wokół krzyża - Parafia Podwyższenia Krzyża Świętego

Transkrypt

wokół krzyża - Parafia Podwyższenia Krzyża Świętego
Kościół pw.
PODWYŻSZENIA KRZYŻA ŚW.
w Wielkiej Wsi
W OKÓŁ
KR ZYŻA
Pismo parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Wielkiej Wsi
Numer 18, grudzień 2016
WOKÓŁ KRZYŻA
S ł o wo W S T Ę P N E
W
naszej gazetce parafialnej pt. „Wokół
Krzyża” od kilku lat prezentujemy tematykę danego Roku Duszpasterskiego, aby Wam pomóc zrozumieć treści zawarte
w haśle roku i zachęcić Was do życia nimi na co
dzień. Zanim przejdziemy do przedstawienia hasła tego roku, przypomnijmy sobie te z ostatnich
trzech lat: Wierzę w Syna Bożego, Nawracajcie się
i wierzcie w Ewangelię, Nowe życie w Chrystusie.
Człowiek, który poznał Jezusa i uwierzył w Niego
jako Boga, nawraca się, przyjmuje chrzest i otrzymuje w Nim nowe życie. Z przyjętego sakramentu
chrztu wynika obowiązek świadczenia o Chrystusie. Stąd hasło tego roku duszpasterskiego: Idźcie
i głoście, które oznacza, że my – jako chrześcijanie
– mamy włączyć się w realizację nakazu misyjnego Chrystusa: „Idźcie na cały świat i głoście
Ewangelię”. W tej gazetce podpowiemy Wam,
w jaki sposób człowiek ochrzczony może włączyć
się w głoszenie Ewangelii.
W ramach nowego roku duszpasterskiego przeżywać będziemy dwa ważne wydarzenia: 100.
rocznicę objawień maryjnych w Fatimie i 100.
rocznicę śmierci św. Brata Alberta. Poprzez artykuł przybliżymy Wam istotę orędzia fatimskiego
i zachęcimy Was do praktykowania pierwszych
sobót miesiąca.
Święty Brat Albert, którego życie przedstawimy,
wskaże nam, jak konkretnie można realizować
uczynki miłosierne co do duszy i co do ciała.
Wspomnimy także o jego dziełach: o zgromadzeniach sióstr albertynek i braci albertynów.
Trochę miejsca poświęcimy jeszcze ŚDM Kraków 2016, aby wciąż przypominać ludziom młodym przesłanie Ojca Świętego Franciszka. ŚDM
w Krakowie to już historia, ale usłyszanym słowem trzeba żyć na co dzień.
Rozpoczęliśmy nowy rok duszpasterski i zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Z tej okazji
proszę od nas, Duszpasterzy, przyjąć najlepsze
życzenia. Życzymy Wam odwagi w głoszeniu
Ewangelii słowami i czynami. Niech miłość do
Bożego Dzieciątka, które przyszło na świat z miłości do nas, wciąż mobilizuje Was do włączania
się w misyjną działalność Kościoła, aby kolędy
były śpiewane we wszystkich chrześcijańskich
rodzinach, a z czasem również w tych rodzinach,
które przez Wasze świadectwo ukochają Zbawiciela. Niech Boże Dzieciątko, które pragnie
zbawienia wszystkich ludzi, obdarzy Was mocną wiarą, nadzieją i miłością, abyście byli Jego
misjonarzami we współczesnym świecie. Niech
w Waszych rodzinach zagości Boże Dzieciątko –
prawdziwe Źródło świątecznej radości – i pomoże
Wam stworzyć atmosferę dobroci, pokoju, miłości
i życzliwości.
Ks. Proboszcz
St-Takla.org
–2–
WOKÓŁ KRZYŻA
I DŹC I E I G Ł O Ś C I E E WA N G E L I Ę
K
ościół z natury swojej jest misyjny i ma
obowiązek podjąć nakaz misyjny Chrystusa: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie
narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna,
i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przekazałem. A oto Ja jestem z wami
przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”
(Mt 28,18-20). Te słowa Pan Jezus kieruje do
wszystkich, którzy tworzą Kościół, czyli do biskupów, kapłanów, diakonów i wiernych.
Obowiązek głoszenia Ewangelii przez świeckich
wynika także z przyjętego sakramentu chrztu
i bierzmowania. A zatem, jak człowiek ochrzczony powinien przygotować się do ewangelizacji
i w niej uczestniczyć?
Najpierw musi dobrze poznać Chrystusa i Jego
Ewangelię. Temu służy czas katechizacji w zakresie
szkół różnego typu oraz osobista lektura Pisma
Świętego, książek o tematyce religijnej, prasy
katolickiej czy też podjęcie studiowania teologii.
Nie można rozpocząć ewangelizacji bez znajomości
podstawowych prawd wiary. Następnie chrześcijanin w Chrystusie i Ewangelii musi dostrzec
największe wartości, które są obecne w jego życiu
i którymi pragnie dzielić się z innymi ludźmi.
Potrzebne jest także otwarcie się na działanie
Ducha Świętego, który jest Duchem prawdy,
dającym zrozumienie prawd Bożych i odwagę
do głoszenia Ewangelii. Chrześcijanin ma mieć
świadomość, że angażując się w ewangelizację
świata, uczestniczy w potrójnej misji Chrystusa:
prorockiej, królewskiej i kapłańskiej, i ją wypełnia. Jak wykonywać poszczególne misje?
Święty Jan Paweł II w adhortacji Familiaris
consortio pisze: „Udział w prorockim urzędzie
Chrystusa, «który zarówno świadectwem życia, jak i mocą słowa ogłosił Królestwo Ojca»,
uprawnia i zobowiązuje świeckich do tego, by
z wiarą przyjęli Ewangelię i głosili ją słowem
i czynem, demaskując śmiało i odważnie wszelkie
przejawy zła. Zjednoczeni z Chrystusem, «wielkim
prorokiem» (por. Łk 7,16), ustanowieni w Duchu Świętym «świadkami» zmartwychwstałego
Chrystusa, świeccy otrzymują udział zarówno
w nadprzyrodzonym zmyśle wiary Kościoła,
który «nie może w niej zbłądzić», jaki w łasce
słowa (por. Dz 2,17-18; Ap 19,10). Winni oni zabiegać o to, by nowość i moc Ewangelii jaśniała
w ich życiu codziennym, rodzinnym i społecznym
oraz cierpliwie i odważnie, pośród sprzeczności
współczesnych czasów, dawać wyraz nadziei na
przyszłą chwałę «także przez formy życia świeckiego»” (nr 24-26).
Misja prorocka to głoszenie słowa Bożego,
czyli dzielenie się z bliźnimi przeczytanym i przemyślanym słowem Bożym. Chrześcijanin nie
unika rozmów na tematy religijne, ale chętnie
je podejmuje i w nich uczestniczy. Nadarza się
wiele okazji w domu, w sąsiedztwie, w zakładzie
pracy, kiedy ktoś wypowiada się na temat nauczania Kościoła i przedstawia je w złym świetle. Wtedy jest okazja, by zabrać głos i stanąć
po stronie słowa Bożego. Należy wytłumaczyć,
dlaczego Kościół głosi taką naukę i dlaczego nie
może zmieniać nauczania Chrystusa, Dekalogu.
Ktoś może potrzebować głębszego wyjaśnienia – wtedy można zaproponować rozmowę
z kapłanem (albo lepiej, samemu przygotować
się do wyjaśnienia problemu) czy też odesłać
do właściwej lektury, aby wyjaśnić sprawę.
Uczestniczyć w misji prorockiej to także czytać
słowo Boże w domu, we wspólnocie rodzinnej,
i podpowiadać dzieciom, jak żyć codziennie usłyszanym słowem. W wychowaniu dzieci często
odwoływać się do słowa Bożego: że Pan Bóg
chce, abyśmy tak postępowali; że droga proponowana przez Boga jest najlepsza; że Bóg pragnie
naszego szczęścia. We wspólnych rozmowach
przedstawiać Boga jako Osobę, kochającego
nas Ojca, Przyjaciela, któremu na naszym dobru
bardzo zależy. Od sposobu przedstawiania Boga
dzieciom i młodzieży zależeć będzie ich wiara
w Niego oraz chęć czytania Jego słowa i życia
nim na co dzień.
O realizacji misji kapłańskiej św. Jan Paweł II
tak pisze: „Ze względu na swoje kapłaństwo Jezus
samego siebie wydał na krzyżu i nieustannie
ofiarowuje się w Eucharystii na chwałę Ojca, dla
zbawienia ludzkości. Ludzie świeccy uczestniczą
w urzędzie kapłańskim Chrystusa, gdyż jako wcieleni przez Chrzest w Chrystusowe Ciało, łączą się
z Nim w tej ofierze, ofiarowując siebie samych
i wszystkie swoje uczynki (por. Rz 12,1-2). Oto, co
o nich mówi Sobór: «Wszystkie […] ich uczynki,
modlitwy i apostolskie przedsięwzięcia, życie małżeńskie i rodzinne, codzienna praca, wypoczynek
–3–
WOKÓŁ KRZYŻA
ducha i ciała, jeśli odbywają się w Duchu, a nawet
utrapienia życia, jeśli cierpliwie są znoszone, stają
się duchowymi ofiarami miłymi Bogu przez Jezusa Chrystusa (por. 1 P 2,5); ofiary te składane są
zbożnie Ojcu w eucharystycznym obrzędzie wraz
z ofiarą Ciała Pańskiego. W ten sposób i ludzie
świeccy, jako zbożnie działający wszędzie czciciele
Boga, sam świat Jemu poświęcają»”.
Zasadniczą funkcją kapłana jest składanie
bezkrwawej ofiary Jezusa Chrystusa, jaką jest
Msza św. Chrześcijanin zaś, który uczestniczy także
w funkcji kapłańskiej Chrystusa, ma Bogu składać ofiary duchowe, takie jak: modlitwa, pomoc
kapłanom w pracy duszpasterskiej, ofiarowanie
swoich sił i czasu dla bliźniego. Wszystkie swoje
prace i ich owoce człowiek wierzący ma przynosić
na Mszę św. i dołączyć je do ofiary Chrystusa
w momencie, kiedy na ołtarzu składane są chleb
i wino, które w czasie przeistoczenia staną się
Ciałem i Krwią Chrystusa. Spełniać misję kapłańską to także w wyjątkowych sytuacjach udzielać
sakramentu chrztu, udzielać Komunii św. jako
nadzwyczajny szafarz Eucharystii.
W innym miejscu cytowanego wcześniej dokumentu papieskiego czytamy: „Z tytułu swej
przynależności do Chrystusa, Pana i Króla wszechświata, świeccy uczestniczą także w Jego urzędzie
królewskim i są przez Niego wezwani do służenia
królestwu Bożemu i do jego rozszerzania w dzie-
Wikimedia.org
jach. Ludzie ci przeżywają swą chrześcijańską
królewskość przede wszystkim poprzez duchową
walkę, ażeby pokonać w sobie królestwo grzechu
(por. Rz 6,12), a następnie poprzez dar z siebie, aby
w miłości i sprawiedliwości służyć Jezusowi, który
jest obecny we wszystkich braciach, a zwłaszcza
najmniejszych (por. Mt 25,40). Ale w szczególny
sposób świeccy są wezwani do tego, by przywracać stworzeniu całą jego pierwotną wartość.
Oni bowiem, poddając stworzenie prawdziwemu
dobru człowieka poprzez działalność wspieraną
życiem łaski, uczestniczą w sprawowaniu owej
władzy, na mocy której Zmartwychwstały Jezus
przyciąga wszystkie rzeczy do siebie i poddaje je,
jak i siebie samego, Ojcu, aby Bóg był wszystkim
we wszystkich (por. J 12,32; 1 Kor 15,28)”.
Udział w królewskiej misji Chrystusa zobowiązuje każdego chrześcijanina do budowania
królestwa Bożego na ziemi. W królestwie Bożym
obowiązują takie zasady, jak: miłość, prawda,
dobro, sprawiedliwość, pokój, przebaczenie, pomoc bliźnim. Te wartości chrześcijanin powinien
posiadać sam w sobie i urzeczywistniać je w środowisku rodzinnym i w społeczeństwie. Udział
w potrójnej misji Chrystusa: prorockiej, kapłańskiej i królewskiej, to naśladowanie Chrystusa.
Mamy być świadomi naszej tożsamości chrześcijańskiej i prowadzić życie zgodne z tym, kim
jesteśmy. Dlaczego jednak tak nie jest?
Po pierwsze, nie wszyscy jesteśmy świadomi tych zadań wynikających z przyjętego sakramentu chrztu i bierzmowania. Po
drugie, wielu uważa, że te zadania należą
wyłącznie do kapłanów. Po trzecie, brakuje
wierzącym odpowiedniej wiedzy religijnej.
Po czwarte, daliśmy sobie wmówić, że wiara
jest czymś prywatnym i nie należy się z tym
obnosić. Po piąte, brakuje nam odwagi
w dzieleniu się Ewangelią z innymi ludźmi.
Należy zmienić takie myślenie i poważnie potraktować nakaz misyjny Chrystusa:
„Idźcie i głoście Ewangelię”. Słowo „idźcie”
odnosi się do wszystkich chrześcijan. To
Chrystus nas posyła i wyposaża w odpowiednie łaski płynące z przyjętych sakramentów świętych, abyśmy mogli tę pracę
wykonywać. Trzeba Chrystusowi zaufać
i pomóc Mu budować królestwo Boże na
ziemi.
Ks. Proboszcz
–4–
WOKÓŁ KRZYŻA
g ł o s i ć C h rys t u s a z n ową m o c ą !
„Jedenastu […] uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli,
oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody,
udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam
przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata»”.
(Mt 28,16-20)
A
dresatami misyjnego nakazu Jezusa byli
w pierwszym rzędzie apostołowie zgromadzeni przy swoim Mistrzu na jednym
z galilejskich wzgórz, w dalszej perspektywie zaś
– ich następcy i współpracownicy, a więc biskupi,
kapłani i diakoni, misjonarze i misjonarki. Nie
zagłębiając się zbytnio w szczegóły (i nie umniejszając roli, jaką w całym dziele ewangelizacji odegrał i nadal odgrywa Duch Święty), moglibyśmy
powiedzieć, że to dzięki nim światło Ewangelii
na przestrzeni wieków stopniowo przekraczało
granice państw i kontynentów, docierając aż na
krańce ziemi, do ludów, które mieszkały „w mroku
i cieniu śmierci” (Łk 1,79).
Głosić…
Owoce, jakie przyniosła misyjna działalność
Kościoła, są doprawdy imponujące: ta początkowo niewielka wspólnota dzięki pracy ewangelizatorów rozrosła się do wprost gigantycznych
rozmiarów. Statystyki z ostatnich lat podają, że na
świecie żyje już ponad 1 mld 270 mln katolików,
przy czym liczba ta rośnie w dość szybkim tempie.
Czy to oznacza, że możemy być dumni z takiego
wyniku i – patrząc ze spokojem w przyszłość – realizację Chrystusowego nakazu głoszenia Ewangelii pozostawić wyłącznie misjonarzom, którzy
czynią to na mocy władzy powierzonej im przez
Kościół? Bo skoro ich działalność jest tak skuteczna… Bynajmniej! Zbawiciel pragnie, by każdy
z nas, wierzących, osobiście włączył się w dzieło
ewangelizacji – nie jako „komentator” lub „kibic”,
którzy obserwują rzeczywistość z wygodnego
stanowiska, ale jako prawdziwy misjonarz, który
poza wiarą w to, że Boże zbawienie dotrze kiedyś
do wszystkich ludzi (por. Łk 3,6), ma coś jeszcze:
świadomość, że również on może wnieść w to
dzieło swój własny (i to niebagatelny!) wkład.
Na słowa Dobrej Nowiny czekają bowiem nie
tylko ludy zamieszkujące odległe krainy Południa
i Wschodu. Być może o wiele bardziej pragną
usłyszeć je ci, którzy żyjąc obok nas, błąkają się
po bezdrożach niewiary, bezskutecznie szukają
szczęścia w rozmaitych nałogach i grzechach lub
po prostu patrzą w przyszłość ze smutkiem, straciwszy poczucie sensu własnego istnienia. Czy
możemy przejść obok nich obojętnie?
W tej perspektywie otwiera się przed nami
szerokie pole do działania. Z naszej strony potrzeba więc nie pobożnego życzenia, „aby dzieło
ewangelizacji się rozwijało”, ale przede wszystkim czynu – „wyjścia” poza samego siebie, czyli
porzucenia komfortu, jaki daje nam myślenie,
że jesteśmy zbyt mali, by cokolwiek od nas zależało. Dopiero wtedy możemy zacząć „głosić”
Ewangelię: stanąć przy drugim człowieku, by
obdarować go tym, co mamy najcenniejszego –
Chrystusem i Jego miłością. W sposób obrazowy
mówił o tym papież Franciszek, który w czasie
czuwania z młodzieżą na Polach Miłosierdzia
w podkrakowskich Brzegach przestrzegał wszystkich (nie tylko młodych!) przed pokusą spędzenia
życia na wygodnej kanapie, dającej nam złudne
poczucie szczęścia, bezpieczeństwa i uwolnienia
się od problemów dnia codziennego: „Sądzimy,
że abyśmy byli szczęśliwi, potrzebujemy dobrej
kanapy. Kanapy, która pomoże nam żyć wygodnie, spokojnie, całkiem bezpiecznie. Kanapa – jak
te, które są teraz: nowoczesne, łącznie z masażami usypiającymi […]. Kanapa na wszelkie typy
bólu i strachu. Kanapa sprawiająca, że zostajemy
zamknięci w domu, nie trudząc się ani też nie
martwiąc”. Tymczasem – podkreślał Ojciec Święty
– aby pójść za Jezusem, „trzeba mieć trochę odwagi, trzeba zdecydować się na zamianę kanapy
na parę butów […]. Czasy, w których żyjemy, nie
potrzebują młodych kanapowych, ale młodych
ludzi w butach, najlepiej w butach wyczynowych”.
Trudno o lepszą charakterystykę współczesnej rzeczywistości, w której przyszło Kościo-
–5–
WOKÓŁ KRZYŻA
łowi szukać drogi dotarcia do ludzi z orędziem
Dobrej Nowiny. W świecie może jeszcze nie
do końca zdominowanym przez wyznawców
„kanapowego” stylu życia, ale na pewno już
zarażonym tą filozofią, trzeba nie lada wyczynu,
by przykuć uwagę wiecznie zajętego i zapatrzonego w doczesność człowieka do spraw Bożych.
Nawiązując do słów św. Pawła, który dzieło
głoszenia słowa Bożego porównał do udziału
w zawodach (por. 2 Tm 4,7), można wręcz powiedzieć, że ewangelizacja w dzisiejszych czasach
jest rodzajem ultramaratonu, wymagającego od
nas ponadprzeciętnego wysiłku i ogromnego
zaangażowania. Obuwie wyczynowe jest więc
jak najbardziej wskazane!
…C h r y s t u s a …
Z pewnością wryły się nam już w pamięć –
często cytowane przy różnych okazjach – słowa
Jana Pawła II, który w homilii na placu Zwycięstwa w Warszawie 2 czerwca 1979 roku mówił,
że człowieka nie można do końca zrozumieć bez
Chrystusa. „Bez Boga ani do proga” – powtarzali
z kolei nasi rodzice i dziadkowie, a może nawet
i my sami nieraz wypowiadaliśmy to przysłowie,
zamykające w sobie mądrość i doświadczenia
minionych pokoleń. W praktyce jednak Jezus
nie zawsze jest dla nas kluczem do zrozumienia współczesnej rzeczywistości; nie zawsze jest
pierwszą Osobą, do której przychodzimy z naszymi problemami, nie wyłączając tych najbardziej
banalnych i przyziemnych (na ich rozwiązanie
mamy przecież cały arsenał naszych sprawdzonych metod). Czasem wręcz jawi się nam On
jako postać wyjęta ze starych pism, niedzisiejsza
i dająca nam receptę na rozwiązanie spraw, które tak naprawdę nie dotyczą już współczesnego
człowieka. Bardziej przemawia do nas „ludzki”
Chrystus, przemieniający wodę w wino na weselu
w Kanie Galilejskiej i zasiadający do wspólnego
stołu z grzesznikami, niż ten „radykalny” z Kazania na górze, nakazujący nam kochać naszych
nieprzyjaciół i gnębicieli, przestrzegający nas
przed tym, by nie wyrządzać nikomu krzywdy
nie tylko czynem, ale nawet słowem. A przecież
to ciągle ten sam Bóg, który imię każdego z nas
dał wyryć sobie na obu swoich dłoniach (por. Iz
49,16) i przez posługę Kościoła daje nam swoje
słowo – żywe i skuteczne – jako lekarstwo na największe bolączki ludzi wszystkich czasów, zdolne
nie tylko przywrócić nam zdrowie duszy, ale też
dać nieskończenie więcej niż jesteśmy w stanie
sobie wyobrazić.
U podstaw takiego myślenia leży przekonanie,
że po dwóch tysiącach lat Jezus nie ma nam do
przekazania niczego, co nie byłoby już powiedziane. Chociaż brzmi to niedorzecznie (bo przecież
nikt nie ośmieliłby się tego przyznać), to jednak
nie sądzę, by to stwierdzenie było przesadą.
Nawet jeśli słów tych nie odnosimy wprost do
Chrystusa, to przecież czynimy to bardzo chętnie
w stosunku do Kościoła, który głosi Jego naukę
(stąd też fala krytyki, jaka często spada na duszpasterzy przeciwstawiających się wygodnym
półprawdom i pseudowartościom współczesnego
świata). W powszechnym mniemaniu Kościół jest
stowarzyszeniem smutasów głoszących pochwałę śmierci, smutku i cierpienia; jakąś skostniałą
instytucją powtarzającą wciąż te same prawdy
o grzechu i piekle, posługującą się przy tym
starodawnym, niedzisiejszym językiem (często
wyśmiewanym „na salonach” – głównie przez
tych, którzy najrzadziej się w niego wsłuchują).
Wbrew tym opiniom pasterze wspólnoty zawsze
starali się, by język oraz sama treść przekazu były
zgodne z „duchem epoki” – nawet w krytykowanym obecnie prawie za wszystko średniowieczu,
gdzie orędzie Ewangelii docierało do szerszego
grona odbiorców na przykład za pośrednictwem
obrazów (tak zwanej Biblii dla ubogich). Lecz nie
o sam język tutaj chodzi (choć niewątpliwie ma
on bardzo duże znaczenia). O wiele ważniejsza
jest „moc”, z jaką przekazywane jest słowo Boże.
Innymi słowy: misyjny zapał, by głosić Chrystusa
innym.
… z nową moc ą!
Ów przekaz „z mocą” potrzebny jest zwłaszcza
obecnie, w czasach panoszącej się mody na „kanapowy” styl życia. Chodzi tutaj – jak czytamy
w encyklice Pawła VI Evangelii nuntiandi –
o odważne, mądre i wierne „szukanie nowych
sposobów, jak najbardziej przydatnych i skutecznych w niesieniu ludziom współczesnym ewangelicznej nowiny”. Ogół działań podejmowanych
w tym celu nazywamy „nową ewangelizacją”.
Pozostając zaś w kręgu porównań papieża Franciszka, możemy określić je nieco prościej, jako
„zejście z wygodnej kanapy” i „założenie butów
wyczynowych”, by wyruszyć przed siebie i głosić
Jezusa wszystkim tym, którzy znajdują się „na
peryferiach”, gdzie światło Ewangelii nie dociera.
–6–
WOKÓŁ KRZYŻA
Hikingbootsreviewer.com
jednak mądrość Kościoła, która
nakazuje, by to, co z ową kanapą
może się kojarzyć, wykorzystać
jako środek czy też przestrzeń
głoszenia słowa Bożego. Jan Paweł II w encyklice Redemptoris missio pisał o współczesnych
areopagach, nawiązując w ten
sposób do „pogańskiego” areopagu w Atenach, czyli zebrania najwyższej rady, na którym
św. Paweł Apostoł głosił Ewangelię Grekom „w ich własnym
języku” – odwołując się do ich
tradycji i kultury. Wśród tych
współczesnych areopagów papież
wymieniał środki przekazu oraz
różne dziedziny nauki i kultury. Każda z tych przestrzeni ma szansę stać się
ogromną amboną, z której w szeroki świat pójdą
słowa Dobrej Nowiny. Wspomnieć należałoby
tutaj także o świecie internetu, nazwanym przez
Benedykta XVI „cyfrowym kontynentem”, który
dodatkowo może stać się miejscem spotkania
z drugim człowiekiem, by tam w pewien sposób
towarzyszyć mu, zaszczepiając w jego sercu radość
i nadzieję płynącą z ewangelicznego orędzia.
Zarzut powtarzany przez przeciwników Kościoła,
jakoby nie miał on nic ciekawego do zaoferowania współczesnemu człowiekowi, okazuje się więc
nieprawdą. Wystarczy tylko wykazać się odrobiną
dobrej woli, by w każdym ze „współczesnych
areopagów” – czy to w radiu, telewizji czy prasie
– odnaleźć słowa dobrej nowiny o zbawieniu
„podane” w jak najbardziej „atrakcyjnej” dla każdego formie. „Do wyboru, do koloru” – chciałoby
się powiedzieć. I nie będzie w tym chyba żadnej
przesady. Z Chrystusowym orędziem spotykamy
się w katolickich audycjach radiowych i programach telewizyjnych, które pomagają spojrzeć
na rzeczywistość w świetle nauczania Kościoła.
Niektóre z nich są świetnym, celnym i błyskotliwym komentarzem do tego, czym aktualnie żyje
Kościół, Polska i świat (przykładem może być
chociażby program Kościół – wydarzenia – komentarze emitowany w niedzielne przedpołudnia
na antenie krakowskiego Radia „Plus”, którego
wysłuchać można także za pośrednictwem internetu). Motywy i wartości chrześcijańskie pojawiają się również w sztukach teatralnych, filmach
i utworach muzycznych promujących wartości
Wszędzie tam, w naszych środowiskach, gdzie
słabnie wiara w Boga, umiera nadzieja i gaśnie
miłość, są „krańce świata”, na które posyła nas
Chrystus: „Będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce
ziemi” (Dz 1,8). Oto przestrzeń naszego działania.
Wbrew temu, co mogłaby sugerować nazwa
(a raczej jej niewłaściwe odczytanie), nowa
ewangelizacja nie polega na głoszeniu „nowego”
orędzia o zbawieniu. Jest ona raczej przekazywaniem go w nieco innej formie, podkreślającej
jego przeogromną wartość, dynamizm i nieprzemijające piękno, a przede wszystkim trwałość
i ciągłą aktualność – co we współczesnym świecie, przedstawiającym nam swoją bogatą ofertę
możliwości osiągnięcia łatwego szczęścia, ma dla
człowieka bardzo duże znaczenie. Chrystusowa
nauka jest niezmienna i w żadnym wypadku
nie dostosowuje się do ludzkich oczekiwań. A te
niestety bywają różne i nieraz stoją w sprzeczności z naszym powszechnym powołaniem do
świętości (co w praktyce oznacza, że tak naprawdę przynoszą opłakane skutki dla tego, kto za
nimi podąża). Mając jednak wolną wolę, wielu
postępuje według własnego widzimisię, opowiadając się przeciwko chrześcijańskim ideałom
i samemu Bogu, który jest dla nas największym
dobrem. W efekcie, w imię źle rozumianej wolności osobistej, ludzie brną w coraz to nowe
formy zniewolenia.
Koniec końców, ludzka krótkowzroczność sprawia, że przebogata treść Ewangelii przegrywa
z wygodną kanapą doczesności. Tutaj wkracza
–7–
WOKÓŁ KRZYŻA
Maryja jako Gwiazfa Nowej Ewangelizacji
słuchaczy niż społeczność zgromadzona wokół ambony. Na przykład
pod koniec roku 2014 rekordy popularności biły internetowe rekolekcje
adwentowe Plaster miodu prowadzone przez znanego duszpasterza
środowisk akademickich, dominikanina, o. Adama Szustaka, który w ten
sposób każdego wieczoru gromadził
na wspólnym rozważaniu słów Pisma Świętego i modlitwie około 70
tys. słuchaczy. Trzeba przyznać, iż jest
to imponująca liczba. Warto pamiętać jednak, że tego typu akcje nie
mogą być nigdy traktowane jako cel
sam w sobie, gdyż nie zastąpią nam
prawdziwego spotkania z Bogiem
w Kościele i sakramentach świętych,
gdzie On – żywy i obecny – wciąż na
nas czeka.
O tym, jak skuteczne jest dzieło
nowej ewangelizacji, przekonuje nas
pontyfikat Jana Pawła II – inicjatora ogólnoświatowych spotkań ludzi
młodych, czyli Światowych Dni Młodzieży, podczas których najwyraźniej
chyba ujawnia się cała radość płynąca
ze spotkania z Chrystusem i odkrycia Go na nowo jako ciągle obecnego w dziejach świata i zatroskanego
o jego losy. Papież nigdy nie stracił
entuzjazmu, jakie daje głoszenie Ewangelii – nawet wtedy, gdy postępująca choroba odebrała
mu zdolność poruszania się i mówienia. Zawsze
potrafił gromadzić wokół siebie ludzi pełnych
optymizmu i ideałów, młodych nie tylko wiekiem,
ale przede wszystkim duchem, i „zapalać” ich do
tego, by z mocą świadczyli o Jezusie – wszędzie,
dokądkolwiek się udadzą. Przez to pomógł nam
dostrzec prawdę – wyrażoną już w nauczaniu II Soboru Watykańskiego – o tym że, Kościół, dzięki
działaniu Ducha Świętego, pozostaje wiecznie
młody i nieustannie się odnawia.
chrześcijańskie. I choć w tej materii nietrudno
o kicz (gdyż część twórców, podążając drogą „na
skróty”, stawia na przekaz czysto emocjonalny,
wywołujący u odbiorcy jedynie płytkie wzruszenia), to jednak część z nich odznacza się naprawdę
wysokim poziomem artystycznym i niebanalnym,
głębokim przesłaniem.
Bardzo ciekawą przestrzenią nowej ewangelizacji jest wspomniany już wcześniej „cyfrowy
kontynent” – świat internetu. W globalnej sieci
znaleźć można wiele chrześcijańskich stron internetowych, na których o Jezusie i Jego Ewangelii
opowiadają nie tylko duszpasterze, ale także ludzie świeccy, młodzi (wiekiem i duchem), których
świadectwo w sposób szczególnie przemawia do
odbiorców. Na uwagę zasługują też wszelkiego
rodzaju nagrania – krótkie i dłuższe – umieszczane w popularnym serwisie YouTube, przez które
głosiciele słowa Bożego docierają ze swoim przekazem do nieporównywalnie większego grona
* * *
Czy naprawdę potrzebujemy nowej ewangelizacji? Może mamy tylko zbyt wygórowane
oczekiwania i niepotrzebnie koncentrujemy się na
formie, w jakiej głoszone jest nam słowo Boże.
Czy nie wystarczyłaby odrobina cierpliwości, by
usiąść w skupieniu, wczytać się w teksty Pisma
–8–
WOKÓŁ KRZYŻA
Świętego i w ten sposób samemu dostrzec aktualność płynącego z nich przesłania, które trwa –
mimo nieustannie zmieniającej się rzeczywistości?
Przecież to właśnie w słowie Bożym jest „duch
i życie” – jak zapewniał Pan Jezus (por. J 6,63). Być
może to wszystko by nam wystarczyło, gdybyśmy
mieli ku temu bodaj odrobinę dobrej woli. Popatrzmy jednak, jak ewangelizacyjną działalność
Kościoła postrzega Maryja, którą Jan Paweł II
nazwał „Gwiazdą Nowej Ewangelizacji”. Po tym,
jak apostołowie otrzymali od Chrystusa misyjny
nakaz głoszenia Ewangelii „po całej ziemi”, Ona,
Matka rodzącego się Kościoła, niejako zatrzymała
ich w miejscu – zgromadziła w jerozolimskim Wieczerniku na wspólnej modlitwie, w oczekiwaniu
na nadejście obiecanego Pocieszyciela. Gdy zaś
spełniła się obietnica, w dzień Pięćdziesiątnicy,
„wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym”
i zaczęli mówić „tak jak im Duch pozwalał” (Dz
2,4). Wówczas okazało się, że ludzie, którzy owego
dnia przybyli do Jerozolimy, oczekiwali właśnie
tego, by orędzie Ewangelii głoszone było w spo-
sób dla nich zrozumiały. W ich własnym języku.
Z nową mocą. Skoro Maryi tak bardzo na tym
zależało… Odpowiedź nasuwa się sama.
Jonasz Zając
Źródła i bibliografia:
Benedykt XVI, Orędzie na 43. Światowy Dzień
Środków Społecznego Przekazu (24.01.2009).
Franciszek, Przemówienie podczas spotkania
z młodzieżą w Brzegach – 30 lipca 2016 r. (tekst
przemówienia dostępny na stronie internetowej: www.przewodnik-katolicki.pl).
Jan Paweł II, Encyklika o stałej aktualności posłania misyjnego Redemptoris missio.
Katolicka Agencja Informacyjna, Wzrasta liczba
katolików na świecie, www.ekai.pl (dostęp
z dn. 3.12.2016).
Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen
Gentium.
Paweł VI, Encyklika o ewangelizacji w świcie
współczesnym Evangelii nuntiandi.
O l e j w ż yc i u s a k r a m e n ta l n y m
Ko ś c i o ł a
D
ziałalność publiczną Jezusa rozpoczynają dwa powiązane z sobą wydarzenia.
Pierwsze jest niezwykłe, spektakularne – to
chrzest Jezusa w rzece Jordan. Drugie odbywa się
w ciszy synagogi nazaretańskiej. Obydwa wydarzenia łączy jedno słowo: Namaszczony. Tuż
po chrzcie otwierają się niebiosa i zgromadzony
tłum słyszy, jak Bóg przedstawia Jezusa: „Tyś jest
mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”(Łk 3,22). Zaraz potem z nieba zstępuje Duch
Święty pod postacią białej gołębicy i namaszcza
Syna Bożego do pełnienia misji powierzonej Mu
przez Ojca. To znak przypominający zakończenie biblijnego potopu. Tak jak do Noego wraca
gołębica z gałązką oliwną, zapowiadając w ten
sposób ustąpienie wód niszczących zło na ziemi,
tak samo Duch Święty, namaszczając Jezusa nad
wodami Jordanu, zapowiada szybkie wybawienie
ludzi z niewoli grzechu. W synagodze Chrystus
– w swoim pierwszym publicznym wystąpieniu
– przedstawia samego siebie jako Mesjasza, czytając fragment z Księgi proroka Izajasza: „Duch
Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą
nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym
przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi,
abym obwoływał rok łaski Pana”. Jezus dodaje po
tych słowach: „Dziś spełniły się te słowa Pisma,
któreście słyszeli” (zob. Łk 4,18-20). Ukazuje, że
został „namaszczony” przez Boga, posłany, aby
zbawić ludzi. Świadkowie obydwu wydarzeń
rozpoznali w Jezusie zapowiadanego od wieków
Pomazańca Bożego – Mesjasza. „Mesjasz” – określenie z języka hebrajskiego, używane zamiennie
ze słowem greckim „Chrystus” – w tłumaczeniu
na język polski znaczy „Namaszczony”.
Namaszczenie w Biblii oznacza powierzenie
komuś zadania proroka, kapłana lub króla. Wylanie oliwy na człowieka namaszczanego było
zewnętrznym znakiem, że jego misja jest poparta
Boskim autorytetem. Olej spływający z namaszczanego wyrażał spływającą na niego moc Boga.
Używanie właśnie oliwy do namaszczenia nie
było przypadkowe. Religie judaistyczna i chrześci-
–9–
WOKÓŁ KRZYŻA
Wikimedia.org
jańska rozwijały się w basenie Morza Śródziemnego,
gdzie drzewo oliwne należy
do najbardziej charakterystycznych roślin. Może owocować nawet kilkaset lat.
Jest odporne na warunki
atmosferyczne. Uzyskana
z jego owoców oliwa miała w starożytności bardzo
szerokie zastosowanie w życiu codziennym i w kulcie
religijnym. Była ważnym
składnikiem potraw, pielęgnowano nią skórę, stosowano do dezynfekcji
ran i łagodzenia bólu oraz
chłodzenia skóry rozpalonej słońcem. Żołnierze
i sportowcy, szczególnie zapaśnicy, przed walką
natłuszczali oliwą ciało, by być trudno uchwytnym dla przeciwnika. Napełniano nią lampy
– była więc także źródłem światła. W kulcie
pogańskim przypisywano oliwie z oliwek boską
moc, dlatego namaszczano nią królów, kapłanów,
nowo narodzone dzieci oraz zmarłych. Jako produkt roślinny, ma w sobie nagromadzoną energię
słoneczną, dlatego jest do dziś się symbolem błogosławieństwa Bożego i obfitości, życiodajnej siły.
W liturgii Kościoła katolickiego do udzielania
sakramentów świętych i przy sprawowaniu innych czynności liturgicznych używane są trzy oleje: olej katechumenów, olej chorych i olej krzyżma.
Wprowadzając ryt namaszczenia, chrześcijanie
nie nawiązywali do kultu religijnego Greków
i Rzymian, lecz do wykorzystywania przez nich
oliwy w codziennych czynnościach. Najwcześniej
namaszczenie wprowadzono do udzielania sakramentu chrztu. Kandydata do chrztu namaszczano
olejem katechumenów wraz z wypowiedzeniem
modlitwy egzorcyzmu. Namaszczenie to było
znakiem zwycięstwa nad szatanem, wyrzeczeniem się złego ducha przed przystąpieniem do
sakramentów chrztu, bierzmowania i Eucharystii.
Po chrzcie następuje namaszczenie olejem krzyżma, które nawiązuje do namaszczania kapłanów
izraelskich składających ofiary w świątyni oraz do
namaszczenia Jezusa przy chrzcie nad rzeką Jordan.
Nowo ochrzczony zostaje namaszczony, to znaczy
otrzymuje udziału w kapłańskiej misji Jezusa, zostaje z Nim zjednoczony i uświęcony mocą Ducha
Świętego. Oliwa, ze względu na swe lecznicze dzia-
łania, jest właściwą materią do udzielania sakramentów, które leczą duszę z grzechów. Używa się
jej nie tylko przy sakramencie chrztu świętego, ale
również przy namaszczaniu chorych, a przez pewien
czas była używana przy udzielaniu sakramentu
pokuty i pojednania. Namaszczenie chorego olejem
chorych nawiązuje do namaszczania się zawodników i żołnierzy przed walką. Tak jak chcieli oni
móc łatwo wymknąć się przeciwnikowi, tak chory
zostaje umocniony do „ wyślizgnięcia się” z sideł
szatana. Namaszczenie jest również umocnieniem
chorego w jego słabościach, pomocą w mężnym
znoszeniu cierpień. Namaszczenie olejem krzyżma
jest najważniejszym znakiem sakramentu bierzmowania. Szafarz kciukiem prawej dłoni czyni olejem
znak krzyża na czole bierzmowanego. Znak ten
przypomina, że bierzmowany jeszcze ściślej został
zjednoczony z Jezusem i ze wspólnotą Kościoła.
Ma współpracować z Mesjaszem w wypełnianiu
Jego misji, tak by przez codzienne życie rozwijać
na ziemi królestwo Boże. Pomocą w tym zadaniu
jest namaszczenie bierzmowanego pełnią Ducha
Świętego. Zewnętrzny znak namaszczenia przypomina o niezatartej pieczęci wyciskanej na duszy
w czasie bierzmowania. Olejem krzyżma namaszcza
się dłonie kapłanów i biskupów. W święceniach
kapłańskich namaszczenie jest znakiem, że Jezus
wybrał sobie tego człowieka i powierz mu misję
uświęcania, misję ewangelizacji, misję służebną
w Kościele. Kapłan zostaje namaszczony Duchem
Świętym. To namaszczenie jest zarówno źródłem
uświęcenia kapłana, jak i wezwaniem do upodobnienia się kapłana-człowieka do Kapłana-Chrystusa. Krzyżma używa się nie tylko przy udzielaniu
– 10 –
WOKÓŁ KRZYŻA
sakramentu chrztu, bierzmowania i kapłaństwa, ale
także do namaszczania ołtarzy i ścian kościołów.
Namaszczenie, jako czynność religijna, jest zawsze źródłem uświęcenia. Osoba, budowla lub
przedmiot zostają włączeni w przestrzeń Boga,
otrzymują Jego wyjątkowe błogosławieństwo,
szczególną opiekę, zaczynają pełnić funkcję religijną.
Olej katechumenów, olej chorych i olej krzyżma są olejami z oliwek. Różnią się sposobem
zastosowania i przygotowania. Do oleju krzyżma
od V wieku zaczęto dodawać balsam z drzewa
balsamicznego. Człowiek namaszczony krzyżmem
ma tak żyć, by był miłą wonią Jezusa dla innych
ludzi. Krzyżmo jest najważniejszym i najszerzej
stosowanym olejem w liturgii Kościoła. Jego
konsekracja ma bardzo uroczysty charakter. Może
jej dokonywać tylko biskup. Czyni to na specjalnej mszy krzyżma świętego raz w roku w Wielki
Czwartek. Na tej mszy błogosławi także olej
chorych. W wyjątkowych sytuacjach, gdy kapłan
musi udzielić sakramentu namaszczenia chorych,
a nie ma oleju potrzebnego do namaszczenia,
może go sam poświęcić, ale musi użyć oleju
roślinnego. W większości polskich diecezji nie
święci się oleju katechumenów, ponieważ jest
rzadko używany. W przypadku udzielania chrztu
osobie dorosłej może być sprowadzony z innej
diecezji. Oleje muszą być co rok odnawiane. Te,
które nie zostały w tym czasie zużyte, spala się.
Współcześnie symbole oliwy i namaszczenia są
wykorzystywany w Kościele również jako pomoce duchowe. Przykładem jest Balsam Miłosierdzia powstały w światowej stolicy Miłosierdzia
Bożego, Łagiewnikach. Balsam ten to mieszanka
olejów, przygotowana specjalnie dla krakowskiego sanktuarium. Wierni namaszczają sobie nim
czoło, powieki, uszy, usta, dłonie, stopy i serce,
wypowiadając równocześnie specjalne modlitwy
inspirowane słowami św. Siostry Faustyny. Jest
to prośba o pomoc w zaleczeniu ran pozostałych
po grzechach, modlitwa o duchowe uzdrowienie.
Balsam Miłosierdzia ma być przypomnieniem
licznych łask otrzymywanych od Boga w sakramentach świętych.
Małgorzata Stoszko
Bibliografia i źródła:
Biblia Tysiąclecia, Poznań: Pallottinum 2003.
T. Sinka, Liturgika, Kraków: Instytut Teologiczny
Księży Misjonarzy 1994.
A. Drożdż, Kapłan w służbie ludu Bożego, w:
W Duchu i prawdzie, Tarnów: Biblos 1997.
www.opoka.org.pl.
www.liturgia.wiara.pl.
Ś D M … I C O DA L E J ?
T
en rok był wyjątkowy dla polskiego Kościoła nie tylko dlatego, że obchodziliśmy
1050. rocznicę chrztu Polski. W 2016 roku
mogliśmy dzielić się naszą radością z wiary,
goszcząc pielgrzymów z całego świata (na czele
z papieżem Franciszkiem) podczas Światowych
Dni Młodzieży w Krakowie. Był to czas niezwykły: pełen wzruszeń, rodzących się przyjaźni,
a także ciężkiej pracy, bo należy pamiętać, iż te
dwa tygodnie modlitewnej wspólnoty poprzedził
trzyletni okres ciężkiej pracy wielu ludzi. Jednak
– czy było warto? Co zostało w naszych sercach
po słowach papieża Franciszka?
Ty d z i e ń M i s y j n y
Krakowskie spotkanie z Ojcem Świętym poprzedził
Tydzień Misyjny w polskich diecezjach. Do diecezji
tarnowskiej przybyło prawie pięć i pół tysiąca osób.
Byli to młodzi z wielu krajów, m.in. z Konga, Niemiec,
Korei Południowej, USA, Peru, Boliwii czy Madagaskaru. Nasza parafia gościła grupę ze Słowacji na
czele z ojcem Markiem Uličným. Mimo małych barier
językowych, z pomocą księdza Adma Łuby po paru
wspólnie spędzonych dniach szybko nawiązaliśmy
kontakt. W czasie kilkudniowego pobytu Słowacy
poznawali nasze okolice. Podczas wycieczki statkiem
po Jeziorze Rożnowskim mogli zobaczyć piękno naszych okolic, zaś w bacówce na Jamnej mieli okazję
spróbować regionalnych potraw naszej kuchni. Razem
poznawaliśmy też sylwetkę św. Świerada, pielgrzymując do kościoła w Tropiu. Ważnym punktem pobytu grupy ze Słowacji była również pielgrzymka do
Pasierbca, a także przejście przez bramę miłosierdzia
w sanktuarium w Limanowej. Wspólny trud piel-
– 11 –
WOKÓŁ KRZYŻA
grzymki, ogniska i spotkania pomagały nam lepiej
się poznać i zawiązać przyjaźnie. Jedną z takich okazji
był również Dzień Wspólnoty w Starym Sączu, gdzie
mogliśmy razem z kilkunastoma tysiącami młodych
z całego świata odnowić nasze przyrzeczenia chrzcielne, wspólnie się modlić i cieszyć się sobą, zaś obraz
powiewających flag i świec trzymanych przez licznie
zgromadzonych młodych podczas wspólnego odśpiewania Apelu jasnogórskiego na zawsze pozostanie
w pamięci.
Kra k ó w
Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy. Po kilkudniowym pobycie w Wielkiej Wsi
Słowacy ruszyli do Krakowa, odwiedzając po
drodze sanktuarium bł. Karoliny. Tego samego
dnia również my, wraz z grupą z Wojnicza, wyruszyłyśmy do stolicy Małopolski. Już 26 lipca na
Boniach zgromadzili się młodzi z całego świata.
Przed mszą inauguracyjną wnieśli oni symbole
ŚDM, a także Ogień Miłosierdzia. Następnie, po
błogosławieństwie kardynała Dziwisza, rozpoczęło się oczekiwanie na pojawienie się papieża
Franciszka. Z dnia na dzień Kraków zaczął się coraz
bardziej zapełniać. Czasem wynikały z tego różne problemy, takie jak zapełnione tramwaje czy
trudności z poruszaniem się, ale nawet nieoczekiwane zmiany planów miały swój urok. Nie było
czasu na złość czy pretensje, kiedy dookoła tyle
się działo. Na ulicach słychać było afrykańskie
bębny, można było też zobaczyć stroje i tańce
z najdalszych krańców świata. Było kolorowo,
radośnie i czuć było ekscytację. W oczekiwaniu
na spotkanie z Ojcem Świętym razem z barwnym
tłumem rozśpiewanych młodych podążaliśmy na
różnego typu konferencje i wydarzenia kulturalne,
których pełno było w te dni w Krakowie.
27 lipca nadeszła oczekiwana przez tłumy młodych wiernych chwila: do Krakowa przybył pa-
pież Franciszek! Tego dnia pokazał się on także po
raz pierwszy w oknie przy ulicy Franciszkańskiej,
gdzie czekały na niego tłumy. Kolejne spotkanie,
już na Krakowskich Błoniach, rozpoczęła ceremonia z flagami, tańcami ludowymi i prezentacją
świętych z całego świata. W słowach do młodych
papież Franciszek mówił, że serce miłosierne
potrafi wychodzić na spotkanie innych, potrafi
objąć wszystkich. Przed ceremonią zaś przejechał
obok sektorów, dając nam tym samym niezwykłą możliwość zobaczenia go z bliska. Nic więc
dziwnego, że każde pojawienie się Ojca Świętego
wywoływało w młodych ogromny aplauz. Potrafi on bowiem jednać swoją prostodusznością
i dobrocią. Dlatego miejsca spotkań zapełniały
się tak szybko. W piątek kilkaset tysięcy pielgrzymów po raz kolejny przybyło na Krakowskie
Błonia, by wziąć udział w nabożeństwie drogi
krzyżowej z papieżem. Krzyż na swoje ramiona
wzięli przedstawiciele różnych grup i organizacji
charytatywnych. Każda stacja była dodatkowo
wzbogacona pokazem artystycznym, co budowało
wyjątkowy nastrój skupienia i modlitwy. Podczas trwania tej celebracji u wielu osób w oczach
można było dostrzec łzy, zwłaszcza gdy Franciszek
przywołał obraz współczesnych chrześcijan cierpiących niczym Chrystus za swoją wiarę.
B rz eg i
Punkt kulminacyjny tegorocznych Światowych Dni Młodzieży, czyli całonocne czuwanie
z papieżem oraz Msza św., miały miejsce już
w Brzegach, gdzie pielgrzymowaliśmy pieszo.
Było ciężko, jednak trud drogi i pogody rekompensował widok ogromnego pola pełnego ludzi
z całego świata, którzy tańcząc i śpiewając, cieszyli
się swoją wiarą i tym, że mogli spotkać się w tym
wyjątkowym miejscu. Na sobotnim czuwaniu
tłum ludzi ze świecami w dłoniach, przy zachodzącym słońcu tworzył jedną, wielką wspólnotę.
Mimo zmęczenia całego tygodnia ta godzinna
chwila adoracji Najświętszego Sakramentu była
chyba najpiękniejszym momentem tych dni. Czuć
było, że dzieje się coś niezwykłego, na co warto
było czekać. Już po odjeździe papieża młodzi
nadal integrowali się, śpiewali i cieszyli swoją
obecnością. Wszyscy byli bardzo przyjaźni, nie
istniały żadne bariery czy niechęci spowodowane
różnicami kulturowymi czy językowymi. Takim
małym tego świadectwem jest flaga z podpisami
obcokrajowców, którą przywiozłyśmy do parafii.
– 12 –
Po wi ta n i e
pi e lgr zy mów
ze S ło wa c j i
Wspól n y posiłek w s a lc e
Po wspól nym
nabo żeństw ie
R ejs po Jez iorz e Roż n o ws ki m
N a Jamn e j
W ko ś c i e le w T r o pi u
N a s za m ło d zi e ż
w K ra ko wi e
WOKÓŁ KRZYŻA
Nadszedł ostatni dzień. Najważniejszy. Niedziela i niedzielna msza posłania, w której brało udział ponad 2,5 miliona ludzi! Podczas niej
papież zachęcał nas do aktywności – ruszenia
się z kanapy i wzięcia życia w swoje ręce, do
pozostawienia po sobie śladu. Podczas tej liturgii
mieliśmy się także dowiedzieć, gdzie odbędą się
kolejne Światowe Dni Młodzieży, kto dostąpi tej radości, która od trzech lat towarzyszyła
Polakom. W tłumie na Campus Misericordiae
było w tej sprawie wiele głosów. Oprócz krajów
azjatyckich często typowana była Panama – i to
właśnie ten mały kraj wybrał Ojciec Święty na
gospodarza ŚDM w 2019 roku! Euforia młodych,
zwłaszcza z Ameryki Południowej, była nie do
opisania. Niezwykły czas tego spotkania zakończyło przekazanie poświęconego ognia młodym
z całego świata, by dalej nieśli wieść o Bożym
miłosierdziu.
… i c o d al e j ?
Papież Franciszek opuścił Polskę, młodzi rozjechali się do domów, jednak dzieło ŚDM tak
naprawdę dopiero się rozpoczęło. Już teraz widać,
że zarówno te trzyletnie przygotowania, jak i dni
spędzone w modlitewnej wspólnocie z papieżem
dały owoce. Zawiązało się i wciąż trwa wiele
grup młodych, którzy wierzą i chcą pokazywać
swoją wiarę.
Jedną z ważniejszych inicjatyw będą cztery
„Synaje”, czyli spotkania młodych w różnych
miejscach diecezji. „Będą one poświęcone czterem
konferencjom, które wygłosił papież Franciszek.
„Synaje” będą miały podobny cel jak ŚDM, żeby
młodzi przyjechali, zobaczyli się, poczuli entuzjazm i podzielili się radością wiary, a później
z tym doświadczeniem wrócili do parafii. Centrum naszej uwagi skupiamy na duszpasterstwie
w parafiach. Pojawiło się wielu młodych ludzi,
którzy chcą działać i teraz chodzi o to, by ich
zaprosić do grup działających w parafiach” – zapowiedział ks. Paweł Górski, dyrektor Wydziału
Duszpasterstwa Młodzieży. Pierwszy „Synaj” po
Światowych Dniach Młodzieży odbył się już we
wrześniu w Zabawie, drugi natomiast w listopadzie w Starym Sączu. O kolejnych będziemy się
dowiadywać na bieżąco.
Radość i entuzjazm ŚDM dopiero się rozkręca
– i oby trwało to jak najdłużej. Jednak wszystko
zależy od nas samych, od tego, co MY zrobimy
z darem, jakim były Światowe Dni Młodzieży.
Bowiem – jak mówił nam papież Franciszek –
„Jeśli nie dasz z siebie tego, co najlepsze, świat
nie będzie inny”!
Kinga Michałek
Kinga Jędrzejek

Ś W I Ę T Y B R AT A L B E RT I J E G O DZ I E Ł O
( W 10 0. R O C Z N I C Ę Ś M I E R C I )
N
ajpiękniejszy człowiek pokolenia – tak
tytułowano Brata Alberta w dniu jego
pogrzebu 28 grudnia 1916 roku. Kim on był,
co robił i czym się wsławił, że został tak uhonorowany przez współczesnych mu ludzi? Dlaczego
na pogrzeb tego ubogiego zakonnika przyszły
ogromne rzesze obywateli Krakowa, począwszy
od biskupów, z bp. Adamem Sapiehą na czele,
poprzez prezydenta miasta Juliusza Leo, profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, a skończywszy
na bezdomnych i nędzarzach? Dlaczego zarówno
katolicy, jak i Żydzi uważali go za „swojego”?
I w końcu – jak to się stało, że 12 listopada 1989
roku został uroczyście kanonizowany?
Krótko można odpowiedzieć, że Brat Albert
umiał dostrzec w ludziach ubogich i potrzebujących Chrystusa, że usłyszał i przyjął Jego słowa:
„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci
moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt
25,40).
Jednak zanim Brat Albert został ogłoszony
świętym, był Adamem Chmielowskim, człowiekiem żyjącym w trudnym dla Polski czasie, w rodzinie borykającej się z codziennymi kłopotami.
– 17 –
WOKÓŁ KRZYŻA
Był człowiekiem, który jak każdy marzy o karierze,
szczęściu i sukcesach, a jednak ostatecznie został
– jak go nazywano – „bratem opuchlaków”.
D zie ciń s t wo i m ł o d o ść
Adam Hilary Bernard Chmielowski urodził się
20 sierpnia 1845 roku w Igołomi, powiat Miechów, diecezja krakowska. Pochodził ze zdeklasowanej rodziny ziemiańskiej Wojciecha i Józefy
z Borzysławskich Chmielowskich. Ojciec Adama
pełnił funkcję naczelnika komory celnej w Igołomi, wcześniej miał za sobą kilka podobnych
stanowisk, a przed śmiercią był sekretarzem kolegialnym w Warszawie.
W 1847 roku rodzina nabyła majątek ziemski
z dworkiem w Czernicach i trzema okolicznymi
wioskami. W tym czasie przyszło na świat rodzeństwo Adama: Stanisław, Marian i Jadwiga. Szczęście rodzinne zostało jednak zakłócone
śmiertelną chorobą ojca, który zmarł w 1853 roku.
Matka Adama jeszcze za życia męża nie mogła
sobie poradzić z jego chorobą, wychowywaniem
czwórki małych dzieci i administracją majątku.
Sprzedała więc posiadłość i przeprowadziła się
do Warszawy, żyjąc z wynajmowania mieszkań
w zakupionej kamienicy.
Jako syn urzędnika państwowego Adam miał
prawo do bezpłatnego kształcenia i w wieku
12 lat rozpoczął naukę w Korpusie Kadeckim
w Petersburgu. Odznaczał się pilnością i zaangażowaniem, co osobiście dostrzegł i pochwalił car
Aleksander II. Matka, widząc postępującą rusyfikację syna, nie zważała na problemy finansowe.
Zrezygnowała z darmowej edukacji i przeniosła
Adama do Gimnazjum Realnego w Warszawie.
Ukończył je w 1862 roku, już po śmierci matki.
Prawdopodobnie w związku z prześladowaniami i aresztowaniami wśród młodzieży polskiej
w Warszawie młody Chmielowski rozpoczął
dalszą naukę w Instytucie Politechnicznym i Rolniczo-Leśnym w Puławach. Tam szybko zaprzyjaźnił się ze spiskującą młodzieżą rewolucyjną
i niedługo jako jeden z pierwszych ruszył do
walki o wolność ojczyzny.
Pat r iota , p o w s tan i e c , m a l a rz
Po kilku potyczkach z przeważającymi siłami
wroga Adam dostał się do niewoli austriackiej.
Był przetrzymywany m.in. w Ołomuńcu, skąd
uciekł, by ponownie stanąć do walki. Służył wtedy pod dowództwem Zygmunta Chmieleńskiego,
aż do tragicznej bitwy pod Mełchowem w dniu 30
września 1863 roku, kiedy to stracił nogę i ranny
dostał się do rosyjskiej niewoli. Dzięki staraniom
rodziny został zwolniony z więzienia, ale musiał
wyjechać z kraju. Chmielowski postanowił udać
się do Paryża, żeby dokończyć leczenie i kontynuować przerwane wybuchem powstania studia.
Kierunek nauki obrał już jednak inny: zaczął żywo
interesować się malarstwem i szukał możliwości
rozwijania swojego artystycznego talentu. Nawiązał współpracę ze szkołą w Batignolles, gdzie miał
możliwość spotykać się z największymi twórcami
tamtego okresu.
W lipcu 1865 roku Chmielowski powrócił do
Warszawy, zdecydowany studiować nadal malarstwo. Wstąpił do Klasy Rysunkowej oraz
zaprzyjaźnił się z lokalnymi mistrzami. Jednak
rodzina niechętnie godziła się na malarskie aspiracje Adama, uważając je za dziecinadę i fanaberie.
Z uwagi na trudną sytuację materialną studenta
doradzono mu kształcenie owocujące dobrą pracą
i wysoką pensją. Skutkiem tego był półroczny
epizod na studiach inżynierskich w Gandawie.
Jednak młody artysta nie cierpiał matematyki,
nie miał żadnych zdolności technicznych i w konsekwencji nie zdał żadnego egzaminu. Następnie spędził jeszcze półtora roku w Paryżu, gdzie
prawdopodobnie uczęszczał jako wolny słuchacz
na wykłady w Szkole Sztuk Pięknych, by ostatecznie związać się z Akademią Sztuk Pięknych
w Krakowie. Miał tam możliwość zapoznania się
z aktualnymi kierunkami malarskimi, a przede
wszystkim mógł uzyskać stypendium i zapewnić
sobie utrzymanie.
Jesienią 1869 roku Chmielowski jako stypendysta kontynuował studia malarskie w Akademii
Sztuk Pięknych w Monachium, gdzie dołączył
do ekskluzywnego klubu polskich malarzy. Był
to czas, kiedy nauka pochłaniała go całkowicie.
Sam mówił o tym: „od rana do wieczora siedzę
w szkole i rysuję […], inaczej robić nie można i nie
sposób do czegoś dojść”. Młodego malarza ceniono
wtedy za wielki talent kolorystyczny, a także za
bezkompromisową postawę moralno-artystyczną,
która była widoczna zarówno w jego pracach, jak
i w sądach o pracach kolegów. Chmielowskiego
cechował surowy program wymagań na polu
sztuki, który odzwierciedlał się w życiu osobistym,
także w dziedzinie etyki i religii. Jego przyjaciel
pisał nawet, że „więcej żąda [od siebie] niż natura
dała człowiekowi”.
– 18 –
WOKÓŁ KRZYŻA
A. Chmielowski (św. Brat Albert), Ecce Homo
W 1874 roku Adam powrócił do kraju już jako
dojrzały malarz, znający swoje możliwości artystyczne, z wytyczonymi konkretnymi celami.
O d mal a r z a d o t e r c j a r z a
Po powrocie do ojczyzny Chmielowski osiadł
w ponownie w Warszawie, gdzie pracował
i mieszkał razem z Józefem Chełmońskim i Stanisławem Witkiewiczem. Był to czas, gdy artysta
miał możliwość utrzymywać kontakty z arystokracją, finansjerą i inteligencją miasta. Z tego okresu pochodzi opinia o nim, że „był on chodzącym
wzorem wszystkich cnót chrześcijańskich i głębo-
kiego patriotyzmu […]. Oddychający poezją, sztuką, miłością bliźniego,
natura czysta i nieznająca egoizmu,
której dewizą powinno być: szczęście
dla wszystkich, Bogu chwała i sztuce”.
Jako artysta już wtedy Chmielowski
był przekonany, że w duszy ludzkiej
znajduje się źródło piękna, a dzieło
jest odzwierciedleniem duszy twórcy. Jaka dusza artysty, takie jest jego
dzieło; wielkie lub małe, bogate lub
mizerne. Co więcej, jak Bóg wypowiada się w swoim stworzeniu, tak
człowiek w swoim dziele.
Późną jesienią 1879 roku Adam odprawił rekolekcje u ojców jezuitów
w Tarnopolu, po których coraz bardziej
utwierdzał się w decyzji o wstąpieniu
do zakonu. Będąc u progu sławy, nabierał coraz większego przekonania, że
nie jest to droga właściwa. Malował
w tym czasie jedno ze swoich najważniejszych dzieł – obraz Ecce Homo,
który jest kontemplacją znieważonego oblicza Chrystusa. Chmielowski
dostrzegał je w ludziach opuszczonych i najbiedniejszych. Miłość do
Chrystusa kazała artyście wyrzec się
wszystkiego, zrezygnować z ukochanego malarstwa i zejść do największej
ludzkiej nędzy, aby stanąć jako brat
pośród braci.
24 września 1880 roku Chmielowski
wstąpił do nowicjatu jezuitów, ale
to nie była jego droga powołania.
5 kwietnia 1881 roku opuścił to zgromadzenie i związał się z tercjarstwem
św. Franciszka z Asyżu. Stał się wędrownym apostołem szerzącym tercjarstwo wśród
wiejskiego ludu. W 1884 roku osiadł w Krakowie
– siedlisku polskiej nędzy.
Na ul. Basztowej 4 Adam otworzył pracownię
malarską, która szybko stała się przytułkiem dla
krakowskich nędzarzy. Przyjaźnił się wtedy z wieloma znanymi rodakami, m.in. z Ojcem Rafałem
Kalinowskim, odwiedzał także często różne krakowskie zgromadzenia zakonne. W sierpniu 1887
roku Chmielowski ostatecznie przywdział habit
regularnego tercjarza, a 25 sierpnia następnego
roku złożył ślub czystości. Odtąd jako Brat Albert
na zawsze i niepodzielnie oddał się biednym.
– 19 –
WOKÓŁ KRZYŻA
Wikimedia.org
Najpierw w Krakowie, a następnie we
wszystkich domach albertyńskich w całej Polsce. Jak pisał wtedy do rodziny:
„umarł Adam Chmielowski, narodził się
brat Albert”.
Służba ubogim
1 listopada 1888 roku na mocy porozumienia z magistratem Brat Albert stał się
bezinteresownie opiekunem ogrzewalni
miejskiej w Krakowie przy ul. Piekarskiej
21. Obejmując zarząd ogrzewalni dla
bezdomnych i nędzarzy, stał się jednym
z nich. Mieszkał razem z podopiecznymi,
jadł z tego samego kotła, co oni, o przeszłość nikogo nie pytał. Dla nich i za
nich żebrał o pieniądze.
Przemiany społeczne u schyłku XIX
wieku potęgowały dodatkowo skalę
ubóstwa i nędzy. Masowo przybywało
bezdomnych i nędzarzy żyjących z żebraniny lub kradzieży. Ludzie koczowali
w spelunach, zaułkach i ruderach, przymierając z zimna i głodu. Ogrzewalnia
na Piekarskiej stała się terenem walki
Brata Alberta o tych opuszczonych i zapomnianych braci.
Jako że „żniwo wielkie” (Łk 10,2), Brat
Albert powołał do pomocy w służbie
bliźnim dwa zgromadzenia zakonne:
braci (25 sierpnia 1888 roku) i sióstr (15 stycznia 1891 roku). Były to zakony ludu i dla ludu.
Nowe zgromadzenia oparł na pierwotnej regule
św. Franciszka i dał swobodę działania na szerokim polu nędzy społecznej, z zachowaniem
oczywiście wierności Ewangelii.
Teraz przytuliska stały się głównymi miejscami pracy Alberta i jego pomocników. Były
domami, gdzie „bezdomni ludzie, nędzarze,
niedołężni, żebracy, wyrobnicy bez zajęcia
znajdowali ratunek w swych ostatecznych potrzebach”. Założeniem Brata Alberta było, aby
ludzie potrzebujący razem z członkami zgromadzeń zakonnych wspólnie pracowali na swoje
utrzymanie. Do pobytu w przytulisku miał
prawo każdy ubogi, bo konieczne jest, aby
„każdemu głodnemu dać jeść, bezdomnemu
miejsce, a nagiemu odzież, bo człowiek, który
dla jakichkolwiek powodów jest bez odzieży,
bez dachu i kawałka chleba, może już tylko
kraść albo żebrać dla utrzymania życia”.
Sytuacja gospodarcza w Galicji sprawiła, że
mimo nadludzkich wysiłków Brata Alberta
i jego zgromadzeń przytuliska bez końca zmagały się z nędzą. Troska o chleb dla ubogich
pochłaniała niemal wszystkie wysiłki tego pracowitego człowieka. Działalność Alberta objęła
Kraków, Lwów, Sokal, Tarnów, Stanisławów,
Przemyśl, Kielce, Tarnopol i Jarosław. W sumie
20 placówek. Oprócz tego powstawały jeszcze
domy dla bezdomnych dzieci i młodzieży, a także zakłady dla kalek, starców i nieuleczalnie
chorych.
Śmierć i d rog a na ołtarze
Kalectwo, choroba i wiek, a także liczne obowiązki przyczyniały się do pogorszenia stanu zdrowia Brata Alberta. Krótko przed śmiercią skarżył
się, że nie ma już siły dalej walczyć. Ostatnie pięć
dni życia spędził na barłogu w przytulisku dla
mężczyzn w Krakowie, gdzie zmarł 25 grudnia
1916 roku na raka żołądka.
– 20 –
WOKÓŁ KRZYŻA
W pogrzebie uczestniczył cały Kraków, a Brat
Albert odszedł z tego świata w opinii świętego.
W 1938 roku prezydent RP Ignacy Mościcki nadał
mu pośmiertnie Wielką Wstęgę Orderu Odrodzenia Polski za „wybitne zasługi w działalności
niepodległościowej i na polu pracy społecznej”.
Pomimo powszechnego przekonania o osobistej świętości Brata Alberta, dopiero w 1934
roku rozpoczęto praceprzygotowawcze do procesu
beatyfikacyjnego, a sam proces ruszył 23 grudnia
1946 roku. 20 stycznia 1977 roku papież Paweł VI
ogłosił dekret o heroiczności cnót Czcigodnego
Sługi Bożego Brata Alberta. Beatyfikował go
– wraz z jego przyjacielem, Ojcem Rafałem Kalinowskim – 22 czerwca 1983 roku Jan Paweł II.
Ostatecznie kanonizacji dokonał także Jan Paweł II 12 listopada 1989 roku w Rzymie.
Święty Brat Albert nadal prowadzi swoje dzieło. Jego śladami idą kolejne pokolenia młodzieży
odkrywającej swoje powołanie do założonych
przez niego zgromadzeń. Historia jego życia i pracy dla bliźnich ukazują nam koniczność pomocy
ludziom najbiedniejszym, nawet z tzw. marginesu
społecznego. Chrystus w Ewangelii żąda od nas
miłosierdzia wobec nich, przejawiającego się
w praktykowaniu uczynków miłosierdzia (por.
Mt 25,35-45). Przykład Brata Alberta uczy nas, że
gdy tę naukę Ewangelii zaczniemy wprowadzać
w życie, możemy dokonać rzeczy niezwykłych,
a nawet zostać świętymi. Módlmy się zatem za
jego wstawiennictwem, abyśmy i my umieli
odnaleźć w sobie „wyobraźnię miłosierdzia”.
Andrzej Śmistek
Bibliografia i źródła:
W. Kluza, Adam Chmielowski.
M. Wojtowicz, Św. Brat Albert Chmielowski –
Dobry jak chleb.
Życie i działalność świętego Brata Alberta, w:
www.spsierockie.w.interiowo.pl.
Św. Brat Albert – życiorys, w: strona internetowa
parafia pw. św. Brata Alberta Gdańsk-Przymorze.

Z DA L E K I E J Fat i m y…
N
iebawem, 13 maja 2017 roku, minie dokładnie 100 lat od chwili, gdy Maryja,
„Piękna Pani z nieba”, po raz pierwszy
ukazała się portugalskim pastuszkom: rodzeństwu – dziewięcioletniemu Franciszkowi i jego
o dwa lata młodszej siostrze Hiacyncie, oraz ich
kuzynce – dziesięcioletniej Łucji. Być może z tej
okazji niejeden z nas zapragnie mieć w swoim
domu piękną figurkę Matki Bożej Fatimskiej
(na co z pewnością liczą właściciele sklepów
z dewocjonaliami), może ktoś pokusi się o zakup
albumu lub obejrzenie filmu dokumentalnego
nawiązującego do wydarzeń z 1917 roku. Zbliżająca się wielkimi krokami okrągła rocznica jest
dla nas jednak przede wszystkim dobrą okazją,
by przypomnieć sobie orędzie płynące z Fatimy
– jednego z najbardziej rozpoznawalnych na świcie ośrodków kultu maryjnego. Wydarzeń, które
będziemy wspominać już za niespełna pół roku,
w żaden sposób nie można bowiem oddzielać od
słów, jakie kieruje do nas – także i dziś – Królowa
Różańca Świętego. W przeciwnym razie nasze
świętowanie ograniczy się wyłącznie do rozpamiętywania wydarzeń z odległej i coraz bardziej
obcej nam przeszłości.
* * *
Objawienia fatimskie kojarzą nam się przede
wszystkim z datą 13 maja, gdy Kościół obchodzi wspomnienie Najświętszej Maryi Panny
z Fatimy. Właśnie tego dnia w 1917 roku trójka
pastuszków z niewielkiej miejscowości Aljustrel,
leżącej na terenie parafii Fatima, ujrzała Piękną
Panią z nieba. Warto pamiętać jednak, iż było
to jedynie pierwsze spośród sześciu objawień,
które odbywały się regularnie, trzynastego dnia
każdego miesiąca, aż do października (za jednym tylko małym wyjątkiem – w sierpniu, gdy
Maryja objawiła się kilka dni później). Stąd też
tak naprawdę wspominanie wydarzeń z Fatimy
obejmuje nie tylko ten jeden, ale aż sześć dni (od
maja do października).
Chcąc opowiedzieć o tych niezwykłych wydarzeniach, właściwie należałoby się cofnąć do
– 21 –
WOKÓŁ KRZYŻA
Wikimedia.org
roku 1915. Wtedy to w pobliżu Fatimy miało
miejsce pewne niezwykłe zdarzenie. Najstarsza
z wizjonerów, ośmioletnia wówczas Łucja dos
Santos, po raz pierwszy udała się na pastwisko,
by razem z trzema nieco bardziej doświadczonymi
koleżankami pilnować stada owiec. Dziewczynki,
odpoczywając po posiłku, swoją wolną chwilę
postanowiły poświęcić na odmówienie różańca.
Kiedy się modliły, ujrzały w oddali unoszącą się
ponad drzewami niewyraźną, świetlistą postać,
jakby statuę owiniętą w prześcieradło. Sama
Łucja wydawała się zachowywać spokój, jednak
jej towarzyszki były tym zjawiskiem przerażone.
Po powrocie z pastwiska rozemocjonowane rozpowiadały więc o tym, czego były świadkami.
Kiedy sytuacja się powtarzała, młode pasterki
zaczęto podejrzewać o zbyt wybujałą fantazję.
Łucja – choć sama gorąco pragnęła, by sprawa
pozostała tajemnicą – doświadczała wtedy wielu
przykrości z powodu zachowania swoich gadatli-
wych koleżanek. Gdy więc tylko nadarzyła się ku
temu okazja, dobrała sobie innych kompanów:
młodszych kuzynów Hiacyntę i Franciszka Marto – towarzyszy wspólnych dziecięcych zabaw,
kochających taniec, radosne przyśpiewki i grę
„w kamyki”.
W rok później trójka pastuszków miała okazję
przekonać się, kim była owa niezwykła, unosząca się nad ziemią, jaśniejąca postać, którą
wcześniej widywała Łucja. Gdy dzieci modliły
się na różańcu (a modlitwę tę odmawiały wtedy
w bardzo osobliwy sposób, powtarzając same
wyrażenia „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”),
zobaczyły zbliżającego się ku nim młodzieńca, mającego z wyglądu około 14-15 lat. Był to
„Anioł Pokoju”, posłany na ziemię po to, by
przygotować dzieci na spotkanie z Najświętszą
Panną oraz przyjęcie orędzia, jakie miała im
przekazać. Boży wysłannik, który z pastuszkami
spotykał się w sumie kilkakrotnie, zapewniał,
że Jezus i Maryja wsłuchują się uważnie w ich
słowa i prośby. Nauczył ich też modlitw, by za
ich pomocą mogli wypraszać łaskę zmiłowania
i opamiętania dla grzeszników, którzy swoimi
czynami dotkliwie ranią kochające Serce Boże.
Na końcu wreszcie umocnił ich Ciałem i Krwią
Chrystusa. Po latach Łucja tak opisywała to niezwykłe doświadczenie Komunii św. przyjętej z rąk
niebiańskiego posłańca: „zobaczyliśmy Anioła,
trzymającego w lewej ręce kielich; nad kielichem
unosiła się święta Hostia, z której spływały krople
Krwi do kielicha. […] Hostię św. dał mi, a Krew
rozdzielił między Hiacyntę i Franciszka, mówiąc
równocześnie: «Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa, tak strasznie znieważanego przez
niewdzięcznych ludzi, pokutujcie za ich grzechy
i pocieszajcie Boga waszego»”.
Spotkania z Aniołem Pokoju (przybywającym,
nawiasem mówiąc, w samym środku toczącej
się wówczas pierwszej wojny światowej) były
dla fatimskich dzieci niezwykłą katechezą, która
szerzej otworzyła im oczy na obecny w świecie
problem zła oraz uświadomiła im, jak wielką
obrazą Boga – źródła miłości i świętości – jest
każdy grzech. Słowem: spotkania te formowały
ich młode serca i niejako przyspieszały proces duchowego dojrzewania w wierze, nadziei i miłości.
Odpowiednio przygotowani i umocnieni na
duchu pastuszkowie po raz pierwszy ujrzeli Matkę
Bożą 13 maja 1917 roku na szczycie zbocza Cova
da Iria – kawałka ziemi należącego do państwa
– 22 –
WOKÓŁ KRZYŻA
Santos, rodziców Łucji. Maryja miała wówczas na zstępuje na ziemię, by rozmawiać z trojgiem masobie białą suknię. Jej postać, jaśniejąca bardziej łych, ubogich dzieci (trudno zresztą im się dziwić,
niż słońce, przykuwała wzrok. Dzieci poczuły gdyż w takich sytuacjach pierwszą, najbardziej
ogromną radość i błogi spokój, jaki roztaczała wo- chyba naturalną reakcją jest – jak się wydaje – co
kół siebie Najświętsza Panna. Co ciekawe, nieco najmniej ostrożność). Wprawdzie byli tacy, którzy
inne odczucia towarzyszyły im podczas rozmów prosili wizjonerów o wstawiennictwo u Matki
z Aniołem (stworzeniem czysto duchowym), które Bożej lub też po prostu z życzliwym zainteresowywoływały równocześnie zachwyt, ale i uczucie waniem przychodzili na miejsce objawień, ale
ogromnego, fizycznego zmęczenia.
spora część tamtejszej społeczności zwyczajnie
Maryja przedstawiła się jako „Pani przybywa- naśmiewała się z małych pastuszków, wyzywała
jąca z nieba”. Mówiła, że życzy sobie, by dzieci ich, wymyślając od najgorszych kłamców i oszukażdego trzynastego dnia miesiąca – aż do paź- stów. Niemałych cierpień przysporzyły im także
dziernika – o tej samej porze przychodziły na to przesłuchania prowadzone przez przedstawicieli
miejsce. Gdy spotkają się tutaj po raz ostatni, lokalnego Kościoła, który potrzebował zebrać
wyjawi im, kim jest, i czego oczekuje.
informacje, by móc oficjalnie zająć stanowisko
Po pierwszym objawieniu dzieci zgodnie po- w kwestii objawień. Duchowni zasypywali dziestanowiły, że nie powiedzą nikomu o tym, czego ci lawiną niekończących się pytań, czasami też
doświadczyły (tak samo zresztą w sekrecie utrzy- śmiali się z odpowiedzi, jakich udzielały. Wśród
mywały swoje spotkania z Aniołem). Nie chciały nich znaleźli się jednak i tacy, którzy starali sie
rozgłosu. Tym bardziej, że Łucja – podejrzewana otoczyć wizjonerów swoją duszpasterską troską,
już wcześniej o zbyt wybujałą fantazję – oba- udzielając im wskazówek, w jaki sposób mają
wiała się, że znów będzie oskarżana o kłamstwo rozwijać swoje życie duchowe.
i piętnowana przez rodzinę. Siedmioletnia HiaZ pewnością jednym z najgorszych doświadczeń,
cynta – mimo szczerej chęci – miała jednak duże jakie spadły na Łucję, Franciszka i Hiacyntę, były
problemy z zachowaniem milczenia i po powrocie przesłuchania prowadzone przez nieprzychylne
do domu, przepełniona radością, szukała sposob- Kościołowi władze gminy Ourém. W trakcie tych
ności, by podzielić się z kimś swoimi przeżyciami. przesłuchań dzieci były zastraszane i wyzywane.
„Czułam coś takiego w sobie, co mi nie pozwalało W skrajnym przypadku doszło nawet do ich areszmilczeć” – mówiła. Objawień nie udało się więc
utrzymać w tajemnicy.
Mimo to gadatliwość,
którą Franciszek i Łucja
zarzucali małej HiacynMod litwa w ynag rad z ając a
cie, okazała się „szczęśliwą winą”. Dzięki niej
mój Boże, wierzę w Ciebie, uwielbiam Cię, ufam Tobie i kocham
bowiem świat dowieCię. Proszę Cię, byś przebaczył tym, którzy nie wierzą, Ciebie
dział się o niezwykłych
nie uwielbiają, nie ufają Tobie i nie kochają Ciebie.
wydarzeniach, jakie dokonywały się w pobliżu
Mod litwa d o Trój c y Św iętej
Fatimy.
Prawdą jest jednak, że
r zenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu i Duchu Święty! Z najgłębszą
z tego powodu na paczcią i żalem za moje grzechy, ofiaruję Tobie drogocenne Ciało
stuszków spadło wiele
i Krew, Duszę i Bóstwo naszego Zbawiciela obecnego w Najświętproblemów i prześladoszym Sakramencie Ołtarza na całej kuli ziemskiej, jako zadośćuczywań. Jak przeczuwała
nienie za grzechy, przez które On sam jest znieważany. Na mocy
Łucja, nie tak łatwo przynieskończonych zasług Jego Najświętszego Serca i przez wstaszło ludziom uwierzyć
wiennictwo Niepokalanego Serca Maryi, proszę Cię o nawrócenie
w to, że w niewielkiej
nieszczęśliwych grzeszników. Amen.
portugalskiej miejscowości „Piękna Pani z nieba”
MODLITWY ANIOŁA Z FATIMY
O
P
– 23 –
WOKÓŁ KRZYŻA
AKT OFIAROWANIA
O
Jezu, czynię to z miłości do Ciebie, w intencji
nawrócenia grzeszników oraz jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi.
towania (sytuacja ta miała miejsce 13 sierpnia,
dlatego też sierpniowe – czwarte z kolei – spotkanie z Matką Bożą w Cova da Iria miało miejsce
dopiero sześć dni później). Urzędnicy starali się za
pomocą gróźb wymusić na pojmanych dzieciach
wyjawienie całej treści orędzia, które przekazała
im Matka Boska. O tym, jak straszne musiały
być to dla nich chwile, świadczy fakt, że gdy
wywołano je z celi pojedynczo, by zaprowadzić
ich na przesłuchanie, one przekonane były, że
idą na śmierć.
Pośród wszystkich tych prześladowań i bolesnych doświadczeń fatimscy pastuszkowie nie
tracili jednak ducha. Wszystkie swoje cierpienia
postanowili ofiarować jako wynagrodzenie za
zniewagi wyrządzone Bogu i Matce Najświętszej
przez grzesznych ludzi. Z największą więc ufnością
w trudnych doświadczeniach wznosili ręce ku
niebu, powtarzając słowa modlitwy ofiarowania,
której nauczyła ich Maryja: „O Jezu, z miłości ku
Tobie i dla nawrócenia grzeszników pragnę Ci
wynagrodzić za wszystkie zniewagi wyrządzane
Niepokalanemu Sercu Maryi”.
Mimo początkowo sceptycznego nastawienia
mieszkańców okolicznych terenów objawienia
fatimskie stopniowo przyciągały coraz większe
tłumy. Coraz liczniejsze były też łaski otrzymane
za przyczyną Matki Bożej. Podczas ostatniego
objawienia, 13 października 1917 roku, na zboczu
Cova da Iria zgromadziło się około 50 tys. osób,
które podziwiały cud „tańczącego słońca”, zapowiedziany wcześniej przez Panią z nieba dla
potwierdzenia prawdziwość objawień. Wtedy też
Maryja przedstawiła się pastuszkom jako Królowa Różańca Świętego i – tak jak obiecała przy
pierwszym spotkaniu – wyjawiła, czego oczekuje:
„Jestem Królową Różańca Świętego. Przychodzę
zachęcić wiernych do zmiany życia, aby nie zasmucali grzechami swymi Zbawiciela, który jest
tak obrażany, aby odmawiali różaniec, aby się
poprawili i czynili pokutę za grzechy”. W ten spo-
sób dobiegła końca seria objawień, których
autentyczność Kościół potwierdził w 1930
roku. Matka Boża za pośrednictwem trójki
ubogich pastuszków przekazała światu to,
czego żąda Bóg i Jej Niepokalane Serce.
Rozpoczęła się jednak historia, której dalszy
ciąg zależy tylko i wyłącznie od nas…
* * *
W orędziu przekazywanym przez Bogarodzicę w trakcie poszczególnych objawień
stałym, ciągle powtarzającym się motywem jest
pokuta i modlitwa za grzeszników, którzy tak często obrażają Boga, a odwróciwszy się od Niego,
po śmierci zatracają swoją duszę w piekle. Maryja, jako czuła i kochająca Matka, bardzo boleje
nad tym, że wiele spośród Jej dzieci gardzi łaską
zbawienia, wybiera życie w grzechu, a w konsekwencji – duchową śmierć i wieczne potępienie.
Stąd też istnieje paląca potrzeba wynagradzania
Bogu oraz Jej matczynemu Sercu za ludzką niewdzięczność i wszystkie zniewagi. Wynagrodzenia
– dodajmy – połączonego z modlitwą (szczególnie
modlitwą różańcową), podejmowaniem dobrowolnych umartwień i składaniem duchowych
ofiar w intencji nawrócenia grzeszników: „Módlcie
się, wiele się módlcie i umartwiajcie się w intencji
grzeszników; wiele dusz idzie do piekła, bo nikt
nie modli się za nie ani nie umartwia”.
Częścią orędzia przekazanego przez Matkę Najświętszą w Cova da Iria jest również tak zwana
tajemnica fatimska. Dlaczego tajemnica? Maryja
prosiła pastuszków, by części spośród tego, co zostało im przekazane, nie ujawniać od razu. Treści
te do publicznej wiadomości podane zostały więc
nieco później, za pozwoleniem Kościoła, będącego
– jak ujęła to po latach Łucja – „przedstawicielem
Boga na ziemi” (sama wizjonerka także otrzymała ku temu „pozwolenie z nieba”). Tajemnica ta
składała sie z trzech części. Pierwszą była wizja
piekła, do którego po śmierci trafiają grzesznicy. W drugiej części Maryja mówi o mającym
nadejść końcu wielkiej wojny (czyli trwającej
w czasie objawień pierwszej wojny światowej),
lecz jednocześnie przestrzegała, że jeśli ludzie nie
przestaną obrażać Boga swoimi grzechami, czeka
ich kolejna, jeszcze straszniejsza od poprzedniej.
Trzecia część natomiast to wizja straszliwych
prześladowań Kościoła i Ojca Świętego. Po tych
wszystkich wydarzeniach ma nastąpić jednak
triumf Niepokalanego Serca Maryi.
– 24 –
WOKÓŁ KRZYŻA
Łucja, która po wielu latach w liście do Ojca
Świętego Jana Pawła II starała się wyjaśnić sens
wizji zawartych w tajemnicy fatimskiej, przyznała,
że ostatni fragment, odnoszący się do prześladowania Kościoła, obrazuje skutki, jakie przynosi
ludzkości odrzucenie całego orędzia fatimskiego.
„Ponieważ nie przyjęliśmy tego wezwania zawartego w orędziu – pisała – jesteśmy świadkami jego
spełnienia […]. A chociaż nie oglądamy jeszcze
całkowitego wypełnienia się ostatniej części tego
proroctwa, widzimy, że stopniowo zbliżamy się do
niego wielkimi krokami. Nastąpi ono, jeżeli nie
zawrócimy z drogi grzechu, nienawiści, zemsty,
niesprawiedliwości, łamania praw człowieka,
niemoralności, przemocy”. Warto wziąć sobie te
słowa do serca…
* * *
Orędzie fatimskie nie jest orędziem tragedii
i straszenia ludzkości wizją kar, jakie spadną na
nas, jeśli się nie nawrócimy. W tym wszystkim
trudno bowiem nie dostrzec miłosiernego oblicza
Boga, który daje nam kolejną szansę, by się nawrócić, porzucić dawne grzechy, przestać Go znieważać i – najzwyczajniej w świece – powrócić do
Niego jak ewangeliczny syn marnotrawny. W jaki
sposób jednak my, ludzie XXI wieku możemy
odpowiedzieć na to wezwanie sprzed dokładnie
stu lat? Myślę, że możemy to uczynić na dwa
sposoby – wspólnotowo oraz indywidualnie.
Naszą wspólną drogą realizacji wskazań zawartych w orędziu fatimskim jest udział – wraz
z całym Kościołem – w nabożeństwie pięciu
pierwszych sobót. Praktyka ta polega na spełnieniu w ciągu pięciu kolejnych pierwszych sobót
miesiąca określonych warunków, którymi są:
spowiedź św. (może być także w innym dniu,
na przykład kilka dni wcześniej), komunia św.,
odmówienie jednej cząstki różańca, piętnastominutowe rozważanie na temat odmówionej wcześniej części różańca. Wszystkim tym czynnościom
powinna towarzyszyć intencja wynagradzająca
za bluźnierstwa i grzechy popełnione przeciwko
Niepokalanemu Sercu naszej Matki.
Na orędzie płynące do nas z Fatimy, odpowiedzieć możemy także indywidualnie, podążając
drogą, jaką wskazują nam mali pastuszkowie.
Papież Jan Paweł II, ogłaszając błogosławionymi Franciszka i Hiacyntę Marto, w wygłoszonej wówczas homilii porównał ich do „dwóch
świec, które Bóg zapalił, aby oświecić ludzkość
w godzinie mroku i niepokoju”. Taką „świecą”
była z pewnością także Łucja, późniejsza siostra
zakonna, karmelitanka – dziś służebnica Boża.
Fatimskie dzieci są dla nas wzorem autentycznego przejęcia się Bożą miłością, na którą ludzkość
odpowiada jedynie wzgardą, nieposłuszeństwem
i niewdzięcznością. Jeżeli Chrystus, który ukochał
nas do tego stopnia, że oddał za nas swoje życie,
znów przybijany jest do krzyża gwoźdźmi naszych
grzechów, naszą naturalną reakcją powinno być
„pocieszenie Go” – ofiarowanie Mu trudu dnia
codziennego, osobistych wyrzeczeń, czynów pokutnych, aktów strzelistych, dobrowolnych umartwień, modlitwy różańcowej… Wszystkiego, co
spełnić możemy z myślą o Nim. Tak, jak czynili
to pastuszkowie z Fatimy:
Hiacynta, która potrafiła odmówić sobie
wszystkiego, co sprawiało jej przyjemność, by
w ten sposób okazać Bogu swoją miłość.
Franciszek, który całym swoim życiem starał
się sprawić radość Chrystusowi zasmuconemu
losem grzeszników idących na zatracenie.
Łucja, która dzielnie znosiła wszystkie przeciwności, ofiarując to wszystko Panu Bogu i Matce
Najświętszej.
Bóg w swoim miłosierdziu pozwala nam – przez
ofiarę i cierpienie – współuczestniczyć w dziele
zbawienia świata; wyrzec się wszystkiego, by
zyskać nieskończenie więcej. W tej sprawie tak
wiele potrafili zrobić mali pastuszkowie z Fatimy.
Czy ich przykład nie jest dla nas wyzwaniem?
Jonasz Zając
Źródła i bibliografia:
Jan Paweł II, Orędzie Fatimy wzywa do nawrócenia i przemiany życia. Homilia podczas mszy
beatyfikacyjnej Franciszka i Hiacynty Marto
(13.05.2000).
Wspomnienie siostry Łucji z Fatimy, t. I, zebrał o.
Ludwik Kondor, wyd. IV, Fatima 2002.
– 25 –
WOKÓŁ KRZYŻA
D L A C Z E G O WA RTO N A L E Ż E Ć
D O L I T U R G I C Z N E J S Ł U Ż B Y O Ł TA R Z A?
W
każdej parafii są ministranci i lektorzy, którzy tworzą tzw. Liturgiczną
Służbę Ołtarza. Są oni niezbędni, aby
Msze św. i inne nabożeństwa miały piękną oprawę
liturgiczną i różne funkcje liturgiczne były wykonywane przez nich. Brak ministrantów czy lektorów
w parafii sprawia, że liturgia staje się uboższa.
Niektóre czynności z braku ministrantów w czasie
liturgii są pomijane, jak: używanie dzwonków
i gongu, które przypominają wiernym o ważnej
czynności we Mszy św. i wzywają do przyjęcia
określonej postawy; nie ma kto przygotować i przynieść kadzidła, którego używa się na chwałę Bożą
w czasie wystawienia Najświętszego Sakramentu;
nie ma kto podać odpowiedniej księgi liturgicznej,
podać kropidła z wodą święconą, nie można przygotować
pełnej asysty liturgicznej. Ministranci i lektorzy pomagają
kapłanowi w pięknym sprawowaniu Mszy św. i innych
nabożeństw. Oni są pomocnikami kapłana. A jakie korzyści
duchowe mają dla siebie ministranci i lektorzy? Oto wybrane
ich odpowiedzi:
1. „Warto być ministrantem,
bo w czasie Mszy św. jest
się blisko wielkiej tajemnicy, która dokonuje się
na ołtarzu”.
2. „Cieszę się, że jestem ministrantem, bo mogę służyć
samemu Bogu”.
3. „Dzięki temu, że jestem ministrantem, lepiej
rozumiem liturgię Mszy św.”
4. „Bycie ministrantem pomaga mi być lepszym”.
5. „Dyżury na wyznaczonych Mszach św. uczą
mnie obowiązkowości”.
6. „Muszę pamiętać o tym, że ministrantem jest
się nie tylko przy ołtarzu, ale wszędzie”.
7. „Bycie ministrantem to także czas na wspólną
rozrywkę: gra w piłkę, wyjazd na wycieczki,
udział w ciekawych konkursach i zabawach”.
8. „Jako lektor mam częstszy kontakt ze słowem
Bożym”.
9. „Czytanie i rozważanie słowa Bożego w czasie
zbiórek pomaga mi lepiej przygotować się do
Mszy św.”
10.„Medytacja nad słowem Bożym uczy nas, jak
nim na co dzień żyć”.
11. „A może któregoś z nas Pan Bóg obdarzy powołaniem kapłańskim?”.
Bardzo cieszymy się, że nasza Liturgiczna Służba Ołtarza powiększyła się o dziewięciu ministrantów. W uroczystość Jezusa Chrystusa Króla
Wszechświata do grona ministranckiego zostali
przyjęci: Dariusz Duda, Patryk Gniadek, Mateusz
Gruca, Mateusz Jewuła, Bartosz Niemiec, Maciej
Sikoń, Bartosz Stachowski, Dawid Wójcik, Konrad Zwoleń.
Nowym ministrantom życzę radości w pełnieniu służby ministranckiej i wytrwałości.

Do Liturgicznej Służby Ołtarza należy także
Dziewczęca Służba Maryjna. Dziewczęta mogą
tworzyć scholkę i śpiewać podczas Mszy św.
i nabożeństw. Troszczą się o piękną oprawę świąt
maryjnych i nabożeństw. Tak jak ministranci
i lektorzy, są one także pomocniczkami kapłana
w sprawowaniu nabożeństw. W uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
– 26 –
WOKÓŁ KRZYŻA
sześć dziewczynek z klasy trzeciej szkoły
podstawowej zostało przyjętych do DSM.
Oto ich nazwiska: Weronika Jędrzejek, Natalia Kubis, Wiktoria Kuk, Julia Michałek,
Justyna Wojtas.
Dziewczynki zdecydowały się wstąpić
do DSM, bo chcą naśladować Maryję
w służbie Panu Bogu i liczą na Jej szczególną matczyną troskę.
Życzę im wielu łask Bożych przez wstawiennictwo Matki Bożej.
Ks. Roman Miarecki
N A J WA Ż N I E J S Z E W Y DA R Z E N I A
Z 3 5 - L E T N I E J H I S TO R I I N A S Z E J PA R A F I I
12.06.1982
04.07.1982
16.09.1984
06.07.1985
17.05.1987
02.10.1987
22.11.1987
12-17.04.1992
12.09.1993
17.10.1993
11.09.1994
12.05.1996
13.09.1998
14.09.2000
06-07.12.2000
07-15.09.2002
15.05.2005
24.06.2007
02-09.09.2012
17-18.07.2014
17.09.2017
– Ks. bp Jerzy Ablewicz eryguje parafię w Wielkiej Wsi pw. Podwyższenia Krzyża
Świętego.
– Oficjalne powitanie pierwszego proboszcza parafii, ks. Kazimierza Markowicza,
i Msza św. przed tymczasową kaplicą.
– Poświęcenie kaplicy w dworku przez ks. bpa Władysława Bobowskiego i placu
pod budowę kościoła.
– Rozpoczęcie budowy kościoła.
– Wmurowanie kamienia węgielnego pod budowany kościół przez ks. bpa Jerzego Ablewicza.
– Rozpoczęcie budowy kaplicy na cmentarzu.
– Poświęcenie cmentarza parafialnego przez ks. bpa Józefa Gucwę.
– Pierwsze misje parafialne prowadzone przez księży filipinów.
– Poświęcenie kościoła przez ks. bpa Józefa Życińskiego.
– Powitanie nowego proboszcza, ks. Romana Miareckiego.
– Poświęcenie dzwonów przez ks. bpa Jana Styrnę.
– Prymicje ks. Adama Łuby, pierwsze prymicje w historii parafii.
– Poświęcenie stacji drogi krzyżowej przez ks. prał. Karola Dziubaczkę.
– Poświęcenie Krzyża Jubileuszowego na Górze Panieńskiej przez ks. proboszcza.
– Peregrynacja kopii obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej i poświęcenie ołtarza
maryjnego przez ks. bpa Jana Styrnę.
– Drugie misje w historii parafii prowadzone przez ojców redemptorystów.
– Poświęcenie kaplicy cmentarnej przez ks. bpa Władysława Bobowskiego.
– Konsekracja kościoła przez ks. bpa Wiktora Skworca w 25. rocznicę powstania
parafii.
– Trzecie misje w historii parafii prowadzone przez ojców redemptorystów.
– Peregrynacja obrazu Pana Jezusa Miłosiernego oraz relikwii św. Jana Pawła II
i św. siostry Faustyny. Poświęcenie witraży przez ks. bpa Stanisława Salaterskiego.
– W czasie uroczystości odpustowej złożymy Bogu dziękczynienie za 35 lat życia
naszej parafii.
– 27 –
K A L E N DA R Z W Y DA R Z E Ń
PA R A F I A L N YC H 201 6 / 201 7
26 grudnia
6 stycznia
8 stycznia
12 lutego
19 lutego
26 lutego
1 marca
2 kwietnia
9 kwietnia
13 kwietnia
14 kwietnia
16 kwietnia
1 maja
15 czerwca
14 września
17 września
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
Kolęda misyjna.
Opłatek dla DSM.
Opłatek dla Rady Parafialnej.
Nabożeństwo czterdziestogodzinne (I).
Nabożeństwo czterdziestogodzinne (II).
Nabożeństwo czterdziestogodzinne (II).
Rozpoczęcie Wielkiego Postu.
Rekolekcje wielkopostne.
Niedziela Palmowa i konkurs palm.
Rozpoczęcie Triduum Paschalnego.
Droga krzyżowa do Krzyża Jubileuszowego.
Wielkanoc.
Rocznica I Komunii św.
Boże Ciało i procesja eucharystyczna.
Droga krzyżowa do Krzyża Jubileuszowego.
Uroczystość odpustowa ku czci Podwyższenia Krzyża
Świętego.
– Parafialna adoracja Najświętszego Sakramentu.
24 listopada
P o r z ą d e k W i z y t y D u s z pa s t e r s k i e j
w r o ku 20 1 6 / 20 1 7
27.12.2016
28.12.2016
29.12.2016
30.12.2016
31.12.2016
02.01.2017
05.01.2017
07.01.2017
12.01.2017
14.01.2017
16.01.2017
17.01.2017
19.01.2017
21.01.2017
23.01.2017
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
godz. 9.00
godz. 9.00
godz. 9.00
godz. 9.00
godz. 9.00
godz. 13.30
godz. 13.30
godz. 9.00
godz. 13.30
godz. 9.00
godz. 13.30
godz. 13.30
godz. 13.30
godz. 9.00
godz. 13.30
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
grupa VI
grupa VII
grupa V
grupa IV
grupa XII
grupa III
grupa II
grupa I
grupa X
grupa XI
grupa XIV
grupa XV
grupa XIII
grupa VIII
grupa IX
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
Banaś – Jewuła
Karpiel – Zając
Gacek – Łuba
Derkacz – Gostek
Kusion – Świętoń
Pieńkowski – Paściak
Sikoń – Golonka
Kawa – Jędrzejek
Migoń – Pawlina
Jędrzejek – Gurgul
Gołąb – Durasik
Malisz – Regiec
Szychta – Kuk
Piekło – Armatys
Kusion – Pawlina
„WOKÓŁ KRZYŻA”
Redaktor naczelny: Ks. Roman Miarecki
Korekta, skład i opracowanie graficzne: Jonasz Zając
Druk: Mała Poligrafia Redemptorystów w Tuchowie
Na okładce: „Kazanie na górze” – malowidło z ołtarza kościoła św. Mateusza w Kopenhadze
(Źródło: www.crossroadsinitiative.com.)