40 lat Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. 327.2
Transkrypt
40 lat Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. 327.2
[Druk: W służbie Kościoła Poznańskiego. Księga pamiątkowa na 70-lecie urodzin Arcybiskupa Metropolity dr. Antoniego Baraniaka, red. L. Bielerzewski, PoznańWarszawa-Lublin 1974, s. 393-419.] Ks. Ignacy Posadzy T.Chr. 40 lat Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej Wielkie przemiany społeczno-polityczne i demograficzno-gospodarcze XIX i XX wieku spowodowały prawdziwą wędrówkę ludów i zmieniły na całym globie dotychczasowe oblicze życia ludzkiego. Fala emigracyjna w ciągu ostatnich stu lat aż do drugiej wojny światowej osiągnęła łączną liczbę 80 milionów osób. W okresie ośmiu lat po zakończeniu drugiej wojny ten prąd emigracyjny objął około 10 milionów osób. Współcześni historycy i filozofowie kultury wskazują na doniosłą rolę ruchu migracyjnego w procesie rozwoju cywilizacji. Również eklezjolodzy i socjolodzy katoliccy podkreślają doniosłą rolę tego ruchu w budowaniu silnych podstaw katolickiego społeczeństwa. Kościół wobec problemu migracji Toteż wobec problemu migracji Kościół nie mógł pozostać obojętny. Ostatni Papieże coraz bardziej doceniają znaczenie ruchu migracyjnego dla pracy apostolskiej Kościoła. Szczególnie Pius XI, Papież Akcji Katolickiej i Misji, dostrzegł obowiązek zajęcia się emigrantami. Troska o duchowy los ludności migracyjnej znalazła jeszcze większego rzecznika w osobie Piusa XII. Poświęcił on tej problematyce aż 34 dokumenty. Zresztą pontyfikat Piusa XII przypada na okres drugiej wojny światowej, w czasie której wzmógł się jeszcze bardziej ruch migracyjny w świecie. Największą zasługą Piusa XII dla sprawy opieki nad emigrantami pozostanie bez wątpienia Konstytucja Apostolska „Exsul Familia” z 1952 roku. Jan XXIII nawiązuje do swego Poprzednika, jeśli chodzi o ojcowskie zajęcie się losem emigrantów. Na uwagę zasługują jego wypowiedzi w tej sprawie w encyklikach ,,Ad Petri Cathedram” (1959) oraz „Pacem in terris” (1963). Sobór Watykański II przy omawianiu najważniejszych zagadnień doktrynalnych Kościoła dużo miejsca poświęca życiu ludności migracyjnej zwracając uwagę biskupom, że mają obowiązek [s. 393] szczególną opieką otoczyć tych wiernych, którzy z powodu specyficznych warunków życia nie mogą skutecznie korzystać ze zwykłej i normalnej opieki duszpasterskiej albo są jej całkowicie pozbawieni. Emigracja polska Z narodów europejskich trzy narody wyróżniają się największą liczbą emigrantów: Niemcy - 25 milionów, Włosi - 20 milionów, Polacy - 10 milionów. Pierwotna emigracja polska to w pierwszym rzędzie emigracja polityczna. Po powstaniu listopadowym przybyło do Francji, Anglii, Ameryki i innych krajów wielu żołnierzy bohaterskiej armii polskiej. Każdy następny ruch wolnościowy wyrzucał za granicę coraz to nowe zastępy wygnańców. Rozpłynęli się oni jednak prawie wszyscy w morzu obcych narodowości. Dopiero późniejsza emigracja zarobkowa, głęboko katolicka, złożona z biednego, upośledzonego ludu, zdołała przetrwać do naszych dni. Odczuła ona instynktownie tę wielką prawdę, że ocalenie na obczyźnie zależy od zachowania wiary i polskości. Z chwilą odzyskania niepodległości Polski, ruch migracyjny znacznie się zmniejszył. Jednak bezrobocie spowodowane kolejnymi kryzysami gospodarczymi pędu tego nie zahamowało. Przeciwnie, pęd ten ułatwiało. Chodziło władzom o to, by umożliwić pracę bezrobotnym i pozbyć się elementów niezadowolonych. Toteż w latach 1918-1938 wyjechało z Polski na stałe około półtora miliona osób. W sumie emigracja zarobkowa od roku 1854 do 1938 roku objęła prawie 5 milionów ludzi, którzy opuścili kraj na zawsze. W związku z tym zaistniała potrzeba specjalnej opieki duszpasterskiej nad tą wielką rzeszą polskich wychodźców. W obcym środowisku. w oderwaniu od kraju ojców, tak łatwo było utracić wiarę i język ojczysty. Działali za granicą polscy duszpasterze. Było ich jednak stanowczo za mało, by mogli sprostać swojemu zadaniu. Rekrutowali się oni w dużej mierze z duszpasterzy zakonnych. W tym względzie podkreślić należy zasługi, jakie mają tu Zmartwychwstańcy, Jezuici, Franciszkanie Konwentualni, Reformaci, Misjonarze, Werbiści, Oblaci, Pallotyni. Obok zakonów męskich wielką rolę odegrały zakony żeńskie, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Cóż siałoby się ze szkolnictwem i polskimi instytucjami, gdyby nie praca polskich sióstr zakonnych? Największa zasługa w tym względzie przypada Siostrom Felicjankom, Nazaretankom. Zmartwychwstankom, Siostrom Rodziny Maryi i Siostrom Miłosierdzia. [s. 394] Mimo licznych placówek zakonów męskich i żeńskich ośrodki polskie za granicą nie były obsłużone dostatecznie. Stąd do biskupów polskich nadchodziły alarmujące wieści o trudnym położeniu religijno-moralnym polskich wychodźców. Listy napływały ze wszystkich stron świata. O księdza polskiego prosiły organizacje kościelne, władze świeckie, jak również ośrodki polskie na emigracji. Często zarówno biskupi, jak i dyrektorzy zakładów przemysłowych, zwłaszcza we Francji i w Belgii, prosili o duszpasterzy dla swych polskich robotników. Biskupi polscy od chwili odzyskania niepodległości radzili nad tym, jak rozwiązać problem polskiej opieki duszpasterskiej za granicą. Od samego początku byli oni zdania, że do tej. pracy najlepiej przystosowane są zakony. Praca duszpasterska wśród Polaków na emigracji jest bowiem bardzo podobna do pracy na misjach. Toteż już w roku 1920 Ks. Biskup Sapieha z polecenia Konferencji Episkopatu zwraca się do Generała Franciszkanów z prośbą o wysłanie zakonników do pracy duszpasterskiej wśród Polaków w Danii. Kardynał August Hlond W roku 1926 Ks. Biskup August Hlond zostaje Prymasem Polski. Biskupi, jak również całe społeczeństwo pokładają w nim wielkie nadzieje. Spodziewają się po nim wiele również Polacy za granicą. Ten wielki myśliciel i społecznik, człowiek o wyjątkowej kulturze osobistej znał przecież z bliska blaski i nędze polskiego wychodźstwa. Księża Biskupi przypominają nowemu Prymasowi uchwałę powziętą w roku 1921 na Zjeździe w Krakowie, aby każdorazowy Prymas Polski „sprawę organizacji opieki nad wychodźcami całej Polski ujął w swoje ręce i nią kierował”. Ks. Prymas pragnie realizować to zadanie w całej jego rozciągłości. Pragnie on być „Opiekunem duchowym polskiego wychodźstwa”, zanim Stolica Apostolska pismem z dnia 26.V.1931 roku potwierdzi ten tytuł oficjalnie. Między Ks. Prymasem a wychodźcami zawiązuje się od razu szczera więź przyjaźni. Z otwartym sercem przyjmuje on wychodźców u siebie, gdy przychodzą do niego z hołdem czci i miłości. Przemawia do nich w corocznych wigilijnych orędziach radiowych. Spotyka się z nimi osobiście w swoich licznych podróżach zagranicznych. Z myślą o polskich wychodźcach Ks. Prymas zajął się troskliwie nowo powstałym stowarzyszeniem „Opieka Polska nad Rodakami na Obczyźnie”. Pod jego kierownictwem instytucja ta rozwinęła wszechstronną działalność. Z centrali w Poznaniu oraz z jej ośrodków pomocniczych w Warszawie i Lwowie wysyła się za granicę dziesiątki tysięcy [s. 395] paczek z polskimi książkami. W okresie gwiazdkowym paczkom tym towarzyszą życzenia prymasowskie oraz opłatek z gałązką polskiego świerku. Jednak główne zainteresowanie Ks. Prymasa idzie w kierunku ostatecznego uregulowania duszpasterstwa polskiego na wychodźstwie. Na posiedzeniach Komisji Episkopatu dla Spraw Duszpasterstwa Zagranicznego Ks. Prymas podkreśla coraz częściej, że wobec niepowodzenia dotychczasowych sposobów zasilania szeregów duszpasterzy polskich za granicą należy stworzyć osobne zgromadzenie zakonne. Zadaniem tego zgromadzenia byłoby wychowanie i specjalne przygotowanie duszpasterzy dla polskich emigrantów. Jednak wobec niemałych trudności w tym względzie, Komisja przeprowadza na razie uchwałę, by w tym celu wszcząć kroki zmierzające do przeorganizowania jednego ze zgromadzeń istniejących już na terenie Polski. Różne są projekty. Ostatecznie postanowiono zwrócić się w tej sprawie do Księży Filipinów oraz do Księży Zmartwychwstańców. Komisja zleca tę sprawę Ks. Prymasowi. Niestety, w obu wypadkach propozycja Ks. Prymasa spotyka się z odmową. W marcu 1929 roku, w czasie obrad Konferencji Biskupów, sprawa ta zostaje poruszona ponownie. Uchwala się utworzenie osobnego seminarium celem kształcenia duszpasterzy dla wychodźstwa. Z nowym rokiem akademickim powstaje takie Seminarium w Gnieźnie. Lecz i to rozwiązanie nie było najlepsze. Archidiecezje Gnieźnieńska i Poznańska miały już swoje Seminaria, które trzeba było utrzymywać. Skąd więc wziąć fundusze na jeszcze jedno seminarium? Ks. Prymas wraca więc do swego pierwotnego planu utworzenia specjalnego zgromadzenia zakonnego. Jednak, mimo że jest on człowiekiem o niepospolitej sile woli, nie może się zdecydować na ten krok. Ze swymi wątpliwościami dzieli się z ówczesnym Papieżem - Piusem XI. Papież pochwala śmiałą inicjatywę Ks. Prymasa i zachęca do jej realizacji. Pół roku później Ks. Prymas jest ponownie w Rzymie. Zostaje przyjęty na audiencji przez Ojca św. Wtedy to w prywatnym gabinecie Piusa XI odbywa się następująca rozmowa: - Czy Eminencja założył zgromadzenie zakonne dla polskich emigrantów? - Proszę Waszej Świątobliwości, jeszcze nie. Przyznam się, że jeszcze ciągle się lękam. Stoją mi bowiem żywo w pamięci słowa św. Jana Bosko: „Nie wolno tworzyć nowego zgromadzenia zakonnego bez wyraźnego znaku z nieba”. A takiego znaku dotychczas nie mam. - A jeżeli Papież rozkaże, czy będzie to wystarczający znak z nieba? [s. 396] - Proszę Waszej Świątobliwości, w tej chwili rozumiem wszystko. To znak z nieba! To wola Boża. Trudna decyzja zostaje ostatecznie powzięta. Należało teraz wprowadzić ją w życie. Nowe Zgromadzenie 12 V 1931 roku w czasie swego pobytu w Rzymie Ks. Prymas prosi Stolicę Apostolską o zgodę na utworzenie zgromadzenia. 10 VI 1931 Kongregacja Spraw Zakonnych zgody tej udziela. Po powrocie z Rzymu Ks. Prymas zaczyna działać. 5 IX 1931 r. wysyła do swej Kurii w Poznaniu pismo tej treści: „Donoszę, że Ks. Ignacy Posadzy opuścił z dniem 1 września 1931 roku szkolnictwo i otrzymał ode mnie trzytygodniowy urlop dla poratowania zdrowia, nadwerężonego uciążliwą podróżą inspekcyjną po Ameryce Południowej. Po urlopie i rekolekcjach Ks. Posadzy stawi się do mojej dyspozycji celem organizowania Seminarium Zagranicznego”. W wigilię święta Matki Boskiej Gromnicznej 1932 roku pierwszy kandydat do nowego zgromadzenia klęczy u stóp Piusa XI. Papież, po ojcowskich uwagach odnoszących się do celu i założeń nowego Zgromadzenia. błogosławi dziełu oraz jego przyszłym członkom. Tak więc. pobłogosławione przez Ojca św. i Prymasa Polski, rozpoczyna się w imię Boże dzieło wyproszone tęsknotą i łzami polskich emigrantów. W myśl planów Ks. Prymasa Założyciela nowe Zgromadzenie ma połączyć w sobie stare tradycje zakonne z nowoczesnością, element stałości - z postępem czasów i szczególnych potrzeb duszpasterskich. Następuje okres wytężonej pracy przygotowawczej. Ks. Prymas opracowuje strukturę wewnętrzną Zgromadzenia. Natomiast jego kandydat na przełożonego nawiązuje kontakty z różnymi zgromadzeniami zakonnymi, studiując ich organizację. Wygłasza też liczne wykłady o ciężkiej sytuacji duchowej polskich wychodźców. Werbuje powołania. Z pomocą spieszą pisma katolickie, które chętnie zamieszczają wiadomości o nowo powstającym Zgromadzeniu. Wspaniałomyślny dar hrabiny Anieli Potulickiej stwarza piękną bazę wypadową dla młodego Zgromadzenia. Już poprzednio hr. Potulicka stworzyła ze swych rozległych włości Fundację, z której dochody przeznaczone były na rzecz KUL-u. Pozostał jeszcze obszerny pałac z rozległym parkiem w Potulicach koło Nakła nad Notecią. Skoro Fundatorka dowiedziała się o powstaniu nowego Zgromadzenia, oddaje do dyspozycji Ks. Prymasa to, co miała najdroższego ze swej rodzinnej posiadłości. [s. 397] I. OKRES 1932-1939 W niedzielę 22 VIII 1932 roku pierwszy kandydat klęczy u stóp Kardynała Założyciela i prosi o błogosławieństwo. Pełen wzruszenia Ks. Prymas wypowiada słowa: ,,A więc rozpoczynamy in nomine Domini”. Następnego dnia znaleźliśmy się wraz z trzema innymi kandydatami w Potulicach, witani chlebem i solą przez p. Stefana Radzimińskiego, plenipotenta hrabiny Potulickiej. Obejmowaliśmy w posiadanie rezydencję i park jako Dom Macierzysty nowego Zgromadzenia. Tymczasem do Potulic napływają coraz to nowi kandydaci. Tym, co pociągnęło dusze młodzieńców, była wielka atrakcyjność Zgromadzenia. Pociągała ich wielka misja wychodźcza, która wołała o gorące, apostolskie dusze. Mobilizowały ich też słowa odezwy Ks. Prymasa skierowanej do społeczeństwa: „Nikt nie może być obojętnym na to, że czwarta część narodu żyje wśród obcych w trudnych i nienormalnych warunkach, wydana częstokroć na wyzysk i nędzę, narażona na wynarodowienie i zdziczenie. Załamują się tam i przepadają dusze polskie. Ratować braci polskich na wychodźstwie to święty obowiązek katolicki i polski”. Wśród kandydatów znalazł się dotychczasowy kleryk Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu, subdiakon Florian Berlik. Zostaje on od razu zastępcą przełożonego. Oddał on też wielkie usługi przy formowaniu młodzieży zakonnej. Przyjętych zostało także 14 maturzystów oraz kilkudziesięciu kandydatów na braci zakonnych. Na mocy osobnego dekretu z dnia 8 IX 1932 roku, wydanego przez Ks. Prymasa, Towarzystwo otrzymuje podstawę prawną swego istnienia. Hrabina Potulicka cieszy się widząc, że w siedzibie jej rodu przygotowują się misjonarze dla wychodźstwa. Żywi dla nich uczucie prawdziwie macierzyńskie. Niedługo jednak raduje się obecnością przyszłych misjonarzy. 17 X umiera prawie nagle. W jej pogrzebie uczestniczy Ks. Prymas oraz liczni Biskupi. Są też różne instytucje, pragnące uczcić pamięć swej Dobrodziejki. Prymas Założyciel Z okazji pogrzebu Ks. Prymas Założyciel spotyka się po raz pierwszy z potulicka młodzieżą zakonną. Oto wyjątki jego przemówienia: „Pierwsza rzecz - to własne uświęcenie. Bez tego niczego nie dokonacie. Musicie się zawsze ze sobą łamać, walczyć ze sobą, zdobywać samych siebie. Musicie dusze wasze uświęcać na wzór Chrystusa. Sami tego nie dokonacie. Proście Boga ufnie o łaskę. On jej nikomu nie odmawia. [s. 398] Druga rzecz to umiłowanie swego Zgromadzenia. Ukochajcie to wasze Zgromadzenie. Jego dobro niech będzie wasza, ambicją, jego pomyślność - waszą radością, należenie do niego - waszym szczęściem, realizacja jego zadań - waszą potrzebą i dumą. Trzecia rzecz, o której chcę wspomnieć, dotyczy pewnego nastawienia waszego życia obecnego i przyszłego. Chodzi mi o ducha ofiary. Nie przyszliście tu po wygody, po przyjemności, po zaszczyty. Jestem przekonany, że Bóg was tu przyprowadził do swojej służby. Nie można nic wielkiego dla Boga dokonać bez ofiary. Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Wystrzegajcie się ponurości. Kto stale chodzi zachmurzony, posępny, ten okazuje, że tam w jego duszy albo w jego nerwach coś nie w porządku. Radość i wesele niech was nigdy nie opuszczają. Świętość wasza niech będzie pogodna, jasna, radosna”. W święto Niepokalanego Poczęcia Najśw. Maryi Panny Ks. Prymas dokonuje obłóczyn „I batalionu” potulickich nowicjuszy. W czasie tej podniosłej ceremonii zwraca się do nich tymi słowami: „Chwila obecna jest chwilą przełomową w waszym życiu duchownym. Odtąd dusze wasze mają szczególniej promienieć blaskiem cnót zakonnych. Niech w waszych sercach płonie ogień miłości i zapału dla sprawy Bożej i dla ratowania dusz naszych braci na wychodźstwie”. Ks. Prymas przybywa na nowy rok 1933. by poświęcić kaplicę nowicjacką. Kaplica mieści się w dawniejszym tzw. „żółtym salonie” hrabiów Potulickich. Po poświęceniu odprawia Mszę św. W swym przemówieniu podkreśla, że na tym miejscu, gdzie odbywały się huczne przyjęcia i zabawy, odtąd wśród młodych, gorących dusz, rwących się ku świętości, przebywać będzie Chrystus Eucharystyczny. Po raz czwarty Ks. Prymas odwiedza Potulice, by poświęcić stacje Drogi Krzyżowej, dar Koła Misyjnego parafii św. Marcina w Poznaniu. Te częste odwiedziny świadczą o wielkim zainteresowaniu się Ks. Prymasa sprawami nowego Zgromadzenia. Seminarium Zagraniczne, jak nazywano popularnie to nowe dzieło, to źrenica oka jego Założyciela. Nawet przebywając za granicą, nie zapomina o sprawach nowego Zgromadzenia. Jest właśnie w Rzymie, gdy do Potulic przybywa pierwsza maszyna drukarska, na której potuliccy poligraficy mają drukować pierwsze pismo Zgromadzenia „Głos Seminarium Zagranicznego”. Na wiadomość o tym Ks. Prymas przesyła drukarzom potulickim szczególniejsze błogosławieństwo. „Ucieszyłem się dobrymi wiadomościami z potulickiego zacisza. Więc wkrótce ruszą tłoki drukarskie - w imię sprawy Bożej wśród tułaczy polskich. Niech łaska Boża spocznie na każdym słowie, które drukarz potulicki wysyłać będzie na kraj Polski i na świat cały. Specjalnym tri-[s. 399]duum należy przed uruchomieniem drukarni ubłagać pisarzom natchnienie, a słowu drukowanemu skuteczność Bożą”. Sekretarz Ks. Prymasa Po świętach Bożego Narodzenia 1933 roku Ks. Prymas przysyła do Potulic swego sekretarza Ks. Dr. Antoniego Baraniaka. Ma on w ciągu trzech tygodni zastąpić przełożonego, który dotychczas nie miał urlopu. Będąc w Poznaniu Ks. Sekretarz słyszał, jak niektórzy pesymiści uważali to nowe dzieło za „fantazję kardynalską”. Nawet wśród dostojników kościelnych byli tacy, którzy powtarzali z przekąsem, że raczej włosy im na dłoni wyrosną, aniżeli Zgromadzenie się ostoi. Inni „realiści” byli zdania, że brak pieniędzy stanie się przyczyną szybkiego upadku Zgromadzenia. W czasie swego pobytu w Potulicach Ks. Baraniak stwierdził naocznie ogromny ładunek entuzjazmu i ducha ofiary wśród młodych zakonników. To osobiste zetknięcie się z Potulicami utwierdziło jego przekonanie, że nowe dzieło jest naprawdę dziełem Opatrzności Bożej. W związku z tym wpisał on do Księgi Pamiątkowej te znamienne słowa: „A Domino factum est istud et est mirabile in oculis nostris”. Odtąd też nawiązywały się więzy przyjaźni między młodym kapłanem a nowym Zgromadzeniem. Nikt wówczas nie przeczuwał, że ten wszechstronnie uzdolniony kapłan, który z czasem stał się przyjacielem Ks. Kardynała Hlonda, zasiądzie kiedyś na arcybiskupiej stolicy poznańskiej i że w tej roli otoczy szczególniejszą opieką Towarzystwo Chrystusowe. Formacja duchowa W przygotowaniu przyszłych duszpasterzy dla emigracji wymagana jest specjalna formacja duchowa. Ks. Prymas w paragrafie 8. napisanych przez siebie Ustaw nakreśla profil duchowy członków Zgromadzenia. Charakterystyczne dla duchowości Towarzystwa jest: a) bezgraniczne ukochanie sprawy Bożej na wychodźstwie; b) żądza ofiary z siebie i radosne poświęcenie sił, wygód i życia dla dobra tułaczy polskich; c) bezwarunkowa karność wewnętrzna w duchu wiary. Powodzenie pracy apostolskiej za granicą zależne jest od wiary i miłości przyszłych misjonarzy. Dlatego Ustawy kładą szczególny nacisk na ducha wspólnoty rodzinnej i braterstwa: „Szczera miłość braterska i głębokie poczucie wspólnoty rodzinnej łączyć będą wszystkich w zwarty [s. 400] i solidarny hufiec Boży. Jedni cenić i popierać będą pracę drugich, a wszyscy będą z sobą współzawodniczyć w miłości Boga, w cnocie i poświęceniu” (§ 7. Ustaw). W nowicjacie oraz w okresie studiów seminaryjnych kandydaci obok zdobywania wiedzy filozoficzno-teologicznej pracują nad pogłębieniem swego życia wewnętrznego, nad kształtowaniem osobowości i kultury wewnętrznej. Duży wpływ na formację duchową potulickiej młodzieży zakonnej wywarli Księża Pallotyni z pobliskich Suchar. Byli oni w Potulicach stałymi spowiednikami. Nie mniejszą rolę w tym względzie odegrał Niepokalanów. Kontakty przełożonego z bł. O. Kolbem oraz wyjazdy braci do tej szkoły entuzjazmu i ducha Maryjnego były bodźcem i zachętą. Młodzi zakonnicy nie ustają w gorliwości. Podsycają ją wypowiedzi, listy licznych przyjaciół Zgromadzenia, odnoszących się z życzliwością do dzieła wielkiego Prymasa. Oto co pisze Ks. Kanclerz Stefan Durzyński z Poznania: „Chrystusowcy, jakie wzniosłe wasze powołanie. O was wołała tęsknota, rozżalenie, sieroctwo, opuszczenie wołało o was. Serca, dusze, sumienia polskich wygnańców wolały o was. Tam zrodziło się powołanie wasze. Jesteście uproszeni u Boga przez wychodźcze rzesze polskie. Z bólu polskich serc w tęsknocie nieutulonej obumierających, z udręki polskich dusz w konania męce kapłańskiej pozbawionej posługi, pociechy - jesteście zrodzeni”. Wielką otuchą były słowa Piusa XI, stwierdzające wobec Ks. Prymasa, że „Seminarium Zagraniczne to dzieło opatrznościowe i pożyteczne”. Szczególna radość i entuzjazm zapanowały wśród wspólnoty potulickiej, kiedy w roku 1934 Ojciec św. nadesłał telegram z błogosławieństwem specjalnym: „Sercem ojcowskim ogarniamy Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców, które umiłowany syn Nasz, świętego Kościoła Kardynał, August Hlond, Arcybiskup Gnieźnieński i Poznański, Prymas Polski, pośród duchowieństwa swego powołał do życia. Gratulujemy zdobytych już owoców duchowych. W nadziei, iż one z dnia na dzień stawać się będą coraz bogatsze i lepsze, temuż Towarzystwu oraz poszczególnym jego członkom udzielamy Apostolskiego Błogosławieństwa”. W § 4. Ustaw Ks. Prymas wskazał: „Towarzystwo Chrystusowe skieruje wszelkie energie i wysiłki ku misji wychodźczej, którą członkowie pojmować będą jako swoje szczytne powołanie oraz jako drogę swego uświęcenia i zbawienia wiecznego”. Misja ta rozpoczyna się już w Potulicach. W intencji wychodźców polskich młodzi Chrystusowcy ofiarowują swoją pracę, trudy i cierpienia. [s. 401] Zatroskani o duchowe losy polskich wychodźców, modlą się w ich intencji. Trzy razy dziennie rozbrzmiewa chóralnie błagalna modlitwa: ,,Panie Jezu, Pasterzu dusz, Ty, co przyszedłeś szukać i zbawiać, co było zginęło, zlituj się nad duszami naszych braci na wychodźstwie. Bo oto dni głodu dla nich nastały, nie głodu chleba ani pragnienia wody, ale słuchania słowa Bożego. Wołają za chlebem żywota, a nie ma, kto by im go podał. Tęsknią, spragnieni za zdrojem wody żywej, a nie ma, kto by im źródło otworzył. Zlituj się, Panie Jezu, nad nimi, bo oni są ludem Twoim i Twoimi być pragną na wieki. Zachowaj ich w wierze ojców i prowadź do przystani prawdy i zbawienia. Królowo Wychodźstwa Polskiego, wszyscy Święci, Błogosławieni i Polski Patronowie, przyczyńcie się za nami i za braćmi naszymi”. Kult Boskiego Serca Jezusowego świeci jak lśniąca gwiazda na widnokręgu młodego Zgromadzenia. Od zarania swego istnienia rozwija się ono pod szczególną opieką Bożego Serca. W orbicie Jego przemożnych wpływów członkowie wzrastali w łasce i w życiu duchowym. U progu swego istnienia Towarzystwo poświęciło się uroczyście Najśw. Sercu Jezusa. Nocne godziny święte, pierwsze piątki, samo święto Najśw. Serca Jezusowego, uroczysta procesja urządzana w tym dniu w parku potulickim były wielką manifestacją dogłębnych przeżyć młodych zakonników. Wiadomo powszechnie, jak ważną rolę Matka Boża odegrała w dziejach wychodźstwa polskiego. Z obrazem Matki Bożej Częstochowskiej wychodźca polski wyruszał w nieznany świat. W chatach i szałasach stawiał ołtarzyki domowe, z których błogosławiła mu Jasnogórska Pani. Ks. Prymas mawiał, że Maryjność duszy polskiego wychodźcy domaga się Maryjności duszy polskiego kapłana-misjonarza. Stąd chętnie wyraził swą zgodę, by nadać Matce Bożej nowy tytuł „Królowej Wychodźstwa Polskiego”. Ucieszył się też wiadomością, że w Potulicach wznosi się okazały pomnik ku czci Królowej polskich wychodźców. W roku 1937 pierwsi bracia zakonni wyjeżdżają w charakterze pomocników duszpasterskich do Polskiej Misji Katolickiej w Paryżu. W roku 1938 pierwszy kapłan i jeden brat zakonny udają się do pracy duszpasterskiej wśród Polaków w Estonii. Dalszych czterech braci wyjeżdża do pomocy w Papieskim Kolegium Polskim w Rzymie, a dwóch do Misji Polskiej w Londynie. Praca, praca... W klasztorach benedyktyńskich obowiązywała zasada „Módl się i pracuj”. Po dziś dzień praca podejmowana ku większej chwale Bożej składa się, obok modlitwy, na treść życia zakonnego. W Potulicach wre praca w różnych warsztatach wzniesionych wokół byłego pałacu hrabiowskiego. Zbudowane zostały osobne budynki, w których umieszczono własne pracownie - ślusarskie, stolarskie, krawieckie, szewskie. Stworzono wielkie ogrodnictwo. Zorganizowano własne gospodarstwo rolne, a obok niego hodowlę oraz niedużą mleczarnię, dostarczającą nabiału na własne potrzeby. Dumą Potulic są zmontowane zakłady graficzne. W nich to drukuje się miesięcznik „Msza Święta”, „Glos Seminarium Zagranicznego” oraz „Cześć Świętych Polskich”. Nakładem potulickiego Wydawnictwa ukazuje się sporo pozycji książkowych oraz całe serie wydawnictw ciągłych. Bracia są kolporterami potulickich książek i czasopism. Jeżdżą po całej Polsce jako apostołowie dobrej prasy. Są oni propagatorami misji wychodźczej, jak również nowych powołań do Zgromadzenia. Bracia pracują też we wszystkich działach gospodarki potulickiej. Zajęć jest jednak tyle, że liczba braci nie wystarcza do pracy w warsztatach i w gospodarstwie. Pracują więc także ludzie świeccy, specjaliści w różnych zawodach. Prócz tego kilkunastu chłopców terminuje w zakładach Zgromadzenia. Pracy przybywa coraz więcej. W roku 1937 Towarzystwo rozpoczyna budowę gmachu własnego Seminarium Duchownego w Poznaniu. Gmach ten staje blisko Katedry na gruncie darowanym przez Kapitułę Metropolitalną. Wszystkie prace stolarskie wykonywane są w Potulicach. Nadto remontuje się i przerabia dom filialny „Betania” w Puszczykowie. Remonty przeprowadza się również w willi „Alwernia” w Dolsku, służącej jako dom wakacyjny dla członków Zgromadzenia. W przyszłości księża i bracia organizować i prowadzić będą grupy młodzieży polskiej za granicą. Stąd troska przełożonych, by przyszli duszpasterze i pomocnicy poznali różnorodne dyscypliny sportowe. Powoli wyłaniają się mistrzowie gimnastyki, asy siatkówki i koszykówki, kolarze, narciarze. Potulice posiadają, własną flotyllę oraz małą stocznię i przystań na Kanale Bydgoskim. Na brzegu kanału leżą ustawione obok siebie kajaki skonstruowane własnoręcznie przez braci stolarzy. Jest nawet kapitan przystani czuwający nad całością flotylli. Jest on równocześnie odpowiedzialny za bezpieczeństwo zażywających kąpieli w kanale. Egzotyczne nazwy kajaków - „Iguassu”, „Parana”, „Rio Dolce”, „Missiones”, „America” - przypominają tereny pracy przyszłych misjonarzy. Przyszli kierownicy stowarzyszeń polskiej młodzieży za granicą winni znać zasady harcerstwa. Stąd powstaje na miejscu ośrodek szkolenia harcerzy. Istnieją sprawne zastępy harcerskie. W letnie wieczory w pobliskich lasach odbywają się ogniska harcerskie. Po każdej rekreacji [s. 403] wieczornej w bratnim uścisku splatają się ręce. Poprzez park potulicki płyną słowa pieśni harcerskiej „Idzie noc...”. W czasie wakacji młodzież potulicka urządza obozy z namiotami w Dębkach nad Bałtykiem, nad jeziorami oraz u stóp turni tatrzańskich. Polacy zza granicy coraz częściej odwiedzają Potulice. Uważają je za swoje własne dzieło, jako deskę ratunku dla polskiego wychodźstwa. Wyrażają radość z tego, że istnieje w Polsce zakątek, gdzie się o nich myśli i za nich się modli. W Potulicach odbywają się wakacyjne kursy szkoleniowe dla młodzieży polonijnej zza granicy. Młodzi księża, klerycy i studenci słuchają wykładów z zakresu historii Polski, literatury i języka polskiego. Tu odbywają się rekolekcje dla nauczycieli szkół polskich z terenu Niemiec. Do Zgromadzenia wstępują synowie wychodźców z Jugosławii, Francji i Niemiec. Ks. Prymas tymczasem odwiedza niektóre ośrodki polskie w Niemczech, Jugosławii, Belgii, Francji i w Południowej Ameryce. Wykorzystuje te okazje, by naszych rodaków powiadomić o tym, że w Potulicach „dla ratowania polskiej emigracji powstaje pomnik miłości chrześcijańskiej i polskiego patriotyzmu”. Również i przełożony potulicki raz po raz udaje się za granicę, by uczestniczyć w zjazdach Polaków w Danii, w Niemczech, we Francji, a nawet w dalekim Szanghaju i Charbinie. Młode Zgromadzenie cieszy się coraz większym zaufaniem i życzliwością Episkopatu. Jest to przecież dzieło Ks. Prymasa, otaczanego wyjątkową czcią i poważaniem. Toteż prawie wszyscy Biskupi polscy z Ks. Kardynałem Kakowskim na czele odwiedzają siedzibę Towarzystwa. Z tą samą życzliwością odnoszą się do Zgromadzenia szerokie kręgi społeczeństwa. Kiedy w Warszawie w reprezentacyjnej „Romie” odbywa się akademia na rzecz Potulic, uczestniczy w niej elita katolicka stolicy. Zgromadzenie powstało i rozwijało się w czasie ostrego kryzysu gospodarczego. Nie było żadnej bazy materialnej, nie było stałych dotacji. A jednak mimo tych braków nastąpiła jego wprost fantastyczna rozbudowa zewnętrzna. Opatrzność Boża przychodziła z pomocą w najkrytyczniejszych momentach. Czuliśmy wyciągnięte dobre ręce Ojca Niebieskiego. Bóg posyłał dobrodziejów. Biedne służące ofiarowywały swoje oszczędności. Stowarzyszenia, bractwa, przychodziły nam z pomocą. Przed burzą Ks. Prymas Założyciel swą opieką ojcowską nadal otacza „potulickie zacisze”. Przemawia, zachęca, kładąc szczególny nacisk na ducha kar-[s. 404]ności. ofiary. „Nie odmawiajcie Bogu żadnej ofiary, a On w duszach waszych działać będzie cuda miłosierdzia i swej łaski”. Nawet przebywając za granicą, śle do Potulic listy, w których dominuje ten sam postulat. Oto co pisze z Rzymu 6 VII 1938 roku: ,,Coraz widoczniejsze jest dla mnie, że bez ducha ofiary i bez karności nadprzyrodzonej nic wielkiego w Kościele ani powstać, ani utrzymać się nie może. Tak jest w życiu całego Kościoła, tak w życiu zakonów. I dlatego, nim z mych wędrownych oczu zniknie przejmująca do głębi zjawa kopuły nad grobem św. Piotra, zasyłam wam serdeczne słowa zachęty, byście się mocno i bohatersko gruntowali w duchu ofiary i karności zakonnej... Starajcie się, by duchem ofiary i karnością zakonną stało w pokorze i wasze Towarzystwo dziś i zawsze, i wszędzie”. Nieubłaganie zbliża się rok 1939. W styczniu tegoż roku Ks. Prymas przebywa na kuracji w Krynicy. Stamtąd pisze do nas list, którego treść bardzo nas zdziwiła. „Już wam jestem niepotrzebny, a raczej przeszkadzam wam u Boga i u ludzi. Nastawiać się na bieg rzeczy i dalszy rozwój Towarzystwa tak, jak gdyby mnie nie było. Nolite sperare in principibus - ze wszystkim zwróćcie się do Serca Jezusowego. W Nim pokładajcie całą nadzieję i ufność...”. Co skłoniło go do napisania tych słów? Czy swą intuicją przewidział zbliżającą się burzę wojenną? Czy przewidział tę długą bolesną rozłąkę? A co stanie się z tym młodym, jeszcze nie skonsolidowanym dziełem, które już za kilka miesięcy dostanie się w szpony najokrutniejszego demona historii? II. OKRES 1936-1945 1 września 1939 roku rozpoczęła się druga wojna światowa ze swymi brutalnymi następstwami. Jak łatwo mogła ona przynieść zagładę młodemu zgromadzeniu, które znajdowało się jeszcze w trakcie formacji! W dniu rozpoczęcia wojny Zgromadzenie liczyło 20 kapłanów, 68 kleryków, 80 braci po ślubach oraz 40 braci nowicjuszy. Od razu Niemcy aresztują kilkunastu członków. Innych wypędzają z Potulic, zamienionych na obóz dla Polaków. Wysiedlają ich również z domów zakonnych w Poznaniu, w Puszczykowie i w Dolsku. Wszyscy Chrystusowcy zostali rozproszeni i znaleźli się bez dachu nad głową. Towarzystwo Chrystusowe, jako zgromadzenie wybitnie polskie, Niemcy prześladują w sposób szczególniejszy. Przełożeni ukrywają się pod zmienionymi nazwiskami. Klerycy kontynuują swoje studia w konspiracji. Kapłani obierają nowe formy pracy. Na ziemiach polskich zaję-[s. 405]tych przez Niemców pracują oni jawnie tylko w Bydgoszczy. Inni duszpasterzują potajemnie, głównie w rejonie Pyzdr i Ostrowa Wlkp. W czerwcu i lipcu 1940 roku przełożeni przedstawiają w Krakowie 25 najstarszych kleryków do święceń kapłańskich. Zbyt duża liczba kleryków zgromadzonych na jednym miejscu mogła ich narazić na aresztowanie. Młodzi księża obejmują zajęcia parafialne w kilku diecezjach, znajdujących się na terenie Gubernatorstwa. Niektórzy z nich postanowili pracować w obozach przejściowych dla Polaków wywożonych do Rzeszy. Polacy w tych obozach, tzw. „dulagach”, pozbawieni byli opieki duszpasterskiej. Trudno jednak było uwierzyć, by władze obozowe wyraziły zgodę na wpuszczenie kapłanów do tych obozów. Pod koniec 1942 r. Ks. Kazimierz Świetliński, kapłan Towarzystwa, za zgodą Ks. Arcybiskupa Sapiehy, udaje się do niemieckiego ministra pracy, urzędującego na Wawelu. Zrazu spada na niego lawina wyzwisk i obelg pod adresem polskiego duchowieństwa. Ostatecznie jednak uzyskuje pozwolenie. Wkrótce wszystkie obozy przejściowe otrzymują kapelanów i to głównie spośród kapłanów Towarzystwa. W tych obozach kapelani spełniają posługi religijne, urządzają nabożeństwa. Z wyjeżdżającymi do Rzeszy nawiązują stałą łączność. Wśród odważniejszych wyszukują apostołów-łączników, którzy mają podtrzymywać ducha w swoim środowisku. Kapelani organizują wokoło siebie sztab pomocników, którym powierzają załatwianie korespondencji z przebywającymi na robotach, wysyłkę paczek z żywnością i odzieżą. Niestety, tak szeroko zakrojona działalność kapelanów wzbudziła podejrzenie władz. Aresztowano kilku z nich i wysłano do obozów koncentracyjnych. W miarę przedłużania się wojny wzrasta liczba wywożonych do Rzeszy Polaków. Ich wołania o zaspokojenie potrzeb religijnych coraz częściej dochodzą do kraju. Jednak władze niemieckie żadną miarą nie chcą się zgodzić na wyjazd duszpasterzy polskich do Rzeszy. W tej sytuacji przełożeni Towarzystwa postanawiają działać na swój sposób. Mając specjalne pozwolenie Stolicy Apostolskiej, 4 kapłanów Chrystusowców wyjeżdża do Rzeszy w sposób zakonspirowany. Ich przykład pociąga kapłanów z innych zakonów, jak również księży diecezjalnych. Po uprzednim zaopatrzeniu się w podrobione dowody osobiste, kapłani ci rejestrują się w Urzędzie Pracy jako zwyczajni robotnicy. I tak, zamieniwszy sutanny na bluzy robotnicze, podążają za swymi rodakami w głąb Rzeszy. Możliwości ich pracy duszpasterskiej były wprawdzie bardzo ograniczone. Oddziaływali oni jednak na swe otoczenie osobistym przykładem, jak również słowami pociechy i wiary w zwycięstwo sprawy Bożej i polskiej. Kapłani Chrystusowcy uniknęli na szczęście dekon[s. 406]spiracji. Inni natomiast padli ofiarą własnej nieostrożności lub też denuncjacji i znaleźli się w obozie koncentracyjnym. Okrutna wojna zażądała licznych ofiar od młodego Zgromadzenia. Łącznie zginęło 26 członków, w tym 2 kapłanów, 7 kleryków oraz 17 braci. Nadto 50 kapłanów, kleryków i braci przebywało w niemieckich więzieniach i obozach koncentracyjnych. Postawa duchowa członków Towarzystwa, przebywających w obozach koncentracyjnych, była według opinii współwięźniów dobra, a niejednokrotnie bohaterska. Jeszcze większe straty poniosło Towarzystwo poprzez utratę powołań. Straty te zaznaczyły się przede wszystkim w szeregach braci zakonnych. Większość braci miała tylko śluby czasowe. Toteż po ich wygaśnięciu rozluźniły się ich więzy z Towarzystwem. Wielu z nich nie miało kontaktu z przełożonymi. Inni odwykli od życia zakonnego, zostali wchłonięci przez środowisko rodzinne. Jeszcze inni nękani byli wątpliwością, czy te ciężkie warunki wojenne nie przekreślą w ogóle istnienia Towarzystwa. Natomiast wśród kapłanów znalazło się tylko dwóch, którzy prosili o zwolnienie z ślubów zakonnych, by rozpocząć pracę duszpasterską w diecezji krakowskiej. Z Ks. Prymasem Założycielem, przebywającym w Lourdes, potem w Hautecombe, a w końcu w więzieniu, przełożeni utrzymywali tylko luźny kontakt listowy, i to za pośrednictwem jednego z księży Towarzystwa. internowanego w Szwajcarii. Ks. Arcybiskup Baraniak opowiadał nam, jak w tym trudnym czasie Ks. Prymas bezustannie interesował się Towarzystwem. Snuł refleksje na temat jego przyszłych zadań. Nie miał nigdy wątpliwości, czy Towarzystwo się ostoi. I Towarzystwo się ostało. Mimo poniesionych strat okres wojny był okresem dalszej jego konsolidacji. III. OKRES 1945-1956 W historii narodów, a często i w historii zgromadzeń zakonnych, panuje ruch falisty. Po okresach ciężkich doświadczeń następują okresy świetlane. Tak też było z Towarzystwem. Zaraz po ukończeniu wojny, mimo rozproszenia i poniesionych strat, Towarzystwo staje do odbudowy własnych ognisk oraz do pracy duszpasterskiej w większym stylu. Już w marcu 1945 roku przełożeni wraz z kilkoma członkami zbierają się w domu Towarzystwa w Poznaniu. Dom przedstawiał obraz nędzy. Mury podziurawione. Około 40 pocisków artyleryjskich ugodziło w ściany. Ale już 4 IV została urządzona prowizoryczna kaplica. Z kościoła Najśw. Maryi Panny przeniesiono Najśw. Sakrament. Nazajutrz, [s. 407] w pierwszy piątek miesiąca, została odprawiona pierwsza Msza święta. Uruchamia się tu również nowicjat kleryków oraz nowicjat braci. Powstaje tu także bursa dla seminarzystów. Wyremontowany Dom Towarzystwa zastępuje częściowo gmach Arcybiskupiego Seminarium Duchownego. Tu odbyły się pierwsze trzy serie powojennych rekolekcji dla kapłanów Archidiecezji Poznańskiej. Tu obradowała również pierwsza Kongregacja Księży Dziekanów. W tym domu zamieszkał przez pewien czas Ks. Arcybiskup Dymek wraz z swym kapelanem Ks. Mieczysławem Smorawińskim. W czerwcu nakładem Wydawnictwa Towarzystwa ukazuje się „Nowy katechizm diecezjalny” oraz „Nowa Historia biblijna” w setkach tysięcy egzemplarzy. Była to wielka pomoc dla Diecezji, tym więcej, że okupant zniszczył doszczętnie wszelkie podręczniki szkolne. Kilkunastu kapłanów Towarzystwa objęło parafie i wikariaty na terenie Archidiecezji, by zastąpić tam tych kapłanów, którzy zginęli w obozach koncentracyjnych. W sierpniu odbywają się w Domu Poznańskim rekolekcje dla kapłanów Towarzystwa. Chodziło o odnowienie ducha we własnych szeregach. Dodać należy, że rekolekcje kapłańskie odbywały się również w warunkach okupacyjnych. Przełożeni urządzali je zazwyczaj w Kalwarii Zebrzydowskiej. Uczestniczyli w nich ci kapłani Chrystusowcy, którzy zajęci byli w duszpasterstwie na terenie Gubernatorstwa. Na zakończenie rekolekcji, w dniu 24 sierpnia, Ks. Prymas Założyciel przybywa do naszego domu i wygłasza specjalną egzortę. „Odbyliśmy rekolekcje wielkie, wojenne. Mniemaliśmy, że te rekolekcje długie dopomogą kapłanom i zakonnikom do większej doskonałości. Przekonaliśmy się, że niestety, tak nie jest. Świat swej drogi do Boga jeszcze nie znalazł. Są objawy bardzo pocieszające, ale narody jeszcze na kolana nie padły, jeszcze Zbawiciela nie uznały. A my kapłani? I wśród kapłanów skrystalizował się duch ofiary, jakiego dotąd nie było. I w szeregach zakonnych znać przebudzenie do życia wyższego. Ale totalność duchowieństwa i zakonników tym nie jest objęta. Powróćmy do tej ofiary totalnej z siebie! Idźmy na całego - z Bogiem i Matką Najświętszą! Wszystko dla Boga! Wszystko dla dusz!” Nawiązując do rozpoczynającej się pracy Chrystusowców na Ziemi Lubuskiej i Pomorzu, Ks. Prymas powiedział: „Pójdziecie na warunki ciężkie. Ciężkie dla tego ludu, który się osiedla na Zachodzie, aby sobie budować nową zagrodę. Lud jest niespokojny, podrażniony, bo stwarza sobie byt wśród wielkich trudności. On na księdza patrzy jak na doradcę, jako na opiekuna, jako na ojca. Koło tego kapłana się skupia. Była u mnie niedawno delegacja z tamtych terenów. Powiedziano mi: «Jesteśmy tam i trzymamy się, bo mamy [s. 408] księdza. Otóż, moi kochani, idźcie do nich z pełnym, kapłańskim, zakonnym sercem, sercem ojca godnego zaufania! Bądźcie dobrzy dla nich! Miejcie serce!” Na Ziemiach Zachodnich Spośród pięciu okręgów kościelnych, utworzonych przez Ks. Prymasa na mocy pełnomocnictw Stolicy Apostolskiej, najmniej kapłanów liczyła Administracja Apostolska w Gorzowie. Stąd życzeniem Ks. Prymasa było, by tam szczególnie podążali Chrystusowcy. Lecz już na trzy miesiące przedtem pierwszy Chrystusowiec znalazł się jako duszpasterz w Szczecinie. Inż. Zaremba, zamianowany później komisarycznym prezydentem miasta Szczecina, staje na czele pierwszej grupy udającej się z ramienia miasta Poznania na Pomorze Zachodnie. Niezwłocznie wysyła on kapitana Jaśkiewicza do Ks. Arcybiskupa Dymka z prośbą o przydzielenie tej grupie kapłana. Ks. Arcybiskup ze swej strony prosi, by Towarzystwo Chrystusowe zajęło się tą sprawą. W związku z tym z ramienia Towarzystwa wyjeżdża do Szczecina Ks. Florian Berlik. Oto jego notatka w „Głosie Katolickim”: „Dnia 3 V godzina 10 w Poznaniu, Plac Wolności. Msza św. polowa w intencji Ojczyzny, z racji powracających do Macierzy zachodnich części kraju, zgromadziła tłumy wiernych. To dzień pamiętny, w którym miasto Poznań obejmuje aktualnie opiekę nad Szczecinem - starą stolicą Pomorza Zachodniego”. 6 V Ks. Berlik odprawia w kaplicy przy wypalonym kościele św. Jana Chrzciciela pierwszą Mszę św. On też organizuje Wydział Duszpasterski przy Zarządzie Miasta. Po trzech tygodniach Ks. Berlik musi powrócić do Poznania. Jego miejsce w Szczecinie obejmuje Ks. Świetliński. Wraz z ludźmi zaczęli napływać księża na te ziemie. Chodziło o jurysdykcję dla nich, ponieważ tereny te podlegały jeszcze jurysdykcji Biskupa Preysinga, ordynariusza diecezji berlińskiej. W związku z tym Ks. Świetliński otrzymał list od wojewody, ppułk. Borkowicza, oraz pismo do przedstawiciela armii radzieckiej, gen. Subbotina, by ułatwił mu wyjazd do Berlina. Nie mogąc osobiście rozmawiać z Ks. Biskupem Preysingiem, Ks. Swietliński złożył pismo w Komitecie do Spraw Kościelnych przy magistracie m. Berlina, który przekazał je Ordynariuszowi. Ks. Biskup udzielił potrzebnej jurysdykcji. W samym Szczecinie Chrystusowcy, prócz kościoła Najśw. Serca Jezusowego, objęli kościół Królowej Korony Polski oraz kościół Chrystusa-Króla. Ks. Świetliński poświęca coraz to nowe instytucje. Równocześnie [s. 409] Chrystusowcy organizują na obszarze województwa nowe parafie. Jadąc pociągiem ze Szczecina do Kołobrzegu, przejeżdżało się wówczas przez tereny obsługiwane duszpastersko prawie wyłącznie przez kapłanów Towarzystwa. W roku 1947 Ks. Prymas odwiedził Pomorze Zachodnie. Niektóre parafie obsługiwane przez Chrystusowców miały szczęście powitania go u siebie. Widać było jego zadowolenie z tego, że kapłani utworzonego przez niego zgromadzenia budują Królestwo Boże na tych ziemiach, złączonych odtąd nierozerwalnie z Macierzą. Tak więc Towarzystwo spełniło tutaj pożyteczne zadanie dla Kościoła i Polski. Kapłani Towarzystwa odegrali również niemałą rolę w kształtowaniu nowego społeczeństwa na tych ziemiach. Nadto praca duszpasterska w tych tak bardzo trudnych warunkach przygotowywała ich do przyszłej misji wychodźczej. Przypominała im bowiem w pewnej mierze dolę wychodźców polskich. W duszach osadników budziły się często podobne tęsknoty religijne, jak u naszych rodaków przebywających poza granicami Polski. Administrator Apostolski, Ks. Dr Edmund Nowicki, ocenił pozytywnie pracę Chrystusowców w swojej Administracji. W liście z dnia 2 III 1948 r. napisał do Poznania: „Błogosławione niech będą ręce, które takich pracowników przysłały nam do winnicy Pańskiej”. Rezydując w Poznaniu, Ks. Prymas utrzymuje z Towarzystwem ścisły kontakt. Spotyka się z przełożonymi Towarzystwa, odwiedza nasz dom. Z nami spędza pierwszą wilię powojenną, uczestniczy w uroczystości srebrnego jubileuszu kapłaństwa przełożonego. W kwietniu 1946 r. Ks. Prymas otrzymuje nominację na Ordynariusza Gniezna i Warszawy. 25 V odbywa się akademia pożegnalna w Auli Uniwersyteckiej. Po akademii - olbrzymia manifestacja. Samochód z trudem toruje sobie drogę przez zwarty tłum. W końcu Ks. Prymas wychodzi z samochodu i już pieszo udaje się do naszego domu, w którym zamieszkał przed swym wyjazdem do Warszawy. Na naszym dziedzińcu tłumy wiwatują w gąszczu sztandarów i chorągwi kościelnych. Milicja musi bronić wejścia do domu przed nacierającymi. Wywoływany przez tłum, Ks. Prymas kilkakrotnie ukazuje się w oknie i udziela błogosławieństwa. Opuszczając Poznań Ks. Prymas wpisuje do naszej Księgi Pamiątkowej: „Was nie żegnam. Między nami nie ma dali. Wszędzie łączą nas Potulice i potulicki duch. W pokorze i ofierze zupełnej, a nade wszystko w bezgranicznym umiłowaniu duszy polskiej służcie sprawie Królestwa Bożego tam, gdzie ojczyste tęsknoty toczą i łamią serca”. Po wyjeździe Ks. Prymasa do Warszawy osobiste kontakty z nim 7 natury rzeczy stają się coraz rzadsze. Wielkie i ważne sprawy Kościoła [s. 410] w Polsce nie pozwalają mu oddawać się Towarzystwu tak jak dawniej. W ten sposób Opatrzność Boża przygotowuje nas na ostateczny cios... Śmierć Założyciela Jak grom z pogodnego nieba uderza w Towarzystwo podana przez radio wiadomość o ciężkiej chorobie Ks. Prymasa. 20 X przełożony udaje się natychmiast do Warszawy. Ks. Prymas przyjmuje go z widocznym zadowoleniem. Wzruszonym głosem wypowiada słowa: „Błogosławię kapłanom, klerykom, braciom i seminarzystom Towarzystwa”. A potem dodaje: „Módlcie się. Uratować mnie może tylko cud Matki Najświętszej”. W przeddzień śmierci wieczorem przełożony prosi go o ostatnie wskazania dla Towarzystwa. Ciężko chory zastanawia się chwilę w modlitewnym skupieniu, a potem z ust jego z dziwną mocą padają słowa: „Ut unum sitis”. Regulując wszystkie swoje sprawy doczesne, nie zapomina o Towarzystwie. Piękny dwupiętrowy dom w Puszczykowie, stanowiący jego własność osobistą, przekazuje na własność Chrystusowców. Jest piątek 22 X 1948 r. godzina 10. Zbliżają się ostatnie chwile życia Prymasa. Lecz w tej ostatniej chwili myśl jego pochłonięta jest troską o Kościół Powszechny. Oczy jego, zachodzące już mgłą śmierci, nagle się otwierają. Ks. Prymas czyni gest przywołujący w kierunku swego ukochanego sekretarza. Ledwie słyszalnym głosem szepce mu do ucha: „Proszę przedstawić moją prośbę Ojcu świętemu, by Ks. Biskup Wyszyński został moim następcą”. Krótko potem ostatnie westchnienie i bić przestało serce, które tak wiele umiłowało. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że śmierć Założyciela to największy cios, który spotkał Towarzystwo od zarania jego istnienia. Jedna rzecz nie dawała nam spokoju. Założyciel myślał przecież o tym, by w Rzymie poprzeć starania Towarzystwa o podniesienie go do rangi zgromadzenia na prawach papieskich. Można więc było przypuszczać, że po jego śmierci sprawa ta zostanie odłożona na dłuższy czas. Orędownik w niebie Okazało się, że tracąc Założyciela na ziemi, zyskaliśmy potężnego orędownika w niebie. Po śmierci Ks. Prymas zaczął jeszcze skuteczniej działać na rzecz naszej wspólnoty. Dokładnie półtora roku po jego śmierci - 22 IV 1950 r. Towarzystwo otrzymuje upragnione „Decretum Laudis”. Oto główna treść tego ważnego dla nas dokumentu: „Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców Polskich powstało w roku 1932 w Diecezji Gnieźnieńskiej staraniem J. Em. Kardynała Augusta Hlonda, Prymasa Polski. Towarzystwo w wielu diecezjach zało-[s. 411]żyło swe domy, a jak wynika z listów polecających miejscowych Biskupów, w których diecezjach znajdują się domy Towarzystwa, członkowie jego gorliwie pracują dla chwały Bożej... J. Em. Kardynał Alojzy Lavitrano, Prefekt Kongregacji dla Spraw Zakonnych, po sumiennym rozważeniu sprawy na Plenarnym Posiedzeniu, biorąc pod uwagę listy polecające Ordynariuszów, po wysłuchaniu zdania Komisji Konsultorów oraz na mocy specjalnych upoważnień, udzielonych mu przez Ojca św. na czas Roku Świętego, mocą niniejszego Dekretu wspomniane Towarzystwo jako zgromadzenie o ślubach prostych, o charakterze kleryckim, a pozostające pod kierownictwem Przełożonego Generalnego, wybieranego co sześć lat, gorącymi słowy pochwala i poleca”. W czerwcu 1948 r. otwiera się nowy dom Towarzystwa w Ziębicach, (Archid. Wrocławska). Tam też w październiku inauguruje się własne studium filozofii. Krótko potem powstaje w Ziębicach Niższe Seminarium Duchowne, które później, w nieco zmienionym charakterze, przeniesione zostaje do nowego domu Towarzystwa w Bydgoszczy. Z początkiem września 1950 r. otwiera się w Domu Poznańskim własne Wyższe Seminarium Duchowne. W sierpniu 1951 r. odbywa się w Poznaniu I Kapituła Generalna. Podejmuje ona liczne uchwały odnoszące się do życia modlitwy, do zachowania ślubów zakonnych, do studiów oraz do zarządu Towarzystwa. Z okazji tego wydarzenia Ks. Prymas Wyszyński, następca Prymasa Założyciela, nadsyła pismo z osobistym błogosławieństwem: „Zebranie pierwszej Kapituły Generalnej Towarzystwa Chrystusowego witam z radością. Duch Święty, który pragnął Waszego Dzieła i dał Wam - zaraz w początkach Waszej drogi - tak wspaniałego Protektora w osobie śp. Kardynała Hlonda, nie odmówi Wam światła. zwłaszcza że macie dziś przed Bogiem, jak ufamy, swego Orędownika”. W sierpniu 1952 r. Towarzystwo przyjmuje z zadowoleniem nową Konstytucję Apostolską Piusa XII „Exsul Familia”. Konstytucja stanowi bez wątpienia wielkie wydarzenie dla sprawy duszpasterstwa wśród wychodźców. W tym dokumencie znajdujemy także wzmiankę o Towarzystwie. „Niemałą cząstkę do trudu duszpasterskiego Biskupów i kapłanów diecezjalnych w pracy duszpasterskiej nad emigrantami wniosły zarówno dawniejsze, jak i nowsze zgromadzenia zakonne, pracujące gorliwie w najodleglejszych zakątkach świata. Do zasłużonych pod tym względem zakonów i zgromadzeń kleryckich, wybitnych w tego rodzaju apostolstwie. doszło niedawno nowe Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców. zatwierdzone przez Stolicę Apostolską...”. 7 XII 1953 r. Towarzystwo rozpoczyna Rok Maryjny nocną „godziną świętą”. Pragnie w tym roku pogłębić w członkach swoich ducha zakon-[s. 412]nego. Pragnie zespolić swoich członków w Niepokalanym Sercu Matki Najświętszej, Królowej Towarzystwa. Rok Maryjny osiągnął swój cel. Wzrosła cześć dla Matki Bożej w duszach Chrystusowców. Pogłębiła się miłość do Matki Bożej również w duszach wiernych po parafiach obsługiwanych przez kapłanów Towarzystwa. Parafie te wykazały w tym roku niespotykaną liczbę Komunii św. Z każdej parafii odbyły się pielgrzymki wiernych do Częstochowy. W miesiącach letnich 1954 r. w ogrodzie Domu Głównego w Poznaniu przystąpiono do budowy okazałego pomnika ku czci Matki Bożej, Królowej Towarzystwa Chrystusowego. Księża, klerycy i bracia równają teren, wznoszą obramowanie i cokół. Na cokole staje figura, dzieło artysty rzeźbiarza, prof. Woźniaka. W przeddzień ogłoszenia dogmatu Wniebowzięcia Matki Bożej Ks. Arcybiskup Dymek dokonuje poświęcenia pomnika. W swym przemówieniu dziękuje za wystawienie figury w sąsiedztwie Katedry Poznańskiej, a potem dodaje: „Jest to jedyny pomnik, wzniesiony ku czci Matki Bożej w Roku Maryjnym w naszym mieście. Będzie on bodźcem do pielęgnowania kultu Maryjnego w naszej Archidiecezji”. IV. OKRES 1957 DO 1972 Towarzystwo nadal się rozwija. Przełożony zapowiada wyjazd kapłanów Towarzystwa do pracy duszpasterskiej do ośrodków polonijnych we Francji i obu Amerykach. W lutym i w marcu 1957 r. przełożony odwiedza placówki duszpasterskie i domy zakonne Towarzystwa we Francji, NRF i w Rzymie. Zapoznaje się również z bolączkami wychodźstwa polskiego na tamtych terenach. W warunkach powojennych trudno było marzyć o realizacji misji wychodźczej. Zbyt wielkie było zapotrzebowanie na kapłanów w kraju. Stąd tylko ci Chrystusowcy, którzy w czasie wojny znaleźli się za granicą, mogli poświęcić się pracy wśród naszych wychodźców. Byli to księża, którzy opuścili obóz w Dachau, lub też klerycy dachauowcy, którzy po ukończeniu studiów w Rzymie, objęli placówki polskie we Francji i w NRF. W ten sposób znalazło się 9 kapłanów we Francji, 3 w NRF oraz 2 w Rzymie. We Francji i w NRF obsługiwali oni 9 placówek polskich. We Francji utworzyli dwa domy formacyjne - w Hesdigneul (diec. Arras) i w Roubaix (diec. Lille). W NRF powstał dom zakonny w Essen (archid. Kolonia). Nadto dwóch kapłanów Chrystusowców pełniło funkcje duszpasterzy objazdowych w obrębie diecezji kolońskiej, monasterskiej i paderbornskiej. [s. 413] Wielu kapłanów Towarzystwa otrzymuje zezwolenie na wyjazd do pracy duszpasterskiej za granicą. Wyjeżdżają więc do Francji, gdzie obejmują nowe placówki. Udają się do Brazylii i rozpoczynają swą działalność duszpasterską w największej parafii polskiej - Guarani das Missoes (stan Rio Grande do Sul). W Kanadzie początek ich pracy stanowi polska parafia personalna w Calgary (Alberta). W dalekiej Australii pierwsi Chrystusowcy obejmują placówki w Sydney i w Maitland. W sierpniu 1957 r. obraduje II Kapituła Generalna. W tym czasie Towarzystwo obchodzi 25-lecie swego istnienia. W związku z tym członkowie Kapituły oraz inni kapłani Towarzystwa udają się do byłego domu macierzystego w Potulicach. Tam w kościele Matki Bożej zawieszają nad ołtarzem dziękczynne wotum ku czci Królowej Wychodźstwa Polskiego. Z okazji tego Jubileuszu odbywa się w Domu Głównym w Poznaniu akademia okolicznościowa. Obecne są obie Kapituły poznańskie, proboszczowie i przełożeni zakonni miasta Poznania. Obecny jest również Ks. Metropolita Antoni Baraniak, świeżo mianowany Ordynariusz Poznański. Dzięki wzrastającej liczbie kapłanów rozbudowuje się duszpasterstwo w parafiach przydzielonych Towarzystwu. Odnawia się kościoły parafialne i filialne. W roku 1961 Ks. Alojzy Piłat kończy w Władysławowie budowę nowoczesnej świątyni pod wezwaniem Królowej Wychodźstwa Polskiego. Konsekracji nowego kościoła dokonuje Ks. Biskup Kazimierz Kowalski. Ordynariusz Diecezji Chełmińskiej. Osobnym aktem prawnym parafia Władysławowo zostaje inkorporowana do Towarzystwa. Z początkiem roku 1963 przełożony Towarzystwa rozpoczyna wizytację placówek duszpasterskich w Europie oraz w Brazylii i w Kanadzie. Obradująca w lipcu tego roku III Kapituła Generalna zatwierdza niektóre zmiany w Ustawach. W wyniku wyborów przełożony zostaje nadal na swym stanowisku. Jego zastępcą zostaje Ks. Bronisław Bryja. 1 X 1964 r. Stolica Apostolska wydaje Dekret zatwierdzający definitywnie Towarzystwo i jego Ustawy. 4 XII 1965 r. Ks. Okroy, Wikariusz Generalny Towarzystwa za granicą, otrzymuje nominację Stolicy Apostolskiej na członka Najwyższej Rady dla Spraw Emigracji. Równocześnie zostaje on powołany do Komisji Studiów w łonie tej Rady. W dekrecie nominacyjnym czytamy. „Obecność kapłana Towarzystwa w Komisji Naukowej Najwyższej Rady dla Spraw Emigracji zapewni tejże cenny wkład doświadczenia, które zdobyło to Towarzystwo w duchowej posłudze przez przeszło 30 lat dla jednej z najważniejszych emigracji w Europie”. Rok 1966 jest Rokiem Milenijnym Polski. Inaugurują go w kwietniu uroczystości Tysiąclecia w Gnieźnie. Uczestniczy w nich cały Episkopat Polski z Ks. Prymasem na czele. Jeden dzień poświęcony jest emigracji [s. 414] polskiej. W czasie sesji naukowej przełożony wygłasza w Bazylice Gnieźnieńskiej referat n.t.: „Polonia zagraniczna w obliczu Tysiąclecia”. W Roku Milenijnym liczba wyjazdów zagranicznych członków Towarzystwa jest najwyższą w ciągu ostatnich 10 lat i dochodzi do 15. Pod koniec tego roku już 90 kapłanów pracuje za granicą. W związku z zaleceniem Stolicy Apostolskiej dostosowania ustaw zakonnych do Dekretów Soboru powołuje się w styczniu 1967 r. Komisję dla spraw formacji zakonnej, ślubów, modlitw oraz dla spraw pastoralnych i Zarządu Towarzystwa. W lutym 1968 r. przełożony udaje się do Rzymu. W Kongregacji do Spraw Zakonnych składa rezygnację z swego urzędu, motywując ten krok stanem zdrowia oraz podeszłym wiekiem. W związku z tym zwołuje się 4 VII w Poznaniu nadzwyczajną Kapitułę Generalną. Przełożonym generalnym zostaje Ks. Florian Berlik, a jego zastępcą Ks. Bronisław Bryja. Kapituła zatwierdza Ustawy i Dyrektorium dostosowane do Dekretów Soboru. Ustanawia również wice-prowincje dla zagranicy. Powstają więc wiceprowincje we Francji (z Anglią), w NRF (z Holandią i Włochami), w Brazylii (z Argentyną) oraz w Australii (z Nową Zelandią). Niestety, nowemu przełożonemu zdrowie nie dopisuje. We wrześniu 1969 r. zgłasza swą rezygnację. V nadzwyczajna Kapituła Generalna wybiera 19 II 1970 r. Ks. Wojciecha Kanię na Przełożonego Generalnego Jego zastępcą zostaje Ks. Edward Szymanek. Pół roku po swym wyborze nowy Przełożony odbywa 9-miesięczny objazd wszystkich placówek Towarzystwa w Europie, obu Amerykach, Australii i Nowej Zelandii. W czasie swej podróży przekonuje się naocznie o wielkim zasięgu pracy duszpasterskiej i kulturalnej Chrystusowców w poszczególnych krajach. Pracują oni tam na 75 placówkach i obsługują około 400 tysięcy wiernych. Jego podziw wzbudziły też świeżo zbudowane na tych placówkach kościoły, stanowiące prawdziwe pomniki wiary i polskości. Wśród nich wyróżniają się stylowe świątynie w Roubaix (Francja), w Calgary (Kanada), w Kurytybie, Carlos Gomes, Cruz Machado i w Canoas (Brazylia) oraz świątynia-pomnik Tysiąclecia w Marayong (Australia). Po swym powrocie, dzieląc się wrażeniami z wizytacji, Przełożony powiedział m. in.: „Z licznych spotkań z naszymi współbraćmi, z hierarchią i Ludem Bożym, pragnę podkreślić wyjątkowo wielką potrzebę i aktualność posłannictwa, do którego Opatrzność Boża powołała nasze Towarzystwo”. [s. 415] Działalność naukowo-publicystyczna Działalność naukowo-publicystyczna Towarzystwa idzie w dwóch kierunkach. Z jednej strony polega na gromadzeniu wszelkiego rodzaju wydawnictw polonijnych i Polonii dotyczących, z drugiej zaś na popularyzacji wiedzy o Polonii i duszpasterstwie polonijnym w świecie. W ramach tego rodzaju założeń w roku 1966 w domu Towarzystwa w Puszczykowie utworzono Ośrodek Polonijny, którego zadaniem jest gromadzenie materiałów archiwalnych instytucji polonijnych i organizacji społecznych zajmujących się w przeszłości emigracją polską, jak również wydawnictw książkowych i prasowych oraz źródeł ikonograficznych dotyczących Polonii. W ciągu kilku lat pracy Ośrodek Polonijny zgromadził 2500 tomów książek, 112 tytułów czasopism, 12 000 wycinków prasowych, 5 filmów i 10 zestawów przeźroczy z życia Polaków w USA, Kanadzie, Brazylii, Australii i innych krajach. Ponadto w archiwum Ośrodka znajduje się kilka cennych zespołów archiwalnych różnych instytucji polonijnych. Pracownicy Ośrodka biorą udział w sympozjach naukowych, wygłaszając prelekcje z zakresu dziejów poszczególnych grup polonijnych i aktualnych problemów tych środowisk. Ponadto organizują spotkania w różnych ośrodkach parafialnych, na których omawia się problemy społeczno-religijne poszczególnych środowisk polonijnych z projekcją odpowiednich filmów lub przeźroczy. Nadto Towarzystwo wydaje miesięcznik biblijno-liturgiczny pt. ,,Msza Święta”. Na łamach tego pisma drukuje się w dziale „Wśród Polonii” krótkie artykuły poświęcone życiu i działalności naszych rodaków za granicą. Ks. Arcybiskup Baraniak Niemały wpływ na rozwój Towarzystwa, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich 15 lat, miał Metropolita Poznański Ks. Arcybiskup Antoni Baraniak. Witając w Domu Poznańskim Ks. Arcybiskupa, krótko po jego nominacji w roku 1957, przełożony Towarzystwa zaznaczył, że nominacja ta napełnia Chrystusowców radością, a równocześnie wielką nadzieją. Widzą oni w nowym Ordynariuszu przedłużenie osoby Założyciela. Wyczuwają też instynktownie, że w rezydencji Metropolitalnej bić będzie dla nich to samo serce, które biło tam za życia wielkiego Kardynała. Ze swej strony Ks. Arcybiskup podkreślił, że pragnie być kontynuatorem wzniosłych myśli i dążeń zmarłego Prymasa oraz jego życzliwości dla Zgromadzenia. [s. 416] Od 15 lat Ks. Arcybiskup spełnia wobec nas to przyrzeczenie. Przy każdej sposobności wskazuje nam na tę wyjątkową postać, którą należy nie tylko czcić, ale i naśladować. Oto niektóre wyjątki z jego licznych do nas przemówień: „Z Towarzystwem łączy mnie serdeczna miłość i przyjaźń. Miłości tej łatwo było nauczyć się, kiedy przez tyle lat byłem u boku waszego Założyciela. Ks. Kardynał jest postacią, która zabłysła na firmamencie Kościoła w Polsce jak gwiazda pierwszej wielkości. Patrzałem na tę postać od lat chłopięcych, później tyle krotnie oglądałem go w Wiecznym Mieście, w Poznaniu, w domu, w podróży, w kaplicy i w katedrze, na osobności i w rozgwarze wielkich uroczystości. Serce jego było ustawicznie w łączności z Bogiem. Chociaż słowo jego było czarująco kunsztowne, nieraz majestatyczne, jednak stosunek jego do Boga był nacechowany niezwykłą naturalnością i prostotą. W służeniu Bogu był wierny - był heroiczny! Był to prawdziwy mąż modlitwy, z której czerpał moc czynu. Oto dla was przykład porywający. Ks. Kardynał był człowiekiem na miarę św. Jana Chrzciciela. Mówił prawdę wszystkim - możnym tego świata i prostaczkom. Mówił im, jak mają żyć, jak mają się modlić, jakimi drogami wracać do Boga. Ks. Kardynał miał w sobie tyle znamion prawdziwej świętości, tyle chrześcijańskiej pokory. Miał w sobie wielkiego ducha apostolskiego. Świętość, tak jak i dobroć nie zasklepiają się. Ks. Kardynał przelewał tego ducha na innych. Wy, Chrystusowcy, pamiętajcie, że jesteście zrodzeni z tego ducha. Wzywam Was, abyście niczego nie uronili z wielkiego testamentu. jaki Wam Wasz Założyciel zostawił. Z każdym rokiem, gdy się od niego oddalacie, musicie pamiętać, by wizja jego postaci nie umniejszała się w duszach waszych. Potrzeba, abyście jeszcze bardziej w jego duchu wzrastali. Niech jego miłość apostolska i świętość heroiczna promieniuje w Waszym Zgromadzeniu, byście byli kontynuatorami jego myśli; jego natchnień, które zrodziły Was do życia w Kościele Bożym. Nie będziecie dobrymi apostołami wśród wychodźstwa, jeśli nie będziecie pod każdym względem dobrymi zakonnikami, jeśli nie będziecie wiernymi naśladowcami Waszego Założyciela. Naśladujcie przykłady jego posłuszeństwa, skromności, prawdziwego ducha ubóstwa, czystości myśli, czystości słów, jego ducha wielkiej świętości. Kiedy myślę o prawdziwym zakonniku, myślę zawsze o Kardynale Hlondzie. Mogę Was zapewnić, że wysoki był stopień heroiczności jego cnót, zwłaszcza cnót zakonnych. Pragnę was zachęcić słowami waszego Założyciela: «Idźcie naprzód [s. 417] bez trwogi, idźcie przede wszystkim w naród, w jego życie, na pracę, na niewygody, na nieprzyjemności i upokorzenia, na ofiarę i poświęcenie, na czyn osobisty, ukryty i na wspólne, wielkie skoordynowane zadanie. Najwyższą zasadą będzie wam miłość Boga i narodu, prawdy i błądzących. Komunia święta będzie wam chlebem mocnych, modlitwa będzie natchnieniem, cierpienie radością, niebo zapłatą»”. Staraniem Ks. Arcybiskupa zostaje wzniesiony w Bazylice Poznańskiej pomnik ku czci wielkiego Prymasa. Ks. Kardynał Wyszyński odsłonił ten pomnik 23 IV 1964 roku. Napis na cokole brzmi: Oto mąż Boży, wielki duch i szlachetne serce. Dobrze czyniąc szedł przez Śląsk, ziemię Ojców swoich, Poznań-Gniezno-Warszawę. Z myślą o Rodakach za granicą, do życia powołał Towarzystwo Chrystusowe dla Wychodźców. Duchową opieką otoczył Ziemie Odzyskane. Pod opieką potężnej Wspomożycielki Wiernych w pokoju i wojnie, na wygnaniu i w więzieniu chlubnie pełnił posługiwanie biskupie. Jest ambicją każdego Chrystusowca, by u stóp tego pomnika modlić się o rychłą beatyfikację Ks. Kardynała. Równocześnie jednak jest to miejsce, gdzie można skonfrontować swoje własne postępowanie z postępowaniem i zaleceniami Założyciela. REFLEKSJE... Gdy spoglądamy retrospektywnie na 40 lat istnienia i działania Towarzystwa, zauważamy trzy uderzające fakty. Pierwszym podstawowym faktem jest to, że istnienie Towarzystwa nie jest dziełem przypadku czy koniunktury. Bóg chciał, żeby Towarzystwo powstało, by spełniło swoją specyficzną misję w Mistycznym Ciele Jego Syna. Ojciec św. Pius XI i Ks. Kardynał Hlond byli narzędziami w rękach Opatrzności Bożej. Drugi, niemniej podstawowy fakt - to wyjątkowo trudne warunki rozwojowe Towarzystwa w okresie minionego 40-lecia. Te trudne warunki będą nam nadal towarzyszyły. Mamy już dziś wiele znaków, które zapowiadają nam za granicą duże trudności ze strony takich czy innych ekskluzywizmów narodowych, a tu i tam nawet ze strony hierarchii kościelnej. Trzecim faktem jest specyficzny typ naszego Towarzystwa. Łączy ono przecież pełną zakonność z nowoczesnym, wszechstronnie pojętym duszpasterstwem. Stolica Apostolska pokłada wielkie nadzieje w takich zgro-[s. 418]madzeniach duszpasterskich. Spełniają one posłannictwo twórczego eksperymentu. Stąd i nasze Towarzystwo ze względu na swój specyficzny charakter budzi w Rzymie niemałe zainteresowanie. Nasz Założyciel, jako wzór chrześcijańskiego optymizmu, zarówno słowem, jak i osobistą siłą ducha wpajał w nas absolutny optymizm ewangeliczny, bezgraniczne zaufanie do Opatrzności Bożej. Dzięki tej ufności przeszliśmy szczęśliwie przez burzliwy okres minionego 40-lecia1. Z tą samą ufnością i spokojem patrzymy w przyszłość. W Bogu pokładamy wszystkie nasze nadzieje. Idąc za przykładem Założyciela, tego wielkiego czciciela Matki Najświętszej, oprzemy się w przyszłości jeszcze silniej o Matkę Bożą. Wszędzie - w Polsce i świecie całym - wyciągają się błagalne ręce ku Niepokalanej Matce. My chcemy uczynić to samo, tylko z większą jeszcze ufnością. Gdy nasze dłonie i serca staną się własnością Niepokalanej, wypełnimy powierzone nam posłannictwo, które w myśl wskazań Założyciela pojmować mamy jako specyficzną drogę naszego uświęcenia i zbawienia wiecznego. 1 Rozwój Towarzystwa Chrystusowego obrazują następujące liczby jego członków: w roku 1932: 14, r. 1939: 208, r. 1945: 120, r. 1950: 205, r. 1957: 322, r. 1972: 361. W roku 1972 Towarzystwo liczyło 114 domów i placówek (w tym 75 za granicą), 217 księży (w tym 103 za granicą), 57 braci profesów (6 za granicą), 65 kleryków (1 za granicą), 22 nowicjuszy. Rozmieszczenie członków Towarzystwa za granicą: W Anglii - 10, w Australii - 9, na Nowej Zelandii - 1, w Argentynie - 1, w Brazylii - 30, we Francji - 24, w Holandii - 1, we Włoszech - 3, w NRF - 8, w Kanadzie - 5, w Stanach Zjednoczonych A. P. - 18. [s. 419]