Prowokator

Transkrypt

Prowokator
Prowokator
"Psychologia prowokacji występuje w zupełnie podobnych objawach u oficerów policji,
którzy ją organizują, jak u agentów, którzy ją uprawiają. Jest to psychologia jakiegoś
wyżywania się w zdradzie1" - Stanisław Cat Mackiewicz.
Autor posługujący się pseudonimem „Kalbar Fotograf”, aktywny w internecie komentator pisze:
„Widuję ich co roku. Jednakowy wzrost 175–180, szczupli waga ok 75 kg. Bardzo sprawni, skupieni.
Poruszają się w zwartych grupach. Słuchają rozkazów swoich dowódców, którzy cały czas
rozmawiają przez komórki. Do tego są oddziały wspomagające składające się z wyrostków różnej
maści (różniących się między sobą wiekiem tuszą, sprawnością) w dresach z naszywkami lub bez
(czasem szaliki) klubów sportowych z prowincji. Przychodzą już zamaskowani, stoją w łatwo
dostrzegalnych grupkach pod ścianami domów, w zaułkach. Nie idą z marszem. Przyglądają się z
rękami w kieszeniach, nie wznoszą okrzyków. Na komendę przemykają się gęsiego wzdłuż marszu.
Często stoją w zasięgu widzenia policji, bez reakcji z jej strony. Kto to jest?”
Cała sprawa ma poważne korzenie historyczne.
Prowokatorzy, tajni współpracownicy SB (teraz o innej przynależności organizacyjnej) są aktorami i
animatorami, używającymi tłumu do swoich celów. Czasem w jednej osobie łączą się one wszystkie, a
czasem są rozłączne. Zapoznajmy się pokrótce ze specyfiką tych trzech profesji i ról społecznych. Na
początek weźmy na warsztat prowokatorów. Przykład pierwszy:
„Tego ranka miało miejsce jeszcze jedno dziwne zdarzenie. Nieopodal przystanku Gdynia Stocznia
grupa kilkudziesięciu ludzi zatrzymała jadący od strony Dworca Głównego pociąg osobowy. Zażądali
ropy i pobili maszynistę. Ich przywódca uzbrojony był w milicyjną pałkę i pistolet, z którego stojąc na
lokomotywie – strzelił kilka razy w kierunku stojących za przystankiem żołnierzy. Po chwili
napastnicy uciekli. Kto spośród robotników mógł mieć wówczas broń palną? A może tajemniczym
prowokatorom chodziło o stworzenie takiego wrażenia wśród wojskowych, aby tym łatwiej
przychodziło im strzelanie do idących do pracy, bezbronnych ludzi”.
Wojciech Warecki, Marek Warecki
Cały artykuł w najnowszym numerze "TS" (47/2014)