Skuteczne zarządzanie – ale co z jego metodą? Czy dziś potrzeba
Transkrypt
Skuteczne zarządzanie – ale co z jego metodą? Czy dziś potrzeba
– A R T Y K U ŁY – Dr Piotr Mikołajewski [email protected] Skuteczne zarządzanie – ale co z jego metodą? Czy dziś potrzeba nam 8 metod? Abstrakt Artykuł jest zaproszeniem do szerszej refleksji nad metodą skutecznego działania. Punktem wyjściowym jest wskazanie wyraźnie narastających ograniczeń stosowania metody rozumianej jako (linearnej) sekwencji działań. Z tego wyprowadzam postulat reorientacji metody, co wymaga poważnego rozszerzenia jej pojęcia i praktyki, i jest konieczne dla odbudowania wysokiego poziomu sprawności metody (działania zorganizowanego i indywidualnego w rzeczywistości społeczno-gospodarczej, organizacyjnej). Podaję propozycję ośmiu takich rozszerzeń – nie przesądzając ich ostatecznego kształtu. Po co wiele metod, skoro definicja metody mówi, że to sposób działania ustalony i powtarzany z racji swej skuteczności? Musi więc być: jeden, wystarczający, uniwersalny i nierelatywny. Celem niniejszego artykułu powinno być rozbudzenie szerszej refleksji nad metodą skutecznego działania. Moja wypowiedź ma charakter zaproszenia do dyskusji. Zachęcam do niej, prezentując propozycję, jaką wypracowałem drogą wieloletniej obserwacji (uczestniczącej i autoobserwacji). Punktem wyjściowym jest tu wskazanie wyraźnie narastających ograniczeń stosowania metody rozumianej jako (linearnej) sekwencji działań. Z tego wyprowadzam postulat reorientacji metody – co wymaga, jak sadzę – poważnego rozszerzenia jej pojęcia i praktyki. Wnioskuję o takie rozszerzenia jako konieczne dla odbudowania wysokiego poziomu sprawności metody (działania zorganizowanego i indywidualnego w rzeczywistości społeczno-gospodarczej, organizacyjnej). Podaję propozycję ośmiu takich rozszerzeń – nie przesądzając ich ostatecznego kształtu – będąc jednak przekonany, że jest to propozycja poważnie korespondująca z nakreśloną potrzebą. Metod w zarządzaniu zawsze było wiele i grupowały się w: metody organizatorskie i metody podejmowania decyzji. Te organizatorskie podlegały silnej relatywizacji. Praktyka zarządzania podważyła ich uniwersalność. Poglądy na to, co jest tą metodą, relatywizowano każdorazowo, gdy dokonywano rewizji uprzednio stosowanej wiedzy (teorii) o organizacji i zarządzaniu. O ile jednak różnorodne koncepcje organizacji i zarządzania nią śmiało relatywizowały np. konfigurację istotnych funkcji składowych procesu zarządzania, o tyle zawsze pozostało jednak ogólne przekonanie, że istnieje elementarny porządek działania zorganizowanego, który pozostaje stały. Przekonanie to służyło zachowaniu higieny psychicznej i kondycji zawodowej wszystkich, którzy zajmowali się zarządzaniem, a jego uchwytnym wyrażeniem pozostawała metoda rozumiana 75 – M BA jako sekwencja działań (kroków) wiodących do skuteczności. Najpełniejszym wyrażeniem tej sekwencji były zalecane: etapy cyklu działania zorganizowanego i etapy procesu decyzyjnego oraz założenie, że gdy postępuje się według nich, skuteczność będzie osiągnięta. Sekwencja ta się zmieniała, ale w istocie zawsze obejmowała to samo: zdroworozsądkowe, pragmatyczne zalecenia prowadzenia spraw z namysłem i po kolei – a nie inaczej. To wszystko. Praktyka zarządzania podważyła uniwersalność i nadzieje skuteczności tych metod sprowadzających się do ustalenia metody-sekwencji. Metody podejmowania decyzji, tak samo jak metody organizatorskie, zatraciły swój precyzyjny obraz, a ich formalna jednoznaczność (sekwencja działań) nie pozostaje w ścisłym związku ze skutecznością! Stało się to z wielu powodów – wśród nich najważniejszymi były zapewne: - zużycie się przewagi informacyjnej, jaką zawierały, - narastające skomplikowanie rzeczywistości społeczno-gospodarczej, skutkujące wzrostem różnorodności, z jakim stosowane metody nie mogły sobie (z czasem) radzić, - niespełniona integracja działającego i działania zorganizowanego – w tym sensie, że nie uczyniono z nich działań wzajemnie zrównoważonych i przechodnich, - zakłamanie autorów, którzy jako metody skutecznego działania przedstawiali nie to, co stosowali dla osiągnięcia rezultatu. Szczególnie podkreślmy, że w zarządzaniu metoda miała i ma dwoisty charakter: obejmowała osobno obszar indywidualny działającego (metody podejmowania decyzji) i osobno obszar działania innych (cykl działania zor76 5/2 0 0 9– ganizowanego i metody organizatorskie). Ta dwutorowość rozumienia metody nie okazała się dostatecznie efektywna. Osią skuteczności metody zarządzania jest wychwycenie zagadnień, które przede wszystkim służą integracji rzeczywistości indywidualnej i organizacyjnej. Ten problem już zauważono. Na przykład Brian Tracy (2003) proponuje nawet jego proste rozwiązanie polegające na stosowaniu serii praw skuteczności, jakie wyprowadził z biografii skutecznych przywódców i menedżerów – jako gwarancji nie tylko skutecznego działania (i zarządzania), ale i postawę poprzestawania na tych prawach – w tym sensie, że stosowane w wymiarze indywidualnym nie wymagają już rozwinięcia dla działania zbiorowego – bo już je obejmują. Nie ma tu więc, według niego, dalszej potrzeby integracji. Prawa te są bez wątpienia warte uwagi, ale jako niezwykle liczne (100) i nierelatywizowane, bo uważane za absolutnie skuteczne – wydają się obciążone wadliwym założeniem o skuteczności postawy dominacji działającego nad otoczeniem. Do niedoskonałości założenia o tej dominacji zaraz powrócimy. Uzupełnijmy jeszcze, że wychwycenie takich zagadnień, służących tej integracji, może być też skoncentrowane nie na poziomie indywidualnym – a organizacyjnym. Kogo nie zachwyca wielki wysiłek, jakiego podjęli się James C. Collins, Jerry I. Porras i ich współpracownicy badający w latach 90. XX wieku prawidłowości organizatorskie, jakich spełnienie daje organizacjom (w tym przypadku: dużym przedsiębiorstwom) skuteczność zarządzania i trwały sukces. A mimo tej poważnej pracy poznawczej, wartość ich zaleceń topnieje. Czy nie zaniedbali czegoś? Czy nie byli nazbyt pewni, zaliczając niektóre przedsiębiorstwa do tych trwale skutecznych? Czy wychwycili wszystkie korelaty skutecznego zarządzania1? – A R T Y K U ŁY Praktyka zarządzania podważyła uniwersalność metody-sekwencji. A przede wszystkim wskazała, że skuteczność jest pojęciem znacznie szerszym niż metoda, więc tym bardziej nie można jej ograniczać do metody-sekwencji. Dlaczego dziś metoda-sekwencja zbliża się... do lamusa skuteczności? I co mamy z tym zrobić, by nie stracić perspektywy swej skuteczności w zarządzaniu? Nie stracimy tej perspektywy skuteczności, jeśli... porzucimy opartą o prostą (liniową) przyczynowość, która jest podstawą metody-sekwencji i zabierzemy się za taką konstrukcję metody, która będzie korespondowała z coraz bardziej nieliniową rzeczywistością społeczno-gospodarczą. Kłopot zaczyna się, gdy po latach własnych doświadczeń i obserwacji, absolwent zarządzania dostrzega ograniczenia tego podejścia, jakie zawiera metoda-sekwencja. A prawidłowość jest tu nieskompilowana: im lepiej studiował, tym krytyczniej patrzy na to, czego go uczono. Powstaje seria pytań o metodę. Metoda na różnorodność Co widzimy po otwarciu oczu? Różnorodność jako najsilniejszą cechę rzeczywistości społeczno-gospodarczej – przedmiotu organizacji i zarządzania. Jak ją oddaje metodasekwencja? Naiwnie, ponieważ zakłada, że zdroworozsądkowe, pragmatyczne zalecenia prowadzenia spraw z namysłem i po kolei są wystarczające do skutecznego działania w warunkach różnorodności! Metoda poprzestająca na sekwencji staje się co najwyżej warunkiem koniecznym, ale daleko niewystarczającym do skutecznego działania w warunkach różnorodności. Metoda-sekwencja abstrahuje od kluczowych składowych różnorodności: – • Dostatecznej szerokości działań, które dają szansę na efektywne nawiązanie do różnorodności otoczenia społeczno-gospodarczego (nie wspominając o różnorodności np. możliwych zachowań uczestników naszej organizacji); taką szerokość działań można wypracować, ale na płaszczyznach bardzo odległych od tej, na której konstruuje się metodę-sekwencję. Pierwszą płaszczyzną jest tu konstruowanie dostatecznie szerokiego modelu biznesowego, który animatorowi danego działania (osobie, organizacji, wielu organizacjom) wskaże praktyczny sposób osiągnięcia skutecznego działania w nacechowanym różnorodnością otoczeniu. • Modele nie powstają poza naszymi umysłami. Nawet zaawansowane rozwiązania informatyczne mogą jedynie wspierać i rozwijać propozycje opracowane w ludzkim umyśle. Model biznesowy nigdy nie będzie dostatecznie szeroki, jeśli (indywidualne) modele jego autorów nie będą szerokie. Metodą staje się konstruowanie otwartej erudycyjnej osobowości zarządzających. • Metoda ma tu utrudnione pole do działania ponieważ „naturalna” różnorodność rzeczywistości społeczno-gospodarcza ma swój katalizator – jest nim sztuczność: powszechnie obecne w życiu społecznogospodarczym kreowanie rzeczywistości w sposób oderwany od rzeczywistości, a nawet zupełnie dowolny – określany tylko przez własny interes; sztuczność składa się na znaczne spotęgowanie różnorodności i „zaciemnienie” jej obrazu. • Stały wzrost różnorodności sprawia, że rośnie rola różnorodnych oddziaływań, również tych, które są słabo widoczne – szeroko rozumiana metoda działania musi być zorientowana na wychwytywanie słabych (i 77 – M BA niejawnych) sygnałów i ich nonkonformistyczną analizę. Można to spełnić jedynie „poszerzając pole widzenia, w którym organizacja będzie rozpoznawała słabe sygnały zmian. Mniej spraw jej umknie, stała się bowiem bystrzejszym obserwatorem, elastyczniejszym i lepiej się adaptującym do warunków otoczenia” (van der Heijden 2000, p. 132 i nast.) – to decydujący argument uzasadniający rozszerzanie metody. Powyższe cztery uwagi przywołajmy do wskazania na problem charakteru zależności zdarzeń, który istotnie konstruuje ową różnorodność. Przyczynowość systemowa – a nie prosta, nieuwikłana przyczynowość liniowa (w której dana przyczyna niezawodnie daje dany skutek), jest nie tylko każdorazowo trudna do uchwycenia, ale także ogólnie ogranicza możliwości dokonywania efektywnych zmian, a więc i skutecznego działania. W rzeczywistości uwikłanej w systemowy charakter przyczynowości metodą jest otwarta, erudycyjna postawa, zorientowana na szeroką identyfikację uwarunkowań działania. Kluczowym miejscem efektywnej integracji różnorodności jest umysł działającego; personalizacja zarządzania i spoglądanie na działającego jako podmiot metody skutecznego zarządzania jest w pełni zasadne. Ewangelia skuteczności zaczyna się od percepcji różnorodności. Podlegamy różnorodnym ograniczeniom percepcji różnorodności... ale nie mamy wyboru: musimy się solidnie wysilić dla sprostania wymogowi tej integracji. Pomijając tu bliższe rozważania, odnotujmy jeszcze, że metoda nie może być absolutna również dlatego, że metodę działania warunkuje postawa działającego. Znajdując się w takiej samej 78 5/2 0 0 9– sytuacji, optymista (entuzjasta) może inaczej zareagować niż pesymista (realista). Różnorodność warunkuje też ekwifinalność2 – cechę niezwykle ważną dla skuteczności zarządzania. Co bardzo ważne, nie jest to jedynie cecha abstrakcyjna – nieprzekładająca się na praktykę zarządzania. Zacznijmy od prostego przykładu ekwifinalności: dwaj najwybitniejsi reżyserzy XX wiecznego kina: Charles Chaplin i Federico Fellini byli skuteczni, stosując zupełnie różne (i zasadniczo sprzeczne) metody. Pierwszy był zorientowany na szczegóły, przygotowanie działania, ściśle regulował zachowania aktorów. Bez zakończenia systematycznych, szczegółowych analiz przygotowywanych scen filmu nie przystępował do działania. Drugi był generalistą, nie skupiał się na przygotowaniu działania, zachowania aktorów określał ogólnikami i to mu wystarczało do kontynuowania działania. Mniej osób dostrzega, że podobnie silne różnice działań cechują menedżerów. Jeff Bezos – twórca Amazon.com i Pierre Omidyar – twórca Ebay – osiągnęli wielki sukces, stosując zupełnie różne (i zasadniczo sprzeczne) metody. Pierwszy myślał analitycznie, gromadził wiele informacji szczegółowych, starannie je analizował. Nie przystępował do działania bez zakończenia systematycznych, szczegółowych analiz ekonomicznych. Drugi był generalistą, nie skupiał się na szczegółach i ich analizowaniu, był przekonany o sukcesie, jaki osiągnie i to mu wystarczało do kontynuowaniu działania. Metoda na brak dominacji Metoda-sekwencja bazuje na przekonaniu o naszej dominacji nad otoczeniem. Przekonanie to w miarę narastania konkurencji staje – A R T Y K U ŁY się coraz bardziej nieuprawnione. Przewagi autora działań nad otoczeniem stają się ogólnie coraz słabsze – nawet w tych przypadkach, gdy dotychczas przewagi te posiadał. Skuteczna metoda musi się przesuwać z komponentu dominacji na działanie szeroko uwzględniające komponent kooperacji. Przekonanie o naszej dominacji nad otoczeniem jest zwykłą naiwnością, gdy wskażemy na nieokreśloność rzeczywistości społecznogospodarczej, polegającą na niemożności dowolnie dokładnego określenia rozpatrywanej sytuacji. Na cechę nieokreśloności składa się wiele składowych i prawidłowości – nie analizujemy ich tutaj. Wspomnijmy jedynie, że o ile statystyka i badania w skali ogólnospołecznej niwelują (w pewnym stopniu) niedoskonałości metody poznania i działania w rzeczywistości społeczno-gospodarczej, o tyle w skali organizacji wykorzystanie takiej niwelacji nie jest niestety możliwe. Metoda-sekwencja nie wyczerpuje problemu również w tym sensie, że nakaz skuteczności formułuje wobec metody wymaganie niepoprzestawania na działaniach nakreślonych jej sekwencją. Wymaganiem tym jest nakaz coraz większej aktywności jako warunku niezbędnego do skutecznej realizacji jakiegokolwiek (nawet niezbyt złożonego) przedsięwzięcia. Wymóg „minimum energetycznego” (czy: „masy krytycznej sukcesu”) niezbędnego do uzyskania skuteczności przesuwa się ku poziomowi coraz wyższemu (to o rosnącym poziomie jego intensywności) i coraz bardziej wykracza poza przedmiot zakreślony przez sekwencję działań nazywanych dotąd metodą (dotyka coraz większej ilości uwarunkowań i obejmuje coraz więcej – uczestników niezbędnych do skutecznego działania). Metoda-sekwencja opiera się na niedoskonałym założeniu o neutralności rzeczywistości, w jakiej działamy. Postrzega rzeczywistość jako gotową na nasze działanie, podatną na nie, niewypełnioną (nieraz szczelnie) cudzymi działaniami czy choćby zamiarami. Przyjmuje, że nasze działanie odpłaci nam sukcesem tylko dlatego, że na przykład to właśnie my dysponujemy ogólnymi prawidłowościami skuteczności (sukcesu). Być może niektórzy uważają, że skoro rzeczywistość społeczno-gospodarcza jest niepredyktywna3, to uzasadnia to uznanie tej rzeczywistości za neutralną. Metoda-sekwencja jest obojętna emocjonalnie. Stąd jej kolejne ograniczenie, ponieważ nie można budować relacji kooperacji w ramach metody-sekwencji. Metoda nie może abstrahować od kooperacji i kompetencji emocjonalnych (inteligencja emocjonalna, inteligencja społeczna), ponieważ nie zbuduje relacji zaufania, koniecznej dla działania skutecznego – wymagającego coraz większej sprawności kooperacyjnej. Uwagę tę opatrzmy jednak tym zastrzeżeniem, że niektóre metody-sekwencje obejmują zalecenia zawierające instrukcje w zakresie budowania relacji z innymi. Dotyczy to np. nurtu NLP (programowania neuro-lingwistycznego), choć jego skuteczność obciąża niedoskonałe założenie o neutralności rzeczywistości, w jakiej działamy. Metoda na sztuczność Metoda-sekwencja wydaje się ignorować istnienie sztuczności. Zapewne podstawą tej ignorancji jest przekonanie o dominacji działającego. Przekonanie to blednie jako co79 – M BA raz bardziej nierealne – dziś działający coraz częściej nie dominuje nad rzeczywistością, a jedynie... skrada się, starając zbliżyć się do niej w sposób dla siebie najkorzystniejszy. To skradanie się jest o tyle złożone, że jego sytuacja jest równocześnie utrudniana i ułatwiana przez nasycenie rzeczywistości sztucznością. Działający jest w coraz większym stopniu narażony na działanie innych działań, których celem jest wywołanie u niego określonej reakcji (bo to utylitarne kryterium określa sztuczność) i sam też coraz silniej z tego korzysta: starając się wytworzyć taką sztuczność, jaka odpowiada jego skuteczności. Metoda musi dać odpowiedź na to, jak skutecznie działać w świecie (nieomal już) zdominowanym sztucznością! Jest to tym ważniejsze, że sztuczność staje się składową modeli myślowych i… potencjalnie najkrótszą drogą do skuteczności. Metoda oddająca realia sztuczności musi obejmować wielokrotną konfrontację informacji/danych, ocenę ich wewnętrznej spójność, ocenę erudycyjną. Metoda pokory Brak dominacji nad rzeczywistością społeczno-gospodarczą (nawet mając na ten cel 40 mld USD, Microsoft nie nabył portalu internetowego, którym był zainteresowany, cóż więc mówić o dominacji nad rzeczywistością mają ci, którzy dysponują skromniejszymi możliwościami), brak powtarzalności – coraz częściej... nie ma czego powtarzać (o tym poniżej), poważny indeterminizm rzeczywistości społeczno-gospodarczej, ogólna słabość dotychczas wypracowanych przewag doby wzrostu konkurencji (hiperkonkurencja), i inne odcinkowe zagadnienia sugerują: odwróćmy postawę działania i nie zaczynajmy go od dominacji... bo nie warto. Skuteczność i metoda działania zaczyna się od postawy pokory rozumianej jako efektywne 80 5/2 0 0 9– zorientowania działania na identyfikację jego wszelkich istotnych uwarunkowań. Nie jest to jedynie zalecenie z gatunku etycznych pogadanek o skutecznym biznesie. Postawa pokory wydaje się najlepszą podstawą do działania/metody konstruującej kooperację i synergię działania. Osiągnięcie takiej kooperacji staje się w warunkach braku dominacji nad otoczeniem sprawą ważniejszą i trudniejszą niż dotąd. Pokora jest postawą efektywną tylko wtedy, gdy towarzyszy jej postawa aktywności. Postawę warto też rozbudować o zalecenie uczenia się przyszłości. Metoda – ale co powtarzać? Metoda ze swej istoty zawiera cechę powtarzalności. Ale co mamy powtarzać? Rzeczywistość społeczno-gospodarcza staje się coraz mniej powtarzalna. Stany, jakie przyjmuje, są coraz mniej podobne do poprzednich. W jej przemianach jest coraz mniej ciągłości. Wszystko to sprawia, że akumulacja informacji jest coraz mniej efektywna – renta doświadczenia topnieje. Do tego jeszcze otoczenie działania (rzeczywistość społeczno-gospodarcza) coraz mniej toleruje popełnianie błędów. Powtarzane działanie może być więc nie tylko coraz mniej skuteczne, lecz także coraz bardziej dotkliwe mogą być konsekwencje niepowodzenia takiej powtórki. Powtarzać można to, co jest ściśle określone. Metoda „ścisła” jest dobra przy wyraźnym wyodrębnieniu działań i przewagach jej realizatorów nad otoczeniem – dziś te warunki coraz trudniej spełnić! Powtarzalność metody byłaby tu zasadna, gdybyśmy dysponowali jasnym, jednolitym – A R T Y K U ŁY – i powszechnym obrazem racjonalności, stanowiącym „fundament” i „kompas” metody. W rzeczywistości społeczno-gospodarczej pojęcie racjonalności nie sprostało wymaganiom wobec niego formułowanym, a ostatnie doświadczenia obalają nawet tak szerokie i „silne”, jak się wielu wydawało konstrukcje jak megaracjonalność nakreślona przez neoliberalną ortodoksję. Jak konstruować precyzyjną metodę-sekwencję bez precyzyjnego obrazu racjonalności? nej całości – skoncentrowane wokół pytania o to, w jakiej całości działamy/pragniemy działać. Rekonstrukcja metody nie może przebiegać z pominięciem problemu modelu myślowego działającego. Metoda nie ma szansy na skuteczność, jeśli ominiemy (albo my, albo on sam) problem jego modelu myślowego. Nie da się zastąpić postulatu szerokiego modelu myślowego, który winien obejmować całość, w jakiej ma przebiegać dane działanie – recepturową propozycją metody-sekwencji! Powtarzalność metody ograniczają nieciągłość i chaos4. Nie zawsze jednak występują one w sposób nasilony. Metoda to dziś bardziej wysiłek jednorazowego konstruowania działania niż powielania działań dotychczasowych. Metoda a sztuka Metoda a całość Tu docieramy do największej słabości metody-sekwencji. Ignoruje ona istotę działania skutecznego – za jaką przyjmuję to, że skuteczność osiąga się, działając przez całości. Skład tych całości może być różny, ale dla sprawy skuteczności istotą jest to, że całości potrafią ją osiągnąć. Niestety metoda-sekwencja nie daje spełnienia nakazu konstrukcji skutecznych całości. Dla skuteczności ważniejsze od spełnienia sekwencji działań proponowanych przez metodę jest stworzenie całości, która okaże się skuteczna. Konstruowanie takiej całości wymaga wielu kompetencji – np. emocjonalnych (zbieranie „całości” informacji odbywa się przez ludzi, tworzenie ich współdziałania wymaga stworzenia między nimi relacji zaufania), cierpliwości, osobowości erudycyjnej, szerokiego modelu myślowego, wysiłku/aktywności. Metodą jest działanie zorientowane na stworzenie efektyw- Wspominaliśmy już o konstruowaniu całości i jednokrotności działań w zarządzaniu. To określa perspektywę metody zarządzania jako wielki i trudny wysiłek – ogólnie pozbawiony zaplecza, jaką są przeszłość i wypracowane dotychczas rozwiązania. Ale nie tylko to jest tu ważne. Zmiany społeczno-gospodarcze, nacechowane ogromnym wzrostem konkurencji i jego konsekwencjami, jakimi są przede wszystkim destabilizacja rynków i coraz mniej przewidywalne zachowania konsumentów – stworzyły warunki do szerokiego urzeczywistnienia takich cech rzeczywistości społeczno-gospodarczej, jaką ujęcie systemowe sygnalizowało już ponad czterdzieści lat temu. Najważniejszymi z nich są: antyintuicyjność5 reakcji, nieciągłość, ekwifinalność, narastające otwarcie (wzrostem wrażliwości na otoczenie). Ale nawet te zagadnienia nie są tu najważniejsze dla wyjaśnienia, dlaczego w zestawieniu z metodą użyliśmy słowa „szuka”. Sztuka to pojęcie adekwatne do oddania nie tylko tego, jak sprostać powyższym wymogom, ale i do uporania się z tym, że dzisiejsze zale81 – M BA cenia skuteczności (skuteczności zarządzania) mają nasilony charakter antynomiczny. Ich antynomiczność6 została już dostrzeżona przed laty, a jej współczesne nasilenie nie powinno dziwić, gdy obserwujemy coraz bardziej złożoną i nacechowaną hiperkonkurencją rzeczywistość społeczno-gospodarczą. Sztuka jako cecha skutecznego zarządzania i jego metody jest prawdziwie ważną perspektywą, ponieważ zawiera elementy: kreacji, tworzenia od nowa, jednokrotności, komunikacji z emocjami i zachowania się wobec sprzeczności. Metoda a kondycja psychiczna Świat pozbawiony stałych znanych punktów i sprawdzonej wiedzy (i metody) jest światem, który niepokoi i obciąża. Szczególnie jednak dwie postacie tego obciążenie dokuczają dziś działającym (menedżerom). Pierwszą jest przedłużający się otwarty charakter sytuacji decyzyjnej, której zamknięcie decyzją jest coraz trudniejsze – ze względu na coraz większą różnicę między wiedzą posiadaną a wiedzą potrzebną do pewności skutecznego działania. A nawet te sytuacje decyzyjne, które „zamknięto” podjętą decyzją, tracą walor stałości. Podjęte decyzje szybciej jedynie otwierają nowe sytuacje decyzyjne. Skuteczność w tych warunkach to przede wszystkim większa odporność działającego na obciążenia, jakie niesie otwarty charakter sytuacji decyzyjnej. Drugą jest to obciążenie, jakie zawiera w sobie nieuchronność osłabienia skuteczności dotychczas stosowanych metod. Psychologia uczy, że należy się pogodzić z tym, co nieuchronne. Ogólny spadek skuteczności zarządzania, zasy82 5/2 0 0 9– gnalizowany chociażby problemami wskazanymi w tym tekście – jest taką nieuchronnością. Ale jak pogodzić się z tą nieskutecznością, jeśli się je prześledziło, uwzględnia się je w działaniu – a mimo tego wciąż... brak sukcesu? Tu jedynym wsparciem naszej kondycji psychicznej naruszonej poważnym wysiłkiem, którego nie nagrodziła skuteczność działania jest pociecha, że nakładające się na siebie (nasilone, coraz częstsze) działania doprowadzają do sytuacji, w której ostateczny efekt wydaje się po prostu przypadkowy. Przypadkowość narasta w dobie hiperkonkurencji – bowiem im więcej rzeczy dzieje się naraz i nakłada się na siebie, tym łatwiej o przypadek w określeniu ostatecznego rezultatu działania7. Powstaje nowy, bardzo poważny wymóg metody działania: wsparcie działającego, który mimo wielu starań, kompetencji, uwzględnienia w swym działaniu różnorodnych prawidłowości, nie odnosi sukcesu. Samo zalecenie cierpliwości nie wydaje się tu wystarczające. Zasygnalizowane w ośmiu grupach problemy rekonstrukcji metody stają się tym pilniejsze, że za sprawą szerokich przemian rzeczywistości społeczno-gospodarczej dotychczasowa efektywność zarządzania wydaje się podlegać ogólnemu obniżeniu. W efekcie różnica między racjonalnością metody i racjonalnością rezultatu ulega coraz większemu rozwodowi… nie z winy działającego. Ogólna nieskuteczność metody zarządzania pochodzi stąd, że mamy nieokreśloność warunków tej skuteczności. Nie powinno to jednak tworzyć automatyzmu polegającego na rezygnacji z prac nad rozwojem skuteczności zarządzania i metody. Nie dysponuję niestety precyzyjnym sposobem pomiaru tego obniżenia. Podstawą tej – A R T Y K U ŁY wypowiedzi jest obserwacja różnych organizacji i wielu osób. Trudno ją wyrazić miarami ilościowymi. Wystarczająca jest jednak, by wskazać problemy proponowane czytelnikom pod rozwagę. Nie bez znaczenia jest też studiowanie poglądów osób równie zaniepokojonych osłabieniem metody zarządzania – np.: „Uznane dziś metodologie, służące do zdefiniowania celu firmy i planowania jej przyszłego rozwoju, przestały już odnosić się do rzeczywistości. (…) Wielu ludzi w przeszłości odniosło sukces, ale o wielu mniej odniesie go w przyszłości, ponieważ – o czym niedługo się przekonamy – otoczenie biznesowe, coraz mniej toleruje popełnianie błędów” (Bossidy, Charan 2006, p. 7). Zaproponowane osiem rozszerzeń pojęcia i praktyki metody warto jeszcze uzupełnić o uwagi końcowe, które zapewne ułatwią dyskusję problemu, a nade wszystko skuteczność działania. Uwagi końcowe 1. Narasta asymetryczność problemu skutecznej metody zarządzania: coraz więcej jest warunków koniecznych, ale niewystarczających do jej spełnienia/skuteczności; podstawą tej asymetryczności jest narastająca komplikacja relacji i hiperkonkurencja. 2. Mamy możliwość obrony przed ogólnym obniżeniem skuteczności metody zarządzania – jest nią przepracowanie naszego rozumienia (skutecznej) metody zarządzania. 3. Punktem wyjściowym dla takiego przepracowania metody zarządzania jest tworzenie metody skoncentrowanej przede wszystkim na tworzeniu skutecznie działających całości. Konieczny jest komentarz: metoda dalej zawierać będzie jako swą podstawę norma- – tyw postępowania, przyjęty na podstawie zgromadzonego doświadczenia i wykazu podstawowych kroków poprawnego działania, nakierowanego na skuteczność. To nie ulegnie zmianie. Zmianie ulegnie jednak sposób rozumienia tego normatywu. Nie będzie on już centralnym, kategorycznym czy wręcz jedynym organizatorem działań (metodą), a jedynie ich wywołaniem i zorientowaniem, które uzyska uzupełnienie i rozszerzenie o inne elementy. Co najważniejsze, istotą tego normatywu i jego kształtu (obok doświadczeń i uchwyconej specyfiki rzeczywistości, w której ma on być stosowany) musi być wychwycenie całości: działań, interesów, procesów i zależności jakie są kluczowe dla rozważanego problemu. 4. Narasta przemiana metody skuteczności zarządzania w kierunku od: ścisłej, sprecyzowanej (liniowej) sekwencji działań, do nieostrej, trudnej do szybkiego i łatwego określenia wieloaspektowej postawy działającego/działających i działania zorientowanego np. na pełną integrację wszystkich informacji, uczestników działania, broni i celów, jak opracowuje to wojskowy system armii USA – FCS (Future Combat System). 5. Rozwój osobisty jako metoda skuteczności wydaje się bardzo ważną orientacją, o ile się w niej nie zatracimy – nie popadniemy w woluntaryzm: przecież nasze działanie zależy nie tylko od nas, lecz także od sytuacji rynkowej, zasobów i innych osób; skoncentrowana na takim rozwoju perspektywa symboliczno-interpretacyjna – otwarcie (dowolnie?) operuje ilustracjami/ przykładami – nadaje wydarzeniom kształt powiązanych w całości prawidłowości (w całości łączą je motywy i emocje, jakie dowolnie w nie wpisuje). Perspektywa ta daje 83 – M BA więcej obietnicy niż precyzyjnej metody. Rozwój osobisty to na przykład trening organizatorski i psychologiczny, jakiego wymaga narastanie złożoności, a to dlatego, że powoduje ona kompresję czasu, skraca perspektywę efektywnej projekcji skutków i dysponowanego przez nas czasu działania. Jak to proroczo ujął Norbert Wiener: „Przyszłość nie będzie wylegiwaniem się na hamaku kołysanym przez niewolnicze roboty, lecz będzie twardą walką przeciwko ograniczeniom naszej inteligencji” (za: Szymański 1991, p. 13). W rekonstrukcji pojęcia i praktyki metody osobnej analizy wymaga aspekt szybkości (i kompresji czasu). Po pierwsze dlatego, że możemy podążyć drogą refleksji, w myśl której postulat szybkości działania jest nie tylko uniwersalną drogą do skuteczności, lecz także substytutem metody. Nasze dążenie do nieomylności i posiadania skutecznej metody zostało już częściowo zrelatywizowane i ostudzone doświadczeniem tego, że przyjęcie wysokiego standardu szybkość decyzji i działania jest faktyczną składową perfekcji i skuteczności. W takim przekonaniu możemy się utwierdzić, rozważając awans tego postulatu, jaki odbył się wraz zaliczeniem go do składowych przewagi konkurencyjnej czy wręcz wskazaniem na kryterium czasu/szybkości działania – jako decydującego dziś czynnika pomyślności w biznesie (np. Jennings, Haughton 2002; Laskowska 2001). Taka koncepcja jest jedną wielką zachętą do szybkiego działania (efektywnej kompresji czasu, pozyskania przewagi szybkości działania) i takiego zarządzania, by szybkość ta (i wypracowana nią przewaga) nie malała. Trzeba przyznać, że przed zarzutem jednostronności kon84 5/2 0 0 9– cepcja ta broni się licznymi i szczegółowo opracowanymi praktycznymi zaleceniami. Szczególnie przekonujący jest argument pokazujący, w jaki sposób szybkość działania wymaga z jednej strony koncentracji, a z drugiej tego, jak to osiągnąć w praktyce i konsekwentnie wykorzystać. Pomocne w tym są np.: prostota sposobów działania, stała koncentracja i zwracanie uwagi na rzeczy podstawowe, wypracowanie prostego modelu postępowania i stałego, a coraz szybszego, stosowania go. Doprowadza to na przykład do tego, że przejmowanie sąsiednich segmentów rynku może stać się znacznie szybsze niż działania konkurencji, ulegającej w ten sposób trwałemu zdystansowaniu. Powtarzalność działań przynosi korzyści wynikające z eksploracji zgromadzonych doświadczeń (sukces dzięki eksploracji ciągłości działań firmy), zaś szybki sposób realizacji tak osiągniętej przewagi powoduje, że korzyści te mogą być ogromne. Rzecz nie tylko w wymiarze finansowym, ale i tym, że każda korzyść osiągnięta w zastosowaniu takiej szybkiej efektywnej powtarzalności działania zostaje wzajemnie powiązana strategicznie i umacnia przewagę konkurencyjną firmy. Jak piszą obserwatorzy tej prawidłowości: „najtrudniejsza jest faza sprawdzenia formuły w pierwszym przedsięwzięciu, kiedy wszystko opiera się na intuicji i domysłach. Przy kolejnych powtórkach menedżerowie doskonalą umiejętności i nabierają większej wprawy w systematyzowaniu procesów” (Zook, Allen 2004, p. 57). Z drugiej strony mamy jednak wskazane już ograniczenia możliwości ścisłego powtarzania działań, a to ogranicza uniwersalizm zaleceń tej koncepcji. Nie wydaje się jednak, – A R T Y K U ŁY by ograniczenie to było aż tak kategoryczne, by np. zrezygnować z wprowadzenia zaleceń płynących z koncepcji pozyskania przewagi szybkości działania i efektywnej kompresji czasu, dla umieszczenia jej zaleceń jako składowych metody. Jak zauważono wcześniej: metoda dalej zawierać będzie jako swą podstawę normatyw postępowania. 7. W świecie w którym jest coraz ciaśniej i coraz częściej o naszej indywidualnej skuteczności, mimo spełnienia przez nas wielu trudnych warunków, decyduje… przypadek (bo działania są coraz bardziej nasilone i znoszą się, dając nieprzewidywalną wypadkową. Metodą utrzymania się w dalszych, oby skutecznych, działaniach jest odporność na niepowodzenia i nacisk, jaki niesie hiperkonkurencja. Artykuł zawiera zaledwie zarys problematyki. Zapraszam do jej dyskusji – jest nam to dzisiaj bardzo potrzebne. 1 Mój wielki szacunek dla pracy poznawczej podjętej tu przez Jamesa C. Collinsa i Jerry’ego I. Porrasa jest tym większy, że inni „sławni wizjonerzy” skutecznego zarządzania formułowali swe kategoryczne zalecenia w sposób bez porównania mniej udokumentowany. Osobliwością są tu porady osiągnięcia doskonałości, jakie zaproponował w 1982 roku czytelnikom Thomas Peters, który już w 1987 roku uznał, że... doskonałości nie ma. 2 Ekwifinalność – cecha złożonych całości (systemów) polegająca na możliwości osiągnięcia tego samego stanu końcowego, mimo rozpoczęcia drogi do niego z różnych punktów początkowych i osiągnięcia go w różnych sekwencjach działań (drogi, stanów pośrednich). 3 Predyktywność – cecha obecności stałych zasad (w całości) i możliwości przewidywania jego zachowań; niepredyktywność jest jej zaprzeczeniem i cechą typową dla złożonych całości (systemów). 4 Nieciągłość – utrata cechy kontynuacji; pojawienie się zmiany nieregularnej nieodpowiadającej dotychczasowej tendencji, wiedzy, praktyce itp. Chaos – w matematyce – niestabilność rozwiązań równań ze względu na warunki początkowe. Takie rozumienie chaosu jest istotne również w zarządzaniu. 5 Antyintuicyjność – cecha złożonych całości (systemów) pole- – gająca na tym, że ich reakcja może być wyraźnie inna niż ta, jakiej oczekiwano, czy przewidywano jako oczywistą – chociażby na podstawie doświadczeń, (prostej) przyczynowości i intuicji. 6 Zalecenia skuteczności są antynomiczne – to znaczy zawierają jako dyrektywy sprawnego działania zalecenia, które są wzajemnie sprzeczne, np. zalecenie koncentracji działania i zalecenie różnicowania działania. 7 Ciekawe wypowiedzi o przypadkowości we współczesnej rzeczywistości społeczno-gospodarczej formułuje np. Grzegorz W. Kołodko – zarówno w swych wystąpieniach, jak i w książce Wędrujący świat (np. s. 60). Bibliografia Bossidy, L. Charan, R. (2006) Szósty zmysł w zarządzaniu firmą. Tworzenie i wykorzystywanie planów i modeli biznesowych. Warszawa: MT Biznes. Collins, J.C., Porras, J.I. (1995) Built to Last. Successful Habits of Visionary Companies. New York: Harper Business. Collins, J.C. (2001) Good to Great. New York: HarperCollins. van der Heijden, K. (2000) Planowanie scenariuszowe w zarządzaniu strategicznym. Kraków: ABC. Jennings, J., Haughton, L. (2002) Szybkość jako atut w biznesie. Warszawa: MT Biznes. Kołodko, G.W. (2008) Wędrujący świat. Warszawa: Prószyński i S-ka. Laskowska, A. (2001) Konkurowanie czasem – strategiczna broń przedsiębiorstwa. Warszawa: Difin. Peters, T., Waterman, R. (1982) In Search of Excellence: Lessons from American’s Best-Run companies. New York: Harper & Row. Szymański, J.M. (1991) Życie systemów. Warszawa: Wiedza Powszechna. Tracy, B.(2003) 100 praw sukcesu w biznesie. Warszawa: Muza. Zook, Ch., Allen, J. (2004) Strategie ekspansji, czyli jak skutecznie wykraczać poza ramy obecnego biznesu. Harvard Business Review, luty. 85