Na Powiślu - Dzielnica Śródmieście

Transkrypt

Na Powiślu - Dzielnica Śródmieście
Na Powiślu
Kwartalnik Towarzystwa Przyjaciół Warszawy Oddziału Powiśle
NR 38-39
czerwiec 2016
ISSN 1689-9091
Towarzystwo Przyjaciół Warszawy i Miasto Stołeczne Warszawa organizują w tym roku już XXXIII konkurs
„Warszawa w kwiatach i zieleni”.
Zgłoszenia pięknie ukwieconych balkonów, okien, skwerów, ogródków
przyjmowane są do 17 lipca b.r. przez wszystkie Oddziały TPW. Szczegółowe informacje znajdują się na
stronie internetowej www.warszawawkwiatach.pl
__________________________________________________________________________________________________________
NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________
Henryk
Sienkiewicz
Rok 2016 został ogłoszony – Uchwałą Sejmu – ROKIEM
HENRYKA SIENKIEWICZA. W tym roku upływa 170 lat od
urodzenia pisarza. (urodził się 5 maja 1846 r,) oraz 100 lat od
śmierci (zmarł 15 listopada 1916 r, o godz. 20.15).
Był w swej epoce niezwykle popularnym pisarzem nie
tylko w Polsce ale w Europie i Ameryce, co zostało
uwiecznione Nagrodą Nobla w 1905 r. za całokształt
twórczości, ze szczególnym wskazaniem na powieść
„Quo vadis”.
Być więc znakomitym w swoim fachu – to jedno. Zawsze
jednak zadaję sobie pytanie jakim ten, czy inny ceniony
fachowiec był człowiekiem?
Akurat w przypadku Henryka Sienkiewicza zdolności
i sukcesy literackie (zawodowe) szły w parze ze
szlachetnością, dobrocią, człowieczeństwem pisarza.
Stefan Żeromski przypowiedział o Henryku Sienkiewiczu
znamienne słowa: „NIE MIELIŚMY RZĄDU ALE TEN
CZLOWIEK SAMOTNY A PRZEMOŻNY POTRAFIŁ
GO POLSCE ZASTĄPIĆ”. W swej wypowiedzi Stefan
Żeromski (przedstawiciel Młodej Polski) podkreśla, że
Sienkiewicz w pomocy dla Polaków, w warunkach niewoli
narodowej, kroczył często drogą samotną. Były sytuacje,
że organizował i angażował większą grupę Polaków do
czynienia dobra, tak jak działalność Komitetu Pomocy dla
ofiar wojny w Vevey, ale w wielu przypadkach nie oglądał
się na stowarzyszenia, projekty – pomagał, bo widział
swoim wrażliwym sercem, taką potrzebę. Podam przykład.
Podczas budowy pomnika Adama Mickiewicza w Warszawie, w którą pisarz był bardzo zaangażowany, zmarł jeden
z robotników. Rodzina, dla której ten robotnik był jedynym żywicielem, znalazła się w bardzo trudnej sytuacji
2
materialnej. Wtedy Sienkiewicz znacząco wspomógł
rodzinę finansowo, ratując ją od nędzy.
Myślę, że wielkość człowieczeństwa Henryka Sienkiewicza polegała na tym, że chciał angażować się w dzieła
duże (budowa pomnika A. Mickiewicza, zorganizowanie
światowej ankiety, której celem była obrona Polaków
przed akcją germanizacyjną, czy wspomniana działalność
w komitecie w Vevey) nie tracąc z oczu pojedynczego
człowieka, jak choćby owego robotnika.
Dziś w mediach pytają redaktorzy „Czy jesteś dumny
z tego powodu, że jesteś Polakiem”. Patriota prawdziwy
wie jak odpowiedzieć.
Henryk Sienkiewicz niejednokrotnie wypowiadał się na
ten temat – choć miał o wiele bardziej utrudnione zadanie,
gdyż Polski nie było na mapie Europy, byliśmy pod
zaborami. On sam miał zameldowanie w Warszawie,
a więc w zaborze rosyjskim. Był więc w świetle dokumentów obywatelem rosyjskim. Kiedy Francja nagrodziła
naszego pisarza odznaczeniem Legii Honorowej, do
którego to odznaczenia dołączony był dyplom, w którym
napis głosił, że nagradzany jest obywatel rosyjski – pisarz
zareagował. Napisał do władz Komitetu w Paryżu,
przyznającego to ważne odznaczenie, dziękując za nie
a zarazem pisząc o nieuwadze francuskiego urzędnika,
który nazwał go obywatelem rosyjskim i przypominając
zarazem, że jest Polakiem.
_____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
Były to czasy, kiedy niełatwo było być Polakiem, czy
polskim pisarzem. W Warszawie nic nie mogło ukazać się
w druku jeśli autor nie uzyskał zgody rosyjskiego cenzora.
Nie wolno było używać słów Polska, polski. Więc pisarze
szukali synonimów, słów zastępczych: kraj, ziemia
ojczysta itp. Niekiedy „szeleszczący argument”
zostawiany na biurku cenzora-Rosjanina powodował
mniejsze skreślenia w tekście, Ale trudno było ciągle
obdarowywać cenzorów „szeleszczącymi argumentami”.
w złocie łapówki, aby pisarz jemu, rosyjskiemu wydawcy
dał pierwszeństwo w druku „Krzyżaków” - oczywiście H.
Sienkiewicz odmówił, uzasadniając, że ta książka musi
najpierw ukazać się w języku polskim, bo napisał ją dla
swoich rodaków.
Los sprawił, że w 1905 r. Polakowi przyznano literacką
Nagrodę Nobla. Po jej odbiór udał się Henryk Sienkiewicz
do Sztokholmu. I tam w Sztokholmie, poza granicami
władzy rosyjskich cenzorów wygłosił przemówienie
przepojone miłością do rodaków i nieistniejącej na mapie
Europy Polski, pozwalając sobie, w Szwecji, na
wypowiadanie słów Polska, polski …
Kiedy umierał w Vevey 15 listopada 1916 r., Jego ostatnie
słowa brzmiały: „Nie zobaczę Jej już wolnej”. Intuicyjnie
wyczuwał, że wkrótce marzenie Polaków o wolnej ojczyźnie spełni się. Jemu jednak nie będzie dane doczekać tego
momentu. Ale przez pewien okres czasu to on prowadził
rodaków ku niepodległości – podtrzymując ich na duchu.
On pisał „ku pokrzepieniu serc”, a oni czytali krzepiąc
ducha, nie popadając w depresję. Nie tylko czytali bo
i walczyli, przelewając krew – aż nadszedł upragniony
rok 1918. Po 123 latach niewoli – nareszcie jest Polska.
Zaszczyt ten, cenny dla wszystkich, o ileż jeszcze
cenniejszym być musi dla syna Polski! Głoszono ją
umarłą, a oto jeden z tysięcznych dowodów, że ona żyje.
Głoszono ją niezdolną do myślenia i pracy, a oto dowód że
działa! Głoszono ją podbitą, a oto nowy dowód że umie
zwyciężać!
Bez przesady można nazwać Henryka Sienkiewicza
duchowym przywódcą Polaków.
W dalszej sztokholmskiej wypowiedzi przekonywał, że
wśród jego narodu jest wiele zdolniejszych i wybitniejszych od niego i że on wcale nie jest kimś szczególnym.
W tych słowach Sienkiewicza zawarta była niezwykła
pokora, która winna w ogóle cechować ludzi, a o której tak
często ludzie zapominają, popadając w pychę.
Naród polski wiedział jakiego ma wspaniałego pisarza.
Książki Henryka Sienkiewicza były tłumaczone na
kilkanaście języków świata. Wydawcy w Europie i Ameryce bogacili się drukując książki naszego pisarza.
Naród polski podziękował Henrykowi Sienkiewiczowi,
nagradzając jego trud pisarski i obdarowując go
pałacykiem z ziemią w miejscowości Oblęgorek, z okazji
XXV-lecia pracy twórczej.
Dla pazernych biznesmenów taka postawa i taka
odpowiedź jest prawie niezrozumiała. Ale Sienkiewicz
kochał Polskę, żył jej sprawami i sprawami narodu.
W 1924 r. z Vevey sprowadzono prochy Henryka
Sienkiewicza do Warszawy. Pochowano trumnę w podziemiach Katedry Warszawskiej – tej Katedry do której tak
często zaglądał jako mały 12-letni chłopiec, umieszczony
na stancji w pierwszym z brzegu domu za Świętojańską,
przez rodziców, którzy przywieźli go do Warszawy na
dalszą edukację w gimnazjum.
Kryptę z sarkofagiem w podziemiu Katedry Św. Jana
w Warszawie dla Henryka Sienkiewicza zaprojektował
Konstanty
Jakimowicz
(siostrzeniec
Władysława
Reymonta).
Podziemia Katedry ocalały z pożogi II wojny światowej,
także sarkofag Henryka Sienkiewicza. Można zwiedzić
te miejsca i odwiedzić grób pisarza, a może w skrytości
serca powiedzieć – będziemy starali się służyć
Polsce i Polakom tak jak Ty to czyniłeś Henryku
Sienkiewiczu.
Wiesława Dłubak-Bełdycka
Pisarz nie pozostał dłużny. Z okazji owego jubileuszu
napisał dla swego narodu powieść pt. ”Krzyżacy”, A kiedy
pewien wydawca rosyjski, dowiedziawszy się o nowej
powieści, jeszcze nigdzie nie wydrukowanej autorstwa H.
Sienkiewicza, odwiedził go i zaproponował transakcję –
zaproponował mianowicie Sienkiewiczowi 1000 rubli
__________________________________________________________________________________________________________________________ _____________________________________________________
3
NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________
http://swietokrzyskieabc.blogspot.com/
Na uroczystości rozdania Nagród Nobla poeta
szwedzki Alfred Jensen odczytał poemat
napisany na cześć naszego
powieściopisarza. Przytaczamy poniżej fragment tego
poematu,
w
tłumaczeniu
Wawrzyńca
Benzelstjerna-Engeströma:
(…) I Tyś tam tęsknił w tej życia katuszy
W kraju niedoli, - w tych okowach duszy!
Aleś doczekał się w pracy i znoju
Bożego świata – jutrzenki pokoju
I przekonania – tej niezłomnej wiary,
Że wiecznie żyje Polski Lud, tej miary,
Zginąć nie może, że jest nieśmiertelny
Potęga ducha ten Twój naród dzielny (…)
Dworek Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku
BAJKA
Raz basior napotkawszy capa rzekł doń: "Bracie,
Pragnąłbym z duszy, serca uczynić coś dla cię.
Chcę cię cywilizować, zwilczyć jednym słowem.
Sierść masz lichą, wytartą, a tak - futrem płowym
I puszystym porośniesz, będzieć ciepło w zimie,
Wraz i siły nabierzesz... Już ci się nie imie
Lada kurta do łydek, bo wilczy ród znany!
Dla nas przecie stworzone owce i barany.
Mamy prawo zjeść wszystko, co jest do zjedzenia:
To święte prawo wilcze! A gdy do plemienia
Naszego będziesz liczon, świat będzie twój cały."
Na to odrzecze kozieł: „Zaszczyt to niemały,
Lecz nie widzę sposobu. Kozłem mnie stworzono,
Kozłem był dziad mój, ojciec; kozim mlekiem łono
Matki mnie wykarmiło. Jakaż na to rada?"
"Poradzim - wilk odrzecze - więc naprzód wypada,
Bym cię zasymilował, to znaczy zadławił,
Następnie schrustał, połknął, a w ostatku strawił.
Wtedy przejdziesz w krew moją, zmienisz się w me kości
I w mych dzieciach do późnej przejdziesz potomności."
Cap tylko brodą trzasnął: "Uważ, panie drogi,
Że Pan Bóg dał mi na łbie bardzo twarde rogi,
Więc nim mnie zwilczyć zdołasz, to przed tą odmianą
Jeszcze ci moje rogi diablo w gardle staną."
Utwór H. Sienkiewicza drukowany w1886 r. w czasopiśmie „Łowiec”
4
Warszawskie adresy
zamieszkania
Henryka Sienkiewicza
- Rynek Starego Miasta/róg Świętojańskiej
- Nowy Świat 7
- Olszowa 6
- Niwy Świat 7
- Nowy Świat 13
- Aleje Jerozolimskie 74
- Wielka róg Siennej
- Al. Ujazdowskie 49
- Niecała 8
- Wilcza 22
- Chmielna 15
- Marszałkowska 85
- Al. Jerozolimskie 25
- Wspólna 24
- Hoża 22
- Chopina 18
Na podstawie: Stefan Majchrowski, "Pan
Sienkiewicz", Warszawa 2000
Tadeusz Żabski, "Sienkiewicz", Wrocław 1988
_____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
Opowieści Warszawskiego Dziadka
Puszcza jak księga
(audycja radiowa z dn. 16.07.1993 r.)
Puszcza Kampinoska, jak każda polska puszcza, kryje
w sobie historię naszych dziejów. Spacer po puszczy, to
jakby czytanie z ksiąg rodzaju, z księgi na której kartach
zapisane są losy świata. Trzeba tylko umieć ją czytać,
a świat sprowadzać do wymiarów nie makro-, a mikroświata.
w swój szalony rycerski tan dwaj najznakomitsi tego
tańca z szablami tancerze. Mały rycerz Michał
Wołodyjowski i – opiewany w pieśniach i dumkach
Zaporoża – Bohun.
Jakże bogate są rozdziały tej księgi, przytulonej do
stłoczonej metropolii – Puszczy Kampinoskiej. Rozdziały
heroicznych walk wyzwoleńczych, gdzie na zmurszałych
krzyżach można wyczytać daty Powstania Kościuszkowskiego, Styczniowego, walk Września 1939 roku, lat
okupacji i Powstania Warszawskiego. Rozdziały
męczeńskich śmierci znaczonych rzędami białych krzyży,
zwieńczonych trójkrzyżową Palmirską Golgotą. Rozdziały
traktujące o zanikającym świecie pradziejów boru i zwierza, ptactwa i roślinności, bagien i wydm…
Wejdźcie kiedyś do dworku-plebanii, gdzie niegdyś już
ksiądz proboszcz Wacław Kurowski, po odbudowaniu
będącego w ruinie kościoła i dworku Lipkowskiego,
tworzył swoistą „izbę pamięci narodowej”. Izbę historii
Lipkowa z jego pasami kontuszowymi, wyrabianymi tu
w końcu XVIII wieku, w założonej przez Paschalisa
Jakubowicza Lipkowskiej manufakturze. Izbę pamięci
tego, co „ku pokrzepieniu serc niewolą skutych” pisał
Trylogię dziejów, Henryka Sienkiewicza.
Ale dziś otwieram tę księgę na rozdziale, do którego
w innym tomie sięgamy wielokrotnie od lat dziecięcych do
późnej starości. Do rozdziału, w którym to „myśmy
z panem Michałem Wołodyjowskim usiekli Bohuna”.
Wędrując sobotnio-niedzielnym spacerem od Izabelina
do Babic, wypatrywałem czegoś, co by w sposób istotny
zapadło w pamięci. Rozjeżdżona droga, zasypana żużlem,
daleko odbiegająca od puszczańskich traktów, a pocięte
i równo ułożone w sągach drewno jakby zaprzeczało
puszczańskiemu samoistnieniu. Ale ten trakt biegł tędy już
i w XVII wieku i może niezbyt zmienił swój wygląd od
tamtych czasów.
W perspektywie traktu, jakby go zamykając, wyłania się
sylwetka kościółka wciętego w las. Za nim plebania o typowo polsko-dworkowym charakterze. Przy kościółku
cmentarz grzebalny na skalę małej puszczańskiej osady –
Lipków.
Lipków … Toż to tu właśnie, nieopodal karczmy, dziś już
nieistniejącej, koło dworu, na udeptanej ziemi, poszli
Dlaczego właśnie tu?
Bo Lipków od roku 1880 był własnością Kazimierza
Szetkiewicza, ojca Maryni, żony Sienkiewicza. Tenże teść
pisarza, swoją posturą, rubasznym usposobieniem,
swoistym dowcipem i humorem, stał się prototypem
Zagłoby. I właśnie, na prośbę żony, scenę pojedynku
Wołodyjowskiego z Bohunem umieścił pisarz w Lipkowie.
No cóż, spacer jak spacer. Ale ileż po nim zostało
rozmyślań. Spacer, który zmusił znów sięgnięcia do
księgi, z której kart wyglądają postacie tworzone
„ku pokrzepieniu serc”.
Kłaniam się puszczy. Chylę głowę nad mogiłami i chylę
się z wdzięcznością i podzięką przed tym, Który
w puszczańskim zaciszu tworzy izby pamięci narodowej.
Bo spacer po puszczy to głębokie wczytywanie się
w Księgi Rodzaju.
Chodźcie tam. Otwierajcie jej karty i szukajcie coraz to
ciekawszych i bogatszych rozdziałów.
Bohdan Grzymała-Siedlecki
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
5
NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________
Patroni naszych ulic
Mieczysław
Grydzewski
Wśród wybitnych przedstawicieli
polskiej emigracji, którzy stali się
alejek
w
parku
im.
www.bu.umk.pl/Archiwum_Emigracji
patronami
Rydza-Śmigłego jest także postać
niemal całkowicie dziś w Polsce
zapomniana
– historyk, dziennikarz, prawnik,
redaktor wydawanej na obczyźnie
prasy, Mieczysław Grydzewski.
Urodził się 27 grudnia 1894 roku w żydowskiej
rodzinie
Grützhändlerów
(potem
Grycendlerów), która ostatecznie spolszczyła swoje
nazwisko, stając się w ten sposób rodem
Grydzewskich. Podczas pierwszej wojny światowej
studiował prawo na uniwersytetach w Moskwie
i Warszawie. Z czasem został nawet doktorem nauk
prawnych, ale nie kodeksy i paragrafy były jego
prawdziwym powołaniem. Prawdziwą pasją Mieczysława Grydzewskiego okazały się dziennikarstwo
i literatura. Był założycielem i redaktorem naczelnym
pism Skamander oraz Wiadomości literackie. O ile
dziś wiedza o grupie poetyckiej Skamander wydaje
się być powszechna, a nazwiska Skamandrytów
(Jarosław Iwaszkiewicz, Jan Lechoń, Antoni
Słonimski, Julian Tuwim i Kazimierz Wierzyński) są
powszechnie znane, o tyle nazwisko twórcy pisma, na
łamach którego okrzepły założenia ideowe i artystyczne sławnej grupy, znane jest niewielu.
6
Jeszcze mniej znane są dzieje Wiadomości
literackich, prowadzonych przez Grydzewskiego
najpierw w międzywojennej Polsce, potem na
emigracji w Paryżu i Londynie. Dzieje tego
czasopisma były burzliwe. Założone w 1924 roku,
było jedną z ważniejszych gazet o tematyce
literackiej w Polsce, miało nawet – redagowaną także
przez samego Grydzewskiego – wersję zagraniczną
wydawaną pod tytułem La Pologne Litteraire.
Na obczyźnie zmieniło tytuł, przedzierzgając się
w Wiadomości Polskie Polityczne i Literackie.
W 1944 roku, w reakcji na antyradziecki charakter
publikowanych tekstów, władze brytyjskie uznające
ZSRR za sprzymierzeńca w walce z hitlerowskimi
Niemcami, zamknęły gazetę. Grydzewski zajął się
wówczas wydawaniem książek polskich pisarzy,
traktując ową działalność jako swoistą kontynuację
gazety, która odrodziła się 7 kwietnia 1946 roku.
_____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
„Była to jedna karta bardziej przypominająca
broadside czy broadsheet, gazetę ścienną, coś co się
bardziej nadaje do naklejenia na murze, niż do
trzymania w ręku. Nazywało się to skromnie, bez
dodatku, bez bliższego określenia – Wiadomości” –
wspominał Tymon Terlecki. Upór Grydzewskiego
sprawił jednak, że pismo odzyskało dawny blask,
choć cały okres emigracyjny Wiadomości, to czas
walki z nieustającym brakiem funduszy.
Mieczysław Grydzewski, tak jak wielu
przedstawicieli emigracji czasów wojny, znał prawdę
o Katyniu i doskonale rozumiał, co oznacza dla
Polski dostanie się w stalinowską strefę wpływów.
To spowodowało, że jego przedwojenna przyjaźń ze
Skamandrytami przestała istnieć. Grydzewski nie
mógł wybaczyć swoim dawnym przyjaciołom, że po
wojennej tułaczce wrócili do komunistycznej Polski,
zamiast pozostać w wolnym świecie. Największy żal
miał do Tuwima, który w swojej powojennej
twórczości jawnie wielbił Stalina, pozostałych na
emigracji pisarzy nazywał „londyńskimi matołami”
i twierdził, że po ich stronie żelaznej kurtyny
pozostało miejsca na trzy kroki, a tu, w nowej
Polsce, na tysiące kilometrów…
W 1957 roku Grydzewski założył emigracyjną
Akademię Literatury, zwaną po prostu Akademią
Grydzewskiego i ustanowił nagrodę
przyznawaną dla najlepszej polskiej
książki wydanej na emigracji.
Choć zmarł 9 stycznia 1970 roku,
Wiadomości wychodziły do roku
1981, zaś nagrodę (nazywaną
„Nagrodą
Wiadomości”)
przyznawano do roku 1990.
„Śmierć
Grydzewskiego
zamknęła nie tylko jego wyjątkowo
natężone życie, ale i świat, który go
wydał. Żal po nim miesza się z żalem
po zjawisku, które w naszych oczach
przestaje, już przestało istnieć, choć
przez setki, a zwłaszcza przez
ostatnie dziesiątki lat wystawiało
kulturze
polskiej
tryumfalne
świadectwo mocy przyciągającej
i przyswajającej. Mieczysław Jerzy
Grydzewski był pewnie ostatnim
Polakiem
i
ostatnim
twórcą
kulturalnym tego stempla, tej miary
i tej zasługi” – napisała po jego
odejściu paryska Kultura.
Prochy Mieczysława Grydzewskiego,
zgodnie
z
jego
życzeniem, zostały rozsypane na
cmentarzu Golders Green.
Aleja Mieczysława Grydzewskiego w zimowej szacie.
– fot. R. Dajbor
Rafał Dajbor
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
7
NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________
Nocna przygoda
Żebyś nigdy nie spał nocą.
Nocą trafia się przygoda.
Bo przygody chodzą nocą.
Nie śpij tedy, bo to szkoda.
Nocą spotkasz wilkołaka.
Nocą kwitł paproci kwiat.
Bo już nocna pora taka,
Że nią tętni dziwów świat.
Na rozstajnych dróg klepisku
Nocą schodzą dziwożony
I w dziwacznym uroczysku
Odprawiają swe androny.
A czasami, w nocnej porze –
I to przespać – moi złoci…
Człowiek raptem spotkać może
Siebie… własny kwiat paproci.
To spotkanie, ta przygoda,
O niej ludzie śnią, tęsknocą.
Nie śpij tedy, bo to szkoda,
Bo przygody chodzą nocą.
Sam nie wiem
Sam nie wiem, co mnie tu dziś przywlokło
Gniotąc nogami błoto jak ciasto
W szarej i zimnej, wilgotnej mgle mokło
Wokół mnie Stare Miasto.
Wtopiony w wilgoć wąskich uliczek
Wśród smętnej dnia półmroczności,
Pośród staromiejskich małych kamieniczek
Szukam Cię – ma młodości.
Są takie chwile… nie drwij z uśmiechem,
Gdy z wiru zajęć, miasta hałasu
Chce się po prostu uciec w pośpiechu
W ciszę i półmrok cofniętych czasów.
Tutaj w wąziutkiej uliczce Rycerskiej,
Przed iluż to laty?... Mniejsza o lata,
Wiodła w dziecięcej służbie harcerskiej
Mnie piosnka skrzydlata.
Przez Wąski Dunaj i Krzywe Koło,
Równie błotniste, jak w dzień dzisiejszy
Biegłem nad Wisłę, gdym ciebie szkoło
Zdradzał – w wagarów dzień najprzedniejszy.
Pamiętam w stallach Katedry Jana
Modlitwy wtopione w łuki gotyku,
A na Kanonii pierwsza wiośniana
Miłość w młodzieńczym pierwszym ust dotyku.
Okryte pamięci mgieł tumanami
Oblane słońcem dziecięcych wspomnień
Chodzę pomiędzy twymi domami,
A ty – Stare Miasto – uśmiechasz się do mnie.
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
8
_____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
Dla ciebie Synku
Dla ciebie synku nawóz, gnój,
To brud i zapach smrodliwy,
A dla mnie, uwierz synku mój
Z zapachem tym powróciły
Wspomnienia mych dziecięcych dni –
Złocisty łan i czarny chleb,
W kurhanach się sen rycerski śni,
Przestrzenią szumi step.
Tobie, gdy nocą zawyje pies
To płoszy sen z powieki,
A ja odczuwam przypływ łez.
Powraca mój świat daleki.
Księżyc zanurza pękatą twarz
W dniestrowe rwące strugi.
Ty przerywane sny synku masz.
Ja rodzę się po raz drugi.
Ty będziesz atom rozbijał w pył.
Jam głową chciał rozbić mury.
Twój lot stu końmi będzie wył.
Jam latał lotem kury.
Lecz jedno wiem mój mały synku,
Że życia najważniejsza treść,
To w każdej pracy i uczynku
Odważne, czyste serce nieść.
Bo świat się zmienia i zmieniać będzie
Przez wiek i wieków sto,
Lecz jedną niezmienną wartość wszędzie
Ma dobro i zło.
Dziecięcy smutek
Ni kropla rosy w porannym słonku
Błyszcząca niby brylanty,
Ni wiosny kosy, co śpiewem skowronków
Wplotą się w krakowskie planty.
Ani gołębi szum, co chmara zlata
Na Rynek Starej Warszawy,
Ni śmiech beztroski, gdy figla spłata
Ktoś pośród wrzawnej zabawy.
Ni lata złoto kapiące w zboże
By wyjść zeń śpiewem kosiarzy;
Czy „babie lato”, lub ogień co gorze
W liści jesiennych miraży.
Ani też śniegu iskrzące puchy
Co w ciszy gną świerki do ziemi
I w leśnym mroku jakoby duchy
Stroją je w szatę cieni.
I rosa i słońce i ptaków dzwonienie
I złoto i wszystko na świecie
Nieważne dla mnie, gdy smutne spojrzenie
Ma w oczach swych moje dziecię.
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
9
NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________
Z kart powiślańskiej filmografii
Omawiając dzieje filmowego Powiśla
skupiamy się nie tylko na tym, w którym
zakątku naszej dzielnicy kręcono filmy,
lecz także rozmawiamy ze znanymi
postaciami polskiej kinematografii.
Dziś wywiad z jedną z najwybitniejszych
warszawskich aktorek.
Z Zofią Kucówną
Rafał Dajbor
rozmawia
Zofia Kucówna
Rozpoczynała Pani karierę jako aktorka scen
Krakowa i Lublina. Czy po przeprowadzce do
Warszawy w 1959 roku od razu zamieszkała Pani
w Śródmieściu?
Od razu. Krótko mieszkałam na Mokotowie, ale
potem już zaraz moim miejscem stało się
Śródmieście. Od wielu już lat mieszkam w pobliżu
Łazienek Królewskich, ale mieszkałam także na
Powiślu, przy Solcu.
Jak długo mieszkała Pani na Powiślu?
Z perspektywy czasu, jaki mieszkam przy Al. Szucha
wydaje mi się, że krótko, ale to jednak było kilka lat.
Dziwne tylko, bo nie umiem sobie przypomnieć,
określić w jakich latach dokładnie tam mieszkałam.
Było to jednak z pewnością już kilkadziesiąt lat temu.
Przypuszczam, że w latach sześćdziesiątych.
10
Jak Pani wspomina Powiśle z tamtych lat?
Powiśle było jak osobna miejscowość położona nie
w centrum wielkiego miasta, ale gdzieś w jego
okolicach. Dziś nazywamy takie miejsca „małymi
ojczyznami”. Wszyscy się znali, zwłaszcza z wszechobecnych w tamtych czasach ogonków, czyli kolejek
sklepowych. Sąsiedzi i znajomi mijali się na
spacerach. Nie było tłumu obcych sobie ludzi. A już
ci, którzy mieli psy z którymi wychodzili na spacery,
znali się doskonale. Było wręcz swojsko. Grałam
wówczas w Teatrze Powszechnym, w którym
pracowała też moja koleżanka z krakowskiej szkoły
teatralnej, Ewa Wawrzoń, mieszkająca zresztą na
Powiślu do dziś. Gdy wracałyśmy razem tramwajem
z Teatru Powszechnego, wysiadałyśmy na Moście
Poniatowskiego a następnie szłyśmy do swoich
domów. Ona na Dobrą, ja na Solec Niezależnie od
_____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
pory dnia mogłyśmy iść całkowicie bezpieczne, bo ci,
którzy mogliby nam jakoś zagrozić, znali nas dobrze
i nawet z pewną dawką amikoszonerii mówili „aaa, to
nasze artystki”. I nigdy nic złego nas nie spotkało.
Nawet głupi docinek, czy ordynarny komentarz.
Byłyśmy po prostu Artystkami!
związanym z Ateneum. Pani jednak zagrała z nim
nie w teatrze, ale w filmie Jana Łomnickiego pod
tytułem Wiano. Był to rok 1963, a więc jeszcze
przed największymi sukcesami Wilhelmiego.
Czy już wówczas zapowiadał się na tego, kim stał
się w dziejach polskiego teatru i filmu?
Powiśle to naprawdę dzielnica artystów. Tu
mieszkały kiedyś Pola Negri, Violetta Villas. Dziś
mieszkają tu m.in. Jacek Fedorowicz, Anna
Nehrebecka, Magdalena Schejbal, wspomniana
już przez Panią Ewa Wawrzoń i wielu, wielu
innych aktorów. Czy za Pani czasów też tak było?
Doskonale pamiętam okoliczności, w jakich Romek
otrzymał tę rolę. Gdy Jan Łomnicki zobaczył mnie
w telewizji w reżyserowanym przez Adama
Hanuszkiewicza Weselu w roli Panny Młodej, od razu
zdecydował, że główną rolę kobiecą będę grała ja.
Do głównej roli męskiej natomiast zorganizował
zdjęcia próbne, a mnie poprosił, bym brała w nich
udział, by mógł mnie od razu „dopasowywać” do
ubiegających się o rolę chłopców. Gdy do studia
wkroczył Wilhelmi, z tą swoją siłą, energią, swadą,
stało się jasne, że poszukiwania zakończone. Że tę
rolę będzie grał właśnie on. Muszę tylko dodać, że to
były inne czasy i choć film był ważny, to
najważniejszy był teatr. Roman był wielkim
pasjonatem pracy w filmie, ale największą wagę
przykładał do właśnie do sceny. Odpowiadając zaś
wprost na pytanie, odpowiem zdecydowanie, że tak –
już od samego początku Wilhelmi zapowiadał się na
takiego aktora, jakim z czasem się okazał.
Przyznam szczerze, że jako mieszkanka Powiśla nie
zwracałam większej uwagi na ten akurat aspekt. Czas
spędzony na Powiślu to w moim życiu moment
najbardziej pracowity, to ten czas, w którym
jeździłam do teatru, z teatru do telewizji, a z telewizji
do radia. Każdy aktor ma w swojej biografii taki czas.
Grałam rolę za rolą i może dlatego nie miałam już sił
ani czasu na więcej.
Dwukrotnie, najpierw w latach 1964-65, a następnie 1982-86 była Pani aktorką Teatru
Ateneum przy Jaracza…
Wejdę w słowo – moje zawodowe pobyty w Ateneum
były swego rodzaju ucieczkami po których jednak
wracałam do Teatru Powszechnego. Teatru na który
po dziś dzień patrzę jak na mój niezapomniany,
„pierworodny” warszawski teatr. Nic nie ujmując
Ateneum, rzecz jasna.
A czy zagrała Pani przy Jaracza rolę, którą do dziś
uważa Pani za ważną w swojej karierze?
Nie wiem, czy osobiście ja uważam tę rolę za
ważną, ale świetne recenzje otrzymałam za zagraną
w Ateneum rolę Burmistrzanki w Ptaku Jerzego
Szaniawskiego w reżyserii Jana Biczyckiego.
W zeszłym roku ukazała się w księgarniach
książka o Romanie Wilhelmim, aktorze przez
większą część swojego artystycznego życia
Proszę na koniec zdradzić naszym Czytelnikom
kim był Kazio, któremu w piosence z Kabaretu
Starszych Panów doradzała Pani, by się zakochał?
To było tak: trzej znani Kaziowie – reżyser Kazimierz
Kutz, pisarz Kazimierz Brandys i tłumacz Antoni
Marianowicz
zwany
powszechnie
Kaziem
przypisywali sobie bycie adresatem tej piosenki.
Ja tymczasem nie miałam pojęcia o którego z nich
chodziło. W końcu zapytałam o to Jerzego
Wasowskiego. Wasowski z pełnym spokojem
odpowiedział: „i dobrze, niech każdy z nich dalej tak
myśli”. Wobec takiego dictum do dziś odpowiadam,
że po prostu nie wiem o jakiego Kazia w tej piosence
chodzi.
Dziękuję za rozmowę.
……………………………………………………..,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
11
NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________
Plany zagospodarowania terenu Powiśla sprzed 100-laty
Proklamacja wydana 5 listopada 1916 r. przez władze niemieckie i austro-węgierskie – w wyniku konferencji w Pszczynie
- zawierała obietnicę powstania Królestwa Polskiego. Na tej podstawie utworzono Tymczasową Radę Stanu
w Królestwie Polskim – zapoczątkowała ona swoją działalność 15 stycznia 1917 r. W ciągu swej krótkiej działalności
zdołała powołać m.in. Komisję Odbudowy Kraju i Racjonalnego Budownictwa, w skład której wchodzili architekci,
historycy sztuki, konserwatorzy, ale także artysta plastyk Miłosz Kotarbiński i dyrektor Ogrodu Botanicznego profesor
Zygmunt Wóycicki. Jednym z pracowników Rady tej Komisji był architekt Czesław Domaniewski. Zabrał on głos
w sprawie przebiegu linii kolejowej przez tereny Powiśla. Projekt Czesława Domaniewskiego nie został zrealizowany, ale
jako pewną ciekawostkę przedstawiamy artykuł jego autorstwa, wydrukowany w Przeglądzie Technicznym z lat
1917/1918 (w tekście artykułu zachowano oryginalną pisownię).
W sprawie regulacyi Powiśla
Sprawa regulacyi Powiśla stanowi jedno z ważniejszych zadań przy ogólnem opracowaniu planu Wielkiej
Warszawy. Świeżo ogłoszony z prywatnej inicyatywy, i rozstrzygnięty plan regulacyi placów obok wiaduktu
nasuwa pytanie czy interesy właścicieli placów będą odpowiadały potrzebom ogólnej regulacyi tej części
miasta.
Przy opracowywaniu linii kolejowych, idących w tunelu pod Aleją Jerozolimską od dworca centralnego
w kierunku Wisły przyjęty został wylot przy ulicy Smolnej, a następnie po wiadukcie przez Plac Czerwonego
Krzyża do mostu na Wiśle. Czy słuszne jest przyjęcie takiego kierunku. Zdaje mi się, że nie. Część Powiśla
pomiędzy mostami Poniatowskiego i Kierbedzia jest to niewątpliwie miejsce, które nie powinno być zeszpecone
wiaduktem kolejowym. Zdaniem mojem cała linia placów pomiędzy tymi mostami, będących przeważnie
placami miejskimi, powinna otrzymać przeznaczenie pod budowę gmachów publicznych Władz Państwowych
polskich. W ten sposób budowle te miałyby spokojne i piękne miejsce. Gmachy te wraz ze skwerem, z Wisłą
przed nim i widokiem na park i ulicę nad Łachą wiślaną tworzyłyby wyjątkowy piękny zespół, który stałby się
prawdziwą ozdobą naszej stolicy. Dzielnica ta niewątpliwie byłaby jedną z piękniejszych dzielnic miast
europejskich. Gmachy zaś Sejmu, Senatu i Ministeryów opracowane w liniach monumentalnych, nadałyby
całemu nadbrzeży Wisły charakter imponujący. Gmachy te tylną swą stroną powinnyby sięgać do ulicy Dobrej.
Kamienice i łazienki przy Nowym Zjeździe winnyby być z czasem zniesione dla rozszerzenia widoku na most
Kierbedzia. Sam most z czasem niewątpliwie musi być przebudowany na arkadowy i znacznie szerszy.
Linia kolei, zdaniem mojem powinna się skręcić patrząc w stronę Wisły na prawo (p. rysunek) w kierunku
południowym, wychodząc z tunelu około ulicy Smolnej, pójść po wiadukcie, po placach obecnie prawie że
niezabudowanych a przeznaczonych do regulacyi, przejść nad ulicą Ludną lub bardziej jeszcze na południe
i dojść do mostu na Wiśle, następnie przez Saską Kępę, aż dom ulicy Grochowskiej, przechodząc nad nią
wiaduktem i następnie do Dworca Terespolskiego.
Odsuwając linię tę poza most Poniatowskiego w górę Wisły, przesuwamy w dzielnicę mniej wartościową,
a tem samem kierunek jest więcej pożądany. Co się tyczy odległości, to 2-3 minut dłuższej jazdy pomiędzy
dworcami nie odgrywa żadnej roli. Na planie zaprojektowanych jest kilka ważniejszych arteryi i rozszerzeń ulic
około wiaduktu do szerokości 75 m. W projekcie tym nie chodzi mi o szczegóły, które przy opracowywaniu
mogłyby ulec zmianie, lecz o zasadę: 1) ażeby most kolejowy przenieść w górę rzeki poza most Poniatowskiego
i 2) przeznaczenie placów wzdłuż skweru pomiędzy mostami wyłącznie na gmachy państwowe, tj. Sejm, Senat
i Ministerya.
Cz. Domaniewski, arch.
12
_____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
13
NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________
Kartka z historii Elektrowni Warszawskiej na Powiślu
Niekiedy po wielu latach odnajdujemy cenne pamiątki, ukryte przed światem chyba z powodu niedoceniania ich
wartości. Dziś przedstawiamy fotografię, zrobioną prawdopodobnie tuż po wojnie, w trakcie odbudowy zniszczonej
Elektrowni Warszawskiej. Pracownicy pozują do zdjęcia przy nowym, jeszcze nie zamontowanym kominie. Jak wynika
z napisów na odwrocie fotografii, została ona podarowana w 1949 r. jednemu z pracowników, z okazji jego imienin
i „zakończenia ciężkiej pracy”.
Może wśród osób na fotografii lub wśród podpisów na odwrocie nasi Czytelnicy odnajdą kogoś znajomego?
14
______________________________________________________________________________________________________________________________________________________ _______________________
_______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
Hymn
Energetyków
Jednością trudu, jednością ducha
Biało-czerwonej, jak matce wierni
Energetyczna brać, niechaj posłucha
Pieśni o barwach złota i czerni.
By z pracy turbin energia była
Dla polskich domów, kopalń i hut
By nasza praca ludziom służyła
Dla wspólnej sprawy nasz wspólny trud.
Hymn Energetyków otrzymaliśmy od
dawnego pracownika Elektrowni Warszawskiej na
Powiślu – Pana Józefa Grabalskiego.
Pana Józefa Grabalskiego przedstawialiśmy już w numerach 14 i 18 naszego pisma,
a było to związane z jego staraniami o zachowanie zabytkowego słupa stacji transformatorowej u zbiegu ulic Dobrej i Karowej.
Ref. Niechaj w dal popłynie świetlista moc
Co daje siłę, rozjaśnia noc
W swej pracy twardej nie żałuj sił
Zapalmy słońca, by człowiek żył.
Marszowe nuty wiatr gna w przewodach
Pracą motorów kraj mu wtóruje
W fabrycznych halach, w wiejskich zagrodach
Z tym rytmem w sercach Polska pracuje.
Skryte w naturze jej tajemnice
Atom i węgiel, woda i wiatr
Wydarty sekret ten błyskawicom
W służbie człowieka przekształca świat.
Ref. Niechaj w dal popłynie świetlista moc
Co daje siłę, rozjaśnia noc
W swej pracy twardej nie żałuj sił
Zapalmy słońca, by człowiek żył.
Na fotografii : "Elektrownia Warszawska na
Powiślu w styczniu 1945 r. Od lewej (w głębi):
zrujnowane budynki kotłowni, hali maszyn i rozdzielni. Na pierwszym planie mogiły poległych
obrońców Elektrowni" - zdjęcie
pochodzi
z tygodnika Stolica nr 7 (1106) 16.02.1969 (cyt. za:
http://warszawa.fotopolska.eu/Warszawa/b4812,
Elektrownia_Powisle.
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
15
NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________
Kombatanckie Koło nr 20 zmieniło swoją siedzibę
Po
zabudowaniach
Warszawskiej
Elektrowni pozostały już tylko szczątki, ale nie
to jest zasadniczym tematem naszego artykułu.
W okazałej kamienicy, należącej niegdyś
do zespołu budynków Elektrowni
Powiśle,
usytuowanej przy Wybrzeżu Kościuszkowskim
43, zamieszkiwali dawni pracownicy Elektrowni.
Do niedawna pozostali tam nieliczni już
lokatorzy, a także miało swoją siedzibę Koło
Nr 20 Związku Kombatantów RP i Byłych
Więźniów Politycznych.
Lokal był doskonale wyposażony
i udekorowany pamiątkowymi fotografiami,
zbieranymi starannie przez członków Koła.
Jedno z pomieszczeń lokalu zajmowanego przez
Kombatantów przy Wybrzeżu Kościuszkowskim 43
Na ścianach lokalu Kombatanci zamontowali szereg gablot, których zawartość była znakomitą lekcją historii
z życia Elektrowni, ze szczególnym uwypukleniem okresu Powstania Warszawskiego.
16
_____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
Jedna z gablot przedstawiająca
walki powstańcze oraz oryginalne
plakaty z tamtych lat.
Kombatanci pamiętają też o swych zmarłych kolegach, których zdjęcia umieszczają sukcesywnie na kolejnych tablicach:
Na początku roku 2016, z powodu sprzedaży budynku przy Wybrzeżu Kościuszkowskim, Koło Nr 20 zostało
„przygarnięte” przez Dyrekcję Elektrociepłowni Siekierki. Przewieziono tam wszystkie meble, wymienione gabloty
ze zdjęciami i całą dokumentację Koła.
Spotkania członków Koła odbywają się nadal, a ze strony Dyrekcji Elektrociepłowni spotyka ich tylko daleko
idąca życzliwość. W ramach tej życzliwości Dyrekcja przychyliła się do prośby prezesa Koła Pana Edwarda
Tracewskiego i umożliwiła zorganizowanie wycieczki po terenie Elektrociepłowni dla młodzieży szkolnej i nauczycieli
z zaprzyjaźnionego od lat, zarówno z Kołem Kombatantów jak i TPW Oddział Powiśle, XXIII Liceum
Ogólnokształcącego im. M. Skłodowskiej-Curie. Relację z wycieczki przedstawimy w oddzielnym artykule.
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
17
NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________
Postacie warszawskie końca XIX wieku
O tym, jak wyglądało Powiśle przy końcu XIX wieku wiemy z opisu Bolesława Prusa, który oprowadzał swojego bohatera powieści „Lalka” – Stanisława Wokulskiego – po tej warszawskiej dzielnicy
biedoty i nędzy (fragmenty drukowane były w nr 23 Na Powiślu). Sceny z życia mieszkańców, ich zajęcia
oraz fragmenty zabudowy terenów nadwiślańskich przedstawiają także obrazy Aleksandra Gierymskiego
(wspominaliśmy o tym w naszych kwartalnikach: Głos Oddziału Powiśle nr 6, Na Powiślu nr 37).
W tym numerze naszego pisma przedstawimy niektóre postacie warszawiaków z XIX wieku, które
naszym zdaniem najczęściej spotkać można było na powiślańskich ulicach. Wykorzystano do tego książkę
Ireny Tessaro-Kosimowej pt. „Warszawa i jej mieszkańcy w twórczości Franciszka Kostrzewskiego
(Wydawn. Arkady, Warszawa 1968) oraz „Przedwczorajszej Warszawy typy malownicze” wybrane przez
Zdzisława Bienieckiego (Wydawn. Artystyczno-Graficzne, Warszawa 1972).
Powiśle w tamtym czasie było dzielnicą portową i fabryczną. Produkowano tu zarówno energię
elektryczną i gaz miejski, wódkę i cukierki, a także wagony kolejowe. Ludność – przede wszystkim
niewykwalifikowani robotnicy - imała się różnych zajęć. Tak powstawały, w naszych czasach dawno
zapomniane i już często niepotrzebne zawody, jak: sitarz, szczotkarz, woziwoda, węglarz, latarnik,
przewoźnik, itp. Oto kilka z nich, widziane oczami rysowników i karykaturzystów XIX wieku.
Rys. 1. Przekupka (Jan Konopacki - 1884)
18
Rys. 2. Latarnik (Władysław Podkowiński - 1885)
_____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
_______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
Rys. 4. Rybacy (Franciszek Kostrzewski - 1871)
Rys. 3. Soleccy kupcy drewna
(Franciszek Kostrzewski - 1858)
Rys. 5. Przewoźnicy nadwiślańscy
(Franciszek Kostrzewski - 1858)
Rys. 6. (górny) Nadwiślacy (Stefan Mucharski - 1882)
Rys. 7. (dolny) Wyrobnicy nadwiślańscy
(Franciszek Kostrzewski - 1858)
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
19
NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________
Rys. 8. Sitarz (Henryk Filipowicz - 1869)
Rys. 9. Szczotkarz (Wojciech Gerson - 1868)
Rys. 10. Węglarz (Wojciech Gerson - 1869)
Rys. 11. Piaskarze (Wojciech Gerson - 1868)
20 _______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ ______________
_______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
Rys. 12. Woziwoda (Franciszek Kostrzewski - 1862)
Rys. 14. Bednarz (Franciszek Kostrzewski - 1883)
Rys. 13. Kościarka (Józef Rapacki - ok.1925)
Rys. 15. Stróż (Julian Fałat - 1882)
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
21
NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________
Ameryka daje przykład
Przykładem miasta, które przeprowadziło wielokierunkową akcję poprawy środowiska może być Atlanta,
która włączyła program zadrzewienia miasta do prac
przygotowawczych do organizacji olimpiady (Dave 1990).
Atlanta, najintensywniej rozwijające się miasto na
wschodnim wybrzeżu USA, podwoiło od 1960 r. długość
swoich ulic, a potrzeby terenów budowlanych spowodowały wycięcie w ciągu 20 lat około 65% powierzchni
lasów i terenów zadrzewionych. Spowodowało to powstanie wysp ciepła, a podniesienie temperatury wywołało
niesprawność wielu systemów klimatyzacyjnych. Atlanta
stała się znacznie gorętszym miastem, niż była poprzednio
i jakość jej środowiska znacznie się pogorszyła. Zbadano
zatem, jaki wpływ na temperaturę ulic mają rosnące na
nich drzewa. Okazało się, że każde powiększenie o 10%
terenu zacienionego listowiem koron drzew, obniża
temperaturę od 0,6 do 1,20 C. Ponadto, jak podano
poprzednio, istnieje ścisły związek między wzrostem
temperatury a natężeniem zanieczyszczenia powietrza.
Przekazanie mieszkańcom danych o zagrożeniach
środowiska atlanty, stanowiło podstawę do podjęcia
określonych przedsięwzięć przez środowiska naukowe,
biznesowe, instytucje państwowe oraz mieszkańców;
przekonano się, iż ludzie potrzebują ścisłych danych
i określenia celu, aby dać się przekonać do podjęcia
działań. Za pomocą zdjęć lotniczych przedstawiono
mieszkańcom straty terenów zadrzewionych, które spowodowały, że Atlanta znalazła się na jednym z ostatnich
miejsc w USA pod względem liczby drzew ocieniających
ulice. Ujawnienie tych danych przyczyniło się do uzyskania poparcia ludności dla opracowania programu
poprawy i przeciwstawienia się dotychczas jednostronnie
ujmowanych wskaźnikom ekonomicznym, nie uwzględniającym warunków środowiska.
Centralną część miasta poddano generalnej przebudowie przy założeniu zwiększenia obszarów pokrytych szatą
roślinną, zwłaszcza drzewami. Posadzono ponad 5 tys.
większych drzew o średnicy pnia około 30 cm (o obwodzie
95 cm) i 60 tys. młodszych drzew o średnicy pnia około
7 cm (obwód 22 cm). Jednocześnie objęto ochroną drzewa
już istniejące, przez podjęcie odpowiednich zabiegów
rekultywacyjnych. Każde miejsce w mieście przeanalizowano pod kątem wprowadzenia roślinności, łącznie
z otoczeniem dróg wjazdowych do centrum miasta,
parkingów, miejsc spacerowych i chodników ulicznych.
Intensywne obsadzenie drzewami wpłynęło na obniżenie
o 1/3 temperatury wysp ciepła.
Programem poprawy środowiska objęto również
rekultywację rzeki Chattahooche – obszaru o wielkich
wartościach przyrodniczych i kulturalnych dla miasta.
Rzeka ta, niszczona od la, stała się jedną z najbardziej
zanieczyszczonych w Ameryce Północnej. Program poprawy jakości wód rzeki objął również odtworzenie dopływów
i cieków oraz ich ochronę przez wprowadzenie odpowiednio zlokalizowanych nasadzeń roślinnych dla stworzenia
>>zielonych buforów<< chroniących te dopływy. Wiązało
się to z koniecznością wydania licznych aktów legislacyjnych ograniczających wykorzystanie rzeki przez przemysł
i nadmierną rekreację. Znaczenie bezpośredniego powiązania zadrzewienia terenu z całokształtem gospodarki
wodnej dla tworzenia ekosystemów przedstawiono mieszkańcom miasta w różnego rodzaju akcjach uświadamiających i szkoleniach, które uznano za niezmiernie ważny
element powodzenia całego programu.. Atlanta stała się
modelem sposobów aktywizacji potencjału współczesnych
działań i technik służących poprawie środowiska oraz
połączenia wzrostu gospodarczego z prawidłowym
rozwojem krajobrazu. Specyfiką Atlanty stało się również
ścisłe współdziałanie mieszkańców przy realizacji tych
programów.
Powyższy obszerny cytat pochodzi z książki prof.
Haliny Barbary Szczepanowskiej „Wycena wartości
drzew na taranach zurbanizowanych”(Instytut Gospodarki
Przestrzennej i Mieszkalnictwa, Warszawa 2007;
www.igpim.pl). Autorka jest architektem krajobrazu, była
wykładowcą w SGGW w Warszawie oraz kierownikiem
Pracowni Zieleni Miejskiej w Instytucie Kształtowania
Środowiska, była wieloletnim projektantem i głównym
konsultantem rozwoju zieleni oraz zadrzewień autostrad
w Pracowni Urbanistycznej Zarządu Miasta Nowy Jork.
Pragmatyczni Amerykanie dość precyzyjnie obliczali
rozmaite korzyści, płynące z obecności drzew w mieście.
Dziś drogi i autostrady obsadza się tam drzewami, podczas
gdy u nas – bezmyślnie wycina (Mazury).
Brytyjskie badania wykazały, że sadzenie drzew i zieleni na terenach uprzednio zaniedbanych, zmniejsza
przestępczość o 38%. W Chicago policzono, że drzewa
zarobiły tam na czysto 38 mln dolarów w ciągu 20 lat.
W rejonie Baltimore-Washington drzewa spowolniły
i zatrzymały takie ilości wody, że dało to oszczędności
rzędu ponad 4,68 biliona dolarów!
Obecność drzew w mieście to oszczędność energii
elektrycznej (drzewa działają jak klimatyzatory, jedno
równoważy pracę pięciu klimatyzatorów pracujących
20h/dobę) i oszczędności benzyny – nie trzeba szukać zieleni poza miastem. Wyliczono też ile drzew trzeba posadzić, by uniknąć konieczności budowy nowej elektrowni,
sprawdzono, że najtańszym i najskuteczniejszym sposo-
22 _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
bem zmniejszenia emisji CO2 do atmosfery,
jest powiększanie terenów zielonych. Takich
przykładów realnej, policzalnej korzyści jest
w
książkach
H.B.
Szczepanowskiej
mnóstwo, co udowadnia, że relacje między
ekonomią a ekologią są nieco inne, niż
obiegowe mity.
W rozmowie telefonicznej autorka
stwierdziła, że zaistniały już badania
naukowe, w których obserwuje się korelacje
między obecnością zieleni w mieście
a zdrowotnością jej mieszkańców. Kto choć
raz odwiedzał pełne zieleni małe, polskie
uzdrowiska, ten uzna ów związek za oczywisty i zrozumiały. Ale ekonomistom,
politykom i decydentom trzeba to wyliczyć
i udowodnić, by mogli podejmować decyzje, które dla
zwykłego obywatela są oczywiste.
Oczywistością będzie też stwierdzenie, że żarłocznymi
konsumentami tlenu są samochody – więc pytanie: ile
zieleni w mieście równoważy obecność (możliwych do
policzenia) samochodów? – jest zasadne i potrzebna.
Kraków zajmuje jedno z ostatnich miejsc, jeśli chodzi
o ilość zieleni w mieście, , najbardziej zielonym miastem
kraju jest Szczecin, gdzie na 1 mieszkańca przypada –
64,7m2 zieleni wypoczynkowej (Kraków – 35,8;
Warszawa – 47,2).
Na organizację mistrzostw Europy w piłce nożnej
przyznano ogromne kwoty pieniędzy. Konieczne są nowe
drogi, pociągi, stadiony. Ale idąc za przykładem
amerykańskiej Atlanty, można do tego programu włączyć
zadrzewienie i restytucje środowiska przyrodniczego.
To poprawi wizerunek miasta i kraju, jakość życia
mieszkańców, których życie może też warte jest ochrony.
Czytam w ZB („Zielone Brygady. Pismo Ekologów” –
przyp. red.) wypowiedzi: Jak widzisz ruch ekologiczny?
Ponieważ od 1992 r, a więc od ponad 14 lat jestem
współpracownikiem ZB – dodam swe uwagi. Za patrona
ekologów uważam ks. Jana Twardowskiego – kilka
milionów czytelników jego wierszy i książek dzięki
Niemu zapewne inaczej postrzega Przyrodę. Warto byłoby
przypomnieć pisarzy, którzy wcześniej ciekawie to
akcentowali – jak choćby zapomniany Józef Bieniasz:
Leśne wygi. Warto przypomnieć i może wznowić książki
Maurycego Maeterlincka (Życie pszczół, Życie mrówek,
Życie termitów), książki Konrada Lorenza i wielu
innych.
Niedocenionym sprzymierzeńcem młodych ekologów
są właściciele ogródków działkowych – może warto
byłoby z nimi połączyć siły? Leśnicy, grzybiarze – to też
naturalni sojusznicy i warto do nich dotrzeć.
Gdyby w rzekach były ryby, wędkarstwo straciłoby
sens – stwierdził Lech Wałęsa. Otóż ośmielę się twierdzić,
że wędkarze szukają ryb w czystych rzekach – zatem
mogliby też troszczyć się o czystość tych rzek.
Spacerując po mieście, z łatwością mogę wskazać
puste ściany, czekające na pnącza, bluszcz, winorośl.
Wyleniałe trawniki, na których można byłoby posadzić
krzewy ozdobne. Puste zakątki, podwórka, nieużytki
Park na Powiślu wiosną
Fot. A. Kliczkowska
_______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle
między budynkami – czekające na zieleń. Estakady,
których beton mógłby się zazielenić, puste przestrzenie
przy wjeździe do miasta – gdzie mogłyby rosnąć ozdobne
drzewa – posadzone z troską o krajobraz. Gdyby udało się,
wzorem Atlanty, program restytucji środowiska
przyrodniczego włączyć do przygotowań organizacyjnych
Mistrzostw Euro 2012 – warto byłoby wykorzystać wiedzę
i doświadczenie działkowiczów, ogrodników, szkółkarzy.
Swoją drogą symptomatyczne jest to, iż każde osiedle ma
parking i osiedlowego parkingowego. Ale brak osiedlowego ogrodnika, który dbałby o zieleń, trawniki,
krzewy, drzewa.
W książce H.B. Szczepanowskiej znajduje się wyliczenie, że człowiek w ciągu roku zużywa tyle tlenu, ile
wyprodukują go dwa dojrzałe drzewa. Dzięki internetowi
i satelitom można z Kosmosu zobaczyć swój dom,
policzyć samochody, drzewa, ludzi. Mam wątpliwości czy
w wielu miastach Polski istnieją 2 drzewa na jednego
mieszkańca. A gdyby uwzględnić samochody pożerające
tlen – drzew musiałoby być więcej. Czyżby przyszłość
należała do mutantów, oddychającym tlenkiem węgla
i spalinami, dla których tlen byłby zabójczy?
Czy lepiej wdychać tlen za słoną opłatą w specjalnych
salonach – czy może po prostu zadbać o drzewa i zieleń
w mieście?
Książki prof. H.B. Szczepanowskiej polecam gorąco
wszystkim ekologom, zwłaszcza mieszkającym w dużych
miastach. Mam też nadzieję, że skorumpowana piłka
nożna zrehabilituje się choć trochę dzięki Mistrzostwom
polskim miastom przybędzie zieleni, mieszkańcom
Krakowa przypomni się hasło Miasta-Ogrodu, poprawi się
też wizerunek Polski w świecie, której inne kraje wciskają
pomysły i rozwiązania od których same już dawno
odchodzą.
Paweł Zawadzki
Artykuł, udostępniony nam przez Autora, drukowany był
w piśmie Zielone Brygady. Pismo Ekologów nr 6 (227)
/2007 r
Pomimo jego pewnej nieaktualności, postanowiliśmy go
wydrukować ze względu na to, że zawiera wiele ciekawych
i cennych informacji i spostrzeżeń, które są ważne,
niezależnie od czasów w których żyjemy.
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
23
Fot. A.Kliczkowska
Elektrociepłownia Siekierki. 2012 r.
Elektrownia Warszawska na Powiślu, uruchomiona w 1904 r. przestała działać na początku lat 90-tych. Pojawił się
nowy właściciel terenu, a Warszawiacy z żalem patrzyli jak kolejno znikają zabytkowe budynki, także te chronione przez
konserwatora – tak stało się m.in. z budynkiem mieszkalnym przy ul. Elektrycznej, o czym pisał Jerzy S. Majewski
w Gazecie Wyborczej z dn. 23 sierpnia 2013 r. Nieznany jest też dalszy los budynku przy Wybrzeżu Kościuszkowskim
43, w którym miało siedzibę Koło Nr 20 Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Koło Nr 20
otrzymało nową siedzibę - w Elektrociepłowni Siekierki. Więcej na ten temat na str. 16-17.
Redakcja: Elżbieta Wolffgram, Anna Kliczkowska
Współpracują: Mariola Bujak, Wiesława Dłubak-Bełdycka, Jadwiga Kowejsza,
Rafał Dajbor, Małgorzata Krakowiak-Owczarek, Karolina Adamczyk,
Korespondencję należy kierować na adresy: [email protected]
lub TPW Oddział Powiśle, ul. Św. Franciszka Salezego 4 m. 20 00-392 Warszawa
Poprzednie numery umieszczone są pod adresem:
http://www.srodmiescie.warszawa.pl/strona-574-na_powislu.html
Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania selekcji oraz niewielkich zmian w nadesłanych materiałach
Wydrukowano w Promo Print - poligrafia i reklama, ul. Jagiellońska 3 lok. 5, 03-721 Warszawa www.promo-print.pl

Podobne dokumenty