PARP: Portal Innowacji – Wywiad z dr Piotrem Tamowiczem

Transkrypt

PARP: Portal Innowacji – Wywiad z dr Piotrem Tamowiczem
Newsy
Wywiad z dr Piotrem Tamowiczem
1.
Robert
Krupowicz: Panie
Doktorze czy zaryzykuje Pan tezę, że
w Polsce nie ma obecnie luki
kapitałowej między projektami, które
mają na celu wprowadzenie
innowacji do gospodarki a
funduszami kapitałowymi, które byłyby w stanie i wyrażałyby gotowość sfinansowania takiego
przedsięwzięcia? Słowem, czy jesteśmy świadkami sytuacji równowagi popytu na kapitał
finansujący innowacyjne przedsięwzięcia gospodarcze obarczone wysokim stopniem ryzyka i
podażą pomysłów na urynkawianie wiedzy?
Piotr Tamowicz: Takiej tezy bym jednak nie zaryzykował. Sytuacja w zakresie podaży kapitału
znacznie się zmieniła w okresie ostatnich kilku lat szczególnie jeśli porównamy to do stanu z
początku obecnej dekady. Nie jest jednak aż tak "różowo". Choć te strumienie finansowe
dobrze wyglądają na papierze to wciąż mamy problem z ich uruchamianiem. Przykładowo
Krajowy Fundusz Kapitałowy dysponuje kwotą 180 milionów Euro, ale od połowy zeszłego
roku te środki jakoś nie mogą trafić na rynek, gdyż konkurs się przeciąga. Z kolei fundusze
zalążkowe organizowane w ramach działania 3.1 PO IG dopiero od zeszłego roku zabrały się
za działalność operacyjną. Większość ze 100 milionów Euro może jednak zostać
skonsumowana na tzw. inkubację pozostawiając niedosyt po stronie realnych inwestycji. Poza
tym martwi mnie, że wiele podmiotów dysponujących środkami inwestycyjnymi nie potrafi
dotrzeć do przedsiębiorców.
2. R.K.: Wielu praktyków, reprezentujących instytucje otoczenia innowacyjnego biznesu uważa,
że na rynku kapitałowym można znaleźć dostateczną ilość różnorodnych źródeł finansowania
adekwatnych dla potrzeb poszczególnych etapów transferowania technologii ze środowiska
uniwersytetu na rynek. Zgodnie z tą opinią problem polega bardziej na braku wystarczającej
ilości dobrze przygotowanych projektów, które trafiają następnie do inwestorów. Tezę tę
potwierdzają także menedżerowie firm konsultingowych, którzy mówią, że najczęstszymi
mankamentami oferowanych inwestorom finansowym projektów są: brak opracowanej
strategii rozwoju produktu lub przedsięwzięcia, próba wejścia na "słaby rynek", brak wykazania
realnego popytu na produkt, ignorowanie interesu i ryzyka finansującego czy też brak realizmu
biznesowego. Czy rzeczywiście problem leży po stronie podaży, profesjonalnie przygotowanych
z punktu widzenia biznesowego, projektów ze sfery innowacyjnej gospodarki?
P.T.: Tak, tzw. gotowość inwestycyjna (czyli umiejętność opisania projektu w sposób zrozumiały
dla inwestorów) to obecnie kluczowy problem. Jest to tym bardziej wyraźne, gdy na rynku
pojawiło się więcej kapitału i zaczęła się konkurencja o dobre projekty. Sytuację po stronie
podaży kapitału można zmienić stosunkowo szybko, szczególnie jeśli ta podaż zostanie
zasilona środkami publicznymi. Gorzej jest natomiast z mentalnością przedsiębiorców, a
raczej kandydatów na przedsiębiorców. Choć w zasadzie to nie jest problem mentalności, ale
pewnej nieznajomości reguł rynków finansowych i wynikającej stąd nieumiejętności takiego
opisania swojego pomysłu, aby był przejrzysty i zrozumiały dla inwestorów. Na pocieszenie
mogę powiedzieć, że słaba gotowość inwestycyjna to problem ogólnoeuropejski, a nie
wyłącznie nasz polski.
3. R.K.: Spójrzmy w takim razie na słabe strony rynku kapitałowego finansującego
przedsięwzięcia innowacyjne. I znowu odniosę się do opinii konsultantów biznesowych, którzy
twierdzą, że finansujący przedsięwzięcia innowacyjne szukają przede wszystkim tzw. "złotych
ziaren", ponieważ lepiej jest zrealizować kilka, ale dużych projektów niż prowadzić dużo, ale
małych przedsięwzięć. To tyle samo pracy, a rentowność w pierwszym przypadku jest większa.
Wyliczając dalsze słabości należy wspomnieć o żądaniu nadmiernych zabezpieczeń dla
inwestowanego kapitału, niechęć finansowania wczesnych faz przedsięwzięć (inkubacja,
start-up), oczekiwanie wysokiego udziału własnego w biznesie, unikanie niestandardowych
projektów. Czy Pan także dostrzega tego rodzaju bariery angażowania kapitału w
przedsięwzięcia innowacyjne?
P.T.: Faktycznie, istnieje coś w rodzaju niechęci czy też nadmiernej ostrożności w
inwestowaniu w początkowe fazy rozwoju. Ryzyko tu jest bardzo duże, nad każdym projektem
trzeba się napracować co najmniej tyle ile nad jakimś średniakiem. To wszystko zniechęca i
powoduje przesunięcie rynku w kierunku większych transakcji. Aby to się zmieniło potrzeba
nam dwóch rzeczy (pominę w tym momencie problem gotowości inwestycyjnej). Po pierwsze
trzeba konsekwentnie ten obszar rynku - powiedzmy gdzieś do 1 miliona Euro wartości
inwestycji - dofinansowywać. Nie tylko po to, aby było z czego inwestować, ale przede
wszystkim, aby zmusić fundusze do konkurencji. Po drugie potrzeba nam więcej - jak Pan
powiedział - "złotych ziarenek". A te trzeba przede wszystkim wyłuskiwać z naszych uczelni,
gdzie młode pokolenie ma coraz więcej do powiedzenia. Te "złote ziarenka" będą działać
"zaraźliwie" na innych. Dobre inwestycje przyciągną kapitał, a ten z kolei trafi do obiegu, itd.
4. R.K.: Widząc jakie problemy rysują się po stronie przedsiębiorców innowacyjnych oraz
funduszy kapitałowych finansujących transfer innowacji w sposób naturalny rysuje się
koncepcja funkcjonowania trzeciego ogniwa w tym modelu - mam na myśli instytucje
otoczenia innowacyjnego biznesu. Tego typu instytucje powinny w sposób skuteczny łamać
wszelkie bariery przepływów kapitałowych. Powinny (1) skutecznie kojarzyć przedsiębiorców z
różnorodnymi źródłami finansowania: od środków będących przedmiotem interwencji
publicznej poprzez system kredytowania bankowego, fundusze zalążkowe, KFK czy też venture
capital lub private equity. Powinny (2) także świadczyć pomoc w przygotowaniu i
profesjonalizacji projektów oferowanych do sfinansowania przez fundusze. Z kolei dla rożnego
rodzaju funduszy, w tym także dla business angels, powinny (3) dostarczać informacji o
projektach, które mogą wygenerować nadprzeciętne zyski. Czy taki trójczłonowy model
funkcjonowania: przedsiębiorcy innowacyjni, instytucje wspierające oraz fundusze kapitałowe,
może usprawnić z jednej strony przepływy kapitałowe, a z drugiej dostarczać na rynek impulsy
inicjujące i rozwijające innowacyjność?
P.T.: Proces inkubowania innowacyjnych start-upów jest bardzo trudny i pracochłonny.
Instytucje otoczenia biznesu mogą przynajmniej część tego typu obowiązków przejąć na siebie
odciążając w ten sposób fundusze inwestycyjne. Niektóre instytucje, takie jak parki naukowotechnologiczne, mają dobre przełożenie na instytucje akademickie, a to dobry sposób na
wgląd w projekty badawcze mogące się kończyć aplikacjami gospodarczymi. W sumie więc
sprawność rynku inwestycyjnego w dużym stopniu zależy od tego typu instytucji pomostowych.
5. R.K.: Przed instytucjami wspierającymi innowacyjny biznes widzę jeszcze kilka wyzwań,
które muszą być podjęte w formie konkretnych usług świadczonych na rzecz przedsiębiorców
transferujących wiedzę na rynek. Wśród nich na plan pierwszy wysuwa się konieczność
tworzenia globalnego networkingu, który zapewni możliwości docierania, jako wiarygodny
partner, do potencjalnych klientów oraz dystrybutorów. Praktycy biznesu są zdania, że
najbardziej rentowny transfer technologii może mieć miejsce tylko na rynku światowym. Ale
żeby na taki rynek dotrzeć z produktem należy posiadać globalne know-how marketingowe. W
przeciwnym razie innowacyjni przedsiębiorcy doświadczają zjawiska, które Pan określił jako
"country capture", czyli zamknięcia w kraju bez możliwości wyjścia na rynki światowe. Piotr
Wilam jeden z polskich Business Angels twierdzi, że w Polsce zdecydowanie brakuje
globalnego know-how marketingowego. Jego tworzeniem, rozwijaniem oraz wdrażaniem
powinny zajmować się instytucje wsparcia innowacyjnego biznesu. Widzi pan taką
konieczność? Czy "country capture" to silna bariera dla rozwoju polskiej gospodarki opartej na
wiedzy?
P.T.: Menedżerowie funduszy venture używają czasem takiego określenia jak "deal killer", co
można w uproszczeniu przetłumaczyć jako zabójca projektów. Country capture to właśnie taki
zabójca projektów. Wydaje mi się że coraz mniejszy problem będziemy mieli z generowaniem
nowych pomysłów (szczególnie z sektora naukowego, który dzięki programom ramowym
zyskał nową jakość), a coraz większy problem będzie z ich rozwojem. Biznes technologiczny
aby był opłacalny musi osiągnąć odpowiedni efekt skali. Dlaczego? Bo tylko w ten sposób
mogą się zwrócić już poniesione nakłady na B+R i tylko przy takiej skali można zapewnić
sobie dalsze finansowanie badań. Ale jak wejść nieznanej spółce, z kraju kojarzonego
głównie z Papieżem i Wałęsą, a nie wysoką technologią, na amerykański rynek high-tech? Do
tego potrzebna jest elementarna renoma naukowa (którą można zyskać publikując w
czasopismach z listy filadelfijskiej) i sieć lokalnych (tj. amerykańskich dla przykładu)
kontaktów. Szczególnie w tej ostatniej kwestii widzę duże pole do popisu dla instytucji
otoczenia biznesu. Dla przykładu, jeśliby w radzie naukowej lub programowej jakiegoś
polskiego parku naukowo-technologicznego znalazł się jakiś obcokrajowiec z tzw. dobrym
nazwiskiem i przełożeniem (tj. kontaktami) na określony rynek, to wiele problemów z
dostępem do rynku dałoby się szybko rozwiązań. Inny przykład: w programach operacyjnych
wiele pieniędzy idzie na doradców piszących różne plany i strategie rozwoju. Może warto
jednak pomyśleć o dofinansowywaniu innej formuły doradztwa: sprowadzanie do rad
nadzorczych polskich technologicznych start-upów utytułowanych obcokrajowców (najlepiej
tzw. ex-pats) dysponujących olbrzymią wiedzą kontaktami i doświadczeniem, naukowym,
biznesowym i inwestorskim w danym sektorze. Budowa tego typu "mostów" jest bardzo
opłacalna.
6. R.K.: Drugim wyzwaniem dla instytucji wspierających innowacyjny biznes jest - moim
zdaniem - konieczność przygotowywania odpowiedniego mixu kapitałowego dla potrzeb
finansowania indywidualnych przedsięwzięć. Problemem polskiej gospodarki innowacyjnej na który Pan zwraca także uwagę - jest brak logiki w uruchamianiu instrumentów finansowych
chociażby ze źródeł interwencji publicznej. Zwiększenie skuteczności instrumentów
finansowych może polegać na stosowaniu ich w odpowiednim czasie, odpowiedniej fazie
rozwoju projektu, odpowiednich wysokościach itd. np.: dla inkubacji i start-up szukamy
środków europejskich, kapitałów z rodzaju seed, kapitałów aniołów biznesu i może jakiś
ścieżek w VC. Jeżeli jesteśmy na etapie ekspansji to może należałoby rozważyć już pierwsze
kredyty bankowe. Jeżeli weszliśmy w fazę rozwoju to dalej projekty są interesujące dla VC itd.
Czy taki sposób myślenia powinien budować praktykę postępowania instytucji z otoczenia
innowacyjnego biznesu?
P.T.: Dokładnie tak powinno być. Oferta wsparcia w zakresie finansowania musi być
kompleksowa zaczynając od pieniędzy na inkubację a skończywszy na pożyczkach i kredytach.
Niestety zbyt mało instytucji otoczenia biznesu myśli w tych kategoriach. Wiele z nich za bardzo
poszło w proste usługi informacyjne, doradztwo i szkolenia. Często było to podyktowane
dostępnością grantów na tą działalność, a nie wyborem strategicznym. "Finansowych
delikatesów" dla MSP jak na razie nikt nie stworzył choć warto wspomnieć, że działająca w
Szczecinie Polska Fundacja Przedsiębiorczości czy Podlaska Fundacja Rozwoju
Regionalnego chyba o takim czymś myślą.
Materiał pozyskany w ramach realizacji projektu "Skuteczne Otoczenie Innowacyjnego Biznesu" - działania na rzecz profesjonalizacji
ośrodków innowacji oraz rozwiązań systemowych dla innowacji w Polsce. Organizatorem projektu jest PARP w ramach projektu "Rozwój
zasobów ludzkich poprzez promowanie wiedzy, transfer i upowszechnianie innowacji" finansowanego z Europejskiego Funduszu
Społecznego.
Autor:
Robert Krupowicz