GLADIATORZY XXI WIEKU
Transkrypt
GLADIATORZY XXI WIEKU
GLADIATORZY XXI WIEKU Utworzono: czwartek, 14 lutego 2002 GLADIATORZY XXI WIEKU Fakt, że na Śląsku powstała drużyna futbolu amerykańskiego, nie ma nic wspólnego z wyczynami polskiej reprezentacji w piłce nożnej na mistrzostwach świata. Nazwali się Silesia Miners, ale żaden z nich nie pracuje w kopalni. Na co dzień są studentami, uczniami, pięciu pracuje w różnych firmach. Ich drużyna to w pewnym sensie przejaw z trudem tworzącego się w Polsce społeczeństwa obywatelskiego. Do uprawiania popularnego za oceanem sportu nikt ich nie zachęcał, nie zapraszał, nie kupował, ani nie zmuszał. Sami się zorganizowali. Nazwę wybrali demokratycznie – przez głosowanie. Najpierw ustalili, że będzie anglojęzyczna, żeby od razu się kojarzyła. Pomysł „śląskich Górników” rzucił Wojciech Grzybek, architekt konstrukcji stalowych. Przyklasnęli. To dobra nazwa ponieważ sytuuje ich regionalnie, a górnicy to twardzi faceci, którzy wzbudzają postrach w stolicy. Futbol amerykański w Polsce rozwija się od czerwca 1999 roku, jako pierwsi nad Wisłą zaczęli go uprawiać mieszkańcy Warszawy (40-osobowy klub Warsaw Eagles). Obecnie na terenie całego kraju jest 14 drużyn. Śląska powstała 8 kwietnia br. przy kawiarnianym stoliku, przy ulicy Chorzowskiej w Katowicach. Spotkali się tam: Sławomir Szymuś – student Politechniki Śląskiej, Szymon Widera i Adam Kłos – studenci Uniwersytetu Śląskiego. Ustalili zadania. Na pierwszy trening na boisku dawnego klubu „Kolejarz” w Katowicach-Piotrowicah przyszło 18 osób. – Rozwiesiliśmy plakaty od Gliwic po Częstochowę i Cieszyn. Każdy z nas zabrał na trening swoich kolegów. I tak to się zaczęło – wspomina Widera. Silesia Miners ma tak naprawdę dwóch założycieli. Szymuś przed kilku laty był w USA i napatrzył się tam na futbol amerykański. Postanowił, że założy w Katowicach drużynę. Na identyczny pomysł wpadł Widera z Dąbrowy Górniczej. Niezależnie ode siebie napisali do Stowarzyszenia Polskiego Związku Futbolu Amerykańskiego, który był ich skrzynką kontaktową. Ich sportowe zamierzenie rozwijało się najpierw wirtualnie, w Internecie. – Gdy napisano o nas w „Gazecie Wyborczej”, to rozdzwoniły się nasze telefony komórkowe. Na drugi trening przyszło 36 osób. Niektórzy na tym jednym razie poprzestali. Dwa razy w tygodniu w środy i soboty trenuje stale 25 osób i to oni tworzą naszą drużynę – mówi Widera. Futbol amerykański kojarzy się większości Polaków z graczami w zakratowanych kaskach i watowanych kombinezonach. Na ekranie telewizorów widzi się, jak jeden z nich łapie jajowatą piłką, a reszta go goni, a jak już go dogonią, to przewracają się i robi się ludzkie rojowsko. – To gladiatorzy XXI wieku – obrusza się na dyletanckie spojrzenie na futbol amerykański Maciej Brueck, maturzysta katowickiego „Kopernika”. Brueck twierdzi, że to sport bardzo kontaktowy, widowiskowy, spontaniczny (bez takiego udawania jak w piłce nożnej) i dla każdego. Nie trzeba być wielkim jak wieża i silnym jak niedźwiedź. Dla drobnych, zwinnych, niewysokich zawodników także jest miejsce na prostokątnym boisku o wymiarach 110x50 m. W grubym uproszczeniu można powiedzieć, że gra dwóch przeciwstawnych drużyn (11-osobowych) polega na umieszczeniu owalnej piłki na końcu strefy przeciwnika (nazwa się to przełożeniem). Dodatkowy punkty można uzyskać strzelając im bramkę. Gra jest bezpieczna, o czym decydują m.in. ochraniacze. Jeżeli zawodnik się przewróci lub znajdzie poza boiskiem, to kończy się akcja ofensywna. – Futbol amerykański jest o wiele ciekawszy od piłki nożnej. Wymaga doskonałych umiejętności taktycznych i łączy różne dyscypliny sportu – zapewniają amatorzy jajowatej piłki, których spotkaliśmy w środę, przed długim weekendem na treningu w Katowicach-Piotrowicach. Na razie trenuje ich Wojciech Grzybek, który ukończył dwa kursy internetowe treningu futbolu amerykańskiego. Być może po wakacjach ich trenerem zostanie Joshua Taylor, który skontaktował się z nimi e-mailem. Będzie uczył angielskiego w szkołach językowych w pobliżu Katowic i chciałby kontynuować swoją pasję sportową. Chrzest bojowy Silesia Miners przeszli 28 maja na turnieju we Wrocławiu. Dostali baty, ale dużo się nauczyli. Zaprosili bardziej od siebie doświadczoną wrocławską drużyną The Crew na spotkanie towarzyskie 9 lipca. Nie martwią się o punkty. Niezależnie od wyników na boisku i tak wejdą w przyszłym roku do I Ligi Futbolu Amerykańskiego w Polsce (dotychczas polskie drużyny grały w lidze czeskiej). Minersi będą reprezentować Śląsk. Na razie uczą się i szukają sponsora – To drogi sport. Kask i ochraniacz kosztuje około tysiąca złotych. Gdy się to pomnoży przez 30 zawodników, to wychodzi duża kwota. A trzeba przecież jeszcze kupić porządne buty (wysokie korki), koszulki, piłki i różne drobiazgi – wylicza Adam Kłos. Napisali do Kompanii Węglowej prośbę o pomoc. Nie dostali odpowiedzi. Może dlatego, że prezes został odwołany. Futboliści mówią, że szkoda, bo to był człowiek lubiący sport, miał czarny pas w judo. Jolanta Talarczyk