Jeevodaya
Transkrypt
Jeevodaya
Nr 26 (421)/5 30 czerwca 2002 r. PO GÓRACH, DOLINACH... Z Ŝycia parafii - Od soboty, 22 czerwca w naszej parafii przebywa młodzieŜ oazowa z archidiecezji katowickiej. W klasztorze u sióstr w ciągu tygodnia swoje rekolekcje odprawiały Dzieci Maryi - z naszej parafi oraz z parafii archidiecezji katowickiej. Uczestniczyły w wieczornej Mszy św.; prowadziły śpiew, czytały lekcję oraz modlitwę wiernych. - Seniorzy modlili się podczas comiesięcznej Mszy św. o godz. 8.30 sprawowanej w ich intencji w poniedziałek, 24 czerwca. Potem spotkali się na kawie, tym razem w parafialnej kawiarence. - We wtorek, 25 czerwca wieczorna Msza św. była sprawowana w intencji Apostolatu Maryjnego. Spotkanie przy kawie równieŜ odbyło się w kawiarence. Apostolat zaprasza wszystkich, którzy chcieliby wziąć udział w planowanej na dzień 20 lipca (sobota) pielgrzymce do Częstochowy. DYśURY APTEK 28 - 30 czerwca apteka “Nierodzim” 854 - 24 - 89 01 - 03 lipca apteka “Centrum” 854 - 57 - 76 04 - 06 lipca apteka “Najada” 854 - 24 - 59 DyŜur rozpoczyna się z chwilą zamknięcia ostatniej apteki, tj. o godz. 19.00. przed papieską pielgrzymką Wszystkie pielgrzymki Jana Pawła II do Polski miały swoją specyfikę, swój nastrój, pozostawiały nas wyczulonymi na róŜne problemy. Idąc za PapieŜem i słuchając Jego słów mogliśmy przypomieć sobie, czym jest Polska. W zgiełku codziennych spraw, w szumie informacyjnym, który przygłusza naszą wraŜliwość, zacierają się jakby rzeczy najbardziej podstawowe. Patrzymy, a nie widzimy. Czytamy, a nie rozumiemy. Jan Paweł II wędrując po kraju, pozwalał nam spojrzeć z uwagą nie tylko na siebie, ale zachęcał równieŜ do spojrzenia na ziemię, po której stąpał, na przyrodę, którą podziwiał, na ludzi, do których mówił oraz których słuchał. Rok 1979 - pierwsza wizyta Jana Pawła II streszczała się w słowach Jego modlitwy na ówczesnym Placu Zwycięstwa w Warszawie: Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi. Pielgrzymka ta, rozpoczęta w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego, okazała się wielkim tchnieniem Ducha, budzącym społeczeństwo polskie po kilkudziesięcioletnim letargu komunistycznego uśpienia. Z kaŜdym dniem coraz bardziej uczestnicy papieskiego pielgrzymowania odnajdywali się w innym świecie, w innej Polsce, zdumieni, Ŝe taki świat istnieje: świat wzajemnego zrozumienia, Ŝyczliwości, cierpliwości. Nade wszystko zaś świat Ŝywej wiary - ta była dotąd skrzętnie ukrywana przed Polską i światem. Przesłanie PapieŜa: Weźmijcie Ducha Świętego! Ducha Świętego nie zasmucajcie! Musicie być mocni, drodzy bracia i siostry! Musicie być mocni mocą, którą daje wiara! - po ponad 20. latach nic nie straciło na aktualności. przygotowała Barbara Langhammer J e e vo d a ya Ośrodek rehabilitacji trędowatych w Indiach, jako dar wdzięczności Polaków za 1000 lat chrześcijaństwa, załoŜony został w 1969 roku przez polskiego kapłana, p a l l o t y n a i zarazem lekarza - ks. dr. medycyny Adama Wiśniewskiego. Na początku postawił trzy namioty w szczerym polu, i zaczął tworzyć dom dla trędowatych, ludzi nigdzie nie chcianych. Nazwał go Świtem śycia, co w sanskrycie brzmi: Jeevodaya. Po śmierci ojca Adama - 31 lipca 1987 roku - jego misję leczenia i rehabilitacji trędowatych w Jeevodaya podjęła lekarka z Warszawy dr Helena Pyz. Przez 10 lat sama borykała się ze wszystkimi problemami, aby utrzymać Ośrodek dla sierot i dzieci z rodzin dotkniętych trądem, który stał się dla nich nowym Ŝ y c i e m . Dr Helena stara się zaradzić kaŜdej potrzebie, przyjmując równieŜ w przychodni pacjentów spoza Ośrodka miesięcznie około 2000 osób. W 2001 roku odkryła 360 nowych, nie leczonych, trądów, przewaŜnie u młodych ludzi. Od lipca 1997r. do pomocy przystąpili hinduscy księŜa pallotyni. Dyrektorem Ośrodka został ojciec Abraham Thylammand. Obecnie Ośrodek został rozbudowany, posiada nowe pomieszczenia dla chorych i szkołę z dziesięcioma klasami. Absolwenci - młodzieŜ wyleczona zdają egzaminy do szkół średnich i kontynuują dalej naukę. Stały personel stanowią przede wszystkim wyleczeni pacjenci Ośrodka, którzy pozostali, podjęli odpowiedzialną pracę i załoŜyli rodziny. Ich dzieci są zdrowe. Do Ośrodka przyjmuje się dzieci wyłącznie z rodzin dotkniętych trądem, z wielkim ryzykiem choroby. Oddzielenie od osób zaraŜonych, jedzenie do syta, h i g i e n i c z n e w a r u n k i i stała opieka lekarska dają tym dzieciom szansę zachowania zdrowia i powrotu do normalnego Ŝycia w społeczeństwie. W 1994 roku powstał w Warszawie Sekretariat Misyjny Jeevodaya, którego zadaniem jest organizowanie pomocy dla tego Ośrodka w Indii, aby mógł istnieć i działać. Jedną z form pomocy jest “Adopcja Serca”. Polega ona na przekazaniu na rzecz Ośrodka kwoty pokrywającej miesięczny koszt utrzymania, leczenia i nauki jednego dziecka w wysokości około 20 USD (lub równowartość w złotych). Po dokonaniu kilku kolejnych wpłat otrzymuje się imię dziecka, które przyjęliśmy w adopcję serca, jego fotografię i informacje o stanie zdrowia. Informacje o ogólnej sytuacji Ośrodka, postępach w nauce i stanie zdrowia dzieci są przekazywane raz w roku. Na tej podstawie opisałam w skrócie bardzo cięŜką, ofiarną, z naraŜeniem własnego zdrowia, pracę ludzi niosących pomoc drugiemu człowiekowi. PoniewaŜ Ośrodek utrzymuje się jedynie z ofiar ludzi całego świata, bez pomocy tamtejszych władz, serdecznie zachęcam do włączenia się do grupy ofiarodawców i nawiązania kontaktu z Sekretariatem Misji w Warszawie, by pomóc ratować Ŝycie dzieci zagroŜonych tak straszną chorobą, jaką jest trąd. Adres: Sekretariat Misyjny Jeevodaya ul. Dziekania 1 00 - 279 Warszawa tel. (0 - 22) 673 - 02 - 65 Nazwa i nr konta: Instytut Pomocnic Maryi “Adopcja Serca” 03 - 052 Warszawa ul. Świerkowa 4 Nr 26 (421)/6 PO GÓRACH, DOLINACH... GAWĘĘDA Z PRZYRODĄĄ W TLE - ŚWIAT, JESZCZE MOKRY OD ROSY Codziennie wczesnym rankiem spoglądam na ogród, na pokryte rosą trawy, krzewy i drzewa. A potem jeszcze przykładam głowę do poduszki i zasypiam. Wydawałoby się, cóŜ pasjonującego moŜe być w rosie kropelkach wody osiadłych na zieleni. Realista spojrzy na rosę, pomyśli a moŜe i powie - aleŜ mokro, nie chcę zamoczyć obuwia! Romantyk najpierw ogarnie wzrokiem, wciągnie chłodne, wilgotne powietrze, poduma nad zmianą kolorów pod warstewką rosy i pewnie zdziwi się - o, rosa, jaki uroczy poranek! Nawet jeśli spływa z liści we włosy. W temacie “rosa” bliskie jest mi drugie podejście, jednakŜe wrodzona dociekliwość kaŜe wyjaśnić zjawisko od naukowej strony. Szukam więc i znajduję - “...rosa to kropelki wody osadzające się na powierzchni gruntu, roślinach, przedmiotach powstające w wyniku kondensacji zawartej w powietrzu pary wodnej”. /Leksykon PWN/ Jak to się dzieje, Ŝe rosa osiada? Nieco więcej informacji znajduję w publikacji “Pogoda i klimat”. “...Rosa pojawia się gdy powierzchnia ziemi i przedmioty w bliskim jej sąsiedztwie na skutek wypromieniowania ciepła ochłodzą się do temperatury punktu rosy. Warstewka powietrza przylegająca do nich ochładza się równieŜ i para wodna w nim ulega kondensacji, osiadając w postaci drobnych kropelek wody na powierzchni gleby i skał, na trawie, liściach i na prawie poziomych powierzchniach przedmiotów. Warunkiem koniecznym wystąpienia rosy są pogodne, bezwietrzne wieczory i ranki w ciepłym półroczu. Ocenia się, Ŝe w szerokościach umiarkowanych osad rosy daje średnio rocznie 10 - 30 mm opadu, natomiast w obszarach ciepłych i wilgotnych strefy międzyzwrotnikowej ta postać osadu tworzy się tak obficie, Ŝe spływa z drzew i dachów, stanowiąc dodatkowe źródło uwilgotnienia gleby”. Bardzo wczesny, czerwcowy poranek. Z okien pociągu przyglądam się polom i łąkom pokrytym rosą. Niedługo dotknę jej dłonią, stopą. Podziwiam szmaragdowy odcień, jaki kładzie rosa na zieleni, czuję jej orzeźwiający chłód. Wkrótce wyparuje, pochłonie ją słońce. Opary juŜ widać w dolinach, unoszą się w górę, przemieszczają, otulają zagajniki. Zastanawiam się, kiedy ostatnio postawiłam bosą stopę na rosie. Czy dzieciom zdarza się biegać boso po rosie? Niejedną mamę przeraziłaby pewnie podobna propozycja. Dziecko mogłoby dostać kataru. Wkraczam wreszcie na polanę - cała “tonie” w rosie. Z listków spływają kropelki, dostrzegam jej perełki na pajęczynie, pozostawiam za sobą ciemniejsze ślady. Nie jestem pierwsza, przede mną tą samą ścieŜką biegło jakieś zwierzę. Na owocach borówek niebieskawy, aksamitny szron. Jest i na paprociach, które pochylają się cięŜkie od rosy. Mam nadzieję, Ŝe ranek z rosą wróŜy pogodę. Ta zaś pozwoli mi na dłuŜszy pobyt w lesie, na łące. Słońce wygląda zza lasu. Wstało wcześniej niŜ ja, jednakŜe musiało pokonać sporą odległość aby zajrzeć w dolinę. Wspiąć się na górę, później czubki drzew; wkrótce po rosie i mgiełkach nie będzie śladu. Spieszę więc by jeszcze godzinę, dwie pokosztować chłodu poranka, tego świata, co jeszcze mokry od rosy. Wchodzę w las wołając słowami Urszuli Kozioł: “Nie mijaj poranku zatrzymaj swe ptaki jeszcze się zdąŜycie naobracać w czasie...” 30 czerwca 2002 r. Mówią Ojcowie Kościoła... KsiąŜka czyni duszę wewnętrznie piękną Św. Cezary z Arles (zm. 543) wybitny kaznodzieja i duszpasterz pozostawił po sobie wiele homilii i kazań. Na końcu jednego ze zbiorów mów umieścił słowa, które nie utraciły nic ze swej aktualności, nad którymi i my się chwilę zatrzymajmy. W czyjekolwiek ręce wpadnie ta ksiąŜeczka, tego proszę i błagam z wielką pokorą, aby sam ją często czytał i nie tylko innym dawał do czytania i przepisywania, ale ich takŜe do tego przymuszał, by otrzymać od Boga podwójną zapłatę: za swój i innych postęp. Tę zaś radę daję dlatego, Ŝe jest wiele, być moŜe nawet i poboŜnych osób, które pragną mieć wiele ksiąŜek czystych i pięknie oprawionych, które trzymają zamknięte w szafach, sami ich nie czytając i innym nie dając do czytania. Nie wiedzą, Ŝe na nic przyda się mieć tylko ksiąŜki, nie czytając ich z powodu przeszkód, które niesie świat. KsiąŜka bowiem c z y s t a i pięknie oprawna, gdy się jej nie czyta, nie czyni bynajmniej duszy czystą; ksiąŜka natomiast często czytana i dlatego teŜ często przerzucana, nie moŜe być piękną z zewnątrz, czyni natomiast duszę czystą wewnętrznie. Z miłości ojcowskiej i z troski właściwej kaŜdemu pasterzowi spisałem w tej ksiąŜce proste upomnienia dla parafii konieczne, które w większe święta święci kapłani lub diakoni winni czytać powierzonemu sobie l u d o w i . Ja zaś oczyściłem przed Bogiem swe sumienie, gdy postarałem się wykończyć to dzieło w duchu Ŝyczliwości. Jeśli więc kapłani i diakoni przez jakieś niedbalstwo będą opuszczali czytanie tych kazań ludowi, to niech wiedzą, Ŝe będą musieli bronić swej sprawy ze mną przed trybunałem Chrystusa, gdy będziemy musieli, tak ja, jak i oni, zdać sprawę z trzody nam powierzonej. I dlatego czytajcie dokładnie co rok tę ksiąŜeczkę z całą pilnością, abyście mogli się uwolnić od winy, tak wobec Boga, jak i wobec ludzi. A poniewaŜ my musieliśmy przygotować wiele egzemplarzy tych prostych upomnień, wy, jeśli będziecie chcieli i mogli, przepiszcie je własnym kosztem, piękniejszymi literami i na lepszym pergaminie i dajcie innym parafiom do przepisania, abyście mogli mieć podwójną zapłatę za swój i innych postęp duchowy. A poniewaŜ trzeba i bardzo nawet zaleŜy, aby wiarę katolicką znali nie tylko duchowni, ale i świeccy, dlatego w tej ksiąŜeczce przepisaliśmy to, jak święci Ojcowie samą wiarę katolicką określili: to więc sami powinniśmy c z y t a ć i innym dawać do czytania. A poniewaŜ nasi przepisywacze są początkujący, jeśli w samych słowach, a moŜe nawet w zdaniach opuszczono coś lub dorzucono do tego, co być powinno, p r z e b a c z c i e