Program dziekański Prof. dr hab. Zdzisław Budzyński

Transkrypt

Program dziekański Prof. dr hab. Zdzisław Budzyński
Prof. dr hab. Zdzisław Budzyński (Instytut Historii UR)
Silny Wydział godnym miejscem pracy, zarazem filarem i wizytówką
Uniwersytetu Rzeszowskiego
Program dziekański, przygotowany na kadencję 2012-2016 dla Wydziału
Socjologiczno-Historycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego (założenia i propozycje)
Założenia i intencje. Udział w tegorocznych wyborach dziekańskich, i to nie
tylko w roli elektora, jest dla mnie samego największą niespodzianką. Po długim okresie
administrowania w państwowej szkole wyższej miałem inne plany na najbliższe lata,
związane ściśle z nauką, ale nie zarządzaniem. Luksus wyboru między tym co lubię a
powinnością wobec macierzystego Wydziału odebrał mi urzędujący dziekan, który po
jednej kadencji postąpił wyżej, przyjmując funkcję prorektora ds. nauki w nowym
zespole rektorskim. Co cieszy mnie jako profesora Uniwersytetu, bo jest uznaniem
środowiska akademickiego zasług i kompetencji prof. dra hab. Sylwestra Czopka, to
jednocześnie martwi, bo dziekan zostawia Wydział gdzieś w połowie procesu koniecznej
modernizacji i dostosowania go do obowiązujących obecnie standardów zatrudniania,
kształcenia i ogólnie rzecz ujmując życia akademickiego. W tej sytuacji zdecydowałem
się przyjąć propozycję kandydowania w tegorocznych wyborach dziekańskich, gdy
uzyskałem poparcie władz rektorskich do idei wzmocnienia i usprawnienia najstarszego
i najbardziej zasłużonego dla powstania UR Wydziału, a części swojego środowiska do
wspierania tych działań, które okażą się nieodzowne. Liczę zresztą, że zdołam przekonać
do zmian znacznie większą grupę osób siedzących na tej Sali, w tym nie tylko
wykładowców i administrację dydaktyczną, ale też i studentów, dla których dobry
Wydział, sprawnie zarządzany także na poziomie Instytutów i obecny w krajowym życiu
akademickim daje nie tylko satysfakcję ze studiowania, ale i większe szanse na rynku
pracy.
Podstawowe cele programu dziekańskiego przedstawiam w punktach
(prezentacja, w załączeniu), teraz pokrótce chciałbym je państwu przybliżyć.
1. Utrzymanie pełnego statusu akademickiego UR. To oczywiście główne
zadanie władz rektorskich, ale bez dobrze zorganizowanych Wydziałów, w tym przede
wszystkim naszego, posiadającego wszystkie uprawnienia akademickie, będzie trudne
do osiągnięcia. Wprawdzie wedle oświadczenia rektora UR spełniamy już formalne
wymagania ustawowe, związane z liczbą i rodzajem uprawnień do nadawania stopni
naukowych, ale nie mamy przecież gwarancji, że je utrzymamy! W tej sytuacji kluczowa
staje się zapowiedziana za tydzień akredytacja instytucjonalna Wydziału, której
wyniki powinny stać się punktem wyjściowym już normalnego, a nie wyborczego
programu dziekańskiego, tak jak właściwa diagnoza stanu rzeczy jest podstawą każdego
wiarygodnego planu działań. Zakończona niedawno taka sama akredytacja Wydziału
Pedagogiki okazała się surowym testem dla tamtejszych władz dziekańskich, którym
przyszło tłumaczyć się Komisji z zaniedbań i zaniechań, kadrowych, dydaktycznych,
programowych, czy w zakresie dyplomowania absolwentów. Jesteśmy zapewne w innej
sytuacji, ale na pobłażanie PAKi nie ma co liczyć. Na naszą korzyść przemawia to, że
1
dziekan w raporcie samooceny nie unika spraw trudnych, ale z oceną jakości
dokumentacji programowej przynajmniej na 2 kierunkach może być różnie.
2. Troska o jakość kadry akademickiej. Zachowanie uprawnień profesorskich,
habilitacyjnych i doktorskich wymaga uzupełnienia i utrzymania stabilnej kadry
samodzielnych pracowników, w tym zwłaszcza profesorów tytularnych. Wobec tej
kategorii mamy wręcz do czynienia z wyraźnym regresem kadrowym, a kolejny rok
akademicki rozpoczniemy na poziomie o połowę skromniejszym niż 10 lat temu.
Działają tu oczywiste czynniki naturalne, w tym odchodzenie profesorów na emeryturę,
co od następnego roku może się jeszcze pogłębić. Mamy natomiast niezłe wyniki w
zakresie awansów naukowych na stopień doktora habilitowanego, ale dotyczy to przede
wszystkim historii i jeszcze młodych badaczy; na ich drodze do Belwederu lub Pałacu
Namiestnikowskiego piętrzą się przeszkody i zaostrzone przepisy. Sensowna polityka
dziekana, podejmowana we współpracy z rektorem, powinna ułatwić im rozwiązanie
przynajmniej innych niż naukowe kłopotów. Tym bardziej nie możemy sobie w pozwolić
na utratę zdolnych, sprawnych i aktywnych pracowników, w dodatku świeżo po
habilitacji, tak jak się stało z prof. D. Wojakowskim. Poza archeologią i historią
szczególnego wsparcia wymaga socjologia i politologia, pierwsza dla utrzymania stanu
posiadania, druga dla uzyskania wyższego poziomu organizacyjnego (Instytut), a może i
uprawnień doktorskich. Jest to możliwe przy sprawnym zarządzaniu tym kierunkiem. W
najtrudniejszej sytuacji jest kulturoznawstwo; szansę dla tego kierunku upatruje w
usamodzielnieniu się na poziomie Katedry, co jest konieczne i realne w perspektywie
najbliższej kadencji.
Trzeba też rozważyć, czy Wydział powinien w postępowaniach kwalifikacyjnych
w takim stopniu jak teraz promować osoby z zewnątrz, zamiast troszczyć się o awans
naukowy własnych doktorów i doktorów habilitowanych. Przed paru laty, w momencie
uzyskania uprawień habilitacyjnych dla Wydziału, prof. dr hab. Jerzy Maternicki
przestrzegał, aby ostrożnie przyjmować wnioski habilitacyjne osób nie związanych z
Uniwersytetem ani prowadzonymi u nas kierunkami i specjalnościami badawczymi. To
zostało w obecnej kadencji ograniczone, ale nie wyeliminowane. Nie widzę także
powodów, a po wspomnianej na wstępie akredytacji pedagogiki, także jakiegokolwiek
sensu na kontynuowanie promocji doktorskich osób, które swoje podstawowe
wykształcenie wyższe i zatrudnienie związały z odległymi od profilu Wydziału
kierunkami studiów, np. z wychowaniem fizycznym, muzycznym, plastycznym czy
pedagogicznym. Widać dziś wyraźnie, że ta furtka, otwarta kiedyś w dobrej intencji
wspierania raczkujących kierunków, okazała się ślepym zaułkiem.
Apeluję tedy do kolegów profesorów, skupmy się wreszcie na awansie
naukowym własnej kadry, pozwólmy jej rozwijać się w warunkach zmieniającego się
świata nauki, konfrontować się ze światem zewnętrznym, wyjeżdżać poza Rzeszów i
Polskę, chłonąć wiedzę i doświadczenia, zawierać przyjaźnie i naukowe kontakty,
publikować i prezentować swoje osiągnięcia bez kompleksu prowincji i 17. miejsca w
rankingach uniwersyteckich. To się uczelni i Wydziałowi z pewnością opłaci!
2
3. Wyjście z cienia, przed 17. słupek rankingowy. Obecność w krajowym i
międzynarodowym środowisku akademickim jest oczywiście racją naszego zawodu, ale i
szczególnym wymogiem naszych czasów. UR ze swoją niską pozycją w rankingach musi
szczególnie dbać o swoje interesy i tam gdzie to możliwe zabiegać o wpływy, obecność w
gremiach zawiadujących polską nauką, wspierać pracowników i zespoły zabiegające o
granty naukowe i środki na rozwój pracowni i zakładów. Nie uczynimy tego samopas,
trzeba poszerzyć nasze zdolności koalicyjne w rozmaitych wyborach do władz i
urzędów naukowych, trzeba utrzymywać bliską współpracę z innymi środowiskami
akademickimi i kooperować w staraniach o granty i środki. Widzę tu ogromne pole do
aktywności dla władz rektorskich i dziekańskich, ale przede wszystkim dla profesorów
znających środowisko i mających doświadczenie we współpracy naukowej, którzy
powinni nie tylko inspirować powstawanie projektów i kierować zespołami, ale i
przecierać drogi młodszym pracownikom do współpracy z innymi ośrodkami.
4. Troska o organizację i jakość kształcenia. Główne zadania z tym związane
spoczywają na Instytutach i kierującymi nimi dyrektorach. Nie zamierzam im odbierać
w tym względzie kompetencji, może co najwyżej dzielić się doświadczeniem i
odpowiedzialnością. Dziekanowi pozostają funkcje wspierające, koordynujące,
wdrażające nowe pomysły ministerialne i wreszcie kontrolne. Powinien też zadbać o to,
aby prawo stanowione na uczelni i dotyczące Wydziału w odniesieniu do krk, sojk i
innych elementów wdrażanej reformy szkolnictwa wyższego nie było aplikowane
bezmyślnie i bez szerszej konsultacji z Wydziałem i środowiskiem akademickim.
Problemem do rozwiązania staje się jednak narastający z roku na rok
niedostatek godzin dydaktycznych w stosunku do liczby zatrudnionych
wykładowców, wynikający oczywiście z coraz niższej rekrutacji na większości
kierunków, a w związku z tym rosnąca obawa naszej kadry, co do kontynuacji jej
zatrudnienia. Nie zamierzam w tym względzie wykonywać gwałtownych ruchów
kadrowych i stwarzać niepotrzebnych napięć, przeciwnie, szukać innych rozwiązań i
możliwości zatrudnienia wykładowców, dając im poczucie stabilności zawodowej.
Wymaga to jednak szeregu działań, które poprawią naszą zdolność pozyskiwania
kandydatów na studia, uatrakcyjnią ofertę programową i usprawnią obsługę studentów.
Proponuje w tej sytuacji przyjąć następujące rozwiązania, doraźne i długookresowe,
zapisane w ustawie i stosowane od dawna w innych uczelniach:
a/ sporządzenie „od zaraz” lub uaktualnienie bilansu obciążeń dydaktycznych
oraz naszego potencjału kadrowego w skali kierunków, Instytutów i Wydziału, także w
ujęciu dynamicznym, czyli w perspektywie 4 najbliższych lat. Dziś wiemy z informacji
prodziekana dra hab. A. Bonusiaka, złożonej na jednej z ostatnich Rad Wydziału, że
deficyt godzin dydaktycznych w skali Wydziału sięga 40%! Wg mojej wiedzy jest on
przesadzony, nie uwzględnia bowiem wszystkich możliwości zatrudniania na Wydziale,
czy poza nim, tym niemniej w jakimś stopniu realny, skoro co roku kierownicy Zakładów
walczą jak lwy o godziny dla swoich pracowników.
b/ wsparcie tych podejmowanych przez Instytuty działań, które zmierzają do
uruchomienia nowych, lepiej dostosowanych do oczekiwań studentów i rynku
3
pracy, kierunku studiów. Dla przykładu i z własnego „podwórka”, może to być
projektowane uruchomienie turystyki historycznej i kulturowej w Instytucie Historii,
która gdzieindziej pozwoliła wyjść z kłopotów rekrutacyjnych.
c/ utrzymanie poziomu rekrutacji łącznej na dotychczasowym poziomie,
dającym szansę na utrzymanie poziomu dotacji ministerialnej dla Wydziału. Zamierzam
rozwijać istniejącą już u nas tzw. promocję bezpośrednią, ale wzorem innych
uniwersytetów, spróbować poszerzyć rekrutację o inne środowiska, w tym o
cudzoziemców. Będzie to trudne, bo zupełnie zaniedbaliśmy tę formę pozyskiwania
studentów, nawet w najbliższej nam strefie geograficzno-historycznej, czyli na Ukrainie,
gdzie jesteśmy praktycznie nieobecni (mamy ponad 30 umów bilateralnych i tylko 9
cudzoziemców!), ale spróbować nie zaszkodzi. Nie potrafię tego zaniedbania objaśnić,
skoro większość uniwersytetów, usytuowanych przy niemieckiej granicy prowadzi u
naszych wschodnich sąsiadów akcję rekrutacyjną (konferencja w Odessie), a wyższe
szkoły zawodowe specjalizują się w pozyskiwaniu młodych Polaków zza miedzy
(konferencja we Lwowie). W Rzeszowie oddaliśmy to intratne pole uczelniom
niepublicznym, w tym właścicielowi WSIiZ.
d/ innym rodzajem rozwiązania powinno być wprowadzenie systemu
indywidualnego premiowania obniżkami godzin dydaktycznych osób szczególnie
czynnych w badaniach naukowych, organizacji życia akademickiego lub ponoszących
ciężar wprowadzania w życie nowych zmian ustawowych. Możliwe są tu też inne
rozwiązania.
e/ konieczna będzie sprawniejsza obsługa studentów w każdej jednostce
organizacyjnej oraz bardziej pomysłowa obecność w przestrzeni internetowej. Wg
badań sondażowych od 50-75% opinii o uczelni formułuje się w środowisku studenckim
pod wpływem własnych doświadczeń z wykładowcami, dziekanatem czy sekretariatami.
e/ w tej sytuacji trzeba zmienić sposób oceny aktywności naukowej kadry
dydaktycznej, obecnie sprowadzonej do uproszczonej i niesprawiedliwej niemal dla
całej humanistyki kontroli parametrycznej, a większą uwagę poświęcić innym
powinnościom i zadaniom, jakie spoczywają na wykładowcach. Dodatkowa ankieta
przesłana nam ostatnio w trybie wyjątkowym przed zbliżającą się akredytacją Wydziału
specyfikuje te zadania, odnosząc je zarówno do działalności naukowej (publikacje,
konferencje naukowe, stopnie i tytuły, rady redakcyjne i kształcenie młodej kadry) jak i
tzw. współpracy z otoczeniem programy edukacyjne i eksperckie, współpraca z
samorządem i organizacjami pozarządowymi).
5. Budżet zrównoważony, odpowiedni do zadań. Powinnością dziekana,
wynikającą wprost ze statutu UR jest troszczyć się o środki budżetowe na działalność
Wydziału a następnie pilnować równowagi budżetowej. Od 4 lat budżet Wydziału,
podobnie jak innych jednostek organizacyjnych UR, jest niedoszacowany, gdyż uczelnia
przeznacza ogromne środki na wsparcie inwestycji strukturalnych. Te jednak się powoli
kończą i sprawą najpilniejszą dla przyszłości Uniwersytetu jest przywrócić normalne
dofinansowanie jednostek, w tym skierować odpowiednio duży strumień środków na
rozwój naukowy. Przyjmuję za dobrą monetę oświadczenie prof. Cz. Puchalskiego, że w
4
tej kadencji doprowadzi do wyprzedaży zbędnych obiektów i racjonalizacji
wykorzystania bazy lokalowej, także, choć z mniejszym przekonaniem, zapowiedź
utrzymania nowych superobiektów technicznych z grantów. Tak czy inaczej, wymogiem
naszych czasów jest inwestować w jakość nauki i kształcenia, obu tych zamierzeń nie da
się zrealizować przy obecnym poziomie finansowania, który ledwie starcza na
opłacenie, niskich skądinąd poborów. Pilnowanie budżetu wino być zadaniem jednego z
prodziekanów, do dziekana należeć będzie uzyskanie lepszych warunków finansowania
Wydziału, choćby po to, aby wyżej zapowiedziane zmiany nie zostały na papierze.
6. Polityka kadrowa równych szans. Pozostaje mi jeszcze dodać kilka zdań
na temat organizacji pracy dziekana, Wydziału i spraw osobowych. Zacznę od siebie i
oświadczenia, że nie zamierzam pozostać na tym stanowisku dłużej niż jedną kadencję,
nie mam też ambicji rektorskich. Działam zmobilizowany przez grupę wsparcia, która
mam nadzieję nie skurczy się podczas tej niełatwej kadencji, ale na własną
odpowiedzialność. Nie mam tu krewnych ani powinowatych, tym łatwiej jest mi więc
zaproponować rozwiązania kadrowe, które uwzględniają przede wszystkim kwalifikacje
zawodowe, doświadczenie organizacyjne i zaangażowanie w sprawy uczelni. Dotyczy to
w pierwszym rzędzie prodziekanów i kadry dyrektorskiej, a jak wiadomo ustawa daje w
tym względzie dziekanowi większe niż kiedyś uprawnienia. Szanuje tradycję
akademicką, ale chciałbym aby za 4 lata kolejne Kolegium Elektorskie miało szerszą
paletę dobrze przygotowanych kandydatów do wyboru na stanowiska dziekańskie.
Trudno uznać, że 2 historyków i 1 politolog w dzisiejszej stawce to jest najlepsza z
możliwych oferta wyborcza. Z moich obserwacji wynika, że ruch kadrowy na Wydziale
jest mizerny, brakuje normalnej konkurencji a i umiejętności współpracy, zwłaszcza w
grupie młodych, już usamodzielnionych naukowo wykładowców. To musi się zmienić,
jeśli chcemy spokojnie myśleć o przyszłości tego uniwersytetu, naszego Uniwersytetu.
Jeśli Kolegium Elektorskie podzieli w akcie głosowania ten punkt widzenia i zdecyduje o
moim wyborze na dziekana przedstawię swoich kandydatów na prodziekanów.
Oczywiście, po konsultacji z Instytutami, bez wykluczania kogokolwiek, również tu
obecnych moich konkurentów. Jeśli jednak mam być konsekwentny, to wskazanie
kandydatów powinno się odbyć po przeprowadzonej akredytacji Wydziału (jeśli
procedura wyborcza na to pozwoli), w sytuacji, gdy będziemy mieli choć wstępną ocenę
stanu naszych spraw. Podobnie rzecz ma się z kadrą dyrektorską Instytutów, ale tu jak
wiem pośpiechu wynikającego z kalendarza wyborczego nie ma.
Dziękuje państwu za uwagę i wysłuchanie moich propozycji.
W Rzeszowie, 5 czerwca 2012 r.
5