gerard wodarz - Ruch Chorzow
Transkrypt
gerard wodarz - Ruch Chorzow
GERARD WODARZ Artysta futbolu – Odszedł najlepszy lewoskrzydłowy w dziejach europejskiej piłki – powiedział nad jego grobem Gerard Cieślik. Wodarz, który z Ruchem zdobył pięć tytułów mistrzowskich (!), poza futbolem uwielbiał również muzykę i malowanie. „Błyskawicznie szybki, technicznie bez zarzutu, nerwowo opanowany, prowadzi piłkę w pełnym gazie krótko przy nodze, wybiega momentalnie na wolną pozycję, cofa się, idzie do przodu, centruje i... strzela, że raduje się serce” – tak opisywał jego grę „Przegląd Sportowy”. Wodarz był wychowankiem Ruchu, a w ekstraklasie zadebiutował jeszcze przed ukończeniem 16 roku życia! W 1933 roku świętował z drużyną pierwszy mistrzowski tytuł, ale wtedy jeszcze mając 20 lat nie był pierwszoplanowym graczem. Szybko jednak stał się kluczowym zawodnikiem Ruchu, ligi oraz reprezentacji kraju. Razem z Ernestem Wilimowskim i Teodorem Peterkiem tworzyli niezapomniany tercet. Kibice określali ich „trzema królami”. W latach 1933-1936 drużyna całkowicie zdominowała krajowe rozgrywki, zdobywając w tym okresie cztery kolejne mistrzostwa. Wodarz był wychwalany za znakomitą grę. „Ideał gracza na tej pozycji, w każdym calu nowoczesnym” – pisał Stanisław Mielech, były piłkarz reprezentacji kraju, a później dziennikarz i autor książek o tematyce sportowej. Trzy bramki w 9 minut W 1936 roku reprezentacja Polski wyjechała do Berlina na Igrzyska Olimpijskie. W faszystowskich Niemczech biało-czerwoni spisywali się nieźle. Najpierw pokonali 3:0 Węgry, a w ćwierćfinale Wielką Brytanię 5:4 – w tym spotkaniu Wodarz strzelił trzy gole w dziewięć minut! Niestety w półfinale lepsi byli Austriacy, którzy wygrali 3:1. Wodarz z dużym przejęciem traktował swój wyjazd na igrzyska i to, że mógł reprezentować Polskę. Olimpijska czerwona marynarka to było dla niego odświętne ubranie. Czasami nakładał ją i paradował w mieszkaniu. Grał również w słynnym meczu z Brazylią na mistrzostwach świata w 1938 roku, gdzie asystował przy pierwszym golu Ernesta Wilimowskiego. „Ezi” strzelił wtedy cztery gole, a biało-czerwoni przegrali 5:6 po dogrywce. Wojna w trzech armiach W 1937 roku Wodarz i jego koledzy w drużynie Ruchu byli rozczarowani, bo uplasowali się na trzecim miejscu w lidze, ale w kolejnym sezonie znowu wrócili na tron! W 1939 roku po 14. kolejkach prowadzili, zmierzali po kolejny tytuł mistrza Polski, ale rozgrywek nie dokończono z powodu II Wojny Światowej. Lewoskrzydłowy najpierw walczył po stronie polskiej w kampanii wrześniowej, później został wcielony siłą do Wehrmachtu, w którym służył w latach 1942-1944. Podczas wojennej zawieruchy służył w sumie w trzech armiach. Poza polską i niemiecką również w angielskiej. Po zakończeniu wojny grał w szkockim klubie Fraserburg, a później wrócił do ukochanego Ruchu i występował jeszcze w jego barwach w latach 1946-1947. Po zakończeniu kariery pracował jako szkoleniowiec, ale nie osiągał w nowej roli takich sukcesów jak wcześniej jako gracz „Niebieskich”. Rodzina, muzyka i malarstwo Wodarz kochał swoją rodzinę, z żoną Łucją tworzył idealny związek. – Ludzie do dziś zatrzymują mnie na ulicy i mówią, że tata tak kochał mamę, że był gotów całować ślady jej stóp – wspominał syn Lucjan na łamach „Gazety Wyborczej”. Pan Gerard kochał również muzykę. Na archiwalnych zdjęciach często widać, jak gra na akordeonie. Potrafił także grać na skrzypcach, cytrze. – Z tęsknotą wspominam wigilijne wieczory, gdy muzykowaliśmy całą rodziną. Klatka naszej kamienicy miała świetną akustykę. Ludzie przystawali na schodach i mieli namiastkę koncertu – dodawał syn Lucjan. Znakomity piłkarz potrafił także malować. Najczęściej pejzaże i ludzi, a później na emeryturze stare doniczki. Wybitny piłkarz zmarł 11 listopada 1982 roku. Jest pochowany na cmentarzu przy ulicy Granicznej w Chorzowie Batorym. KSZ