PATRZEĆ SERCEM (ŁK 11,37-41)

Transkrypt

PATRZEĆ SERCEM (ŁK 11,37-41)
PATRZEĆ SERCEM (ŁK 11,37-41)
Napiętnowanie faryzeuszów14
37 Gdy jeszcze mówił, zaprosił Go pewien faryzeusz do siebie na obiad. Poszedł więc i zajął miejsce za stołem.
38 Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie, że nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem. 39 Na to rzekł Pan
do niego: «Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne
jest zdzierstwa i niegodziwości. 40 Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza?
41 Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste
15
MEDYTACJA
i PUNCTA do niej:
a) Na początku medytacji warto odnaleźć się w Bożej obecności. Dobrze jest uświadomić sobie, że modlitwa
jest czasem poświęconym Panu Bogu. Jest świętą przestrzenią, w której Stwórca spotyka się ze mną. W
związku z tym mogę zostawić na boku wszystkie zbędne troski, to co mnie absorbuje, co zbyt mocno przykuwa
moją uwagę i utrudnia skoncentrowanie się na Panu Bogu. Wzbudzę intencję, która będzie wyrażała pragnienie
zwrócenia moich myśli, uczuć, mojego serca, rozumu i woli na to wyjątkowe spotkanie.
b) Prośba o właściwą intencję: Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były
skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu (ĆD 46). Proszę o to, by moje myśli,
pragnienia i zamiary miały początek w Bogu, by były zakorzenione w Jego dobru i w Jego miłości. Proszę, by
moje czyny przebiegały w zgodzie z wolą Najwyższego i by prowadziły mnie ku ostatecznemu celowi, ku niebu i
spotkaniu ze Stwórcą.
c) Obraz: Ustalenie miejsca, jakby się je widziało (ĆD 47) wyobraźmy sobie tę scenę, przywitanie Jezusa,
nakryty stół i zdziwienie faryzeusza, potem ciepła odpowiedź Jezusa na to zdziwienie, będę dalej uczestniczył w
tej kolacji, będę widział zmianę gospodarza, będę pragnął takiej samej przemiany
d) Prośba o owoc medytacji: Prosić o to czego chcę i pragnę (ĆD 48) Tutaj prosić, bym umiał patrzeć sercem
Punkt 1. Dawanie na pokaz
Jezus zostaje zaproszony przez pewnego faryzuesza, wtedy to była rzecz normalna, że "osoby wyjaśniające"
Słowo Boże, były potem zapraszane do domu osoby najbardziej znaczącej w mieście. A miasta nie liczyły wtedy
jak nasze obecnie po kilkadziesiąt tysiecy ludzi, taki Nazaret w czasach Jezusa to 400 osób. Jezus też nie był
jedynym "nauczycielem", który chodził od miasta do miasta i rozjaśniał wszystkim księgi Pisma Świętego.
Goszczenie tych ludzi, było obowiązkiem, ale też zaszczytem (wszyscy pamiętamy radość Zacheusza gdy Jezus
mu oznajmił, że dziś odwiedzi jego).
Dziś Jezus też przyjął zaproszenie do takiego domu. Honor dla gospodarza, przygotował wieczerzę, pewnie
posprzątał dom. On jest gotowy, a Jezus przyszedł i rąk nie umył. Mycie rąk to rytuał, to jak dla nas wytarcie
butów przed wejściem do mieszkania. Ten faryzeusz dokonał wyboru, widać, że ważniejsze od ugoszczenia
gościa jest postępowanie zgodnie z przepisami prawa - nie cieszę sie, że mam kogoś ważnego u siebie - przepis
jest ważniejszy. To jakbysmy my zwracali uwagę naszym gościom, że przywitał się najpierw z gospodarzem, a
nie z gospodynią, podał kwiatki nie tak jak trzeba. W tym wyborze widać motywację którą się kierował zaprosiłem Jezusa, dałem mu wszystko, a On nie chce przyjąć moich reguł.
Ileż razy na naszych modlitwach prosimy Boga, by przyszedł, by nam pomógł, by był z nami zawsze. I gdy
czujemy Jego obecność, czujemy się bezpiecznej - ofiarujemy Mu "aż" coniedzielną mszę świętą, a w inne sfery
niech nie wchodzi. Według mnie tyle wystarczy Mu ofiarować, jesteśmy kwita, a gdy znowu będę potrzebował
pomocy to przyjdzie do mnie, przecież tyle Mu od siebie dałem.
Pomyślę o tych momentach w których zapraszałem Jezusa do siebie, chociażby poprzez eucharystię. W jaki
sposób przyjmuję Jezusa? Co Mu ofiaruję: dobry posiłek czy serdeczność? Jak jest z moim dawaniem? Co
najczęściej daję innym ludziom i dlaczego? Co jestem w stanie ofiarować Jezusowi?
Punkt 2. Prawdziwe dawanie
Jezus często odwiedział ludzi, którzy według naszej miary nie pasowali do Niego, do tego co głosił. Jednak przy
każdej takiej okazji zostawia gospodarzowi pouczenie, niejako w podziękowaniu. Ten człowiek też potrzebował
wytłumaczenia. Skupił się na tym co zewnętrzne, zapomniał o swoim wnętrzu. Przygotował wieczerzę, przyjął
gościa, chciał być wierny prawu, ale zapomniał o miłości względem bliżniego, zapomniał, że od prawa
ważniejszy jest człowiek, zapomniał, że człowiek to nie masa, ale konkretna osoba, która postępuje tak a nie
inaczej. Ostatnie zdanie: Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was
czyste., wiele razy słyszeliśmy pod innymi postaciami np. słynne najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
Gdyby dla tego gospodarza każdy człowiek wstępujący był kimś świętym, gdyby jego gościnność wyplywała z
serca, nawet by nie zauważył braku obmycia rąk. Gdy kierujemy się sercem, gdy wszystko co robimy wypływa z
miłości do innych, potrafimy szybko przebaczać, potrafimy "nie dostrzegać" pewnych niedociągnieć - bo dla
mnie zawsze najważniejszy będzie człowiek, a nie to czy umie podziękować, czy powiedzieć dzień dobry.
Czy umiem dawać z serca? Czy liczę na wdzięczność? Jak z moją bezinteresownością? Czy umiem być
bezintersowny wobec Boga? Czy daje mu wszystko nie licząć nic w zamian? Co jestem w stanie ofiarować
ludziom i Bogu? Gdzie kończy się moja "szczera hojność"?
Rozmowa końcowa. [ĆD 54] Rozmowa odbywa się właściwie, jeżeli się mówi, jak przyjaciel mówi do
przyjaciela, lub jak sługa do pana, raz prosząc o jakąś łaskę, to znów się obwiniając z powodu uczynionego zła,
a czasem przedstawiając swoje sprawy i prosząc o radę. Na końcu odmówić Ojcze nasz. Porozmawiaj z Jezusem
jak z przyjacielem, o tym co przyniosła ta medytacja.
Modlitwa końcowa:
„Zabierz, Panie, i przyjmij całą moją wolność, pamięć moją, mój rozum i całą moją wolę, wszystko, co mam i co
posiadam. Ty mi to, Panie, dałeś, Tobie to zwracam. Wszystko jest Twoje. Rozporządzaj tym według Twojej
woli. Daj mi tylko miłość Twoją i łaskę, a to mi wystarczy."