Tamte książki
Transkrypt
Tamte książki
Radosław Romaniuk Tamte książki Nie trzeba długo nalegać, by profesor Nabokov zdradził, kogo uważa za „największego rosyjskiego pisarza”. Nie potrzeba zachęcać do próby - oczywiście z przymrużeniem oka - literackiej klasyfikacji. „Tołstoj jest największym rosyjskim pisarzem - rozpoczyna wykład poświęcony Annie Kareninie. - Wyłączając jego prekursorów, Puszkina i Lermontowa, moglibyśmy uszeregować największych rosyjskich mistrzów pozy następująco: pierwszy Tołstoj, drugi Gogol, trzeci Czechow, czwarty Turgieniew”. Kilkunastu słuchaczy wykładów o literaturze rosyjskiej w Wellsey College pospiesznie notuje cenne informacje. Vladimir Nabokov, ta jednoosobowa katedra rusycystyki, wydawał im się zapewne ideałem profesora. White Russian. Podobno znajomy Tołstoja. (Dzieckiem widział go na ulicy w Moskwie). Egzotyczny amerykańskojęzyczny prozaik. (Wymyka mu się niekiedy zdanie w rodzaju: „[...] świat Gogola diametralnie różny od świata Tołstoja, Puszkina, Czechowa czy mojego”, zaś opinię o tym, że „największe klejnoty rosyjskiej literatury XX wieku” powstają na emigracji, puentuje skromnym: „to jednak dla mnie temat zbyt osobisty, więc w tym miejscu zamilknę”). Pisarz rozmawiający na równej stopie z geniuszami swego fascynującego narodu. (Para młodych neurasteników na okładce Wykładów to zapewne jego przedstawiciele). Błyskotliwy, dowcipny, niekiedy złośliwie ironiczny wobec słuchaczy lub bohaterów wykładu, innym razem urozmaicający wywód barwnymi szczegółami biograficznymi - to się studentom podoba. Zebrany i opublikowany plon amerykańskiej pracy dydaktycznej Nabokova odrobinę ten obraz komplikuje. Jak w wypadku większości utworów publikowanych po śmierci autora, odtworzonych z notatek i brulionów - w skład tomu wchodzą rozdziały o różnej formie literackiej i różnym stopniu ostatecznego autorskiego dopracowania: od mistrzowskich esejów o Martwych duszach i Szynelu, opublikowanych w oddzielnej książeczce o Gogolu, po brudnopisowy buchalteryjny spis postaci Anny Kareniny, czy zestawienia wybranych cytatów powieści. Pierwotna wersja wykładów powstała w przełomowym dla Nabokova roku 1940 (emigracja w Stanach, naturalizacja, początek anglojęzycznej twórczości, propozycja pracy uniwersyteckiej). Pisarz doskonalił je i uzupełniał do 1958 roku, gdy po amerykańskiej premierze Lolity sytuacja finansowa pozwoliła mu na uniezależnienie się od pozaliterackiego zarobkowania. Już jednak doskonale przyjęty, opublikowany w Polsce przed dwoma laty tom wykładów o literaturze zachodnioeuropejskiej udowodnił, jakim błędem byłoby podejrzenie, że mamy tu do czynienia z plonem uciążliwych zarobkowych obowiązków. Przeciwnie. Model idealnego czytelnika łączy w założeniach Nabokova wrażliwość artysty z obiektywizmem i dociekliwością naukowca. Wykłady balansują więc między naukową dociekliwością i pisarskim autotematyzmem, który scala z nich Nabokovowską wizję sztuki. A jeśli w literaturze ma dlań znaczenie przede wszystkim magia, jeśli dobry pisarz jest nade wszystkim czarownikiem, Nabokovnauczyciel koncentruje się na magii wykładu. Nie o wiedzę tu chodzi czy oryginalność uwag (choć wykłady są źródłem obojga), lecz o dążenie do wspólnoty wewnętrznego czytelniczego przeżycia. 1 Metoda ta posiada swe wady i zalety. Nabokov potrafi bowiem mówić tylko o pisarzach, których kocha. Problem w tym, że wśród bohaterów wykładów jest ich zaledwie dwóch: Gogol i Tołstoj. Kontrast między szkicami im poświęconymi i wykładami o pozostałej czwórce autorów może wprawić w zdumienie. Nabokov magik, niemal wymyślający na naszych oczach bohaterów wykładów, zamienia się (szczególnie w wykładach o Turgieniewie, Gorkim i Dostojewskim) w nudnego, męczącego nawet samego siebie szkolarza. (Zresztą, jakby wiedząc o tym, w znacznej mierze skupia się na mechanicznym streszczaniu biogramów i fabuł). Jeśli więc oceniać Wykłady o literaturze rosyjskiej biorąc pod uwagę ich najlepsze fragmenty, można usytuować je obok najznakomitszych utworów autora. Jeśli skupimy się na wykładach innych, widzimy akademickiego wyrobnika, który opowiadając o pięknym, pełnym poświęceń życiu Aleksandra Czechowa, w znoju i trudzie zarabia na luksus twórczej zabawy. Nie unika przy tym uproszczeń oraz ckliwych rusycystycznych legend (osiemdziesięciodwuletni Tołstoj, według autora Lolity: „opuścił dom i powędrował przed siebie, zmierzając do monastyru [sic!], do którego nigdy nie dotarł, gdyż po drodze zmarł w poczekalni [sic!] na małej kolejowej stacyjce”. Motyw wędrówki pojawia się również w wykładzie o Maksymie Gorkim, który z kolei: „Popadłszy w skrajną nędzę, związał się ze środowiskiem włóczęgów, tak zwanych bosiaków, i poczynił tam bezcenne obserwacje [...]”). Mówiąc krótko: nie wszystkie rozdziały tej książki mogą sprostać poziomowi narzuconemu przez najlepsze szkice i prozatorską twórczość pisarza. Na tym koniec o mankamentach. Zwłaszcza, że pedagogiczna metoda Nabokova pozostawia w pamięci znakomite strony tej wykładowej prozy. Niby „detektyw tropiący tajemnice struktur literackich”, podejmuje on próbę odtworzenia magii dzieła literackiego in statu nascendi. Pisarz zmienia narzędzie, stając się artystą lektury. Z metody artystycznej - uwrażliwienia na szczegół jako mechanizm obcowania ze światem czyni autor Daru fascynującą metodę dydaktyczną, próbując zarazić słuchaczy własnym czytelniczym entuzjazmem, uczynić zdolnymi do przyjęcia podarunku w postaci doświadczenie odnowienia pierwotnej percepcji świata, jakie oferuje wielka sztuka. Próbuje wykształcić w nich walory „czytelnika doskonałego”, który wypełniając ramy powieściowe własną wyobraźnią - stanie się najwspanialszą z galerii postaci tworzonych przez geniusz pisarza. Tematem tych wykładów jest w zasadzie fenomen artyzmu, geniuszu, umysł twórczy. Arcydzieło - powtarza Nabokov - to fragment świata magii, któremu nic do historycznoliterackich podziałów czy ideowych klasyfikacji. Poszukiwanie w literaturze „obrazu epoki”, filozofii lub tylko poglądów autora, nie mówiąc już o osławionej „duszy rosyjskiej” znajduje w nim bezwzględnego, uzbrojonego w ironię wroga. Charakterystyczny dlań antysentymentalizm broni wykłady przed pokusą, by stały się okazją do wywoływania podwójnie nieistniejącego świata - fikcji literackiej, w której tkwi artystyczna prawda o XIX-wiecznej Rosji. Lektura wspomnieniowych Tamtych brzegów wskazuje na inny szyfr łączności pisarza z ojczyzną - związek z konkretnym miejscem na ziemi potwierdzany przez zmysłowe odtwarzanie, „odpominanie” tego, co możemy nazwać doświadczeniem bycia świecie. Trudno więc o Rosjanina (w okresie powstawania Wykładów był de iure Amerykaninem) o bardziej kosmopolitycznej wewnętrznej ojczyźnie. Tym niemniej zbiór wykładów rozpoczyna odczyt Rosyjscy pisarze, cenzorzy i czytelnicy - jedyny w którym wprost, z publicystyczną pasją wyraża swe poglądy o współczesnej 2 słuchaczom radzieckiej literaturze, określanej przezeń jako efekt „układu pomiędzy poetą i policjantem”. Jego smak literacki jest całkowicie immunizowany na dokonania prozaików po Czechowie i wczesnym Gorkim. (Bohaterem wszystkich radzieckich powieści jest państwo - stwierdza). Całą literaturę radziecką Nabokov określa mianem „bagna” i traktuje jak bagno, omijając z daleka w swych czytelniczych peregrynacjach. Intensywna niechęć do utylitarnych roszczeń w stosunku do sztuki sprawia ponadto, że pisarz - który z jednej strony w sposób natchniony rozwija przed słuchaczami magię twórczości, powiedzmy: Tołstoja potrafi surowo strofować bohatera wykładów, wiedząc wszak, jak powinno wyglądać jego dzieło doskonałe. Dostojewskiemu, na przykład, zarzuca brak konkretu. Nawet firmowy znak „dostojewszczyzny” grzech, w którym bohaterowie autora Braci Karamazow znajdują zarówno mękę, jak i słodycz - jest, jak na gust Nabokova, pozbawiony wiarygodności, zanadto wyimaginowany, dotyczący raczej abstrakcyjnej sfery świadomości niż życiowego konkretu. A to, co tu ukrywać, poziom abstrakcji przed którym autor Lolity abdykuje - głuchy, ślepy i rozdrażniony. Zaś w wypadku owej „głuchoty” na właściwy Dostojewskiemu poziom abstrakcji, co pozostaje? „Powtarzanie słów i fraz, obsesyjna tonacja, stuprocentowa banalność każdego słowa, prymitywna elokwencja agitatora to - pisze - charakterystyczne elementy stylu Dostojewskiego”. Odwrotnie, wielkiego apologetę znajduje w osobie profesora Mikołaj Gogol. Można pokusić się o stwierdzenie, że Nabokov wymyślił własnego Gogola - twórcę fantastycznego świata zaludnionego rosyjskimi onirycznymi homunkulusami. Uważany za prekursora „szkoły realistycznej”, „realistycznego malarza życia Rosji”, a w Polsce za kogoś w rodzaju rosyjskiego Fredry, jest Gogol w oczach Nabokova najbliższym krewnym Franza Kafki, twórcą zmagającym się z absurdem i tragizmem swego wewnętrznego świata. I jeśli po szkicu poświęconym Martwym duszom czytelnik nie poczuje nieodpartego pragnienia ponowienia tej lektury, nie odczuje, że w tej chwili Martwe dusze są najbardziej potrzebną mu książką, taką, której szukał wertując tysiące stron, jeśli - krótko mówiąc - nie uległ darowi kreacyjnemu Nabokova, może z kontynuowania Wykładów zrezygnować. Wracając do Gogola, jest on - zdaniem autora Lolity - pierwszym z pisarzy, który na własnej skórze odczuł zasadniczy dla literatury rosyjskiej konflikt między ponadczasowymi walorami artystycznymi swego dzieła a „udręką pogrążonego w chaosie świata”. On to kazał pisarzowi, obok Martwych dusz i Szynela, tworzyć obliczone na przemianę świata bełkotliwe „listy moralne”, on prowadził rękę Tołstoja, gdy mistrz, miast opisywać pierścienie włosów na białej szyi Anny Kareniny, wykładał poglądy na kwestię agrarną ziemianina Konstantego Lewina. On również kierował życiowymi wyborami obu geniuszy. Nabokov dostrzega w tym szczególną właściwość rosyjskiej literatury, choć prywatnie ten imperatyw moralny (profesor powiedziałby: kaznodziejski) traktuje chyba jak rodzaj choroby psychicznej. Przecież nie mniejszej głębi duchowej trzeba - dowodzi zaskoczony niezrozumieniem prawdy tak banalnej - by rozjaśnić obraz „wzięty z wulgarnego życia”, wznieść go do wymiaru „perły stworzenia”. Problem artystyczno- moralnego konfliktu rosyjskich pisarzy wiąże Nabokov ze zjawiskiem określanym nieprzetłumaczalnym słowem poszłost’. Chodzi o elementy wchodzące w obręb semantyczny polskiego określenia „drobnomieszczański”. W tym wypadku owa cecha czytelników jest największym wrogiem odbioru sztuki. Tak więc to w imię 3 odbudowania więzi z czytelnikiem - co sprowadza się do walki z jego „drobnomieszczańską” naturą - sądzi Nabokov - rosyjscy mistrzowie wchodzili na ambony, odziani w koszule proroków. Ale - dowodzą polemicznie Wykłady o literaturze rosyjskiej - orężem sztuki przeciw „poszłost’i” nie jest „Literatura Wielkich Idei” („[...] czyli bardzo często [...] gazeciarska tandeta, tyle że w formie ogromnych gipsowych bloków, pieczołowicie przenoszonych z wieku do wieku, dopóki nie zjawi się ktoś, kto porządnie rąbnie młotkiem w Balzaka, w Gorkiego, w Manna”), lecz przeżycie estetyczne, które - wyznawał w innym miejscu profesor Nabokov - „daje mi wrażenie, że jestem - jakoś, gdzieś - związany z innymi formami egzystencji, w których sztuka (ciekawość, tkliwość, dobroć, ekstaza) stanowią normę”. 4