Badminton, czy nie? Ależ tak, wszystko przecież

Transkrypt

Badminton, czy nie? Ależ tak, wszystko przecież
Badminton, czy nie? Ależ tak, wszystko przecież pamiętała! Poszła spać o północy, bo do późnych godzin świętowali zwycięstwo.
Zostawiła trofeum na kuchennym stole, pośród pustych kieliszków po szampanie.
Wtuliła twarz w poduszkę, uśmiechając się z uczuciem ogromnej ulgi. Czekało ją tyle ekscytujących wydarzeń. Najważniejsze
zaś to trzydniowy konkurs Kentucky Three-Day Event, w Stanach
Zjednoczonych. Jako zwyciężczyni zawodów w Badminton, automatycznie się do niego zakwalifikowała. Było to niczym wisienka
na torcie na koniec najpiękniejszego dnia w życiu Casey.
Ponownie rozległo się walenie do drzwi i tym razem dały się
słyszeć kroki na schodach i odgłos włączanego światła. Casey jednak nawet się nie poruszyła. Na zewnątrz panowała ciemna noc,
a tarcza zegara na szafce przy łóżku pokazywała 3:46. Nienawidziła wstawać tak wcześnie, nawet w dniu zawodów.
Poza tym ktoś inny mógł przecież otworzyć. Jej tata i tak
wstawał zwykle skoro świt, tak samo jak Peter, kowal Sztorma
i jednocześnie jej… chłopak. Musiała przyzwyczaić się do tego
słowa. Był jej chłopakiem od wczoraj. Otworzyć mogła też Angelika Smith, jej sześćdziesięciotrzyletnia trenerka, która cierpiała na bezsenność i często przesiadywała w nocy, popijając mocną
czarną herbatę.
Z kuchni na dole dochodziły teraz stłumione odgłosy rozmowy. Po chwili zaskrzypiały schody i zza drzwi dobiegł głos Petera.
– Case, nie śpisz już?
Usiadła na łóżku i odgarnęła dłonią ciemne włosy.
– Kto by się nie obudził?
Gdy chłopak uchylił drzwi, za jego plecami rozbłysło zapalone światło. Pod jego rozpiętą koszulą widać było opalony brzuch
z wyraźnie zarysowanymi mięśniami. Pomimo wczesnej godziny
Casey poczuła dojmującą tęsknotę za jego dotykiem.
6