wokół krzyża - Parafia Podwyższenia Krzyża Świętego
Transkrypt
wokół krzyża - Parafia Podwyższenia Krzyża Świętego
Kościół pw. PODWYŻSZENIA KRZYŻA ŚW. w Wielkiej Wsi W OKÓŁ KR ZYŻA Pismo parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Wielkiej Wsi Numer 18, grudzień 2016 WOKÓŁ KRZYŻA S ł o wo W S T Ę P N E W naszej gazetce parafialnej pt. „Wokół Krzyża” od kilku lat prezentujemy tematykę danego Roku Duszpasterskiego, aby Wam pomóc zrozumieć treści zawarte w haśle roku i zachęcić Was do życia nimi na co dzień. Zanim przejdziemy do przedstawienia hasła tego roku, przypomnijmy sobie te z ostatnich trzech lat: Wierzę w Syna Bożego, Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię, Nowe życie w Chrystusie. Człowiek, który poznał Jezusa i uwierzył w Niego jako Boga, nawraca się, przyjmuje chrzest i otrzymuje w Nim nowe życie. Z przyjętego sakramentu chrztu wynika obowiązek świadczenia o Chrystusie. Stąd hasło tego roku duszpasterskiego: Idźcie i głoście, które oznacza, że my – jako chrześcijanie – mamy włączyć się w realizację nakazu misyjnego Chrystusa: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię”. W tej gazetce podpowiemy Wam, w jaki sposób człowiek ochrzczony może włączyć się w głoszenie Ewangelii. W ramach nowego roku duszpasterskiego przeżywać będziemy dwa ważne wydarzenia: 100. rocznicę objawień maryjnych w Fatimie i 100. rocznicę śmierci św. Brata Alberta. Poprzez artykuł przybliżymy Wam istotę orędzia fatimskiego i zachęcimy Was do praktykowania pierwszych sobót miesiąca. Święty Brat Albert, którego życie przedstawimy, wskaże nam, jak konkretnie można realizować uczynki miłosierne co do duszy i co do ciała. Wspomnimy także o jego dziełach: o zgromadzeniach sióstr albertynek i braci albertynów. Trochę miejsca poświęcimy jeszcze ŚDM Kraków 2016, aby wciąż przypominać ludziom młodym przesłanie Ojca Świętego Franciszka. ŚDM w Krakowie to już historia, ale usłyszanym słowem trzeba żyć na co dzień. Rozpoczęliśmy nowy rok duszpasterski i zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Z tej okazji proszę od nas, Duszpasterzy, przyjąć najlepsze życzenia. Życzymy Wam odwagi w głoszeniu Ewangelii słowami i czynami. Niech miłość do Bożego Dzieciątka, które przyszło na świat z miłości do nas, wciąż mobilizuje Was do włączania się w misyjną działalność Kościoła, aby kolędy były śpiewane we wszystkich chrześcijańskich rodzinach, a z czasem również w tych rodzinach, które przez Wasze świadectwo ukochają Zbawiciela. Niech Boże Dzieciątko, które pragnie zbawienia wszystkich ludzi, obdarzy Was mocną wiarą, nadzieją i miłością, abyście byli Jego misjonarzami we współczesnym świecie. Niech w Waszych rodzinach zagości Boże Dzieciątko – prawdziwe Źródło świątecznej radości – i pomoże Wam stworzyć atmosferę dobroci, pokoju, miłości i życzliwości. Ks. Proboszcz St-Takla.org –2– WOKÓŁ KRZYŻA I DŹC I E I G Ł O Ś C I E E WA N G E L I Ę K ościół z natury swojej jest misyjny i ma obowiązek podjąć nakaz misyjny Chrystusa: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przekazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,18-20). Te słowa Pan Jezus kieruje do wszystkich, którzy tworzą Kościół, czyli do biskupów, kapłanów, diakonów i wiernych. Obowiązek głoszenia Ewangelii przez świeckich wynika także z przyjętego sakramentu chrztu i bierzmowania. A zatem, jak człowiek ochrzczony powinien przygotować się do ewangelizacji i w niej uczestniczyć? Najpierw musi dobrze poznać Chrystusa i Jego Ewangelię. Temu służy czas katechizacji w zakresie szkół różnego typu oraz osobista lektura Pisma Świętego, książek o tematyce religijnej, prasy katolickiej czy też podjęcie studiowania teologii. Nie można rozpocząć ewangelizacji bez znajomości podstawowych prawd wiary. Następnie chrześcijanin w Chrystusie i Ewangelii musi dostrzec największe wartości, które są obecne w jego życiu i którymi pragnie dzielić się z innymi ludźmi. Potrzebne jest także otwarcie się na działanie Ducha Świętego, który jest Duchem prawdy, dającym zrozumienie prawd Bożych i odwagę do głoszenia Ewangelii. Chrześcijanin ma mieć świadomość, że angażując się w ewangelizację świata, uczestniczy w potrójnej misji Chrystusa: prorockiej, królewskiej i kapłańskiej, i ją wypełnia. Jak wykonywać poszczególne misje? Święty Jan Paweł II w adhortacji Familiaris consortio pisze: „Udział w prorockim urzędzie Chrystusa, «który zarówno świadectwem życia, jak i mocą słowa ogłosił Królestwo Ojca», uprawnia i zobowiązuje świeckich do tego, by z wiarą przyjęli Ewangelię i głosili ją słowem i czynem, demaskując śmiało i odważnie wszelkie przejawy zła. Zjednoczeni z Chrystusem, «wielkim prorokiem» (por. Łk 7,16), ustanowieni w Duchu Świętym «świadkami» zmartwychwstałego Chrystusa, świeccy otrzymują udział zarówno w nadprzyrodzonym zmyśle wiary Kościoła, który «nie może w niej zbłądzić», jaki w łasce słowa (por. Dz 2,17-18; Ap 19,10). Winni oni zabiegać o to, by nowość i moc Ewangelii jaśniała w ich życiu codziennym, rodzinnym i społecznym oraz cierpliwie i odważnie, pośród sprzeczności współczesnych czasów, dawać wyraz nadziei na przyszłą chwałę «także przez formy życia świeckiego»” (nr 24-26). Misja prorocka to głoszenie słowa Bożego, czyli dzielenie się z bliźnimi przeczytanym i przemyślanym słowem Bożym. Chrześcijanin nie unika rozmów na tematy religijne, ale chętnie je podejmuje i w nich uczestniczy. Nadarza się wiele okazji w domu, w sąsiedztwie, w zakładzie pracy, kiedy ktoś wypowiada się na temat nauczania Kościoła i przedstawia je w złym świetle. Wtedy jest okazja, by zabrać głos i stanąć po stronie słowa Bożego. Należy wytłumaczyć, dlaczego Kościół głosi taką naukę i dlaczego nie może zmieniać nauczania Chrystusa, Dekalogu. Ktoś może potrzebować głębszego wyjaśnienia – wtedy można zaproponować rozmowę z kapłanem (albo lepiej, samemu przygotować się do wyjaśnienia problemu) czy też odesłać do właściwej lektury, aby wyjaśnić sprawę. Uczestniczyć w misji prorockiej to także czytać słowo Boże w domu, we wspólnocie rodzinnej, i podpowiadać dzieciom, jak żyć codziennie usłyszanym słowem. W wychowaniu dzieci często odwoływać się do słowa Bożego: że Pan Bóg chce, abyśmy tak postępowali; że droga proponowana przez Boga jest najlepsza; że Bóg pragnie naszego szczęścia. We wspólnych rozmowach przedstawiać Boga jako Osobę, kochającego nas Ojca, Przyjaciela, któremu na naszym dobru bardzo zależy. Od sposobu przedstawiania Boga dzieciom i młodzieży zależeć będzie ich wiara w Niego oraz chęć czytania Jego słowa i życia nim na co dzień. O realizacji misji kapłańskiej św. Jan Paweł II tak pisze: „Ze względu na swoje kapłaństwo Jezus samego siebie wydał na krzyżu i nieustannie ofiarowuje się w Eucharystii na chwałę Ojca, dla zbawienia ludzkości. Ludzie świeccy uczestniczą w urzędzie kapłańskim Chrystusa, gdyż jako wcieleni przez Chrzest w Chrystusowe Ciało, łączą się z Nim w tej ofierze, ofiarowując siebie samych i wszystkie swoje uczynki (por. Rz 12,1-2). Oto, co o nich mówi Sobór: «Wszystkie […] ich uczynki, modlitwy i apostolskie przedsięwzięcia, życie małżeńskie i rodzinne, codzienna praca, wypoczynek –3– WOKÓŁ KRZYŻA ducha i ciała, jeśli odbywają się w Duchu, a nawet utrapienia życia, jeśli cierpliwie są znoszone, stają się duchowymi ofiarami miłymi Bogu przez Jezusa Chrystusa (por. 1 P 2,5); ofiary te składane są zbożnie Ojcu w eucharystycznym obrzędzie wraz z ofiarą Ciała Pańskiego. W ten sposób i ludzie świeccy, jako zbożnie działający wszędzie czciciele Boga, sam świat Jemu poświęcają»”. Zasadniczą funkcją kapłana jest składanie bezkrwawej ofiary Jezusa Chrystusa, jaką jest Msza św. Chrześcijanin zaś, który uczestniczy także w funkcji kapłańskiej Chrystusa, ma Bogu składać ofiary duchowe, takie jak: modlitwa, pomoc kapłanom w pracy duszpasterskiej, ofiarowanie swoich sił i czasu dla bliźniego. Wszystkie swoje prace i ich owoce człowiek wierzący ma przynosić na Mszę św. i dołączyć je do ofiary Chrystusa w momencie, kiedy na ołtarzu składane są chleb i wino, które w czasie przeistoczenia staną się Ciałem i Krwią Chrystusa. Spełniać misję kapłańską to także w wyjątkowych sytuacjach udzielać sakramentu chrztu, udzielać Komunii św. jako nadzwyczajny szafarz Eucharystii. W innym miejscu cytowanego wcześniej dokumentu papieskiego czytamy: „Z tytułu swej przynależności do Chrystusa, Pana i Króla wszechświata, świeccy uczestniczą także w Jego urzędzie królewskim i są przez Niego wezwani do służenia królestwu Bożemu i do jego rozszerzania w dzie- Wikimedia.org jach. Ludzie ci przeżywają swą chrześcijańską królewskość przede wszystkim poprzez duchową walkę, ażeby pokonać w sobie królestwo grzechu (por. Rz 6,12), a następnie poprzez dar z siebie, aby w miłości i sprawiedliwości służyć Jezusowi, który jest obecny we wszystkich braciach, a zwłaszcza najmniejszych (por. Mt 25,40). Ale w szczególny sposób świeccy są wezwani do tego, by przywracać stworzeniu całą jego pierwotną wartość. Oni bowiem, poddając stworzenie prawdziwemu dobru człowieka poprzez działalność wspieraną życiem łaski, uczestniczą w sprawowaniu owej władzy, na mocy której Zmartwychwstały Jezus przyciąga wszystkie rzeczy do siebie i poddaje je, jak i siebie samego, Ojcu, aby Bóg był wszystkim we wszystkich (por. J 12,32; 1 Kor 15,28)”. Udział w królewskiej misji Chrystusa zobowiązuje każdego chrześcijanina do budowania królestwa Bożego na ziemi. W królestwie Bożym obowiązują takie zasady, jak: miłość, prawda, dobro, sprawiedliwość, pokój, przebaczenie, pomoc bliźnim. Te wartości chrześcijanin powinien posiadać sam w sobie i urzeczywistniać je w środowisku rodzinnym i w społeczeństwie. Udział w potrójnej misji Chrystusa: prorockiej, kapłańskiej i królewskiej, to naśladowanie Chrystusa. Mamy być świadomi naszej tożsamości chrześcijańskiej i prowadzić życie zgodne z tym, kim jesteśmy. Dlaczego jednak tak nie jest? Po pierwsze, nie wszyscy jesteśmy świadomi tych zadań wynikających z przyjętego sakramentu chrztu i bierzmowania. Po drugie, wielu uważa, że te zadania należą wyłącznie do kapłanów. Po trzecie, brakuje wierzącym odpowiedniej wiedzy religijnej. Po czwarte, daliśmy sobie wmówić, że wiara jest czymś prywatnym i nie należy się z tym obnosić. Po piąte, brakuje nam odwagi w dzieleniu się Ewangelią z innymi ludźmi. Należy zmienić takie myślenie i poważnie potraktować nakaz misyjny Chrystusa: „Idźcie i głoście Ewangelię”. Słowo „idźcie” odnosi się do wszystkich chrześcijan. To Chrystus nas posyła i wyposaża w odpowiednie łaski płynące z przyjętych sakramentów świętych, abyśmy mogli tę pracę wykonywać. Trzeba Chrystusowi zaufać i pomóc Mu budować królestwo Boże na ziemi. Ks. Proboszcz –4– WOKÓŁ KRZYŻA g ł o s i ć C h rys t u s a z n ową m o c ą ! „Jedenastu […] uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata»”. (Mt 28,16-20) A dresatami misyjnego nakazu Jezusa byli w pierwszym rzędzie apostołowie zgromadzeni przy swoim Mistrzu na jednym z galilejskich wzgórz, w dalszej perspektywie zaś – ich następcy i współpracownicy, a więc biskupi, kapłani i diakoni, misjonarze i misjonarki. Nie zagłębiając się zbytnio w szczegóły (i nie umniejszając roli, jaką w całym dziele ewangelizacji odegrał i nadal odgrywa Duch Święty), moglibyśmy powiedzieć, że to dzięki nim światło Ewangelii na przestrzeni wieków stopniowo przekraczało granice państw i kontynentów, docierając aż na krańce ziemi, do ludów, które mieszkały „w mroku i cieniu śmierci” (Łk 1,79). Głosić… Owoce, jakie przyniosła misyjna działalność Kościoła, są doprawdy imponujące: ta początkowo niewielka wspólnota dzięki pracy ewangelizatorów rozrosła się do wprost gigantycznych rozmiarów. Statystyki z ostatnich lat podają, że na świecie żyje już ponad 1 mld 270 mln katolików, przy czym liczba ta rośnie w dość szybkim tempie. Czy to oznacza, że możemy być dumni z takiego wyniku i – patrząc ze spokojem w przyszłość – realizację Chrystusowego nakazu głoszenia Ewangelii pozostawić wyłącznie misjonarzom, którzy czynią to na mocy władzy powierzonej im przez Kościół? Bo skoro ich działalność jest tak skuteczna… Bynajmniej! Zbawiciel pragnie, by każdy z nas, wierzących, osobiście włączył się w dzieło ewangelizacji – nie jako „komentator” lub „kibic”, którzy obserwują rzeczywistość z wygodnego stanowiska, ale jako prawdziwy misjonarz, który poza wiarą w to, że Boże zbawienie dotrze kiedyś do wszystkich ludzi (por. Łk 3,6), ma coś jeszcze: świadomość, że również on może wnieść w to dzieło swój własny (i to niebagatelny!) wkład. Na słowa Dobrej Nowiny czekają bowiem nie tylko ludy zamieszkujące odległe krainy Południa i Wschodu. Być może o wiele bardziej pragną usłyszeć je ci, którzy żyjąc obok nas, błąkają się po bezdrożach niewiary, bezskutecznie szukają szczęścia w rozmaitych nałogach i grzechach lub po prostu patrzą w przyszłość ze smutkiem, straciwszy poczucie sensu własnego istnienia. Czy możemy przejść obok nich obojętnie? W tej perspektywie otwiera się przed nami szerokie pole do działania. Z naszej strony potrzeba więc nie pobożnego życzenia, „aby dzieło ewangelizacji się rozwijało”, ale przede wszystkim czynu – „wyjścia” poza samego siebie, czyli porzucenia komfortu, jaki daje nam myślenie, że jesteśmy zbyt mali, by cokolwiek od nas zależało. Dopiero wtedy możemy zacząć „głosić” Ewangelię: stanąć przy drugim człowieku, by obdarować go tym, co mamy najcenniejszego – Chrystusem i Jego miłością. W sposób obrazowy mówił o tym papież Franciszek, który w czasie czuwania z młodzieżą na Polach Miłosierdzia w podkrakowskich Brzegach przestrzegał wszystkich (nie tylko młodych!) przed pokusą spędzenia życia na wygodnej kanapie, dającej nam złudne poczucie szczęścia, bezpieczeństwa i uwolnienia się od problemów dnia codziennego: „Sądzimy, że abyśmy byli szczęśliwi, potrzebujemy dobrej kanapy. Kanapy, która pomoże nam żyć wygodnie, spokojnie, całkiem bezpiecznie. Kanapa – jak te, które są teraz: nowoczesne, łącznie z masażami usypiającymi […]. Kanapa na wszelkie typy bólu i strachu. Kanapa sprawiająca, że zostajemy zamknięci w domu, nie trudząc się ani też nie martwiąc”. Tymczasem – podkreślał Ojciec Święty – aby pójść za Jezusem, „trzeba mieć trochę odwagi, trzeba zdecydować się na zamianę kanapy na parę butów […]. Czasy, w których żyjemy, nie potrzebują młodych kanapowych, ale młodych ludzi w butach, najlepiej w butach wyczynowych”. Trudno o lepszą charakterystykę współczesnej rzeczywistości, w której przyszło Kościo- –5– WOKÓŁ KRZYŻA łowi szukać drogi dotarcia do ludzi z orędziem Dobrej Nowiny. W świecie może jeszcze nie do końca zdominowanym przez wyznawców „kanapowego” stylu życia, ale na pewno już zarażonym tą filozofią, trzeba nie lada wyczynu, by przykuć uwagę wiecznie zajętego i zapatrzonego w doczesność człowieka do spraw Bożych. Nawiązując do słów św. Pawła, który dzieło głoszenia słowa Bożego porównał do udziału w zawodach (por. 2 Tm 4,7), można wręcz powiedzieć, że ewangelizacja w dzisiejszych czasach jest rodzajem ultramaratonu, wymagającego od nas ponadprzeciętnego wysiłku i ogromnego zaangażowania. Obuwie wyczynowe jest więc jak najbardziej wskazane! …C h r y s t u s a … Z pewnością wryły się nam już w pamięć – często cytowane przy różnych okazjach – słowa Jana Pawła II, który w homilii na placu Zwycięstwa w Warszawie 2 czerwca 1979 roku mówił, że człowieka nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. „Bez Boga ani do proga” – powtarzali z kolei nasi rodzice i dziadkowie, a może nawet i my sami nieraz wypowiadaliśmy to przysłowie, zamykające w sobie mądrość i doświadczenia minionych pokoleń. W praktyce jednak Jezus nie zawsze jest dla nas kluczem do zrozumienia współczesnej rzeczywistości; nie zawsze jest pierwszą Osobą, do której przychodzimy z naszymi problemami, nie wyłączając tych najbardziej banalnych i przyziemnych (na ich rozwiązanie mamy przecież cały arsenał naszych sprawdzonych metod). Czasem wręcz jawi się nam On jako postać wyjęta ze starych pism, niedzisiejsza i dająca nam receptę na rozwiązanie spraw, które tak naprawdę nie dotyczą już współczesnego człowieka. Bardziej przemawia do nas „ludzki” Chrystus, przemieniający wodę w wino na weselu w Kanie Galilejskiej i zasiadający do wspólnego stołu z grzesznikami, niż ten „radykalny” z Kazania na górze, nakazujący nam kochać naszych nieprzyjaciół i gnębicieli, przestrzegający nas przed tym, by nie wyrządzać nikomu krzywdy nie tylko czynem, ale nawet słowem. A przecież to ciągle ten sam Bóg, który imię każdego z nas dał wyryć sobie na obu swoich dłoniach (por. Iz 49,16) i przez posługę Kościoła daje nam swoje słowo – żywe i skuteczne – jako lekarstwo na największe bolączki ludzi wszystkich czasów, zdolne nie tylko przywrócić nam zdrowie duszy, ale też dać nieskończenie więcej niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. U podstaw takiego myślenia leży przekonanie, że po dwóch tysiącach lat Jezus nie ma nam do przekazania niczego, co nie byłoby już powiedziane. Chociaż brzmi to niedorzecznie (bo przecież nikt nie ośmieliłby się tego przyznać), to jednak nie sądzę, by to stwierdzenie było przesadą. Nawet jeśli słów tych nie odnosimy wprost do Chrystusa, to przecież czynimy to bardzo chętnie w stosunku do Kościoła, który głosi Jego naukę (stąd też fala krytyki, jaka często spada na duszpasterzy przeciwstawiających się wygodnym półprawdom i pseudowartościom współczesnego świata). W powszechnym mniemaniu Kościół jest stowarzyszeniem smutasów głoszących pochwałę śmierci, smutku i cierpienia; jakąś skostniałą instytucją powtarzającą wciąż te same prawdy o grzechu i piekle, posługującą się przy tym starodawnym, niedzisiejszym językiem (często wyśmiewanym „na salonach” – głównie przez tych, którzy najrzadziej się w niego wsłuchują). Wbrew tym opiniom pasterze wspólnoty zawsze starali się, by język oraz sama treść przekazu były zgodne z „duchem epoki” – nawet w krytykowanym obecnie prawie za wszystko średniowieczu, gdzie orędzie Ewangelii docierało do szerszego grona odbiorców na przykład za pośrednictwem obrazów (tak zwanej Biblii dla ubogich). Lecz nie o sam język tutaj chodzi (choć niewątpliwie ma on bardzo duże znaczenia). O wiele ważniejsza jest „moc”, z jaką przekazywane jest słowo Boże. Innymi słowy: misyjny zapał, by głosić Chrystusa innym. … z nową moc ą! Ów przekaz „z mocą” potrzebny jest zwłaszcza obecnie, w czasach panoszącej się mody na „kanapowy” styl życia. Chodzi tutaj – jak czytamy w encyklice Pawła VI Evangelii nuntiandi – o odważne, mądre i wierne „szukanie nowych sposobów, jak najbardziej przydatnych i skutecznych w niesieniu ludziom współczesnym ewangelicznej nowiny”. Ogół działań podejmowanych w tym celu nazywamy „nową ewangelizacją”. Pozostając zaś w kręgu porównań papieża Franciszka, możemy określić je nieco prościej, jako „zejście z wygodnej kanapy” i „założenie butów wyczynowych”, by wyruszyć przed siebie i głosić Jezusa wszystkim tym, którzy znajdują się „na peryferiach”, gdzie światło Ewangelii nie dociera. –6– WOKÓŁ KRZYŻA Hikingbootsreviewer.com jednak mądrość Kościoła, która nakazuje, by to, co z ową kanapą może się kojarzyć, wykorzystać jako środek czy też przestrzeń głoszenia słowa Bożego. Jan Paweł II w encyklice Redemptoris missio pisał o współczesnych areopagach, nawiązując w ten sposób do „pogańskiego” areopagu w Atenach, czyli zebrania najwyższej rady, na którym św. Paweł Apostoł głosił Ewangelię Grekom „w ich własnym języku” – odwołując się do ich tradycji i kultury. Wśród tych współczesnych areopagów papież wymieniał środki przekazu oraz różne dziedziny nauki i kultury. Każda z tych przestrzeni ma szansę stać się ogromną amboną, z której w szeroki świat pójdą słowa Dobrej Nowiny. Wspomnieć należałoby tutaj także o świecie internetu, nazwanym przez Benedykta XVI „cyfrowym kontynentem”, który dodatkowo może stać się miejscem spotkania z drugim człowiekiem, by tam w pewien sposób towarzyszyć mu, zaszczepiając w jego sercu radość i nadzieję płynącą z ewangelicznego orędzia. Zarzut powtarzany przez przeciwników Kościoła, jakoby nie miał on nic ciekawego do zaoferowania współczesnemu człowiekowi, okazuje się więc nieprawdą. Wystarczy tylko wykazać się odrobiną dobrej woli, by w każdym ze „współczesnych areopagów” – czy to w radiu, telewizji czy prasie – odnaleźć słowa dobrej nowiny o zbawieniu „podane” w jak najbardziej „atrakcyjnej” dla każdego formie. „Do wyboru, do koloru” – chciałoby się powiedzieć. I nie będzie w tym chyba żadnej przesady. Z Chrystusowym orędziem spotykamy się w katolickich audycjach radiowych i programach telewizyjnych, które pomagają spojrzeć na rzeczywistość w świetle nauczania Kościoła. Niektóre z nich są świetnym, celnym i błyskotliwym komentarzem do tego, czym aktualnie żyje Kościół, Polska i świat (przykładem może być chociażby program Kościół – wydarzenia – komentarze emitowany w niedzielne przedpołudnia na antenie krakowskiego Radia „Plus”, którego wysłuchać można także za pośrednictwem internetu). Motywy i wartości chrześcijańskie pojawiają się również w sztukach teatralnych, filmach i utworach muzycznych promujących wartości Wszędzie tam, w naszych środowiskach, gdzie słabnie wiara w Boga, umiera nadzieja i gaśnie miłość, są „krańce świata”, na które posyła nas Chrystus: „Będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1,8). Oto przestrzeń naszego działania. Wbrew temu, co mogłaby sugerować nazwa (a raczej jej niewłaściwe odczytanie), nowa ewangelizacja nie polega na głoszeniu „nowego” orędzia o zbawieniu. Jest ona raczej przekazywaniem go w nieco innej formie, podkreślającej jego przeogromną wartość, dynamizm i nieprzemijające piękno, a przede wszystkim trwałość i ciągłą aktualność – co we współczesnym świecie, przedstawiającym nam swoją bogatą ofertę możliwości osiągnięcia łatwego szczęścia, ma dla człowieka bardzo duże znaczenie. Chrystusowa nauka jest niezmienna i w żadnym wypadku nie dostosowuje się do ludzkich oczekiwań. A te niestety bywają różne i nieraz stoją w sprzeczności z naszym powszechnym powołaniem do świętości (co w praktyce oznacza, że tak naprawdę przynoszą opłakane skutki dla tego, kto za nimi podąża). Mając jednak wolną wolę, wielu postępuje według własnego widzimisię, opowiadając się przeciwko chrześcijańskim ideałom i samemu Bogu, który jest dla nas największym dobrem. W efekcie, w imię źle rozumianej wolności osobistej, ludzie brną w coraz to nowe formy zniewolenia. Koniec końców, ludzka krótkowzroczność sprawia, że przebogata treść Ewangelii przegrywa z wygodną kanapą doczesności. Tutaj wkracza –7– WOKÓŁ KRZYŻA Maryja jako Gwiazfa Nowej Ewangelizacji słuchaczy niż społeczność zgromadzona wokół ambony. Na przykład pod koniec roku 2014 rekordy popularności biły internetowe rekolekcje adwentowe Plaster miodu prowadzone przez znanego duszpasterza środowisk akademickich, dominikanina, o. Adama Szustaka, który w ten sposób każdego wieczoru gromadził na wspólnym rozważaniu słów Pisma Świętego i modlitwie około 70 tys. słuchaczy. Trzeba przyznać, iż jest to imponująca liczba. Warto pamiętać jednak, że tego typu akcje nie mogą być nigdy traktowane jako cel sam w sobie, gdyż nie zastąpią nam prawdziwego spotkania z Bogiem w Kościele i sakramentach świętych, gdzie On – żywy i obecny – wciąż na nas czeka. O tym, jak skuteczne jest dzieło nowej ewangelizacji, przekonuje nas pontyfikat Jana Pawła II – inicjatora ogólnoświatowych spotkań ludzi młodych, czyli Światowych Dni Młodzieży, podczas których najwyraźniej chyba ujawnia się cała radość płynąca ze spotkania z Chrystusem i odkrycia Go na nowo jako ciągle obecnego w dziejach świata i zatroskanego o jego losy. Papież nigdy nie stracił entuzjazmu, jakie daje głoszenie Ewangelii – nawet wtedy, gdy postępująca choroba odebrała mu zdolność poruszania się i mówienia. Zawsze potrafił gromadzić wokół siebie ludzi pełnych optymizmu i ideałów, młodych nie tylko wiekiem, ale przede wszystkim duchem, i „zapalać” ich do tego, by z mocą świadczyli o Jezusie – wszędzie, dokądkolwiek się udadzą. Przez to pomógł nam dostrzec prawdę – wyrażoną już w nauczaniu II Soboru Watykańskiego – o tym że, Kościół, dzięki działaniu Ducha Świętego, pozostaje wiecznie młody i nieustannie się odnawia. chrześcijańskie. I choć w tej materii nietrudno o kicz (gdyż część twórców, podążając drogą „na skróty”, stawia na przekaz czysto emocjonalny, wywołujący u odbiorcy jedynie płytkie wzruszenia), to jednak część z nich odznacza się naprawdę wysokim poziomem artystycznym i niebanalnym, głębokim przesłaniem. Bardzo ciekawą przestrzenią nowej ewangelizacji jest wspomniany już wcześniej „cyfrowy kontynent” – świat internetu. W globalnej sieci znaleźć można wiele chrześcijańskich stron internetowych, na których o Jezusie i Jego Ewangelii opowiadają nie tylko duszpasterze, ale także ludzie świeccy, młodzi (wiekiem i duchem), których świadectwo w sposób szczególnie przemawia do odbiorców. Na uwagę zasługują też wszelkiego rodzaju nagrania – krótkie i dłuższe – umieszczane w popularnym serwisie YouTube, przez które głosiciele słowa Bożego docierają ze swoim przekazem do nieporównywalnie większego grona * * * Czy naprawdę potrzebujemy nowej ewangelizacji? Może mamy tylko zbyt wygórowane oczekiwania i niepotrzebnie koncentrujemy się na formie, w jakiej głoszone jest nam słowo Boże. Czy nie wystarczyłaby odrobina cierpliwości, by usiąść w skupieniu, wczytać się w teksty Pisma –8– WOKÓŁ KRZYŻA Świętego i w ten sposób samemu dostrzec aktualność płynącego z nich przesłania, które trwa – mimo nieustannie zmieniającej się rzeczywistości? Przecież to właśnie w słowie Bożym jest „duch i życie” – jak zapewniał Pan Jezus (por. J 6,63). Być może to wszystko by nam wystarczyło, gdybyśmy mieli ku temu bodaj odrobinę dobrej woli. Popatrzmy jednak, jak ewangelizacyjną działalność Kościoła postrzega Maryja, którą Jan Paweł II nazwał „Gwiazdą Nowej Ewangelizacji”. Po tym, jak apostołowie otrzymali od Chrystusa misyjny nakaz głoszenia Ewangelii „po całej ziemi”, Ona, Matka rodzącego się Kościoła, niejako zatrzymała ich w miejscu – zgromadziła w jerozolimskim Wieczerniku na wspólnej modlitwie, w oczekiwaniu na nadejście obiecanego Pocieszyciela. Gdy zaś spełniła się obietnica, w dzień Pięćdziesiątnicy, „wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym” i zaczęli mówić „tak jak im Duch pozwalał” (Dz 2,4). Wówczas okazało się, że ludzie, którzy owego dnia przybyli do Jerozolimy, oczekiwali właśnie tego, by orędzie Ewangelii głoszone było w spo- sób dla nich zrozumiały. W ich własnym języku. Z nową mocą. Skoro Maryi tak bardzo na tym zależało… Odpowiedź nasuwa się sama. Jonasz Zając Źródła i bibliografia: Benedykt XVI, Orędzie na 43. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu (24.01.2009). Franciszek, Przemówienie podczas spotkania z młodzieżą w Brzegach – 30 lipca 2016 r. (tekst przemówienia dostępny na stronie internetowej: www.przewodnik-katolicki.pl). Jan Paweł II, Encyklika o stałej aktualności posłania misyjnego Redemptoris missio. Katolicka Agencja Informacyjna, Wzrasta liczba katolików na świecie, www.ekai.pl (dostęp z dn. 3.12.2016). Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen Gentium. Paweł VI, Encyklika o ewangelizacji w świcie współczesnym Evangelii nuntiandi. O l e j w ż yc i u s a k r a m e n ta l n y m Ko ś c i o ł a D ziałalność publiczną Jezusa rozpoczynają dwa powiązane z sobą wydarzenia. Pierwsze jest niezwykłe, spektakularne – to chrzest Jezusa w rzece Jordan. Drugie odbywa się w ciszy synagogi nazaretańskiej. Obydwa wydarzenia łączy jedno słowo: Namaszczony. Tuż po chrzcie otwierają się niebiosa i zgromadzony tłum słyszy, jak Bóg przedstawia Jezusa: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”(Łk 3,22). Zaraz potem z nieba zstępuje Duch Święty pod postacią białej gołębicy i namaszcza Syna Bożego do pełnienia misji powierzonej Mu przez Ojca. To znak przypominający zakończenie biblijnego potopu. Tak jak do Noego wraca gołębica z gałązką oliwną, zapowiadając w ten sposób ustąpienie wód niszczących zło na ziemi, tak samo Duch Święty, namaszczając Jezusa nad wodami Jordanu, zapowiada szybkie wybawienie ludzi z niewoli grzechu. W synagodze Chrystus – w swoim pierwszym publicznym wystąpieniu – przedstawia samego siebie jako Mesjasza, czytając fragment z Księgi proroka Izajasza: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana”. Jezus dodaje po tych słowach: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (zob. Łk 4,18-20). Ukazuje, że został „namaszczony” przez Boga, posłany, aby zbawić ludzi. Świadkowie obydwu wydarzeń rozpoznali w Jezusie zapowiadanego od wieków Pomazańca Bożego – Mesjasza. „Mesjasz” – określenie z języka hebrajskiego, używane zamiennie ze słowem greckim „Chrystus” – w tłumaczeniu na język polski znaczy „Namaszczony”. Namaszczenie w Biblii oznacza powierzenie komuś zadania proroka, kapłana lub króla. Wylanie oliwy na człowieka namaszczanego było zewnętrznym znakiem, że jego misja jest poparta Boskim autorytetem. Olej spływający z namaszczanego wyrażał spływającą na niego moc Boga. Używanie właśnie oliwy do namaszczenia nie było przypadkowe. Religie judaistyczna i chrześci- –9– WOKÓŁ KRZYŻA Wikimedia.org jańska rozwijały się w basenie Morza Śródziemnego, gdzie drzewo oliwne należy do najbardziej charakterystycznych roślin. Może owocować nawet kilkaset lat. Jest odporne na warunki atmosferyczne. Uzyskana z jego owoców oliwa miała w starożytności bardzo szerokie zastosowanie w życiu codziennym i w kulcie religijnym. Była ważnym składnikiem potraw, pielęgnowano nią skórę, stosowano do dezynfekcji ran i łagodzenia bólu oraz chłodzenia skóry rozpalonej słońcem. Żołnierze i sportowcy, szczególnie zapaśnicy, przed walką natłuszczali oliwą ciało, by być trudno uchwytnym dla przeciwnika. Napełniano nią lampy – była więc także źródłem światła. W kulcie pogańskim przypisywano oliwie z oliwek boską moc, dlatego namaszczano nią królów, kapłanów, nowo narodzone dzieci oraz zmarłych. Jako produkt roślinny, ma w sobie nagromadzoną energię słoneczną, dlatego jest do dziś się symbolem błogosławieństwa Bożego i obfitości, życiodajnej siły. W liturgii Kościoła katolickiego do udzielania sakramentów świętych i przy sprawowaniu innych czynności liturgicznych używane są trzy oleje: olej katechumenów, olej chorych i olej krzyżma. Wprowadzając ryt namaszczenia, chrześcijanie nie nawiązywali do kultu religijnego Greków i Rzymian, lecz do wykorzystywania przez nich oliwy w codziennych czynnościach. Najwcześniej namaszczenie wprowadzono do udzielania sakramentu chrztu. Kandydata do chrztu namaszczano olejem katechumenów wraz z wypowiedzeniem modlitwy egzorcyzmu. Namaszczenie to było znakiem zwycięstwa nad szatanem, wyrzeczeniem się złego ducha przed przystąpieniem do sakramentów chrztu, bierzmowania i Eucharystii. Po chrzcie następuje namaszczenie olejem krzyżma, które nawiązuje do namaszczania kapłanów izraelskich składających ofiary w świątyni oraz do namaszczenia Jezusa przy chrzcie nad rzeką Jordan. Nowo ochrzczony zostaje namaszczony, to znaczy otrzymuje udziału w kapłańskiej misji Jezusa, zostaje z Nim zjednoczony i uświęcony mocą Ducha Świętego. Oliwa, ze względu na swe lecznicze dzia- łania, jest właściwą materią do udzielania sakramentów, które leczą duszę z grzechów. Używa się jej nie tylko przy sakramencie chrztu świętego, ale również przy namaszczaniu chorych, a przez pewien czas była używana przy udzielaniu sakramentu pokuty i pojednania. Namaszczenie chorego olejem chorych nawiązuje do namaszczania się zawodników i żołnierzy przed walką. Tak jak chcieli oni móc łatwo wymknąć się przeciwnikowi, tak chory zostaje umocniony do „ wyślizgnięcia się” z sideł szatana. Namaszczenie jest również umocnieniem chorego w jego słabościach, pomocą w mężnym znoszeniu cierpień. Namaszczenie olejem krzyżma jest najważniejszym znakiem sakramentu bierzmowania. Szafarz kciukiem prawej dłoni czyni olejem znak krzyża na czole bierzmowanego. Znak ten przypomina, że bierzmowany jeszcze ściślej został zjednoczony z Jezusem i ze wspólnotą Kościoła. Ma współpracować z Mesjaszem w wypełnianiu Jego misji, tak by przez codzienne życie rozwijać na ziemi królestwo Boże. Pomocą w tym zadaniu jest namaszczenie bierzmowanego pełnią Ducha Świętego. Zewnętrzny znak namaszczenia przypomina o niezatartej pieczęci wyciskanej na duszy w czasie bierzmowania. Olejem krzyżma namaszcza się dłonie kapłanów i biskupów. W święceniach kapłańskich namaszczenie jest znakiem, że Jezus wybrał sobie tego człowieka i powierz mu misję uświęcania, misję ewangelizacji, misję służebną w Kościele. Kapłan zostaje namaszczony Duchem Świętym. To namaszczenie jest zarówno źródłem uświęcenia kapłana, jak i wezwaniem do upodobnienia się kapłana-człowieka do Kapłana-Chrystusa. Krzyżma używa się nie tylko przy udzielaniu – 10 – WOKÓŁ KRZYŻA sakramentu chrztu, bierzmowania i kapłaństwa, ale także do namaszczania ołtarzy i ścian kościołów. Namaszczenie, jako czynność religijna, jest zawsze źródłem uświęcenia. Osoba, budowla lub przedmiot zostają włączeni w przestrzeń Boga, otrzymują Jego wyjątkowe błogosławieństwo, szczególną opiekę, zaczynają pełnić funkcję religijną. Olej katechumenów, olej chorych i olej krzyżma są olejami z oliwek. Różnią się sposobem zastosowania i przygotowania. Do oleju krzyżma od V wieku zaczęto dodawać balsam z drzewa balsamicznego. Człowiek namaszczony krzyżmem ma tak żyć, by był miłą wonią Jezusa dla innych ludzi. Krzyżmo jest najważniejszym i najszerzej stosowanym olejem w liturgii Kościoła. Jego konsekracja ma bardzo uroczysty charakter. Może jej dokonywać tylko biskup. Czyni to na specjalnej mszy krzyżma świętego raz w roku w Wielki Czwartek. Na tej mszy błogosławi także olej chorych. W wyjątkowych sytuacjach, gdy kapłan musi udzielić sakramentu namaszczenia chorych, a nie ma oleju potrzebnego do namaszczenia, może go sam poświęcić, ale musi użyć oleju roślinnego. W większości polskich diecezji nie święci się oleju katechumenów, ponieważ jest rzadko używany. W przypadku udzielania chrztu osobie dorosłej może być sprowadzony z innej diecezji. Oleje muszą być co rok odnawiane. Te, które nie zostały w tym czasie zużyte, spala się. Współcześnie symbole oliwy i namaszczenia są wykorzystywany w Kościele również jako pomoce duchowe. Przykładem jest Balsam Miłosierdzia powstały w światowej stolicy Miłosierdzia Bożego, Łagiewnikach. Balsam ten to mieszanka olejów, przygotowana specjalnie dla krakowskiego sanktuarium. Wierni namaszczają sobie nim czoło, powieki, uszy, usta, dłonie, stopy i serce, wypowiadając równocześnie specjalne modlitwy inspirowane słowami św. Siostry Faustyny. Jest to prośba o pomoc w zaleczeniu ran pozostałych po grzechach, modlitwa o duchowe uzdrowienie. Balsam Miłosierdzia ma być przypomnieniem licznych łask otrzymywanych od Boga w sakramentach świętych. Małgorzata Stoszko Bibliografia i źródła: Biblia Tysiąclecia, Poznań: Pallottinum 2003. T. Sinka, Liturgika, Kraków: Instytut Teologiczny Księży Misjonarzy 1994. A. Drożdż, Kapłan w służbie ludu Bożego, w: W Duchu i prawdzie, Tarnów: Biblos 1997. www.opoka.org.pl. www.liturgia.wiara.pl. Ś D M … I C O DA L E J ? T en rok był wyjątkowy dla polskiego Kościoła nie tylko dlatego, że obchodziliśmy 1050. rocznicę chrztu Polski. W 2016 roku mogliśmy dzielić się naszą radością z wiary, goszcząc pielgrzymów z całego świata (na czele z papieżem Franciszkiem) podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Był to czas niezwykły: pełen wzruszeń, rodzących się przyjaźni, a także ciężkiej pracy, bo należy pamiętać, iż te dwa tygodnie modlitewnej wspólnoty poprzedził trzyletni okres ciężkiej pracy wielu ludzi. Jednak – czy było warto? Co zostało w naszych sercach po słowach papieża Franciszka? Ty d z i e ń M i s y j n y Krakowskie spotkanie z Ojcem Świętym poprzedził Tydzień Misyjny w polskich diecezjach. Do diecezji tarnowskiej przybyło prawie pięć i pół tysiąca osób. Byli to młodzi z wielu krajów, m.in. z Konga, Niemiec, Korei Południowej, USA, Peru, Boliwii czy Madagaskaru. Nasza parafia gościła grupę ze Słowacji na czele z ojcem Markiem Uličným. Mimo małych barier językowych, z pomocą księdza Adma Łuby po paru wspólnie spędzonych dniach szybko nawiązaliśmy kontakt. W czasie kilkudniowego pobytu Słowacy poznawali nasze okolice. Podczas wycieczki statkiem po Jeziorze Rożnowskim mogli zobaczyć piękno naszych okolic, zaś w bacówce na Jamnej mieli okazję spróbować regionalnych potraw naszej kuchni. Razem poznawaliśmy też sylwetkę św. Świerada, pielgrzymując do kościoła w Tropiu. Ważnym punktem pobytu grupy ze Słowacji była również pielgrzymka do Pasierbca, a także przejście przez bramę miłosierdzia w sanktuarium w Limanowej. Wspólny trud piel- – 11 – WOKÓŁ KRZYŻA grzymki, ogniska i spotkania pomagały nam lepiej się poznać i zawiązać przyjaźnie. Jedną z takich okazji był również Dzień Wspólnoty w Starym Sączu, gdzie mogliśmy razem z kilkunastoma tysiącami młodych z całego świata odnowić nasze przyrzeczenia chrzcielne, wspólnie się modlić i cieszyć się sobą, zaś obraz powiewających flag i świec trzymanych przez licznie zgromadzonych młodych podczas wspólnego odśpiewania Apelu jasnogórskiego na zawsze pozostanie w pamięci. Kra k ó w Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy. Po kilkudniowym pobycie w Wielkiej Wsi Słowacy ruszyli do Krakowa, odwiedzając po drodze sanktuarium bł. Karoliny. Tego samego dnia również my, wraz z grupą z Wojnicza, wyruszyłyśmy do stolicy Małopolski. Już 26 lipca na Boniach zgromadzili się młodzi z całego świata. Przed mszą inauguracyjną wnieśli oni symbole ŚDM, a także Ogień Miłosierdzia. Następnie, po błogosławieństwie kardynała Dziwisza, rozpoczęło się oczekiwanie na pojawienie się papieża Franciszka. Z dnia na dzień Kraków zaczął się coraz bardziej zapełniać. Czasem wynikały z tego różne problemy, takie jak zapełnione tramwaje czy trudności z poruszaniem się, ale nawet nieoczekiwane zmiany planów miały swój urok. Nie było czasu na złość czy pretensje, kiedy dookoła tyle się działo. Na ulicach słychać było afrykańskie bębny, można było też zobaczyć stroje i tańce z najdalszych krańców świata. Było kolorowo, radośnie i czuć było ekscytację. W oczekiwaniu na spotkanie z Ojcem Świętym razem z barwnym tłumem rozśpiewanych młodych podążaliśmy na różnego typu konferencje i wydarzenia kulturalne, których pełno było w te dni w Krakowie. 27 lipca nadeszła oczekiwana przez tłumy młodych wiernych chwila: do Krakowa przybył pa- pież Franciszek! Tego dnia pokazał się on także po raz pierwszy w oknie przy ulicy Franciszkańskiej, gdzie czekały na niego tłumy. Kolejne spotkanie, już na Krakowskich Błoniach, rozpoczęła ceremonia z flagami, tańcami ludowymi i prezentacją świętych z całego świata. W słowach do młodych papież Franciszek mówił, że serce miłosierne potrafi wychodzić na spotkanie innych, potrafi objąć wszystkich. Przed ceremonią zaś przejechał obok sektorów, dając nam tym samym niezwykłą możliwość zobaczenia go z bliska. Nic więc dziwnego, że każde pojawienie się Ojca Świętego wywoływało w młodych ogromny aplauz. Potrafi on bowiem jednać swoją prostodusznością i dobrocią. Dlatego miejsca spotkań zapełniały się tak szybko. W piątek kilkaset tysięcy pielgrzymów po raz kolejny przybyło na Krakowskie Błonia, by wziąć udział w nabożeństwie drogi krzyżowej z papieżem. Krzyż na swoje ramiona wzięli przedstawiciele różnych grup i organizacji charytatywnych. Każda stacja była dodatkowo wzbogacona pokazem artystycznym, co budowało wyjątkowy nastrój skupienia i modlitwy. Podczas trwania tej celebracji u wielu osób w oczach można było dostrzec łzy, zwłaszcza gdy Franciszek przywołał obraz współczesnych chrześcijan cierpiących niczym Chrystus za swoją wiarę. B rz eg i Punkt kulminacyjny tegorocznych Światowych Dni Młodzieży, czyli całonocne czuwanie z papieżem oraz Msza św., miały miejsce już w Brzegach, gdzie pielgrzymowaliśmy pieszo. Było ciężko, jednak trud drogi i pogody rekompensował widok ogromnego pola pełnego ludzi z całego świata, którzy tańcząc i śpiewając, cieszyli się swoją wiarą i tym, że mogli spotkać się w tym wyjątkowym miejscu. Na sobotnim czuwaniu tłum ludzi ze świecami w dłoniach, przy zachodzącym słońcu tworzył jedną, wielką wspólnotę. Mimo zmęczenia całego tygodnia ta godzinna chwila adoracji Najświętszego Sakramentu była chyba najpiękniejszym momentem tych dni. Czuć było, że dzieje się coś niezwykłego, na co warto było czekać. Już po odjeździe papieża młodzi nadal integrowali się, śpiewali i cieszyli swoją obecnością. Wszyscy byli bardzo przyjaźni, nie istniały żadne bariery czy niechęci spowodowane różnicami kulturowymi czy językowymi. Takim małym tego świadectwem jest flaga z podpisami obcokrajowców, którą przywiozłyśmy do parafii. – 12 – Po wi ta n i e pi e lgr zy mów ze S ło wa c j i Wspól n y posiłek w s a lc e Po wspól nym nabo żeństw ie R ejs po Jez iorz e Roż n o ws ki m N a Jamn e j W ko ś c i e le w T r o pi u N a s za m ło d zi e ż w K ra ko wi e WOKÓŁ KRZYŻA Nadszedł ostatni dzień. Najważniejszy. Niedziela i niedzielna msza posłania, w której brało udział ponad 2,5 miliona ludzi! Podczas niej papież zachęcał nas do aktywności – ruszenia się z kanapy i wzięcia życia w swoje ręce, do pozostawienia po sobie śladu. Podczas tej liturgii mieliśmy się także dowiedzieć, gdzie odbędą się kolejne Światowe Dni Młodzieży, kto dostąpi tej radości, która od trzech lat towarzyszyła Polakom. W tłumie na Campus Misericordiae było w tej sprawie wiele głosów. Oprócz krajów azjatyckich często typowana była Panama – i to właśnie ten mały kraj wybrał Ojciec Święty na gospodarza ŚDM w 2019 roku! Euforia młodych, zwłaszcza z Ameryki Południowej, była nie do opisania. Niezwykły czas tego spotkania zakończyło przekazanie poświęconego ognia młodym z całego świata, by dalej nieśli wieść o Bożym miłosierdziu. … i c o d al e j ? Papież Franciszek opuścił Polskę, młodzi rozjechali się do domów, jednak dzieło ŚDM tak naprawdę dopiero się rozpoczęło. Już teraz widać, że zarówno te trzyletnie przygotowania, jak i dni spędzone w modlitewnej wspólnocie z papieżem dały owoce. Zawiązało się i wciąż trwa wiele grup młodych, którzy wierzą i chcą pokazywać swoją wiarę. Jedną z ważniejszych inicjatyw będą cztery „Synaje”, czyli spotkania młodych w różnych miejscach diecezji. „Będą one poświęcone czterem konferencjom, które wygłosił papież Franciszek. „Synaje” będą miały podobny cel jak ŚDM, żeby młodzi przyjechali, zobaczyli się, poczuli entuzjazm i podzielili się radością wiary, a później z tym doświadczeniem wrócili do parafii. Centrum naszej uwagi skupiamy na duszpasterstwie w parafiach. Pojawiło się wielu młodych ludzi, którzy chcą działać i teraz chodzi o to, by ich zaprosić do grup działających w parafiach” – zapowiedział ks. Paweł Górski, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Młodzieży. Pierwszy „Synaj” po Światowych Dniach Młodzieży odbył się już we wrześniu w Zabawie, drugi natomiast w listopadzie w Starym Sączu. O kolejnych będziemy się dowiadywać na bieżąco. Radość i entuzjazm ŚDM dopiero się rozkręca – i oby trwało to jak najdłużej. Jednak wszystko zależy od nas samych, od tego, co MY zrobimy z darem, jakim były Światowe Dni Młodzieży. Bowiem – jak mówił nam papież Franciszek – „Jeśli nie dasz z siebie tego, co najlepsze, świat nie będzie inny”! Kinga Michałek Kinga Jędrzejek Ś W I Ę T Y B R AT A L B E RT I J E G O DZ I E Ł O ( W 10 0. R O C Z N I C Ę Ś M I E R C I ) N ajpiękniejszy człowiek pokolenia – tak tytułowano Brata Alberta w dniu jego pogrzebu 28 grudnia 1916 roku. Kim on był, co robił i czym się wsławił, że został tak uhonorowany przez współczesnych mu ludzi? Dlaczego na pogrzeb tego ubogiego zakonnika przyszły ogromne rzesze obywateli Krakowa, począwszy od biskupów, z bp. Adamem Sapiehą na czele, poprzez prezydenta miasta Juliusza Leo, profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, a skończywszy na bezdomnych i nędzarzach? Dlaczego zarówno katolicy, jak i Żydzi uważali go za „swojego”? I w końcu – jak to się stało, że 12 listopada 1989 roku został uroczyście kanonizowany? Krótko można odpowiedzieć, że Brat Albert umiał dostrzec w ludziach ubogich i potrzebujących Chrystusa, że usłyszał i przyjął Jego słowa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Jednak zanim Brat Albert został ogłoszony świętym, był Adamem Chmielowskim, człowiekiem żyjącym w trudnym dla Polski czasie, w rodzinie borykającej się z codziennymi kłopotami. – 17 – WOKÓŁ KRZYŻA Był człowiekiem, który jak każdy marzy o karierze, szczęściu i sukcesach, a jednak ostatecznie został – jak go nazywano – „bratem opuchlaków”. D zie ciń s t wo i m ł o d o ść Adam Hilary Bernard Chmielowski urodził się 20 sierpnia 1845 roku w Igołomi, powiat Miechów, diecezja krakowska. Pochodził ze zdeklasowanej rodziny ziemiańskiej Wojciecha i Józefy z Borzysławskich Chmielowskich. Ojciec Adama pełnił funkcję naczelnika komory celnej w Igołomi, wcześniej miał za sobą kilka podobnych stanowisk, a przed śmiercią był sekretarzem kolegialnym w Warszawie. W 1847 roku rodzina nabyła majątek ziemski z dworkiem w Czernicach i trzema okolicznymi wioskami. W tym czasie przyszło na świat rodzeństwo Adama: Stanisław, Marian i Jadwiga. Szczęście rodzinne zostało jednak zakłócone śmiertelną chorobą ojca, który zmarł w 1853 roku. Matka Adama jeszcze za życia męża nie mogła sobie poradzić z jego chorobą, wychowywaniem czwórki małych dzieci i administracją majątku. Sprzedała więc posiadłość i przeprowadziła się do Warszawy, żyjąc z wynajmowania mieszkań w zakupionej kamienicy. Jako syn urzędnika państwowego Adam miał prawo do bezpłatnego kształcenia i w wieku 12 lat rozpoczął naukę w Korpusie Kadeckim w Petersburgu. Odznaczał się pilnością i zaangażowaniem, co osobiście dostrzegł i pochwalił car Aleksander II. Matka, widząc postępującą rusyfikację syna, nie zważała na problemy finansowe. Zrezygnowała z darmowej edukacji i przeniosła Adama do Gimnazjum Realnego w Warszawie. Ukończył je w 1862 roku, już po śmierci matki. Prawdopodobnie w związku z prześladowaniami i aresztowaniami wśród młodzieży polskiej w Warszawie młody Chmielowski rozpoczął dalszą naukę w Instytucie Politechnicznym i Rolniczo-Leśnym w Puławach. Tam szybko zaprzyjaźnił się ze spiskującą młodzieżą rewolucyjną i niedługo jako jeden z pierwszych ruszył do walki o wolność ojczyzny. Pat r iota , p o w s tan i e c , m a l a rz Po kilku potyczkach z przeważającymi siłami wroga Adam dostał się do niewoli austriackiej. Był przetrzymywany m.in. w Ołomuńcu, skąd uciekł, by ponownie stanąć do walki. Służył wtedy pod dowództwem Zygmunta Chmieleńskiego, aż do tragicznej bitwy pod Mełchowem w dniu 30 września 1863 roku, kiedy to stracił nogę i ranny dostał się do rosyjskiej niewoli. Dzięki staraniom rodziny został zwolniony z więzienia, ale musiał wyjechać z kraju. Chmielowski postanowił udać się do Paryża, żeby dokończyć leczenie i kontynuować przerwane wybuchem powstania studia. Kierunek nauki obrał już jednak inny: zaczął żywo interesować się malarstwem i szukał możliwości rozwijania swojego artystycznego talentu. Nawiązał współpracę ze szkołą w Batignolles, gdzie miał możliwość spotykać się z największymi twórcami tamtego okresu. W lipcu 1865 roku Chmielowski powrócił do Warszawy, zdecydowany studiować nadal malarstwo. Wstąpił do Klasy Rysunkowej oraz zaprzyjaźnił się z lokalnymi mistrzami. Jednak rodzina niechętnie godziła się na malarskie aspiracje Adama, uważając je za dziecinadę i fanaberie. Z uwagi na trudną sytuację materialną studenta doradzono mu kształcenie owocujące dobrą pracą i wysoką pensją. Skutkiem tego był półroczny epizod na studiach inżynierskich w Gandawie. Jednak młody artysta nie cierpiał matematyki, nie miał żadnych zdolności technicznych i w konsekwencji nie zdał żadnego egzaminu. Następnie spędził jeszcze półtora roku w Paryżu, gdzie prawdopodobnie uczęszczał jako wolny słuchacz na wykłady w Szkole Sztuk Pięknych, by ostatecznie związać się z Akademią Sztuk Pięknych w Krakowie. Miał tam możliwość zapoznania się z aktualnymi kierunkami malarskimi, a przede wszystkim mógł uzyskać stypendium i zapewnić sobie utrzymanie. Jesienią 1869 roku Chmielowski jako stypendysta kontynuował studia malarskie w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium, gdzie dołączył do ekskluzywnego klubu polskich malarzy. Był to czas, kiedy nauka pochłaniała go całkowicie. Sam mówił o tym: „od rana do wieczora siedzę w szkole i rysuję […], inaczej robić nie można i nie sposób do czegoś dojść”. Młodego malarza ceniono wtedy za wielki talent kolorystyczny, a także za bezkompromisową postawę moralno-artystyczną, która była widoczna zarówno w jego pracach, jak i w sądach o pracach kolegów. Chmielowskiego cechował surowy program wymagań na polu sztuki, który odzwierciedlał się w życiu osobistym, także w dziedzinie etyki i religii. Jego przyjaciel pisał nawet, że „więcej żąda [od siebie] niż natura dała człowiekowi”. – 18 – WOKÓŁ KRZYŻA A. Chmielowski (św. Brat Albert), Ecce Homo W 1874 roku Adam powrócił do kraju już jako dojrzały malarz, znający swoje możliwości artystyczne, z wytyczonymi konkretnymi celami. O d mal a r z a d o t e r c j a r z a Po powrocie do ojczyzny Chmielowski osiadł w ponownie w Warszawie, gdzie pracował i mieszkał razem z Józefem Chełmońskim i Stanisławem Witkiewiczem. Był to czas, gdy artysta miał możliwość utrzymywać kontakty z arystokracją, finansjerą i inteligencją miasta. Z tego okresu pochodzi opinia o nim, że „był on chodzącym wzorem wszystkich cnót chrześcijańskich i głębo- kiego patriotyzmu […]. Oddychający poezją, sztuką, miłością bliźniego, natura czysta i nieznająca egoizmu, której dewizą powinno być: szczęście dla wszystkich, Bogu chwała i sztuce”. Jako artysta już wtedy Chmielowski był przekonany, że w duszy ludzkiej znajduje się źródło piękna, a dzieło jest odzwierciedleniem duszy twórcy. Jaka dusza artysty, takie jest jego dzieło; wielkie lub małe, bogate lub mizerne. Co więcej, jak Bóg wypowiada się w swoim stworzeniu, tak człowiek w swoim dziele. Późną jesienią 1879 roku Adam odprawił rekolekcje u ojców jezuitów w Tarnopolu, po których coraz bardziej utwierdzał się w decyzji o wstąpieniu do zakonu. Będąc u progu sławy, nabierał coraz większego przekonania, że nie jest to droga właściwa. Malował w tym czasie jedno ze swoich najważniejszych dzieł – obraz Ecce Homo, który jest kontemplacją znieważonego oblicza Chrystusa. Chmielowski dostrzegał je w ludziach opuszczonych i najbiedniejszych. Miłość do Chrystusa kazała artyście wyrzec się wszystkiego, zrezygnować z ukochanego malarstwa i zejść do największej ludzkiej nędzy, aby stanąć jako brat pośród braci. 24 września 1880 roku Chmielowski wstąpił do nowicjatu jezuitów, ale to nie była jego droga powołania. 5 kwietnia 1881 roku opuścił to zgromadzenie i związał się z tercjarstwem św. Franciszka z Asyżu. Stał się wędrownym apostołem szerzącym tercjarstwo wśród wiejskiego ludu. W 1884 roku osiadł w Krakowie – siedlisku polskiej nędzy. Na ul. Basztowej 4 Adam otworzył pracownię malarską, która szybko stała się przytułkiem dla krakowskich nędzarzy. Przyjaźnił się wtedy z wieloma znanymi rodakami, m.in. z Ojcem Rafałem Kalinowskim, odwiedzał także często różne krakowskie zgromadzenia zakonne. W sierpniu 1887 roku Chmielowski ostatecznie przywdział habit regularnego tercjarza, a 25 sierpnia następnego roku złożył ślub czystości. Odtąd jako Brat Albert na zawsze i niepodzielnie oddał się biednym. – 19 – WOKÓŁ KRZYŻA Wikimedia.org Najpierw w Krakowie, a następnie we wszystkich domach albertyńskich w całej Polsce. Jak pisał wtedy do rodziny: „umarł Adam Chmielowski, narodził się brat Albert”. Służba ubogim 1 listopada 1888 roku na mocy porozumienia z magistratem Brat Albert stał się bezinteresownie opiekunem ogrzewalni miejskiej w Krakowie przy ul. Piekarskiej 21. Obejmując zarząd ogrzewalni dla bezdomnych i nędzarzy, stał się jednym z nich. Mieszkał razem z podopiecznymi, jadł z tego samego kotła, co oni, o przeszłość nikogo nie pytał. Dla nich i za nich żebrał o pieniądze. Przemiany społeczne u schyłku XIX wieku potęgowały dodatkowo skalę ubóstwa i nędzy. Masowo przybywało bezdomnych i nędzarzy żyjących z żebraniny lub kradzieży. Ludzie koczowali w spelunach, zaułkach i ruderach, przymierając z zimna i głodu. Ogrzewalnia na Piekarskiej stała się terenem walki Brata Alberta o tych opuszczonych i zapomnianych braci. Jako że „żniwo wielkie” (Łk 10,2), Brat Albert powołał do pomocy w służbie bliźnim dwa zgromadzenia zakonne: braci (25 sierpnia 1888 roku) i sióstr (15 stycznia 1891 roku). Były to zakony ludu i dla ludu. Nowe zgromadzenia oparł na pierwotnej regule św. Franciszka i dał swobodę działania na szerokim polu nędzy społecznej, z zachowaniem oczywiście wierności Ewangelii. Teraz przytuliska stały się głównymi miejscami pracy Alberta i jego pomocników. Były domami, gdzie „bezdomni ludzie, nędzarze, niedołężni, żebracy, wyrobnicy bez zajęcia znajdowali ratunek w swych ostatecznych potrzebach”. Założeniem Brata Alberta było, aby ludzie potrzebujący razem z członkami zgromadzeń zakonnych wspólnie pracowali na swoje utrzymanie. Do pobytu w przytulisku miał prawo każdy ubogi, bo konieczne jest, aby „każdemu głodnemu dać jeść, bezdomnemu miejsce, a nagiemu odzież, bo człowiek, który dla jakichkolwiek powodów jest bez odzieży, bez dachu i kawałka chleba, może już tylko kraść albo żebrać dla utrzymania życia”. Sytuacja gospodarcza w Galicji sprawiła, że mimo nadludzkich wysiłków Brata Alberta i jego zgromadzeń przytuliska bez końca zmagały się z nędzą. Troska o chleb dla ubogich pochłaniała niemal wszystkie wysiłki tego pracowitego człowieka. Działalność Alberta objęła Kraków, Lwów, Sokal, Tarnów, Stanisławów, Przemyśl, Kielce, Tarnopol i Jarosław. W sumie 20 placówek. Oprócz tego powstawały jeszcze domy dla bezdomnych dzieci i młodzieży, a także zakłady dla kalek, starców i nieuleczalnie chorych. Śmierć i d rog a na ołtarze Kalectwo, choroba i wiek, a także liczne obowiązki przyczyniały się do pogorszenia stanu zdrowia Brata Alberta. Krótko przed śmiercią skarżył się, że nie ma już siły dalej walczyć. Ostatnie pięć dni życia spędził na barłogu w przytulisku dla mężczyzn w Krakowie, gdzie zmarł 25 grudnia 1916 roku na raka żołądka. – 20 – WOKÓŁ KRZYŻA W pogrzebie uczestniczył cały Kraków, a Brat Albert odszedł z tego świata w opinii świętego. W 1938 roku prezydent RP Ignacy Mościcki nadał mu pośmiertnie Wielką Wstęgę Orderu Odrodzenia Polski za „wybitne zasługi w działalności niepodległościowej i na polu pracy społecznej”. Pomimo powszechnego przekonania o osobistej świętości Brata Alberta, dopiero w 1934 roku rozpoczęto praceprzygotowawcze do procesu beatyfikacyjnego, a sam proces ruszył 23 grudnia 1946 roku. 20 stycznia 1977 roku papież Paweł VI ogłosił dekret o heroiczności cnót Czcigodnego Sługi Bożego Brata Alberta. Beatyfikował go – wraz z jego przyjacielem, Ojcem Rafałem Kalinowskim – 22 czerwca 1983 roku Jan Paweł II. Ostatecznie kanonizacji dokonał także Jan Paweł II 12 listopada 1989 roku w Rzymie. Święty Brat Albert nadal prowadzi swoje dzieło. Jego śladami idą kolejne pokolenia młodzieży odkrywającej swoje powołanie do założonych przez niego zgromadzeń. Historia jego życia i pracy dla bliźnich ukazują nam koniczność pomocy ludziom najbiedniejszym, nawet z tzw. marginesu społecznego. Chrystus w Ewangelii żąda od nas miłosierdzia wobec nich, przejawiającego się w praktykowaniu uczynków miłosierdzia (por. Mt 25,35-45). Przykład Brata Alberta uczy nas, że gdy tę naukę Ewangelii zaczniemy wprowadzać w życie, możemy dokonać rzeczy niezwykłych, a nawet zostać świętymi. Módlmy się zatem za jego wstawiennictwem, abyśmy i my umieli odnaleźć w sobie „wyobraźnię miłosierdzia”. Andrzej Śmistek Bibliografia i źródła: W. Kluza, Adam Chmielowski. M. Wojtowicz, Św. Brat Albert Chmielowski – Dobry jak chleb. Życie i działalność świętego Brata Alberta, w: www.spsierockie.w.interiowo.pl. Św. Brat Albert – życiorys, w: strona internetowa parafia pw. św. Brata Alberta Gdańsk-Przymorze. Z DA L E K I E J Fat i m y… N iebawem, 13 maja 2017 roku, minie dokładnie 100 lat od chwili, gdy Maryja, „Piękna Pani z nieba”, po raz pierwszy ukazała się portugalskim pastuszkom: rodzeństwu – dziewięcioletniemu Franciszkowi i jego o dwa lata młodszej siostrze Hiacyncie, oraz ich kuzynce – dziesięcioletniej Łucji. Być może z tej okazji niejeden z nas zapragnie mieć w swoim domu piękną figurkę Matki Bożej Fatimskiej (na co z pewnością liczą właściciele sklepów z dewocjonaliami), może ktoś pokusi się o zakup albumu lub obejrzenie filmu dokumentalnego nawiązującego do wydarzeń z 1917 roku. Zbliżająca się wielkimi krokami okrągła rocznica jest dla nas jednak przede wszystkim dobrą okazją, by przypomnieć sobie orędzie płynące z Fatimy – jednego z najbardziej rozpoznawalnych na świcie ośrodków kultu maryjnego. Wydarzeń, które będziemy wspominać już za niespełna pół roku, w żaden sposób nie można bowiem oddzielać od słów, jakie kieruje do nas – także i dziś – Królowa Różańca Świętego. W przeciwnym razie nasze świętowanie ograniczy się wyłącznie do rozpamiętywania wydarzeń z odległej i coraz bardziej obcej nam przeszłości. * * * Objawienia fatimskie kojarzą nam się przede wszystkim z datą 13 maja, gdy Kościół obchodzi wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Fatimy. Właśnie tego dnia w 1917 roku trójka pastuszków z niewielkiej miejscowości Aljustrel, leżącej na terenie parafii Fatima, ujrzała Piękną Panią z nieba. Warto pamiętać jednak, iż było to jedynie pierwsze spośród sześciu objawień, które odbywały się regularnie, trzynastego dnia każdego miesiąca, aż do października (za jednym tylko małym wyjątkiem – w sierpniu, gdy Maryja objawiła się kilka dni później). Stąd też tak naprawdę wspominanie wydarzeń z Fatimy obejmuje nie tylko ten jeden, ale aż sześć dni (od maja do października). Chcąc opowiedzieć o tych niezwykłych wydarzeniach, właściwie należałoby się cofnąć do – 21 – WOKÓŁ KRZYŻA Wikimedia.org roku 1915. Wtedy to w pobliżu Fatimy miało miejsce pewne niezwykłe zdarzenie. Najstarsza z wizjonerów, ośmioletnia wówczas Łucja dos Santos, po raz pierwszy udała się na pastwisko, by razem z trzema nieco bardziej doświadczonymi koleżankami pilnować stada owiec. Dziewczynki, odpoczywając po posiłku, swoją wolną chwilę postanowiły poświęcić na odmówienie różańca. Kiedy się modliły, ujrzały w oddali unoszącą się ponad drzewami niewyraźną, świetlistą postać, jakby statuę owiniętą w prześcieradło. Sama Łucja wydawała się zachowywać spokój, jednak jej towarzyszki były tym zjawiskiem przerażone. Po powrocie z pastwiska rozemocjonowane rozpowiadały więc o tym, czego były świadkami. Kiedy sytuacja się powtarzała, młode pasterki zaczęto podejrzewać o zbyt wybujałą fantazję. Łucja – choć sama gorąco pragnęła, by sprawa pozostała tajemnicą – doświadczała wtedy wielu przykrości z powodu zachowania swoich gadatli- wych koleżanek. Gdy więc tylko nadarzyła się ku temu okazja, dobrała sobie innych kompanów: młodszych kuzynów Hiacyntę i Franciszka Marto – towarzyszy wspólnych dziecięcych zabaw, kochających taniec, radosne przyśpiewki i grę „w kamyki”. W rok później trójka pastuszków miała okazję przekonać się, kim była owa niezwykła, unosząca się nad ziemią, jaśniejąca postać, którą wcześniej widywała Łucja. Gdy dzieci modliły się na różańcu (a modlitwę tę odmawiały wtedy w bardzo osobliwy sposób, powtarzając same wyrażenia „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”), zobaczyły zbliżającego się ku nim młodzieńca, mającego z wyglądu około 14-15 lat. Był to „Anioł Pokoju”, posłany na ziemię po to, by przygotować dzieci na spotkanie z Najświętszą Panną oraz przyjęcie orędzia, jakie miała im przekazać. Boży wysłannik, który z pastuszkami spotykał się w sumie kilkakrotnie, zapewniał, że Jezus i Maryja wsłuchują się uważnie w ich słowa i prośby. Nauczył ich też modlitw, by za ich pomocą mogli wypraszać łaskę zmiłowania i opamiętania dla grzeszników, którzy swoimi czynami dotkliwie ranią kochające Serce Boże. Na końcu wreszcie umocnił ich Ciałem i Krwią Chrystusa. Po latach Łucja tak opisywała to niezwykłe doświadczenie Komunii św. przyjętej z rąk niebiańskiego posłańca: „zobaczyliśmy Anioła, trzymającego w lewej ręce kielich; nad kielichem unosiła się święta Hostia, z której spływały krople Krwi do kielicha. […] Hostię św. dał mi, a Krew rozdzielił między Hiacyntę i Franciszka, mówiąc równocześnie: «Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa, tak strasznie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi, pokutujcie za ich grzechy i pocieszajcie Boga waszego»”. Spotkania z Aniołem Pokoju (przybywającym, nawiasem mówiąc, w samym środku toczącej się wówczas pierwszej wojny światowej) były dla fatimskich dzieci niezwykłą katechezą, która szerzej otworzyła im oczy na obecny w świecie problem zła oraz uświadomiła im, jak wielką obrazą Boga – źródła miłości i świętości – jest każdy grzech. Słowem: spotkania te formowały ich młode serca i niejako przyspieszały proces duchowego dojrzewania w wierze, nadziei i miłości. Odpowiednio przygotowani i umocnieni na duchu pastuszkowie po raz pierwszy ujrzeli Matkę Bożą 13 maja 1917 roku na szczycie zbocza Cova da Iria – kawałka ziemi należącego do państwa – 22 – WOKÓŁ KRZYŻA Santos, rodziców Łucji. Maryja miała wówczas na zstępuje na ziemię, by rozmawiać z trojgiem masobie białą suknię. Jej postać, jaśniejąca bardziej łych, ubogich dzieci (trudno zresztą im się dziwić, niż słońce, przykuwała wzrok. Dzieci poczuły gdyż w takich sytuacjach pierwszą, najbardziej ogromną radość i błogi spokój, jaki roztaczała wo- chyba naturalną reakcją jest – jak się wydaje – co kół siebie Najświętsza Panna. Co ciekawe, nieco najmniej ostrożność). Wprawdzie byli tacy, którzy inne odczucia towarzyszyły im podczas rozmów prosili wizjonerów o wstawiennictwo u Matki z Aniołem (stworzeniem czysto duchowym), które Bożej lub też po prostu z życzliwym zainteresowywoływały równocześnie zachwyt, ale i uczucie waniem przychodzili na miejsce objawień, ale ogromnego, fizycznego zmęczenia. spora część tamtejszej społeczności zwyczajnie Maryja przedstawiła się jako „Pani przybywa- naśmiewała się z małych pastuszków, wyzywała jąca z nieba”. Mówiła, że życzy sobie, by dzieci ich, wymyślając od najgorszych kłamców i oszukażdego trzynastego dnia miesiąca – aż do paź- stów. Niemałych cierpień przysporzyły im także dziernika – o tej samej porze przychodziły na to przesłuchania prowadzone przez przedstawicieli miejsce. Gdy spotkają się tutaj po raz ostatni, lokalnego Kościoła, który potrzebował zebrać wyjawi im, kim jest, i czego oczekuje. informacje, by móc oficjalnie zająć stanowisko Po pierwszym objawieniu dzieci zgodnie po- w kwestii objawień. Duchowni zasypywali dziestanowiły, że nie powiedzą nikomu o tym, czego ci lawiną niekończących się pytań, czasami też doświadczyły (tak samo zresztą w sekrecie utrzy- śmiali się z odpowiedzi, jakich udzielały. Wśród mywały swoje spotkania z Aniołem). Nie chciały nich znaleźli się jednak i tacy, którzy starali sie rozgłosu. Tym bardziej, że Łucja – podejrzewana otoczyć wizjonerów swoją duszpasterską troską, już wcześniej o zbyt wybujałą fantazję – oba- udzielając im wskazówek, w jaki sposób mają wiała się, że znów będzie oskarżana o kłamstwo rozwijać swoje życie duchowe. i piętnowana przez rodzinę. Siedmioletnia HiaZ pewnością jednym z najgorszych doświadczeń, cynta – mimo szczerej chęci – miała jednak duże jakie spadły na Łucję, Franciszka i Hiacyntę, były problemy z zachowaniem milczenia i po powrocie przesłuchania prowadzone przez nieprzychylne do domu, przepełniona radością, szukała sposob- Kościołowi władze gminy Ourém. W trakcie tych ności, by podzielić się z kimś swoimi przeżyciami. przesłuchań dzieci były zastraszane i wyzywane. „Czułam coś takiego w sobie, co mi nie pozwalało W skrajnym przypadku doszło nawet do ich areszmilczeć” – mówiła. Objawień nie udało się więc utrzymać w tajemnicy. Mimo to gadatliwość, którą Franciszek i Łucja zarzucali małej HiacynMod litwa w ynag rad z ając a cie, okazała się „szczęśliwą winą”. Dzięki niej mój Boże, wierzę w Ciebie, uwielbiam Cię, ufam Tobie i kocham bowiem świat dowieCię. Proszę Cię, byś przebaczył tym, którzy nie wierzą, Ciebie dział się o niezwykłych nie uwielbiają, nie ufają Tobie i nie kochają Ciebie. wydarzeniach, jakie dokonywały się w pobliżu Mod litwa d o Trój c y Św iętej Fatimy. Prawdą jest jednak, że r zenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu i Duchu Święty! Z najgłębszą z tego powodu na paczcią i żalem za moje grzechy, ofiaruję Tobie drogocenne Ciało stuszków spadło wiele i Krew, Duszę i Bóstwo naszego Zbawiciela obecnego w Najświętproblemów i prześladoszym Sakramencie Ołtarza na całej kuli ziemskiej, jako zadośćuczywań. Jak przeczuwała nienie za grzechy, przez które On sam jest znieważany. Na mocy Łucja, nie tak łatwo przynieskończonych zasług Jego Najświętszego Serca i przez wstaszło ludziom uwierzyć wiennictwo Niepokalanego Serca Maryi, proszę Cię o nawrócenie w to, że w niewielkiej nieszczęśliwych grzeszników. Amen. portugalskiej miejscowości „Piękna Pani z nieba” MODLITWY ANIOŁA Z FATIMY O P – 23 – WOKÓŁ KRZYŻA AKT OFIAROWANIA O Jezu, czynię to z miłości do Ciebie, w intencji nawrócenia grzeszników oraz jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi. towania (sytuacja ta miała miejsce 13 sierpnia, dlatego też sierpniowe – czwarte z kolei – spotkanie z Matką Bożą w Cova da Iria miało miejsce dopiero sześć dni później). Urzędnicy starali się za pomocą gróźb wymusić na pojmanych dzieciach wyjawienie całej treści orędzia, które przekazała im Matka Boska. O tym, jak straszne musiały być to dla nich chwile, świadczy fakt, że gdy wywołano je z celi pojedynczo, by zaprowadzić ich na przesłuchanie, one przekonane były, że idą na śmierć. Pośród wszystkich tych prześladowań i bolesnych doświadczeń fatimscy pastuszkowie nie tracili jednak ducha. Wszystkie swoje cierpienia postanowili ofiarować jako wynagrodzenie za zniewagi wyrządzone Bogu i Matce Najświętszej przez grzesznych ludzi. Z największą więc ufnością w trudnych doświadczeniach wznosili ręce ku niebu, powtarzając słowa modlitwy ofiarowania, której nauczyła ich Maryja: „O Jezu, z miłości ku Tobie i dla nawrócenia grzeszników pragnę Ci wynagrodzić za wszystkie zniewagi wyrządzane Niepokalanemu Sercu Maryi”. Mimo początkowo sceptycznego nastawienia mieszkańców okolicznych terenów objawienia fatimskie stopniowo przyciągały coraz większe tłumy. Coraz liczniejsze były też łaski otrzymane za przyczyną Matki Bożej. Podczas ostatniego objawienia, 13 października 1917 roku, na zboczu Cova da Iria zgromadziło się około 50 tys. osób, które podziwiały cud „tańczącego słońca”, zapowiedziany wcześniej przez Panią z nieba dla potwierdzenia prawdziwość objawień. Wtedy też Maryja przedstawiła się pastuszkom jako Królowa Różańca Świętego i – tak jak obiecała przy pierwszym spotkaniu – wyjawiła, czego oczekuje: „Jestem Królową Różańca Świętego. Przychodzę zachęcić wiernych do zmiany życia, aby nie zasmucali grzechami swymi Zbawiciela, który jest tak obrażany, aby odmawiali różaniec, aby się poprawili i czynili pokutę za grzechy”. W ten spo- sób dobiegła końca seria objawień, których autentyczność Kościół potwierdził w 1930 roku. Matka Boża za pośrednictwem trójki ubogich pastuszków przekazała światu to, czego żąda Bóg i Jej Niepokalane Serce. Rozpoczęła się jednak historia, której dalszy ciąg zależy tylko i wyłącznie od nas… * * * W orędziu przekazywanym przez Bogarodzicę w trakcie poszczególnych objawień stałym, ciągle powtarzającym się motywem jest pokuta i modlitwa za grzeszników, którzy tak często obrażają Boga, a odwróciwszy się od Niego, po śmierci zatracają swoją duszę w piekle. Maryja, jako czuła i kochająca Matka, bardzo boleje nad tym, że wiele spośród Jej dzieci gardzi łaską zbawienia, wybiera życie w grzechu, a w konsekwencji – duchową śmierć i wieczne potępienie. Stąd też istnieje paląca potrzeba wynagradzania Bogu oraz Jej matczynemu Sercu za ludzką niewdzięczność i wszystkie zniewagi. Wynagrodzenia – dodajmy – połączonego z modlitwą (szczególnie modlitwą różańcową), podejmowaniem dobrowolnych umartwień i składaniem duchowych ofiar w intencji nawrócenia grzeszników: „Módlcie się, wiele się módlcie i umartwiajcie się w intencji grzeszników; wiele dusz idzie do piekła, bo nikt nie modli się za nie ani nie umartwia”. Częścią orędzia przekazanego przez Matkę Najświętszą w Cova da Iria jest również tak zwana tajemnica fatimska. Dlaczego tajemnica? Maryja prosiła pastuszków, by części spośród tego, co zostało im przekazane, nie ujawniać od razu. Treści te do publicznej wiadomości podane zostały więc nieco później, za pozwoleniem Kościoła, będącego – jak ujęła to po latach Łucja – „przedstawicielem Boga na ziemi” (sama wizjonerka także otrzymała ku temu „pozwolenie z nieba”). Tajemnica ta składała sie z trzech części. Pierwszą była wizja piekła, do którego po śmierci trafiają grzesznicy. W drugiej części Maryja mówi o mającym nadejść końcu wielkiej wojny (czyli trwającej w czasie objawień pierwszej wojny światowej), lecz jednocześnie przestrzegała, że jeśli ludzie nie przestaną obrażać Boga swoimi grzechami, czeka ich kolejna, jeszcze straszniejsza od poprzedniej. Trzecia część natomiast to wizja straszliwych prześladowań Kościoła i Ojca Świętego. Po tych wszystkich wydarzeniach ma nastąpić jednak triumf Niepokalanego Serca Maryi. – 24 – WOKÓŁ KRZYŻA Łucja, która po wielu latach w liście do Ojca Świętego Jana Pawła II starała się wyjaśnić sens wizji zawartych w tajemnicy fatimskiej, przyznała, że ostatni fragment, odnoszący się do prześladowania Kościoła, obrazuje skutki, jakie przynosi ludzkości odrzucenie całego orędzia fatimskiego. „Ponieważ nie przyjęliśmy tego wezwania zawartego w orędziu – pisała – jesteśmy świadkami jego spełnienia […]. A chociaż nie oglądamy jeszcze całkowitego wypełnienia się ostatniej części tego proroctwa, widzimy, że stopniowo zbliżamy się do niego wielkimi krokami. Nastąpi ono, jeżeli nie zawrócimy z drogi grzechu, nienawiści, zemsty, niesprawiedliwości, łamania praw człowieka, niemoralności, przemocy”. Warto wziąć sobie te słowa do serca… * * * Orędzie fatimskie nie jest orędziem tragedii i straszenia ludzkości wizją kar, jakie spadną na nas, jeśli się nie nawrócimy. W tym wszystkim trudno bowiem nie dostrzec miłosiernego oblicza Boga, który daje nam kolejną szansę, by się nawrócić, porzucić dawne grzechy, przestać Go znieważać i – najzwyczajniej w świece – powrócić do Niego jak ewangeliczny syn marnotrawny. W jaki sposób jednak my, ludzie XXI wieku możemy odpowiedzieć na to wezwanie sprzed dokładnie stu lat? Myślę, że możemy to uczynić na dwa sposoby – wspólnotowo oraz indywidualnie. Naszą wspólną drogą realizacji wskazań zawartych w orędziu fatimskim jest udział – wraz z całym Kościołem – w nabożeństwie pięciu pierwszych sobót. Praktyka ta polega na spełnieniu w ciągu pięciu kolejnych pierwszych sobót miesiąca określonych warunków, którymi są: spowiedź św. (może być także w innym dniu, na przykład kilka dni wcześniej), komunia św., odmówienie jednej cząstki różańca, piętnastominutowe rozważanie na temat odmówionej wcześniej części różańca. Wszystkim tym czynnościom powinna towarzyszyć intencja wynagradzająca za bluźnierstwa i grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu naszej Matki. Na orędzie płynące do nas z Fatimy, odpowiedzieć możemy także indywidualnie, podążając drogą, jaką wskazują nam mali pastuszkowie. Papież Jan Paweł II, ogłaszając błogosławionymi Franciszka i Hiacyntę Marto, w wygłoszonej wówczas homilii porównał ich do „dwóch świec, które Bóg zapalił, aby oświecić ludzkość w godzinie mroku i niepokoju”. Taką „świecą” była z pewnością także Łucja, późniejsza siostra zakonna, karmelitanka – dziś służebnica Boża. Fatimskie dzieci są dla nas wzorem autentycznego przejęcia się Bożą miłością, na którą ludzkość odpowiada jedynie wzgardą, nieposłuszeństwem i niewdzięcznością. Jeżeli Chrystus, który ukochał nas do tego stopnia, że oddał za nas swoje życie, znów przybijany jest do krzyża gwoźdźmi naszych grzechów, naszą naturalną reakcją powinno być „pocieszenie Go” – ofiarowanie Mu trudu dnia codziennego, osobistych wyrzeczeń, czynów pokutnych, aktów strzelistych, dobrowolnych umartwień, modlitwy różańcowej… Wszystkiego, co spełnić możemy z myślą o Nim. Tak, jak czynili to pastuszkowie z Fatimy: Hiacynta, która potrafiła odmówić sobie wszystkiego, co sprawiało jej przyjemność, by w ten sposób okazać Bogu swoją miłość. Franciszek, który całym swoim życiem starał się sprawić radość Chrystusowi zasmuconemu losem grzeszników idących na zatracenie. Łucja, która dzielnie znosiła wszystkie przeciwności, ofiarując to wszystko Panu Bogu i Matce Najświętszej. Bóg w swoim miłosierdziu pozwala nam – przez ofiarę i cierpienie – współuczestniczyć w dziele zbawienia świata; wyrzec się wszystkiego, by zyskać nieskończenie więcej. W tej sprawie tak wiele potrafili zrobić mali pastuszkowie z Fatimy. Czy ich przykład nie jest dla nas wyzwaniem? Jonasz Zając Źródła i bibliografia: Jan Paweł II, Orędzie Fatimy wzywa do nawrócenia i przemiany życia. Homilia podczas mszy beatyfikacyjnej Franciszka i Hiacynty Marto (13.05.2000). Wspomnienie siostry Łucji z Fatimy, t. I, zebrał o. Ludwik Kondor, wyd. IV, Fatima 2002. – 25 – WOKÓŁ KRZYŻA D L A C Z E G O WA RTO N A L E Ż E Ć D O L I T U R G I C Z N E J S Ł U Ż B Y O Ł TA R Z A? W każdej parafii są ministranci i lektorzy, którzy tworzą tzw. Liturgiczną Służbę Ołtarza. Są oni niezbędni, aby Msze św. i inne nabożeństwa miały piękną oprawę liturgiczną i różne funkcje liturgiczne były wykonywane przez nich. Brak ministrantów czy lektorów w parafii sprawia, że liturgia staje się uboższa. Niektóre czynności z braku ministrantów w czasie liturgii są pomijane, jak: używanie dzwonków i gongu, które przypominają wiernym o ważnej czynności we Mszy św. i wzywają do przyjęcia określonej postawy; nie ma kto przygotować i przynieść kadzidła, którego używa się na chwałę Bożą w czasie wystawienia Najświętszego Sakramentu; nie ma kto podać odpowiedniej księgi liturgicznej, podać kropidła z wodą święconą, nie można przygotować pełnej asysty liturgicznej. Ministranci i lektorzy pomagają kapłanowi w pięknym sprawowaniu Mszy św. i innych nabożeństw. Oni są pomocnikami kapłana. A jakie korzyści duchowe mają dla siebie ministranci i lektorzy? Oto wybrane ich odpowiedzi: 1. „Warto być ministrantem, bo w czasie Mszy św. jest się blisko wielkiej tajemnicy, która dokonuje się na ołtarzu”. 2. „Cieszę się, że jestem ministrantem, bo mogę służyć samemu Bogu”. 3. „Dzięki temu, że jestem ministrantem, lepiej rozumiem liturgię Mszy św.” 4. „Bycie ministrantem pomaga mi być lepszym”. 5. „Dyżury na wyznaczonych Mszach św. uczą mnie obowiązkowości”. 6. „Muszę pamiętać o tym, że ministrantem jest się nie tylko przy ołtarzu, ale wszędzie”. 7. „Bycie ministrantem to także czas na wspólną rozrywkę: gra w piłkę, wyjazd na wycieczki, udział w ciekawych konkursach i zabawach”. 8. „Jako lektor mam częstszy kontakt ze słowem Bożym”. 9. „Czytanie i rozważanie słowa Bożego w czasie zbiórek pomaga mi lepiej przygotować się do Mszy św.” 10.„Medytacja nad słowem Bożym uczy nas, jak nim na co dzień żyć”. 11. „A może któregoś z nas Pan Bóg obdarzy powołaniem kapłańskim?”. Bardzo cieszymy się, że nasza Liturgiczna Służba Ołtarza powiększyła się o dziewięciu ministrantów. W uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata do grona ministranckiego zostali przyjęci: Dariusz Duda, Patryk Gniadek, Mateusz Gruca, Mateusz Jewuła, Bartosz Niemiec, Maciej Sikoń, Bartosz Stachowski, Dawid Wójcik, Konrad Zwoleń. Nowym ministrantom życzę radości w pełnieniu służby ministranckiej i wytrwałości. Do Liturgicznej Służby Ołtarza należy także Dziewczęca Służba Maryjna. Dziewczęta mogą tworzyć scholkę i śpiewać podczas Mszy św. i nabożeństw. Troszczą się o piękną oprawę świąt maryjnych i nabożeństw. Tak jak ministranci i lektorzy, są one także pomocniczkami kapłana w sprawowaniu nabożeństw. W uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny – 26 – WOKÓŁ KRZYŻA sześć dziewczynek z klasy trzeciej szkoły podstawowej zostało przyjętych do DSM. Oto ich nazwiska: Weronika Jędrzejek, Natalia Kubis, Wiktoria Kuk, Julia Michałek, Justyna Wojtas. Dziewczynki zdecydowały się wstąpić do DSM, bo chcą naśladować Maryję w służbie Panu Bogu i liczą na Jej szczególną matczyną troskę. Życzę im wielu łask Bożych przez wstawiennictwo Matki Bożej. Ks. Roman Miarecki N A J WA Ż N I E J S Z E W Y DA R Z E N I A Z 3 5 - L E T N I E J H I S TO R I I N A S Z E J PA R A F I I 12.06.1982 04.07.1982 16.09.1984 06.07.1985 17.05.1987 02.10.1987 22.11.1987 12-17.04.1992 12.09.1993 17.10.1993 11.09.1994 12.05.1996 13.09.1998 14.09.2000 06-07.12.2000 07-15.09.2002 15.05.2005 24.06.2007 02-09.09.2012 17-18.07.2014 17.09.2017 – Ks. bp Jerzy Ablewicz eryguje parafię w Wielkiej Wsi pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. – Oficjalne powitanie pierwszego proboszcza parafii, ks. Kazimierza Markowicza, i Msza św. przed tymczasową kaplicą. – Poświęcenie kaplicy w dworku przez ks. bpa Władysława Bobowskiego i placu pod budowę kościoła. – Rozpoczęcie budowy kościoła. – Wmurowanie kamienia węgielnego pod budowany kościół przez ks. bpa Jerzego Ablewicza. – Rozpoczęcie budowy kaplicy na cmentarzu. – Poświęcenie cmentarza parafialnego przez ks. bpa Józefa Gucwę. – Pierwsze misje parafialne prowadzone przez księży filipinów. – Poświęcenie kościoła przez ks. bpa Józefa Życińskiego. – Powitanie nowego proboszcza, ks. Romana Miareckiego. – Poświęcenie dzwonów przez ks. bpa Jana Styrnę. – Prymicje ks. Adama Łuby, pierwsze prymicje w historii parafii. – Poświęcenie stacji drogi krzyżowej przez ks. prał. Karola Dziubaczkę. – Poświęcenie Krzyża Jubileuszowego na Górze Panieńskiej przez ks. proboszcza. – Peregrynacja kopii obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej i poświęcenie ołtarza maryjnego przez ks. bpa Jana Styrnę. – Drugie misje w historii parafii prowadzone przez ojców redemptorystów. – Poświęcenie kaplicy cmentarnej przez ks. bpa Władysława Bobowskiego. – Konsekracja kościoła przez ks. bpa Wiktora Skworca w 25. rocznicę powstania parafii. – Trzecie misje w historii parafii prowadzone przez ojców redemptorystów. – Peregrynacja obrazu Pana Jezusa Miłosiernego oraz relikwii św. Jana Pawła II i św. siostry Faustyny. Poświęcenie witraży przez ks. bpa Stanisława Salaterskiego. – W czasie uroczystości odpustowej złożymy Bogu dziękczynienie za 35 lat życia naszej parafii. – 27 – K A L E N DA R Z W Y DA R Z E Ń PA R A F I A L N YC H 201 6 / 201 7 26 grudnia 6 stycznia 8 stycznia 12 lutego 19 lutego 26 lutego 1 marca 2 kwietnia 9 kwietnia 13 kwietnia 14 kwietnia 16 kwietnia 1 maja 15 czerwca 14 września 17 września – – – – – – – – – – – – – – – – Kolęda misyjna. Opłatek dla DSM. Opłatek dla Rady Parafialnej. Nabożeństwo czterdziestogodzinne (I). Nabożeństwo czterdziestogodzinne (II). Nabożeństwo czterdziestogodzinne (II). Rozpoczęcie Wielkiego Postu. Rekolekcje wielkopostne. Niedziela Palmowa i konkurs palm. Rozpoczęcie Triduum Paschalnego. Droga krzyżowa do Krzyża Jubileuszowego. Wielkanoc. Rocznica I Komunii św. Boże Ciało i procesja eucharystyczna. Droga krzyżowa do Krzyża Jubileuszowego. Uroczystość odpustowa ku czci Podwyższenia Krzyża Świętego. – Parafialna adoracja Najświętszego Sakramentu. 24 listopada P o r z ą d e k W i z y t y D u s z pa s t e r s k i e j w r o ku 20 1 6 / 20 1 7 27.12.2016 28.12.2016 29.12.2016 30.12.2016 31.12.2016 02.01.2017 05.01.2017 07.01.2017 12.01.2017 14.01.2017 16.01.2017 17.01.2017 19.01.2017 21.01.2017 23.01.2017 – – – – – – – – – – – – – – – godz. 9.00 godz. 9.00 godz. 9.00 godz. 9.00 godz. 9.00 godz. 13.30 godz. 13.30 godz. 9.00 godz. 13.30 godz. 9.00 godz. 13.30 godz. 13.30 godz. 13.30 godz. 9.00 godz. 13.30 – – – – – – – – – – – – – – – grupa VI grupa VII grupa V grupa IV grupa XII grupa III grupa II grupa I grupa X grupa XI grupa XIV grupa XV grupa XIII grupa VIII grupa IX – – – – – – – – – – – – – – – Banaś – Jewuła Karpiel – Zając Gacek – Łuba Derkacz – Gostek Kusion – Świętoń Pieńkowski – Paściak Sikoń – Golonka Kawa – Jędrzejek Migoń – Pawlina Jędrzejek – Gurgul Gołąb – Durasik Malisz – Regiec Szychta – Kuk Piekło – Armatys Kusion – Pawlina „WOKÓŁ KRZYŻA” Redaktor naczelny: Ks. Roman Miarecki Korekta, skład i opracowanie graficzne: Jonasz Zając Druk: Mała Poligrafia Redemptorystów w Tuchowie Na okładce: „Kazanie na górze” – malowidło z ołtarza kościoła św. Mateusza w Kopenhadze (Źródło: www.crossroadsinitiative.com.)