Czytaj online

Transkrypt

Czytaj online
Emir Sader
Kret rewolucji
Drogi lewicy
latynoamerykańskiej
Przełożyli
Paweł Michał Bartolik
Jerzy Paweł Listwan
Instytut Wydawniczy Książka i Prasa
Warszawa 2015
DROGI
Drogi
Drogi nie przetarły się same
Kiedy człowiek
Kiedy człowiek przestał pełzać
Drogi
Drogi zeszły się ze sobą
Kiedy człowiek
Kiedy człowiek nie był już sam
Drogi
Drogi, które są przetarte
To nieużytki
To nieużytki po starych sąsiadach
Nie chodźmy, nie chodźmy
Tymi drogami
Gdyż to tylko
To tylko drogi donikąd
Pablo Milanés
Rozdźwięk między marzeniem a rzeczywistością nie przynosi żadnej szkody,
jeżeli tylko marząca osoba wierzy poważnie w swe marzenie, uważnie przygląda się życiu, porównuje swe obserwacje ze swymi zamkami na lodzie i w ogóle
sumiennie pracuje nad urzeczywistnieniem swej fantazji.
Dmitrij Pisariew
Takiego właśnie rodzaju marzeń jest, niestety, zbyt mało w naszym ruchu.
Włodzimierz Lenin*1
*
W. Lenin, „Co robić?”, Dzieła wszystkie t. 6, Warszawa, Książka i Wiedza
1985, s. 159.
5
Wstęp: Półwiecze /
Co dzieje się w Ameryce Łacińskiej? W pierwszej dekadzie
XXI stulecia pojawiły się kolejne rządy i ruchy, przedstawiające się jako alternatywa dla konsensu neoliberalnego,
który panował w latach 90. Co sprawiło, że ta nowa lewica
pojawiła się w Ameryce Łacińskiej, jakie są jej cechy szczególne, i jakie formy przybrała jej walka?
Postanowiliśmy zatytułować tę książkę Nowy kret, nawiązując do fragmentu Osiemnastego brumaire’a Ludwika
Bonaparte Karola Marksa. Ukazał on starcie klasowe we
Francji, którego wynik zdawał się być równoznaczny z patem i wspólną klęską, gdyż wszystkie klasy skapitulowały
przed „lufą karabinu”, aby następnie oznajmić:
Ale rewolucja jest gruntowna. Odbywa ona dopiero
wędrówkę przez czyściec. Robotę swą wykonuje metodycznie. Do 2 grudnia 1851 r. wykonała połowę swej
pracy przygotowawczej, teraz wykonuje drugą połowę.
Naprzód wydoskonaliła władzę parlamentarną, aby móc
ją obalić. Teraz, gdy to osiągnęła, doskonali władzę wykonawczą, sprowadza ją do jej najczystszego wyrazu,
izoluje ją, przeciwstawia ją sobie jako jedyny obiekt,
aby skoncentrować przeciwko niej wszystkie swe
niszczycielskie siły. A gdy dokończy tej drugiej połowy
swej pracy przedwstępnej, Europa zerwie się ze swego
miejsca z radosnym okrzykiem: Wyborny z ciebie minier,
stary krecie!1
1
K. Marks, „Osiemnasty brumaire’a Ludwika Bonaparte”, [w] K. Marks,
F. Engels, Dzieła t. 8, Warszawa, Książka i Wiedza 1964, s. 220. Marks
7
Marks przywołuje obraz owego małego, ślepego ssaka,
który niezauważony przez nikogo przekopuje podziemne
korytarze, by w końcu ukazać się naszym oczom tam, gdzie
najmniej się go spodziewamy. Kret ryje bezgłośnie, lecz
bezustannie, nawet wówczas, gdy na powierzchni panuje
porządek i nic nie zapowiada zamieszania. Obraz ten oddaje stale obecne sprzeczności, wpisane w samą istotę kapitalizmu, sprzeczności, które oddziałują nawet wówczas,
gdy zdaje się panować „pokój społeczny” – pokój bagnetów, cmentarzysk i alienacji. Podobnie o sztuczkach i niespodziankach historii pisał Hegel: „Wielkie, rzucające się
w oczy rewolucje musi poprzedzać cicha, potajemna rewolucja, która dotyczy ducha epoki i która nie jest widoczna
dla każdego oka”2.
Marksa nazwano „wielkim dekoderem znaków”. Zrozumieć, jak porusza się rzeczywistość, to znaczy rozpoznać
wektor jej sprzeczności. Uczynił to Lenin, gdy na początku
XX w. rozpoznał w Rosji „najsłabsze ogniwo w łańcuchu
państw imperialistycznych”. Sprzeczności systemu imperialistycznego znalazły w niej swą skoncentrowaną formę.
Lenin dostrzegł możliwość rozpadu struktur władzy w zacofanej Rosji, nie porzucając przy tym centralnej idei Marksa,
zgodnie z którą socjalizm da się zbudować dzięki przezwyciężeniu – i negacji – sprzeczności powstałych w wyniku
nierównomiernego i kombinowanego rozwoju. Zdał sobie
sprawę, że na peryferiach łatwiej jest przejąć władzę, lecz
o wiele trudniej zbudować socjalizm – stąd też oczekiwał,
że rozwinięte Niemcy przyjdą na pomoc zacofanej Rosji.
Zdawało się, że po 1917 r. najsłabszym ogniwem stały
się Niemcy, pokonane w wojnie i wskutek drakońskich
2
8
nawiązuje tu do słów z aktu 1, sceny 5 Hamleta Szekspira: „Ha, krecie!
Tak prędko umiesz szybować pod ziemią? Wyborny z ciebie minier!”
G.W.F. Hegel, Pisma wczesne z filozofii religii, Kraków, Znak 1999, s. 245.
warunków porozumień o zawieszeniu broni pozbawione zdolności do odbudowy. Klęska rewolucji niemieckiej
(1918-1923) znacząco wpłynęła nie tylko na proces budowy socjalizmu w Związku Radzieckim, lecz na wszystkie
wczesne przejawy socjalizmu w XX w. Związek Radziecki
popadł w izolację, a stary kret – który tak nagle wyszedł na
powierzchnię w Rosji – jeszcze bardziej oddalił się od centrum kapitalizmu. Zamiast objawić swą obecność w Europie Zachodniej, odnalazł żyźniejszą glebę w zacofanej Azji,
najpierw w Chinach, a później w Wietnamie, wreszcie zaś
wygrzebał się na powierzchnię w kraju-eksporterze dóbr –
na Kubie – na kolejnym peryferyjnym kontynencie. Tak jak
zawsze pojawił się tam, gdzie prościej było zerwać łańcuch
dominacji imperialnej – w czym niebagatelną rolę odgrywał
czynnik zaskoczenia – lecz zarazem, wskutek słabszego rozwoju sił wytwórczych, trudniej było zbudować socjalizm.
Kret pojawiał się i znikał w sposób coraz bardziej nieprzewidywalny, a rewolucje wybuchały w najmniej oczekiwanych miejscach i przybierały najbardziej zaskakujące formy.
Gdy Sartre pisał o wybuchu Maja 1968 r. w Paryżu, wspominał o „strachu przed rewolucją”, jaki odczuwali komuniści,
wiecznie oczekujący nowych szturmów na kolejne Pałace
Zimowe, które miały stanowić nieomylny znak, że oto wybuchła rewolucja. Sartre powtórzył to, co uczynił Gramsci, który nazwał rewolucję rosyjską „rewolucją przeciwko
Kapitałowi”3, nie zacierając przez to ani nie umniejszając
3
24 listopada 1917 r., tj. kilkanaście dni po wybuchu Rewolucji Październikowej, Antonio Gramsci pisał: „To jest rewolucja przeciwko Kapitałowi Karola Marksa. W Rosji Marksowski Kapitał był bardziej książką
mieszczan niż proletariuszy. Stanowił koronny dowód nieubłaganej konieczności ukształtowania się w Rosji burżuazji, zapoczątkowania tam
epoki kapitalizmu, zaprowadzenia cywilizacji zachodniego typu, zanim
proletariatowi będzie mogła przyjść do głowy myśl o buncie, o postulatach
klasowych, o jego własnej rewolucji. Czyny wzięły górę nad ideologiami.
9
jej antykapitalistycznego charakteru, lecz podkreślając, że
wszelkie nowe procesy rewolucyjne mają różnorodny przebieg i częściej przeczą prognozom teoretyków socjalizmu
niż je potwierdzają – choć koniec końców jedynie rozpisują
na nowo stary scenariusz.
Dwa stulecia po wojnie o niepodległość, wiek po rewolucji meksykańskiej, i pół wieku po rewolucji kubańskiej dał
o sobie znać nowy kret, który wyszedł z ziemi na kontynencie José Martí, Bolivara, Sandino, Farabundo Martí, Mariátegui, Fidela, Che i Allende; wyglądał inaczej niż kiedyś,
lecz podjął na nowo trwającą od stuleci walkę o emancypację ludów Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Zrozumienie
tych nowych ścieżek, tych nowych zaadaptowanych form
i rytmów to konieczny warunek, by nadążyć za biegiem
naszych czasów. Skoro tocząca się dziś historia przybrała
nowy kostium, to zadaniem teorii pozostaje rozszyfrowanie
nowych przejawów tych sprzeczności, jakie cechują systemy wyzysku, dominacji i alienacji. Inaczej nie znajdziemy odpowiedzi na pytanie, jak budować siłę ekonomiczną,
społeczną, polityczną i ideologiczną, niezbędną do nadania
nowego impetu procesom rewolucyjnym we współczesnym
świecie.
***
Czyny wstrząsnęły kluczowymi schematami, w tym teorią głoszącą, że
dzieje Rosji powinny toczyć się zgodnie z kanonami materializmu historycznego” (A. Gramsci, „La rivoluzione contro il «Capitale»”, Scritti
politici t. 1, Rzym, Editori Riuniti 1973, s. 130). Gramsci polemizował tu
zatem z tymi, którzy powołując się bezpodstawnie na Kapitał twierdzą, że
o tym, czy w danym kraju wybuchnie i zwycięży rewolucja socjalistyczna,
decyduje poziom rozwoju sił wytwórczych, a nie walki klas. [Przyp. tłum.]
10
Pierwsze wydanie tej książki zbiegło się z 50. rocznicą rewolucji kubańskiej, jak też z 50-leciem mej własnej działalności politycznej. Jedno i drugie pozostaje dla mnie w jak
najściślejszym związku. W 1959 r., gdy byłem w pierwszej
klasie Stanowego Liceum Pedagogicznego im. Brasílio Machado w Vila Mariana, zamieszkanym przez klasę średnią
osiedlu w São Paulo, czytałem autorów marksistowskich
i brałem udział w ruchu uczniowskim w szkołach średnich;
później zostałem przewodniczącym Związku Uczniów
Szkół Średnich São Paulo (UPES). To w tym czasie wraz
z mym starszym bratem Ederem poznaliśmy Michela Löwy’ego4, który wykładał na jednej z prowincjonalnych wyższych uczelni publicznych w stanie São Paulo. Zaprosił on
nas na spotkanie organizacji socjalistycznej o nazwie Niezależny Związek Socjalistów (LSI), którego członkowie
uważali się za marksistów, leninistów i luksemburgistów;
jego przywódcę Hermínio Sachettę wydalono z partii komunistycznej. Związek posiadał maleńką siedzibę w starej
części São Paulo, przy ul. Asdrubala do Nascimento, gdzie
znajdowała się pętla jednej z linii tramwajowych. Na owej
przestrzeni, liczącej co najwyżej 10 metrów kwadratowych,
mieściło się zaledwie po jednej ławie pod każdą ścianą i stół
niedaleko okna, przy którym zwykł siadać Sachetta. Pamiętam go z grubym czerwonym ołówkiem, którym bazgrał coś
na kartce papieru, jednocześnie rozmawiając. Pierwszym
zadaniem, jakie otrzymaliśmy jako trzej nowi członkowie
LSI, było rozkolportowanie numeru gazety organizacyjnej
4
Marksistowski filozof i socjolog brazylijsko-francuski. W tym czasie
ukończył on studia w dziedzinie nauk społecznych na Uniwersytecie
São Paulo i wykładał socjologię na uniwersytecie w São José do Rio
Preto. W 1961 r. wyjechał na stypendium do Paryża, gdzie odbył studia
doktoranckie pod kierownictwem Luciena Goldmanna i obronił pracę
doktorską pt. La théorie de la révolution chez le jeune Marx, Paryż,
Maspero 1970. [Przyp. tłum.]
11
Ação Socialista. Na stronie głównej znalazła się fotografia
brodatych partyzantów, pozujących jakby stanowili drużynę piłki nożnej i świętujących upadek dyktatora w miejscu,
o którym wiedzieliśmy tyle, że znajduje się gdzieś „w Ameryce Środkowej”.
Rewolucja kubańska i następujące po niej procesy historyczne odcisnęły na ostatnim półwieczu tak silne piętno, że
nie sposób już bez nich zrozumieć wielu kart z życia kilku
kolejnych pokoleń. „Zimna wojna” umocniła jedynie ten
wpływ, czyniąc Kubę jednym z dwóch, obok podzielonego Berlina, punktów stycznych między dwoma systemami
spolaryzowanego świata – kapitalistycznym i socjalistycznym. Wcześniej socjalizm pozostawał dla nas, w Brazylii
i w Ameryce Łacińskiej, czymś bardzo odległym, występującym w Azji, którą zamieszkiwały legendarne i niemal
nadprzyrodzone postacie, takie jak Lenin i Mao Zedong. Sądziliśmy, że wiemy coś o paru – prawdziwych czy nieprawdziwych – rewolucjach, takich jak rewolucja meksykańska
czy rewolucja 1930 r. w Brazylii, lecz zaledwie napomykaliśmy o rewolucji 1952 r. w Boliwii. Znaczenie tego słowa
pozostawało nieścisłe i niejasne; za punkt odniesienia służyła rewolucja francuska, choć jej znaczenie nie wykraczało
poza przejście od feudalizmu do kapitalizmu.
Choć lewicowe programy miały zapewnić socjalizmowi
i komunizmowi konkretne, narodowe korzenie, znaczenie
obu tych słów pozostawało jedynie w sferze domysłów –
mogliśmy o nim jedynie poczytać. Czytaliśmy Manifest
Komunistyczny i Rozwój socjalizmu od utopii do nauki.
Znaliśmy bohaterskie doświadczenie klęski Komuny Paryskiej, gdyż przeczytaliśmy Wojnę domową we Francji.
Przeczytaliśmy Dziesięć dni, które wstrząsnęły światem,
a niektórzy zaczytywali się też Historią rewolucji rosyjskiej
Trockiego czy nawet trylogią Izaaka Deutschera o Trockim
12
jako proroku – najpierw zbrojnym, następnie rozbrojonym,
a w końcu wygnanym5. Nasze wyobrażenia walki o socjalizm w większym stopniu kształtowały obrazy powstania,
związany z Rewolucją Październikową i atakiem na Pałac
Zimowy, niż doświadczenia ruchów partyzanckich w Chinach i w Wietnamie – które w ogóle dla nas nie istniały aż
do lat 60. Nic nie wiedzieliśmy o Dien Bien Phu ani o partyzantce jugosłowiańskiej, albańskiej czy koreańskiej.
Wystarczył jednak jeden mały kraj – wyspa na Karaibach,
uzależniona od eksportu jednego towaru, a mianowicie cukru, i oddalona zaledwie o 90 mil od Stanów Zjednoczonych
– by socjalizm stanął w Ameryce Łacińskiej i na półkuli zachodniej na porządku dziennym i w rezultacie radykalnie
zmienił bieg dziejów współczesnych oraz życie milionów
ludzi.
Rewolucja kubańska i działalność polityczna nowych pokoleń stanowiły wytwór nowego okresu w historii świata.
Choć po rewolucji rosyjskiej pierwszą połowę ubiegłego
stulecia cechował przypływ fali kontrrewolucji, to klimat
polityczny uległ zmianie po drugiej wojnie światowej, klęsce faszyzmu, powstaniu obozu socjalistycznego w Europie Wschodniej oraz ruchów niepodległościowych w Afryce
i w Azji, poczynając od Indii, a nade wszystko po zwycięstwie rewolucji chińskiej. Postaci Fidela Castro i Che Guevary zdawały się ucieleśniać tę zmianę klimatu. Można
niemal rzec, że przyszłe pokolenia określił stosunek do tych
dwóch postaci.
W jednej ze swoich książek Régis Debray podejmuje
kwestię losów tej części swego pokolenia, która oczekiwała na rewolucję – rewolucję, której odmówiła jej Europa
5
I. Deutscher opublikował trzytomową biografię Trockiego. W 1952 r.
wyszedł The Prophet Armed, w 1959 r. – The Prophet Unarmed, a w 1963 r.
– The Prophet Outcast.
13
i której zaczęła poszukiwać w Ameryce Łacińskiej. Pisząc
o tych spotkaniach z rewolucją, Debray wspomina m.in.
Pierre’a Goldmana, nieszczęsnego towarzysza, który chciał
dołączyć do partyzantki w Wenezueli, a zginął zamordowany w Paryżu przez skrajnie prawicowy szwadron śmierci;
w jednym ze swych listów Goldman przewidywał, że pewnego dnia „będziemy wdzięczni, iż w latach 60. mieliśmy
po 20 lat”6.
Wydarzenia lat 60. wpoiły w nas przekonanie, że lewica
jest skazana na zwycięstwo. Być na lewicy znaczyło być antykapitalistą, socjalistą, marksistą, guevarystą. „Albo rewolucja socjalistyczna, albo karykatura rewolucji” – oto jakim
hasłem żyliśmy. Rzucił je Guevara. Marksizm, który bardzo
szybko przyjęliśmy, zapewniał naszym studiom kręgosłup:
„filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; idzie jednak o to, aby go zmienić”7, w niemałej mierze dlatego, że
„wszelako i teoria staje się potęgą materialną, kiedy porywa
za sobą masy”8. Zdawało się nam, że bycie marksistami
i ruch historyczny, za sprawą którego rewolucja staje bezpośrednio na porządku dnia, stanowią dla siebie nawzajem
podporę; tak jakby rzeczywistość i teoria splatały się ze sobą
na modłę heglowską. Wszystko działo się, gdyż byliśmy
6
7
8
14
R. Debray, Les rendez-vous manqués (Pour Pierre Goldman), Paryż,
Seuil 1974. Pierre Goldman (1944-1979) był synem bojowników
francuskiego Ruchu Oporu – Janiny Sochaczewskiej, polskiej działaczki
komunistycznej, aktywnej w środowiskach polskich górników we
Francji, oraz Altera Goldmana, francuskiego komunisty polskiego
pochodzenia. [Przyp. tłum.]
K. Marks, „Tezy o Feuerbachu”, [w] K. Marks, F. Engels, Dzieła t. 3,
Warszawa, Książka i Wiedza 1975, s. 8.
K. Marks, „Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa. Wstęp”,
[w] K. Marks, F. Engels, Dzieła t. 1, Warszawa, Książka i Wiedza 1976,
s. 466.
marksistami, lecz zarazem wszystko, co się działo, sprawiało, że byliśmy marksistami.
Czy dziś, po tylu ciosach i po tylu osiągnięciach, po tylu
zwycięstwach i po tylu klęskach, po tylu niepowodzeniach
i po tylu osiągnięciach, po tylu rewolucjach i po tylu kontrrewolucjach, jest jeszcze jakiś sens w podejmowaniu działalności politycznej, w socjalizmie, w lewicy, w rewolucji?
Co w ogóle znaczą dziś Che, Marks, Gramsci, Lenin, rewolucyjna teoria, marksizm? Aż do klęski świata komunistycznego wiedzieliśmy, że nie jesteśmy skazani na kapitalizm,
że poczynając od 1917 r. część ludzkości wybrała socjalizm.
W końcu jednak kapitalizm nie ustąpił pola socjalizmowi;
pierwsze próby zbudowania drugiego z nich zakończyły się
cofnięciem do barbarzyńskiej wersji pierwszego. Historia
okazała się o wiele bardziej otwarta niż wynikałoby to z naszych wyobrażeń, a wyzwania o wiele większe niż wynikałoby to z naszych oczekiwań.
Zasadę, zgodnie z którą „koło historii nigdy nie zawraca”,
uznali w pewnym stopniu wszyscy, którzy przyjęli marksizm w takim czy innym wariancie. Wszystkich z nas cechowało przeświadczenie, że „najwyższe stadium kapitalizmu”,
jakie stanowi imperializm, znalazło się w swej ostatecznej
fazie i pozostaje skazane na upadek w stosunkowo krótkim
czasie. Wielka debata w latach 70. – czyli zaledwie 30 lat
temu – nie dotyczyła tego czy kapitalizm pozostaje skazany
na zagładę, lecz tego, jak i kiedy się to stanie. Nawet tym,
którzy nigdy nie przyjęli determinizmu czy ekonomizmu –
założenia, że historia maszeruje nieubłaganie od jednego
sposobu produkcji ku kolejnemu, zawsze przewyższającemu poprzedni, poczynając od komunizmu pierwotnego,
poprzez niewolnictwo, feudalizm i kapitalizm, i w końcu
dochodząc do socjalizmu – nigdy nie przyszło na myśl, że
15
Związek Radziecki i obóz socjalistyczny mogą po prostu
zniknąć i że może tam powrócić kapitalizm.
Owo rozminięcie się z historią oznaczało dla lewicy największe ideologiczne i psychologiczne uderzenie obuchem.
Ludzie szukali najróżniejszych bezpiecznych azyli: powracali do oryginalnego, czystego Marksa; rezygnowali z socjalizmu jako ostatecznego celu politycznego, zastępując go
demokracją; porzucali jakiekolwiek dążenia do zbiorowej
zmiany świata; wycofywali się z sferę prywatną, niemal
zawsze tłumacząc to tym, że upadły marzenia o socjalizmie.
Tak jakby kapitalizm – w wersji znanej ze Stanów Zjednoczonych – wytrącił przyszłość z naszych rąk i rzucił nas
w świat technologii, reklamy i konsumpcji, zakuwając nas
w okowy przeszłości – „śmierci iluzji”, jak powiada nam
nowy, czy też urodzony na nowo antykomunizm.
Będąc u szczytu swych triumfów, kapitalizm dowiódł,
że stał się niesprawiedliwszy niż kiedykolwiek dotychczas. Im bardziej zderegulowany, tym staje się okrutniejszy, odbierając elementarne prawa, takie jak np. prawo do
formalnego zatrudnienia. Kapitał zamienia dziś wszystko
w towar – czy to edukację, czy opiekę medyczną, czy wodę.
Doprowadzając zaś do coraz większej koncentracji dochodów i własności, podporządkowując produkcję spekulacji,
marginalizując i doprowadzając do wykluczenia większości
ludności świata, wzniecając wojny i niszcząc środowisko,
dowodzi on zarazem swego najwyższego samozadowolenia.
Odkąd bowiem socjalizm skreślono z porządku dziennego,
kapitał napotyka jedynie niewielki opór; jego panowanie
pozostaje niemal niekwestionowane. Niemniej to sam kapitalizm sprawia, że wszystkie problemy walki antykapitalistycznej – a zatem również i socjalizm – powracają na
tapetę. Najwyraźniej dopóki istnieje kapitalizm, także socjalizm musi widnieć na horyzoncie jako potencjalna czy
16
rzeczywista alternatywa; gdyż w ostatniej instancji dokładnie tym jest: antykapitalizmem, jego negacją dialektyczną.
Czy wobec tego wszystkiego możemy oczekiwać, że kret
znów wyjdzie na światło dzienne? Czy ma nam jeszcze cokolwiek do przekazania? Ta książka ma oddać kretowi głos.
Na początku XXI stulecia tylko on zdoła odnaleźć nić historii w szczególnych formach walki antykapitalistycznej dnia
dzisiejszego. Rewolucja nigdy się nie powtarza; zawsze jest
herezją. Odnaleźć ślady kreta, podjąć się na nowo zadania
„dekodowania znaków”, tak jak uczynił to Marks, to odnaleźć na nowo nici, które łączą – pośród sprzeczności – rzeczywistość dnia dzisiejszego i naszą przyszłość.
Kret porusza się między ziemią a niebem, między ciemnością a światłem, między czeluściami a powierzchnią. Gdy
zanurza się w trzewia ziemi, to nie po to, by zasnąć snem
zimowym, lecz po to, by wciąż ryć, coraz głębiej i głębiej.
Nigdy nie powraca w znany już sposób, lecz zawsze przeciera nowe i odmienne ścieżki. Gdy nie można go dojrzeć,
nie znaczy to, że zniknął; stał się jedynie niewidzialny. Kret
ryje i nigdy tego nie zaprzestanie.
17