Kostiuchnówka, lipcowe piekło legionistów

Transkrypt

Kostiuchnówka, lipcowe piekło legionistów
Kostiuchnówka, lipcowe piekło legionistów
2015-07-05
Walki pod Kostiuchnówką na Wołyniu (4-6 lipca 1916 roku) były
największą bitwą Legionów Polskich i jednocześnie pierwszym starciem w XX wieku stoczonym
przez polskich żołnierzy, które miało polityczne konsekwencje. Pod wpływem oceny tego właśnie
wysiłku legionistów został wydany przez cesarzy austro-węgierskiego i niemieckiego Akt 5
listopada. W dokumencie tym znalazła się obietnica utworzenia Królestwa Polskiego – pisze ppłk
Andrzej Łydka z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, znawca i miłośnik historii
wojskowości.
Kostiuchnówka to mała wioska na Wołyniu, która w latach 1915-1916 leżała na linii frontu,
zajmowanego przez trzy brygady legionowe. Z tego powodu odcinek, o długości dochodzącej do
40 kilometrów, był nazywany „polskim frontem”. Podczas kilku miesięcy rozbudowano pozycje
obronne (tworząc m.in. Redutę Piłsudskiego) przed pozycjami 5 pułku Legionów. Wiele punktów
otrzymało nazwy np. „Polska Góra” („Polenberg”), „Polski lasek”. Na bagnistym dopływie do
strumienia Garbach znajdował się też „Polski mostek”. Za pozycjami obrony wybudowano
miasteczko Legionowo z drewnianymi willami w stylu dworkowym i zakopiańskim, które zyskały
specyficzne nazwy: „Pod Szrapnelem” czy „Pod Granatem”.
Czterech na jednego, czyli Rosjanie kontra Polacy
W lipcu 1916 roku podczas ofensywy gen. Brusiłowa na Łuck, na siedmiokilometrowym odcinku
bronionym przez sześć batalionów z I i III Brygady Legionów (II Brygada Legionów stanowiła
odwód 11 węgierskiej dywizji kawalerii) Rosjanie skoncentrowali dwie dywizje piechoty (77 i 100)
oraz 16 dywizję kawalerii. Rosjanie zapewnili sobie również przewagę w artylerii - mieli 120 dział,
w tym ciężkie moździerze obsługiwane przez czeskich jeńców. Podczas gdy pułk artylerii
Legionów Polskich dysponował 26 działami. Dysproporcji było więcej – z jednej strony frontu
znalazło się 23 tysiące rosyjskich piechurów i 3 tysiące kawalerzystów, z drugiej – 6,5 tysiąca
legionistów i 800 ułanów.
4 lipca o świcie Rosjanie rozpoczęli trwające kilkanaście godzin przygotowanie artyleryjskie. Na
odcinku I batalionu 5 pułku „Zuchowatych” jeden z oficerów naliczył w ciągu pierwszej godziny
Autor: ppłk Andrzej Łydka
Strona: 1
ostrzału 762 wybuchy granatów oraz 282 szrapneli. Potem dał sobie spokój z liczeniem.
Oceniano, że podczas pierwszego dnia bitwy na pozycje legionistów spadło około 20 tysięcy
pocisków.
Żołnierze różnie reagowali na to piekło. Plutonowy Wacław „Socha” Lipiński zanotował: „W tej
chwili, gdy zdawało się, że koniec zupełny przychodzi, że lada chwila zwali się nam na głowy
jakaś strasznie krótka śmierć, wyjęliśmy z Adkiem Goldenbergiem fotografie łódzkich skautek i
poczęliśmy je oglądać. O ile nam łoskot pozwalał, staraliśmy zabawić się nawzajem kawałami
nieco rzecz prosta naciąganymi”.
Najmocniej ostrzeliwana była Reduta Piłsudskiego broniona przez „Zuchowatych”. Około godziny
13, podczas godzinnej przerwy w ostrzale, legionistów na reducie odwiedził komendant I Brygady,
Józef Piłsudski, podnosząc swoją obecnością ich morale. Po 18.00 Rosjanie rozpoczęli natarcie
prowadzone, zgodnie ze starą zasadą taktyczną „Szapkami zakidajem!”, kilkoma tyralierami.
Sześciuset „Zuchowatych” z I batalionu odparło trzy ataki, tworząc sporych rozmiarów wał z
rosyjskich trupów na przedpolu. Rozgrzana broń zaczęła jednak odmawiać strzelcom
posłuszeństwa. Broniący na prawym skrzydle legionistów „Polskiej Góry” Węgrzy ze 128 Brygady
Honwedów (opinia „Sochy” przed bitwą: obawiamy się strasznie, że landszturm na „Polenbergu”
puści. Sakramenckie tam dziady, jakieś obrośnięte trepy”) opuścili pozycje co zagroziło
okrążeniem i zniszczeniem I batalionu.
Umierają. Umierają bez słowa
Batalion otrzymał rozkaz wycofania się z Reduty Piłsudskiego i przedniego skraju obrony w celu
obsadzenia okopów drugiej pozycji. Walkę prowadzono na dystansie kilku-kilkunastu metrów.
Plutonowy „Socha” Lipiński zauważył, że „ich jest jak mrowia. W krzakach Kostiuchnówki, pod
drutami, w zbożu rzadkim. Gdzie tylko okiem sięgnąć jasnozielone bluzy i czerwone, spocone
twarze. Bijemy im wprost w pyski, celnie, niezawodnie, z chłodem okrucieństwa. Oni zaś
odpowiadają mało, rzucają natomiast granatami w okopy. I umierają. Umierają bez słowa, z jakąś
tępą, bezmyślną obojętnością”.
Wyłom na „Polskiej Górze” został zlikwidowany nocnym kontratakiem II batalionu 5 pułku
„Zuchowatych” i dwóch batalionów 6 pułku Legionów.
5 lipca rano Rosjanie wznowili ostrzał artyleryjski. „Polską Górę” obsadziły dwa następne bataliony
3 pułku Legionów. Wieczorem Rosjanie okrążyli oddziały 3. i 6. Pułków na „Polskiej Górze”,
jednak legioniści za cenę znacznych strat przedarli się do swoich.
Nocą 6 lipca oddziały I Brygady wycofały się na trzecią linię obrony. O świcie Rosjanie ruszyli do
Autor: ppłk Andrzej Łydka
Strona: 2
ataku, który został odparty nad potokiem Garbach. W południe Rosjanom udało się rozbić
austriacką grupę gen. Kuttnera osłaniającą prawe skrzydło Legionów, co pozwoliło wyjść na tyły
legionistów. Dwie godziny później 16. dywizja kawalerii przeprowadziła szarżę w sile 11
szwadronów załamaną ogniem karabinów maszynowych. Późnym wieczorem oddziały legionowe
rozpoczęły wśród spanikowanych oddziałów austriackich, węgierskich i pruskich odwrót za
Stochód. Bitwa potwierdziła wartość bojową oddziałów legionowych a trzydniowy opór legionistów
zapobiegł załamaniu frontu austriackiego.
Podczas bitwy zginęło 35 oficerów i 604 żołnierzy. Najcięższe straty poniósł 5 pułk „Zuchowatych:
poległo 30 oficerów i 500 szeregowych. Straty ogółem to ponad 2000 poległych, rannych i
zaginionych. Zwraca uwagę stosunek liczbowy poległych oficerów do szeregowych - wynosił 1 do
17. W armii austriackiej 1 oficer ginął na 50 żołnierzy, w niemieckiej na 42 żołnierzy, w rosyjskiej
na 100 żołnierzy.
Walki pod Kostiuchnówką zostały upamietnione tablicą na Grobie Nieznanego Żołnierza w
Warszawie.
Wojna z austriacką Komendą Legionów
Po tej bitwie w ocenie oficerów niemieckiego Sztabu Generalnego polski żołnierz był uznawany za
sojusznika potencjalnie silniejszego niż austro-węgierski. Według oceny płk. Jana Sadowskiego,
uczestnika i historyka tej bitwy, „Bój pod Kostiuchnówką jest jedną z przyczyn, które wywołały akt
5 XI 1916 ze strony Niemiec i Austrii”.
Myli się ten, kto uważa, że legioniści toczyli walkę wyłącznie z wojskiem rosyjskim.
Równorzędnym, choć bardziej wrednym i złośliwym przeciwnikiem była austriacka Komenda
Legionów. Pod koniec czerwca legioniści chcieli wprowadzić odznaki noszone dotychczas w I
Brygadzie (czerwone wężyki na kołnierzach oraz gwiazdki i belki) również w pozostałych
brygadach. W wyniku konfliktu dowódca 6 pułku Legionów, ppłk Mieczysław Norwid-Neugebauer
został zawieszony w czynnościach i oddany pod sąd polowy stacjonujący w Maniewiczach.
Inicjatywę legionistów poparła Rada Pułkowników, w której skład wchodzili dowódcy wszystkich
pułków legionowych. Rada (swoją drogą był to ewenement w wojsku) nakazała zdjęcie 2 lipca
wszystkich odznak i naszycie 3 lipca odznak „pierwszobrygadowych”. Majorowi Galicy,
dowodzącemu 6 pułkiem udało się powstrzymać podległych sobie żołnierzy od próby marszu na
Maniewicze i odbicia Norwid-Neugebauera. Mało kto wierzył, że Norwid pójdzie pod sąd. Kpt. lek.
Felicjan Sławoj-Składkowski sądził, że „Na pewno nic mu nie zrobią, bo C.K. Menda wie, że w
razie przeciwnym, drzazgi by z niej nie zostało!”.
Autor: ppłk Andrzej Łydka
Strona: 3
Ale 4 lipca o świcie...
Autor: ppłk Andrzej Łydka
Strona: 4

Podobne dokumenty