W świecie homeryckich herosów fundamentalną rolę

Transkrypt

W świecie homeryckich herosów fundamentalną rolę
W świecie homeryckich herosów fundamentalną rolę odgrywa postawa egzystencjalna, którą moŜna
nazwać vanitofamią. Wynika ona z przeświadczenia, Ŝe istotę Ŝycia wyznaczają dwie dopełniające się idee marność (vanitas) i sława (fama). Pierwsza z nich, dotycząca kaŜdego człowieka, została obrazowo ujęta w
wypowiedzi iliadzkiego Glaukosa: „Taki juŜ los ludzkich rodów jak losy nietrwałych liści. /Jedne na ziemię wiatr
zrzuca liście, a inne wydaje / Rozkwitający las, kiedy zbliŜa się pora wiosenna" (VI 146-148). (...) Przypomnijmy
wszelako, Ŝe vanitofamia nie jest postawą skoncentrowaną jedynie na efemerycznym wymiarze egzystencji
człowieka.
DąŜenie do uwiecznienia heroicznych czynów jawi się jako niemal ponadkulturowa idea i juŜ Gilgamesz,
główna postać sumeryjsko-akadyjskiego eposu, „na skale wycina imiona walecznych". Tego rodzaju rejestratorska
zapobiegliwość wypływa z Ŝądzy sławy, sławy upajającej, uwikłanej w sensy socjologiczne, metafizyczne, etyczne
i estetyczne. Co za wielowymiarowa problematyka! Zdobyta dobra sława zapewnia człowiekowi eksponowane
miejsce w hierarchii społecznej, „przedłuŜa jego egzystencję" (pośmiertna sława), stanowi istotny wyznacznik
sztuki Ŝycia, Ŝycia pięknego i godziwego. Owa bezcenna wartość odgrywa szczególnie doniosłą rolę w świecie
wojowników, opanowanym przez ducha rywalizacji, ambicji, ekspansji. Z tak szeroko rozumianym kultem sławy
łączą się określone wzorce osobowe, kanony postępowania itp.
Muza eposów Homera opiewa bohaterów zawdzięczających rozgłos oręŜnym zwycięstwom
(najwspanialsza forma miru), sukcesom, sportowym, przemyślności, krasomówczemu talentowi. Nie sposób jednak
pominąć faktu, iŜ w Iliadzie sława jest uwaŜana za „nagrodę pocieszenia", za jakość neutralizującą mizerię
krótkiego Ŝywota. Oto wypowiedź, którą Sarpedon kieruje do Glaukosa:
Gdybyśmy, mój przyjacielu, z tej wojny wyszli nietknięci,
Mogąc radować się Ŝyciem, nie znając starości i śmierci,
Pewno sam wtedy bym nie szedł w pierwszych szeregach do bitwy,
Anibym ciebie do walki skłaniał dla męŜów zaszczytnej.
Ale gdy zewsząd czyhają Kery zagłady i śmierci
Liczne - Ŝe ani ich minąć, ni uciec od nich śmiertelnym –
Idźmy po sławę dla innych! Inni okryją nas sławą!
(XII 320-326)
O kolejach chwiejnej egzystencji człowieka („los ludzkich rodów jak losy nietrwałych liści") decyduje
Mojra (Przeznaczenie), której wyroki zgadzają się i z wolą gromowładnego Dzeusa, i z zamysłami pozostałych
rogów. Bogowie... Te nieśmiertelne istoty mają swój odrębny język, spoŜywają nektar i ambrozję, w ich Ŝyłach
płynie biała krew - ichor, bywają zawistne, kłótliwe, gruboskórne. Np. w XXI pieśni Iliady rozzłoszczona Hera
nazywa Artemidę „suką bezwstydną", bijąc ją „po uszach ze śmiechem szyderczym". A ziemianie? Ci równieŜ nie
zawsze tłumią afekty. I tak gniewny Achilles krzyczy do Agamemnona, naczelnego wodza wojsk greckich rod
Troją: „Nędzny opoju o oczach psa i sercu jelenia!" (I 225).
B. Bednarek, Epos europejski, Wrocław 2001, s. 20-21.
Czytelnicy „Odysei" przypominają sobie wzruszającą i świetnie przygotowaną scenę z pieśni XIX, w której stara
szafarka Eurykleja, niegdyś mamka Odyseusza, rozpoznaje go, teraz powra-cającego, po bliźnie na udzie. Cudzoziemiec
pozyskał sobie przychylność Penelopy, zgodnie z jego Ŝyczeniem Penelopa rozkazuje szafarce umyć mu nogi, co we
wszystkich starych opowieściach uchodziło za pierwszy obowiązek gościnności w stosunku do znuŜonego wędrowca, (...)
Zaledwie staruszka dotknęła blizny, gdy oto w radosnej trwodze wypuszcza z rak do miednicy nogę Odyseusza; podczas gdy
woda przelewa się na ziemię, Eurykleja chciałaby wybuchnąć radością jednakŜe Odyseusz cichym pochlebstwem i groźbą
powstrzymuje ją; Eurykleja odzyskuje przeto panowanie nad sobą i powściąga swój gest (...) Próbując odtworzyć ten epizod,
pominąłem wszelako treść wielu wersów, które przerywają jego opis. Jest ich ponad siedemdziesiąt (...)
Dygresja ta, pojawiająca się właśnie w chwili, w której szafarka rozpoznaje bliznę, a zatem w momencie kryzysu,
obrazuje historię powstania blizny; blizna jest mianowicie skutkiem wypadku, jakiego doznał Odys w czasach młodości, gdy,
bawiąc u swego dziadka Autolikosa, polował na dziki. Przy tej okazji czytelnik zostaje poinformowany o osobie Autolikosa, o
jego miejscu zamieszkania, o jego charakterze i o rodzaju pokrewieństwa, jakie łączy go z Odysem; w sposób równie
wyczerpujący i pełen uroku opisano takŜe zachowanie się Autolikosa po narodzinach wnuka; dalej następuje opis wizyty
Odyseusza, który tymczasem dorósł lat młodzieńczych; powitanie, uczta na cześć przybywającego, spoczynek nocny i
obudzenie się, poranny wymarsz na łowy, tropienie zwierzyny, walka, zranienie Odyseusza kłem dzika, opatrywanie rany,
ozdrowienie bohatera, jego powrót do Itaki, zatroskane wypytywania rodziców - wszystko to opowiedziane zostało znowu w
sposób wyczerpujący, w opisie, który niczego nie pozostawia w cieniu i dokładnie kreśli poszczególne przedmioty i łączące je
związki. I dopiero teraz narrator powraca znów do izby Penelopy; i dopiero teraz Eurykleja, która bliznę rozpoznała jeszcze
przed dygresją w trwodze wypuszcza z rak do miednicy nogę Odyseusza. (...)
Dygresja o powstaniu blizny nie róŜni się w sposób zasadniczy od wieki innych fragmentów, gdzie opisana zostaje
dokładnie (co do swej natury i pochodzenia) jakaś nowo wprowadzona osoba, przedmiot lub sprzęt - a dzieje się tak nawet
wówczas, gdy opis prowadzi nas w centrum bitewnego wrzenia. Dotyczy to takŜe tych fragmentów, w których o jakimś
pojawiającym się właśnie bogu dowiadujemy się, gdzie on ostatnio przebywał, co tam porabiał i jaką drogą przybył na miejsce
akcji; co więcej, wydaje mi się, Ŝe nawet epitety wywodzą się w końcu z tej samej potrzeby zmysłowego ukształtowania
zjawisk. (...)
Podobnie dzieje się teŜ z wydarzeniami rozgrywającymi się wewnątrz świadomości bohaterów; równieŜ i tutaj nie moŜe być
Ŝadnych ukryć i niedomówień. Ludzie Homera odsłaniają swe wnętrze bez reszty, takŜe w chwili afektu; czego nie powiedzą
innym, powiedzą to sobie w duchu tak, by czytelnik o tym się dowiedział. (...)
Styl ten zna wyłącznie plan pierwszy, zna wyłącznie teraźniejszość (...).
E. Auerbach, Mimesis. Rzeczywistość przedstawiona w literaturze Zachodu, fragm..
***
Człowiek homerycki nigdy nie Ŝył na ziemi, tak samo jak nigdy nie posługiwano się w Ŝyciu językiem Homera. I jak
ów język, piękny aliaŜ narzeczy, który się tak długo klarował w alembikach tradycji poetyckiej, tak i człowiek epopei został
ukształtowany kunsztownie z mitu, marzenia i rzeczywistości. (...)
Lecz człowiek homerycki jest faktem nie mniej realnym niŜ człowiek określonej epoki, na przykład z czasów
Pizystrata, nad którym ma jeszcze tę przewagę, Ŝe jest o wiele lepiej znany. (...) Realność człowieka homeryckiego gruntuje
się równieŜ na jego Ŝyciu w ciągu wieków, był on faktem dla niezliczonych pokoleń, które go kochały i podziwiały. Tą drogą
on - istota, co nigdy nie dotknęła ziemi - wchodził w dusze i ciało Ŝywych łudzi, rozdając im wzory swych zalet i wad.
Człowiek homerycki był z pięknej rasy, o wysokim wzroście i doskonałej budowie, jasnowłosy i niebieskooki, silny i
wytrzymały. Zachowywał młodość do wieku, który zazwyczaj bywa juŜ starością. (...)
Ci ludzie kochają Ŝycie do ostatniego tchu i opłakują je, gdy dusza opuści ciało razem z krwią przelaną albo uleci
przez zsiniałe usta. Ziemia ma wszystko do ofiarowania człowiekowi, (...) a z rozkoszy ziemskich najwyŜszą cenę ma piękne i
zdrowe ciało, dom rodzinny, urocza kobieta - Ŝona lub kochanka - biesiada z przyjaciółmi, taniec i sport, kąpiel. (...) Bogactwo
jest rzeczą wspaniałą. Składa się z ziemi, koni, bydła, złota, pięknych i ozdobnych przedmiotów. Pieniędzy nie ma. (...) Rycerz
homerycki powiększa swój majątek łupem wojennym.
Człowiek homerycki jest namiętny, gwałtowny, zapalczywy. MoŜna było wysnuć cały poemat z gniewu i zawziętości.
Zemsta jest prawem rodu i potrzebą serca. W kaŜdym czai się okrucieństwo. (...) A i na polu bitwy sroŜyło się okrucieństwo,
sięgające poza samą śmierć: walczono o ciała poległych, by je sponiewierać i wydarłszy je ziemi, odebrać duszom spokój
wieczny. (...)
Ojczyznę kochało się więcej niŜ Ŝycie, poniewaŜ ponad Ŝycie kochało się sławę i honor. Lecz - o dziwo! - człowiek
homerycki miał rozleglejszą ojczyznę niŜ Grecy historyczni. Zrealizował wspólnotę szczepów, jakiej nigdy później nie było.
Zdaje się, Ŝe wojna peloponeska byłaby u Achajów nie do pomyślenia. Na mieczach rycerzy homeryckich nie było bratniej
krwi, tak samo jak w ich domach nie było niewolników z ich plemienia. (...)
Człowiek homerycki stoi u świtu naszej cywilizacji. Okryty zbroją z brązu, wsparty na jesionowej włóczni, ma w
naszych oczach wzruszającą i śmieszną powagę rycerzy z dziecinnych ksiąŜek obrazkowych. Lecz tę chwilę wesołości płoszy
widok długiej drogi, która mu wybiega spod stóp. Trzydzieści wieków nią szło. Jedne osiągały szczyty, o jakich on nie
umiałby marzyć, inne zapadały w barbarzyństwo, przypominające Lajstrygonów i Cyklopów.
(fragmenty eseju Jana Parandowskiego Człowiek homerycki z ksiąŜki Z antycznego świata)
Tak rzekł, a starka miednik wraz przyniosła śliczny
Do nóg mycia, i wlała w niego zdrój kryniczny,
Przymieszawszy coś wrzątku. Odys przy ognisku
Usiadł, lecz się odwrócił w ciemność od połysku,
Bowiem pomyślał sobie, Ŝe przy tym nóg myciu
Blizna, jaką ma, łatwo podpadnie odkryciu.
Starka zaś, przystąpiwszy, zaczęła myć pana,
I zaraz ją poznała. Blizna była zadana
Niegdyś białym kłem dzika, jeszcze w owym czasie,
Gdy bywał w odwiedzinach na górskim Parnasie
U Autolyka, ojca matki swej rodzonej.
Ten ze zręcznych kradzieŜy wielce był wsławiony;
A tej sztuki sam Hermes za to go wyuczył,
śe go dymkiem koźlątek i jagniąt wciąŜ tuczył
śertwując mu ich lędźwie. Hermes tym ujęty
Osłaniał te szalbierstwa i jego wykręty.
Właśnie się ów Autolyk w Itace znachodził,
Kiedy mu córka zległa i wnuk się narodził.
Eurykleja złoŜyła na kolanach dziada
Dziecię pod koniec uczty i tak doń powiada:
"Autolyku, ot wnuk twój - daj mu jakie imię.
Wnukaś pragnął, od ciebie niech więc miano przyjmie".
I Autołyk tak mówił do córy i zięcia:
"Drodzy moi, wynajdę imię dla dziecięcia;
A poniewaŜ z niewiasty i męŜmi skłócony
Sierdząc się na ród ludzki w waszem przybył strony Więc zwijmy go Odysem: sierdzistym zwę wnuka.
A kiedyś, gdy wyrośnie, niechŜe mię poszuka
W parnaskich górach, w mojej ojczystej siedzibie,
A ja mu w upominkach hojnych nie uchybię".
Więc później, gdy się wybrał po te upominki,
Autolyk gościa witał, Autolyka synki
Dłoń mu bratnią podali, przyjęli uprzejmie;
Niemniej i Amfitea z czułością obejmie
Swego wnuka, całując w oczy, w oba lica.
Autołyk dziarskim synom krzątać się zaléca
I sposobić biesiadę. Ci rozkaz spełniają,
Ciągną pięcioletniego ciołka, zarzynają,
Drą ze skóry, na ćwierci rąbią, te znów sieką
Na drobniejsze kawały, na roŜnach je pieką
Ponad Ŝarem i gościom rozdają pieczenie.
Tak dzień cały, aŜ słońca zagasły promienie,
Cieszyli się u wspólnej rodzinnej biesiady.
Lecz po słońcu, gdy ziemię owinął mrok blady,
Spać poszli i snów słodkich krzepili się darem.
O jutrzence, gdy błysła juŜ na niebie szarym,
Autolyka synowie zebrawszy psów złaje
Na łów ciągną. I Odys do wyprawy staje.
Pną się w góry Parnasu skróś leśnych zarośli A gdy do smaganego wiatrem szczytu doszli,
Wyszedł Helios z Okeanowej toni sennej,
I ziemia zajaśniała w owej szacie promiennej.
Wtenczas łowcy w głęboki spuścili się parów,
Psy puszczono do kniei; za tropem ogarów
Autolyka synowie jedną ławą idą,
Lecz Odys ich poprzedzał, długą wstrząsał dzidą
JakoŜ srogi odyniec miał tam swoją knieję Gąszcz taka, Ŝe ją wiater nigdy nie przewieje,
Ani słońce przewierci, ni przemoczą słoty,
Tak gałęzie gęstymi związały się sploty
Ponad suchymi liśćmi tego legowiska.
Snadź chód męŜów, psów hałas zwierz posłyszał z bliska,
Bo z gęstych chaszczów naraz porwał się, wyskoczył,
Szczeć najeŜył, ślepiami iskrzącymi toczył
I tak wyszedł na łowców. Odys był na przodzie,
Więc pewny, Ŝe oszczepem wskróś dzika przebodzie,
Posunął się na niego. Dzik zwinniej się sprawił
I goleń zwyŜ kolana srodze mu rozkrwawił
Krzywym kłem, który mięsa wydarł z niej kawałek,
Lecz kości nie naruszył; alić Odys śmiałek
Tak odyńca w łopatkę prawą pchnął dzirytem,
śe grot przeszedł na wylot - dzik runął ze zgrzytem
O ziem i dech wyzionął. Syny Autolyka
Obstąpili dokoła rannego od dzika,
Obwiązując mu ranę, a krew, co tryskała,
Zamówiono. Więc do dom czym prędzej wracała
Ta wyprawa łowiecka, gdzie Autolyk stary
Z synami miał oń pieczę i hojnymi dary
Opatrzywszy, odesłał zdrowego młodziana
Do kochanej Itaki. Tam uradowana
Matka i ojciec syna drogiego powrotem
NuŜ pytać go o wszystko, by mówił im o tem,
Jak otrzymał tę bliznę. On im opowiadał,
śe mu w kniei odyniec białym kłem ją zadał,
Gdy polował w Parnasie z synmi Autolyka.
Właśnie starka tę bliznę pod dłonią spotyka,
A poznawszy, jak miała nogę jego w ręku,
Tak puściła - ta w miednik upadła i brzęku
Narobiwszy, naczynie z wodą przechybnęła.
Ona trwogą zadrŜała, radością spłonęła,
Głos jej zastygł, a łzy się cisną; lecz wzruszenie
Przeszło - i juŜ podbródek głaszcząc mu pieszczenie,
Rzekła "Synu! Tyś Odys!... Jam ciebie, mój panie,
Nie mogła pierwej poznać, aŜ ot, po tej ranie".
I w stronę Penelopy wzrok jej promieniący
Znać dawał, Ŝe to mąŜ jej, Odys wracający,
Lecz królowa na migi te nie uwaŜała,
GdyŜ Atene gdzie indziej myśl jej skierowała.
Wtem Odys starkę chwycił za gardło, i k'sobie
Przyciągając, rzekł do niej: "Ej, matko, co tobie?
Chcesz mię zagubić? A przecieŜ tyś mię własnym
mlekiem
Wykarmiła - i kiedy po świecie dalekim
Nabiedowawszy, wracam do ojczystej ziemi,
Dwudziestoletni tułacz pomiędzy obcemi!
Więc jeśli-ć pozwolili poznać mię bogowie,
To milcz! I niech się o mnie nikt w zamku nie dowie!
Bo inaczej - a groźby dotrzymam ja święcie,
Gdy z łaską boŜą gachów nastąpi wyrŜnięcie,
Wezmę się do występnych dziewek, łby im skręcę,
I tobie nie daruję, i ciebie poświęcę".