PDF 369 KB
Transkrypt
PDF 369 KB
Konferencja Obywatele w Samorządzie 28 września 2015 Sesja III- Samorządność i skuteczność Omówienie spotkania Trzecia sesja konferencji była poświęcona kwestii skuteczności samorządu i sposobom włączania obywateli w procesy zarządzania gminą. Jak powiedział na początku spotkania prowadzący Artur Celiński, znalezienie odpowiedzi na pytania o samorząd wymaga rozstrzygnięcia, która jego wizja ma w Polsce obowiązywać. Czy ma on stanowić swego rodzaju „końcówkę” władzy centralnej, czy raczej powinniśmy go pojmować jako wspólnotę mieszkańców danego terytorium? Czy samorząd ma być sposobem wykonywania pewnych zadań administracyjnych, czy organizacją wspólnoty? Odpowiedzi na te pytania udzielił Marek Klara, wójt gminy Miejsce Piastowe. Według niego pożądany obraz samorządu uzyskamy wtedy, gdy połączymy wymienione perspektywy. Z jednej strony bowiem musi on realizować zadania zlecone, i w tym przypadku sposób działania nie może być przedmiotem debaty, bo – jak się wyraził dyskutant – „samorząd nie będzie przecież wydawał innych dowodów osobistych”. Z drugiej jednak strony istnieje pewna pula działań podejmowanych w imieniu wspólnoty, z których władze lokalne również są rozliczane i które powinny być przedmiotem dyskusji w ramach tej wspólnoty. Czasem są to drobne kwestie, których, jak stwierdził prezydent Starachowic Marek Materek, samorządy niekiedy nie zauważają, a które mogą być łatwo rozwiązywane, choćby dzięki zastosowaniu narzędzi takich jak budżet obywatelski. Artur Celiński zasugerował, że tego typu partycypacja może być odpowiedzią na problem niewykorzystanego przez samorządy potencjału mieszkańców. Uczestnicy panelu zgodzili się z tym podejściem, przy czym zaznaczyli, że próby włączania mieszkańców w pracę samorządu wciąż napotykają wiele trudności. Jak powiedział Marek Klara, mieszkańcy mogą mieć wpływ na swoją okolicę, muszą jednak zdać sobie z tego sprawę i – przede wszystkim – powinni chcieć ten wpływ wywierać. Często bowiem zdarza się, że ludzie nie wierzą, że mogą coś zmienić, i w związku z tym nie angażują się w sprawy społeczności – jako przykład Klara podał Miejsce Piastowe, gdzie frekwencja w głosowaniu na projekty w ramach budżetu obywatelskiego wyniosła około 7%. Ten brak wiary we własne możliwości oddziaływania może być, zdaniem Pawła Kubickiego, związany z nieumiejętnością, a czasem nawet niechęcią władzy do konsultowania własnych działań z mieszkańcami. Według niego problem wiąże się z tym, że samorządowcy dopiero uczą się działań partycypacyjnych, w związku z czym popełniają wiele błędów prowadzących do tego, że obywatele czują się przez nich lekceważeni. Zgodziła się z nim Joanna Kusiak, wskazując na konieczność rozwijania umiejętności współdziałania – zarówno u urzędników, jak i u mieszkańców. Z jednej strony należałoby bowiem do takich działań wspólnotowych wdrażać już dzieci w szkołach, a z drugiej konieczne byłyby szkolenia dla urzędników. Jak stwierdziła dyskutantka, barierę stanowi często po prostu język – w Polsce istnieje tradycja posługiwania się przez administrację publiczną siermiężnym, urzędniczym dialektem, z czym należy walczyć. Z chęcią obywateli do współrządzenia gminą wiąże się kwestia tożsamości lokalnej, o której mówił Paweł Kubicki. Duża migracja wewnętrzna w Polsce prowadzi w jego opinii do powstania – zwłaszcza w metropoliach – klasy „ludzi przepływu”, niezameldowanych w miejscu faktycznego zamieszkania i z nim niezwiązanych. Dużą część tej klasy stanowią przeprowadzający się do miast akademickich studenci. Do jej stworzenia znacząco przyczynił się fakt, że „w Polsce po 1989 roku nie mieliśmy żadnej polityki mieszkaniowej”, która według Kubickiego jest fundamentalna dla prób zakorzeniania tych ludzi. Skoro bezustannie się oni przeprowadzają, to jak mają się poczuć obywatelami w danym miejscu? – pytał retorycznie. Dopóki nie zostanie stworzona odpowiedzialna polityka mieszkaniowa, dopóty ludzie ci nie będą czuli się związani z miejscem zamieszkania i nie zechcą angażować się w jego sprawy, a ich potencjał nadal będzie marnotrawiony. Problem zakorzenienia uwidacznia się także w kontekście suburbanizacji – jeżeli obywatel mieszka na przedmieściu, lecz większość życia spędza w mieście, to pojawia się pytanie, wobec której gminy powinien być lojalny. W ostatnim czasie władze lokalne zaczęły silną rywalizację o podatników, głównie przy pomocy różnych oferowanych im bonusów, co jednak – według Kubickiego – nie jest sposobem na budowanie silnej identyfikacji z miejscem zamieszkania. Obok kwestii partycypacji obywateli w zarządzaniu gminą, w czasie dyskusji poruszony został także temat mierzenia skuteczności władzy lokalnej. Odpowiadając na pytanie Artura Celińskiego o możliwość jej zdefiniowania, Joanna Kusiak stwierdziła, że dotychczasowe mierniki skuteczności – choćby wskaźniki dotyczące inwestycji czy wpływów z podatków – nie do końca się sprawdzają, dlatego być może słusznym krokiem byłoby zastąpienie ich lub przynajmniej uzupełnienie miernikami jakości życia. Panelistka podkreśliła również, że korzystanie jedynie ze wskaźników ilościowych nie jest wystarczające. Zbadanie faktycznego podziału korzyści wewnątrz jednostki samorządu terytorialnego wymagałoby uzupełnienia ich wskaźnikami rozkładu. Słuszność Kusiak przyznał Paweł Kubicki, który jednocześnie zwrócił uwagę na fakt, że dobranie wskaźników tak, by ukazywały rzeczywistą jakość życia, jest przedsięwzięciem bardzo trudnym. Biorący udział w konferencji samorządowcy zgadzali się z tym, że o sukcesie władzy lokalnej stanowi podwyższanie jakości życia obywateli, przy czym stwierdzili, że w pewnym sensie najlepszą miarą skuteczności władzy są wybory. Jak powiedział Marek Klara, „na krągłych słowach długo się nie da pojechać – weryfikacja następuje bardzo szybko”. Wśród publiczności pojawił się jednak głos polemiczny – Witold Garda zwrócił uwagę, że w przypadku, gdy „lokalny satrapa” kontroluje obieg informacji w gminie, tego typu weryfikacja nie następuje. Głos Gardy wpisał się w przedstawioną przez Pawła Kubickiego kwestię wymiany elit w mniejszych ośrodkach. Jak powiedział Kubicki, około roku 2000 rozpoczął się odpływ potencjalnych członków elit do miast akademickich, a po 2004 roku nastąpiły masowe wyjazdy za granicę. Główny jednak problem wiąże się z faktem, że, jak wyraził się dyskutant, „burmistrz jest głównym pracodawcą w Polsce lokalnej”. Uzależnienie członków społeczności od wójta, burmistrza czy prezydenta blokuje możliwość tworzenia się alternatywnych elit, które mogłyby prowokować dyskusję o sprawach społeczności i dążyć do przejęcia rządów. Kubicki udowadniał swoją tezę przykładami Słupska i Wadowic, w których, jak twierdził, zmiana władzy stała się możliwa tylko dzięki temu, że kontrkandydaci byłych prezydentów w żadnym stopniu od nich nie zależeli. Sytuacja ta jest jednak odmienna w przypadku większych miast, w których mniejsza część społeczności pozostaje związana z prezydentem. Według Kubickiego nie jest to jedyny przypadek, w którym perspektywa małych i dużych ośrodków okazuje się odmienna. Różnią się one także znacząco choćby pod względem korzyści, jakie odniosły w związku z transformacją oraz integracją europejską. Jak powiedział Kubicki, zyskały na tych procesach zwłaszcza duże ośrodki, które wręcz „wyssały” kapitał społeczny z mniejszych. Panelista zwrócił uwagę, że podział ten w żadnym stopniu nie opiera się na kryteriach geograficznych. Wbrew powszechnemu mniemaniu bowiem „stereotypowy obraz, że jest Polska A na zachodzie na wschodzie, okazuje się kompletnie fałszywy”. i Polska B