„Grecka lekcja ekonomii, czyli jakich reform potrzebuje Polska, aby nie

Transkrypt

„Grecka lekcja ekonomii, czyli jakich reform potrzebuje Polska, aby nie
Z pustego nawet Keynes nie naleje
Nie tak dawno jeszcze, gdy szalał kryzys finansowy, w przekazie medialnym dominowała
ideologiczna histeria. Głoszono koniec neoliberalizmu, anglosaskiego kapitalizmu i witano z
entuzjazmem rządowe pakiety stymulacyjne. Gdy nad Akropolem oraz całą strefą euro
zaczęły zbierać się czarne chmury, krytyka wolnego rynku ucichła.
Niestety, brakuje głębszej refleksji, dotyczącej zawodności interwencjonizmu, jak też
strukturalnych problemów, które trapią model państwa opiekuńczego. Kryzys finansów
publicznych w Grecji nie jest wynikiem samego cyklu koniunkturalnego. Lata 90. to okres
wiecznych Dionizji, które mają niewiele wspólnego z umiarem i wstrzemięźliwością w
konsumpcji. Wydawało się, że dzięki Keynesowi rząd w Atenach będzie mógł bez końca
zamieniać wodę w wino, uniemożliwiając jednostkom trzeźwą ocenę sytuacji w
gospodarce.
W dyskusjach na temat ostatniego kryzysu często wskazywało się na patologie rynkowe takie
jak chciwość i nadużycia. Nie należy ich wiązać z rynkiem, lecz z jego uczestnikami –
ludźmi. Rynek pozwala na chciwości zarabiać, ograniczając ją ryzykiem straty i własną
odpowiedzialnością, więc generalnie greed is good. W sektorze publicznym chciwość
jednostek prowadzi do takich patologii jak korupcja czy nepotyzm, które są palącym
problemem w Grecji. Tworzą one poważny koszt społeczny w odróżnieniu od rynku, gdzie
indywidualne chciwości generują społeczny dobrobyt. Mówiąc obrazowo, jest to porównanie
niewidzialnej ręki rynku z widzialna ręką urzędnika sięgającego po kopertę.
Chciwość utrzymania władzy przez polityków w Atenach była przyczyną fałszowania
danych ekonomicznych. Bardzo często, gdy powiększany jest deficyt budżetowy, doraźny
interes polityczny zwycięża nad długookresową korzyścią dla społeczeństwa. To
niebezpieczeństwo płynące z realiów systemu demokratycznego dobrze opisał M. Friedman:
to, co zwane jest deficytem(…) umożliwia naszym prawodawcom głosowanie za wydatkami,
jakich chcą ich wyborcy, bez konieczności głosowania za podatkami, aby za nie zapłacić.
Rzecz jasna, bardzo często te partykularne interesy polityków czy grup nacisku są ubrane w
ideologiczne czy populistyczne szaty, takie jak „interes ogółu”, czy „sprawiedliwość
społeczna”. Także polscy politycy i działacze związkowi najczęściej i najgłośniej mówią o
interesie ogółu. Zapominają przy tym, że interes ogółu jest zdeterminowany pracą i
przedsiębiorczością ludzi, a nie wykrzykiwanymi wiecowymi hasłami.
Rozrośnięty, skorumpowany i przeżarty nepotyzmem sektor publiczny w Grecji, w wyniku
samonakręcającej się spirali roszczeń i wydatków mógł zmarnować dowolną ilość funduszy,
również środków unijnych. Wynika stąd jasny wniosek dla Polski – samo członkostwo w UE
i fundusze strukturalne nie gwarantują pomyślności gospodarczej.
Kluczowe znaczenie ma sprawny rynek z dużym zakresem wolności, odpowiedzialna polityka
makroekonomiczna oraz jakość instytucji i prawa. W przypadku funduszy UE, często zwraca
się uwagę jedynie na wartość nominalną inwestycji. Ma to znaczenie krótkookresowe,
natomiast długookresowa korzyść społeczna zależy od optymalności dokonanych wyborów.
Jak mówi znane, drwiące z doktryny Keynesa powiedzenie: nie chodzi o to, by jednym
płacić za kopanie rowów, a innym za ich zasypywanie.
Obok niekorzystnych trendów demograficznych, grecka gospodarka charakteryzuje się
strukturalną słabością i małą konkurencyjnością. Jest to typowa gospodarka peryferii. W
przypadku Polski, strategicznym celem powinna być nie tyle konwergencja z Europą
Zachodnią pod względem dochodów, co trwała integracja z centrami gospodarki światowej,
oczywiście via UE. Wraz z reformą świadczeń społecznych, zwiększeniem odsetka
zatrudnienia i otwarcia na migracje pozwoli to zneutralizować barierę wynikającą ze starzenia
się społeczeństwa.
Redefinicja roli państwa w polskiej gospodarce jest kwestią o fundamentalnym znaczeniu.
Jakość świadczonych przez państwo usług czy zapewnianych dóbr jest w powszechnej opinii
głęboko niezadowalająca, zwłaszcza w porównaniu do kosztów wyrażonych w podatkach i
składkach. Istnieje więc możliwość przeprowadzenia reform, wymaga to jednak rozwoju
społeczeństwa obywatelskiego i edukacji. Państwo ma być nie tyle słabe, co ograniczone i
sprawne. Silne ekonomicznie państwo to państwo silnych ekonomicznie obywateli, a nie
wszechobecny interwencjonizm i wielki sektor publiczny.
W Polsce często przytacza się sukces Irlandii, rzadko wskazując jednak na przyczyny tego
„cudu”. Paradoksalnie, gdyby nie obecny kryzys, można by mówić o „greckim cudzie” –
wszak przez wiele lat nalewano z pustego. Prowadząc politykę gospodarczą w kierunku
socjalizmu nie pozostaje nic innego, niż liczyć na cud.
Sukces Irlandii wynika z konsekwentnie realizowanej strategii rozwoju i nie jest wynikiem
cudu. Warto, by pamiętano o tym także w Polsce. Klasa polityczna oraz społeczeństwo musi
rozważyć alternatywę: cud czy reformy. Niezależnie od tego, ostatnie słowo i tak będzie
należało do rynków.
Damian Olko