Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. (Mk 9,38
Transkrypt
Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. (Mk 9,38
Kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. (Mk 9,38-48) Wtedy Jan powiedział do Jezusa: Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami. Lecz Jezus odrzekł: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Piękne jest to stwierdzenie Jezusa. Otwiera bowiem bardzo daleką perspektywę ewangelicznego oddziaływania. Jedynie wrogowie Ewangelii są w jakiejś mierze z niej wyłączeni. Sami z niej uciekli. Wszyscy inni są po stronie dobra, prawdy, miłości. Nie zawsze o tym mówią, nie zawsze o tym wiedzą, ale zawsze są objęci promieniowaniem Dobrej Nowiny. Tylko z wrogami nie można współpracować w Bożym dziele. Jakże bardzo pragnie Pan Jezus powiedzieć kiedyś do wszystkich: „Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźcie …królestwo” (por. Mt 25,34)! Jakże bardzo pragnie odnaleźć w wypełnieniu dziejów świata tych, do których będzie mógł powiedzieć: „…byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie” (Mt 25,35-36)! Jakże bardzo pragnie rozpoznać swoje owce, choćby po jednym uczynku miłości, po kubku wody podanym w imię Jego (por. Mk 9,41)! Nowy Testament przedstawia miejsce przeznaczone dla czyniących nieprawość jako rozpalony piec, w którym rozlega się „płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 13,42), lub jako piekło, gdzie płonie „ogień nieugaszony” (Mt9,43). Bł. Jan Paweł II. pp. Młody nauczyciel wybrał się z grupą młodzieży na obóz wędrowny. Po trzech dniach część dziewcząt wróciła do domu. Uciekły. Wychowawca potraktował obóz jako szkolenie w dziedzinie życia seksualnego. Młodzi ludzie wyjechali, by odpocząć, by ubogacić serce, a zostali zgorszeni. O takim człowieku Chrystus powiedział: „Byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” /Mk 9, 42b/. Matka dowiaduje się, że jej córka spodziewa się dziecka. Pod pozorem badania zawozi ją do lekarza i wbrew jej woli ginekolog dokonuje zabiegu. Córka znienawidziła matkę, uciekła z domu i do niego już nie wróciła. Ze łzami w oczach mówi o innym, lepszym rozwiązaniu: „Powinna była mnie zamordować, gdy nosiła mnie pod swoim sercem. Mordując moje dziecko uszkodziła moje serce. Ja nie potrafię jej już kochać”. Jezus mając na uwadze taką matkę powiada: „Byłoby lepiej uwiązać kamień młyński i wrzucić w morze”. Kapłan, sługa Boga, wyszedł na chwiejnych nogach do ołtarza. Z trudem sprawował Najświętszą Ofiarę. Ministranci pouciekali. Ludzie opuścili kościół i przez tydzień nie mówili o spotkaniu z Bogiem, lecz o Jego pijanym kapłanie. W następną niedzielę część z nich już nie przyszła do kościoła. Zgorszeni. To o takim kapłanie Jezus powiedział: „Byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze”. To aż dziw bierze, jak nie chcemy wziąć na serio tej wypowiedzi Jezusa. Ona jest przeraźliwie konkretna. Kamień młyński u szyi, aby już nigdy utopiony nie wrócił do życia, aby nikogo nie zgorszył. Lepsza dla niego śmierć, niż obciążenie sumienia zgorszeniem. Co za niesamowita odpowiedzialność! Zbyt straszne jest rozwiązanie podane przez Jezusa, byśmy mieli odwagę zastosować je w praktyce. A przecież jest to rozwiązanie wskazane przez Zbawiciela, jest to wskazanie pełne miłości, i to miłości do potencjalnego gorszyciela. Bo jeśli nie można uniknąć zła, to należy wybrać mniejsze zło. Mniejszym zaś jest śmierć tego, kto ma gorszyć, niż zgorszenie, którego się dopuścił. Zgorszenie bowiem jest równoznaczne z wprowadzeniem drugiego człowieka na drogę nieszczęścia. Gdyby rodzice odczytali to wezwanie Jezusa, ich troska o dobro dziecka byłaby tysiące razy większa. Inaczej podeszliby do programu telewizyjnego, do towarzystwa, z jakim dziecko przestaje, do książki, jaka jest w jego ręku. Baczniej obserwowaliby ludzi współpracujących z nimi w wychowaniu dziecka. Zło zgorszenia jest straszne z tej racji, że w praktyce nie można go naprawić. To jest tak głębokie uszkodzenie serca, że ono jest ranne na całe życie. Wprawdzie rana z biegiem czasu się zabliźni, ale to serce jest osłabione. Tylko cud łaski może doprowadzić do tego, że zgorszenie zostanie potraktowane przez zgorszonego jako bolesna lekcja życia. Takie spojrzenie wymaga jednak dużej dojrzałości i z reguły upływają całe lata, zanim człowiek do tego dojdzie. Świat staje się zły głównie drogą zgorszenia. Ono czasem działa na zasadzie szoku, częściej jednak na zasadzie trucizny muchomora sromotnika. Gdy się go spożywa, człowiek o tym nie wie, ale po pewnym czasie jego działanie jest już śmiercionośne. Chrystus w trosce o dobro gorszyciela powiada: „Byłoby lepiej uwiązać kamień młyński. ..”. Rzecz jasna chodzi tu o to, by nie dopuścić do zgorszenia. Jezus nie wzywa do mordowania gorszycieli. Nie tak należy rozumieć Jego słowa. Jezus wzywa, by do zgorszenia nie dopuścić, nawet za cenę krzywdy wyrządzonej potencjalnemu gorszycielowi. Gorszyciela wzywa do nawrócenia i do wzięcia odpowiedzialności za popełnione zło. Kto zgorszył jednego człowieka winien, życie poświęcić dobrym dziełom, by budować ludzi swoim przykładem, by ratować, gdy wchodzą na niewłaściwą drogę. Kto stał się błędnym drogowskazem, niech tak ustawi swe życie, by wszystkim wskazywać drogę dobra, sprawiedliwości, szczęścia. Słowa Jezusa o kamieniu młyńskim uwiązanym u szyi winny z racji swej przerażającej ostrości dotrzeć do świadomości każdego człowieka i sparaliżować każdy ruch, gest, słowo, które może uczynić gorszym drugiego człowieka. Ks. Edward Staniek Święty Ludwik Maria Grignion de Monfort aby zachęcić wiernych do odmawiania Różańca przytacza wiele przykładów skuteczności tej modlitwy. Oto jeden z nich. Nie naśladuj uporu tej pobożnej osoby z Rzymu, o której piszą Cuda Różańca. To była osoba tak pobożna i gorliwa, że swoim świętym życiem zadziwiała najsurowszych zakonników Kościoła Bożego. Pewnego dnia chciała prosić o radę św. Dominika i dlatego kiedy spowiadała się u niego, ten zadał jej jako pokutę odmówić jeden Różaniec i zalecił jej także odmawiać go we wszystkie dni. Lecz ona zaczęła się wymawiać mówiąc, że jej ćwiczenia są wszystkie dobrze zorganizowane, że każdego dnia zdobywała odpusty ze stacji rzymskich , że nosi łańcuch i włosienicę, że biczuje się wiele razy na tydzień, że pości często i czyni inne pokuty. Święty jednakże nalegał, aby przyjęła jego radę, lecz ona uparta, nie chciała, aż do tego stopnia, że opuściła konfesjonał, prawie zgorszona sposobem postępowania tego nowego kierownika duchowego, który chciał przekonać ją, aby przyjęła nabożeństwo nie według jej gustu. Kilka dni potem jednak, ta pobożna osoba będąc na modlitwie została porwana w ekstazę. Zobaczyła duszę swoją obowiązaną stawić się przed Boskim Sędzią. A oto św. Michał kładzie na jednej szali wagi jej pokuty i modlitwy, na drugiej jej grzechy i niedoskonałości, potem podnosi wagę... O biada! Szala dobrych czynów nie opada, ale wznosi się, wznosi... Bardzo zasmucona wzywa Miłosierdzie Boże i zwraca się do Najśw. Dziewicy, swojej obrończyni, która rzuca na szalę dobrych czynów ten jedyny Różaniec, odmówiony przez nią za pokutę... szala obniża się, równoważąc i grzechy, i dobre czyny. Najśw. Dziewica potem wyrzuca jej, że nie chciała iść za radą Jej sługi, odmawiania każdego dnia Różańca św. Przyszedłszy do siebie, ta pobożna osoba poszła do św. Dominika i rzuciwszy się do jego stóp opowiedziała, co jej się przydarzyło, prosiła o przebaczenie swego niedowiarstwa, obiecując, że będzie zawsze, każdego dnia odmawiała Różaniec: w ten sposób doszła do doskonałości chrześcijańskiej i do wiecznej chwały. Uczcie się na tym przykładzie, o dusze, jak jest skuteczna, cenna i ważna praktyka Różańca św. i rozmyślania jego tajemnic. Któż jest wyższy w modlitwie od św. Marii Magdaleny, która była w szkole Jezusa i Jego Najśw. Matki? A jednak, kiedy pewnego razu prosiła Pana o skuteczny środek, aby wzrastać w Jego miłości i dojściu do najwyższej doskonałości, Pan Bóg dał jej zrozumieć, że nie ma żadnego innego lepszego środka od tego, jak rozważanie u stóp krzyża tajemnic bolesnych, które ona oglądała własnymi oczyma na Kalwarii. (Por. piąta lekcja Nokturnu w święto św. Marty). Niech również przykład św. Franciszka Salezego, tego wielkiego kierownika dusz swego czasu, pomoże wam zdecydować się na wzięcie udziału w tak świętym Bractwie Różańca; św. Franciszek Salezy był świętym, a zobowiązał się ślubem do odmawiania Różańca każdego dnia swego życia. Także św. Karol Boromeusz odmawiał każdego dnia Różaniec święty i polecał go nieustannie swoim kapłanom i klerykom w seminariach, i całemu ludowi. Św. Pius V, jeden z największych papieży rządzących Kościołem, również odmawiał każdego dnia Różaniec św. A św. Tomasz z Villanueva, arcybiskup Walencji, św. Ignacy, św. Franciszek Ksawery, św. Teresa, św. Filip Nereusz1 i wiele innych wielkich osobistości odznaczyło się w tej pobożnej praktyce. Naśladujcie ich przykład; wasi kierownicy duchowni będą zadowoleni i poinformowani o owocach, jakie możecie z niego wyciągnąć, oni pierwsi będą wam go zalecać. C.D.N