Patrycja Wydra "Superbohater"

Transkrypt

Patrycja Wydra "Superbohater"
Patrycja Wydra
Superbohater
Zbliżała się wiosna. Pierwsze, ciepłe promienie słońca roztapiały resztki śniegu, spod
którego usiłowały przebić się przebiśniegi. Wiosna to szczególna pora roku, wszystko
po zimowym uśpieniu budzi się do życia. Szczególnie widać to w sadach. Na krzewach pojawiły
się bazie, które przypominały małe kłębki z waty. Trawa osłabiona zimowym mrozem znów
nabierała intensywnych kolorów. Drzewa wypuszczają małe, zielone listki, obok nich wyrastają
małe pąki kwiatów, które pod wpływem ciepła słonecznego, rozchylają się i pięknieją. Wiatr
porusza je delikatnie swoim podmuchem. Niebo wydaje się też jakby piękniejsze pojawiły się
na nim obłoki przypominające skaczące baranki. Razem z roślinami do życia powracają też
owady i zwierzęta. Jako pierwsze przylatują muchy i osy. Następnie zwabione zapachem
kwiatów pojawiają się pszczoły, kołujące nad drzewami owocowymi. Widać też zaspane pająki,
które rozplatają swoje sieci pomiędzy gałęziami. Przylatują ptaki, małe wróble, chowające się
w zielonych liściach. Ciekawskie szpaki zerkają, czy na drzewach dojrzewają już owoce.
Aura ta przyprowadziła nad potok gromadkę dzieci, które w okresie tym miały ogromny
przypływ energii. Harmider przekomarzania się było słychać już z daleka. Trzynastoletni Michał,
drobny, posiadający piegowatą twarz i rude włosy, czemu zawdzięczał swój przydomek „rudy”.
Jego oczy i czoło odzwierciedlały wybitną inteligencję. Michał zabrał ze sobą cały sprzęt
wędkarski i usiłował całe popołudnie złowić jakąś rybę. Dziesięcioletni, chorowity Kuba, słaby,
nikły blondyn, mający chude ciało i niebieskie oczy, nadzwyczajnie oczytany. Był bardzo
sumiennym chłopcem, lubiącym wszystko uwieczniać na zdjęciach. Kuba, zmieniając co chwile
miejsce, fotografował, budzącą się do życia przyrodę. Tylko dwunastoletnia Kasia niezmiernie
miła, przyjacielska, kontaktowa i pomocna. Mająca długie, brązowe włosy, które zawsze
zaplatała w warkocz, oczy koloru zielonego dodawającego jej blasku. Doświadczona bardzo
przez los, gdyż od urodzenia porusza się na wózku inwalidzkim. Zabrała ze sobą
najwierniejszego towarzysza, który od zawsze towarzyszył jej w wędrówkach. Był to pies
o imieniu Bursztyn. Już od dawna był on członkiem rodziny. Kundelek średniej wielkości, oczy
przypominające
dwa,
czarne
węgielki,
w
których
można
było
wyczytać
wszystko.
Arystokratyczny, długi nos, wspaniałe futro i puszysty, trochę lisi ogon. Poza tym długie nogi
i mnóstwo wdzięku. Ulubioną zabawą z Kasią było rzucanie mu patyków. Kasia lubiła malować
obrazy, także i tym razem nie mogło obyć się bez sztalugi, płótna i palety farb. Jej inspiracją
do malowania było stare, majestatyczne drzewo tuż nad potokiem, którego gałęzie rozcierały
się ku niebu. Były tak ogromne, że przypominały ramiona wyciągnięte na wietrze. Całe
wyglądało cudnie, tajemniczo i pięknie. Ptaki podlatywały i tańczyły wokół niego. Motyle
rozmaitych barw i kształtów dodawały mu uroku. Drzewo swym pięknem zachwyciło również
chłopców. Ich ciekawość była tak wielka, że pozostawili swoje dotychczasowe zajęcia
i podbiegli do Kasi, przechwalając się swoimi umiejętnościami wspinaczkowymi. Wpadli
na pomysł założenia się o to, który z nich na to drzewo wejdzie wyżej. Kasi nie spodobał się ten
pomysł, próbowała ich do niego zniechęcić. Pies również stał się jakoś dziwnie niespokojny.
Jakby próbował ostrzec dzieci przed zbliżającym się nieszczęściem. Do tego zaczął siąpić lekki
deszcz. Poddenerwowana dziewczynka namawiała chłopców na powrót do domu. Niebo było
już tak zachmurzone, że nabrało koloru ciemnogranatowego, co nie wróżyło najlepiej. Michał
chciał jednak zdobyć szczyt, dlatego, nie zważając na przeszkody, zaczął wspinaczkę. Niewiele
pomogły prośby Kasi. Dzielnie wspinał się po gałęziach, kierując ku górze. Kuba, stojąc na dole,
wciąż go zaczepiał. Wiedząc, jakie Michał miał doświadczenie bał się, że on sobie tak nie
poradzi. Nim się obejrzeli, Michał był już na szczycie. Przyszła kolej na Kubę. Pełen obaw
i strachu zaczął z niepewnością się wdrapywać. Michał, podśmiewując się z Kuby, próbował
uniemożliwić mu wspinaczkę. W oddali było słychać zbliżającą się już burzę. Wiatr coraz
bardziej stawał się silniejszy. Czarne chmury zebrały się nad głowami trójki, gałęzie gięły się na
wszystkie strony. Nagle zrobiło się całkowicie ciemno. Drobne krople deszczu w miarę upływu
czasu stawały się coraz większe i silniejsze. Po chwili rozpętało się piekło, błyskawice pojawiały
się jedna po drugiej. Kubę tak zatkało w gardle, iż nie mógł z siebie wyksztusić ani słowa.
Do jego uszu dochodził ciężki, głęboki z przerażenia oddech Michała. Pies, szczekając
co chwilę na chłopców, próbował sprowadzić ich na ziemię. Po chwili usłyszano ogromny huk.
To piorun strzelił. Michał spadł na ziemię. Kuba, przerażony, w ogromnym pośpiechu zszedł
na dół ratować Michała. Kasia zaniepokojona zaczęła jechać na swym wózku w stronę wioski,
szukając pomocy, po chwili wózek wywrócił się. Dziewczyna nie mogła sama sobie poradzić,
aby wsiąść na niego z powrotem. Sytuacja staje się dramatyczna. Kuba próbuje reanimować
Michała, co nie przynosi żadnego rezultatu. Tylko Bursztyn, kierując się swoim bardzo dobrym
węchem, najkrótszymi ścieżkami biegnie po pomoc. Po wyczerpującej drodze dociera
do wioski, niesłychanie hałasując oraz szarpiąc nogawki mieszkańców, doprowadził pomoc
do rannego Michała. Na szczęście okazało się, że piorun nie trafił w drzewo. Michał, słysząc
ogromny
huk,
niefortunnie
obsunął
nogę
i
spadł
z
drzewa,
tracąc
przytomność.
Po przywiezieniu go do szpitala zrobiono wszystkie niezbędne badania, okazało się, że to tylko
złamanie ręki. Wszystkim spadł kamień z serca, że to nic poważnego. Lekarz zalecił pozostanie
przez kilka dni w szpitalu. Kasia wraz z Kubą odwiedzali Michała każdego dnia, przynosząc mu
świeże owoce i nowe wiadomości. Dotrzymywali mu towarzystwa, grając w różne gry. Przez
uchylone drzwi pokoju szpitalnego unosił się beztroski śmiech dzieci. Chory z niecierpliwością
odliczał dni do powrotu do domu, aby mógł wreszcie odwdzięczyć się psu Kasi za uratowanie
mu życia. Kończący się tydzień pełen wrażeń przyniósł dobre wiadomości. Michał zostaje
wypisany ze szpitala, zbiera ostatnie podpisy na gipsie od całego personelu. Jadąc do domu,
postanawia kupić swojemu wybawcy piękną, niebieską obrożę z jego imieniem. Wracając,
odwiedzili Kasię. Bursztyn po uchyleniu bramki przez chłopca przywitał go tak, jakby nie widzieli
się wieczność. Michałowi aż zakręciła się łza w oku. Natychmiast założył psu nową obrożę.
Bursztyn stanął dostojnie i był jeszcze piękniejszy. Poszli razem na długi spacer. W ten sposób
powstała rodząca się w najtrudniejszych warunkach miłość między człowiekiem a psem.
Historia Michała i psa poruszyła mieszkańców. Wszyscy podziwiali odwagę i spryt
Bursztyna. Kasia była z niego bardzo dumna. Pies stał się bohaterem. Komendant główny
Straży dla Zwierząt wręczył Kasi statuetkę przyjaciela zwierząt i odznaczył Bursztyna medalem.
Kasia zaś podarowała koledze skończony obraz drzewa.