Rodzina katolicka - Czy nauka Kościoła to „mowa nienawiści”

Transkrypt

Rodzina katolicka - Czy nauka Kościoła to „mowa nienawiści”
Rodzina katolicka - Czy nauka Kościoła to „mowa nienawiści”
wtorek, 29 września 2009 12:00
Zwolennicy swobody przerywania ciąży zmierzają do tego, aby całkowicie wyeliminować głos
sprzeciwu wobec aborcji. W tym celu chcą wymusić także zmianę doktryny Kościoła
katolickiego – pisze publicysta. Wyrok na ks. Marka Gancarczyka pokazuje, że lekko zakamuflowany totalitaryzm, przed którym
ostrzegał Jan Paweł II, dotarł również do nas. To, co jeszcze 20 lat temu mogło się wydawać
lekką przesadą w wypowiedziach Ojca Świętego, dziś staje się coraz bardziej dostrzegalne. W
obronie wykoncypowanych w gabinetach lewicowych intelektualistów pseudopraw człowieka
(choćby praw reprodukcyjnych, czyli prawa do zabijania dzieci nienarodzonych, czy prawa do
godnego umierania, czyli prawa do uśmiercania pacjentów) coraz częściej ogranicza się prawo
do wolności wyznania i religii. A jeśli ktoś odmawia podporządkowania się tym dyrektywom, to ucisza się go za pomocą
mediów lub (co wciąż jeszcze rzadkie) sądów. I nie ma się co oszukiwać, że chodzi tylko o
sformułowania przesadne czy agresywne. Celem jest takie zakreślenie przestrzeni debaty, by
każde niewygodne dla ideologii lewicowych sformułowanie czy wizerunek można było uznać za
„mowę nienawiści”.
USG antyaborcyjne
Świetnie było to widać w feministycznych i lewicowych komentarzach do wyroku na ks. Marka
Gancarczyka. Ich autorki nawet nie próbowały udawać, że zależy im na prawdzie dotyczącej
tego, czym jest ciąża. Anna Czerwińska z Feminoteki w rozmowie ze mną przekonywała, że
określenie zawartości macicy kobiety w ciąży mianem dziecka (choć każdy, kto oglądał zdjęcia
USG, wie, że w trzecim miesiącu ciąży płód wygląda jak dziecko i zachowuje się jak dziecko, a
do tego genetycznie należy do gatunku homo sapiens) to niedopuszczalny przejaw mowy
nienawiści.
Na pytanie, co w takim razie znajduje się w brzuchu kobiety, Czerwińska odpowiedziała, że
„mniej więcej to samo, co znajduje się w próbówkach”. Inna moja rozmówczyni przekonywała
mnie, że obrazy z USG czy zdjęcia zabitych dzieci nie mogą być powodem do sprzeciwu wobec
aborcji, są one bowiem zmistyfikowane (ciekawe, czy dotyczy to także zdjęć „Timesa” sprzed
50 lat).
1/4
Rodzina katolicka - Czy nauka Kościoła to „mowa nienawiści”
wtorek, 29 września 2009 12:00
I choć wypowiedzi takie można wyśmiać, to trzeba pamiętać, że ich źródłem nie jest niewiedza,
a świadomość, że współczesna nauka (by wymienić tylko genetykę – jasno pokazującą, kiedy
powstaje nowy człowiek) i technika (USG jest tu kluczowym narzędziem) niezwykle jasno
pokazują, że tak naprawdę aborcja jest rozerwaniem na strzępy żywego człowieka.
Gdyby obrazy USG były szeroko prezentowane, zwolennicy aborcji nie mieliby już argumentów.
Zdecydowana większość kobiet (co pokazują amerykańskie badania) po zobaczeniu swojego
dziecka na ekranie aparatury nie decyduje się bowiem na jego usunięcie.
Strategia z Dostojewskiego
Zwolennikom swobody aborcji to jednak nie wystarcza. Czasem można mieć wrażenie że – jak
Piotr Wierchowieński z „Biesów” Fiodora Dostojewskiego – uznali oni, iż najlepszą drogą do
stworzenia wspólnoty obrony zbrodni jest upapranie w nią wszystkich członków wspólnoty. Czy
dlatego w Kanadzie (ale, niestety, nie tylko tam) nie można ukończyć szkoły medycznej bez
przeprowadzenia (osobiście) przynajmniej jednej aborcji? Wierzący studenci medycyny
wielokrotnie próbowali się odwoływać od decyzji szkół medycznych, jednak kanadyjskie sądy
uznawały, że każdy absolwent medycyny powinien choć raz dokonać usunięcia ciąży.
Coraz częściej lewicowi doktrynerzy próbują także ograniczyć klauzulę sumienia. Ostatnio
chciał to zrobić Barack Obama, jednak powstrzymały go silne w USA środowiska
chrześcijańskie. Klauzulę sumienia zresztą i tak stosuje się tylko do lekarzy. Farmaceuci – w
większości krajów świata – (choć apelowali o to kilka tygodni temu podczas międzynarodowego
kongresu) nie mają prawa odmówić sprzedaży pigułki aborcyjnej RU 436 czy środków
antykoncepcyjnych (część z nich ma również działanie wczesnoporonne).
I choć zazwyczaj za wolność sumienia i słowa (szczególnie gdy chodzi o słowa czy poglądy
atakujące chrześcijan profanujące ich święte symbole czy drogie im osoby) lewicowcy daliby się
posiekać, to w tej kwestii zazwyczaj milczą. Wystawy pokazujące, czym jest aborcja, rażą ich
uczucia, ale ukrzyżowany penis – już nie. Wolność do manifestowania swojej seksualności
(choćby w czasie rozmaitych parad) to fundament wolności, ale już prawo do prawdy o tym, kim
jest płód i czym jest aborcja – nie wchodzi w zakres wartości godnych obrony.
2/4
Rodzina katolicka - Czy nauka Kościoła to „mowa nienawiści”
wtorek, 29 września 2009 12:00
Wyeliminować sprzeciw
Zwolennicy swobody przerywania ciąży zmierzają do tego, aby w ogóle wyeliminować głos
sprzeciwu wobec aborcji. A wyroki sądowe mogą okazać się niewystarczające – trzeba więc
wymusić zmianę doktryny na najważniejszej wspólnocie sprzeciwiającej się zabijaniu, jaką jest
Kościół katolicki. To dlatego na łamach „New York Timesa” czy „Gazety Wyborczej” wciąż
promuje się dopuszczających swobodę aborcji „lewicowych katolików” (w Polsce do tego grona
zaliczyć można byłych duchownych prof. Tadeusza Bartosia i Stanisława Obirka). Dlatego
publikuje się wielkie apele (choćby artykuły Piotra Pacewicza), w których wzywa się Kościół do
odstąpienia od nienawiści albo do szybkiej zmiany doktryny w sprawie aborcji i antykoncepcji
(co ma być warunkiem przetrwania Kościoła we współczesnym świecie).
Zmiany nie mają się jednak ograniczyć tylko do odrzucenia fundamentów katolickiej moralności.
To byłby tylko pierwszy krok. Już dziś widać wyraźnie, że odbywa się próba wymuszenia
zmiany doktryny o rzeczach ostatecznych – odbywa się to za pomocą wykluczenia z naszego
myślenia perspektywy piekła (to także „mowa nienawiści”, która może skłonić kogoś do zmiany
decyzji czy przemiany życia i szczerego żalu za grzechy...).
Napomknięcie choćby o sądzie ostatecznym jest w najlepszym razie wyśmiewane, w gorszym –
uznawane za niedopuszczalny fundamentalizm. Tę drugą metodę zastosowano wobec
stwierdzenia (nie ukrywam – mojego), że George Tiller odpowie na Sądzie Ostatecznym za
zabicie kilkudziesięciu tysięcy dzieci w ostatnim trymestrze ciąży. Podobnie histeryczne reakcje
medialne wywoływały słowa ks. Geharda Wagnera (medialna histeria uniemożliwiła mu objęcie
urzędu biskupiego w diecezji Linz), który mówił o piekle, a także uznał, że Bóg może
przemawiać do ludzi m.in. poprzez zjawiska przyrodnicze.
U kresu tych wymuszanych stopniowo zmian może być świat, w którym jakakolwiek ocena
utylitarnej moralności i jej skutków zostanie zabroniona. A chrześcijańska moralność,
eschatologia i dogmatyka zostaną uznane za przejawy „mowy nienawiści”, z którymi trzeba
walczyć. Skazanie przez sąd ks. Marka Gancarczyka to krok w tym kierunku.
Tomasz P. Terlikowski
Autor jest doktorem filozofii, publicystą, prezesem wydawnictwa Fronda.
3/4
Rodzina katolicka - Czy nauka Kościoła to „mowa nienawiści”
wtorek, 29 września 2009 12:00
Źródło: Rzeczpospolita
4/4