Wyjątkowe spotkanie z Panią Grocholą i Księdzem Sadłowskim.
Transkrypt
Wyjątkowe spotkanie z Panią Grocholą i Księdzem Sadłowskim.
Gminna Biblioteka Publiczna w Jasieńcu Wyjątkowe spotkanie z Panią Grocholą i Księdzem Sadłowskim. - Musi być pani odważna, skoro poprowadziła pani dzisiejsze spotkanie poniedziałkowym spotkaniu autorskim. - nauczycielka i sołtys wsi, po - To nie odwaga- ja, trochę niepewnie. - Aaa.. konieczność? - zaśmiała się serdecznie i puściła oko. – Też bym się nie odważyła. (?) Naprawdę szukałam kogoś, kto mógłby poprowadzić to spotkanie. Wyjątkowe spotkanie z wielu powodów ? najważniejszy powód to taki, że zaprosiliśmy w ramach wydania nowej książki o naszym regionie człowieka niezwykłego, Księdza, który - mogę to już chyba stwierdzić - stał się legendą. Nie tylko dla nas. Tu przypomina mi się moment, kiedy kierownik działu instrukcyjnego z Biblioteki w Warszawie podczas odwiedzin w naszej filii poprosiła kierowcę, żeby zatrzymał się przed kościołem księdza, o którym piszę. Była piękna pogoda. Ona wyszła, my za nią i mówi pani kierownik: to jest to magiczne miejsce i tu mieszka ten ksiądz. Pewnie powiedziała to inaczej, ale w taki sposób odebrałam to, o czym mówiła w tamtym dniu i to był moment, kiedy uświadomiłam sobie w jak ważnej gminie mieszkam od niedawna. O Księdzu Sadłowskim napisano już wiele. O tym, co się działo podczas budowy Tego Kościoła również. Ale tym razem powstała książka niezwykła. Nie o kościele. Ale o ludziach. O emocjach. O stosunkach między ludźmi. O tamtych czasach bez szczegółowego rozliczania z historii, bo to zrobili wcześniej inni z „naukowego spojrzenia na sprawę". Potrzebna była nam publikacja mówiąca nie o tym, że ktoś na kogoś donosił, ale o tym jak bardzo ludzie ze sobą musieli współpracować, żeby coś stworzyć. I stworzyli. Kościół już nie tylko jako budowlę, ale Kościół jako Wspólnotę Ludzi. Bo znaleźli Przewodnika do takich działań. A to, że wśród nich znaleźli się ci, którzy ugięli się pod działaniami ówczesnych władz? Cóż, takie to były czasy. Trudne czasy. I o tym własnie było to spotkanie. Z niezwykłą Autorką, Wiesławą Grocholą, dziennikarką, która przyjeżdżając z zewnątrz dostrzegła wszystko to, co dostrzeże tylko prawdziwy reporter. Ona ma ten dar łagodzenia napięcia i pisania o rzeczach naprawdę ważnych. W Bibliotece w tym dniu gościły dwie osoby: Ksiądz-Bohater i Autorka książki. Dlatego tak bardzo nie chciałam prowadzić tego spotkania. Dlatego nie spałam po nocach, a mąż kwitował to: znów nie śpisz... Przeżycie ogromne, bo ja, nadal czująca się z zewnątrz, znam całą historię z opowiadań ludzi, którzy tam byli; ludzi, którzy o tym słyszeli; książek. Czy miałam wystarczającą wiedzę, żeby poprowadzić tak ważne spotkanie? Nadal twierdzę, że nie, chociaż przez kilka dni po spotkaniu mnóstwo serdecznych słów do mnie trafiło: że zaskoczyło ludzi moje przygotowanie, pomysł na to, jak ono wyglądało, fragmenty które czytałam z książki, pytania, które zadawałam Autorce i Księdzu. A ja pamiętam tylko ciszę na sali i oczekiwanie wypełnionej właściwie po brzegi sali nauczycielami, dyrekcjami szkół, księżami, mieszkańcami naszej gminy i tej wyjątkowej miejscowości, gdzie to wszystko się rozgrywało w latach 70-tych i 80-tych, co dalej się wydarzy. Zadawałam trudne pytania. Bo przecież Ksiądz już niemłody. Na emeryturze został na Parafii (Parafię prowadzi teraz nowy Ksiądz Proboszcz). Ksiądz-Bohater dostał 9.000 stron zapisków z IPNu dotyczących jego osoby i tego, w jaki sposób donoszono na niego. Najwidoczniej komuś przeszkadzało to, że Ksiądz-Bohater stworzył Kościół w tym znaczeniu Grupy Ludzi i bardzo chciał Księdzu przysporzyć zmartwień i pokazać, że nie wszystko było tak ładnie, jakby się to wydawało na początku. Przeżył to bardzo. Bo oto w tych dokumentach pojawiają się nazwiska osób, które przeszkadzały w budowie kościoła i wspólnoty, a mimo to oficjalnie figurowały w świadomości społeczności jako osoby wspierające Księdza i tworzącą się Parafię. A ja mimo tego, co On już przeżył, zadawałam pytania, na które chyba też i inni chcieli usłyszeć odpowiedź. Między innymi o to, czy przebaczył tym, którzy sprawili mu tyle zawodu. Wtedy cisza stała się jeszcze bardziej wyrazista na sali. Nawet muchy przestały brzęczeć. (?) 1 Gminna Biblioteka Publiczna w Jasieńcu - Nie jestem tu po to, żeby z ludźmi walczyć. Jestem tu po to, żeby walczyć o nich. (przypomniane słowa Księdza przez Wójta, Marka Pietrzaka). - Przeżyłem bardzo, ale otrzymałem wsparcie z zewnątrz. Musiałem to wszystko sobie pukładać. Trzeba żyć dalej. Za to wszystko, co wydarzyło się wówczas dziękowała w trakcie spotkania Pani Krystyna Merska, która została wymieniona w książce. Dzisiaj nauczycielka ze stażem. Czytała (bo emocje nie pozwalały mówić swobodnie): "Gdy wspominam czas budowy kościoła, początki jego funkcjonowania, czas transformacji ustroju, utwierdzam się w przekonaniu, że był to czas, w którym mieliśmy możliwość ukształtować się pod względem moralnym, duchowym. Zdobyliśmy system wartości, idealy, które zostały nam na cale życie. Te idealy to wierność swoim przekonaniom i służba drugiemu człowiekowi, wartość rodziny i sąsiedztwa. Mieliśmy szczęście, że naszym przewodnikiem był ksiądz (?) Miał, i ma nadal, wszystkie potrzebne cechy duszpasterza: był i jest bezkompromisowy, wiarygodny, serdeczny, imponuje wiedzą, inspiruje do uczestnictwa w życiu społecznym i w kulturze. Młodych zachęcał do nauki, studiowania. Chcę podkreślić, że wtedy w latach 70-tych i 80-tych naprawdę stanowiliśmy jedną parafię, rodzinę. I w niej mieścili się wszyscy, nawet ci, którzy popełnili błędy i ludzkie słabości kazały im działać przeciwko sprawie Kościoła. Teraz każdy z nas stara się "dotrzymać kroku" wtedy przyjętym wartościom, być sobą, być dobrym, pełnić misję. " Wiem, że dla niej to chwile ogromnych emocji. Mówiła mi o tym, że chce podziękować kilka dni przed spotkaniem. Bardzo przeżywała. W końcu znalazła się okazja, żeby podziękować za tamte lata i tamte wydarzenia. Mówili też inni - także ci, którzy nie uczestniczyli bezpośrednio w tym wszystkim, co się działo wokół Księdza, a słyszeli to z opowiadań rodziny, znajomych, bo mieszkali w miejscowościach obok. Podkreślali jak bardzo ważne były to czasy, jak bardzo ważny jest Ksiądz Sadłowski nie tylko dla tej małej Parafii, ale również dla nich. W głosie drżenie i słychać moc wzruszenia. Wypowiadali się nauczyciele, z którymi Ksiądz Sadłowski ma kontakt każdego dnia, bo przychodzi do dzieci codziennie przywitać się, zobaczyć, co w szkole słychać. Bo to taki Ksiądz, który mimo emerytury i możliwości odpoczynku wcale nie odpoczywa. Nadal jest aktywny. Na nasze spotkanie wrócil prosto z Kijowa. Później ustawiła się długa, na półtorej godziny, kolejka po autografy do obojga. Bez podziału na to, czy ktoś jest księdzem, czy dyrektorem szkoły, nauczycielem, czy zwykłym rolnikiem. Wszyscy stali z książkami w garści i cierpliwie w duchocie czekali na podpis Autorki książki i Księdza. I to chyba był najpiękniejszy dla mnie moment. Wszyscy równi względem dostojeństwa i wielkości tego (pozornie) niepozornego (bo tylko z wyglądu) Księdza-Bohatera. To On ich tutaj przyciągnął i to Jemu chcieli pokazać, jak bardzo ważny jest nadal wśród mieszkańców gminy. Siedzieliśmy później przy cieście, które naszykowały panie z Klubu 40+ (jeszcze nie miałam okazji podziękować za pomoc w przygotowaniu poczęstunku - baaardzo dziękuję!!) i rozmawialiśmy, kiedy właściwie rozeszli się wszyscy i zrobiło się spokojniej. Zostali nasi honorowi goście: Autorka i Ksiądz. Był również Wójt, Zastępca który odwoził później Panią Grocholę do Warszawy, koordynatorka spotkań klubu 40+, Koleżanka z pracy, mój mąż i ja. Rozmowy dotyczyły bardzo ciekawych tematów- zresztą przed spotkaniem też półtorej godziny rozmawiałam z dziennikarką, która napisała książkę. To bardzo budujące rozmowy z ludźmi, którzy mają spore doświadczenie życiowe. Było im dane funkcjonować w innych czasach, niż te obecne. I o tych czasach, trudnościach ale też dobrych stronach życia rozmawiać nam przyszło. O starości niewstydnej również. I pamiętam słowa wymawiane przez Autorkę książki, Panią Wiesławę Grocholę, wpatrzoną we mnie. Siedziałyśmy naprzeciwko siebie. I mówi ona: Szczęście to jest ten moment, w którym człowiek akceptuje to kim jest, na jakim stanowisku i z kim pracuje, w jakiej firmie. Akceptuje to, jakiego ma szefa, jacy ludzie go otaczają. Trzeba to wszystko zaakceptować. Wówczas człowiek będzie szczęśliwy. 2 Gminna Biblioteka Publiczna w Jasieńcu Bardzo serdecznie dziękuję Pani Wiesławie Grocholi i Księdzu Prałatowi Czesławowi Sadłowskiemu za przyjęcie zaproszenia na spotkanie z mieszkańcami Gminy Jasieniec. Myślę, że nie tylko dla mnie był to wyjątkowo spędzony czas w Bibliotece. Dziękuję Paniom z Klubu 40+ za przygotowanie słodkiego (bardzo smacznego!) poczęstunku – razem z naszym gościem, Panią Wiesławą Grocholą, byłyśmy pod wrażeniem pracy i serca, jakie Panie włożyłyście w pomoc przy organizacji spotkania. Pani Wiesławie Rusin oraz Pani Małgorzacie Karaś – za wszelką pomoc organizacyjną. Wszystkim, którzy dotarli na to spotkanie – bardzo dziękuję za obecność. „Od pamięci uciekać nie trzeba, ale trzeba dotrzymać jej kroku” Te słowa poety świetnie nadają się na motto naszego spotkania. Gdy wspominam czas budowy kościoła, początki jego funkcjonowania, czas transformacji ustroju, utwierdzam się w przekonaniu, że był to czas, w którym mieliśmy możliwość ukształtować się pod względem moralnym, duchowym. Zdobyliśmy system wartości, idealy, które zostały nam na cale życie. Te idealy to wierność swoim przekonaniom i służba drugiemu człowiekowi, wartość rodziny i sąsiedztwa. Mieliśmy szczęście, że naszym przewodnikiem był ksiądz Czesław Sadłowski. Miał, i ma nadal, wszystkie potrzebne cechy duszpasterza: był i jest bezkompromisowy, wiarygodny, serdeczny, imponuje wiedzą, inspiruje do uczestnictwa w życiu społecznym i w kulturze. Młodych zachęcał do nauki, studiowania. Chcę podkreślić, że wtedy w latach 70-tych i 80-tych naprawdę stanowiliśmy jedną parafię, rodzinę. I w niej mieścili się wszyscy, nawet ci, którzy popełnili błędy i ludzkie słabości kazały im działać przeciwko sprawie Kościoła. Teraz każdy z nas stara się „dotrzymać kroku” wtedy przyjętym wartościom, być sobą, być dobrym, pełnić misję. Nie dystansuję się, a inspiruję. (…) Cud to cudowny przycisk, który w umyśle, sercu rozpoczyna projekcję wzruszającego filmu o przeszłości. A pokolenie, które zna te czasy z opowieści ma gotową opowieść o tym, co było. Bardzo prawdziwą. I powinno po nią sięgać. Krystyna (Ługowska) Merska. Bardzo serdecznie dziękuję paniom z Klubu 40+ za przygotowanie słodkiego poczęstunku, naszym Gościom za przyjęcie zaproszenia na spotkanie. 3