Okazja do analizy misji Zakonu w Afryce, Azji, Oceanii od
Transkrypt
Okazja do analizy misji Zakonu w Afryce, Azji, Oceanii od
I Międzynarodowy Kongres Misyjny Zakonu Cochin, Kerala (India) 12-22 stycznia 2006 MONTERO ENRIQUE OKAZJA DO ANALIZY MISJI ZAKONU W AFRYCE, AZJI, OCEANII od 1990 r. do dnia dzisiejszego: blaski i cienie 2006 Wstęp Pragnę podziękować zarządowi Zakonu i komisji organizacyjnej tego kongresu za zaproszenie do uczestnictwa i wygłoszenia opracowanego tematu. Jestem świadom jak wielkie znaczenie ma działalność misyjna w naszym Zakonie, jak również w życiu Kościoła. Nie mam szczególnych zasług do opracowania tego tematu, jedynie dar bycia przez cztery lata Sekretarzem generalnym do spraw Misji w Zakonie, jak również przez osiem lat Asystentem generalnym do spraw Afryki, Azji i Australii. Z powodów, które większość z was zna nie mogę być obecny osobiście, jednak zapewniam was o mojej obecności duchowej, towarzysząc wam poprzez moją modlitwę. Jestem zadowolony, że mogę wnieść mój skromy wkład do rozwoju tematyki tego historyczmego spotkania. Jestem całkowicie świadom objętości i zawiłości tematu, który został mi powierzony, jak również moich osobistych ograniczeń. Jestem synem Ameryki Łacińskiej i potrzebowałem trzech, czterech lat jedynie do wstępnego zaznajomienia się z rozmachem i zawiłością rzeczywistości misyjnej naszego Zakonu w tych trzech latach. Nie myślcie, że będę mówił jako „ekspert” czy autorytet w temacie. Jedynym mim „autorytetem”, jeśli o to chodzi, jest miłość jaką żywię do tych rzeczywistości oraz chęć wkładu do próby poważnej oceny naszego „sposobu prowadzenia misji” na tych terenach. Przedstawię wam przede wszystkim krótkie wzmianki o rozwoju misji w Zakonie w Afryce, Azji i Australii. Przedstawię jedynie misje najstarsze, które się rozwinęły, pomijając te, które powstały ostatnio, ponieważ nie znam ich dobrze. Następnie przedstawię niektóre kryteria do oceny naszych misji. Zakończę próbą zastosowania tych kryteriów do działalności misyjnej Zakonu na poszczególnych kontynentach. Zaznaczam, że w tym prostym opracowaniu nie ma zamiaru rozpoczynać debaty akademickiej na temat, czym jest a czym nie jest „misja”. To opracowanie nie jest opracowaniem akademickim, lecz jedynie osobistym wkładem pochodzącym z doświadczenia. Pragnę zaznaczyć, że przez misję pojmuję nową obecność Zakonu rozpoczętą dla wyraźnego celu ewangelizacji i promocji naszego charyzmatu (ducha), szczególnie na ziemiach tradycyjnie nazywanych „misyjnymi”. Pragnę również zaznaczyć, że w trzeciej części dotyczącej oceny krytycznej, nie mam zamiaru oceniać osób i sytuacji, przynajmniej staram się tego uniknąć. Pragnę jedynie zaproponować osobistą opinię na temat sytuacji tych misji, aplikując kryteria, które są obecne w drugiej części. Celem mojej relacji jest także wywołanie dyskusji pomiędzy wami. I. ROZWÓJ MISYJNY ZAKONU W AFRYCE, AZJI I AUSTRALII AFRYKA 1. Zambia Nasza obecność w Afryce rozpoczęła się w 1930 r. poprzez otwarcie misji w Zambii (byłej Rodezji Północnej). Inicjatywa została zapoczątkowana przez zarząd generalny Zakonu. Misja została powierzona w sposób szczególny zakonnikom z prowincji z Marchii pod przewodnictwem O. Franciszka Mazzieri 1 , przyszłego biskupa Ndoli, a dzisiaj Sługi Bożego, którego proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny został rozpoczęty. Grupa pionierów składała się z pięciu zakonników z Włoch i jednego brata z Rumunii. Celem rodzącej się misji była współpraca z Ojcami Białymi, obecnymi w Zambii od dawna, którzy prowadzili działalność duszpasterską wśród katolików nazywanych „copperbelt”, pracujących w kopalniach przy wydobyciu oraz obróbce miedzi. 1 Sześciu spośród siedmiu zakonników pochodziło z prowincji marchijskiej a jeden z padewskiej. Byli to: P. Francesco Mazzieri, P. Luciano Lelii, P. Angelo Trucchia, P. Bonaventura Rocchi, P. Giovanni Evandri, Fra Antonio Tofoni oraz Br Alberto Ferrari. 2 Ludność miejscowa żyła w warunkach ogólnego ubóstwa materialnego oraz braku osób duchownych. Nasi zakonnicy musieli zajmować się prawie wszystkim - od pracy duszpasterskiej do zajęć budowlanych: murarze, stolarze.... Przyjazd nowych misjonarzy z Europy spowodował, że nasza obecność w Zambii poszerzyła się o nowe strefy duszpasterskie w regionie „copperbelt”: Lwanshya, Ndola, Ibenga, Solwezi, Kitwe, Lusaka. Do projektu misyjnego, przynajmniej na początku, nie należała animacja powołaniowa ani formacja zakonników, ponieważ - jak opowiada Biskup Mazzieri w swojej autobiografii – „Rzym wyraźnie powiedział: wy nie jesteście w Afryce, aby budować kolonię „franciszkańską”, lecz musicie przygotować miejscowych kapłanów”. Nasi zakonnicy przynaglani wymogami duszpasterskimi Prefektury Apostolskiej w Ndoli, w intensywny sposób uczestniczyli z Mazzierim w formacji kleru zambijskiego. Następnie działalność misyjna zakonników została poszerzona o promocję i formację zakonników tubylczych, działalność wydawniczą i drukarską, o pracę społeczną na rzecz najbardziej potrzebujących, nauczanie w szkołach publicznych i innych instytucjach diecezjalnych lub międzyfranciszkańskich, prowadzenie domów rekolekcyjnych, itd. W 1954 r. misja została przekształcona w Komisariat generalny, a w 1969 r. zostaje powołana Kustodia generalna. W 1959 r. Prowincja amerykańska Matki Bożej Pocieszenia poprzez swoich zakonników obecnych w Zambii oraz zakonników różnych narodowości została odpowiedzialna za działalność duszpasterską w regionie Solwezi z powołaniem niezależnego Komisariatu prowincjalnego. W 1970 r. komisariat przekształcił się w Kustodię prowincjalną. W 1996 r. z dwóch Kustodii powstała jedna Kustodia generalna, która na Kapitule generalnej w 1998 r. przekształciła się w Prowincję. 2. Kenia Nasza obecność misyjna w Kenii sięga korzeniami do 1984 r. i początkowo należała do prowincji polskiej M. B. Niepokalanej (Warszawa). Po podziale Prowincji w 1986 r. misja została powierzona prowincji Św. Maksymiliana Kolbego (Gdańsk). Misja powstała ze szczególnym znakiem kolbiańskim, ponieważ chciała być pewnego rodzaju długiem wdzięczności naszemu Świętemu oraz Kościołowi za kanonizację w 1982 r. Obok pracy duszpasterskiej powierzonej pierwszym zakonnikom w Ruiri rozpoczęli równolegle apostolat wydawniczy poprzez „Kolbe Press”, i skromną drukarnię, która została później przeniesiona do Limuru, gdzie została powiększona i ulepszona. Od początku lat 90 misja pracuje intensywnie i systematycznie nad zdobyciem miejscowych powołań. Pierwsi kandydaci na postulat i nowicjat zostali wysłani do Zambii. Kilka lat później misja otworzy w Limuru własny dom na postulat dla aspirantów z pierwszego roku, natomiast postulanci z drugiego roku zostają wysłani do Tanzani (Arusha). Obecnie kandydaci odbywają nowicjat w Ghanie, kurs filozoficzno w Lusaka, a teologiczny w Nairobi. W naszej misji w Kenii, która w 2004 r. stała się Kustodią, działalność duszpasterska naszych braci jest zdrowo równoważona z innymi zajęciami, takimi jak: formacja, drukarnia, prowadzenie domu rekolekcyjnego itp. 3. Tanzania Nasza obecność w Tanzanii rozpoczyna się w 1988 r. Wtedy to zakonnicy z Prowincji M. B. Niepokalanej (Warszawa) otwierają pierwszy dom w Mwanga, w diecezji Same. Od samego początku równolegle z działalnością duszpasterską zakonnicy prowadzą pracę wydawniczą poprzez wydawanie czasopisma „Rycerz Niepokalanej” w języku Kiswahili. Już w 1991 r. planuje się budowę dużego domu w Arusha przeznaczonego na formację powołań miejscowych. Do budowy przystąpiono niemal natychmiast. Początki działalności powołaniowej były bardzo trudne, aczkolwiek aktualnie widać niektóre owoce. W Arusha znajduje się postulat dla Tanzanii oraz drugi rok postulatu dla Kenii, jak wspomniałem o tym wyżej. W 1999 r. w Dar–es–Salam został 3 otworzony trzeci dom, w którym prowadzi się działalność duszpasterska, jak również planuje się otwarcie działalności wydawniczej. 4. Ghana W 1976 r. dwie różne jurysdykcje Zakonu równolegle rozpoczęły obecność misyjną w Ghanie: Prowincja Św. Antoniego (Padwa, Włochy) i Prowincja Św. Antoniego (USA). Te dwie misje zostały złączone w 1994 r. w jedną Kustodię prowincjalną pod zarządem Prowincji Padewskiej. Misja Prowincji Padewskiej zdecydowała o nie promowaniu powołań miejscowych wcześniej niż po dziesięciu latach obecności w Ghanie. Misja Prowincji Amerykańskiej rozpoczęła nasiloną działalność powołaniową, a następnie formację już od samego początku obecności. Pierwsza otworzyła różne domy przeznaczone do działalności duszpasterskiej i wydawniczej; druga zajęła się formacją oraz animacją duchową klarysek i świeckich. Po licznych trudnych doświadczeniach na polu powołań miejscowych i długim okresie stagnacji, dzisiaj Kustodia przeżywa kwitnący okres powołaniowy, a równocześnie wzmocniła działalność duszpasterską oraz wydawniczą. Młoda wspólnota odczuwa jednak poważny brak miejscowych, odpowiednio przygotowanych wychowawców i musi szczególnie skoncentrować się na tym bardzo ważnym polu działalności. 5. Angola W 1990 r. Prowincja Św. Franciszka (Brazylia) zdecydowała o otwarciu misji w Angoli, w Diecezji Nbanza Congo. Doświadczenie misyjne bardzo interesujące, co dotyczy zarówno rodzaju obecności zakonników wśród ludności ubogiej, odpowiadającej ich stylowi życia, jak również pracy wspólnotowej na polu formacji ludzkiej i religijnej miejscowej ludności. Drugi dom został otworzony w Caxito niedaleko Luanda, celem pracy duszpasterskiej przy sanktuarium Św. Anny. Później prowadzono w nim formację pierwszych powołań miejscowych. Nasi bracia w Angoli napotkali na liczne trudności w relacjach z niektórymi miejscowymi biskupami, szczególnie co do teologicznej wizji i pracy duszpasterskiej. Ostatecznie oddalenie przez kard. Luanda jednego z zakonników oraz trudności związane z wojną domową, a także choroby spowodowały, że prowincja w 1999 r. zamknęła tę misję „pro tempore”. AZJA 1. Japonia Misja założona przez O. Maksymiliana Kolbe w 1930 r. na styl Niepokalanowa rozwinęła się bardzo szybko. Ustanowiona komisariatem generalnym w 1940 r. i Prowincją w 1969 r. W 1987 r. dołączyły do niej klasztory Kustodii amerykańskiej Św. Antoniego, której zakonnicy byli obecni na wyspie Amami Oshima od 1952 r. Początkowo w skład misji wchodzili bracia zakonni, którzy pracowali na polu wydawniczym w krzewieniu Niepokalanego Poczęcia. W latach powojennych zakonnicy rozpoczęli działalność szerzenia powołań kapłańskich. Formację teologiczną oraz specjalizację klerycy odbywali we Włoszech. Nie pozostawiając pracy wydawniczej rozpoczętej przez naszego świętego Polaka, miejscowi bracia z czasem przejęli różne parafie oraz prowadzenie pracy wychowawczej szczególnie w przedszkolach przy naszych parafiach. Wielka szkoła w Nigawa oferuje cały cykl wychowawczy - od przedszkola, poprzez gimnazjum, do szkoły średniej. Po Soborze Watykańskim II Prowincja potrafiła zorganizować cały cykl formacji w kraju, pomimo braku powołań oraz napotykając trudności w znalezieniu odpowiednio przygotowanych formatorów. Praca naszych braci w Amami Oshima skoncentrowała się wyłącznie na pracy duszpasterskiej w parafiach. Bracia Mniejsi konwentualni prowadzili w tych regionach działalność ewangelizacyjną i do dnia dzisiejszego stanowimy najliczniejszą grupę wnosimy w pracę duszpasterską istotny wkład. 4 2. Korea Misja została założona w 1958 r. W 1975 r. przekształca się w Kustodię generalną, a w 2001 r. w samodzielną Prowincję. Rozwinęła się bardzo szybko nie tylko dzięki troskliwej działalności powołaniowej, lecz również dzięki dobrze zorganizowanemu procesowi formacji początkowej. Aktywna obecność zakonników wśród ludzi oraz ich działalność duszpasterska na rzecz najbardziej potrzebujących: osób w podeszłym wieku, niepełnosprawnych, sierot, trędowatych przyczyniła się do rozwoju miejscowych powołań. W tej naszej misji wielu jest braci zakonnych, którym w ostatnich latach przełożeni dali możliwość dobrej formacji zakonnej i intelektualnej. Nie mniej znamienny jest fakt, że od kilku dziesięcioleci miejscowi bracia objęli ważne funkcje w zarządzie i prawie bez przerwy stanowią leadership Kustodii, a dzisiaj Prowincji. Na szczęście pozostali w Korei liczni misjonarze z Włoch, którzy poprzez ich doświadczenie życiowe pomagają braciom z Korei. Niektórzy z nich zajmują odpowiedzialne funkcje w Prowincji, jak również w miejscowym Kościele. Godny pochwały jest wkład tej Prowincji w przygotowaniu intelektualnym kapłanów i formatorów, zarówno we Włoszech, jak i innych krajach. 3. Indonezja Na wyspie Java jesteśmy obecni od 1937 r. dzięki niektórym zakonnikom z prowincji holenderskiej. Po powrocie do ojczyzny pierwszych misjonarzy w 1968 r. misja została powierzona Prowincji z Bolonii (Włochy). Tym razem nasza obecność skoncentrowała się na wyspie Sumatra. Od samego początku z zakonnikami z Bolonii pracowało dwóch braci z Sardynii. Misjonarze prowadzą apostolat w różnych parafiach, pracując w sposób prosty i wydajny wśród ubogiej ludności. Misjonarze zajęli się nie tylko potrzebami duchowymi, ale również problemami ekonomicznymi, społecznymi, wychowawczymi oraz zdrowotnymi. W ostatnich dziesięcioleciach Zakon poszerzył swą obecność o Jakartę, gdzie została przejęta parafia na obrzeżach miasta. W ostatnich latach franciszkanie obecni są także w innych regionach geograficznych tego rozległego kraju. Warto zaznaczyć, że powołania pochodzą z różnych regionów i heterogenicznych plemion żyjących w Indonezji. Działalność powołaniowa, jak również inne etapy formacji, zostały rozpoczęte bardzo szybko. Zabrakło jednak nacisku na przygotowanie formatorów, co pozwoliłoby na lepsze przyjęcie i wychowanie licznych kandydatów, którzy prosili o przyjęcie do naszego Zakonu w ostatnich dziesięcioleciach. Misja w Indonezji przekształciła się w Kustodię w 1985 r. 4. Filipiny W 1979 r. przybywają do Manila bracia konwentualni z Neapolu „celem założenia misji, w której położy się nacisk na działalność powołaniową i pracę maryjno–kolbiańską”. Tak opisuje o. Lanfranco Serrini w swoich „Astersichi di Viaggio” (s. 12). W przeciwieństwie od oczekiwań – kontynuuje o. Lanfranco – zakonnicy muszą przyjąć parafię, która ma ponad 50.000 wiernych...”. Działalność duszpasterska nie była przeszkodą w animacji powołaniowej oraz formacji prowadzonej na różnych etapach. Od samego początku otworzono dom rekolekcyjny w Novaliches, poświęcony Maryi Niepokalanej. Tutaj znajduje się siedziba Kustodii i nadal z powodzeniem jest prowadzona działalność domu rekolekcyjnego. W 1989 r. misja przeżyła bolesne doświadczenie odłączenia się grupy braci związanych z Frigento, co wymagało ponownego odrodzenia obecności konwentualnej. W tym celu na Filipiny przyjechali niektórzy bracia misjonarze z innych krajów, by zaradzić trudnej sytuacji. W tym samym 1989 roku misja przekształciła się w Kustodię, pozostając po odpowiedzialną Prowincji z Neapolu. 5 W tym przypadku przyjmowanie od początku licznych kandydatów i brak odpowiednio przygotowanych wychowawców wpłynęło negatywnie na ogólny rozwój tej misji. W ostatnich latach zwraca się większą uwagę na selekcję powołań oraz przygotowanie formatorów. 5. Indie Upływa obecnie 25 lat od powstania naszej obecności w Indiach - misji otworzonej przez Prowincję z Malty w 1980 r. Nasi misjonarze często napotkali na trudności ze strony rządu, aby otrzymać wizę i móc tam pozostać w sposób stały i bezpieczny. Z tego powodu nasza obecność misyjna w Indiach ograniczyła się do rezydowania jednego zakonnika, wspomaganego okazyjnie przez niektórych braci z Malty. Działalność powołaniowa i formacja zawsze stanowiły ważną część projektu misyjnego w Indiach oraz przetrwały do dzisiaj jako priorytet. Dzięki tej mądrej decyzji misja została pobłogosławiona licznymi i dobrymi powołaniami i bardzo szybko się rozwinęła, aż do przekształcenia się w 1995 r. w kustodię, a na przyszłej kapitule generalnej być może nawet w prowincję. Znaczna liczba miejscowych powołań kapłańskich pozwoliła Kustodii na podjęcie działalności duszpasterskiej w kilku parafiach. Nie jest to proste, zwłaszcza w tej części Indii, gdzie liczny jest kler diecezjalny i zakonny, a niewielka liczba katolików. Dzięki perspektywicznemu programowi Kustodia jest dzisiaj obecna i działa na polu sprawiedliwości, pokoju i ochrony stworzenia, oraz apostolstwie wydawniczym, jak również zajmuje się działalnością rekolekcyjną zakonników i świeckich. Ponadto w ostatnich latach Kustodia rozpoczęła prowadzenie pracy misyjnej w innych regionach Indii. Duże odległości w tym tak rozległym kraju, różnorodność języków i kultur, trudności wynikające z pracy wśród ludności ubogiej oraz niepewność wynikająca z sytuacji nie zawsze sprzyjającej chrześcijanom, powodują, że nasi zakonnicy stają się prawdziwymi misjonarzami w ich własnym kraju. W ostatnich latach Kustodia przygotowuje się do otwarcia misji na wyspie Sri Lanka. OCEANIA Australia Nasza obecność w Australii rozpoczęła się w 1953 r. pod bezpośrednim zarządem kurii generalnej. W 1964 r. misja została przekształcona w Komisariat prowincjalny prowincji z Malty, a w 1969 r. została utworzona Kustodia generalna. Charakterystyką naszej obecności w Australii jest praca duszpasterska pośród emigrantów pochodzących z różnych krajów: Włochów, Maltańczyków, Portugalczyków, Wietnamczyków itd. Naszą obecność w tym kraju charakteryzuje międzynarodowość misjonarzy oraz kandydatów, którzy wstąpili do naszego Zakonu. Działalność powołaniowa i formacja nie były początkowo priorytetem dla misji. Jednak w ostatnich dziesięcioleciach zwrócono uwagę na te pola, jako szczególnie istotne dla rozwoju misji. Poważnym brakiem jest nieprzygotowanie własnych wychowawców. Jest to istotny problem w środowisku, gdzie nie ma wielu powołań, a te które są wykruszają się. Pomimo braku własnego dziedzictwa historycznego oraz trudności związanych ze środowiskiem społecznym a także tych, które wynikają z ułomności ludzkiej, Kustodia potrafiła wzmocnić własną tożsamość oraz braterską jedność. Wydarzeniem o szczególnym znaczeniu jest podjęcie współpracy tej jurysdykcji z innymi prowincjami Zakonu, celem założenia misji w Wietnamie. II. KRYTERIA DO KRYTYCZNEJ ANALIZY NASZYCH MISJI Kryteria, które zostały przedstawione w drugiej części opracowania, są owocem pewnego doświadczenia misyjnego zdobytego w kontakcie z naszymi misjonarzami oraz realiami misji 6 naszego Zakonu. Przedstawię je w sposób bardzo prosty, z nadzieją, że będą mogły się stać motywem do wzajemnej dyskusji oraz późniejszego, bardziej pogłębionego i systematycznego studium. Kolejność prezentacji kryteriów nie jest najważniejsza, ale też nie jest bez znaczenia. Postaram się opisać to, co uważam za logiczny proces przygotowania i realizacji projektu misyjnego. 1. Wybór w Duchu i postanowienie założenia misji Pierwszym elementem, który musi być brany pod uwagę przed otwarciem nowej obecności misyjnej jest wsłuchanie się w głos Ducha Świętego. Ten głos będzie wytyczał kroki przed podjęciem decyzji oraz przy wyborze misjonarzy. W tym momencie istotna jest odpowiedź na pytanie: czym dla Prowincji lub Kustodii jest otworzenie własnej misji? Skąd i od kogo wyszła idea otwarcia misji i jak się ona rozwinęła? Czy jesteśmy pewni, że jest to głos Ducha Świętego, a nie odosobniona idea jednostki, czy kaprys ze strony jakiegoś przełożonego lub zakonnika? 2. Opracowanie projektu misyjnego Ponieważ wychodzimy z wyboru wspólnotowego, bardzo ważne jest, aby od samego początku, o ile to możliwe, zostały ustalone cele, środki, terminy itp. Innymi słowy należy wyjść od opracowania projektu misyjnego, który stanowi podstawę do dokonania wyboru. Jedną z korzyści ustalenia programu jest wizja przyszłości misji, możliwość jej rozwoju i kontynuacji. Tutaj możemy zastosować cytat Ewangelii Św. Łukasza, który mówi o wadze przeliczenia sił oraz przewidzeniu potrzeb tak, aby dzieło zostało zrealizowane (Łk 14, 28–33). 3. Przygotowanie misjonarzy oraz odpowiedzialnych Każdy poważny projekt musi zostać odpowiednio przygotowany. Jeżeli należy pogłębiać wiedzę czy udoskonalać sztukę, o ileż bardziej musimy się uczyć jak być misjonarzami! Wiemy, że nie wystarczy zarówno dobra wola, jak również pewne doświadczenie na tym polu. Praca misyjna wymaga solidnych fundamentów zarówno w aspekcie teologicznym, jak i misyjnym, społecznym, franciszkańskim itd. Praca ta wymaga przede wszystkim zdolności refleksji oraz przyswajania rzeczywistości, które zostały wprowadzone w życie w świetle zasad wiary i nauki. 4. Ciągłe poznawanie i inkulturyzacja Być misjonarzem to nic innego jak rozpoczęcie i prowadzenie procesu nawrócenia, który obejmuje wymiar moralny i religijny, a nadto zmianę na poziomie intelektualnym społecznym i kulturowym. Choć inkulturacja i nawrócenie nie są jednoznaczne, to jednak nie można ich zupełnie oddzielać. Faktycznie jedna i druga polega na otworzeniu umysłu oraz serca na nową rzeczywistość, w której się znajdujemy, aby móc w niej odkryć działalność Dycha Świętego, który jest obecny we wszystkim i we wszystkich. Polega to na ukochaniu nowej rzeczywistości oraz jej asymilacji „jako własnej”, jako że będzie częścią mojego doświadczenia ludzkiego i duchowego. Jeśli inkulturacja ograniczałaby się jedynie do wymiarów psychologicznych i socjologicznych, wyłączając element wiary, byłaby tylko powierzchownym „lakierem” i smutnym oszustwem. Inkulturacja wymaga odrzucenia kompleksów wyższości, uprzedzeń i błędnych pewności. Polega to na poddaniu dyskusji pewnych „dogmatów” mojej kultury, aby się móc otworzyć na prawdę bogatszą i szerszą. Polega to również na tym, by poddać dyskusji te aspekty nowej kultury, które nie odpowiadają duchowi Ewangelii i w konsekwencji są przeciwne projektowi Bożemu wobec historii ludzkości. Prawdziwa inkulturacja zatem jest kenozą Syna Bożego, który umiłował nasz świat i naszą naturę ludzką i w ten sposób otworzył drzwi do powstania nowego nieba i nowej ziemi, w której zamieszka sprawiedliwość (2 P 3, 13b). 5. Projekt misyjny odnowiony i zreformowany in loco 7 Projekt misyjny opracowany „na odległość” pomaga w stawianiu pierwszych kroków oraz utrzymania całokształtu i ciągłości na przyszłość, ale nie zawsze odpowiada rzeczywistości odkrytej na miejscu w świetle doświadczenia nabytego w codzienności. Projekt misyjny, czy to prowincjalny czy generalny muszą służyć jako tło oraz inspiracja, lecz nie mogą zastąpić projektu opracowanego przez misjonarzy, którzy winni wcielić go w życie. Oni są odpowiedzialni za wybór oraz odkrycie woli Bożej w danej konkretnej rzeczywistości, aby móc opracować projekt do realizacji. Nie należy opracowywać pięknych dokumentów, lecz należy się uczyć myśleć, modlić, wspólnie programować i pracować w świetle zasad i wspólnych ideałów. 6. Włączenie się w projekt duszpasterski i duchowy Kościoła lokalnego Zacytowane wcześniej zdanie: „... nie jesteście w Afryce, aby budować kolonię franciszkańską” nie jest całkowicie mylne. Nie udajemy się na misje w celu budowania własnej kolonii, zakładania Zakonu, pojmowanego jako cel sam w sobie. Jesteśmy obecni na misjach w celu budowania Królestwa Bożego w duchu Kościoła lokalnego, w ścisłej i wiernej współpracy z biskupem, duchowieństwem oraz osobami zaangażowanymi w działalność duszpasterską. Bardzo ryzykowną i zazwyczaj niewłaściwą jest próba wcielania w życie projektu duszpasterskiego praktykowanego w ojczyźnie, który nie odpowiada nowej rzeczywistości. Wstępne doświadczenia będą pomocne o tyle, o ile zostaną ocenione w świetle nowego kontekstu społecznego, zakonnego, duszpasterskiego wśród tych, których Pan nas posłał. 7. Spójność z projektem Zakonu i Prowincji Misjonarz jest posłańcem Kościoła i Zakonu i nie może prowadzić misji bez zachowania jedności z nimi. Co oznacza ta jedność z Kościołem i Zakonem? Najprościej rzecz biorąc oznacza żyć w zgodzie z mens i duchem Kościoła i Prowincji. Przede wszystkim misjonarze w sposób poważny muszą się zobowiązać do odpowiedzialnego świadczenia własnym życiem wartości naszego charyzmatu, które winni przekazać Ludowi Bożemu. Ponadto misjonarze muszą wziąć sobie do serca zadania i wytyczne Zakonu i Prowincji ustalone na kapitułach, a które zobowiązali się realizować w praktyce. 8. Działalność powołaniowa i formacja Pomimo że działalność powołaniowa kandydatów do naszego Zakonu, a w konsekwencji ich formacja, nie są najistotniejszym elementem projektu misyjnego jako takiego, to jednak mają szczególna wagę w zadaniu przekazania dzieła misyjnego i charyzmatu następnym pokoleniom. Mówiąc idealistycznie, nie byłaby potrzebna właściwie żadna promocja powołaniowa. Same świadectwo misjonarzy powinno być zachętą dla miejscowej młodzieży w naśladowaniu Jezusa Chrystusa na sposób św. Franciszka. W sytuacji misyjnej powołania i ich odpowiednia formacja są bardziej niż w innych środowiskach wyraźnym znakiem żywotności i autentyczności procesu ewangelizacyjnego. Brak powołań jednak nie zaprzecza bynajmniej autentyczności misji tam, gdzie ich nie ma z powodów społecznych, politycznych czy religijnych, niezależnych od misjonarzy. 9. Stopniowe przekazywanie odpowiedzialności i władzy zakonnikom miejscowym Innym znakiem autentyczności i żywotności misji jest stopniowe przekazywanie odpowiedzialności i władzy w ręce miejscowych zakonników. Próba rozwoju zdrowych i dojrzałych stosunków pomiędzy misjonarzami a braćmi miejscowymi polega na dostatecznej wymianie informacji dotyczącej życia misji oraz na angażowaniu miejscowych w proces podejmowania decyzji. Często zdarza się, że misjonarze, tak jak rodzice uważają, że ich dzieci nie są dostatecznie dojrzałe oraz odpowiednio przygotowane do podejmowania ważnych decyzji życiowych. Zbytnie przedłużanie czasu w przekazywaniu władzy prowadzi do braku wzajemnego zaufania, do podziału wspólnot oraz powoduje niedojrzałą zależność i brak odpowiedzialności. 10. Strukturalny rozwój misji w kierunku autonomii prawnej i ekonomicznej 8 Programu misji nie można osądzać poprzez rozwój instytucjonalny w kierunku autonomii prawnej, strukturalnej i ekonomicznej. Autonomia prawna odnosi się tutaj do ciągle wzrastającej możliwości wykonywania władzy in loco, co objawia się szczególnie w podejmowaniu ważnych decyzji. Autonomia na poziomie strukturalnym dotyczy rozwoju formacji, administracji oraz własnego duszpasterstwa. Autonomia ekonomiczna oznacza coraz większą niezależności poprzez zbywanie środki oraz wypracowywanie własnych finansów. Z jednej strony zastój lub cofanie się misji w osiąganiu wymienionych etapów prowadzić może do przesadnych uzależnień od macierzystej jurysdykcji, powodując frustrację, a w niektórych przypadkach upadek projektu misyjnego. Z drugiej strony przeskakiwanie etapów, aby czym prędzej stać się Kustodią lub Prowincją często prowadzi do sytuacji oraz uzależnień jeszcze większych, jak również do późniejszych zawodów i bezużytecznych wyrzutów sumienia. 11. Przezwyciężenie kryzysów, proces odnawiania i wprowadzania koniecznych zmian Niemożliwym jest wyobrażenie sobie misji bez momentów kryzysowych. Kryzysy są i muszą być okazjami łaski pobudzającymi do zastanowienia i wzrostu. Kryterium oceny dojrzałości misji, tak jak każdego pojedynczego zakonnika czy też wspólnoty może być zdolność do samokrytyki, uznania błędów, celem wybrania nowe drogi. Innymi słowy, to z umiejętności stawiania czoła ewentualnym kryzysom wiary czy nadziei i wyciągnięcia z nich właściwych wniosków bierze się siłę do rozwoju i osiągania dojrzałości. To samo można powiedzieć o zdolności, jaką misja winna okazywać poprzez proces ciągłego odradzania się w duchu Ewangelii i powrotu do własnego charyzmatu. Odnosi się to również do zdolności reorganizacji obecności, pomimo, że czasem wymaga to zamknięcia domów, otworzenia nowych lub znalezienia nowych sposobów prowadzenia apostolatu, gdy stare już straciły swą aktualność. 12. Duch otwartości i wizja misyjna Misja nie powstaje i nie rozwija się, by zadowolić samą siebie, lecz aby stopniowo otwierać się na inne rzeczywistości, te mniej rozwinięte i bardziej potrzebujące. W takim stopniu, w jakim dana fundacja będzie zdolna przejść przez etapy własnego normalnego rozwoju, w takim samym znajdzie miejsce na rozwój innych misji, zarówno poprzez wysyłanie zakonników do innych krajów w projektach międzyjurysdykcyjnych, jak również poprzez zakładanie własnych misji. Tak jak miłość chrześcijańska ma w naturze przekraczanie samej siebie, tak też prawdziwa działalność misyjna rodzi następne misje i dojrzewa stając się darem, nawet jeśli jurysdykcja uważa siebie za ubogą lub nie jest samowystarczalną, tak w wymiarze ekonomicznym jak na innych płaszczyznach. Otwarcie misyjne Prowincji/Kustodii nie oznacza jedynie wyrzeczeń w sferze personalnej lub ekonomicznej. Otwarcie to oznacza także możliwość pozyskiwania nowych powołań, daje okazję do wymiany kulturowej i wzbogacenia duchowego, staje się źródłem inspiracji własnego odrodzenia. III. KRYTYCZNA ANALIZA NASZYCH MISJI: BLASKI I CIENIE 1. Afryka A. Blaski 1. W Afryce jesteśmy obecni od 75 lat, a obejmujemy jedynie w sześć państw. Mimo to, nasza obecność ma duże znaczenie dla Zakonu z powodu swej witalności oraz nadziei związanej z nowymi powołaniami. Na tym kontynencie mamy jedną prowincję z setką braci oraz licznymi powołaniami. Mamy dwie rosnące kustodie z dobrymi perspektywami powołaniowymi. W końcu mamy trzy delegatury prowincjale, które mimo początkowych trudności dają pozytywne oznaki rozwoju. 9 2. Jednym z pozytywnych aspektów naszej obecności w Afryce jest stały kontakt i współpraca pomiędzy różnymi jurysdykcjami na szczeblu federacji AFCOF na poziomie nieformalnych spotkań. Zambia, najstarsza i najlepiej rozwinięta fundacja, odgrywała i dogrywa rolę starszej siostry lub „ciotki”. Do dyspozycji pozostałych misji Afryki oddaje ona swe zasoby osobowe i strukturalne oraz swe doświadczenie ludzkie i zakonne. 3. Istniejący przez wiele lat wspólny nowicjat dla AFCOF oraz inne domy formacji wspólnej wpłynęły na zawiązanie się ludzkich więzi między młodymi braćmi oraz do rozwoju płaszczyzny wzajemnej wymiany inicjatyw. Przyczynia się do tego również organizowanie kursów formacji stałej i inne inicjatywy federacji. Prowincjałowie macierzystych prowincji regularnie odwiedzają misjonarzy i misje oraz często uczestniczą w spotkaniach AFCOF-u, a także angażują się w realizację najważniejszych wspólnych projektów. 4. Znakiem nadziei dla franciszkanów pracujących w Afryce jest ich prosty i skromny styl życia, surowość budynków i używanych środków. Dzięki temu mogą być bliżej ludzi ubogich i potrzebujących oraz stawać po ich stronie w walce z wielkimi nadużyciami tego kontynentu. Mimo że ludzie wiedzą, iż nie jesteśmy tak ubodzy jak oni, to uznają, że nasze dobra w dużym stopniu są ich dobrami i że używamy tych dóbr na ich rzecz. W sekcji „cienie” omówimy pewne wyjątki. 5. Nasi misjonarze w Afryce są dosyć mocno zaangażowani w życie lokalnego Kościoła oraz prowadzą jego dzieła duszpasterskie. Relacje z hierarchią oraz klerem diecezjalnym, z zakonami oraz z innymi rodzinami franciszkańskimi są dobre. Dziesięcioletnia bliska współpraca trzech rodzin franciszkańskich w „St. Bonaventure” (Lusaka) jest tego godnym naśladowania przykładem. 6. Chciałbym podkreślić, że blaskiem we franciszkańskiej Afryce jest również wielorakość dzieł apostolskich, w których nasi bracia są zaangażowani, a które w znacznej mierze wyrażają charakter naszego charyzmatu. Bracia między innymi prowadzą domy rekolekcyjne, drukarnie wraz z publikacjami, dzieła dla osób niepełnosprawnych lub wymagających szczególnej opieki; promują i troszczą się o FZŚ i dziedzictwo kolbiańskie, itd. Uważam, że z tego punktu widzenia nasze misje w Afryce dobrze ukazują nasz charyzmat. B. Cienie 1. Wydaje mi się, że niektóre z naszych afrykańskich misji, mimo wskazań Soboru Watykańskiego II oraz wynikłej z niego odnowy Kościoła i Zakonu, rozpoczęto, bez określonego planu i bez opracowania szczegółowego programu. Sądzę jednak, że ostanie fundacje są owocem dokładniejszego rozeznania, szerszego dialogu między Zakonem, prowincją i Kościołem lokalnym, wynikiem trafnego i precyzyjnego programowania. W pewnych przypadkach (np. Angola), mimo dość dobrego programowania początkowego zabrakło podstawowego elementu zabezpieczania kontynuacji dzieła, to znaczy napływu nowych braci, zwłaszcza w obliczu zaistniałych sytuacji. 2. Podczas mojej współpracy z naszymi misjami w Afryce spostrzegłem, że bracia mieli nikłą znajomość miejscowej kultury. Prawdą jest, że język jest częścią kultury i że nasi misjonarze opanowują go dość dobrze. Mimo wszystko sama znajomość języka nie wystarcza. Spotkałem misjonarzy, którzy dziwili się, gdy inny misjonarz chciał uczęszczać na zajęcia z kultury miejscowej, by lepiej poznać rzeczywistość, w której przyszło mu żyć. Nie przeczymy, że kultury uczy się w codziennym życiu misji. Zawsze jednak istnieje zagrożenie postrzegania jej przez lupę własnej kultury, uważanej za wzorzec porównawczy. Nie idzie zatem o zwykły kontakt z nową kulturą, ale o osobistą asymilację zupełnie odmiennej rzeczywistości, powolne jej „przeżuwanie”, idzie o przystosowanie się do niej przez studium, refleksję, dialog i modlitwę. 3. Uważam, że brak pogłębionej formacji misyjnej jest luką naszych misji afrykańskich i nie tylko. Wielu misjonarzy nadal myśli i działa według starych schematów duszpasterskich, które są raczej przeszkodą w ewangelizacji. Jest na przykład taki typ misjonarza „człowieka orkiestry”, który wierzy, że jego zadaniem jest wiedzieć i robić wszystko. Nie brak misjonarzy „wolnych strzelców” podejmujących „wielkie dzieła”, lecz zawsze samodzielnie, bowiem niezdolni są do pracy zespołowej. Są misjonarze z duszą „konkwistadora”, choćby tylko „dusz”. Są oni na misjach, „by zbawić biednych ludzi”. Ich postawa wynoszenia się nad innych wydaje się być bardziej 10 posiadaniem, niż dawaniem. Nie brak i misjonarzy z kompleksem „bogatych wujków”, którzy poczuwają się do rozdawania wielu osobom dóbr i przysług z „wielką hojnością”. Czynią to jednak dzięki darczyńcom, którzy im na to pozwalają. 4. Jeśli idzie o wzorzec „bogatego wujka”, to należy dodać trudności, jakie z takiej postawy wynikają w relacjach między misjonarzami a miejscowymi braćmi, biorąc pod uwagę, że ci pierwsi mają zasoby ekonomiczne, których brak tym ostatnim, gdyż nie mają kontaktów z zagranicą. Niestety, bez złośliwości, a może nawet mimo dobrej woli czynienia dobra, w prowincji czy kustodii powstają napięcia, nieufność, zazdrości, a ludzie wyobrażają sobie, że są bracia pierwszej i drugiej kategorii; powstaje obraz, że jest „brat dobry” i „brat mniej dobry”, ponieważ jeden „daje” a drugi „nie daje” lub „nie chce dać”. 5. Mimo głębszego uświadomienia sobie problemu i różnych wysiłków, by go zmienić, wydaje się, że nie zawsze wystarcza dobrej woli do działania. Brak również jasności co do sposobu działania, by znaleźć słuszne i braterskie wyjście z tej sytuacji. 6. Jednym z cieni na horyzoncie misyjnym Afryki jest powielanie starego wzorca, który okazał się szkodliwy również na innych kontynentach. Idzie o drastyczną zmianę statusu społecznego miejscowych kandydatów i młodych braci/kapłanów od czasu ich wejścia w nasze struktury formacyjne i w nasze wspólnoty. Jest to przejście na poziom życia o wiele wyższy od poprzedniego, niosąc wszystkie konsekwencje z tym procesem związane: bezpieczeństwo, wygoda, możliwość studiowania, własne środki transportu, wyjazdy zagraniczne, przywileje klerykalne, itd. 7. Na tej płaszczyźnie widziałem, że niektórzy z braci, zwłaszcza po święceniach, niemal zupełnie zapomnieli o swych ubogich korzeniach: ubierają się modnie a nawet luksusowo, zazwyczaj potrzebują samochodu, mimo, że środki komunikacji są pod ręką, poszukują lepszych komputerów, aparatów fotograficznych, telefonów komórkowych, wykorzystują przywileje klerykalne, czy odżegnują się od prostych posług nawet we własnym domu. W takich przypadkach zawsze powraca mi pytanie: Jaki typ brata formuje Zakon? Czy w ten sposób pomagamy, czy raczej przeszkadzamy sprawie Królestwa Bożego na tych ziemiach? Czy ci bracia, od kiedy zapukali do naszych drzwi, są ludźmi lepszymi czy gorszymi? Na pewno te pytania zmuszają do myślenia. Przyjmując, że pewna zmiana poziomu życia jest nie do uniknięcia, a nawet zbawienna, niemniej jednak to, co się dzieje, nie jest wychowawcze, ponieważ nie szanuje pozycji wyjściowej kandydatów ani ich kultury. Na przykład, osiągnięty status młodych braci w naszych wspólnotach jest zbyt często wyższy od statusu większości ich ziomków i rodaków. Muszę wyjaśnić, że niektóre sprawy, o których napisałem w tej części dotyczącej Afryki, można by odnieść również do Ameryki Łacińskiej i innych kontynentów, na których przebywamy. 2. Azja W Azji przebywamy w pięciu krajach. Jest to obecność bardzo skromna, biorąc pod uwagę rozpiętość geograficzną i gęstość zaludnienia tego kontynentu. Ponadto w większości tych państw ludność katolicka jest nieliczna, a w niektórych mamy niewiele powołań. O ile w Afryce istnieją znaczne różnice kulturowe między poszczególnymi narodami o tyle w Azji, te różnice ją jeszcze bardziej widoczne, a brak wspólnych języków sprawia, że wzajemny kontakt bardzo ograniczony. Musimy jednak być wdzięczni Panu, ponieważ na ogół nie brakuje powołań oraz za to, że w Zakonie dostrzega się oznaki zainteresowania nowymi misjami na tym kontynencie. A. Blaski 1. Nasza obecność misyjna w Azji wymaga ze strony misjonarzy podjęcia trudu inkulturacji. W niektórych państwach język lokalny jest szczególnie trudny dla ludzi z Zachodu. Zatem nasi misjonarze muszą przez lata dokładać usilnych starań, jeśli chcą ten język dobrze opanować. Musimy powiedzieć, że większość z nich zdało egzamin i dziś mówią nim prawie tak dobrze jak własnym językiem. Nieco odmienna jest sytuacja w krajach, gdzie angielski jest językiem oficjalnym, a gdzie niektórzy misjonarze oszczędzają sobie trudu opanowania miejscowych 11 języków. Niestety, taki stan nieubłagalnie spowalnia, a czasem nawet jest przeszkodą na drodze ku większej inkulturacji. 2. Obiecującym znakiem naszej obecności w Azji jest, na ogół, przyjęcie przez misjonarzy stylu życia i pracy bardzo zbliżonego do stylu ludzi prostych i ubogich. Nasze franciszkańskie dzieła na rzecz niektórych kategorii osób zaniedbanych lub zepchniętych na margines społeczny (starcy, kalecy, trędowaci, sieroty) są motywem radości i nadziei. Sama bliskość i prostota relacji braćmi z ludnością ułatwia rozwój wspólnot chrześcijańskich oraz otwiera na nowe powołania. 3. W Azji mamy już dwie prowincje, a w najbliższej przyszłości będzie przypuszczalnie jeszcze jedna (lub dwie). Jest to oznaka dość szybkiego dojrzewania tych misji. Bardzo szybko i ofiarnie rozwinęły one podstawowe struktury formacyjne i administracyjne oraz uzyskały konieczną autonomię w zaradzaniu własnym potrzebom i prowadzeniu swoich dzieł. Moim zdaniem, przyczyną tego stanu rzeczy jest między innymi fakt, że zastaliśmy w Azji, przynajmniej w niektórych państwach, dość wysoki poziom edukacji oraz dobre zaplecze ludzkie i rodzinne. Innym czynnikiem, który pozytywnie przyczynił się do rozwoju franciszkańskiego w Azji jest oddziaływanie niektórych osobowości, jak św. Maksymilian Kolbe, którego duchowość maryjna i świętość życia przeniknęły przynajmniej do trzech misji na tym kontynencie. 4. Nasze misje w Azji dają nam chwalebny przykład umiejętności przekazywania odpowiedzialności i władzy w ręce miejscowych braci. W chwili obecnej, wszystkie jurysdykcje mają jako prowincjałów, kustoszów, definitorów, gwardianów braci z Azji. Na ogół to przejście dokonywało się stopniowo i spokojnie. Dlatego też starsi bracia pozostali tam na misjach i współpracują obok młodszych braci, pomagając im swoim doświadczeniem i mądrością. Natomiast tam, gdzie przejście było raptowne i niemal wymuszone okolicznościami, misja ma nadal trudności w znalezieniu równowagi i stabilności. B. Cienie 1. Wśród cieni chciałbym poruszyć przede wszystkim jeden aspekt, który według mnie ma zasadnicze znaczenie. Myślę o relacji między macierzystą prowincją lub Zakonem a misją, a ściślej mówiąc o funkcji ojcowsko/matczyną prowincji lub zarządu Zakonu wobec młodej jurysdykcji misyjnej. Funkcja ta niekiedy ograniczała się wyłącznie do wymiaru ekonomicznego. W pewnych przypadkach, dystans geograficzny i odmienność kulturowa, wraz z językiem, utrudniły nieco poprawne zaangażowanie się prowincji lub Zakonu. W innych przypadkach misja urodziła się „sierotą” i „zaadoptowano” ją do pewnej jurysdykcji, tak że nigdy nie stała się ona jej „własnym dzieckiem”. 2. Na ogół ten brak wzmocnił izolację i poczucie obcości tych misji w stosunku do reszty Zakonu, nie mówiąc już o innych problemach dziecka, które wzrasta bez rodziców. Sądzę jednak, że w ostatnich czasach relacje na linii prowincja-Zakon-misja uległy, na szczęście, wyraźnej poprawie. Punkt, o którym wspominam, jest bardzo ważny, a zarazem złożony. Myślę, że zasługuje on na dalsze pogłębienie podczas kongresu i po nim. 3. Z poprzednim punktem wiąże się konieczność przekazania charyzmatu, a zatem określenie związku misji z całą tradycją i duchowością Zakonu i prowincji. W pewnych przypadkach, misjonarz o silnej osobowości interpretował lub niemal narzucał własny charyzmat, nie mający nic wspólnego z charyzmatem franciszkańskim. Musimy wiedzieć, że w niektórych państwach kwestia znajomości języka stała się czynnikiem decydującym, który utrudnił bezpośredni dostęp do Źródeł franciszkańskich i do innych elementów tradycji i naszej tożsamości. Należy powiedzieć, że w ostatnich dekadach sprawy zmieniają się na lepsze. 4. Zważywszy, że idzie o kontynent azjatycki, szczególnym czynnikiem, który zaliczam do cieni, jest niewielkie zaangażowanie naszych braci na polu dialogu międzyreligijnego. To prawda, że Kościół i Zakon są nim zainteresowani raczej od niedawna. Jest również prawdą, że na ogół nasi bracia nie są do tego rodzaju apostolatu wystarczająco przygotowani. W czasach, w których żyje dzisiaj Kościół i Zakon, dialog międzyreligijny powinien być priorytetem dla wszystkich naszych misji, a szczególnie dla tych w Azji. Zakon franciszkański, bowiem, podążając śladem Biedaczyny, 12 od dawna odkrywa swą misję jednania, jedności i pokoju, gdziekolwiek jest wezwany, by żyć i działać. Należy pochwalić i zachęcić tę garstkę braci i ich prowincje czy kustodie, którzy zaczynają angażować się w tę ważną posługę. 5. Odczuwalnym niedostatkiem na kontynencie azjatyckim jest brak miejscowych wychowawców oraz ich odpowiedniego przygotowania. Jak wiemy, nie jest to kwestia li tylko azjatycka, lecz jest to ogólny problem Zakonu i Kościoła. Jeszcze raz trzeba sobie uświadomić niekorzystne położenie, w którym znajdują się niektóre z tych państw ze względów językowych i kulturowych, aby znaleźć odpowiednie miejsca i stworzyć odpowiednie programy przygotowujące wychowawców. Mówiąc o kulturze, nie zapominajmy o wielkiej różnicy istniejącej między sposobem myślenia, wizją świata i podejściem do życia, które cechują człowieka Wschodu i człowieka Zachodu. Nie zapominajmy również o dominacji, nadal istniejącej w Kościele i Zakonie, „wizji” i metod zachodnich. 6. Tu pragniemy się odnieść do kolejnego problemu istniejącego w pewnych misjach azjatyckich, jak również w innych misjach Zakonu. Idzie mi o wielkie ryzyko „szczodrego” przyjmowania kandydatów do naszego Zakonu w sytuacji, gdy nie jesteśmy gotowi zapewnić im godnego przygotowania. W terminologii rodzinnej i społecznej ten fenomen zwie się „nieodpowiedzialnym ojcostwem”, i tak go powinniśmy zwać w naszym gronie. 7. W świetle wyżej wymienionych przesłanek, muszę zasygnalizować pewien aspekt, który postrzegam jako cień w środowisku azjatyckim i nie tylko. Idzie o otwartość na misje oraz o stałe zaangażowanie się ze strony naszych misji na tym kontynencie. Istnieją w Azji dwie prowincje i trzy kustodie na tyle duże, by w ciągu kilka lat stać się prowincjami. Jesteśmy zupełnie świadomi trudności w pracy misyjnej, spowodowanych językiem, kulturą i innymi czynnikami. Jesteśmy również świadomi wagi, jakie ma otwarcie misyjne dla życia Zakonu i wielu jurysdykcji. Dostrzega się już pozytywne oznaki, które docierają na przykład z Indii i Australii. Niemniej jednak jest ich mało i są one w stadium początkowym. Sądzę, że nadszedł już czas, w którym różne jurysdykcje azjatyckie muszą podąć kroki wyraźnie zmierzające w tym kierunku. 8. Kończę kwestią, która nie tyle odnosi się do obecnych misji w Azji, ile do innych prowincji i całego Zakonu. Idzie o naszą ograniczoną obecność w Azji. Jak już powiedziałem, jesteśmy tyko w pięciu państwach i w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat nie otworzono na tym kontynencie żadnej nowej fundacji. Z pewnością również w Afryce nasza obecność jest bardzo skromna, niemniej jednak zauważa się tam pewne oznaki nowości. W porównaniu z Azją zauważa się kontrast ekspansji misyjnej Zakonu, zwłaszcza, na przykład, w Ameryce Łacińskiej. Jest to po części zrozumiałe z powodu właściwych kontynentowi azjatyckiemu trudności misyjnych, lecz tego stanu rzeczy nie da się w pełni usprawiedliwić. Musimy uznać, że Zakon wiele stracił i wciąż traci z powodu swej wyraźnej nieobecności na kontynencie azjatyckim. Traci choćby wielką sposobność całościowego włączenia się w wiele kultur, szerszego poznanie bogactwa religijnego i duchowego tego kontynentu, osiągnięcia pełniejszego wymiaru międzynarodowego o charakterze zróżnicowanym kulturowo. 3. Australia A. Blaski Australia jest jedynym miejscem naszej obecności w rozległej Oceanii. Bardzo oddalona od tzw. „centrum Zakonu”, urodziła się i wzrastała niemal cudownie. 1. Naszą misję w Australii cechuje jej znamię międzynarodowe, podobnie jak wielonarodowa i wielokulturowa jest ludność tego państwa. Od wielu wielu lat są tu obecni Maltańczycy, Amerykanie, Włosi, Australijczycy, Wietnamczycy, Chorwaci, Anglicy. Ich koegzystencja nie zawsze była spokojna i bezkonfliktowa. Mimo wszystko musimy dziękować Panu, że misja dość dobrze integruje się i wzrasta. 2. Zasługą kustodii australijskiej jest jej silna wola podtrzymywania związków z Federacją FAAMC. Mimo pewnych wątpliwości co do stosowności przynależenia do jednej czy drugiej rzeczywistości, Australia jest częścią federacji FAAMC i wydaje się, że ta przynależność już się 13 dobrze ugruntowała. Było to decydującym czynnikiem, który pozwolił jej wyjść z izolacji, w której żyła przez lata. 3. Jednym z niebezpieczeństw, na które napotykają misjonarze wszędzie, jest ich zbyt silne związanie się z jedną grupą etniczną, która często utożsamia się z grupą pochodzenia. Sądzę, że w Australii misjonarzom udało się w znacznej mierze uniknąć tego niebezpieczeństwa, być może dzięki ich pochodzeniu z wielu narodów. Otwartość naszych braci na posługę w różnych grupach narodowych jest przykładem, jak misjonarze mogą je łączyć, przyczyniając się do integracji etnicznej, kulturowej i religijnej, tak bardzo potrzebnej na kontynencie australijskim. 4. Uważam, że w naszych misjonarzach z Australii należy dostrzec zdolność adaptacji, do stawiania czoła różnym przeciwnościom: oddalenie geograficzne, izolacja, okresy osierocenia, braki kadrowe, kryzysy powołań, itd. Sądzę ponadto, że w ich przypadku nie idzie tylko o stoicki spokój, lecz o wykazanie zdolności do przeciwstawiania się i rozwiązania konfliktów, nie tracąc przy tym własnej tożsamości ani nadziei na lepsze jutro. 5. W ostatnich latach dociera do nas pewne zachęcające przesłanie: można darzyć innych mimo własnego ubóstwa (tu ubóstwem jest niedostatek kadr). Dzięki pomocy ze strony braci wietnamskich należących do kustodii, przygotowuje się ona do podjęcia pracy misyjnej w Wietnamie. Czyni to mimo wszystkich trudności wynikających z sytuacji politycznej tego państwa. Dzięki sporadycznym odwiedzinom oraz nielicznym dłuższym pobytom naszych braci w Wietnamie, są już nowi kandydaci do Zakonu i zarysowuje się obiecujący projekt. Oczywiście, w tym przypadku, idzie o bardzo szczególną strategię misyjną, związaną z wielkim ryzykiem. Wydaje się jednak, że obecnie jest to jedyna droga. Nasza kustodia generalna, świadoma swych ograniczeń, wspiera ekonomicznie, kadrowo i duchowo to misyjne przedsięwzięcie. B. Cienie 1. W pewnej mierze nasza misja w Australii jest dobrym przykładem tego, co należy unikać, gdy rozpoczyna się nową misję Zakonu. Odnoszę się tu do braku projektu misyjnego i wszystkiego, co się z tym wiąże. Oczywiście nie wystarczy dobra wola przełożonych i misjonarzy, tak jak w przypadku Australii nie wystarczył zamiar zaspokojenia potrzeb duszpasterskich wobec grup etnicznych różnych emigrantów. Chaosu i prowizorki, na które chorowała nasza misja, można by uniknąć dzięki jasnemu projektowi i mądremu programowaniu. 2. Jednym z cieni na horyzoncie australijskim jest brak właściwego kierownictwa zarówno w tym, co odnosi się do ojcostwa/macierzyństwa prowincji lub Zakonu, jak i w tym, co odnosi się do samych misjonarzy. Zakładam, że w okresie przedsoborowym mniej odczuwano ten problem, ponieważ niemal każdy klasztor był autonomiczny. Natomiast w okresie posoborowym w Kościele i Zakonie pojawiły się nowe wizje misyjne, odznaczające się silnym poczuciem przynależności do jednostki prawnej. W przypadku Australii, stanowiącej kustodię generalną, kierownictwo stało się podstawowym elementem na drodze ku dojrzałości. W pewnym okresie, tuż przed jedną z kapituł kustodii, zarząd Zakonu musiał „importować” kustosza do Australii. Nie jest to samo w sobie nic złego; co więcej, w tamtym czasie, lider z zewnątrz okazał się osobą opatrznościową. Niemniej jednak nie jest to sytuacja idealna. Jak powiedziano wyżej, miejscowe kierownictwo jest zasadniczym elementem w procesie rozwoju każdej jurysdykcji misyjnej. 3. Nasza misja w Australii rozwinęła się głównie dzięki duszpasterstwu parafialnemu. Bracia mocno zaangażowani na tym odcinku nie mogli poświęcić należytej uwagi sprawie powołań oraz formacji. Środowisko to cierpi natomiast z różnych powodów na brak powołań. Co więcej, w naszym przypadku często brakowało wychowawców z powołania i tych z dobrym przygotowaniem. Improwizacja zmuszała nie raz do zmiany wychowawców i domów formacji, a co się za tym wiąże, wpłynęła na brak ciągłości i poważnego podejścia do samego procesu wychowania. Trudy podjęte w ostatnich latach przez kustodię na płaszczyźnie formacji zasługują na pochwałę. Jednak mogą się one objawić niewystarczające. Kustodia potrzebuje większej stabilności na tym ważnym odcinku, nawet za cenę dokonania zmian w swych strukturach i działach apostolskich. 14 IV. ZAKOŃCZENIE Nasza obecność misyjna na trzech kontynentach jest dla Zakonu bardzo ważna, ponieważ zmieniła i zmienia oblicze jego członków. Oznacza to zmianę naszych przyzwyczajeń, naszej wizji świata, naszego sposobu myślenia i naszych programów na przyszłość. Dla Zakonu obecność i zaangażowanie na tych obszarach jest błogosławieństwem Pana, którego nie sposób nie docenić. Jako stary „misjonarz” pozwolę sobie zakończyć kilkoma wskazówkami: – Nie jest jeszcze za późno, by Zakon zareagował na potrzebę sformułowania programu misyjnego na własny użytek. Obecny kongres mógłby stać się właściwym krokiem w tym kierunku. – Niech wszystkie prowincje, a może również i kustodie, wezmą sobie do serca apel misyjny Kościoła i Zakonu. Dzięki otwarciu się na misje nie mogą otrzymać nic innego, jak tylko obfite błogosławieństwo. – Niech Zakon nabierze odwagi, by rozszerzyć swą obecność misyjną na strefy kulturowe i na środowiska religijne, gdzie obecnie jest nas mało, lub zupełnie nas nie ma. – Niech włączenie się w dialog ekumeniczny i międzyreligijny nie pozostanie tylko w dokumentach, ale stanie się nieodzownym czynnikiem naszego zaangażowania misyjnego. – Niech misjonarze nie boją się jasno i wyraźnie głosić Jezusa Chrystusa oraz wartość Jego Królestwa, również w sytuacjach przeciwności i niebezpieczeństw. Nie wystarczy praca społeczna lub łatwy irenizm, który prowadzi do zdrady sprawy Ewangelii. – Niech misjonarze pamiętają, że nie zmienią świata jedynie pieniędzmi, słowami, budynkami czy licznymi powołaniami. Intensywna modlitwa, stałe orędownictwo u Boga, osobista ofiara, świadectwo życia przede wszystkim przemienią świat. Wyrażam życzenie, by ten prosty referat oraz wszystkie prace kongresu przyczyniły się do lepszego poznania obecnej sytuacji oraz perspektyw związanych z przyszłością naszych misji. Wam wszystkim, którzy przebywacie w Indiach, z serca życzę owocnej pracy oraz obfitości pokoju, który tylko Pan może ofiarować. Pokój i Dobro! Br. Enrique Montero 15