NIESAMOWITE ODKRYCIE
Transkrypt
NIESAMOWITE ODKRYCIE
Karo 1d NIESAMOWITE ODKRYCIE Pewnego jesiennego dnia po południu, wyszłam z moim labradorem na spacer. Wabił się Edyp. Szliśmy przez las w stronę morza. Po przejściu przez wydmy i zejściu na plażę spuściłam psa ze smyczy. Biegaliśmy razem wzdłuż linii brzegowej, rzucałam mu patyki do morza, a on mi je przynosił. Edyp uwielbiał takie zabawy w wodzie, ta rasa psów została stworzona do pływania. Jego pazury połączone są błoną tak jak u ptaków wodnych, a gruby mięsisty ogon służy mu do sterowania. Za którymś razem, wydarzyło się coś nietypowego. Pies zachowywał się w wodzie bardzo nieswojo. Gdy zbliżał się do brzegu, zauważyłam, że popychał w stronę plaży jakieś śmieci z wodorostów i patyków. Morze często przy dużych falach wyrzucało na plażę różne rzeczy. Przeważnie były to wodorosty, kawałki drewna, zagubione lub zabrane przez sztorm sieci, a po mocnych sztormach nawet bursztyny, które czasami udało mi się znaleźć. Ale tym razem Edyp pchał do brzegu coś większego. Z zainteresowaniem zaczęłam patykiem odgarniać trawy i wodorosty morskie. Z przerażeniem zobaczyłam, że były to zwłoki małej dziewczynki owinięte trawami i resztkami starych sieci rybackich. Wszystko wskazywało na to, że zwłoki długo przebywały w wodzie. Po przyciągnięciu siatek do brzegu i zabezpieczeniu tak, aby fale nie zabrały naszego znaleziska pobiegłam do domu powiadomić rodziców i policję. Gdy policja przyjechała, zaprowadziłam ich na miejsce znalezienia ciała. Oni stwierdzili stanowczo, że ta dziewczynka nie żyła od dłuższego czasu. Zwłoki zabezpieczono i zabrano z plaży, a teren zabezpieczono. Następnego dnia rozpoczęto śledztwo. Trzeba było zidentyfikować ciało dziewczynki. Nie wiedzieliśmy, skąd pochodziła, dlaczego znalazła się w morzu i gdzie byli jej rodzice. Informacje o zdarzeniu zostały rozesłane do wszystkich nadmorskich miejscowości. Nie wiedzieliśmy, jak długo jej ciało było w wodzie. Policja sprawdziła wszystkie zgłoszenia zaginionych dzieci, wypytywano mieszkańców i turystów. Wszyscy byli bardzo zszokowani, dlatego sami zaangażowali się w pomoc. Chcieli zebrać jakieś informacje. Cała ta zaistniała sytuacja nie dawała mi spokoju. Po trzech dniach, dalej nie było żadnych informacji. Było kilka zgłoszeń o poszukiwanej dziewczynce ,ale dane identyfikacyjne nie zgadzały się, więc poszukiwania trwały dalej. Analizując całą tę sytuację, wydedukowałam, że skoro morze wyrzucało śmieci na brzeg, to może wyrzuciło jeszcze coś, co pozwoli rozwiązać naszą zagadkę. Postanowiłam więc częściej chodzić z Edypem na spacery brzegiem morza i zwrócić szczególną uwagę na to, co znajduje się na linii brzegowej między wodą, a lądem. W następnym tygodniu, gdy po raz kolejny byłam na plaży z moim psem, zauważyłam w pobliżu starego korzenia, wypłukanego podczas sztormu z dna morza i wyrzuconego na brzeg, kawałek kolorowego materiału. Serce mi mocno zabiło. Pomyślałam, że to może być jakiś znak. Pies zaczął się nerwowo zachowywać i razem odgarnęliśmy wodorosty. Kryła się tam torebka. Z niesamowitą ciekawością i drążącymi rękoma rozsunęłam zamek. Zobaczyłam jakieś papiery. Wyjęłam je delikatnie i zobaczyłam coś rozmazanego, ale napis nie był w języku polskim. Po kształcie i wyglądzie stwierdziłam, że to może legitymacja szkolna lub inny dokument, ale bez zdjęcia. Niestety nie było można odczytać imienia i nazwiska. Zgłosiłam to szybko na policję i dowiedziałam się, że dokument został wydany w języku szwedzkim. Po powrocie do domu zaczęłam się zastanawiać nad całym zajściem. Przypomniałam sobie o koleżance Majce, która wyjechała z rodzicami na południe Szwecji i mieszkała tam w nadmorskiej miejscowości Torhamn. Po chwili zastanowienia stwierdziłam, że nie zaszkodziło zapytać ją, czy przypadkiem nie wiedziała czegoś o zaginięciu jakiejś małej dziewczynki. Poprosiłam ją, aby popytała w szkole swoje koleżanki i kolegów. Po dwóch dniach Majka odpisała mi i przekazała informację, że około trzy tygodnie temu zaginęła mała dziewczynka o imieniu Ingrid. Mieszkała w miejscowości niedaleko od Torhamn i trwały jej poszukiwania. Prawdopodobnie fale morskie zabrały ją z plaży i utonęła, ale te informacje nie były potwierdzone. Podała mi krótki opis dziewczynki: miała blond włosy, co by się zgadzało z moim odkryciem. Natychmiast przekazałam te informacje policji i jednocześnie dowiedziałam się, że ona już wiedziała o zaginięciu dziecka w Szwecji. Musieli to sprawdzić swoimi kanałami, ale zaskoczeni byli, skąd ja o tym wiedziałam. Opowiedziałam więc im o mojej koleżance Mai. Byli bardzo zdumieni moją zaradnością i chęcią poznania prawdy. Usłyszałam słowa pochwały i propozycję podjęcia w przyszłości pracy w policji. Cała ta zaistniała sytuacja bardzo mnie zmartwiła, nieszczęście dziecka i jego rodziny na długo zostały w mojej pamięci.