierzyny, a ani jeden raz nie spudowaem. Przeczytajcie to po prostu gdziekolwiek, jeŒeli moŒecie. Rozumiecie? To nie ja, to On. Ja Mu zaufaem. Znajdowaem siŸ tam i my™laem: 4Co ja mogŸ uczyniø? Co mogŸ teraz zrobiø?” PRZEWODNIK 31 ƒ…‹ Ja ci$gle^ Byo to coraz bliŒej: 4Ja wa™nie jestem Pomoc$ w czasie utrapie§ najpewniejsz$ _ zawsze obecn$ Pomoc$”. ƒ†‚ Pomy™laem: 4Czy to jest Bóg, mówi$cy do mnie?” Zdj$em mój kapelusz. Miaem mój patrolowy kapelusz, czerwona chusta bya owiniŸta wokó niego. PooŒyem go na ziemiŸ. Zdj$em mój kaftan, by wilgotny. PooŒyem mój kaftan na ziemiŸ, oparem mój karabin o drzewo z boku. Powiedziaem: 4Niebia§ski Ojcze, ja teraz odchodzŸ od zmysów, syszŸ, Œe jaki™ gos mówi do mnie. Czy to jeste™ Ty?” Powiedziaem: 4Panie, ja ci chcŸ wyznaø, Œe nie jestem Œadnym owc$. Nie jestem, nie mogŸ znale›ø mojej drogi st$d. Ty mi musisz pomóc. Nie jestem godzien Œyø i czyniø tych rzeczy, które czyniem _ przyszedem tutaj i my™laem, Œe wiem o tym zanadto duŒo, by siŸ kiedykolwiek zgubiø. Ja Ciebie potrzebujŸ, Panie. Moja Œona jest dobr$ kobiet$. Moje dziecko, mój may chopiec, jego matka umara, a ona stara siŸ byø dla niego matk$ i ja j$ wa™nie po™lubiem. A oto ona jest z tym dzieckiem tam w lasach, oni obydwoje umr$ dzisiaj wieczorem. Ten wiatr, on obniŒy temperaturŸ do okoo dziesiŸciu stopni poniŒej zera, a oni nie bŸd$ wiedzieø, jak przetrwaø. Oni dzisiaj wieczorem umr$. Nie pozwól, Œeby oni umarli, BoŒe. Zabierz mnie do nich, bym siŸ móg zatroszczyø, aby oni nie umarli. Ja siŸ zgubiem! Jestem zgubiony, BoŒe! Ja _ ja nie mogŸ znale›ø mojej drogi st$d. ProszŸ, czy Ty nie pomoŒesz mi? A przebacz mi moje wasne, egoistyczne postŸpowanie! Ja nie mogŸ niczego uczyniø bez Ciebie, Ty jeste™ moim Przewodnikiem. PomóŒ mi, Panie”. ƒ†ƒ Powstaem i powiedziaem: 4Amen”. Podniosem moj$ chustŸ, podniosem mój kaftan, woŒyem kapelusz na gowŸ: wzi$em mój karabin. Powiedziaem: 4Ja siŸ teraz skoncentrujŸ Œeby i™ø jak najlepiej potrafiŸ _ wedug mego najlepszego zrozumienia; i pójdŸ prosto w jednym kierunku, poniewaŒ chodzŸ dookoa w krŸgu, nie wiedz$c gdzie. Lecz ja pójdŸ w tym kierunku, w którym mi Ty powiesz, Panie BoŒe, mój Przewodniku”. ƒ†„ Zacz$em i™ø w tym kierunku. Powiedziaem: 4To jest wa™ciwe i ja muszŸ siŸ zmusiø do wiary w to. Ja idŸ w tym kierunku. Ja idŸ prosto w tym kierunku. Ja go nie bŸdŸ zmienia, idŸ w tym kierunku. Ja wiem, Œe idŸ wa™ciwie. IdŸ w tym kierunku”. Lecz gdybym szed w tym kierunku, zd$Œabym na drug$ stronŸ do Kanady. Rozumiecie? ƒ†… Wa™nie wtedy odczuem, jak Co™ dotknŸo mego ramienia _ rŸka, odczuem to jak rŸkŸ mŸŒczyzny, tak szybko, Œe siŸ odwróciem, by spojrzeø. Nie byo tam nikogo. Pomy™laem: 4Co to byo?” Oto jest moja Biblia, leŒy przede mn$. Bóg, mój Przewodnik i SŸdzia stoi tutaj. Ja po prostu spojrzaem do góry. A wa™nie wstecz _ w tym kierunku, ta mga po prostu ust$pia tak, Œe mogem zobaczyø wieŒŸ 32 MÓWIONE S~OWO na szczycie Góry Huraganowej. Szedem w zupenie odwrotnym kierunku _ od niej, wedug moich najlepszych owieckich zdolno™ci; odchodziem od niej, a robio siŸ juŒ naprawdŸ pó›no owego wieczora. Zawróciem rzeczywi™cie szybko i skierowaem siŸ w tŸ stronŸ. Chwyciem mój kapelusz i podniosem moje rŸce, mówi$c: 4Prowad› mnie, BoŒe, Ty jeste™ moim Przewodnikiem”. ƒ†† Wyruszyem. Musiaem i™ø prosto na przeaj przez strome urwiska i wszystko inne, znajduj$ce siŸ tam, byo coraz pó›niej. Potem zaczŸo siŸ ™ciemniaø. Jelenie skakay przede mn$ i wszystko moŒliwe. Nie mogem my™leø o niczym innym, niŒ trzymaø siŸ jednego kierunku _ prosto na tŸ górŸ. ƒ†‡ Ja wiedziaem, Œe gdybym siŸ móg dostaø ku tej wieŒy, z której pan Denton i ja^ Pomagaem mu tej wiosny prowadziø kabel. Przyczepiali™my telefoniczny kabel z Góry Huraganowej po caej trasie w dó, okoo trzy i pó, czy cztery mile, prosto na dó do obozu. I szed tam prosto na dó w$ski szlak, lecz by na nim ™nieg i czowiek nie móg rozpoznaø tego szlaku. Rozumiecie? A wiatr wia i wszystko moŒliwe, byo ciemno i zamieø ™nieŒna, szedem, a nie mogem poznaø, gdzie siŸ znajdujŸ. OtóŒ, wiedziaem, Œe muszŸ robiø tylko jedno, gdy siŸ zrobio ciemno, a ja nie wiedziaem^ Wiedziaem, Œe idŸ w jednym kierunku, prosto na tŸ górŸ. PoniewaŒ powinienem by i™ø prosto na tŸ górŸ, a wieŒa znajdowaa siŸ cakiem na wierzchoku góry, a miaem okoo sze™ø mil do przebycia, by do niej doj™ø. Pomy™lcie tylko, ta mga ust$pia, sze™ø mil _ tylko jedna luka we mgle, Œe j$ mogem zobaczyø! ƒ†ˆ A zatem, ja _ ja chwyciem moj$ strzelbŸ do tej rŸki, a tŸ rŸkŸ trzymaem podniesion$ do góry, poniewaŒ przybijaem ten kabel na drzewach w ten sposób, schodz$c w dó _ ten kabel telefoniczny do tej chatki, Œeby on móg rozmawiaø ze swoj$ Œon$, a potem telefonowaø stamt$d, z tej góry. A ja miaem mu pomóc zdj$ø ten kabel owej jesieni. I trzymaem moj$ rŸkŸ do góry ot tak, mówi$c: 4O BoŒe, pozwól mi dotkn$ø tego kabla”. Szedem, a moja rŸka zaczŸa mnie tak boleø, zmŸczona, Œe juŒ jej niemal nie mogem utrzymaø, i musiaem j$ opu™ciø w dó. I wzi$em karabin do tej; zrobiem parŸ kroków wstecz, Œeby siŸ upewniø, iŒ go nie min$em, potem podniosem moj$ rŸkŸ i zacz$em i™ø, i i™ø. Robio siŸ pó›no, ciemno, wiatr d$. O, trafiem na ga$› i powiedziaem: 4To jest on! Nie, to nie jest on”. O, to wydaje^ Niech to nie wydaje niepewnego d›wiŸku. ƒ†‰ Po pewnym czasie, kiedy byem juŒ niemal gotowy zrezygnowaø, moja rŸka natrafia na co™. O, moi drodzy! Ja zostaem znaleziony, kiedy byem zgubiony. Trzymaem siŸ tego kabla. Rzuciem strzelbŸ na ziemiŸ, zdj$em mój kapelusz z gowy i staem tam. Powiedziaem: 4O BoŒe, jakie to uczucie byø znalezionym, kiedy czowiek by zgubiony”. Powiedziaem: 4Prosto w dó na koniec tego kabla _ ja go PRZEWODNIK 33 nie puszczŸ z rŸki. BŸdŸ siŸ trzyma tego kabla. On mnie doprowadzi wprost tam, gdzie znajduj$ siŸ ci, którzy s$ dla mnie najdroŒsi na tym ™wiecie, wprost tam. Moja Œona i dziecko, zrozpaczona, nie wiedz$c, gdzie ja jestem, nie wiedz$c, jak zapaliø ogie§, nie wiedz$c, co robiø, a wiatry wiej$, gaŸzie trzeszcz$ i spadaj$ z drzew”. Nie odwaŒyem siŸ odchyliø od tego kabla. Trzymaem siŸ tego kabla, aŒ mnie zaprowadzi prosto tam, gdzie byli ci, którzy s$ dla mnie najdroŒszymi na tej ziemi. ƒ†Š Byo to okropne przeŒycie i wielkie do™wiadczenie, znale›ø moj$ drogŸ stamt$d, lecz to nie przedstawiao ani poowy tego. Pewnego dnia byem zgubiony w grzechu. Chodziem od ko™cioa do ko™cioa, próbuj$c znale›ø Co™. Poszedem do adwentystów siódmego dnia, oni mi powiedzieli: 4Przestrzegaj sabatu, przesta§ je™ø miŸso”. Poszedem do baptystycznego ko™cioa, do pierwszego baptystycznego ko™cioa, gdzie mi powiedzieli: 4Po prostu powsta§ i mów ludziom, Œe wierzysz w Jezusa Chrystusa, Syna BoŒego, a ja ciŸ ochrzczŸ, o to chodzi”. Tam nie byo niczego. Lecz pewnego dnia, tam w maej szopie na wŸgiel miaem podniesione moje rŸce i uchwyciem siŸ Czego™; wzglŸdnie, moŒe powiem, Œe Co™ uchwycio mnie. Bya to Lina ratunkowa Przewodnika. A On prowadzi mnie bezpiecznie aŒ dot$d i ja nie puszczŸ tej Liny z moich r$k. Ja siŸ trzymam moimi rŸkoma Jego. Niech wyznania wiary i denominacje czyni$, cokolwiek one chc$, ja siŸ trzymam tego Przewodnika. Albowiem wszystko, co byo kiedykolwiek na ziemi i wszystko, co byo w Niebiosach, co byo kiedykolwiek dla mnie drogie, znajduje siŸ na ko§cu tej Liny. On mnie tak daleko doprowadzi bezpiecznie, ja Mu bŸdŸ ufa aŒ do ko§ca drogi. 4Kiedy On _ Duch šwiŸty przyjdzie, On wprowadzi was we wszelk$ šwiato™ø”. ƒ†‹ Przyjaciele, On doprowadzi mnie wa™nie tu, gdzie jestem dzisiaj. On mnie uczyni tym, czym jestem. CieszŸ siŸ, Œe wam Go mogŸ przedstawiø. Jest to jedyny Przewodnik, o którym cokolwiek wiem, tutaj na ziemi albo Tam w górze. On jest moim Przewodnikiem, gdy idŸ na polowanie. On jest moim Przewodnikiem, kiedy idŸ owiø ryby. On jest moim Przewodnikiem, kiedy z kim™ rozmawiam. On jest moim Przewodnikiem, kiedy goszŸ. On jest moim Przewodnikiem, gdy ™piŸ. ƒ‡‚ A kiedy mi przyjdzie umrzeø, On bŸdzie sta tam nad rzek$, On mnie przeprowadzi na drug$ stronŸ. Nie bŸdŸ siŸ ba zego, albowiem Ty jeste™ ze mn$. Laska Twoja i kij Twój _ one mnie karz$ i prowadz$ mnie na drug$ stronŸ rzeki. Módlmy siŸ. ƒ‡ƒ Niebia§ski Ojcze, ja jestem tak wdziŸczny za Przewodnika, za Tego, Który mnie prowadzi. O, czasami, Ojcze, nie syszŸ Go koo siebie i ja siŸ lŸkam. PragnŸ, Œeby On by mi bliskim, poniewaŒ ja nie 34 MÓWIONE S~OWO wiem, w którym czasie po™pieszŸ nad tŸ rzekŸ. PragnŸ, Œeby On by blisko mnie. Nie opuszczaj mnie nigdy, Panie. Ja nie mogŸ mówiø, nie mogŸ gosiø, nie mogŸ polowaø w lasach, nie mogŸ owiø ryb na brzegu, nie mogŸ je›dziø moim samochodem _ nie ma niczego, co bym móg czyniø bez Ciebie. Ty jeste™ moim Przewodnikiem. Jak szczŸ™liwy jestem, Œe mogŸ powiedzieø temu zgromadzeniu dzisiaj wieczorem, jak Ty mnie prowadzie™ we wszystkich tych sprawach, jak Ty prowadzie™ mnie! ƒ‡„ Rozmy™laem pewnego dnia _ nie wiŸcej niŒ kilka lat temu, gdy staem tam na ulicy, a dlatego, Œe moja rodzina popeniaa zo, nikt by ze mn$ nie rozmawia. Byem samotny, nie maj$c spoeczno™ci. Nikt nie chcia mieø nic do czynienia ze mn$. Oni mówili: 4Jego tata jest przemytnikiem alkoholu”. I Panie, tak, Œe nikt nie chcia rozmawiaø ze mn$. A ja miujŸ ludzi. Lecz pewnego dnia, gdy uchwyciem siŸ tej Liny! Teraz my™lŸ, Panie, Œe muszŸ siŸ cichaczem wymkn$ø i odej™ø tam do puszczy, by trochŸ odpocz$ø. Co to sprawio? Nie osobisto™ø, nie wyksztacenie; ja nie mam Œadnego. Lecz bye™ to Ty, Panie. Ty, Panie. Ty pozwolie™ mi trafiø w sam ™rodek tarczy, Ty pozwolie™ mi uowiø t$ wielk$ rybŸ, poniewaŒ Ty wiesz, Œe ja to chciaem uczyniø. Ty dae™ mi ojców i matki. Ty dae™ mi braci i siostry. Ty mi dae™ moje zdrowie. Ty mi dae™ ŒonŸ. Ty mi dajesz rodzinŸ. Ty jeste™ moim Przewodnikiem, Panie. Pozwól mi trzymaø siŸ Twojej rŸki, nie pozwól, Œebym siŸ jej pu™ci. JeŒeli jedna rŸka siŸ zmŸczy, ja po prostu zamieniŸ rŸce. Pomagaj mi, Panie. ƒ‡… A teraz, niechby wszyscy tutaj uchwycili siŸ tej samej ratunkowej Liny Uycia, Panie _ Ducha šwiŸtego, który jest naszym Uyciem, ratunkiem, daj$cym Uycie. I niech On prowadzi nas wszystkich do tego radosnego Kraju tam po drugiej stronie, gdzie znoje tego Œycia przeminŸy i nasze dzieo na ziemi jest wykonane, a potem _ tam nie bŸdzie wiŸcej podeszego wieku, Œadnego sabego czowieka, Œadnych wyczerpuj$cych nocy, Œadnego woania i modlenia siŸ, Œadnego wzywania do otarza, lecz bŸdziemy tam modzi na zawsze, nie bŸdzie tam wiŸcej choroby ani smutku. Nie bŸdzie tam wiŸcej grzechu, a my bŸdziemy Œyø w sprawiedliwo™ci BoŒej poprzez wszystkie wieki, które maj$ nastaø _ poprzez nieustann$ Wieczno™ø. Daruj tego, Ojcze. ƒ‡† A teraz, Ojcze, jeŒeli jest tutaj dzi™ wieczorem kto™, kto siŸ jeszcze nie uchwyci tej ratunkowej Liny Uycia, niechby J$ znale›li w tej chwili. I niech Duch šwiŸty, Który prowadzi^ I ja mogŸ powiedzieø z mego serca, z moj$ rŸk$ na Twoim Sowie, Œe On zawsze mia racjŸ. Ja siŸ mylŸ wiele razy. Lecz On ma racjŸ. Pozwól, by On pozosta ze mn$, Panie. Pozwól mi pozostaø z Nim. I niechby inni tutaj, którzy Go dzisiaj wieczór nie znaj$, niechby siŸ uchwycili Jego niezmiennej rŸki, Œeby mogli byø prowadzeni. PRZEWODNIK 35 ƒ‡‡ A pewnego dnia przyjdziemy tam do rzeki. Tego poranka bŸdzie równieŒ mglisto. To stare morze bŸdzie huczeø, ten stary Jordan, fale przypywu bŸd$ bryzgaø, ™mierø wydusi z nas Œycie. Lecz, BoŒe, ja _ ja siŸ nie bŸdŸ ba. Zaatwiem t$ sprawŸ dawno temu. Ja po prostu pragnŸ zdj$ø przybicŸ, jako wojownik, odwróciø siŸ, spojrzeø wstecz na t$ ™cieŒkŸ, by zobaczyø, dok$d prowadzia mnie ta Lina. Zobaczyø wszystkie te puszcze, przez które przechodziem, i kaŒd$ ciernist$ ™cieŒkŸ, i kaŒdy stos kamieni, na którym siŸ posiniaczyem, lecz trzymaem siŸ tej Liny. Jak Ty powiedziae™ _ autor pie™ni powiedzia: 4Niektórzy przez wody, niektórzy przez powodzie, niektórzy przez gŸbokie utrapienia, lecz wszyscy przez Krew”. I ja pragnŸ wzi$ø To _ ten stary Miecz tutaj, który mnie ochrania w ci$gu caej podróŒy, woŒyø Go z powrotem do jego futerau i zawoaø: 4Ojcze, po™lij ódkŸ na drug$ stronŸ dzisiaj rano, ja przychodzŸ do domu”. Ty tam bŸdziesz, Panie. Ty to obiecae™. Ty nie moŒesz zawie™ø. ƒ‡ˆ Bogosaw teraz wszystkich, którzy s$ tutaj. A jeŒeli oni nie wiedz$, jak siŸ uchwyciø tej Liny i nigdy siŸ Jej nie dotknŸli, niech ™wiŸte rŸce podnios$ siŸ teraz, chc$ce rŸce, pragn$ce rŸce, i dotkn$ tej ratunkowej Liny Uycia, która ich poprowadzi do pragnienia ich serc, do doskonaego pokoju i zaspokojenia, odpocznienia w Chrystusie. ƒ‡‰ Kiedy mamy pochylone nasze gowy, czy byyby tutaj rŸce, które siŸ podnios$ i powiedz$: 4Prowad› mnie. Trzymaj moj$ rŸkŸ”? O, niech ci Bóg bogosawi. 4Kiedy ta droga staje siŸ ponura, Drogi Panie, pozostawaj bliŒej. Kiedy moje Œycie niemal siŸ sko§czyo, Ja bŸdŸ sta tam nad rzek$, Prowad› me nogi, trzymaj moj$ rŸkŸ. We› m$ rŸkŸ, drogi Panie, prowad› mnie”. ƒ‡Š Czy byby kto™ inny, kto podniesie swoj$ rŸkŸ i powie: 4Panie, ja pragnŸ siŸ dotykaø tej ratunkowej Liny Uycia dzisiaj wieczorem. Ja pragnŸ odczuwaø, Œe Chrystus przebaczy mi moje grzechy, i pragnŸ byø nowym stworzeniem od tej chwili”? Niech ci Bóg bogosawi. Czy byby jeszcze kto™ inny, kto by powiedzia: 4Pozwól mi dotkn$ø siŸ Ciebie, Panie. Pozwól mi zgubiø samego siebie”? Niech ci Bóg bogosawi, siostro. 4Pozwól mi zgubiø samego siebie i znale›ø to, Panie, w Tobie”. Niech ciŸ Bóg bogosawi. I ciebie _ niech Bóg bogosawi. To siŸ zgadza. 4Pozwól mi zgubiø samego siebie, Panie. Pozwól mi zapomnieø”. Niech ci Bóg bogosawi, bracie. 4Pozwól mi^” Niech ci Bóg bogosawi, siostro. 4Pozwól, Œebym siŸ wyzby wszystkich moich wiadomo™ci”. Niech ci Bóg bogosawi, siostro. Nie ufaj projektom ludzkiego pochodzenia. Na™laduj Przewodnika, On 36 MÓWIONE S~OWO ciŸ wprowadzi we wszelk$ PrawdŸ. 4Prowad› mnie, Panie Jezu, prowad› mnie”. Niech ciŸ Bóg bogosawi tam w tyle. O, tam jest podniesionych wiele r$k, pragn$cych zbawienia. Teraz, gdy jeste™my^ ƒ‡‹ Ten otarz tutaj _ nie moŒna zrobiø wezwania do otarza, poniewaŒ ludzie siedz$ wszŸdzie koo niego. Lecz On jest wa™nie tam. Ty dobrze wiesz, Œe gdy podniose™ swoj$ rŸkŸ, co™ wydarzyo siŸ w twoim sercu. Jezus powiedzia: 4Kto sucha Moich Sów i wierzy w Tego, który Mnie posa, ma Uywot wieczny”. Czy to masz na my™li? Zatem tutaj jest baptysterium, napenione wod$. BŸdzie dosyø czasu dla chrztu. Módlmy siŸ. ƒˆ‚ Nasz Niebia§ski Ojcze, to krótkie, nieuszeregowane poselstwo dzisiaj wieczorem przy pomocy ochrypego gosu _ Duch šwiŸty musia gdzie™ wyj™ø. On wyszed tam, gdzie On zamierzy, a jest tutaj wielu, Panie, dzisiaj wieczorem, co™ koo piŸtnastu czy dwudziestu ponioso swoje rŸce, Œe potrzebuj$ Przewodnika. Oni sobie zdaj$ sprawŸ z tego, Œe próbowali oszukiwaø samych siebie. Oni próbowali mówiø: 4Ja jestem w porz$dku”, lecz gŸboko we wnŸtrzu wiedz$, Œe nie s$. I oni chc$ odczuwaø Ciebie, Panie. Oni chc$ Przewodnika. Oni siŸ chc$ zgosiø. Ty nie jeste™ nigdy zanadto zajŸty. Oni siŸ pragn$ zgosiø do tej podróŒy. Oni nie wiedz$, jak tam doj™ø. Nikt nie wie, jak ich tam doprowadziø; Ty jeste™ tym Jedynym. Oni przychodz$ po przewidzianego przez Boga Przewodnika, Ducha šwiŸtego. Oni podnie™li swoje rŸce. ƒˆƒ O, Duchu šwiŸty i Przewodniku, zst$p na nich. Przebacz kaŒdy grzech. Przebacz im ich nieprawo™ci. We› ich dzisiaj wieczorem do Ciaa Chrystusa, gdzie oni mog$ odczuwaø ten pr$d BoŒy, pyn$cy t$ Lin$, która ich poprowadzi dalej aŒ do Jordanu, i przez Jordan do obiecanego Kraju. Niechby oni szli prosto za Sowem. Sowo mówi: 4Pokutujcie, a potem siŸ dajcie ochrzciø w ImiŸ Jezusa Chrystusa”. Niechby tego nie próbowali w jaki™ inny sposób. Niechaj id$ tuŒ za Sowem, poniewaŒ On jest Tym, który bŸdzie prowadzi. To s$ te _ to s$ te stopnie, by po nich wej™ø tam, gdzie siŸ moŒemy chwyciø Przewodnika. Udziel tego, Panie. Niech oni s$ Twoimi. Oni s$ teraz w Twoich rŸkach, jako trofeum, nikt nie moŒe ich wyrwaø. Ja wierzŸ, Œe Ty ich przyjmiesz jako zbawionych ludzi. Ja wierzŸ, Œe oni podnie™li swoje rŸce, oni by tego nie mogli uczyniø sami od siebie, gdyby Co™ nie przemówio do nich. To bye™ Ty _ Duch šwiŸty i Przewodnik. ƒˆ„ Oni widz$, Œe ta godzina siŸ ko§czy, mga zstŸpuje na ziemiŸ, wielkie wyznania wiary i inne rzeczy jednocz$ siŸ razem, ko™cioy robi$ konfederacje, schodz$ siŸ razem. I, o, BoŒe, jak oni próbuj$ mówiø: 4Wszyscy ci, którzy maj$ co™ osobliwego, bŸd$ musieli odej™ø st$d i pój™ø na AlaskŸ”. I wszystkie te rzeczy, którymi oni groŒ$, to PRZEWODNIK 37 nie jest dla nas nic nowego, ten wielki Przewodnik pokaza nam to na ™cieŒce Sowa. My wa™nie przechodzimy przez t$ Jego czŸ™ø. ƒˆ… Ojcze, BoŒe, Ty mówie™ do nich dzisiaj wieczorem, i ja ich oddajŸ teraz Tobie jako zdobycze Sowa. W Imieniu Jezusa. ƒˆ† Tutaj na kazalnicy leŒ$ teraz chusteczki, Ojcze, one s$ dla chorych ludzi, dla jakiego™ niemowlŸcia moŒe, dla pewnej matki, pewnej siostry, pewnego brata; tkwi$ w nich nawet mae spinki do wosów. A teraz trzymam je blisko mego ciaa. OtóŒ, byli™my nauczani w Biblii, Œe oni brali od ciaa Pawa chustki i przepaski, a chorzy ludzie zostali uzdrowieni i nieczyste duchy wychodziy z ludzi. Zdajemy sobie teraz sprawŸ z tego, Panie, Œe Pawe by czowiekiem, on by tylko czowiekiem. Lecz byo to namaszczenie Ducha šwiŸtego, które spoczywao na nim, które bogosawio te chusteczki i tŸ wiarŸ, któr$ ludzie mieli, Œe on by Twoim apostoem. OtóŒ, Pawe by wziŸty od nas, lecz nie Przewodnik, On jest tutaj mimo wszystko. I BoŒe, modlŸ siŸ, Œeby™ Ty bogosawi te chusteczki, i niechby Przewodnik prowadzi ich do tego stanu, Œeby siŸ zupenie wydali. ƒˆ‡ Byo nam znowu mówione, Œe kiedy Izrael na™ladowa swego Przewodnika i oni przyszli prosto nad Jordan, raczej prosto nad Czerwone Morze. Oni zostali zatrzymani wa™nie na linii swego obowi$zku, a Przewodnik prowadzi ich tam. Co takiego? By okazaø Swoj$ chwaŸ. A kiedy zginŸy wszelkie nadzieje, wtedy Bóg spojrza w dó poprzez ten Sup Ognia, i nawet to spokojne, nieruchome morze przestraszyo siŸ i jego wody rozst$piy siŸ, i zostaa tam uczyniona ™cieŒka, Œeby Izrael móg przej™ø do obiecanego kraju. ƒˆˆ NaprawdŸ, Panie, Ty jeste™ ci$gle tym samym Bogiem. Ci ludzie s$ moŒe chrze™cijanami, oni s$ moŒe wa™nie na drodze swego obowi$zku, lecz oni zostali wprowadzeni do tego zauku, gdzie choroba przypara ich do muru. Spójrz w dó przez Krew Jezusa dzi™ wieczorem, ten diabe siŸ przestraszy, on odejdzie z powrotem, a Twoje dzieci wejd$ do obietnicy dobrego zdrowia. Daruj tego, Ojcze. Ja ich wysyam od mego ciaa do ich, w Imieniu Jezusa Chrystusa. ƒˆ‰ Ja podniosem to zgromadzenie przed Ciebie, przez wiarŸ biorŸ ich wprost do chwalebnego otarza BoŒego tam w Niebiosach. Bo wszelka chorobliwa poŒ$dliwo™ø, cokolwiek oni maj$ zego, cokolwiek jest gdziekolwiek w ich Œyciu zego, BoŒe, oczy™ø ich, uczy§ ich Twoimi. Uzdrów ich, Ojcze. I niech ta Moc, która wzbudzia Jezusa z grobu, oŒywi ich ™miertelne ciaa i uczyni ich nowymi stworzeniami w Chrystusie. Daruj im dobre zdrowie i siŸ, Œeby suŒyli Tobie. ƒˆŠ PamiŸtaj o mnie, o, Panie. Ja jestem Twoim sug$. PomóŒ mi, stan$ø w potrzebie modlitwy. I ja siŸ modlŸ, Œeby Duch šwiŸty prowadzi nas i uŒy nas, i prowadzi nas aŒ do tego dnia, gdy 38 MÓWIONE S~OWO zobaczymy Jezusa Chrystusa twarz$ w twarz w Jego chwalebnym Przyj™ciu, kiedy spotkamy siŸ z Nim w powietrzu w Zachwyceniu. Prosimy o to w Imieniu Chrystusa. Amen. 4MiujŸ Go, mi-^ (Czy i wy?) Bo On wpierw umiowa mnie I wykupi zbawienie me Na Golgocie”. ƒˆ‹ NuŒe, je™li nie miujecie jeden drugiego, którego widzicie, jak bŸdziecie miowaø Tego, Którego nie widzieli™cie? Teraz, kiedy bŸdziemy ™piewaø *Mi&ujŸ Go”, u™ci™nijmy z mio™ci$ naszemu s$siadowi serdecznie do§. 4MiujŸ Go^ [Brat Branham u™ciska donie ze stoj$cymi wokó niego. I mówi: 4Niech ci Bóg bogosawi, bracie Neville”. Wyd.] [Zgromadzenie ™piewa dalej.] Na Golgocie”. Podnie™cie teraz wasze rŸce do Niego. 4MiujŸ Go, miujŸ Go Bo On wpierw umiowa mnie. I wykupi zbawienie me Na Golgocie”. ƒ‰‚ Czy chcieliby™cie suchaø dobrej pie™ni? DowiadujŸ siŸ, Œe mamy ewangelistycznego prowadz$cego pie™ni z Indianapolis tutaj. My™lŸ, Œe on ™piewa w Kaplicy Cadle. Czy siŸ to zgadza? W porz$dku, tak jest. To jest jego miejsce w Kaplicy Cadle. Ilu z was przypomina sobie E. Howarda Cadle? O, moi drodzy! BoŒe, daj odpocznienie jego drogiej duszy. špiewaj$cy sowiczek _ kobieta, której ™piew lubiem suchaø wiŸcej, niŒ kogo™ innego _ chyba nigdy nie syszaem takiego ™piewu w moim Œyciu _ bya to pani Cadle. 4Nim opu™cie™ swój pokój dzisiaj rano, czy my™lae™, by siŸ modliø w Imieniu Chrystusa, naszego Zbawiciela, jako Tarczy na dzisiaj?” ƒ‰ƒ Pewnego poranka zaraz po drugiej stronie ulicy, w maej, starej dwupokojowej chatce wstaem z óŒka i chciaem wej™ø do kuchni i zapaliø ogie§. W piecu siŸ nie palio. I ja chciaem zapaliø w piecu, a wiatr dmuchn$ w dó i dmuchn$ mi to prosto w twarz. A byo zimno, ja niemal marzem. A mróz by wszŸdzie po pododze, a ja byem boso; próbowaem zapaliø w tym starym piecu z blachy, by na nim may piekarnik. I ja po prostu^ Meda i ja zawarli™my wa™nie niedawno maŒe§stwo. A ja próbowaem _ to stare drewno byo wilgotne i nie chciao siŸ paliø, a ja tam siedziaem i my™laem: 4O, moi drodzy! SpróbujŸ znowu”. Musiaem i™ø do pracy i dmuchaem do tego starego pieca ot tak. SiŸgn$em rŸk$ i w$czyem radio, a ona PRZEWODNIK 39 zaczŸa ™piewaø: 4Nim opu™cisz twój pokój dzisiaj rano, czy pomy™lae™ o modlitwie” _ ja po prostu upadem na podogŸ _ 4w Imieniu Chrystusa, naszego Zbawiciela, jako Tarczy na dzisiaj?” O, jak ja lubiem suchaø tŸ niewiastŸ! ƒ‰„ Kiedy przekroczŸ kiedy™ tŸ rzekŸ, wierzŸ, Œe usyszŸ pani Cadle, siedz$c$ tam. Wy wiecie, ja siŸ zawsze umawiaem. Na tej stronie rzeki, tam jest wiecznie zielone Drzewo, wiecie, Drzewo Uycia; i tam po drugiej stronie rzeki, tam jest anielski chór, ™piewaj$cy we dnie i w nocy, poniewaŒ tam nie ma nocy, ™piewaj$ cay dzie§, rozumiecie. Ja sobie poszukam miejsca i po prostu usi$dŸ w tyle i bŸdŸ tego sucha. WierzŸ, Œe usyszŸ tam ™piewaj$c$ pani Cadle. ƒ‰… Niech Bóg bogosawi naszego brata. Zapomniaem, jak siŸ nazywa. Jak siŸ nazywa, bracie? Brat Ned Woolman bŸdzie wam teraz ™piewa. Bracie Woolman, cieszymy siŸ, Œe jeste™ dzisiaj wieczorem w™ród nas. [Brat Woolman ™piewa: *Kaplica mego serca” _ wyd.] !"#$