Ja jeżdżę w zespole niemieckim, a za cały mój start płacą Amerykanie.

Transkrypt

Ja jeżdżę w zespole niemieckim, a za cały mój start płacą Amerykanie.
Hołowczyc dla „Do Rzeczy”: Jeśli trzeba stanąć i walczyć za swój kraj, to ja to zrobię.
Ja jeżdżę w zespole niemieckim, a za cały mój start płacą Amerykanie. (…) Polska nie widzi potrzeby, żeby mnie
wspierać. A jednak zawsze udaje mi się, i to w niemieckim zespole, wywalczyć biało-czerwoną flagę, teraz była nawet
dość wysoko – mówi w najnowszym „Do Rzeczy” Krzysztof Hołowczyc. Ze zdobywcą trzeciego miejsca w rajdzie Dakar
rozmawia Tomasz P. Terlikowski.
Ponadto w nowym „Do Rzeczy”: brytyjskie eskapady Radosława Sikorskiego, Michała Kamińskiego powrót do polityki,
kulisy nominacji Adama Jarubasa, kim jest żona Andrzeja Dudy, czyli wyścig pierwszych dam, czy fiskus będzie
kontrolował Polaków na akord i jak się czuje brązowy medalista z Kataru – rozmowa z Michałem Jureckim.
Jestem szczęśliwy, że mogę reprezentować Polskę, i jest mi miło, gdy ktoś z podziwem mówi o mnie: „To Polak!” – mówi
w rozmowie z „Do Rzeczy” Krzysztof Hołowczyc. - Tak mnie wychowano, że wiem, iż dla swojej ojczyzny trzeba
poświęcić wiele. I tego żadna moda ze mnie nie wygodni. Jeśli trzeba stanąć i walczyć za swój kraj, to ja to zrobię.
Dodaje, że patriotyzm – choć to obecnie niemodne, wstydliwe dla niektórych słowo – dla niego jest ważny. Czy czasami
nie czuje, że igra ze śmiercią? Pewnie, że tak, ale jako osoba wierząca wiem, co będzie po śmierci, spokojnie się do tego
przygotowuję i grzecznie czekam. I nawet, gdy czasem któryś z moich kolegów odchodzi po ludzku za wcześnie, wiem,
że Pan Bóg go potrzebował, bo zbiera sobie tę grupę rycerzy – mówi. - I ja też chciałbym być w tej grupie, by tam Bogu
służyć jako rycerz. Rozmowa z Krzysztofem Hołowczycem w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.
Na łamach „Do Rzeczy” także o brytyjskich eskapadach byłego szefa polskiej dyplomacji. Radosław Sikorski w ciągu
pięciu lat pełnienia funkcji ministra spraw zagranicznych 24 razy udawał się do Wielkiej Brytanii. Z zestawienia za lata
2009–2014 wynika, że bywał w Londynie średnio co 2,5 miesiąca. Trudno powiedzieć, ile to dokładnie kosztowało, bo
MSZ ukryło tę informację, łącząc koszty wizyt ministra w podobnym czasie w innych krajach. Łączny koszt podróży
zagranicznych, w trakcie których zahaczał o stolicę Wielkiej Brytanii, to około 260 tys zł. Część londyńskich wizyt
Sikorskiego określano enigmatycznie jako „konsultacje” lub „spotkanie robocze”, a to oznacza, jego zdaniem, że
formalnie nie miały większego znaczenia. W PO twierdzą, że Sikorski ma po prostu do tego kraju słabość. Politycy PiS
sugerują, że wizyty mogły być pretekstem do spotkań z uczącymi się w brytyjskiej szkole synami. Ranga większości tych
spotkań Sikorskiego w Anglii jest tak niska, że rzeczywiście sprawiają one wrażenie podkładek – mówi poseł niezrzeszony
Przemysław Wipler. Więcej o brytyjskich sympatiach byłego szefa polskiej dyplomacji – w nowym „Do Rzeczy”.
W „Do Rzeczy” również o tym, jak Michał Kamiński zabiegał o powrót do polskiej polityki. To, że Kamińskiego ciągnie z
powrotem do polityki, dla wszystkich od dawna było dość oczywiste. Chodził, negocjował, rozmawiał, z kim mógł. O
swojej przydatności nieustannie przekonywał, występując w telewizyjnych programach, gdzie bezkrytycznie bronił rządu.
Ewa Kopacz nie chciała jednak słyszeć o nim w kancelarii premiera. Jednak w ubiegłym tygodniu powołała go na szefa
Centrum Informacyjnego Rządu w randze sekretarza stanu. Dlatego zaskakująco może brzmieć to, co opowiadają
politycy PSL – że równolegle trwały rozmowy Kamińskiego z ludowcami. I to owocne. Z informacji „Do Rzeczy” wynika,
że plan zakładał ulokowanie go w MSZ w roli wiceministra z ramienia PSL. W najbliższych wyborach parlamentarnych
miał zaś dostać miejsce na listach ludowców do Senatu. Cóż, zostaliśmy przelicytowani. Wybrał lepszą ofertę i trudno mu
się dziwić – kwituje rozmówca „Do Rzeczy” z PSL. Sam Kamiński rozmowom o stanowisku w MSZ zaprzecza. O powrocie
Michała Kamińskiego – w nowym „Do Rzeczy”.
Na łamach „Do Rzeczy” także kolejny kandydat na prezydenta. Wystawienie Adama Jarubasa to sukces Janusza
Piechocińskiego. Tak mówią w PSL i ci, którzy popierają, i ci, którzy zwalczają obecnego prezesa Stronnictwa. To jednak
PMPG Polskie Media SA
Batory Office Building II, Al. Jerozolimskie 212, 02-486 Warszawa
tel. (+48 22) 347 50 00, fax (+48 22) 347 50 01, www.point-group.pl
NIP 521-00-88-831, REGON 010768408, KRS 0000051017, Kapitał zakładowy: 103 897 320 zł
sukces ryzykowny. Słaby wynik Jarubasa obciąży Piechocińskiego, zwłaszcza że prezes przeforsował jego kandydaturę
wbrew dużej części partii. Dlaczego Jarubas? Bo sam mocno chciał kandydować. Uznał, że jego ambicje sięgają wyżej niż
funkcja marszałka małego województwa. Traktuje on wybory prezydenckie jako szansę na wejście do politycznej
pierwszej ligi. Ale w samym PSL ta nominacja wzbudziła spore emocje. Dlaczego i kto był przeciwko kandydaturze
Adama Jarubasa – więcej w nowym „Do Rzeczy”.
W „Do Rzeczy” również o tym, że jeśli w wyścig do fotela prezydenckiego włączą się żony dwóch najważniejszych
kandydatów, to zyskiwać może Andrzej Duda. Wizerunek żony kandydata może przesądzić o wyniku głosowania. W
niektórych przypadkach żona potrafi zwiększyć szanse polityka nawet o 50 proc. – mówi „Do Rzeczy” dr Wojciech
Jabłoński, politolog i ekspert od marketingu politycznego. Polityk, który pokazuje się z żoną, nabiera wymiaru zwykłego
człowieka. Żona może więcej powiedzieć o kandydacie niż setki deklaracji politycznych. Właśnie z tej perspektywy należy
spojrzeć na pierwszą damę – Annę Komorowską oraz główną kontrkandydatkę do tej roli – Agatę Kornhauser-Dudę –
pisze w „Do Rzeczy” Mariusz Staniszewski. I podkreśla, że obie panie różni wszystko: rodowód, wiek, kariera zawodowa,
prezencja, relacje z mężem. Łączy je zawód nauczycielki oraz – być może – niechęć do obecności w życiu publicznym.
Więcej o tym, kim jest i czym na co dzień zajmuje się Agata Kornhauser-Duda – w „Do Rzeczy”.
Na łamach „Do Rzeczy” także o tym, że Ministerstwo Finansów będzie premiować urzędników skarbowych za ich wyniki.
Oznacza to, że na prześwietlaniu obywateli będą mogli zarobić o jedną trzecią więcej. Zapisy projektu ustawy o
administracji podatkowej który wskazuje, że miesięczna premia dla kontrolera może wynosić do 50 proc. jego
wynagrodzenia, a jej wysokość będzie zależała od liczby i efektu przeprowadzonych kontroli, budzi wątpliwości m.in.
Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Pojawia się pytanie, czy rolą urzędników skarbowych jest strzeżenie prawa czy
osiąganie jak najwyższych wpływów do budżetu państwa z pieniędzy podatników – mówi Adam Bodnar, wiceprezes
Fundacji. I alarmuje, że każdy pracownik urzędu skarbowego, który usłyszy o premii, może celowo przeprowadzać więcej
wnikliwych kontroli. Dodatkowo kary wynikające z tych kontroli mogą opiewać na zawyżone kwoty. Taki zapis może
także prowadzić do patologii, na przykład szukania za wszelką cenę błędów w zeznaniach i rozpatrywania wątpliwości na
niekorzyść podatnika. Szczegóły – w nowym „Do Rzeczy”.
W nowym „Do Rzeczy” również rozmowa z Michałem Jureckim, brązowym medalistą mistrzostw świata w piłce ręcznej .
Za każdym razem, kiedy zabrzmiał ostatni gwizdek, czekał nas kolejny mecz i karuzela zaczynała się kręcić od początku.
Mistrzostwa świata to wielka impreza i wszystko toczy się bardzo szybko. Kiedy się udało wejść do czołowej ósemki,
mogliśmy sobie powiedzieć, że plan minimum został wykonany – mówi Jurecki. O sędziowaniu w półfinale nie chce się
wypowiadać. Ale przyznaje, że były drużyny, które z reprezentacją Kataru wygrały. Co sądzi o sukcesie polskiej drużyny i
czym zawodnicy okupili sukces – w rozmowie na łamach „Do Rzeczy”.
Nowy numer „Do Rzeczy” w sprzedaży od poniedziałku, 9 lutego 2015. E-wydanie będzie dostępne u dystrybutorów
prasy elektronicznej już w niedzielę o 20.00. Tygodnik „Do Rzeczy” to tytuł kierowany przez Pawła Lisickiego. Jest
pismem konserwatywno-liberalnym. Na łamach tygodnika publikują m.in. Piotr Semka, Rafał A. Ziemkiewicz, Cezary
Gmyz, Waldemar Łysiak, Bronisław Wildstein.
PMPG Polskie Media SA
Batory Office Building II, Al. Jerozolimskie 212, 02-486 Warszawa
tel. (+48 22) 347 50 00, fax (+48 22) 347 50 01, www.point-group.pl
NIP 521-00-88-831, REGON 010768408, KRS 0000051017, Kapitał zakładowy: 103 897 320 zł

Podobne dokumenty