Pomoc psychologiczna dla dzieci

Transkrypt

Pomoc psychologiczna dla dzieci
Pomoc psychologiczna dla dzieci
Maria John-Borys
Rok: 1999
Czasopismo: Terapia Uzależnienia i Współuzależnienia
Numer: 6
Przed kilkoma laty opracowałam dla Polskiego Towarzystwa Psychologicznego program
szkoleniowy dla osób, które miały pracować z dziećmi i młodzieżą z rodzin z problemami powiedziała na wstępie wykładu Maria John-Borys. - Razi mnie termin "rodzina
patologiczna", ma zabarwienie pejoratywne. Wolę posługiwać się określeniem
"rodzina dysfunkcjonalna", albo "rodzina problemowa".
Często spotyka się pogląd, że praca z dziećmi jest pracą łatwą, może nawet mało
"poważną". Tymczasem to trudna praca. Dorośli klienci są "obudowani"
różnego rodzaju obronami i nie reagują tak szybko ani tak otwarcie jak dzieci na drażniące,
przykre czy bolesne zachowania terapeuty. W pracy z dziećmi natomiast bardzo szybko można
się spotkać z reakcją emocjonalną. Czasami jest ona zasłużona, czasami nie, ale dzieci reagują
w sposób otwarty. Dość często ludzie minimalizują znaczenie pracy z dziećmi, bo się jej boją.
- Sama w kontakcie z dzieckiem czasami tracę głowę... -- mówi M. John-Borys.
Osoby dorosłe są dobrze zmotywowane do tego, żeby przyjść z problemem, opowiedzieć o
nim, natomiast w pracy z dziećmi nawiązanie kontaktu zależy od terapeuty. W związku z tym
procesy pomagania czy psychoterapii, których adresatami są dzieci, wiążą się z większymi
obciążeniami.
Czasami bywa tak, że terapeuci próbują przenieść własne doświadczenia z grup treningowych
czy terapeutycznych na obszar pracy z dziećmi, co jest dla tych ostatnich zbyt trudnym
doświadczeniem. Dość często kończy się tym, że dzieci nie wytrzymują pracy w takiej formule.
Praca z nimi wymaga szczególnego przygotowania, które nie może polegać jedynie na nauce
różnego rodzaju procedur (choć to również jest ważne). Przede wszystkim należy zwrócić
uwagę na swój własny kontakt, tzn. na swoje własne zachowania, reakcje, sposób
komunikowania się.
W pracy z dzieckiem bardzo istotne jest to, że wymaga ono lepszego strukturalizowania sytuacji
niż osoba dorosła. Dorosłemu klientowi można powiedzieć "rób, co chcesz". Dzieci
na ogół oczekują tego, że dorosły (wychowawca, terapeuta) pokieruje tym, co ma się stać, czy
co powinny robić. Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, żeby nie ingerować w sposób
ograniczający w aktywność i możliwości dziecka. Wyważenie proporcji między kierowaniem,
wychowywaniem a zostawianiem swobody jest czymś niezwykle ważnym. Nikt, kto pracuje z
dziećmi nie ma tego dane, tego można i trzeba się nauczyć - przez kontaktowanie się z
dziećmi, zastanawianie się nad tym, co dzieje się w kontakcie z nimi, wreszcie przez
1/9
Pomoc psychologiczna dla dzieci
otrzymywanie informacji zwrotnych w postaci superwizji czy konsultacji.
Zakładam, że celem każdego oddziaływania pomocnego dla dziecka jest umożliwienie mu
rozwoju, tzn. zaktualizowanie jego wszystkich możliwości. Dziecko z natury posiada duży
potencjał rozwojowy i tak naprawdę chodzi tylko o to, żeby stworzyć mu takie warunki, które ten
rozwój będą mu umożliwiały.
Najczęściej rozwój definiuje się jako zaspokajanie potrzeb. Zwykle występują tu związki z
koncepcjami humanistycznymi, a szczególnie z teorią potrzeb Abrahama Maslowa. Mówi się o
tym, że każdy z nas, a zwłaszcza dziecko, jest zależny od otoczenia. Ponieważ w przypadku
dziecka, oznacza to głównie zależność od dorosłych, zatem zadaniem osób dorosłych,
zajmujących się wychowaniem, jest stworzenie dziecku takich warunków, które umożliwiłyby mu
realizację potrzeb. Rodziny, które nie zaspokajają, bądź też zaspokajają w niekompletny
sposób potrzeby psychologiczne dziecka, nazywamy rodzinami dysfunkcjonalnymi.
***
Na poziomie podstawowym, żeby dziecko mogło się rozwijać, potrzebne jest zaspokojenie jego
potrzeb biologicznych oraz potrzeby bezpieczeństwa. Potrzeba bezpieczeństwa jest bardzo
ważna, ponieważ przekształca się później w potrzebę przynależności, a jej realizacja jest
niezbędna do tego, żeby dziecko w naturalny sposób przyswoiło sobie różnego rodzaju normy.
Jeśli dziecko czuje się bezpieczne, kochane, czuje związek z osobą dorosłą, to w naturalny
sposób będzie starało się naśladować jej zachowanie. Bardzo często dzieci zachowują się w
sposób zgodny z normami nie dlatego, że czerpią przyjemność z bycia grzecznymi, ale dlatego,
że sprawia im przyjemność zadowolenie dorosłych, kiedy one zachowują się dobrze. Ponieważ
kochają dorosłych, są zainteresowane tym, żeby zachowywać się dobrze po to, żeby dorośli
objawiali im radość, miłość, życzliwość.
Zwykle mówimy, że osoby dojrzałe to takie, które mają zinternalizowane normy, np. "nie
kłam", "nie krzywdź ludzi, zwierząt", "czyń dobrze". Dzieci potrafią
"czynić dobrze" - zależy to oczywiście od pewnych warunków związanych z
wiekiem, ale na ogół w wieku dziewięciu-dziesięciu lat potrafią to robić, nie dlatego, że tak
bardzo obawiają się zewnętrznej kary, ale dlatego, że w efekcie dobrych kontaktów z dorosłymi
mają te zasady uwewnętrznione. Są też takie osoby, które tych zasad nie uwewnętrzniają nigdy
i nawet będąc już dorosłymi ograniczają swoje złe zachowania, głównie ze względu na to, że
boją się kary pochodzącej z zewnątrz. Najczęściej dzieje się tak, gdy osoby te w dzieciństwie
nie miały wystarczająco dobrych, bezpiecznych kontaktów
z dorosłymi.
Za fundamentalną sprawę uważam nawiązanie dobrego kontaktu między dzieckiem a dorosłym.
W kontakcie z dorosłym, który z nim pracuje, dziecko musi czuć się bezpiecznie. Bardzo dobrze
jest, żeby dziecko lubiło tę osobę, choć niedobrze jest starać się robić to na siłę. Ciekawe, że
często dorośli, którzy zajmują się wychowywaniem dzieci - można to na przykład zauważyć w
różnych instytucjach oświatowych - identyfikują się bardziej z grupą dzieci niż dorosłych, tzn.
mówią podobnym językiem, podobnie się ubierają itp. Dzieci sobie tego nie życzą, nie lubią
2/9
Pomoc psychologiczna dla dzieci
tego. Dorosły jest od tego, żeby być dorosłym, szczególnie jeśli w rodzinie, z której pochodzi
dziecko, nie wszystko dzieje się tak, jak trzeba. Analitycy mówili, że terapeuta czy wychowawca
jest "substytutem dobrego dorosłego". Jest w tym dużo prawdy. Dziecko w naturalny
sposób poszukuje podobnych zachowań, jak u znanych mu osób dorosłych. Wychowawca czy
terapeuta nie ma być kolegą, ale dorosłym, bo dzięki temu, że zachowuje się jak dorosły,
możliwe są bardzo istotne procesy terapeutyczne.
Osoby pracujące z dziećmi dość często nie radzą sobie z niezrozumiałymi reakcjami dzieci,
które nie znajdują uzasadnienia w postępowaniu dorosłych, np. kiedy dziecko jest agresywne,
podejrzliwe, albo nie chce nawiązać z nimi kontaktu. Tymczasem dzieci posługują się
mechanizmami generalizacji. Jeśli jakiś dorosły zrobił im krzywdę (np. niemiły nauczyciel), to
mają głębokie przekonanie o tym, że również terapeuta czy wychowawca jest takim samym
dorosłym, a to tylko kwestia czasu, kiedy wyjdzie z niego draństwo, którego dziecko się
spodziewa. Będąc napięte, stara się prowokować dorosłego, żeby szybciej potwierdzić swoje
wyobrażenie. W procesie psychoterapii nazywamy to przeniesieniem. Główna umiejętność
polega na tym, żeby nie zareagować przeciwprzeniesieniem, tzn. żeby nie potwierdzić
wyobrażenia dziecka. Nie mogę go ukarać, ani zachować się agresywnie, a powinnam
poinformować je o tym, co widzę w jego zachowaniu i w jaki sposób - jako osoba dorosła - to
przeżywam.
Przeniesienie u dzieci pojawia się błyskawicznie, tzn. ujawniają one takie uczucia dość szybko.
Może nie od razu, bo na początku czują się onieśmielone, badają sytuację, nie wiedzą co to
jest. Może być tak - co obserwuje się we wszystkich placówkach - że przez pewien okres (w
pierwszych kilku dniach pobytu) dzieci są bardzo grzeczne, uważne. Dopiero po jakimś czasie
zaczynają reagować zgodnie z uczuciami, które w nich się pojawiają.
Jeśli dorosły (to kluczowy moment w pracy) chce dobrze pracować z dziećmi, musi sobie radzić
z tymi emocjami. Nie tylko dorosły jest w stanie odrzucić czy skrzywdzić dziecko. Osoby
pracujące z dziećmi dobrze wiedzą, że również dorosły może się czuć bardzo sponiewierany
przez dziecko, w stosunku do którego ma bardzo dużo dobrej woli, któremu rzeczywiście chce
pomóc, a które na to reaguje oporem, odrzuceniem, czy w sposób agresywny. Ważne jest
rozumienie tego, co dzieje się w kontakcie, bo dość często, kiedy dziecko reaguje w ten
sposób, wychowawca czy terapeuta jest skłonny obwiniać siebie - "Może coś zrobiłem nie
tak, może niedostatecznie dużo umiem, może niedostatecznie dużo wiem, może
niedostatecznie jestem atrakcyjny". Zwykle to nieprawda. Po prostu: moją
"winą" jest tylko to, że jestem dorosłą kobietą czy dorosłym mężczyzną, a dziecko w
poprzednich swoich kontaktach z dorosłymi miało takie doświadczenia, że nie ma podstaw,
żeby obdarzać nas sympatią czy zaufaniem. Jeśli zaczynam to rozumieć, to wtedy znacznie
łatwiej jest mi poradzić sobie z takimi zachowaniami dziecka i łatwiej przepracować jego
stosunek do mnie.
Rozmawiając z dziećmi, nie należy zadawać im pytań sondujących, co dziecko myśli na jakiś
temat. Zawsze zadaje się pytania w postaci propozycji. Na przykład: "Sądzę, że stało się
coś takiego, że jesteś dzisiaj zły. Czy możemy o tym porozmawiać?". Bardzo trudne dla
dziecka, a często niemożliwe, jest udzielenie odpowiedzi np. na pytanie: "Powiedz, co się
z tobą dzieje, powiedz, co czujesz?". Bardzo często osoby, które się najpierw szkoliły w
3/9
Pomoc psychologiczna dla dzieci
prowadzeniu grup dla dorosłych, zadają dzieciom pytanie "co czujesz?". Dzieci
uważają, że takie pytania są "od czapy" i że nie wiadomo, co na nie odpowiedzieć,
bo dzieci co najmniej do szesnastego-siedemnastego roku życia nie potrafią pracować na tzw.
wglądzie, a co więcej, uważa się, że taka praca nie jest dla nich korzystna.
***
Najkorzystniejsze sposoby pracy z dziećmi opierają się na modelu behawioralnym. Pokazuje
się dzieciom możliwość zachowania się w określony sposób, stwarzając różne możliwości,
natomiast kiedy się do nich za dużo mówi, za dużo analizuje, to one z trudem wytrzymują.
Najlepiej rozmawiać z dziećmi przy okazji jakichś innych zajęć.
Mówiąc o mechanizmie przeniesienia pokazałam, że dzieci z rodzin dysfunkcjonalnych
doświadczają wielu urazowych doświadczeń w kontakcie z dorosłymi i przenoszą je na innych
dorosłych. Ważnym elementem w pracy terapeutycznej z dzieckiem jest więc praca nad tym, co
dzieje się w relacji z wychowawcą lub terapeutą i wykorzystywanie tego do lepszego poznania
dziecka. Jeśli dziecko reaguje na nas złością czy lękiem, to prawdopodobnie w jego rodzinie
dzieje się coś takiego, co wywołuje w nim złość, strach i co najprawdopodobniej ma związek z
jego rodzicami. Osoby pracujące z dziećmi molestowanymi seksualnie wiedzą, że te dzieci
bardzo często przejawiają trudne i nieprzyjemne dla dorosłych zachowania: zachowują się w
sposób uwodzący, albo w sposób wulgarny zaczepiają rówieśników, albo instruują ich
symulując różnego rodzaju kontakty seksualne. To jest dla dorosłych bardzo trudne. Gdybyśmy
zareagowali na to represyjnie, nie dowiemy się nic. Natomiast można (i należy) traktować takie
zachowania jako bardzo ważną informację o tym, że dziecko ma jakiś szczególny rodzaj
doświadczeń, że przeżywa jakieś szczególne emocje. W gruncie rzeczy, choć jest to
zachowanie kłopotliwe, dziecko dostarcza nam w ten sposób informacji o tym, że dzieje się z
nim coś niedobrego.
Myśląc o rodzinach dysfunkcjonalnych, mamy najczęściej na myśli rodziny alkoholowe. Warto
pamiętać, że problem nie ogranicza się do tego. Obecnie w zastraszający sposób powiększa
się liczba dzieci zaniedbanych, których rodzice po prostu nie mają czasu, żeby się nimi
zajmować, bo bardzo intensywnie są zajęci zarabianiem pieniędzy. Problemy te będą
prawdopodobnie pogłębiać się i narastać.
Dzieci, które mają trudne doświadczenia w kontakcie z rodzicami, bardzo często wytwarzają zły
obraz samych siebie, który utrudnia im kontakty z innymi ludźmi, co oznacza, że często mają
niekorzystną pozycję w grupie rówieśniczej i nie potrafią nawiązywać satysfakcjonujących
związków z innymi. Dzieje się tak dlatego, że mając mało ciepła, mało serdeczności, mało
opieki, dość często są nieufne wobec innych ludzi. Zdarza się też często, że jeśli były
krzywdzone przez dorosłych, to wyobrażają sobie, że tylko wtedy, kiedy będą mocne, silne,
dzielne i w ogóle najlepsze, to poradzą sobie w życiu. W związku z tym najczęściej rywalizują z
innymi, walczą, natomiast nie potrafią się przyjaźnić.
Drugim ważnym elementem pracy z dziećmi jest uczenie ich takich sposobów kontaktowania
się z innymi, żeby umożliwiało im to pozytywne relacje. Relacje takie mogą być źródłem oparcia
i wzmocnienia, a zatem mogą mieć bardzo ważny sens terapeutyczny.
4/9
Pomoc psychologiczna dla dzieci
W modelu pracy z dziećmi, który wypracowaliśmy, najlepiej sprawdziło się prowadzenie grup
dziecięcych - mówi Maria John-Borys.
Grupy takie powinny być bardzo małe. Im mniejsza grupa, tym lepiej, zwłaszcza zaś dotyczy to
dzieci młodszych. Można im wtedy w jakiś sposób wyrównać, zbilansować niedostatki ich życia
domowego.
Jestem wychowana w tradycyjnym podejściu do terapii różnego rodzaju zaburzeń. Myślę, że w
grupie zachodzą procesy i sytuacje podobne do tych, które dzieją się w rodzinie, więc świetlice
realizujące opracowany przeze mnie program pracują w małych grupach.
Najlepiej, jeśli grupa ma dwu wychowawców, a idealnie, kiedy wychowawcami są kobieta i
mężczyzna, ale to marzenie jest często nieosiągalne ze względu na znaczny deficyt mężczyzn
w tej branży. Tymczasem często w grupie dorastających chłopców nawet najmądrzejsza i
najlepiej pracująca kobieta jest bezradna. Zgodnie z procesami dojrzewania, zgodnie z
potrzebą identyfikacji z kimś tej samej płci, chłopcy w tym wieku bardzo starannie zwalczają
kobiety.
Widziałam takie dramatyczne sytuacje w Klubie Absolwenta (jest to forma pomocy, oferowana
w Ośrodku Pomocy Społecznej dzieciom, które już przeszły przez świetlicę i skończyły szkołę
podstawową). Ponieważ nie było możliwości zatrudnienia mężczyzn, Klub został rozwiązany.
Żadna kobieta, mimo najlepszej motywacji, nie była w stanie sprostać temu zadaniu. Trudność
polegała na agresji chłopców i na ich, związanych z dorastaniem, dość wulgarnym uwodzeniu
młodych wychowawczyń, które się czuły tym bardzo dotknięte. To były rzeczywiście trudne
sytuacje, którym kobiety nie potrafiły sprostać. W takiej pracy kontakt z osobami obojga płci jest
dla dzieci czymś szalenie ważnym. Rzeczywistość jest taka, że dość często sprawy
wychowania, terapii dzieci spadają na kobiety. To jedno z utrudnień, niedoskonałości czy też
deficytów pomagania dzieciom.
Drugi podstawowy element pracy z dziećmi, to - z racji ich złych doświadczeń szkolnych, złych
doświadczeń z rówieśnikami - praca w grupach i zwracanie uwagi na wytwarzanie (poprzez
odpowiednie techniki pracy z grupą, ale też odpowiednie modelowanie zachowań) możliwości
kształtowania pozytywnych związków między nimi. W grupach zwraca się uwagę na
współpracę, ale też wprowadza się takie zajęcia, w których dzieci mogą ze sobą rywalizować.
Ich celem jest nauczenie dzieci godzenia się z tym, że czasami ktoś jest lepszy, czasami ktoś
jest gorszy. Jeśli gorszy to znaczy, że mu się tym razem nie udało, ale nie przekreśla go to na
przyszłość.
***
Istotną sprawą jest odbudowywanie poczucia własnej wartości u dzieci. Ma to związek z
pomocą w odzyskaniu dobrej pozycji w szkole. W wielu terapiach tego elementu pracy z
dziećmi się nie dostrzega lub nie docenia. Naprawdę jest tak (przeprowadzono badania w tej
sprawie), że większość tych dzieci ma spory potencjał, bardzo duże możliwości, a są po prostu
mocno zaniedbane. W naszych świetlicach zwykle dzieciom pomagają w nauce wolontariusze.
Wielu z nich jest studentami, ale też często są to uczniowie ostatnich klas. Potem często
wybierają studia w tym kierunku i wracają do świetlic już jako terapeuci, czy wychowawcy. To
5/9
Pomoc psychologiczna dla dzieci
pokazuje, jak istotnym elementem jest kontakt ze szkołą. Zazwyczaj "nasze" dzieci
mają złą pozycję w szkole, ale dość często zdarza się, że nauczyciel jest do nich zrażony lub
zniechęcony, ponieważ ich rodzice niechętnie współpracują ze szkołą. Osoba zajmująca się
terapią dzieci musi wypełnić tę lukę.
W początkach naszej pracy bardzo często działo się tak, że osoby, które zaczynały pracować z
dziećmi, widząc bezmiar krzywd, jakich dziecko doznało, widząc, ile zaniedbań jest po stronie
dorosłych, rywalizowały z innymi dorosłymi, tzn. były bardzo krytycznie nastawione wobec
rodziców i szkoły.
To nie jest dobra postawa. Osoby pracujące na rzecz dziecka muszą ze sobą współpracować.
W psychoterapii mówi się, że bardzo źle jest, kiedy terapeutę ogarną myśli, które się określa
jako "fantazje o wybawieniu". Jeśli komuś bardzo żal dziecka, zaczyna się za mocno
identyfikować z jego sprawą, z tym, żeby odwrócić czy zbilansować mu jego niekorzystne
doświadczenia. Dość często ustawia się w sposób konkurencyjny, rywalizacyjny, czasami
niechętny wobec innych dorosłych, którzy w jego pojęciu nie potrafią dziecku tego dać, albo je
skrzywdzili. To są uczucia, które koniecznie trzeba w sobie kontrolować. Superwizje służą
głównie temu, żeby wychowawca lub terapeuta nie wszedł w sojusz z dzieckiem przeciwko
rodzicom. Niezależnie od tego, jak rodzice się zachowują i co o nich myślimy, oni też zasługują
na zrozumienie i wsparcie, a współpraca z nimi jest konieczna, jeśli chcemy naprawdę pomóc
dziecku. Nigdy w procesie pomagania dzieciom nie możemy ustawiać się przeciwko ich
rodzicom. Podobnie wygląda współpraca ze szkołą. Bardzo często początkujące osoby
pracujące z dziećmi, mają postawy roszczeniowe wobec pedagoga szkolnego czy wychowawcy
i obciążają ich winą za niepowodzenia dziecka. Nie jest to dobry model. Kluczowym problemem
jest pozyskanie nauczyciela lub pedagoga tak, żeby zechciał współpracować na rzecz
rozwiązywania problemów dziecka, a nie konkurencja z nim, kto zrobi dziecku lepiej.
W takiej koncepcji pracy z dzieckiem bardzo często mówi się, że częścią terapii jest
pozyskiwanie sojuszników dla rozwiązywania jego problemów. Mogą to być bardzo różne osoby
- nauczyciel, pedagog szkolny, rodzice. W tak ustawionej pracy istotną wagę ma przekazywanie
informacji
o tym, co się z dzieckiem dzieje. Kiedy nauczyciel dowiaduje się o prowadzeniu z dzieckiem
systematycznej pracy, to "idzie na rękę": np. godzi się rozmawiać z nim
indywidualnie, zamiast odpytywać je na środku klasy, czy też godzi się nie oceniać go przez
jakiś czas, bo wie, że ktoś nadrabia z nim braki.
Są to sprawy niezwykle istotne. Na początku wszyscy ludzie, którzy potem dobrze pomagają
dzieciom, mają dużo złości w stosunku do osób, które te dzieci krzywdziły.
***
Część zs osób pracujących z dziećmi to psychologowie, część to pedagodzy, ale ostatnio
zwraca się coraz większą uwagę na to, by poza pomaganiem dzieciom w radzeniu sobie z
urazami, uczeniem ich dobrych kontaktów społecznych, uczyć ich też różnych ważnych
umiejętności społecznych - takich, które procentują w życiu i przydają się. W związku z tym
dzieci oprócz grupowych zajęć terapeutycznych czy zajęć związanych z nauką, mają inne
zajęcia w zależności od zainteresowań. Mogą to być np. kursy komputerowe. Część
6/9
Pomoc psychologiczna dla dzieci
dziewczynek jest zainteresowana zabiegami kosmetycznymi. Zaprasza się wtedy odpowiednią
osobę, która z nimi o tym rozmawia. Mogą to być inne praktyczne umiejętności: szycie, czy
nauka jazdy konnej. Do tego rodzaju zajęć zatrudnieni są instruktorzy zajęciowi. Nie są
terapeutami, przychodzą z zewnątrz, prowadzą tego typu zajęcia, a następnie uczestniczą w
spotkaniach zespołu omawiając je - ale przychodzą na kilka godzin dziennie.
Osoby, które prowadzą pracę z dziećmi, przechodzą przez szkolenie. Bardzo istotną jego
częścią jest trening z zakresu komunikacji interpersonalnej, ze szczególnym zwróceniem uwagi
na komunikację niewerbalną. Dzieci bardziej reagują nie na to, co mówimy, ale w jaki sposób
się zachowujemy. Osoby, które pracują z dziećmi powinny być na to wrażliwe. Muszą też w
relacji z dzieckiem zdawać sobie sprawę z tego, jakie mogą być jego zachowania. Na przykład:
wiele osób ma nawyk głaskania po głowie każdego dziecka, które im się nawinie pod rękę.
Często reakcja dziecka jest zupełnie niezgodna z intencją i oczekiwaniami takiej osoby, np.
agresywne warknięcie "co mnie pani dotyka...". Niektórzy twierdzą, że takie
wchodzenie z dzieckiem w kontakt fizyczny, głaskanie go, dotykanie bez szczególnego powodu
jest jedną z postaci nadużyć dziecka. Zwykle ma to wyrazić nasze ciepłe uczucia, ale dzieci
mogą tego wcale nie potrzebować. Co więcej, w ich doświadczeniu mogło się utrwalić coś
takiego, że jeśli dorosły się zbliża, to nie jest to sytuacja bezpieczna. Zbyt szybkie skrócenie
dystansu, zbyt szybkie wejście z dzieckiem w kontakt fizyczny może nie być dla niego objawem
naszej serdeczności czy sympatii, a wręcz może być zagrożeniem. Dlatego bardzo ważne w
pracy z dziećmi jest nauczenie się, że dziecko należy pytać: Czy mogę usiąść obok ciebie? Czy
nie będzie ci przeszkadzało, jeśli cię dotknę? Czy nie będzie ci przeszkadzało, kiedy cię
poproszę, żebyś się położył, czy rozluźnił?
Dość często ludzie pracujący z dziećmi uważają, że jeśli chcą robić dobrze, to wszystko jest
usprawiedliwione i nie trzeba pytać dziecka o zgodę.
Dużo nauczyłam się od jednej z moich pacjentek, osiemnastoletniej dziewczyny. Ponieważ nie
wchodziła ze mną w taki kontakt, by rozmawiać o swoich trudnościach, a sugerowała, że jest
bardzo napięta, zdenerwowana, zaproponowałam jej trening autogenny, a ona przystała na to opowiada M. John-Borys. Wykonywała wszelkie moje instrukcje, rozluźniała się, zamykała
oczy... Kiedy trening się skończył, pomyślałam, że po raz pierwszy widzę coś tak dziwnego: na
ogół ludzie w trakcie tego ćwiczenia się rozluźniają, spada im (trochę) ciśnienie krwi, bledną, a
ona jest strasznie czerwona. Pytam, czy wszystko było w porządku, odpowiada, że tak. Mówię
jej więc, że mam taki niepokój, bo wydaje mi się, że nie zachowuje się jak osoba rozluźniona...
Na co słyszę: "a czemu miałam się rozluźnić - to była najgorsza sytuacja w życiu, jaka mi
się zdarzyła". No i wtedy okazało się, że miała tatę alkoholika, więc leżenie, zależność od
kogoś, wywoływały u niej bardzo złe, lękowe skojarzenia. Ale ponieważ przyszła na terapię,
uważała, że powinna wykonywać wszystkie polecenia. Tylko dzięki temu, że się na mnie
rozzłościła i powiedziała mi o tym, nasz kontakt się udał. Gdyby nie to, prawdopodobnie
wszystko by się skończyło, a może przychodziłaby i nadal ćwiczyła...
Dorośli często mówią do dzieci: "połóż się, to ci będzie wygodnie", "usiądź tak,
to ci będzie dobrze" itp. Mamy pewne wyobrażenia, co dla dzieci będzie dobre, a bardzo
rzadko je o to pytamy. Gdy tego nie robimy, to też w jakiś sposób ich nadużywamy. Nie chodzi
tu o molestowanie seksualne, ale o to, że dość często nadużywamy dzieci w zwykłym kontakcie
7/9
Pomoc psychologiczna dla dzieci
fizycznym, skracając go. Sporo dorosłych oprócz głaskania ma taki zwyczaj, że szczypie
dziecko po policzkach. Nie wiem czy jest dziecko, które by coś takiego lubiło, ale dorośli
uważają, że to w porządku, ponieważ w taki sposób okazują życzliwość i zainteresowanie.
Bardzo często zdarza się też tak, że dorosły dotyka dziecko, a ono uważa, że chciał je szarpnąć
czy uderzyć. Świadomość własnych sposobów komunikowania się jest więc niezwykle ważna
dla osób pracujących z dziećmi.
***
Innym ważnym elementem szkolenia, na który zwracamy uwagę, jest przejście przez trening
umiejętności wychowawczych. Sięgnięcie do własnych doświadczeń z okresu dzieciństwa jest
dobrym źródłem informacji o tym, co dziecko lubi, co jest dla niego ważne, czego się wstydzi,
czego się boi. Poprzez różne koleje losu, różne zadania, często mamy starannie zatartą pamięć
tego okresu i rzadko korzystamy z potencjału doświadczeń, który każdy z nas ma w sobie.
Tymczasem każdy przecież był dzieckiem i jeśli sięgnie do wspomnień, pamięta z tego okresu
bardzo wiele.
Gdy sięgnęłam pamięcią do swojego dzieciństwa, przypomniałam sobie wiele spraw, które mi
wyjaśniły, dlaczego pewnych rzeczy nie potrafię się teraz nauczyć. Np. do tej pory
przyszywanie guzika jest dla mnie niezwykle wstydliwą czynnością. Pewnie każdy ma taką
wstydliwą czynność. Kiedy ktoś mnie zastaje z igłą, jestem tym bardzo skrępowana,
zdenerwowana i natychmiast przestaję to robić. Dopiero w wieku czterdziestu lat nauczyłam się
robić na drutach, a zawsze bardzo chciałam umieć to robić i jednocześnie wstydziłam się
zacząć, ponieważ moja niezręczność była tak wielka. Przypomniałam sobie wiele urazów z
dzieciństwa, które spowodowały, że nie robię tego. Na przykład sytuację, kiedy jako dziecko
próbowałam coś uszyć dla lalki, a babcia zawołała moją matkę i obie śmiały się ze mnie, że
trzymam w taki sposób igłę.W zdenerwowaniu przełożyłam ją do drugiej ręki, bo myślałam, że o
to chodzi i usłyszałam: "ty to masz dwie lewe ręce". I jakby te dwie lewe ręce zostały
mi w różnych czynnościach do tej pory - wspomina autorka wykładu.
Jeśli sięgamy do potencjału naszych doświadczeń i przeżyć, to bardzo nam ułatwia zrozumienie
dziecka. W treningu umiejętności wychowawczych sięga się do własnych przeżyć z okresu
dzieciństwa, przy czym bazą tego treningu są dobre wspomnienia z kontaktu z dorosłymi.
Nasze życie i doświadczenia bywają takie, że często "odpominają się" wtedy
przykre doświadczenia. To trening, w którym planuje się "odpomnienie" i
opracowanie dobrych, pomocnych zachowań osób dorosłych, a najczęściej pracuje się nad
urazami z okresu dzieciństwa. Nie rozumiejąc własnych urazów z odległej przeszłości i nie
pracując nad nimi, bardzo trudno jest pracować z dziećmi.
***
Innym elementem przygotowania do pracy z dziećmi jest uczenie się takich i umiejętności, które
dla nich są pożyteczne, tzn. sprawiają im przyjemność. - Bardzo dużo skorzystaliśmy z
warsztatów o pracy z bajką i baśnią, prowadzonych przez panią Katarzynę Szymańską z
Instytutu Ericsonowskiego. Został po tym taki element zakończenia dnia, szczególnie na
wyjazdach z dziećmi, że na dobranoc zapala się świeczkę
i coś im się czyta. To dla dzieci ważne i czekają na to, nawet takie, które mają dwanaście czy
trzynaście lat.
8/9
Pomoc psychologiczna dla dzieci
Kolejnym istotnym elementem jest zabawa. Osoba pracująca z dziećmi musi się umieć bawić,
więc najlepiej, by sama przeszła przez kurs pedagogiki zabawy. To przyjemne i pożyteczne
zarazem, stwarza bardzo dobrą atmosferę, ale też przy okazji dorosły się rozluźnia. Jesteśmy
nudni dla dzieci. Dobrze jest uczyć się i korzystać z takich propozycji, bo one same w sobie
sprawiają dużo radości, rozluźniają w kontakcie z dziećmi, dzięki czemu mamy więcej
zadowolenia z bycia z nimi.
Pracę z dziećmi opieramy na zasadach społeczności terapeutycznej. Raz w tygodniu na
zebraniach społeczności omawia się wszystkie ważne i trudne sprawy. Od dwóch lat
wprowadziliśmy podział na społeczność dzieci młodszych i starszych. Zajmujemy się dziećmi
od siódmego do piętnastego roku życia, inne są problemy i inny poziom ich rozwiązywania w
grupie młodszej i starszej, dlatego dzieci uczestniczą w nich w zależności od wieku. Dzieci
bardzo lubią te spotkania, chyba dlatego, że czują się na nich ważne. Zgodnie bowiem z
zasadami społeczności same prowadzą zebrania, choć na początku robi to dorosły, który dba o
to, by każde dziecko zostało wysłuchane, by mu nie przerywano, by każda sprawa została
załatwiona. To uczy zasad współżycia - opowiada M. John-Borys. - W normalnych domach też
się rozmawia o sprawach trudnych i zastanawia się nad tym, jak je rozwiązać. Na zebraniach
społeczności dzieje się coś podobnego. Sprzyja to rozmowie o swoich zadowoleniach, ale też o
żalach i pretensjach zarówno do dzieci, jak i dorosłych. To też jest problem, który dzieci i dorośli
starają się wspólnie rozwiązywać.
Maria John-Borys jest psychologiem, nauczycielem akademickim, pracuje na Uniwersytecie
Śląskim. Zajmuje się też praktyką: pomocą psychologiczną dla dzieci i ich wychowawców oraz
terapią rodzin. Jest superwizorem Listy Trenerów Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.
Jej autorski program wspomagania rozwoju dzieci z rodzin dysfunkcjonalnych realizuje
kilkadziesiąt świetlic socjoterapeutycznych prowadzonych przez ośrodki pomocy społecznej i
organizacje pozarządowe.
Opracowała Alicja Margasińska na podstawie wykładu wygłoszonego przez dr Marię
John-Borys podczas Letniej Szkoły Instytutu Psychologii Zdrowia w Szczyrku we wrześniu 1999
roku.
9/9

Podobne dokumenty