Na przełomie września i października 2013r. otrzymałem informację

Transkrypt

Na przełomie września i października 2013r. otrzymałem informację
Na przełomie września i października 2013r. otrzymałem informację dotyczącą
grupowego wypadu pośród szczytów Tatrzańskiego Parku Narodowego wraz z opiekunami.
Zjawiska towarzyszące nam zarówno na poziomie niebywałego krajobrazu wysoko
górskiego, jak i później na poziomie integracyjnym na zawsze odcisnęły ślad na mojej
osobowości. Wycieczce, jak w żadnym innym miejscu towarzyszyła dyscyplina i dość
wyszukane poczucie humoru.
Rano musiałem bardzo wcześnie wstawać gdyż cel mojej trasy wyznaczony był już
dzień wcześniej. Poranna kąpiel, dyżur na stołówce, spakowany plecak, w ręku worek na
śmieci i specjalne chwytaki przeznaczone do pracy dla górskich wolontariuszy – te
czynności były porannym rytuałem każdego z nas by rozpocząć dzień na tej imponującej i
całkowicie monumentalnej rzeźbie terenu. Morskie Oko, Czarny Staw pod Rysami czy Dolina
Pięciu Stawów to jedne z najbardziej charakterystycznych miejsc podczas wyjazdu gdzie mój
charakter skłonny był do intensywnych refleksji. Spacerując po szlakach górskich (miejscami
w pocie czoła) moje szerokie pole samoświadomości – jak mi się wówczas wydawało
niespodziewanie i subtelnie okazywało się zupełnie wąskie. Prócz obserwacji samego siebie,
w znaczącym stopniu skupiłem się również na moich współtowarzyszach podróży –
wychowankach i wychowawcach. Ściślej mówiąc na zaskakujących mnie nieustannie
zachodzących ludzkich procesach poznawczych , w skutek czego - określonych relacji
między nimi i oczywiście między mną samym. Impulsem moich spostrzeżeń była możliwość
spojrzenia na poznane mi dotąd w sposób ograniczony osobowości w tak niecodziennym
świetle Tatrzańskiej flory i fauny. Wnioski powstałe w wyniku obserwacji grupy okazały się
porywczo szybkie. Już po drugim dniu wspólnej egzystencji członkowie wycieczki, których w
większości znam od ponad trzech lat wykazywali zdecydowanie większą otwartość niż w
placówce, w której przebywamy na co dzień. Momentami myśl o barierach min. wiekowych
dzielących pracowników i podopiecznych ulegała niemal całkowitemu zatraceniu. Nie mam
oczywiście na myśli tego, że naszym relacjom pomiędzy opiekunami brakowało szacunku,
lecz to że poziom integracji był stosunkowo nieporównywalny do warunków panujących w
placówce i w żaden sposób nie odzwierciedla procesów zachodzących podczas tak
kontrastowej zmiany środowiska. Już pod koniec drugiego dnia spędzonego w
niezmienionym towarzystwie, zaobserwowałem niezwykle rzadko spotykane zjawisko
wzajemnej wymiany relacji i podejmowanie dyskusji w niemalże całkowitym odrzuceniu
etykietek zawodowych. Można by to porównać do słów pewnego studenta filozofii, od
którego usłyszałem niegdyś słowa, które poniekąd wywarły na mnie wpływ w późniejszym
interpretowaniu rzeczywistości – „Jest tu i teraz, wszystko inne tylko się wydarzyło, tylko. Ty
w istocie jesteś tu i teraz. Czy nie uważasz, że coś tu jest nie tak?” Dzięki wyraźnemu
porozumieniu pomiędzy uczestnikami wolontariatu, zdobywanie trudnych szlaków
Tatrzańskich , rąbanie drewna i zbieranie śmieci okazało się nie tyle zaskakującym lecz
bardzo ciepłym i towarzyskim doświadczeniem.
Dwa lata temu po raz pierwszy moje oczy nie mogły się skupić na jednym punkcie
kiedy to w pełnej okazałości niczym dojrzała kobieta ukazał im się klimat wysokogórski.
Zabrał mnie tam jeden z wychowawców skłaniając moją wrażliwość by zasmakować napływu
szeroko pojętej świeżości i abstrakcji, na której po dziś dzień kształtuje się moja świadomość.
Nie tyle widząc lecz móc być częścią tak wyrafinowanych i wydawałoby się nie znających
piętna cywilizacji przestrzeni, pozwoliło mi zorientować się, że to właśnie ten świat tkwił we
mnie tam głęboko gdy dorastając, szukałem swojego własnego, alternatywnego. Wówczas
pokłady rzeczywistości do, których od najmłodszych lat uciekałem duchem, były dla mnie nie
osiągalne. Z wnętrza mojej świadomości w sposób gwałtowny wydostawał się wyraźny jak
nigdy dotąd przekaz: „ dotąd swoje marzenia podziwiałem jedynie na ekranie komputerowego
monitora lub okładek kalendarzy” głos ze szczelnego dotąd wnętrza przeobraził się w iskrę,
impuls dzięki, któremu moja obrana w ramy uwarunkowań osobowość rozpoczęła wędrówkę
na wielu, nieosiągalnych dla mnie wcześniej płaszczyznach ludzkiego samopoznania. Góry to
bez wątpienia miejsce, które tętni własną niezależną energią, obdarowując nią ludzi otwartych
mentalnie, to przestrzeń, na której moja osobowość doznawała niebywale twórczych
doświadczeń a świadomość zdawała się nieoswojoną tożsamością.
Tworząc ten tekst, bez krzty zwątpienia ośmielam się powiedzieć, że nie myślę lecz
wiem, że w najbliższej przyszłości nogami prowadził będę swoje ciało po krainie, której
stałem się wrażliwą częścią .
Z podziękowaniami dla wychowawców i nauczycieli za możliwość bezcennego
dostrzeżenia swojego prawdziwego ja.
Mateusz Pilarski