bałkańska beczka prochu
Transkrypt
bałkańska beczka prochu
OPINIE | FELIETON Marek Rogalski BAŁKAŃSKA BECZKA PROCHU ie bez znaczenia jest to, że kwestią greckich negocjacji w sprawie reform zainteresował się nawet Biały Dom. Jeden z jego doradców stwierdził, że potencjalne bankructwo tego kraju oraz możliwy Grexit (wyjście ze strefy euro) stwarzałby dodatkowe, poważne ryzyko dla Europy. O ile ekonomiści zdają się wskazywać, że gospodarczo grecki szok byłby do opanowania – czyli rozlania się fali kryzysu na inne kraje strefy euro raczej by nie było – i mogą mieć rację, to mało kto zastanawiał się wcześniej nad politycznym tłem całego tego potencjalnego zamieszania. Tymczasem zestawmy ze sobą kilka faktów. Po zarzuceniu w ubiegłym roku projektu gazociągu South Stream (głównie za sprawą nacisku Komisji Europejskiej na Bułgarię, przez którą miał przebiegać rurociąg) strona rosyjska dość szybko przedstawiła alternatywny projekt, który w dużej mierze miał uwzględniać Turcję. Ankara nie musi słuchać się Brukseli, gdyż ta i tak w najbliższej przyszłości nie zaprosi jej do Unii Europejskiej, a zmiana polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych względem Bliskiego Wschodu sprawiła, że prezydent Erdogan jest w stanie dogadać się z każdym, kto oferuje biznesowy projekt za sensowne pieniądze. Pierwotnie tak zwany Turkish Stream nie miał docierać na terytorium Unii Europejskiej. Tymczasem… W końcu stycznia do władzy w Grecji doszła radykalna lewicowa Syriza, której przedstawiciele nie kryli sympatii wobec Rosjan. W efekcie przez niektó- rych zachodnich komentatorów greccy politycy zaczęli być określani „pożytecznymi idiotami” Putina. Zwłaszcza że na razie robią wszystko, aby zdestabilizować sytuację u siebie, w regionie, a także osłabić pozycję Unii Europejskiej oraz strefy euro. Nowe władze zażądały renegocjacji dotychczasowego programu reform narzuconego przez instytucje międzynarodowe, w zamian za co wierzyciele wstrzymali wypłatę ostatniej transzy z programu pomocowego. Tymczasem Grecy tak naprawdę będą potrzebować kolejnego, trzeciego bailoutu, chociaż w mniejszej niż dotychczas skali. Na razie efektem pracy „ekipy Tsiprasa” są utrzymujące się od kilku tygodni gigantyczne wypłaty środków z greckich banków, a tak- Fot. Archiwum prywatne N Autor jest głównym analitykiem walutowym Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska. Tekst wyraża jego prywatne opinie i nie jest formą rekomendacji w rozumieniu ustawy. 83 że wzrosty stawek CDS-ów (kontraktów na niewypłacalność kraju) oraz rentowności obligacji. Grecki dług ma ponownie opinię śmieciowego, chociaż w końcu ubiegłego roku wydawało się, że kraj zaczyna wychodzić na prostą. Problemy Greków można w pewnym sensie zrozumieć. Ogromny dług jest nie do spłacenia. Jedynym wyjściem jest jego częściowe umorzenie, do czego potrzebna jest polityczna wola decydentów w Unii Europejskiej, Europejskim Banku Centralnym i Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Bo prywatnych wierzycieli już nie ma. Stąd też „temat” jest do zrobienia. Najlepiej, gdyby był połączony ze swoistym planem Marshalla, obejmującym pozostałe kraje bałkańskie. Ale nie ma na to szans w sytuacji, kiedy Grecy próbują grać solo. Redukcja zadłużenia na warunkach pisanych przez Syrizę byłaby jej wielkim, politycznym zwycięstwem. I wodą na młyn dla reszty eurosceptyków w Europie. Tymczasem większość tych ugrupowań, a zwłaszcza francuski Front Narodowy wypowiada się ciepło o Rosji... Fakty można i należy ze sobą łączyć. Okres wyborczy w Europie, czyli lata 2016–2017, zbliża się wielkimi krokami. Pierwszym testem będą wybory w Hiszpanii, to już tej jesieni. Tu jednak poparcie dla lewicowców z Podemos słabnie, a w grze zaczynają liczyć się tzw. Obywatele (partia Ciudadanos), którzy wprawdzie opowiadają się za większą federalizacją Hiszpanii, ale nie są przeciwko Unii Europejskiej. Europa nie będzie mieć łatwo z Grecją. Zwłaszcza że czeka nas kolejny zgrzyt w kwestii Turkish Stream. Komisja Europejska zablokowała temat Bułgarom, a tymczasem greckie władze już liczą przyszłe zyski z wybudowania bazy przeładunkowej na własnym terytorium. Takie były wyniki ostatniej wizyty premiera Tsiprasa w Moskwie – Rosjanie otwartej pożyczki nie przyznali, ale być może pomogą sfinansować coś, na czym im bardzo zależy. I to nie tylko gospodarczo. Turecka rura w Grecji skłóci i osłabi pozycję pozostałych krajów bałkańskich w Unii Europejskiej, które były i są na jej marginesie – to Bułgaria i Rumunia. Rosja już teraz jest bardziej aktywna w krajach byłej Jugosławii. Najlepsze relacje ma z Serbią, która cały czas liczy na wsparcie względem relacji z oderwanym, a de facto sponsorowanym przez UE, Kosowem. Rosjanie próbują wywierać też wpływ na Czarnogórę (na co ta miała poskarżyć się Niemcom), a w ich interesie jest też permanentny kryzys gospodarczo-polityczny w Bośni i Hercegowinie. Dlatego też temat Grecji europejscy politycy powinni rozwiązać, podchodząc do niego bardziej kompleksowo. Inaczej w perspektywie kilku lat wygranym będą Rosjanie. Politycznie, a nie gospodarczo. Co zresztą zbytnio im nie przeszkadza. ▪ aleBank.pl Fot. fotolia.com Dlaczego w ostatnich tygodniach europejscy oficjele przestali straszyć Greków wyrzuceniem ze strefy euro za ich „rażącą niesubordynację” w kwestii planu reform? Bo uświadomiono sobie coś, co było wiadome od kilkunastu miesięcy…