- bwm.pollub.pl
Transkrypt
- bwm.pollub.pl
SPRAWOZDANIE Z WYJAZDU ERASMUS 2O13/2014 WYDZIAŁ MECHANICZNY TRANSPORT Žilinská univerzita v Žiline Na wyjazd w ramach Erasmusa chciałam już jechać na pierwszym roku, ale niestety nie mogłam, gdyż taka możliwość jest dopiero od drugiego roku. Co prawda myślałam o Hiszpanii, Portugalii czy nawet Norwegii, a nie o państwie tak blisko Polski, ale nie żałuję. Žiline zaproponował dziekan Droździel. Koniecznie potrzebował min 5 osób z naszego roku. Zgłosiła się nas 6 Wiedzieliśmy też że w Žilinie jest także 2 naszych znajomych z zaocznych, którzy są tam na dwa semestry. Podróż Wyjechaliśmy na semestr letni zaraz po sesji zimowej. Znaleźliśmy kierowców, spakowaliśmy się do samochodów i pojechaliśmy. Z Lublina do Žiliny najszybszą i zarazem najbardziej dogodną drogą jest 450km, a więc niedaleko. Ja jechałam z moim tatem autem, a że mam instalację gazową, koszty wyszły naprawdę niewielkie. Co prawda jest też bardzo dobre połączenie pociągiem. Žilina- Zwardoń- Katowice- Lublin w obie strony. Podróż zajmuje ok 9h, niestety połączenie te jest tylko na weekend. Kosztowo też nie wychodzi dużo- ok 50zł. Nie polecam natomiast wracać Polskim Busem. Raz tak zrobiliśmy wracając na święta. Pojechaliśmy pociągiem do Bratysławy, tam taksówką na inny dworzec, godzina czekania na Polskiego Busa, później Częstochowa, Katowice i w końcu Warszawa. Tam musieliśmy podjechać metrem do centrum i MPK na inny dworzec i później dopiero busem do Lublina. A więc wracaliśmy jakieś ponad 12h i to w ciągłym napięciu, czy zdążymy z przesiadką itp. Odradzam od razu Zakwaterowanie Dziekan doradził nam akademiki na Hlinach ze względu na mniejsze koszty, a także większy spokój. Na Vielkim Dielu ( inne akademiki ) jest mnóstwo imprez i z tego względu panie Wratniczki (panie recepcjonistki) nakładają kary za naruszanie ciszy nocnej, która oczywiście obowiązuje od 22. Nasz akademik położony był bliżej miasta, ale w większej odległości od uniwersytetu, zupełnie odwrotnie jak Vielki Diel. Niespecjalnie nam to przeszkadzało, bo na uczelni mieliśmy zajęcia od poniedziałku do czwartku, a gdy niektóre przedmioty zaliczyliśmy wcześniej, to i nawet dwa dni w tygodniu. Akademiki na Hlinach są w tzw segmentach. Dwa pokoje połączone przedsionkiem, w którym jest lodówka, zlew i drzwi do ubikacji. Prysznice były na każdym piętrze koedukacyjne. Pomimo wielu studentów, nigdy nie miałam problemu z wolną łazienką. Kuchnia również była na każdym piętrze zamykana na klucz. Na parterze była jedna pralka na kilka akademików, płatne za każde pranie 1,40 euro ( o ile dobrze pamiętam). Osobiście doradzam jednak Vielki Diel. My na Hlinach mieliśmy wiele problemów. Nie mogliśmy się nawet śmiać ani głośno rozmawiać po 22, bo od razu przybiegała wratniczka i kazała nam iść spać, albo gdzieś na miasto, jeśli chcemy rozmawiać. Często były problemy z dostaniem klucza od kuchni. Wratniczki mówiły, że jest pożyczony, gdy my widzieliśmy że klucz wisi na recepcji. Trzeba było kilka razy chodzić, żeby w końcu dały ten klucz. Od 22 był zakaz używania kuchni, klucz musiał być zwrócony do tej godziny. Także jeśli jesteś głodny/a to masz problem- musisz czekać do rana, albo zjeść jakąś kanapkę. Odnośnie prania też mieliśmy przygody. Zdarzało się że pralka była zajęta przez kilka godzin i była kolejka, albo pralka nie odwirowała i trzeba było na nowo ustawiać program. Pomimo tego że są to drobnostki, wiele razy mieliśmy po prostu ochotę się wyprowadzić na stancję. Szczególnie uciążliwa była jedna wratniczka. Nie można było z nią normalnie się dogadać, bo od razu podnosiła głos. Jeśli miała nocną zmianę to już o 21 przychodziła nas uciszać, albo zabierała klucz od kuchni. A jeśli nie miała do czego się przyczepić, to i tak coś znalazła. Kiedyś z koleżankami po jakiejś większej kłótni dałyśmy jej na przeprosiny bombonierkę z Wedla. Dzień był spokoju, a później wszystko zaczęło się od nowa. Ogólnie reszta wratniczek była w porządku, czasami miały pretensje do nas, ale to już raczej słusznie, jak z czystej złośliwości. A odnośnie imprez na Vielkim Dielu i sankcji za zagłuszanie ciszy nocnej, nic nie słyszałam. Mieliśmy tam znajomych nawet Polaków i nigdy nic o tym nie wspominali. Kolega tylko powiedział, że musiał zapłacić 10euro za zniszczenie czegoś na jakiejś tam imprezie i to była po prostu zrzutka. Studia Jeśli chodzi o uczelnie i prowadzących nie mam żadnych zastrzeżeń. Niektóre zajęcia były lżejsze, a niektóre cięższe- tak jak na pollubie. Na zajęcia musieliśmy chodzić, bo były sprawdzane obecności. W większości przedmiotów na zaliczenie mieliśmy egzaminy pisemne i ustne. W języku angielskim. Wcześniej dostaliśmy materiały, albo uczyliśmy się z własnych notatek. Wszystkie przedmioty na Słowacji pokryły się nam z przedmiotami na uczelni macierzystej, także polecam tak dobierać przedmioty, żeby po powrocie nie musieć niczego nadrabiać. Podsumowanie Wyjazd oczywiście uważam za jak najbardziej udany. Jakbym kiedyś miała możliwość pojechania jeszcze raz, to chętnie skorzystam. ;) Takie podróże bardzo rozwijają- możesz podszlifować język, uczysz się samodzielności i radzenia sobie w ciężkich sytuacjach. A poza tym jest to super przygoda. Polecam ! ;)