oświadczenie

Transkrypt

oświadczenie
Warszawa, 26.02.2015
Z dniem dzisiejszym ogłaszam zakończenie wyczynowej kariery sportowej. Powodem mojej
decyzji jest stan zdrowia związany z wypadkiem z 2012 roku. Wyniki ostatnich badań, wykonanych
pod koniec ubiegłego roku, porównane z wynikami z 2013 roku nie wykazały poprawy w zakresie
zrostu kostnego pomiędzy uszkodzonymi kręgami. W świetle podwyższonego ryzyka związanego
z wyczynowym uprawianiem sportu, pełny zrost kostny był jednym z warunków dalszych
treningów. Decyzję tę konsultowałem ze specjalistami z zakresu neurochirurgii, medycyny
sportowej, ale także z trenerami i swoim najbliższym otoczeniem. Przez cały okres
rekonwalescencji miałem świadomość, że może przyjść moment, kiedy będę musiał się wycofać.
Zawsze odczuwałem, że nie jest do końca dobrze, ale moje samopoczucie, chociaż trochę
uciążliwe, nie było powodem rezygnacji. Jako sportowiec przyzwyczajony byłem do niedogodności
i bólu związanego z treningiem sportowym. Mimo ich natężenia po kontuzji, czułem się coraz
mocniejszy i wiedziałem, że łapię formę sportową. Było to również widoczne w wynikach
osiąganych w treningach i rywalizacji na macie, dlatego rozumiem, że decyzja ta może być
zaskoczeniem. Jednak w świetle braku poprawy, ryzyko powikłań narasta.
Moja sytuacja jest dość skomplikowana, ze względu na brak pełnego zrostu między kręgami,
spowodowanego najprawdopodobniej przeciążeniami związanymi z wyczynowym treningiem. Przy
urazach takich jak mój, nawet bez wyczynowego treningu mogą pojawiać się problemy. Zaliczają
się do nich, m.in., poluzowanie tytanowej stabilizacji, które wymagałoby kolejnego zabiegu
chirurgicznego z możliwymi powikłaniami (jak np. uszkodzenie zakończeń nerwowych czy
problemy z blizną). Kolejnym zagrożeniem są dyskopatie i przeciążenia kręgów w sąsiedztwie
operowanego odcinka, na co szczególnie narażają znaczne przeciążenia przy ruchach skrętnych
tułowia, czyli wszechobecnych w judo. Ze względu na lokalizację urazu istnieje także ryzyko
zaburzeń funkcji fizjologicznych, tj. problemy z trzymaniem moczu, wypróżnianiem się i erekcją.
Najgorszym scenariuszem mogłyby być odrętwienia, częściowy niedowład lub nawet paraliż
kończyn dolnych. Myślę jednak, że poprzez leczenie oraz rehabilitację udało mi się odnotować
znaczący postęp i prawie trzy lata temu niewiele osób znających ogrom moich urazów mogło
przypuszczać, że osiągnę relatywnie dobry stan zdrowia. Wszystkim zaangażowanym w ten
proces, a było tych osób bardzo wiele, chciałbym serdecznie podziękować. W szczególności panu
doktorowi Rafałowi Załuskiemu oraz pani doktor Monice Horanin, panu doktorowi Andrzejowi
Puźniakowi, pani doktor Julii Kanii, zespołowi Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej,
zespołom rehabilitantów Provita we Wrocławiu oraz Medicus w Opolu, a także naszemu
kadrowemu fizjoterapeucie Rafałowi Bindzie. Dziękuję również całemu zarządowi Polskiego
Związku Judo i prezesowi Wiesławowi Błachowi.
Moja kariera obfitowała w wiele sukcesów, ale także dotkliwe porażki. Był to czas ciężkiej pracy i
wielu wyrzeczeń. Myślę, że porażki wiele mnie nauczyły, nie tylko w aspekcie sportowym. W
zasadzie całą swoją karierę spędziłem w klubie AZS Opole. Dziękuję wszystkim obecnym i byłym
członkom zarządu i pracownikom tego klubu, w szczególności pani Annie Chodakowskiej i panu
Edwardowi Faciejewowi, a także mojemu pierwszemu trenerowi, panu Jerzemu Dodzianowi.
Ciężko jednoznacznie określić, które z osiągnięć jest dla mnie najważniejsze. Zwycięstwo w
turnieju Jigoro Kano to na pewno wielki prestiż, ale dzięki pierwszemu medalowi mistrzostw
Europy seniorów moja kariera nabrała tempa. Z kolei mistrzostwa Europy w 2012 roku były moim
ostatnim startem w oficjalnych turniejach międzynarodowych. Wygrana Światowych Wojskowych
Igrzysk jest dla mnie również bardzo istotna, ponieważ mogłem w ten sposób odpłacić się za
zaufanie i wsparcie, które Wojskowy Zespół Sportowy we Wrocławiu udzielał mi od 2009 roku, aż
do teraz, za co jestem bardzo wdzięczny. Wsparcie wojska umożliwiło mi komfortowe treningi i
rozwój sportowy. Po kontuzji nie zostałem opuszczony, dlatego mój powrót do zdrowia i w
konsekwencji do sportu jest również zasługą wojska, za co podziękowania składam na ręce
Dowódcy WZS, ppłk Leszka Korszuna. Chciałbym podziękować wszystkim osobom, które
przyczyniły się do mojego rozwoju sportowego. Poza wcześniej wymienionymi, w szczególności
byli to moi trenerzy kadrowi: Mirosław Błachnio, Marian Tałaj, Marek Adam, Adam Maj oraz Piotr
Sadowski. Jednak najważniejszym moim osiągnięciem jest chyba medal z ubiegłorocznych mistrzostw Polski. Za niego chciałbym podziękować właśnie dyrektorowi Majowi oraz trenerowi
Sadowskiemu, a także trenerowi Tomaszowi Lisickiemu.
W najbliższym czasie chcę poukładać swoje życie po wyczynowej karierze sportowej. Potrzebuję
czasu by ustalić priorytety. Wciąż pozostaje jednak kilka wątków. Chcę skończyć studia
zarządzania w sporcie na AWFiS w Gdańsku i obronić pracę magisterską. Do tego dochodzi
sprawa sądowa z powództwa cywilnego o roszczenia z polisy OC sprawczyni wypadku, ponieważ
nie zgodziłem się z wysokością odszkodowania i zadośćuczynienia wypłaconego przez
ubezpieczyciela. Nie wykluczam jednak dalszego profesjonalnego związku z judo, ale wciąż za
wcześnie jest na jakiekolwiek deklaracje. Na pewno jednak pozostanę blisko dyscypliny, ze
względów osobistych.
Muszę jednak zadbać o teraźniejszość i przyszłość, mając na uwadze nową rzeczywistość. Sen o
medalu igrzysk olimpijskich pozostał już tylko niespełnionym marzeniem. Moja kariera jednak
nauczyła mnie wiele i ukształtowała jako człowieka. Na koniec chciałbym więc
podziękować wszystkim, którzy wpłynęli na jej kształt — trenerom, działaczom sportowym, moim
nauczycielom i koleżankom i kolegom z maty i spoza niej.
Najbardziej zaś mojej rodzinie, Halimie oraz moim przyjaciołom. Nie wiem czy poradziłbym sobie z
tym wszystkim bez Waszego wsparcia. Dziękuję.
Ze sportowym pozdrowieniem