Tekst

Transkrypt

Tekst
KIEDY KOLEJNE RZĄDY MÓWIĄ – „NIC TO…”
Rok temu wybuchła afera Volkswagena. Na czym polegała? Wielki koncern
walczący o prymat w produkcji samochodów na świecie, nie potrafiąc
wyprodukować katalizatora spalin spełniającego wyśrubowane normy ochrony
środowiska tak zaprogramował komputery w samochodach, że gdy wjeżdżały
na przegląd na stację diagnostyczną przez niezbędny do badania czas 1370
sekund katalizator działał na poziomie przestrzegania norm, by później emisja
spalin rosła nawet 40-krotnie.
Wybuchł skandal, koncern chciał bowiem podbić amerykański rynek
samochodów z silnikiem diesla, reklamując się jako dowód „niemieckiej
solidności”. Klienci, dilerzy, urzędy stanowe, Amerykański Urząd ds. Konkurencji
wnieśli pozwy do sądu – o fałszerstwo, o naprawy, o odszkodowania, o
wymiany podzespołów, o zadośćuczynienie za zanieczyszczenie środowiska.
Koszt pozwów i napraw tylko w USA szacuje się na od 45 do 90 miliardów
dolarów. Tyle będzie musiał zapłacić Volkswagen.
W obronę niemieckich koncernów samochodowych zaangażowali się czołowi
politycy, z panią kanclerz Angelą Merkel na czele. To oni zabiegają i
dopilnowują korzystnych dla firm samochodowych norm zużycia spalin oraz
metod ich sprawdzania uchwalanych przez instytucje europejskie i
publikowanych w dyrektywach. Właśnie z tego powodu do dziś normy emisji
spalin są w Europie dwukrotnie łagodniejsze niż w Stanach Zjednoczonych.
Postawę niemieckich polityków zdecydowanie broniących własnego przemysłu
można zrozumieć i zaakceptować.
Ale przejdźmy na rodzime podwórko. Skoro Niemcy bronią swego
przemysłu, co robimy my w Polsce?
Po drogach polskich jeździ szacunkowo ponad 170 tysięcy samochodów z
fałszującymi dane komputerami trujących nas i nasze środowisko naturalne. Od
bez mała roku apeluję o reakcję do:
- Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który przecież powinien walczyć
z oszustwami, tym bardziej na wielką skalę
- Ministerstwa Środowiska, któremu podległe instytucje odpowiadają za
przeciwdziałanie naruszaniu norm zanieczyszczenia powietrza
- Inspekcji Transportu Drogowego
Mówiąc krótko, pytam urzędy, instytucje, ministerstwa specjalnie
powołane i opłacane z naszych podatków do interweniowania w sprawach
dotyczących ochrony środowiska. Zatrudniają one przecież tysiące
pracowników, jako cel mają wyznaczoną obronę polskiego konsumenta,
polskiego państwa, naszej przyrody. Dla przykładu podam, że UOKiK zatrudnia
około 500 osób i ma budżet przekraczający 66 milionów złotych.
Otóż od bez mała roku wszystkie wyżej wymienione instytucje milczą i nie
podjęły żadnych skutecznych działań w sprawie afery VW. Oto fakt mówiący
jednoznacznie, jak rozumieją one obronę polskiego interesu na wszystkich
płaszczyznach. Czego to dowodzi? Po pierwsze skali infiltracji najważniejszych
urzędów, instytucji, ministerstw przez lobby firm zagranicznych. Dodajmy –
zmieniają się rządy, ale nie polityka wobec kapitału zagranicznego. Po drugie
dowodzi to strachu urzędników przed podjęciem działań naruszających
interesy „możnych” oraz ich poczucia bezsilności. A na koniec potwierdza to,
że przeświadczenie o bezkarności i dominacji zagranicznych firm, instytucji,
lobby w Polsce, które uznają, że „tu mogą wszystko” jest słuszne. Można nas
traktować jako sługę i podnóżek.
Potwierdzeniem tej tezy niech będą fakty związane z działalnością
Volkswagena w Polsce. Firma za poprzednich rządów zawarła bardzo korzystną
umowę na budowę zakładu we Wrześni koło Poznania. Otrzymała wieloletnie
zwolnienie podatkowe (czy ktoś z polskich przedsiębiorców może o czymś
takim marzyć?). Dodatkowym „smaczkiem” jest fakt, o którym ani poprzedni,
ani obecny rząd wolą milczeć, że państwo polskie zobowiązało się wydatkować
dodatkową kwotę, wielu milionów złotych (nikt nie chce ujawnić ile) na
edukację miejscowej ludności w zakresie kultury niemieckiej, naukę języka,
poznanie osobowości i tożsamości niemieckiej. Mnie pozostaje tylko dodać, że
wszystko to dzieje się we Wrześni, która w historii Polski zapisała się jako
miasto, gdzie dzieci polskie odmówiły nauki religii z niemieckiego katechizmu i
zażądały polskiego. Oto jak my potrafimy wykpić bohaterów własnej historii,
sami mając gębę pełną bogoojczyźnianych frazesów.
Ale to nie koniec zawirowań wokół koncernu VW w Polsce. Dowodem, że
czuje się on u nas jak u siebie, a ja śmiem twierdzić, że nawet lepiej, bo
całkowicie bezkarnie ,jest fakt zamiaru budowy koło Wrześni hotelu. Zgadnijcie
Państwo dla kogo? Otóż dla sprowadzanych według zamierzeń do Polski
robotników-imigrantów. Mają być oni tańsi od Polaków, których i tak koncern
nie zatrudnia a zlecił to firmie pośredniczącej, bo nie chce mieć kłopotów z
personelem i związkami zawodowymi.
Jak widać, tu gdzie konkrety, pieniądze, interesy nasi urzędnicy i politycy z
bożej łaski, tchórzem i korupcją podszyci nawet „walecznego słowa” nie
potrafią wypowiedzieć, a co dopiero konsekwentnie bronić naszego interesu.
I dlatego cieszę się, że w Poznaniu organizuje się środowisko właścicieli
samochodów z wadliwym katalizatorem firmy VW. Niech wystąpią z
roszczeniami prywatnymi przeciw VW, bo ich skala może sięgnąć 10 miliardów
złotych. Dlatego proszę rządzących – jeśli nie potraficie pomóc, to chociaż nie
przeszkadzajcie. Inicjatorom zaś życzę – zorganizujcie się po poznańsku,
uczciwie i sprawnie, nie dajcie się rozbić „od środka” przez „życzliwych”, bo
takie próby Was spotkają. A ja ściskam Wam prawicę i trzymam za Was kciuki.

Podobne dokumenty