Rozdział 1
Transkrypt
Rozdział 1
Baśń o Bogach Wojny – Isztar http://projektwegielek.blox.pl/html Kizzy&Keinstein Rozdział 1 Lodowate krople wody skapywały im ze stalaktytów prosto na głowy, a skalne podłoże było śliskie jak diabli. Ale byli pierwsi. Gdzieś w tych jakiniach według informatora miała znajdować się wskazówka dotycząca smoczego skarbu. Dla Suny nie miał‚ on większej wartości, bez względu na to czy miałyby to być smocze księgi czy artefakty, czy co tam jeszcze smoki uważały za cenne. Ale Suna doskonale wiedział‚ ile było to warte dla zlecających mu tą brudną robotę. Za problematyczmy można było jedynie uznać fakt, że zlecających było dwóch: V'Berun – pan wysp nazwanych od jego imienia oraz Meacyrra – władca tak zwanego Współokręgu. Ponieważ obydwaj władcy proponowali porównywalne honorarium, a Suna znajdował się na kontynencie smoczych bogów, postanowił oddać skarb Meacyrrze, gdyż od V'Beruna dzieliło go całe morze, tak, że jeśli doliczyć koszty podróży na drugi konieć świata bardziej opłacało się służyć Meacyrrze. Jednak niestety byli tacy, którzy mięli odmienne zdanie w tej kwestii. - Kuźwa! - zaklęła jedna z bliźniaczek, choć ich identyczność kończyła się na wyglądzie. Jej irytacja tycząca się do twardości oraz śliskości skalnej nawierzchni, została natychmiast stłumiona przez drugą uzdrowicielkę: - Siostro, kiedy do jasnej cholery do ciebie dotrze, że komuś niosącemu ukojenie, jak my nie przystoi przeklinać?! - Ciszej tam! - warknęła idąca za nimi ślad w ślad wojowniczka – Ty Nua wcale nie jesteś lepsza od Pahet. - jej głos miał niewiele wspólnego z głosem kobiety. Z resztą wygląd także. Gdyby bliźniaczki nie wiedziały, że Arey'ha jest kobietą, to nawet by im to nie przyszło do głowy. Szczególnie, że to monstrualne, opancerzone coś było dodatkowo łyse i dźwigało miecz większy i cięższy od nich razem wziętych. A kolczyk w dolnej wardze jakoś nie pomagał w domysłach. - Słoneczka wy moje... - zaczął Suna słodziutkim głosem, który nie wróżył nic dobrego – czy możecie się zatkać z łaski swojej i skupić na robocie?! - Jestem za – odparł zamykający pochód łucznik. Przypominał łowcę smoków. Choć słowo „były” było tu jak najbardziej na miejscu. - A czy ciebie ktoś Reyva pytał o zdanie?! - Suna nie krzyczał, jego głos był nie do wytrzymania spokojny, a ociekał takim jadem, że od samego słuchania można się było pochorować. Bliźniaczki aż się wzdrygnęły. Natychmiast zamilkły, a Arey'ha pomogła Pahet wstać z ziemi. - Suna tymczasem nie czekając na odpowiedź łowcy, której pewnie i tak by się nie doczekał ruszył dalej. Jego jak to określił drużyna, choć to stanowczo za duże słowo, przyzwyczaiła się już do specyficznego sposobu bycia dowódcy. Suna jednak miał niemiłe wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Niemiłe, acz jakże trafne... - Hayi Kyu*, jesteś pewna, że oni idą złą drogą? - szepnął na pierwszy rzut oka poważnie wyglądający mężczyzna. - Głowy ci za to nie dam cini**, jednak zapewniam cię, że istnieje znacznie postsza i łatwiejsza ścieżka. - Podziwiam twoją cierpliwość znachorko. - odezwał się trzeci głos do Hayi Kyu - Ten młotek pyta się o to już 27 raz. Liczyłam. - Słuchaj Mirjasenna to ja: Isztar***, zapamietaj to sobie w końcu, jestem tu dowódcą i nie życzę sobie podobnych komentarzy. * Czytaj „ha-i-ku” ** Czytaj „śini” (tak jak Cini Mini ;) , słowo z języka wampirów *** Isztar – mitologiczna bogini miłości, seksu i wojny Baśń o Bogach Wojny – Isztar http://projektwegielek.blox.pl/html Kizzy&Keinstein - Właśnie – zawtórował rzekomemu dowódcy jeszcze inny, męski tym razem głos – szef ma rację, nasza bogini miłości, seksu i wojny nie życzy sobie podobnych komentarzy. - Zamknąć się, albo pogrzebię was tu żywcem! - wrzasnął zirytowany Isztar - Wszystkich poza Hayi Kyu i jej gryficą, czyli dokładnie was dwoje: ciebie Mirjasenna i ciebie Lerkande! - Hej, wy też to słyszeliście? - zapytała z niepokojem Nua. - A już miałem nadzieję, że się przesłyszałem – westchnął Suna. - Pokaż się Isztar! Wiem, że tam jesteś! - krzyknął i wskazał palcem na włębienie skalne tuż pod sufitem. Jednak nikogo tam nie dojrzał, jego ręka zatoczyła spore półkole, ale palec wciąż wskazywał na pustą skalną półkę. Zdziwiony powoli opuścił rękę spoglądając na zaniepokojonych towarzyszy. Suna nie mógł widzieć, że skała za nim dziwnie się wybrzuszyła, odłączyła od reszty i przybrała ludzką sylwetkę tuż za nim. - Co jest? - zapytał zdziwiony Suna obserwując stopniowo zwiększające się przerażenie na twarzach swoich kompanów. - Ee... za tobą? - zaryzykowała Arey'ha, lecz w tym samym momencie czyjaś ręka owinęła się wokół jego szyi. Lewa ręka. - No, a już się przestraszyłem – westchnął z ulgą Suna – a to tylko ty Isztar. - Skąd wiedziałeś? - usłyszał na w pół szepczący męski głos. - A bo chwyciłeś mnie tylko jedną ręką i to lewą. To naturalne, bo jak ostatnim razem się widzieliśmy to prawą ci złamałem. - powiedział z satysfakcją Suna. Rzeczywście prawą rękę napastnik miał na temblaku dokładnie usztywnioną i zabandażowaną. Może nawet zbyt dokładnie... W takim stanie sprawiał wrażenie niezbyt groźnego. - Możesz mi zdradzić co cię napadło, żeby atakować nas w pojedynkę? - zakpił Suna, nawet nie próbując się wyrywać, choć mógłby to zrobić bez problemu. - I to jeszcze ze złamaną ręką? - Coś mi się zdaje, że chyba mnie nie doceniasz... A poza tym przyszedłem was ostrzec, żebyście nie wchodzili mi w drogę. - syknął Isztar. - Moja cierpliwość powoli się kończy... - jego głos mógł wydać się przerażający. Ale tylko dla kogoś kto go nie znał. - To... tyle? - zapytał jakby trochę zawiedziony zakładnik. Ale w tym samym momencie, trzymająca go ręka przeistoczyła się w ostrze, które niebezpiecznie przylgnęło do szyi Suny. Jego towarzysze odskoczyli przerażeni, najwyraźniej nie mając najmniejszego zamiaru pomóc dowódcy. Lecz zaraz za nimi z ziemi wyrosły szpikulce odgradzając im drogę ucieczki. - Wciąż uważasz mnie za niegodnego przeciwnika? - zapytał Isztar grobowym tonem. - Czyli to nie były przypadkowe ruchy tektoniczne? - Suna nie miał zamiaru okazywać słabości, choć przeklinał się w duchu, że nie wyrwał się Isztarowi, kiedy miał ku temu sposobność. A jeszcze bardziej zadrżał gdy kolce zaczęły wyrastać tuż pod jego nogami, a jeden zatrzymał się niebezpiecznie blisko jego krocza. - Po prostu przestań mi wchodzić w drogę, bo następnym razem nie będę taki miły. warknął złowieszczo mag ziemi, po czym jego ciało rozsypało się w proch. - Czyli to była tylko iluzja?! - zirytował się Suna, powoli dochodząc do siebie. - No wiesz, te kolce są aż nazbyt realne szefie – mruknęła Arey'ha. Tymczasem na skalnej półce, na tyle głęboko, aby nikt z dołu nie mógł ich dojrzeć czekali kompani Isztara. Na ziemi zaczął wirować pył. Było go coraz więcej, aż w końcu uformował się w aż nazbyt dobrze znaną im sylwetkę Isztara, promieniującego dumą po udanej teleportacji. - Nieźle, prawda? - zapytał mag z satysfakcją. - No dobra. - mruknęła Mirjasenna - przyznaję, że jestem pod wrażeniem. Ale zaraz potem Isztar zachwiał się i upadł nieprzytomny na ziemię, nie rozbijając sobie głowy tylko dzięki temu, że złapała go Hayi Kyu. Baśń o Bogach Wojny – Isztar http://projektwegielek.blox.pl/html Kizzy&Keinstein - Cofam wszystko co powiedziałam – westchnęła załamana zaistniałym faktem druga kobieta - i nadal utrzymuję, że tylko bogowie mroku mają wystarczająco dużo mocy, aby się teleportować.