40-lecie obecności Klaretynów we Wrocławiu

Transkrypt

40-lecie obecności Klaretynów we Wrocławiu
Msza św. z okazji 40-lecia obecności oo. klaretynów we Wrocławiu
Uroczystość św. Antoniego Marii Klareta, 24 października 2014 r.
Czcigodny Ojcze Prowincjale wraz z całym Zarządem Prowincji,
Ojcze Rektorze,
Drodzy Bracia w kapłaństwie, Siostry zakonne,
Bracia i Siostry, przyjaciele domu ojców klaretynów
Kiedy pytamy się ludzi, po co Pan Jezus przyszedł na świat, najbardziej
oczywistą odpowiedzią, jaką słyszymy, jest stwierdzenie: „Przyszedł, aby nas
zbawić”. To wręcz idealna odpowiedź ucznia na katechezie, czasem kandydata do
seminarium, osób spotykanych przez nas przy okazji rekolekcji w naszych
kościołach. Problem pojawia się wówczas, gdy zapytamy się, na czym miałoby
polegać to zbawienie. W jaki sposób Jezus nas zbawia? Oczywiście wśród teologów
moglibyśmy snuć różne interpretacje, odwołując się do wypowiedzi Ojców Kościoła,
mądrych traktatów, jak i współczesnych myślicieli. Większość z nas tutaj obecnych
zwróciłaby uwagę na śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa.
Tymczasem dziś słowo Boże daje nam na te pytania jasną i klarowną
odpowiedź. Fragment pieśni sługi, który otrzymaliśmy w pierwszym czytaniu,
wyraźnie pokazuje, że Bóg staje się siłą proroka, ale nie po to, aby walczył z
wrogami czy miał siłę nawracać. Absolutnie. On ma gromadzić w jedno i to nie tylko
tych, którzy należą do ludu izraelskiego, ale także najdalsze narody. Jest wyraźnie
powiedziane: „Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż
do krańców ziemi”. Trzeba przyznać, że dla pierwszych czytelników tej księgi, którzy
często musieli prowadzić wojny, aby uchronić swoje terytorium, porównanie ust
proroka do ostrego miecza czy samego głosiciela słowa Bożego do zaostrzonej
strzały było bardzo wymowne. Prorok jednak wyraźnie podkreśla, że ta moc jest mu
dana po to, by gromadził w jedno, przyciągał do Boga.
Święty Paweł odda to jeszcze mocniejszym stwierdzeniem (także je dziś
usłyszeliśmy): „W Chrystusie Bóg pojednał świat ze sobą, nie poczytując ludziom ich
grzechów, nam zaś przekazując słowo JEDNANIA”. Oto świat jest rozdarty. Jezus
przyszedł po to, aby najpierw ten świat pojednać z Ojcem. I piękne jest to
stwierdzenie, że uczynił to, nie poczytując ludziom ich grzechów. Warto to zauważyć,
bo często jesteśmy skłonni pojmować zbawienie jako coś, na co człowiek musi sobie
zasłużyć. W naszych działaniach duszpasterskich, a nawet w codziennych
rozmowach może nie do końca świadomie wypowiadamy słowa: „Najpierw się
popraw, a dopiero później idź do Boga”. Tymczasem Jezus nie czekał, aż ludzie się
poprawią. Przyszedł pojednać z Ojcem tych, którzy byli źli, którzy byli daleko od
Niego. I zrobił to nie jako zapłatę za jakieś ludzkie osiągnięcia. Uczynił to całkowicie
za darmo.
Te najdalsze ludy, o których słyszy prorok Izajasz, przypuszczalnie nic nie
wiedziały, że Bogu Jahwe na nich zależy, że chce ich mieć blisko siebie, że o nich
rozmawia z prorokiem i pragnie ich zbawić. Otrzymają to zbawienie nie dlatego, że o
nie poprosili, tylko dlatego, że tak się Bogu podoba. Od samego początku Bóg chce
prowadzić ludzi do zbawienia jako wspólnotę.
Jeśli odnajdujemy w sobie ducha, który pcha nas (św. Paweł napisał w Liście
do Koryntian: „przynagla nas”) do ewangelizacji i poczucia odpowiedzialności za lud
Boży, to dostajemy go nie ze względu na nasze zasługi. Łatwiej to zrozumieć, kiedy
uświadomimy sobie, że my, którzy przyjęliśmy święcenia kapłańskie, otrzymaliśmy
także od Boga władzę odpuszczania grzechów. Dostaliśmy ją nie dlatego, że
jesteśmy lepsi od innych, mądrzejsi czy bardziej święci. Otrzymaliśmy zupełnie za
darmo, czasem Bóg dał nam tę władzę wbrew temu, jacy jesteśmy.
Jeśli odnajdujemy w sobie tego ducha, to pierwszym zadaniem, jakie stawia
przed nami słowo Boże, jest posługa jednania. Jeśli ludzie dziś są podzieleni nie
tylko na tych, którzy znają Jezusa i tych, którzy o nim nie słyszeli, ale także jeśli
istnieją podziały między nami, w naszych wspólnotach, w naszym rodzinach, to
pierwszym działaniem ewangelizacyjnym jest łatać w jedną całość ten świat. Bo nikt
nie uwierzy w Jezusa, który pojednał świat z Ojcem, jeśli Jego świadkowie będą
podzieleni czy skłóceni. Jeśli nie pokażemy ludziom, co to znaczy miłość wzajemna,
nikt nie przyjdzie do Jezusa.
Tak należy rozumieć Franciszkowe wezwanie, by wychodzić na peryferie i
szukać tych, którzy są daleko. Najpierw trzeba się rozejrzeć, czy nie mamy takich
peryferiów w naszych wspólnotach, w naszych rodzinach, w naszych domach. Czy
nie ma tam osób odrzuconych, wykluczonych, samotnych. Dopiero kiedy ich
przyprowadzimy do siebie, będziemy tworzyć komunię, możemy wychodzić do świata
z posługą jednania.
Warto to sobie przypomnieć dziś, kiedy wspominamy św. Antoniego Marię
Klareta, założyciela
Zgromadzenia
Misjonarzy Synów
Niepokalanego
Serca
Błogosławionej Maryi Dziewicy. On poprzez swoje czyny i słowa uświadamia nam
niezwykle ważną prawdę, że nie można być misjonarzem Jezusa, nie będąc
jednocześnie uczniem Jezusa, nie będąc we wspólnocie z Jezusem. Dziś Kościół
odkrywa to w nauczaniu papieża Franciszka, który przypomina, że błędem jest
dzielenie Kościoła na uczniów, czyli słuchających, i misjonarzy – nauczających.
Jesteśmy o tyle misjonarzami, o ile jesteśmy uczniami. Jesteśmy w stanie innych
pouczać na tyle, na ile sami zostaliśmy przez Boga pouczeni. Możemy innych
formować na tyle, na ile sami zostaliśmy uformowani i jesteśmy w stanie czynić
uczniami innych na taką miarę, na jaką sami czujemy się uczniami. Aby zatem być
dobrym misjonarzem, trzeba zadbać o jakość swojego uczniostwa, o jakość bycia
uczniem.
Droga ucznia to więcej niż doświadczanie obecności Jezusa, to uczenie się
odkrywania tej obecności każdego dnia poprzez znaki, jakie Bóg nam daje. O tych
znakach wspomina dzisiejsza Ewangelia. One są ważnym elementem głoszonego
Słowa. One towarzyszyły nauczaniu samego Jezusa. W wielu przypadkach to znaki
przyciągały tłumy. Ewangeliści wyraźnie pisali, że ludzie podążali za Jezusem, bo
uzdrawiał, bo wskrzeszał, bo byli świadkami czegoś, czego nie ogarniali rozumem.
Warto jednak zobaczyć, że wśród idących za Jezusem wielu było takich,
którzy wyruszyli w drogę, bo widzieli znaki. Później jednak chcieli obwołać Jezusa
królem, bo najedli się chleba do sytości. Być może, kiedy słyszeli o uzdrowieniach,
myśleli: Może i mnie Jezus dotknie, być może w moim życiu sprawi jakiś cud. Skoro
miał moc postawić na nogi chromego, przywrócić wzrok niewidomemu, może i na
mnie coś z tej mocy spłynie, może i ja zostanę uzdrowiony. Na końcu tego spotkania
nie myśleli już o znakach i o tym, że Jezus ma siłę uzdrawiania, tylko o tym, że się
najedli. Ci ludzie z
wysokości tych największych pytań, pierwszych pytań i
oczekiwań schodzili coraz niżej i niżej, aż w końcu wystarczyło im jedzenie.
Jest możliwy taki scenariusz, bo dziś też znaki są ważne. Wystarczy pojechać
na rekolekcje, posłuchać świadectw, porozmawiać z ludźmi, którzy w sanktuariach na
całym świecie zostawiają wota dziękczynne. Wielu idzie za Jezusem, bo słyszy o
tych znakach. Wielu z nas odpowiedziało na głos powołania, odczytując go jako
znak, któremu towarzyszyły wielkie pragnienia. Może być jednak tak, że z czasem
nasze oczekiwania schodzą niżej i niżej, i całkowicie rozmijają się z tym, co Jezus
chce nam dać.
Ważne jest też to, że Marek nie mówi o cudach, które będą towarzyszyły
Apostołom, ale o znakach. Znak jest czymś, co wskazuje poza siebie. Tymczasem
ludzi idących za Jezusem często przestawało obchodzić to, co jest poza znakiem.
Wystarczyło im jedzenie. To, że dał im jeść, miało być znakiem, że chce dać im
siebie. Wielu już tego nie dostrzegało. Szli za nim, ale nie dla niego. Szli za nim, ale
dla siebie, z myślą o sobie. Najpierw myśleli: może mnie uzdrowi, później: może
przynajmniej będę miał co jeść. Pytali: Co Jezus mi może dać?
Dziś, gdy świętujemy 40. rocznicę Waszej obecności we Wrocławiu, ojcowie i
bracia klaretyni, warto uświadomić sobie, że ważne jest nie tylko to, by iść za
Jezusem, by iść w imię Jezusa, ale by iść dla Niego. Życzę Wam, byście w tym domu
zawsze powtarzali Jezusowi, że nigdy nie będziecie syci spotkania z Nim i nic nie
zaspokoi Waszego głodu poza Nim samym i proszę – pozostańcie misjonarzamiuczniami. Amen.

Podobne dokumenty