Sny 4. Istoty nieludzkie — AliceLenn93

Transkrypt

Sny 4. Istoty nieludzkie — AliceLenn93
Sny 4. Istoty nieludzkie — AliceLenn93
Około trzeciej rano obudziło mnie głośne stuknięcie w szybę. Usiadłszy na łóżku, spojrzałam w okno. Za
nim rozlegała się bezwiedna ciemność. Nie zauważywszy żadnego niebezpieczeństwa ponownie się
położyłam. Stuknięcie powtórzyło się kilkakrotnie. Lekko poddenerwowana podeszłam do okna i
otworzyłam je ostrożnie. Wśród czarnych gałęzi jabłoni jarzyły się fioletowe ślepia.
- Lajla?- szepnęłam z niedowierzaniem.-Co tu robisz?
Wampirzyca wskoczyła do mojego pokoju i zamknęła okno. Nieco mnie przestraszyła tym pokazem
umiejętności, ale już po chwili wróciła moja trzeźwość umysłu.
- O co chodzi?- zapytałam poirytowana ciszą.
- Oni Cię obserwują. - powiedziała.
- Kto?- wyczułam w jej głosie złowieszczą nutę.
- Istoty nieludzkie, głuptasie! - uśmiechnęła się w końcu.
- Czemu mnie obserwują?- głos mi się załamał i mimowolnie wyjrzałam przez okno.
- Z pewnością chcą wiedzieć, że wieczność jest w dobrych rękach. - otworzyła okno.- Dobranoc, słonko!
I już jej nie było. Swoim ostrzeżeniem zapewniła mi bezsenną noc. "Tylko spokojnie, tylko
spokojnie",powtarzałam jak mantrę. Potem położyłam się na łóżku, okryłam się szczelnie kołdrą i
spróbowałam zasnąć,bezskutecznie. W mojej głowie wirowało zdanie,"obserwują Cię...". Około czwartej
poszłam pod prysznic. Zimna woda odgoniła strach."Teraz mogę spać", pomyślałam wracając do łóżka.
Znów otoczyła mnie ciemność, ale tym razem naokoło mnie chodziły trole, wróżki, karły i bóg wie co
jeszcze. Chciałam krzyczeć ale nie mogłam. Wpatrywałam się w mroczną przestrzeń przede mną.
Czekałam. Wtedy w oddali zajaśniało światło, a przynajmniej tak mi się na początku wydawało . Szedł w
moją stronę Henry. Jego blada skora raziła moje, przyzwyczajone do ciemności oczy. Wpatrywał się we
mnie. Kąciki jego ust powoli uniosły się w uśmiechu. Wtedy cały mrok zniknął i staliśmy na jakiejś łące,
uśmiechnięci. Niestety nie trwało to długo, bo Henry spojrzał za mnie i zaczął złowrogo warczeć.
Obejrzałam się za siebie. Stał tam Tomek. Słońce przysłoniły burzowe chmury. Henry rzucił się na
Tomka. Wtedy pierwszy raz obudziłam się z krzykiem. Zanim spojrzałam na zegarek, przeanalizowałam
każdy szczegół snu. Wróżki, trole, karły czy gobliny mogą to być istoty nieludzkie, którymi wystraszyła
mnie Lajla. drugiej części snu nie rozumiałam. Znów miałam przed oczami rozżarzone ślepia wampira,
widziałam gotowe do skoku ciało i połyskujące kły. Zamknęłam mocniej powieki. ogoniłam jak najdalej
strach, który towarzyszył mi przez całą noc. dopiero teraz odważyłam się spojrzeć na zegarek.6:30, nów
wstałam za wcześnie. Od kiedy przeprowadziłam się do Denver, dnie mijają mi zbyt szybko, a noce
zapełniają koszmary, długie i przerażające.
Opłukałam twarz zimną wodą i wróciłam do łóżka. Na chwilę zamknęłam oczy. Poczułam lekki wiaterek
na twarzy. Serce zaczęło mi walić jak młotem. Słyszałam szmer powoli zamykanego okna. " Otworze
oczy dopiero jak się uspokoję", pomyślałam. Wzięłam dwa głębokie oddechy, potem następne. w końcu
zdecydowałam, że jestem spokojna. Otworzyłam oczy. Naprzeciw mnie, po turecku, siedział Henry.
Przyglądał mi się z uśmiechem.
- Nie mógłbyś wchodzić bardziej po ludzku?- zapytałam zdenerwowana jego bliskością.
- Po co tracić czas na wchodzenie po schodach?- zaśmiał się cicho.
- No tak! Lepiej łazić po drzewach.- odparłam sceptycznie.
- Zdenerwowałem Cie?- zapytał.
- Trochę-zamyśliłam się.- Poza tym źle- spałam... .
- Czemu?-dopytywał.
- Takie tam...- westchnęłam.
- Jesteś pewna, że nie chcesz o tym rozmawiać?- patrzył na mnie z troską.
- Tak.. Co cię sprowadza?- zmieniłam temat.
1
- Jeśli mam być szczery to chciałem Cie zobaczyć. -zawahał się.- Miałem nadzieję, że śpisz...
- Często mnie podglądasz? - uśmiechnęłam się, bo nie potrafiłam być na niego zła.
- Nie, to jest pierwszy raz, przyrzekam.-zaśmiał się.-To jak?Powiesz czemu nie możesz spać?
- Nie, nie wiem...- zastanawiałam się.
- No, dawaj!-zachęcał.
- Powiedzmy, że od kiedy przyjechałam do Denver co noc śnią mi się koszmary.- czułam się głupio
mówiąc mu o tym.
- Jakie?-Wydawał się na prawde tym interesować.
- Może to nie do końca koszmary, ale w tych snach się czegoś boję, coś mnie przeraża.- tłumaczyłam i
zerkałam na niego.- A najgorsze jest to, że one w części spełniają.
Ostatnie zdanie wyszeptałam. Henry wyglądał na przejętego. Czułam, że się czerwienie. "Do szczęścia
brakuje mi tylko przyjaciela-wampira, co ty robisz?!", karciłam się w duchu i czekałam na jego reakcje.
Zdziwiłam się kiedy cały zesztywniał. siedział nieruchomo i nie oddychał. Zaczęłam się bać gdy to jego
otępienie zaczęło się przedłużać.
- Henry?- głos mi się załamał.
- Co?- odezwał się po chwili.
- Nic Ci nie jest?- zapytałam nadal przerażona.
- Nie, nic. Przepraszam.- westchnął i oparł głowę o kolana.
Siedział tak, skulony przez kolejne minuty i wpatrywał się we mnie. Cisza zaczęła mnie denerwować,
więc wstałam i zaczęłam składać wczorajsze ubrania. Chyba dobrze zrozumiał moją reakcję, bo położył
się na moim łóżku i zapytał:
- Co na przykład Ci się spełniło?
- Na przykład to, że spotkałam Ciebie, tego pierwszego dnia w pracowni biologicznej i to, że poznałam
Lajlę i Amana...- mój głos wydawał się spokojny, ale myśli miałam rozbiegane.
Nie mogłam się skupić wiedząc, że para rubinowych oczu ciągle mnie obserwuje. Sprzątałam
dalej,starając się o nim nie myśleć, a Henry najwyraźniej nie miał ochoty mi przerywać. czułam
zniecierpliwienie. chciałam wiedzieć co o tym myśli, a jednocześnie marzyłam o tym, by nie zadawał
więcej pytań.
- A dzisiejszej nocy?- zapytał spokojnie, a ja zamarłam.
Tak bardzo pragnęłam, by nie zadawał mi tego pytania. Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć.
"widziałam jak zabijasz Tomka Kithanka", to by go na pewno nie zdenerwowało, nie ma co!
- Erol?- zauważył, że nie oddycham.- Co się stało?
Odwróciłam twarz w jego stronę. Nie wiem co zobaczył w moich oczach, ale podbiegł tak szybko, że mój
wzrok nie wyłapał momentu kiedy wstawał z łóżka. Stanął na przeciw mnie, złapał za ramiona i spojrzał
głęboko w oczy.
- Erol, co ci się przyśniło?- hipnotyzował mnie wzrokiem.
- Trole, gobliny, wróżki,-mówiłam spokojnie choć czułam strach przed lodowatym dotykiem wampira.okrążali mnie. Potem zobaczyłam Ciebie. Szedłeś w moją stronę i się uśmiechałeś.Ciemność znikła.
Następnie staliśmy na polanie i...- nie dałam rady wypowiedzieć tego na głos.
- i co?- dopytywał równie przerażony co ja.
- ...i zobaczyłeś za mną Tomka. Byłeś taki wściekły... Zabiłeś go...
Otworzył usta ze zdziwienia. ja spuściłam wzrok. Po policzkach spływały mi łzy. Wiedziałam, że sen się
spełni, ale nie wiedziałam kiedy.
- Twoje sny się spełniają, tak?- znieruchomiał, tak jak wcześniej.
- Tak- wyszeptałam.
Tym razem to ja usiadłam skulona na łóżku. kołysałam się miarowo i czekałam, aż powie, że się mylę.
Jednak nic nie mówił. stał przy mojej szafce i nie poruszał się. Zaczynałam mieć wyrzuty sumienia.
2
Kolejne minuty mijały.
- Henry, powiedz coś.- szepnęłam smutno.
W końcu odwrócił twarz w moją stronę. oczy miał nieobecne. Przeraziłam się tego z jaką intensywnością
mi się przyglądał.
- Muszę porozmawiać z resztą...- szepnął sucho.
Wyskakując przez okno jeszcze raz na mnie spojrzał. W oczach miał straszny ból. Gdy tylko byłam
pewna, że wampir jest daleko, wzięłam poduszkę i płakałam. "Po co ja mu to mówiłam?Co mnie
podkusiło?", myślałam i łajałam siebie za każde słowo, które powiedziałam do niego.
- Nie zadręczaj się - usłyszałam cichy, melodyjny sopran.
- Co?- podniosłam twarz znad poduszki.
- Nie martw się. Nie przez Ciebie się tak zachowuje.- stała przed moim łóżkiem kobieta w bieli.
- Kim jesteś?- zapytałam przyglądając się jej pięknej, przezroczystej twarzy.
- Jestem Aniołem, moje dziecko.- rozkoszowałam się jej słodkim głosem. - Przyszłam, żeby Ci coś
wytłumaczyć.
- Co takiego?- przetarłam zapłakane oczy.
-Ty masz za zadanie uratować wieczność. żeby to zrobić zapadniesz w śpiączkę, kochanie, w której
przejdziesz do krainy wieczności. Tam będziesz musiała przekonać pewnego ducha, że musi przywrócić
światu legendy, ale zanim to zrobisz powiedz swoim przyjaciołom, żeby czytali.- i zniknęła.
Przez chwilę wpatrywałam się w miejsce, w którym stała. analizowałam zdania i ukryte w nich
wskazówki. Śpiączka, kraina wieczności, nie potrafiłam tego zaakceptować. Wybiła dziewiąta. Czas
wstać. Szybko się ubrałam i zbiegłam na dół. Rodziców już nie było. zrobiłam sobie płatki na mleku i
usiadłam przed telewizorem. W telewizji nie leciało nic interesującego. przymknęłam oczy z nadzieją, że
usnę.
ponownie byłam w ciemności, tym razem sama. Pierwszy raz się nie bałam. w oddali słyszałam irytujące
dźwięki. Jakieś krótkie fale. Powoli otworzyłam oczy. poraziła mnie bile pomieszczenia. Wkrótce
mogłam dostrzec i odróżnić postacie pochylające się nade mną. Wiktoria, Tomek, Avril, Paul, Lajla,
Aman i Henry uśmiechali się radośnie. Coś pipczało jeszcze głośniej. Spojrzałam na monitor urządzenia
wydającego ten irytujący dźwięk. Gdy odwróciła twarz z powrotem stał nade mną tylko Henry. Jego oczy
jarzyły się złowieszczo, pokazał kły, nachylał się coraz bardziej przybliżając swoja twarz do mojej.
Ponownie odwróciłam twarz na monitor. Henry szepnął mi do ucha: "To nie będzie bolało" i zalała mnie
fala otępienia, a potem bólu. na monitorze powstała długa linia. Zgadłam, że oznacza to, iż nie żyję,
jednak ból nie ustępował. zamiast tego nasilał się z każdą sekundą. Monitor piszczał zawzięcie, linia nie
znikała. Pospiesznie usiadłam i odczepiłam aparaturę. Ból w końcu zelżał, jakby to ta aparatura go
powodowała. henry trzymał przede mną lustro. dostrzegłam w nim kogoś o kredowo bladej cerze,
pięknych, czarnych włosach, krwistoczerwonych ustach i złotych oczach. Nie chciałam wierzyć, że to ja.
otworzyłam usta ze zdziwienia i moim oczom ukazał się rząd śnieżnobiałych zębisk. Obudził mnie
dzwonek do drzwi. Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam otworzyć.
- Cześć Wiktoria! Cześć Tomek! Wejdźcie. -Zaprosiłam ich do środka.
- Erol, spałaś?- czułam na sobie ich wzrok.
- Z godzinkę się zdrzemnęłam.- skłamałam.
- Pojechałabyś z nami na plaże, jutro?- zapytał Tomek.
- Jasne, czemu nie.- uśmiechnęłam się.
- To super! Wpadniemy po Ciebie o siódmej, ok?- ucieszył się chłopak.
- Jasne. kto jeszcze jedzie?- zapytałam.
- Jesika, Martin i Gaja. wszyscy chodzimy razem na biologie.- tłumaczył.
- Aha, super!- udawałam szczęśliwą.
3
Kopiowanie tekstów, obrazów i wszelakiej twórczości użytkowników portalu bez ich zgody jest
stanowczo zabronione. (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z
dnia 4 lutego 1994r.).
AliceLenn93, dodano 06.07.2009 08:57
Dokument został wygenerowany przez www.portal-pisarski.pl.
4

Podobne dokumenty