Święta na Wschodzie

Transkrypt

Święta na Wschodzie
Święta na Wschodzie
Podróż na Ukrainę marzyła mi się od siedmiu lat. To wówczas usłyszałam
opowieści wigilijne pani Broni, pochodzącej zza wschodniej granicy. Po wojnie
przywędrowała na wieś, gdzie mieszka również moja babcia. Chociaż minęło tyle lat,
do dzisiaj pamięta jednak zwyczaje ukraińskie.
I wreszcie jechałam. Pojechaliśmy z rodzicami i z synem pani Broni do
rodziny, która została w Czerniowcu. Zaprosili nas na Święta Bożego Narodzenia.
Aby zobaczyć zwyczaje i tradycje tam panujące, wyjechaliśmy już 26 grudnia. W
kościołach prawosławnych święta przypadają 7 stycznia, więc nie musieliśmy
rezygnować z Wigilii u nas.
Po wielu przygodach, zmęczeni lecz szczęśliwi, dotarliśmy na miejsce. Było
lekkie zamieszanie, uściski, wspomnienia i tak przez kilka dni.
Sylwestra zamierzaliśmy spędzić na miejskim rynku. Okazało się bowiem, iż
zabawa noworoczna to jedno z ważniejszych wydarzeń na Ukrainie. W tym dniu w
Czerniowcach, oficjalnie, przy tłumie ludzi, postawiono na rynku choinkę. Po
całonocnych tańcach wokół niej rano obudziły nas radosne okrzyki. Okazało się, iż
Dziadek Mróz zostawił pod choinką prezenty dla wszystkich domowników, dla nas
również. Było nam trochę wstyd, bowiem nasze upominki dla gospodarzy leżały w
szafie. Myśleliśmy, iż tutaj, zwyczajem naszym, prezenty dajemy w święta. Szybko
jednak naprawiliśmy błąd.
Rano 6 stycznia wszyscy idą do kościoła. Pomyśleliśmy z rodzicami, iż
chętnie weźmiemy udział w uroczystościach prawosławnych. Nabożeństwa trwały
bardzo długo. Były piękne śpiewy, po których na środek świątyni wystawiono świecę
i śpiewano Troparion.
Po powrocie do domu nie pozwolono nam uczestniczyć w przygotowaniach do
wieczerzy. Miała to być dla nas niespodzianka. Zaproszono nas na łyżwy. Po
powrocie mieliśmy czas na przebranie się. Już odświętnie ubrani, weszliśmy do
największego pokoju w domu. Jakie tam odchodziły zapachy, do dzisiaj pamiętam.
Na środku stał wielki stół, przy którym ustawiono ławy, przykryte kapami. Pod
obrusem zauważyłam siano.
Wieczerzę rozpoczął pan Wiesław, jako najstarszy w rodzie. Rozdał
wszystkim prosforę przyniesioną z cerkwi. Byliśmy bardzo głodni, dlatego z wielkim
apetytem zabraliśmy się do jedzenia. Na stole ustawionych było 12 postnych potraw.
Spróbowałam socziwo, pierogi z grzybami, smażoną rybę(pycha), drożdżowe
racuchy, barszcz czerwony, kutię i kisiel owsiany.
Po kolacji nasi przyjaciele poszli do kościoła na Wsienoszcznaje, czyli nocne
czuwanie. My położyliśmy się spać. Za to w pierwszy dzień świąt chętnie
uczestniczyliśmy w kolędowaniu. Szliśmy razem z kolędnikami, którzy nieśli ogromną
gwiazdę. Byłam bardzo dumna, bowiem pomagałam w malowaniu wstążek i czułam
się odpowiedzialna za całe przedstawienie.
W drugi dzień świąt poszliśmy wszyscy do sąsiadów i przy wspólnym stole
śpiewaliśmy polskie kolędy i ukraińskie scedrivoki.
Skończyły się święta, skończył się nasz pobyt na Ukrainie. Była to dla mnie
niezapomniana podróż, pełna wrażeń i wzruszeń. Mam nadzieję, iż w przyszłym roku
nasi przyjaciele przyjadą do nas na święta i będziemy mogli zrewanżować się im
takimi samymi wrażeniami.
Natalia Ziętkiewicz kl. II A