Na Powiślu - Dzielnica Śródmieście
Transkrypt
Na Powiślu - Dzielnica Śródmieście
Na Powiślu Kwartalnik Towarzystwa Przyjaciół Warszawy Oddziału Powiśle NR 38-39 czerwiec 2016 ISSN 1689-9091 Towarzystwo Przyjaciół Warszawy i Miasto Stołeczne Warszawa organizują w tym roku już XXXIII konkurs „Warszawa w kwiatach i zieleni”. Zgłoszenia pięknie ukwieconych balkonów, okien, skwerów, ogródków przyjmowane są do 17 lipca b.r. przez wszystkie Oddziały TPW. Szczegółowe informacje znajdują się na stronie internetowej www.warszawawkwiatach.pl __________________________________________________________________________________________________________ NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________ Henryk Sienkiewicz Rok 2016 został ogłoszony – Uchwałą Sejmu – ROKIEM HENRYKA SIENKIEWICZA. W tym roku upływa 170 lat od urodzenia pisarza. (urodził się 5 maja 1846 r,) oraz 100 lat od śmierci (zmarł 15 listopada 1916 r, o godz. 20.15). Był w swej epoce niezwykle popularnym pisarzem nie tylko w Polsce ale w Europie i Ameryce, co zostało uwiecznione Nagrodą Nobla w 1905 r. za całokształt twórczości, ze szczególnym wskazaniem na powieść „Quo vadis”. Być więc znakomitym w swoim fachu – to jedno. Zawsze jednak zadaję sobie pytanie jakim ten, czy inny ceniony fachowiec był człowiekiem? Akurat w przypadku Henryka Sienkiewicza zdolności i sukcesy literackie (zawodowe) szły w parze ze szlachetnością, dobrocią, człowieczeństwem pisarza. Stefan Żeromski przypowiedział o Henryku Sienkiewiczu znamienne słowa: „NIE MIELIŚMY RZĄDU ALE TEN CZLOWIEK SAMOTNY A PRZEMOŻNY POTRAFIŁ GO POLSCE ZASTĄPIĆ”. W swej wypowiedzi Stefan Żeromski (przedstawiciel Młodej Polski) podkreśla, że Sienkiewicz w pomocy dla Polaków, w warunkach niewoli narodowej, kroczył często drogą samotną. Były sytuacje, że organizował i angażował większą grupę Polaków do czynienia dobra, tak jak działalność Komitetu Pomocy dla ofiar wojny w Vevey, ale w wielu przypadkach nie oglądał się na stowarzyszenia, projekty – pomagał, bo widział swoim wrażliwym sercem, taką potrzebę. Podam przykład. Podczas budowy pomnika Adama Mickiewicza w Warszawie, w którą pisarz był bardzo zaangażowany, zmarł jeden z robotników. Rodzina, dla której ten robotnik był jedynym żywicielem, znalazła się w bardzo trudnej sytuacji 2 materialnej. Wtedy Sienkiewicz znacząco wspomógł rodzinę finansowo, ratując ją od nędzy. Myślę, że wielkość człowieczeństwa Henryka Sienkiewicza polegała na tym, że chciał angażować się w dzieła duże (budowa pomnika A. Mickiewicza, zorganizowanie światowej ankiety, której celem była obrona Polaków przed akcją germanizacyjną, czy wspomniana działalność w komitecie w Vevey) nie tracąc z oczu pojedynczego człowieka, jak choćby owego robotnika. Dziś w mediach pytają redaktorzy „Czy jesteś dumny z tego powodu, że jesteś Polakiem”. Patriota prawdziwy wie jak odpowiedzieć. Henryk Sienkiewicz niejednokrotnie wypowiadał się na ten temat – choć miał o wiele bardziej utrudnione zadanie, gdyż Polski nie było na mapie Europy, byliśmy pod zaborami. On sam miał zameldowanie w Warszawie, a więc w zaborze rosyjskim. Był więc w świetle dokumentów obywatelem rosyjskim. Kiedy Francja nagrodziła naszego pisarza odznaczeniem Legii Honorowej, do którego to odznaczenia dołączony był dyplom, w którym napis głosił, że nagradzany jest obywatel rosyjski – pisarz zareagował. Napisał do władz Komitetu w Paryżu, przyznającego to ważne odznaczenie, dziękując za nie a zarazem pisząc o nieuwadze francuskiego urzędnika, który nazwał go obywatelem rosyjskim i przypominając zarazem, że jest Polakiem. _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ _______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle Były to czasy, kiedy niełatwo było być Polakiem, czy polskim pisarzem. W Warszawie nic nie mogło ukazać się w druku jeśli autor nie uzyskał zgody rosyjskiego cenzora. Nie wolno było używać słów Polska, polski. Więc pisarze szukali synonimów, słów zastępczych: kraj, ziemia ojczysta itp. Niekiedy „szeleszczący argument” zostawiany na biurku cenzora-Rosjanina powodował mniejsze skreślenia w tekście, Ale trudno było ciągle obdarowywać cenzorów „szeleszczącymi argumentami”. w złocie łapówki, aby pisarz jemu, rosyjskiemu wydawcy dał pierwszeństwo w druku „Krzyżaków” - oczywiście H. Sienkiewicz odmówił, uzasadniając, że ta książka musi najpierw ukazać się w języku polskim, bo napisał ją dla swoich rodaków. Los sprawił, że w 1905 r. Polakowi przyznano literacką Nagrodę Nobla. Po jej odbiór udał się Henryk Sienkiewicz do Sztokholmu. I tam w Sztokholmie, poza granicami władzy rosyjskich cenzorów wygłosił przemówienie przepojone miłością do rodaków i nieistniejącej na mapie Europy Polski, pozwalając sobie, w Szwecji, na wypowiadanie słów Polska, polski … Kiedy umierał w Vevey 15 listopada 1916 r., Jego ostatnie słowa brzmiały: „Nie zobaczę Jej już wolnej”. Intuicyjnie wyczuwał, że wkrótce marzenie Polaków o wolnej ojczyźnie spełni się. Jemu jednak nie będzie dane doczekać tego momentu. Ale przez pewien okres czasu to on prowadził rodaków ku niepodległości – podtrzymując ich na duchu. On pisał „ku pokrzepieniu serc”, a oni czytali krzepiąc ducha, nie popadając w depresję. Nie tylko czytali bo i walczyli, przelewając krew – aż nadszedł upragniony rok 1918. Po 123 latach niewoli – nareszcie jest Polska. Zaszczyt ten, cenny dla wszystkich, o ileż jeszcze cenniejszym być musi dla syna Polski! Głoszono ją umarłą, a oto jeden z tysięcznych dowodów, że ona żyje. Głoszono ją niezdolną do myślenia i pracy, a oto dowód że działa! Głoszono ją podbitą, a oto nowy dowód że umie zwyciężać! Bez przesady można nazwać Henryka Sienkiewicza duchowym przywódcą Polaków. W dalszej sztokholmskiej wypowiedzi przekonywał, że wśród jego narodu jest wiele zdolniejszych i wybitniejszych od niego i że on wcale nie jest kimś szczególnym. W tych słowach Sienkiewicza zawarta była niezwykła pokora, która winna w ogóle cechować ludzi, a o której tak często ludzie zapominają, popadając w pychę. Naród polski wiedział jakiego ma wspaniałego pisarza. Książki Henryka Sienkiewicza były tłumaczone na kilkanaście języków świata. Wydawcy w Europie i Ameryce bogacili się drukując książki naszego pisarza. Naród polski podziękował Henrykowi Sienkiewiczowi, nagradzając jego trud pisarski i obdarowując go pałacykiem z ziemią w miejscowości Oblęgorek, z okazji XXV-lecia pracy twórczej. Dla pazernych biznesmenów taka postawa i taka odpowiedź jest prawie niezrozumiała. Ale Sienkiewicz kochał Polskę, żył jej sprawami i sprawami narodu. W 1924 r. z Vevey sprowadzono prochy Henryka Sienkiewicza do Warszawy. Pochowano trumnę w podziemiach Katedry Warszawskiej – tej Katedry do której tak często zaglądał jako mały 12-letni chłopiec, umieszczony na stancji w pierwszym z brzegu domu za Świętojańską, przez rodziców, którzy przywieźli go do Warszawy na dalszą edukację w gimnazjum. Kryptę z sarkofagiem w podziemiu Katedry Św. Jana w Warszawie dla Henryka Sienkiewicza zaprojektował Konstanty Jakimowicz (siostrzeniec Władysława Reymonta). Podziemia Katedry ocalały z pożogi II wojny światowej, także sarkofag Henryka Sienkiewicza. Można zwiedzić te miejsca i odwiedzić grób pisarza, a może w skrytości serca powiedzieć – będziemy starali się służyć Polsce i Polakom tak jak Ty to czyniłeś Henryku Sienkiewiczu. Wiesława Dłubak-Bełdycka Pisarz nie pozostał dłużny. Z okazji owego jubileuszu napisał dla swego narodu powieść pt. ”Krzyżacy”, A kiedy pewien wydawca rosyjski, dowiedziawszy się o nowej powieści, jeszcze nigdzie nie wydrukowanej autorstwa H. Sienkiewicza, odwiedził go i zaproponował transakcję – zaproponował mianowicie Sienkiewiczowi 1000 rubli __________________________________________________________________________________________________________________________ _____________________________________________________ 3 NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________ http://swietokrzyskieabc.blogspot.com/ Na uroczystości rozdania Nagród Nobla poeta szwedzki Alfred Jensen odczytał poemat napisany na cześć naszego powieściopisarza. Przytaczamy poniżej fragment tego poematu, w tłumaczeniu Wawrzyńca Benzelstjerna-Engeströma: (…) I Tyś tam tęsknił w tej życia katuszy W kraju niedoli, - w tych okowach duszy! Aleś doczekał się w pracy i znoju Bożego świata – jutrzenki pokoju I przekonania – tej niezłomnej wiary, Że wiecznie żyje Polski Lud, tej miary, Zginąć nie może, że jest nieśmiertelny Potęga ducha ten Twój naród dzielny (…) Dworek Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku BAJKA Raz basior napotkawszy capa rzekł doń: "Bracie, Pragnąłbym z duszy, serca uczynić coś dla cię. Chcę cię cywilizować, zwilczyć jednym słowem. Sierść masz lichą, wytartą, a tak - futrem płowym I puszystym porośniesz, będzieć ciepło w zimie, Wraz i siły nabierzesz... Już ci się nie imie Lada kurta do łydek, bo wilczy ród znany! Dla nas przecie stworzone owce i barany. Mamy prawo zjeść wszystko, co jest do zjedzenia: To święte prawo wilcze! A gdy do plemienia Naszego będziesz liczon, świat będzie twój cały." Na to odrzecze kozieł: „Zaszczyt to niemały, Lecz nie widzę sposobu. Kozłem mnie stworzono, Kozłem był dziad mój, ojciec; kozim mlekiem łono Matki mnie wykarmiło. Jakaż na to rada?" "Poradzim - wilk odrzecze - więc naprzód wypada, Bym cię zasymilował, to znaczy zadławił, Następnie schrustał, połknął, a w ostatku strawił. Wtedy przejdziesz w krew moją, zmienisz się w me kości I w mych dzieciach do późnej przejdziesz potomności." Cap tylko brodą trzasnął: "Uważ, panie drogi, Że Pan Bóg dał mi na łbie bardzo twarde rogi, Więc nim mnie zwilczyć zdołasz, to przed tą odmianą Jeszcze ci moje rogi diablo w gardle staną." Utwór H. Sienkiewicza drukowany w1886 r. w czasopiśmie „Łowiec” 4 Warszawskie adresy zamieszkania Henryka Sienkiewicza - Rynek Starego Miasta/róg Świętojańskiej - Nowy Świat 7 - Olszowa 6 - Niwy Świat 7 - Nowy Świat 13 - Aleje Jerozolimskie 74 - Wielka róg Siennej - Al. Ujazdowskie 49 - Niecała 8 - Wilcza 22 - Chmielna 15 - Marszałkowska 85 - Al. Jerozolimskie 25 - Wspólna 24 - Hoża 22 - Chopina 18 Na podstawie: Stefan Majchrowski, "Pan Sienkiewicz", Warszawa 2000 Tadeusz Żabski, "Sienkiewicz", Wrocław 1988 _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ _______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle Opowieści Warszawskiego Dziadka Puszcza jak księga (audycja radiowa z dn. 16.07.1993 r.) Puszcza Kampinoska, jak każda polska puszcza, kryje w sobie historię naszych dziejów. Spacer po puszczy, to jakby czytanie z ksiąg rodzaju, z księgi na której kartach zapisane są losy świata. Trzeba tylko umieć ją czytać, a świat sprowadzać do wymiarów nie makro-, a mikroświata. w swój szalony rycerski tan dwaj najznakomitsi tego tańca z szablami tancerze. Mały rycerz Michał Wołodyjowski i – opiewany w pieśniach i dumkach Zaporoża – Bohun. Jakże bogate są rozdziały tej księgi, przytulonej do stłoczonej metropolii – Puszczy Kampinoskiej. Rozdziały heroicznych walk wyzwoleńczych, gdzie na zmurszałych krzyżach można wyczytać daty Powstania Kościuszkowskiego, Styczniowego, walk Września 1939 roku, lat okupacji i Powstania Warszawskiego. Rozdziały męczeńskich śmierci znaczonych rzędami białych krzyży, zwieńczonych trójkrzyżową Palmirską Golgotą. Rozdziały traktujące o zanikającym świecie pradziejów boru i zwierza, ptactwa i roślinności, bagien i wydm… Wejdźcie kiedyś do dworku-plebanii, gdzie niegdyś już ksiądz proboszcz Wacław Kurowski, po odbudowaniu będącego w ruinie kościoła i dworku Lipkowskiego, tworzył swoistą „izbę pamięci narodowej”. Izbę historii Lipkowa z jego pasami kontuszowymi, wyrabianymi tu w końcu XVIII wieku, w założonej przez Paschalisa Jakubowicza Lipkowskiej manufakturze. Izbę pamięci tego, co „ku pokrzepieniu serc niewolą skutych” pisał Trylogię dziejów, Henryka Sienkiewicza. Ale dziś otwieram tę księgę na rozdziale, do którego w innym tomie sięgamy wielokrotnie od lat dziecięcych do późnej starości. Do rozdziału, w którym to „myśmy z panem Michałem Wołodyjowskim usiekli Bohuna”. Wędrując sobotnio-niedzielnym spacerem od Izabelina do Babic, wypatrywałem czegoś, co by w sposób istotny zapadło w pamięci. Rozjeżdżona droga, zasypana żużlem, daleko odbiegająca od puszczańskich traktów, a pocięte i równo ułożone w sągach drewno jakby zaprzeczało puszczańskiemu samoistnieniu. Ale ten trakt biegł tędy już i w XVII wieku i może niezbyt zmienił swój wygląd od tamtych czasów. W perspektywie traktu, jakby go zamykając, wyłania się sylwetka kościółka wciętego w las. Za nim plebania o typowo polsko-dworkowym charakterze. Przy kościółku cmentarz grzebalny na skalę małej puszczańskiej osady – Lipków. Lipków … Toż to tu właśnie, nieopodal karczmy, dziś już nieistniejącej, koło dworu, na udeptanej ziemi, poszli Dlaczego właśnie tu? Bo Lipków od roku 1880 był własnością Kazimierza Szetkiewicza, ojca Maryni, żony Sienkiewicza. Tenże teść pisarza, swoją posturą, rubasznym usposobieniem, swoistym dowcipem i humorem, stał się prototypem Zagłoby. I właśnie, na prośbę żony, scenę pojedynku Wołodyjowskiego z Bohunem umieścił pisarz w Lipkowie. No cóż, spacer jak spacer. Ale ileż po nim zostało rozmyślań. Spacer, który zmusił znów sięgnięcia do księgi, z której kart wyglądają postacie tworzone „ku pokrzepieniu serc”. Kłaniam się puszczy. Chylę głowę nad mogiłami i chylę się z wdzięcznością i podzięką przed tym, Który w puszczańskim zaciszu tworzy izby pamięci narodowej. Bo spacer po puszczy to głębokie wczytywanie się w Księgi Rodzaju. Chodźcie tam. Otwierajcie jej karty i szukajcie coraz to ciekawszych i bogatszych rozdziałów. Bohdan Grzymała-Siedlecki _______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 5 NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________ Patroni naszych ulic Mieczysław Grydzewski Wśród wybitnych przedstawicieli polskiej emigracji, którzy stali się alejek w parku im. www.bu.umk.pl/Archiwum_Emigracji patronami Rydza-Śmigłego jest także postać niemal całkowicie dziś w Polsce zapomniana – historyk, dziennikarz, prawnik, redaktor wydawanej na obczyźnie prasy, Mieczysław Grydzewski. Urodził się 27 grudnia 1894 roku w żydowskiej rodzinie Grützhändlerów (potem Grycendlerów), która ostatecznie spolszczyła swoje nazwisko, stając się w ten sposób rodem Grydzewskich. Podczas pierwszej wojny światowej studiował prawo na uniwersytetach w Moskwie i Warszawie. Z czasem został nawet doktorem nauk prawnych, ale nie kodeksy i paragrafy były jego prawdziwym powołaniem. Prawdziwą pasją Mieczysława Grydzewskiego okazały się dziennikarstwo i literatura. Był założycielem i redaktorem naczelnym pism Skamander oraz Wiadomości literackie. O ile dziś wiedza o grupie poetyckiej Skamander wydaje się być powszechna, a nazwiska Skamandrytów (Jarosław Iwaszkiewicz, Jan Lechoń, Antoni Słonimski, Julian Tuwim i Kazimierz Wierzyński) są powszechnie znane, o tyle nazwisko twórcy pisma, na łamach którego okrzepły założenia ideowe i artystyczne sławnej grupy, znane jest niewielu. 6 Jeszcze mniej znane są dzieje Wiadomości literackich, prowadzonych przez Grydzewskiego najpierw w międzywojennej Polsce, potem na emigracji w Paryżu i Londynie. Dzieje tego czasopisma były burzliwe. Założone w 1924 roku, było jedną z ważniejszych gazet o tematyce literackiej w Polsce, miało nawet – redagowaną także przez samego Grydzewskiego – wersję zagraniczną wydawaną pod tytułem La Pologne Litteraire. Na obczyźnie zmieniło tytuł, przedzierzgając się w Wiadomości Polskie Polityczne i Literackie. W 1944 roku, w reakcji na antyradziecki charakter publikowanych tekstów, władze brytyjskie uznające ZSRR za sprzymierzeńca w walce z hitlerowskimi Niemcami, zamknęły gazetę. Grydzewski zajął się wówczas wydawaniem książek polskich pisarzy, traktując ową działalność jako swoistą kontynuację gazety, która odrodziła się 7 kwietnia 1946 roku. _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ _______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle „Była to jedna karta bardziej przypominająca broadside czy broadsheet, gazetę ścienną, coś co się bardziej nadaje do naklejenia na murze, niż do trzymania w ręku. Nazywało się to skromnie, bez dodatku, bez bliższego określenia – Wiadomości” – wspominał Tymon Terlecki. Upór Grydzewskiego sprawił jednak, że pismo odzyskało dawny blask, choć cały okres emigracyjny Wiadomości, to czas walki z nieustającym brakiem funduszy. Mieczysław Grydzewski, tak jak wielu przedstawicieli emigracji czasów wojny, znał prawdę o Katyniu i doskonale rozumiał, co oznacza dla Polski dostanie się w stalinowską strefę wpływów. To spowodowało, że jego przedwojenna przyjaźń ze Skamandrytami przestała istnieć. Grydzewski nie mógł wybaczyć swoim dawnym przyjaciołom, że po wojennej tułaczce wrócili do komunistycznej Polski, zamiast pozostać w wolnym świecie. Największy żal miał do Tuwima, który w swojej powojennej twórczości jawnie wielbił Stalina, pozostałych na emigracji pisarzy nazywał „londyńskimi matołami” i twierdził, że po ich stronie żelaznej kurtyny pozostało miejsca na trzy kroki, a tu, w nowej Polsce, na tysiące kilometrów… W 1957 roku Grydzewski założył emigracyjną Akademię Literatury, zwaną po prostu Akademią Grydzewskiego i ustanowił nagrodę przyznawaną dla najlepszej polskiej książki wydanej na emigracji. Choć zmarł 9 stycznia 1970 roku, Wiadomości wychodziły do roku 1981, zaś nagrodę (nazywaną „Nagrodą Wiadomości”) przyznawano do roku 1990. „Śmierć Grydzewskiego zamknęła nie tylko jego wyjątkowo natężone życie, ale i świat, który go wydał. Żal po nim miesza się z żalem po zjawisku, które w naszych oczach przestaje, już przestało istnieć, choć przez setki, a zwłaszcza przez ostatnie dziesiątki lat wystawiało kulturze polskiej tryumfalne świadectwo mocy przyciągającej i przyswajającej. Mieczysław Jerzy Grydzewski był pewnie ostatnim Polakiem i ostatnim twórcą kulturalnym tego stempla, tej miary i tej zasługi” – napisała po jego odejściu paryska Kultura. Prochy Mieczysława Grydzewskiego, zgodnie z jego życzeniem, zostały rozsypane na cmentarzu Golders Green. Aleja Mieczysława Grydzewskiego w zimowej szacie. – fot. R. Dajbor Rafał Dajbor _______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 7 NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________ Nocna przygoda Żebyś nigdy nie spał nocą. Nocą trafia się przygoda. Bo przygody chodzą nocą. Nie śpij tedy, bo to szkoda. Nocą spotkasz wilkołaka. Nocą kwitł paproci kwiat. Bo już nocna pora taka, Że nią tętni dziwów świat. Na rozstajnych dróg klepisku Nocą schodzą dziwożony I w dziwacznym uroczysku Odprawiają swe androny. A czasami, w nocnej porze – I to przespać – moi złoci… Człowiek raptem spotkać może Siebie… własny kwiat paproci. To spotkanie, ta przygoda, O niej ludzie śnią, tęsknocą. Nie śpij tedy, bo to szkoda, Bo przygody chodzą nocą. Sam nie wiem Sam nie wiem, co mnie tu dziś przywlokło Gniotąc nogami błoto jak ciasto W szarej i zimnej, wilgotnej mgle mokło Wokół mnie Stare Miasto. Wtopiony w wilgoć wąskich uliczek Wśród smętnej dnia półmroczności, Pośród staromiejskich małych kamieniczek Szukam Cię – ma młodości. Są takie chwile… nie drwij z uśmiechem, Gdy z wiru zajęć, miasta hałasu Chce się po prostu uciec w pośpiechu W ciszę i półmrok cofniętych czasów. Tutaj w wąziutkiej uliczce Rycerskiej, Przed iluż to laty?... Mniejsza o lata, Wiodła w dziecięcej służbie harcerskiej Mnie piosnka skrzydlata. Przez Wąski Dunaj i Krzywe Koło, Równie błotniste, jak w dzień dzisiejszy Biegłem nad Wisłę, gdym ciebie szkoło Zdradzał – w wagarów dzień najprzedniejszy. Pamiętam w stallach Katedry Jana Modlitwy wtopione w łuki gotyku, A na Kanonii pierwsza wiośniana Miłość w młodzieńczym pierwszym ust dotyku. Okryte pamięci mgieł tumanami Oblane słońcem dziecięcych wspomnień Chodzę pomiędzy twymi domami, A ty – Stare Miasto – uśmiechasz się do mnie. ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, 8 _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ _______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle Dla ciebie Synku Dla ciebie synku nawóz, gnój, To brud i zapach smrodliwy, A dla mnie, uwierz synku mój Z zapachem tym powróciły Wspomnienia mych dziecięcych dni – Złocisty łan i czarny chleb, W kurhanach się sen rycerski śni, Przestrzenią szumi step. Tobie, gdy nocą zawyje pies To płoszy sen z powieki, A ja odczuwam przypływ łez. Powraca mój świat daleki. Księżyc zanurza pękatą twarz W dniestrowe rwące strugi. Ty przerywane sny synku masz. Ja rodzę się po raz drugi. Ty będziesz atom rozbijał w pył. Jam głową chciał rozbić mury. Twój lot stu końmi będzie wył. Jam latał lotem kury. Lecz jedno wiem mój mały synku, Że życia najważniejsza treść, To w każdej pracy i uczynku Odważne, czyste serce nieść. Bo świat się zmienia i zmieniać będzie Przez wiek i wieków sto, Lecz jedną niezmienną wartość wszędzie Ma dobro i zło. Dziecięcy smutek Ni kropla rosy w porannym słonku Błyszcząca niby brylanty, Ni wiosny kosy, co śpiewem skowronków Wplotą się w krakowskie planty. Ani gołębi szum, co chmara zlata Na Rynek Starej Warszawy, Ni śmiech beztroski, gdy figla spłata Ktoś pośród wrzawnej zabawy. Ni lata złoto kapiące w zboże By wyjść zeń śpiewem kosiarzy; Czy „babie lato”, lub ogień co gorze W liści jesiennych miraży. Ani też śniegu iskrzące puchy Co w ciszy gną świerki do ziemi I w leśnym mroku jakoby duchy Stroją je w szatę cieni. I rosa i słońce i ptaków dzwonienie I złoto i wszystko na świecie Nieważne dla mnie, gdy smutne spojrzenie Ma w oczach swych moje dziecię. _______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 9 NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________ Z kart powiślańskiej filmografii Omawiając dzieje filmowego Powiśla skupiamy się nie tylko na tym, w którym zakątku naszej dzielnicy kręcono filmy, lecz także rozmawiamy ze znanymi postaciami polskiej kinematografii. Dziś wywiad z jedną z najwybitniejszych warszawskich aktorek. Z Zofią Kucówną Rafał Dajbor rozmawia Zofia Kucówna Rozpoczynała Pani karierę jako aktorka scen Krakowa i Lublina. Czy po przeprowadzce do Warszawy w 1959 roku od razu zamieszkała Pani w Śródmieściu? Od razu. Krótko mieszkałam na Mokotowie, ale potem już zaraz moim miejscem stało się Śródmieście. Od wielu już lat mieszkam w pobliżu Łazienek Królewskich, ale mieszkałam także na Powiślu, przy Solcu. Jak długo mieszkała Pani na Powiślu? Z perspektywy czasu, jaki mieszkam przy Al. Szucha wydaje mi się, że krótko, ale to jednak było kilka lat. Dziwne tylko, bo nie umiem sobie przypomnieć, określić w jakich latach dokładnie tam mieszkałam. Było to jednak z pewnością już kilkadziesiąt lat temu. Przypuszczam, że w latach sześćdziesiątych. 10 Jak Pani wspomina Powiśle z tamtych lat? Powiśle było jak osobna miejscowość położona nie w centrum wielkiego miasta, ale gdzieś w jego okolicach. Dziś nazywamy takie miejsca „małymi ojczyznami”. Wszyscy się znali, zwłaszcza z wszechobecnych w tamtych czasach ogonków, czyli kolejek sklepowych. Sąsiedzi i znajomi mijali się na spacerach. Nie było tłumu obcych sobie ludzi. A już ci, którzy mieli psy z którymi wychodzili na spacery, znali się doskonale. Było wręcz swojsko. Grałam wówczas w Teatrze Powszechnym, w którym pracowała też moja koleżanka z krakowskiej szkoły teatralnej, Ewa Wawrzoń, mieszkająca zresztą na Powiślu do dziś. Gdy wracałyśmy razem tramwajem z Teatru Powszechnego, wysiadałyśmy na Moście Poniatowskiego a następnie szłyśmy do swoich domów. Ona na Dobrą, ja na Solec Niezależnie od _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ _______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle pory dnia mogłyśmy iść całkowicie bezpieczne, bo ci, którzy mogliby nam jakoś zagrozić, znali nas dobrze i nawet z pewną dawką amikoszonerii mówili „aaa, to nasze artystki”. I nigdy nic złego nas nie spotkało. Nawet głupi docinek, czy ordynarny komentarz. Byłyśmy po prostu Artystkami! związanym z Ateneum. Pani jednak zagrała z nim nie w teatrze, ale w filmie Jana Łomnickiego pod tytułem Wiano. Był to rok 1963, a więc jeszcze przed największymi sukcesami Wilhelmiego. Czy już wówczas zapowiadał się na tego, kim stał się w dziejach polskiego teatru i filmu? Powiśle to naprawdę dzielnica artystów. Tu mieszkały kiedyś Pola Negri, Violetta Villas. Dziś mieszkają tu m.in. Jacek Fedorowicz, Anna Nehrebecka, Magdalena Schejbal, wspomniana już przez Panią Ewa Wawrzoń i wielu, wielu innych aktorów. Czy za Pani czasów też tak było? Doskonale pamiętam okoliczności, w jakich Romek otrzymał tę rolę. Gdy Jan Łomnicki zobaczył mnie w telewizji w reżyserowanym przez Adama Hanuszkiewicza Weselu w roli Panny Młodej, od razu zdecydował, że główną rolę kobiecą będę grała ja. Do głównej roli męskiej natomiast zorganizował zdjęcia próbne, a mnie poprosił, bym brała w nich udział, by mógł mnie od razu „dopasowywać” do ubiegających się o rolę chłopców. Gdy do studia wkroczył Wilhelmi, z tą swoją siłą, energią, swadą, stało się jasne, że poszukiwania zakończone. Że tę rolę będzie grał właśnie on. Muszę tylko dodać, że to były inne czasy i choć film był ważny, to najważniejszy był teatr. Roman był wielkim pasjonatem pracy w filmie, ale największą wagę przykładał do właśnie do sceny. Odpowiadając zaś wprost na pytanie, odpowiem zdecydowanie, że tak – już od samego początku Wilhelmi zapowiadał się na takiego aktora, jakim z czasem się okazał. Przyznam szczerze, że jako mieszkanka Powiśla nie zwracałam większej uwagi na ten akurat aspekt. Czas spędzony na Powiślu to w moim życiu moment najbardziej pracowity, to ten czas, w którym jeździłam do teatru, z teatru do telewizji, a z telewizji do radia. Każdy aktor ma w swojej biografii taki czas. Grałam rolę za rolą i może dlatego nie miałam już sił ani czasu na więcej. Dwukrotnie, najpierw w latach 1964-65, a następnie 1982-86 była Pani aktorką Teatru Ateneum przy Jaracza… Wejdę w słowo – moje zawodowe pobyty w Ateneum były swego rodzaju ucieczkami po których jednak wracałam do Teatru Powszechnego. Teatru na który po dziś dzień patrzę jak na mój niezapomniany, „pierworodny” warszawski teatr. Nic nie ujmując Ateneum, rzecz jasna. A czy zagrała Pani przy Jaracza rolę, którą do dziś uważa Pani za ważną w swojej karierze? Nie wiem, czy osobiście ja uważam tę rolę za ważną, ale świetne recenzje otrzymałam za zagraną w Ateneum rolę Burmistrzanki w Ptaku Jerzego Szaniawskiego w reżyserii Jana Biczyckiego. W zeszłym roku ukazała się w księgarniach książka o Romanie Wilhelmim, aktorze przez większą część swojego artystycznego życia Proszę na koniec zdradzić naszym Czytelnikom kim był Kazio, któremu w piosence z Kabaretu Starszych Panów doradzała Pani, by się zakochał? To było tak: trzej znani Kaziowie – reżyser Kazimierz Kutz, pisarz Kazimierz Brandys i tłumacz Antoni Marianowicz zwany powszechnie Kaziem przypisywali sobie bycie adresatem tej piosenki. Ja tymczasem nie miałam pojęcia o którego z nich chodziło. W końcu zapytałam o to Jerzego Wasowskiego. Wasowski z pełnym spokojem odpowiedział: „i dobrze, niech każdy z nich dalej tak myśli”. Wobec takiego dictum do dziś odpowiadam, że po prostu nie wiem o jakiego Kazia w tej piosence chodzi. Dziękuję za rozmowę. ……………………………………………………..,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, _______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 11 NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________ Plany zagospodarowania terenu Powiśla sprzed 100-laty Proklamacja wydana 5 listopada 1916 r. przez władze niemieckie i austro-węgierskie – w wyniku konferencji w Pszczynie - zawierała obietnicę powstania Królestwa Polskiego. Na tej podstawie utworzono Tymczasową Radę Stanu w Królestwie Polskim – zapoczątkowała ona swoją działalność 15 stycznia 1917 r. W ciągu swej krótkiej działalności zdołała powołać m.in. Komisję Odbudowy Kraju i Racjonalnego Budownictwa, w skład której wchodzili architekci, historycy sztuki, konserwatorzy, ale także artysta plastyk Miłosz Kotarbiński i dyrektor Ogrodu Botanicznego profesor Zygmunt Wóycicki. Jednym z pracowników Rady tej Komisji był architekt Czesław Domaniewski. Zabrał on głos w sprawie przebiegu linii kolejowej przez tereny Powiśla. Projekt Czesława Domaniewskiego nie został zrealizowany, ale jako pewną ciekawostkę przedstawiamy artykuł jego autorstwa, wydrukowany w Przeglądzie Technicznym z lat 1917/1918 (w tekście artykułu zachowano oryginalną pisownię). W sprawie regulacyi Powiśla Sprawa regulacyi Powiśla stanowi jedno z ważniejszych zadań przy ogólnem opracowaniu planu Wielkiej Warszawy. Świeżo ogłoszony z prywatnej inicyatywy, i rozstrzygnięty plan regulacyi placów obok wiaduktu nasuwa pytanie czy interesy właścicieli placów będą odpowiadały potrzebom ogólnej regulacyi tej części miasta. Przy opracowywaniu linii kolejowych, idących w tunelu pod Aleją Jerozolimską od dworca centralnego w kierunku Wisły przyjęty został wylot przy ulicy Smolnej, a następnie po wiadukcie przez Plac Czerwonego Krzyża do mostu na Wiśle. Czy słuszne jest przyjęcie takiego kierunku. Zdaje mi się, że nie. Część Powiśla pomiędzy mostami Poniatowskiego i Kierbedzia jest to niewątpliwie miejsce, które nie powinno być zeszpecone wiaduktem kolejowym. Zdaniem mojem cała linia placów pomiędzy tymi mostami, będących przeważnie placami miejskimi, powinna otrzymać przeznaczenie pod budowę gmachów publicznych Władz Państwowych polskich. W ten sposób budowle te miałyby spokojne i piękne miejsce. Gmachy te wraz ze skwerem, z Wisłą przed nim i widokiem na park i ulicę nad Łachą wiślaną tworzyłyby wyjątkowy piękny zespół, który stałby się prawdziwą ozdobą naszej stolicy. Dzielnica ta niewątpliwie byłaby jedną z piękniejszych dzielnic miast europejskich. Gmachy zaś Sejmu, Senatu i Ministeryów opracowane w liniach monumentalnych, nadałyby całemu nadbrzeży Wisły charakter imponujący. Gmachy te tylną swą stroną powinnyby sięgać do ulicy Dobrej. Kamienice i łazienki przy Nowym Zjeździe winnyby być z czasem zniesione dla rozszerzenia widoku na most Kierbedzia. Sam most z czasem niewątpliwie musi być przebudowany na arkadowy i znacznie szerszy. Linia kolei, zdaniem mojem powinna się skręcić patrząc w stronę Wisły na prawo (p. rysunek) w kierunku południowym, wychodząc z tunelu około ulicy Smolnej, pójść po wiadukcie, po placach obecnie prawie że niezabudowanych a przeznaczonych do regulacyi, przejść nad ulicą Ludną lub bardziej jeszcze na południe i dojść do mostu na Wiśle, następnie przez Saską Kępę, aż dom ulicy Grochowskiej, przechodząc nad nią wiaduktem i następnie do Dworca Terespolskiego. Odsuwając linię tę poza most Poniatowskiego w górę Wisły, przesuwamy w dzielnicę mniej wartościową, a tem samem kierunek jest więcej pożądany. Co się tyczy odległości, to 2-3 minut dłuższej jazdy pomiędzy dworcami nie odgrywa żadnej roli. Na planie zaprojektowanych jest kilka ważniejszych arteryi i rozszerzeń ulic około wiaduktu do szerokości 75 m. W projekcie tym nie chodzi mi o szczegóły, które przy opracowywaniu mogłyby ulec zmianie, lecz o zasadę: 1) ażeby most kolejowy przenieść w górę rzeki poza most Poniatowskiego i 2) przeznaczenie placów wzdłuż skweru pomiędzy mostami wyłącznie na gmachy państwowe, tj. Sejm, Senat i Ministerya. Cz. Domaniewski, arch. 12 _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ _______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle _______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 13 NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________ Kartka z historii Elektrowni Warszawskiej na Powiślu Niekiedy po wielu latach odnajdujemy cenne pamiątki, ukryte przed światem chyba z powodu niedoceniania ich wartości. Dziś przedstawiamy fotografię, zrobioną prawdopodobnie tuż po wojnie, w trakcie odbudowy zniszczonej Elektrowni Warszawskiej. Pracownicy pozują do zdjęcia przy nowym, jeszcze nie zamontowanym kominie. Jak wynika z napisów na odwrocie fotografii, została ona podarowana w 1949 r. jednemu z pracowników, z okazji jego imienin i „zakończenia ciężkiej pracy”. Może wśród osób na fotografii lub wśród podpisów na odwrocie nasi Czytelnicy odnajdą kogoś znajomego? 14 ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________ _______________________ _______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle Hymn Energetyków Jednością trudu, jednością ducha Biało-czerwonej, jak matce wierni Energetyczna brać, niechaj posłucha Pieśni o barwach złota i czerni. By z pracy turbin energia była Dla polskich domów, kopalń i hut By nasza praca ludziom służyła Dla wspólnej sprawy nasz wspólny trud. Hymn Energetyków otrzymaliśmy od dawnego pracownika Elektrowni Warszawskiej na Powiślu – Pana Józefa Grabalskiego. Pana Józefa Grabalskiego przedstawialiśmy już w numerach 14 i 18 naszego pisma, a było to związane z jego staraniami o zachowanie zabytkowego słupa stacji transformatorowej u zbiegu ulic Dobrej i Karowej. Ref. Niechaj w dal popłynie świetlista moc Co daje siłę, rozjaśnia noc W swej pracy twardej nie żałuj sił Zapalmy słońca, by człowiek żył. Marszowe nuty wiatr gna w przewodach Pracą motorów kraj mu wtóruje W fabrycznych halach, w wiejskich zagrodach Z tym rytmem w sercach Polska pracuje. Skryte w naturze jej tajemnice Atom i węgiel, woda i wiatr Wydarty sekret ten błyskawicom W służbie człowieka przekształca świat. Ref. Niechaj w dal popłynie świetlista moc Co daje siłę, rozjaśnia noc W swej pracy twardej nie żałuj sił Zapalmy słońca, by człowiek żył. Na fotografii : "Elektrownia Warszawska na Powiślu w styczniu 1945 r. Od lewej (w głębi): zrujnowane budynki kotłowni, hali maszyn i rozdzielni. Na pierwszym planie mogiły poległych obrońców Elektrowni" - zdjęcie pochodzi z tygodnika Stolica nr 7 (1106) 16.02.1969 (cyt. za: http://warszawa.fotopolska.eu/Warszawa/b4812, Elektrownia_Powisle. _______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 15 NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________ Kombatanckie Koło nr 20 zmieniło swoją siedzibę Po zabudowaniach Warszawskiej Elektrowni pozostały już tylko szczątki, ale nie to jest zasadniczym tematem naszego artykułu. W okazałej kamienicy, należącej niegdyś do zespołu budynków Elektrowni Powiśle, usytuowanej przy Wybrzeżu Kościuszkowskim 43, zamieszkiwali dawni pracownicy Elektrowni. Do niedawna pozostali tam nieliczni już lokatorzy, a także miało swoją siedzibę Koło Nr 20 Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Lokal był doskonale wyposażony i udekorowany pamiątkowymi fotografiami, zbieranymi starannie przez członków Koła. Jedno z pomieszczeń lokalu zajmowanego przez Kombatantów przy Wybrzeżu Kościuszkowskim 43 Na ścianach lokalu Kombatanci zamontowali szereg gablot, których zawartość była znakomitą lekcją historii z życia Elektrowni, ze szczególnym uwypukleniem okresu Powstania Warszawskiego. 16 _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ _______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle Jedna z gablot przedstawiająca walki powstańcze oraz oryginalne plakaty z tamtych lat. Kombatanci pamiętają też o swych zmarłych kolegach, których zdjęcia umieszczają sukcesywnie na kolejnych tablicach: Na początku roku 2016, z powodu sprzedaży budynku przy Wybrzeżu Kościuszkowskim, Koło Nr 20 zostało „przygarnięte” przez Dyrekcję Elektrociepłowni Siekierki. Przewieziono tam wszystkie meble, wymienione gabloty ze zdjęciami i całą dokumentację Koła. Spotkania członków Koła odbywają się nadal, a ze strony Dyrekcji Elektrociepłowni spotyka ich tylko daleko idąca życzliwość. W ramach tej życzliwości Dyrekcja przychyliła się do prośby prezesa Koła Pana Edwarda Tracewskiego i umożliwiła zorganizowanie wycieczki po terenie Elektrociepłowni dla młodzieży szkolnej i nauczycieli z zaprzyjaźnionego od lat, zarówno z Kołem Kombatantów jak i TPW Oddział Powiśle, XXIII Liceum Ogólnokształcącego im. M. Skłodowskiej-Curie. Relację z wycieczki przedstawimy w oddzielnym artykule. _______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 17 NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________ Postacie warszawskie końca XIX wieku O tym, jak wyglądało Powiśle przy końcu XIX wieku wiemy z opisu Bolesława Prusa, który oprowadzał swojego bohatera powieści „Lalka” – Stanisława Wokulskiego – po tej warszawskiej dzielnicy biedoty i nędzy (fragmenty drukowane były w nr 23 Na Powiślu). Sceny z życia mieszkańców, ich zajęcia oraz fragmenty zabudowy terenów nadwiślańskich przedstawiają także obrazy Aleksandra Gierymskiego (wspominaliśmy o tym w naszych kwartalnikach: Głos Oddziału Powiśle nr 6, Na Powiślu nr 37). W tym numerze naszego pisma przedstawimy niektóre postacie warszawiaków z XIX wieku, które naszym zdaniem najczęściej spotkać można było na powiślańskich ulicach. Wykorzystano do tego książkę Ireny Tessaro-Kosimowej pt. „Warszawa i jej mieszkańcy w twórczości Franciszka Kostrzewskiego (Wydawn. Arkady, Warszawa 1968) oraz „Przedwczorajszej Warszawy typy malownicze” wybrane przez Zdzisława Bienieckiego (Wydawn. Artystyczno-Graficzne, Warszawa 1972). Powiśle w tamtym czasie było dzielnicą portową i fabryczną. Produkowano tu zarówno energię elektryczną i gaz miejski, wódkę i cukierki, a także wagony kolejowe. Ludność – przede wszystkim niewykwalifikowani robotnicy - imała się różnych zajęć. Tak powstawały, w naszych czasach dawno zapomniane i już często niepotrzebne zawody, jak: sitarz, szczotkarz, woziwoda, węglarz, latarnik, przewoźnik, itp. Oto kilka z nich, widziane oczami rysowników i karykaturzystów XIX wieku. Rys. 1. Przekupka (Jan Konopacki - 1884) 18 Rys. 2. Latarnik (Władysław Podkowiński - 1885) _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ _______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle Rys. 4. Rybacy (Franciszek Kostrzewski - 1871) Rys. 3. Soleccy kupcy drewna (Franciszek Kostrzewski - 1858) Rys. 5. Przewoźnicy nadwiślańscy (Franciszek Kostrzewski - 1858) Rys. 6. (górny) Nadwiślacy (Stefan Mucharski - 1882) Rys. 7. (dolny) Wyrobnicy nadwiślańscy (Franciszek Kostrzewski - 1858) _______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 19 NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________ Rys. 8. Sitarz (Henryk Filipowicz - 1869) Rys. 9. Szczotkarz (Wojciech Gerson - 1868) Rys. 10. Węglarz (Wojciech Gerson - 1869) Rys. 11. Piaskarze (Wojciech Gerson - 1868) 20 _______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ ______________ _______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle Rys. 12. Woziwoda (Franciszek Kostrzewski - 1862) Rys. 14. Bednarz (Franciszek Kostrzewski - 1883) Rys. 13. Kościarka (Józef Rapacki - ok.1925) Rys. 15. Stróż (Julian Fałat - 1882) _______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 21 NR 38-39 • czerwiec 2016 __________________________________________________________________________________ Ameryka daje przykład Przykładem miasta, które przeprowadziło wielokierunkową akcję poprawy środowiska może być Atlanta, która włączyła program zadrzewienia miasta do prac przygotowawczych do organizacji olimpiady (Dave 1990). Atlanta, najintensywniej rozwijające się miasto na wschodnim wybrzeżu USA, podwoiło od 1960 r. długość swoich ulic, a potrzeby terenów budowlanych spowodowały wycięcie w ciągu 20 lat około 65% powierzchni lasów i terenów zadrzewionych. Spowodowało to powstanie wysp ciepła, a podniesienie temperatury wywołało niesprawność wielu systemów klimatyzacyjnych. Atlanta stała się znacznie gorętszym miastem, niż była poprzednio i jakość jej środowiska znacznie się pogorszyła. Zbadano zatem, jaki wpływ na temperaturę ulic mają rosnące na nich drzewa. Okazało się, że każde powiększenie o 10% terenu zacienionego listowiem koron drzew, obniża temperaturę od 0,6 do 1,20 C. Ponadto, jak podano poprzednio, istnieje ścisły związek między wzrostem temperatury a natężeniem zanieczyszczenia powietrza. Przekazanie mieszkańcom danych o zagrożeniach środowiska atlanty, stanowiło podstawę do podjęcia określonych przedsięwzięć przez środowiska naukowe, biznesowe, instytucje państwowe oraz mieszkańców; przekonano się, iż ludzie potrzebują ścisłych danych i określenia celu, aby dać się przekonać do podjęcia działań. Za pomocą zdjęć lotniczych przedstawiono mieszkańcom straty terenów zadrzewionych, które spowodowały, że Atlanta znalazła się na jednym z ostatnich miejsc w USA pod względem liczby drzew ocieniających ulice. Ujawnienie tych danych przyczyniło się do uzyskania poparcia ludności dla opracowania programu poprawy i przeciwstawienia się dotychczas jednostronnie ujmowanych wskaźnikom ekonomicznym, nie uwzględniającym warunków środowiska. Centralną część miasta poddano generalnej przebudowie przy założeniu zwiększenia obszarów pokrytych szatą roślinną, zwłaszcza drzewami. Posadzono ponad 5 tys. większych drzew o średnicy pnia około 30 cm (o obwodzie 95 cm) i 60 tys. młodszych drzew o średnicy pnia około 7 cm (obwód 22 cm). Jednocześnie objęto ochroną drzewa już istniejące, przez podjęcie odpowiednich zabiegów rekultywacyjnych. Każde miejsce w mieście przeanalizowano pod kątem wprowadzenia roślinności, łącznie z otoczeniem dróg wjazdowych do centrum miasta, parkingów, miejsc spacerowych i chodników ulicznych. Intensywne obsadzenie drzewami wpłynęło na obniżenie o 1/3 temperatury wysp ciepła. Programem poprawy środowiska objęto również rekultywację rzeki Chattahooche – obszaru o wielkich wartościach przyrodniczych i kulturalnych dla miasta. Rzeka ta, niszczona od la, stała się jedną z najbardziej zanieczyszczonych w Ameryce Północnej. Program poprawy jakości wód rzeki objął również odtworzenie dopływów i cieków oraz ich ochronę przez wprowadzenie odpowiednio zlokalizowanych nasadzeń roślinnych dla stworzenia >>zielonych buforów<< chroniących te dopływy. Wiązało się to z koniecznością wydania licznych aktów legislacyjnych ograniczających wykorzystanie rzeki przez przemysł i nadmierną rekreację. Znaczenie bezpośredniego powiązania zadrzewienia terenu z całokształtem gospodarki wodnej dla tworzenia ekosystemów przedstawiono mieszkańcom miasta w różnego rodzaju akcjach uświadamiających i szkoleniach, które uznano za niezmiernie ważny element powodzenia całego programu.. Atlanta stała się modelem sposobów aktywizacji potencjału współczesnych działań i technik służących poprawie środowiska oraz połączenia wzrostu gospodarczego z prawidłowym rozwojem krajobrazu. Specyfiką Atlanty stało się również ścisłe współdziałanie mieszkańców przy realizacji tych programów. Powyższy obszerny cytat pochodzi z książki prof. Haliny Barbary Szczepanowskiej „Wycena wartości drzew na taranach zurbanizowanych”(Instytut Gospodarki Przestrzennej i Mieszkalnictwa, Warszawa 2007; www.igpim.pl). Autorka jest architektem krajobrazu, była wykładowcą w SGGW w Warszawie oraz kierownikiem Pracowni Zieleni Miejskiej w Instytucie Kształtowania Środowiska, była wieloletnim projektantem i głównym konsultantem rozwoju zieleni oraz zadrzewień autostrad w Pracowni Urbanistycznej Zarządu Miasta Nowy Jork. Pragmatyczni Amerykanie dość precyzyjnie obliczali rozmaite korzyści, płynące z obecności drzew w mieście. Dziś drogi i autostrady obsadza się tam drzewami, podczas gdy u nas – bezmyślnie wycina (Mazury). Brytyjskie badania wykazały, że sadzenie drzew i zieleni na terenach uprzednio zaniedbanych, zmniejsza przestępczość o 38%. W Chicago policzono, że drzewa zarobiły tam na czysto 38 mln dolarów w ciągu 20 lat. W rejonie Baltimore-Washington drzewa spowolniły i zatrzymały takie ilości wody, że dało to oszczędności rzędu ponad 4,68 biliona dolarów! Obecność drzew w mieście to oszczędność energii elektrycznej (drzewa działają jak klimatyzatory, jedno równoważy pracę pięciu klimatyzatorów pracujących 20h/dobę) i oszczędności benzyny – nie trzeba szukać zieleni poza miastem. Wyliczono też ile drzew trzeba posadzić, by uniknąć konieczności budowy nowej elektrowni, sprawdzono, że najtańszym i najskuteczniejszym sposo- 22 _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ bem zmniejszenia emisji CO2 do atmosfery, jest powiększanie terenów zielonych. Takich przykładów realnej, policzalnej korzyści jest w książkach H.B. Szczepanowskiej mnóstwo, co udowadnia, że relacje między ekonomią a ekologią są nieco inne, niż obiegowe mity. W rozmowie telefonicznej autorka stwierdziła, że zaistniały już badania naukowe, w których obserwuje się korelacje między obecnością zieleni w mieście a zdrowotnością jej mieszkańców. Kto choć raz odwiedzał pełne zieleni małe, polskie uzdrowiska, ten uzna ów związek za oczywisty i zrozumiały. Ale ekonomistom, politykom i decydentom trzeba to wyliczyć i udowodnić, by mogli podejmować decyzje, które dla zwykłego obywatela są oczywiste. Oczywistością będzie też stwierdzenie, że żarłocznymi konsumentami tlenu są samochody – więc pytanie: ile zieleni w mieście równoważy obecność (możliwych do policzenia) samochodów? – jest zasadne i potrzebna. Kraków zajmuje jedno z ostatnich miejsc, jeśli chodzi o ilość zieleni w mieście, , najbardziej zielonym miastem kraju jest Szczecin, gdzie na 1 mieszkańca przypada – 64,7m2 zieleni wypoczynkowej (Kraków – 35,8; Warszawa – 47,2). Na organizację mistrzostw Europy w piłce nożnej przyznano ogromne kwoty pieniędzy. Konieczne są nowe drogi, pociągi, stadiony. Ale idąc za przykładem amerykańskiej Atlanty, można do tego programu włączyć zadrzewienie i restytucje środowiska przyrodniczego. To poprawi wizerunek miasta i kraju, jakość życia mieszkańców, których życie może też warte jest ochrony. Czytam w ZB („Zielone Brygady. Pismo Ekologów” – przyp. red.) wypowiedzi: Jak widzisz ruch ekologiczny? Ponieważ od 1992 r, a więc od ponad 14 lat jestem współpracownikiem ZB – dodam swe uwagi. Za patrona ekologów uważam ks. Jana Twardowskiego – kilka milionów czytelników jego wierszy i książek dzięki Niemu zapewne inaczej postrzega Przyrodę. Warto byłoby przypomnieć pisarzy, którzy wcześniej ciekawie to akcentowali – jak choćby zapomniany Józef Bieniasz: Leśne wygi. Warto przypomnieć i może wznowić książki Maurycego Maeterlincka (Życie pszczół, Życie mrówek, Życie termitów), książki Konrada Lorenza i wielu innych. Niedocenionym sprzymierzeńcem młodych ekologów są właściciele ogródków działkowych – może warto byłoby z nimi połączyć siły? Leśnicy, grzybiarze – to też naturalni sojusznicy i warto do nich dotrzeć. Gdyby w rzekach były ryby, wędkarstwo straciłoby sens – stwierdził Lech Wałęsa. Otóż ośmielę się twierdzić, że wędkarze szukają ryb w czystych rzekach – zatem mogliby też troszczyć się o czystość tych rzek. Spacerując po mieście, z łatwością mogę wskazać puste ściany, czekające na pnącza, bluszcz, winorośl. Wyleniałe trawniki, na których można byłoby posadzić krzewy ozdobne. Puste zakątki, podwórka, nieużytki Park na Powiślu wiosną Fot. A. Kliczkowska _______________________________________________________________ NA POWIŚLU • Kwartalnik TPW Oddział Powiśle między budynkami – czekające na zieleń. Estakady, których beton mógłby się zazielenić, puste przestrzenie przy wjeździe do miasta – gdzie mogłyby rosnąć ozdobne drzewa – posadzone z troską o krajobraz. Gdyby udało się, wzorem Atlanty, program restytucji środowiska przyrodniczego włączyć do przygotowań organizacyjnych Mistrzostw Euro 2012 – warto byłoby wykorzystać wiedzę i doświadczenie działkowiczów, ogrodników, szkółkarzy. Swoją drogą symptomatyczne jest to, iż każde osiedle ma parking i osiedlowego parkingowego. Ale brak osiedlowego ogrodnika, który dbałby o zieleń, trawniki, krzewy, drzewa. W książce H.B. Szczepanowskiej znajduje się wyliczenie, że człowiek w ciągu roku zużywa tyle tlenu, ile wyprodukują go dwa dojrzałe drzewa. Dzięki internetowi i satelitom można z Kosmosu zobaczyć swój dom, policzyć samochody, drzewa, ludzi. Mam wątpliwości czy w wielu miastach Polski istnieją 2 drzewa na jednego mieszkańca. A gdyby uwzględnić samochody pożerające tlen – drzew musiałoby być więcej. Czyżby przyszłość należała do mutantów, oddychającym tlenkiem węgla i spalinami, dla których tlen byłby zabójczy? Czy lepiej wdychać tlen za słoną opłatą w specjalnych salonach – czy może po prostu zadbać o drzewa i zieleń w mieście? Książki prof. H.B. Szczepanowskiej polecam gorąco wszystkim ekologom, zwłaszcza mieszkającym w dużych miastach. Mam też nadzieję, że skorumpowana piłka nożna zrehabilituje się choć trochę dzięki Mistrzostwom polskim miastom przybędzie zieleni, mieszkańcom Krakowa przypomni się hasło Miasta-Ogrodu, poprawi się też wizerunek Polski w świecie, której inne kraje wciskają pomysły i rozwiązania od których same już dawno odchodzą. Paweł Zawadzki Artykuł, udostępniony nam przez Autora, drukowany był w piśmie Zielone Brygady. Pismo Ekologów nr 6 (227) /2007 r Pomimo jego pewnej nieaktualności, postanowiliśmy go wydrukować ze względu na to, że zawiera wiele ciekawych i cennych informacji i spostrzeżeń, które są ważne, niezależnie od czasów w których żyjemy. _______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 23 Fot. A.Kliczkowska Elektrociepłownia Siekierki. 2012 r. Elektrownia Warszawska na Powiślu, uruchomiona w 1904 r. przestała działać na początku lat 90-tych. Pojawił się nowy właściciel terenu, a Warszawiacy z żalem patrzyli jak kolejno znikają zabytkowe budynki, także te chronione przez konserwatora – tak stało się m.in. z budynkiem mieszkalnym przy ul. Elektrycznej, o czym pisał Jerzy S. Majewski w Gazecie Wyborczej z dn. 23 sierpnia 2013 r. Nieznany jest też dalszy los budynku przy Wybrzeżu Kościuszkowskim 43, w którym miało siedzibę Koło Nr 20 Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Koło Nr 20 otrzymało nową siedzibę - w Elektrociepłowni Siekierki. Więcej na ten temat na str. 16-17. Redakcja: Elżbieta Wolffgram, Anna Kliczkowska Współpracują: Mariola Bujak, Wiesława Dłubak-Bełdycka, Jadwiga Kowejsza, Rafał Dajbor, Małgorzata Krakowiak-Owczarek, Karolina Adamczyk, Korespondencję należy kierować na adresy: [email protected] lub TPW Oddział Powiśle, ul. Św. Franciszka Salezego 4 m. 20 00-392 Warszawa Poprzednie numery umieszczone są pod adresem: http://www.srodmiescie.warszawa.pl/strona-574-na_powislu.html Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania selekcji oraz niewielkich zmian w nadesłanych materiałach Wydrukowano w Promo Print - poligrafia i reklama, ul. Jagiellońska 3 lok. 5, 03-721 Warszawa www.promo-print.pl