„Zeszyty Wiejskie”, t. 21, 2015.
Transkrypt
„Zeszyty Wiejskie”, t. 21, 2015.
UNIWERSYTET ŁÓDZKI INTERDYSCYPLINARNY ZESPÓŁ BADANIA WSI ZESZYTY WIEJSKIE (XXI) ZESZYT DWUDZIESTY PIERWSZY ŁÓDŹ 2015 RADA NAUKOWA: Prof. nadzw. dr hab. Władysław Baranowski – Przewodniczący Rady (Łódź), prof. dr hab. Wiesław Caban (Kielce), prof. nadzw. dr hab. Tadeusz Grabarczyk (Łódź), prof. dr hab. Iskra Baeva (Sofia), prof. dr hab. Bronisława Kopczyńska-Jaworska (Łódź), dr Nicolas Masłowski (Praga), prof. dr hab. Giennadij F. Matwiejew (Moskwa), prof. nadzw. dr hab. Leszek Olejnik (Łódź), prof. dr hab. Marek Przeniosło (Kielce), dr Michal Rak (Pilzno), mgr Henryk Siemiński (Łódź), prof. dr hab. Ryszard Szwed (Częstochowa), dr Janina Tobera (Łódź), prof. dr hab. Maria Wieruszewska-Adamczyk (Warszawa), prof. dr hab. Leonid Zashkilnyak (Lwów). REDAKCJA: Andrzej Lech – redaktor naczelny Jarosław Kita – zastępca redaktora naczelnego / redaktor tematyczny – historia Damian Kasprzyk – sekretarz redakcji / redaktor tematyczny – etnologia Tomasz Lech – redaktor techniczny Katarzyna Walińska – redaktor językowy Wojciech Ziomek – redaktor strony www ZESPÓŁ RECENZENTÓW: prof. nadzw. dr hab. Jan Adamowski (Lublin), prof. dr hab. Krzysztof Baranowski (Łódź), dr Piotr Czepas (Łódź), prof. dr hab. Tadeusz Dubicki (Częstochowa), prof. nadzw. dr hab. Zbigniew Jastrzębowski-Hoffman (Częstochowa), prof. dr hab. Piotr Matusak (Siedlce), dr hab. Anna Nadolska-Styczyńska (Toruń), prof. dr hab. Jan Święch (Kraków), prof. dr hab. Romuald Turkowski (Warszawa), ks. prof. dr hab. Marian Włosiński (Włocławek), prof. nadzw. dr hab. Maciej Ząbek (Warszawa). Zasady recenzowania dostępne na stronie http://www.zw.uni.lodz.pl Pierwotną wersją „Zeszytów Wiejskich” jest wersja papierowa. Marian Jagodziński – projekt okładki Karolina W. Rutkowska – korekta ISSN 1506-6541 Adres Redakcji: Interdyscyplinarny Zespół Badania Wsi UŁ 90-236 Łódź, ul. Pomorska 149/153, tel. 42 635 61 59 Druk: SPIS TREŚCI STUDIA Andrzej Lech Etnografia historyczna w ujęciu Bohdana Baranowskiego .................................. 9 Maria Wieruszewska Polski a europejski model wsi. Od Władysława Grabskiego do strategii „Europa 2020” ................................................................................. 25 Maciej Ząbek Wsie wspólnotowe w Tanzanii – wspomnienia po afrykańskim socjalizmie ..... 43 Anna Kubisztal Jorge Dias – najwybitniejszy portugalski etnolog .............................................. 59 Rafał Pilarek Cuba precolombina............................................................................................. 71 Krystyna Dzwonkowska-Godula, Stanisław Andrzej Średziński Wiejska rodzina nauczycielska jako specyficzne środowisko wychowawcze. Na przykładzie (auto)biografii Jana Woskowskiego, łódzkiego socjologa wychowania (1921–2015) .................................................................................. 79 Henryk Cimek Elity Polskiego Stronnictwa Ludowego (sierpień 1945 r. – październik 1947 r.)............................................................ 101 Karolina Wanda Rutkowska Karol Jan Rybacki – ojciec łowickiej prasy i regionalista ................................ 113 Stefan Żarów Stanisław Harla (1908–1977) działacz ludowy, literat ..................................... 125 Paweł Dzieciński Obszar polskiej wsi jako odrębna nisza rynku politycznego ............................ 135 Sebastian Latocha „Wycinają nerki na dyskotece” – legenda miejska. Refleksje na marginesie folklorystyki i antropologii medycznej...................... 151 Daria Domarańczyk Komunikacja niewerbalna i historia japońskiego ceremoniału parzenia herbaty .............................................................................................................. 163 Piotr Czepas Ostatni gliniany dom z Chorek w powiecie łęczyckim i jego mieszkańcy ....... 169 MATERIAŁY Marcin Kępiński Chleb w malarstwie Mariana Kępińskiego ....................................................... 181 Barbara Chlebowska, Michał Świercz Koło czasu. Tradycyjna obrzędowość doroczna w rzeźbie łęczyckiej i kutnowskiej..................................................................................................... 195 Amilkar Kosiński Dzieje wybranych księgozbiorów ziemiańskich. (Z okazji wystawy ekslibrisów) ........................................................................ 229 Stefan Żarów Ruch ludowy na Ziemi Mieleckiej u zarania jego powstania ........................... 243 ZESPOŁY LUDOWE – LABORATORIUM ETNOGRAFICZNE Wprowadzenie .................................................................................................. 255 Anna Kurpiel, Anna Lewińska Zespoły ludowe – geneza zjawiska................................................................... 257 Damian Kasprzyk, Anna Kurpiel Regionalizm zespołów ludowych ..................................................................... 263 Marta Derejczyk Kilka uwag o muzyce i repertuarze zespołów ludowych ................................. 275 Anna Lewińska Działalność społeczna zespołów ludowych ...................................................... 283 AUTOREFERATY Włodzimierz Jan Kostecki Dzieje Sobolewa i okolic w XIX i XX wieku .................................................. 291 Grażyna Woźny Ludzie prasy i czasopiśmiennictwo ziemi ropczyckiej od schyłku XIX wieku do 1939 roku................................................................ 297 ARTYKUŁY RECENZYJNE I RECENZJE Andrzej Lech Trylogia Sienna (1389-2012) autorstwa Stefana J. Pastuszki i Romualda Turkowskiego ............................................................................... 305 [Rec.:] Tradycje szlacheckie we współczesnej kulturze polskiej. Przybliżenia i perspektywy badawcze, pod redakcją Marcina Lutomierskiego, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze Oddział w Toruniu, Toruń 2014, ss. 186 (Damian Kasprzyk)........................................................................................... 323 [Rec.:] Michał Adam Pająk, Obrzędowość rodzinna wsi Brenica – na przykładzie Rodu Pająków, Tomaszów Mazowiecki 2015, ss. 234 (Damian Kasprzyk, Andrzej Lech).................................................................... 337 INFORMACJE NAUKOWE Konferencja „Polska regionalna – mowa – kultura – edukacja”, Tczew 27–28 listopada 2015 r. (Michał Kargul) ................................................................................................ 343 Letnia rewia w Drzewicy – o przeglądzie kół gospodyń wiejskich (Anna Deredas, Alicja Piotrowska) .................................................................. 347 PRO MEMORIA Profesor Ryszard Szwed (1939–2015) (Tadeusz Dubicki) ............................................................................................. 353 Życie z pasją. (Wspomnienie o doktorze Lipowskim) (Leszek Orłowski) ............................................................................................. 357 Wspomnienie o moim dziadku Tomaszu (Andrzej Dyło) .................................................................................................. 361 BIBLIOGRAFIA Bibliografia „Zeszytów Wiejskich” za lata 2010–2014 (Z. XVI–XX) (Damian Kasprzyk) ........................................................................................... 365 Contents ............................................................................................................ 391 STUDIA Andrzej Lech Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Etnografia historyczna w ujęciu Bohdana Baranowskiego (w 100. rocznicę urodzin Mistrza) Bohdan Baranowski (1915–1993) Bohdan Baranowski, wybitny polski historyk, doktor honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego, urodził się 15 lipca 1915 r. w Warszawie. Jego życie i dzieło zostało opisane, a także docenione w szeregu publikacji, przeważnie autorstwa uczniów, często pisanych jeszcze za życia Mistrza1. Przedstawiony jest __________ 1 Z. Kuchowicz, W. Szczygielski: Profesor dr hab. Bohdan Baranowski. W czterdziestolecie pracy naukowej, „Rocznik Łódzki”, XXV, 1977, T. XXII, s. 5–14; A. Stroynowski, H. Żerek: Bibliografia prac drukowanych prof. dr hab. Bohdana Baranowskiego, „Rocznik Łódzki” XXV, 1977, T. XXII, s. 15–34; J. Grobis: Czterdziestolecie pracy naukowej prof. dr hab. Bohdana Baranowskiego, „Rocznik Łódzki”, T. XXVIII, 1979, T. XXV, s. 347–348; Z. Kuchowicz, W. Szczygielski: Wieczory autorów łódzkich oficyn wydawniczych. Bohdan Baranowski, Łódź 17 XII 1986, s. 5; W. Szczygielski, J. Janczak: Pamięci prof. Bohdana Baranowskiego, „Kronika. Pismo UŁ”, 1993, nr 4, s. 12–13; w. m.: Bohdan Baranowski (1915–1993), „Prace i materiały do dziejów stosunków gruzińsko-polskich”, R. III, 1993, s. 73–74; J. Janczak, W. Szczygielski: Bohdan Baranowski (1915–1993), „Rocznik Łódzki”, T. XLI, 1994, s. 286–288; J. Kita, S. Pytlas: Profesorowie Uniwersytetu Łódzkie- 9 w nich jako historyk polskich czasów nowożytnych, w którego „(…) pracach badawczych wyróżnić można trzy podstawowe nurty. Jeden z nich dotyczy historii gospodarczo-społecznej Polski XVI–XVIII w., drugi – szeroko rozumianych zagadnień historii kultury, trzeci wreszcie – historii politycznej wraz z historią wojskową”2. Jednak w dotychczas opublikowanych pracach tylko Małgorzata Golicka-Jabłońska zwróciła uwagę na zasługi Profesora w przezwyciężaniu stereotypu metodologicznego klasycznej etnografii, ustalając, iż „(…) przez długi okres Uniwersytet Łódzki był nieomal jedynym ośrodkiem naukowym, w którym pod kierunkiem prof. dr. Bohdana Baranowskiego prowadzono badania z zakresu etnografii historycznej. W Katedrze Historii Polski XVI–XVIII w. oraz w Pracowni Historii Gospodarstwa Wiejskiego PAN powstało wiele znaczących prac na temat historii rolnictwa, hodowli, rzemiosła, pożywienia, a także lecznictwa i stanu zdrowia ludności wiejskiej z terenu Łęczyckiego i Sieradzkiego w XVIII w. Żywo interesowano się historią obyczajów ludowych oraz reliktami przedchrześcijańskich wierzeń ludowych. W latach siedemdziesiątych rozpoczęto badania nad przemianami mentalności chłopa pańszczyźnianego w okresie pouwłaszczeniowym”3. Powyżej sformułowana uwaga zasługuje na rozwinięcie prezentujące oryginalne zasługi Profesora w stworzeniu odrębnej łódzkiej, ale promieniującej do innych ośrodków, szkoły etnografii historycznej. Wypracowany przez Uczonego model, ubrany został w charakterystyczny gorset realności, w którym niechęć do jałowego teoretyzowania pozwalała liczyć się w badaniach z historycznym konkretem i przedstawiać badany przedmiot w określonym czasie i ustalonej przestrzeni 4. Gdyby odnieść sformułowane w połowie lat 80. XX w. przez Aleksandra Posern-Zielińskiego zakresy zainteresowań etnohistorii i etnografii historycznej (poprzez przeniesienie najnowszych wówczas uogólnień z literatury anglosaskiej) do wyników prac badawczych B. Baranowskiego, to można dojść do wniosku, że przedmiot Jego badań dotyczył wymienionych subdyscyplin historii i etnografii (etnologii) jako „(…) dyscyplina prowadząca studia nad dziejami ludów i kultur przy zastosowaniu konceptualnego podejścia antropologicznego względem źródeł historycznych analizowanych zgodnie z wymaganiami warsztatu historycznego konfrontowanych w toku badań ze źródłami archeologicznymi, 2 3 4 10 go w latach 1945–1994, „Pro Memoria”, Łódź 1995, s. 9–11; J. Kita, S. Pytlas: W służbie nauki. Profesorowie Uniwersytetu Łódzkiego w latach 1945–2004. „Pro Memoriał”, Łódź 2005, s. 14–16; M. Golicka-Jabłońska: O pożytkach płynących z etnografii, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, XXXIV, 1995, s. 68; B. Gołębiowski: Co po Glogerze?, „Wiadomości Kulturalne”, 1996, nr 7 (19), s. 9; MKS: Bohdan Baranowski (1915–1993), „Gazeta Wyborcza”, 31 maja 2004. Z. Kuchowicz, W. Szczygielski: dz. cyt., s. 5–14. M. Golicka-Jabłońska: dz. cyt., s. 68. Por. T. Mazur: Bohdana Baranowskiego model etnografii historycznej, Łódź 1997, ss. 194. (Praca magisterska napisana pod moim kierunkiem w Katedrze Etnologii UŁ; recenzent prof. dr hab. J. K. Janczak). etnograficznymi i wszelkimi innymi danymi przydatnymi do rekonstrukcji przeszłości kulturowej” 5. Zaznaczmy, niejako na marginesie koncepcji badań interdyscyplinarnych, iż postulat Profesora – związania historii z innymi dyscyplinami humanistycznymi, pojawił się jeszcze przed myślą o wzbogaceniu metodologicznym etnografii. Dotyczył uwzględnienia dorobku orientalistyki, w szczególności „źródeł orientalnych, w pracach badawczych dotyczących historii Polski”6. Natomiast, wypracowując zręby nowego kierunku badań, najpierw postulował przezwyciężenie tradycyjnego podejścia do źródeł obu integrujących się nauk. Stwierdził: „Dość często pokutuje jeszcze w niektórych środowiskach pogląd, który chyba nie ma żadnego uzasadnienia, że etnograf w czasie swych badań może ograniczyć się tylko do tak zwanych źródeł etnograficznych, czyli przeważnie wywołanych, historyk natomiast powinien się tylko ograniczyć do tzw. źródeł historycznych, czyli opisowych”7. W obręb źródeł, których wykorzystanie powinno być obowiązkowe w badaniach etnografii historycznej, niedocenianych zresztą w kwestiach dotyczących demografii, zagadnień społeczno-zawodowych, rozwarstwienia społecznego, wyznań, struktury upraw i własności w rolnictwie, przemysłu przetwórczego, czy hodowli, docenił szczególnie znaczenie materiałów statystycznych z końca XVIII i początków XIX w. Wśród nich uwzględniał w szerokim zakresie „spisy ludności” pochodzące już z drugiej połowy XVIII w. oraz różnego rodzaju spisy gospodarcze przeprowadzone przez władze pruskiego „oświeconego, absolutyzmu”, a dotyczące m.in. ziem polskich8. Ponadto, a może przede wszystkim w swoistym wianie dla zintegrowanej etnografii, planował i zresztą w swoich badaniach realizował, poddanie analizie krytycznej nowych kategorii źródeł, po które dotychczas w badaniach sięgano sporadycznie, a mianowicie: „(…) relacji cudzoziemskich, literatury staropolskiej, prasy, kalendarzy, instruktarzy, memo- __________ 5 6 7 8 A. Posern-Zieliński: Etnografia historyczna, Etnohistoria, [w:] Słownik etnologiczny. Terminy ogólne, pod red. Z. Staszczak, Warszawa–Poznań 1987, s. 91–92. B. Baranowski: O potrzebie współpracy między orientalistyką a historią Polski, „Życie Nauki”, T. II, 1947, nr 9–10, s. 1–7. B. Baranowski: Historia kultury materialnej a etnografia, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. 1964, nr 4, s. 770–771, Tegoż: Znaczenie źródeł etnograficznych dla badań historycznych. Badania nad historią dawnej hodowli, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. II, 1960, s. 83–96. „W dotychczasowych badaniach historycznych, a tym bardziej historycznoetnograficznych, w małym stopniu uwzględniano materiały statystyczne z końca XVIII i początków XIX w. A tymczasem źródła tego typu mogą mieć duże znaczenie dla różnego rodzaju zagadnień”. B. Baranowski: Zachodnia Kurpiowszczyzna w początkach XIX wieku, [w:] Kurpie – Puszcza Zielona, pod red. A. Kutrzeba-Pojnarowej, T. I, Wrocław 1962, s. 81. 11 riałów, podręczników, ksiąg miejskich, rękopisów z archiwów zagranicznych, materiałów fotograficznych itp.”9. Zainteresowania etnografią historyczną, rozwinięte w sposób dojrzały w latach 50. XX w., rozpoczęły się u Profesora tuż po II wojnie światowej, właściwie z chwilą przybycia do Łodzi i podjęcia pracy etatowej w tworzącym się z Jego istotnym udziałem Uniwersytecie Łódzkim. W 1945 r., jak napisał: (…) zacząłem badać dzieje chłopów w Polsce w dobie poddańczo-pańszczyźnianej”10. Wydaje się, że dzięki temu w nowym dla Polski ustroju, który miał służyć „ludowi”, uzyskał szansę na zachowanie swej autonomii naukowej. Podjęcie problematyki wiejskiej, jako zasadniczego przedmiotu badania klasycznej etnografii, badającej kulturę ludową, zbliżyło Profesora do zintegrowania tej nauki z historią. Pożegnał się z historią polityczną, gdy doszedł do wniosku, że oparcie badań na nie zawsze wiarygodnych źródłach wywołanych, ogranicza zasięg chronologiczny analiz badawczych do czasów najnowszych i ewentualnie nowożytnych, ale tylko z drugiej połowy XIX w. Jednocześnie doszedł do wniosku, niejako doceniając znaczenie źródeł etnograficznych, że pozbawienie badań historycznych źródeł wywołanych, może zubożyć wartość podejmowanych prac naukowych11. W swoim ujęciu etnografii historycznej, którą cechuje pewna modelowość12, Mistrz uwzględnił trzy zagadnienia: 1) historię gospodarstwa wiejskiego, 2) historię zwyczajów i obyczajów ludowych oraz 3) demonologię ludową, generalnie wiążąc je z kulturą duchową i materialną tradycyjnej kultury chłopskiej. Jako wybitny badacz i jeden z pierwszych badaczy historii gospodarczej Polski, związał swoje prace właśnie z historią gospodarstwa wiejskiego, którą uważał za zasadniczy dział etnografii historycznej. Realizował je w kilku kierunkach. Między innymi początkowo określił „Stan i potrzeby badań nad historią hodowli w Polsce w XVI–XVIII w.”13. Poza historią hodowli zajmował się także dziejami systemów rolnictwa, techniką upraw, wysokością placów i rozmiarów produkcji rolno-hodowlanej. Uważał przy tym, że chronologiczne ograniczenie __________ 9 10 11 12 13 12 B. Baranowski: Prace ośrodka łódzkiego z zakresu tzw. etnografii historycznej, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. VI, 1964, s. 22. Archiwum Uniwersytetu Łódzkiego (AUŁ), Akta osobowe B. Baranowskiego, sygn. 9934. W tym podejściu odnajdziemy nawiązanie do nowatorskich ustaleń i badań zapoczątkowanych przez historyczną francuską szkołę „Annales”, szczególnie do ustaleń Ferdynanda Braudela (1902–1985), przedstawiciela drugiej generacji tej szkoły historycznej, który w nowatorskiej koncepcji historii globalnej, uwzględnił potrzebę korzystania z dorobku przedstawicieli innych nauk, m. in. etnografii. Pisał: „Jakżeż bowiem antropologia mogłaby odwrócić się od historii”. (F. Braudel: Historia i trwanie, Warszawa 1971, s. 62). Zgodnie z koncepcją wypracowaną przez J. Topolskiego, badania B. Baranowskiego wypełniają postulat „modelu historycznego”, który „(…) musi brać pod uwagę rzeczywisty ruch i rozwój”. J. Topolski: Prawda i model w historiografii, Łódź 1982, s. 362. „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego”, T. II, 1959, s. 341–374. (Współautor: Z. Libiszowska). badań do drugiej połowy XIX w. i podział na etnografię i historię kultury materialnej jest niepotrzebne, a nawet sztucznie oddalające od siebie obie dyscypliny. Etnografia historyczna w ujęciu postulowanym przez Profesora, co świadczyło o jej oryginalności i nowatorstwie, posiadała również wymiar praktyczny. Miała bowiem prowadzić nie tylko do rekonstrukcji dawnej rzeczywistości, ale także powinna mieć na uwadze udział w kształtowaniu polityki rolnej. W szczególności dotyczyło to właśnie historii kultury materialnej, jako zasadniczego działu etnografii historycznej i zostało sformułowane następująco: „Dość istotne znaczenie dla badań z zakresu historii gospodarstwa wiejskiego, w pewnym stopniu również dla planowania rejonizacji produkcji roślinnej mogą mieć dane dotyczące struktury wysiewów w przeszłości”14. Osobny, mieszczący się w etnografii historycznej, kierunek badań prowadzonych przez Mistrza dotyczył historii obyczajów i zwyczajów ludowych. Prowadzony był w ujęciu chronologicznym od XVI do XIX w. Dotyczył bardzo zróżnicowanej problematyki, m.in. życia codziennego i mentalności chłopskiej, procesów o czary, zwyczajów dorocznych i rodzinnych panujących na wsi, ale też w małym miasteczku, sądownictwa wiejskiego, tzw. marginesu społecznego, czyli ludzi luźnych. Podejmując w szerokim zakresie wymienione kwestie, Profesor stworzył, później jednak rzadko stosowane, pojęcie etnografii prawnej15. Efekty Jego badań mieściły w sobie nie tylko drobniejsze czy większe analizy badawcze, ale także prace o walorach syntez obejmujących swoim zasięgiem przedmiotowym dawne ziemie łęczycko-sieradzkie, rawskie, obszar Ziemi Wieluńskiej, wschodnie tereny I Rzeczypospolitej. Były to nawet publikacje wyodrębniające jako regiony wieloczynnikowe (historyczno-geograficzno-etnograficzne) nowe, dotychczas nierozpoznane badaniami obszary16. Mniejszy dorobek, ale jakże istotny dla etnografii historycznej, w ujęciu Profesora, dotyczył dawnej demonologii. Udowodnił, prowadząc rozwinięte badania nad wierzeniami ludu istnienie w nich pewnych reliktów wierzeń przedchrześcijańskich. Potrafił odnieść je do różnych regionów i jednocześnie wskazać wpływ chrystianizacji na ugruntowanie się w świadomości społecznej lokalnych demonów (głównie diabła) jako przedstawicieli piekła17. __________ 14 15 16 17 B. Baranowski: Struktura produkcji roślinnej w Księstwie Warszawskim, Wrocław– Warszawa–Kraków 1966, s. 5. (Seria: „Źródła do Historii Kultury Materialnej); Tegoż: Historia kultury materialnej a etnografia, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. XII, 1964, nr 4, s. 770–773. W „etnografii historycznej” (Folklore juvidigue – franc.) starał się zintegrować historię obyczajów z historią prawa w odniesieniu do życia wsi z czasów nowożytnych. Por. B. Baranowski: Sprawy obyczajowe w sądownictwie wiejskim w Polsce wieku XVII i XVIII, Łódź 1955, s. 7–8. Por. B. Baranowski: Życie codzienne między Wartą a Pilicą w XIX wieku, Warszawa 1969, ss. 210. Np. B. Baranowski: Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Łódź 1965, ss. 202. 13 Trudno jednoznacznie ocenić monumentalny dorobek B. Baranowskiego w dziedzinie etnografii historycznej. Sam mistrz przejawiał zresztą niechęć do nadmiernego teoretyzowania, pozostając wiernym podejściu empirycznemu badania konkretnych kultur społeczności rozwarstwionych stanowo czy klasowo, ale także regionalnie. Zapewne intuicyjnie w swoich badaniach nawiązywał do wypracowanego przez Augusta Comta (1718–1857) racjonalnego sposobu myślenia w nauce, określonego mianem pozytywizmu18. Dzięki temu zbliżał się do ewolucjonizmu. Opierał swe twierdzenia na faktach i zależnościach współistnienia lub następstw między nimi. Wiedzę na ich temat uzyskiwał – to był zasadniczy postulat badawczy – na podstawie źródeł pisanych oraz tradycji ustnej. Przy tym, jak już ustaliliśmy, traktował owe zasadnicze dla historii i etnografii źródła jako równie istotne i tak samo niezbędne do rekonstrukcji danych kultury materialnej i duchowej etnografii historycznej. Prace Mistrza pomieściły w sobie treści, które, gdyby je uogólnić, to można stwierdzić, że uwzględniały zmienność kultury – zmienności zachodzącą w potraktowanej genetycznie kulturze ludowej (tradycyjnej kulturze chłopskiej) pod wpływem pewnej dynamiki życia społeczno-gospodarczego wsi, przeobrażeń ustrojowych i wpływów politycznych. Wśród dwóch ścierających się kierunków liczących się z tą zmiennością, ewolucjonizmu i dyfuzjonizmu19, Profesor ewoluował raczej nie dychotomicznie, a koniunkcyjnie. Nie opowiadał się wyraźnie za żadną z tych metodologii. Wprawdzie, tak jak ewolucjoniści, dostrzegał istnienie zróżnicowania kulturowego, niemniej jednak, co było nawiązaniem do dyfuzjonizmu, uwzględniał to, że kultura ludowa nie jest całkowicie izolowana od wpływów innych, pozawiejskich środowisk i grup społecznych20. Wobec braków schematyzmu w badaniach, trudno zaliczyć twórczość Profesora do określonej precyzyjnie metodologii. Niemniej jednak można stwierdzić, że gdy „(…) stosunkowo niedawno, (…) powstało (…) w badaniach swoiste rozdwojenie (…) na badania synchroniczne z jednej, a diachroniczne z drugiej strony”21, to B. Baranowski ze swoim ukierunkowaniem historycznym, niejako otwierał i potwierdzał znaczenie podejścia diachronicznego22. __________ 18 19 20 21 22 14 Por. P. Sztompka: Socjologia. Analiza społeczeństwa, Kraków 2002, s. 22. Por. J. Burszta: Aspekt historyczny badań etnologicznych, „Problemy Metodologiczne Etnografii” 1989, s. 16. Por. B. Baranowski: Ludzie gościńca w XVII–XVIII w., Łódź 1986, ss. 256. J. Burszta, dz. cyt., s. 15. Historyczny punkt widzenia w badaniach nad kulturą reprezentował już w połowie lat 20. XX. J. S. Bystroń. Natomiast w końcu lat 40. tego wieku K. Dobrowolski, kładąc nacisk na „potrzebę diachronicznego badania zjawisk (…) potem – wykorzystując m.in. metodę porównawczą – przystępować do teoretycznych uogólnień”. Dlatego uczony ten program etnografii przedstawił, „(…) w gruncie rzeczy (jako – A.L.) program historii społecznej polskiego ludu i jego kultury, wzbogacony o etnograficzne tematy i metody”. E. Pietraszek: Socjologiczny historyzm w ośrodku krakowskim, „Problemy Metodologiczne Etnografii”, 1969, s. 60. Zapewne pewien wpływ na preferowany przez B. Baranowskiego model badania wywarły kontakty z Profesorem Józefem Bursztą. Uczony ten, kojarzony ze środowiskiem poznańskim, w którym zbudował własną szkołę etnograficzną23, zanotował w swoim życiu zawodowym „epizod łódzki”, gdy w połowie lat 50. XX w. zatrudniony był w ówczesnym Instytucie Historycznym UŁ. Wówczas, a także podczas późniejszych kontaktów naukowych, zawiązała się nić porozumienia metodologicznego między tymi wybitnymi postaciami polskiej humanistyki. Obaj w swoich pracach dokonali swoistego przesunięcia przedmiotu zainteresowań badawczych etnografii do przeszłości znacznie wykraczającej poza XIX w., w kierunku nowożytności, a nawet średniowiecza24. W szczególności B. Baranowski mógł nawiązać do studiów J. Burszty z zakresu życia obyczajowego wsi polskiej, które zresztą cytował w swoich pracach25. Realizując własną wizję etnografii historycznej, miał Profesor nadzieję na powołanie do życia oryginalnego pisma naukowego, które upowszechniałoby dorobek tej subdyscypliny, jak i całej etnografii klasycznej, uprawianej w latach 50. XX w. w Katedrze Etnografii UŁ, pod kierunkiem Prof. Kazimiery Zawistowicz-Adamskiej. Życzliwe i wzajemne porozumienie panujące wówczas między tymi czołowymi postaciami łódzkiego środowiska naukowego26, zaowocowało realizacją wspólnego pomysłu. I tak powstały w 1959 r. „Łódzkie Studia Etnograficzne” (ŁSE). Profesor, jako członek Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, uzyskał wsparcie finansowe od władz ówczesnego województwa łódzkiego, którego waga zależała również od autorytetu K. Zawistowicz-Adamskiej. Oboje zostali jedynymi redaktorami tego unikatowego w skali kraju rocznika Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, (Oddział w Łodzi). Deklarowali, że „W wydawnictwie tym zamieszczane będą prace z zakresu jak najszerszej pojętej kultury ludowej regionu łódzkiego. Obok prac poświęconym zagadnieniom współcześnie występujących przejawów kultury ludowej zamieszczane będą również rozprawy dotyczące przeszłości tej kultury w regionie łódzkim. Prócz __________ 23 24 25 26 Por. W. Dohnal: O życiu i pracy Profesora Józefa Burszty. W 100. rocznicę urodzin, [w:] Od etnografii wsi do antropologii współczesności, pod red. W. Dohnala, Poznań 2014, s. 7– 19. Np. J. Burszta: Od osady słowiańskiej do wsi współczesnej. O tworzeniu się krajobrazu osadniczego ziem polskich i rozplanowanej wsi, Wrocław 1958. Np. J. Burszta: Niewola karczmy, Warszawa 1953, Tegoż: Wieś i karczma. Rola karczmy w życiu wsi pańszczyźnianej, Warszawa 1950; Tegoż: Społeczeństwo i karczma. Propinacja. Karczma i sprawa alkoholizmu w społeczeństwie polskim XIX wieku, Warszawa 1950. Wszystkie wymienione prace przywołane u B. Baranowskiego: Polska karczma. Restauracja. Kawiarnia, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1979, s. 137 + ilustracje. O tej wzajemnej życzliwości, świadczy choćby dedykacja na jednej z prac autorstwa K. Zawistowicz-Adamskiej: „Wielce Szanownemu Panu Profesorowi B. Baranowskiemu z wyrazami wdzięczności za miła współpracę 26.IV.57. – autorka” [w:] „Lud” Kolberga, jako źródło do badań nad obrzędowością ludu polskiego, „Lud” T. XLII, 1957 (nadbitka). 15 rozpraw drukowane tu będą również najciekawsze materiały źródłowe (…)”27. Od pierwszego tomu „ŁSH” na łamach pisma ukazało się sporo publikacji B. Baranowskiego, Jego współpracowników i uczniów, prac utrzymanych w nurcie postulowanego przez Mistrza podejścia badawczego. … z Prof. Kazimierą Zawistowicz-Adamską (X 1962). Budując własną szkołę etnografii historycznej, Profesor miał nadzieję na zintegrowanie nowego kierunku z tradycyjnym podejściem, charakterystycznym dotąd dla tej nauki. Licząc na upowszechnienie badań w istocie swej diachronicznych (ukierunkowanych historycznie), doceniał jednocześnie wyniki badań synchronicznych. Dlatego dążąc do zbudowania dużego i znaczącego w skali kraju instytutu naukowo-dydaktycznego, przewidywał w nim miejsce dla wszystkich etnografów i historyków podejmujących problematykę szeroko rozumianej kultury ludowej. O możliwości harmonijnej współpracy z naukowcami skupionymi w Katedrze Etnografii i docenieniu ich dorobku, szczególnie prof. K. Zawistowicz-Adamskiej mogła poświadczyć między innymi próba zintegrowania się badawczego, w ramach sztandarowej dla Uczonej problematyki „współdzia- __________ 27 16 Od Redakcji, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. I, 1959, s. 5. łania na wsi”, zwieńczona pracami odnoszącymi badania nad tą problematyką do konkretnie określonych chronologicznie czasów nowożytnych28. Profesor potrafił już w połowie lat 60. XX w. szczegółowo określić rolę i zakres badań dla swoich uczniów i współpracowników tworzących zręby odrębnej szkoły historyczno-etnograficznej. Byli oni zatrudnieni i związani także dydaktycznie w przeważającej mierze z kierowaną przez Mistrza Katedrą Historii Polski XVI–XVIII w. (Instytut Historii, Wydział Filozoficzno-Historyczny UŁ) oraz także prowadzącą przez Profesora łódzką Pracowanią Historii Gospodarstwa Wiejskiego Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN. Sumując dotychczasowy znaczący dorobek obu wymienionych placówek, Uczony stwierdził wówczas: „Jeśli chodzi o prace już opublikowane drukiem to wymienić tu można około dwudziestu książek, około osiemdziesięciu większych artykułów naukowych, oraz sto kilkadziesiąt drobnych artykułów i recenzji”29. W całym dorobku „szkoły łódzkiej” B. Baranowskiego największą uwagę, jako przedmiot badań, skupiła na sobie, jak już zaznaczyliśmy, historia gospodarstwa wiejskiego. Poza samym Mistrzem, efektywnie tę problematykę podejmowali także: Julian Bartyś30, Tadeusz Sobczak31 i Wojciech Szczygielski32; o specyfice dawnego osadnictwa żydowskiego pisał Jakub Goldberg33. Zofia Libiszowska publikowała prace dotyczące początków przemysłu przetwórczego34. Bogumił Jewsiewicki podjął zagadnienia dotyczące wiejskiej infrastruktury ekonomicznej35. Julian K. Janczak zaś początkowo zajął się hodowlanym aspektem historii gospodarstwa wiejskiego36. Ten niekwestionowany dorobek znacznie wzbogaciły prace tematyczne związane ze sprawami obyczajowymi, przede wszystkim dzieła Zbigniewa Kuchowicza, którego prace, w odróżnieniu od innych, odnosiły się nie tyle do ob- __________ 28 29 30 31 32 33 34 35 36 B. Baranowski: Ślady współdziałania na wsi w XVII i XVIII wieku, „Prace i Materiały Etnograficzne”, T. VIII–IX, 1950–1951, s. 681–718; J. Goldberg: Restrykcje władz pruskich w końcu XVIII w. wobec polskich obyczajów ludowych związanych z pomocą wzajemną, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T, IV, 1962, s. 15–21. B. Baranowski: Prace ośrodka łódzkiego…, s. 19. M. in. Mechanizacja gospodarstwa wiejskiego w Polsce w początkach XX w., Wrocław– Warszawa–Kraków 1967. M.in. Zwierzęta gospodarskie w Księstwie Warszawskim i Królestwie Polskim w XIX w., Wrocław–Warszawa–Kraków 1964. M.in. gospodarka stawowa na ziemiach południowo-zachodniej Rzeczypospolitej w XVI– XVIII w., Łódź 1965. M.in. Rolnictwo wśród Żydów w ziemi wieluńskiej w drugiej połowie XVIII wieku, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego”, nr 27, 1958, s. 62–88. M.in. Wiejski przemysł spożywczy w województwie łęczyckim w XVI–XVIII w., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego”, T. II, 1959, s. 503–550. M.in. Tradycyjny transport włóczny w Karpatach Polskich w okresie bezśnieżnym, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, T. XIII, 1965. M.in. Zmiany w stanie ilościowym i rejonizacji hodowli w Poznańskiem w XIX w i na początku XX w., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego”, T. 11, 1969, z. 2, ss. 149. 17 szarów wchodzących w skład tzw. ziemi łódzkiej, co do terenów ogólnopolskich, posiadając przy tym cechy opracowań bardziej syntetyzujących37. Mistrz, realizując usilnie własną wizję etnografii historycznej skupił wokół siebie także liczne grono współpracowników, również ze środowiska pozauczelnianego38. Bogacąc sukcesywnie swój dorobek B. Baranowski, jednocześnie inspirował powstanie wielu prac magisterskich i doktorskich w ramach stworzonej przez siebie koncepcji badawczej. Wypromował m. in. jako doktorów Jadwigę Łużyńską39, Teresę Kmiecińską-Kaczmarkową40, Eugeniusza Iwańca41, Anitę Thierry42, Jana Milczarka43, Juliana Kaczmarka44, Kazimierza Pieńkowskiego45 i Leonarda Pełkę46. Natomiast w latach 70. XX w. zaprogramował nowy kierunek badań, wiążąc go szeroko z etnografią historyczną. Dotyczył on roli wiejskich organizacji społecznych doby najnowszej w pielęgnowaniu, tradycyjnej kultury ludowej47. Ostatecznie, w końcu lat 60. XX w., B. Baranowski, podjął myśl, aby w ramach specjalnie powołanej placówki naukowej, zintegrować wokół siebie naukowców, którzy korzystając z Jego inspiracji i opieki naukowej, wnieśliby istotny wkład w rozwój nowej subdyscypliny i wyznaczyli nowe kierunki badań w ramach etnografii historycznej. Pomysł ten, rzucony dość luźno w sytuacji, gdy Prof. K. Zawistowicz-Adamska, kierownik Katedry Etnografii UŁ przechodziła na emeryturę, spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem samej Pani Profe__________ 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 18 M.in. Z dziejów obyczajów polskich w wieku XVII i pierwszej poł. XVIII, Warszawa 1957. Kompetentnie o twórczości Z. Kuchowicza: J. Kolbuszowska: Zbigniew Kuchowicz i jego wizja wprawiania nauki (z dziejów dyskusji wokół książki „O biologiczny wymiar historii”), „Rocznik Łódzki”, T. LXII, 2014, s. 121–135. Np. Genowefa Adamczewska: Echa wspomnień o dawnym zbiegostwie chłopów w pieśniach ludowych z terenu województwa łódzkiego, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. VII, 1965. „Zmiany w położeniu ludności wiejskiej w dobrach Przygocice na tle przemian społecznych w Polsce XVIII wieku” (13 III 1968 r.). „Rola miejscowości kultowych regionu łęczycko-sieradzkiego w XVI–XVIII wieku” (8 V 1969 r.). „Elementy wschodnio-słowiańskiej kultury materialnej u staroobrzędowców na ziemiach polskich” (23 IX 1970 r.). „Szwedzkie ludowe wierzenie demonologiczne w XVII–XIX wieku” (7 X 1971r.). „Gospodarstwo chłopskie i folwarczne w północno-zachodniej części województwa sieradzkiego (1771–1830)” (18 X 1971r.). „Technika produkcji płócienniczej w gospodarce folwarczno-pańszczyźnianej w Polsce w XVIII – w pierwszej połowie XIX wieku” (10 V 1973 r.). „Racjonalny i irracjonalny nurt tradycyjnego rolnictwa ludowego na terenie zachodniej Małopolski (w XVII i XIX wieku)” (19 XII 1974r.). „Demonologia ludowa regionu lubelsko-rzeszowskiego (studium etnologicznohistoryczne)” (14 IV 1977 r.). Por. A. Lech: Tradycyjna kultura ludowa w programach i działalności polskich związków młodzieży wiejskiej w okresie II Rzeczypospolitej, Łódź 1978, ss. 258. sor, jak i kilkoro innych przedstawicieli nauk społecznych i humanistycznych48. W tej sytuacji Łódź jako środowisko akademickie straciła szanse na zajęcie czołowej pozycji w Polsce w dziedzinie interdyscyplinarnego badania kultury ludowej. Mimo wszystko, badania utrzymane w duchu etnografii historycznej w pewnym stopniu zaczęto realizować w Katedrze Etnografii UŁ od początków lat 70. XX w.49. Po zakończonej fiaskiem próbie zbudowania silnej i zintegrowanej metodologicznie, w ramach etnografii historycznej, placówki naukowo-dydaktycznej, nie zmalała aktywność badacza Profesora. Powstawały kolejne prace Jego samego oraz publikacje Jego uczniów i współpracowników. Ten olbrzymi dorobek dał nauce polskiej około 50 książek indywidualnych oraz zbiorowych, a także kilkaset większych i drobniejszych analiz badawczych. Mimo śmierci Mistrza w 1993 r. Jego dzieło jest kontynuowane przez kolejne pokolenia badaczy, dostrzegających sens i potrzebę prowadzenia badań etnologicznych w oparciu o źródła historyczne, w określonym w miarę precyzyjnie przedziale chronologicznym50. Mogę w imieniu uczniów Profesora, wychowywanych przez Mistrza w kręgu określonych ideałów, zapewnić, że pielęgnujemy szacunek dla pełnej pokory Jego postawy wobec nauki i życia. Podobnie jak On uważamy, że wbrew __________ 48 49 50 Według informacji, którą jednak trudno uwiarygodnić ze względu na źródło jej uzyskania, prof. B, Baranowski „(…) podejmował starania o objęcie Katedry Etnografii UŁ, (…) czym (…) naraził się poważnie niektórym wpływowym osobom z katedry naukowo-dydaktycznej UŁ (…) W odwet za to grupa (…) w zgranej komitywie zastosowała wobec prof. Baranowskiego następujące posunięcia: (…) usunięcie (…) ze stanowiska redaktora „Łódzkich Studiów Etnograficznych” (…) potem usunięto prof. Baranowskiego ze stanowiska z-cy przewodniczącego Łódzkiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego (…) jego twórczość naukową uznano na bezwartościową makulaturę (…) W tej sytuacji (…) złożył rezygnację (…) w dniu 2 III b.r. [1968 – A.L.] z pracy na UŁ…” Nr 110. 1968 kwiecień 3, Łódź – Meldunek specjalny I zastępcy komendanta MO ds. SB w Łodzi (…) [w:] Marzec’68 w Łodzi, pod red. S. M. Nowinowskiego, IPN Oddział w Łodzi, Łódź 2010, s. 341– 343; Por także: W. Puś: Zarys historii Uniwersytetu Łódzkiego 1945–2015, Łódź 2015, s. 164. Stało się tak za sprawą zatrudnienia w Katedrze Etnografii od 1972 r. dra Władysława Baranowskiego, który m.in. w pracy doktorskiej podjął „Kult Świętych w tradycyjnym katolicyzmie ludowym. Na przykładzie południowych powiatów woj. Łódzkiego”. (Obrona w UAM 30 III 1972 r., promotor prof. J. Burszta). Wydaje się, że w nowoczesnym ujęciu postmodernistycznym w ramach antropologii kulturowej, klasyczna etnografia i wraz z nią etnografia historyczna ze swoją tradycyjną kulturą ludową, jako przedmiotem badania, traktowane są już jako kierunki anachroniczne. Dla zwolennika badania zjawisk społeczno-kulturowych w ich ujęciu genetycznym, na uwagę zasługuje jednak stanowisko badaczy uprawiających tzw. antropologię historyczną, doceniające potrzebę uwzględnienia w badaniach „kontekstu społecznego, czyli historii”. Por. Prof. Joanna Tokarska-Bakir: Rozum w Polsce (rozmawia Kacper Leśniewicz), „Przegląd”, 18–24 08 2014, s. 11. 19 pozorom, bieg procesu historycznego wyznaczają nie wydarzenia nadzwyczajne lecz codzienne zachowania społeczeństw, ludzi, ludu. ANEKS Bibliografia ważniejszych prac Bohdana Baranowskiego z zakresu etnografii historycznej (Układ chronologiczny) 20 Dokumenty chłopskiej doli – wypisy źródłowe, Łódź 1948, ss. 275 (współautor: J. Piątowski); Czy szlachta w XVII i XVIII wieku mogła karać chłopów śmiercią, „Państwo i Prawo”, R III, 1948, z. 12, s. 37–45; Echa dawnych zwyczajów prawnych w „Chłopach” Reymonta, „Prace Polonistyczne”, 1948, ser. VI, s. 133–144; Procesy czarownic w dawnej Polsce, „Problemy”, R. V, 1949, nr 7, s. 461– 467; Chłopskie ruchy społeczne w naszych dziejach (do końca XVIII w.), „Wiadomości Historyczne”, R. III, 1950, nr 1, s. 1–16; Najdawniejsze procesy o czary w Kaliszu, Łódź 1951, ss. 66 („Archiwum Etnograficzne”, nr 2); Ślady współdziałania na wsi z XVII i XVIII wieku, „Prace i Materiały Etnograficzne”, T. VIII/IX, 1950/1951, s. 681–718; Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII wieku, Łódź 1952, ss. 181; Ludzie luźni w południowo-wschodniej Wielkopolsce w XVII–XVIII wieku, „Przegląd Nauk historycznych i Społecznych”, T. III, 1953, s. 252–269; Księgi miejskie z południowo-wschodniej Wielkopolski jako źródło dla historii kultury materialnej XVI–XVIII w., „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. II, 1954, nr 1 / 2, s. 189–196; Rozwój gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej w województwie łęczyckim i wschodniej części województwa sieradzkiego do połowy XVII wieku, „Zeszyty Naukowe UŁ”, Ser. I, 1955, z. 1, s. 81–103; Sprawy obyczajowe w sądownictwie wiejskim w Polsce wieku XVII i XVIII, Łódź 1955, ss. 117; Chów bydła w drugiej połowie XVII i XVIII wieku w Łęczyckiem i na terenach sąsiednich, „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego”, T. I, 1957, s. 198–258; Gospodarstwo chłopskie i folwarczne we wschodniej Wielkopolsce w XVIII wieku, Warszawa 1958, ss. 265; Chów trzody chlewnej w Łęczyckiem w drugiej połowie XVII i w XVIII wieku”, „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego”, T. II, 1959, s. 375– 417; Owczarstwo w Łęczyckiem w XVIII w., „Prace i Materiały Etnograficzne”, T. II, 1959, s. 99–148; Stan i potrzeby badań nad historią hodowli w Polsce XVI–XVIII w., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego”, T. II, 1959, s. 341–374 (Współautor: Z. Libiszowska); Początki i rozpowszechnianie uprawy ziemniaków na ziemiach środkowej Polski, Łódź, 1960, ss. 125; Tematyka gospodarstwa wiejskiego w kalendarzach z XVIII i początku XIX w., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego”, T. III, 1960, z. 2, s. 61– 90; Znaczenie źródeł etnograficznych dla badań historycznych. (Badania nad historią dawnej hodowli bydła), „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. II, 1960, s. 113–117; Badania nad historią gospodarstwa wiejskiego w Bułgarii, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. IX, 1961, nr 1, s. 111–117; Inwentarze dobytku chłopskiego z przełomu XVIII i XIX w., „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. III, 1961, s. 153–162 (współautor: J. Bartyś); Polskie zainteresowania kulturą ludową Bułgarii (od połowy XVI w. do 1878 r.), „Zeszyty Naukowe UŁ”, 1961, Ser. I, z. 21, s. 91–103; Wielki proces o czary miłosne w Praszce w 1665 r., ”Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. IV, 1962, s. 14–15; O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach. Szkice z obyczajów XVII i XVIII w., Łódź 1963, ss. 312; Prace ośrodka łódzkiego w zakresie tzw. etnografii historycznej, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. VI, 1964, s. 19–24; Zarys historii gospodarstwa wiejskiego w Polsce. Praca zbiorowa, T. II, Red. B. Baranowski, J. Topolski, Warszawa 1964, ss. 470; Historia kultury materialnej a etnografia, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. XII, 1964, z. 4, s. 770–773; Zanik użytkowania wołów jako siły pociągowej w Polsce i w krajach sąsiedzkich, „Lud”, T. L, 1964–1965, s. 411–430; Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Łódź 1965, ss. 199; Pośmiertna kara „za złą miarę” w wierzeniach ludowych, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. VIII, 1965, s. 73–85; Z badań nad dawną demonologią ludową. (Relikty wierzeń w upiory – strzygonie na terytorium woj. łódzkiego), „Zeszyty Naukowe UŁ”, Ser. I, 1965, z. 75–86; 21 22 Uwagi nad Polskim Atlasem Etnograficznym, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. XIV, 1966, nr 4, s. 701–709; Na śladach przedchrześcijańskich wierzeń religijnych, „Osnowa”, grudzień 1966, s. 17–22; Podstawowa siła pociągowa dawnego rolnictwa w Polsce, Wrocław 1966, ss. 185; Regiony gospodarki hodowlanej na ziemiach polskich w XVI–XIX w., „Studia z Dziejów Gospodarstwa Wiejskiego”, T. VIII, 1966, s. 177–186; Zanik tradycyjnego chowu krów oraz wierzeń i zobowiązań z nim związanych na terenie obecnego województwa łódzkiego, Łódź, 1967, ss. 115; Znaczenie źródeł ikonograficznych dla badań nad dziejami hodowli w Polsce od XVI do połowy XIX w., [w:] Sarmatia Artistica. Księga pamiątkowa ku czci prof. W. Tatarkiewicza, s. 265–271; Życie codzienne wsi między Wartą a Pilicą w XIX wieku, Warszawa 1969, ss. 210; Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce, Powiat Radomsko-województwo łódzkie, Wrocław 1969, T. IV, z. 2, ss. 110; Powiaty Wieluń i Wieruszów – Województwo łódzkie, Wrocław 1969, T. IV, z. 3, ss. 92, (Współautorzy: W. Baranowski i A. Lech); Katalog zabytków budownictwa przemysłowego w Polsce; Powiat Opoczno. Województwo kieleckie, T. II, z. 4, Wrocław 1970, ss. 95 (Współautorzy: W. Baranowski i J. Koliński); Chów zwierząt gospodarskich, [w:] Zarys historii gospodarstwa wiejskiego w Polsce, T. III, Warszawa 1970, s. 490–571; Problematyka badań nad mentalnością chłopa pańszczyźnianego na obszarze woj. sieradzkiego i łęczyckiego w XVII i XVIII w., „Rocznik Łódzki”, T. XIV (XVII), 1970, s. 261–276; Struktura gospodarcza regionu łęczycko – sieradzko – wieluńskiego w XVI– XVIII w., „Zeszyty Naukowe UŁ”, 1970, Ser. I, z. 72, s. 35–47; Ziemia łódzka w badaniach etnografii historycznej, [w:] Łódź i ziemia łódzka w badaniach Uniwersytetu Łódzkiego w latach 1945–1970. Materiały na Sesję Naukową Uniwersytetu Łódzkiego z okazji 25-lecia UŁ, Łódź 1970, s. 45–51; Kultura Ludowa XVII i XVIII w. na ziemiach Polski Środkowej, Łódź 1971, ss. 479; Stan i potrzeby badań nad nowożytną historią kultury materialnej, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej”, R. XX, 1972, z. 4, s. 687–691; Łódź rolnicza. Od połowy XVI do początków XIX w., Łódź 1973, ss. 40; Zagadnienie tradycji, periodyzacji i chronologii w kulturze ludowej, [w:] Zmiany kultury chłopskiej. Problematyka i metody prac etnograficznych, pod red. K. Zawistowicz-Adamskiej, Wrocław 1973, s. 270–271; Kultura ludowa a kultura szlachecka w XVII i XVIII w., [w:] Narodziny i rozwój nowoczesnej kultury polskiej, pod red. J. Wojtowicza, Toruń 1974, s. 15–25; Życie codzienne małego miasteczka w XVII i XVIII wieku, Warszawa 1975, ss. 286; Polskie młynarstwo, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk 1977, ss. 145 +ilustracje; Stosunki gospodarcze i społeczne w XVII i XVIII wieku. [w:] Szkice z dziejów sieradzkiego, pod red. J. Śmiałowskiego, Łódź 1977, s. 101–125; Historia kultury materialnej Polski w zarysie od połowy XVII do końca XVIII w., pod red. B. Baranowskiego i Z. Kamieńskiej, T. IV, Wrocław 1978; Specyfika ludowych wierzeń demonologicznych regionu łęczycko-sieradzko wieluńskiego, [w:] Tradycja i przemiana. Studia nad dziejami i współczesną kulturą ludową, pod red. Z. Jasiewicza, Poznań 1978, s. 157–162; Polska karczma. Restauracja. Kawiarnia. Wrocław–Warszawa–Kraków– Gdańsk 1979, ss. 137 + ilustracje; Zmiany w strukturze hodowli w południowo-zachodniej Prowansji w XIX i początkach XX w., „Zeszyty Naukowe UŁ”, Ser. I, 1980, nr 71, s. 143– 196; Zapisy folklorystyczne z izby tortur (znaczenie protokołów zeznań domniemanych czarownic, przestępców i włóczęgów dla badań nad folklorem XVI– XVIII w., [w:] Literatura popularna – folklor – język, T. II, pod red. W. Nawrockiego i M. Walińskiego, Katowice 1981, s. 84–93; W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, ss. 324; Rola pomocy sąsiedzkich w życiu wsi pańszczyźnianej na ziemiach środkowej Polski, „Rocznik Łódzki”, T. XXXII, 1982, s. 43–65; Ludzie gościńca w XVII–XVIII w., Łódź 1986, ss. 256. Podstawa zestawienia: Bibliografia prac drukowanych prof. dr hab. Bohdana Baranowskiego (oprac.: A. Stroynowski, H. Żerek), „Rocznik Łódzki”, T. XXII (XXV) 1977, s. 15–34; Bibliografia adnotowana prac Bohdana Baranowskiego, [w:] T. Mazur: Bohdana Baranowskiego model etnografii historycznej, praca magisterska…, s. 135–184 oraz materiały własne autora. 23 Summary Bohdan Baranowski (1915–1993), a prominent Polish historian, doctor honoris causa of the University of Łódź who had a great track record in creating a separate school of historical ethnography. Having overcome a methodological stereotype of classical ethnography he managed to integrate it with classical history. Thanks to that numerous works of Professor and his students were created and they transferred folk culture studies to the deep past, to modern times and even to medieval times, whereas scientific value of these publications significantly rose due to using written sources (historical ones). 24 Maria Wieruszewska Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk (Warszawa) Polski a europejski model wsi. Od Władysława Grabskiego do strategii „Europa 2020” Wprowadzenie Tytułowe sformułowanie wymaga trójczłonowego komentarza. Po pierwsze: będę się starała pokazać odrębności polskiej wsi na tle wsi europejskiej, stąd literka „a” nie zaś „i” w pierwszym członie tytułu. Po drugie: będę się posługiwała słowem model w przekonaniu, iż pozwoli mi to na dostrzeżenie cech wsi tyleż ogólnych co uniwersalnych, ale też na ich opis w ramach wybranych kontekstów i relacji. Po trzecie: nazwisko Władysława Grabskiego otwiera ramy refleksji o wsi, a strategia „Europa 2020” zamyka ją w wymiarze wspólnym dla Polski i innych krajów Unii Europejskiej. Modelowe ujęcie nie przesądza kwestii abstrahowania od zmiennej rzeczywistości, przeciwnie – wyczula na dynamikę dystansu i zbieżności, ciągłości i nieciągłości jakim wizje modelowe, jako konstrukcje teoretyczne, ulegają. Zaproponowane podejście zakłada więc uchwycenie specyfiki wsi, jako naturalnej konsekwencji ujęcia modelowego. Koresponduje też z podejściem jakie proponuję w tym tekście wysuwając na początek osobę Władysława Grabskiego, wybitnego Polaka [1874–1938], ojca socjologii wsi w Polsce. Ocena badań wsi według Władysława Grabskiego Pionierskie dokonanie jakim było stworzenie systemu socjologii wsi wymagało diagnozy stanu badań w innych krajach – przede wszystkim we Francji, Niemczech, Stanach Zjednoczonych. Przegląd Grabskiego ujawnił pod tym względem luki w polach badawczych autorów zagranicznych w zakresie pomijania, niedoceniania i niezrozumienia zagadnień co do których był przekonany, że zasługują na podjęcie. Krytykował przy tym otwarcie błędne założenia o jednokierunkowym rozwoju społeczeństwa i w utworzonym przez siebie piśmie „Roczniki Socjologii Wsi” już w 1936 roku pisał: choć hipoteza jednokierunkowego rozwoju społeczeństwa naukowo się nie utrzymała i dziś socjologia ją zarzuca... to przeświadczenie o tej jednokierunkowości tkwi głęboko po dziś 25 dzień w sposobie myślenia większości badaczy z dziedziny społecznej [Grabski 1936, s. 1–13]. Pisząc o braku dostatecznej liczby badań z zakresu wsi punktował też brak właściwego kierunku tych badań. Chodziło mu o to co jest po dziś dzień tą samą bolączką, a mianowicie za mało badamy wieś jako taką. Ani badanie rolnictwa, struktury społecznej, czy poszczególnych grup mieszkańców – kobiet, młodzieży, ludzi starych i tak dalej – nie załatwi postulatu badania wsi „jako takiej”. Tę samą kwestię wiele lat później podniósł Bogusław Gałęski. Przypomnę sens jego wypowiedzi wygłoszonej na konferencji poświęconej społecznościom wiejskim a opublikowanej także w „Rocznikach Socjologii Wsi” – spadkobiercy tytułu stworzonego w okresie międzywojennym przez ojca socjologii wsi w Polsce. Wychodząc z podobnych przesłanek Gałęski podkreślił wyraźną niewspółmierność pomiędzy wiedzą o zjawiskach obserwowanych w wiejskich społecznościach lokalnych a wiedzą o tym czym jest [podkr. M.W.] ta społeczność, jakie więzi ją konstytuują, jakim przemianom ulegają [Gałęski 1965, s. 9–16]. Wracając do Grabskiego i jego diagnozy trzeba zauważyć, że był zdania, iż te kierunki socjologii wsi, które stały na pozycjach jednokierunkowego rozwoju lekceważyły tematy dotyczące wsi [Grabski 1936, s. 1–13]. Z tego punktu widzenia doceniał prace, które tych założeń nie przyjmowały. Zwracał więc uwagę na szkołę Le Playa, która z czasem została przemianowana na Szkołę Nauk Społecznych [Ēcole de Science Sociale] i ośrodkiem swych badań uczyniła monografie rodzin, najpierw robotniczych, a z czasem też bytujących w środowiskach wiejskich. Doniosłość szkoły Le Playa podniesiona przez Grabskiego polegała nie tylko na tym, że objęła ona swoimi studiami „leżące odłogiem” tematy socjologiczne, ale też z tego powodu, iż zmierzała do ujęć syntetycznych, nie zapominając o jej sile promieniowania na badaczy wsi w wielu krajach. Grabski wymieniał też niemiecką szkołę Leopolda Wiesego [Kolonia] jako przykład znaczącego wkładu w badanie wsi poprzez skoncentrowanie się na stosunkach międzyludzkich a nie jedynie treściach życia społecznego. Cenne rozróżnienie Wiesego, które byłoby również warte podtrzymania we współczesnych badaniach wsi, polegało na rozróżnieniu [...] przybyszów od urodzonych we wsi [tamże]. Nie uszło jednak wnikliwości Grabskiego to, iż w planie badań Wiesego pojawiała się pewna dorywczość i dowolność. Trzy kolejne kraje, które Grabski bierze na swój warsztat nie dają – w zakresie socjologii wsi – satysfakcjonujących rezultatów. Wprawdzie w Stanach Zjednoczonych subdyscyplina ta uzyskała pewną autonomię, lecz pomimo cennych monografii wsi ich wadą – w oczach ojca socjologii wsi w Polsce – było nie zbieranie danych ale – jak to się praktykuje w wywiadach typu survey – poleganie na zebranych opiniach, które służyły oświetleniu gotowych już tez autora [tamże]. Krótko stwierdza też: nie możemy zaznaczyć żadnej pracy poświęconej wsi, która by wyszła z kuźni socjologii angielskiej. Tak samo i socjologia rosyjska wsią się nie zajmowała, jakkolwiek wieś jest przedmiotem bardzo licznych studiów naukowych w Rosji, ale z innego stanowiska niż socjologiczne podejmowanych [tamże]. Dodawał przy tym, że socjo- 26 logowie amerykańscy wprawdzie mówią o rodzinie, natomiast nie dostrzegają tego, że u podstaw wsi leży rodzina jako grupa i siła społeczna [tamże]. Przypominam sobie konkluzję, do której doprowadziła mnie prowadzona przed laty rozmowa z profesorem, Zbigniewem Tadeuszem Wierzbickim autorem Żmiącej pól wieku później. Zgodziliśmy się oboje, że wieś jaką znamy z krajów Europy Środkowowschodniej i szerzej obszaru Słowiańszczyzny, właściwie nie występuje na Zachodzie. Można tam bowiem mówić o farmach, gospodarstwach, rolnictwie, ludności rolniczej, okolicach wiejskich, nawet obszarach wiejskich, natomiast rzeczywisty problem socjologiczny, który konstytuuje wieś a dotyczy tego co międzyludzkie [podkr. M.W.], a więc tego co ludzi zbliża lub oddala od siebie – nie dostrzeżemy. Model wsi w ujęciu Władysława Grabskiego Na tle opisanej w skrócie diagnozy i w przekonaniu, iż wieś jest środowiskiem społecznym bardzo dawnym i trwałym1, Grabski podejmuje się stworzenia systemu socjologii wsi. Co godne podkreślenia i docenienia – szczególnie przez etnografów – jego system nie powstał w wyniku analizy dedukcyjnej jak jest to w zwyczaju socjologów. Jest natomiast efektem tego wszystkiego do czego autor – jak sam pisze – doszedł badając wieś [Grabski 1936, s. 1–13]. Z uwagi na to, że współczesna recepcja myśli Grabskiego pozostawia nadal wiele do życzenia, więc tytułem przypomnienia jego ustaleń przywołam pięć składników tego modelu. Nie znając wcześniej – jak wielu badaczy mojego pokolenia – oryginalnych, źródłowych pism ojca socjologii wsi polskiej, tylko na podstawie własnych doświadczeń badawczych z pogranicza etnografii i socjologii wsi, niejednokrotnie potwierdzałam to, iż ten model jest właściwą z socjologicznego punktu widzenia konstrukcją teoretyczną. Inna sprawa, że stanowisko to zarówno w przeszłości jak i współcześnie wzbudza różne oceny. Sam Grabski rozpoznawał je jako pokłosie dwóch przeciwstawnych poglądów. Jeden mówił o tym, że wieś już w zaraniu swoim stosowała pewne ideały życia gospodarczo-społecznego, które obecnie jej przyświecają, znajdując tylko częściowe uwzględnienie w ustroju współczesnym, a dodam, że pisał to w roku 1936 [Grabski 1936, s. 2–5, cyt. za Szacki 1955, s. 723]. Drugi pogląd, chciałoby się powiedzieć – pokrewny współczesnej wykładni socjologii – wyrósł z patrzenia na społeczność wiejską głównie przez pryzmat funkcji opresyjnych. Ten drugi akcentował przytłoczenie człowieka przez trudności życia i podporządkowanie jednostki oraz pojedynczej rodziny zadaniom utrzymania rodu i plemienia bez możliwości realizowania jakichkolwiek ideałów [tamże]. Wkraczam w orbitę, która łączy się z pogwałceniem wol__________ 1 Grabski zwracał uwagę, że wieś istniała przed powstaniem miast i tytułem przykładu odwoływał się do historii Rzymu, który powstał z połączenia siedmiu wsi poprzedzających istnienie późniejszej stolicy imperium. 27 ności, filarem liberalnych porządków. Nie trzeba było uwag ks. prof. Józefa Tischnera o „homosovieticus”, jako spadku po mentalności totalitarnej, aby dostrzec już w czasach Grabskiego widome symptomy uczulenia na brak własności prywatnej, ułomności samodzielnego myślenia, które rzekomo obarczały sposób życia wiejskiego jako życia gromadnego2. Wracając do modelu, który jako pierwszy przedstawił Grabski na Kongresie Kultury Wsi w 1936 roku i w tym samym roku opublikował w „Rocznikach Socjologii Wsi”[a który na ponad pół wieku zniknął z obiegu naukowego] należy przypomnieć, że wieś jest to: 1) grupa społeczna wielorodzinna, terytorialna, pierwotna i podstawowo – wyjściowa dla dalszych ugrupowań społecznych, zarówno terytorialnych, jak i innych (wyższego rzędu), grupa nieodwracalna. Tu dygresja. Nie będę odwoływała się do szczegółowej interpretacji poszczególnych określeń, ponieważ czynię to w innych swoich tekstach3. Utrzymam w mocy swój niezachwiany aplauz dla takiego, a nie innego rozłożenia akcentów przez Grabskiego. 2) wieś stanowi symbiozę rodzin ludzkich z przyrodą jako czynnikiem wytwórczości, zespoloną z warsztatami tej wytwórczości w gospodarstwach rolnych 3) wieś posiada dużą siłę ekspansji własnej, zarówno w dziedzinie rolnictwa jak i wszelkich innych zajęć 4) rodziny wiejskie pracujące w zharmonizowanym zespole wszystkich swoich członków, w gospodarstwach swoich lub cudzych, mniej lub więcej zróżnicowanych, odtwarzają nieustannie pewien układ stosunków społecznych, zapewniający możliwie największa niezależność bytu rodzinom i najlepsze warunki ich rozmnażania4, a przy nasyceniu tych dwóch pierwszych warunków także ich promieniowania. Na koniec: __________ 2 3 4 28 Uogólnianie w tym przypadku może wieść na manowce. Dlaczego? Na to pytanie odpowie następująca dygresja. Zapytano kiedyś Tischnera, czy na Podhalu był „homo sovieticus”. W odpowiedzi usłyszano historię z czasów gomułkowskich. Mieszkańcy wsi przygotowali banderię konną. Wyjazd banderii konnej na drogę publiczną wymagał specjalnego zezwolenia, którego władze – oczywiście – nie udzieliły. Górale mimo to pojechali. Jednego z nich zatrzymuje młody milicjant i groźnie pyta Gdzie??? Zatrzymany robi zdumiona minę i mówi: Co ci chłopce do tego? Koń mój, dusa moja, jade ka kcem [Tischner 1998, s. 27]. Poszerzeniem tego zdarzenia są wnioski z badań na Podhalu przytoczone przez Ingę Kuźmę w artykule Ekonomika wiejska w ujęciu etnologicznym „Wieś i Rolnictwo” 2007, nr 1 (134), s. 58–73. Niedawno oddany do druku we „Wsi i Rolnictwie” [2015: 2] mój artykuł pt. Przestrzeń wsi od strony wiedzy i doświadczenia rozwija tę interpretację. Wymienione cechy – niezależność i optymalne możliwości prokreacji rodzin – w obecnej kondycji Polski cierpiącej na kryzys demograficzny i wartość wolności i niezależności – są atutami prawdziwie na „wagę złota”. 5) wieś posiada własne pojęcie moralne, własne pojęcie dobra społecznego oraz własny typ kulturalny [SIC, podkr. M.W. ]. Gdy ogólny układ życia społecznego nie odpowiada tym właściwościom wsi, wyodrębnia się ona i zamyka w sobie, gdy jest inaczej – promieniuje i zapładnia kulturę oraz układ moralno-społeczny państwa i narodu siłami dynamicznymi na wszelkich polach [Grabski 1937, s. 2–5, cyt. za Szacki 1995] Należałoby się cofnąć do okresu międzywojennego, aby zrozumieć to, co w ujęciu Grabskiego konstytuuje wieś jako przestrzeń życia i pole analizy. Zostawiam na boku smutną realność, która przez traumatyczne wydarzenia II wojny światowej i czasów późniejszych nie dała żadnych szans rozwijania tych idei5. Temat zasługuje na odrębne potraktowanie i oby nie było za późno w tym sensie, że przedmiot poznania – wieś – nietrafnie postrzegany, w sposób niezauważony i bez żalu na naszych oczach rozpłynie się w niebycie. Na szczęście nowa perspektywa teoretyczna w socjologii docenia kontekst terytorialny wsi i odchodzi od uniwersalnego modelu rozwoju wsi europejskiej na rzecz wykorzystania specyfiki [podkr. M.W.] i zróżnicowań regionalnych, traktowanych jako cenny i unikalny zasób endogenny [Podedworna 2015, s. 6]6. Z uwagi na niedostateczne pod względem socjologicznym ujęcia badawcze wsi w innych krajach, o czym pisał Grabski, trudno byłoby mówić o europejskim modelu jako czymś jednorodnym. Także z bliższej czasowo perspektywy nie można bagatelizować uwag odnoszących się do rozpoznawalnego „gołym okiem” zróżnicowania wsi zarówno polskiej jak europejskiej. W związku z tym intuicyjnie rozumiem deklaracje mojego kolegi profesora Jerzego Wilkina, gdy z pozycji ekonomicznych opowiada się za modelem rolnictwa europejskiego. Wiem co ma na myśli – chodzi mu o konstrukcje teoretyczną abstrahującą od złożoności realnej rzeczywistości wsi w wymiarach pozaekonomicznych, natomiast ukierunkowaną na wydobycie ogólnych cech systemowych7. Nie da się jednak pominąć tego, iż swego rodzaju „megamodel” europejski odnosi się do różnych empirycznych przykładów – wsi bretońskiej i wsi Masywu Centralnego, ale też francuskiej, portugalskiej, bawarskiej czy ogólnie – niemieckiej, wsi irlandzkiej i greckiej, ale też polskiej, czeskiej, łotewskiej i innych. Na tle tej mozaiki łatwiej jest wyróżnić Europę Zachodnią, której typ gospodarki __________ 5 6 7 Trud odnowienia myśli Władysława Grabskiego jako socjologa wsi – zbyt późny – moim zdaniem – należy wiązać dopiero z książką Kazimierza Koraba pt. ”Władysław Grabski jako socjolog wsi”, Wydawnictwo SGGW, Warszawa 2004. Wypada jednak żałować, iż nowa perspektywa teoretyczna przejmowana jest bezpośrednio nie od badaczy polskich, choćby nawiązując do myśli Władysława Grabskiego, Pawła Rybickiego, Kazimiery Zawistowicz-Adamskiej, Heleny Radlińskiej, by na tym poprzestać, ale czerpie z intensywnie cytowanych socjologów zachodnioeuropejskich [por. Podedworna, et. al., 2015]. W takim ujęciu można mówić o modelach gospodarski, na przykład kapitalistycznej lub feudalnej [Wilkin 1995, s. 1, 4], ale również o modelu nauk społecznych – humanistyczny vs scjentystyczny. 29 rynkowej ukształtował się ostatecznie w XIX wieku od części środkowowschodniej kontynentu, gdzie mamy, zwłaszcza po 1989 roku do czynienia z kapitalizmem politycznym, budowanym odgórnie, zaprojektowanym kapitalizmem bez kapitalistów, jak stwierdza – powołując się na Jadwigę Staniszkis – Jerzy Wilkin [Wilkin 1995, s. 81]. Gdzie się podziała polska wieś, czyli Grabski zapomniany Przed laty redakcja „Więzi” zainicjowała dyskusje pod tytułem „Gdzie się podziała polska wieś”. Uznałam ją za trafne nawiązanie do debaty podjętej przez Władysława Grabskiego. Warto w tym kontekście wspomnieć, że wprowadzone po II wojnie światowej rozwiązania ustrojowe nie nawiązywały do ustaleń Grabskiego, odwrotnie – górę wzięły argumenty oponentów. Ci zaś, jak Ludwik Krzywicki, nie ukrywając niechęci do chłopów jako twardych czaszek, przywiązanych do ziemi, byli zwolennikami nowoczesnych tendencji uspołecznienia rolnictwa i uprzemysłowienia kraju. Tymczasem nieufność Grabskiego do uspołecznienia rolnictwa wypływała z jego awersji do narzucania wsi form godzących w jej samodzielność gospodarczą. Pisał: nawet gdy wielki przemysł i wielkie finanse ujęte będą w karby, w których człowiek będzie musiał być maszyną bezwolną, to samodzielność gospodarcza wsi [podkr. M.W.] poprzez funkcjonowanie gospodarstw chłopskich powinna być zachowana jako rezerwa zdrowych charakterów ludzkich [Grabski 1936, cyt. za Noniewicz 1996, s. 52]. Stawiam pytanie, czy w ten sposób ukształtowany model wsi – wyrażony tym właśnie językiem i odwołujący się do tego, co można by, nieco poetycko, nazwać „duchem wsi” albo też jej własnym „obliczem”, używając zaś innych terminów – można by go związać z kategorią zbiorowej tożsamości, kapitału społecznokulturowego, potencjału sił endogennych – nie brzmi dziś w uszach socjologów zbyt sentymentalnie, by nie rzec archaicznie? Pomimo zauważalnego w ostatnim czasie zwrotu w stronę odkrywania wewnętrznego potencjału wsi, tak jest w istocie. Zilustruję to wybranymi przykładami, dopowiem tylko, że z mojego punktu widzenia bardziej interesujące jest to, dlaczego taka perspektywa w socjologii była teoretycznie uprawomocniona i niemal powszechna8. By być precyzyjną powiem, że polscy klasycy socjologii, młodsi od Władysława Grabskiego, jak na przykład Paweł Rybicki odwołując się do modelu – typu idealnego – byli bardziej wyważeni w swoich ocenach – aniżeli jeszcze młodsze od nich pokole- __________ 8 30 Jeśli – a tak uważam – jest to słabość merytoryczna, to wina leży po stronie modelu kształcenia w minionym okresie przy odcięciu od, niewygodnych z różnych racji, odłamów myśli polskich socjologów poprzednich lat. Konstatacja ta ukazuje zerwanie – powodowane sytuacją społeczno-polityczną – z dziedzictwem kulturowym, także w wymiarze badań wsi w Polsce. Akcent na funkcjonalność badań względem wymogów systemu znacznej mierze przesądzała o ich profilu. nie badaczy9. Rybicki pisząc o wiejskiej społeczności używa frazy: zamknięta w ograniczonym znaczeniu wyrazu, nie pisze – dosyć obcesowo – o izolacji jak czynią to socjologowie i nie tylko oni. Potwierdza to moja najnowsza lektura, której fragment przytaczam: ostatecznie członkowie kultury ludowej (czy właściwie kultur ludowych) podporządkowani byli zasadom takim jak izolacjonizm – nie tylko fizyczny, na który byli skazani, ale i mentalny, zakorzeniony w wychowaniu przez naśladownictwo tradycjonalizm – niepozastawiający wiele miejsca na nabywanie nowej wiedzy i przekonań [...] [Wrona 2015, s. 211]. Kształt tej opinii, bez żadnego związku z systemem Grabskiego, ale i realiami konkretnych wsi, jest wciąż powielany jako rzekomo cecha generalna wiejskich zbiorowości. Tymczasem jest ona bardziej pokłosiem założeń jednokierunkowego rozwoju przed którymi ostrzegał Władysław Grabski aniżeli rzetelnymi wnioskami z badań. On nie użył w swojej definicji wsi słowa „izolacja”, odwrotnie, kładł nacisk na charakter podstawowo-wyjściowy oraz siłę ekspansji własnej wsi. Kwestię zamknięcia [ograniczonego], która pojawiła się też u Pawła Rybickiego można interpretować jako cechę, wprawdzie wywiedzioną z myśli Grabskiego, ale bez wykazania istotnych uwarunkowań, które doprowadzają do niewspółmierności pomiędzy sferą moralną jakiej wieś hołduje a ogólnym układem życia społecznego. Mówiąc inaczej: mniejsze czy większe zamknięcie, lub wręcz izolacja, to nie immanentna cecha wsi – nawet w ujęciu modelowym – jak o tym piszą socjologowie [Halamska 2013, s. 121 i n.], lecz określona i zmienna w czasie reakcja na konkretne relacje z otoczeniem. Na marginesie powiem, że sprawa dotyczy innego sposobu myślenia, który bynajmniej nie jest oczywisty a polega na przesunięciu akcentu zainteresowań z tego [...] co ogólne na to co szczegółowe, z tego co abstrakcyjne, na to co konkretne [Reinhard 2012, s. 237]. Zapytam więc, czy dążenie do ogólnego, modelowego ujęcia wsi na tle zainteresowania konkretem zostanie potraktowane za aroganckie i skazane na porażkę [tamże]? „Zwrot ku konkretowi” w nauce wydobył jednostkę ludzką jako temat badań empirycznych ma wprawdzie wspólny rodowód afirmacji zwyczajnego życia, ale na tym podobieństwa etnologii i socjologii się kończą. Łączone ze zróżnicowaniem systemu wartości wiejskiego społeczeństwa... według kategorii społeczno-zawodowych oraz klasycznych zmiennych demograficznych: wieku, __________ 9 Z uwagi na życie Pawła Rybickiego [1902–1988] a szczególnie czas jego aktywności naukowej przypadający na okres w którym wymogi systemu społeczno-politycznego PRL profilowały [mniej czy bardziej świadomie] badania naukowe uczonych, trudno się dziwić, iż jego interpretacja częściowego zamknięcia wsi nie mogła – ze względów wiadomych – bezpośrednio wskazywać na to, co znacznie swobodniej artykułował prze II wojną światową Władysław Grabski. Tym bardziej może dziwić, że socjologowie współcześni – w warunkach wolności – dość bezrefleksyjnie powielają bałamutne charakterystyki o utraconej homogeniczności wsi, jej izolacji z uporem zbierając dowody pod tezę o niespecyficzności wsi, mitologizacji wspólnoty eksploatując przy tym dyskusyjne ewolucjonistyczne schematy przeżytków kulturowych stojące jakoby w opozycji do branych na żywo elementów kultury wsi [Halamska 2013, s. 130]. 31 płci [Halamska 2013 s. 132] ujęcia socjologiczne, oddając wiernie nominalistyczny profil socjologii, raczej pomijają to, na co kładzie akcent etnologia, a co należy do logiki – antropologicznie pojmowanej – kultury. Nie chcę przez to powiedzieć, iż logika ta jest impregnowana na ewidentne przejawy zróżnicowania wsi. Pragnę tylko podkreślić, że „wyjście” badaczy z gorsetu założeń ewolucjonistycznych, chroni ich przed zbyt pospiesznym negowaniem i uproszczonym kategoryzowaniem, nadal widomych, choć w okrojonej formie, przejawów spójności wsi, szczególnie w sferze wartości. Szafowanie w tym kontekście etykietami „mitologizacji”, „przeżytku kulturowego”, zarówno przez socjologów jak też etnologów, nie jest w obecnym stanie wiedzy humanistycznej – moim zdaniem – na miejscu10. Pytam więc, czy na tle współczesnych „diagnoz” takie właśnie rozłożenie akcentów, jakie widać w opisanym modelu Grabskiego, może harmonizować z modernistycznym paradygmatem socjologii? Wątpię w to. Z dzisiejszej perspektywy jest to interesujący temat do podjęcia na nowo przez historyka idei. Tak byłoby najsłuszniej unikając stronniczych stanowisk, a takie trwają długo. Myślę zwłaszcza o tych, którzy dezawuują myśl Grabskiego dopatrując się w niej nielubianego agrarystycznego sosu. Ja widzę to inaczej. Całe spectrum zagadnień, dla których struktury początkowe uformował – w sensie poznawczym – Władysław Grabski, nie zwietrzały, co więcej – jak źródło pulsują nadal ożywczą siłą. Paradoksalnie „kawałkujące” patrzenie przez uformowane pryzmaty: socjologii, ekonomii, geografii na to wszystko co wsi dotyczy, niestety traci z pola widzenia sposób ujęcia systemowego jaki proponował Grabski. O to samo upominał się też Bogusław Gałęski, wskazując, że istnieje wyraźna niewspółmierność między naszą wiedzą o zjawiskach zachodzących i obserwowanych w wiejskich społecznościach lokalnych, a wiedzą o tym czym jest ta społeczność, jakie więzi ją konstytuują i jakim przemianom ulegają [Gałęski 1965]. Czyż nie ma tu paraleli do krytycznych spostrzeżeń Grabskiego, iż socjologowie mówią o chłopie, o ludności wiejskiej, o wytwórczości. Polityka agrarna mówi o gospodarstwach różnych typów, ale nie traktuje ich jako części składowych wsi [Grabski 1936, s. 69–75, cyt. za Szacki 1995, s. 720]? To dało mu przesłankę do stwierdzenia fałszywego oświetlenia spraw wsi jako kwestii przeważnie pomijanych i niedocenianych. __________ 10 32 Por. mój tekst: Jak rozumiem powiedzenie – „etnografia ma dzisiaj swoje 5 minut”, [w:] Tradycja z przeszłością. Wartości społecznie niezbędne. Zadania współczesnej etnologii, Sandomierz 2004, s. 7–14. Apeluję w tym tekście o większą rezerwę wobec analizowanego dogłębnie w etnologii naukowego mitu chłopa i jego kultury [Kuźma 2007, s. 60]. Kontekst gospodarki rynkowej Doszłam do miejsca w którym modelowe charakterystyki wsi należałoby powiązać z dominującymi [w swoim czasie] nurtami socjologii, ekonomii, ale też wymogami systemów, które na swój sposób legitymizowały kształt dyskursu na temat wsi. Spójrzmy na Europę po zakończeniu II wojny światowej. W warunkach powojennych zniszczeń i koniecznej odbudowy miast, rosnącego tempa uprzemysłowienia i szybkiego wzrostu populacji, uzasadnione były, zorientowane produktywistycznie, kierunki polityki rolnej. Miary efektywności wywiedzione z logiki przemysłowej, wsparte ideologią modernizacji obrazowały ten kierunek rozwoju – jaki często stosowała ekonomia dla oceny struktury agrarnej, oszacowania tempa zmian i ustalania miar dystansu rozwojowego jaki dzielił segment wiejsko – rolniczy Polski w stosunku do krajów Europy Zachodniej. Miary owego dystansu, stawały się papierkiem lakmusowym dla rozpoznania rzekomych zapóźnień w rolnictwie. Ryszard Manteufell demaskował ten sposób oceny przez wytykanie błędnych przepisów i zarządzeń, które zmierzały w sposób arbitralny i sztuczny do wzmocnienia sił natury [Manteufell 1987, s. 134]. Wskazywanie, iż „nie każde maksimum stanowi optimum” dało autorowi Filozofii rolnictwa okazję do krytyki „gigantomanii” i mylnych interpretacji zasad efektywności skali w rolnictwie uspołecznionym. Do lat 60. XX wieku wiedziano, czym jest rozwój i jak go mierzyć. Sytuacja zaczęła być mniej klarowna, gdy skutki przyjętej optyki odkładały się niekorzystnie na terenach wiejskich. Kryzys wsi, najpierw dostrzeżony na zachodzie Europy, przekonał, iż podejmowanie ważnych decyzji gospodarczych na podstawie czysto ekonomicznych konstrukcji modelowych bywa zawodne. Znaczenia zaczęły nabierać przesłanki wywiedzione z szerszego, bo społecznokulturowego kontekstu [Kośmicki 1995, s. 40]. Dużo wcześniej, bo ponad siedemdziesiąt lat temu Władysław Grabski dostrzegał swoistą kwadraturę koła kapitalistycznego rozwoju rolnictwa w Polsce. Miał poczucie, że gdy siły moralne wsi zostaną unicestwione przez kalkulację czy grę „ślepych sił” rynku, to wówczas zrodzi się niebezpieczeństwo demoralizacji samego życia wiejskiego, gdyż rolnicy zamienią się w spekulantów [Perepeczko 1968]. Przekonanie Grabskiego, że ujemne cechy kapitalizmu pod względem moralnym dadzą się okiełzać są i dzisiaj warte namysłu.„Nihil novi sub sole” chciałoby się powiedzieć, gdy termin wieś zastępowany jest określeniem „obszar wiejski” jako bezrefleksyjnie powielana kalka angielskiego „rural areas”. Na dodatek szermowanie pojęciem społeczności lokalnej przy ewidentnym nadużywaniu go jako poręcznej frazy językowej, pomija jej konstytutywny – wspólnotowy wymiar. Zdominowany przez zagadnienia tak zwanego kapitału społecznego, sposób pisania o zmianach na wsi, moim zdaniem pozostawia niedosyt. Widać to – dla przykładu – w tekstach poświęconych nowym sprawcom zmian społecznych 33 na wsi11. Skupianie się na aktywności III sektora, organizacjach pozarządowych, w nadziei, że będą one zaczynem i przesłanką daleko idących zmian cywilizacyjnych [Tyszka 2007, cyt. za Wieruszewska 2015, s. 193] nie do końca się sprawdziło. Głównym tego powodem jest miejski charakter krwioobiegu trzeciego sektora jako zorganizowanej terytorialnie i branżowo struktury a ponadto wynikająca z przyjętych a nieadekwatnych wobec wsi założeń logika menedżerskiego zarządzania sferą publiczną [Rymsza 2013, s. 3–5], która ignoruje kontekst wsi pomimo fasadowej retoryki o działaniach oddolnych i aktywizacji wspólnot lokalnych12. Na tym tle paradoksalnie brzmi tytuł artykułu Dojrzewanie miast poświęconego nowym ideom Kongresu Obywatelskiego zawartym w przesłaniu Jakie miasto doda nam skrzydeł13. Otóż w zamyśle byłoby to miasto zdolne do tworzenia wspólnoty, o przyjaznej przestrzeni publicznej, która ułatwia relacje twarzą w twarz. Powrócę do tych inspiracji, które dla mnie wyraźnie wiążą się z kontekstem wsi, przy omawianiu strategii Europa 2020. Jak klamra spinają one – po okresie modernistycznych kanonów – zarzucone podejście do przestrzeni odpowiadające tej prawdzie, że między przestrzenią a wartościami – czyli zasobem kultury – istnieje sprzężenie zwrotne [Szomburg, Zbieranek 2015, s. L1]. Założenia wywiedzione z ortodoksyjnej wersji ekonomii, jaka generalnie nie docenia instytucjonalnych uwarunkowań gospodarowania [Wilkin 1995, s. 71], nie biorą też pod uwagę inspiracji ze strony nowej ekonomii instytucjonalnej. Jak wiadomo istotną rolę odgrywają w niej koszty transakcyjne, które ulegają zmniejszeniu na skutek wykorzystania w działaniach gospodarczych układu instytucjonalnego, w przypadku wsi, właściwej dla niej tkanki społeczno- __________ 11 12 13 34 Por. książka Nowi sprawcy zmian społecznych na wsi pod redakcją naukową Hanny Podedwornej, Andrzeja Pilichowskiego i Wojciecha Kniecia, Wydawnictwo SGGW, Warszawa 2015. Szeroko rozpowszechniony pogląd na temat rzekomo niskiego kapitału społecznego na wsi raczej nie uwzględnia więzi niesformalizowanych i gotowości go współdziałania w oparciu o takie mechanizmy i instytucje kulturowe jak tradycja, religia, obyczaje [Kajdanek 2015, s. 171]. Wystarczy dostrzec różnice w preferencjach ludności wsi i miast, aby – jak wynika to z badań Krzysztofa Kicińskiego – stwierdzić głęboko zinternalizowaną orientacje na wzajemność u mieszkańców wsi, która jest efektem szczególnej filozofii moralnej i wynika z osadzenia jednostki w sieci wzajemnych zobowiązań [Kiciński 2006, s. 56, 59]. Artykuł Jana Szomburga i Piotra Zbieranka pod tytułem Dojrzewanie miast otwiera cykl 12 krótkich tekstów zamieszczonych w Rzeczpospolitej z dnia 1 czerwca 2015 roku, których autorzy skupiają się na nowych wymiarach życia w mieście, jakie – moim zdaniem – wpisane były od czasów Władysława Grabskiego – w kontekst życia społeczności wiejskiej. To istotnie brzmi paradoksalnie, ale same tytuły tekstów odwołujące się do dóbr wspólnych, wartości, ducha miejsca, rewitalizacji, samorządności spuentowane tytułem Jeszcze nie jest za późno muszą zastanawiać. Nasuwa się refleksja o czytelnej zmianie kierunku inspiracji ideowej dla wsi, która już nie wypływa jak dawniej z propagowanych wzorów miejskości, ale – bez podania źródła inspiracji – wyraźnie nawiązuje do cech wsi. kulturowej, które znaczenie podkreślał Władysław Grabski14. To myśl godna przywołania, szczególnie w tle uporczywego w socjologii podkreślania zaniku specyficznych cech wsi, tak czy inaczej wyrażonych, ale akcentujących tendencje upodabniania się do wzorów miejskich15. Tym poważniej należałoby potraktować potencjał wewnętrznych struktur gospodarowania na wsi, sił endogennych na które zwrócił uwagę Grabski, które zdołają ożywić społeczno-kulturowe zaplecze gospodarki rynkowej. Zauważmy, że rodzinne gospodarstwa rolne konstytuujące wieś jako środowisko, przez wieki stanowiły dla człowieka ramy egzystencji – trwałości życia. One są też w skali świata najbardziej rozpowszechnioną formą organizacji pracy a jednocześnie najstarszą i najbardziej trwałą struktura kultur agrarnych. W Polsce rodzinne gospodarstwa rolne tworzyły strukturę osadniczą i społeczno-kulturową wsi oraz stanowiły o jej żywotności i sile także w wymiarze odpowiedzialności za przyszłe pokolenia. Kto poza rolnikiem z gospodarstwa rodzinnego troszczy się o swoje miejsce pracy w kategoriach następnej generacji – pytał przed laty Franciszek Tomczak. Konsekwencją odpowiedzialności – długofalowej, generacyjnej – jest też coraz bardziej dostrzegana jako cenna – możliwość podtrzymania różnorodności biologicznej i dbałości o walory przyrodnicze. Stąd też europejskie i światowe postulaty ekorozwoju jako zalecenia wypracowania w polityce zasad zrównoważonego rozwoju zmierzają do godzenia trzech sfer – ekonomicznej efektywności, ekologicznego zdrowia i wartości przetrwania. Warto przy tej okazji wskazać na takie cechy rodzinnych gospodarstw rolnych, które ułatwiają im funkcjonowanie w różnych systemach ekonomicznych. Paradoksalnie wynika to z faktu niedopasowania systemowego, jakie demonstrowały rodzinne gospodarstwa w kapitalizmie i socjalizmie, czego doświadczała polska wieś i co w odróżnieniu od europejskiego kontekstu agrarnego czyni ją – w osobach jej rdzennych mieszkańców – rolników, bardziej nieufną wobec otoczenia systemowego16. __________ 14 15 16 Dla przykładu, doceniane współcześnie w geografii gospodarczej zjawisko tzw. „terytorializacji przedsiębiorstw”, to znaczy powiązania sukcesu firmy z sukcesem regionu i odwrotnie [Jewtuchowicz 2005, s. 42] może być źródłem przewagi konkurencyjnej ze względu na takie a nie inne zlokalizowanie firmy. Na podstawie badań sondażowych można potwierdzić, iż w wielu kwestiach wieś zatraciła swoją odrębność... większość mieszkańców polskich wsi zamieszkuje w gospodarstwach domowych w żaden sposób nie związanych z rolnictwem, a za rolnika uważa się zaledwie co dziesiąty z nich, a co drugi znajduje zatrudnienie w mieście [Wrona 2014, s. 209]. Tu mój komentarz – to efekt analizy danych ilościowych – na ich podstawie nie można wyrokować o sferze wartości, norm, gustów kulturowych, stylów życia. Z innych badań wynika, że rolnicy to grupa o dość jednorodnym stylu życia [tamże]. Wyrokowanie o zaniku odrębności kulturowej wsi jest przedwczesne. Dodam, że intencjonalne nawiązywanie do cech specyficznych wsi wpisuje się obecnie w kontekst rynkowy i walkę o własną markę dla produktów regionalnych, lokalnych [Kuźma 2007]. O braku zaufania jako ułomności kapitału społecznego na wsi szeroko rozpisują się socjologowie powielając w różnych konfiguracjach głównie sformułowania Roberta Putnama [Psyk-Piotrowska 2015, s. 19, 22], iż kapitał społeczny to zasób lokalny. Przy okazji ubo- 35 Kontekst europejski Zanim przejdę do sygnalizowanej w tytule Strategii Europa 2020, chciałabym się cofnąć do dokumentu programowego jaki pod nazwą Europejska Karta Obszarów Wiejskich powstał z inicjatywy Rady Europy w Strasburgu [nie mylić z Radą Unii Europejskiej]. Już sam fakt opublikowania tego dokumentu we „Wsi i Państwie:” [nr 2–4/1996] świadczy o jego znaczeniu dla specyfiki wsi i rolnictwa w krajach Europy Środkowej i Wschodniej17. Treściowa zawartość Karty odpowiada światowym tendencjom rewitalizacji obszarów wiejskich, to znaczy spełniania przez nie funkcji gospodarczych, ekologicznych, społecznokulturowych w zgodzie z zasadami trwałego rozwoju. Można w niej znaleźć takie oto przesłanie: program rozwoju obszarów wiejskich powinien, w miarę możliwości, uwzględniać warunki regionalne, wspierać inicjatywy lokalne i wewnętrzne czynniki rozwoju. Tu dygresja – styczne z ustaleniami Grabskiego są ewidentne. Dalej postuluje się aby program we wszystkich koncepcjach i decyzjach na pierwszym miejscu stawiał problemy człowieka, oraz chronił pozytywne wartości społeczności wiejskich a szczególnie tradycyjne życie rodzinne z myślą o rozwoju młodzieży i ułatwieniu jej integracji środowiskowej, wiejskiej18. Dalej czytam, że program powinien wspierać wspólnoty i wzmacniać poczucie odpowiedzialności, współpracę i twórcze inicjatywy, oraz chronić i promować odrębność kulturową i historyczną obszarów wiejskich. Wśród postulatów pojawia się docenienie różnorodności i kontaktów pomiędzy społecznością wiejską i innymi grupami społecznymi. Dodam, że w kontekście wcześniejszych dyskusji przedakcesyjnych dało się słyszeć opinie, że wieś jest naszą szansą ale rolnictwo mamy złe. Dlaczego? Nie uważało się je za efektywne i konkurencyjne na tle przyjętych w ekonomii miar efektywności. Zapominano, że rolnik to także – jak mówił profesor Jerzy Wilkin – kolega z IRWiR – gospodarz zasobów naturalnych i powiernik tradycji kulturowych narodu. Nieżyjący już profesor Jan Szczepański uzupełniłby te konstatacje mocnym przekonaniem, że to rolnicy wiążą naród ze swoim terytorium Od siebie dodam, że obecne w dyskursie publicznym, w tym naukowym, przeciwstawienie sobie wsi i rolnic- 17 18 36 lewają, iż ten rodzaj kapitału ma w Polsce charakter „wyspowy” i raczej – jak pokazują Lokalne Grupy Działania – jest wiążący – z wyższym poziomem zaufania do osób najbliższych niż – oczekiwany przez reformatorów – charakter pomostowy z zaufaniem do nowych osób i nowych sieci relacji [tamże, s. 24]. Odwołanie do cech specyficznych uzasadnia pytanie o uniwersalność cech użytych w modelu wsi europejskiej. Po dwudziestu latach od opublikowania Karty mamy dramatyczną sytuacje demograficzną, a ogólnodostępne czasopisma drukują reportaże z polskich wsi w których wielkim wydarzeniem stają się narodziny jednego jedynego dziecka w całej gminie. Por. Juliusz Ćwieluch, Zero koma zero. W tym roku w całej gminie Dubicze Cerkiewne urodziło się jedno dziecko a w gnieździe przed urzędem padły wszystkie młode bociany, „Polityka” 2015, nr 24, s. 24–27. twa traci ostrość. Jeśli rolniczość potraktujemy nie jako zdominowaną cechę na industrialno-urbanizacyjnym tle, ale autonomiczny sposób życia, to odkrywa się przed nami zupełnie inna perspektywa. Ta zaś odsyła do najbardziej inteligentnego, w sensie biologicznym, gospodarowania żywą przyrodą czyli do rolniczego uprawiania ziemi. Tak właśnie rozumiana rolniczość ma w wiejskości swego sprzymierzeńca a nie konkurenta. Taka rolniczość potrzebuje wiejskości jako środowiska przyrodniczego i społeczno-kulturowego jednocześnie. Zasób wiedzy o tym, jak wydzierać życie ziemi nie eksploatując jej i nie degradując, jest tym potencjałem doświadczeń rodzin wiejskich, jakie mogły by być wykorzystane w koncepcjach tak zwanego inteligentnego rozwoju opartego na wiedzy19. Strategie „Europa 2020” wprowadza pojęcie inteligentnego rozwoju jako odpowiedź na skutki kryzysu i wyzwania globalizacji. Priorytetem ma być rozwój oparty na wiedzy i innowacjach, zrównoważony i spójny w wymiarach: społecznym, gospodarczym i terytorialnym. Zgadzam się z poglądem, iż zapisy strategii dotyczące inteligentnego rozwoju są wieloznaczne w świetle istniejących i pogłębiających się podziałów w Unii Europejskiej [Bach-Głowińska 2014, s. 74]. Chciałabym też zwrócić uwagę, że próby implementacji wspomnianych założeń dotyczą – jak dotąd – głównie dużych miast-metropolii, które są traktowane jako węzły akumulacji kapitału, dyfuzji wiedzy naukowej i technologicznej sprzyjających innowacjom. Równocześnie należy zwrócić uwagę na nieobecność – w zakreślonych ramach – wsi, oraz jej zasobów – wiedzy, wartości, potencjału kreatywności20. Tymczasem dostrzeżenie problemu człowieka nowoczesnego – mieszkańca miasta jako – używając terminu Maxa Webera – pragnienie ponownego „zaczarowania”, kieruje uwagę na właściwy trop refleksji. Afirmacja życia, spontaniczność i kreatywność, także emocje, uczucia i intuicje okazują się dobrze wpisywać w aktualny klimat intelektualny. Depozytariuszy kultury agrarnej – rolników – mieszkańców wsi da się włączyć w szereg aktorów współczesnych gier: delokalizacji – relokalizacji, deterytorializacji – reterytorializacji, depezantyzacji – repezantyzacji. Nie chodzi przy tym o to by świat przy pomocy tych kategorii wyjaśniać ale przekazać intuicje uczonego [Kaczmarczyk 2012, s. XIV]. Dodam, że to logika kultury – pole refleksji i intuicji – dopuszcza swobodne skojarzenia z przednowoczesnością i chroni przed zbyt ciasnym gorsetem tak zwanej mocnej nauki. Nie doktrynalna ortodoksja biurokratów wiedzy – jak ironicznie wyraża się Michel Maffesoli o abstrakcyjnych modelach, zastygłych dogmatycznie – ale penetracja różnych przejawów życia staje na porządku dziennym nowej wyobraźni społecznej [Maffesoli 2012, s. 48]. Chce przez to pokazać, że dawne modele życia i myślenia [ja odnoszę je do wsi] nie odeszły w niebyt, ale jako archetypy codzienności są i mogą być dostępne dla ludzi __________ 19 20 Dotychczasowe wspieranie przez Unię Europejska rolnictwa przemysłowego zmusza miliony rolników do opuszczania ziemi [Szajczyk 2004, s. 75]. Por. mój artykuł Przestrzeń wsi od strony wiedzy i doświadczenia, który niebawem ukaże się we „Wsi i Rolnictwie” 2015, nr 2. 37 współczesnych. Nieprzypadkowo rekonstrukcja kulturowych wartości Europy podjęta pod auspicjami Hansa Joasa i Klausa Wiegandta redaktorów tomu pod tym samym tytułem odnosi się do kwestii zwyczajnego życia i jego afirmacji [Reinhardt 2012, s. 211 i n.]. Konkluzje Na koniec tego tekstu przywołam sprawę wartości, które konstytuują kulturę. To kultura – mówiąc słowami Andrzeja Tyszki – jest kultem wartości. Konkretna kultura to właściwy dla siebie system wartości21. Za tym stwierdzeniem przemawia całe doświadczenie etnologiczne i ufundowana na nim moja nieufność a zarazem dystans do „deesencjalizacji kultury”. Próby zdestabilizowania kultury jako „egzystencjalnego fundamentu” znajdują swój kontrapunkt w stwierdzeniach, iż jednak kultura jest ważna22. Wartości kulturowe oznaczają więc kulturowo uwarunkowane poglądy na to co korzystne i lub pożądane [Kwaśniewski 1987, s. 366]. Nie bez przyczyny kryzys kultury objawia się manipulowaniem systemem wartości także poprzez wizje społeczeństwa dopuszczającego wszelkie wartości [permissive society]. Jak pisał Paweł Rybicki – ta ostatnia wizja wydaje się nie tylko utopijna ale jest też świadomym zaprzeczeniem wspólnoty kultury rozumianej jako wspólnie uznana hierarchia wartości [tamże]. Do tej myśli pośrednio nawiązuje też encyklika „Laudatio si” papieża Franciszka w której pojawiają się takie terminy jak ekologia człowieka, ekologia integralna23, których wymowa – zorientowana na człowieka – twórcę kultury – koresponduje z ideami strategii Europa 2020. Wiodąca rola lokalnych społeczności __________ 21 22 23 38 Opowiadam się za ujęciem, które zakłada istnienie hierarchii wartości czyli jedno lub wielowymiarowego porządku rangowego większej liczby wartości w ramach danego systemu wartości [Kwaśniewski 1987]. Tytuł Kultura jest ważna nosi książka Rogera Scrutona wydana w polskim tłumaczeniu T. Bieronia przez wydawnictwo Zysk i S-ka w Poznaniu w roku 2010. Zgadzam się z profesor Zofia Rosińską, iż zanim wejdzie się w racjonalną debatę, to przedtem na zasadzie swoistego węchu [nos u Kierkegarda] posługujemy się aksjologiczna różdżką, czyli przywołujemy w a r t o ś c i a dopiero potem wchodzimy w dyskusje. Taka postawa ma niewiele wspólnego ze współczesną dominacja estetyzacji i zmysłowości jako pierwszych według Kierkegarda etapów rozwoju ducha ludzkiego poprzedzających kolejne etapy – etyczny w którym wybieramy to co dobre lub nie i etap religijny jako doświadczenie wiary. Powyższa refleksja nawiązuje do rozmowy przeprowadzonej z profesor Zofią Rosińską przez Tomasza Stawiszyńskiego w radio RDC dnia 25 października 2014 roku. Por. wywiad z ojcem profesorem Witoldem Kameckim w I Programie Polskiego Radia dnia 21.06.2015 o godz. 8.30, oraz tekst Piotra Słabka Ekologia według Franciszka w której autor zwraca uwagę na globalne i solidarnościowe myślenie, istotne aby spłacić „dług ekologiczny” przez uprzemysłowione kraje świata, „W Sieci” 2015, nr 25, s. 72–73, a także artykuł Macieja Muskata Franciszkańskie wezwanie papieża „Plus Minus” (numerowany dodatek do „Rzeczpospolitej”) 2015, nr 4, s. A 12. w kreowaniu i stymulowaniu rozwoju zrównoważonego czerpie z kreatywności kultury. Przypomnę, że wizje inteligentnego rozwoju korespondują z ideą odnowy wsi ale nie jako kalki miast, które znamy. Chodzi bowiem o spełnienie szczególnej więzi ludzi z miejscem i przestrzenią przez siebie zagospodarowaną To zaś, poprzez jej mądre użytkowanie, pozwala traktować przestrzeń wsi jako cenną kulturowo wartość. Pytam więc, skoro dotychczasowy model rozwoju społeczno-gospodarczego w Polsce wyczerpuje się [Nurzyńska 2014, s. 29], dlaczego nie zaufać logice kultury, która dopuszcza swobodne skojarzenia z przednowoczesnością na zasadach: korespondencji, relacji i szczególnego związania we wspólnocie życia? Swego rodzaju świadomość retencyjna, która wyznaczyła mój trop, tematycznie stycznej i w zasadzie zbieżnej – choć odległej w czasie – refleksji: od Władysława Grabskiego po Strategię Europa 2020, okazała się próbą swoistego uwspólnienia tego, co moim zdaniem, warte jest dziś splecenia na nowo [Latour 2010]. Bibliografia Bach-Głowińska J. (2014), Inteligentna przestrzeń. Trzeci wymiar innowacyjności. Oficyna Wolters Kluwer business, Warszawa. Ćwieluch J. (2015), Zero koma zero. W tym roku w całej gminie Dubicze Cerkiewne urodziło się jedno dziecko a w gnieździe przed urzędem padły wszystkie młode bociany, „Polityka”, nr 24, s. 24–27. Gałęski B. (1965), Przemiany wiejskich społeczności lokalnych-niektóre refleksje metodologiczne, „Roczniki Socjologii Wsi”, nr. 4. Grabski W. (1936), System socjologii wsi. Część wstępna. „Roczniki Socjologii Wsi”, t. 1, s. 1–13 w: Jerzy Szacki (red.) (1995), Sto lat socjologii polskiej. Od Supińskiego do Szczepańskiego, PWN, Warszawa. Halamska M. (2013), Współczesne polskie społeczności wiejskie: konfrontacja z modelem w: Damian Kasprzyk (red.), Nie tylko o wsi... Szkice humanistyczne dedykowane profesor Marii Wieruszewskiej Adamczyk, Wydział FilozoficznoHistoryczny Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź, s. 117–136. Jewtuchowicz A. (2005), Terytorium i współczesne dylematy rozwoju, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź. 39 Kajdanek K. (2015), Nowi mieszkańcy w starych wsiach podmiejskich Dolnego Śląska – utracona wspólnota? w: Hanna Podedworna, Andrzej Pilichowski, Wojciech Knieć (red.), Nowi sprawcy zmian społecznych na wsi, Wydawnictwo SGGW, Warszawa, s. 165–181. Kaczmarczyk M. R. (2012), Radykalizm ponowoczesności w: Michel Maffesoli, Rytm życia. Wariacje na temat świata wyobraźni ponowoczesnej, Zakład Wydawniczy Nomos, Kraków, s. VII–XXIII. Kiciński K. (2006), Nauka o nauce Marii i Stanislawa Ossowskich – signum temporis nowoczesnoćsi, „Societas/Communitas”, nr 1(3), s. 71–98. Kośmicki E. (1995), Socjologia gospodarki – uwagi i propozycje w: Eugeniusz Kośmicki, Wojciech L. Janik (red) Socjologia gospodarki Wybrane zagadnienia teoretyczne i praktyczne, Akademia Rolnicza w Poznaniu, Katedra Nauk Spolecznych, Poznań. Kwaśniewski K. (1987), Wartości kulturowe w: Zofia Staszczak (red.), Słownik etnologiczny. Terminy ogólne, PWN, Warszawa–Poznań, s. 365–368. Kuźma I. (2007), Ekonomika wiejska w ujęciu etnologicznym, „Wieś i Rolnictwo, nr 1(134), s. 58–73. Latour B. (2010), Splatając na nowo to, co spoleczne. Wprowadzenie do teorii aktora – sieci, Universitas, Kraków. Maffesoli M. (2012), Rytm życia. Wariacje na temat świata wyobraźni ponowoczesnej, Zakład Wydawniczy Nomos, Kraków. Manteufell R. (1987), Filozofia rolnictwa, PWN, Warszawa. Muskata M. (2015), Franciszkańskie wezwanie papieża, „Plus Minus” (numerowany dod. do „Rzeczpospolitej”), nr 4, s. A 12. Noniewicz. Cz. (1996), Rozwój gospodarki chłopskiej, Wydział Ekonomiczny Filii UW w Białymstoku, Białystok. Nurzyńska I. (2014), Nowe koncepcje i instrumenty polityki regionalnej w Unii Europejskiej a rozwój obszarów wiejskich, „Wieś i Rolnictwo”, nr 4 (165), s. 27– 43. 40 Perepeczko B. (1968), Rolnicy polscy a przedsiębiorczość, „Roczniki Socjologii Wsi”, nr 26. Podedworna H. (2015), Zmiany spoleczne w przestrzeni wiejskiej i podmiotowość wsi w: Hanna Podedworna, Andrzej Pilichowski, Wojciech Knieć Nowi sprawcy zmian społecznych na wsi, Wydawnictwo SGGW, Warszawa, s. 5–13. Psyk-Piotrowska E. (2015), „Wyspowy” charakter kapitału społecznego na obszarach wiejskich – jego przejawy i społeczne konsekwencje w: Hanna Podedworna, Andrzej Pilichowski, Wojciech Knieć (red.), Nowi sprawcy zmian społecznych na wsi, s.17–32. Reinhard W. (2012), Afirmacja zwyczajnego życia w: Hans Joas i Klaus Wiegandt (red.) Kulturowe wartości Europy, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa, s. 211–241. Rymsza M. (2013), Społeczny i obywatelski potencjał polskiej wsi, „Trzeci Sektor”, nr 29. Słabek P. (2015), Ekologia według Franciszka, „W Sieci”, nr 25, s. 72–73. Szacki J. (red.) (1955), Sto lat socjologii polskiej. Od Supińskiego do Szczepańskiego, PWN, Warszawa. Szajczyk M. (2004), Rolnictwo przyszłości – szanse i zagrożenia w: Polska 2000 Plus, Komitet Prognoz „Polska 2000 Plus” przy Prezydium PAN, „Biuletyn” nr 1 (9). Szomburg J., Zbieranek P. (2015), Dojrzewanie miast, „Rzeczpospolita”, 1.06.2015. Tischner J. (1998), Nieszczęsny dar wolności, Znak, Warszawa. Tyszka A. (2007), „Societas Civitas”. Regionalizm jako zbiornica wartości narodu, w: A to Polska właśnie. VIII Kongres Regionalnych Towarzystw Kultury. Referaty, wypowiedzi, głosy w dyskusji, dokumenty programowe i metodyczne. IV Ogólnopolski Zjazd Nauczycieli Regionalistów, Wydawnictwo Silesia, Warszawa–Wrocław. 41 Wieruszewska M. (2015), Autowizerunek współczesnych regionalistów ze wsią w tle w: Hanna Podedworna, Andrzej Pilichowski, Wojciech Knieć (red.), Nowi sprawcy zmian społecznych na wsi, Wydawnictwo SGGW, Warszawa, s. 182– 202. Wilkin J. (1995), Jaki kapitalizm, jaka Polska?, PWN, Warszawa. Wrona A. (2015), Klasa społeczna a styl życia. Przypadek migrantów z miast na obszary wiejskie województwa świętokrzyskiego w: Hanna Podedworna, Andrzej Pilichowski, Wojciech Knieć (red.), Nowi sprawcy zmian społecznych na wsi, Wydawnictwo SGGW, Warszawa, s. 203–220. Summary The article presents the distinctiveness of the Polish country against the background of the European country. The author uses a term of a model hoping that it will enable to distinguish the features of country – general and universal ones and to describe them within the framework of selected contexts and relations. The authority of Władysław Grabski (1874–1938), the father of the rural sociology in Poland, opened a way to reflections on the country, whereas the Europe 2020 strategy closed them in a dimension that is common for Poland and other European Union countries. 42 Maciej Ząbek Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UW Wsie wspólnotowe w Tanzanii – wspomnienia po afrykańskim socjalizmie Współczesna Tanzania uchodzi od kilkunastu lat za kraj stabilny i względnie szybko się rozwijający. Elity jej wyrażają jednak obawy z powodu kontroli Zachodu nad jej zasobami i gospodarką, wzmożoną penetracją polityczną, ekonomiczną i ideologiczną, innymi słowy rosnącym wpływem globalnego modelu tzw. wolnorynkowego kapitalizmu. Systemu wywołującego coraz większe zmiany kulturowe, których skutki mimo rosnącej zamożności niektórych grup ludności, nie przez wszystkich są jednak odbierane pozytywnie. Konsekwencją jego panowania jest m.in. rozpad dużej rodziny, nawet dotąd tak silnej i konserwatywnej, jak rodzina afrykańska, pogłębiające się rozwarstwienie w egalitarnych z założenia społecznościach i pojawiające się problemy ekologiczne w zasadzie w nienaruszonym dotąd środowisku naturalnym. Skutki to m.in. pogłębiające się wśród Tanzańczyków poczucie braku bezpieczeństwa, które wydaje się być potrzebą prymarną dla większości ludzi. W tym kontekście, podczas ostatniego pobytu w Tanzanii, pytałem wybranych jej obywateli o ich wspomnienia dotyczące socjalizmu, który przez ponad dwie dekady był budowany w tym państwie1. Okazało się, że pamięć o systemie nazywanym „ustrojem sprawiedliwości społecznej” zarówno wśród starszego, jak młodszego pokolenia Tanzańczyków nie tylko wciąż istnieje ale jest przedmiotem debat politycznych. System, który miał prowadzić do modernizacji ale przy okazji gwarantować także sprawiedliwość, bezpieczeństwo i polityczną niezależność kraju, wciąż wywołuje sporo sentymentu wśród wielu ludzi niezależnie od ich wykształcenia, __________ 1 W lutym 2015 r. uczestniczyłem w polsko-tanzanijskiej konferencji na temat idei rozwoju zrównoważonego na kontynencie afrykańskim, która odbyła się na prywatnym Uniwersytecie w Iringa. Konferencji towarzyszyły także badania na temat projektu socjalistycznego realizowanego na wsiach tanzanijskich w okresie rządów Nyerere oraz współczesnych przemian typu kapitalistycznego. Podzielone były one na dwa etapy. W pierwszym studenci wspomnianego wyżej uniwersytetu zostali poproszeni o napisanie prac na temat tzw. uwioskowienia i kolektywizacji wsi tanzanijskiej w latach 60 i 70 ubiegłego wieku. W drugim w wybranych dwóch wsiach (z których jedna była objęta kolektywizacją) w dystrykcie Kilolo przeprowadzono badania jakościowe w postaci dyskusji grupowych. W badaniach poza gośćmi z Polski wzięli również udział pracownicy z Uniwersytetu Iringa w charakterze tłumaczy z języka swahili i komentatorów. 43 wieku i przynależności etnicznej. Stąd niniejszy artykuł poświęcony będzie historii i specyfice tanzanijskiego socjalizmu oraz opinii współczesnych Tanzańczyków na ten temat. Relacji, których treść może być interesujące także dla polskich czytelników mających własne wspomnienia z okresu socjalizmu. Geneza i specyfika socjalizmu tanzanijskiego Socjalizm w postkolonialnej Tanzanii, wbrew temu, co można byłoby się spodziewać, nie miał prawie żadnego zaplecza społecznego ani większego poparcia wśród młodych elit tego państwa wykształconych na wzorach zachodnich. W Afryce Subsaharyjskiej nie było w zasadzie żadnych większych grup proletariatu ani nawet walczącego chłopstwa. Poza Etiopią i rejonem Wielkich Jezior nie wykształciły się tu tak charakterystyczne dla Azji i Europy klasy społeczne2. Poza tym filozofia marksistowska, zwłaszcza ze swym materializmem, nawet wśród wykształconych ale głęboko religijnych Afrykanów była w dużej mierze niezrozumiała. Co więcej, jak pisze historyk brytyjski Martin Meredith, w Tanzanii nie było powszechnych oczekiwań na tak radykalne zmiany ani żadnej organizacji czy wpływowej grupy (dotyczyło to także samej partii rządzącej) oddanej sprawie tej idei3. Socjalizm w Tanzanii mógłby się w tej sytuacji w ogóle nie pojawić, gdyby nie marzenia i determinacja jednego człowieka Juliusa Kambarage Nyerere, który został jej prezydentem4. Nyerere wśród przywódców afrykańskich, z których jak wiadomo, wielu zasłynęło ekstrawagancją, okrucieństwem i korupcją na wielką skalę, był wyjątkowo prawy, skromny i religijny5. Stojąc na czele państwa jednopartyjnego, nie miał zarazem manier dyktatora a jego przemówienia bardziej przypominały kazania księdza aniżeli wystąpienia polityczne wodza narodu. Broniąc się przed __________ 2 3 4 5 44 P. Osafo-Kwaako, Long-run Effects of Viligization in Tanzania, Draft 2011, www.econ. yale.edu/conference [dostęp: 06.2015]. M. Meredith, Historia współczesnej Afryki. Pół wieku niepodległości, tłum. S. Piłaszewicz, Dialog, Warszawa 2011 (org. 2005), s. 228–237. Teoretyczny (wg. założeń marksizmu) brak w Afryce Subsaharyjskiej warunków do rozwoju socjalizmu bynajmniej nie przeszkodził jego rozwojowi na tym kontynencie, szczególnie po konferencji krajów niezaangażowanych w 1955 r. w Bandungu w Indonezji. Nyerere był jednym z pierwszych jego pionierów obok Kwame Nkrumaha z Ghany i Ahmeda Sekou Touré z Gwinei; patrz: W. H. Friedland, C. G. Rosberg, African Socialism, Standford University Press 1964. Nyerere ochrzcił się dopiero w wieku dwudziestu kilku lat w Kościele rzymskokatolickim, po ukończeniu Makerere College w Ugandzie. Został najpierw nauczycielem w szkole misyjnej a następnie wyjechał na studia do Wielkiej Brytanii, gdzie studiował historię i ekonomię. Od początku swego dorosłego życia brał czynny udział w życiu społecznym, tworząc pod swoim przewodnictwem rządzącą później partię TANU (Tanganyika African National Union); patrz: J i K Chałasińscy, Bliżej Afryki, Pax, Warszawa 1965, s. 271–273. zarzutem naruszania praw człowieka mówił: „Dopóki nie wygramy naszej wojny z nędzą, ignorancją i chorobami, nie pozwolimy by jakieś obce prawa niszczyły naszą jedność!”. Afrykanistka i historyk Margery Freda Perham czy też polski reportażysta Ryszard Kapuściński wspominali go, jako najbardziej zrównoważonego, godnego zaufania i wyjątkowo ciepłego spośród wszystkich przywódców afrykańskich6. Opozycję polityczną wprawdzie całkiem spacyfikował, ale przyznać trzeba, że zrobił to metodami bezkrwawymi7. Zafascynowany rewolucją maoistyczną i kibucami izraelskimi postanowił te pomysły połączyć z afrykańską tradycją wspólnotowości8. Przekonywał, że władza powinna wynikać nie z konfrontacji i przegłosowania mniejszości ale z consensusu, jak w tradycyjnej Afryce, gdzie starszyzna omawiała sprawy „w cieniu wielkiego drzewa” dążąc do jednomyślności9. Do celu, który sobie wyznaczył zmierzał z podziwu godnym misjonarskim zapałem przekonując najpierw przez pięć lat „naród” do zalet wybranej przez siebie idei, zanim zaczął ją w końcu wdrażać w życie. Przy czym w jego rozumieniu „socjalizm” był ogólnoludzką ideą braterstwa między ludźmi, który w Afryce, gdzie nieznane było pojęcie własności prywatnej, istniał na długo przed Marksem, w instytucji plemienia. Został on tylko, według niego, naruszony przez kolonializm i po odzyskaniu niepodległości powinien być tam przywrócony, lecz nie poprzez adaptację obcej Afrykanom filozofii lecz odrodzenie plemienia, jako socjalistycznej komórki społeczeństwa. Widział socjalizm przede wszystkim na wsi, gdzie tworzone wspólnoty udżamaa (ujamaa) miały stanowić podstawę przyszłego rozwoju państwa stąd nazywano je również „wioskami rozwojowymi”. Wioski rozwojowe to wioski, do których ludzie szli razem pracować dla rozwoju siebie i wspólnoty. Ujamaa były stworzone dla ludzi aby dzięki pomocy państwa wpływać na jego rozwój oraz rolnictwa i infrastruktury. W przeciwieństwie do innych wsi wyróżniały się one wspólnotowym charakterem gospodarowania... Wioski budowały nowoczesną sieci osadniczą, dawały nowe możliwości zapewniając także indywidualny rozwój jednostkom. Wioski rozwojowe miały na celu strategiczny rozwój państwa, szczególnie gospodarki rolnej. Dzięki wspólnej pracy przy wsparciu państwa były tworzone __________ 6 7 8 9 M. Meredith, op. cit., s. 229; patrz także: M. Perham, The Colonial Reckoning: The End of Imperial Rule in Africa in The Light of British Experience, Alfred A. Knopf, New York, 1962; R. Kapuściński, Gdyby cała Afryka…, Agora SA, Warszawa 1969. Nyerere po rozwiązaniu armii, która próbowała go obalić w 1964 r., stworzył „armię partyjną”, tzw. Ludowe Siły Obrony Tanzanii spośród członków Ligi Młodych Tanu na których oparł swą władzę; P. Johnson, Historia świata od roku 1917 do lat 90-tych, Puls, Londyn 1992, s. 704. Patrz: A. Leszczyński, Skok w nowoczesność. Polityka wzrostu w krajach peryferyjnych 1943–1980, Instytut Studiów politycznych PAN i Krytyka Polityczna, Warszawa 2013. R. Oliver, A. Atmore, Dzieje Afryki po roku 1800, Książka i Wiedza, Warszawa 2007, s. 347. 45 wspólnoty. Na bazie których miejscowi mieszkańcy mogli rozwijać się samodzielnie bez oczekiwania na zewnętrzną pomoc… To wpłynęło na unifikację obywateli i narodu [z wywiadów ze studentami Uniwersytetu z Iringi]. W swej słynnej książce „Wolność i Jedność” (Uhuru na Umoja), Nyerere pisał: „Udżamaa innymi słowy »Rodzinność« (Familyhood), stanowi podstawę naszego socjalizmu, oznaczając sprzeciw wobec kapitalizmu i budowę szczęśliwego społeczeństwa, wolnego od wyzysku człowieka przez człowieka, ale też opozycję wobec dogmatycznego socjalizmu opartego na filozofii nieustannej walki człowieka z człowiekiem”10. Poza tym wybór tego ustroju dla Nyerere oznaczał także opowiedzenie się za niezależnością narodową i uwolnienie się od zagranicznej pomocy rozwojowej a tym samym statusu klienta, któregoś z zachodnich mocarstw11. Sam z uwagi na swoją popularność (nazywaną nawet tanzafilią) był ulubieńcem wielu zachodnich pomocodawców (szczególnie ze środowisk lewicowych), pozyskując od nich dla Tanzanii, więcej środków pomocowych na głowę jednego mieszkańca niż dostał jakikolwiek inny kraj afrykański. Doskonale jednak wiedział, że oznacza to podporządkowanie i ograniczenie możliwości podejmowania niezależnych działań. Twierdził nie bez racji, że: „Niepodległość oznacza poleganie na sobie samym. Niepodległość nie jest pełna, kiedy dla swego rozwoju naród uzależnia się od darów i pożyczek innych narodów”12. Udżamaa znaczyło tyle co pracujemy razem. Było polecenie rządu skierowane do wszystkich aby ludzie się skolektywizowali i dołączyli do udżamaa. Każda wieś była proszona aby zaczęła pracować razem. Polegało to na tym, że wyznaczano ziemię, na której mieliśmy gospodarować jako wspólnota. Cała udżamaa polegała na tym, że miał być równy podział między rodzinami, każda rodzina miała swój udział a wszyscy tworzyli wspólnotę, potem rozdzielali wszystko po równo, razem się wspierając. Jak to się skończyło, to pojawiło się wiele trudności. Dzisiaj to jest wyzwaniem aby otworzyć tego ducha wspólnoty ponieważ to jest największa nasza strata. Ale chcę zauważyć, że nie miało to ekonomicznego sensu [z wywiadu z członkami organizacji pozarządowej w Kilolo]. __________ 10 11 12 46 J. K. Nyerere, Freedom and Unity – Uhuru na Umoja, Oxford University Press, Nairobi, Lusaka, Addis Ababa 1996, s. 170. Istotą “afrykańskiego socjalizmu” w odróżnieniu od „socjalizmu klasycznego” było odrzucenie walki klas i materializmu światopoglądowego. Nastawienie się na rozwój sektora publicznego, niedopuszczenie do tworzenia się klas społecznych i promowanie tradycyjnej tożsamości afrykańskiej; patrz: W. H. Friedland, C. G. Rosberg, op. cit. Głosił hasło polegania na sobie (self-reliance) wiążąc je z zasadą „wolność i praca” (Uhuru na Kazi) oraz stosowaną przez Tanzanię polityką niezaangażowania. W praktyce jednak nie mógł obejść się bez pomocy zagranicznej; H. Zins, Historia Afryki Wschodniej, Ossolineum, Wrocław–Warszawa 1986, s. 339. Za: M. Meredith, op. cit., s. 230. Swój program ostatecznie Nyerere wyłożył w tzw. deklaracji z Arushy 7 lutego 1967 roku, w której wezwał do niezależności narodowej, przekonując że pomoc zagraniczna nie wystarczy do rozwijania gospodarki. Podkreślił w niej potrzebę rozwoju od podstaw, tj. budowy wspólnot wiejskich i prawo państwa do kontrolowania wszystkich głównych środków produkcji i wymiany. Tym ostatnim stwierdzeniem bez większych planów, dyskusji i przygotowań zarządził powszechną nacjonalizację banków, towarzystw ubezpieczeniowych, przetwórni żywności, spółek eksportowych, cementowni, zakładów tytoniowych, obuwniczych i browarów oraz innego typu nieruchomości, jak domy znacznej wartości, budynki czynszowe i apartamenty. Podstawą wiejskiego rozwoju miały być jednak, wspomniane już wyżej udżamaa, samowystarczalne, rozwojowe wioski socjalistyczne. Przekonując do nich argumentował: „Nasza rolnicza organizacja będzie polegała głównie na zespołowym życiu i pracy dla dobra wszystkich. [Ludzie] będą mieszkać wspólnie na wsi; będą wspólnie uprawiać ziemię; będą wspólnie na rynku handlować i zabezpieczać drobne potrzeby…”13. Udżamaa miały mieć dostęp do wody, zapewnione połączenia drogowe, być wyposażone w szkoły, ośrodki zdrowia i podstawowe usługi a ludzie mieszkać w dużych, budowanych z cegły, nowoczesnych domach. Aby zrozumieć znaczenie proponowanych przez niego zmian, wyjaśnić trzeba, że Afryka Wschodnia posiadała ludność rolniczą mocno rozproszoną, w zasadzie była pozbawiona dużych wsi wyposażonych w dodatku w jakąś infrastrukturę usługową typu szkoły czy ośrodki zdrowia14. Małe samowystarczalne wspólnoty rodzinno-rodowe nie utrzymywały żadnych kontaktów z miastami a tym bardziej z władzą państwową15. Stąd od początku równie ważne, jak ekonomia był cel polityczny. Nyerere poprzez „uwioskowienie” kraju (villagization) czyli skupienie rozproszonej ludności należącej do różnych grup etnicznych w dużych wsiach, stanowiących lokalne centra nie tylko produkcji rolnej ale i różnorodnych usług, spodziewał się nie tylko podniesienia produkcji rolniczej i poprawienia bytu rolników ale projektował w ten sposób „zbudowanie narodu”. Chciał to osiągnąć dzięki edukacji, wprowadzeniu obowiązkowego języka swahili, jako języka narodowego i ściślejsze związanie obywateli z prowincji z państwem. „Unarodowienie” obejmowało także obowiązek pracy fizycznej oraz dwuletni pobyt absolwentów szkół średnich w paramilitarnych hufcach Służby __________ 13 14 15 Za: M. Meredith, op. cit., s. 232. Było to skutkiem kilkusetletniej dominacji w Afryce Wschodniej wojowniczych plemion pasterskich Masajów. J. Herbst, States and Power in Africa: Comparative lessons in authority and control, Proncenton University Press, Princeton 2000; A. V. Chayanov, The Theory of the Peasent Economy, Richard D. Irwin, Homewood 1966. 47 Pracy (National Service) w celu nauczenia młodzieży socjalistycznego stosunku do pracy16. Niepowodzenie socjalistycznego uwioskowienia Udżamaa, w przeciwieństwie do przymusowej kolektywizacji w ZSRR i innych krajach Europy Wschodniej, miały być w założeniu budowane tylko na zasadzie dobrowolności. Nyerere wierzył, że ludzie mu zaufają zachęceni oczywistymi udogodnieniami w nowych wsiach, tłumnie będą się do nich zgłaszać. Socjalizm powinien wynikać z gotowości chłopów do jego akceptacji. Zakazywał wręcz zmuszania ludzi do zakładania tego typu wspólnot. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Ku jego zdziwieniu rolnicy go nie posłuchali a tym bardziej pasterze. Do końca 1968 r. nie więcej niż 180 wiosek powstało w ramach tego projektu. Pierwsze udżama powołano w 1968. Przewodniczącą została kobieta. Nazywała się Lamuna Niemba. Miała córkę Joisi. Przez to nazywano ją Mama Joisi. Ona namawiała ludzi aby tak jak chce rząd zaczęli wspólnie uprawiać ziemię. Tak, zaczęliśmy uprawiać pszenicę. Na początku było 7 worków z jednego akra. Wszystko zaczęły kobiety, to one namawiały ludzi i dopiero później rząd udzielił im wsparcia jako wspólnocie. Ten ruch kobiet nazywał się „Wołaniem narodu o udżamaa”. Kiedy zaczęliśmy pracować razem, to rząd zaczął nas wspierać, na początku dali nam traktor. Dopiero wówczas mężowie przyłączyli się, bo najpierw byli przeciwni. Można powiedzieć że ujamaa stworzyły u nas kobiety, to one były siłą napędzającą ten proces. Na początku wywalczyły 1 akr wspólnotowej ziemi ale kiedy dostali traktor, to już mogli wziąć już 8 akrów [z wywiadu ze wspólnotą z Luanzi]. To była dla ludzi wielka zmiana mimo, że zbiory nie były takie jak oczekiwano. Pewne jednak było, że udżamaa zawsze sprzeda część produkcji. Jeśli żniwa były dobre to sprzedawano część zboża a każdy dostawał tyle ile dni pracował, budowali domy i wszyscy żyli szczęśliwie. Handel odbywał się pomiędzy udżamaa. Jedna udżamaa produkowała ryż a druga zboże i się wymieniali. Park maszynowy otrzymywali od rządu. Państwo dawało pomoc w postaci maszyn albo ziemi. Pomoc pochodziła z tego co sprzedali za granicę. Wysokość była uzależniona od wielkości produkcji konkretnego udżamaa. Jeśli dostali traktor, to spłacali go poprzez sprzedaż zboża. Potem sprowadzono do wsi krowy, kurczaki, spowodowało to, że staliśmy się mniej zależni od innych udżamaa. __________ 16 48 H. Zins, Historia…, op. cit., s. 339. Było nas 500 rodzin i musieliśmy nabyć 5000 worków ryżu ale nie indywidualnie tylko od innej udżamaa albo bezpośrednio od rządu. Była lista tych co są w udżamaa. Tych których nie było na liście to nic nie dostawali. W dalszym ciągu więc rozszerzano usługi wobec wiosek udżamaa, kosztem indywidualnych producentów. Wielu rolników z jednej strony nie mogąc sprzedać na rynku swoich płodów i kupić potrzebnych towarów a z drugiej mając nadzieję na doprowadzenie wody, wybudowanie szkoły i otrzymanie domu godziło się na przystąpienie do udżamaa. Rząd namawiał ludzi do murowanych domów. Ale trzeba było mieć cegły. Władze mówiły, jak te cegły zrobić a udżamaa sama musiała je zrobić z lokalnej gliny. Inżynierskie roboty, w tym robienie dachu, zapewniał rząd. Wszystkie domki budowano takie same. Traktowaliśmy te domy jako rodzaj prezentu. Nigdy byśmy sobie takich domów nie zbudowali gdyby nie udżamaa. Do połowy 1973 r. liczba skolektywizowanych wsi wzrosła do 5 tys., obejmując ok. 15% ludności kraju17. Większość jednak nadal wolało gospodarować w sposób tradycyjny. Dlatego w listopadzie 1973 r. rozczarowany Nyerere podjął w końcu decyzję o przymusowym przesiedleniu do wsi rozwojowych. Powiedział, że wie, że nie można siłą przekształcić ludzi w socjalistów, ale jego rząd może sprawić, że każdy będzie mieszkać w wiosce. „Mieszkać w wiosce to rozkaz,” w końcu oświadczył18. Ludzie na początku byli zachęcani a potem byli przymuszani. Szczególnie trudno było przekonać mężczyzn aby się do tego przyłączyli. Żeby jednak nie było źle zaczęto budować dla nas domki i dawać mieszkania. Wszyscy razem śpiewali Ujamaa... Przyłączenie się do Udżamaa nie było w 100% dobrowolne. Niektórych udawało się zachęcić domami z cegły, bo mieli tylko małe chatki, ale nie wszystkich to zachęcało i rząd zmuszał ich coraz częściej. W końcu doszło do tego, że albo przenosiłeś się do udżamaa albo mogłeś trafić do więzienia. W tym momencie ludzie zaczęli udawać tak naprawdę, że pracują razem. Działało to w taki sposób, że dostajesz coś tam, pracujemy dalej samemu, sprzedajemy zboże i możemy dalej się rozwijać ale ważne było dla rządu aby wszystkie nasze domki były takie same. Bo wszyscy mieliśmy robić to samo i domy musiały być takie same. Albo przyłączyłeś się do tego systemu albo musiałeś liczysz się z konsekwencjami… Przymuszanie do życia razem wiązało się także z korzystaniem ze szkół. Nikt nie mógł pozostać w terenie samemu, każdy musiał być w udżamaa. Każdy się musiał kolektywizować. Jak ktoś dalej pracował samemu to nie miał szansy na żadną pomoc. Rząd wspierał udżamaa a indywidualnego rolnika nie wspierał. __________ 17 18 M. Meredith, op. cit., s. 233. Ibid., s. 234. 49 Mówiono chcesz mieć nowy budynek, nowe mieszkanie, to przyłącz się do udżamaa i ludzie się w końcu przyłączali. Ci, którzy pozostawali poza systemem, to po prostu nie byli przez państwo wspierani. Oczywiście mogłeś mieszkać gdzie chciałeś ale musiałeś mieć zgodę na pobudowanie, a jak nie należałeś do udżamaa to zgody nie dostałeś. A tutaj w udżamaa mogłeś mieć nowy dom [z wywiadów ze wspólnotą z Luanzi]. W ten sposób do 1976 r., w ciągu trzech lat partia rządząca skolektywizowała blisko połowę ludności wsi, niekiedy uciekając się do przemocy. Ułatwiło to budowanie szkół i przychodni zdrowia ale kolektywnie uprawiane pola okazały się porażką produkując o wiele mniej plonów niż pozyskiwano z nich przed kolektywizacją. Jednocześnie podupadał transport, postępowała inflacja a strategia oparta na uwioskowieniu paradoksalnie doprowadziła do ogromnej fali ucieczek ludności wiejskiej do miast. Kraj, który miał oprzeć swą gospodarkę głównie na rozwoju wsi, stał się paradoksalnie przykładem jednego z najszybszych wzrostów urbanizacji na świecie (ponad 10% rocznie)19. Nie wzięto pod uwagę, że dobra deficytowe, jak ziemia, źródła wody, lasy, zawsze są zawłaszczane, gdyż inaczej ulegają wyczerpaniu lub zniszczeniu. Po drugie gdziekolwiek pojawia się praca wykonywana przez konkretnego człowieka, tam też musi pojawić się indywidualna za nią odpowiedzialność a więc jakaś forma jej własności. Wprawdzie w Afryce Wschodniej nie było indywidualnego prawa własności ziemi takiego, jak w Europie z prawem dziedziczenia ale nie oznaczało to przecież, że ziemia czy też woda mogła być każdego. Po pierwsze była ona własnością przodków określonego plemienia a więc określonej wspólnoty i mogli ją użytkować tylko jej potomkowie, którym dana wspólnota reprezentowana przez swoich naczelników, oddawała w czasowe użytkowanie określone jej kawałki, na których gospodarowano już indywidualnie. Czasami mogli z tej formy „dzierżawy” korzystać nawet „obcy” ale odróżniano pierwotnych i wtórnych użytkowników, tym drugim udzielając mniej praw do wspólnej własności. Korzystano często z pomocy sąsiedzkiej ale ta pomoc była zawsze w ten lub inny sposób rekompensowana. Tak więc nigdy nie było czegoś takiego, jak wspólna praca na wspólnej własności, której owoce dzielono by po równo. W udżamaa tych skądinąd znanych sobie zasad nie respektowano, dlatego w końcu musiano ponieść klęskę, podobnie jak w przypadku państwowych sklepów, zakładów przemysłowych, banków itp. Wszędzie tam, gdzie tego typu domenami zarządzali urzędnicy służby państwowej, wolni od osobistej odpowiedzialności za powierzony im majątek. Oczywiście dochodziły do tego także inne powody, jak nieumiejętność zarządzania czy właściwego wykorzystania powierzonego nowoczesnego sprzętu rolniczego. Problemem był w tym, że nie umieliśmy dobrze gospodarować tym sprzętem. Mimo, że stale powiększaliśmy areał upraw, to udało nam się zebrać tylko __________ 19 50 J. Iiffe, Afrykanie. Dzieje kontynentu, UJ, Kraków 2011, s. 317. 25 worków z 8 akrów a powinno być co najmniej 56 worków, jak dziś, czyli było 3 worki z akra. Kiedy mieliśmy 1 akr umieliśmy na nim gospodarować lepiej niż wtedy kiedy mieli tych akrów więcej. Poza tym wydajność ziemi spadała ale nikt o nią nie dbał. Problemem było to, że nikt nie kontrolował tego terenu. Nikt nie brał za niego odpowiedzialności, nikt nie dbał o ziemię. Spadek wydajności spowodował interwencję władz ale winę zrzucono na kierownictwo i Mamę Joisi. Wezwali ją przed Radę Dystryktu i ona musiała się tłumaczyć. Pamiętam, że mówiła, że jest zwykłym człowiekiem… Po niej na przewodniczącego został wybrany jej brat. Wziął władzę od niej [z wywiadu ze wspólnotą z Luanzi]. Nie pomogły gorzkie narzekania Nyerere na lenistwo, nieudolność i obojętność swoich rodaków. Na nic się zdały jego groźby i prośby oraz apele o większą dyscyplinę. Państwowa gospodarka mimo ogromnej pomocy zagranicznej szacowanej w latach 70. na 3 miliardy dolarów, nadal ponosiła straty. Na przykład uprawa chryzantem kosztowała więcej niż wartość sprzedanych do Europy kwiatów. W końcu lat 70., kiedy wzrosły ceny ropy naftowej a obniżyły się ceny kawy i sizalu, dochody z eksportu w Tanzanii pokrywały już tylko 40% kosztów jej importu, zadłużenie zaś zagraniczne urosło niebotycznie, przeciętny poziom życia obniżył się o prawie 50%. Nyerere był zmuszony przyznać: „Jesteśmy teraz biedniejsi niż w 1972 roku”, jednakże w dalszym ciągu odrzucał wszelkie sugestie, że wybór jego ukochanego ustroju mógł być błędem. Bronił systemu, jeszcze na początku lat 80. porównując go do szczepionki uodparniającej na nierówności i okrucieństwa kapitalizmu20. Niemniej Tanzania coraz bardziej potrzebowała pomocy. Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy zgodziły się jej pomóc ale w zamian za bolesne reformy strukturalne. Ostatecznie w 1985 r. Nyerere dobrowolnie przeszedł na emeryturę przepraszając naród, że nie udało mu się wcielić w życie swoich idei, czym jeszcze raz zaskoczył społeczność międzynarodową nieprzyzwyczajoną ani do pokojowych zmian władzy na tym kontynencie ani przyznawania się przywódców państwowych do błędów. Zmarł w 1990 r. uznany bez większego sprzeciwu za „Ojca Narodu” i Sługę Bożego Kościoła katolickiego21. Partia, którą założył nadal jest przy władzy, choć porzuciła koncepcję udżamaa na rzecz tzw. neoliberalnych rozwiązań, które miały przybliżyć kraj do nowoczesności. Tanzania wkroczyła na drogę amerykanizacji i globalnego kapitalizmu a Tanzańczycy zatęsknili z powrotem za socjalizmem. __________ 20 21 M. Meredith, op. cit., s. 235–237. Określenie wobec osoby zmarłej, wobec której rozpoczęto proces beatyfikacyjny. 51 Współczesne opinie na temat wspólnot udżamaa Wspomnienia o udżamaa w Tanzanii, jak mogłem się osobiście przekonać, są wciąż żywe będąc przedmiotem wielu dyskusji w tym kraju zwłaszcza w kontekście polityki i moralności. Co więcej stały się one źródłem inspiracji dla młodych raperów i artystów hip hopu na ulicach tanzanijskich miast22. Stało się to poniekąd w odpowiedzi na rozczarowania, jakie przyniosło życie w Tanzanii po śmierci Nyerere. Stało się formą sprzeciwu wobec szybkiego wzrostu cen i stale rosnącego bezrobocia, w tym także ludzi z wyższym wykształceniem. Przejawem oburzenia na afery, nepotyzm i korupcję starej a zarazem nowej klasy politycznej próbującej uwłaszczyć się na majątku państwowym. Hip hop, który dotarł do Tanzanii w raz z globalizacją stał się jednocześnie artystyczną formą oporu przeciwko temu wszystkiemu i wspomnieniem czasów Nyerere, w których obowiązywała uczciwość, skromność, jedność, równość i rodzinność. Teksty artystów hip-hopowych promują także spółdzielczość, biznes rodzinny, sprawiedliwy handel (fair trade) i rozwój zrównoważony (sustainable development) inspirując się wzajemnie afro-amerykańskim ruchem Kwanzaa23. Przyjmują jego siedem zasad działania: 1. Jedność (umodża) rodziny, narodu i rasy; 2. Samookreślenie (kudżichagulia) siebie; 3. Wspólną pracę (udżima) nad budową wspólnoty; 4. Spółdzielczość (udżamaa) dla zbudowania własnych sklepów i firm; 5. Kreatywność (kuumba); 6. Cel (nia) przywrócenie wielkości naszej rasy; 7. Wiara (imani) w naszych ludzi, w naszych rodziców, w naszych nauczycieli, w naszych przywódców, w sprawiedliwość i zwycięstwo naszej walki. Także ogólna percepcja socjalizmu w Tanzanii wydaje się zdecydowanie inna niż w Polsce. Rozmówcy co prawda na ogół potwierdzają, że pod względem ekonomicznym wielki projekt Mwalimu (tj. nauczyciela, jak potocznie nazywano Nyerere) nie powiódł się ale nie oznacza to, że sam w sobie był zły. Przyznają, że obecnie ich poziom życia jest nieco wyższy i mają w wielu dziedzinach a szczególnie w sferze biznesu, więcej swobody niż dawniej. Proszeni o porównanie swojej sytuacji dziś i w latach siedemdziesiątych mówią: Jeśli mówić o ekonomicznej stronie zagadnienia, to trzeba powiedzieć, że teraz jest lepiej. Każdy działa na własny rachunek, można robić różne rzeczy razem lub osobno. Obecnie efektowność jest lepsza. Małe grupy są bardziej odpowiednie, bardziej wydajne niż udżamaa [rozmówca mówi tu o pracy w ramach organizacji pozarządowej]. Teraz nie musisz zajmować się tym, co ci każą ale tym w czym widzisz swój interes i możesz zarobić pieniądze. Podoba nam się też to, że odpowiedzialność większa spada na Ciebie i każdy może wykorzystać swoje szanse. Dzięki __________ 22 23 52 L. Sidney, Ni Wapi Tunakwenda (Kultura Hip Hopu i dzieci Arushy) w: D. Basu, S. J. Lemelle (eds.), The Vinyl Ain’t Final. Hip Hop and the Globalization of Black Popular Culture, Ann Arbor, MI, Pluto Press, London 2006, s. 230–254. Tygodniowe święto i ruch diaspory afrykańskiej w USA stworzony w latach 60. przez czarnego nacjonalistę Maulane Karenge (ur. jako Ronald McKinley Everett). temu widzisz efekt swoich działań. Widzisz, że to Ty coś zrobiłeś i czegoś się dorobiłeś. W udżamaa tego nie było widać. Nie wiadomo było, kto co zrobił a zyski z tego miał przede wszystkim rząd. Oczywiście praca w udżamaa to była praca w zespole ale nie podobało mi się, że nie wiadomo było, co ja zrobiłem a co mój sąsiad. Nie było szansy aby się rozwinąć, człowiek nic nie mógł zrobić. Dzisiaj to ja mogę wybierać czy robię stolarkę czy uprawiam warzywa, owoce czy hoduję świnie i widzę, że są to moje działania i one to spowodowały, że to się udało lub nie. Podoba mi się też, że nie mam kogoś nad sobą i nie muszę słuchać czyichś rozkazów [z wywiadu z rozmówcami w Kilolo]. Zadowoleni są też, że w przeciwieństwie do czasów Nyerere mogą teraz kupić w sklepach, co chcą. Jest dużo więcej towarów niż dawniej i nie są one nikomu wydzielane. To najczęstsza ze zmian odbieranych pozytywnie w przeciwieństwie do przeszłości. Wtedy wszystkie usługi były centralizowane w udżamaa. Sprzedaż towarów mogła się odbywać tylko tam. Udżamaa na przykład decydowała się na zakup cukru i gdy cukier przyjechał, to wtedy, w ten dzień, otwierano we wsi sklep, wówczas każdy mógł kupić cukier. Ale była lista osób uprawnionych do tego cukru, jak przyszedł ktoś z zewnątrz, ktoś kto nie pracował w udżamaa to nie mógł nic kupić [z wywiadu ze wspólnotą z Luanzi]. Niektórzy studenci ubolewają dziś także, że: w wyniku tego programu doszło do… załamania się poszanowania własności prywatnej, … rozszerzenia się obszarów biedy na tanzanijskiej prowincji i zabicia ducha prywatnej przedsiębiorczości, która wtedy była zakazana, choć [zaraz dodają] umocniła się jedność, która wpłynęła pozytywnie na budowę narodu [z rozmów ze studentami z Iringi]. Ostatecznie więc współcześni rozmówcy, choć nie zaprzeczają oczywistym niedoskonałościom programu budowy wiosek rozwojowych, to ostatecznie nie potępiają socjalizmu widząc wiele jego zalet w porównaniu z obecnym systemem. Dodać też trzeba, że liczba osób, z którymi rozmawialiśmy na ten temat, która skupiała się na pozytywnych aspektach udżamaa była wyraźnie większa od tych, którzy przypominali jej złe strony. Zaskakujące dla nas Polaków może być także to, że Afrykanie z Tanzanii wyraźnie akcentowali pozaekonomiczne aspekty życia, które im doskwierają. Podstawowym dla nich problemem, nie było to, że ciągle w porównaniu z krajami rozwiniętymi za mało zarabiają (jak w przypadku Polaków), tylko że nastąpiło zachwianie czy też upadek tradycyjnego systemu kontroli społecznej, obowiązującej przez wieki w każdej afrykańskiej wspólnocie. Rozszerzająca się coraz bardziej anomia społeczna, to że każdy żyje tylko dla siebie a system zwany kapitalizmem tylko do tego ludzi skłania. Zachęca np. do zaciągania długów w bankach i posiadania, jak najmniej dzieci. To jest ta radykalna zmiana, którą Afrykanie akceptują najmniej chętnie, choć i oni dali się mu uwieść. Największą tragedią z naszego punktu widzenia było zachwianie naturalnej równowagi społecznej. Ta równowaga pozwalała się mierzyć z udżamaa, 53 że to wyzwanie możemy razem pokonać. Twoje dziecko było częścią udżamaa. To wyzwanie zaczyna się od małych rzeczy, jeśli twoje dziecko zachowuje się źle i ja to widzę, to wtedy każdy z udżamaa mógł podejść do dziecka i zwrócić mu uwagę, bo dziecko było częścią udżamaa i wszyscy należeli do udżamaa i narodu. Udżamaa to było budowanie narodu. Zobaczcie, my wychowani w udżamaa mamy respekt do starszych, jeśli pójdziemy do innych udżamaa, to oni też mają respekt, to są naturalne reguły wychowania. A dzisiaj nikt nie słucha starców, każdy chce iść oddzielnie i nie można podejść do dziecka, bo przyjdzie jego rodzic i powie że to jest jego dziecko i nie powinieneś się wtrącać. Ale najgorsze jest to, że każdy idzie w swoją stronę i każde dziecko idzie w swoją stronę, swoją droga i nie patrzy, co jest dobre dla wspólnoty. Tak to prawda, wtedy było trudniej zarobić pieniądze ale ludzie bardziej je szanowali. Jeśli zarobiłeś, musiałeś podzielić się z krewnymi, dziadkami i z udżamaa. Za 1 tys. szylingów musiałeś wyżyć i ubrać się. Te pieniądze musiały wystarczyć. Dzisiaj nawet 10 tysięcy zarobisz ale to jest nic, ten czas który poświęcasz na zarobienie jest bezwartościowy. Teraz masz 100 różnych szkół i każdy idzie do innej i nie możesz porównać tej wiedzy. Każdy chodzi gdzie indziej, tak samo z bezpieczeństwem, wcześniej byliśmy razem a udżamaa kontrolowało teren. Teraz w razie czego może przyjechać policja, ale ile minie czasu, a poza tym my nie znamy tego policjanta. On nie jest częścią naszej wspólnoty. Jest anonimowym przedstawicielem obcej władzy. Zobacz, jak teraz jesteśmy podzieleni. Każdy wyznaje swoje wartości, idzie swoją drogą. A przecież gdyby nie udżamaa, to nadal żylibyśmy w małych chatkach. Dzięki temu, że pracowaliśmy razem, dzięki sile wspólnoty, był ten rozwój. Dzisiaj nikt nie ma szansy na taki dom, bo nikt nie zarobi sam na taki dom. Dlatego, z powodu rozbicia społecznego uważamy, że czasy udżamaa to były mimo wszystko lepsze czasy. Sentyment do udżamaa jest wśród starszych ludzi duży, bo ludzie czuli, że wszyscy mają te same wynagrodzenie i wiedzieli jak to podzielić. Zerwanie z udżamaa zerwało więzi społeczne, młodzi migrują do miast bo nie czują się związani ze swoją wsią… Udżamaa oznaczało rodzinę, a młodzi teraz w ogóle nie lubią rodziny, bo nie chcą być ograniczani przez rodzinę… Młodzi nie widzą biznesu w rolnictwie, jedyny biznes widzą jak wyjadą, tylko w mieście można robić biznes [z wywiadu ze wspólnotą z Luanzi]. Mogą także zwrócić naszą uwagę opinie na temat przyczyn niepowodzenia programu budowy udżamaa i w ogóle załamania się socjalizmu w Tanzanii. Okazuje się, że w przeświadczeniu Tanzańczyków, co więcej studentów ostatnich lat studiów a więc młodych i względnie już wykształconych, przyczyna nie 54 tkwiła w tym że idea była zła ale została źle zaplanowana i wykonana. Potrafią wymienić jednak jej liczne zalety i osiągnięcia: Ludzie interesowali się bardziej sobą niż dziś. Państwo zapewniało usługi społeczne, co umacniało jedność narodu. Doszło do spadku trybalizmu. Ludzie którzy żyli w udżamaa byli bardziej solidarni i bardziej czuli na potrzeby innych ludzi. Program nie mógł jednak zakończyć się sukcesem ponieważ był źle zaplanowany. Często też wskazują, że przyczyna niepowodzenia nie tyle istniała w samym systemie lecz niejako poza nim. Eksperyment z udżamaa został zakończony już w 1982 roku dlatego, że wioski te z jednej strony powstawały na zlej podstawie prawnej a z drugiej Międzynarodowy Fundusz Walutowy żądał w zamian za pomoc strukturalnej liberalizacji: Ujamaa przystały istnieć ponieważ doszło do wzrostu i umocnienia się światowego kapitalizmu…, nastąpił jego gwałtowny wzrost na świecie a poza tym upadł przez działania Banku Światowego i ONZ. Krajowa gospodarka musiała przejść zmiany i stać się kompatybilna z światowym systemem gospodarczym. Niektóre z wypowiedzi przypominają ówczesną propagandę: Udżamaa przestały istnieć gdyż Tanzania została zaatakowana przez zachodni kapitalizm i indywidualizm. Ideologie te rozpowszechniane po świecie przez imperialistów przejęły władzę nad rządzącymi Tanzanią i przymusiły ich do zakończenia projektu udżamaa. Obcokrajowcy zmusili państwo do zmiany systemu, a pomógł im brak jedności w narodzie, samolubstwo i egoizm niektórych członków narodu, którzy chcieli się wzbogacić na innych. Idea kapitalizmu została rozprzestrzeniona w Tanzanii [z wywiadów ze studentami Uniwersytetu z Iringi]. Tylko niektórzy bardziej pragmatyczni przyznają, że: system nie mógł się obronić z uwagi na jego niską wydajność ekonomiczną przy stałym wzroście ludności i konflikcie między rozwijającym się rynkiem światowym a niewydajnym systemem gospodarczym Tanzanii. Prawie wszyscy jednak go żałują, utrzymując, że z chwilą jego załamania wiele utracili: Osiągnęliśmy jednolitość poziomu ekonomicznego, mieliśmy równość w dostępie do edukacji i opieki medycznej oraz innych usług socjalnych. Zyskaliśmy tożsamość narodową. A teraz ludzie przestali pracować razem i żyć we wspólnotach, rząd nie zajmuje się ludźmi, co wpływa na nierówność społeczną [z wywiadów ze studentami Uniwersytetu z Iringi]. Wielu także z przedstawicieli elit intelektualnych i politycznych sceptycznie odnosi się do wcześniejszej krytyki programu uwioskowienia, która zresztą wychodziła z ich grona. Program, ich zdaniem, w prawdzie upadł ale wydatnie przyczynił się do związania ludności wiejskiej z państwem. Są zdania, że należy na niego patrzeć nie tyle z punktu widzenia ekonomicznego, co społecznego i kulturowego, gdyż w tych sferach wywołał znacznie większe zmiany niż w gospodarce. 55 Dzięki niemu powstała w Tanzanii gęsta sieć administracji lokalnej, wymuszono stosowanie nowoczesnego prawa, wprowadzono system opieki społecznej i sprawnego systemu podatkowego. We wsiach objętych programem udżamaa wzrósł poziom zaufania i współpracy między władzą a jej mieszkańcami, którzy lepiej znają swoich lokalnych liderów i bardziej są związani ze swoim regionem i państwem. Zauważa się także, że na terenach uwioskowionych ludność chętniej bierze udział w wyborach do parlamentu i wykazuje bardzo wysokie poparcie dla partii rządzącej (obecnie CCM dawniej TANU24) a niewielkie dla antyrządowej opozycji. Ludzie mieszkający w wioskach rozwojowych pamiętają, że socjalizmowi zawdzięczają dostęp do ośrodków zdrowia i możliwość posłania do szkół swoich dzieci. Wzrósł, ich zdaniem, ogólny poziom rozwoju poprzez wzrost dochodów mieszkańców, produkcja zbóż a zmalał wskaźnik analfabetyzmu. Efektem z kolei upowszechnienia edukacji (100% 13-latków znajduje się w szkołach i 95% 17-latków) jest średnio wyższy wiek zawierania związków małżeńskich (20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn) oraz lekki spadek dzietności. Przede wszystkim jednak w kraju dawniej pozbawionym wsi w dosłownym tego słowa znaczeniu, powstały duże ośrodki wiejskie wyposażone w podstawową infrastrukturę usługową25. Doświadczenie z lat 70. i 80. związane z nazwiskiem Nyerere i programem udżamaa zmieniło wieś tanzanijską i mimo poniesionej klęski samego programu, zdaniem zwolenników socjalizmu doprowadziło to do znaczących przemian w państwie, których efekty zostały wykorzystane dla rozwoju tego państwa. Konkluzje Tanzania (wcześniej jako Tanganika) jest państwem formalnie niepodległym od 1961 roku26. Rządy Nyerere trwały przez 24 lata. Historyczny eksperyment połączenia tradycyjnej afrykańskiej wspólnotowości i socjalizmu, jakim był projekt reorganizacji życia wiejskiego udżamaa trwał jednak niespełna 10 lat, gdyż na pełną skalę rozpoczął się dopiero w 1973 r. a zakończył w praktyce już 1982 roku. Zmiany, które wywołał są jednak widoczne do dnia dzisiejszego nie tylko w krajobrazie i architekturze wsi tanzanijskiej ale przede wszystkim w mentalności i kulturze mieszkańców tego kraju. Skutki tego eksperymentu są mocno niejednoznaczne a opinie na jego temat w gruncie rzeczy dość ambiwalentne. Zgoda wśród Tanzańczyków istnieje tylko w jednej kwestii, że pod __________ 24 25 26 56 TANU, Tanganyika African National Union (Tanganijska Narodowa Unia Afrykańska), główna partia polityczna Tanzanii założona przez Juliusa Nyerere w 1954 roku, obecnie Revolutionary State Party (Chama Cha Mapinduzi – CCM). P. Osafo-Kwaako, Long-run Effects, op. cit. Zjednoczona Republika Tanzanii powstała dopiero w 1964 r. z połączenia Tanganiki i Ludowej Republiki Zanzibaru i Pemby (wcześniej Sułtanatu Zanzibaru). względem ekonomicznym projekt ten był na pewno nieudany. Czy jednak dlatego, że z założenia nie mógł się powieść gdyż nie uwzględniał tzw. natury człowieka, czy też dlatego, że był tylko źle zaprojektowany i realizowany lub celowo doprowadzony do upadku przez wrogie Tanzanii siły zewnętrzne, jest już pytaniem dla większości Tanzańczyków otwartym. Wyraźna niedoskonałość obecnej alternatywy ustrojowej i fatalne konsekwencje jakie wywołuje w życiu społecznym neoliberalna globalizacja, skłania wielu do obrony poprzedniego systemu. Wyszukiwania jego dobrych stron. Co obiektywnie rzecz biorąc nie jest łatwe, gdyż nawet to co się udało pozytywnego zrobić w Tanzanii w okresie Nyerere w sferze budownictwa, infrastruktury czy edukacji, nie zostało tak naprawdę wypracowane przez samych tylko Tanzańczyków ale pochodziło w dużej mierze z tzw. pomocy międzynarodowej. Faktem jest jednak, że Tanzańczycy są dziś o wiele bardziej wyedukowani, zjednoczeni i skłonni do solidarności ze swym państwem niż zróżnicowane etnicznie i plemiennie społeczeństwa w krajach sąsiednich. Tanzania jest, jak dotąd państwem spokojnym, bezpiecznym i względnie uporządkowanym. Nie było tam dotąd wojny domowej a napięcia etniczne czy religijne stanowiące zmorę większości państw afrykańskich, nie stanowią w niej większego problemu. Czy w takim razie udżamaa zawdzięczamy, przynajmniej w jakimś stopniu istnienie tanzańskiej tożsamości narodowej? Pozostawiam już to pytanie potencjalnym czytelnikom i badaczom problemu. Podobnie też pytanie, dlaczego ważniejsze jest dla większości ludzi bezpieczeństwo (socjalizm) niż wolność (liberalny kapitalizm)? Czy może dlatego, że bez bezpieczeństwa nie ma prawdziwej wolności? 57 Summary This article is devoted to the history and specific character of Tanzanian socialism and the opinions of the contemporary Tanzanians on the rural Ujamma communities which were to constitute the basis for the future development of their society. The paper was written based on short ethnographic research of the selected group from among Iringa University students and inhabitants of the neighboring villages. The cited accounts from the interviews illustrate ambiguous opinions of the interlocutors on the topic in question. Despite the consensus on the negative economic impact of the very project, the interlocutors defend its social advantages. The main reason of such a standpoint seems to be the dissatisfaction with the current socio-political situation, unemployment, extremely high prices and primarily the increasing social anomie, family dissolution and decay of traditional values. 58 Anna Kubisztal Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ (doktorantka) Jorge Dias – najwybitniejszy portugalski etnolog W tej pracy pragnę przedstawić postać badacza Jorga Dias’a, jednego z najwybitniejszych etnologów XX wieku pracujących w Portugalii w latach 1930–1970. Zaprezentuję także dwie najbardziej znane jego prace ukazujące społeczność wiejską oraz plemię Makonde. Opiszę również badania, które po raz pierwszy zostały poprowadzone przez tego etnologa w krajach kolonialnych będących pod portugalskimi rządami. * * * António Jorge Dias1 urodzony w 1907 roku w Porto, zmarł w 1973 roku w Lizbonie. Ukończył studia doktoranckie z antropologii na uniwersytecie w Monachium i przyjechał do Santiago de Compostella. Następnie w 1947 roku został zaproszony do pracy w Porto przez antropologa fizycznego Mendes’a Correia. Miał poprowadzić Secção Etnografica do Centro de Estudos de Etnologia Peninsular czyli Etnograficzną Sekcję Centrum Studiów Etnologii Półwyspu. Z biegiem czasu jego podejście coraz wyraźniej odbiegało od mało tolerancyjnego podejścia Mendesa. W 1956 roku Jorge Dias zrezygnował ze współpracy z antropologami fizycznymi i przeniósł się do Coimbry i Lizbony. Niestety jego doktorat obroniony w Niemczech nie został zaakceptowany, został zmuszony do zrobienia drugiego. Co jest ważne, stworzył grupę współpracowników, z którymi podejmował większość badań i zadań naukowych. Należeli do niej: jego druga żona Margot Dias, Ernesto Veiga de Oliveira, Fernando Galhano, Benjamin Pereira oraz Viegas Guerreiro2. Przyjazd Dias’a do ojczyzny przyczynił się do odnowienia przez portugalskie instytucje akademickie współpracy międzynarodowej oraz zintensyfiko- __________ 1 2 Zob. http://www.folclore-online.com/pessoas/textos/100_anos_antrop_portugal.html#.VnG uhVXhBD8 [dostęp: 1.12.2015]. Viegas Guerreiro dołączył do grupy współpracowników Jorge’a Dias później, jednak to on został autorem czwartego tomu monografii Os Macondes de Mozambique. Pierwszej książki poświęconej etnologicznym badaniom społeczności plemiennych prowadzonej przez portugalskiego etnologa. 59 wanie współdziałania z ośrodkami i stowarzyszeniami zagranicznymi. Współpracował z brazylijskim etnologiem Gilberto Freyre3, a także z wieloma innymi kolegami z Europy oraz Ameryki. Utrzymywał stałą kooperacje z profesorami i badaczami z Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku. Ponadto między innymi brał udział w pracach na Uniwersytecie Witwatersrand w Johannesburgu, a także na Uniwersytecie Standford w Kalifornii. Jorge Dias był cenionym badaczem na antropologicznej scenie międzynarodowej czego świadectwem jest wybranie go w latach 1954–1956 na sekretarza generalnego Comissão Internacional de Artes e Tradições Populares czyli Międzynarodowej Komisji Sztuki i Tradycji Chłopskich, która w 1964 roku została przekształcona we współcześnie znany SIEF czyli Societe International d’Ethnologie et Folklore. Natomiast w 1965 roku zebrał grupę naukowców, która założyła czasopismo Ethnologia Europea. Prace naukowe Diasa były zakrojone na szeroką skalę, między innymi warto wspomnieć jego zaangażowanie w rozpoczęcie dialogu pomiędzy uniwersytetami hiszpańskimi i brazylijskimi, prowadzenie przez niego pracy w różnych krajach europejskich i amerykańskich, zorganizowanie międzynarodowych kolokwiów i spotkań, publikowanie w zagranicznych czasopismach oraz wyjazd naukowy do Stanów Zjednoczonych w latach 1950–1960. Etnolog został zaproszony do udziału w kolokwiach pod tytułem Anthropology Today4 zorganizowanych przez Fundację Wenner – Gren zajmującej się badaniami antropologicznymi. Świadectwem tego, jak liczącą się postacią był na międzynarodowej scenie antropologicznej Jorge Dias, ilustrują artykuły napisane do książki poświęconej temu wybitnemu etnologowi pod tytułem In Memoriam António Jorge Dias (1974) oraz w pracy pod tytułem: Estudos em Homenagem a Ernesto Veiga de Oliveira5. * * * Dias poza dużym zaangażowaniem w prace naukowe prowadzone na skalę międzynarodową wraz ze swoimi współpracownikami prowadził badania w ojczyźnie. Jego studia badawcze były prowadzone w czterech głównych aspektach. __________ 3 4 5 60 Gilberto de Mello Freyre, brazylijski antropolog, ukończył Uniwersytet Columbia w Nowym Jorku, gdzie współpracował z Franz’em Boas’em. Zob. Stocking G., Volksgeist as Method and Ethic: Essaya on Boasian Ethnography and the German Anthropological Tradition, University of Wisconsin Press, Madison 1999. Baptista F., Brito Pais de J., Pereira B., Estudos em Homenagem a Ernesto Veiga de Oliveira, Instituto Nacional de Investigação Científica, Lizbona 1989, s. 569–580. W książce tej artykuły są dedykowane Diasowi przez ponad 15 zagranicznych antropologów, między innymi takie postacie jak: Meyer Fortes, Max Gluckman, M. G. Marwick czy John Beattie. Pierwszy był kontynuacją prac badawczych mistrzów portugalskiej etnografii. Dotyczyły badań nad portugalską kulturą materialną. Monografie w dużej mierze były opracowane przez zespół kierowany przez Diasa. Etnolog napisał klasyczny tekst dotyczący pługów oraz spichlerzy portugalskich, a wraz z Ernesto Veiga de Oliveira i Fernando Galhano monografie dotyczącą sprzętu podnoszenia wody do nawadniania, tradycyjnych systemów szlifowania. Należy zauważyć, że te badania opierały się na zrozumieniu jakie było zastosowanie danych przedmiotów w życiu codziennym, a także wynikające z tego relacje międzyludzkie oraz sposoby operowania nimi. Były one prowadzone na szeroką skalę, tak aby ukazać jak najpełniejszy portret kraju i jego bogatą kulturę. Ich rezultatem było wydanie atlasu Atlas Etnológico de Portugal6. Prezentował on systematyczny wykaz etnograficznych artefaktów i urządzeń rolniczych, między innymi takich jak pługi, czy spichlerze. Do wykonania pracy nad atlasem wykorzystał metodę „rozbudowanych ankiet” zaczerpniętą od geografa społecznego Orlando Ribeiro. Warto również wspomnieć, że tak jak mistrzowie antropologii portugalskiej, przede wszystkim Adolfo Coelho oraz jego bezpośredni nauczyciel Rocha Peixoto, Dias podejmował refleksję nad drogami rozwoju antropologii portugalskiej. Ukazały się liczne eseje dotyczące dyrektyw w podejmowaniu problematyki i kierunku prowadzenia badań, wykorzystywaniu metod oraz teorii badawczych, a także rozważań nad stanem i kierunkiem rozwoju dyscypliny. * * * Drugi aspekt dotyczy studiów nad społecznościami górskimi. Etnolog podejmując te prace widział potrzebę kompleksowego badania kultury chłopskiej, a także dokumentowania życia społeczności chłopskich, które dynamicznie się zmieniają. Rezultatem tych badań było powstanie najważniejszych portugalskich monografii tego okresu pod tytułem: Vilarinho da Furna. Uma aldeia comunitária7 oraz Rio de Onor. Comunitarismo Agro-Pastoril8. Dysertacje dotyczą refleksji nad „komunitaryzmem rolno-pasterskim” oraz egalitarną organizacją zbiorową w północnej Portugalii. Dias prowadząc badania, próbował określić właściwości każdego z najmniejszych elementów danej kultury. Uważał, że każdy z nich tworzy kulturową mozaikę danego regionu Portugalii. Poszukiwał różnorodnych wpływów zewnętrznych, a także zwracał uwagę na czynniki geograficzne oraz specyficzny historyczny wkład. We wstępie do Rio de Onor. Comunitarismo Agro-Pastoril pisze: (…) zapowiem interesująca mnie problema- __________ 6 7 8 Atlas etnológico de Portugal continental: I, red. Dias J., Galhano F., Centro de estudos de etnologia peninsular, Instituto de alta cultura, Porto 1947–49. Dias J., Vilarinho da Furna. Uma aldeia comunitária, Instituto de Alta Cultura, Porto 1948, która była rozprawą doktorską Dias’a. Dias J., Rio de Onor. Comunitarismo Agro-Pastoril, Instituto de Alta Cultura, Porto 1953. 61 tykę, na przykładzie studiów w Rio de Onor, która polega na próbie umieszczenia jej [społeczności – przyp. A.K.] w całość historyczno-kulturową wywodzącą się z przeszłości9. Anonsuje także, że jest ona miejscowością, gdzie istnieje typowy przykład organizacji społecznej w Portugalii. Dodaje: niedostatecznie znam co jest na ziemi hiszpańskiej, nie wolno mi nawiązywać do reszty Półwyspu, ale wierzę, że nie ma dziś żadnej społeczności półwyspu, gdzie istnieje najstarsza organizacja [społeczna – przyp. A.K.] zachowana tak doskonale i intensywnie10. Książka Rio de Onor. Comunitarismo Agro-Pastoril ilustruje niezwykle dużo szczegółów charakterystycznych dla omawianej społeczności. Nie jest moją intencją by dokonać analizy tej pracy, natomiast krótko pragnę przedstawić jej strukturę. Składa się z „przedmowy”, prezentującej między innymi sytuację polityczną, która miała istotny wpływ na prowadzenie badań oraz wydanie monografii. Następnie jest „wprowadzenie” opisujące między innymi cel pracy, powód dla którego wybrał tą miejscowość, metody pracy oraz teorie, do których nawiązywał. Jak sam zauważa Rio de Onor. Comunitarismo Agro-Pastoril stanowi „pierwsze studia nad społecznością (…) z zastosowaniem funkcjonalizmu”11. Warto nadmienić, iż autor odwołuje się do teorii wypracowanych przez Ruth Benedict12. Natomiast Brian O’Neil13 wskazuje, iż wykorzystuje koncepcję Erica Wolf’a dotyczącą „zjednoczonej wspólnoty”14. Następnie w pracy znajdują się dwadzieścia dwa rozdziały prezentujące różnorodne aspekty życia społeczności mieszkającej w Rio de Onor w Portugalii. Pierwsze trzy rozdziały dotyczą ogólnych zagadnień związanych z omawianą wsią: rys historyczny, środowisko naturalne, inne aspekty swoiste dla tej wsi. Czwarty omawia budynki i urządzenia publiczne, natomiast piąty szczegółowo opisuje strukturę społeczną, w tym organizację wspólnoty wiejskiej, rodzinę, aspekty związane z prawidłowym funkcjonowaniem społeczności itd. Szósty i siódmy rozdział dotyczy gospodarki, handlu, sztuki i rzemiosła. Kolejny omawia narzędzia rolnicze, samochody i transport. Dziewiąty w całości jest poświęcony ubiorowi, natomiast dziesiąty __________ 9 10 11 12 13 14 62 Dias J., Tamże, s. 25. Dias J., Tamże, s. 13. Dias J., Tamże, s. 11. Bendict R., Wzory kultury, Wydawnictwo Muza, Warszawa 1999; Chryzantema i miecz. Wzory kultury japońskiej, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1999, 2003. Antropolog pracujący w Portugalii. http://www.degois.pt/visualizador/curriculum.jsp?key= 5072228070267150 [dostęp: 11.09.2015]. Wolf E., Closed Corporate Peasant Communities in Mesoamerica and Central Java, [w:] Peasant Society: A Reader, red. Potter J., Foster G., Diaz M., Little – Brown – and Co., 1967 Boston, s. 230–246; Peasant, Prentice Hall, Englewood Cliffs 1966; The Vicissitudes of the Colsed Corporate Community. Prezentacja wygłoszona podczas 82-go Corocznego Spotkania Stowarzyszenia Amerykańskiej Antropologii, Chicago 1983, 16–20 Listopada. Podaję za: O’Neill B., Social Inequality in a Portuguese Hamlet Land, Late Marriage, and Bastardy, 1870–1978, Cambridge University Press, Cambridge 2009, s. 3. pożywieniu. Kolejne trzy rozdziały omawiają zagadnienia związane z kultem religijnym również w odniesieniu do przeszłości, rytuałami przejścia, takimi jak narodziny, chrzest, czy ślub, a także obrzędami i ceremoniami dorocznymi. Czternasty i piętnasty rozdział dotyczą tańców, instrumentów muzycznych, śpiewów i pieśni, a także gier i zabaw oraz sportu. Kolejny rozdział łączy w sobie problematykę sztuki ludowej i dziecięcej. Siedemnasty rozdział opisuje kwestie związane z łowiectwem i rybołówstwem. Kolejne dwa opisują przysłowia, sentencje, pseudonimy i zagadki, a także historie i opowieści ludowe. Dwudziesty rozdział szczegółowo omawia zagadnienie emigracji i kontrabandy. Dwudziesty pierwszy nazwany jest Człowiek i porusza kwestie fizyczne, jak i mentalne, relacje między płciami, koncepcji życia oraz czasu, a także domu i rodziny oraz dzieci. Ostatni rozdział ukazuje rozważania i wnioski istotne dla tematyki poruszonej w tej monografii. W Rio de Onor. Comunitarismo AgroPastoril Dias dokonał wielopłaszczyznowego opisu zebranych materiałów źródłowych. Zamieścił szczegółową deskrypcję ilustracji, przytaczał przysłowia, piosenki, zaklęcia magiczne, a także analizę pełnionych funkcji w społeczności, ich zachowań oraz obrzędów. Skrupulatnie przeanalizował problematykę związaną nie tylko z kulturą materialną, ale także z relacjami społecznymi. Ponadto warto dodać, że Rio de Onor oraz Vilariho da Furna były miejscowościami znajdującymi się na północy kraju, a ich położenie w paśmie górzystym, według Dias’a, gwarantowało mu izolację od czynników zewnętrznych. Społeczności były wyjątkowo zachowane, gdzie etnolog mógł studiować, jak w laboratorium, formy organizacji społecznej, której korzenie pochodziły z protohistorii15. Rio de Onor jest położone w paśmie górskim w prowincji Tras-os-Montes e Alto Douro. W 1940 roku populacja wioski sięgała 228 osób, a dobrze działająca rada wsi doprowadziła do całkowitej niezależności Rio de Onor i utrzymania samowystarczalnej gospodarki chłopskiej. Dias widział w organizacji badanej wioski „pewnego rodzaju małe Państwo, które może stanowić reprezentanta demokracji”16. Rio de Onor opisane przez Dias’a jest zmumifikowaną archaiczną formą niemieckiej pastoralnej tradycji. Monografia ta stanowi punkt zwrotny w historii antropologii portugalskiej. Wielu badaczy, z kolejnych pokoleń, prowadzących studia nad społecznościami odwołuje się do niej. Poza niezwykle bogatym opisem Dias wykorzystał funkcjonalizm, który wskazał na cechę wyróżniającą Rio de Onor czyli równość społeczną. Poniższy cytat stanowi jej egzemplifikacje: __________ 15 16 Dias J., Algumas Consideracoes acerca da Estrutura Social do Povo Portugues, [w:] Revista de Antropologia, t. 3, nr 3, 1955, s. 1–20, Wydawca Revista de Antropologia, s. 6. http://www.jstor.org/discover/10.2307/41615624?uid=3739256&uid=2&uid=4&sid=21105 233858643. Dias J., Rio de Onor..., s. 82. 63 Jedną z fundamentalnych stałych tej kultury jest jej respekt dla organizacji społecznej, który w całości jest zorientowany na życie zbiorowe. Inną stałą związaną z ich przeszłością, jest duch braterstwa i tolerancji, który powoduje, że mieszkańcy wsi żyją bez podziałów i w doskonałej harmonii z ich sąsiadami. Wszystko jest wykonywane w atmosferze świętowania, bez zgryźliwości i wrogości (…) Ten styl życia odbija się na wychowaniu. Dzieci dorastają w wolności, biorą udział w festiwalach, tańcach i śpiewach obok dorosłych (…) jedna generacja podążą za następną w harmonii, szczęściu i równowadze17. Ponadto jeden z jego informatorów podkreślił równość jako wyjątkową cechę jego społeczności w przeciwieństwie do sąsiadującej miejscowości: „W innych wsiach są zawsze dwa albo trzy bogate domy, które mogą pomóc innym w potrzebie. Ale tutaj wszyscy jesteśmy równi”18. Dias był przekonany, że znalazł społeczność, która jest przykładem chłopskiej równości. Wszyscy mieszkańcy wsi byli równi, a próby wywyższenia się w jakimkolwiek aspekcie były blokowane przez radę wiejską. Dias wykorzystał organiczny model struktury społecznej zaczerpnięty od Ruth Benedict. Z jednej strony Dias skonkludował, że struktura osobowości mieszkańców Rio de Onor była „dionizyjska”19. Natomiast w innym miejscu odwołał się do pracy Roberta Redfield’a The Little Community: Wspólnota chłopska, którą odwiedziłem podczas mojej wyprawy na północ w region gór ukazuje wszystkie charakterystyczne cechy małej społeczności zdefiniowanej przez Redfield’a. Ukonstytuowali autonomiczną, homogeniczną grupę, samowystarczalną ekonomicznie, wyraźnie ograniczoną, odizolowaną przez pastwiska i pola graniczne, które tradycyjnie należą do całej grupy20. Jak zauważył Brian O’Neill obydwa te spojrzenia należą do organicznego modelu społeczeństwa i w przypadku studiów Diasa nie wykluczają się21. Praca Rio de Onor. Comunitarismo Agro-Pastoril jest niezwykle ważna dla rozwoju antropologii w Portugalii, jednak przyniosła też dużo szkody. Po pierwsze kolejne pokolenia badaczy spodziewały się odnaleźć podobne społeczności w regionie portugalskich gór, co mogło przeszkodzić im w wykonaniu poprawnej analizy danej społeczności. Zdarzało się, że wyciągali błędne wnioski. Ponadto warto zauważyć, że po wielu wizytach badaczy, filmach i popularności wizerunek Rio de Onor był odmienny od jego rzeczywistej tożsamości społecznej. Została uznana za miejscowość egzotyczną i przykład perfekcyjnej wsi. Praca Diasa miała tak duży wpływ, że lata później mieszkańcy Rio de Onor odpowiadali na pytania turystów cytując fragmenty z książki. Obraz wiejskiej __________ 17 18 19 20 21 64 Dias J., Tamże, s. 329. Dias J., Tamże, s. 96. Dias J., Tamże, s. 315. Dias J., Portuguese Contribution to Cultural Anthropology, Witwatersrand University Press, Johannesburg 1961, s. 83. O’Neill B., Social Inequality in a Portuguese Hamlet…, s. 4. równości namalowany przez studia Dias’a miał długotrwały wpływ na portugalską etnologię, jak i na umysły mieszkańców omawianej wsi22. Książka ta została doceniona nie tylko na gruncie rodzimym, ale również jej wartość została zauważona poza granicami Portugalii. Warto podkreślić, że stała się one inspiracją do badań dla kolejnych pokoleń antropologów. W odniesieniu do monografii Rio de Onor została napisana rozprawa doktorska Retrato de aldeia com espelho: Ensaio sobre Rio de Onor. Jej autor Joaquim Pais de Brito poprowadził kilkumiesięczne badania w Rio de Onor i zaobserwował dynamiczne zmiany w tej społeczności. Również Brian O’Neil, ówczesny doktorant Antropologii Społecznej na London School Of Economics Political Science, został zainspirowany monografią Diasa, czego konsekwencją było poprowadzenie podobnych badań na północy Półwyspu Iberyjskiego. * * * Trzeci aspekt studiów badawczych jest związany z potrzebą poznania i scharakteryzowania kultury portugalskiej, a także ze zjawiskiem nazwanym przez João Leal’a23 „antropologią budowania narodu”. Tematyka ta jest podjęta w eseju pod tytułem Os Elementos da Cultura Portuguesa24, w którym Jorge Dias dokonuje charakterystyki osobowości i etosu Portugalczyków. Drugą pracą ukazującą powyżej wymienioną problematykę jest Tentâmen de Fixação das Grandes Áreas Culturais Portuguesas. Etnolog wykorzystuje w niej trójstronny model wypracowany przez geografa Orlando Ribeiro, który przede wszystkim analizował heterogeniczność kultury portugalskiej z pespektywy geografa społecznego. Natomiast Dias w tej pracy dokonuje charakterystyki społecznokulturowej w trzech strefach Portugalii: Portugali Atlantyckiej, Górskiej i Południowej25. * * * Dias’a interesowały nie tylko studia prowadzone na ojczystej ziemi, był pierwszym portugalskim intelektualistą, który widział potrzebę poprowadzenia badań dotyczących społeczeństw plemiennych z portugalskich kolonii. Stały się one kanwą, na której rozwinęły się studia w ramach antropologii kulturowej i społecznej w Portugalii. Sytuacja polityczna w koloniach była niezwykle __________ 22 23 24 25 O’Neill B., Tamże, s. 3–5. João Leal – portugalski antropolog. http://www.fcsh.unl.pt/faculdade/docentes/ljaf [dostęp: 1.12.2015]. Dias J., Os Elementos da Cultura Portuguesa, [w]: Estudos de Antropologia, t. 1, Imprensa Nacional-Casa da Moeda, Lizbona 1990, s. 135–157. Zob. Lela J., Antropologia em Portugal. Mestres, Percursos, Transições, Livros Horizonte, Lizbona 2006. 65 trudna, panowały wojny domowe i z tego względu władze reżimu zdecydowały się na poprowadzenie badań antropologicznych, które miały ułatwić im nadzór nad koloniami. Dias wraz z wyznaczoną przez Salazara26 grupą wyjechał do Mozambiku, aby poprowadzić badania pośród plemiona Makonde27. W tym czasie rozpoczęła się tam wojna kolonialna. Wybór miejsca prowadzenia badań nie był przypadkowy nawiązywał do badań, które prowadził jego niemiecki promotor. Rezultatem wielomiesięcznych badań było wydanie czterotomowej monografii pod tytułem Os Macondes de Mozambique. Publikacja tego dzieła stała się momentem przełomowym w prowadzeniu, a właściwie w podjęciu badań dotyczących społeczeństw plemiennych w dziejach antropologii portugalskiej. Os Macondes de Mozambique po raz pierwszy zostało opublikowane w latach 1964–1970. Pierwszy tom dotyczy aspektów historycznych i ekonomicznych, drugi kultury materialnej, trzeci omawia problematykę życia społecznego i kulturowego plemienia Makonde. Natomiast czwarty dotyczył wiedzy ludowej tego plamienia oraz języka, literatury i zabaw. Należy zaznaczyć, że czwarty tom został napisany pod redakcją Manuel’a Viegas Guerreiro, ze względu na przedwczesną śmierć Diasa. Publikacja ta jest uważana za ważny dorobek naukowy w dziejach antropologii portugalskiej, była wielokrotnie wznawiana. Na podstawie materiałów źródłowych zebranych przez Margot Dias, w tym amatorskich filmów dokumentujących ich badania, powstał w 1997 roku film pod tytułem: Guia para os filmes realizados por Margot Dias em Mocambique 1958/1961 zrealizowany przez Catarinę Alves Costa’e28 zajmującą się antropologią wizualną29. Badacze historii antropologii portugalskiej oraz afrykaniści poszukiwali odpowiedzi na pytanie: dlaczego Dias zdecydował się na poprowadzenie całkowicie nowatorskich i przełomowych badań, a także dlaczego dokonał tego tak późno? Rui Perreira we wstępie do ponownego wydania Macondes de Mocambique __________ 26 27 28 29 66 António de Oliveira Salazar – portugalski polityk, ekonomista, pełnił funkcję między innymi premiera, ministra finansów i wojny. Był twórcą tzw. Nowego Państwa, którego został dyktatorem. Zob. Gallo D., Antropologia e Colonialismo: O Saber Português. Lisboa1988, ER Heptágno; Pereira R., Conhecer para Dominar: O Desenvolvimento do Conhecimento Antropológico na Política Colonial Portuguesa em Moçambique, 1926–1959. Lisboa 2006, Faculdade de Ciências Sociais e Humanas da Universidade Nova de Lisboa. Rozprawa doktorska z antropologii. West H., Inverting the camel’s hump: Jorge Dias, his wife, their interpreter, and I, [w:] Significant Others: Interpersonal and Professional Commitments in Anthropology. red. Handler R., Madison 2004, The University of Wisconsin Press, 51–90., a także: Branco Freitas J., Sentidos da antropologia em Portugal na década de 1970, [w:] Etnográfica nr 18 (2), Lizbona 2014, s. 367. Catarina Alves Costa – portugalska antropolożka, reyżserka, zajmuje się antropologia wizualna i realizacją filmów etnograficznych. http://www.fcsh.unl.pt/faculdade/docentes/ ccsba [dostęp: 1.12.2015]. Perreira R., Wstęp do książki Os Macondes de Moçambique: I. Aspectos históricos e económicos, Dias J., t. 1, CNCDP/IICT, Lizbona 1998, s. 213 http://ceas.iscte.pt/etnografia /docs/vol_03/N1/Vol_iii_N1_213-228.pdf [dostęp: 11.2014]. wymienia powody, które po części odpowiadają na te pytania30. Przede wszystkim filozofia antropologów fizycznych oraz prowadzone przez nich badania przesłaniały inne możliwości podejścia do społeczeństw zamieszkujących portugalskie kolonie. Ponadto warto zauważyć, że dopiero w drugiej połowie lat 50tych nastąpiła polityczna zmiana w stosunku do terenów kolonialnych. Nie tylko stało się to możliwe, ale było wręcz konieczne, aby rozwinąć studia nad antropologicznym charakterem byłych kolonii portugalskich. Warto również zauważyć, że ówczesna portugalska władza zgodziła się, aby poprowadzić studia na terenach byłych kolonii po to, by uzyskać wskazówki jak zarządzać podbitymi społeczeństwami plemiennymi. Plemię Makonde należało do tych, którzy zaciekle walczyli o swoją suwerenność. Wiedza na ich temat pozwalała rządzić nimi i uzyskać jak największe korzyści dla imperium31. * * * Warto również zauważyć, że ten charyzmatyczny naukowiec miał również silny wpływ na etnologów pracujących na zlecenie rządu Estado Novo. Zaczęli oni swoją pracę wzorować na jego badaniach. Wystąpili z propozycją współpracy, w której wzięli udział badacze z kręgu Diasa czyli Veiga de Oliveira oraz Fernando Galhano. Współuczestniczyli w badaniach oraz pracy nad monografią A Arte Popular em Portugal. Ponadto Dias opublikował artykuł dotyczący etnologii jako dyscypliny naukowej32 w czasopiśmie Revista de Etnografia. Jest to zdarzenie niebagatelne ze względu na to, że publikacja jest autorstwa badacza spoza wpływu rządu, a po drugie, dotyczy tematyki marginalizowanej przez ówczesne władze. Sytuacja taka miała miejsce ze względu na dwa główne powody. Po pierwsze Dias i jego współpracownicy wykazali możliwość prowadzenia badań zakrojonych na szeroką skalę, między innymi opartych o interdyscyplinarną współpracę ze względu na instytucjonalizację dyscypliny na uniwersytetach. Nawiązali współpracę ze znanym i cenionym portugalskim geografem Orlando Ribeiro, a także z lingwistą Paiva Boleo oraz Lindley’em Cintra’ą. Drugi istotny powód, dla którego etnolodzy pracujący dla reżimu Salazara rozpoczęli współpracę z Diasem i jego ekipą wynika z udanej próby pełnej instytucjonalizacji dyscypliny jaką jest antropologia. Secção Etnografica do Centro de Estudos de Etnologia Peninsular, a później Centro de Estudo de Etnologia oraz Centro de Estudo de Antropologia Cultural stanowiły pierwsze centra ukierunkowane na prowadzenie antropologicznych badań terenowych. Pierwsze przede wszystkim zajmowało się etnologicznymi studiami w kraju, a drugie było ukierunkowane na prowadzenie badań nad kulturami pozaeuropejskimi. Ponadto Dias był pomysłodawcą i twórcą muzeum etno__________ 30 31 32 Perreira R., tamże. Perreira R., tamże. Dias J., A Etnografia como Ciência, [w:] Revista de Etnografia nr 1, Lizbona 1963, 7–15. 67 logicznego. W 1959 roku została zorganizowana wystawa pod tytułem: Vida e Arte do Povo Maconde – Życie i sztuka ludu Makonde – była złożona z zestawu obiektów, zebranych w ramach badań przeprowadzonych przez Jorge’a Dias. Był to moment, który stał się inspiracją do utworzenia w 1965 roku muzeum pod nazwą Museu de Etnologia do Ultramar. Jorge Dias został jego pierwszym dyrektorem, a po jego śmierci (1973) funkcję tą pełnił Ernesto Veiga de Oliveira. Wtedy też zmieniło ono nazwę na Muzeum Etnologii33. Między 1975 a 1985 roku muzeum funkcjonowało periodycznie. Dopiero od 1985 roku jest na stałe otwarte, w 1990 roku zostało włączone i objęte opieką przez Instytut Portugalskich Muzeów. W roku 2015 Narodowe Muzeum Etnologiczne obchodzi 50-tą rocznicę powstania. Na gruncie uniwersyteckim Dias’owi powierzono poprowadzenie pierwszej katedry podejmującej problematykę antropologiczną. Została utworzona na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu w Coimbrze i Lizbonie. W roku 1968 powstał kurs o nazwie Curso Complementar de Ciencia Antropologicas e Etnologicas na poziomie licencjatu. Odbywał się on w Instituto Superior de Ciências Sociais e Políticas Ultramarina. Został zreformowany w 1974 roku, jak tylko zmieniła się sytuacja polityczna w Portugalii. * * * Warto zatrzymać się również nad kwestią teorii wykorzystywanych przez Diasa. Etnolog w przeważającej mierze korzystał z teorii dyfuzjonizmu, z którą miał do czynienia podczas studiów w Niemczech. Pracami, gdzie można zaobserwować najbardziej wyraźny wpływ dyfuzjonizmu to: Os Arados Portugueses e as suas Prováveis Origens34 oraz Sistemas Primitivos de Secagem a Armazenagem de Produtos Agricolas. Os Espigeiros Portugueses35. W przypadku pierwszej pracy autor prezentuje trzy główne typy pługów, które dominowały w Portugalii. Dias uważa, że ich pochodzenie jest etnicznie różnorodne. Wymienia miejsca, z których wywodzą się dane typy. Natomiast portugalskie spichlerze, według badań Diasa, były wynikiem dyfuzji z kultury Królestwa Swebów zamieszkujących tereny północno-zachodniej Portugalii. Drugim nurtem teoretycznym, który można zaobserwować w pracach Diasa jest wpływ amerykańskiej szkoły Culture and Personality. Etnolog zapoznał się z założeniami tej szkoły podczas swojego pierwszego pobytu w Stanach Zjedno- __________ 33 34 35 68 Więcej na temat muzeum: http://mnetnologia.wordpress.com/in-english/ oraz biuletyn Lela J., O Povo no Museu file:///C:/Users/Ania/Desktop/3%20ROZDZIA%C5%81/Artigo%20 museologia.pt.pdf. Dias J., Os Arados Portugueses e as suas Prováveis Origens, Instituto de Alta Cultura, Porto 1948. Dias J., Oliveira Veiga de E., Galhano F., Sistemas Primitivos de Secagem a Armazenagem de Produtos Agricolas. Os Espigeiros Portugueses, Instituto de Alta Cultura, Porto 1963. czonych i wprowadził je do swoich badań, czego doskonałym przykładem są niezwykłe monografie Rio de Onor. Comunitarismo Agro-Pastoril i Vilarinho da Furna, uma aldeia comunitária. W pierwszej z nich między innymi próbuje zastosować filozoficzną dychotomię apolliński / dionizyjski36. Ponadto dwie powyżej wymienione monografie, a także esej Os Elementos Fundamentais da Cultura Portuguesa wpisują się w problematykę badawczą podejmowaną przez amerykańską szkołę. Jest warte podkreślenia to, że Dias kontynuując prace Rocha Peixoto i jego poprzedników między innymi Adolfo Coelho, Teófilo Braga’i37 starał się zachować równowagę pomiędzy prowadzeniem badań dotyczących współczesnej kultury chłopskiej a najnowszą historią. Wiedział, że jeden i drugi zakres czasowy jest niezwykle ważny i warty podjęcia szczegółowych badań. Z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że etnologia prowadzona przez jego poprzedników jest niewystarczająca i musi się rozwinąć. * * * Dias był etnologiem wprowadzającym różnorodne innowacje w prowadzonych przez siebie badaniach terenowych, jak i w dokonywaniu interpretacji i analiz zebranego materiału źródłowego. Jako pierwszy wykorzystał, jak na tamte czasy, dość wysublimowaną formę zdobywania informacji, mianowicie stworzył model „rozbudowanych ankiet”. Forma ta wydawała się być idealnym rozwiązaniem, którego rezultaty były widoczne w krótkim czasie i były uznane za wnioski reprezentatywne dla całego kraju38. Ponadto przełomem w terenowej pracy badacza był długotrwały pobyt Diasa pośród mieszkańców Rio de Onor i Vilarinho das Furnas. Praktyki te nie były znane i wykorzystywane do tej pory przez pozostałych badaczy. Dopiero Dias jako pierwszy uznał, że jakość badań i autentyzm zebranych materiałów w dużej mierze zależy od pobytu pośród studiowanej społeczności. Uznał, że tylko w ten sposób jest w stanie zapoznać się ze wszystkimi aspektami życia kulturowego i społecznego badanych. Ponadto dzięki prężnej współpracy międzynarodowej mógł zapoznać się z najnowszymi teoriami i metodami, a także wykorzystywać je w swojej pracy. Tekst ten stanowi jedynie krótką prezentację pracy naukowej prowadzonej przez klasyka portugalskiej etnologii Jorga Diasa. __________ 36 37 38 Bendict R., Wzory kultury, Wydawnictwo Muza, Warszawa 1999. Rocha Peixoto, Adolfo Coelho, Teófilo Braga prekursorzy antropologii portugalskiej. Leal J. Etnografias Portuguesas (1870–1970). Cultura Popular e Identidade Nacional, Dom Quixote, Lizbona 2000, s. 51. 69 Summary In this paper I would like to present the one of the most famous portuguese researcher Jorge Dias. He is the greatest twentieth century ethnologists working between 1930–1970. I also describe two of his works featuring rural communities: Vilarinho da Furna. Uma aldeia comunitária and Rio de Onor. Comunitarismo Agro-Pastoril. These works at the same time representing the beginning of changes towards modernism in the portuguese anthropology. What is more, I write shortly about the studies, which were first led by ethnologist in colonial countries that were under Portuguese governments. 70 Rafał Pilarek Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ (doktorant) Universidad de Lodz, Instituto de Etnología y Antropología Cultural Cuba precolombina No es hasta finales del siglo XV, en que América aparece en la escena del mundo. Todo lo ocurrido antes en este vasto territorio, es tema de investigaciones científicas, así como de innumerables mitos, leyendas e historias. Escritos y documentos que se remontan al siglo V a.n.e, ya testimoniaban la existencia de fértiles tierras e islas habitadas en el Océano Atlántico. Uno de ellos relata la historia de la misteriosa Atlántida, mítica isla situada al oeste de las Columnas de Heracles1. Según lo escrito por Platón (427–347 a.n.e.), esta isla desapareció bajo el mar en una noche a causa de un terremoto y un diluvio destruyendo todo lo que se hallaba en la superficie2. Los orígenes de los primeros habitantes de América se adjudicaban también a fuentes bíblicas, habrían de ser descendientes de las tribus perdidas de Israel o de los antiguos fenicios que huyeron de la destrucción de Cartago3. Los inicios de la colonización de América son también objeto de intensa investigación científica. En el siglo XIX se popularizó la opinión, según la cual, los primeros habitantes de América llegaron de Asia, aprovechando el puente entre el noreste de Asia y del noroeste de Norteamérica, formado durante la glaciación pleistocena4. La antropología física, la etnografía y la arqueología intentan dar __________ 1 2 3 4 Columnas de Heracles eran denominados en la antigüedad Gibraltar y Ceuta. El primero en describir a Atlántida es Platón en el Timeo y Critias donde la presenta como un poderoso estado gobernado por descendentes de Poseidón, Dios griego del mar, los terremotos y los navegantes. Platon, Dialogi, Tower Press, Gdańsk 2000. http://www.pistis.pl/biblioteka/Platon%20%20Dialogi.pdf [acceso: 9.11.2015]. A. Dominik, Kuba wczoraj i dziś, Wyd. Uniwersytetu Śląskiego, Katowice 1991, p. 7. El puente de Bering surgido durante la última glaciación (36 a 10.000 año). E. J. Dixon, Quest for the Origins of the First Americans. Albuquerque, University of New Mexico Press 1993. Según otra hipótesis los primeros en llegar a América fuero europeos, representantes de la cultura solutrense que se desarrolló en la península Ibérica y en los terrenos de la actual Francia hace 21–18 mil años. Habrían navegado a lo largo del megaglacial que cubría en aquel entonces gran parte del hemisferio norte. B. Bradley, D. Stanford, The North Atlantic ice-edge corridor: a possible Palaeolithic route to the New World http://planet.uwc.ac.za/nisl/Conservation%20Biology/Karen%20PDF/Clovis/Bradley%20& %20Stanford%202004.pdf [acceso: 7.11.2015]. 71 evidencias que apoyan esta opinión. Investigadores que representan las mencionadas ciencias indican las numerosas e indiscutibles características mongoloides de los pueblos indígenas americanos. La hipótesis sobre el origen asiático de los indígenas americanos halla también confirmación en la convergencia de la cultura material y espiritual de los habitantes de ambos continentes (como la adoración de las mismas plantas y animales)5. Los pueblos que llegaron al norte del continente americano se esparcieron por toda América, colonizando los territorios comprendidos entre el océano Ártico y La Tierra de Fuego y entre el océano Pacífico y el Atlántico. Surgían y se desarrollaban diversas culturas nativas, desde las más simples nómadas por seminómadas hasta las asentadas, llegando a alcanzar un alto nivel de desarrollo cultural (por ejemplo: La cultura Azteca y Maya en América del Norte. Y los Incas en América del Sur). A medida que los pueblos procedentes de Asia poblaban a América, llegaron también a las numerosas islas de la Cuenca del Caribe. Cuando a finales del siglo XV la expedición de Cristóbal Colón llegó a la región de las Antillas se encontró frente a tres grupos de población nativa (indígenas). Cuba y La Española estaban habitadas por siboneyes, Las Bahamas y Trinidad por arahuacos y las Islas Vírgenes y parte de las Antillas Menores por caribes6. Cuba pertenecía a una de las zonas menos pobladas y desarrolladas de la América precolombina, a pesar de que la zona fue colonizada por los indígenas de Centroamérica y Sudamérica, así como por otras tribus cercanas del Caribe hacía ya 5 500 ó 6000 años7. El número de habitantes de la isla a finales del siglo XV se estimó en alrededor de 200 mil. La colonización de las Antillas, entre ellas Cuba, no fue resultado de una única ola migratoria de pueblos sino de numerosas oleadas de migración que en diferentes períodos tuvieron lugar en el área del Caribe. A esto se debe que en Cuba existieran varios grupos indígenas con diferente grado de civilización8. Según arqueólogos y antropólogos, los habitantes indígenas de la isla pertenecían a grupos de Indios Guanahatabeyes, Ciboneyes (Siboneyes) y Taínos, que llegaron a Cuba en tres oleadas diferentes de migración9. La más antigua y califi- 5 6 7 8 9 72 La etnogénesis de los indios americanos, cuyo origen se relacionaba con los pueblos del noreste de Asia, es un tema que investiga a principios de s. XX el etnógrafo polaco prof. Stanisław Poniatowski, quien en 1914 realizó estudios de carácter etnográfico y antropológico en krai de Primorie. El resultado de sus observaciones lo publicó en: O pochodzeniu ludów aryjskich w świetle nowszych badań etnologicznych, Wyd. „Wiedza o Polsce”, Warszawa 1932. J. Nikitorowicz, Grupy etniczne w wielokulturowym świecie, GWP, Sopot 2010, p. 131. P. P. A. Funari, M. X. Senatore, Archeology of Culture Contact and Colonialism in Spanish and Portuguese America, Springer Publishing, Heidelberg–New York–Dordrecht–London 2015, p. 133. A. Dominik, op. cit., p. 9. A. Dembicz, Kuba, PWN, Warszawa 1969, p. 41. cada como la de más bajo nivel de desarrollo económico y cultural (comparable con el de finales del Paleolítico) se considera la del pueblo Guanahatabey que se estableció en la isla aprox. 3500 a.n.e. Vivían en cuevas y cavernas en la parte sur-occidental de Cuba, principalmente en las tierras bajas y pantanosas de la Península de Guanahacabibes, y la base de su subsistencia era la recolección primitiva. El origen de esta comunidad a veces se asocia con los pueblos Calusa y Tequesta que habitaban originalmente las ciénagas del sur de la Florida10. Hasta nuestros días se conservan pocos restos de la cultura material de los Guanahatabeyes, como adornos y utensilios de uso diario hechos de conchas (edad de concha), herramientas de piedra y de hueso, puntas de flecha y cantos rodados ceremoniales. Estos hallazgos fueron hechos en sitios como la Península de Zapata y en las cercanías de Santa Clara, Pinar del Río, Maniabón y Banes11. Los siguientes en colonizar la isla fueron los Siboneyes, que desde los territorios de América del Sur y Central12, llegaron a Cuba hacia el año 1000 a.n.e. Se establecieron en la zona que se extiende entre la zona oriental de Pinar del Río y el Oriente occidental13. Se dedicaban a la recolección, la caza, principalmente basada en la pesca, y la “agricultura de azada”. Los artefactos arqueológicos indican que, al igual que los Guanahatabeyes, los Siboneyes fabricaban herramientas simples y objetos de uso cotidiano, utilizando para este propósito piedra, madera, conchas y huesos de animales. Alcanzaron también un nivel relativamente alto en alfarería utilizando pigmentos naturales (negro, rojo, amarillo) para la decoración de sus productos, así como la ornamentación geométrica14. Cristóbal Colón en su primer viaje a Cuba (en 1492) caracterizó a este grupo étnico de la siguiente manera: “[...] Muy bien hechos, de muy hermosos cuerpos y muy buenas caras. Los cabellos gruesos casi como sedas de cola de caballos y cortos. Los cabellos traen por encima de las cejas, salvo muy poco detrás que traen largos, que jamás cortan. De ellos se pintan de prieto, y ellos son de __________ 10 11 12 13 14 M. Rodriguez, Excavaciones en ‘Maruca’, una Comunidad Arcaica del sur de Puerto Rico. In Proceedings of the Seventeenth International Congress for the Study of the PreColumbian Cultures of the Lesser Antilles, Rockville Centre, Molloy College 1999, p. 27. Existen también hipótesis que indican que los Guanahatabeyes llegaron a Cuba de Belice y el Golfo de Honduras. N. J. Saunders, The Peoples of the Caribbean: An Encyclopedia of Archaeology and Traditional Culture, ABC-CLIO, Santa Barbara 2005, p. 122–124. J. A. Consculluela, Prehistoric cultures of Cuba, “American Antiquity”,12/1945, p. 12. http://www.latinamericanstudies.org/taino/prehistoric-culture.pdf [acceso: 9.11.2015]. T. A. Henken, Cuba. A Global Studies Handbook, ABC-CLIO, Santa Barbara 2008, p. 27. J. Granberry, G. Vescelius, A linguistic analysis supporting a new model of the colonization of the Antilles before 1492, University of Alabama Press, 1992, p. 20, 23. Por. R. D. Moure, M. R De La Calle, Art and Archeology of Pre-Columbian, University of Pittsburg Press, Pittsburg 1996, p. 34. Vide: I. Rouse, The Ciboney Culture of Cayo Redondo, Cuba. Archaeology of the Maniabon Hills, Yale, Univeristy Publications in Anthropolgy, No. 26, New Haven 1942. De gran mérito para el conocimiento de la cultura material de los autóctonos del Caribe son lose studios del arqueólogo polaco prof. Janusz Kozłowski, autor de Perceramic Cultures in the Caribbean, PWN, Kraków 1974. 73 color de los canarios, ni negros ni blancos, y de ellos de lo que hallan. Y de ellos se pintan las caras, y de ellos todo el cuerpo, y de ellos solo los ojos, y de ellos solo la nariz15 […]”. Llamó la atención del almirante la forma de la cabeza de los indígenas, que se caracterizaba por una frente estrecha inclinada hacia atrás16. La última gran ola de migración, que llegó a la isla entre los años 500 y 1000 n.e la formaron los Taínos (en idioma Arawak significa “pueblo noble”)17. Colonizaron la región central y oriental de la isla. Descendían del grupo lingüístico Arawak que originalmente habitaban las regiones de los Andes sudamericanos18. En el siglo XV, constituían la mayor tribu Cuba, con una población de 100.000 a 150.000 personas19. El nivel de desarrollo de la civilización Taína era superior a la de los Siboneyes, con una estructura de cacicazgos teocráticos y guerreros de carácter expansivo20. Se dedicaban fundamentalmente a la agricultura, al cultivo de la yuca (mandioca, yuca, casabe), de la que cocían tortas, boniato (batata), frijoles, maíz y algodón, del que tejían redes de pesca, ropa ligera, adornos y hamacas. También fueron los primeros en descubrir las propiedades del tabaco (Cohiba) y comenzaron a utilizarlo con fines medicinales y rituales. El trabajo agrícola era una ocupación colectiva, mientras que a la pesca y a la caza se dedicaban exclusivamente los hombres. El cuidado de la casa y de los numerosos niños era obligación de las mujeres. También se encargaban de la recolección de frutas y crustáceos, así como de la elaboración de objetos cerámicos. Parte de los cultivos eran entregados al líder de la tribu (Cacique)21. Los asentamientos tainos contaban de 3 a 4 mil residentes. Poseían una plaza ceremonial rectangular y dos tipos de viviendas: la llamada caney (llamada por los españoles “casa grande”) – edificios cuadriláteros, sede del líder de la tribu y lugar de almacenamiento de deidades, y los bohíos – de plano circular, cubierta con un techo cónico fabricado de yaguas de palma, en los que vivían el resto de la comarca. Los Arahuacos eran destacados artesanos, elaboraban ollas de barro22, __________ 15 16 17 18 19 20 21 22 74 J. A. Consculluela, op. cit., p. 15. [del ingles trad. del autor]. Ibidem. A. Dembicz, dz. cyt., s. 41. Las crónicas del misionario español Bartolomé de Las Casas (llamado defensor de los indios) indican que los taínos se establecen en Cuba tan solo 50 años antes de la llegada de Critóbal Colón. B. Las Cesas, Apologética historia de las Indias, Biblioteca Nueva de Autores Españoles, Vol. 14, Mardid 1909. Según investigadores los taínos llegarían a Cuba desde Venezuela, Guyana i Suriname. M. A. Nazario, Arqueologia linguistica. Estudios modernos dirigidos al rescate y reconstruccion del arahuaco taino, Universidad de Puerto Rico 1996, p. 34 –35. R. D. Moure, M. R De La Calle, op. cit., s. 20. Wielka encyklopedia geografii świata. Świat grup etnicznych, t. 18, Wyd. „Kurpisz”, A. Posern-Zieliński (red.), Poznań 2000, p. 250. A. Dominik, op. cit., p. 10. Los arqueólogos destacan dos categorías de cerámica taína. Primer grupo (Saladoid) vasijas y utensilios con ornamentos blancos y rojos característicos. Segundo grupo – Barrancoid objetos poco característicos pero numerosos. H. McD. Beckles, V. A. Shepherd, The culture of indigenous Caribbean people, p. 7. cuchillos, cinceles y palas de piedra y hueso, cestas tejidas a partir de hojas de palma y producían numerosos ornamentos de conchas y huesos de animales23. Viviendas de los indios Tainos A la izquierda vivienda tipo bohio para los miembros de la comunidad. A la derecha vivienda del cacique Florida Museum of Natural History, https://www.flmnh.ufl.edu/histarch/ebs_taino_society.htm Poco se sabe sobre los hábitos y la organización social de los primeros habitantes de Cuba. Según los escritos de los cronistas, la familia de los nativos era de carácter matriarcal. La madre desempeñaba un papel esencial en la vida de la comunidad. El derecho hereditario era de filiación matrilineal. El papel del líder de la tribu era relativamente pequeño, por lo general limitado a una comarca a diferencia de otras islas de las Antillas. El cacique tenía la responsabilidad de organizar el trabajo durante el día (decidir sobre la caza o la pesca, organizar labores de campo), así como también, de controlar y distribuir los alimentos. Los datos acerca de las creencias y las prácticas religiosas de los indígenas de Cuba son muy escasos. Se han hallado en la isla indicios de la práctica de formas primitivas de creencias, incluyendo: el chamanismo, el animismo y totemismo24. Una gran cantidad de información valiosa sobre las creencias y prácticas religiosas de los Tainos llega a nosotros gracias a los trabajos del sacerdote español Ramón Pané, que acompañó a Colón en su segundo viaje a Cuba. Según 23 24 http://education.cambridge.org/media/577227/liberties_lost___cambridge_education___ca mbridge_university_press_samples.pdf [acceso: 8.11.2015]. I. Rouse, Cultureof the Tf. Liberte Region, Yale, University Publications in Anthropology No. 24, New Haven 1941. Numerosos testimonios de hechos culturales sobre los taínos describe S. M. Wilson, Archaelogy of The Caribbean, Cambridge University Press, New York 2007, p. 95–136. A. Dominik, op. cit., p. 10. 75 él, la religión de los Taínos se centraba en el culto a los cemíes – deidades asociadas a la agricultura, los fenómenos meteorológicos y el culto de los antepasados. Los caciques y chamanes (behiques) entraban en contacto con cemíes a través de un ritual llamado cahoba, cuyo elemento fundamental era la inhalación ceremonial de tabacol. A creencias taínas se vinculan los círculos de piedra y pequeñas pirámides de piedra, que se colocaban en los campos con el fin de aumentar las cosechas25. Dibujos rupestres de los Indios Taínos, probablemente de carácter ritual Parque Nacional Los Haitises, República Dominicana (foto: R.Pilarek) Cristóbal Colón llegó a la costa norte de Cuba probablemente en las inmediaciones de la Bahía de Nipe el 27 de octubre de 149226. La recién descubierta isla, de la que el explorador dijera “esta es la tierra más hermosa que ojos humanos hayan visto [...]”27, recibió el nombre de Juana, en honor al entonces príncipe de Asturias Juan. Sin embargo, durante muchos años la isla no les interesó a los conquistadores españoles que crearon asentamientos permanentes en “La Espaniada” (Española, o Pequeña España) – ahora República Dominicana y Haití. La verdadera conquista de Cuba no tuvo lugar hasta finales de 1509 a 1510, en que fue nombrado gobernador de la isla el conquistador español Diego __________ 25 26 27 76 R. Pene, Relación de Fray Ramón acerca de las antigüedades de los indios, http://digicoll.library.wisc.edu/cgi-bin/IbrAmerTxt/IbrAmerTxtidx?type=header&id=IbrAmerTxt.Spa0006&pview=hide [acceso: 8.11.2015]. A. Dembicz, op. cit.,p. 44. algunas fuentes indican como fecha de descubrimiento el 28 de octubre de 1492. A. Krynicki, Na wyspach Atlantyku, Wiedza Powszechna, Warszawa 1956, p. 150. Velásquez de Cuellar. En 1510, se funda el primer asentamiento en Cuba – Baracoa. Cuatro años más tarde, se funda San Cristóbal de la Habana donde actualmente se halla la capital de Cuba, así como Santiago de Cuba, Puerto Príncipe, Sancti Spíritus y Trinidad. A la isla comenzaron a acudir en masa inmigrantes procedentes de Europa, atraídos por las historias sobre la inmensidad de sus riquezas. Se dio comienzo a la absoluta pacificación a gran escala de los habitantes indígenas de la isla. Los enfrentamientos más sangrientos entre indígenas y conquistadores se produjeron en Oriente, donde los nativos, encabezados por el legendario líder Hatuey hicieron tenaz resistencia a los invasores. Una vez capturado y quemado en la hoguera el Cacique, el camino hacia el occidente de la isla quedó abierto ante los españoles28. Se estima que en 1511, Cuba tenía una población de alrededor de 200 mil indígenas; en 1537 contaba sólo alrededor de 5 mil; en 1556 – casi 2 mil. Menos de dos décadas después, en 1570 – quedaban en la isla tan solo 1350 nativos, esparcidos por toda Cuba29. Estos datos indican que en sólo dos generaciones a causa de combates, enfermedades y trabajo esclavo, fue exterminada casi toda la población de indígena que habitaba isla durante los últimos 5500 años. La rápida despoblación de los indígenas de la isla, que a finales del siglo XVI casi completamente quedaron extinguidos, y la creciente demanda de mano de obra para trabajar en las plantaciones y minas de oro dio como resultado la necesidad de traer, a principios del siglo XVII, a esclavos procedentes de África30. Y son precisamente ellos, en gran parte, los que dan inicio al surgimiento de la actual población negra y mulata de Cuba. Documentos del siglo XVII indican que la población nativa fue prácticamente exterminada, a pesar de que en Cuba, durante décadas, existían regiones a las que el “hombre blanco” tenía acceso muy limitado. No cabe duda de que los indígenas, como grupo étnico, dejaron de existir hace dos siglos. Hasta principios del siglo XX solo sobrevivieron familias aisladas, cuya presencia se registra en regiones de la Ciénaga de Zapata, en la Sierra Maestra y en la Sierra de Purial31. __________ 28 29 30 31 Ibidem, p. 151. A. Dominik, op. cit. p. 21. Se opina que los primeros barcos esclavos llegaron a Cuba en 1513. Los negros sustituían a los indios en los trabajos más duros, como el lavado de oro en los ríos o la fundición del mismo, que en los primeros años representaba la mayor fuente de riqueza de la isla. H. Hubert, Notatnik Karaibski, „Nasza Księgarnia”, Warszawa 1968, p. 32. J. A. Consculluela, Cuatro anos en la cienaga de Zapata, Comision Nacional Cubana de la UNESCO, La Habana1965, p. 331. 77 Summary The article is devoted to ethongenesis issues of native inhabitants of America with focus on the Great Antilles region. The author presents the history of further migratory movement to reach Cuba during Pre-Columbian era. The material contains basic facts about the history and achievement of material culture, spiritual and social of native inhabitants of Cuba: Indian Guanahatabeyes Ciboneys and Tainos. 78 Krystyna Dzwonkowska-Godula, Zakład Socjologii Płci i Ruchów Społecznych UŁ Stanisław Andrzej Średziński Fundacja Kamena, Łódź Wiejska rodzina nauczycielska jako specyficzne środowisko wychowawcze. Na przykładzie (auto)biografii Jana Woskowskiego, łódzkiego socjologa wychowania (1921–2015) Celem artykułu jest przedstawienie środowiska rodzinnego i społecznego, które ukształtowało – jako człowieka i jako naukowca – łódzkiego socjologa wychowania, doc. dr Jana Woskowskiego (1921–2015). Nie bez powodu tekst ten zamieszczamy w „Zeszytach Wiejskich” – dzieciństwo i młodość, a także początki dorosłego życia naukowca ściśle związane były z wsiami obecnego powiatu łaskiego w województwie łódzkim. Specyfika wiejskiej społeczności lokalnej dwudziestolecia międzywojennego oraz działalność oświatowa i społeczno-kulturalna dziadków i rodziców przyszłego socjologa wpłynęły na jego sposób postrzegania rzeczywistości, system wartości oraz zainteresowania naukowe i badawcze, co sam wielokrotnie podkreślał. Jan Woskowski ukończył studia w zakresie nauk społecznych oraz historii na Wydziale Humanistycznym (potem Wydziale Filozoficzno-Historycznym) Uniwersytetu Łódzkiego. W 1963 r. uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych na podstawie socjologicznej rozprawy O pozycji społecznej nauczyciela. Jego mentorami byli prof. Józef Chałasiński (promotor pracy magisterskiej) oraz prof. Jan Szczepański (promotor pracy doktorskiej). Pracę naukowo-badawczą łączył przez kilka pierwszych lat po studiach magisterskich z pracą nauczyciela historii w łódzkich szkołach m. in. w I Liceum im. M. Kopernika. Jako socjolog pracował w Instytucie Filozofii i Socjologii Państwowej Akademii Nauk (w Zakładzie Badań Socjologicznych, potem w Pracowni Badań nad Kulturą Pracy), a następnie, od 1965 r. do odejścia na emeryturę w 1981 r. w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, w Zakładzie Socjologii Ogólnej (w latach 1970– 1981 był jego kierownikiem). Jego specjalizacją naukową i badawczą pozostawała socjologia wychowania. W swoich badaniach i publikacjach podejmował takie zagadnienia jak m. in.: społeczne warunki kształtowania się instytucji szkoły i zawodu nauczyciela oraz ich funkcja w życiu społecznym, pozycja społeczna nauczyciela, charakterystyka społeczno-zawodowa nauczycieli szkół różnego 79 typu oraz problemy związane z ich kształceniem, feminizacja nauczycielskiej profesji1. Do jego dorobku należą także podręczniki socjologii oraz opracowania omawiające przedmiot, rozwój i znaczenie socjologii wychowania2. Jak sam podkreślał w swoich wspomnieniach: „Byłem zainteresowany, badawczo i publikacyjnie, z problematyką socjologii wychowania, nauczycielstwa i szkolnictwa. Wynikało to zarówno z tradycji rodzinnych oraz moich życiowych doświadczeń, jak i z wagi, jaką przywiązywałem (i przywiązuję) do tej dziedziny, zjawisk i procesów społecznych”3. Szesnastoletni Jan Woskowski (zdjęcie z rodzinnego archiwum) Podstawę źródłową artykułu stanowią historie rodzinne przekazywane z pokolenia na pokolenie oraz pamiętniki spisane przez Jana Woskowskiego oraz jego ojca Stanisława. Ten biograficzny materiał dostarcza interesującej wiedzy o specyficznym środowisku wychowawczym, jakie stanowiła rodzina nauczy- __________ 1 2 3 80 M.in. J. Woskowski, Z badań nad pozycją społeczną nauczycieli szkół podstawowych w Polsce, „Studia Socjologiczne” 1963, nr 3; Tegoż, Feminizacja zawodu nauczycielskiego, „Kultura i Społeczeństwo” 1963, nr 3; Tegoż, O pozycji społecznej nauczyciela, PWN, Oddział w Łodzi 1964; Tegoż, Socjologiczne problemy zawodu nauczycieli szkół podstawowych na Opolszczyźnie, Instytut Śląski w Opolu, Opole 1964; Tegoż, Nauczyciele szkół podstawowych z wyższym wykształceniem w szkole i poza szkołą, PWN, Warszawa 1965; Tegoż, Nauczyciele szkół zasadniczych zawodowych: charakterystyka społecznozawodowa, WSiP, Warszawa 1977; Tegoż, Z badań nad nauczycielami zawodu (1966); Tegoż, Feminizacja zawodu nauczycielskiego [w:] Encyklopedia Pedagogiczna, pod red. W. Pomykało, Fundacja Innowacja, Warszawa 1993. J. Woskowski, Socjologia. Wybrane zagadnienia, PWZS, Warszawa 1970; Tegoż, Socjologia, PWZS, Warszawa 1972; Tegoż, Socjologia wychowania – wybrane zagadnienia, „Acta Universitatis Lodziensis. Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego. Nauki ekonomiczne i socjologiczne” 1979, Seria III, nr 36; Tegoż, Socjologia wychowania, WSiP, Warszawa 1983. J. Woskowski, Pamiętnik cz. II, s. 148. cielska funkcjonująca w wiejskiej społeczności lokalnej w okresie rozwoju szkolnictwa powszechnego w międzywojennej Polsce. W pierwszej części, autorstwa Stanisława A. Średzińskiego, (siostrzeńca Jana Woskowskiego), przedstawione zostały krótko rodzinne korzenie tytułowego bohatera. Część druga (opracowana przez wnuczkę), oparta została w dużej mierze na „socjobiograficznym”, (jak określił go sam autor), opisie okresu dzieciństwa dokonanym przez Jana Woskowskiego. Analizował on społeczne warunki swego dorastania nie tylko z perspektywy czasu, ale przede wszystkim z pozycji socjologa, i to socjologa wychowania, wskazując kluczowe w tym procesie osoby, instytucje, wydarzenia. Stanisław Andrzej Średziński Rodzice Jana Jan Woskowski, publikując swoją pracę doktorską O pozycji społecznej nauczyciela, podkreślił we wstępie że: „pragnie także podziękować swoim rodzicom, długoletnim nauczycielom, których uwagi były niejednokrotnie pomocne podczas studiów nad podjętą tu problematyką”4. Ten cytat wrył się na zawsze w dusze i serca rodziców Jana, choć ojciec Stanisław rzadko dopuszczał do siebie chwile tkliwości, a Zofia była również osobą uznającą takie chwile za słabość. I nic dziwnego, gdyż życie obojga było pasmem zmagań, których opis wymagałby oddzielnej publikacji. Warto jednak zastanowić się, co w odwiecznej sztafecie pokoleń każde z nich przekazało najstarszemu synowi, co zdecydowało o wyborze przez niego takiej właśnie drogi życia. Piszący te słowa, będący zrządzeniem losu, nie tylko wnuczkiem, ale niemal najmłodszym dzieckiem tych wspaniałych ludzi5, nieraz zastanawiał się, dlaczego wszystkie swoje życiowe sukcesy wiąże z dojrzewaniem w ich cieple i pod ich pedagogiczną opieką. Widać traktowanie zawodu nauczyciela jako życiowego posłannictwa może przynosić dobre efekty nie tylko dla jednego pokolenia. Przyjrzyjmy się więc ciekawej historii, która połączyła ze sobą dwoje młodych ludzi z Łodzi i ze Zduńskiej Woli w szczytnej misji tworzenia oświaty na Ziemi Łódzkiej w pierwszych latach II Rzeczpospolitej. __________ 4 5 J. Woskowski, O pozycji społecznej…, s. 8. W związku z rozwodem moich rodziców mieszkałem z dziadkami, którzy traktowali mnie niemal jak swoje dziecko. Po latach okazało się, że wiele wspomnień Zofii i Stanisława Woskowskich z wnucząt znam tylko ja. W późniejszym wieku stałem się ich powiernikiem i towarzyszem ostatnich dni. 81 Panie mają pierwszeństwo – Zofia Nie mówiono jeszcze wtedy o wysoce szlachetnym urodzeniu6 Rychterów, gdy do drzwi ubogiej wdowy, żyjącej z niewielkiej kapitałowej renty, zapukał młody przedsiębiorczy człowiek, prosząc o rękę jej córki Michaliny Tekli. Panna Rychterówna, choć dobrze wychowana w starych tradycjach, nie mogła pochwalić się posagiem. W rodzinie Rychterów, najważniejsze było jednak posiadanie odpowiedniego przygotowania zawodowego, stąd bracia i kuzyni panny posiadali własne firmy handlowe, przywożąc z dalekiej Rosji nie tylko futra i skóry, ale i piękne żony – Ormianki, a panny, w tym Michalina Tekla, przygotowane były do sumiennego pełnienia roli pani domu. Widać młody człowiek proszący o rękę Michaliny Tekli też należał do ludzi praktycznych, bo nie patrzył na posag, ale na umiejętności i urodę… Sam wysoki, czarnowłosy, mógłby zawrócić w głowie niejednej niewieście. Ale nie tylko z tego powodu. Ignacy Wałęza7 posiadał w ręku fach, dający na owe czasy niezłe profity. Był stolarzem, który wykonywał na zamówienie piękne, wielkie i ciężkie meble do fabrykanckich pałaców i willi. Wkrótce po ślubie Ignacy wymyślił nowy warsztat meblarski przypominający dzisiejsze salony samochodowe. Wykonane elementy ozdobnych szaf montowane były od razu w warsztacie a gotowy mebel wystawiany był z warsztatu przez ruchome ściany wprost na rolwagę. Ignacy zapewnił żonie dostatnie życie. Dorobili się pięciu córek i syna. Najstarsza, Zofia wspominała czasami te piękne chwile. Córki uwielbiały ojca, a on nie potrafił oprzeć się ich wdziękom i na wiele im pozwalał. Skutkiem takich radosnych zabaw był kiedyś spacer pana Ignacego, poważnego obywatela Łodzi, z pięknymi czerwonymi koralami wplecionymi w gęstą czarną brodę. __________ 6 7 82 W latach sześćdziesiątych XX wieku dotarła do rodziny wiadomość jakoby Rychterzy wywodzili się z rodu Poniatowskich. Jeden z Poniatowskich piastował podobno wysokie stanowisko na dworze pruskim. Dopiero za rządów Bismarcka zmuszony został do zmiany nazwiska Poniatowski na Rychter. Kiedy jednak zażądano od niego zmiany religii, opuścił po cichu urząd i posiadłości, przenosząc się do zaboru rosyjskiego. Ta rewelacja, odbierana przez rodzinę z niedowierzaniem i rozbawieniem, z pewnością łaskotała trochę dumę niektórych, co było powodem drwin i docinków ze strony wuja Jana. Sam Jan Woskowski wspominał: „Skromność naszej wiedzy rodzinnej na ten temat (»dobrego pochodzenia« – dop. aut.) pochodzi z tego, że zarówno dziadek Józef Woskowski, jak i ojciec Stanisław Woskowski uważali przypisywanie szlacheckiemu pochodzeniu znaczących wartości czyniących człowieka lepszym czy mądrzejszym – za bzdurę. Co więcej, tam gdzie mogli podrwiwiali z facetów uważających się za »urodzeniowo lepszych«. (…) O ile mężczyźni nie lubili mówić o swoich antenatach, o tyle nasza babcia Michalina syciła nas opowiadaniami o swojej szlacheckiej proweniencji” (J. Woskowski, Krótko o rodzinie). Na metryce urodzenia Jana Woskowskiego nazwisko rodowe matki zostaje zapisane jako „Walensa”. Sielanki rodzinnej nie przerwały nawet pierwsze zamieszki rewolucji 1905 roku. Ignacy Wałęza szanujący swoich pracowników8, a było ich zawsze około dwudziestu, był również przez nich lubiany i szanowany. Zofia wspominała, jak podczas rewolucji komitet robotniczy wizytował warsztat ojca i wszyscy jego pracownicy stanęli po stronie pracodawcy. Niestety, przedłużający się zastój, brak dostatecznego zaopatrzenia miasta, spowodowały, że Ignacy z myślą o rodzinie i krewnych żony zabrał posiadaną gotówkę i pojechał na swoje rodzinne Kujawy, by zorganizować dostawy żywności. Niestety, ten tragiczny fragment jego życia przypomina niemal scenę z westernu. Jadący na Kujawy pociąg dogania konny oddział Czarnej Sotni9. Ignacy wie, że zabijają oni i grabią wszystkich za wyjątkiem Rosjan. W obawie o pieniądze, decyduje się wyskoczyć z pociągu… Dopiero po latach okazuje się, że skok był udany, ale chory na przepuklinę Ignacy doznał rozległej kontuzji. Doczołgał się do jakiegoś zajazdu, gdzie w gorączce zmarł, nie zawiadamiając wcześniej o swoim położeniu rodziny. Dziewięcioletnia Zofia, najstarsza z córek Ignacego i Michaliny, świadoma była nagłego przejścia z dobrobytu w nieopisana biedę. Pomoc Rychterów była skromna, ale solidna. I tu kolejne doświadczenie. Mieszkając na ówczesnej ulicy Asnyka10 Zofia była świadkiem pożaru, który w jednej chwili pozbawił życiowego dorobku wiele rodzin. W tym czasie panny Wałęzówny rozpoczęły już naukę szkolną. Wielu łodzian zawdzięcza swój start życiowy Pensji pani Zbijewskiej11. Ta wspaniała kobieta stworzyła szkołę dla zubożałych panien, dając im szansę na znalezienie pracy, a państwu przysparzając przygotowaną kadrę pracowników. Zofia i jej siostry znalazły się na pensji pod opieką świetnej nauczycielki, pani Jezierskiej. Wspomnienia z tej pensji opowiadane przez Zofię wnukom, znajdują potwierdzenie w pięknej książce Jerzego Urbankiewicza12. Tu młode dziewczęta zdają kolejny egzamin. Gdy rosyjski inspektor wypytuje, gdzie chowają polskie książki, wszystkie patrzą w okno. Byle nie spojrzeć na piec, bo za nim i na nim są te ukochane, cenne przedmioty. __________ 8 9 10 11 12 Ignacy Wałęza, przyjmując do pracy, częstował kandydata zupą i obserwował jak je. W ten sposób nieomylnie oceniał przydatność i rzetelność osoby. Czarną Sotnią nazywano skrajnie reakcyjne, monarchistyczne organizacje w Rosji w okresie rewolucji 1905–07 i w latach reakcji 1907–12, walczące z ruchem rewolucyjnym, organizujące napady na instytucje i działaczy robotniczych oraz pogromy ludności ormiańskiej i żydowskiej (za: Nowa Encyklopedia Powszechna PWN, Warszawa 1998). Ulica Asnyka usytuowana była wówczas w okolicy ul. Leczniczej. Łodzian, bo Zbijewska w czasie I wojny światowej przyjmowała też braci swoich uczennic, by mogli w tej zawierusze skończyć szkołę. Potem wzbudzało niekłamane zdziwienie takie świadectwo szkolne z pensji okazywane przez mężczyznę. J. Urbankiewicz, Passe-partout w ciepłym kolorze, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1984, s. 57. 83 Zofia pomaga jak może w domu. W szkole też dostrzegają jej powagę i rozsądek. Po skończeniu pensji przez rok jest w niej panną klasową. Potem szesnastoletnia dziewczyna13, która nigdy wcześniej nie widziała wsi, jedzie za Rzgów do Huty Dłutowskiej, by objąć stanowisko nauczycielki. Izba, którą otrzymuje, jest równocześnie jej domem i klasą. Ciężko, ale zarobione pieniądze pójdą na potrzeby matki i młodszego rodzeństwa. Głód zagłuszyć można papierosami, których deputat, w celach leczniczych (sic!), otrzymuje każda nauczycielka. Ostra zima. Zofia taszczy tramwajem do Rzgowa tobół z pierzyną. Teraz kilka kilometrów przez pola. Ma gorączkę, wpada w zaśnieżony rów. Biały tobół przykrywa ją całą… Kiedy się budzi jest w izbie gospodarzy. Łysa, wychudzona po przebytym tyfusie. „Dobrze, że cię ludzie pod tą pierzyną znaleźli”, mówi gospodyni, pojąc ją ciepłym mlekiem. Zofia Woskowska w szkolnej klasie (zdjęcie z rodzinnego archiwum) Stanisław W połowie XIX wieku, w niewielkiej, nowo tworzonej osadzie Nowe Miasto koło Zduńskiej Woli spotykają się rodziny Dąbrowskich i Woskowskich. Obok nich sporo Niemców, bo osada ma być głównie włókiennicza. Osadnicy siedzą jeszcze w skleconych naprędce budach. Dąbrowscy, czy jak twierdzą: __________ 13 84 Jest prawdopodobnie zima 1915 r. Kujawa – Dąbrowscy, chwalą się, że mają bliskiego krewnego woźnym w Sądzie Trybunalskim w Piotrkowie. Nie budzi to wielkiego zainteresowania, ale wkrótce pradziadek Stanisława staje się sławny w okolicy, a to za sprawą… zmartwychwstania. Co było przyczyną tego stanu: śmierć kliniczna, czy tzw. letarg, nie wiadomo. Faktem jest, że wydarzenia takie, przy ówczesnym stanie wiedzy medycznej, zdarzały się znacznie częściej. Nie pomogło to jednak w sytuacji finansowej rodziny i Józef Woskowski, (ojciec Stanisława, dziadek Jana), mając niespełna jedenaście lat powędrował do służby u młynarza. Ten nie był może i złym człowiekiem, ale kiedy do jego syna przychodził nauczyciel, nie pozwalał parobkowi korzystać z drogo opłacanych lekcji. Nie pomogły jednak zakazy. Chłopak upatrzył sobie gałąź nad oknem izby, gdzie odbywały się nauki i zaraz po ich zakończeniu, odrabiał gdzieś w kącie zadania, zlecane przez nauczyciela. Jak opowiadał potem Stanisław: „Ojciec w ten sposób nauczył się czytać pisać i rachować, zaś syn młynarza przychodził potem do mnie, bym pisał mu podania, bo był całkowitym analfabetą”. Kiedy więc Józef Woskowski pojął za żonę Zofię z Dąbrowskich i w 1895 roku spłodzili pierworodnego syna Stanisława, postanowiono, że chłopak musi się uczyć. Pierwsze opisy prywatnych szkół organizowanych przez przygodne osoby są świetnym materiałem na komedię filmową. Panie krawcowe jako nauczycielki czytania metodą sylabizowania, ucieczki ze „szkoły” po gzymsach budynku przed ruskimi żandarmami… Wszystko to opisuje później z rozrzewnieniem siedemdziesięcioletni bohater w swoich pamiętnikach14. Dla Stanisława jest jednak ten okres jeszcze innym doświadczeniem. Jego otoczenie, z ambicjami do miejskiego charakteru, jest jednak bardzo wiejskie. Całe Nowe Miasto z tajemniczym Lasem Paprockim15 zatopione jest wśród łanów pól. Młody Stanisław, posiadający ogromny talent plastyczny, tu znajduje swój świat. Świat roślin, ptaków, zwierząt. Wszystko to: kwiaty, gałęzie, żerujące ptaki „zapisuje” w swoich szkicach, budzących do dziś podziw w rodzinnych kręgach. Widać, ten energiczny w działaniach społecznych człowiek, musiał niejedno popołudnie, wieczór czy świtanie, spędzić z ołówkiem i kartami papieru, w lesie lub na pobliskich polach, wyciszony, skupiony, pełen szacunku do otaczającej przyrody. Nawet otworzona przez niego pierwsza „szkoła” mieści się na pełnym zieleni domowym podwórku. Stanisław bowiem, znający doświadczenia ojca, stawia tu beczkę po kapuście, na niej stolnicę i tak uzbrojony w naukowe pomoce uczy dzieci z okolicy czytać i pisać, zarabiając przy tym grosze na dalszą swoją naukę. Ten pomysł jest powieleniem działań ojca Józefa, który wieczorami za- __________ 14 15 Pamiętniki (wspomnienia) Stanisława Woskowskiego są w posiadaniu wnuków i Fundacja KAMENA Łódź, której celem statutowym jest: „…zachowanie pamięci o działalności społeczno – kulturalnej moich dziadków: Stanisława i Zofii Woskowskich…” zamierza, za zgodą pozostałych wnuków, wydać ich fragmenty w kolejnych tomikach KAMENY. Obecnie największy kompleks leśny w granicach Zduńskiej Woli – 68 ha. 85 prasza do siebie robotników i czyta im przynoszone z parafii książki16. Kiedy ci, zaciekawieni lekturą, chcą wiedzieć, jakie były dalsze losy bohaterów, Józef namawia ich do nauki czytania, pomagając w pierwszych krokach zdobywania tej trudnej umiejętności. Stanisław cały czas doskonali swoje umiejętności. Uczęszcza na kursy nauczycielskie w Kaliszu. Tylko przerwa wakacyjna ratuje kursantów przed tragedią. Ich wszystkie cenne rzeczy, pościel, ubrania, podręczniki giną bezpowrotnie podczas pożaru tego miasta17. Niemcy wprowadzają w tym czasie zarządzenie o obowiązku uruchomienia szkół. Stanisław stara się o posadę nauczyciela. Nie chce pracować w osadach tkaczy, szuka posady na wsi i wkrótce ją otrzymuje18. Zaczyna realizować swoje pedagogiczne pasje: powstają kursy dla młodzieży i dorosłych. Czasami tęskni za miastem. Przemierza pieszo szmat drogi, by dotrzeć do rodzinnego domu. Praca pochłania go jednak coraz bardziej. Tymczasem Zofia też sprawdza w praktyce swoje nauczycielskie zdolności. Nie jest jej łatwo, choć ze swojej pracy wywiązuje się celująco. Nie zna jednak wsi i w całym swoim życiu pozostaje do niej w opozycji. Ma to również swój komiczny wyraz. Na kolejnej posadzie otrzymuje skrawek ziemi i… jałówkę, którą traktuje w iście mieszczański sposób. W rezultacie, krowina zachowuje się jak pies i chodzi za swą panią wszędzie, wzbudzając wśród włościan nie tylko rozbawienie. W rezultacie dzierżawca pola, namawia nauczycielkę do pozostawienia zwierzaka z innymi krowami. Efekt jest tragiczny. Jałówka na widok swojej pani, jak stęskniony pies, przeskakuje ogrodzenie, raniąc się bardzo o kolczasty drut. Zostaje zabita, a Zofia, nawet po latach, stroni od wszystkich zwierząt. To wyobcowanie ma jednak i dobre strony. Młoda nauczycielka nie pospolitująca się z środowiskiem, budzi szacunek tak chłopów jak i ziemiaństwa. To daje jej możliwość pełnienia wielu znaczących funkcji. Mimo młodego wieku służy w wielu przypadkach radą, pomaga w sprawach, gdzie trzeba przygotować pisma, a nawet jest doradcą w sprawach zdrowotnych. Czuje się rzeczywiście przydatna. Świadoma swoich zadań, dużo czyta, a wieczory panny nauczycielki sprzyjają temu zajęciu. Każda młodość, nawet w najtrudniejszych warunkach, znajdzie jednak miejsce na radość i zabawę. Kursy pedagogiczne są okazją do poznania innych nauczycieli z pobliskich wiosek. Kiedy następuje pierwsze przelotne spotkanie __________ 16 17 18 86 O „wędrujących bibliotekach”, na podstawie opowiadań dziadka Stanisława i w oparciu o jego pamiętniki pisałem w „NA STRONIE – gazeta twórczych bibliotekarzy i przyjaciół”, Zima 2013, Rok 6, Nr 1(19), artykuł p.t. Wędrująca biblioteka, s. 14–15. Wakacje na kursie rozpoczęły się 28 lipca 1914 roku a wejście Niemców do Kalisza nastąpiło w dniu 2 sierpnia i niemal od razu rozpoczęło się niszczenie i palenie miasta. Nominacja na nauczyciela szkoły w Rembieszewie, gmina Zapolice, obecnie powiat zduńskowolski otrzymana już po rozpoczęciu nauki w szkole, datowana jest na dzień 21 grudnia 1915 r. Stanisława i Zofii nie wiadomo. Pewnie i oni mieliby problem, żeby je opisać. Może wtedy, gdy w ostatkowy wieczór cała gromada podjeżdża saniami pod dom Zofii i nakłania ją do przebrania się za Cygankę. Wielkie spódnice gospodyni są do tego jak ulał. Zofia rusza radośnie kuligiem w ostatkowy świat, a za nią… gospodyni, która dopiero teraz przypomniała sobie, że w kieszeni jednej ze spódnic są ciułane oszczędności na nową chałupę. Jedno jest pewne, Zofia w tym czasie przeżywa skrywaną przed wszystkimi i pewnie odwzajemnianą, platoniczną miłość do syna właścicieli ziemskich, tu gdzie pracuje. Jej ambicja, wychowanie, status społeczny nie pozwalają jednak na ujawnienie tego uczucia. Stroni od dworu, gdzie jest zawsze mile widziana i bardzo zapraszana. Nawet po latach mówi o tym bardzo mało i tylko najbliższym. Czy Stanisław jest lekiem na tą sytuację? Prosi ją o rękę. Zofia nie odmawia, ale stawia jeden warunek. Rosjanie idą w kierunku Warszawy. „Idź, i walcz” – powiedziałam – wspomina potem trochę patetycznie, ale rzeczywiście, po skończonej wojnie, para nauczycieli rusza we wspólną życiową podróż. I tu na obraz rodzinnego życia Woskowskich nakłada się niemal dokładnie opis Marii Dąbrowskiej z „Nocy i Dni”. Co prawda Stanisław nie sieje i nie zbiera, ale całe dnie pracuje na rzecz społeczności, w której żyją. Zofia pozbawiona możliwości pracy, z racji narodzin czworga dzieci i słabego zdrowia, tęskni za miastem. Odgrywa jednak solidnie rolę żony kierownika szkoły. Uczestniczy w konkursach na najlepsze domowe wino i tym podobnych, które jednoczą wszystkie żony nauczycieli, lekarzy, organistów, a nawet kupców, skupione wokół parafii. Dalej służy radą młodym gospodyniom. Przy pomocy innych organizuje np. pierwsze pokazy hodowli pomidorów. Dom jest otwarty a rozrywką stają się wieczorne partie preferansa19, w których uczestniczy często ksiądz i sekretarz gminy. Jej dystans do wsi przydaje się wtedy, gdy Stanisław za bardzo „wsiąka” w środowisko, co może utrudnić mu pełnienie istotnych funkcji organizacyjnokierowniczych. Dzieci zaś, jak to zawsze w rodzinach nauczycielskich bywa, są królikami doświadczalnymi wielu poczynań i bardziej niż inne uczestniczą w życiu społecznym wsi. Nawet, jeszcze w latach osiemdziesiątych, gdy Stanisław i Zofia opuścili już ten ziemski padół, do drzwi ich mieszkania pukają mieszkańcy ziemi łaskiej, którzy z kaczką pod pachą, („inaczej nie wypada”), proszą o pomoc w trudnych sprawach i otrzymują ją ze strony kolejnych pokoleń Woskowskich. __________ 19 Mało obecnie znana gra w karty, zwykle dla trzech osób talią 32-kartową, podobna do wista. 87 Zofia i Stanisław Woskowscy (zdjęcie z rodzinnego archiwum) Krystyna Dzwonkowska-Godula Matka we wspomnieniach syna Matka była niewątpliwie ważną osobą w życiu Jana, także jako dorosłego człowieka, nawet wiele lat po jej śmierci otaczaną głębokim szacunkiem, wręcz czcią. Ze wspomnień syna wyłania się obraz kobiety silnej, zaradnej, mądrej, radzącej sobie z przeciwnościami losu, wspierającej męża i będącej opoką całej rodziny. Czwórka małych dzieci, społeczne zaangażowanie męża i niełatwe warunki życia wymagały od niej hartu ducha i sprawnej organizacji. „Matce, jej energii, śmiałym decyzjom i zdolnościom organizowania życia rodziny na względnie przyzwoitym zazwyczaj poziomie, zawdzięczamy w decydującej mierze to, że wówczas (i później do wybuchu wojny 1939 r.) przetrwaliśmy »w komplecie«. Czyniła to w sposób taktowny, pozwalający ojcu zazwyczaj sądzić, że jej decyzje są jego decyzjami”20. Postać Zofii nie odpowiada tradycyjnemu wizerunkowi kobiety jako czułej, tkliwej, ciepłej opiekunki. Została ona zapamiętana przez syna przede wszystkim jako wychowawczyni i moralny autorytet, a także wzór gospodarności. „Matka wpajała nam zasady porządku moralnego i poważnego stosunku do spraw codziennych. Jak sięgam pamięcią zawsze zdawaliśmy sobie sprawę z sytuacji materialnej rodziny i niezbędności liczenia się z nią. W miarę możliwości nie __________ 20 88 J. Woskowski, Pamiętnik cz. I, s. 5. skąpiono na rzeczy niezbędne, dbając o to, aby były one w dobrym gatunku, estetyczne i co najważniejsze – trwałe. Przyjęto zasadę, że »nie stać nas na tandetę«. (…) Matce przyszło przez całe życie »żyć z ołówkiem w ręku«, wiązać »koniec z końcem« codziennych spraw naszej rodziny i wydatków z nimi związanych”21. Rodzicielka reagowała surowo na wszelkie przejawy niewłaściwego jej zdaniem zachowania, stanowiącego zagrożenie „dla ciała i ducha”, stojąc na straży „odpowiedniego prowadzenia się” jej potomstwa. Świadczy o tym następujący fragment wspomnień jej najstarszego syna, pokazujący trudność relacji nauczycielskiego dziecka z dziećmi z chłopskich rodzin. „Uczestniczyłem w życiu moich rówieśników, ale warunki tego uczestnictwa były nieco inne: nie miałem obowiązków, którymi obarczano ich nawet w najmniejszych gospodarstwach. Umożliwiało mi to zajmowanie się innymi interesującymi mnie sprawami, których znajomość była przydatna także w kontaktach z kolegami. Niemniej starałem się zachować w tej swojej »inności« umiar. Usiłowałem natomiast dorównać im w umiejętnościach i zachowaniach, którymi mi imponowali (np. chodzeniem na bosaka już w pierwszych słonecznych dniach kwietnia). W niektórych matka dopatrywała się zagrożeń dla mojego zdrowia fizycznego i moralnego, odpowiednio reagując na podejmowane przeze mnie próby totalnej adaptacji społecznej”22. To Zofia dbała również o katolickie wychowanie dzieci, pilnując, by przestrzegały zasad wiary. Jak wspomina Jan, „codzienny pacierz był od nas skrupulatnie egzekwowany. Dopilnowywała tego matka. Mniej zwracano uwagi na poranny, natomiast wieczorny (podobnie jak mycie się) należał do naszych obowiązków, na których skupiano szczególną uwagę. Jako najstarszy modliłem się szeptem z odpowiednią estymą (maluchy miały tendencję do wykrzykiwania pacierza i licytowania się w swoich umiejętnościach”23. Jak się okazało, nie uznawano odstępstw od codziennego obowiązku i rytuału. „Pewnego wieczoru matka, która dość przypadkowo znalazła się blisko mnie, zrozumiała, dlaczego odmawianie pacierza zajmuje mi tak mało czasu. Po »Ojcze nasz…« mówiłem: »Ciąg dalszy nastąpi«, kończąc rozmowę z Bogiem. (…) Ten wykorzystywany przy pacierzu »ciąg dalszy« wyczytałem w »Płomyku« (rozczytywałem się wówczas w drukowanych w nim »tasiemcach« m. in. w cyklu »Gospodarstwo Madzi i Jacka«). Po taktownej uwadze matki na temat niewłaściwości mojej pacierzowej racjonalizacji powróciłem, nie bez wahań, do tradycyjnego odmawiania modlitwy”24. W jednym z fragmentów pamiętnika syn wprost pisze o szczególnej roli matki w wychowywaniu potomstwa, wspominając lata dzieciństwa przeżyte w Kopyści (1924–1932). „Na lata te przypadają początki kształ__________ 21 22 23 24 Tamże, s. 47. Tamże, s. 52. Tamże, s. 56. Tamże, s. 56–57. 89 towania się mojego stosunku do świata mnie otaczającego, sposobu pojmowania go, pierwszych ocen, upodobań i wyborów. Udział w tym rodziców był równy, ale różny. Matka, wrażliwa, w równym stopniu serdeczna, co surowa, wychowywała nas w tradycyjnym, ale na swój sposób zhumanizowanym duchu religijnym. Pozwalało to widzieć Stwórcę jako istotę z natury dobrą, życzliwą i wyrozumiałą. To, jak sądziliśmy, pozwalało na tę wyrozumiałość liczyć i nie torturować się zbyt uciążliwymi formami wyrażania swej religijności”25. Zofia i Stanisław Woskowscy z dziećmi. Od lewej Stefan, Maria, Jan i Antoni (zdjęcie z rodzinnego archiwum) Jan Woskowski podkreślał, odwołując się do przykładu rodzicielki, kobiecą rolę w kształtowaniu patriotycznych postaw mężczyzn i motywowaniu ich do obrony ojczyzny. Zaznaczał, że ojciec zgłosił się na ochotnika do udziału w wojnie polsko-bolszewickiej (był jeszcze wtedy kawalerem), licząc się z opinią, wręcz presją koleżanek nauczycielek. „Nacisk przybierał różne formy i zazwyczaj był skuteczny. Niczego ojcu nie ujmując, przypuszczam, że na jego postawę miała w tym czasie znaczny wpływ moja przyszła matka, wówczas »panna na wydaniu«, ładna i mądra kobieta”26. „Żywe tradycje wolnościowe i niepodległościowe” w rodzinach ojca i matki przekazane zostały dzieciom, __________ 25 26 90 Tamże, s. 46. Tamże, s. 4. którym przyszło wykazać się patriotyczną postawą w czasie drugiej wojny światowej i wykazały się w najlepszym tego słowa znaczeniu27. Postać Zofii Woskowskiej portretowana z pietyzmem przez jej najstarszego syna wydaje się być ucieleśnieniem Matki Polki28, matki-patriotki, katoliczki, przekazującej młodemu pokoleniu narodowe wartości, świetnie radzącej sobie z opieką nad dziećmi oraz prowadzeniem domowego gospodarstwa. Ojciec Jeśli chodzi o osobę ojca, jest on tym człowiekiem, jak wynika przynajmniej ze wspomnień jego dzieci, który odgrywa znaczącą rolę w kształtowaniu ich zainteresowań, wzbudzaniu w nich ambicji i głodu wiedzy, zachęcaniu do wszechstronnego rozwoju i nauki. Przejawiający wiele pasji, ale i talentów, niezwykle pracowity i zaangażowany stanowi dla nich autorytet i wzór do naśladowania. Jak pisał Jan, „znaczny wpływ, jaki wywierał na mnie w tym czasie ojciec, łączył się z jego zainteresowaniami, wyjątkowo szerokimi, nawet w ówczesnym środowisku nauczycielskim wykazującym, częściej niż dzisiejsze, szersze zainteresowania społeczne i intelektualne. Pracę swą traktował jako zajęcie łączące pedagogiczne zadania szkolne z szeroko rozumianą działalnością oświatową i kulturalną w społecznym środowisku szkoły. Na tym jednak nie poprzestawał. Zajmował się po amatorsku, ale kompetentnie biologią, mineralogią, paleontologią, archeologią, historią… (…) Wiedza ojca z różnych dziedzin nauki była stosunkowo duża, a nasze skromne mieszkanie przyjmowało eksponaty nie mieszczące się w szkolnych szafach, uporządkowane i poklasyfikowane w sposób profesjonalny. (…) Miałem kilka lat i żyłem wśród zbiorów botanicznych, zoologicznych, skamielin, starych książek, wycinków, notatek itp. (…) Do ojcowskich zainteresowań dodać należy wykonywanie doskonałych szkiców i rysunków utrwalających ważniejsze przedmioty i sytuacje. (…) Poza tym lubił śpiewać. W naszym domu śpiewano. Wszystkie naukowe i społeczne zainteresowania i działalność ojca, były ograniczone możliwościami wyznaczonymi przez obowiązki nauczyciela i kierownika szkoły, znacznie bardziej absorbujące __________ 27 28 Jan Woskowski w okresie okupacji prowadzi działalność konspiracyjną, wywiadowczą i dywersyjną w ZWZ, AK (w oddziale partyzanckim). W jego ślady idzie brat Antoni, który jako listonosz ma dostęp do korespondencji kierowanej do niemieckich urzędów i Gestapo. W Generalnej Guberni, Maria – siostra Jana – organizuje dziewczęcy oddział łączniczek i sanitariuszek AK. M. Monczka-Ciechomska, Mit kobiety w polskiej kulturze, [w:] Głos mają kobiety pod red. S. Walczewskiej, Convivium, Kraków 1992; Titkow A., Figura Matki Polki. Próba demitologizacji, [w:] Pożegnanie z Matką Polką? Dyskursy, praktyki i reprezentacje macierzyństwa we współczesnej Polsce, pod red. R. E. Hryciuk, E. Korolczuk, Wydawnictwo UW, Warszawa 2012. 91 niż współcześnie. Z drugiej strony praca w szkole wiejskiej stwarzała potrzebę i możliwości pobudzania i kultywowania zróżnicowanych zainteresowań”29. Jan Woskowski wspomina swoją relację z ojcem w sposób szczególny. Jest to relacja mistrz–uczeń. Ojciec jest przewodnikiem po świecie, wzbudza szacunek ogromnym doświadczeniem i umiejętnościami. Syn czuje się wyróżniony, mogąc mu towarzyszyć, obserwować i chłonąć przekazywaną, nie zawsze wprost, wiedzę. „Pozostając na co dzień z ojcem przyjmowałem stopniowo jego sposób postrzegania świata i znajdowania w nim siebie. Każdy spacer, wycieczka, wyprawa na grzyby, czy z wędką – na ryby, stawały się dla mnie dodatkowymi lekcjami szeroko rozumianej przyrody i całej reszty mojego otoczenia. Poznałem zasady posługiwania się kluczem do oznaczania roślin. Mając kilka lat znałem wszystkie lokalne gatunki drzew, zbóż, innych roślin uprawnych, a także roślin dzikich, w tym leczniczych. Znane mi były wszystkie tamtejsze zwierzęta leśne, polne i wodne z bezpośredniej ich obserwacji. Sprzyjały temu także kilkugodzinne niekiedy »sesje leśne«. Ojciec opuszczający dom w poszukiwaniu ciszy, znajdował odpowiednie miejsce w lesie, gdzie mógł dowolnie czytać czy szkicować, a ja pozostawiony sobie »badałem« w tym czasie okolicę”30. Stanisław Woskowski (zdjęcie z rodzinnego archiwum) Wiele miejsca poświęca Jan w swych wspomnieniach znaczeniu czytelnictwa i bogactwa domowo-szkolnej biblioteki. Książki dawały możliwość poznania „dalekiego” świata, wyjścia poza zamieszkiwaną wieś, rozbudzały aspiracje, kształtowały postawy otwartości i tolerancji, budziły wrażliwość i ciekawość, dostarczały inspiracji do zabaw. „Było wiele podobieństwa w tym co robiliśmy __________ 29 30 92 J. Woskowski, Pamiętnik cz. I, s. 48–49. Tamże, s. 49. (z ojcem – dop. aut.) do sposobów poznawania przyrody prezentowanych w książkach »Wśród lasów i pól« oraz »Wśród dolin i gór« (autorami obu książek byli B. Gustowicz i E. Wyrobek), a także pracach Dyakowskiego i innych, które należały do pierwszych moich książek czytanych z uporem, mimo początkowych trudności z pełnym rozumieniem tekstu. Do poznawania go zachęcały zresztą świetne ilustracje. Wtedy też zetknąłem się po raz pierwszy z książkami pozwalającymi poznać przyrodę innych krajów i kontynentów, historię wypraw i podbojów, a także zdecydowanie opowiedzieć się po stronie Komanczów, Czejenów, Paunisów i innych w ich walkach z białymi. Oczywiście wszystko to w ramach moich dziecięcych możliwości rozumienia tekstów, przyswajania wiedzy oraz korzystania z niej przy konstruowaniu obrazu świata i projektowaniu swojej przyszłości. A być chciałem kolejno: biologiem, fizykiem, chemikiem, archeologiem, wreszcie – »podróżnikiem«. Głowę miałem zawaloną różnorakimi treściami przeczytanych lektur. Przydatne okazało się opanowanie dość sprawnego czytania w wieku pięciu lat. Stało się to bez specjalnego wysiłku rodziców. Wynikało z sytuacji i atmosfery domu, w którym wzrastałem”31. Jak wynika ze wspomnień najstarszego syna wiejskich nauczycieli, czytaniem książek, a także innymi swoimi pasjami, zarażali oni nie tylko swoje dzieci, ale także wiejską młodzież. Odpowiednio dobrane lektury traktowane były jako ważne „narzędzie” w procesie wychowania. „Niewątpliwy wpływ na kształtowanie moralnych i społecznych postaw, przynajmniej części uczniów, miało czytelnictwo. Szkoła potrafiła zainteresować książką i czasopismem dla dzieci i młodzieży. Wzruszały nas losy Słoneczka czy Pinokia, identyfikowaliśmy się z »Chłopcami z Placu Broni«, bohaterem »Serca« Amicisa, pod wpływem lektury »Robinsona Cruzoe« szukaliśmy większej kępy na bagnach, na której można by »porobinsonować«, rozumieliśmy »Oliviera Twista«… Czytano z zapałem »Płomyki« i »Płomyczki« redagowane mądrze i zrozumiale. Codzienne twarde rodzinne życie wiejskie nie sprzyjało kształtowaniu się wrażliwości i wzruszeń. Pod tym względem szkoła, w znacznym stopniu przez udostępnianą lekturę, miała swój udział w subtelnieniu ducha i przeżyć przynajmniej części wychowanków. Budziła też zainteresowanie życiem spoza opłotków wiejskich. Pewna rola przypadała w tym i organizowanym przez ojca wycieczkom krajoznawczym (pieszym, nie tylko jednodniowym)”32. Wiejski nauczyciel-społecznik Jan Woskowski wiele miejsca w swoich wspomnieniach poświęcił zawodowej aktywności rodziców i ich relacjom z mieszkańcami wsi, w których żyli __________ 31 32 Tamże, s. 50. Tamże, s. 51. 93 i pracowali. Należeli oni z pewnością do autorytetów wioskowych33 i lokalnej, społecznej „elity”. Ich praca nie ograniczała się do działalności oświatowej w obrębie instytucji szkoły, ale polegała także na „oświecaniu” dorosłych mieszkańców, propagowaniu określonych postaw i sposobów gospodarowania. Jak przeczytać możemy w pamiętniku Jana: „W okresie kierowania szkołą (w Kopyści – dop. aut.), ojciec doprowadził do znacznego podniesienia w tej wsi kultury rolnej, nie tylko przeprowadzając meliorację, ale i wprowadzając nowe (na ówczesne czasy) urządzenia, środki i metody uprawy ziemi, prowadzenia gospodarstw. Przechowuję do dziś sporządzone przez ojca opracowanie prezentujące te zmiany, opisujące działania organizacyjne, skrupulatnie wymieniające sposoby i środki w nie zaangażowane oraz osiągane efekty. Istotne znaczenie miała ukształtowana pod wpływem ojca i współdziałająca z nim grupa »światłych gospodarzy«, dających swym sąsiadom praktyczny przykład pożytków płynących z unowocześniania pracy na wsi”34. Jan Woskowski wspomina działalność ojca także w jednym z rozdziałów rozprawy doktorskiej zatytułowanym „Nauczyciel jako wychowawca i społecznik”. Wspominając o konieczności „zbliżenia” do społecznego środowiska lokalnego i zdobycia w nim uznania przez nauczyciela, przywołał przykład Stanisława Woskowskiego (nie wymieniając go jednak z nazwiska): „Inny nauczyciel, będąc w latach dwudziestych kierownikiem szkoły dwuklasowej w jednej ze wsi województwa łódzkiego, założył tam kółko rolnicze, koło »Wici«, bibliotekę, zespół teatralny, był organizatorem szeregu doraźnych kursów, w tym kursów dających pewne umiejętności praktyczne, sprzyjające zarobkowaniu młodzieży, co później w latach kryzysu miało dla wsi duże znaczenie. Często występował w roli orędownika i pośrednika między wsią a władzami. Z jego inicjatywy przeprowadzono meliorację gruntów, unowocześniono budownictwo we wsi. Wieś osiągała dobre wyniki w gospodarce rolnej. Chłopi czytali stosunkowo dużo czasopism. Ogólny poziom kultury i oświaty był wyraźnie wyższy niż w wioskach sąsiednich. W dwadzieścia osiem lat po opuszczeniu tej wsi przez W., jej mieszkańcy nadal odwiedzają »swego profesora«, obecnie emeryta, zamieszkującego w mieście wojewódzkim, odnosząc się do niego z dużym szacunkiem i uznaniem”35. Wiejski nauczyciel pełnił rolę animatora kultury i organizatora czasu wolnego. Stanisław Woskowski, „był lokalnym działaczem oświatowym i kulturalnym, twórcą miejscowego teatru amatorskiego do tej pory żywego w pamięci mieszkańców. (…) Gdy po wojnie wybudowano w tej wsi dom kultury i chciano go nazwać jego imieniem, wyjaśnił, że jego działalność miała na celu interes wsi __________ 33 34 35 94 J. Turowski, Socjologia wsi i rolnictwa. Metody i wyniki badań, Norbertinum, Lublin 1992, s. 160. J. Woskowski, Pamiętnik cz. I, s. 5–6. J. Woskowski J., O pozycji społecznej…, s. 168. i własną satysfakcję. W żadnym wypadku osobisty splendor”36. Jego syn zapisuje w pamiętniku żywe, barwne obrazy z wiejskich przedstawień, bo, jak zaznacza, spośród różnych form działalności Koła Młodzieży Wiejskiej, „najbardziej utrwalił mi się w pamięci lokalny teatr amatorski i jego repertuar. Stanowił dumę wsi. Dawał okazję pokazania się miejscowym aktorom i dostarczał całej wsi cenionej rozrywki”37. Przygotowywano 3–4 przedstawienia rocznie, w tym oglądane „gromadnie całymi rodzinami” jasełka. Znaczenie włączania się ojca w społeczną aktywizację wiejskiej ludności, rozwijanie lokalnych, oddolnych organizacji, ukierunkowywanie ich na działania edukacyjne i modernizujące miejscowe rolnictwo38 podkreśla jego najstarszy syn, pisząc: „wspominam o tym, aby zwrócić uwagę na szukanie przez wieś dróg wyjścia ze swoistej izolacji, w jakiej się w tym czasie znajdowała na skutek swego ubóstwa oraz ograniczonych możliwości wychodzenia z niej. Poszukiwanie dróg łączenia lokalnej społeczności z szerszym światem i jego kulturą, oraz podnoszenie umiejętności i poziomu gospodarowania mającego wpłynąć na materialny stan wsi, łączyło się najczęściej z inicjatywami lokalnej inteligencji potrafiącej znaleźć zrozumienie i oparcie w chętnych postępowi gospodarzach, zdolnej nadać temu współdziałaniu odpowiednie formy organizacyjne. Najwięcej społeczników rekrutowało się spośród nauczycieli. Oni też potrafili zjednać do tej działalności niektórych księży, co w praktyce okazywało się korzystne dla obu stron (wsi i plebanii)”39. Jan Woskowski podkreśla we wspomnieniach realne trudy wykonywania zawodu nauczyciela w okresie tworzenia się przecież dopiero powszechnego szkolnictwa w niepodległej Polsce. Pisze o pracy w słabych, przede wszystkim ograniczonych warunkach lokalowych, zróżnicowanych wiekowo klasach, konieczności łączenia klas. Kierowana przez Stanisława szkoła w Kopyści była „szkołą dwuklasową pięciooddziałową40. Oznaczało to, że nauczanie odbywało się w dwóch izbach szkolnych. Nauczanie w nich miało charakter łączony. W czasie jednej lekcji prowadzący ją nauczyciel pracował z dwiema grupami uczniów, z każdą z nich według innego programu nauczania. Łączono w ten sposób dzieci kolejnych oddziałów (np. pierwszego lub drugiego), co umożliwiało utrzymanie pewnej ciągłości nauczania i odpowiadało kształtującej się w praktyce poszczególnych szkół specjalizacji nauczycieli (oddziałów młodszych, oddziałów starszych). Z objętymi wspólnym nauczaniem dziećmi obu grup __________ 36 37 38 39 40 J. Woskowski, Pamiętnik cz. I, s. 49. Tamże, s. 34. Np. poprzez udział w korespondencyjnym kursie rolniczym czy wikliniarskim. J. Woskowski, Pamiętnik cz. I, s. 35. Jak wyjaśnia autor, „warto pamiętać, że w tym czasie w szkolnictwie powszechnym klasami nazywano sale szkolne. Natomiast uczęszczało się do »oddziałów« i te się kończyło. Nazwę »klasa« pozostawiono gimnazjum (np. »klasa III gimnazjalna«, »ukończył 2 klasy gimnazjum«)” – J. Woskowski, Pamiętnik cz. I, s. 7. 95 nauczyciel prowadził (na zmianę) lekcję głośną lub cichą (ta ostatnia przeznaczona była na przepisywanie, rozwiązywanie zadań, wypracowania, rysunki itp.). (…) W szkole, do której zacząłem uczęszczać należało to czynić do czternastego roku życia41 i można było w tym czasie ukończyć maksimum 5 oddziałów”42. Niedostatek szkół pełnych (siedmiodziałowych), szczególnie na obszarach wiejskich, trudności komunikacyjne i finansowe, uniemożliwiające wielu dzieciom z chłopskich rodzin kontynuowanie nauki i osiągnięcie pełnego kształcenia podstawowego, sprawiały, że „ludność wiejska osiągała poziom edukacji taki, jaki umożliwiały jej szkoły i ich przestrzenna dostępność. Były również i inne czynniki utrudniające upowszechnienie pełnego kształcenia podstawowego na wsiach. Do nich należały niewystarczające aspiracje dzieci i młodzieży wiejskiej do kształcenia się. Spowodowane to było wtedy rozpowszechnionym przekonaniem o »pańskości« szkoły i niewielkiej przydatności nauki w niej pobieranej, dla chłopów”43. Nauczyciele zmagać się musieli z „konserwatyzmem i oporem środowiska wiejskiego. Nie widziano w kształceniu wartości przydatnej w społeczności, w której aspiracje zamykały się w kręgu prostych czynności i pozycji wyznaczanych statusem gospodarza. Zmiany w tej dziedzinie zachodziły powoli. Szkoła dopiero szukała, i stopniowo znajdowała, zrozumienie i uznanie tego środowiska. Opór, jaki musiała pokonywać, przybierał różne formy, świadczące o niebezpieczeństwach związanych z jej działalnością. Krążyły słuchy o jakichś Józkach czy Bronkach (zawsze mieszkających »gdzieś tam«), którzy »zgłupieli od nauki«, »stracili wzrok od czytania« lub też spotkały ich inne klęski spowodowane, niezrozumiałym dla wielu, zapałem do zdobywania szkolnej wiedzy. Wielu rodziców nie znało sztuki czytania i pisania, co potęgowało ich wiarę w szkodliwość umiejętności dla nich obcych. (…). Działalność kulturalnooświatowa nauczycieli w środowisku dorosłych spełniała w tych warunkach, obok swych funkcji podstawowych, również ważną rolę w przełamywaniu nieufności do abstrakcyjnej wiedzy szkolnej. Praca nauczycielska moich rodziców w Kopyści łączyła te dwa uzupełniające się nurty”44. Bycie nauczycielem w tamtych czasach pociągało za sobą konieczność poniesienia określonych finansowych kosztów, uderzających szczególnie w tych, którzy chcieli rozwijać się i kształcić, by jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Jak wspomina Jan, „na przełomie lat 20. i 30. zaistniały okoliczności, które spowodowały, że kilka lat następnych wspominam jako lata dla rodziny biedne i wymagające od matki znacznej zaradności. Ojciec, chcąc podnieść swoje formalne kwalifikacje zawodowe podjął naukę na Wyższym Kursie Nauczycielskim w Warszawie. Uczęszczał na ten kurs w latach 1929–1930. Było to z jednej __________ 41 42 43 44 96 „W okresie dwudziestolecia obowiązkiem szkolnym objęte były dzieci od lat siedmiu do trzynastu, z możliwością przedłużenia tego okresu do lat czternastu” – tamże. Tamże. Tamże, s. 8. Tamże, s. 10–11. strony wyróżnienie i szansa na podniesienie jego statusu zawodowego, z drugiej zaś pociągało za sobą ogromne wydatki i gwarantowało rodzinie kilkuletnie kłopoty finansowe. Nauczyciele bowiem wówczas kształcili się na własny koszt. Wydatki związane z kształceniem podjętym przez ojca to 1) koszty wyjazdu, przejazdów, podręczników itp.; 2) opłata za mieszkanie w Warszawie; 3) zwrot kosztów zastępstwa na stanowisku nauczyciela i kierownika szkoły, jakie zajmował ojciec. Dwa pierwsze wydatki systematycznie obciążały budżet rodziny. Trzeci pokrywany był comiesięcznie przez władze szkolne, które stały się wierzycielem ojca. Koszty rocznego zastępstwa na jego stanowisku pracy rozłożono ojcu na raty spłacane przez trzy kolejne lata po ukończeniu WKN. (…) Sytuacja materialna rodziny była więc w okresie studiów ojca trudna. Niewiele też zmieniło się, ze względu na konieczność spłacania kosztów zastępstwa, po jego powrocie do pracy w szkole. Okres ten, rzadko wspominany przez matkę, pamiętam jako okres prawdziwej nauczycielskiej rodzinnej biedy. Biedy »dla nas«, gdyż na zewnątrz, zgodnie z tradycyjną zasadą przestrzeganą w rodzinie, nie mogła być ona widoczna. Patrząc z perspektywy lat na losy mojej rodziny, sądzę, że tym, czego się najbardziej rodzice zawsze obawiali, to biadolenia nad jej losem, a także ośmieszenia się wobec innych jakimś nieprzemyślanym działaniem czy zachowaniem. Taką postawę wobec otoczenia mam i ja nadal”45. Zofia i Stanisław z uczniami (zdjęcie z rodzinnego archiwum) __________ 45 Tamże, s. 14–15. 97 Jak wyjaśnia we wspomnieniach Jan Woskowski, „poświęciłem sporo miejsca zagadnieniom szkoły wiejskiej w tej części relacji, bo Kopyść była wsią, w której większość wymienionych problemów występowała najostrzej. Rodzice moi żyli tymi sprawami i od wczesnego dzieciństwa nie tylko słyszałem utyskiwania na temat, delikatnie mówiąc, niedoskonałości systemu szkolnego, ale i sam tkwiłem i wzrastałem w środowisku odczuwającym skutki jego wad. Tu nagromadzenie tych skutków było największe. Mniejsze natomiast w następnych szkołach (pełnych), w których pracował mój ojciec”46. Przyszły socjolog wychowania we własnym środowisku i na przykładzie oświatowej (i nie tylko) działalności rodziców miał okazję obserwować specyfikę wiejskiego szkolnictwa w okresie jego rozwoju, poznać problemy związane z nauczycielską profesją, dostrzec znaczenie instytucji szkoły i roli nauczyciela, jego społeczną pozycję i relacje z otoczeniem. Trzeba przyznać, że miał do czynienia z bardzo dobrym, jeśli nie wzorcowym przykładem. Pozwoliło mu to na taką oto refleksję podsumowującą wspomnienia życia i pracy rodziców w Kopyści. „Mimo strukturalnych, organizacyjnych, materialnych i społecznych przeszkód szkoły wiejskie miały znaczące osiągnięcia oświatowe i wychowawcze w latach młodej międzywojennej niepodległości. Przede wszystkim dzięki dobrym, dobrze przygotowanym nauczycielom trafiającym do pracy pedagogicznej ze świadomego wyboru, ze znajomością zadań jakich się podejmują i warunków w jakich przychodziło je wykonywać. Łączyło to nauczycieli szkół, często od siebie oddalonych, tworzących zwartą zbiorowość zawodową i towarzyską, zainteresowaną współpracą ze sobą i środowiskiem wiejskim, troszczącą się o prestiż swego zawodu. Jako w wielu miejscowościach jedyni inteligenci, okazywali się przydatni, często niezbędni, także poza szkołą. Wielu z nich pracowało latami w tej samej wsi i zdobywało znaczny autorytet w środowisku. (…) Działalność ówczesnej szkoły stanowi dowód, że nie formalny poziom wykształcenia nauczycieli, ale jego jakość, zgodność z celami, zadaniami i warunkami pracy szkoły ma znaczenie istotne”47. W swojej rozprawie doktorskiej, będącej swoistym hołdem złożonym tak cenionym i szanowanym rodzicom, Jan Woskowski zauważa, że choć ich (i im podobnych) sposób pracy i szeroka działalność społeczno-kulturalna, nie były typowe dla tej grupy zawodowej, to jednak przyczyniły się do szczególnego postrzegania roli nauczyciela: „Typ nauczyciela-społecznika lansowany przez postępową część nauczycielstwa, (…), typ ze zrozumiałych względów wyraźnie wyodrębniający się z większości nauczycielstwa nie biorącego udziału w pozaszkolnych pracach społecznych, pozostał bardzo żywy w pamięci społeczeństwa i w poważnym stopniu wpłynął na kształtowanie się poglądu na rolę i zakres społecznych obowiązków nauczyciela”48. Niewątpliwie miał wpływ na __________ 46 47 48 98 Tamże, s. 13. Tamże. J. Woskowski, O pozycji społecznej…, s. 169. przekonanie samego Jana oraz innych członków rodziny o posłannictwie, misji, etosie nauczycielskiego zawodu, szczególnie wykonywanego w środowisku wiejskim. Warto tu podkreślić, że osoby Zofii i Stanisława Woskowskich, ich działalność, wszechstronne zainteresowania i zdolności, o których opowiadano sobie w rodzinie, wywarły wpływ nie tylko na ich dzieci, ale także wnuki i prawnuki, wśród których znaleźli się nie tylko nauczyciele i pedagodzy (w tym pracujący na wsi), ale także aktywni na różnych polach społecznicy, animatorzy kulturalni, artyści, czy naukowcy. 99 Summary The aim of the article is to present a process of socialisation in a teachers’ family living in rural areas in interwar Poland. These were the times when the Polish public education was only being created. Rural teachers, like Jan Woskowski’s parents, belonged to local intellectual elites and were identified as local leaders and cultural animators. This sociologist of education underlined in his memoirs their key role in shaping him as a man and a scientist. The educational, cultural and social activity of his parents inspired him to deal with different aspects of education in his scientific work. In numerous studies and publications he undertook such issues as social conditions for the formation of an institution of school and the teaching profession, their functions in society and social status of teacher. The article is based on family stories and diaries written by Jan Woskowski and his father Stanislaw. 100 Henryk Cimek Akademia Humanistyczna im. A. Gieysztora w Pułtusku Elity Polskiego Stronnictwa Ludowego (sierpień 1945 r. – październik 1947 r.) Przed konferencją w Moskwie (17–21 czerwca 1945 r.), na której omawiano kwestię utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, w ruchu ludowym w Polsce istniało powstałe 15 marca 1931 r. Stronnictwo Ludowe, noszące w czasie okupacji hitlerowskiej pseudonim Roch, oraz lewicowe SL, powołane do życia 17–18 września 1944 r. w Lublinie. Organem kierowniczym ruchu ludowego było utworzone 27 lutego 1940 r. Centralne Kierownictwo Ruchu Ludowego z Maciejem Ratajem na czele, od 16 kwietnia 1936 r. urzędującym prezesem SL, w zastępstwie przebywającego na emigracji politycznej Wincentego Witosa. Rataj był przeciwnikiem strajku chłopskiego (16–25 sierpnia 1937 r.), stąd 6 kwietnia 1937 r. czasowo zrezygnował z pełnionego stanowiska, a 11 kwietnia jego następcą został Stanisław Mikołajczyk. Powtórne stanowisko to objął Rataj 15 marca 1938 r. i pozostał na nim do 17 maja 1939 r., tzn. do czasu objęcia prezesury Stronnictwa przez Witosa po jego powrocie do kraju. Po ponownym aresztowaniu Rataja przez Niemców (30 marca 1940 r.) i jego rozstrzelaniu (21 czerwca 1940 r.) CKRL przewodził Stanisław Osiecki, przy czym skład tego organu zmieniał się, m.in. 4 listopada 1944 r. SL „Roch”, w przeciwieństwie do lewicowego SL, zwanego także „lubelskim”, nie poparło Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego oraz Rządu Tymczasowego i nadal tkwiło w konspiracji, choć część jego członków ujawniła się i wstąpiła do propepeerowskiego SL. We wspomnianej konferencji w Moskwie uczestniczyło 4 ludowców: Stanisław Mikołajczyk, Władysław Kiernik, Władysław Kowalski i Stanisław Bańczyk. Mikołajczyk przez pewien okres był premierem rządu na uchodźstwie (15 lipca 1943 r. – 24 listopada 1944 r.) i przewodniczącym Komitetu Zagranicznego SL (1940–1945), a uprzednio (od 16 kwietnia 1936 r.), w czasie nieobecności w kraju Kiernika, I wiceprezesem SL, a następnie przejściowo prezesem SL w miejsce Rataja (11 kwietnia 1937 r. – 15 marca 1938 r.)1. __________ 1 Szerzej zob.: R. Buczek: Stanisław Mikołajczyk. T. T–II. Toronto 1996; A. Paczkowski: Stanisław Mikołajczyk czyli klęska realisty (zarys biografii politycznej). Warszawa 1991; Tenże: Mikołajczyk Stanisław (1901–1966). PSB. T. XXI. Wrocław 1976, s. 152–154; S. Stępka: Stanisław Mikołajczyk. Rozprawy i studia. Warszawa 2001. 101 Kiernik, emigrant polityczny w latach 1933–1939, I wiceprezes SL od 16 kwietnia 1936 r., wziął udział w rozmowach moskiewskich w miejsce chorego Witosa, prezesa SL, ale nie reprezentował go2. Kowalski i Bańczyk3 byli członkami delegacji Krajowej Rady Narodowej i Rządu Tymczasowego w Moskwie; Kowalski jako I zastępca prezydenta KRN i wiceprezes Naczelnego Komitetu Wykonawczego SL (lewicowego), a Bańczyk jako prezes NKW tegoż Stronnictwa. W ustaleniach konferencji w Moskwie była mowa tylko o jednym SL, tak jakby nikomu nie zależało na wyjaśnieniu, że faktycznie istniały dwa stronnictwa4. Ludowcy w utworzonym 28 czerwca 1945 r. TRJN otrzymali 6 tek ministerialnych, z czego 3 przypadły SL „Roch” i 3 lewicowemu SL. Z SL „Roch” związani byli: Stanisław Mikołajczyk – II wicepremier oraz minister rolnictwa i reform rolnych, Władysław Kiernik – minister administracji publicznej i Czesław Wycech – minister oświaty, natomiast do propepeerowskiego SL należeli: Władysław Kowalski – minister kultury i sztuki, Franciszek Litwin – minister zdrowia i Tadeusz Kapeliński – kierownik ministerstwa poczt i telegrafów. Ten ostatni po powstaniu PSL zgłosił akces do niego, dlatego PSL w TRJN miało 4 ministrów, a SL – 25. Po konferencji w Moskwie aktualne stały się pytania, czy dojdzie do zjednoczenia ruchu ludowego, pod czyim kierownictwem i na jakich warunkach? Władze obydwu stronnictw dążyły do osiągnięcia dominującej pozycji. __________ 2 3 4 5 W. Kiernik (1879–1971), ur. w Bochni w rodzinie inteligenckiej. Od 1903 w PSL, od II 1914 w PSL Piast, od 15 III 1931 w SL (czł. RN i wiceprezes NKW we wszystkich kadencjach). 1919–1933 poseł na sejm. Minister spraw wewnętrznych w rządzie Witosa w 1923 oraz minister rolnictwa w rządzie Aleksandra Skrzyńskiego (20 XI 1925 – 5 V 1926) i trzecim rządzie Witosa (10–14 V 1926). Od VII 1933 na emigracji politycznej w Czechosłowacji. Od 1945 w PSL (22 VIII 1945 – I 1946 wiceprezes NKW, 21 I 1946 – 4 X 1948 prezes RN), od 1949 w ZSL (1949–1956 czł. RN). 29 XII 1945 – VIII 1952 poseł do KRN i na SU. S. Bańczyk (1903–1988), ur. w Lubiszowie, pow. opoczyński, w rodzinie chłopskiej. 1918– 1931 w PSL Wyzwolenie, następnie w SL, w czasie okupacji w SL „Roch”. 1944–1945 w SL „Wola Ludu” (od II 1944 prezes ZG), nast. w SL (III–IX 1945 prezes NKW) i PSL (XI 1945 – X 1947 wiceprezes NKW). Od 27 IV 1949 wiceprezes NKW PSL na Uchodźstwie. XII 1944 – II 1949 poseł do KRN i na Sejm Ustawodawczy. J. Borkowski: O powstaniu PSL i ukształtowaniu się jego naczelnych władz. Polska Ludowa. Materiały i studia. T. III. Warszawa 1964, s. 61. Ponieważ desygnowany na ministra poczt i telegrafów Mieczysław Thugutt nominacji nie przyjął, w związku z tym resort ten 28 czerwca został powierzony dotychczasowemu ministrowi w RT T. Kapelińskiemu (od 31 grudnia 1944 r.), jako kierownikowi ministerstwa, gdyż Thugutt został odwołany z nominalnie zajmowanego stanowiska dopiero 1 marca 1946 r. W tym dniu stanowiska pozbawiono również Kapelińskiego, a ministrem został Józef Putek z lewicowego SL. Kapeliński był również kierownikiem resortu poczt i telegrafów w PKWN (od 5 grudnia 1944 r.). T. Mołdawa: Ludzie władzy 1944–1991. Warszawa 1991, s. 93, 95–96. 102 27 czerwca 1945 r. Mikołajczyk i Kiernik spotkali się w mieszkaniu Czesława Wycecha z działaczami SL „Roch”: Kazimierzem Banachem, Wincentym Bryją, Janem Duszą, Franciszkiem Kamińskim, Kazimierzem Majem i Stanisławem Wójcikiem6. Mikołajczyk tłumaczył zebranym, że ważniejsza od niesatysfakcjonującej liczby członków SL „Roch” w TRJN była możliwość prowadzenia legalnej pracy organizacyjnej przez Stronnictwo. Nie wszyscy jednak, tak jak Kiernik, byli przekonani, że umowa moskiewska będzie realizowana przez PPR7. Zebrani określili zasady wyboru nowych władz SL, które miały składać się z działaczy przedwojennego SL i CKRL. Uznali też, że decyzję w tej sprawie należy podjąć w szerszym gronie, po uprzednim zasięgnięciu opinii Witosa8, z którym Mikołajczyk i Kiernik spotkali się w Wierzchosławicach 29 czerwca. Witos, z którego zdaniem bardzo się liczono, zaakceptował wyniki moskiewskich ustaleń, opowiedział się za koncepcją ujawnienia SL „Roch” i zbudowania silnego stronnictwa, wyraził również – zdaniem Romana Buczka – gotowość czynnego udziału w życiu politycznym9. 8 lipca 1945 r. odbyła się konferencja ludowców z udziałem 27 działaczy: członków NKW SL z 1939 r., członków CKRL oraz przedstawicieli władz wojewódzkich SL „Roch”, w tym dwóch z emigracji – Mikołajczyka i Pawła Siudka. Na konferencji zapadła decyzja o powołaniu Tymczasowego NKW SL, który ukonstytuował się 12 lipca 1945 r. Weszło do niego 8 członków z przedwojennego NKW SL: Józef Balcerzak, Władysław Kiernik, Stanisław Kot, Jan Król, Stanisław Mierzwa, Stanisław Mikołajczyk, Władysław Witek i Wincenty Witos, oraz 9 członków z czasów okupacji: Kazimierz Banach, Wincenty Bryja, Paweł Chadaj, Anna Chorążyna, Jan Dusza, Stanisław Koter, Józef Niećko, Jan Witaszek i Stanisław Wójcik. Prezesem Stronnictwa nadal był Witos, któremu mandat ten nadano na III Kongresie SL, obradującym 7–8 grudnia 1935 r., I wiceprezesem Mikołajczyk, II wiceprezesem Niećko, III wiceprezesem Kiernik, I sekretarzem naczelnym Jan Witaszek, a II sekretarzem Bryja10. Władze mikołajczykowskiego SL dążyły do opanowania lewicowego SL od wewnątrz i jednoczesnego porozumienia się z władzami tego Stronnictwa w sprawie zjednoczenia. Ponieważ rozmowy zjednoczeniowe nie zakończyły się sukcesem, 22 sierpnia 1945 r. Prezydium Tymczasowego NKW mikołajczykowskiego SL zwróciło się do Prezydium Krajowej Rady Narodowej z prośbą o zalegalizowanie stronnictwa pod nazwą Polskie Stronnictwo Ludowe, na co Prezydium to niezwłocznie wyraziło zgodę. W opublikowanej ulotce wyjaśniono, że nazwę __________ 6 7 8 9 10 R. Buczek: Stanisław Mikołajczyk. T. II. Toronto 1996, s. 19. B. Barnaszewski: Polityka PPR wobec zalegalizowanych partii i stronnictw. Warszawa 1996, s. 59; B. Dereń: PSL w Krakowskiem 1945–1947. Warszawa 1998, s. 42 i nast. A. Paczkowski: Stanisław Mikołajczyk czyli klęska realisty…, s. 140. R. Buczek: Stanisław Mikołajczyk. T. II. …, s. 20. Władze stronnictw ludowych (1861–1966). Opr. S. Giza. [W:] S. Lato, W. Stankiewicz: Programy stronnictw ludowych. Zbiór dokumentów. Warszawa 1969, s. 644–645. 103 PSL przyjęto dlatego, by uniknąć nieporozumień, ponieważ pod nazwą SL istniało już jedno stronnictwo11. Do NKW PSL weszło 17 osób, przy czym w porównaniu ze składem Tymczasowego NKW SL zaszła jedna zmiana – w miejsce Stanisława Kotera wszedł Władysław Kojder, który 17 września 1945 r. został skrytobójczo zamordowany12. Do czasu Kongresu PSL (V po zjednoczeniu ruchu ludowego w 1931 r. i I po II wojnie światowej), który obradował 19–21 stycznia 1946 r., w NKW PSL zaszły kolejne zmiany. 31 października 1945 r. zmarł Wincenty Witos, a 6 listopada 1945 r., po wejściu do PSL grupy rozłamowej ze Stanisławem Bańczykiem z SL, do NKW PSL zostali dokooptowani: Bańczyk jako wiceprezes, Stanisław Ścibiorek jako sekretarz generalny (zamordowany 5 grudnia 1945 r.), Bronisław Drzewiecki jako członek prezydium i Edward Bertold, Józef Komza, Tadeusz Rek oraz Michał Rękas jako członkowie13. Po V Kongresie sytuacja kadrowa we władzach PSL ustabilizowała się, ale tylko do czerwca 1946 r. Do NKW wybranego 21 stycznia 1946 r. weszło 6-osobowe prezydium (prezes – Mikołajczyk, wiceprezesi – Bańczyk i Niećko, sekretarz naczelny – Rek i skarbnik – Bryja), 11 członków, w tym Kiernik z głosem doradczym jako prezes Rady Naczelnej, oraz 5 zastępców członków14. Już na początku czerwca 1946 r. w PSL ujawniła się opozycja z Rekiem na czele. 14 czerwca NKW PSL podjął decyzję o wykluczeniu ze Stronnictwa Bertolda (czł. NKW i Rady Naczelnej), Drzewieckiego (czł. RN i czł. NKW od 6 listopada 1945 r. do 21 stycznia 1946 r.), Kazimierza Iwanowskiego (czł. RN), Reka (czł. NKW i RN), a nieco później także Rękasa (czł. RN i NKW). Wymienieni działacze założyli następnie PSL „Nowe Wyzwolenie”, które 13 listopada 1947 r. postanowiło wejść do SL15. Kolejne zmiany personalne w NKW PSL nastąpiły 2 lutego 1947 r. Rada Naczelna wybrała 16-osobowy NKW, w tym 6-osobowe prezydium: prezes – Stanisław Mikołajczyk, wiceprezesi – Stanisław Bańczyk i Stanisław Klimczak, sekretarz – Stanisław Wójcik, zastępca sekretarza – Stanisław Mierzwa i skarbnik – Wincenty Bryja. Członkami NKW zostali: Kazimierz Bagiński, Stefan __________ 11 12 13 14 15 Okólnik organizacyjny PSL nr 1 z 3 IX 1945 r. Archiwum Zakładu Historii Ruchu Ludowego (dalej AZHRL), PSL, sygn. 1, s. 1. Władze stronnictw ludowych…, s. 644–645. Tamże, s. 645. Członkami NKW zostali: Kazimierz Bagiński, Józef Balcerzak, Edward Bertold, Anna Chorążyna, Franciszek Kamiński, Stanisław Mierzwa, Tadeusz Nowak, Czesław Poniecki, Jan Witaszek i Czesław Wycech. Tamże, s. 646. AZHRL, PSL, 164, s. 2, 8, 85 i nast.; Protokół nr 20 z posiedzenia Biura Politycznego z 10 IX 1947 r. [W:] Protokoły posiedzeń Biura Politycznego KC PPR 1947–1948. Warszawa 2002, s. 110; „Nowe Wyzwolenie”, 11 V 1947, nr 13, s. 1; Tamże, 1 VI 1947, nr 16, s. 1; J. Borkowski: Kształtowanie się antymikołajczykowskiej opozycji w kierownictwie PSL 1946–1947 (w świetle dokumentów władz PSL). Polska Ludowa. Materiały i studia. T. I, Warszawa 1962, s. 104. 104 Korboński, Józef Moskal, Tadeusz Nowak, Czesław Poniecki, Stanisław Tabisz, Jan Witaszek i Władysław Zaremba16. Wszystkie te zmiany personalne zaszły po ujawnieniu się na początku 1947 r. antymikołajczykowskiej opozycji, początkowo nielicznej, z Wycechem i Niećką na czele, która domagała się zaniechania działalności opozycyjnej przez PSL oraz rozpoczęcia współpracy z rządem i Blokiem Demokratycznym. 20 stycznia Wycech, Niecko, Kiernik i Zygmunt Załęski spotkali się w tej sprawie z Mikołajczykiem. Działacze ci byli członkami Rady Naczelnej i posłami do KRN, ministrami (Kiernik i Wycech) oraz członkami NKW (Niećko i Wycech), przy czym Niećko do lipca 1946 r. pełnił funkcję wiceprezesa NKW. Opozycja złożyła wniosek o zwołanie posiedzenia Rady Naczelnej na 1 i 2 lutego oraz podanie się NKW do dymisji, na co Mikołajczyk przystał, ale odrzucił krytykę dotychczasowej linii politycznej Stronnictwa, uważając ją za właściwą17. Większość członków Rady Naczelnej, której posiedzenie odbyło się w postulowanym terminie, w przyjętej rezolucji poparło politykę Mikołajczyka i NKW oraz zaleciła jej utrzymanie. Część członków Rady zajęła postawę wyczekującą. Za rezolucją opozycji, zgłoszoną przez Wycecha, głosowało 20 członków Rady, 60 było przeciwnych, a 1 wstrzymał się od głosu. Do nowego NKW nie wybrano przeciwników politycznych Mikołajczyka18. Batalię w Radzie Naczelnej opozycja przegrała, ale nie zamierzała złożyć broni. 24 lutego 1947 r. rozpoczęła wydawanie tygodnika „Chłopi i Państwo”, na co nie miała zgody NKW. W tej sytuacji NKW, po uprzednim spotkaniu Mikołajczyka, Bryi i Wójcika z Wycechem, zawiesił w prawach członkowskich wydawców pisma: Jana Deca, Jana Dębskiego, Jana Domańskiego, Józefa Niećkę i Czesława Wycecha19. Nad rozwojem sytuacji w ruchu ludowym czuwała Polska Partia Robotnicza, która realizowała własny scenariusz. Zależało jej głównie na osłabieniu PSL, a w perspektywie na jego likwidacji. Na posiedzeniu Sekretariatu KC PPR 25 stycznia 1947 r. Roman Zambrowski zalecał, by wykorzystać osłabienie PSL po wyborach do Sejmu Ustawodawczego 19 stycznia 1947 r. i „dobić” przeciwnika. Biuro Polityczne KC PPR 22 marca 1947 r. postanowiło, że należy nie dopuścić do połączenia grupy Wycecha z SL i nie popierać koncepcji utworzenia trzeciego stronnictwa chłopskiego. PPR, podobnie jak w przypadku opozycji __________ 16 17 18 19 Władze stronnictw ludowych…, s. 648. J. Borkowski: Kształtowanie się antymikołajczykowskiej opozycji…, s. 114–115. W posiedzeniu Rady Naczelnej uczestniczyło 81 osób, w tym 36 zabierało głos. Za rezolucją popierającą politykę Mikołajczyka i NKW opowiedziało się 60 członków RN, a 7 wstrzymało się od głosu. „Gazeta Ludowa”, 2 II 1947, nr 32, s. 1; AZHRL, PSL, 30, s. 1 i nast.; A. Paczkowski: Stanisław Mikołajczyk…, s. 216. U kresu samodzielnego ruchu ludowego. PSL 1947–1949. Warszawa 1995, s. 30–31; Stanisław Mikołajczyk w dokumentach aparatu bezpieczeństwa. T. I. Działalność w latach 1945–1947. Wstęp J. Gmitruk. Warszawa 2010, s. 224; „Gazeta Ludowa”, 14 III 1947, nr 72, s. 1. Jan Dec po zawieszeniu go w prawach członka wystąpił z PSL. 105 z Rekiem na czele, postulowała wspieranie grupy Wycecha w jej walce z Mikołajczykiem, ale powstrzymanie rozłamu w PSL20. Wydarzenia zachodzące w PSL nie zależały jednak tylko od PPR. 27 marca NKW PSL postanowił wykluczyć ze Stronnictwa Jana Dębskiego, Jana Domańskiego, Józefa Niećkę, Bolesława Stolarczyka, Bronisława Thomasa i Czesława Wycecha, stawiając im zarzut działalności na szkodę Stronnictwa21. W konsekwencji w końcu marca 1947 r. opozycja zmieniła taktykę i powołała Centralny Komitet Organizacyjny Lewicy PSL, który mając poparcie i pomoc PPR oraz PPS, wkrótce przystąpił do tworzenia struktur organizacyjnych. W tej sytuacji 30 kwietnia 1947 r. NKW PSL mocą jednomyślnej decyzji wykluczył ze Stronnictwa za szkodliwą działalność Kazimierza Banacha, Stanisława Kotera, Marię Szczawińską i Bronisława Warownego. Krok ten uzasadniano koniecznością oczyszczenia szeregów PSL z elementów „inspirowanych przez wrogie ruchowi ludowemu czynniki”. Zapewne chodziło głównie o PPR. Ponadto NKW 14 maja 1947 r. wezwał Banacha, Kotera i Wycecha do złożenia mandatów poselskich. W odpowiedzi na to utworzyli oni Klub Poselski Lewicy PSL, który rozpoczął działalność 27 maja i istniał do listopada 1947 r.22. Początkowo Lewicy PSL nie udało się uzyskać większego poparcia w terenie, mimo dość intensywnej akcji propagandowej. Zapewne dlatego Biuro Polityczne KC PPR, które 4 września 1947 r. uznało potrzebę posiadania perspektywy „na likwidację PSL”, uznało, że planowany przez Lewicę „wewnętrzny zamach stanu” nie miał szans powodzenia. Biuro Polityczne zastanawiało się również nad prawnymi podstawami wydania sądom przez sejm Mikołajczyka, nie doprowadzając do jego aresztowania23. Lewicy PSL nie udało się też zwołać Rady Naczelnej na początku października 1947 r. KC PPR oceniał, że i tak Lewica nie uzyskałaby w Radzie większości niezbędnej do usunięcia Mikołajczyka. Władze PSL zdawały sobie sprawę z powagi sytuacji. Na posiedzeniu NKW 8 października 1947 r. Korboński proponował rozwiązanie PSL, co – jak podkreślał – czynił od miesięcy. Ostrzegał, że przywódcy PSL wkrótce zostaną aresztowani, a Stronnictwo zostanie opanowane przez Lewicę z Niećką na czele. Korboński miał na osobności poinformować Mikołajczyka, że wkrótce zamierza uciec za granicę. Zadecydowało stanowisko Mikołajczyka, aby nie kapitulować i walczyć do końca24. Wkrótce Mikołajczyk dowiedział się, że na rozpoczynającej się 27 października __________ 20 21 22 23 24 B. Barnaszewski: Polityka PPR…, s. 153–154; Protokoły posiedzeń Biura Politycznego KC PPR 1947–1948. Warszawa 2002, s. 31. B. Barnaszewski: Polityka PPR…, s. 154; „Gazeta Ludowa”, 28 III 1947, nr 86, s. 1. „Gazeta Ludowa”, 2 V 1947, nr 119, s. 1; „Chłopski Sztandar”, 11 V 1947, nr 19, s. 1; J. Borkowski: Kształtowanie się antymikołajczykowskiej opozycji…, s. 116; U kresu samodzielnego ruchu ludowego…, s. 41, 45–46. Protokoły posiedzeń Biura Politycznego KC PPR 1947–1948…, s. 108. S. Korboński: W imieniu Kremla. Paryż 1956, s. 330. 106 sesji sejmu ma być postawiony wniosek o pozbawienie do immunitetu poselskiego i aresztowanie. Dlatego 21 października 1947 r., korzystając z pomocy ambasady amerykańskiej, zbiegł z Polski, przy czym motywy i okoliczności ucieczki różnie są opisywane w literaturze przedmiotu25. Oprócz Mikołajczyka i Korbońskiego w październiku na emigrację nielegalnie udał się też Bagiński, natomiast Wincenty Bryja26, Maria Hulewiczowa (osobista sekretarka Mikołajczyka) i Mieczysław Dąbrowski zostali aresztowani, gdy nielegalnie przekraczali granicę polsko-czechosłowacką. Z kolei Bańczyk i Wójcik 28 października wycofali się z Prezydium NKW. 25 października 1947 r. Biuro Polityczne KC PPR postanowiło, że władzę w PSL powinna objąć Lewica, ale drogą statutową, a nie administracyjną, przez zwołanie Rady Naczelnej i wyłonienie nowego kierownictwa. Opowiadano się za tym, by PSL, po wyeliminowaniu zwolenników Mikołajczyka, było wąską organizacją, podporządkowaną komunistom. Szczegółowe wytyczne w tej sprawie Biuro Polityczne przedstawiło 5 listopada27. 27 października 1947 r. przywódcy innej partii – Lewicy PSL, powołali spośród członków Rady Naczelnej PSL Tymczasowy NKW PSL z Niećką na czele (bez jego wiedzy), choć powinna uczynić to Rada Naczelna. W skład Tymczasowego NKW PSL weszli: Józef Niećko – prezes, Czesław Wycech i Jan Madejczyk – wiceprezesi, Kazimierz Banach – sekretarz, Stanisław Koter – zastępca sekretarza, Jan Dębski – skarbnik oraz członkowie: Józef Gójski, Bronisław Jagiełło, Maria Szczawińska i Bronisław Thomas28. 4 listopada Tymczasowy NKW postanowił wykluczyć z PSL Bagińskiego, Bryję, Korbońskiego i Mikołajczyka. Powołano również Główną Komisję Weryfikacyjną. Na posiedzenie Rady Naczelnej, które odbyło się 16 listopada, zaproszono tylko „wybranych” jej członków. Rada większością głosów (36 za, 14 wstrzymało się) zatwierdziła decyzję Tymczasowego NKW z 15 listopada, zawieszającą w prawach członka PSL wszystkich należących do mikołajczykowskiego NKW29. Zdaniem Andrzeja Paczkowskiego, w obradach Rady Naczelnej uczestniczyło tylko 50 jej członków, w tym ci, którzy wcześniej zostali z niej __________ 25 26 27 28 29 Szerzej zob. A. Paczkowski: Stanisław Mikołajczyk…, s. 232 i nast.; R. Turkowski: PSL w obronie demokracji 1945–1949. Warszawa 1992, s. 257–258; U kresu samodzielnego ruchu ludowego…, s. 60 i nast. W. Bryja (1897–1973), ur. w Morawczynie, pow. nowotarski, w rodzinie chłopskiej. W 1924 ukończył prawo na UJ i Akademię Handlową w Krakowie. Od 1924 czł. PSL Piast, od 1945 w PSL (VIII 1945 – X 1947 skarbnik NKW, I 1946 – X 1947 czł. RN). 29 XII 1944 – XI 1947 poseł do KRN i na SU. 15 XI 1947 Sejm wydał go sądom, skazany na 10 lat więzienia. 28 X 1947 wykluczony z PSL. R. Buczek: Stanisław Mikołajczyk. T. II. …, s. 145; Protokoły posiedzeń Biura Politycznego KC PPR 1947–1948…, s. 122, 126. „Gazeta Ludowa”, 28 X 1947, nr 297, s. 1. AZHRL, PSL, 30, s. 15 i nast.; „Gazeta Ludowa”, 18 XI 1947, nr 317, s. 1, 3. 107 usunięci. Rada była więc wówczas ciałem niestatutowym, a jej zadaniem w danym momencie było usankcjonowanie „uzurpacji”30. Rada Naczelna w miejsce wykluczonego Mikołajczyka powołała, do czasu zwołania kongresu, prezesa NKW – Józefa Niećkę. Uchwałę w tej sprawie powzięto przez aklamację. Rada zdecydowała się oczyścić szeregi Stronnictwa z jawnych i utajnionych zwolenników polityki Mikołajczyka, którego 15 listopada sejm pozbawił mandatu posła i wnioskował do rządu o odebranie mu obywatelstwa polskiego31. Przyjęto również do zatwierdzającej wiadomości wcześniejsze powołanie Tymczasowego NKW i wybrano nowy, który liczył 15 członków i 5 zastępców. Brakowało w nim Józefa Gójskiego, a nowymi członkami zostali: Władysław Fołta, Franciszek Korga, Franciszek Łach i Piotr Świetlik. Prezydium NKW ostatecznie ukonstytuowało się 17 listopada. Oprócz prezesa Niećki w jego skład weszli: Wycech – I wiceprezes, Madejczyk – II wiceprezes, Banach – sekretarz naczelny, Thomas – zastępca sekretarza naczelnego i Dębski – skarbnik. W porównaniu z Tymczasowym NKW nastąpiła jedna zmiana, Kotera zastąpił Thomas32. W Prezydium tym nie było ani jednego członka NKW wybranego 2 lutego 1947 r. Kiernik, który był nieobecny na posiedzeniu Rady Naczelnej, 27 listopada uczestniczył w obradach NKW, akceptując posunięcia nowych władz. Zresztą już wcześniej krytykował politykę Mikołajczyka i sympatyzował z Lewicą PSL. Na stanowisku prezesa Rady Naczelnej pozostawiono go do 4 października 1948 r. Biuro Polityczne KC PPR 5 listopada 1947 r. zdecydowało, że należy pozbawić go stanowiska, sugerując, by po powrocie do kraju (wrócił 26 listopada 1947 r.), złożył on samokrytykę i deklarację polityczną skierowaną przeciwko Mikołajczykowi33. Do NKW PSL od 22 sierpnia 1945 r. do października 1947 r. w sumie wchodziło 38 osób, przy czym jego skład personalny z różnych powodów ulegał zmianom. Począwszy od czerwca 1946 r., były to najczęściej wykluczenia spowodowane działalnością frakcyjną. Do Rady Naczelnej w tym czasie należało 218 osób, w tym 13 kobiet. Członkami tylko Rady Naczelnej było 187 osób34. Z 38 członków NKW PSL 28 miało pochodzenie chłopskie (73,7%), 7 inteligenckie, 2 robotnicze, a jeden był synem wiejskiego tkacza. Członkowie NKW należeli do ludzi dobrze wykształconych, zwłaszcza w porównaniu z elitami lewicowego Stronnictwa Ludowego. 24 członków NKW PSL ukończyło wyższe __________ 30 31 32 33 34 A. Paczkowski: Stanisław Mikołajczyk…, s. 241. 15 listopada SU podjął tę decyzję jednogłośnie. Z ludowców głos w tej sprawie zabrał Jan Aleksander Król, który potępił Mikołajczyka. Sprawozd. stenogr. Z 31 pos. SU z 15 XI 1947 r., łam 25 i nast., 38–39. „Gazeta Ludowa”, 18 XI 1947, nr 317, s. 1; „Chłopi i Państwo”, 2 XI 1947, nr 36, s. 1; U kresu samodzielnego ruchu ludowego…, s. 81, 84. Protokoły posiedzeń Biura Politycznego KC PPR 1947–1948…, s. 126–127. Wyliczenia własne. 108 studia, w tym 10 prawo (Edward Bertold, Wincenty Bryja, Jan Dusza, Władysław Kiernik, Władysław Kojder (zmarł 19 września 1945 r.), Stefan Korboński, Jan Król, Stanisław Mierzwa, Stanisław Tabisz i Stanisław Wójcik), 6 miało wykształcenie średnie (w tym 5 nauczycielskie) oraz 8 podstawowe lub niepełne podstawowe. Do tej ostatniej grupy należeli prezesi NKW – Witos35 i Mikołajczyk36. Natomiast Kiernik, prezes Rady Naczelnej (21 stycznia 1946 r. – 4 października 1948 r.) z wykształcenia był prawnikiem37. Mikołajczyk w NKW PSL był od 22 sierpnia 1945 r., najpierw jako wiceprezes, a od 21 stycznia 1946 r. do 21 października 1947 r. jako prezes; funkcję tę pełnił do dnia ucieczki. Z jego współpracowników w omawianym okresie członkami NKW byli: Wincenty Bryja (skarbnik), Anna Chorążyna38, Stanisław Mierzwa39, Jan Witaszek40 (sekretarz) i Stanisław Wójcik41 (sekretarz naczelny); __________ 35 36 37 38 39 40 W. Witos (1874–1945), ur. w Wierzchosławicach, pow. tarnowski, w rodzinie chłopskiej. Należał do SL, nast. do PSL (od 1914 wiceprezes Naczelnej Rady Ludowej, od 1918 prezes ZG i czł. RN). Poseł do Sejmu Krajowego Galicyjskiego (1908–1914) i do austriackiej Rady Państwa (1901–1918). W niepodległej Polsce poseł na sejm (1919–1934), trzykrotnie premier (1920–1921, 1923 i 1926). Od 1931 w SL (1931–1935 prezes RN, od XII 1935 prezes SL). W latach 1933–1939 na emigracji politycznej. Od 22 VIII 1945 prezes NKW PSL. Zmarł 31 X 1945. S. Mikołajczyk (1901–1966), ur. w Holsterhausen (Westfalia) w rodzinie górnika, rolnik. Od 1922 w PSL Piast, nast. w SL (1931–1939 czł. RN, 1933–1939 czł. NKW, 1934–1935 p.o. prezes NKW, 1935–1937 wiceprezes, nast. prezes w miejsce Rataja i od 15 III 1938 ponownie urzędujący wiceprezes). Poseł na sejm 1930–1935. Od 1940 przewodn. Komitetu Zagranicznego SL, od 1940 wicepremier, od 15 VII 1943 premier rządu na uchodźstwie, nast. wicepremier i minister rolnictwa i reform rolnych w TRJN (1945–1947). VIII 1945 – X 1947 w PSL (22 VIII 1945 wiceprezes NKW, od I 1946 prezes NKW. 21 X 1947 potajemnie opuszcza Polskę. Od 27 IV 1949 prezes NKW PSL na Uchodźstwie. 15 III 1989 rząd uchylił decyzję z 21 XI 1947 o pozbawieniu Mikołajczyka obywatelstwa polskiego. W. Kiernik (1879–1971), ur. w Bochni w rodzinie inteligenckiej. Od 1903 w PSL, nast. W PSL Piast (1921–1931 czł. RN, 1925–1931 czł. ZG, 1930–1931 wiceprezes ZG). Od 1931 w SL (czł. RN i wiceprezes NKW we wszystkich kadencjach). 1919–1933 poseł na sejm. Trzykrotnie był ministrem (1923, 1925–1926). Od VII 1933 na emigracji politycznej. 28 VI 1945 – 5 II 1947 minister administracji publicznej w TRJN. Od 1945 w PSL (22 VIII 1945 – I 1946 wiceprezes NKW, 21 I 1946 – 4 X 1948 prezes RN), nast. w ZSL. XII 1945 – VIII 1952 poseł do KRN i na SU. A. Chorąży, z d. Bieńkowska (1914–1999), ur. w Siedlcach, w rodzinie inteligenckiej, z zawodu inż. rolnik. Należała do ZMW RP, SL „Roch” i Ludowego Związku Kobiet. Od 1945 w PSL (od 22 VIII 1945 czł. NKW, 1946–1947 czł. RN). Od 29 XII 1945 posłanka do KRN. W XI 1947 wystąpiła z PSL. W 1950 aresztowana i ponad rok więziona. S. Mierzwa (1905–1985), ur. w Biskupicach Radłowskich, pow. brzeski, w rodzinie chłopskiej, absolwent prawa. Od 1930 w ZMW RP, od 1932 w SL (od 1933 czł. RN, od 1936 czł. NKW), od 1945 w PSL (1945–1947 czł. NKW, 1946–1947 RN). W 1946 skazany na 10 lat więzienia, na wolność wyszedł w 1953. J. Witaszek (1905–1965), ur. w Woli Szczucińskiej, pow. dąbrowski, w rodzinie chłopskiej. W 1932 ukończył Wydz. Filozoficzny i Studium Pedagogiczne na UJ, nauczyciel. Od 1931 109 nieco później, bo od 6 listopada 1945 r., do NKW wchodził Stanisław Bańczyk42 (wiceprezes). Spośród 38 członków NKW PSL 24 było posłami do Krajowej Rady Narodowej43 i 13 do Sejmu Ustawodawczego44, jeden wicepremierem Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej – Mikołajczyk, 3 ministrami: administracji publicznej – Kiernik, rolnictwa i reform rolnych – Mikołajczyk i oświaty – Wycech45; jeden kierownikiem Ministerstwa Poczt i Telegrafów – Tadeusz Kapeliński46. 41 42 43 44 45 46 w SL, w czasie okupacji w SL „Roch” i BCH, po wyzwoleniu w PSL (od 22 VIII 1945 sekretarz naczelny NKW, 1946–1947 czł. RN). 2 I 1946–1952 poseł do KRN i na SU. S. Wójcik (1901–1989), ur. w Sobótce, pow. sandomierski, w rodzinie chłopskiej, absolwent prawa. Od 1922 w PSL Piast, od 1931 w SL (1933–1939 czł. RN), od 1945 w PSL (1945–1947 sekr. naczelny NKW, 1946–1947 czł. RN). 2 I 1946–1949 poseł do KRN i na SU. 14 XI 1947 wystąpił z PSL, w I 1949 nielegalnie opuścił Polskę. S. Bańczyk (1903–1988), ur. w Lubiszowie, pow. opoczyński, w rodzinie chłopskiej, ukończył seminarium nauczycielskie. Od 1918 w PSL Wyzwolenie, od 1931 w SL, nast. w SL „Roch”; 1944–1945 w SL „Wola Ludu” (prezes ZG), nast. w SL (III–IX 1945 prezes NKW) i PSL (wiceprezes NKW). 28 X 1947 wystąpił z PSL. 1944–1949 poseł do KRN i na SU. Od I 1949 na emigracji politycznej w USA. Od 27 IV 1949 wiceprezes NKW PSL na Uchodźstwie. Posłami do KRN byli: Kazimierz Banach, Stanisław Bańczyk, Edward Bertold, Wincenty Bryja, Paweł Chadaj, Anna Chorąży, Bronisław Drzewiecki, Franciszek Kamiński, Władysław Kiernik, Stanisław Klimczak, Jan Król, Stanisław Mikołajczyk, Józef Niećko, Tadeusz Nowak, Czesław Poniecki, Michał Rękas, Bolesław Ścibiorek, Jan Witaszek, Władysław Witek, Stanisław Wójcik, Czesław Wycech i Władysław Zaremba. Posłami na SU byli: Kazimierz Banach, Stanisław Bańczyk, Wincenty Bryja, Paweł Chadaj, Anna Chorąży, Franciszek Kamiński, Władysław Kiernik, Stefan Korboński, Stanisław Mikołajczyk, Tadeusz Nowak, Jan Witaszek, Stanisław Wójcik i Czesław Wycech. Cz. Wycech (1899–1977), ur. w Wilczogębach, pow. węgrowski, w rodzinie chłopskiej, nauczyciel. Od 1918 w PSL Wyzwolenie, od 1931 w SL, od 1945 w PSL (1946–1949 czł. RN, I 1946 – II 1947 czł. NKW), 27 III 1947 wykluczony z PSL. IV–X 1947 wiceprzewodniczący CK Lewicy PSL, następnie ponownie w PSL (X 1947 – X 1948 wiceprezes NKW, X 1948 – XI 1949 prezes RN). Od 1949 w ZSL. Od XII 1945 poseł do KRN i na SU. T. Kapeliński (1904–1970), ur. w Mikołajkach, pow. włocławski, w rodzinie chłopskiej, ukończył Politechnikę Warszawską. Od 1921 w PSL Wyzwolenie, od 1931 w SL, nast. W SL „Roch”. Od XI 1945 w PSL, nast. w ZSL. Zob. przypis 5. 110 Summary The article characterizes the elites of the Polish Peasant Party from the establishment of the party to the escape of Stanislaw Mikołajczyk from Poland, taking into consideration a social origin of key activists, their education and experience in the people’s movement. The author describes attempts made by the Polish Peasant Party to gain a dominant position in the movement, the role of the Party in the Provisional Government of National Unity, the fight for democracy, the activity in the State National Council, the attitude towards the Polish people’s referendum on June 30, 1946 and the participation in election to parliament on January 19, 1947. The author also depicted the fortunes of key activists of the Polish Peasant Party after gaining control of the “Left” Polish Peasant Party with Józef Niećko and Czesław Wycech as its leaders. 111 Karolina Wanda Rutkowska Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ (doktorantka) Karol Jan Rybacki – ojciec łowickiej prasy i regionalista Dwojga imion Karol Jan Rybacki urodził się 16 stycznia 1859 r. w Dobryszycach, nieopodal Radomska. Związawszy swe życie z Łowiczem w 1881 r., poświęcił mu tyle pracy i energii, że starczyłoby tego na kilka bogatych życiorysów. I nawet określenie „człowiek orkiestra” nie byłoby przesadne w opisywaniu jego osoby, ponieważ pomimo wielu zajęć zawodowych i społecznych, występował także z Grupą Amatorskiego Towarzystwa Dramatycznego w Łowiczu, współtworzył Towarzystwo Śpiewacze „Lutnia” oraz przez wiele lat grał na instrumencie dętym w miejscowej orkiestrze. Rybacki zapisał się w historii Łowicza jako księgarz, drukarz, wydawca, dziennikarz, literat, wybitny działacz społeczny oraz patriota. Zmarł 11 listopada 1935 r. i spoczął na cmentarzu kolegiackim (katedralnym) w Łowiczu. Cztery lata później dołączyła do niego żona Maria, gdy na skutek działań wojennych we wrześniu 1939 r. ogień strawił ich mieszkanie i miejsce pracy mieszczące się na Starym Rynku pod nr 12. 113 Karol Rybacki zasłużenie określany mianem jednego z najwybitniejszych Łowiczan przełomu XIX i XX wieku, doczekał się wprawdzie ulicy nazwanej jego imieniem, zlokalizowanej na obrzeżasz miasta, jednak z czasem popadał w zapomnienie. „Nie doczekał się za życia żadnych oznak formalnego uznania swoich zasług dla miasta, któremu służył na polu kultury przez ponad pół wieku. Długo wypadało czekać też na ukazanie jego sylwetki w wydawnictwach szeroko dostępnych”1. Setna rocznica wybuchu Wielkiej Wojny i poświęcona jej przebiegowi publikacja o Łowiczu sprawiła, że Rybacki jako naoczny świadek tamtych wydarzeń przemówił ponownie. Stał się bowiem narratorem burzliwej historii miasta w obliczu największego wówczas konfliktu militarnego na świecie. Premiera książki M. Malangiewicza i J. Rutkowskiego pt. „I wojna światowa w Łowiczu 1914–1918”, nagrodzonej później Złotym Ekslibrisem 2014, zrodziła spontaniczną zbiórkę pieniężną umożliwiającą ufundowanie przyzwoitego kamienia nagrobnego dla Karola Rybackiego i jego małżonki. Zaś łowicki Oddział Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego z okazji 80. rocznicy śmierci swego pierwszego prezesa (PTK) ogłosił rok 2015 Rokiem Karola Rybackiego. Nic nie zapowiadało, że jego nazwisko znowu pojawi się na pierwszych stronach gazet, a skromne obchody jubileuszowe będą nie tylko udziałem współczesnych Łowiczan, ale zainteresują wiele osób w Polsce. Na skutek niefrasobliwości administracji cmentarza, miejsce wiecznego spoczynku małżeństwa Rybackich zostało sprzedane ludziom zainteresowanym dobrą lokalizacją ich przyszłego grobowca, a przede wszystkim przezacnym towarzystwem. Na szczęście w porę zauważono rozbiórkę starego grobu, a burza jaka się rozpętała w mediach sprawiła zatrzymanie dewastacji. Protestowali łowiccy przewodnicy, strażacy i wiele osób prywatnych2. Incydent ten zwrócił uwagę na pilną potrzebę ochrony wszystkich mogił zasłużonych mieszkańców Łowicza. Można stwierdzić, że po raz kolejny Karol Rybacki z właściwą sobie skutecznością, tym razem zza grobu, przyczynił się do rozwiązania ważnego problemu społecznego. A skoro 25 października 2015 r. odbyło się na cmentarzu katedralnym w Łowiczu symboliczne odsłonięcie ufundowanego przez mieszkańców miasta nowego grobowca Marii z Kępczyńskich Rybackiej (1861–1939) i Karola Rybackiego (1859–1935) – literata, założyciela i wydawcy pisma Łowiczanin3, przewodniczącego Rady Miasta Łowicza, to warto przypomnieć jego życie i dokonania. __________ 1 2 3 T. Gumiński, Polski Słownik Biograficzny, T. 33/2, z. 137, Ossolineum 1991, s. 281-282. „Nowy Łowiczanin”, nr 16, 16 kwietnia 2015, s. 5.; „Nowy Łowiczanin”, nr 17, 23 kwietnia 2015, s.1 i 8.; „Nowy Łowiczanin”, nr 19, 7 maja 2015, s. 21.; „Nowy Łowiczanin”, nr 20, 14 maja 2015, s.11. Z. Kostrzewa, „Łowiczanin” (z dziejów prasy łowickiej), Łowicz 1986. 114 Zanim przybył do miasta nad Bzurą, gdzie osiadł i założył rodzinę, zdobywał zawodowe doświadczenie pracując w warszawskiej redakcji czasopisma „Kłosy”4. Sprowadziwszy się do Łowicza kupił drukarnię i księgarnię z bogatym asortymentem czasopism oraz otworzył introligatornię5. Przez pewien czas prowadził równolegle księgarnię w Częstochowie6. Utrwalił oblicza obu miast jako wydawca znacznej liczby kart pocztowych z widokami zabytków. Przyczynił się tym samym do rozkwitu „złotego wieku” pocztówek, które zdobywały wówczas coraz większą popularność i stały się obiektem zainteresować nowej dziedziny kolekcjonerstwa zwanej filokartystyką7. W prowincjonalnym Łowiczu, należącym do Guberni Warszawskiej, jedyną możliwość legalnej działalności społecznej, otworzyło powołanie w 1879 r. Straży Ogniowej. Karol Rybacki od samego początku przybycia do miasta brał aktywny udział w życiu tej instytucji, pełniąc m.in. funkcję sekretarza jej pierwszego Zarządu. Gdy problemy z władzami zaborczymi uniemożliwiły mu czynną służbę, do końca swoich dni był członkiem wspierającym Straży Ogniowej Ochotniczej Łowickiej8. Rybacki był pomysłodawcą nazwy teatru „Eos”, która stała się potem imieniem pierwszego w dziejach miasta kinematografu9. Był orędownikiem oświaty higienicznej. Przy współpracy m.in. z dr Stanisławem Stanisławskim i dr Janem Chmielińskim (mężem znanej regionalistki łowickiej, Anieli Chmielińskiej) działał na rzecz powołania do życia Łaźni Miejskiej, która została otwarta 11 października 1912 r. Jako redaktor „Łowiczanina” Rybacki relacjonował przebieg robót budowlanych, a przede wszystkim zachęcał mieszkańców na łamach tygodnika do korzystania z dobrodziejstw tego przybytku10. Wraz z grupą łowickich przedsiębiorców współtworzył Towarzystwo Wzajemnego Kredytu, w którym przez wiele lat pracował społecznie jako członek Komisji Rewizyjnej. Działał w łowickim Kole Macierzy Szkolnej, Resursie Rzemieślniczej w Łowiczu, Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół”, Towarzystwie Wspierania Biednych, a także w Kasie Pogrzebowej11. Ważne miejsce w działalności społecznej Karola Rybackiego zajęło współorganizowanie, a następnie prezesura w łowickim oddziale Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, które utworzone w 1908 r. było piątym ośrodkiem tej __________ 4 5 6 7 8 9 10 11 Kłosy” - warszawski tygodnik ilustrowany, wydawany w latach 1865-1890. W. Stachlewski, Łowicz i okolice. Przewodnik turystyczny, Łowicz 1993, s. 22. Z. Kryściak, Karol Rybacki 1859-1935, Łowicz 2015, s. 29. E. Miziołek, Łowicka pocztówka 1899-1999, Łowicz 2000, s. 23. Swe perypetie z władzami zaborczymi, Rybacki opisał we wspomnieniach zawartych w Jednodniówce Jubileuszowej na pamiątkę 50-lecia Straży Pożarnej Ochotniczej w Łowiczu. 1897-1929, Łowicz 1929, s. 15-19. M. Malangiewicz, J. Rutkowski, 100 lat kina w Łowiczu, Łowicz 2012, s. 7. Z. Kryściak, dz. czyt, s. 93. Tamże, s. 95-97. 115 organizacji w Królestwie Polskim12. Należy w tym miejscu wspomnieć o jego owocnej współpracy jako drukarza i wydawcy z Romualdem Oczykowskim, autorem „Przechadzki po Łowiczu”13 – wznowionej w 1921 r. przez Rybackiego, Władysławem Tarczyńskim – założycielem Muzeum Starożytności i Pamiątek Historycznych, któremu co i rusz bezpłatnie drukował liczne opisy do eksponatów, czy Anielą Chmielińską. Ich wspólna miłość do tradycji księżackiej, którą badała Chmielińska, przyczyniła się do powstania, zachowanej do dnia dzisiejszego, niezwykle interesującej z punktu widzenia etnografii, serii kart pocztowych, przedstawiających Księżaków w strojach ludowych. W dobie druku jednobarwnego, w drukarni Rybackiego ozdabiano ręcznie monochromatyczne pocztówki, kolorując farbami elementy barwnych strojów łowickich14. Osobnym rozdziałem w działalności publicznej Karola Rybackiego była jego ofiarna służba na rzecz lokalnego samorządu. W 1917 r. został radnym, a następnie przewodniczącym Rady Miejskiej m. Łowicza. W latach 1923–1927 ponownie piastował mandat radnego. Był także współpomysłodawcą udekorowania Sali Radzieckiej łowickiego ratusza malowidłami artysty malarza Józefa Lamparskiego15. Łowicki drukarz i wydawca stanął także w pierwszym szeregu inicjatorów budowy pomnika „Synom Ziemi Łowickiej Bojownikom o Niepodległość”, który w 1927 r. został uroczyście odsłonięty16. Przełomowym wydarzeniem w dziejach miasta nad Bzurą stały się narodziny lokalnej prasy. Rybacki będąc już doświadczonym dziennikarzem i właścicielem drukarni stworzył od podstaw tygodnik „Łowiczanin”, którego pierwszy numer oddał do rąk czytelników 2 czerwca 1911 r.17. „Był nie tylko wydawcą, lecz i redaktorem wypełniającym swoim piórem znaczną część objętości pisma”18. Tygodnik ukazywał się regularnie do 1914 r. Wybuch wojny spowodował, że w gazecie zaczęły się pojawiać niepokojące wieści, relacje z frontu, co oczywiście wzbudzało żywe zainteresowanie czytelników, ale także lęk przed tym, co nieuchronnie zbliżało się do Łowicza. Karol Rybacki, śledząc sytuację w Europie, na łamach swojego tygodnika opublikował artykuł „Z dymem pożarów” potępiający działania niemieckie na ziemiach polskich, który dobitnie zakończył słowami: „Na pohybel wam i waszym pokoleniom!”19. __________ 12 13 14 15 16 17 18 19 Jubileusz ruchu krajoznawczo-turystycznego w Łowiczu, [w:], Informacje z okazji Dni Łowicza, czerwiec 1978, J. Kołaczyński, J. Kuczyński (red.), Łowicz 1978, s. 6-7. R. Oczykowski, Przechadzka po Łowiczu, Łowicz 1921. Klika zachowanych egzemplarzy znajduje się w zbiorach autorki artykułu. M. Wojtylak, Szkice łowickie, Łowicz 2006, s. 29-30. J. Rutkowski, Łowicz w XX wieku. Kronika fotograficzna, Łowicz 2006, s. 6 i 44-45. W. J. Wysocki, Leksykon prasy łowickiej, Łowicz 1997, s. 62-64. T. Gumiński, Łowicz w latach 1865-1914, Łowicz. Dzieje miasta, [w:] R. Kołodziejczyk (red.), Warszawa 1986, s. 285. K. Rybacki, Z dymem pożarów, „Łowiczanin”, nr 43 z 23 X 1914, s. 1. 116 Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Łowicza, odpowiedź wroga na krytykę Rybackiego była szybka i nieodwołalna. Został skazany przez sąd polowy na karę śmierci. Opatrzność jednak czuwała nad Karolem, bo gdy był już prowadzony na miejsce kaźni, do Łowicza nagle wjechała rosyjska kawaleria. Niemcy się rozpierzchli, egzekucji nie wykonano, a skazanego warunkowo ułaskawiono. Krótko potem został uwięziony, a następnie internowany. W tym trudnym czasie nie był sam; podczas drogi do miejsca osadzenia zawierał liczne znajomości, o czym napisał potem w swoim dzienniku z internowania pt. „Notatki Jeńca z Dänholmu i Zamku Celle”20. __________ 20 K. Rybacki, Notatki Jeńca z Dänholmu i Zamku Celle, Łowicz 1928. 117 Podczas dwuletniego uwięzienia, najpierw w Dänholmie, a potem w zamku Celle, Karol zajmował się nie tylko pisaniem swego rodzaju pamiętnika z internowania (który wydał nakładem własnej drukarni po powrocie do Łowicza), ale także obserwowaniem ludzkich zachowań, zarówno strażników jak i współwięźniów. Przykład tego dziennika daje nam świadectwo walki z ogarniającą go nostalgią. Zwrócił uwagę, że pierwsze tygodnie uwięzienia wywołały u niego jakąś apatię, której nie potrafił opisać. Tęsknota za Łowiczem, jego małą ojczyzną sprawiła, że nie poddał się wyniszczającej nostalgii, choroby opuszczających rodzinne strony. Sama nostalgia jest pojęciem bardzo szerokim, którym zajmuje się wiele nauk, m.in. psychologia, filozofia, ale także sztuka i kultura. Karol Rybacki był człowiekiem czynu. Poza codziennymi obowiązkami więziennymi zajmował się wieloma interesującymi go zagadnieniami. Począwszy od spisu i opisu roślinności otaczającej miejsce internowania, skończywszy na zorganizowaniu wraz z polskimi jeńcami nabożeństwa majowego. Rybacki kończąc opis tej mszy podsumował ją zdaniem: „I każdy był myślą w tej ojczyźnie”21. Można uznać, iż jest to potwierdzenie nieustannej obecności jego myśli o prywatnej ojczyźnie. Stanisław Ossowski mówiąc o „małej ojczyźnie” zwraca uwagę na fakt, iż z ojczyzną prywatną łączy się niezwykle mocna więź emocjonalna z miejscem, w którym spędziło się znaczną część życia. Zaczyna się ją doceniać, w momencie straty, przymusowego oddalenia. Niemożność powrotu do domu sprawiła, że Rybacki popadł w nostalgię. Chcąc zdefiniować nostalgię trzeba zwrócić uwagę, iż jest to rodzaj pewnej wrażliwości, która umieszcza ideał w przeszłości. Nie jest ona cechą przedmiotu, a rodzajem oglądu świata. Dlatego też mówi się o uczuciu nostalgii. To uczucie odnosi się do przeszłości i zanurzonych w niej przedmiotów. Dzięki nawiązanym licznym kontaktom starał się tak organizować sobie czas, by nie zapomnieć o rodzinnym domu i o swoich bliskich. Dysponując, mimo woli, „nadmiarem wolnego czasu” zaczął realizować wcześniejsze pomysły i zamierzenia. Między innymi zajął się bajkopisarstwem, o którym później wspominał, że wielokroć w jego księgarni pojawiała się zatroskana matka, prosząc o wskazanie odpowiedniej lektury dla jej dziecka22. Jednym z najoryginalniejszych i moim zdaniem najciekawszym dokonaniem wydawniczym Rybackiego było opracowanie podczas internowania i wydanie po powrocie do rodzinnego miasta, gry planszowej „Podróż po Łowiczu z przeszkodami”. Tęsknota za domem spowodowała, że ze szczegółami została opracowana gra towarzyska typu „gąska” na nieograniczoną ilość osób. __________ 21 22 Tamże, s. 56. Z. Kryściak, dz. cyt., s. 81-82. 118 Na niewielkiej, tekturowej planszy jako poszczególne etapy gry autor utrwalił najważniejsze miejsca w Łowiczu. Występują Muzeum Starożytności i Pamiątek Historycznych Władysława Tarczyńskiego, obecnie Centrum Kultury Turystyki i Promocji Ziemi Łowickiej, kościół popijarski, którego funkcja się nie zmieniła, lasek miejski, końskie targowisko, Gimnazjum Miejskie im. Ks. J. Poniatowskiego, obecnie Muzeum w Łowiczu, Magistrat m. Łowicza, siedziba Urzędu Miejskiego, handelek Żyda Chaskiela Ptaszka, z zachowaną oryginalną pisownią szyldu: „WYNO S WUTKIEM POT KOGUDKIFM”, lokal Macierzy Szkolnej, ruiny zamku prymasowskiego, rzekę Bzurę, koszary Szeptyckiego na ul. Piotrkowskiej, mieszczące się w dawnym klasztorze ojców Bernardynów, obecnie Kolegium Nauczycielskie. W centralnym miejscu planszy umieścił prymasowską kolegiatę łowicką, która stała się także bankiem gry, gdzie składano czekającą na zwycięzców nagrodę. Rybacki kształtując treść gry odniósł się nie tylko do autentycznego obrazu miasta, ale także zawarł w niej wątki legendarne, 119 w postaci diabła Boruty, o dziwo zamieszkującego ruiny łowickiego zamku, a nie Łęczycę. Pośród licznych niespodzianek gracz musiał nieraz podwyższyć pulę wygranej płacąc odpowiednią ilość znaczków np. za zakupy na końskim targowisku, połów ryb w rzece Bzurze, nawet odpoczynek w miejskim ogrodzie i wypalenie tam fajeczki skutkowało poniesieniem pewnych kosztów. Na planszy czyhało również wiele zagrożeń jak np. na polu 35 upadek po pijanemu z mostu do rzeki Bzury, który powodował zapłatę za ratunek i konieczność cofnięcia się na początek planszy, czy wizyta w Magistracie „gdzie od podróżnego zażądano zapłaty za oddychanie świeżym powietrzem”, a że nie posiadał takiej sumy, osadzano go w areszcie na dwa dni i tracił dwie kolejki. W 1924 r. w Łowiczu odbyła się premiera gry planszowej Rybackiego, zawierająca z naszego punktu widzenia szereg ważnych wiadomości dotyczących dziejów miasta, tutejszy koloryt i panujące uwarunkowania społeczne. W komplecie, oprócz planszy do gry, znajdowały się piony, kostka i znaczki pełniące funkcję pieniędzy. Autor wyposażył ją jeszcze w kilka innych elementów, m.in. w papierowy order Virtutti Militari, który z powodu braku odpowiedniej grafiki w drukarni był w rzeczywistości przedstawiony jako wysokiej klasy rosyjskie odznaczenie. Lokalna prasa już w 1923 r. reklamowała grę jako znakomity prezent gwiazdkowy. Trudno wykluczyć, czy „Podróż po Łowiczu z przeszkodami” była wznawiana, jednak anonse prasowe polecały ją czytelnikom na przestrzeni wielu lat. Należy wspomnieć, że znana powszechnie gra „Monopol”, której patent wykupiła w 1935 r. firma Bracia Partners została wymyślona przez Charlesa B. Darrowa w czasie Wielkiego Kryzysu. Można zatem uznać, że gra Rybackiego z Łowicza, łącząca w sobie elementy fabuły i hazardu wyprzedziła o kilka lat wydawnictwo amerykańskie. „Podróż po Łowiczu z przeszkodami” cieszyła Łowiczan w różnym wieku przez długi czas. Gracze, rzucając kostką podążają według wyznaczonej trasy, usianej wieloma niespodziankami i przeszkodami, aż do pola nr 70, gdzie następuje odebranie nagrody. Nie bez przyczyny zapamiętano ją, jako grę hazardową, ponieważ Łowiczanie z upodobaniem grali w nią na pieniądze. Ten swoisty przewodnik po mieście pogrążył się w mrokach historii i zostałby zupełnie zapomniany, gdyby nie odnalezienie fragmentów kilku egzemplarzy przez Muzeum Guzików w Łowiczu. Jacek Rutkowski, kustosz muzeum, blisko 5 lat poświęcił na poszukiwania i rekonstrukcję tej niezwykle ciekawej miejskiej pamiątki. Wiele danych dotyczących gry zostało zrekonstruowanych na podstawie informacji publikowanych w przedwojennej prasie łowickiej oraz przekazów ustnych najstarszych mieszkańców Łowicza. Odtworzona wersja gry została uzupełniona współczesnym komentarzem historycznym, dzięki czemu stanowi nie tylko lokalną ciekawostkę, ale także jest przyczynkiem do dalszych badań nad historią Łowicza. 120 Za sprawą właścicieli jednej z łowickich kawiarni w grudniu 2005 r. odbyła się premiera gry, której pierwszą partię odegrano po rejowsku. W szranki stanęli: w roli Pana – ówczesny burmistrz Łowicza, Ryszard Budzałek, w roli Wójta – radny Gminy Łowicz, Maciej Malangiewicz i w roli Plebana – proboszcz katedry, ks. Prałat Wiesław Skoneczny. W rozgrywce, której patronowało Muzeum Guzików, najlepszy okazał się Pleban. Warto wspomnieć, że zamiast pionków, do gry wykorzystano kolorowe guziki. Informacje o tej historycznej rozgrywce pojawiły się dzięki Polskiej Agencji Prasowej w internetowych wydaniach wielu gazet ogólnopolskich. Zaś „Dziennik Łódzki” określił rozgrywkę jako najbardziej spektakularne wydarzenie kulturalne 2005 r. O wieczorze z grą Rybackiego wspomniała również „Gazeta Wyborcza.” Zostało wydrukowanych 400 numerowanych plansz do gry. Parzystymi egzemplarzami dysponowała przez wiele lat kawiarnia „Tygielek”, nieparzystymi – Muzeum Guzików, które w dniu premiery obchodziło międzynarodowy Dzień Guzika. Każdy, kto uczestniczył w imprezie otrzymał egzemplarz „Podróży po Łowiczu z przeszkodami”. Gra na nowo zdobyła popularność także wśród turystów odwiedzających miasto nad Bzurą. Goście kawiarni znajdowali na stolikach przygotowane do gry plansze z niezbędnymi akcesoriami, a zabawa umilała im czas oczekiwania na zamówienie. Rybacki z niewoli powrócił do Łowicza w listopadzie 1916 r. Można by pomyśleć, że dwa lata uwięzienia osłabiły ducha jego szczególnej aktywności. Nic bardziej mylnego. Coraz mocniej, jakby chcąc odrobić zaległości spowodowane uwięzieniem, zaczął brać czynny udział w życiu miasta. Wznowił działalność drukarni i księgarni. W 1918 r. przejął od Wiktora Pstruszeńskiego Gazetę Łowicką23, której nadał nową nazwę, reaktywując ponownie swój tygodnik, „Łowiczanin”. Na jego łamach opublikował w odcinkach własną powieść „Księżanka Zocha”, która doczekała się także wydania książkowego24. Zainteresowanie książką było tak wielkie, że sprzedano cały nakład. Niestety publikacja nie została później wznowiona. Dopiero teraz, w Roku Karola Rybackiego, dzięki staraniom Miejskiej Biblioteki im. A. K. Cebrowskiego w Łowiczu „odkurzono” tę powieść i będzie ona wkrótce dostępna dla czytelników w postaci pierwszego łowickiego e-booka, opracowanego przez autorkę niniejszego artykułu. I znów Karol staje się prekursorem nowej idei, która wkracza do Łowicza. Obchody upamiętniające postać tego wybitnego łowickiego regionalisty realizowane dzięki staraniom grona łowickich przewodników zrzeszonych w Polskim Towarzystwie Turystyczno-Krajoznawczym, wsparły także lokalne instytucje kultury i organizacje społeczne: Urząd Miejski w Łowiczu, Łowicki Ośrodek Kultury, Muzeum w Łowiczu, Powiatowa Biblioteka Publiczna w Łowiczu, __________ 23 24 W. J. Wysocki, dz. cyt, s. 84-85. K. Rybacki, Księżanka Zocha: powieść osnuta na tle życia włościan Księstwa Łowickiego, Łowicz 1921. 121 Miejska Biblioteka im. A. K. Cebrowskiego w Łowiczu, Archiwum Państwowe w Warszawie oddział w Łowiczu, Stowarzyszenie Historyczne im. 10 Pułku Piechoty w Łowiczu i Muzeum Guzików w Łowiczu. Warto w tym miejscu wspomnieć o utrwaleniu wizerunku Karola Rybackiego na znaczku pocztowym, wyemitowanym przez łowicką placówkę Poczty Polskiej SA25. Uroczystości zostały zainaugurowane 16 stycznia 2015 r.; data nawiązuje do urodzin Rybackiego. W czasie trwania Roku Karola Rybackiego zorganizowano m.in. rozgrywki dziecięce w grze „Podróż po Łowiczu z przeszkodami”, wieczorek literacki – podczas którego zaproszeni goście i łowiccy przewodnicy czytali fragmenty tekstów Karola Rybackiego. Powrócono pamięcią do „Księżanki Zochy”, „Przemów weselnych i pogrzebowych dla domowego użytku”, „Notatek Jeńca z Dänholmu i Zamku Celle” oraz wybranych artykułów publikowanych w „Łowiczaninie”. W okresie wakacyjnym została przygotowana wystawa „Karol Rybacki – drukarz i wydawca”, na której zaprezentowano jego książki i wydawnictwa26. Podsumowaniem obchodów było wydanie monograficznej publikacji pt. „Karol Rybacki 1859–1935” autorstwa Zdzisława Kryściaka, poruszającej także mało znane aspekty działalności tego wybitnego Łowiczanina i regionalisty. Przedstawiając sylwetkę Karola Rybackiego, ukazując go przez pryzmat działań, których się podejmował przez całe swoje życie, chciałam pokazać, że można go nazwać nie tylko ojcem łowickiej prasy, ale także regionalistą. Sam fakt, że jego służbę na rzecz Łowicza i okolic można datować na okres początków i rozwoju regionalizmu łowickiego oraz jego aktywność w wielu instytucjach, stowarzyszeniach i inicjatywach podejmowanych dla dobra miasta, pokazują, że w myśl słów D. Kasprzyka: „Regionalista, postrzegany jest zazwyczaj jako badacz, działacz, animator, miłośnik, pasjonat, kolekcjoner, folklorysta. Podkreśla się funkcje, które pełni on w szerszym systemie działań społecznoanimatorskich, analizując korzyści jakie niesie prowadzona przez niego działalność dla społeczności lokalnej. Z reguły, definiując regionalistę, czyni się to bez refleksji nad indywidualnymi źródłami określonej postawy”27. Fenomen Karola Rybackiego, którego dokonania wciąż zaskakują nawet osoby zajmujące się historią miasta, polega na tym, że jego idee i zrealizowane pomysły nieustannie inspirują ludzi naszej epoki. Charyzma, wrażliwość, wielka kultura osobista i odwaga cywilna Rybackiego z całą pewnością stanowić będą przykład dla przyszłych pokoleń, a owoce jego pracy nieraz jeszcze obudzą w jednostkach świadomą potrzebę działania dla dobra ogółu i pielęgnowania rodzimych wartości. __________ 25 26 27 Polska Dziennik Łódzki, 28 listopada 2014, s. 24. witryna internetowa łowickiego Oddziału PTTK: http://www.pttklowicz.pl/news_144.html [dostęp: 09.10.2015]. Ja – Regionalista. Refleksje, stanowiska, komentarze pod redakcją Damiana Kasprzyka, Łódź 2010, s. 8. 122 Summary The eightieth anniversary of the death of the outstanding social worker, writer, printer and local government administrator, Karol Jan Rybacki (1859– 1935), was an opportune occasion to recall this figure and pay tribute to what he achieved for Łowicz for most of the 75 years of his industrious life. The cultural heritage, as well as the social life, of the city would have been much poorer without him. The fruits of his labour are not only to be found in the archives containing the historical annals of the weekly “Łowiczanin” he published, but also in his ideas, many of which are still being put into practice by any number of institutions and social organisations. His self-effacement was such that it is only now that the part he played and the contribution he made to the development of the city can be appreciated. That is because he was concerned with preserving the memories of others, and remained in the shadows of his own professional works and public achievements. Přehled Osmdesáté výročí smrti Karola Jana Rybackiego (1859–1935), velmi známého společenského aktivist, spisovatele, nakladatele, tiskaře a lokálniho politika je příležitostí připomenout si jeho osobnost a složit hold jeho činnosti, které běhen svého pracovitého života věnoval většinou městu Łowicz. Bez něho by naše kulturní dědictví, ale také společenský život města nad Bzurą mohly být velice chudé. Ovoce jeho velké práce dnes můžeme najít nejen v archivech, které obsahují historické ročníky týdeníku „Łowiczanin”, který Rybacki vydával, ale také v pokračování mnoha jeho ideí, které naplňují mnohé instituce a společenské organizace. Karolova skromnost způsobila, že teprve dnes můžeme náležitě ocenit jeho práci a přínos rozvoji města. Snažil se o uchování památek jiných, ale sám zůstával ve stínu svých děl a čínů. 123 Stefan Żarów Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie Stanisław Harla (1908–1977) działacz ludowy, literat Wrażliwość społeczna, a poetyckie prześwity Kiedy pochyliłem się nad działalnością społeczną i twórczością poetycką Stanisława Harli, doznałem uczucia zmierzenia się z historią nieodległą w przestrzeni czasowej, obejmującą przedział od drugiej połowy lat dwudziestych XX wieku, aż do lat siedemdziesiątych 20. stulecia i na wskroś bliską w znaczeniu topograficznym i kulturowym. Pisanie o człowieku, z którym zetknąłem się w relacjach interpersonalnych, stwarza cały konglomerat subiektywnych odczuć, a szczególnie o kimś którego twórczość i wspomnienia odradzają się czasowo jak „Feniks z popiołów” w postaci pośmiertnych wydań wierszy czy ilości wspomnień i artykułów oraz organizowanych konkursów, skłania do pochylenia się nad fenomenem tej postaci. Poetyckie słowo, którym się posługiwał, przynosi wielobarwne opisy wsi mieleckiej i jej krajobrazu np. w wierszu pt. Wisłoka. Są one nie mniej plastyczne od znanych obrazów utrwalonych ręką Władysława Reymonta1 w powieści Chłopi, tej, która została zwieńczona laurem literackiej nagrody Nobla. Wprowadza to nas do refleksji nad czasem, w sam środek opisywanych zdarzeń np. wiersz pt. Lipiec „Chyli się do snu dzień lipcowy//Żali się ścięty zboża kłos//W trudzie się kłonią nasze głowy//A wiatr osusza z potu włos//Jak oko sięgnie, dookoła//wszędzie widoczne »lalki« zbóż//To chleb się rodzi w pocie czoła//mimo powodzi, słot i susz”. Bliższe poznanie poezji Stanisława Harli, daje kolejne opisy pór roku tak istotnych w życiu mieszkańców wsi, dla których cykliczność determinowała zakres wykonywanych prac. W wierszu pt. Orzę czytamy „W opromienione słońcem rano/ Niewymownie się cieszę/Że ziemię rozoraną//Zostawiam za lemieszem”//Opadają na boki/Skiby jak pajdy chleba/A ja wchłaniam ich uroki//pod jasnym dachem nieba”. Te tylko z pozoru prozaiczne opisy poprzez oryginalność zawartych w nich myśli, wywołują wyjątkowe liryczne wzruszenia. Emocjonalność ta w połączeniu z niezwykłym u poety malowaniem słowem, daje wyjątkowe przeżycia estetyczne. __________ 1 Władysław Stanisław Reymont (1867–1925) ur. w Kobielach Wielkich, zm. w Warszawie. Polski pisarz, prozaik, noblista. Przedstawiciel realizmu z elementami naturalizmu w prozie Młodej Polski. 125 W twórczości tej wyróżniłbym kilka motywów, które zasadniczo determinowały warsztat poetycki Stanisława Harli. Niewątpliwie na pierwszym miejscu należy umieścić wysokie poczucie własnej tożsamości, które uwidacznia się wielu utworach. To nie bogactwo, ale akceptacja stanu posiadania stanowi o przestrzeni bezpieczeństwa. W jednym z wierszy pt. Chata odnalazłem bardzo plastyczny, wręcz surrealistyczny opis miejsca bezpiecznej oazy jednostki. Wiejska chyląca się chata, daje bezpieczeństwo strudzonemu pracą mieszkańcowi i skłania do wyciągania wniosków natury egzystencjalnej, a zarazem daje odpowiedź na nurtujące odwieczne pytania o bezpieczeństwo jednostki. Czym ma się ono przejawiać i co ma w sobie zawierać: „Tam gdzie mojej chaty strzecha//Idę z łąk i wracam z pól//I cierpienie, nawet ból – //Wszystko do mnie się uśmiecha”//Ciasna izba, niskie progi//Słabe ściany, lecz wśród ścian/jestem królem, jestem pan//samodzielny lecz ubogi”. Motyw drugi to już wcześniej na wstępie cytowane opisy pór roku czy wykonywanych czynności charakterystycznych w poszczególnych okresach. Mamy zatem w tych wierszach ukazywanie zwyczajnych, prostych czynności: siewu, żniw i sianokosów, orki czy wyjątkowej urody ukazany na płaszczyźnie poetyckiego spojrzenia opis jesieni w wierszu pt. Jesień: „Lecą liście jesienią…jesienią//Żałobą się okrywają drzewa//Wicher całą porusza przestrzenią//I ponuro akordami śpiewa…”. Wiersz jest pełen opisów np. uchwycenie październikowego „babiego lata”, a zarazem wypełniony głęboko filozoficzną refleksją: „Gasną… gasną pastusze ogniska//I za morze znikają skowronki//A na pola – na płowe ścierniska//Płyną przędzy pajęczej koronki”. To wsłuchiwanie się w rytm przyrody stanowiło o mądrości i tożsamości polskiej wsi. Są to wzruszające wiersze, jakich można znaleźć wiele w bogatej twórczości Stanisława Harli. Praca chłopów wykonywana w polu i w gospodarstwie w pocie czoła, organicznie zanurzona jest w cyklach przyrody. Ziemia rodzinna (ojcowizna) przekazywana sobie przez pokolenia, stanowiła o tożsamości i determinowała życie zgodnie z naturą i wielopokoleniową tradycją, przekazywana z ojca na syna. Stanowiła o sile, a podparta chrześcijańską tradycją była fundamentem bytu. Dawała także odpowiedź dotyczącą sensu życia kruchej jednostki w obrębie wspólnoty. Jednak w jednym z utworów pt. Błądzę, poeta wychodzi poza granice własnego bezpieczeństwa: „W dalszej wędrówce poprzez świat//Poprzednie moje ślady//przykrywa śniegu biały kwiat//I nie ma na to rady”, by spuentować to swoją nierozważnością: „Za to, że zawsze spieszę się//Że brak na to wszystko czasu//Tak nierozważnie w drogę tę//Wyruszam bez kompasu”. Kompas, jako umiejętność poruszania się w żywiołach napotykanych okoliczności, ale zarazem w żywiołach nowych poetyckich sensów. To także ukazane w tym wierszu poczucie przemijania, tak istotne w życiu każdej jednostki. Czas, który determinuje nasze zachowania i stawia pytania o sens naszego uczestnictwa w historii. 126 Jako trzeci motyw w twórczości Stanisława Harli zaliczyłbym uwarunkowania wynikające z jego działalności społecznej i politycznej, ukazujące trudne położenie mieszkańców wsi w okresie międzywojennym. Brak pełnej realizacji uchwalonej 15 lipca 1920 roku ustawy o wykonaniu reformy rolnej, doprowadził po 1926 roku w wyniku nasilającej się stagnacji na rynku krajowym oraz rychłym pojawieniu się światowego kryzysu gospodarczego, do powiększenia nędzy ludności wiejskiej. Generalnie sytuacja mieszkańców wsi z każdym rokiem stawała się coraz bardziej tragiczna. Niedożywienie i ubóstwo było posunięte do najdalszych granic. Dochody rodzin chłopskich w 1938 roku w porównaniu z 1927 rokiem zmniejszyły się o prawie 2/3. Zaowocowało to niepokojami na polskiej wsi w latach trzydziestych, a kulminacją tego był Wielki Strajk Chłopski w 1937 roku2. Ten stan rzeczy uwidocznił się również w twórczości poety, czego charakterystycznym przykładem jest wiersz pt. Mocarz oraz inne wiersze drukowane miedzy innymi na łamach tygodników: Piast oraz Naprzód. Pochodzenie Stanisław Harla urodził się 20 lipca 1908 roku w rodzinie chłopskiej, we wsi Zaborcze położonej w gminie Przecław w powiecie mieleckim, w ówczesnej Galicji w zaborze austriackim. Był synem Leona i Bronisławy z d. Stawarz. Według przekazów data urodzenia budzi spory, podawany jest również rok 1912. Z dokumentów źródłowych, z którymi miałem możliwość zapoznania się w Muzeum Etnograficznym w Rzeszowie tj. odpisu aktu urodzenia i świadectwa chrztu, wynika jednoznacznie na wskazanie, że rok 1908 jest data właściwą. Pierwszą naukę podjął w Szkole Powszechnej w Przecławiu, a po jej ukończeniu kontynuował ją w mieleckim gimnazjum, którą przerwał z braku środków finansowych, co było wynikiem choroby ojca i pogarszaniem się sytuacji materialnej rodziny oraz gwałtownym ubożeniem wsi. Jeszcze w latach dwudziestych ponownie podjął dalszą naukę w seminarium Nauczycielskim w Tarnowie, którą po pewnym czasie zmuszony był przerwać z wcześniej wymienionych przyczyn. Po powrocie do rodzinnej wsi pomagał w pracach gospodarczych rodzicom, a z czasem praca na roli stała się jego podstawowym zajęciem i stanowiła bliżej nieokreślone źródło utrzymania. Już w początkach II Wojny Światowej stracił ojca. U schyłku wojny w 1944 roku podczas ostrzału rodzinnej miejscowości został poważnie ranny. Wkrótce po zakończeniu wojny zmarła mu matka i pozostał sam prowadząc gospodarstwo rolne. Legendą owiany jest jego ówczesny styl życia. Od pasania do księżyca krowy, przez być może nienadzwyczajnego letniego sypiania na strychu, aż do zimowego odpoczynku na kupce porąbanych __________ 2 Masowa, kierowana przez Stronnictwo Ludowe manifestacja polskich chłopów (16–25.VIII 1937). 127 gałęzi czy sypiania na stole w pozycji siedzącej. Poeta zmarł 7 maja 1977 roku i pochowany został na cmentarzu parafialnym w Rzochowie (w przeszłości miejscowość ta była miastem, potem wsią, a od 1985 stanowi jedno z osiedli miasta Mielca). Działalność publiczna Stanisław Harla po zaliczeniu dwóch lat nauki przerywa naukę w seminarium nauczycielskim w Tarnowie i powraca do rodzinnej miejscowości. Pracując w gospodarstwie rodziców rychło związał się z prężnie wówczas rozwijającym się ruchem młodzieżowym polskiej wsi, jakim był Związek Młodzieży Wiejskiej „Wici”. W tamtym okresie młodzież wiejska skupiała się we własnych organizacjach. Na obszarze powiatu mieleckiego funkcjonowały koła Małopolskiego Związku Młodzieży, podlegające Okręgowemu Towarzystwu Rolniczemu w Mielcu, jako oddziałowi Małopolskiego Towarzystwa Rolniczego z siedzibą w Krakowie. Jednakże w wyniku poddania się sanacji w 1929 roku nastąpił rozłam w tej organizacji, w wyniku czego grupa działaczy utworzyła Związek Młodzieży Wiejskiej „Znicz”. Pierwsze koła rozpoczęły działalność na terenie powiatu już w 1930 roku. Jednak rozwój nowej organizacji napotkał na opór ze strony władz administracyjnych i została ona rozwiązana decyzją wojewody krakowskiego z dnia 31 lipca 1931 roku. Część działaczy związku chcąc kontynuować rozpoczętą pracę zarejestrowała nową organizację, na podstawie ustawy o spółdzielniach, pod nazwą Związek Młodzieży Wiejskiej – Spółdzielnia Oświatowa. Zadaniem tej organizacji były między innymi działania na rzecz wzbogacenia kultury wsi poprzez działania oświatowo-społeczne i kulturalne. W latach 1936–1937 organizacja ta w powiecie mieleckim liczyła 3 tys. członków skupionych w 66 kołach i stanowiła sprawnie funkcjonujący organizm, pomimo problemów finansowych. Stanisław Harla stał się nieocenionym członkiem organizacji w wyniku stopniowego odkrywania swojego talentu i pierwszych prasowych publikacji na łamach już wymienionych wcześniej tygodników oraz zdecydowanego zaangażowania się w działalność społeczno-kulturalną. W późniejszym okresie przeszedł do działalności politycznej w Stronnictwie Ludowym, jako aktywny uczestnik strajków chłopskich w 1936 i 1937 roku w powiecie mieleckim, w tym w słynnej manifestacji przed budynkiem mieleckiego starostwa. Uczestnicy tego protestu domagali się uwolnienia działaczy ludowych aresztowanych za przygotowanie i przebieg strajków chłopskich. Za swoje publikacje literackie i krytykę ówczesnych władz oraz działalność polityczną wśród ludności wiejskiej wielokrotnie był szykanowany i przesłuchiwany oraz często był legitymowany przez ówczesną policję. Pomimo ostrzeżeń ze strony organów bezpieczeństwa, nie zaprzestał swojej działalności politycznej i literackiej, a swoją twórczość poetycką prezentował podczas okolicznych spo- 128 tkań. Największego uszczerbku na zdrowiu doznał tuż przed II Wojną Światową w 1939 roku. Po aresztowaniu, podczas brutalnych przesłuchań, bity kolbami przez policję doznał trwałego skrzywienia kręgosłupa. Harla był prześladowany nie tylko za działalność Wiciową, a później w Stronnictwie Ludowym, lecz również za poezję, w której wyrażał krzywdę, niedolę i poniewierkę ówczesnych chłopów oraz mieszkańców wsi polskiej. Do końca życia pozostał również wierny idei agraryzmu i ruchowi ludowemu. Działalność w stowarzyszeniach kulturalnych i dorobek literacki Dorobek poetycki i pisarski Stanisława Harli jest bardzo bogaty. Badacze twórczości podają w przybliżeniu, że był autorem bardzo płodnym. Napisał około dwóch tysięcy wierszy. Niewątpliwym dowodem na to jest fakt, że przedkładał pisanie wierszy nad pracę na roli. Pierwsze wczesne utwory poetyckie publikował na łamach tygodników Piast i Naprzód. Były to przeważnie wiersze polityczne, ukazujące trudne położenie chłopa i jego nierówną walkę z rządami sanacji. Twórczość Harli zyskiwała pozytywną opinię wśród czytelników i środowisk opiniotwórczych. Już w latach trzydziestych związał się z zespołem literackim Wieś i jej Pieśń. W dniach 23 i 24 czerwca 1934 roku uczestniczył w I Zjeździe Literatów Ludowych w Krakowie, na który udał się rowerem, ponieważ nie było go stać na zakup biletu kolejowego. Podczas Zjazdu poznał wielu literatów, w tym nawiązał kontakty z m.in.: Marianem Czuchnowskim3, Antonim Olchą4 czy najbardziej rozpoznawalnym Leonem Kruczkowskim5. W 1929 roku w mieleckiej drukarni Maksymiliana Fiałkowskiego, wydał własnym sumptem niewielką książeczkę poetycką pt. Mój pamiętnik. Zbiorek zawiera 13 wierszy napisanych w rodzinnych stronach, jesienią 1929 roku. Okres okupacji hitlerowskiej wniósł do twórczości Harli zupełnie nowe elementy artystycznego wyrazu. Charakterystyczne dla tego czasu są szczególnie wiersze: Postój, Partyzant czy Narwik. Interesował się dziejami Polski, poświęcając tej problematyce cykl wierszy historycznych m.in.: Racławice, Westerplatte czy Warszawa, w których widać doskonalenie swojego warsztatu pisarskiego. W późniejszym okresie ponownie drukował swoje wiersze w popularnej wówczas w środowisku wiej__________ 3 4 5 Marian Czuchnowski (1909–1991) ur. w Polnej koło Grybowa, zm. w Londynie. Polski poeta, pisarz, dziennikarz w „Głosie Narodu”, „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”. Wielokrotnie aresztowany za działalność w radykalnym ruchu chłopskim i robotniczym. Po wojnie na emigracji. Antoni Olcha (1914–1978) ur. w Naprawie, zm. w Warszawie. Polski prozaik, poeta, reportażysta, autor sztuk scenicznych. W latach 1933–1936 redaktor miesięcznika „Wieś – Jej Pieśń”. W okresie powojennym redaktor naczelny tygodnika „Chłopi” oraz redaktor tygodnika „Gromada – Rolnik Polski”. Leon Kruczkowski (1900–1962) ur. w Krakowie, zm. w Warszawie. Polski pisarz, publicysta. Poseł do KRN, na sejm ustawodawczy, sejm PRL I, II, III kadencji. 129 skim prasie ogólnopolskiej, do której należały: Gromada Rolnik Polski, Chłopska Droga, Zielony Sztandar, czy w czasopismach literackich jak: Kamena, a także ukazujących się w Rzeszowie: tygodniku Profile i dzienniku Nowiny, czy miejscowych: Głos Załogi, Megatik, Wieści Regionalne i innych. W 1965 roku ponownie wziął udział w Zjeździe Pisarzy Ludowych w Lublinie i związał się z Międzywojewódzkim Klubem Pisarzy Ludowych w Lublinie, który w wyniku przekształcenia od 1968 roku nosił nazwę Stowarzyszenie Twórców Ludowych, a z chwilą utworzenia nowego Oddziału Stowarzyszenia w Rzeszowie, znalazł się w gronie poetów ludowych regionu rzeszowskiego. Udzielał się również w powiecie mieleckim, należąc do koła Twórców Amatorów Ziemi Mieleckiej przy ówczesnej Powiatowej Poradni Kulturalno-Oświatowej w Mielcu. W 1986 roku w Gminnym Ośrodku Kultury w Przecławiu odbył się Konkurs Recytatorski im. Stanisława Harli, a w 1996 roku miała miejsce prezentacja poezji Stanisława Harli w Klubie Turkus Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie, dając początek istniejącej do dzisiaj Podkarpackiej Izbie Poetów. W 1997 roku Samorządowy Ośrodek Kultury i Sportu Gminy Wiejskiej Mielec z siedzibą w Chorzelowie, przy współudziale WDK w Rzeszowie i Muzeum Regionalnego w Mielcu oraz TMZM w Mielcu, zorganizował I Małopolski Konkurs Poezji Ludowej im. Stanisława Harli. Wiersze poety drukowane były w licznych antologiach: Od Bugu i Tatr do Bałtyku (Lublin 1966), Wieś Tworząca tom III (Lublin 1968), Wieś Tworząca tom IV (Lublin 1970), Antologia Współczesnej Poezji Ludowej (Warszawa 1972), Pozdrowienia mojej ziemi (Rzeszów 1981) oraz wydanym pośmiertnie wyborze wierszy pt. W blasku i rytmie słowa (Lublin 1996). Towarzystwo Miłośników Ziemi Mieleckiej im prof. Władysława Szafera wydało zbiorek wierszy pt. i jeszcze jeden krzyż… (Mielec 1997). Poeta przez cały czas prowadził również osobisty Dzienniczek. Wiele jego utworów znajduje się w zbiorach archiwalnych Muzeum Etnograficznego im. F. Kotuli, stanowiącego Oddział Muzeum Okręgowego w Rzeszowie, jak również w zbiorach prywatnych. Podsumowanie Stanisław Harla był typowym przedstawicielem ówczesnej światłej części mieszkańców wsi polskiej. Po przerwanej dwukrotnie z przyczyn obiektywnych nauce, powrócił w rodzinne strony w powiecie mieleckim, które stały się ponownie jego domem na całe jego dojrzałe życie. Z całą odpowiedzialnością zaliczyć go można do drugiego pokolenia, ówczesnej elity działaczy ruchu ludowego w powiecie, a poprzez swoją poezję oraz działalność w związkach twórczych i Związku Młodzieży Wiejskiej Wici do osób rozpoznawalnych w środowisku wiejskim na niwie województwa małopolskiego, jak i ogólnokrajowego. Duży wpływ na aktywność literacką i społeczną, miała znajomość od czasów gimna- 130 zjalnych w Mielcu, ze znanym literatem, poetą i publicystą, współredaktorem ogólnopolskiego wiciowego pisma Znicz, absolwentem polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, nauczycielem i wykładowcą literatury na Uniwersytecie Ludowym w Gaci – Wojciechem Skuzą6. Tematem twórczości Stanisława Harli w zdecydowanej większości była ziemia rodzinna (Zagon, Orze, Moja, Pasę i inne), stany uczuciowe, jak i natura człowieka (Matce, Muza, Relaks, Krzyż i inne). Nie unikał również refleksji nad sytuacją polityczną i gospodarczą kraju, a szczególnie nad niepodległością i wolnością Ojczyzny. Za swoją działalność doświadczony został szykanami ze strony policji i administracji państwowej II RP. W tamtym okresie, nieoszczędzony przez los szczególnie podczas II wojny światowej, wycofał się zewnętrznie jakby na drugi plan zyskując środowiskową opinię samotnika. Jego styl życia wskazywał, że mieliśmy do czynienia z postacią nietuzinkową, dla której działalność społeczna i polityczna szczególnie w okresie międzywojennym, na początku w organizacjach młodzieżowych a później w ruchu ludowym oraz twórczość literacka, stała się priorytetem i nadawała sens życia. Pomimo zamieszkiwania z dala od prężnych środowisk literackich, przynależał do klubów oraz stowarzyszeń twórczych, zarówno lokalnych jak i ogólnokrajowych. Często jego utwory zamieszczane były w prasie i wydawnictwach ogólnopolskich, szczególnie w antologiach i almanachach. Do końca pozostał samotnikiem żyjącym bez rodziny i bez bliskiej zażyłości z sąsiadami. Mocno związany z ziemią, z jej urokami i z miejscowością, z której się wywodził, a w której spędził całe swoje życie. Ponowny renesans jego twórczości nastąpił po 1965 roku, poprzez udział w międzywojewódzkim zjeździe pisarzy ludowych w Lublinie, w którym zabierał głos i wziął udział w wieczorze jednego wiersza oraz w kilku wieczorach poetyckich zorganizowanych na Lubelszczyźnie. Następnie przyszły spotkania: w Warszawie, w Domu Chłopa w Bydgoszczy, w Rzeszowie, w Mielcu i w pobliskim Radomyślu Wielkim oraz w miejscowej szkole podstawowej. Podczas tych wyjazdów przekonywał się o przywiązaniu do rodzinnej ziemi i o jej walorach np. wiersz pt. Wracam: „Omotany ulic splotem//żegnam cię…//Wracam z powrotem//do mej wsi, do mego domu…//a chociaż u twych bram//zatrzymujesz mnie syrenim głosem – ja sam//ze swoim losem – //wracam//do pól szumiących złotym kłosem”. Był rozpoznawalny w ogólnopolskich kręgach literackich i to pomimo tego, że w swojej okolicy pozostawał, szczególnie w późniejszym okresie życia, człowiekiem coraz bardziej anonimowym. W zapomnienie poszyły jego szczególne zasługi w działalności w okresie międzywojennym w Związku Młodzieży Wiejskiej i ruchu ludowym. Ukształtowany ideowo w okresie międzywojennym nie odnalazł się w nowej powojennej rzeczywistości Polski Ludowej. Pozostając na ubo- __________ 6 Wojciech Skuza, (1908–1942) ur. w Łubnice w rodzinie chłopskiej, zm. w Iranie. Polski poeta, pisarz i publicysta. Działacz Polskiej Akademii Młodzieży Ludowej. 131 czu działalności politycznej, nadal pozostał wierny Witosowemu7 przesłaniu, a Polska winna trwać wiecznie… czego materialne dowody odnajdujemy w twórczości literackiej oraz jego osobistym Dzienniczku. Twórczość Stanisława Harli posiada walory ponadczasowe, a zarazem uniwersalne. Coraz częściej powraca poprzez wznowienia jego wierszy i organizowane konkursy literackie. Niemała w tym zasługa funkcjonującej od dwudziestu lat w Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie, Podkarpackiej Izby Poetów, której stał się swoistym patronem. Summary Stanisław Harla (1908–1977) Polish activist, a man of letters. Before World War II activist in Union of the Youth of Rural Areas “Wici” in Mielec County, the Republic of Poland, Małopolska Voivodeship of that time. In the mid-1930s, Stanisław Harla was an active member of the Polish People’s Party. In 1936 and 1937 Harla took part in strikes taking place in Mielec County. The Great Peasant Uprising was pacified by the government. Stanisław Harla was repeatedly persecuted and questioned by the police. In 1939 while subjected to cruel, inhuman interrogation procedure by the police, Harla sustained a spinal injury. After World War II in the late 1940s, Harla, disappointed by the Polish People’s Republic system, backed away from active political life. Harla is bracketed together with outstanding popular poets. In his work Harla expressed the misery, injustice, anguish and physical pain that peasants living in Polish villages felt. Through his poems readers may picture the magical, beautiful Polish countryside of the time. In the verses, the author considers the evanescence of human life and asks questions about the sense of active participation in the history. In spite of everything, throughout his life Harla was devoted to the idea of agrarianism and the people’s movement. __________ 7 Wincenty Witos, (1874–1945) ur. w Wierzchosławicach, zm. w Krakowie. Polski polityk, działacz ruchu ludowego, trzykrotny premier Rzeczpospolitej Polskiej. 132 Stanisław Harla na rowerze (koniec lat 20. XX wieku). Stanisław Harla na nartach (koniec lat 30. XX wieku). 133 Stanisław Harla w ogrodzie. Rękopis wiersza z 1944 roku. 134 Paweł Dzieciński Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Skierniewicach Obszar polskiej wsi jako odrębna nisza rynku politycznego Polska scena polityczna od momentu pojawienia się na ziemiach polskich elementów demokracji zapewniała należyte miejsce dla przedstawicieli społeczności wiejskiej. Było tak już w okresie zaborów. Nic więc dziwnego, że po transformacji ustrojowej obszary wiejskie stały się atrakcyjnym segmentem polskiego rynku politycznego1. Wokół tego segmentu rynku narosło szereg mitów. Choć oczywiście ma on swoją specyfikę, to jednak dzisiaj nasuwają się pewne wątpliwości, po pierwsze co do jego jednolitości, a po drugie co do jego ścisłej odrębności od reszty segmentów rynku politycznego. W rzeczywistości obszary wiejskie wydają się być w pewnym sensie tożsame z resztą rynku politycznego, zachowując jednak pod innymi względami swoistą specyfikę2. W polskiej tradycji politycznej wiejskość odgrywała znamienitą rolę już od czasów głębokiego średniowiecza. U samych swoich początków władza w Polsce zaopatrzyła się w atrybuty wiejskości. Piast Kołodziej legitymizował rządzącą średniowieczną Polską dynastię przypisując jej ludowy charakter3. Podobnie było w następujących potem dramatyczno-przełomowych momentach historii Polski. W czasie zmagań o ponowne zjednoczenie kraju zwycięski Władysław Łokietek zapisał się w tradycji jako władca, który zwyciężył dzięki pomocy chłopów4. Walka z „potopem szwedzkim” przedstawiona została jako heroiczny opór polskiej wsi przeciw najeźdźcy. Szczytowym momentem identyfikacji narodowej władzy z atrybutami wiejskości stało się powstanie kościuszkowskie. Wizerunek naczelnika Kościuszki w chłopskiej sukmanie stał się symbolem walki o wolność i bezinteresownego patriotyzmu5. Symbolika ta przyjęła charakter ogólnonarodowy i towarzyszyła zrywom powstańczym aż do odzyskania niepodległości. Niewiele zmieniło tu pojawienie __________ 1 2 3 4 5 M. Jeziński, Marketing polityczny a problemy akulturacyjne Przypadek III Rzeczyposolitej, Toruń 2004, s. 50. R. Mrówka, Analiza okręgu wyborczego, [w:] Komunikacja polityczna Jak wygrać wybory?, red. W. Ferenc, R. Mrówka, S. Wilkos, Warszawa 2004, s. 67. L. Wiśniewska, O mitach/i paradygmatach/ nie tylko w literaturze, [w:] Mityzacje nie tylko w literaturze, red. L. Wisniewska, Bydgoszcz 2005, s. 14. S. Gębarski, Król i wójt, Warszawa 1961, s. 35. Dzieje Polski, red. J. Topolski, t. II 1501–1795, Warszawa 1993, s. 162–164. 135 się demokracji, wyborów oraz konfliktów klasowych, charakterystycznych dla czasów rozwoju kapitalizmu6. Już we wczesnym okresie rozwoju demokracji w tych zaborach, gdzie to było możliwe, zaistniał wiejski segment rynku politycznego. Pod wieloma względami różnił się on od innych segmentów. Jednakże, mimo to nie był on segmentem aż tak ściśle wyizolowanym z reszty społeczeństwa, aby obce mu były ogólnospołeczne i patriotyczne dążenia całego narodu. Dowodem na to był silny udział ruchu ludowego w nurcie niepodległościowym i poważny jego udział w ostatecznym wywalczeniu wolnego państwa. Odrębność wsi od środowiska miejskiego, a szczególnie wielkomiejskiego była jednak w pierwszej połowie XX pod wieloma względami dość duża. Obok interesów wspólnych istniała nadal duża sprzeczność ekonomiczna wiążąca się z kwestią stosunku cen artykułów rolnych i przemysłowych. Jego najbardziej niekorzystne dla wsi relacje pojawiły się w okresie wielkiego kryzysu7. Wahadło cenowe przechylało się na korzyść wsi w okresach napięć, zawirowań politycznych, działań wojennych, okupacji itp.8. Generalnie dochody ludności wiejskiej były niższe niż w miastach. W dodatku rejony wiejskie były w stosunku do miejskich poważnie zapóźnione cywilizacyjnie. Za tym oczywiście szły znaczne utrudnienia w dostępie do kultury i oświaty9. Ogólnie można powiedzieć, że ludność wiejska żyła przeciętnie w warunkach dużo bardziej prymitywnych niż ludność miast i jej przeciętna wiedza o świecie wskutek niższego poziomu wykształcenia oraz kłopotów z dostępem do informacji była niższa niż w ośrodkach miejskich, a szczególnie wielkomiejskich z tradycjami rozwoju centrów naukowo-kulturalnych10. W rezultacie wszelkie nowe prądy cywilizacyjne dużo wolniej torowały sobie drogę na wieś niż do środowisk miejskich. Za to wieś stała się bastionem wszechstronnej tradycji narodowo-religijno-kulturowej. W pewnym sensie ideową przepaść między wsią a miastem pogłębiło panujące powszechnie i to zarówno w okresie międzywojennym jak i w PRL przekonanie o zacofanym i wstecznym charakterze wsi, a postępowym procesie rozwoju przemysłu i wspaniałościach przyspieszonej industrializacji11. Produkcji rolnej przypisywano jedynie marginesową rolę. Poeci opiewali lasy dymiących kominów, a sielski krajobraz wsi rozpatrywano jako odchodzący w przeszłość pod naporem industrialnego postępu obraz polskiego zacofania, które winiono jako __________ 6 7 8 9 10 11 J. Kochan, Klasy społeczne Z historii pojęcia, Warszawa 1990, s. 27. R. Nowaczewska, Dobroczynna Ameryka Walka ze skutkami Wielkiego Kryzysu w latach 1929–1937, Warszawa 2009, s. 156. Zarys Historii Polski, red. J. Tazbir, Warszawa 1979, s. 681. L. Jodkowska, Państwo opiekuńcze w Polsce i w Niemczech, Warszawa 2009, s. 64. H. Domański, Polska klasa średnia, Wrocław 2002, s. 169. L. Dumont, Homo hierarchicus, System kastowy i jego implikacje, Kraków 2009, s. 47. 136 przyczynę szeregu niepowodzeń w minionych okresach12. Zwolennicy powojennej kolektywizacji sądzili, że drogą uprzemysłowienia produkcji rolnej zindustrializują wieś likwidując w przyszłości różnice między nią a miastem13. Wieś stawiła jednak zacięty opór kolektywizacji powściągając zapędy władz. Z drugiej strony przywódcy PRL nie dysponowali możliwościami gospodarczymi dającymi szansę na całkowite zatarcie różnic między wsią a miastem. Tym niemniej w okresie PRL dokonał się na wsi olbrzymi postęp cywilizacyjny. Zapoczątkowany on został przez elektryfikację, modernizację sieci dróg oraz umożliwienie ludności wiejskiej swobodnego dostępu do nauki i podnoszenia kwalifikacji. Szczególną rolę odegrała likwidacja analfabetyzmu. W późniejszym okresie nastąpiło systematyczne rozszerzanie dostępu do środków masowego przekazu14. Dokonała się też masowa migracja, szczególnie młodych ludzi, ze wsi do miast. Jednakże do końca istnienia PRL obszary wiejskie mimo wysiłków ówczesnych władz pozostały odrębnym środowiskiem politycznym, gdzie znaczenie tradycji pozostało o wiele większe niż w mieście, a także zdecydowanie było większe znaczenie własności prywatnej w gospodarce15. Odrębność struktury politycznej tych obszarów tolerowały w pewien sposób władze partyjne pozostawiając tam możliwość szerokiej działalności pozostającej w cieniu PZPR partii chłopskiej /ZSL/. Zmiana ustroju i powstanie w kraju demokratycznego rynku politycznego postawiły na porządku dziennym problem jego segmentacji. Okazało się wówczas, że istnieje jego potężny segment o pewnym stopniu jednorodności – jaki stanowiły tereny wiejskie16. Segment ten mógł być wyodrębniony na wiele sposobów. Mieszkańcy wsi nadal posiadali mniejszy i trudniejszy dostęp do osiągnięć cywilizacyjnych niż mieszkańcy miast. Nadal jak w PRL osiągali też niższy poziom dochodów. W tej sytuacji segment ten stał się dla wielu polityków interesującą niszą polityczną17. W dodatku związane z transformacją ustrojową zmiany ekonomiczne spowodowały na wsi problemy gospodarcze, które z jednej strony scementowały segment narzucając ludności wiejskiej podobne kłopoty w skali całego kraju niezależnie od miejsca w lokalnych systemach gospodarczych, a z dru__________ 12 13 14 15 16 17 R. Dahrendorf, Klasy i konflikt klasowy w społeczeństwie przemysłowym, Kraków 2008, s. 87. J. Skrzyp, Geografia administracyjna i polityczna, Siedlce 2007, s. 72. A. Bukowski, M. Lubaś, J. Nowak, Zarządzanie przestrzenią Globalizacja etniczność władza, Kraków 2006, s. 68. S. Lachowski, Praca dzieci w rodzinach wiejskich Lubelszczyzny Uwarunkowania i zagrożenia, Lublin 2013, s. 16. G. Nieć, Między tradycją, historią a polityką; ludowcy w okresie przełomu ustrojowego 1989–1991, Kraków 2004, s. 131. J. Adamczyk, G. Gugnin, T. Gugnina, Zarządzanie marketingiem politycznym, Rzeszów 2005, s. 43. 137 giej zaś zaostrzyły istniejącą zawsze ekonomiczną sprzeczność miasta z wsią. Katastrofa PGR-ów łączyła się też z upadkiem wielu lokalnych przedsiębiorstw i ogólnym spadkiem opłacalności gospodarstw rolnych. Uderzało to zarówno w gospodarstwa małe o niskiej wydajności, które stawały się zupełnie nierentowne. Jak i większe, nowocześniejsze, które z kolei padały ofiarą rewaloryzacji niemożliwych do spłacenia w tej sytuacji kredytów18. Z kolei redukcje zatrudnienia w przemyśle w miastach uderzały w pierwszym rzędzie w znacznym stopniu w osoby dojeżdżające z mniejszych miejscowości19. W rezultacie trudności z pracą w mieście oraz problemów ze zbytem produktów rolnych, niedostępnością tanich kredytów itp. zaszły poważne zmiany w strukturze wsi. Nastąpił zanik dość licznej poprzednio grupy chłoporobotników. Zmniejszyła się też dość znacznie liczba gospodarstw rolnych wskutek sprzedaży ziemi i zaprzestania nieopłacalnych upraw głównie przez właścicieli gospodarstw karłowatych. Upadek gospodarstw państwowych i spółdzielczych oraz niemożność szerszego pozyskiwania pracy w miastach wywołały poważne bezrobocie na terenach wiejskich. W rezultacie nastąpiła w wielu rejonach ekspansja biedy, z którym to zjawiskiem nikt nie potrafił skutecznie walczyć20. Ta sytuacja miała swoje poważne konsekwencje polityczne w postaci wytworzenia się w warunkach młodej demokracji specyficznego segmentu rynku politycznego. Wytworzona wskutek tego ciągu zdarzeń tęsknota za PRL umożliwiła bezkolizyjne przejście poprzez określone fuzje polityczne dawnego ZSL do pozycji demokratycznej partii głównego reprezentanta wsi – PSL. Partia ta po krótkim okresie transformacji odniosła sukcesy wyborcze. Wykorzystując doskonale zorganizowane struktury uzyskała dominację na wiejskim segmencie rynku politycznego i w latach 1993–1997 stała się partią nr 2 w kraju21. W następnym okresie miała miejsce ostra walka o wiejski segment rynku politycznego. Karierę polityczną zaczął rozwijać Andrzej Lepper22. Zauważywszy, ze po 1993 roku PSL zaczął tracić wpływy polityczne, a jego pozycja na rynku politycznym systematycznie słabła, Lepper po umocnieniu się na rynku politycznym i zajęciu miejsca w sejmie podjął próbę ugruntowania i utrwalenia własnej pozycji23. Realizacja tych celów mogła się powieść poprzez poszerzenie elektoratu. Byłoby to możliwe w przypadku udanej aktywizacji nieaktywnych dotąd wyborców bądź przez odebranie wyborców konkurencyjnym partiom. __________ 18 19 20 21 22 23 T. Domański, Marketing produktów żywnościowych, Warszawa 2010, s. 94. B. Rożnowski, Przechodzenie młodzieży z systemu edukacji na rynek pracy w Polsce Analiza kluczowych pojęć rynku pracy młodzieży, Lublin 2009, s. 173. L. Dziewięcka-Bokun, Systemowe determinanty polityki społecznej, Wrocław 2000, s. 186. W. Dudkiewicz, Jolanta Kwaśniewska Polka – idolka, Warszawa 2004, s. 50. O. Amusewicz, Reklama a reklama polityczna, czyli projektowanie politycznych kampanii reklamowych, [w:] Polska scena polityczna, kampanie wyborcze, red. E. PietrzykZieniewicz, Studia Politologiczne, vol. 6, s. 137. M. Cichosz, /Auto/kreacja wizerunku polityka na przykładzie wyborów prezydenckich w III RP, Toruń 2004, s. 192. 138 Celem tych zabiegów miał być oczywiście segment rynku obejmujący w pierwszym rzędzie obszary wsi i małych miasteczek, gdyż tam poparcie dla tego polityka było największe24. Na tym terenie głównym jego konkurentem był PSL. Wydawało się, że dla tak dynamicznego polityka, jakim był Andrzej Lepper całkiem możliwe będzie wyeliminowanie z rynku zdecydowanie mniej aktywnego i słabnącego konkurenta. PSL faktycznie po sukcesach w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych wyraźnie tracił poparcie. Słabła jego pozycja w sejmie, co uwidoczniło się w wyborach 1997 i 200125. Jednak wszelkie tego typu prognozy musiały brać pod uwagę podstawowe założenie, iż segment wiejski rynku politycznego okaże się trwały i nie będzie podlegał istotnym zmianom, a najważniejszym kryterium go wyróżniającym będzie wielkość objętych nim miejscowości26. Okazało się jednak, iż tempo zmian społeczno-politycznych na wsi i w mniejszych miastach było tak szybkie, że nie nadążyły za nim polityczne prognozy. Jeszcze pod koniec XX wieku, kiedy Andrzej Lepper organizował swoje blokady dróg, dzięki którym znalazł się w sejmie, wiejski segment rynku politycznego zachowywał swój tradycyjnie odrębny charakter27. Dalej działała solidarność grupowo-zawodowa wiejskich środowisk. Panowało tradycyjne rozumienie wspólnego interesu producentów wiejskich wobec państwa i kontrahentów z rynku miejskiego. Ta sytuacja trwała też w następnych latach przynosząc dalsze sukcesy partii Andrzeja Leppera w wyborach parlamentarnych i samorządowych28. PSL zostało zepchnięte do defensywy. Zmniejszała się liczba głosów na tą partię i wydawało się, że jej byt w parlamencie może zostać zagrożony. Obie konkurujące z sobą partie w sposób oczywisty „żywiły” się na wiejskim rynku politycznym i nie potrafiły mimo podejmowanych wysiłków wyjść poza ramy tego segmentu rynkowego29. Następne wybory w roku 2005 pokazały w przypadku obu partii rodzaj sytuacji patowej. Nastąpiła pewnego typu stagnacja, gdzie obie partie uzyskały ilość głosów gwarantującą miejsce w sejmie, ale nie udało się partii Andrzeja Leppera powiększyć stanu posiadania, mimo podejmowanej szeroko i z rozmachem kampanii. Reprezentujący te partie w wyborach prezydenckich kandydaci __________ 24 25 26 27 28 29 M. Cichosz, Pozycjonowanie oferty politycznej na przykładzie wyborów do parlamentu europejskiego w Polsce w 2004 roku, [w:] Kampania wyborcza: marketingowe aspekty komunikowania politycznego, red. B. Dobek-Ostrowska, Wrocław 2005, s. 158. A. Sułek, O badaniu i „kreowaniu” opinii publicznej, [w:] Media i władza, red. P. Żuk, Warszawa 2006, s. 128. A. Sułek, M. Jasiński, Perswazja sondażowa polskich gazet, [w:] Socjotechnika w mass mediach, red. K. Korab, Warszawa 1997, s. 38. A. Stępińska, Elementy wizerunku polityka, „Przegląd Politologiczny”2000, nr 1–2, s. 94. A. Stępińska, Wizerunek medialny Andrzeja Leppera, [w:] W kręgu mediów i polityki, red. D. Piontek, Poznań 2003, s. 148. A. Golec, Konflikt polityczny: myślenie i emocje: raport z badania polskich polityków, Warszawa 2002, s. 117. 139 uzyskali tradycyjnie niskie wyniki. Następne lata okazały się czasem stałej degrengolady politycznej środowiska skupionego wokół Andrzeja Leppera. Finałem tych wydarzeń stała się kompletna klęska jego ugrupowania w przyspieszonych wyborach 2007 roku połączona z całkowitym zniknięciem ze sceny politycznej. PSL zdołało na niej przetrwać, ale nie można powiedzieć, że opanowało niszę wyborczą pozostałą w spadku po Samoobronie RP. Zdołało natomiast zachować mocną pozycję w samorządach. Bezpośrednią przyczyną takiej sytuacji nie stała się bynajmniej pogrążająca ostatecznie otoczenie Andrzeja Leppera seksafera. Gdyby tak było zrażeni nią wyborcy poszukaliby odniesienia w bardziej przewidywalnym PSL. Przyczyny tego zjawiska politycznego były bowiem raczej szersze i głębiej sięgające niż nimb ciągłych skandali otaczający Andrzeja Leppera30. Po prostu sytuacja ekonomiczna po wejściu Polski do UE na tyle się zmieniła, że agresywna partia protestu przestała być wyborcom potrzebna. Tym bardziej, że nie sprawdziły się związane z akcesją czarne scenariusze kreślone przez jej działaczy. W starciu z rzeczywistością społeczno-ekonomiczną wszystkie antyeuropejskie koncepcje po prostu zbankrutowały i to bankructwo pogrążyło antyunijnych polityków. Okazało się, że środowisko wiejskie na akcesji i związanych z nią zmianach poważnie skorzystało. W porównaniu do trudnego okresu przełomu wieków nastąpił poważny wzrost dochodów rolników. Zarówno na skutek zwiększonego popytu na artykuły rolne na rynku europejskim, jak i unijne dopłaty31. Na wieś i do mniejszych miejscowości popłynęły unijne fundusze umożliwiające modernizację zacofanej infrastruktury. Ogólny ruch budowlany w kraju wchłonął znaczną część wolnej siły roboczej z mniejszych ośrodków. Krytykowana powszechnie masowa emigracja do krajów UE osłabiła znacznie bezrobocie również w regionach wiejskich. W dodatku spowodowała dopływ dewiz pochodzących z pracy za granicą osób wracających z czasowej emigracji lub przesyłanych do rodzin pozostałych w kraju. W sumie spowodowało to na tyle znaczną poprawę sytuacji gospodarczej różnych warstw mieszkańców wsi, że wielkie protesty przestały być potrzebne, a wręcz stały się niemożliwe. Siłą rzeczy istnienie partii nastawionej na ciągłe tworzenie faktów medialnych za pomocą różnych bezprawnych działań wynikających z tzw. „gniewu ludu” przestało mieć sens32. __________ 30 31 32 J. Dzwończyk, Populistyczne tendencje w społeczeństwie postsocjalistycznym /na przykładzie Polski/, Toruń 2000, s. 131. M. Wójtowicz, Początki badań etnologicznych nad odbiorem przez mieszkańców terenów nadgranicznych Polski zjawisk globalizacji – zagrożenie czy szansa?, [w:] Społeczne skutki globalizacji – Globalizacja a bezpieczeństwo i zdrowie publiczne, red. J. Łęcka, Warszawa 2005, s. 154. R. Rauziński, Migracje zagraniczne za pracą i jej społeczne konsekwencje na Śląsku Opolskim w 20-leciu /1989–2009/, [w:] Człowiek w pracy i polityce społecznej, red. J. Szambelańczyk, M. Żukowski, Poznań 2010, s. 149. 140 Inaczej wyglądała sytuacja PSL. Partia ta zachowała doskonale rozwinięte i świetnie osadzone w warunkach lokalnych struktury. Na tle pozostałych reprezentowanych w sejmie partii PSL stała się organizacją dość szczególną. Nie cieszyła się ona i nie cieszy sympatią i poparciem środków masowego przekazu oraz tzw. elit politycznych, czyli kręgów opiniotwórczych kreujących obraz partii w oczach szerokich mas społecznych. Od lat dziewięćdziesiątych przypięto temu ugrupowaniu łatkę „obrotowego” zarzucając mu koniunkturalizm i bezideowość. A przede wszystkim chęć udziału we władzy za wszelką cenę bez oglądania się na jakiekolwiek zasady, w celu osiągania korzyści politycznych i ekonomicznych33. Insynuowano, iż PSL gotów jest brać udział we władzy unikając za to politycznej odpowiedzialności oraz zawrzeć sojusz polityczny z każdym bez względu na różnice ideowe. Później z kolei zarzucano partii nepotyzm. Oczywiście poglądy te były o tyle przejaskrawione, gdyż inne partie prowadzą podobną politykę kadrową i w podobny sposób uzyskują korzyści ekonomiczne. PSL jednak cały czas znajdował się na celowniku środków masowego przekazu i obdarzany był niechęcią różnego rodzaju ekspertów. Ci ostatni stale wieszczyli PSL-owi rychły koniec polityczny w postaci nieprzekroczenia pięcioprocentowej bariery w wyborach do sejmu. Ich krakaniu wtórowały niby obiektywne sondaże z reguły nieoszacowujące tą partię. Oczywiście nie można tutaj wykluczyć funkcjonowania tzw. spirali milczenia. Pozostaje jednak faktem stałe niedoszacowanie tej partii w sondażach34. Mimo złorzeczeń nieprzychylnych ekspertów i dziennikarzy oraz niekorzystnych sondaży PSL zdołał się nie tylko utrzymać w sejmie, ale od 2007 roku utrzymywać się w koalicji rządzącej. Uzyskiwane wyniki wyborcze jednak nie zachwycały. Oznaczały natomiast przy każdych wyborach balansowanie na linie grożące upadkiem sejmowy niebyt. Jeszcze gorsze wyniki uzyskiwali typowani przez PSL kandydaci w wyborach prezydenckich. Nauczeni doświadczeniem czołowi działacze PSL uchylili się od kandydowania w tegorocznych wyborach prezydenckich. W rezultacie wystawiony przez partię kandydat uzyskał dramatycznie niski wynik lokując się w pobliżu tzw. kandydatów egzotycznych35. Ta sytuacja może nie pozostać bez wpływu na wyniki wyborów do sejmu i znów sondaże nie pokazują zbyt wielkich możliwości osiągnięcia przez tą partię dobrego rezultatu umożliwiającego przynajmniej zachowanie dotychczasowego stanu posiadania. Patrząc na to należy jednak brać pod uwagę wspomniane wyżej chroniczne niedoszacowanie PSL w sondażach. Z drugiej strony ostatnie wybory samorządowe przyniosły partii godny sukces zapewniając mocną pozycję we władzach lokalnych. __________ 33 34 35 J. Braun, Potęga czwartej władzy, Warszawa 2005, s. 69. A. Gielewska, K. Manys, Pogromca ludowy, „Wprost” 10–15 IV 2012, nr 15, s. 38; R. Dyoniziak, Sondaże a manipulowanie społeczeństwem, Toruń 2004, s. 86. Ł. Lipiński, Sejm wg JOW, „Polityka”13–19 V 2015, nr 20, s. 8. 141 Ten trwający już od dłuższego czasu dziwny rozziew między dobrymi wynikami w wyborach lokalnych i dużo gorszymi wynikami w wyborach parlamentarnych oraz wręcz tragicznymi w wyborach prezydenckich wskazuje, iż wyborcy nie wspierają partii bezkrytycznie. Traktują ją jako swoją lokalną reprezentację, lecz znaczna ich część podważa jej kwalifikacje do reprezentowania wyborców na arenie krajowej lub międzynarodowej. Dla wielu jest więc to partia małych lokalnych ojczyzn, a nie twór polityczny mogący działać w skali całego kraju i większej. Gotowi są jej powierzyć losy gminy, powiatu czy nawet województwa, ale nie całego kraju. Wydaje się, że na korzyść dotychczasowego utrzymywania się PSL w parlamencie, mimo słabnącego poparcia działają czynniki organizacyjne i ogólne zakonserwowanie sceny politycznej w kilku ostatnich sekwencjach wyborczych36. Przede wszystkim na korzyść tej partii działa posiadanie znakomitych struktur organizacyjnych, których nie naruszyły żadne kryzysy polityczne i odpływ elektoratu. W przeciwieństwie do SLD, którego struktury przedtem dużo potężniejsze, uległy załamaniu wskutek wstrząsów politycznych i wymierania tzw. „żelaznego elektoratu”, PSL potrafił znakomicie zachować swoje świetnie zorganizowane struktury i w zasadzie uniezależnić się od kaprysów elektoratu. Patrząc obiektywnie trzeba widzieć PSL jako partię o najlepiej zorganizowanych i najsprawniej działających strukturach organizacyjnych na polskiej scenie politycznej. Korzystnym zjawiskiem dla kwestii utrzymania się PSL w sejmie jest również finansowanie partii ze środków publicznych, które sprzyja konserwowaniu sceny politycznej37. Trzeba również zwrócić uwagę na fakt, że PSL mimo różnych prób otwarcia się na inne środowiska w rankingu partii politycznych jest postrzegana jako partia chłopska. Wynika to zarówno z tradycji, od której w żadnym wypadku nie można się odżegnać, jak i z umocowania struktur, od którego nie można się oderwać. Wszelka próba zdecydowanego zaprzeczenia chłopskiego charakteru partii oznaczałaby nic innego jak polityczne samobójstwo. Problem polega jednak na tym, że potęga tej partii została zbudowana na wykorzystaniu wiejskiego, ściśle wydzielonego segmentu rynku politycznego. Istniał on jeszcze w klasycznej wersji w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Jednakże od tamtego czasu zaszły na rynku politycznym dość istotne zmiany, które przekształciły jego dotychczasowy układ i istniejące wewnątrz niego podziały segmentacyjne38. Korzenie tych zmian tkwią jeszcze w poprzednim okresie. Po II wojnie światowej mimo częściowo antywiejskiej polityki, szczególnie wyraźnej w pierwszych latach PRL, stale trwał proces zbliżania się wsi do miasta pod względem standardu życia. Powoli też zmniejszała się tradycyjna sprzeczność __________ 36 37 38 M. Dzierżanowski, Kukiz wszystkich Polaków, „Wprost”11–17 V 2015, nr 20, s. 19. J. Solska, Strachy na chłopy, „Polityka”6–11 VIII 2014, nr 32, s. 33. Z. Widera, Marketing polityczny Aspekty lokalne, Katowice 2009, s. 40. 142 ekonomiczna między miastem a wsią. Najpierw elektryfikacja wsi i zatrudnianie ludności wiejskiej w przemyśle połączone z migracją lub dojazdami oraz stworzenie młodzieży wiejskiej możliwości nauki. Potem rozwój środków masowego przekazu w postaci lepszej dostępności prasy, upowszechnienia radiofonii, a później telewizji. Wszystko to wsparte rozwojem wiejskich ośrodków kultury, zdrowia oraz coraz lepszymi możliwościami przemieszczania umożliwiało ludności wsi i małych miasteczek korzystanie z osiągnięć cywilizacyjnych. Co prawda jeszcze nie w tym samym stopniu jak środowisku wielkomiejskiemu, ale różnice w tym względzie przestały być tak drastyczne jak kiedyś39. Mieszkańcy wsi upodobniali się coraz bardziej do mieszkańców miast. Nie tylko ich standard się poprawił poprzez systematyczną rozbudowę infrastruktury w postaci np. ulepszania dróg i połączeń kolejowych i autobusowych z innymi ośrodkami, wodociągów itp. Rozwój środków masowego przekazu, szkolnictwa itp. doprowadziły do sytuacji, gdzie ludność wiejska żyła już problemami całego kraju na równi z miastem, a nie jak przedtem głównie problemami lokalnymi. Nastąpiło w jej mentalności wyraźne oddzielenie spraw ogólnokrajowych i lokalnych. Powoli mieszkańcy wsi zaczęli się uwalniać spod istniejącego poprzednio dyktatu lokalnych autorytetów na rzecz własnego osądu wypracowanego przez własny kontakt ze źródłami informacji przeważnie w postaci środków masowego przekazu, ale też przez kontakt z autorytetami z innych obszarów /uczelnia, praca/40. Wraz z jednakowym w innymi obszarami dopływem informacji, szczególnie młode pokolenie dostosowywało się również do panującej w mieście mody. W rezultacie nawet wizualnie zacierała się różnica między miastem a wsią. Coraz większy park samochodowy sprzyjał lepszej komunikacji z dużymi ośrodkami i korzystaniu z tam tylko występujących dóbr kultury /teatry, stadiony/. O ile kiedyś informacja gazetowa docierała na wieś z pewnym opóźnieniem, to media elektroniczne podawały wiadomości wszędzie w jednakowym czasie. Do tego dostosowała się również prasa41. Wraz z coraz większymi powiązaniami wsi ze światem zewnętrznym dokonywały się na wsi ogromne przemiany obyczajowe. Polegały one przede wszystkim na coraz większej samodzielności jednostek, emancypacji kobiet, upowszechniania się zwyczajów panujących w większych ośrodkach itp. Upadło znaczenie dotychczasowych autorytetów lokalnych i to zarówno moralnych jak i politycznych. __________ 39 40 41 T. Olczyk, Politrozrywka i pop perswazja. Reklama telewizyjna w polskich kampaniach wyborczych XXI wieku, Warszawa 2009, s. 376. I. Bukraba-Rylska, Kultura na wsi czasu transformacji, [w:] I. Bukraba-Rylska, Socjologiczne tematy, socjologiczne interpretacje Wybór artykułów z lat 2009–2010, Warszawa 2010, s. 108. B. Dobek-Ostrowska, Media masowe i aktorzy polityczni w świetle studiów nad komunikowaniem politycznym, Wrocław 2004, s. 198. 143 Przemiany transformacji systemowej szczególnie dotknęły wieś i małe miejscowości, ale nawet wówczas w latach dziewięćdziesiątych obok fatalnych dla poszczególnych ludzi skutków miały też inne następstwa niosące przemiany, które miały zaowocować w następnych dekadach42. Katastrofa gospodarcza. Upadek wielu lokalnych zakładów oraz fabryk położonych w małych miejscowościach, a także zwalnianie w pierwszym rzędzie osób dojeżdżających spoza miast, gdzie ulokowane były zakłady redukujące zatrudnienie, spowodowały na terenach wiejskich ogromne bezrobocie. Jeszcze w większym stopniu nastąpiło ono na terenach, gdzie rozciągały się upadające PGR-y. Dotyczyło to w znacznym stopniu tzw. Ziem Zachodnich i Północnych43. Jedynym ratunkiem w skali masowej dla pogrążającej się w nędzy ludności stała się wobec braku szans na znalezienie pracy w okolicy czy innych regionach kraju emigracja zarobkowa. Kierowała się ona początkowo ku tradycyjnie bliskim obszarom celów emigracji zarobkowej jak Niemcy, Holandia czy Skandynawia. Zwiększało to systematycznie kontakty terenów wiejskich ze światem. Nie tylko za pośrednictwem środków masowego przekazu, ale bezpośrednio i osobiście44. Wskutek niskiej opłacalności produkcji rolnej wiele osób posiadających małe działki ziemi zarzucało ich uprawę. Spadały ceny ziemi i wzrastało zainteresowanie jej sprzedażą Z kolei zaczęło się nasilać istniejące już w okresie chylenia się ku upadkowi PRL-u dążenie do nabywania ziemi na wsi przez mieszkańców dużych miast. Najpierw była to chęć do posiadania działki za miastem. Po upadku PRL i znacznej poprawie infrastruktury w wielu gminach oraz pojawieniu się na rynku wielu udogodnień technicznych umożliwiających łatwe osiąganie za miastem warunków cywilizacyjnych zbliżonych do osiąganych w mieście powstała moda na budowę tam domów całorocznych i z czasem przenoszenia się wielu rodzin na wieś. Przy czym oczywiście ludzie ci nie rezygnowali z pracy w mieście traktując tereny wiejskie jedynie jako obszar zamieszkania. Sprzyjał temu procesowi oczywiście rozwój motoryzacji umożliwiający utrzymywanie nowym mieszkańcom wsi utrzymywanie stałej łączności z miastem. Prywatne samochody stały się oczywiście powszechne nie tylko w mieście, ale też na wsi. Wskutek tego wzrastała intensywność kontaktów ludności wiejskiej z miastem i całym światem zewnętrznym. Władze gminne chętnie popierały __________ 42 43 44 P. Mair, New Political Parties in Established Party System: How Successful are They?, [w:] Elites Parties and Democracy Festschrift for Professor Mogens N. Pedersen, ed. by E. Beukel, K. K. Klausen and P. E. Mouritzen, Odense 1999, s. 209. H. Zaniewska, M. Thiel, W. Urbańska, R. Barek, Mieszkaniowe obszary problemowe w miastach i na terenach popegeerowskich. Raport z badań, Kraków 2010, s. 25. R. Stach, L. Górniak, Szkoła liderów społeczności wiejskiej, Część druga Psychologia efektywnego przywództwa, Kraków 1996, s. 104. 144 ten napływ ludności miejskiej na swoje obszary licząc na jej rosnący wkład w rozwój gminy oraz zwiększanie wpływów z podatków45. Oczywiście proces ten objął przede wszystkim część terenów wiejskich położonych w pobliżu dużych miast, wzdłuż szlaków komunikacyjnych oraz w miejscowościach znanych ze swoich walorów wypoczynkowych czy krajobrazowo-klimatycznych. Olbrzymie zmiany nastąpiły w XXI wieku poprzez nie tylko intensyfikację dotychczasowych procesów polegających na dalszym zmniejszaniu dystansu cywilizacyjnego między miastem a wsią, poprzez budowę nowoczesnej infrastruktury na terenach wiejskich, ale również dzięki zupełnie nowym, można powiedzieć rewolucyjnym przemianom. Poważnym przełomem był moment akcesji Polski od Unii Europejskiej. Od tego momentu nastąpiła znaczna poprawa sytuacji gospodarczej na wsi i zniknęły poprzednie problemy dręczące polską wieś oraz przyspieszyły dotychczasowe procesy modernizacyjne. Poprawiły tą sytuację nie tylko dotacje unijne oraz fundusze europejskie przeznaczone na rozwój infrastruktury, ale także znaczny wzrost opłacalności produkcji rolnej wynikający w dużym stopniu ze wzrostu eksportu do krajów UE. Od czasu akcesji wzrósł on pięciokrotnie. Nastąpił znaczny wzrost zamożności ludności wiejskiej46. Przeprowadzono szereg inwestycji na terenach wiejskich, w wyniku których znacznie rozwinięto sieci wodociągowe, gazowe i kanalizacyjne. Polepszono w wielu miejscach sieć drogową. Dalszy rozwój indywidualnej motoryzacji spowodował praktycznie pełny dostęp mieszkańców wsi do posiadania własnych samochodów. Dzięki temu dla nawet najodleglejszych od głównych centrów miejscowości sprawa przemieszczania się do innych ośrodków przestała być jakimkolwiek problemem. Wskutek tych przemian znacznie polepszył się standard życia na wsi nie odbiegając już prawie od życia miejskiego. Wejście Polski do UE otworzyło również drogę do zwiększenia emigracji z terenów wiejskich. Młodzież ze wsi i małych miast podobnie jak młodzież wielkomiejska nie mogąc znaleźć pracy szukała szczęścia na emigracji. Przy czym głównym kierunkiem tych wędrówek stały się Wyspy Brytyjskie. W zachowaniach tych nie ma żadnych różnic między młodymi ludźmi z dużych miast i małych miejscowości. I jedni i drudzy uczą się głównie języka angielskiego, co ułatwia im ten kierunek emigracji. Równocześnie nasila się zjawisko przenoszenia się ludzi przeważnie zamożniejszych z dużych miast do małych miejscowości, w wyniku czego gwałtownie rozbudowują się suburbia, gdzie nowi przybysze mieszają się z tradycyjnie mieszkającą tam od pokoleń ludnością wiejską. Na skutek tego podmiejskie __________ 45 46 I. Bukraba-Rylska, Wieś czasu transformacji Interpretacje socjologiczne, [w:] I. BukrabaRylska, Socjologiczne tematy, socjologiczne interpretacje, Wybór artykułów z lat 2009– 2010, Warszawa 2010, s. 50. A. Gielewska, Książę zielonej wyspy, „Wprost” 9–15 II 2015, nr 7, s. 18. 145 obszary tracą tradycyjnie rolniczy charakter, stając się raczej sypialniami większych ośrodków. Proces ten stale się nasila. Jest on spowodowany nie tylko chęcią uzyskania większej powierzchni mieszkalnej za stosunkowo przystępną cenę, ale przede wszystkim łączy się z chęcią zapewnienia sobie większego kontaktu z naturalnym środowiskiem47. Ten typ dążeń wynika też z mody panującej w świecie uprzemysłowionym. Zjawisko takie pojawiło się już dużo wcześniej w Stanach Zjednoczonych, gdzie rozwojowi osiedli podmiejskich towarzyszyło upadanie centrów dużych miast, które w warunkach amerykańskich zamieniały się w dziwną hybrydę sąsiadujących z sobą eleganckich centrów finansowych ze zrujnowanymi połaciami slumsów mieszkalnych48. W naszych warunkach dzieje się podobnie. Śródmieścia miast wyludniają się i ulegają degradacji. Np. w Łodzi duże domy handlowe traktują mieszkańców centrum jako osoby gorzej sytuowane i nie widząc w nich potencjalnych klientów dla śródmieścia miasta przeznaczają tylko niewielką część rozsyłanych przez siebie ulotek reklamowych, z których większość kierują do osiedli mieszkaniowych położonych na obrzeżach miasta. Tam bowiem mieszka ludność zamożniejsza, w której domy handlowe upatrują klientów dokonujących większych zakupów. Pojawiło się też nowe zjawisko niwelujące różnice między miastem a wsią. Obok wyrównania standardów, co doprowadziło do sytuacji, że ludność wsi jest tak samo jak ludność miast uzależniona od różnego typu mediów dostarczających np. nośniki energii. Dowodzą tego wyraźnie częste w ostatnich czasach różne klęski żywiołowe, gdzie nie pożar jest największym problemem dla wsi jak kiedyś, ale np. brak dostaw prądu. Dalsze zmiany świadomościowe w środowisku wiejskim wiązały się z wielką rewolucją informatyczną, której znaczenie można porównać do dokonanych po II wojnie światowej elektryfikacji i alfabetyzacji wsi. Składała się ona z dwóch elementów. Jedną była telefonizacja, a drugą pojawienie się komputerów i Internetu49. Brak dostępu do telefonu był jednym z większych problemów PRL mimo, że nie był to zbyt nowy wynalazek. Po transformacji systemowej nastąpił szybki rozwój sieci telefonicznej. W rezultacie telefon przewodowy przestał być wielkim problemem nie tylko w mieście, ale i na wsi. Jednakże prawdziwy przełom nastąpił za sprawą rozwoju telefonii komórkowej. Mimo początkowo wysokich cen miała ona tą zaletę, że w rozwoju sieci wyprzedziła telefonię przewodową i była szczególnie dla mieszkańców wsi szybciej dostępna. Kiedy z niewielkimi __________ 47 48 49 J. Gajda, Dylematy animacji kulturalnej w dobie gwałtownych przemian społecznych i cywilizacyjnych, [w:] Dylematy animacji kulturalnej, red. J. Gajda, W. Żardecki, Lublin 2001, s. 11. A. Majer, Duże miasta Ameryki „Kryzys” i polityka odnowy, łódź 1997, s. 124. P. M. Siavelis, Party and social structure, [w:] Handbook of Party Politics, ed. by R. S. Katz and W. Crotty, London 2006, s. 362. 146 wyjątkami pokryła już właściwie cały kraj, wpłynęła na jakość życia na wsi i możliwość kontaktu ze światem, eliminując jedną z ostatnich różnic w stosunku do miasta w kwestii dostępu do informacji50. Kolejnym czynnikiem było pojawienie się komputerów, a szczególnie Internetu. Przełamało to ostatnią barierę w dostępie do informacji i komunikacji ze światem zewnętrznym, a internet bezprzewodowy zniwelował już ostanie w niej różnice w porównaniu między większymi a mniejszymi ośrodkami51. Te wszystkie przemiany doprowadziły do prawdziwej rewolucji obyczajowej na wsi i do upadku znaczenia lokalnych autorytetów. Miało to oczywiście gigantyczny wpływ na kształtowanie się postaw politycznych mieszkańców wsi. W rezultacie rozwiniętych na taką samą skalę jak w ośrodkach miejskich kontaktów ze światem zewnętrznym osiągnięto inną niż w poprzednich epokach perspektywę polityczną, z której mieszkańcy wsi spoglądają na kwestie istotne dla regionu, kraju, Europy i świata. Sposób patrzenia na politykę, decyzje polityczne i kwestie wyborów uległ uniwersalizacji i zatracił swoją dawną wiejską specyfikę. Podziały polityczne w Polsce nie mają charakteru miasto – wieś, lecz bardziej wiążą się z innymi przyczynami52. Od czasów wyborów z 2005 roku podział geograficzny rynku politycznego wiąże się bardziej z tradycjami dawnych obszarów zaborczych niż z wielkością ośrodków53. Wynik drugiej tury ostatnich wyborów prezydenckich wyraźnie to potwierdził. Bronisław Komorowski odniósł sukces na terenie byłego zaboru pruskiego i na tzw. Ziemiach Odzyskanych, natomiast Andrzej Duda na obszarach byłych zaborów rosyjskiego i austriackiego54. Podział geograficzny nie był tutaj bynajmniej związany w skali makro z podziałem na linii miasto – wieś, aczkolwiek pewne różnice w wynikach wyborów w wielkich miastach a w mniejszych ośrodkach zachodziły. Wielkie przemiany obyczajowe, które objęły w ostatnich dziesiątkach lat całe społeczeństwo doprowadziły do jego uniwersalizacji, zarówno w kwestii cywilizacyjnej jak i obyczajowej. Wpłynęło to oczywiście na sposoby kształtowania się postaw politycznych. Jeśli obyczajowość wiejska mogła np. zaakceptować rozwody i emancypację kobiet, to tak samo stało się w sprawie emancypacji politycznej mieszkańców spod wpływów lokalnych autorytetów. W rezultacie wyborcy wiejscy zaczęli wyraźnie rozróżniać poparcie udzielane siłom politycz- __________ 50 51 52 53 54 S. A. Radcliffe, Culture in development thinking: geographies, actors, and paradigms, [w:] Culture and Development in a Globalizing World Geographies, actors, and paradigms, ed. by S. A. Radcliffe, London 2006, s. 18. J. Wilk, K. Bartczak, E-business in the information society, [w:] Internet in the information society. Insights on the information systems, structures and applications, ed. by M. Rostański, P. Pikiewicz, Dąbrowa Górnicza 2014, s. 119. M. Dzierżanowski, Kukiz wszystkich Polaków, „Wprost” 11–17 V 2015, nr 20, s. 19. J. Paradowska, Trzecia tura, „Polityka” 27–31 V 2015, nr 22, s. 15. R. Kalukin, Nasza mała rewolucja, „Newsweek” 25–31 V 2015, nr 22, s. 7. 147 nym w wymiarze lokalnym od poparcia udzielanego politykom i partiom w wymiarze krajowym. W decyzjach wyborczych dokonywanych przez wyborców wiejskich od pewnego już czasu daje się zauważyć coraz większy uniwersalizm decyzyjny55. Środowisko wiejskie w tej kwestii zbliża się coraz bardziej do tzw. średniej krajowej. Przeciętny mieszkaniec wsi nabrał już bardziej ogólnonarodowych cech politycznych. Nie wydaje się też, aby był szczególnie zainteresowany poszukiwaniem jakiejś polityczno-organizacyjnej reprezentacji grupowej, jak to miał miejsce jeszcze w niedalekiej przeszłości. Niedawna próba protestu rolniczego w stylu minionych akcji Andrzeja Leppera nie powiodła się, a kilkanaście lat temu organizowane przez niego blokady zyskiwały duże wsparcie środowiska wiejskiego56. Wszystko to zdaje się wskazywać, że trudno dzisiaj mówić o silnie wyodrębnionym z reszty społeczeństwa, w miarę jednolitym jak kiedyś, segmencie wyborczym na polskiej wsi. O preferencjach wyborczych przedstawicieli tego środowiska decydują inne przyczyny, niż zamieszkiwanie w mniejszej miejscowości. Jest to niewątpliwie pozytywny fakt potwierdzający to, że szczególnie młody mieszkaniec polskiej wsi jest już człowiekiem nowoczesnym, kontaktującym się z szerszym otoczeniem i posiadającym określoną wiedzę o świecie i własny stosunek do jego problemów. Te czynniki muszą brać pod uwagę politycy i ich doradcy przy planowaniu strategii wyborczej, właściwie dokonując segmentacji rynku politycznego. __________ 55 56 M. Staniszewski, Blef zamiast wyborów, „Wprost” 4–10 V 2015, nr 19, s. 12. M. Janicki, Badania nad żądaniami, „Polityka” 18–24 III 2015, nr 12, s. 14. 148 Summary In the Polish political tradition rusticity has been playing a significant role since the medieval times. At the very beginnings power in Poland assembled attributes of rusticity. Piast Kołodziej legitimized a dynasty ruling the medieval Poland and attributed a folk character to it. This was also the case in the subsequent dramatic and critical moments in the history of Poland. It is difficult to talk today about a strong, separate, relatively homogenous as before, election segment in the Polish country. What decides about election preferences among the representatives of this environment are other reasons than merely living in a smaller locality. It is undoubtedly a positive fact that confirms that especially a young inhabitant of the Polish country is a modern man who has contacts with a broader environment and has specific knowledge about the world and their own attitude to its problems. These factors must be taken into consideration by politicians and their advisors while planning an election strategy and conducting a proper segmentation of a political market. 149 Sebastian Latocha Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ (doktorant) „Wycinają nerki na dyskotece”1 – legenda miejska. Refleksje na marginesie folklorystyki i antropologii medycznej Wstęp Przedmiotem niniejszego szkicu jest legenda miejska z Woli Krzysztoporskiej o wycinaniu nerek w miejscowej dyskotece. Wola Krzysztoporska jest wsią leżącą w województwie łódzkim, w powiecie piotrkowskim, między Bełchatowem a Piotrkowem Trybunalskim. Dzisiaj ma charakter postindustrialny; do przełomu lat 80. i 90. XX wieku działały tutaj zakłady chemiczne, w których pracowała większość mieszkańców wsi upodabniającej się do miasta pod względem społecznym2. Dyskoteka będąca scenerią wydarzeń, o których opowiada miejska legenda, to „Protector Prestige”3. Powstała ona jedenaście lat temu na terenie dawnych zakładów chemicznych na obrzeżach wsi. Dyskoteka funkcjonuje do dzisiaj, ale okres prosperity ma już za sobą: Kiedyś zjeżdżała się tu cała Łódź, Sieradz, nawet Częstochowa, nie mówiąc o bliższych okolicach, bo to była pierwsza taka duża i wypasiona dyskoteka w centralnej Polsce. Dzisiaj można powiedzieć, że chyli się ku upadkowi, bo patrząc po rejestracjach, to same EPI, EBE i ETM4, więc to raczej sami swoi5. Zjawisko to może być związane z powstaniem jeszcze dwóch dyskotek tej samej sieci __________ 1 2 3 4 5 Wywiad z Władysławem (nr 18) – mieszkańcem Woli Krzysztoporskiej – na temat legendy miejskiej o wycinaniu nerek w miejscowej dyskotece. Pełna transkrypcja wywiadu, którego celem była rejestracja niniejszej legendy miejskiej, znajduje się w moim archiwum prywatnym w zespole: Legenda miejska z Woli Krzysztoporskiej, s. 1. Na prośbę osób udzielających mi wywiadów zmieniłem ich imiona. Por. J. Krzykowska, Wpływ miejscowych zakładów chemicznych na życie codzienne mieszkańców Woli Krzysztoporskiej, praca magisterska pod kierunkiem dr hab. A. Lecha, prof. UŁ, Łódź 2012. Chociaż pełna nazwa dyskoteki to „Ptotector Prestige”, to jednak w Woli Krzysztoporskiej częściej mówi się o niej po prostu „Protector”. EPI, EBE i ETM to literowe kodowanie trzech powiatów województwa łódzkiego – odpowiednio: piotrkowskiego, bełchatowskiego i tomaszowskiego. Wywiad z Martą (nr 19), zespół: Legenda miejska z Woli Krzysztoporskiej, archiwum prywatne autora, s. 1. 151 w województwie łódzkim – w Białej (powiat wieluński) i w Brzeskach (powiat łaski). Trudniej prosto przełożyć wpływ legendy o wycinaniu nerek w wolskim „Ptotectorze” na spadek popularności tej dyskoteki. Z oficjalnego profilu klubu na facebooku dowiadujemy się, że „to lokal istniejący od 20 listopada 2004 roku, w klubie znajdują się 2 sale taneczne: house, dance&disco. Do dyspozycji klubowiczów są 2 bardzo dobrze zaopatrzone bary. Obiekt jest monitorowany, zarówno od środka, jak i na zewnątrz, a nad bezpieczeństwem czuwa profesjonalna ochrona. Klimat i wspaniałą atmosferę zapewniają rezydenci klubu: sala house: DJ STAHA i VNALOGIC oraz dbający o efekty świetlne i wizualne LJ CYCEK, natomiast na sali dance: DJ KELVIN i DJ RUSH. To wszystko gwarantuje wspaniałą i dobrą zabawę do białego rana”6. Chcąc udokumentować miejską legendę będącą przedmiotem mojej refleksji, przeprowadziłem dwadzieścia wywiadów z mieszkańcami Woli Krzysztoporskiej w kwietniu i maju 2015 roku. Jedni opowiadali tę legendę ze szczegółami, drudzy – lakonicznie. Najważniejsze jest to, że wszyscy byli w stanie ją przywołać, co wskazuje na jej popularność w świadomości mieszkańców społeczności lokalnej. Dlaczego legenda miejska? O legendarności wydarzeń, których pamięć przechowuje opowieść o wycinaniu nerek w miejscowej dyskotece, świadczy podobieństwo narracji mieszkańców Woli Krzysztoporskiej do legendy miejskiej, której cechy wyróżnił Filip Graliński. Według niego, „akcja legend miejskich dzieje się tu i teraz – tuż za rogiem, w centrum handlowym, w metrze, w tramwaju, na autostradzie, w szkole, na uniwersytecie. Bohaterem jest zwykle »znajomy znajomego« (kuzyn szwagra, koleżanka sąsiadki itp.), któremu rzekomo przytrafiły się zaskakujące, komiczne bądź makabryczne przypadki. Tak więc legendy miejskie to nie syrenka, lajkonik i koziołki, o nie, legendy miejskie to makabra, seks, pasożyty, alkohol, narkotyki, zemsta, humor (nie zawsze najwyższych lotów)”7. Podobnie, scenerią wolskiej legendy jest miejscowy klub, którego przestrzeń jest znana, przez co legitymizuje i urzeczywistnia ona wydarzenie, o którym mowa. Również nie wiadomo nic o personaliach jego bohatera. Samo wydarzenie – wycięcie nerki – jest w istocie makabryczne, ale opowieści o nim obejmują elementy humoru (czarnego). W całą sprawę, według mieszkańców Woli Krzysztoporskiej, zamieszane były też narkotyki i alkohol. __________ 6 7 https://www.facebook.com/protector.wola/info?tab=page_info. [dostęp: 05.06.2015]. F. Graliński, Znikająca nerka. Mały leksykon współczesnych legend miejskich, Poznań 2012, s. 5. 152 Moim celem nie jest ocena legendy miejskiej w kategoriach prawdy i fałszu, ale opis kulturowego i społecznego fenomenu z perspektywy folklorystyki i antropologii medycznej. Sam fakt jej powszechnego przywoływania przez mieszkańców Woli Krzysztoporskiej certyfikuje potrzebę etnologicznej refleksji nad tymi narracjami. Legenda miejska nie musi być fałszywa, ale jednocześnie wydaje się taka w tym sensie, że „jest niemożliwe, by ta sama historia wydarzała się bezustannie w wielu polskich miastach legionowi »znajomych znajomego«. W niektórych opowieściach może oczywiście tkwić ziarno prawdy, zwykle jednak jest to bardzo małe ziarenko albo nie ma go wcale. (…) Legenda miejska nie musi być fałszywa, żeby być legendą miejską. Jeśli opisane zdarzenie nie łamie praw fizyki, trudno wykluczyć, że gdzieś tam kiedyś miało miejsce”8. Wycinanie nerek w miejscu publicznym, z perspektywy lokalnej może wydawać się czymś szczególnym, jednak jest to motyw występujący bardzo często w miejskich legendach. Jego „morfologię” opisał Graliński. Zazwyczaj porywane są dzieci, którym wycina się nerkę. Następnie znajduje się je w okolicach domu lub nawet na wycieraczce, a przy nich kartkę z informacją, że doszło do wycięcia nerki. Do porwania dochodzi w przypadku polskich miast – w galeriach handlowych (m.in. w łódzkiej „Manufakturze” czy poznańskim „M1”) i supermarketach (najczęściej sieci Ikea)9. Na prowincji zaś „nerkowi żniwiarze krążą w fałszywej karetce”10, która wydaje się aktualizacją czarnej wołgi. Legenda miejska z Woli Krzysztoporskiej jednak nie wpisuje się prosto w ten motyw; przekształca go, dodając do niego nowe detale, co wyróżnia ją na tle innych narracji o makabrycznym wycinaniu nerek. Zauważmy, że legendy miejskie o wycinaniu nerek nie są polską specjalnością. W latach 90. XX wieku pojawiły się one w Stanach Zjednoczonych, krajach Ameryki Łacińskiej, Europie Zachodniej, Australii i RPA. W zagranicznych opowieściach nerki wycinało się głównie osobom reprezentującym tzw. kraje trzeciego świata. We Francji scenerią tych wydarzeń były zwykle wesołe miasteczka11. Jak na tym tle prezentuje się wolska legenda miejska? Legenda miejska w optyce folklorystyki Zanim poznamy przekaz z Woli Krzysztoporskiej, przyjrzyjmy się samej legendzie miejskiej z perspektywy folklorystyki, która wyróżnia trzy rodzaje __________ 8 9 10 11 F. Graliński, dz. cyt., s. 7. Tamże, s. 234–235. Tamże, s. 236. Tamże, s. 238. 153 folkloru: tradycyjny, rekonstruowany i spontaniczny folklor współczesny12, do którego właśnie należy legenda miejska. Ten rodzaj folkloru jest „żywiołową, ciągle zmienną twórczością w zależności od sytuacji, w jakiej się przejawia, zaspokajającą bieżące potrzeby międzyludzkiego współżycia i komunikacji”13. Spontaniczny folklor współczesny dalej dzieli się na środowiskowy (subkulturowy) i interspołeczny, w którym można umieść legendę miejską. Folklor interspołeczny dzisiaj upowszechnia się nie tylko bezpośrednio, ale i poprzez media; funkcjonuje on szczególnie w okresach napięć społecznych i zawiera bądź ładunek sensacyjny, bądź humorystyczny; łączy treści stereotypowe z nowymi; jest pożywką dla kultury masowej14. Te cechy posiada legenda miejska, kolonizując współcześnie przestrzeń Internetu oraz opowiadając o wydarzeniach z pogranicza rejestrów makabry i dowcipu. Jeśli chodzi o napięcia społeczne, legenda miejska może być nie tylko ich ekstensją i reakcją na nie, ale i przepracowaniem oraz próbą ich rozminowania. Folklor jest anonimowy. Tę cechę posiada również wolska legenda – opowiadają ją ludzie, którzy nie przyznają się do jej autorstwa. Nie da się ustalić samego źródła narracji o wycinaniu nerek w „Protectorze”, można jednak uchwycić dynamiczny proces transmisji. Folklor nie dotyczy tylko społeczności wiejskich; podobnie legendy miejskie nie funkcjonują tylko w miastach. „»Miejskość« należy rozumieć raczej jako odniesienie do współczesnej cywilizacji niż do miasta jako takiego”15. Zatem akcja legendy miejskiej może mieć miejsce na wsi. Legenda miejska w perspektywie antropologii medycznej W ramach antropologii medycznej opisuje się i interpretuje relacje między potoczną świadomością ludzi a współczesną medycyną. Bada się, między innymi, stereotypy i wierzenia, które mogą determinować zachowanie ludzi w kontekście zdrowia i choroby16. Do tych wierzeń można zaliczyć legendy miejskie, w które ludzie przecież wierzą lub przynajmniej dopuszczają taką możliwość17. Jaki wpływ na zachowanie może mieć wiara w prawdziwość wydarzeń, o których opowiadają miejskie legendy? Na przykład przekazy o wycinaniu nerek na dyskotece czy o fałszywych karetkach mogą wzbudzić niechęć społeczeństwa do środowiska lekarzy, a przede wszystkim do transplantologów. Przyjmując takie __________ 12 13 14 15 16 17 J. Burszta, hasło: Folklor, [w:] Z. Staszczak (red.), Słownik etnologiczny. Terminy ogólne, Warszawa–Poznań 1987, s. 126. Tamże. J. Burszta, dz. cyt., s. 126–127. F. Graliński, dz. cyt., s. 6. R. Pool, W. Geissler, Medical Anthropology, Maidenhead 2005, s. 32–33. F. Graliński, dz. cyt., s. 5. 154 podejście, należy jednak pamiętać o jego ograniczeniach – wierzenia przecież nie przekładają się w prosty sposób na ludzkie zachowanie i postawy. „Urodzaj” polskich legend miejskich o wycinaniu nerek miał miejsce w latach 2006–2007 i zbiegł się on z głośną tzw. „sprawą doktora G.”, która doprowadziła do napięcia społecznego i spadku liczby przeszczepów w Polsce18. Folklor interspołeczny reaguje właśnie w takich okresach. Związek spadku liczby przeszczepów z pojawieniem się w Polsce legend miejskich o wycinaniu nerek wymaga jednak – zamiast szybkiej oceny – dalszej, głębszej refleksji na gruncie antropologii medycznej, która umieszcza zachowania związane ze zdrowiem i chorobą w szerszym kontekście historycznym, kulturowym, społecznym, politycznym i ekonomicznym19. Egzemplifikacje Poniżej cytuję trzy najbardziej „parnasistowskie”, wnikliwe, szczegółowe narracje mieszkańców Woli Krzysztoporskiej dotyczące makabrycznych wydarzeń z miejscowej dyskoteki. Powiem tak: wersji tej legendy było więcej niż odcinków „Mody na sukces”. Każdy w sumie mówił coś innego. Ja osobiście zapamiętałam to tak, że w „Protectorze” na dyskotece – była to albo wczesna wiosna, albo jesień – ktoś dosypał czegoś do piwa czy drinka i mowa tu była o tabletce gwałtu. Następnie ów wybraniec miał obudzić się gdzieś w lasku koło drogi, jak się jedzie na Rokszyce. Ból w dolnej części pleców był nie do zniesienia i podobno wycieli mu nerkę, zostawiając jedynie prowizoryczny opatrunek. Historia jak się patrzy, wypisz wymaluj, jak ta o diable, co czarną wołgą jeździł, ale wtedy wszyscy w to wierzyli. Nikt nie pomyślał, że to czyjaś wymyślona historyjka. Matki dzieciom zabroniły chodzić do „Protectora” i na inne wiejskie dyskoteki. A jak już ktoś szedł, to miał się z kimś trzymać w parze i pilnować. No i jakoś tak wtedy głośno się zrobiło o tabletkach gwałtu. W sumie to one bardziej budziły strach niż te wycięcie nerki. Wiadomo, ta historia miała wiele pikantnych dodatków typu, że ten chłopak wtedy pił, bo dziewczyna go zostawiła i dlatego był tam sam, albo że w dzieciństwie to on miał zapalenie nerek i nie dość, że wtedy się wycierpiał, to jeszcze teraz takie coś, albo że on z wojska wyszedł dopiero i w tym wojsku coś mu się w głowie pomieszało i wycieli mu, bo pewnie zaczepki szukał, albo że z biednej rodziny i matka prosiła i mówiła, żeby nie szedł na tę dyskotekę, a on poszedł i taka sytuacja. Ale to zależało tylko i wyłącznie, sądzę, że od stopnia wybujałości wyobraźni wiejskich plotkareczek. Na dodatek po ów wydarzeniu __________ 18 19 Zob. Z. Kuzyszyn, Medialny przekaz transplantologii, [w:] Z. Kuzyszyn (red.), Społecznoetyczne aspekty transplantologii, Wrocław 2011, s. 7–14. R. Pool, W. Geissler, dz. cyt., s. 29. 155 chłopak, któremu podobno wycieli nerkę, zyskał wielu nowych znajomych, bo jak tak słuchało się tych opowieści, to każdy go w sumie znał, albo kiedyś widział, albo zna jego kolegę. Ale to miało służyć zapewne jedynie uwiarygodnieniu opowiadanej historii. Ogólnie historia szokowała, napawała strachem i lękiem. Matki przez następny miesiąc bardziej niż zwykle bały się o swoje dzieci. Miejscowi plotkarze mogli pocieszyć się wzmożonym zainteresowaniem i bez końca wygłaszać coraz to nowe informacje z ostatniej chwili, powołując się oczywiście na bliską znajomość z ofiarą. Niektórzy nie mogli przetrawić, że mu ukradli nerkę, a mógł sprzedać, ale po pewnym, całkiem niedługim czasie wszystko wróciło do normy i nikt już nie pamiętał o facetach w czarnym BMW, którzy odurzając tabletką gwałtu, wycieli komuś nerkę. Oczywiście znalazłoby się też kilka osób, które dementowały to i starały się przekonać resztę ślepo wierzących, że to niemożliwe i nie miało miejsca. Ale siły przebicia to oni nie mieli. I należy dodać, że starsze osoby to w ogóle nie rozumiały, o co chodzi. No bo jak to poszedł na potańcówkę, a mu wycieli nerkę? Ale że czym, kto, po co? Nie mieściło się to w ich pojmowaniu, że takie rzeczy mogą się dziać na świecie. I to nie na tym świecie gdzieś daleko za granicą, na przykład w Ameryce, tylko u nas, w miejscu, gdzie tysiące razy byli i które znają.20 Każdy niejednokrotnie słyszał o wycinaniu organów specjalnie odurzonym wcześniej nastolatkom w różnych klubach, dyskotekach na całym świecie. Prym w Polsce w tej dziedzinie wiodą legendy o klubie „Protector” w Woli Krzysztoporskiej. Niejednokrotnie słysząc o przypadkach podejrzanych zaginięć klubowiczów, wraz ze znajomymi zastanawialiśmy się i podejrzewaliśmy, że coś jest na rzeczy. Również nasi rodzice i opiekunowie przestrzegali przed tym miejscem, często argumentując to tym, że „koleżanki syn to mówił, że...”. I ta niepewność trwałaby do dziś. Natomiast sytuacja uległa zmianie, kiedy byłem w gimnazjum. Jak to młodzież w okresie dojrzewania, każdy szuka swojego miejsca, czy też stylu życia, odkrywając osobowość swoją. I tu na ratunek w niepewności przyszła koleżanka, nazwijmy ją przykładowo Kasia, która to wraz ze starszą siostrą odwiedziła niesławny klub w Woli. Po powrocie chcąc zabłysnąć w towarzystwie małolatów ze swojej klasy, opowiadała, że każdy drink trzeba sprawdzać, bo barmani mają umowę z jakimiś facetami, którzy zaczepiają nietrzeźwych klubowiczów, oferując coś na poprawę nastroju czy też lepszej zabawy. Opowieść ta potwierdzała gdybania nas wszystkich i pokazywała, jak wielką wylęgarnią zła jest to miejsce. W odstępie czasu głośno było o zaginięciach, co jeszcze bardziej dodawało żaru do plotkarskiego kotła. Informacje w radiu czy ulotki dotyczące zaginięcia pojawiały się na ulicach, natomiast informacji o znalezieniu kompletnych zwłok już nie było, więc sytuacja dokładnie nigdy nie została wyjaśniona __________ 20 Wywiad z Anną (nr 2), zespół: Legenda miejska z Woli Krzysztoporskiej, archiwum prywatne autora, s. 1–2. 156 chociażby przez władze klubu, co w moim mniemaniu miało również znaczący wpływ na rozszerzenie historii. Jednak przez pewien okres czasu przestałem się interesować tym miejscem do momentu, aż dostałem ofertę pracy na stanowisku barmana. Wcześniej nigdy nie zdecydowałbym się na pracę w tym miejscu, natomiast warunki płacowe były ciekawe, więc na próbę się zgodziłem. Pracując tam, dostrzegłam, jak wielką pomyłką jest to miejsce, kompletnie nierzetelny manager czy ochrona, o której trochę później. Liczne rzesze małolatów pijących alkohol, ogólnodostępne narkotyki prowadzą właśnie do sytuacji niejasnych, które obrosły do miana legendy a propos wycinania nerek. A sama geneza złodziei organów, jak dowiedziałem się od pani sprzątaczki, która pracowała tam od początku istnienia lokalu, powstała z sytuacji, gdzie grupa chłopaków po zażyciu czegoś tam została zabrana przez karetkę spod lokalu i jeden z nich uszkodził nerki, miał z tego tytułu jakąś operację. Nie jestem w stanie przytoczyć, na czym to polegało. Natomiast, jak to w małych miejscowościach, wieści szybko się rozniosły i od osoby do osoby historia ta przekształciła się w legendę, że karetka była pod klubem i znaleźli odurzonego chłopaka bez nerki. Podsumowując, nigdy nie zdarzyła się sytuacja, aby komuś jakieś organy wewnętrzne skradziono w klubie bądź okolicach, natomiast liczne zaginięcia i zamarznięcia bądź pobicia, powiedzmy, są tam na porządku dziennym. Ma na to wpływ sytuacja zarządzania lokalem i, powiedzmy, samych odwiedzających, gdyż no nie jest to elita kulturalna i intelektualna naszego kraju. Jest to idealny lokal dla typowego chłopaka w dresiku i czapce z daszkiem. I jeszcze jedna sytuacja, o której słyszałem; mianowicie zwłoki w studni, ale o tej sytuacji nie jestem w stanie zbyt wiele powiedzieć poza tym, że słyszałem i dotyczyła ona również tematu kogoś bez nerek. Tak więc w ostatecznym rozrachunku jest to miejsce niegodne polecenia i dość niebezpieczne, a legenda, w moim mniemaniu, powstała na skutek pewnych niejasności, braku wyjaśnienia sytuacji, która była nie do wyjaśnienia, gdyż przyznanie się przez władze lokalu, że u nas sprzedawane są narkotyki, po których chłopak dostał niewydolności narządowej, byłoby marketingowym strzałem w kolano. Zarówno przyczynili się do tego rządni popularności młodociani klubowicze, jak i ich rodzice, którzy chcąc przestrzec swoje pociechy, argumentowali swoją odmowę zgody tym, że komuś tam wycieli nerkę21. To było mniej więcej w pierwszych latach funkcjonowania „Protectora” w Woli, kiedy to była jeszcze dyskoteka naprawdę przyciągająca rzesze klubowiczów z całej Polski. Pamiętam, że informacja o wyciętej nerce w „Protektorze” skonsternowała całą okolicę, bo to był wielki szok i wtedy trudno było oddzielić emocje od chłodnego sądu. Nikt nie wątpił, że to się wydarzyło naprawdę; dopiero po czasie przyszła refleksja, że to mogła być tylko jakaś plotka, ale nie zmienia __________ 21 Wywiad z Piotrem (nr 1), zespół: Legenda miejska z Woli Krzysztoporskiej, archiwum prywatne autora, s. 1–2. 157 to faktu, że nerki były na językach całej Woli. Ja od samego początku jakoś nie wierzyłem w to, ale ludzie naprawdę wierzyli, że komuś w „Ptotectorze” wycięli nerkę, i przekazywali dalej tę plotkę, a wiadomo, że kłamstwo powtórzone kilka razy staje się prawdą. W ten sposób Wolę obiegła informacja, że któregoś razu do drinka jakiejś dziewczynie dosypano czegoś, że zaraz straciła przytomność. Obudziła się nad ranem gdzieś tam przy „Protectorze” z bólem pleców, podobno bez nerki. Tam są takie krzaki wszędzie dookoła. Dzięki tej historii „Protector” stał się jeszcze słynniejszy, ale strach był dzieci na dyskotekę puszczać, bo wszyscy się obawiali, żeby to samo nie spotkało ich córki lub syna. Potem była jeszcze inna historia, że w nocy jeździ po Woli samochód, który porywa młode dziewczyny do burdelu, ale ta plotka nie zdołała przebić tamtej22. Przekazy te charakteryzuje dystans narratorów do opowiadanych historii. Wydaje się to kolejną cechą miejskiej legendy – ci, którzy partycypują w jej transmisji, jednocześnie nie dają jej wiary. Konstruowaniu miejskiej legendy o wycinaniu nerek na dyskotece towarzyszy jej dekonstruowanie i racjonalizacja. Powątpiewanie w te wydarzenia nie zagłusza jednak performatywnego potencjału opowieści o nich. Makabryczna pogłoska była „czerwoną kartką” dla miejscowej dyskoteki, kreującą jej demoniczny obraz wśród mieszkańców Woli Krzysztoporskiej, który utrzymuje się do dzisiaj. Raz głównym bohaterem legendy miejskiej jest dziewczyna, raz chłopak, co nie powinno dziwić, ponieważ wiadomo, że folklor egzystuje w wariantach. Raz ofiarę znajduje się w lesie pod Rokszycami23, raz w pobliżu „Protektora”. Na tle polskich opowieści o wycinaniu nerek, z jednej strony, przekaz z Woli Krzysztoporskiej jest typowy, jako że scenerią wydarzeń jest miejsce publiczne, a nie przestrzeń prywatna. Z drugiej strony, nietypowe w tym przekazie jest to, iż chodzi o dyskotekę, a nie o centrum handlowe czy supermarket. W narracjach tych nie występuje passus dotyczący kartki z informacją, że doszło do wycięcia nerki, ale za to w opowieściach, nie licząc tych lakonicznych, nieobejmujących wielu detali, ważne miejsce w rozwoju wydarzeń zajmują używki (drinki, piwo, tzw. tabletka gwałtu). Ponieważ współcześnie folklor przedostaje się do przestrzeni wirtualnej, gdzie przeżywa swój „renesans”, skonfrontujmy wywiady przeprowadzone wśród mieszkańców Woli Krzysztoporskiej z przekazami internetowymi. O nośności tej legendy miejskiej na facebooku świadczy, między innymi, ta korespondencja z załączonym zdjęciem nerki: __________ 22 23 Wywiad z Janem (nr 7), zespół: Legenda miejska z Woli Krzysztoporskiej, archiwum prywatne autora, s. 1. Wieś położona ok. 5 km na północ od Woli Krzysztoporskiej. 158 źródło: https://www.facebook.com/1381389835448043/photos/pb.1381389835448043.2207520000.1433577016./1411085725811787/?type=1&theater, [dostęp: 05.06.2015 r.]. A oto kilka pozostających w polu refleksji o wydarzeniach w „Protectorze” relacji z forum internetowego, które stanowi część portalu GRYOnline.pl: W Woli Krzysztofolskiej na dyskotece Protektor jakiś gang podał jakiejś dziewczynie piwo (chyba czymś zatrute bo ją po tym zamroczyło), wyprowadzili ją gdzieś i wycieli nerke. Obudziła się rano na trawie, z kartką na brzuchu na której pisało że wycieli jej nerke i z zarzytym brzuchem. To oszałamiające! Już nie wybiore sie tam nigdy! Może wiecie coś więcej na ten temat? Ja mieszakm bardzo blisko tej dyski, więc co nieco wiem od znajomych...24. Zrobili jej wyśmienity kawał. Ja bym jej jeszcze położył 50 złotych i kartkę z napisem, że tak dobrze i tanio loda nikt nie robi25. Odnieśmy tę pornograficzną wypowiedź do konstatacji Gralińskiego, że „czasami legendy miejskie mówią o seksie, wydalaniu, ekscesach alkoholo- __________ 24 25 Wypowiedź internauty „Metal_mozgu” otwierająca wątek Wycieli dziewczynie na dyskotece nerke! na forum internetowym GRYOnline.pl, http://forumarchiwum.gry-online.pl /S043archiwum.asp?ID=3288989 [dostęp: 05.06.2015]. Wypowiedź internauty „gladius” kontynuująca tenże wątek, http://forumarchiwum.gryonline.pl/S043archiwum.asp?ID=3288989 [dostęp: 05.06.2015]. 159 wych, pasożytach i innych obrzydliwościach. Pominięcie »niecenzuralnych« opowieści byłoby jednak zafałszowaniem rzeczywistości – to one stanowią znaczną część (jeśli nie większość) legend miejskich”26. Powróćmy do forum internetowego. Mówili o tym w telewizji regionalnej łódzkiej. Szuakm czegoś w necie, ale narazie nic nie znalazłem. Niesmiejcie się z tej dziewczyny! Wy tu o jakiś kondonach gadacie a tam dziewczyna zdrową nerkę straciła! Byście sie wstydzili27. Też o tym słyszałem. Potem odjechali czarną wołgą28. Powiem wam że to jest całkiem możliwe ponieważ u mnie w mieście też podobno był taki przypadek nie znam dokładnie okoliczności, ale podobno z zeznań ofiary było że na garażach ją dopadli. Słyszałem też od policjanta że dokładnie nie wiadomo czy sama nie sprzedała tej nerki a potem się na policje nie zgłosila, ale co dziwne nic w gazetach nie było, a wszyscy o tym mówili. łącznie z policją29. Internauci, w odróżnieniu od mieszkańców Woli Krzysztoporskiej, z którymi przeprowadziłem wywiady, do opowieści o wycinaniu nerek w „Protektorze” włączają motyw kartki z informacją, i co charakterystyczne dla legendy miejskiej, jest on przedmiotem pikantnych żartów. Zakończenie Zwróćmy uwagę, że miejsce, w którym – w planie opowieści – się to wydarzyło, ma szczególną naturę. Z jednej strony, klub „Protector” jest przestrzenią „swoją”, a nie „obcą”. Mieszkańcy Woli Krzysztoporskiej codziennie przechodzą i przejeżdżają obok dyskoteki, która zajmuje poprzemysłową halę, w której dawniej albo sami pracowali, albo ktoś z ich bliskich. Z drugiej strony, „Protector” istotnie odróżnia się symbolicznie od reszty wsi. Ten klub można zaliczyć, obok np. galerii handlowych i supermarketów, do nie-miejsc, które w koncepcji Marca Augé odnoszą się do przestrzeni będących produktem __________ 26 27 28 29 F. Graliński, dz. cyt., s. 6. Wypowiedź internauty „Metal_mozgu” kontynuująca wątek Wycieli dziewczynie na dyskotece nerke!, http://forumarchiwum.gry-online.pl/S043archiwum.asp?ID=3288989 [dostęp: 05.06.2015]. Wypowiedź internauty „Belm” kontynuująca tenże wątek, http://forumarchiwum.gryonline.pl/S043archiwum.asp?ID=3288989 [dostęp: 05.06.2015]. Wypowiedź internauty „AMDD” kontynuująca tenże wątek, http://forumarchiwum.gryonline.pl/S043archiwum.asp?ID=3288989 [dostęp: 05.06.2015]. 160 hipernowoczesności30. Demonizacja dyskoteki poprzez legendę miejską może zatem wydawać się próbą obrony przed rywalizacją nie-miejsc z tradycyjnymi miejscami. Jawi się również jako reperkusja napięć społecznych, jakie miały miejsce w związku ze „sprawą doktora G.” Summary The goal of the study is to describe and interpret an urban legend of macabre happening that reportedly has taken place in the “Protector Prestige Disco” in Wola Krzysztoporska, Łódź Voivodeship, Poland. It was a mysterious nephrectomy that today is being reported not only in a local discourse but also in the Internet – a space of the development of contemporary folklore. The author quote many strange stories narrated by dwellers of Wola Krzysztoporska. The author contextualise the urban legend in folkloristic and medical antrhropology. __________ 30 Zob. M. Augé, Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii hipernowoczesności, Warszawa 2010. 161 Daria Domarańczyk Instytut Historii UŁ (doktorantka) Komunikacja niewerbalna i historia japońskiego ceremoniału parzenia herbaty „Z rozkoszy tego świata, Ilości niepomiernej Zostaje nam po latach, Herbaty szklanka wiernej…” Takimi słowami rozpoczyna się znana piosenka „Herbatka”, którą wykonywał Jeremi Przybora z Kabaretu Starszych Panów. Utwór jest swego rodzaju hymnem pochwalnym dla koneserów tego napoju. Herbata jest znana na całym świecie ze swych właściwości leczniczych, kosmetycznych, ale przede wszystkim smakowych. W zależności od kręgu kulturowego i tradycji pije się ją jednak inaczej. Anglicy nie wyobrażają sobie dnia bez słynnego „cup of tea”, Amerykanie preferują mrożoną, Rosjanie z konfiturami, ale koniecznie nalewaną z samowara. Arabowie z kolei uwielbiają miętową z dużą ilością cukru. W Tybecie do naparu dolewa się kozie mleko z roztopionym masłem i solą, zaś w Maroku pije się mocną czarną z liściem melisy, ale nalewać ją mogą tylko pełnoletni mężczyźni. W Polsce jak wiadomo najpopularniejsza to ekspresowa z cukrem i cytryną1. Jednak istnieją na mapie świata kraje dla których picie herbaty to chwila uroczysta i wyjątkowa – są to Chiny i Japonia. W niniejszym artykule postaram się przybliżyć genezę oraz znaczenie najstarszego znanego ceremoniału parzenia herbaty, który z niewielkimi modyfikacjami przetrwał w „Kraju kwitnącej wiśni” od XV wieku2. Unikalna procedura parzenia oraz spożywania tego wyjątkowego napoju dla Japończyków wynika z jego niezwykle silnym powiązaniem z filozofią buddyzmu zen. Jej wyznawcy dążą przez całe życie do osiągnięcia wewnętrznej harmonii i spokoju, który jest utożsamiany z Nirwaną (nazywaną tam Dziaku). Ten wyjątkowy rytuał podobnie jak sama religia ma swój niewerbalny przekaz oparty na głębokiej medytacji i modlitwie, który najlepiej chyba oddaje stare japońska maksyma herbata i zen mają tą samą, wspólną drogę3. __________ 1 2 3 K. Bonenberg, Legendarny herbaciany krzew, „ Aura” nr 3 2008r., s. 30. C. Anderessen, Krótka historia Japonii, Warszawa 2004, s. 64–65. M. Komór, Ceremonia herbaty w Japonii, „Azja – Pacyfik” nr 11, 2008, s. 62. 163 Ceremonia herbaty nazywana jest w Japonii chanoyu (wrzątek na herbatę) i jest ona obecnie najbardziej uroczystym sposobem przyrządzania jej. Jednak ojczyzną herbacianego krzaczka są Chiny, skąd liście niezbędne do przygotowania naparu zostały przywiezione w XII wieku przez ambasadora na dworze cesarza z dynastii Tang. Istnieje także romantyczna japońska legenda, której bohaterem jest buddyjski mnich Eisai Zenji. Zasypiał on często w trakcie medytacji i modlitwy, żeby przezwyciężyć stan znużenia obciął, więc swoje powieki. Te spadając na ziemie wypuściły pędy i wyrósł z nich pierwszy na tej ziemi herbaciany krzew, który dał początek najstarszej japońskiej plantacji tej rośliny w okolicach Uji4. Sam ceremoniał określany także „japońską drogą herbaty” zaczął się rozwijać od XIII wieku. Genezy jego powstania znawcy kultury Japonii upatrują w tōcha, czyli towarzyskich spotkaniach, w trakcie których goście degustowali nowe herbaciane odmiany. Jednak sam ceremoniał, który wg definicji zaczerpniętej ze „Słownika języka polskiego” jest zbiorem reguł i przepisów dotyczących jakiejś ceremonii, oficjalnej uroczystości obowiązujących uczestników jest o wiele bardziej złożony5. Z uwagi na różnice między poszczególnymi regionami Japonii w herbacianym ceremoniale pozwolę sobie wspomnieć o najważniejszych symbolach, gestach i czynnościach z nim związanych. W celebrowaniu picia herbaty najważniejszy jest człowiek i jego otoczenie. Mistrzowie parzenia tego wyśmienitego napoju – chajin przez całe życie doskonalą się w prowadzeniu uroczystości. Reguły przygotowywania i podawania herbaty są przekazywane z pokolenia na pokolenie ściśle według zasad spisanych przez żyjącego w XVI wieku Wielkiego Mistrza Herbaty Sen no Riky: Trzeba umieścić węgiel drzewny tak, by woda zagotowała się we właściwy sposób. Zaparzyć herbatę tak, by nabrała właściwego smaku. Ułożyć kwiaty tak, aby miały taki wygląd, jak w czasie kwitnienia. Latem trzeba przywodzić na myśl chłód, zimą przytulność. To wszystko – nie ma żadnych innych tajników. Chanoyu zaczyna się i kończy na piciu herbaty6. Pierwsze ważne elementy ceremoniału rozpoczynają się jeszcze przed wejściem do herbaciarni – chashitsu. Uczestnicy uroczystości muszą przejść z domu gospodarzy do pawilonu przez specjalny ogród – roji. Jego wyjątkowość polega na tym, iż nie ma w nim zasadzonych kwiatów, tylko rosnące klony, bambusy i różnokolorowe trawy, którym goście muszą się pokłonić. Intensywne barwy __________ 4 5 6 P. Varley, Kultura japońska, Kraków 2006, s. 122–125. Słownik języka polskiego pod red. A. Sikorskiej Michalak, Warszawa 1998, s. 97. P. Trzeciak, Powieki Bodhidharmy. Sztuka herbaty dawnych Chin i Japonii, Zalesie Górne 2009, s. 285–288. 164 i zapach kwiecia popularnych w Japonii kamelii i orchidei nie pozwalałby na wycieszenie się i skupieniu myśli na znaczeniu gestów oraz przekazu. W ogrodzie musi znajdować się basenik z wodą – tsubakai, przy którym leży mała szczoteczka i chusta do umycia dłoni oraz ust. Jest to symbol oczyszczenia – każdy z przekraczających próg herbaciarni musi usunąć „bród ziemski” i stać się równy z innymi uczestnikami ceremonii. Metafizyczny wymiar ma także bardzo kręta i kamienista dróżka prowadząca do poczekalni w chashitsu. Symbolizuje ona złożoność i trud ludzkiego życia. Nieobowiązkowym elementem jest natomiast niewielki dołek wykopany przez gospodarza przy progu budyneczku – to ostatnie miejsce, gdzie zaproszeni mogą zostawić przedmioty, które mogłyby zakłócić spokój i harmonijny przebieg ceremoniału7. Będący już w poczekalni pawilonu herbacianego nazywanego soto goście w milczeniu przygotowują się do oczyszczenia myśli i nabrania dystansu do otaczającej ich rzeczywistości. Mają im w tym pomóc umieszczone wewnątrz kamienie, obrazy i łagodny zapach kadzidła. W tym pomieszczeniu zostawia się także buty – podczas ceremonii uczestnicy muszą być wszyscy ubrani w białe skarpetki z jednym palcem – tabi, co symbolizuje równość degustatorów herbaty. Podobne znaczenie mają także stonowane kolory kimona, które zakłada się idąc na taką uroczystość. Gdy gospodarz ceremonii jest już gotowy wychodzi po gości i wprowadza ich do pomieszczenia właściwego – tokonoma, gdzie odbędzie się ceremonia. Wchodząc jednak do niego zaproszeni muszą się bardzo schylić przechodząc przez próg zwany nijiriguchi, który ma jedynie 70–80 cm. Ma to zmusić do wyzbycia się pychy i oddania szacunku tradycji oraz historii herbaty. Na zewnątrz tokonoma obowiązkowo znajduje się stojak na miecze – dziś jedynie element ozdobny, ale w przeszłości zostawienie katany na zewnątrz wyrażało pokojowe nastawienie zebranych8. Tradycyjne spotkanie herbaciane składa się z pięciu gości i gospodarzy, ale oczywiście można degustować napój zarówno w węższym jak i szerszym kręgu. Pełen ceremoniał liczy około czterech godzin, ale na co dzień praktykuje się te krótsze – 30 minutowe spotkania. Niezwykle ważną postacią jest pierwszy gość – zapraszany jest ze znacznym wyprzedzeniem przed pozostałymi i w trakcie ceremoniału pełni rolę „prawej ręki gospodarza”, choć nie wolno innym zaproszonym odczuć jego wyjątkowości9. Po wejściu do tokonoma zaproszeni obowiązkowo udają się oglądać jedyną w całym pomieszczeniu dekorację – napis kaligraficzny umieszczony na rolce jedwabiu bądź papieru, który głosi indywidualnie obraną przez gospodarzy domu sentencją buddyjską. Po obejrzeniu tego dzieła i oddania mu należytego szacunku goście zasiadają na słomianych matach, które mają wymiar 180 na 90 cm (jest to nawiązanie do japońskiej filozofii głoszącej, że „dla oświeconego przestrzeń __________ 7 8 9 B. Kita, Chado. Herbata i zen, Łódź 1995, s. 51–58. O. Kakuzō, Księga herbaty, Warszawa 1986, s. 53. M. Bińczycka, Wchodząc na drogę herbaty…, „Dekada Literacka”, nr 6/ 2009, s. 156–157. 165 nie istnieje”). Pośrodku pokoju znajduje się palenisko z węglem drzewnym z wiśni albo stojący na matach przenośny piecyk – furo10. W tym miejscu rozpoczyna się właściwa ceremonia. Gospodarz wychodzi do małego pokoiku po niezbędne przyrządy, a rolą pierwszego gościa jest zapoznanie ze sobą pozostałych zaproszonych i podziękowanie gospodarzowi za przygotowanie spotkania. Między wszystkimi obecnymi muszą się wytworzyć dwie energie – Wabi i Sabi. Pierwsza z nich to skromność, prostota, harmonia i życzliwość, a druga to spokój umysłu, szacunek do gości i melancholijna samotność. Podczas spotkania pierwszy gość dba o przebieg rozmowy – nie może być tu mowy o tematach budzących negatywne odczucia jak polityka, czy praca, gdyż to burzy spokój i harmonię. Gość patrzy także, czy wszystkie wachlarze leżą przed zaproszonymi w linii prostej, co symbolizuje pokojowy wymiar spotkania. Oznacza on także konkretną osobę – w japońskiej tradycji, jest przyjęte, że nawet jak osoba opuści pomieszczenie, a zostawi wachlarz, tzn., że część jego duszy jest dalej z pozostałymi. Przed podaniem herbaty można podać skromny posiłek – ryż, rybę, zupę albo sake, ale nie jest to wymagane. Parzenie herbaty rozpoczyna się od zagotowania wody w żeliwnym kociołku (chagama), który jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Ogień musi być tradycyjnie podtrzymywany przez wiśniowy węgiel drzewny. Na oczach gości gospodarz przeciera czarkę chawan jedwabną chusteczką, wsypuje do środka trzy łyżeczki herbaty i zalewa ją wrzątkiem przy pomocy specjalnego nabieraka wykonanego z bambusa – hishaku. Zanim poda herbatę pierwszemu gościowi rozda jeszcze wszystkim tradycyjne japońskie ciasteczka wagashi. Jest to celowy zabieg, ponieważ herbata jest bardzo gorzka a nie można jej osłodzić, bo oznacza to brak szacunku dla przygotowującego napar. Ciasteczka są natomiast słodkie, bo pieczone z mąki kukurydzianej i gryczanej oraz sfermentowanej fasoli – często zawierają także w środku wróżbę albo sentencję. W czasie, gdy goście jedzą przekąskę gospodarz przy pomocy miotełki – trzepaczki chasen ubija na wierzchu napoju delikatną zieloną piankę. Następnie podaje się czarkę pierwszemu gościowi, ten unosi ją do góry pokazując wszystkim i kłania się w podziękowaniu za nią mistrzowi. Honorowy gość odwraca się do drugiego z zaproszonych i mówi O – sakin, co znaczy „Pozwoli Pan/Pani, że napiję się przed nim”. Po czym odwraca czarkę prezentując najpiękniejszy jej motyw, co ma za zadanie ukazać bogactwo domu i gospodarza. Dobrze wychowany Japończyk nigdy nie dotknie ustami frontu czarki, wierząc, że w ten sposób zabiera część jej piękna. Po napiciu się najwyżej trzech łyków dzieli się swoimi uwagami na temat smaku i wyglądu napoju z gospodarzem i pozostałymi zaproszonymi. Gdy skończy pić oddaje czarkę mistrzowi ceremonii (chyba, że jest to uroczystość w nowoczesnej aranżacji), który myje ją na oczach gości, wyciera i nalewa dla kolejnego uczestnika. Wszystkie ruchy, gesty muszą być przez __________ 10 M. Komór, dz. cyt., s. 68–69. 166 zgromadzonych wykonywane bardzo sprawnie i ściśle według przyjętego wzorca. Japończycy wierzą, że w takich chwilach szczególnie są obserwowani przez swoich przodków i każde potknięcie, czy zahamowanie w sekwencji czynności może być przez nich źle widziane11. Po zakończeniu picia herbaty ostatni z gości oddaje czarkę gospodarzowi, a honorowy dziękuje w imieniu wszystkich za zaproszenie na ceremonię. Wszyscy kłaniają się nisko mistrzowi uroczystości oddając szacunek domowi, tradycji w jakiej został wychowany, a w końcu jego umiejętnościom. Stałym elementem ceremonii jest prezentacja przedmiotów przy pomocy których została przygotowana herbata. Są to przede wszystkim pojemnik na sproszkowaną zieloną herbatę – natsume i łyżeczka do wsypywania jej – chashaku. Pudełeczko jest unikatowe i ręcznie malowane – często zawiera motywy kwiatowe. Po wyrażeniu zachwytu nad przedmiotami należącymi do gospodarza gość honorowy oddaje mu je bezpośrednio do rąk nisko się kłaniając. Po skończonej rozmowie przychodzi czas na pożegnanie. Jako pierwszy wychodzi najważniejszy gość, który po ukłonieniu się dekoracji i mistrzowi ceremonii wychodzi z pomieszczenia. Szykuje jednak buty dla drugiego z wychodzących – jest to oznaka najwyższego szacunku dla współuczestnika. Kolejni z opuszczający robią to samo. Ostatni z gości ma za zadanie sprawdzić jeszcze dokładnie pomieszczenie w którym wszyscy degustowali herbatę i jeśli zauważy jakieś pozostawione przez innych zaproszonych jakieś przedmioty czy śmieci musi się tym zająć. W przeciwnym razie dusze przodków mistrza ceremonii mogłyby zakłócić spokój uczestników ceremonii. Po obejrzeniu wszystkiego wychodzi żegnając się z gospodarzem, zapewniając go o bardzo mile spędzonym czasie i wyjątkowości smaku wypitej herbaty12. Jak już wspomniałam cały tradycyjny ceremoniał japońskiej herbaty trwa około czterech godzin. W dzisiejszych czasach coraz popularniejsze są jednak te krótsze półgodzinne spotkania, Niekiedy też – zwłaszcza podczas ważnych rodzinnych uroczystości organizuje się degustacje kilku odmian herbat i wtedy ceremoniał może trwać cały dzień. Istotną sprawą jest również fakt, że Japonia nie jest jednolita kulturowo i tak naprawdę każda wyspa i region ma swoje indywidualne rytuały związane z piciem tego napoju. Warto zaznaczyć także, że przedstawiony przeze mnie opis jest bardzo skrócony. Zawęziłam go do najważniejszych symboli, gestów i elementów, bez których ceremoniał byłby nieważny. __________ 11 12 B. Kita, dz. cyt., s. 66–67. P. Trzeciak, dz. cyt., s. 234–235. 167 Summary Article presents the history and the most important elements of the Japanese tea ceremony. The richness of symbolism and used in the non-verbal communication makes it arouses great curiosity in cultural studies. The course and the various elements of the ceremony vary depending on, inter alia region of the country, family traditions and wealth hosts. 168 Piotr Czepas Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi Ostatni gliniany dom z Chorek w powiecie łęczyckim i jego mieszkańcy Pierwsza połowa XXI wieku jest okresem, w którym coraz mniej liczne w środowisku wiejskim zachowane są in situ obiekty tradycyjnego budownictwa chłopskiego. Po pierwsze, stanowi to wynik wciąż postępującego procesu modernizacji kultury materialnej wsi polskiej. Po drugie, nie można zapominać, że w ukształtowanych po II wojnie światowej realiach polityczno-gospodarczych zabrakło możliwości dla dalszego rozwoju tradycyjnego budownictwa chłopskiego. Zatem istniejące jeszcze budynki są obiektami już dosyć zaawansowanymi wiekowo, użytkowanymi przez co najmniej siedem dekad. Na przestrzeni tego czasu tradycyjne chłopskie zabudowania zostały niejednokrotnie zmodernizowane i przystosowane do nowych potrzeb użytkowników, bądź pozostawione w opuszczeniu, np. wskutek śmierci właścicieli. Inspiracją do napisania niniejszego artykułu był okazjonalny pobyt piszącego te słowa w miejscowości Chorki1 na obszarze łęczyckiego. Wymieniona wieś była już przedmiotem zainteresowania badaczy architektury chłopskiej. Tamtejsze budownictwo zostało bowiem na początku lat sześćdziesiątych XX wieku zbadane przez Bożennę Paszkowską-Wróblewską, etnografa z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi (ryc. 1). Zdokumentowane wówczas obiekty zaprezentowała ona w artykule pt. „Gliniane domy w Chorkach, pow. Łęczyca”2. Autor niniejszego tekstu przebywając w tej wsi w 2011 roku natknął się na istniejący jeszcze gliniany dom. W wyniku kwerendy bibliograficznej okazało się, że jest to obiekt, którego fotografie zamieściła w swoim opracowaniu Bożenna Paszkowska-Wróblewska (ryc. 2)3. Nie dokonała jednak niestety jego inwentaryzacji i szerszej charakterystyki. Pojawiła się zatem szansa na __________ 1 2 3 Miejscowość Chorki położona jest na obszarze gminy Grabów, w powiecie łęczyckim, w województwie łódzkim. Wymieniony artykuł został opublikowany u schyłku lat sześćdziesiątych XX wieku w Serii Etnograficznej „Prac i Materiałów Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi”. Zob.: B. Paszkowska-Wróblewska, Gliniane domy w Chorkach, pow. Łęczyca, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1969, t. XIII, s. 145–151. Ibidem, ryc. 1, 2, 7. 169 pełniejsze udokumentowanie obiektu. Niniejszy komunikat jest epilogiem historii glinianego budownictwa we wsi Chorki, bowiem ostatni zachowany dom przeznaczono do rozbiórki. Tradycyjne budownictwo wzniesione z gliny już od drugiej połowy XIX wieku budziło zainteresowanie badaczy. Informacje o nim odnaleźć możemy na kartach opracowań monograficznych prezentujących problematykę chłopskiej architektury w różnych regionach Polski4. Również na terenie łęczyckiego domy wzniesione z gliny nie należały do rzadkości. Ich częste występowanie dostrzeżono już w początkach XX wieku. O glinianych zabudowaniach we wsi Topola położonej na interesującym nas obszarze pisał Józef Grajnert stwierdzając, że „Włościanie przeważnie mieszkają w tak zwanych »glinobitach«, to jest chałupach, mających ściany ubite mocno z gliny i wzmocnione utkwionemi w nich kamykami”5. Najpełniejszego opisu obiektów architektury chłopskiej wzniesionych z gliny na terenie łęczyckiego dokonała w latach sześćdziesiątych XX wieku wspomniana wyżej Bożenna Paszkowska-Wróblewska. We wsi Łęka zwróciła uwagę m. in. na zachowane ówcześnie już nieliczne gliniane obory i piwnice z początku XX wieku6. W Chorkach zaś, o czym była już mowa, przedmiotem jej dociekań było budownictwo mieszkalne7. Problematykę występowania na terenie łęczyckiego budynków glinianych poruszył w opracowaniu dotyczącym obszaru Polski środkowej również Józef Lech. Autor ten stwierdził przyczynę częstego sięgania po glinę jako materiał budowlany. Jego zdaniem dokonywano tego z powodu niedostatku drewna, wznosząc wszelkie zabudowania wiejskie po wprowadzeniu w życie reform agrarnych m. in. komasacji gruntów8. Argumentem przemawiającym za tą tezą była bardzo skromna powierzchnia lasów, która w latach dwudziestych XX wieku na terenie łęczyckiego (a także sąsiedniego Kutnowskiego i Łowickiego), wskutek ich intensywnej eksploatacji wynosiła zaledwie od 4% do 6%9. Podążając tropem wyżej wymie- __________ 4 5 6 7 8 9 Zob. np.: J. Święch, Architektura chłopska ziemi dobrzyńskiej od połowy XVIII wieku do lat czterdziestych XX wieku, Toruń 2002, s. 158, 211–212, il. 109; tenże, Chłopskie budownictwo zagrodowe Kujaw w XIX wieku i pierwszej połowie XX wieku, Kraków 2012, s. 120– 124. J. Grajnert, Notatki o wsi Topoli, położonej w powiecie Łęczyckim, gubernji Kaliskiej, „Wisła”, 1903, t. XVII, s. 654. B. Paszkowska-Wróblewska, Tradycyjne budownictwo w Łęce, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1964, t. VIII, s. 45, 49, 61–67, ryc. 15–19. B. Paszkowska-Wróblewska, Gliniane domy w Chorkach, pow. Łęczyca, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1969, t. XIII, s. 145–151. J. Lech, Tradycyjny dom chłopski i jego użytkowanie na obszarze środkowej Polski, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1979, t. XX, s. 41, 68, 77, ryc. 17. Ibidem, s. 40. 170 nionych autorów, uwagi o domach glinianych i wzniesionych z tego surowca zabudowaniach wiejskich z Łęczyckiego zamieściła w swojej publikacji Elżbieta Miszczyńska10. Na marginesie niniejszego przeglądu warto dodać, że na rozpatrywanym terytorium z gliny wznoszono nie tylko chłopskie zabudowania, lecz również budynki dworskie. Za przykład może posłużyć dwór ze wsi Siemszyce zbudowany w końcu XIX stulecia, który zachowany był jeszcze w końcu lat sześćdziesiątych XX wieku11. Niniejszy artykuł poświęcony jest chłopskiemu domowi z Chorek wzniesionemu z gliny. Stanowiła ona tylko z pozoru nietrwały materiał budowlany. Jak zostanie bowiem niżej wykazane, wiek obiektu można szacować na ponad sto lat. Opisany dom zlokalizowany jest w centrum wiejskich zabudowań pod numerem 43, po południowo-zachodniej stronie drogi przebiegającej przez wieś z Siemszyc do Grabowa. Jest ustawiony ścianą frontową do tego traktu, pozostając w niewielkiej odległości od niego. W obrębie zagrody oprócz domu zachowany jest również murowany z kamienia wapiennego dwuwnętrzny budynek inwentarski ulokowany w głębi siedliska. Trzecim obiektem, reprezentującym małą architekturę, jest studnia znajdująca się pomiędzy domem a budynkiem inwentarskim przy granicy działki siedliskowej. Przejdźmy teraz do omówienia konstrukcji oraz rozplanowania domu z Chorek. Dokonując tego opieramy się na rzucie przyziemia zdokumentowanym w 2011 roku przez autora niniejszego artykułu. Trudno jednak orzec, czy jest to pierwotna zachowana postać domu. Ustalenie ewentualnie dokonywanych modernizacji jest praktycznie niemożliwe wobec braku kompetentnych informatorów i starszych inwentaryzacji. Prezentowany tu dom posadowiony jest na fundamencie z kamieni polnych. Obecnie są one niewidoczne, lecz taką formę fundamentów udowadniają fotografie wykonane w latach sześćdziesiątych XX wieku12. Zewnętrzne ściany domu o grubości około 50 cm wzniesione są z gliny13. Elewacja frontowa od strony drogi jest trzyosiowa, zaś od podwórza dwuosiowa. Niewykluczone, że ta ostatnia pierwotnie posiadała również trzy osie, zachowała się bowiem zaślepiona __________ 10 11 12 13 E. Miszczyńska, Pod wspólnym dachem. Tradycyjne budownictwo wiejskie, [w:] Na styku regionów. Dziedzictwo kultury ludowej województwa łódzkiego, B. Kopczyńska-Jaworska, A. Nadolska-Styczyńska, A. Twardowska (red.), Pułtusk 2007, s. 46. B. Paszkowska-Wróblewska, Gliniane domy w Chorkach, pow. Łęczyca, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1969, t. XIII, s. 151, ryc. 8; por.: J. Lech, op. cit., s. 68, ryc. 16. B. Paszkowska-Wróblewska, Gliniane domy w Chorkach, pow. Łęczyca, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1969, t. XIII, ryc. 1, 2. W niniejszym opracowaniu pomijam omówienie techniki budowy domu, ponieważ dokonała tego już Bożenna Paszkowska-Wróblewska. Zob.: B. Paszkowska-Wróblewska, Gliniane domy w Chorkach, pow. Łęczyca, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1969, t. XIII, s. 145–150. 171 gliną niewielka rama okienna z belek. Elewacje szczytowe pozbawione są jakichkolwiek otworów. Stolarka okienna prezentuje typ krosnowy, dwuskrzydłowy. Każde ze skrzydeł jest podzielone szprosami na trzy pola i wypełnione szybami. Jedynie okno w środkowej osi od strony drogi jest jednoskrzydłowe i nie posiada możliwości otwarcia. Podzielone zostało listwami ułożonymi w kształcie litery „T”, z zewnątrz przypomina wyglądem typ okien trójskrzydłowych. Pod każdym z otworów okiennych znajduje się ułożony z czerwonej cegły parapet wystający poza lico ścian na około 10cm. Drzwi wejściowe do domu umieszczone od strony podwórza wykonane są z pionowych desek, należą do typu klepkowego, dwuskrzydłowego. Ponad nimi w ramie drewnianej znajduje się nadświetle podzielone na trzy oszklone pola doświetlające sień. Belki pułapowe osadzone są bezpośrednio na ścianach zewnętrznych domu. Na ich zakończeniach wystających poza lico ścian opierają się krokwie. Naczółkowy dach, który wieńczy dom posiada konstrukcję krokwiową. Obecnie pokryty jest blachą, wcześniej zaś pokrycie stanowiła strzecha słomiana. Szczyty domu wykończono przy pomocy szalunku z pionowo ustawionych desek. Na całej powierzchni domu ułożone zostało klepisko gliniane. Zdokumentowany dom reprezentuje typ szerokofrontowy, półtoratraktowy. Obiekt posiada wymiary 10,30x4,50 m, złożony jest z sieni, izby, komory oraz pomieszczenia służącego jako pracownia szewska. Nie znamy dokładnej daty budowy omawianego domu glinianego. Dotychczasowe opracowanie autorstwa Bożenny Paszkowskiej-Wróblewskiej wskazuje koniec XIX wieku jako czas jego wzniesienia14. Prezentowany tu gliniany dom należał do rodziny Skalskich, której jako właścicielom i mieszkańcom warto poświęcić więcej uwagi. Na pierwszy plan w naszkicowanym niżej portrecie rodzinnym wysuwają się trzy postacie: pierwszymi dwoma są Henryk i Kazimiera Skalscy, trzecią stanowi Władysława Skalska, matka Henryka. Wymienione trzy osoby stanowiły długoletnich mieszkańców opisywanego domu. Data urodzin Władysławy Skalskiej, przypadająca na dzień 17. XI. 1899 roku15, może wskazywać, że dom ten był w posiadaniu omawianej rodziny już od schyłku XIX wieku, czyli od przypuszczalnego czasu jego budowy. Skalscy należeli w Chorkach do grupy biedniackich gospodarzy. Skromne uposażenie materialne skłaniało ich do podejmowania dodatkowych zajęć. Henryk Skalski trudnił się szewstwem, ograniczając się jednak tylko do napraw obuwia wykonywanych w jednym z pomieszczeń domu. Według opowieści mieszkańców Chorek posiadał dwie żony. Pierwsza opuściła go, druga wspomniana już wyżej Kazimiera została sprowadzona do wsi przez teścia Jana Kopki, łęczyckiego regionalisty. Również i ona obok pracy w swoim gospodarstwie podejmowała się dodatkowej pracy zarobkowej. __________ 14 15 Ibidem, s. 151. Podana data widnieje na pochówku rodziny Skalskich na cmentarzu w Siedlcu. 172 Z jej osobą związanych jest kilka anegdot autorstwa mieszkańców Chorek16. Pierwsza z nich mówi, że Kazimiera Skalska chodząc do pracy u choreckich gospodarzy częstowana była posiłkiem. Po zjedzeniu pierwszego dania kobieta rozpłakała się na widok drugiego wielce żałując, że najadła się do syta pierwszym z dań. Druga z anegdot mówi zaś, że Kazimiera Skalska była przekonana, iż w sąsiednim gospodarstwie Jana Kopki mieszka diabeł. Jego obecność miała być przyczyną małej ilości mleka dawanej przez krowę Skalskich. Szerszym tłem tej historii i jednocześnie początkiem działania diabelskich mocy był fakt wycięcia lipy przy kościele w Mazewie. Została ona pocięta przez tamtejszego organistę, część drewna zabrał ze swoim kolegą Stanisław Kopka. Wykonał z niej ul figuralny przedstawiający Diabła Borutę17, który następnie zasiedliły pszczoły. Ul użytkowany przez Jana Kopkę zwracał uwagę mieszkańców Chorek, którzy przechodząc obok gospodarstwa wypowiadali pozdrowienia słowami: „Dzień dobry Panie Kopka”. Funkcjonowanie ula nie umknęło naturalnie uwadze Kazimiery Skalskiej. Chciała początkowo porąbać rzeźbę Boruty, potem jednak zmieniając zamiar okadziła ją i wyświęciła. Od tego momentu krowa w jej gospodarstwie dawała już mleko bez przeszkód. Bardzo podobną wersję drugiej z przytoczonych anegdot podaje Anna Dłużewska-Sobczak. „(…) Sąsiadka państwa Bogusławy i Jana Kopków, starsza już kobieta, opowiadała, iż w różnych pracach gospodarskich stale przeszkadza jej diabeł. Ktoś ze znajomych podpowiedział jej żartem, że to pewnie ten diabeł, który stoi u Kopki w ogrodzie. Kobieta chwyciła siekierę i przybiegła rozprawić się z Borutą. Właściciel ula długo tłumaczył jej, że to tylko drewniana figura, że to rzeźba. Kobieta ustąpiła, ale nie w pełni przekonana na koniec stanowczo stwierdziła: Ja wiem swoje!”18. __________ 16 17 18 Autorem przytoczonych relacji jest Jan Kopka, długoletni mieszkaniec Chorek. Jest on łęczyckim regionalistą i kolekcjonerem. W miejscu swojego zamieszkania prowadzi prywatne muzeum gromadząc m. in. rzeźby, przedmioty gospodarstwa domowego, narzędzia i odznaczenia. Ul figuralny przedstawiający Diabła Borutę został wykonany przez Stanisława Kopkę w 1969 roku. (Rok 1976 jako datę wykonania ula figuralnego przestawiającego Diabła Borutę w swoim opracowaniu podaje Anna Dłużewska-Sobczak. Zob. A. Dłużewska-Sobczak, Stanisław Kopka i jego pasje, Łęczyca 2008, tabl. 4B). Wraz z czterema innymi ulami pochodzącymi z lat 1972–1973 był użytkowany do 2001 roku. W 2011 roku cała kolekcja uli została przekazana przez Jana Kopkę do zbiorów Działu Gospodarstwa i Przemysłu Wiejskiego Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Autor artykułu tą drogą składa ofiarodawcy gorące podziękowania. A. Dłużewska-Sobczak, op. cit., s. 69, przypis nr 12. Autorka zapisała również inne, niezwykle interesujące opowieści związane z funkcjonowaniem uli figuralnych w pasiece państwa Bogusławy i Jana Kopków. Podaje ona bowiem, że ul figuralny przedstawiający kobietę „(…) stoi w ogrodzie (…). Figura kobiety jest tak realistyczna, że swego czasu przejeżdżający drogą ludzie przekonani byli, iż widzą panią domu we własnej osobie, toteż kłaniali się, a później ze zdziwieniem komentowali: „Ale ta Kopkowa honorna! Nawet «dzień dobry» nie odpowie”. A. Dłużewska-Sobczak, op. cit., s. 28, przypis nr 17. 173 Kazimierze Skalskiej będącej bohaterką opowieści Jana Kopki, przyszło być ostatnią mieszkanką glinianego domu. Była nią do momentu śmierci w 2007 roku. Następnie, podobnie jak pozostali opisani wyżej członkowie rodziny Skalskich, została pogrzebana na cmentarzu w miejscowości Siedlec19. Na tamtejszej nekropolii znajduje się bowiem pochówek stanowiący miejsce spoczynku Kazimiery Skalskiej, jej małżonka Henryka oraz jego matki Władysławy Skalskiej. Sukcesorzy małżeństwa Skalskich, tj. ich dwaj synowie nie są właścicielami posesji, na której stoi interesujący nas gliniany dom, ani też mieszkańcami wsi Chorki. Jeden z nich przebywa pod Koninem, drugi zaś jest mieszkańcem Rzeszowszczyzny. Aktualnie działka z naniesieniami znajduje się w posiadaniu rodziny Soperczaków zamieszkałej w Chorkach. Z danych opublikowanych przez Bożennę Paszkowską-Wróblewską wynika, że w latach sześćdziesiątych XX wieku w Chorkach zachowanych było osiem domów wzniesionych z gliny20. Wśród nich najstarsze powstały jeszcze w końcu XIX stulecia i należały do właścicieli o nazwiskach: Felczak, Gogolczyk, Kopka, Kupis oraz Skalski21. Gliniane domy występowały ówcześnie również w sąsiednich wsiach, tj. w Pustej Wsi było ich około pięciu, trzy w Żaczkach i dwa w Borowie22. Ich występowanie i funkcjonowanie w Chorkach opisuje także Jan Kopka, zamieszkujący tę wieś od 1958 roku. Jego zdaniem w tym roku we wsi stały jeszcze co najmniej cztery takie domy, a w jednym z nich na początku lat sześćdziesiątych XX wieku odbyło się wesele. Przykład glinianego domu Jan Kopka udokumentował w prowadzonej przez siebie „Kronice Ochotniczej Straży Pożarnej w Chorkach od 1918 roku”23. Przytoczone wyżej dane liczbowe autorstwa Bożenny PaszkowskiejWróblewskiej z lat sześćdziesiątych XX wieku dotyczące występowania domów glinianych w Pustej Wsi, Żaczkach i Borowie, można uzupełnić informacjami dotyczącymi ich właścicieli. Według relacji mieszkańców zebranych w 2011 __________ 19 20 21 22 23 Wymieniona wieś położona jest w odległości około 5 km na północny-wschód od Chorek. Administracyjnie znajduje się na terenie gminy i powiatu łęczyckiego, w województwie łódzkim. B. Paszkowska-Wróblewska, Gliniane domy w Chorkach, pow. Łęczyca, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1969, t. XIII, s. 145. Ibidem, s. 151. Autorka podaje przytoczone liczby na podstawie relacji J. Jabłońskiego, który był mieszkańcem wsi Chorki. Zob.: B. Paszkowska-Wróblewska, Gliniane domy w Chorkach, pow. Łęczyca, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna”, 1969, t. XIII, s. 151, przypis nr 4. Dane z kroniki Jana Kopki wskazują, że dom pochodził sprzed 1920 roku. Początkowo należał do Jakuba Jabłońskiego, następnie Władysława Antczaka i Stanisława Łuczaka. Ostatni z wymienionych przekazał obiekt w ręce Arkadiusza Pietrzaka, który rozebrał go w 1994 roku. Zob. J. Kopka, Kronika Ochotniczej Straży Pożarnej w Chorkach od 1918 roku, Chorki 1996, s. 207. 174 roku przez autora niniejszego opracowania wiadomo, że właścicielem ostatniego domu funkcjonującego niegdyś w Pustej Wsi był Bolesław Modliński. Obok niego gliniane domy w swoich zagrodach posiadali również Kazimierz Pawlak i Adam Radorudzki. W Borowie właścicielką istniejącego (!) nadal domu jest Anna Zawierucha, a dawniej był nim nieżyjący już mieszkaniec tej wsi o nazwisku Opaciński. Jednak przeprowadzona wizja lokalna obiektów z Borowa wykazała, że wskazywane domy wzniesione zostały z czerwonej cegły. Jedynie ich spoiwo częściowo stanowiła glina. Sytuacja ta powtórzyła się również w przypadku budynku inwentarskiego w Pruszkach, opisywanego przez informatorów jako zachowany in situ obiekt budownictwa glinianego. I tu również okazało się, że jest to budynek wybudowany z ociosanego kamienia polnego o narożnikach i otworach drzwiowych wykończonych przy użyciu czerwonej cegły. Jedynie górne partie ścian zewnętrznych oraz działowych (obok kamienia polnego) wzniesione były przy użyciu gliny. Nasuwa się zatem ostrożny wniosek, że termin „domy gliniane” odnoszony jest dzisiaj przez mieszkańców do budynków wykonanych przy jej użyciu z zastosowaniem jednak zupełnie innych materiałów budowlanych, jakimi są czerwona cegła palona oraz kamień polny. Z dokonanego w tekście przeglądu opracowań jasno wynika, że lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku były ostatnią dekadą, w której domy wzniesione z gliny funkcjonowały w większej liczbie we wsiach na terenie łęczyckiego. Proces ich szybkiego zaniku nastąpił w latach siedemdziesiątych XX stulecia, będąc elementem znacznej modernizacji kultury materialnej wsi polskiej, która nastąpiła w tamtym czasie. Aktualnie dom w Chorkach stanowi ostatni zachowany przykład budynku glinianego w najbliższej okolicy (ryc. 3). Wykazały to przeprowadzone jesienią 2011 roku przez autora poszukiwania terenowe. Omawiany tu dom znajduje się w przededniu końca swojego istnienia, ponieważ rozbiórka obiektu przez obecnych właścicieli jest zaplanowana na wiosnę 2016 roku. Tym bardziej cenny jest gest posesorów domu, którzy w 2011 roku przekazali w darze na rzecz Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi elementy wyposażenia wnętrza, które stanowić będą trwały materialny ślad po tym obiekcie i jego mieszkańcach24. Zachowane w terenie domy wzniesione z gliny stanowią obecnie sporadyczne zjawisko. Należy spodziewać się, że w niedalekiej przyszłości znikną całkowicie z krajobrazu polskiej wsi. Dlatego też w pełni uzasadnione wydaje się dokumentowanie i opisywanie istniejących nadal przykładów tego rodzaju tradycyjnego chłopskiego budownictwa choćby w formie krótkich komunikatów. __________ 24 Za przekazanie zachowanych w opisywanym domu m. in. przedmiotów gospodarstwa domowego składam tą drogą Pani Jolancie Soperczak serdeczne podziękowania. 175 Summary The present article focuses on the history of the farmers’ cottage in the Chorki village, Łęczyca poviat. It was built of straw and clay in the late 19th century. Until 2007, it was inhabited by the Skalski family. The house was documented for the first time in the 1960s by Bożenna Paszkowska-Wróblewska, an ethnographer from the Museum of Archaeology and Ethnography in Łódź, as part of the studies of clay buildings of the Chorki village. At present, it is the last At present, it is the last surviving example of a clay house in this village. Abandoned, it is meant to be demolished soon. 176 Ryc. 1. Chorki. Pracownik Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi w trakcie badań terenowych w 1962 roku. W tle dom gliniany z końca XIX wieku. Autor fotografii: Kazimierz Wecel. Archiwum Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Ryc. 2. Chorki. Dom gliniany z końca XIX wieku. Stan w 1962 roku. Autor fotografii: Kazimierz Wecel. Archiwum Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. 177 Ryc. 3. Chorki. Dom gliniany z końca XIX wieku. Stan w 2011 roku. Autor fotografii: Piotr Czepas. 178 MATERIAŁY Marcin Kępiński Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Chleb – symbol i sacrum w malarstwie Mariana Kępińskiego „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba Podnoszą z ziemi przez uszanowanie Dla darów Nieba … Tęskno mi, Panie…” (C.K. Norwid) W malarstwie mojego ojca, profesora Mariana Kępińskiego, wywodzącego się ze wsi Kamionka, położonej na trasie Lublin – Chełm, wychowanego w kręgu ludowych tradycji, wiary i kultury pierwszym, najważniejszym symbolem życia jest chleb. Po ten symbol artysta sięgał po wielokroć także dlatego, że w religii chrześcijańskiej chleb jest częścią misterium Ofiarowania Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy. Rodzina profesora Mariana Kępińskiego, zamieszkująca od wielu pokoleń polską wieś, zachowała pewne pozostałości ludowego światopoglądu oraz religijności. Osobą, która przechowywała przekazywane ustnie elementy folkloru, wierszy, piosenek i baśni, jak też wiedzy o życiu w zgodzie z rytmem natury, była moja babcia, Marianna Kępińska. Wszystkiego tego, o czym czasami mówiła swym wnukom, odpowiadając na pytania zrodzone ze zdziwienia i ciekawości, nauczyła się od swej matki. Otaczający świat, mimo widocznego na wsi postępu technicznego, zanikania tradycyjnego światopoglądu, pozostał dla niej kreacją Boga, tak jak natura, której polscy chłopi od zawsze byli częścią. Relacja pomiędzy człowiekiem a przyrodą polegała na zasadzie wzajemności, wierzono że przyroda odwdzięczy się za przestrzeganie odwiecznych zasad harmonii i współistnienia.1 __________ 1 O religijności ludowej i światopoglądzie kultury ludowej zob. między innymi: Ryszard Tomicki, Religijność ludowa, (w:) Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, (red.) Maria Biernacka, Maria Frankowska, Wanda Paprocka, t. 2, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk– Łódź, 1981, s. 29–70; Joanna i Ryszard Tomiccy, Drzewo życia. Ludowa wizja świata i człowieka, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1975; Anna Zadrożyńska, Powtarzać czas początku, Część I, Część II, Wydawnictwo Spółdzielcze, Warszawa 1988, Tadeusz M. Ciołek, Jacek Olędzki, Anna Zadrożyńska, Wyrzeczysko: o świętowaniu 181 Wiemy, że wierzenia i zachowania związane z przyrodą, postrzeganą jako naturalny element otoczenia człowieka, były najbardziej ogólną częścią ludowego światopoglądu. Tworzyły system naturalistyczno-religijny, którego cechą była wiara w ożywienie całej przyrody. Podobnie jak Kosmos, miała być ona żywym organizmem. Jego części ulegały w ludowej wizji świata antropomorfizacji. Ziemia była najważniejszym elementem natury, dawała plony i pozwalała chłopom żyć. O nią zabiegano i dbano, na niej pracowano, a nie była to praca łatwa i lekka. Do ziemi zwracano się jak do żywej istoty, a przede wszystkim szanowano. Rodzinna wieś, dom, pole i las, najbliższe swojskie otoczenie, czyli zabezpieczona granicami orbis interior, była miejscem, do którego chłopi przynależeli i które darzyli szczególnym uczuciem. Tym, co pozostało w rodzinie mojego ojca z ludowego światopoglądu, był przede wszystkim stosunek do ziemi, postrzeganej jako żywicielka, której należy okazać bezwzględny szacunek. Chleb zaś nie był tylko i wyłącznie pożywieniem, ale także efektem ciężkiej pracy. W pewnym sensie był płodem ziemi, jej darem dla człowieka. Jako taki był również darem, którym dzielono się z nami – przyjezdnymi gośćmi z dalekiego miasta. Chleb, zwłaszcza ten wypiekany samodzielnie, był dla matki artysty nacechowany świętością, swymi znaczeniami wykraczając poza cechy przypisywane „zwykłym” pokarmom. Dzień, w którym przygotowywała ciasto i piekła pięknie wyrośnięte bochenki w domowym piecu, był czasem odświętnym, przynależącym tylko i wyłącznie do tej niecodziennej czynności. W polskiej tradycji, nie tylko ludowej, od dawien dawna uważano chleb za dar Boży, zaś „staropolski obyczaj, przechodzący z pokolenia na pokolenie i respektowany jeszcze w wielu domach zachowujących tradycję, nakazywał niezwykłe poszanowanie chleba. Pod żadnym pozorem nie wolno go było marnować, dopuścić do zepsucia, pleśnienia, wyrzucać do śmieci itp., aby nie wzbudzić gniewu Bożego i nie ściągnąć na siebie kary Bożej. (...) Resztki chleba (skórki, okruchy) trzeba było starannie zebrać, rozdrobić, dodać do karmy bydła i ptactwa domowego, w ostateczności wysypać wróblom. Upuszczoną na ziemię kromkę, ułomek chleba należało z poszanowaniem podnieść, otrzeć z pyłu, ucałować, przepraszając Pana Boga i Jego dar. (...) Na każdym napoczynanym bochnie należało najpierw, czubkiem noża, nakreślić znak krzyża (powszechne). Dopiero po tym można było kroić chleb, jak najstaranniej, na równe kawałki i dzielić między domowników. Był to przywilej i zwyczajowy obowiązek gospodyni lub najstarszej (wiekiem i znaczeniem) osoby w rodzinie.”2 W polskich domach, na wsi, gdzie przetrwały dalekie refleksy kultury ludowej, ganiono dzieci za niedbałe obchodzenie się z chlebem czy jego krzywe krojenie. Chleba 2 w Polsce, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Białystok 1976; Stefan Czarnowski, Kultura religijna ludu polskiego, [w:] Dzieła, tom 1, Warszawa 1956. B. Ogrodowska, Chleb, [w:] Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce (wyd. II), Verbinum, Warszawa 2001, s. 30. 182 nie kładziono pod żadnym pozorem na brudnym stole, spodem do góry, nie wolno też było pozostawiać w bochenku wbitego noża. W wiejskich domach panny na wydaniu powinny wykazać się umiejętnością pieczenia chleba, jak i właściwego traktowania go. Pieczenie chleba było jedną z ważniejszych kobiecych prac domowych. Dzieżę, ożóg, łopatę i tym podobne narzędzia dobra gospodyni utrzymywała zawsze w czystości i porządku. Chlebem należało podzielić się z każdym, kto o niego poprosił. Od czasów najdawniejszych w polskiej kulturze ludowej „dzielenie się chlebem i wspólne spożywanie go było znakiem przyjaźni, miłości, dobroci, wspólnoty. Tradycyjny, polski obyczaj obdarzania, witania »chlebem i solą« (np. państwa młodych na progu domu, po powrocie z kościoła i ślubu, znacznego gościa, gospodarza dożynek) był wyrazem szczególnego szacunku, przyjaznych uczuć, szczerych życzeń powodzenia i wszelkich dostatków. Chleb (w różnych postaciach) towarzyszył wielu obrzędom dorocznym i rodzinnym, m.in. obchodom wigilii Bożego Narodzenia (...) obchodom kolędniczym, zwyczajom i obrzędom wegetacyjnym, rolniczym, żniwiarskim (...) niektórym obrzędom zadusznym.”3 Po wyjęciu z pieca matka artysty układała chleb na starannie pranej i przechowywanej, służącej jedynie temu celowi, tkaninie rozłożonej na blacie kuchennego stołu. Ta sama tkanina jest widoczna na obrazie „Chleb” z 1984 roku. Pieczenie chleba było zawsze niezmiennym ceremoniałem, który Marianna Kępińska wypełniała, powtarzając kolejne rytualne czynności. Zaczynała, kiedy wszyscy na jej nakaz opuścili wysprzątaną kuchnię. W dużej dzieży, wykonanej z klepek dębowych i metalowych obręczy zaczyniała ciasto. Wsypywała uprzednio przesianą dokładnie mąkę, wlewała do niej zimną i krystalicznie czystą wodę z przydomowej studni głębinowej, sypała sól i dodawała drożdże. Mieszała, miesiła, zagniatała tak długo, dopóki nie uzyskała odpowiedniej konsystencji, po czym zostawiała ciasto, by wyrosło. W tym czasie przygotowywała piec. Mieścił się za ścianą, przy której stała zbudowana z cegieł i biało glazurowanych kafli kuchnia węglowa, mająca ten sam wylot do komina. Kuchnia i piec, także ten chlebowy, może nie były już prawdziwym centrum domu, jak w kulturze ludowej, ale właśnie w kuchni najbardziej lubiliśmy przebywać jako dzieci. Tam najczęściej bywała babcia Marianna, o ile nie pracowała w polu czy ogrodzie, nie doglądała zwierząt lub nie wykonywała mnóstwa innych, codziennych obowiązków. Przed pieczeniem chleba sama przynosiła wybrane wcześniej drewno. Rzadko pozwalała, żeby ktoś z rodziny jej pomógł, a jeśli wyjątkowo zgadzała się przyjąć pomoc, było to specjalnym wyróżnieniem. Potrzebne narzędzia były wcześniej przynoszone do domu: drewniana, płaska, okrągła łopata osadzona na długim kiju, żelazna kociuba do rozgarniania paleniska i wygarniania popiołu. __________ 3 Ibidem, s. 31. Pomijam tu szczegółowy opis symboliki pieczywa obrzędowego, towarzyszącego zarówno obrzędom wyznaczającym etapy życia, jak i tym wynikającym z roku obrzędowego. 183 Były one utrzymywane w nienagannym porządku i czystości. Babcia Marianna rozpalała ogień, sprawdzając od czasu do czasu, jak się pali, poprawiała żar kociubą, dorzucała drwa, badała, czy temperatura jest właściwa. Kiedy ciasto wyrosło, formowała pięknie ukształtowane chleby, okrągłe lub długie, posypywała mąką, kładąc na stolnicy. Z innej, lepszej mąki przygotowywała ciasto na bułki i kołacze. Jednak najważniejszy był chleb. Kiedy uznała, że może już kłaść chleb do pieca, brała kociubę i oczyszczała piec z nagromadzonego w czasie spalania drewna popiołu. Każdy bochen chleba wkładała z ostrożnością, wręcz namaszczeniem, połączonym z obawą, czy wypiek się uda. Dokładnie wiedziała, kiedy zajrzeć do pieca, by ustalić, czy chleb już „doszedł”. Wynik jej wielogodzinnej pracy, wykonywanej w chłopskich rodzinach od pokoleń, widzimy na obrazie „Chleb” z 1984 roku. Bochen lekko unosi się, jakby lewitując nad białą serwetą, jednocześnie pozostając statyczny, niczym sacrum. Podobnie jak ono, stanowi pełnię, poprzez swój kolisty kształt. Koło i kulę „uważano nie tylko za symbol wieczności Boga, lecz także odnoszono je do wiecznego kolistego ruchu kosmosu; podobnie jak linia koła powraca do swego punktu wyjścia, tak samo ziemskie życie stworzenia. W tym sensie figura ta staje się wyrazem najwyższego prawa przyrody władającego wszelkim życiem i tym samym obrazem owej nieśmiertelności, rodzącej się z wciąż odnawiającego się życia, które powstaje z obumierającej natury”4. Antropolog kultury może odczytać ten zabieg artysty jako sposób ukazania świętości chleba, który unosząc się nad ołtarzem stołu, staje się coraz bliższy sacrum. Piotr Kowalski zauważa, że „W polskiej tradycji ludowej zanotowano wierzenie, że w zaświaty można się dostać podążając po drabinie ułożonej z bochenków chleba.”5. Wiemy, że topos wstępowania do nieba, unoszenia się ponad ziemię jest obecny w ikonografii chrześcijańskiej jako znak nawiązania bliskiego kontaktu z bóstwem6. W przypadku obrazu „Chleb” unosi się nie żadna z osób Trójcy Świętej, Matka Boża czy któryś ze świętych, ale właśnie chleb. Sądzę, że możemy potraktować go jako formę „bożego chleba”, opłatka i symbol ciała Jezusa, obecnego w uświęconym momencie przeistoczenia. Tym bardziej, że czyste, białe (a więc także święte, nie splamione grzechem) nakrycie stołu przypomina tkaninę ołtarza. Nieruchomy na obrazie chleb jest zaś, niczym kamień ze snu Jakuba, __________ 4 5 6 D. Forstner OSB, Świat symboliki chrześcijańskiej, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 2001, s. 57. Piotr Kowalski, Chleb nasz powszedni: o pieczywie w obrzędach, magii, literackich obrazach i opiniach dietetyków, Towarzystwo Przyjaciół Ossolineum, Wrocław 2000, s. 88. Oczywiście, antropolog wie, że topos wniebowstąpień jest starszy, niż chrześcijaństwo, odwołujące się w ikonografii do wniebowstąpienia Jezusa na Górze Oliwnej czy wniebowzięcia Marii w dolinie Jozafata. Stanowi uniwersalny znak nawiązywania kontaktu z sacrum, bądź też z jego objawieniem i metonimię przekraczania ogólnoludzkiej kondycji. Zob.: Mircea Eliade, Traktat o historii religii, (tłum.) Jan W. Kowalski, Wydawnictwo KR, Warszawa 2000, s. 55–127. 184 środkiem i centrum świata, wyznaczającym moment spotkania człowieka z sacrum. Tęsknota za sacrum jest w chrześcijaństwie jednym z efektów wygnania z raju i rozdzielenia człowieka z Bogiem. Jak twierdzi Piotr Kowalski, ma to swe odniesienia zarówno na planie symbolicznym, jak i materialnym: „Gest Boga wyganiającego Adama z Raju i przykazanie, że człowiek od tej chwili będzie musiał w pocie czoła zdobywać kawałek chleba (Rdz, 3, 19) był jedną z tych mitycznych czynności, które rozdzieliły krainę bogów i świat człowieka. O ile sacrum w tym podziale przedstawia się jako jednolite, statyczne, transcendentne, nie podlegające czasowości, o tyle ekumena, a więc przypisany do niej człowiek i wszystko, co żyje, zostaje podporządkowane upływającemu czasowi, ulega zmianom i destrukcji.”7. Chleb był w kulturach tradycyjnych traktowany jako przynależący do świata człowieka przetworzony pokarm, nie należąc do świata dzikości i natury. „Pieczywo – stwierdza Piotr Kowalski – jako podstawowe pożywnie człowieka, w myśleniu symbolicznym swoje znaczenie zawdzięcza temu, że jest pokarmem przetworzonym i w tej postaci jest wpisane w porządek świata śmiertelników (a więc przeciwstawione zarówno pokarmom zjadanym przez bogów, jak i temu, czym żywią się dzikie zwierzęta, także znajdujące się poza ekumeną) i jednocześnie – przez pamięć o okolicznościach towarzyszących wytwarzaniu – nacechowane sakralnością.”8. Oczywiście, dla rekonstrukcji symboliki chleba w myśleniu mitycznym ważny jest także sam akt jego spożywania, traktowany jako inkorporacja bóstwa i wejście w obszar sacrum. I przypomnijmy, że nie dotyczy to tylko komunii w obrzędach religii chrześcijańskiej, ale stanowi akt znacznie starszy: „Ten pełen namaszczenia gest znany wielu religiom stwarza unio mystica ze spożywanym bóstwem, a więc okazuje się wejściem w obszar sacrum. (...) na stemplach chlebowych (znanych z Troi i pogańskiej Europy) umieszczano znak krzyża. Nie był to symbol chrześcijański – okrągły bochenek z krzyżem był syntetycznym imago mundi: składało się ono z pięciu elementów – to centrum i cztery strony świata.”9. W chrześcijaństwie takie rytualne zjadanie ciała bóstwa „znalazło niezwykłe rozwinięcie w symbolice chleba, którego spożycie zapewniało komunię z Bogiem – przez eucharystię otwiera się droga do odnowienia człowieka, do jego odrodzenia się w lepszej postaci.”10. Spożywanie chleba rozumiane w sensie metaforycznym jako gest wiary, stanowi w chrześcijaństwie odwzorowanie ofiary Chrystusa, a sam chleb jest traktowany jako pokarm duchowy. Nie tylko na obrazie „Chleb” mamy odniesienie do ołtarza ofiarnego i aktu komunii z Bogiem. Biała tkanina i chleb są również obecne na obrazach „Sacrum” (1984), Martwa Natura (1985), Martwa Natura II (1985), „Codzienność” __________ 7 8 9 10 P. Kowalski, Chleb nasz powszedni..., op. cit., s. 76. Ibidem, s. 76. Ibidem, s. 77. P. Kowalski, Chleb nasz powszedni..., op. cit., s. 79. 185 (1985), „XXX” (1986) oraz „Chleb 2 (1987). Na tym ostatnim obrazie chleb jest dodatkowo rozdzielony na cztery części, tworząc znak krzyża. Obok chleba na płótnach artysty możemy zobaczyć wino oraz wodę. Woda – źródło wiecznego życia – wypłynęła wraz z krwią z przebitego włócznią boku Zbawiciela. W symbolice chrześcijańskiej woda to nie tylko materia chrztu świętego i źródło życia, ale przede wszystkim źródło żywota wiecznego, utożsamiane z postacią Jezusa: „Jezus sam powiedział do Samarytanki przy studni Jakubowej o cudownych źródłach życia: Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu.”11. Wino zaś jest obecne w misterium przeistoczenia, dokonującym się w czasie mszy świętej, jako krew ofiarna Jezusa, sprawiająca pełne odkupienie i przebaczenie grzechów12. „Sacrum” (1984) wyraźnie określa przesłanie, w którym artysta odnosi męczeńską śmierć księdza Jerzego Popiełuszki do ofiary Chrystusa. Na gładkiej i jasnej, w sosnowych odcieniach barw desce, o wyraziście zarysowujących się liniach słojów drzewa, leży biała, lśniąca błękitnawymi błyskami tkanina, przykrywająca drewno. Może ona być blatem stołu ofiarnego, ale też kryjącej śmierć trumny. Widoczne, regularne nagniecenia materiału przypominają geometryczne układy znaków krzyża. Lewy, zsunięty róg tkaniny, odsłania niewielkie, czarnobiałe, dowodowe, obwiedzione czarnymi liniami klepsydry zdjęcie księdza Jerzego Popiełuszki. Poprzez relacje z przedstawionymi przedmiotami nabiera ostrego, dramatycznego kontrastu o tragicznych konotacjach. Centrum obrazu zajmuje okrągły, wypieczony, w złocisto brązowawych odcieniach chleb. Z jego lewej strony stoi szklanka wypełniona do połowy przejrzystą, czystą wodą, zaś z prawej szklany kielich z czerwonym winem. Światło uwidacznia nieznaczne cienie. Jaśniejącym, lekkim blaskiem świeci chleb, promieniując srebrzystawą, irracjonalną poświatą w gęstą ciemność tła. Niewielka, regularna, czerwona jak krew kreska tworzy z zgnieceniem obrusa górne ramię krzyża. Artysta wykorzystał utrwalone w ludowej kulturze symbole, łączące się z ofiarą Jezusa: krew, woda życia i chleb. Dlaczego zdecydował się na użycie tych, a nie innych symboli? Profesor Marian Kępiński, świetny portrecista, mógł namalować portret kapłana. Jednak tego nie zrobił. Pragnął bowiem przekazać prawdę nie tylko o tragedii cierpienia, męczeństwa i śmierci księdza Jerzego, ale też o świętości jego życia. Również, a może przede wszystkim, życia w ogóle, świętości obecnej, choć niedostrzeganej w zwykłej codzienności, tajemnicy istnienia oraz piękna w trudzie bytowania człowieka na Ziemi. Było ono z pewnością dostrzegane, choć może nie w taki sposób wyrażane, w kulturze ludowej. Z tego obrazu, jak i następnych, powstałych później, emanuje stan wewnętrznego, mistycznego skupienia, głębia metafizycznego przeżycia. Zanim __________ 11 12 D. Forstner, op. cit., s. 69, zob. też: ibidem, s. 67. Ibidem, s. 363. 186 jednak powstał ten obraz, poprzedził go artysta małym (27 x 33 cm) wizerunkiem bochenka okrągłego chleba unoszącego się nieznacznie nad biało – błękitną powierzchnią obrusa przykrywającego stół. Realizm przedstawienia wzbogaca zamysł skoncentrowania się na idei ujawnienia w najbardziej oczywisty sposób niepojętej, ezoterycznej niewiadomej, tajemnicy sacrum i życia. Funkcje tę pełni chleb. Dlatego artysta ukazał go w podniesieniu, materia chleba nie dotyka materii tkaniny, będąc w ten sposób zbliżona do sfery świętości. W kolejnej „Martwej naturze” z 1985 roku zostały wprowadzone dodatkowe przedmioty: centralnie ułożony, w czarnej obwolucie, z czerwoną wstążką zakładki, podręczny egzemplarz Biblii. Taki właśnie miała matka artysty. Mając wolną chwilę, czytała Pismo Święte. Dodatkowe elementy widoczne na obrazie to: czarny, biało żyłkowany kamyk, przypięta do ściany niewielka karteczka. Na jej białym tle widnieje czerwony zapis imienia i nazwiska twórcy. Zamiast chleba jest bułka, a kompozycję dopełnia szklanka z wodą. Te cztery przedmioty leżą na białej płaszczyźnie obrusa o regularnych zagięciach. Elementy tworzące całość obrazu można odnieść do zwyczajnej codzienności. W tej interpretacji mieści się ukryte wspomnienie matki, jej twardego życia i wysiłku wkładanego w ciężką pracę wiejskiej kobiety, odpoczywającej podczas szukania odpowiedzi na pytanie o sens istnienia w Piśmie Świętym. Jednocześnie, poprzez obecność chleba i wody można odnieść znaczenia obrazu do symboliki chrześcijańskiej związanej z wiarą w zbawienie i odkupienie. Wiary, która była obecna z życiu babci Marianny równie naturalnie, jak sama przyroda, codzienna praca i cicha miłość do otaczającego ją świata kwiatów, drzew, leczniczych ziół i darów ziemi. Podobną, biało błękitną tonację ma również inna „Martwa natura 2”. Powstała także w 1985 roku. Emocje koncentrują się na zaledwie dwu przedmiotach, tworzących napięcia i kontrasty kierunkowe: szklance wypełnionej do połowy czerwonym winem oraz długim, złocistym chlebie. Pion i poziom kompozycji wyrównuje karteczka – sygnatura twórcy. Te dwa obrazy, mimo uporządkowania elementów, czystości i wyrazistości sposobu malarskiego przedstawienia czytelnej idei, niepokoją. Umieszczenie przedmiotów wysoko, tuż pod górną ramą obrazu oraz wypełniająca większą część jego powierzchni tkanina wywołują poczucie ściśnięcia, zawężenia przestrzeni, przesłaniają utajony lęk egzystencjalny. „Codzienność” (1985) przedstawia ułożony z dwu długich bułek krzyż, którego krótsze ramię poprzeczne tworzą dwie części przełamane na pół. Krzyż leży na białym obrusie, zajmującym całą powierzchnię obrazu. Kompozycja wykazuje podobieństwo do kadru filmowego w ujęciu z góry. Precyzja realistycznego warsztatu potęguje wymowę dzieła, w którym sacrum zostaje zrównane z życiem. Podobną wymowę ma obraz z 1987 roku „Chleb II”. Formę tworzą cztery części przekrojonego, długiego chleba, odsunięte od siebie tak, by eksponować wewnętrzne związki światła i cienia, układające się w znak krzyża. 187 W 1987 roku Marian Kępiński namalował ostatni z tego cyklu obraz „Chleb II”. Okrągły chleb, przekrojony na krzyż, na cztery równe części, leży w biało błękitnej, nadrealnej przestrzeni. Pomiędzy jego dwiema górnymi i dolnymi ćwiartkami świeci mocno smuga jasnego światła, która je rozdziela. Jest bardziej sugestywna i bardziej rzeczywista niż materialność chleba. Ten lśniący blask, intensywne światło krzyża – to oczywisty symbol nadziei. Właśnie ten obraz został przez środowisko łódzkich artystów plastyków wybrany i jako dar wręczony Janowi Pawłowi II w czasie Jego pobytu w Łodzi w 1978 roku. W kulturze ludowej zachowały się nakazy i zakazy związane z chlebem, który był sakralizowany jako „dar Boży”. Piotr Kowalski zauważa, że „odnoszące się do chleba tradycje osadzone w myśli mitycznej przetrwały przede wszystkim w postaci znanej (nie tylko z kultury ludowej) sakralizacji pieczywa, w nakazach otaczania go szczególnym szacunkiem, w licznych związanych z nim tabu (...).”13. Dotyczyły one procesu jego przygotowania, ale i samego chleba: „Już gotowy do zjedzenia chleb wymagał stałego szacunku – sposób obchodzenia się z nim regulowały normy społecznej etykiety, w których zapisanych było wiele dawnych, magicznych przeświadczeń i postaw odpowiadających przekonaniu o sakralnych właściwościach pieczywa.”14. Chleb był otaczany takim właśnie szacunkiem przez rodzinę profesora Mariana Kępińskiego, jak również innych mieszkańców wsi Kamionka. Tradycją, przechowywaną w rodzinie profesora Mariana Kępińskiego, był zwyczaj zaznaczania krzyża ostrzem noża na spodzie bochna chleba przed jego spożyciem. Dopiero po nakreśleniu tego znaku babcia Marianna kroiła kromkę dla każdego domownika. Próbowaliśmy go i zawsze smakował niezwykle, był piękny, wspaniale pachnący, o chrupiącej, lekko spękanej, zarumienionej skórce. Tego smaku świeżego, prawdziwie wiejskiego, polskiego chleba nie da się do niczego porównać. Żadnego kawałka chleba nie wolno było wyrzucić. Jeśli komuś upadł na ziemię jego kawałek, należało go podnieść i pocałować. Przypomnijmy, że w kulturze ludowej „zdarzeniem niepokojącym było nawet przypadkowe upuszczenie chleba na ziemię – w tym oburzającym wypadku widziano gest kalający święte pieczywo, które dotykało nieczystej ziemi. W dodatku jeszcze działo się coś bardziej przerażającego – spadając w dół, chleb uruchamiał generalne zanikanie wszystkiego; on sam podążał przez tę krótką chwilę ku śmierci. Chleb należało więc czym prędzej podnieść i ucałować: pocałunek był wtedy gestem przywracania życia.”15. Tak właśnie, wedle babci Marianny, trzeba było postąpić w kawałkiem chleba, który upadł na ziemię. Nie wolno go było marnować ani wyrzucać. Okruszynami można było nakarmić ptaki. W wigilię po kawałku chleba dostawały zwierzęta gospodarskie, krowy i konie, a nawet pies. __________ 13 14 15 P. Kowalski, op. cit., s. 84. Ibidem, s. 177. Piotr Kowalski, Chleb nasz powszedni..., op. cit., s. 177. 188 Martwe natury z chlebami autorstwa profesora Mariana Kępińskiego w swej artystycznej formie i doskonałej prostocie są znakomitymi przykładami współczesnej, realistycznej „arte povera” – sztuki ubogiej (choć artysta nie traktuje chleba jako przedmiotu pospolitego), ale równocześnie bardzo bogatej semantycznie „arte ricca”. Nawiązują bez egzaltacji do symboliki chrześcijaństwa i pozostałości dawnej kultury ludowej, obecnych w rodzinnym domu artysty. Możemy odnaleźć w nich szacunek dla pracy i tradycji polskiej wsi oraz podziw dla trwania życia dzięki wciąż odradzającej się sile natury. Chleb (1984) 189 Chleb 2 (1987) 190 Chleb II (1987) Sacrum (1984) 191 Codzienność (1985) Martwa natura (1985) 192 Martwa natura 2 (1985) Martwa natura (1986) 193 XXX (1986) 194 Barbara Chlebowska, Michał Świercz Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi Koło czasu. Tradycyjna obrzędowość doroczna w rzeźbie łęczyckiej i kutnowskiej W Łęczyckiem1 rzeźba ludowa2 nie rozwinęła się na szczególnie dużą skalę, była również mało zróżnicowana pod względem formalnym. Przydrożne kapliczki i figury reprezentowały ograniczoną ilość typów ikonograficznych, były to św. Jan Nepomucen, Chrystus Ukrzyżowany i Frasobliwy, a w ołtarzykach domowych Matka Boska z Dzieciątkiem, Matka Boska Niepokalana czy Matka Boska Skępska. Do najzdolniejszych łęczyckich rzeźbiarzy, którzy pracowali na przełomie XIX i XX w., należeli bracia Michał i Józef Góra ze wsi Tum. Wykonywali oni krzyże z kamienia, ich prace zachowały się do dziś, najwspanialsza z nich – zdobiony ze wszystkich stron krzyż, z postacią Chrystusa i narzędziami męki, znajduje się rodzinnej wsi twórców. Wśród innych rzeźbiarzy, którzy przeżywali rozkwit sił twórczych w tym samym okresie należy wymienić Józefa Kaletę z Marynek, Mikołaja Grabarczyka z okolic Góry św. Małgorzaty i Stanisława Piotrowskiego ze wsi Praga koło Poddębic. Pracowali oni w materiale, który łatwo ulegał zniszczeniu – miękkim, podatnym na działanie warunków atmosferycznych drewnie. W połowie XX w figury św. Jana Nepomucena stały w Daszynie, Witaszewicach, Gostkowie, Poddębicach i Pradze koło Poddębic. Do dziś zachowały się te nieliczne prace chłopskich twórców z przełomu XIX i XX w., które trafiły do kościołów. Takimi rzeźbami mogą poszczycić się świątynie w Kałowie, Grabowie i Piątku. Wymienieni rzeźbiarze doczekali się następców tworzących rzeźby sakralne na potrzeby mieszkańców regionu łęczyckiego. Należy wśród nich wymienić Antoniego Krysiaka, z Podgórcza, Piotra Strugińskiego z Łęczycy, Bronisława __________ 1 2 Pojęcia Łęczyckie używam w rozumieniu subregionu etnograficznego, który ma nieco szerszy zasięg niż dzisiejszy powiat łęczycki. W linii północ-południe rozciąga się on niemal od Kutna po Zgierz, na wschodzie sięga do Głowna na zachodzie przekracza Poddębice. (Patrz: B. Kopczyńska – Jaworska, Nie tylko Mazowsze. Kultura ludowa Polski środkowej [w:] Na styku regionów. Dziedzictwo kultury ludowej województwa łódzkiego, Pułtusk 2007, s. 19.). Pod pojęciem sztuki ludowej rozumiem artystyczną wytwórczość mieszkańców wsi bądź wykonywaną na ich potrzeby twórczość plastyczną osadzoną w tradycyjnej kulturze chłopskiej. (Patrz: B. M. Liberska – Marinow, Z potrzeby serca i ducha. O sztuce ludowej, [w:] Na styku regionów …, s. 161.). 195 Pika z Topoli Królewskiej, Józefa Potrzebińskiego z Piasków. Ich aktywność twórcza przypada na pierwszą połowę XX w3. Na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX w. w Łęczyckiem zaczął się rozwijać ośrodek rzeźbiarski. Sprzyjała temu ówczesna polityka kulturalna, w myśl której podkreślano znaczenie sztuki chłopskiej dla kultury narodowej i poprzez działalność instytucji kulturalnych, społecznych i gospodarczych, takich jak muzea, domy kultury, Stowarzyszenie Twórców Ludowych, CPLiA (tzw. Cepelia)4, starano się dbać o jej rozwój. W Łęczyckiem założenia te realizowała Jadwiga Grodzka – pedagog, regionalistka i jednocześnie kierowniczka Muzeum w Łęczycy w latach 1948–1973. Z ogromnym zaangażowaniem pracowała ona na rzecz zachowania tradycji regionu5. Zachęcała uzdolnionych mieszkańców wsi do pracy twórczej i starła się zapewnić im wszechstronną pomoc umożliwiającą artystyczny rozwój. Na przestrzeni lat Muzeum w Łęczycy organizowało konkursy, wystawy i inne działania popularyzujące twórczość miejscowych rzeźbiarzy. Mecenat, jaki placówka sprawowała nad kolejnymi pokoleniami twórców, pozwolił na rozwój ośrodka i ugruntowanie jego tradycji. Pod skrzydłami Muzeum w Łęczycy debiutowali także pierwsi twórcy z Kutna. Znaleźli oni naśladowców, dzięki czemu w mieście tym w latach 80. i 90. ukształtował się odrębny ośrodek rzeźbiarski. Do jego powstania i rozwoju przyczyniło się bez wątpienia powołanie do życia w 1981 r. Muzeum Regionalnego w Kutnie, które objęło mecenat nad miejscowymi twórcami. Bogaty dorobek ośrodka kutnowskiego wkrótce został doceniony nie tylko w kraju ale także za granicą6. Dziś, __________ 3 4 5 6 Tejże, W cieniu zamkowej wieży. Rzeźba łęczycka, Łódź 2010, s. 3–5; tejże, Z potrzeby serca... [w:] Na styku regionów…, s. 163–172; J. Grodzka Rzeźba ludowa w Łęczyckiem, „Łódzkie Studia Etnograficzne” 1961, t. 3, s. 163–175. Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego (CPLiA) to istniejący w latach 1949–1990 centralny związek spółdzielni rękodzieła ludowego. CPLiA prowadziła placówki handlowe zajmujące się zbytem prac twórców ludowych i towarów inspirowanych sztuką ludową, produkowanych w zrzeszonych w niej spółdzielniach. Powstałe na bazie CPLiA spółki, fundacje i inne podmioty gospodarcze kontynuują bogatą tradycję centrali. (Patrz: http://cepelia.pl; P. Korduba, Państwo ludowe, „Tygodnik Powszechny, Dodatek specjalny – Wariacje kolbergowskie” 2014, nr 8, s. 28–29.) Za poprzednika Cepelii należy uznać założone w Warszawie w 1907 r. Towarzystwo Popierania Przemysłu Ludowego. Do wybuchu II wojny światowej organizowało ono zbyt dostosowanych do potrzeb miejskiego odbiorcy (głownie inteligencji) wyrobów rzemiosła, przemysłu i sztuki wiejskiej. Działalność ta w założeniu miała na celu po pierwsze zachowanie ciągłości, uznawanej za cenną dla polskiej kultury, tradycyjnej wiejskiej wytwórczości artystycznej i rzemieślniczej, a po drugie zapewnienie chłopom dodatkowych dochodów, co miało, przynajmniej w pewnym stopniu, łagodzić problemy gospodarcze międzywojennej wsi. (Patrz: P. Korduba, Państwo ludowe, „Tygodnik Powszechny, Dodatek specjalny..., s. 28–29; E. Klekot, Samofolkloryzacja, „Kultura Współczesna” 2014, nr 1, s. 92–98.). Z. Grodzki, Wspomnienia o mojej matce Jadwidze Grodzkiej, Łęczyca 2013, s. 96–152. B. M. Liberska-Marinow, Rzeźba rodem z Kutna, Łódź 2008, s. 3–7; tejże W cieniu zamkowej wieży…, s. 3–5; tamże, Z potrzeby serca i ducha ..., s. 190–196; B. Chlebowska, Ob- 196 w zupełnie innej rzeczywistości społeczno-ekonomicznej, opieka muzeum i inne odgórne formy pomocy twórcom uległy osłabieniu. Łęczycy rzeźbiarze tworzą jednak nadal, a prace czołowych spośród nich cieszą się dużym zainteresowaniem i uznaniem. Ośrodek kutnowski rozwija się – debiutują kolejni rzeźbiarze, a ich twórczość jest dobrze znana miłośnikom sztuki postludowej7. Kutnowscy i łęczyccy twórcy chętnie uczestniczą w wystawach, plenerach i innych projektach artystycznych organizowanych przez różne instytucje kulturalne8. Są oni również częstymi gośćmi na imprezach kulturalnych i kulturalno-promocyjnych organizowanych przez samorządy różnego szczebla czy instytucje kulturalne, gdzie oferują publiczności swoje prace9. Twórczość rzeźbiarzy łęczyckiego ośrodka rzeźbiarskiego już od chwili jego powstania przeznaczona była dla innego odbiory i pełniła inne funkcje niż sztuka ludowa. Zasadnicze przemiany w życiu społecznym i kulturalnym wsi, jakie dokonały się po II wojnie światowej, pociągnęły za sobą także zmianę kryteriów estetycznych kierujących mieszkańcami wsi, prosta forma rzeźby autorstwa chłopskich twórców nie przemawiała już do nich. Natomiast doskonale wpisała się w upodobania mieszkańców miast, szczególnie inteligencji. Nowy 7 8 9 razki z życia dawnej wsi – żebracy w rzeźbie łęczyckiej, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria etnograficzna” 2006, nr 33, s. 151–155. J. Sadowska, Nowe spojrzenie na tzw. współczesną sztukę ludową, „Zeszyty wiejskie” 2004, z. 9, s. 51–52. Twórczość (rzeźbę, malarstwo, grafikę) artystów bez wykształcenia plastycznego związanych poprzez miejsce pochodzenia, zamieszkania, urodzenia lub częste kontakty ze wsią i osadzonych w jej kulturze Joanna Sadowska określiła mianem sztuki postludowej. Tak definiowana sztuka postludowa stanowi jeden z odłamów sztuki nieprofesjonalnej. Twórczość rzeźbiarzy ośrodka łęczyckiego spełnia przywołane powyżej kryteria sztuki postludowej. Pracę artystów – amatorów, sięgającą korzeniami do kultury wsi określano także mianem nurtu czy stylu ludowego w sztuce nieprofesjonalnej. (Patrz W. Dowlaszkiewicz, Tadeusz Kacalak – Rzeźba. Katalog wystawy, Płock 1994, s. 5; tejże, Antoni Kamiński – Rzeźba. Katalog wystawy, Płock 1998, s. 7.) Obie definicje zakres definiowanego zjawiska wyznaczają za pomocą tych samych cech, jednak sposób jego nazwania sugeruje inne rozłożenie akcentów. Szczególnie aktywne w działalności promującej sztukę postludową są Muzeum Regionalne w Kutnie i Łódzki Domu Kultury, które organizują plenery rzeźbiarskie i inne projekty artystyczne, w których uczestniczą nie tylko twórcy z ośrodków kutnowskiego i łęczyckiego, ale z całego województwa łódzkiego. Ze względu na skalę i wartość artystyczną powstałych prac na szczególną uwagę zasługuje projekt „Pejzaż Wszystkich Świętych – rekonstrukcja krajobrazu kulturowego”. W jego wyniku w latach 2006–2011 powstało 48 obiektów małej architektury sakralnej (kapliczek i krzyży) nawiązujących do pierwowzorów z XIX lub początków XX w. Spośród łęczyckich i kutnowskich rzeźbiarzy w projekcie tym brali udział między innymi: Andrzej Wojtczak, Henryk Adamczyk i Stanisław Szymczyk. (Patrz. P. Wypych, A Białkowski, Pejzaż Wszystkich Świętych, Łódź 2012, s. 7–51.). Tradycyjnie już rzeźbiarze łęczyccy i kutnowscy oferują swoje prace na Mikerze regionalnym (dawniej Jarmark Regionalny) organizowanym przez Urząd Marszałkowski w Łodzi czy na Łęczycy w barwach jesieni – jednej z ważniejszych w województwie łódzkim i najstarszej w Łęczycy imprezie kulturalnej. 197 odbiorca sprawił, że twórczość artystyczna mieszkańców wsi uwolniła się od kultowej funkcji, z czym ściśle wiąże się przełamanie monopolu tematyki sakralnej. Zamiany zaszły na jeszcze jednej płaszczyźnie – twórcy ośrodka łęczyckiego, w przeciwieństwie do dawnych chłopskich rzeźbiarzy, byli (są) artystami świadomymi swojego talentu oraz wartości artystycznej i materialnej własnych prac. Większość przedstawicieli pierwszego pokolenia twórców, które debiutowało na przełomie lat 50. i 60. oraz w latach 60. zaczynała rzeźbić w dojrzałym a nawet podeszłym wieku, często po przekazaniu gospodarstwa rolnego następcom. Do tej grupy twórców należą między innymi – Ignacy Kamiński z Oraczewa, Wacław Czerwiński ze Świnic Warckich, Filomena Robakowska z Witoni, Bronisław Grabski z Leśmierza, Stanisław Walczak ze Szłap, Stanisław Kopka z Dzierzbiętowa. W latach 70-tych debiutowali młodzi twórcy, między innymi Henryk Bednarek ze Świnic Warckich i Henryk Abramczyk z Łęczycy. Oprócz nich w tym okresie twórczą pracę rozpoczynali młodzi rzeźbiarze z Kutna – Tadeusz Kacalak, Antoni Kamiński, Andrzej Wojtczak, którzy z biegiem czasu stali się liderami nowego ośrodka rzeźbiarskiego. Był to okres, kiedy odpowiednio promowana tzw. współczesna sztuka ludowa10 cieszyła się dużą popularnością w naszym kraju, znajdowała odbiorców także za granicą. Popularność i prestiż, jakim twórcy cieszyli się we własnym środowisku, oraz możliwość zarobku ze sprzedaży prac skłaniała młodych ludzi do zainteresowania się rzeźbą. Lata 80., 90. i początek XXI w. to, zarówno w ośrodku łęczyckim jak i kutnowskim, czas debiutów twórców w średnim i starszym wieku np. Władysława Branowskiego z Łęczycy, Juliana Kacprzaka z Głogowca czy Jana Szymańskiego z Kutna. W tym okresie pracę twórczą rozpoczynali również młodzi ludzie – dzieci rzeźbiarzy z ośrodka kutnowskiego – Dariusz Kacalak czy Magdalena Wojtczak11. W twórczości łęczyckich artystów dominują pojedyncze figurki – ludzi, zwierząt, wyobrażonych istot nadprzyrodzonych, mniej liczne są grupy dwóch, trzech, lub większej liczby postaci. Pod względem formy rzeźba łęczycka nawiązuje do dawnej sztuki ludowej. Prace rzeźbiarzy z tego ośrodka są najczęściej statyczne, układ kompozycyjny wyznaczają linie pionowe lub poziome, rzadko ukośne. Figurki i grupy postaci mają z reguły kompozycję symetryczną wzdłuż pionowej linii. Prace łęczyckich twórców znamionuje układ frontalny. Bryła rzeźb jest zazwyczaj bardzo zwarta, słabo rozczłonkowana i uproszczona, nie- __________ 10 11 A. Jackowski, Współczesna rzeźba zwana ludową, „Polska Sztuka Ludowa – Konteksty” 1976, nr 3–4, s. 199–224. Zakres pojęcia „współczesna sztuka ludowa” w rozumieniu Aleksandra Jackowskiego odpowiada zakresowi terminu sztuka postludowa w rozumieniu jakie podałam powyżej. Termin „współczesna sztuka ludowa” już w latach 70-tych budził kontrowersje, pojawiła się świadomość, że przymiotnika ludowa w odniesieniu do tego rodzaju twórczości można używać tylko w znaczeniu umownym. M. B. Liberska-Marinow, W cieniu zamkowej wieży…, s. 10–91; tamże, Rzeźba z Kutna rodem, s. 3–43, 70–73; B. Chlebowska, dz. cyt., s. 152–153. 198 kiedy nawet zgeometryzowana. Dość często spotyka się zróżnicowane proporcje poszczególnych części rzeźby – postacie mają wyolbrzymione głowy, czasem także dłonie i stopy. Proporcje łęczyckich rzeźb są często krępe, rzadziej wydłużone. Wymienione cechy formalne znamionują także przedstawienia pojedynczych postaci wykonywane przez twórców kutnowskich. W ich twórczości dominują jednak wielopostaciowe, rytmiczne z reguły symetryczne wzdłuż linii pionowej, często wielopoziomowe kompozycje wykonywane z jednego kawałka drewna. Rzeźbiarze kutnowscy odrzucili tradycyjny układ frontalny. Kompozycje tego rodzaju stały się wizytówką i znakiem rozpoznawczym ośrodka, choć ten schemat formalny wykorzystują niekiedy twórcy łęczyccy (np. P. Flakiewicz, „Targ w Łęczycy”, 2001 i „Na Gromiczną”, 1989). Można więc stwierdzić, że rzeźba łęczycka i kutnowska od początku istnienia tych ośrodków różni się od dawnej twórczości chłopskiej tematyką, z biegiem czasu także jej forma coraz bardziej odbiega od tradycji. Podobnie jak dla dawnych rzeźbiarzy ludowych podstawowym materiałem dla twórców łęczyckich i kutnowskich jest drewno, ze względu na łatwość obróbki najczęściej wybierają oni lipę lub topolę. Rzeźby kamienne stanowią znikomą cześć dorobku artystów z tych ośrodków. Niektórzy twórcy łęczyccy starszego pokolenia nie malowali swoich prac. Nie znaczy to jednak, że wcale nie posługiwali się kolorem, np. Ignacy Kamiński często podkreślał kolorem niektóre cechy przedstawianej przez siebie postaci i w ten sposób budował warstwę znaczeniową rzeźby12, natomiast w przypadku twórczości Filomeny Robakowskiej barwa dynamizuje statyczne kompozycje. Prace młodszych twórców łęczyckich i rzeźbiarzy kutnowskich są w zdecydowanej większości polichromowane. Dla wielu spośród nich zastosowana kolorystyka stanowi istotny środek wyrazu13. Tematyka podejmowana przez łęczyckich i kutnowskich rzeźbiarzy jest zróżnicowana. Problematyka religijna była i nadal jest popularna wśród twórców z tych ośrodków – z równym powodzeniem podejmowały ją kolejne pokolenia rzeźbiarzy. Wśród przedstawień chrystologicznych niezmiennie największą popularnością cieszy się Chrystus Frasobliwy. Przedstawienia takie mają w swoim dorobku między innymi Bolesław Grabski (1995), Stanisław Kopka (1984 MŁ), Stanisław Szymczyk (2008), Henryk Adamczyk (2007 MAiEŁ), Tadeusz Kacalak (1990 MMP), Magdalena Wojtczak (2007). Rzeźbiarze chętnie podejmują temat męki i śmierci Chrystusa (np. M. Skibińska „Chrystus w Ogrójcu” 2002 MAiEŁ i „Biczowanie” 1989 MRK; S. Kopka „Upadek pod krzyżem” 1982; A. Kamiński „Chrystus Ukrzyżowany” 1984 MAiEŁ; H. Abramczyk „Pan Jezus ukrzyżowany wśród łotrów” 2002 MAiEŁ; T. Kacalak „Opłakiwanie” __________ 12 13 Ignacy Kamiński, nawiązując do tradycyjnych wierzeń, malował na czerwono oczy figurek przedstawiających demony. (Patrz: B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, s. 50–102.) B. M. Liberska-Marinow, Rzeźba z Kutna rodem…, s. 3–11, B. Chlebowska, Obrazki z życia dawnej wsi…, s. 153–154. 199 1986 MAiEŁ). Rzeźby przedstawiające Chrystusa cierpiącego to prace o dużej sile wyrazu, nie pozostawiające wątpliwości co do emocjonalnego zaangażowania twórców w podejmowany temat. W twórczości rzeźbiarzy ośrodków łęczyckiego i kutnowskiego występują różne wizerunki maryjne, można spotkać następujące przedstawienia: Matkę Boską Niepokalaną (J. Matusiak 2002 ŁDK), Matkę Boską Skępską (T. Kacalak 1994 MMP), Matkę Boską Różańcową (M. Wojtczak 2007), oraz Wniebowstąpienie NMP (S. Kopka 1983 MŁ)14, Zaśniecie NMP (R. Aulich 1988 MAiEŁ). Pieta należy do typów ikonograficznych bardzo popularnych wśród łęczyckich i kutnowskich rzeźbiarzy. Sądzimy, że także w tym przypadku ładunek emocjonalny, który niesie ze sobą temat, sprawia, że jest on bliski twórcom. Do najwartościowszych pod względem artystycznym piet należą prace Stanisława Kopki (1979), Antoniego Kamińskiego (1984 MMP), Andrzeja Wojtczaka (1986 MAiEŁ). Najczęściej przedstawianymi świętymi są św. Jan Nepomucen (A. Kamiński 1989 MMP; A Wojtczak 2007; M. Wojtczak 2007) i św. Florian (S. Kopka 1978 MŁ; R. Aulich 1990 MAiE) choć pojawiają się także wizerunki innych świętych np. św. Franciszka (H. Abramczyk 2007 MAiEŁ; J. Żandarowski 2007 MAiEŁ) św. Agaty (S. Kopka 1980) czy św. Barbary (J. Żandarowski 2007, MAiEŁ). W okresie od lat 50. do lat 80. XX w. krąg świeckich tematów, jakie poruszała rzeźba postludowa w dużym stopniu kształtował się pod wpływem konkursów na rzeźbę czy sztukę, które organizowały instytucje kulturalne. Ich regulaminy narzucały określone zagadnienia – z reguły problematykę społeczną czy historyczną (tą ostatnią najczęściej przy okazji okrągłych rocznic ważnych wydarzeń historycznych). Oto przykładowe tematy konkursów „Rolnik i jego praca w twórczości ludowej”, „Wielcy Polacy w z rzeźbie ludowej”, „Żołnierz obrońcą i budowniczym”, „Strażak w rzeźbie ludowej”, „Henryk Sienkiewicz i bohaterowie jego utworów w sztuce ludowej”, „Dzieło Oskara Kolberga w sztuce ludowej”, „Dwusetna rocznica Insurekcji Kościuszkowskiej”15. Aleksander Jackowski, badacz sztuki ludowej stwierdził, że (…) krąg tematów (…) ma wiązać twórcę z problemami, którymi żyje kraj, jego historią i teraźniejszością. (…) szuka się wizerunku życia, niemal dokumentu16. Jackowski podkreślał, że narzucona tematyka była odległa przynajmniej części twórców, zarówno pod względem poznawczym jak i emocjonalnym, co mogło negatywnie wpływać na war- __________ 14 15 16 Fakt występowania tego wizerunku jest wart uwagi, ponieważ był on rozpowszechniony przede wszystkim w malarstwie. Patrz B. M. Liberska-Marinow, Dawna rzeźba i malarstwo ludowe Polski środkowej, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego I Etnograficznego w Łodzi. Seria etnograficzna” 1984–1985, s. 23. Tytuły konkursów podaję za Aleksandrem Jackowskim (Patrz: A. Jackowski, Konkursy, „Polska Sztuka Ludowa – Konteksty”, 1978, nr 3–4, s. 175) oraz za Wandą Dowlaczkiewicz (Patrz: W. Dowlaszkiewicz, Tadeusz Kacalak – Rzeźba. Katalog…, s. 27–28; także Antoni Kamiński – Rzeźba. Katalog..., s. 18–19. Tamże, s. 175. 200 tość artystyczną ich prac17. Jak zauważa Jackowski działo się tak, ponieważ (…) twórcy wiejscy szukają wzorów w ilustracjach, telewizji, odchodzą od tego, co dawniej było ich siłą18. Wśród rzeźb o tematyce społecznej i historycznej wykonanych przez artystów z ośrodka łęczyckiego liczne są prace związane z życiem i osiągnięciami wielkich Polaków – przywódców narodowych, naukowców, artystów. Filomena Robakowska jest autorką następujących rzeźb „Król Bolesław Chrobry” (1968 MAiE/Ł) „Kopernik” (1969 MAiEŁ), „Skłodowska z mężem” (1969 MAiE/Ł), „Henryk Sienkiewicz” (1974 MAiE/Ł), Stanisław Kopka wyrzeźbił natomiast Władysława Jagiełłę, królową Jadwigę, Tadeusza Kościuszkę, Bartosza Głowackiego. Część tych prac, mimo niewątpliwego talentu twórców, stanowi odtworzenie uproszczonego wzorca ikonograficznego utrwalonego w oficjalnej kulturze narodowej. Twórcy łęczyccy i kutnowscy chętnie odnosili się do wydarzeń z okresu II wojny światowej. W tym miejscu można przywołać choćby pracę Zbigniewa Szczepańskiego „Po bitwie nad Bzurą” (1980 MRK) czy „Borutę błotnego” (1980 MŁ) Tadeusza Kacalaka19. Obie rzeźby wykorzystują oryginalne rozwiązania formalne i są silnie nacechowane emocjonalnie. Ośrodek łęczycki wyróżnia się bardzo rozbudowanym nurtem „regionalnym” obejmującym tematykę związaną z lokalną historią, legendami i wierzeniami i folklorem. Zapoczątkowała go twórczość Ignacego Kamińskiego – miłośnika i znawcy swojej małej ojczyzny.(Jego przygoda z rzeźbą zaczęła się od wykonania kilku postaci w tradycyjnych łęczyckich strojach. Stworzył je w celach dokumentacyjnych i przekazał Muzeum w Łęczycy.20) Muzeum w Łęczycy organizowało konkursy na rzeźbę poruszającą szeroko rozumianą tematykę regionalną, co również stanowiło bardzo istoty bodziec do rozwoju tego nurtu (np. „Pamiątka z Ziemi Łęczyckiej”, „Diabeł Boruta w rzeźbie ludowej”, „Zwyczaje i obrzędy regionu łęczyckiego w rzeźbie ludowej”)21. Twórczość inspirowana bogatą tradycją, kulturą i historią łęczyckiego rozwija się po dziś dzień, obejmuje ona kilka wątków. Szczególne miejsce w twórczości regionu łęczyckiego zajmują motywy związane z diabłem Borutą, Kazimierzowskim Zamkiem w Łęczycy, w którym jakoby bytował i kolegiatą w Tumie. Lokalnego diabła Borutę pod __________ 17 18 19 20 21 Sądzimy, że obcość, bądź przeciwnie, zrozumienie i głębokie przeżycie określonego, tematu stanowi kwestię indywidualną i jest zależne od drogi życiowej i doświadczeń twórcy, a także od pokolenia do którego artysta przynależy i odebranej przez niego edukacji. A. Jackowski, Konkursy…, s. 175. Rzeźba ta przedstawia Borutę topiącego widłami niemieckich żołnierzy w czasie Bitwy nad Bzurą. Borutę błotnego wyrzeźbił wcześniej Ignacy Kamiński – „Diabeł błotny” (1960 MAiE). Wyobrażenie łęczyckiego diabła, które przedstawił Tadeusz Kacalak jest wyraźnie inspirowane wspomnianą pracą Kamińskiego. Obaj twórcy widzą diabła błotnego jako wysmukłą postać ze skrzydłami i z tułowiem w szerokie, poprzeczne pasy. A Jackowski, Ignacy Kamiński – rzeźbiarz z Oraczewa, „Polska Szkuta Ludowa – Konteksty” 1958, nr 4, s. 210. Tytuły konkursów podaję za Anną Dłużewską-Sobczak. Patrz: A. Dłużewska-Sobczak, Stanisław Kopka i jego pasje, Łęczyca 2008, s. 84. 201 którąś z postaci, jakie zwykł przybierać wedle legend, rzeźbił zapewne każdy łęczycki twórca. Dzięki twórczości Ignacego Kamińskiego i Wacława Czerwińskiego w rzeźbie znalazły wyraz także nie związane z Borutą wierzenia demonologiczne ludu łęczyckiego.(„Południca” I. Kamiński 1960 MAiE; „Zmora” I. Kamiński 1961 MŁ; „Świcek” I. Kamiński 1968 MAiE; „Południca” W Czerwiński 1962 MAiE). Artyści szukali inspiracji również w przyrodzie regionu, wynikiem tej tendencji jest bardzo charakterystyczna dla łęczyckiego ośrodka grupa rzeźb – „ptaszki”. Realistyczne, z polichromią wiernie oddającą kolorystykę upierzenia, przedstawienia ptaków stanowią główny temat twórczości Andrzeja Dębowskiego. Do problematyki regionalnej można zaliczyć także tematy związane z długą i bogatą historią Łęczycy, twórcy często portretują Kazimierza Wielkiego – fundatora zamku w Łęczycy. (np. „Król Kazimierz” J. Matusiak 1981 MAiEŁ) Popularnym, chętnie poruszanym przez łęczyckich artystów wątkiem były i nadal są zagadnienia z życia dawnej wsi łęczyckiej22. Wiele niepraktykowanych już zwyczajów i obrzędów doczekało się rzeźbiarskiej ilustracji. Także pracowity dzień powszedni dawnego chłopa łęczyckiego znalazł artystyczny wyraz w twórczość rzeźbiarzy z tego ośrodka. Doskonałym przykładem tej tendencji jest zespół kilkunastu rzeźb Stanisława Kopki „Rodzina chłopska przy pracy dawniej” (1977, MŁ) czy „Zagroda wiejska” – zespół ponad 30 rzeźb i makiet Bolesława Grabskiego (1992 MŁ). W drewnie zostali utrwaleni ludzie związani ze wsią tzw. typy ludowe – gospodarze i gospodynie zajmujący różne miejsce w hierarchii społecznej, w różnym wieku i w różnej sytuacji życiowej, rzemieślnicy, urzędnicy, Żydzi i żebracy. Problematyka ta jest charakterystyczna dla twórczości Filomeny Robakowskiej, która powołała do życia „Kobietę chodzącą po prośbie” (1969 MAiE), „Icka – pachciarza” (1969 MAiE), „Urzędnika” (1968 MAiE) „Kowala i pomocnika przy pracy” (1969 MAiE). Dawne typy ludowe pojawiają się także w twórczości innych przedstawicieli najstarszego pokolenia łęczyckich rzeźbiarzy – Ignacego Kamińskiego np. „Chłop elimentnik” (1960 MŁ)23, Stanisława Walczaka np. „Żniwiarz” (1972 MAiE) czy Wiktora Rysio np. „Para młodych” (1976 MAiE). Wielu młodszych, aktywnych do dziś, rzeźbiarzy łęczyckich chętnie podejmuje tematykę obrzędowości dorocznej. W tym miejscu należy wymienić takich uznanych twórców jak Paweł Flakiewicz __________ 22 23 Pod pojęciem dawna wieś rozumiem wieś z przełomu XIX i XX w. oraz z okresu międzywojennego. Nie używam terminu tradycyjna, ponieważ etnografowie odnoszą go przede wszystkim do przełomu XIX i XX w., a także ze względu na wątpliwości czy to określenie jest adekwatne w stosunku do wsi (szczególnie w uprzemysłowionym Łęczyckiem) z okresu międzywojennego. Starsi ludzie przekazując gospodarstwo następcy za pomocą zapisu notarialnego ustalali warunki na jakich ma to nastąpić. Określano rodzaj i ilość produktów żywnościowych jakie dziedziczące dziecko ma przekazywać rodzicom oraz ilość inwentarza jakie dawni gospodarze mogą trzymać na własne potrzeby. Zapis taki zwany był elementem lub lamentem (od słowa alimenty). 202 np. „Na gromniczną” (1989 MŁ) i „Kolędnicy” (1987 MŁ) czy Stanisław Szymczyk np. „Kolędnicy” (2007 MAiE). Muzeum w Łęczycy organizowało konkursy na rzeźbę poruszającą szeroko rozumianą tematykę regionalną, twórcy najstarszego pokolenia jednak ilustrowali życie dawnej wsi przede wszystkim z „potrzeby serca”. Doświadczenia etnografów współpracujących z nimi dowodzą, że ta problematyka była im bardzo bliska24. Niewątpliwie taki stan rzeczy ma związek z faktem, iż rzeźbiarze przedstawili bardzo dobrze sobie znaną rzeczywistość kulturową. Życie dawnej wsi było dla nich tak ważnym źródłem inspiracji, że stanowiło niejako „naturalny” temat twórczości. Prawidłowość tę doskonale oddaje wypowiedź Filomeny Robakowskiej: (…) tylko dawne ludzie mi na myśl przychodzą. Warto na marginesie zauważyć, że inne tematy świeckie – także związane z regionem, np. jego historia, wymagały ujęcia z punktu widzenia depozytariusza kultury narodowej. Kompetencje kulturowe twórców najstarszego pokolenia były w tym wypadku bardzo zróżnicowane. Niektórzy z nich kształcili się i prowadzili ożywioną działalność społeczną, samorządową czy polityczną, najlepszym przykładem takiej postawy jest Ignacy Kamiński, który przez całe dorosłe życie parał się działalnością społeczną i przez jedną kadencję był posłem na sejm II RP25. Ich przeciwieństwo natomiast stanowią ci, którzy, zanim zajęli się rzeźbą, ograniczali swą aktywność do pracy w gospodarstwie rolnym, jak przywoływana już przez nas wielokrotnie Filomena Robakowska. Rzeźbiarka ta stanowi jednocześnie przykład twórcy, który podejmując nowe tematy, w granicach swoich możliwości, poszerza swoją wiedzę i zainteresowania26. Problematyka związana z życiem dawnej wsi w dorobku ośrodka kutnowskiego reprezentowana jest fragmentarycznie. Sądzimy, że taki stan rzeczy wiąże się z wiekiem i pochodzeniem rzeźbiarzy – urodzili się oni po II wojnie światowej, najczęściej w Kutnie. Niektórzy twórcy tradycyjną kulturę chłopską, leżącej na styku kilku subregionów etnograficznych: łęczyckiego, łowickiego i Kujaw, ziemi kutnowskiej, a także szerzej kulturę wsi Polski środkowej27, poznawali __________ 24 25 26 27 B. Chlebowska, dz. cyt., s. 155. A. Jackowski, Ignacy Kamiński…, s. 208. U. Biełous, Filomena Robakowska – rzeźbiarka z Witoni, „Polska Sztuka Ludowa – Konteksty” 1970, s. 104–106. Dla Robakowskiej inspiracją dla podejmowania nowych tematów był mąż, który po przekazaniu następcy gospodarstwa znalazł nową pasję – czytanie. Mężczyzna chętnie opowiadał żonie treść przeczytanych książek, a także czytał jej na głos ciekawsze fragmenty. Mężczyzna szczególnie cenił sobie dzieła Sienkiewicza, co znalazło odbicie w twórczości żony – Robakowska wyrzeźbiła sienkiewiczowskie postacie (np. „Pan Wołodyjowski”, 1969, MAiE) oraz samego pisarza (patrz powyżej). Kazimiera Zawistowicz-Adamska wyróżnia na terenie Polski środkowej następujące subregiony etnograficzne łęczycko-kutnowski, łowicki, rawsko-opoczyński, piotrkowskobełchatowsko-radomszczański, sieradzki i wieluński. Obszar ten badaczka określa, ze względu na silne, szczególnie przed upadkiem przemysłu włókienniczego, oddziaływanie gospodarcze i społeczne Łodzi, mianem regionu łódzkiego. (Patrz: K. Zawistowicz- 203 bliżej dopiero w następstwie swojej pasji artystycznej – śledząc dorobek rzeźbiarzy ośrodka łęczyckiego, ewentualnie prace starszych kolegów z Kutna, czy szukając inspiracji dla własnej twórczości. W dorobku ośrodka znajdziemy niewiele rzeźb portretujących mieszkańców dawnej wsi czy ilustrujących ówczesne życie codzienne. Takie tematy pojawiają się jednak u artystów głębiej zainteresowanych problematyką regionalną i chcących pielęgnować miejscową tradycję. W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o Tadeuszu Kacalaku, który choć urodził się w Kutnie, jest silnie związany emocjonalnie ze wsią. W okresie, gdy mieszkał w oddalonym kilka kilometrów od Kutna Gołębiewie, bliżej poznał tamtejsze zwyczaje i tradycje28. Ciepły stosunek Kacalaka do wsi oraz jego duża wiedza na temat realiów życia w tym środowisku znalazła twórcze odbicie między innymi w pracach „Stare Mazowsze” (1985 MMP), „Informatorka” (1982, MŁ), „Chłop polski” (1975 MŁ). Problematykę tę podejmują również Zbigniew Suchiński – np. „Para łęczycka” (1995 MŁ), czy Zbigniew Szczepański – np. „Muzykanty” (1995 MŁ)29. W dorobku kutnowskich twórców nie ma zbyt wielu prac poruszających wątki demonologiczne, ograniczają się one w zasadzie do przedstawień łęczyckiego Boruty. Są to niekiedy oryginalne wizerunki np. Z. Szczepański „Diabelska Kapela”(1989 MMP), J. Stańczyk „Boruta Zalotny” (2003 MRK). Wiele kutnowskich rzeźb przedstawia natomiast przebieg dawnych obrzędów dorocznych i rodzinnych, szczególnie wesela. Zwyczaje doroczne nie zawsze są pokazane w formach typowych dla tego regionu, czy szerzej dla Polski środkowej. Twórcy niekiedy decydują się przedstawić je w zmodyfikowanej wersji, najczęściej w takiej, która przetrwała do dziś i stała się częścią kultury narodowej30. Wybór ów może warunkować wiedza i doświadczenie życiowe 28 29 30 Adamska, Granice i horyzonty badań kultury wsi w Polsce, Warszawa 1976, s. 32–33; por. taże, Zakres badań etnograficznych nad regionem łódzkim. Osiągnięcia i postulaty badawcze, „Prace i Materiały Etnograficzne” 1959, t. 13, s. 12.) Analogiczny teren został określony mianem Polski środkowej w projekcie badawczym Kultura wsi Polski środkowej w procesie zmian przeprowadzonym przez etnografów z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Tak zdefiniowany obszar Polski środkowej równy jest w przybliżeniu aktualnemu województwu łódzkiemu. W. Dowlaszkiewicz Tadeusz Kacalak – Rzeźba…, s. 5. Podobnie jak Tadeusz Kacalak, Zbigniew Szczepański (ur. 1944) dzięki częstym pobytom u dziadków, miał jako dziecko bliski kontakt z kulturą wsi. Przykładem tego zjawiska są choćby opisana poniżej rzeźba A. Kamińskiego „Malowanie jajek” (Patrz: Katalog wybranych rzeźb o tematyce obrzędowej) czy „Kobiety z palmą” A. Wojtczaka (1984 MMP). Rzeźba Kamińskiego przedstawia kobiety w strojach łęczyckich, które malują jajka, podczas gdy w Łęczyckiem tradycyjnie zdobiono pisanki metodą batikową (Patrz: J. D. Dekowski, Z badań nad pożywieniem ludu łęczyckiego, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna” 1964, nr 8, s. 189.) Kobiety z rzeźby Wojtczaka niosą wysoką palmę, tego rodzaju palmy tradycyjnie nie występowały w Polsce środkowej. (Patrz: I. Lechowa, Tradycyjny rok obrzędowy we wsiach Polski środkowej, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficz- 204 rzeźbiarza, lub widowiskowość przedstawionego zwyczaju i związana z tym łatwość przetransponowania go na język rzeźby, a także fakt, iż praca będzie zrozumiała dla potencjalnych odbiorców. Niektóre prace przedstawiające obrzędy doroczne, a szczególnie rodzinne, wydają się stanowić ilustracje folklorystycznego widowiska. W dużym stopniu wrażenie to budują starannie odtworzone za pomocą wielobarwnej polichromii stroje łęczyckie, łowickie czy kujawskie, a także „gęsta” wielopostaciowa, wielopoziomowa, rytmiczna kompozycja. Doskonałym przykładem takiej rzeźby jest „Wesele kutnowskie” Jerzego Żandarowskiego (2006 MRK) czy „Kurcorze” (1987 MŁ)31. Podobnie jak przy wyborze jako tematu określonego zwyczaju dorocznego czy pewnej jego formy, o wykorzystaniu opisanej powyżej konwencji może decydować wiedza i doświadczenie życiowe twórcy, oraz względy czysto artystyczne – rzeźby tego rodzaju cechują się wyjątkową dekoracyjnością. Sposób przedstawienia tematyki obrzędowej w rzeźbie kutnowskiej – zarówno ujęcie tematu jaki i kwestie artystyczne są, jak sądzimy, w znacznym stopniu uwarunkowane potrzebami i upodobaniami potencjalnego odbiory32. Analizując tematykę kutnowskiej rzeźby należy wspomnieć o ptakach. Nie zawsze są to przedstawienia zgodne z anatomiczną prawdą, zwłaszcza w szczegółach. Umowną, uproszczoną formę ptaka niektórzy twórcy traktują bowiem jako ramę dla swoich indywidualnych wyobrażeń. Ptaki w tej konwencji rzeźbi między innymi Tadeusz Kacalak, oraz jego syn, Dariusz, który mawia, że specjalizuje się ptakach – dziwakach33. Znaczną część twórczości Sławomira Suchodolskiego stanowią natomiast realistycznie ujęte ptaki z wiernie oddanym upierzeniem. W tym miejscu uważamy za wskazane odwołanie się do zjawiska pamięci, które jest wieloznaczne i skomplikowane. Nie istnieje jedna definicja, która zawierałaby w sobie wszystkie możliwe jego formy. Zauważyliśmy, że temat 31 32 33 nego w Łodzi. Seria s. 48–49; B. Ogrodowska, Polskie zwyczaje i obrzędy doroczne, Warszawa 2009, s. 126–134. Patrz: Katalog… Do niedawna na twórczość artystów postludowych mieli wpływ etnografowie, muzealnicy, plastycy oraz inne osoby odpowiedzialne za politykę kulturalną państwa, oni też kształtowali upodobania potencjalnych odbiorców. Dziś, podobnie jak inne dziedziny aktywności gospodarczej i artystycznej, podlega ona prawom rynku. Przy wszystkich różnicach, jakie cechują twórczość wiejskich amatorów przed i po przemianach społeczno – ekonomicznych, kształtujące ją czynniki mają pewien wspólny rdzeń. Dziewiętnastowieczne wyobrażenia o kulturze i sztuce wsi i ich znaczeniu dla kultury narodowej stały się podstawą dla działalności popularyzującej wiejską wytwórczość w czasach PRL oraz wcześniej – na przełomie XIX i XX i w okresie międzywojennym. Owe wyobrażenia – uproszczone i spopularyzowane oraz przede wszystkim dotychczasowa twórczość postludowa stanowi natomiast bazę dla obrazu ludowości który funkcjonuje obecnie w naszej kulturze narodowej i popularnej. Patrz: E. Klekot, dz. cyt., s. 86–98; P. Kordula, Ludowość na sprzedaż, Warszawa 2013, s. 47–80, 133–202. B. M. Liberska-Marinów, Rzeźba z Kutna rodem…, s. 3–86. 205 pamięci, wspomnień i ich narracyjnego ujęcia od dłuższego czasu znajduje się w centrum zainteresowania przedstawicieli nauk humanistycznych. Wymienić należy chociażby takich autorów jak Ricoeur, Le Goff, Assmann. Niewątpliwie przyczyną takiego stanu rzeczy był zbieg wielu tendencji: postęp w badaniach nad mózgiem w ostatnich dekadach, prężnie rozwijające się badania nad długowiecznością, jej związkiem z wiedzą (tzw. mądrością życiową) i poszukiwaniem autorytetów34. Jan Assmann zauważył w „Pamięci kulturowej”, że w dzisiejszych czasach renesans pamięci wzmacniają co najmniej trzy czynniki: po pierwsze nowe media eksternistycznego przechowywania danych, które spowodowały rewolucję kulturalną, po drugie upowszechnia się nowa postawa wobec naszej własnej tradycji kulturowej, nazwanej przez Georga Steinera postkulturą, w której trwa coś co się skończyło, po trzecie zaś odchodzi pokolenie stojące na straży pamięci zbiorowej35. Zainteresowanie pamięcią stało się niezwykle istotne nie tylko dla badaczy przeszłości, którzy widzą w niej szczególne źródło wiedzy o przeszłej rzeczywistości i badają swoiste świadectwo tejże rzeczywistości, ale pamięcią zaczęli interesować się badacze współczesności – antropolodzy i socjologowie, którym bliskie jest przekonanie, że wiele współczesnych zjawisk kulturowych i społecznych udaje się zrozumieć dopiero wówczas, gdy w ich interpretacji sięgniemy do treści tkwiących w pamięci tych, którzy uczestniczą we współczesnej rzeczywistości. Szczególnie istotna wydaje się kwestia fundująca wspólnotę i decydująca o jej trwaniu, przy czym należy mieć na uwadze pamięć grupową, jak również pamięć indywidualną, budującą świadomość jednostek, uczestniczących we wspólnocie36. Rozpatrywanie zjawiska pamięci w kontekście twórczości artystycznej wymaga przeprowadzenia szczegółowej kwerendy, zebrania materiału zdobytego na podstawie wywiadów z artystami. Dokonana przez nas analiza wycinka twórczości nieprofesjonalnej dowodzi, że może dochodzić do nieustannego ścierania się ze sobą pamięci społecznej, inaczej zwanej grupową, z indywidualną, budującą świadomość jednostek żyjących we wspólnocie. Aby zagłębić się w temat należy przywołać Maurice Halbwachsa, który przeciwstawia pamięć grupową, pamięci historycznej. Jego zdaniem pamięć pielęgnowana w ramach poszczególnych grup przeradza się w historię, gdy przestaje być w tych grupach żywa. Wspólnota utrzymywana jest do momentu funkcjonowania pamięci, gdy wygasa, przestając pełnić rolę spoiwa, treści pamięci przechodzą do historii. Halbwachs traktuje pamięć grupową jako element przynależny współczesnej, a nie przeszłej rzeczywistości. Pamięć grupową, nazywaną też zbiorową, autor uważa za ciągły bieg myśli zmieniających się pokoleń, co wpływa na zachowanie i pielęgnowa- __________ 34 35 36 K. Piątkowski, Mit–Historia–Pamięć, Łódź 2011, s. 182. J. Assmann, Pamięć kulturowa. Pismo, zapamiętywanie i polityczna tożsamość w cywilizacjach starożytnych, Warszawa 2008, s. 27. K. Kaniowska, „Memoria” i „postpamięć” a antropologiczne badania wspólnoty [w:] Łódzkie Studia Etnograficzne, t. XLIII, Łódź 2004, s. 9. 206 nie tradycji, która jest wyznacznikiem budowania tożsamości grupy. Przekonanie, że pamięć jest niezbędnym źródłem poznania tożsamości wzmogło zainteresowanie nią. W pozytywistycznym kanonie myślenia nie była ona traktowana jako kategoria empiryczna, brana pod uwagę w dyskursie naukowym. Dopiero zmiana paradygmatu, jaka nastąpiła w połowie XX wieku sprawiła, iż zyskały na znaczeniu pojęcia i kwestie dotąd nie włączane do owego dyskursu, uznawane wcześniej za nienaukowe lub pozalogiczne. Kiedy mówimy o pamięci, powinniśmy mieć na uwadze, że jest ona środkiem wspierającym identyfikację jednostki ze wspólnotą, umacnia tym samym społeczną pozycję jednostki. Przynależność do wspólnoty to okresowe „wygrywanie” pamięci zbiorowej z indywidualną, z pamięcią jednostki37. W twórczości najstarszego pokolenia rzeźbiarzy łęczyckich i niektórych starszych rzeźbiarzy kutnowskich zauważamy silną tendencję do ożywiania tradycyjnej wsi, znanej im z dzieciństwa. W rzeźbie przedstawiane są wierzenia, obyczaje, warunki życia i pracy, dokładnie oddane są również szczegóły tradycyjnego stroju. Jednym słowem artyści dbają o jak najwierniejsze przedstawienie przeszłej rzeczywistości. Taki stan rzeczy wynika zapewne, jak można to określić używając terminologii Maurice Halbwachsa, z połączenia pamięci indywidualnej, przekazywanej w domu rodzinnym z pamięcią społeczną (zbiorową), która powstaje w wyniku kontaktów z innymi członkami danej społeczności. W antropologii nowego paradygmatu, pamięć indywidualna zajmuje miejsce nadrzędne nad wymiarem społecznym zjawiska. Jest to świadectwo „inności” podmiotu, mimo ukształtowania kulturowego. Dla wielu osób pamięć dzieciństwa jest jednym z motywów tworzenia. Ukryte i utrzymane w pamięci obrazy zostają puszczone w ruch dzięki czemuś, co nazwalibyśmy (za Schulzem) „mityzacją”. To, co pamiętamy lub co sobie przypominamy, nie jest przecież obiektywną rzeczywistością, ale czymś w swoisty sposób przetworzonym czy zniekształconym… Co to takiego pamięć mityczna? Naszym zadaniem to mieszanina realnego z wyobrażonym38. Zupełnie inaczej do pracy twórczej podchodzą młodsi artyści, chętnie podejmujący tematykę obrzędowości dorocznej. Nie rzeźbią oni z taką dokładnością szczegółów jak pierwsze pokolenie. Jest to zapewne wynikiem znajomości wielu obrzędów jedynie z opowieści starszych osób. Ilustrują wydarzenia, których nie doświadczyli. O problemach związanych z rekonstrukcją i odtwarzaniem przeszłości napisała Marianne Hirsch, wprowadzając termin postpamięć. Najbardziej zajmująca dla antropologa jest kwestia związana z istotą i wartością pamięci o przeszłości, która nie została doświadczona przez nas samych. To kategoria pamięci drugiego pokolenia, które nie przeżywszy rzeczywistości ujętej pamięcią, skazane jest na określenie własnej tożsamości na podstawie nie __________ 37 38 Tamże, s. 12–13. A. Bolecka, Pamięć i dzieciństwo, „Polska Sztuka Ludowa – Konteksty”, 2003, nr 1–2, s. 119. 207 własnego doświadczenia przeszłości. To swoiste tworzenie obrazu przeszłości w oparciu o pełne empatii odtwarzanie czyjegoś doświadczenia. Jak zauważa Katarzyna Kaniowska, postpamięć jest „przedłużeniem” pamięci świadków i uczestników minionej rzeczywistości, ale kształtującym czyjeś myślenie i wiedzę o sobie i o świecie39. Definiując to pojęcie, Hirsch podkreśla tworzenie się tego rodzaju pamięci pod wpływem oddziaływania narracji o cudzych przeżyciach, przekazanych tym, którzy stają się powiernikami tych doświadczeń, a zarazem twórcami własnych narracji o przekazanych im treściach. Teksty pamięci nawarstwiają się, a to co zapamiętane nie jest już wyłączną własnością tych, którzy doświadczyli zapamiętanych zdarzeń, ale i własnością odbiorców przekazu przeżywających – co jest tu ogromnie istotnym elementem – przekazywane im doświadczenie poprzez wczucie się, empatyczne wyobrażenie sobie tegoż. Postpamięć staje się więc narracją o narracji, równie emocjonalną, często nawet bardziej emocjonalną od pierwotnej, wzbogaconą na przykład o współczucie. Skutkiem tego typu pamięci może być tendencja do uwznioślenia, czy nawet sakralizowania oraz estetyzowania narracji postpamięciowych40. Taka narracja służy budowaniu tożsamości podmiotu pamiętającego, jest również jednym z fundamentów i spoiw wspólnoty. Wprowadziliśmy kategorię pamięci, aby jedynie zasygnalizować możliwość rozpatrywania twórczości rzeźbiarzy łęczyckich i kutnowskich w tym kontekście. Pozostawiamy tę kwestię do dalszych rozważań po przeprowadzeniu szczegółowych badań w terenie, które zweryfikowałyby nasze myślenie na temat wpływu pamięci, postpamięci i wpływu konkursów, które organizowały różne placówki na dorobek ośrodków będących przedmiotem naszego zainteresowania. Staraliśmy się wykazać, że rzeźby przedstawiające obrzędy doroczne stanowią znaczną część dorobku zarówno łęczyckich jak i kutnowskich rzeźbiarzy. Jest to kategoria prac bardzo zróżnicowana pod względem formalnym – zaliczają się do niej grupy figurek osadzone na wspólnej podstawie, pojedyncze rzeźby postaci ludzkich tworzące zespoły, wielopostaciowe kompozycje, a także rzadko wykonywane przez twórców z obu ośrodków płaskorzeźby. Wiele spośród nich to prace o dużej wartości artystycznej, tematykę obrzędowości poruszali bowiem najlepsi łęczyccy i kutnowscy rzeźbiarze. Różnią się one ujęciem tematu – mogą przedstawiać tradycyjny, lokalny zwyczaj, bądź ilustrować jego współczesną lub szerzej znaną formę. Rzeźby o tematyce obrzędowej są zróżnicowane w wielu aspektach, dlatego postanowiliśmy przyjrzeć się im bliżej. Staraliśmy się tak wyselekcjonować rzeźby, by nasze opracowanie stanowiło reprezentatywny przegląd interesującej nas kategorii prac. Wybór oddaje zróżnicowanie formalne interesującej nas grupy prac. Katalog wybranych rzeźb o tematyce obrzędowej obejmuje zarówno twórczość artystów łęczyckich jak i kutnowskich. Znajdują __________ 39 40 K. Kaniowska, dz. cyt., s. 20. Tamże, s. 21. 208 się w nim prace rzeźbiarzy wszystkich generacji, bowiem przynależność pokoleniowa często wiąże się ujęciem tematu, jakie cechuje twórcę. Wyselekcjonowane przez nas rzeźby ilustrują obrzędy związane z różnymi częściami cyklu obrzędowego – od rytów bożonarodzeniowych, poprzez zwyczaje wielkanocne, po przypadające na późne lato dożynki. Większość prac przedstawia jednak obrzędowość zimową i wiosenną, taki stan rzeczy związany jest ściśle ze specyfiką tradycyjnej, wiejskiej obrzędowości. Łączyła ona w sobie aspekt teologiczny z prastarymi rytami mającymi zapewnić harmonię w przyrodzie, a zarazem zabezpieczyć człowiekowi dostatek, pomyślność i zdrowie. Najlepszym czasem dla sprawowania tych obrzędów był okres zimowego zastoju i wiosennej odnowy przyrody – pierwszy z nich to moment cyklu wegetacyjnego postrzegany jako szczególnie niebezpieczny, drugi jako przełomowy. Z rytmem przyrody zbiegał się kalendarz liturgiczny, a więc zasadniczy cykl świętowania zawierał się między przesileniem zimowym a równonocą wiosenną41. W pracach rzeźbiarzy ośrodka kutnowskiego i łęczyckiego wyraźnie widać, że w kulturze dawnej wsi sakralny czas sprawowania obrzędu to jednocześnie jedyny czas niepoświęcony pracy, czas zabawy42. Zabawa – czynność dobrowolna, nie przynosząca wymiernych korzyści, odbywająca się w określonym miejscu i czasie – jest formą oraz znakiem święta, może być tożsama z obrzędem43. W naszym katalogu nie mogło więc zabraknąć licznych rzeźb o charakterze ludycznym. Wieloaspektowość tradycyjnego, ludowego świętowania, sprawiała, że treść, jaką przekazują rzeźby o tematyce obrzędowej jest wielowątkowa i bogata. Aby oddać ten fenomen wybraliśmy rzeźby przedstawiające obrzędy kościelne oraz prastare, ludowe obrzędy, wiele z nich jednocześnie oddaje ludyczny wymiar świętowania. Złożoność świętowania na dawnej wsi wyraża się w rzeźbach różnych pokoleń twórców – także tych młodszych, którzy nie zawsze stawiają na dokumentalną wierność. Pomimo, iż, jak pisaliśmy, powyżej odzyskanie depozytu z pamięci nie jest procesem, którego efekt ma jednoznaczny status ontologiczny, prace starszych rzeźbiarzy ośrodka łęczyckiego i pierwszych twórców kutnowskich mają niebagatelną wartość dokumentacyjną. Co więcej chęć utrwalenia przeszłości z myślą o przyszłych pokoleniach stanowiła dla niektórych rzeźbiarzy motywację do tworzenia swoich prac. Natomiast powstające w ostatnich latach rzeźby twórców kutnowskich biorą pod uwagę upodobania potencjalnego odbiorcy i jego wiedzę o kulturze dawnej wsi i jako takie mogą stanowić źródło refleksji nad wyobrażeniem o ludowości oraz o ludowej twórczości artystycznej we współczesnej kulturze narodowej i popularnej. __________ 41 42 43 A. Zadrożyńska, Światy, zaświaty, Warszawa 2000, s. 7–36. Tejże, Homo faber i homo ludens, Warszawa 1983, s. 53–107. J. Huizinga, Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, Warszawa 2007, s. 26–49. 209 Katalog wybranych rzeźb o tematyce obrzędowej Wacław Czerwiński „Wiljorze” (1963 MAiE) – fot. 1. Zespół sześciu rzeźb przedstawia postacie: żołnierza, anioła, księdza, baby, Żyda i diabła, które tworzą grupę kolędniczą tzw. wiliorzy. Wszystkie rzeźby zostały wykonane w drewnie topolowym i pomalowane. Pierwsza z zespołu, ukazuje żołnierza ubranego w zielony mundur. Kołnierzyk, naramienniki, mankiety i pas pomalowano w kolorze żółtym, długie buty na czarno. Na głowie żołnierz ma wysoką czapkę rogatywkę, z bordowym daszkiem i żółtym otokiem. Druga postać – anioła, ubrana jest w długą, różową szatę, której kołnierzyk i mankiety zaznaczone są żółtymi obwódkami. Lewa ręka spuszczona wzdłuż ciała, w prawej, opartej na piersiach trzyma żółtą trąbkę. Od ramion wyrastają długie, białe skrzydła. Na głowie hełm zakończony gwiazdą. Kolejna w układzie rzeźba przedstawia księdza ubranego w czarną sutannę i białą komżę, z fioletowa stułą na szyi i w birecie na głowie. Ksiądz w prawej ręce, uniesionej na wysokości bioder trzyma kropidło. Do grupy kolędniczej należy także postać kobiety odzianej w długą, brązową suknię, zieloną chustę w bordowe gwiazdki, która otula głowę oraz postacie Żyda w długim, brązowym chałacie, zielonej koszuli, trzymającego ręce w kieszeni i diabła, ubranego na czarno, z zaznaczonymi na zielono i żółto oczami, czerwonymi ustami, dużymi rogami na głowie. Diabeł w rękach wspartych o brzuch trzyma widły. Autor w sposób artystyczny, na specjalne zamówienie Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi, ujął zwyczaj chodzenia po wsi w okresie Bożego Narodzenia tzw. wiljorzy. W obrzędzie brało udział sześciu chłopców w wieku 10–15 lat, przebranych w stroje, wykonane z drewna i papieru. Za krótkie widowisko i składanie życzeń, kolędnicy otrzymywali naturalia44. Przygotowania do występu trwały około tygodnia45. Dzięki zapiskom samego Czerwińskiego, który w latach 20 XX wieku należał do grupy wiljorzy oraz przekazom pozyskanym od jego krewnej z Leźnicy Małej i siostry Celiny, udało się odtworzyć cały przebieg obrzędu. Pierwszy wchodził do chałupy żołnierz salutując i mówiąc: Oto jestem posłaniec polski, Pędzę jak wiatr morski, Aby zawiadomić miasta i wioski __________ 44 45 A. Zadrożyńska, dz. cyt., s. 62. Składanie sobie życzeń – zdrowia, urodzaju, dostatku, jest częścią wielu obrzędów, wiąże się ono z wiarą w sprawczą mocą słowa. Dobre słowo było formą daru, za który należało się odwzajemnić, życzeniami, wiktuałami czy pieniędzmi. I. Lechowa, Relikty tradycyjnej obrzędowości dorocznej w Łęczyckiem, „Łódzkie Studia Etnograficzne” 1974, t. 16, s. 59. 210 O przykazaniach boskich; Aby mieszkańcy się nie dziwili, Boskich przykazań nieomylni byli, Przyjdzie sługa Belzebuba, Będzie trwożył lud Jakuba Za nim wchodził anioł mówiąc: Oto jestem anioł boży, Niechaj mnie się nikt nie trwoży, Bo dzisiaj jest wielka nowina, że panna czysta porodziła syna w miasteczku Betlejem, Gloria, gloria In excelsis Deo! Następnie potrząsając dzwonkiem ksiądz wypowiadał następującą kwestię: Sante pate domino, bądźcie państwo dobrej myśli, żeśmy do waszej chaty przyszli, wędrujemy z nad Betlejem, aby was zawiadomić przyjściem (o przyjściu) na ten świat króla nad króle w miasteczku Betlejem. Kto ujrzy gwiazdę świecącą, Niech się raduje Bogu dziecku w żłóbku płaczącym. Wtedy wyskakiwała baba i wykrzykiwała: Jestem sobie baba chwacka, Dajcie paniusiu kiełbasy i placka! W czasie zbierania wiktuałów do koszyka, zjawiał się Żyd mówiąc: Cos babo chciała, tos dostała, Jestem ja tu przysłany od diabła Michała, Jak on tu wpadnie To wasze dusze przepadnie! Jako ostatni wpadał diabeł z widłami i potrząsając nimi wołał: 211 Jestem diabeł z Łysej Góry, Jak wos chwycę w swe pazury, Jak wos wezmę na widlisko To wos wrzucę w piekielisko!46 Stanisław Kopka „Powitanie Nowego Roku” (1976 MŁ) – fot. 2. Pod względem formalnym rzeźba to grupa pięciu postaci osadzonych na prostokątnej podstawie. Trzy postacie – mężczyźni (kolędnicy) mają w dłoniach baty. Drzewce wyrzeźbiono łącznie z postaciami, biczyska wykonano z cienkiego sznurka. U stóp jednego z gości stoi kosz na wiktuały. Czwarty mężczyzna (gospodarz) trzyma w dłoniach butelkę i szklankę, a ostatnia z postaci – kobieta (gospodyni) misę. Na podstawie widnieje tytuł kompozycji. Rzeźba jest polichromowana, zastosowano stonowaną kolorystykę. Ubrania mężczyzn są w kolorach brązowym, granatowym oraz czarnym. Kobieta ma jasnobrązową sukienkę i jasnozielony fartuch. Kompozycja Kopki przedstawia lokalny zwyczaj – noworoczną formę kolędowania, która była praktykowana w Łęczyckiem, Kutnowskiem i Radomszczańskiem, głównie we wsiach dworskich. Grupki fornali oraz osobno grupki kawalerów wiejskich chodziły od domu do domu z batami zakończonymi tak, by przy uderzeniu wydawały głośny dźwięk. Na podwórzu ustawiwszy się w półkole trzykrotnie trzaskali batami (tzw. obhukiwanie, opękiwanie) 47, następnie składali życzenia gospodarzom. W Kutnowskiem brzmiały one: Winszujemy państwu dziś Nowego Roku, zdrowia szczęścia, pomyślnego (lub dobrego) kroku, żeby się państwu dobrze szykowało, złoto i srebro do skrzyni (lub domu) sypało48. W zamian otrzymywali naturalia. __________ 46 47 48 W. Drozdowska, Łęczyccy Wiljorze i Herody, „Prace i materiały MAiE w Łodzi. Seria Etnograficzna 1965, nr 9, s. 243–245. I. Lechowa, Tradycyjny rok obrzędowy w wsiach Polski środkowej, „Prace i Materiały MAiE w Łodzi. Seria Etnograficzna” 1987, nr 24, s. 32–33; A. Twardowska. Zgodnie z rytmem przyrody. Tradycyjne obrzędy doroczne, [w:] Na styku regionów…, s. 213–214. Robienie hałasu, które pojawia się w niektórych zwyczajach dorocznych i rodzinnych ma znaczenie apotropeiczne, wierzono, że odstrasza złe moce. I. Lechowa, Tradycyjny rok obrzędowy w wsiach Polski środkowej, „Prace i Materiały MAiE w Łodzi. Seria Etnograficzna” 1987, nr 24, s. 33. 212 Władysław Baranowski „Kolędnicy” (1987 MŁ) – fot. 3. Polichromowana rzeźba składa się z trzech postaci męskich, umieszczonych na okrągłej, czarnej podstawie. Postać w środku, lekko wysunięta do przodu, ubrana w żółtą kurtkę, brązowe spodnie, czarne nakrycie głowy, czarne buty, trzyma w dłoni szopkę z żółtym daszkiem. W jej wnętrzu można dostrzec leżące dzieciątko Jezus z aureolą oraz Gwiazdę Betlejemską. Dwie lekko cofnięte postacie mają również czarne nakrycia głowy, czarne buty, kurtki oraz spodnie utrzymane w stonowanych barwach. Artysta w rzeźbie utrwalił zwyczaj chodzenia z szopką w okresie tzw, Godów, czyli od 25 grudnia do 6 stycznia. W kulturze starosłowiańskiej „god” oznacza: wesołość, uciechę, szczęśliwość, biesiadę, ucztę. W polskiej kulturze gody to czas, który obejmuje dwanaście dni, od którego pochodzi inne określenie, tzw. dwunastnica. Okres ten nazywany jest również mianem świętych wieczorów. Z godami związana jest bardzo bogata obrzędowość. Jednym z nich jest tzw. kolędowanie z szopką, które rozpowszechniło się pod koniec XVIII wieku, zarówno na wsiach jak i w miastach. Kolędnicy to grupka trzech, czterech chłopców, chodząca od domu do domu, śpiewająca kolędy, składająca życzenia. Młodsze grupy w wieku około 10 lat, nosiły szopki z postaciami statycznymi, starsze zaś w wieku 12–15 lat bardziej rozbudowane szopki kukiełkowe. Narodziny dzieciątka stanowiły tło dla teatru kukiełek, przedstawiającego wydarzenia z życia społeczności lokalnej49. Paweł Flakiewicz „Na gromniczną” (1989 MŁ) – fot. 4. Jednopoziomowa, rytmiczna kompozycja przedstawia trzy kobiety w strojach łęczyckich trzymające oburącz gromnice. Strój łęczycki, w który rzeźbiarz „ubrał” kobiety odtworzony jest wiernie i ze szczegółami. Mają one brązowe kaftany, wełniaki w pasy na czerwonym tle i zapaski w pasy na zielonym tle, na głowie mają jasne chusty kamelowe, pod spodem widać kolorowe jedwabnice i brzeg czepca50. Rzeźba nawiązuje do obchodzonego 2 lutego święta Oczyszczenia Najświętszej Marii Panny zwanego popularnie dniem Matki Boskiej Gromnicznej. Święcono wtedy przybrane asparagusem, borówką i wstążkami gromnice. Po przyjściu z kościoła należało obejść z zapaloną świecą dom i zagrodę co miało chronić przed piorunami, ogniem, silnymi wiatrami. Wierzono, że płomień __________ 49 50 A. Plucińska, Polskie świętowanie. Adwent Gody Zapusty, Łódź 2009, s. 93. J. Dekowski, Łęczycki strój ludowy, Łęczyca 1984, s. 10–19. Chusta kamelowa tzw. kamelówka wykonana na szydełku z wielbłądziej przędzy jest charakterystycznym elementem kobiecego stroju łęczyckiego. Jedwabnicą nazywano cienką jedwabną chustę, która obwiązywano czepiec. 213 gromnicy odstrasza podchodzące zimą w pobliże zagród wilki. Gromnice staranie przechowywano, wykorzystując w razie potrzeby. Podczas burzy zapalaną gromnicę stawiano na stole lub w oknie usytuowanym od strony, z której nadciągała nawałnica. Matka Boska Gromniczna uważana była za patronkę dobrej śmieci. Płonącą świecę dawano umierającemu do ręki lub stawiano obok niego. Dzięki temu miał on mniej cierpieć i mieć łatwiejszą drogę w zaświaty51. Na marginesie warto dodać, że rozbudowany kult maryjny był cechą charakterystyczną polskiej religijności ludowej52. Antoni Kamiński „Kobiety z palmami” (1985 MŁ) – fot. 5. Polichromowana, jednopoziomowa kompozycja składa się z czterech postaci, trzech wysokich, starszych kobiet i jednej niższej, młodszej. Ubrane są one w długie suknie i chustki na głowach, zwrócone twarzami do odbiorcy, ustawione blisko siebie. Trzy dorosłe kobiety trzymają w prawych dłoniach na wysokości bioder kolorowe palmy. Rzeźba ukazuje jeden ze zwyczajów obrzędowości dorocznej, Niedzielę Palmową, zwaną także Kwietną lub Wierzbną, która jest początkiem obchodów świąt Wielkiej Nocy. Kościół święci tego dnia triumfalny wjazd Chrystusa do Jerozolimy. Procesje związane z Niedzielą Palmową, rozpoczęli chrześcijanie z Jerozolimy w IV wieku, następnie w V i VI wieku, przyjęły się one w kościele zachodnim. Zwyczaj święcenia gałązek zielonych – palm wielkanocnych wprowadzono do liturgii w XI wieku. W polskiej tradycji palmy wykonane są z gałązki wierzbowej, do której dołączano: bukszpan, barwinek, borówkę, cis, widłak. Wierzba jest symbolem odradzającego się życia, nieśmiertelności. Najwcześniej okrywa się zielenią, rośnie w każdych warunkach, szybciej od innych roślin. Nawet ucięta i uschnięta gałązka, włożona do wody, wypuszcza korzenie i zielone liście53. W polskiej kulturze tradycyjnej, wierzono w jej moc __________ 51 52 53 I. Lechowa, dz. cyt., s. 36–37; A. Twardowska, Zgodnie z rytmem natury …, s. 216–218. B. Chlebowska, Udział żebraków w życiu religijnym tradycyjnej wsi, „Zeszyty Wiejskie”, Łódź 2003, s. 155–158; J. Grombczewski, Postać Matki Boskiej w ludowych przekazach językowych [w:] Etnografia Polski – Przemiany kultury ludowej. Wrocław 1981, t. 2, s. 158; M. Eliade, Traktat o historii religii, Warszawa 2000, s. 145–149. Wedle ludowych przekazów Matka Boska czyniła cuda, które przynosiły wybawienie, nie tylko jednostkom ale także całemu katolickiemu narodowi. Mogła ona nawet łamać ustanowiony przez Boga porządek, by ratować dusze grzeszników od mąk piekielnych. W oczach ludności wiejskiej cechowała się nieograniczoną łaskawością. Była niezastąpioną orędowniczą próśb do Jezusa. Podobną rolę pełnili święci. Odpowiada to tendencji znanej jeszcze z kultur archaicznych. Najwyższe bóstwa funkcjonowały w oddaleniu, ludzie nie zwracali się do nich ze swoimi prośbami, praktycznie zanikł ich kult. Funkcję tę przejęły inne bóstwa lub sakralizowane postacie. B. Ogrodowska, Święta polskie – tradycja i obyczaj, Warszawa 1996, s. 167. 214 ochronną. Palma miała zabezpieczać ludzi i zwierzęta przed czarami, ogniem i wszelkim złem. Po dzień dzisiejszy możemy zobaczyć na polach wetknięte krzyżyki z palmowych gałązek, które mają bronić siewy przed burzami i gradobiciem54. Antoni Kamiński „Malowanie jajek” (1985 MŁ) – fot. 6. Jest to trójpozioma kompozycja, o układzie zbliżonym do rytmicznego. W dolnym rzędzie artysta umieścił siedem klęczących postaci, w tym dwie kobiety. Drugi rząd rzeźby tworzą cztery postacie kobiece, w ujęciu do pasa. Przed każą z nich znajduje się kosz z niepomalowanym jajkami. Wszystkie trzymają w jednej dłoni częściowo pomalowane w geometryczne wzory jajko, w drugiej piórko. Trzeci rząd składa się z pięciu postaci – trzech mężczyzn i dwóch kobiet, postacie są widoczne do pasa. Na wysokości drugiego i trzeciego rzędu z prawej strony znajduje się widoczna w całości kobieta. Rzeźba jest polichromowana, twórca zastosował dość żywe kolory, jednak nie wszystkie barwy są nasycone, a twarze i dłonie pozostają niemalowane. Rzeźbiarz przedstawił stworzone przez siebie postacie w łęczyckich strojach regionalnych. Nie są one odtworzone tak dokładnie jak, we wspomnianej powyżej rzeźbie Pawła Flakiewicza „Na Gromniczną”, jednak bez trudu można je rozpoznać. Najbardziej charakterystyczną są spencerki czerwone w poziome paski i spodnie w paski na zielonym tle, w które twórca „ubrał” siedem postaci męskich. Jajko jest najważniejszym atrybutem Wielkanocny, doskonale wpisuje się w symbolikę tego święta. Wyraża ono ideę nieskończonego, choć cyklicznego trwania. Jak wierzono jajko, dzięki swej życiodajnej sile miało również moc przeciwdziałania szkodliwym działaniom złych mocy. Jajka były i pozostają nadal podstawowym składnikiem święconki, w Polsce środkowej barwiono je najczęściej na jeden kolor lub zdobiono techniką batikową. Wykorzystywano do tego celu wywary z cebuli, widłaka, oziminy (oba dawały kolor zielony), kory i liści drzew (kora dębu dawała barwę czerwoną do brązowej, kora olchy i liść klonu czarną)55. Skorupki święconych jajek wykorzystywano do obrzędów mających zapewnić urodzaj. Gospodarze rozsypywali je na polach przeznaczonych pod zboże, lub toczyli po nich święcone jajka. Kobiety dawały skorupki do nasion lnu licząc, że ułatwi to obróbkę tej rośliny56. __________ 54 55 56 R. Hryń-Kuśmierek, Z. Śliwa, Encyklopedia tradycji polskich, Poznań 2003, s. 53. A. Twardowska, Wszystko zaczęło się od jajka, Łódź 1998, s. 17–40. I. Lechowa, dz. cyt., s. 52. 215 Władysław Baranowski „Dyngus” (1987 MŁ) – fot. 7. Pod względem formalnym rzeźba to dwie postacie o dość krępych proporcjach osadzonych na okrągłej podstawie. Pierwsza postać to kobieta we współczesnym stroju – czerwonej sukience, druga postać to mężczyzna, również we współczesnym stroju – marynarce i krawacie. Obie postacie są ukazane w ruchu, zarówno kobieta jak i mężczyzna idą – mężczyzna ma wysuniętą, a kobieta uniesioną lewą nogę. Mężczyzna trzyma oburącz duże naczynie, przechyla je i wylewa z niego wodę. Na ziemiach centralnej i południowej Polski znany był zwyczaj polewania się wodą tzw. śmigus – dyngus. Praktykowano go w drugi dzień Świąt Wielkanocnych, który zwano w związku z tym Lanym Poniedziałkiem. Zwyczaj ten jest reliktem dawnych praktyk magicznych, mających sprowadzić deszcz, zapewnić zdrowie i urodzaj oraz płodność ziemi i ludziom. Na przełomie XIX i XX zwyczaj oblewania się wodą miał przede wszystkim znaczenie zalotne. Panna, która została obficie polana cieszyła się powodzeniem u kawalerów57. Śmigus dyngus praktykowany jest do dziś, zwłaszcza przez dzieci i młodzież. Andrzej Cichoń „Kurcorze” (1987 MŁ) – fot. 8. Pod względem formalnym jest to kompozycja złożona w siedmiu postaci – pięciu męskich, tytułowych kurcorzy czyli kawalerów chodzących z kogutem oraz dwóch kobiecych, są one pogrupowane w dwóch rzędach. Nie jest to typowa kompozycja wielopoziomowa, autor bowiem wyróżnił wyraźnie pierwszy i dalsze plany, w związku z tym postacie mają różną wielkość. Na środku pierwszego rzędu, na pierwszym planie przedstawiony jest mężczyzna z akordeonem, przed nim znajduje się figurka koguta na kółkach przybrana barwnymi wstążkami. Po obu stronach tej postaci, nieco w głębi na drugim planie, twórca umieścił dwóch mężczyzn – postać po lewej gra na trzymanych pod brodą skrzypcach, postać po prawej na klarnecie. Przed mężczyznami stoją koszyki kolorowych, wzorzystych pisanek. Po obu stronach tych postaci twórca umieścił postacie kobiece. W drugim rzędzie znajdują się dwie postacie męskie, obaj trzymają __________ 57 A. Twardowska, Zgodnie z rytmem przyrody…, s. 233–234; B. Ogrodowska, Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Warszawa 2009, s. 172–173. Obecnie śmigus – dyngus kojarzony jest wyłącznie z oblewaniem się wodą. Pod tą nazwą kryją się jednak dwa odrębne zwyczaje, występujące niegdyś w okresie wielkanocnym. Dyngowanie to wypraszanie wiktuałów, głównie świątecznych smakołyków, przez grupy młodzieży męskiej. Śmigus to rozpowszechniony na północy naszego kraju zwyczaj uderzania, przede wszystkim dziewcząt, wierzbowymi witkami, lub polewania ich wodą. 216 żerdzie, w taki sposób, iż krzyżują się one ze sobą nad głową akordeonisty58. Wszystkie postacie męskie rzeźbiarz „ubrał” jednakowo, w dość dokładnie odtworzone tradycyjne stroje łęczyckie. Na strój ten składają się „spencerki” w paski ma czerwonym tle, pasiaste zielono – czerwone „portki” oraz granatowe kaszkiety59. Czapki kurcorzy, jak nakazywał łęczycki zwyczaj, są przybrane wstążkami60. Zwyczaj, który ilustruje rzeźba – chodzenie, zazwyczaj w drugi dzień Wielkanocy, z kogutem (tzw. kurkiem, kokotkiem, kogutkiem), występował w całej Polsce środkowej (za wyjątkiem kutnowskiego). Kilku bądź kilkunasto osobowe grupy kawalerów chodziły z żywym lub sztucznym – zrobionym z gliny, ciasta bądź drewna, kogutem. Umieszczano go na, często bogato przybranym, wózku. Dekorację wózka stanowiły wstążki, wycinanki a czasem ruchome figurki wyobrażające np. orszak weselny, czarownicę, traczy, kowali czy żołnierzy. Wystrojem wózka mogła być też zielona gałąź czy lalka w otoczeniu sztucznych kwiatów. Kogut w wierzeniach ludowych był symbolem płodności i męskich sił witalnych, dlatego też kurcorze odwiedzali przede wszystkim domy, gdzie były panny na wydaniu. W ich repertuarze znajdowały się pieśni o treściach religijnych a także utwory o charakterze matrymonialnym. Kucorze składali życzenia zdrowia i pomyślności, przymawiali się o datki, dzięki czemu wypełniali swoje koszyki otrzymanymi od gospodyń jajkami kiełbasą, serem i innymi prowiantami. We wsi Oraczew śpiewali: Chodzimy to po dyngusie, zaśpiewamy o Jezusie O Jezusie, o Maryji, dejcie placka gospodyni Dejcie syra, dejcie masła, zeby wum sie córka pasła __________ 58 59 60 Kształt tych żerdzi wskazuje na to, iż są to drewniane szable. Używali ich kursorze ze wsi Łęka – nad głową mężczyzny, który zapowiadał wizytę po dyngusie dwaj inni trzymali skrzyżowane szable. Niektórzy kursorze przebierali się za ułanów – szabla była jednym z rekwizytów przynależnych do takiego stroju. Folklor ziemi łęczyckiej, Warszawa 1981, s. 276–277. J. Dekowski, Strój ludowy na obszarze Polski środkowej i jego przemiany, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Seria Etnograficzna” 1979, t. 20, s. 247–248. Kaszkiet była to czapka szyta z granatowego, rzadziej czarnego sukna z niewielkim skórzanym daszkiem. J. Dekowski, Z. Hauke, dz. cyt., s. 276. 217 Wacław Czerwiński „Sobótka” (1967 MŁ) – fot. 9. Rzeźba przedstawia postać kobiety na łodzi, która trzyma w ręku wianek. Postać ma dość krępe proporcje, cała kompozycja jest polichromowana, utrzymana w ciepłej tonacji. Zwyczaj, który ilustruje rzeźba – puszczanie przez panny wianków na wodę był praktykowany jeszcze do niedawna. Wianki puszczano z brzegu rzeki, z mostów, z kładek, czasem także z łodzi. Dziewczęta wiły sobótkowe wianki z kwiatów ogrodowych, następnie przymocowywały je do krzyżaka z listewek lub do deseczki, a na środku przytwierdzano świeczkę. Panny wykorzystywały puszczone na płynącą wodę wianki do wróżb. Gdy wianek płynął swobodnie zapowiadało to rychłe zamążpójście. Zatrzymanie się wianka na brzegu lub na jakiejś przeszkodzie – na roślinach wodnych czy konarze, było złym znakiem – zwiastowało panieństwo przynajmniej do następnego roku. Czasem dziewczęta puszczały 2 wianki. Jeżeli podpłynęły do siebie zapowiadało to szybkie zamążpójście i szczęśliwe małżeństwo61. Rzeźbiarskiej ilustracji doczekał się zwyczaj puszczania wianków na wodę, ale z najkrótszą nocą w roku wiąże się jeszcze jeden zwyczaj – palenie ognisk. Pierwotnie miał on znaczenie oczyszczające – miały odpędzić z otoczenia człowieka istoty nadprzyrodzone, które mogą mu szkodzić. Sobótkowe ognie rozpalano najczęściej nad wodami. Jeżeli nie było w pobliżu wód, palono je na miedzach, na polanach, na wzgórzach i w innych odosobnionych miejscach. Wedle dawnych wierzeń były to bowiem ulubione miejsca owych istot. Przy sobótkowych ogniskach zbierała się młodzież, śpiewano wówczas pieśni o charakterze matrymonialnym i skakano przez ogień. Oprócz ognisk palono również pochodnie – szczapy lub wiechcie słomy, z którymi młodzi chłopcy obchodzili granice wsi i pola, wierzono, że praktyki te zapobiegają opadom gradu62. Bolesław Grabski „U jaśnie Pana” (1977 MŁ) – fot. 10. Jest to płaskorzeźba zbudowana w układzie pasowym, ma dwa rzędy. Górny pas rozpoczyna od lewej strony postać męska bijąca w dzwon, w kierunku którego idą jedna za drugą – postacie żniwiarzy: kobieta z grabiami, kosiarz, kobieta z sierpem, mężczyzna z widłami. Kompozycję tego pasa zamyka składanie „panu” dwóch snopków przez dwie kobiety. Dolny pas od lewej strony rozpoczyna postać schylonego kosiarza, u jego „stóp” przepiórka (ostatnia garść zboża, którą pozostawiano niezźentą), a dalej wyzwolony kosiarz, świadczy o tym wykonane ze słomy nakrycie głowy. W centralnej części tego pasa artysta umiejscowił muzykantów: harmonistę i bębnistę, którzy przygrywają orszakowi __________ 61 62 I. Lechowa, dz. cyt., s. 70, A. Twardowska, Zgodnie z rytmem przyrody…, s. 244–245. I. Lechowa, dz. cyt., s. 68–69, A. Twardowska, Zgodnie z rytmem przyrody…, s. 243–244, A. Zadrożyńska, dz. cyt., s. 130–131. 218 składającemu „panu” dary dożynkowe. W scenie tej zostało wyeksponowane przypijanie – poczęstunek. Kompozycja ma charakter dynamiczny. Rzeźbiarz osiągnął ten efekt poprzez zmianę kierunku ustawienia postaci, układ narzędzi, przestawienia kolejności wykonywanej pracy. Płaskorzeźba ilustruje święto związane z końcem żniw, które w różnych rejonach Polski nazywane jest dożynkami, wyżynkami, obrzynkami, zarzynkami lub wieńcem. Zazwyczaj święto łączono z dniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny (15 sierpnia), ale mogło ono przypaść na początku września. Żniwiarze po wykonaniu ciężkich prac polowych, składali gospodarzowi dar z wieńców, owoców, orzechów, chleba upieczonego z ziarna zżętego zboża.63 Tego dnia szczególnym uznaniem cieszyli się ludzie pracujący najszybciej, którym zakładano na głowy wieńce i polewano wodą, żeby w roku następnym nie było suszy. Rozpoczynał się czas zabawy, śpiewania pieśni, grania kapel wiejskich, tańców. Ten najbardziej rozbudowany i najpiękniejszy obrzęd rolniczy trwał zazwyczaj od dwóch do trzech dni.64 __________ 63 64 E. Hryń-Kuśmierek, Z. Śliwa, Encyklopedia…, s. 87. Z. Gloger, Encyklopedia staropolska, t. II, Warszawa 1972, s. 30–32. 219 Summary The authors of the article described the outset and gradual development of the sculpture centres in the regions of Łęczyca and Kutno. They highlighted the distinctive formal characteristics of the sculptures from this centres and discussed the themes addressed by the authors. Moreover, the possibility of exploring sculptures in the context of remembrance was outlined. The major part of the text is a catalogue – with descriptions – of selected sculptures pertaining to various rituals, which were popular in both of the said centres. In the appendix, the authors presented the profiles of the sculptures whose works were included in the catalogue. 220 Fot. 1. Wacław Czerwiński „Wiljorze”, 1963, ze zbiorów Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Fot. M. Świercz. Fot. 2. Stanisław Kopka „Powitanie Nowego Roku”, 1976, ze zbiorów Muzeum w Łęczycy. Fot. P. Czepas. 221 Fot. 3. Władysław Baranowski „Kolędnicy”, 1987, ze zbiorów Muzeum w Łęczycy. Fot. M. Świercz. Fot. 4. Paweł Flakiewicz „Na gromniczną”, 1989, ze zbiorów Muzeum w Łęczycy. Fot. P. Czepas. 222 Fot. 5. Antoni Kamiński „Kobiety z palmami”, 1985, ze zbiorów Muzeum W Łęczycy. Fot. P. Czepas. Fot. 6. Antoni Kamiński „Malowanie jajek”, 1985, ze zbiorów Muzeum w Łęczycy. Fot. P. Czepas. 223 Fot. 7. Władysław Baranowski „Dyngus”, 1987, ze zbiorów Muzeum w Łęczycy. Fot. P. Czepas. Fot. 8. Andrzej Cichoń „Kurcorze”, 1987, ze zbiorów Muzeum w Łęczycy. Fot. P. Czepas. 224 Fot. 9. Wacław Czerwiński „Sobótka”, 1967, ze zbiorów Muzeum w Łęczycy. Fot. P. Czepas. Fot. 10. Bolesław Grabski „U jaśnie Pana”, 1977, ze zbiorów Muzeum w Łęczycy. Fot. P. Czepas. 225 ANEKS Noty o twórcach OŚRODEK ŁĘCZYCKI BARANOWSKI Władysław (1932–2005) – kierowca muzealny, namówiony do rzeźbienia przez artystę łęczyckiego Stanisława Kopkę. Po odbyciu dość długiej nauki, Baranowski zadebiutował w konkursie sztuki ludowej na początku lat 80 XX wieku. Jego prace zostały wyróżnione, co młodego stażem artystę zachęciło do dalszych działań rzeźbiarskich. Dzieła Baranowskiego mają bardzo różną tematykę, od typowych przedstawień sakralnych: Ucieczka z Egiptu, Chrystus Frasobliwy, Ukrzyżowany, postacie świętych po ukazanie scen z życia wsi regionu łęczyckiego. Prace utrzymane są w pogodnych, pastelowych barwach. CZERWIŃSKI Wacław ze Świnic Warckich (1910–1986). W dzieciństwie strugał zabawki, ptaki, zwierzęta. Począwszy od lat 60-tych systematycznie brał udział w konkursach na rzeźbę ludową. Charakterystyczny dla tego twórcy temat to żydowska gehenna w czasie II wojny światowej. Obok Ignacego Kamińskiego, Czerwiński był rzeźbiarzem, którzy dał wyraz tradycyjnym łęczyckim wierzeniom demonologicznym. W jego dorobku wyróżniają się także przedstawienia tradycyjnych dorocznych obrzędów (wiliorze, herody), które pamiętał z dzieciństwa i młodości. FLAKIEWICZ Paweł (ur. 1961) – rzeźbieniem zajął się w latach 80-tych XX wieku za namową teścia, artysty Jana Rybczyńskiego. Zafascynowany literaturą opisującą dzieje regionu, Flakiewicz chętnie ukazuje różne oblicza diabła Boruty, w stroju regionalnym, z herbem Łęczycy, czy budującego kolegiatę. Dokumentuje życie wsi, tworząc figurki ludzi przy pracy lub odświętnie ubranych w stroje regionalne. Sporadycznie sięga po tematykę sakralną. Artysta rzeźbi w drewnie lipowym, topolowym, wierzbowym, dbając o proporcje, dopracowanie szczegółów i stosując intensywną kolorystykę. Twórczość zdobywcy II nagrody w konkursie „Diabły w rzeźbie ludowej” podziwiana jest na wystawach w Polsce i za granicą. GRABSKI Bolesław (1910–2005) – uznany rzeźbiarz, który zasłynął stworzeniem cyklu postaci kobiecych – matek z dziećmi. Ich sylwetki uprościł do 226 minimum, zaznaczone są jedynie głowy i delikatnie ręce, przyległe do tułowia. Charakterystyczna dla Grabskiego jest również kolekcja przedstawień Chrystusa Ukrzyżowanego, powstałych w wyniku wykorzystania korzeni, w których wymodelowane zostały głowy. Artysta chętnie rzeźbił anioły oraz łęczyckiego diabła Borutę. KOPKA Stanisław z Dzierzbiętowa (1910–1989). Był człowiekiem, który imał się różnych zajęć, miał wiele pasji. Jego działalność społeczna zapewniła mu szacunek w środowisku lokalnym. W dzieciństwie wykonywał figurki do szopek, systematycznie zaczął rzeźbić w latach 70-tych. Jego rzeźby przedstawiające życie dawnej wsi zdradzają znajomość ówczesnych realiów i tradycji regionu. Chętnie podejmował tematykę sakralną, jego przedstawienia Boruty cechują się oryginalnością i twórczym podejściem. SZYMCZYK Stanisław z Karnos (ur. 1947). Zaczął rzeźbić w wieku 17 lat za namową Jadwigi Grodzkiej. Najpierw było to hobby, któremu oddawał się w czasie wolnym od pracy. Z czasem, gdy zyskał popularność, sprzedaż rzeźb stała się dla twórcy głównym źródłem dochodu. Przedstawiając życie codzienne i świętowanie dawnej łęczyckiej wsi dba o zachowanie realiów, czasem korzysta nawet z konsultacji etnografów. Charakterystyczna dla Szymczyka jest stonowana kolorystyka, która nadaje jego pracom szlachetności. WALCZAK Stanisław ze Szłap (1906–1977). Dał się poznać miłośnikom sztuki na początku lat 60-tych. Jego prace są surowe, pełne prostoty, nigdy ich nie malował. Wspomniane cechy nadają jego twórczości wyjątkowej oryginalności Rzeźbił nie tylko pojedyncze postacie, ale także bardziej złożone kompozycje. OŚRODEK KUTNOWSKI CICHOŃ Andrzej (ur. 1955). W młodości rzeźbienie stanowiło jego hobby, od 1985 r. zajmuje się tą dziedziną sztuki zawodowo. Szczególnie ceni sobie rozbudowane, wielopostaciowe kompozycje. Przystępując do tematu zapoznaje się z jego ikonografią, nie rezygnuje jednak z indywidualnego podejścia. Pracuje długo z przerwami, pozwalając by koncepcja rzeźby ostatecznie się wykrystalizowała. Cechuje go ogromna dbałość o szczegóły. Jego prace wyróżniają się żywą kolorystyką i dekoracyjnością. Kacalak Tadeusz (ur. 1952) – rzeźbieniem zainteresował się w wieku 21 lat. Pierwsze wykonane figurki mieszkańców wsi w strojach ludowych, zawiózł do Muzeum w Łęczycy. Pozytywne przyjęcie twórczości, zachęciło go do udzia- 227 łu w licznych konkursach i wystawach, organizowanych w kraju. Jego rzeźby cechuje prosta wyrazista forma, zaawansowanie warsztatowe, szczególnie widoczne w kompozycjach wielopostaciowych oraz wielobarwność. Głęboka wiara leży u podstaw często podejmowanej tematyki sakralnej: sceny Męki Pańskiej, wizerunki Jezusa Chrystusa, matki Boskiej, świętych, zwłaszcza św. Franciszka – przyjaciela ludzi, zwierząt i ptactwa. Często sięga po obecnego w legendach diabła Borutę, ukazuje życie wsi swojego regionu, głównie dotyczące obrzędowości rodzinnej i dorocznej, przedstawia anioły do w różnych pozach. Artyście zamiłowanie do rzeźbienia udało się przekazać synowi Dariuszowi. KAMIŃSKI Antoni (ur. 1947). Systematycznie rzeźbi od początku lat 70tych. W jego twórczości ważne miejsce zajmuje tematyka sakralna. Często wykorzystuje popularne w tradycyjnej rzeźbie ludowej typy ikonograficzne – Chrystusa Frasobliwego i Ukrzyżowanego. Rzeźbi także postacie świętych. Z rzeźb wykonanych na konkursy na uwagę ze względu na udane rozwiązania kompozycyjne zasługuje cykl prac przedstawiających diabła Borutę. Wykonuje też rzeźby przedstawiające obrzędy doroczne. To jemu twórcy ośrodka kutnowskiego zawdzięczają pierwsze piętrowe kompozycje o rytmicznym układzie. Wojtczak Andrzej (ur. 1950) – zawodowo związany z obróbką metali, przygodę z rzeźbieniem rozpoczął w latach 70 XX wieku, nawiązując współpracę z Muzeum w Łęczycy. Zafascynowany twórczością wielu artystów ludowych, wykształcił z czasem swój indywidualny styl. Brał udział w wielu konkursach, organizowanych na terenie całego kraju. W działalności artystycznej podejmuje przede wszystkim tematy sakralne: Piety, figury Chrystusa Frasobliwego, madonny, postacie świętych. Rzadko dokumentuje wydarzenia historyczne, czy obrazujące życie wsi. Do cech charakterystycznych rzeźb Wojtczaka należą: umiejętność kształtowania bryły, tworzenie kompozycji wielopostaciowych, łagodna kolorystyka, stosowanie technik snycerskich. Od lat 80 XX wieku, artysta jest bardzo ceniony poza granicami kraju. Jego rzeźby możemy spotkać w niemieckich, francuskich i szwajcarskich galeriach. Wykaz skrótów MAiE – Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi MŁ – Muzeum w Łęczycy MMP – Muzeum Mazowieckie w Płocku MRK – Muzeum Regionalne w Kutnie ŁDK – Łódzki Dom Kultury 228 Amilkar Kosiński Wydział Filozoficzno-Historyczny UŁ Dzieje wybranych księgozbiorów ziemiańskich. (Z okazji wystawy ekslibrisów)1 Spośród ekslibrisów heraldycznych znajdujących się w mojej kolekcji, kilka zdobiło wielkie księgozbiory ziemiańskie o niezwykle ciekawych dziejach. Chciałbym wspomnieć tu o dwóch zbiorach wielkopolskich: Zygmunta hrabiego Czarneckiego z Ruska i Stanisława Karłowskiego z Szelejewa. W posiadanie ekslibrisów oznaczających te biblioteki wszedłem dzięki korespondencyjnej wymianie, kontynuowanej przez szereg lat z kustoszem Przemysławem Michałowskim z Poznania2. Śledząc losy księgozbiorów które oznaczały, należy przypomnieć postacie pasjonatów tworzących je, podkreślając ich wieloletnią i wielopokoleniową działalność na tym polu. Forma graficzna znaków jest odmienna. W pewnym sensie oddaje ona charakter księgozbiorów. Według mnie określa także cechy ich właścicieli. Ekslibris zdobiący zbiory Zygmunta hrabiego Czarneckiego z Ruska to XIX-wieczny klasyczny druk stalorytowy. Zawiera wizerunek herbu Czarnecki hrabia II von Prus III odmiana: „na tarczy 4-dzielnej, w polach czerwonych: na polu I – na połączeniu kosy srebrnej i pół-podkowy srebrnej, pomiędzy któremi gwiazda o 8-u czarnych promieniach, zakońconych kulkami, półtora złotego krzyża; w II prawoukośna rzeka srebrna z krzyżykiem złotym u góry; w III – na podstawie złotej kolumna srebrna z kapitelem złotym: w IV – łódź złota. Nad koroną hrabiowską dwa ukoronowane hełmy, nad pierwszym noga w zbroi złotej, nad drugiem – łódź złota na pawim ogonie. Labry czerwone, podbite srebrem. Godło: __________ 1 2 Wystawa pod nazwą: „Ekslibris. Piękno małej formy graficznej. Znaki książkowe, druki ulotne ze zbioru Amilkara Kosińskiego” eksponowana w Bibliotece Głównej UŁ w dniach 19.02–20.03.2015 r. prezentowała kolekcję 600 egzemplarzy ekslibrisów sakralnych, herladycznych, ekslibrisów bibliotek prywatnych, bibliotek publicznych, organizacji i stowarzyszeń, a także naklejki biblioteczne XIX i XX w., oraz liczne druki ulotne i wydawnictwa bibliofilskie. Przemysław Michałowski 1913–1999. Absolwent Uniwersytetu Poznańskiego, historyk sztuki, wicedyrektor Muzeum Narodowego w Poznaniu, członek Wlkp. Tow. Przyjaciół Książki, twórca kolekcji ekslibrisów (ok. 20 000 egzemplarzy), najstarsze z XVII w., heraldyczne Załuskich, Lubomirskich, Czartoryskich. Zbiory ekslibrisów po śmierci kolekcjonera rodzina przekazała w 2008 r. Bibliotece UP im. Adama Mickiewicza. 229 Crux mihi certa salus (Krzyż dla mnie pewnem zbawieniem). Nadany w 1854 r. Przez Fryderyka Wilhelma III („Księga herbowa” hr. J. Ostrowskiego)3. Czarneccy vel Czarnieccy licznie zamieszkiwali Podole, Wołyń, Wielkie Księstwo Poznańskie. Prócz herbu Prus III pieczętowali się także herbem Nagody4. Jak okazało się z czasem, najznakomitsza biblioteka ziemiańska Czarneckich w Wielkopolsce, nie była kwestią przypadku i pasji kolekcjonerskich jednego tylko członka szacownego rodu. Zbiory zainicjował dziad Zygmunta, Antoni. Fundamentem jego księgozbioru stała się biblioteka Franciszka Ponińskiego herbu Łodzia5 (1676–1740), starosty kopanickiego, stolnika poznańskiego, dyplomaty, nabyta przez Antoniego w 1805 r. Księgozbiór po pastorze i kolekcjonerze książek Julianie Biergielu6 (1819– 1885), liczący 1500 vol., o tematyce dotyczącej dziejów reformacji w Polsce, obejmujący polemiki religijne XVI i XVII w., druki lubczańskie, rakowskie, wileńskie, słuckie, nieświeskie, mińskie, brzeskie, ostrogskie, supraślskie, poczajowskie, toruńskie, królewieckie, leszneńskie i in. Także mowy pogrzebowe oraz akta synodalne i magistrackie prowincji litewskiej, następnie po Edwardzie Grabowskim z majątku Radownica w poznańskiem(+ ok. 1865), ziemianinie i zbieraczu książek głównie z zakresu historii literatury polskiej7, którego biblioteka liczyła 3313 vol., głównie z zakresu historii literatury polskiej i słowiańskiej, dzieła prawnicze, przyrodnicze, rękopisy, także rzadkie druki XVI w., biblie, „akta rokoszowe” M. Zebrzydowskiego, oraz Józefie Andrzeju Łukaszewiczu8 (1797–1873) historyku, redaktorze, bibliotekarzu, współwłaścicielu księgarni i drukarni, twórcy kolekcji składającej się z rzadkich, starych druków polskich z zakresu teologii i historii kościoła, poloniców i slaviców w ilości ponad 5000 vol., nabyte przez Marcelego, ojca Zygmunta, znacznie powiększyły i wbogaciły zbiory Biblioteki Czarneckich. Kontynuator rodzinnej pasji i tradycji hrabia Zygmunt przyszedł na świat w majątku Gogolewo w Poznańskiem 20 marca 1823 roku. Był dziedzicem majątków Rusko, Dobrzyca, Godurowo, Siekowo i innych. Pan na Jarocinie i Pleszewie. Posiadacz dóbr, dzieląc czas na ich administrowanie, działalność polityczną i własne pasje, tym ostatnim poświęcał zdecydowanie najwięcej czasu. Autor biografii hrabiego Czarneckiego, Rudolf Kotula określił, że: „literatura, bibliografia i numizmatyka były jego jedyną rozrywką”9. Należy jednakże pod__________ 3 4 5 6 7 8 9 S. Orgelbrand, Encyklopedia Powszechna z ilustracjami i mapami, Warszawa 1899, T. IV, s. 115. T. Żychliński, Kronika żałobna rodzin wielkopolskich od 1863–1876 r., Poznań 1877, s. 84–85. E. Burda, Poniński Franciszek, [w:] Polski słownik biograficzny (PSB) XXVII, s. 527–529. W. Mincer, Biergiel Julian, [w:] Słownik pracowników książki polskiej (SPKP), Warszawa– Łódź 1972, s. 67–68. A. Michalewska, Grabowski Edward, [w:] ibidem, s. 287. A. Michalewska, Łukaszewicz Józef Andrzej, [w:] ibidem, s. 543–544. R. Kotula, Czarnecki Zygmunt, [w:] PSB IV, s. 204. 230 kreślić, że owa „rozrywka”, realizowana drogą samouctwa doprowadziła pasjonata do uznania w środowisku naukowym10. Ponadto, prócz wartości merytorycznej zbioru, hrabia Zygmunt cenił jego formę. Gromadzony księgozbiór zaopatrywał w jednakową oprawę introligatorską, w której grzbiety z białego pergaminu nosiły tytuły opisywane ręką właściciela, okładki zaś oklejone białym papierem, górna ze złoconym tytułem zdobiona była omawianym tu znakiem książkowym. Oprawiała je introligatornia E. Schrotta w Krakowie11. Zabiegał także, by w kolekcji znalazły się pełne wydania jednego dzieła. Bogumiła Kosmanowa przytaczając korespondencję Czarneckiego podkreśla, że zgromadził on w całości dzieła Marcina Czechowica12. Powiedzieć o Zygmuncie Czarneckim, że poświęcił całe życie gromadzeniu pamiątek kultury narodowej to mało. W swych działaniach bibliofilskich miał na uwadze przede wszystkim, by dzieła polskiej myśli ukazujące się drukiem, nawet te które nie wchodziły w zakres jego zainteresowań, nie stawały się przedmiotem handlu w antykwariatach Berlina, Wiednia, czy Londynu. Dysponując znajomością rzeczy oraz gotówką, uprzedzał działania przedstawicieli zagranicznych antykwariatów. Stworzył sieć swoich agentów antykwarycznych, informujących go o ofertach rynku i działających w jego imieniu. Najważniejsi to bracia Hersz i Lejb Iglowie. Firma żydowskiego rodu Iglów działała od lat 90. XVIII w. Zajmowała się domokrążnym handlem książkami. Zainteresowanie i zapotrzebowanie rynku doprowadziło sto lat później do specjalizacji. Potomkowie założyciela Dawida i jego syna Zelmana, wspomniani Hersz i Lejb, z siedzibą we Lwowie prowadzili agencję antykwaryczną zdobywającą cenne pozycje bibliofilskie, całe biblioteki, komplety czasopism, rzadkie druki13. Inne antykwariaty wyszukujące dzieł do kolekcji Czarneckiego, to firma niejakiego Stangarda z Berlina, który to „(...) stale mu dostarczał szczególnie druki akatolickie z Królewca, (...) inkunabuły (...)”14. W. M. Wojnicz z Londynu, Władysław Bartynowski z Krakowa, K. Beyer z Warszawy15. Pod koniec swego osiemdziesięcioletniego życia hrabia Zygmunt w majątku Rusko zgromadził 10 282 vol. Dział polski liczył 6435 vol., w 7218 tomach. 70 rękopisów, 28 inkunabułów (7 polskich), ok. 1500 druków z XVI w., 3 tys. z XVII i 2 tys. z XVIII, 450 vol., z XIX w16. Wiktor Wittyg w podsumowaniu kolekcji bibliotecznej Czarneckiego pisze: „Biblioteka ta nie tyle imponuje nam ilością, o ile doborem dzieł; (...) kilkanaście bardzo rzadkich dzieł akatolickich z drukarń: w Białyni- __________ 10 11 12 13 14 15 16 B. Kosmanowa, Biblioteki polskie w Wielkim Księstwie Poznańskim, Wydawnictwo Uniwersytetu Poznańskiego im. Adama Mickiewicza, Poznań 1982, Seria Historia nr 102. J. Majer, Czarnecki Zygmunt, [w:] SPKP, Warszawa–Łódź 1972, s. 140. B. Kosmanowa, op. cit., s. 136. M. Januszewska, Igiel Dawid, Igiel Zelman, [w:] SPKP, s. 348–349. W. Wittyg, Ex-Librys'y bibliotek polskich XVI–XX wiek, Warszawa 1907, T. II, s. 120–121. E. Chwalewik, Zbiory polskie, Warszawa–Kraków 1927, T. II, s. 162. B. Kosmanowa, op. cit. 231 cach, Baranowie, Dąbrowie, Dobromilu, Głogowie, Jarosławiu, Jewie, Kieydanach, Knyszynie, Królewcu, Lubczu, Łaszowie, Łosku, Łowiczu 1566, Machnówce, Nowogródku, Ośmianie, Paniowcach, Perszajach, Pińczowie, Słucku, Stratyniu i Uździe; oprócz tego (...) 25 dzieł po Zygmuncie Auguście w oryginalnych oprawach. Do nadzwyczajnych rzadkości (...) zaliczyć wypada: Opecia – Żywot Chrystusa Pana z r. 1522, (...) mszały z XV w.; Bielskiego Kronika Świata z r. 1550 (...), biblię Ostrogską, Statut litewski z r. 1588 i sporo rzadkich cerkiewnych druków”17. Biblioteki w siedzibach ziemiańskich często odgrywały praktyczną rolę. Nowinki technologiczne dochodzące z Prus, Anglii w pozyskiwaniu zwiększonych plonów, planowej hodowla bydła, to przecież było ekonomicznym fundamentem działań gospodarstw, wymagały wsparcia fachową literaturą. Poznańskie wyróżniało się i pod tym względem. Siedziby magnackie zapewniały ziemiaństwu i zamożniejszemu światłemu chłopstwu bieżące informacje „ze świata”. Tak w dziedzinie hodowli zwierząt, roślin, ogrodnictwa, budownictwa wiejskiego, leczenia zwierząt, walki z insektami, wścieklizną, jak i porad dotyczących krzewienia czytelnictwa, zainteresowania książkami i przełożenia tego na codzienne działania gospodarcze. W związku z tym pomieszczenia biblioteczne w pałacach i dworach stanowiły wyróżnik, wyraz zamożności, ale i praktycznego podejścia do zagadnienia18. Wydawać więc mogło by się, że czymś zgoła odmiennym było intelektualne obcowanie z wysublimowaną formą zbioru bibliotecznego, jakim niewątpliwie była kolekcja Zygmunta Czarneckiego. Tu rzeczą niezwykłą było postępowanie hrabiego, jako kolekcjonera. Wpisywał się w ów trend. Swoje zbiory udostępniał szeroko, zarówno do celów naukowych jak i wydawniczych. Będąc autorem opracowania księgozbioru, inwentarza i katalogu kartkowego, umożliwiał korzystanie z przygotowanego w ten sposób zasobu. Dodatkowo, odpowiadając na liczne prośby i zapytania, wypożyczał książki na teren całego kraju. Miał świadomość, że ród Czarneckich dzięki wielowiekowej tradycji i pozycji społecznej, skupiając pamiątki rodzinne, a dzięki pasji poszczególnych członków rodu pamiątki kultury narodowej, musi zwracać się także do odbiorcy masowego. Choć hrabia Zygmunt w swym pałacu w Rusku zgromadził także: „(...) zbiór rycin zasobny w liczne Falcki, (...) ryciny Querrda. (...), gobeliny, porcelanę polską i obcą, obrazy malarzów obcych (...)”19, w swych zbiorach preferował, jako wartość nadrzędną – książkę, a przede wszystkim wartość intelektualną jaka niosła. Hrabiemu chodziło o oddziaływanie na współczesnych w sferze propagowania historii i kształtowania postaw patriotycznych. Bardziej myślę o to, niż o wpływanie na świadomość ekonomiczną i działalność gospodarczą. Niestety, co podkreślam, Zygmunt Czarnecki, zamożny arystokrata i wytrawny bibliofil skupił się jedynie na kolekcjonowaniu zbioru. __________ 17 18 19 W. Wittyg, op. cit., s. 121. B. Kosmanowa, op. cit. E. Chwalewik, op. cit., T. II, s. 163. 232 Poza opracowaniem księgozbioru nie podjął się naukowego potraktowania kolekcji, na co dzień poświęcając się działaniom administracyjnym w swych licznych majątkach. „Wzorowy gospodarz rozległych dóbr w Wielkopolsce”20, swój ponad dziesięciotysięczny zbiór starych druków umieścił w renesansowym pałacu w Rusku pod Pleszewem. Na przełomie XIX i XX wieku, u schyłku długiego życia, dostrzegając brak następcy w pasji bibliofilskiej, chcąc zabezpieczyć kolekcję jako całość tematyczną, postanowił ją sprzedać z zastrzeżeniem niepodzielności zbioru. Oddając Rusko synowi, także Zygmuntowi, hrabia przeniósł sie do Dobrzycy, majątku drugiego syna, Józefa. Zbiór pozostawił w Rusku. Zatrzymał katalog kartkowy kolekcji, będący podstawą pertraktacji handlowych z ewentualnym nabywcą. Przerwała je w 1908 roku śmierć hrabiego. Finalizowanie sprzedaży zbioru przypadło w roku wybuchu I wojny światowej. Tyle trwały rozmowy ze spadkobiercami dotyczące odsprzedania zbioru. W tym kontekście pojawiają się nazwiska – profesora UJ i członka Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie Masksymiliana Kawczyńskiego21, oraz doktora Karola Badeckiego, historyka literatury i bibliotekoznawcy z Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie22, pośredniczących w tej kwestii jeszcze za życia kolekcjonera. Wybór padł na Bibliotekę Fundacji Wiktora hrabiego Baworowskiego we Lwowie (1826–1894), właściciela ziemskiego, poety, fundatora biblioteki. Zbiory Baworowskiego, gromadzone od 1850 skupiały biblioteki hrabiów Stadnickich, Ambrożego Grabowskiego wydawcy, Kazimierza Strończyńskiego bibliofila i znawcy druków. Do swej samobójczej śmierci, spowodowanej utratą wzroku, w 1894 r. Baworowski zgromadził: 15 571 druków, 1800 rkps., 110 dyplomów, 10 tys. rycin. W utworzonych 6 działach: dziejowym, filologicznym, literatury, nauk ścisłych, teologicznym, rękopisów, znajdowały się np.: całość kronik i historiografii od Galla do Naruszewicza. Herbarze, kazania, mowy pogrzebowe. Pierwsze wydania M. Reja, J. Kochanowskiego, zielniki i egzemplarz pierwszego wydania „De revolutionibus orbium coelestium” M. Kopernika. Inwentarze praw koronnych, konstytucji, katechizmy, modlitewniki, pisma Skargi, Wujka, Białobrzeskiego, Wereszczyńskiego, Grodzickiego. Niezwykle cenne grafiki z wizerunkami postaci, sceny historyczne, portrety królów polskich, wodzów, mężów stanu, sceny bitew. Także encyklopedie, słowniki w językach obcych23. Ostatecznie jako kupujący wystąpił Wydział Krajowy (rząd Galicji autonomicznej), który od roku 1894 przejął kierownictwo nad księgozbiorem Baworowskiego, oficjalnie od 1897 r., nazwanym Biblioteką Fundacji Wiktora hrabiego Baworowskiego we Lwowie. Poprzez przejmowanie darowizn, spadków __________ 20 21 22 23 R. Kotula, op. cit., s. 204. Z. Czerny, Kawczyński Maksymilian, PSB XII, s. 241–243. E. Chwalewik, op. cit., s. 163. J. Wasiek, Baworowski Wiktor hr., SPKP, Warszawa–Łódź 1972, s. 42. 233 i zakupy fundacja do lat 30. XX w. zwiększyła zasoby do 40 000 vol., 1642 rękopisów, 11 000 rycin, 45 inkunabułów24. Wspaniałomyślnym gestem, czyniąc „prezent dla kraju” spadkobiercy Zygmunta Czarneckiego obniżyli cenę zbiorów o połowę, do 180 000 marek niemieckich, zastrzegając jedynie niepodzielność zbiorów25. Niestety nadchodziły ciężkie lata pierwszej wojny światowej. Zawirowaniom politycznym towarzyszyły zawirowania gospodarcze. W 1914 Niemcy zamienili wymienialność marki na złoto. Reichsmarka stała się papierem bez pokrycia. W ciągu czterech lat wojny przy obniżonej o 50 % sile nabywczej pieniądza, ceny hurtowe urosły o 115%26. W zasadzie bezcenny zbiór biblioteczny Czarneckiego oddany został za darmo. W 1939 r., po zajęciu Lwowa przez Rosjan, Baworovianum włączono w skład Akademii Nauk USRR. W czasie okupacji niemieckiej 1941–1944 utworzono Staatsbibliothek in Lemberg, co istotne, nie wywożąc i nie dzieląc zbiorów. Po zakończeniu działań wojennych ponownie zbiory zajęli Rosjanie, włączając je do Ukraińskiej Akademii Nauk. Nie uchroniło to kolekcji Baworowskiego przed rozproszeniem. Część trafiła do Warszawy i Wrocławia, większość pozostała w Lwowskiej Narodowej Naukowej Bibliotece Ukrainy im. W. Stefanyka, utworzonej w 1940 r., z m.in. skonfiskowanych prywatnych kolekcji polskich i zbiorów Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Należy podkreślić, że zgromadzona przez hrabiego Baworowskiego i jego fundację kolekcja, w tym zbiory Zygmunta Czarneckiego z Ruska, choć uległa rozproszeniu w latach 1939–1945, nie została zniszczona. Przechowywana jest w większości w dzisiejszym Lwowie. Następna z opisywanych bibliotek to zbiory szelejewskie Stanisława Karłowskiego herbu Prawda („Prawdzic – na tarczy dwudzielnej 5 blankami w pas, w górnym polu błękitnym połulew wspięty złoty z takąże fajerką (»prawdą«) w łapach, w dolnym – mur czerwony”27). Oznaczała je akwafortowa odbitka z 1928 roku, autorstwa Franciszka Siedleckiego (1867–1934) polskiego grafika, malarza, scenografa, krytyka sztuki i teatrologa, reprezentującego nurt symbolizmu. „Absolwent prawa UJ, studiował także w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium, Academie Colarossi w Paryżu, w Rzymie (...)”28. Niewątpliwie, współcześnie modny, znany, wzięty i ceniony do dziś grafik, piastujący liczne funkcje w elitarnych czasopismach: „Chimera”, „Sfinks”, „Sztuka”, „Grafika”, założyciel Związku Polskich Artystów Grafików, działający w Paryżu w Salonie Niezależnych i Salonie Jesiennym, prezentujący w krakowskim Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych, Salonie A. Krywulta, na wystawach grafiki i ilustracji książkowej organizowanych przez Związek Polskich Artystów Grafików, Towa- __________ 24 25 26 27 28 J. Wasiek, ibidem, s. 46–47. R. Kotula, Czarnecki Zygmunt, PSB IV, s. 204. T. Polleit, Hiperinflacja weimarska, tłum. P. Bieliński, źródło cyfrowe: mises. org. A. Kulikowski, Heraldyka szlachecka, Wydawnictwo "Chateau", Warszawa 1990, s. 155. I. Kossowska, Franciszek Siedlecki, Instytut Sztuki PAN, 2004, źródło cyfrowe: Culture.pl. 234 rzystwie Szerzenia Sztuki Polskiej wśród Obcych, autor wystaw indywidualnych, grafiki ilustracyjnej, użytkowej, począwszy od Warszawy, Krakowa, Poznania, przez Florencję, Sztokholm, Rzym, Brukselę, Padwę, po Buffalo i Tokio29, zlecenie wykonania księgoznaku potraktował przede wszystkim artystycznie, z charakterystyczną dla siebie manierą. Jej cechą był techniczny eksperyment. Specjalizując się w monotypii i litografii, nie stronił od grafik metalowych – akwaforty. Tę technikę, gdzie podstawą jest wykonywanie rysunku stalowym rylcem na pokrytej warstwą werniksu płytce miedzianej lub cynkowej, trawionej następnie w roztworze kwasu azotowego, wzbogacał przy pomocy suchej igły, miękkiego werniksu, mezzotinty i akwatinty30. Dzięki temu uzyskiwał efekty w postaci plam o różnym natężeniu, bądź jak w przypadku suchej igły – odbitki o miękkich tonach i splątanej fakturze rysunku. Takimi też metodami wykonał znak książkowy biblioteki szelejewskiej. Osobną kwestią pozostaje tu swoboda artystycznego wyrazu. Herby zostały potraktowane schematycznie, by jedynie zasygnalizować proweniencję właścicieli i zbiorów: Prawda (Prawdzic) Karłowskich, Łodzia Ponińskich („W polu czerwonym łódź złota. Jeden z najstarszych herbów polskich (...) W herbarzu S. Duńczewskiego (wzorowanego na Niesieckim) herb ten jest opisany jako »łódź złota, po cztery deski z każdego boku mająca, przybite gwoździami, w czerwonym polu, jak w morzu krwi nieprzyjacielskiej pływająca, bez mostku i bez jakichkolwiek żagli. Raczej jest to głęboka barka do przebywania rzek niż łódź«”)31. Główny akcent położony został na klimat i motyw grafiki. Znając inspiracje artysty kulturami Egiptu, Indii, Grecji, Asyrii czy średniowiecznej Europy, można za Ireną Kossowską przytoczyć charakterystykę maniery artysty: „sylwety przyobleczone w miękkie, utkane z pajęczych koronek i klejnotów szaty, (...) trwają w nieokreślonej przestrzeni. (...) Dekoracyjność kompozycji polega na mnożeniu i zagęszczaniu precyzyjnie określonych giętką, kapryśną linią szczegółów, współgra ze sztucznością scenicznego upozowania postaci (...)”32 . Ekslibris ten występował w trzech odmianach, tłoczony z różnych płyt oznaczających osobne księgozbiory33. Wszystkie odmiany znaku miały jako księgozbiór główny wyszczególnioną bibliotekę szelejewską. Następnie osobno tłoczone opisy: ekslibris biblioteki horynieckiej, ekslibris Róży z XX. Ponińskich Karłowskiej, ekslibris Stanisława Karłowskiego. Na plan pierwszy wybija się tu biblioteka szelejewska, a to za sprawą jej twórcy Stanisława Karłowskiego. Pochodził ze średniozamożnej, wielkopolskiej rodziny ziemiańskiej. Rodzicami byli Józefa Grzymała-Budziszewska herbu Awdaniec i Leon Karłowski herbu Prawdzic. __________ 29 30 31 32 33 Ibidem. M. J. Wojciechowski, Ekslibris godło bibliofila, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 1978, s. 237–243. A. Kulikowski, op. cit., s. 124. I. Kossowska, op. cit. B. Szulc–Golska, Wielkopolskie Biblioteki Prywatne, Poznań 1929, s. 38–39. 235 W zasadzie pozbawiony jakiegokolwiek majątku, swą pozycję społeczną i finansową Stanisław Karłowski budował mozolną nauką i pracą ekonomisty i bankiera. Odbył liczne praktyki w bankach niemieckich, belgijskich i angielskich. Był absolwentem Akademii Handlowej w Antwerpii. Jako dwudziestokilkulatek został rewidentem Kas Stefczyka w Banku Krajowym we Lwowie. W niedługim czasie mianowano go naczelnikiem oddziału tegoż banku w Krakowie. W wieku trzydziestu jeden lat został dyrektorem świeżo tworzonego Banku Przemysłowego we Lwowie34. Niechętni Karłowskiemu podkreślali, że jego osiągnięcia zawodowe to wyłącznie zasługa rodziny żony, szczególnie teściów, księcia Aleksandra Oskara Franciszka Ponińskiego herbu Łodzia z Horyńca i księżniczki Olgi Alfredy Róży Wrede. Sugerowano, że dalszy rozwój kariery zawodowej i wzmocnienie pozycji społecznej Stanisława wiązało się z małżeństwem z Różą Alfredą księżną Ponińską z Horyńca. Jak podaje biograf Karłowskiego, inne i późniejsze źródła nie potwierdziły tego faktu35. Wydaje się, że kluczem do sukcesu ziemianina była jego wyjątkowa pracowitość i wszechstronność, której korzeni należy szukać w postawie organiczników wielkopolskich. Nim nabył w 1921 roku majątek ziemski Szelejewo w powiecie gostyńskim, od księcia Hugo Schonburg-Waldenburga, bardzo aktywnie działał, w tym społecznie, w wielu organizacjach, związkach i spółkach. Warto wspomnieć o funkcji członka zarządu, później zaś wiceprezesa Spółki Akcyjnej „Siła i Światło”, funkcji inicjatora i prezesa Związku Banków, o działalności Karłowskiego w zarządzie Centralnego Związku Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów, tzw. Lewiatana. Działał także we władzach cukrowni „Gostyń” i „Zduny”. Był współtwórcą i wiceprezesem Banku Cukrownictwa, prezesem Banku Związku Spółek Zarobkowych, twórcą Spółki Akcyjnej Sandomiersko-Wielkopolska Hodowla Nasion i wielu innych, także z kapitałem zagranicznym36 . Działalność Karłowskiego w sferze życia gospodarczego, w świeżo odradzającym się państwie polskim, została dostrzeżona w stolicy. Poproszono go, by doradzał ministrowi skarbu w przygotowaniach do reformy walutowej. Jednak różnice zdań pomiędzy ekonomistą i bankierem, a ministrem doprowadziły do zerwania współpracy. Ponownie władze w Warszawie chciały wykorzystać wiedzę Karłowskiego w 1924 roku, mianując go pełnomocnikiem rządu polskiego do rokowań o traktat handlowy z Niemcami. I tu Karłowski wykazał się intuicją zlekceważoną przez Radę Ministrów37. Nieugięta postawa doprowadziła do odwołania go z tej funkcji na wiosnę 1925 r., z drugiej zaś strony do zaklasyfikowania przez Niemców jako „wroga Rzeszy”. To w konsekwencji, po latach, miało swój tragiczny finał. __________ 34 35 36 37 J. Tomaszewski, Karłowski Stanisław Franciszek Józef, PSB XII, s. 60–61. Ibidem, s. 60. Ibidem, s. 60. Ibidem, s. 60. 236 Od momentu zakupienia ponad 1700 hektarowego majątku szelejewskiego rozpoczął się w życiu Stanisława Karłowskiego okres dzielenia obowiązków pomiędzy służbę publiczną, a działalność agrarną. Z czasem zaś, prowadzenie majątku ziemskiego spowodowało jego całkowite wycofanie się z polityki i publicznej działalności gospodarczej, na rzecz absolutnego poświęcenia pionierskim działaniom – eksperymentom agrarnym, bardziej dziś znanym jako gospodarowanie ekologiczne. Z obowiązku należy jednakże wspomnieć o politycznym epizodzie Karłowskiego w tym okresie. W 1930 roku z ramienia Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem wszedł do Senatu. Nie podejmował jednak żadnych działań politycznych, wykorzystując forum senackie do referowania specjalistycznych zagadnień gospodarczych dotyczących m.in. hodowli i biodynamicznej i organiczno-biologicznej uprawy ziemi. Choć na pozór może to zabrzmieć osobliwie, autorzy publikacji na tematy rolnictwa ekologicznego jego początki wywodzą z XIX wiecznej koncepcji filozoficzno-religijnej zwanej antropozofią. Zakładała ona, ujmując najogólniej, współzależność ziemi, człowieka, kosmosu. Twórca tego systemu filozoficznego, austriacki filozof i mistyk Rudolf Steiner (1861–1925) stworzył niezwykle skomplikowany system filozoficzny, który w omawianym tu temacie, istotę ludzką określał jako godną eksploracji „światów wyższych”, po odpowiedzeniu sobie na pytania: – skąd przychodzę, czym jestem, dokąd zmierzam. Definicja antropozofii jest bardzo bogata i rozbudowana. Ujmując skrótowo miała być: „(...) nową nauką, badającą duchowy aspekt rzeczywistości, a także teorią praktycznego wykorzystania tej wiedzy we wszystkich dziedzinach życia na drodze doskonalenia człowieka (...)”38. Interpretacja przyrody zaś, wynikająca z antropozofii zakładała, że za pomocą określonych preparatów i działań, człowiek może aktywizować różne formy energii obecne w przyrodzie39. W tym momencie zaczęto mówić o rolnictwie biodynamicznym, a także stosować w uprawach środki biodynamiczne (np. krzemionki) do zasilania roślin, oraz preparaty ziołowe (np. z rumianku lub pokrzyw) do kompostów, „którym eksperymenty biodynamiczne przypisują szczególną rolę w utrzymywaniu żyzności gleby, w tym kompostowanemu obornikowi krowiemu. W rolnictwie biodynamicznym istnieje też przekonanie o wpływie faz Księżyca na wzrost i rozwój roślin”40. Stanisław Karłowski jako prekursor tych metod spotykał się z niezrozumieniem, oporem, kpinami i potępieniem. Już w 1919 roku antropozofia jako mieszanina idei gnostycko-kabalistyczno-chrześcijańskich została oficjalnie potępiona przez Kościół rzymsko-katolicki, jego cenzorsko-inkwizycyjną instytucję, __________ 38 39 40 A. Białowąs, P. T. Nowakowski, Steiner Rudolf, Powszechna Encyklopedia Filozofii, Lublin 2008, T.9, s. 192–195. D. Stankiewicz, Rolnictwo ekologiczne, Biuro Studiów i Ekspertyz 1999, źródło cyfrowe: biuro.sejm.gov.pl. Ibidem. 237 jaką była Kongregacja Świętego Oficjum41. Dopiero po upływie ponad osiemdziesięciu lat współczesna nauka i praktyka rolnicza ogłosiła Karłowskiego pionierem i twórcą polskiego rolnictwa ekologicznego i takiej hodowli, aczkolwiek „(...) zdaniem wybitnego propagatora rolnictwa ekologicznego Mieczysława Górnego, na miano europejskiego pioniera rolnictwa ekologicznego zasługuje hrabia Dezydery Chłapowski, który w XIX wieku wspaniale gospodarował na majątku w Turwi. (...) podjął się dzieła zadrzewienia, dostrzegając symbiotyczne działanie drzew wobec upraw i hodowli: chronienie przed wiatrem, poprawę mikroklimatu, zmniejszenie parowania i erozji gleb, ochrony upraw przed szkodnikami. Ów hrabia zwykł sadzić drzewa rodzimych gatunków w prostokątnych pasach. Tak oto profesor Górny (ibidem) relacjonuje rewolucyjność jego odkryć: by ograniczyć szkodniki, gryzonie wystarczy w pasy zadrzewień wsadzić co pewien czas sosny i świerki, na których będą siadały drapieżniki, jastrzębie, myszołowy, itp. (s. 33)”42. Bezsprzecznie jednak, w okresie międzywojennym, to Karłowski był jedynym i najbardziej wytrwałym propagatorem rolnictwa ekologicznego w Polsce43. Dostrzegał bowiem zagrożenia idące ze strony nadmiernej chemizacji upraw, co swe apogeum osiągnęło trzy dekady później. Ówczesne środowisko ziemiańskie także nie szczędziło krytyki Karłowskiemu, w kpiarskim tonie komentując sposób działań. I to, że pracownice w majątku, prócz specjalnych ubiorów musiały stosować określony rytuał, taki jak śpiewy, czy jednakowe, jednostajne ruchy przy pracach rolnych. Kpiono z anten eterycznych mających wspomagać proces biodynamiczny, krytykowano tajemnicze preparaty, „biały proszek” sprowadzany z zagranicy, dodawany do upraw. By zrozumieć sens działań senatora wystarczyło wszak zgłębić jego nieliczne zresztą publikacje, w których opisywał i tłumaczył metody biodynamiki 44. Historia zatoczyła koło i oto po ponad osiemdziesięciu latach, na terenie województwa zachodniopomorskiego w gminie Borne Sulimowo, na obszarze 1870 ha byłego PGR działa polsko-niemieckie gospodarstwo biodynamiczne. Jego patronem jest ziemianin, senator hrabia Stanisław Karłowski z Szelejewa. Fundacja ta tworzy projekty edukacyjne, socjoterapeutyczne. Jest nastawiona na produkcję wysokogatunkowej żywności, mieszanek ziołowych, a działa wyłącz- __________ 41 42 43 44 A. Białowąs, P.T Nowakowski, op. cit., s. 195. P. Bielski, Rolnictwo ekologiczne jako zawód i powołanie, „Przegląd Socjologii Jakościowej”, 2009, T. 5, nr 3, s. 30. T. Nowogródzka, Stan i perspektywy rozwoju rolnictwa ekologicznego w Polsce, „Zeszyty Naukowe SGGW”, 2012, T. 12, z. 2, s. 54–55. J. Tomaszewski, op. cit., s. 61 wymienia: „Znaczenie hodowli koni pod względem ekonomicznym”; „Praktyczne wskazówki zastosowania metody biologiczno – dynamicznej na roli i w ogrodzie (Szelejewo 1934)”; „Wpływ paszy na zdrowie zwierząt i jakość produktów pochodnych (Roczniki Nauk Rolniczych i Leśnych T.40; 1937)”. 238 nie w oparciu o metody rolnictwa biodynamicznego45. Działalność fundacji jest tak dalece egzotyczna, że dziennikarze National Geographic poświęcili mu reportaż: „(...) stado 150 mlecznych krów hodowane jest w luksusowych warunkach. Nowo wybudowaną oborę pracownicy nazywają pensjonatem. Rzeczywiście, to słowo lepiej pasuje do widnego, czystego i przestronnego budynku, wyposażonego w mechanicznie uruchamiane szczotki do masażu zwierząt. Krowy długowiecznej rasy czarno-białej nie są poddawane sztucznemu zapłodnieniu, dojone są w sposób mało eksploatacyjny, dożywają też naturalnej śmierci”46. Zbiory biblioteki szelejewskiej, tematycznie tyczące bardzo określonych i nowatorskich zagadnień agrarnych, byłyby może warte wspomnienia, nie w tym stopniu jednak, jak połączone z horynieckimi. Po bezpotomnej śmierci szwagra, księcia Kaliksta Ponińskiego, a także żony, Róży Ponińskiej, Stanisław Karłowski wszedł w ich posiadanie. Wyodrębnione z nich drugie egzemplarze stały się podwaliną księgozbioru szelejewskiego, sygnowanego opisywanym tu znakiem bibliotecznym47. Faktycznym twórcą Biblioteki Horynieckiej był Aleksander Oskar Franciszek Poniński (1856–1915) poseł do Rady Państwa, polityk, ekonomista, a w życiu prywatnym teść Karłowskiego48. Choć gromadzenie zbioru bibliotecznego zapoczątkował dziad Aleksandra, Leander Piotr (1800–1865) gromadząc przede wszystkim druki, afisze, rękopisy i tłumaczenia sztuk grywanych w prywatnym, rodzinnym teatrze w dobrach ziemskich w Horyńcu, to Aleksander stworzył Bibliotekę jako placówkę naukową. Dwa księgozbiory nabyte przez Ponińskiego pod koniec XIX w., po księdzu Ignacym Polkowskim, „(...) dzieła treści historycznej i teologicznej z XVII i XVIII wieku (...)” i Żegocie Paulim, którego „(...) biblioteka obejmowała dzieła z rozmaitych dziedzin naukowych z XVIII i XIX wieku (...)”49, stały się fundamentem zbiorów horynieckich. Następnie zaś, wypróbowaną metodą zatrudniania agencji antykwarycznych, bibliotekę powiększano przez zakupy na aukcjach, i antykwariatach we Lwowie, Krakowie, Trieście, Wiedniu50. Dzięki temu w przededniu pierwszej wojny zbiór osiągnął zawrotną ilość 40 000 vol., które Poniński w obawie przed zniszczeniami wojennymi wywiózł do Lwowa. Tam przetrwały w stanie nienaruszonym, czego nie można powiedzieć o pozostawionych w Horyńcu i zniszczonych przez Ukraińców archiwaliach dyplomatycznych i rodzinnych. Wyłączone ze zbioru horynieckiego drugie egzemplarze druków, pod koniec lat dwudziestych połączono z biblioteką w Szelejewie. Tym samym w zbio- __________ 45 46 47 48 49 50 P. Bielski, Rolnictwo ekologiczne jako zawód i powołanie, „Przegląd Socjologii Jakościowej”, 2009, T. 5, nr 3, s. 30. Ibidem, s. 31. B. Szulc-Golska, op. cit., s. 38. A. Stemach, Poniński Aleksander Oskar Franciszek, PSB XXVII, s. 516–517. B. Szulc-Golska, op. cit., s. 38–39. A. Stelmach, op. cit., s. 516. 239 rach Stanisława Karłowskiego znalazły się liczne pozycje z ksiegozbioru Ponińskich, o treściach dewocyjnych, prawniczych, historycznych, kronikarskich i pamiętnikarskich, literatura ariańska, jak m. in.: Opera Dyonisii Domu Probationis Cracoviensis Societatis Jezu, Kraków, Haller 1502; Jana Łaskiego Comune incliti Poloniae Regni privilegium constitutionis. Druk Hallera z 1506 r.; Mikołaja Jaskiera Iuris provincialis quod Speculum Saxonum vulgo nuncupatur libri tres. Kraków, Wietor, 1535; Piotra Skargi Mesjasz nowych Arianów wedle Alkoranu Tureckiego. Kraków, Piotrowczyk 1612; Augustyna Kordeckiego, Nova gigantomachia Contra raram imaginem Deiparae Virginis. Kraków, Cezary 1665; Historia Polonica Vincentii Kadłubkonis. Dobromili, 1612, oraz rękopisy XIXwieczne i związany z teatrem rodzinnym Pamiętnik Horynieckiego Teatru z lat 1843–1886 i wiele innych bezcennych dzieł51. W sumie, tuż przed wybuchem drugiej wojny, połączone zbiory szelejewski i horyniecki liczyły ponad 6 000 pozycji. Pozostały w Horyńcu księgozbiór, niezwykłe cymelia i rara ze zbiorów Ponińskich, liczył w dalszym ciagu około 22 000 vol. Zbiory jednakże nie były pokrewne zainteresowaniom i pasjom Stanisława Karłowskiego. W tej sytuacji hrabia uczynił szlachetny gest, przekazując w 1925 roku całość tworzącej się Bibliotece Narodowej. Oczekując na szczegółowe opracowanie, najcenniejsza część księgozbioru połączona została ze zbiorami Biblioteki Załuskich i umieszczona w Pałacu Krasińskich przy ulicy Okólnik 9 w Warszawie. Tam też spłonęły kompletnie, wraz z innymi, oblane benzyną i podpalone przez oddziały Brandkommando, w akcie zemsty za powstanie warszawskie. Stało się to w kilka dni po upadku powstania, w październiku 1944 roku. Jak podsumowuje autor wstrząsającego artykułu o stratach wojennych najcenniejszego zbioru książek na ziemiach polskich, jaki zgromadzono na Okólniku, Mikołaj Gliński – pozostaną one nigdy nie powetowane. Spłonęło tam około 80 tysięcy starodruków (XVI–XVIII w.), 26 tysięcy rękopisów, 2500 inkunabułów, 100 tysięcy rysunków i grafik, 50 tysięcy nut i teatraliów, zbiory kartograficzne, katalogi i inwentarze. Z poloniców Niemcy unicestwili m. in. fragmenty rękopisu „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, spuściznę po Juliuszu Słowackim, Zygmuncie Krasińskim, wraz z jego korespondencją, szkolnymi wypracowaniami, ćwiczeniami52. I dalej: „Oprócz strat ludzkich i materialnych wojna w Polsce przyniosła gigantyczne straty kulturalne obejmujące zniszczone zabytki, dzieła sztuki a także książki. Ich najbardziej wymownym symbolem jest urna, w której zebrane zostały prochy książek z Okólnika, gdzie w czasie wojny znajdowały się największe skarby polskich bibliotek. (...) Nie wiemy i nigdy się nie dowiemy, jaka książka stanowi zawartość urny (...) W szklanej gablocie można jeszcze rozpoznać formę zastygłej, spopielonej książki otoczonej przez popiół, __________ 51 52 B. Szulc-Golska, op. cit. s.39. M. Gliński, Urna w bibliotece, czyli jak palą się książki, 2014, źródło cyfrowe: Culture.pl. 240 który nie przypomina już niczego. Nie wiadomo też, jak długo zawartość urny zachowa swoją postać, bo na skutek drgań i mikroruchów wrażliwy materiał stopniowo się osypuje – wszystko wskazuje, że to kwestia kilku dekad. Wiadomo za to, że fragment ten został wydobyty z prawdziwego cmentarzyska książek, jakim po powstaniu warszawskim stał się Pałac Krasińskich przy ul. Okólnik 9. Urna jest symbolicznym memento wojennej historii, której ważnym elementem było – słowami Bohdana Korzeniowskiego (teatrologa i pracownika Biblioteki Narodowej) – zorganizowane »książkobójstwo«. Jak się okazuje, najważniejsze zbiory zgromadzone na Okólniku wcale nie spłonęły podczas działań wojennych czy w trakcie powstania warszawskiego. A choć książki podobno palą się średnio, przykład Warszawy sugeruje coś przeciwnego”53. Nie mniej tragiczny los spotkał samego darczyńcę. W połowie października 1939 r. Niemcy zaaresztowali go wraz z grupą wybitnych osobistości powiatu gostyńskiego i mieszkańców Gostynia. Następnie 21 października, na Stanisławie Karłowskim i 29 innych zakładnikach dokonano masowej egzekucji publicznej na gostyńskim rynku. Los ojca podzielił także syn Zygmunt wraz z żoną, zamordowani przez krakowskie gestapo w 1944 roku. Księgozbiory szelejewski i horyniecki uległy zniszczeniu i rozproszeniu. Pojedyncze jego pozycje można odnaleźć w zbiorach Biblioteki Narodowej i Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu, podkreślę nieliczne. Ponad 6 tysięczny zbiór szelejewski, w akcie zemsty za postawę właściciela w trakcie rokowań z Niemcami w 1924 r., piętnaście lat później został unicestwiony przez hitlerowców. __________ 53 Ibidem. 241 242 Stefan Żarów Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie Ruch ludowy na ziemi mieleckiej u zarania jego powstania Niezwykle bogatą kartę posiadają dzieje ruchu ludowego na ziemi mieleckiej. Z dzisiejszego punktu odniesienia w kontekście przebytej 120-letniej drogi, stajemy przed ogromem wysiłku i osiągniętych efektów w działalności społecznej i politycznej pierwszych działaczy ludowych. Na wstępie, aby przybliżyć ich sylwetki postaram się zapoznać czytelnika z kontekstem historycznym i gospodarczym, a tym samym i społecznym tego obszaru kotliny sandomierskiej, który zajmował powiat mielecki od połowy XIX i w pierwszych latach XX wieku. Powołany w 1853 roku powiat mielecki powstał w czasie reformy podziału administracyjnego Galicji, jako jeden z dziesięciu w cyrkule tarnowskim. Granice powiatu ulegały kilku zasadniczym zmianom na przestrzeni kilku najbliższych dziesięcioleci, a szczególnie po uzyskaniu przez Galicję autonomii. Już w 1867 roku w wyniku rozporządzenia galicyjskiego rządu krajowego, powstało 74 większe powiaty. Proces korekt zakończył się w 1878 roku. Powiat mielecki obejmował 837 km2 i składał się ze 106 osad oraz 91 gmin katastralnych. Ten kształt powiatu mieleckiego z niewielkimi korektami przetrwał poprzez II RP, aż do reformy administracyjnej w 1975r. Prawa miejskie w powiecie posiadały: Mielec, Rzochów, Radomyśl Wielki i Przecław. Obszar ten był zamieszkały przez 66.264 mieszkańców, a na przełomie XIX i XX wieku przez około 74 tysiące osób, w tym w wymienionych czterech miastach około 8 tysięcy. Siedzibą władz powiatowych (starostwa) zostało miasto Mielec, jako największy wówczas na tym obszarze ośrodek miejski. W późniejszym okresie wpłynęło to zdecydowanie na urbanizację przestrzeni miejskiej, poprzez budowę gmachów użyteczności publicznej: budynek Rady Miejskiej oraz koszar żandarmerii (1892), gmach Sądu (1902) oraz okazały gmach Gimnazjum, a także siedzibę Rady Powiatowej (1912). W wyniku wielkiego pożaru w 1900 roku uległo zniszczeniu około 3/4 zabudowy miasta. Dzięki udzielonej przy wsparciu Sejmu Krajowego, bezzwrotnej zapomogi w wysokości 12 000 tys. koron już w pierwszych latach XX wieku mielecki rynek otoczony został rzędem murowanych kamieniczek. W 1887 do Mielca doprowadzono linie kolejową. Dalszy rozwój ośrodka miejskiego przerwany został przez wybuch i działania wojenne I wojny światowej, w wyniku której doszło do wielu zniszczeń, a także co szczególnie istotne uległ zmniejszeniu potencjał ludzki powiatu mieleckiego. 243 W sensie gospodarczym prawdziwym problemem w tamtym czasie dla Mielca i okolic (adekwatnie i w innych częściach Galicji) było katastrofalne zapóźnienie gospodarcze nieporównywalne z innymi obszarami ziem dawnej Rzeczypospolitej. Czynnikiem mającym decydujący wpływ na ten stan rzeczy miało utrzymywane przez zaborcę austriackiego anachronicznych stosunków wielkoobszarowych właścicieli ziemskich wobec chłopów. Dopiero sukcesywnie wprowadzana od 1867 roku autonomia w wielu dziedzinach, wyzwoliła siły do wprowadzenia pozytywnych zmian. Zaczęły powstawać liczne towarzystwa gospodarcze i organizacje społeczne np. Towarzystwo Ochotniczych Straży Pożarniczych, w 1883 roku Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” w Mielcu, następnie w Radomyślu Wielkim i Gawłuszowicach, spółki zarobkowe i gospodarcze oraz Kółka Rolnicze np. od 1888 w Gawłuszowicach, a po 1900 roku spółki oszczędnościowo-pożyczkowe (Kasy Stefczyka), których oddziały powiatowe (okręgowe) tworzono także w Mielcu i innych miejscowościach powiatu. Za przykład może posłużyć powstanie w Mielcu w 1907 roku Sekcji Konserwacyjnej Krajowego Biura Melioracyjnego we Lwowie. Do największych inwestycji powiatowych należy zaliczyć wykonanie na przełomie XIX i XX wieku kompleksowych prac w zakresie inżynierii wodno-kanalizacyjnej tj. obwałowania rzek: Wisły i Wisłoki oraz regulacje i obwałowania Starego Brnia oraz Nowego Brnia z regulacją dopływających potoków, wykonanie sieci kanałów, czy osuszanie bagien oraz podmokłych gruntów. Wpłynęło to zdecydowanie na polepszenie warunków prowadzenia działalności rolniczej na obszarze ziemi mieleckiej. Prace te wykonane były przy wysokim zaangażowaniu rodaka tej ziemi, chłopskiego syna inż. Andrzeja Kędziora z Toporowa – dyrektora Krajowego Biura Melioracyjnego, co przyniosło mu uznanie i wdzięczność miejscowego społeczeństwa. Nadal nierozwiązaną kwestią pozostał brak lokalizacji na terenie powiatu zakładów przemysłowych. Nowa ustawa przemysłowa wprowadzona w 1859 roku zapewniała wolność wykonywania zawodów przemysłowych po zawiadomieniu o tym władz państwowych. Ustawodawca dążył do zastąpienia przestarzałego systemu organizacji cechowych nowymi instytucjami. Podstawę nowej organizacji tworzyć miały zupełnie nowe związki. Jednakże jak podają materiały archiwalne, w Mielcu jak i w powiecie mieleckim stowarzyszenia przemysłowe się nie przyjęły. Dopiero nowelizacja ustawy z 1883 roku przyniosła przebudowę struktury cechowej. Drugim, a w zasadzie zasadniczym czynnikiem były niekorzystne stosunki agrarne, ostra walka dworu ze wsią o serwituty leśne i pastwiska, która była celowo nieuregulowana przez rząd austriacki przy przeprowadzeniu uwłaszczenia. Globalny brak rozwoju przemysłu oraz archaiczne stosunki ziemskie wpływały na wysoki wskaźnik bezrobocia i obniżający się poziom życia szczególnie na obszarach wiejskich i związana z tym masowa emigracja za chlebem do: Prus (Niemiec), w największej ilości do Stanów Zjednoczonych, a w późniejszym okresie do innych krajów, w tym również do Argentyny. Chłop był tolerowany jako tania siła robocza nadająca się do ciężkiej 244 pracy i statystowania przy różnych uroczystościach, ale nie mógł być zaliczany do współrządzącej warstwy społecznej. W takich to warunkach zaczęły tworzyć się społeczne ruchy chłopskie, które o kilkadziesiąt lat wyprzedziły powstanie Stronnictwa Ludowego. Największym sformalizowanym sukcesem, jakże prekursorskich inicjatyw miejscowych chłopów było wybranie w 1849 roku posłem do Konstytuanty (parlamentu) w Wiedniu, chłopa ze wsi Kawęczyn koło Czermina – Sebastiana Czepiela. W 1861 roku posłem do Sejmu Krajowego we Lwowie został wybrany wójt z Padwi Narodowej – Maciej Czechura. W późniejszym okresie tj. w latach od 1874 do 1899 posłem do parlamentu krajowego z tego terenu był hrabia Mieczysław Rey z Przecławia. Na wsi mieleckiej wzrastało grono sympatyków czasopism ludowych, jak: Kurier Lwowski dziennik poranny wydawany we Lwowie od 1883 roku, tygodniki, Wieniec i Pszczółka wydawane od 1875 roku w Krakowie przez ks. Stanisława Stojałowskiego, oraz tygodnika ilustrowanego Przyjaciel Ludu i miesięcznika Przegląd Społeczny założonych i wydawanych we Lwowie przez Marię i Bolesława Wysołuchów w których zamieszczali swoje odważne korespondencje: M. Rado, Fr. Krempa, Jan Surowiec (Antek z nad Wisłoki)J. Węgrzynowicz, W. Wójcik oraz P. Miłoś. Szczególnie ten ostatni zwrócił nimi uwagę nawet samego Henryka Sienkiewicza, który osobiście odwiedził go w Pławie w 1903 roku. Jednak nadal najmniej aktywne były wsie najbiedniejsze o niskim poziomie oświaty. Największe wówczas poruszenie polityczne mieleckich chłopów miało miejsce w 1895 roku, kiedy to rozpisano nowe wybory do Sejmu Krajowego. W odpowiedzi na inicjatywę powstałego kwietnia 1894 roku we Lwowie Polskiego Towarzystwa Demokratycznego na czele z Karolem Lewakowskim, Henrykiem Rewakowiczem i Bolesławem Wysołuchem, na zwołany na 28 lipca 1895 roku zjazd delegatów chłopskich komitetów wyborczych mający powołać Centralny Ludowy Komitet Wyborczy, udała się silna delegacja włościańska z powiatu mieleckiego. W skład owej delegacji weszli: Michał Rado z Kliszowa jako jej przewodniczący, Franciszek Krempa z Padwi, Paweł Miłoś z Pława, Tomasz Kłoda z Jaślan, Franciszek Sztraub z Brzyścia, Wawrzyniec Wójcikz Rożniat. Na zjazd przybyło ponad 200 osób. Wynikiem obrad było powołanie Komitetu Wyborczego i utworzenie chłopskiej organizacji politycznej Stronnictwo Ludowe. Prezesem nowopowstałej organizacji wybrano dr Karola Lewakowskiego, natomiast wiceprezesami zostali wybrani: Henryk Rewakowicz i Jakub Bojko. We władzach Stronnictwa znaleźli się również: Wojciech Stręk i Jan Stapiński. W odezwie programowej wydanej po zjeździe sformułowano postulaty chłopskie w 21 punktach, które przedstawiały się następująco: „Na posłów do sejmu zalecać będziemy tylko takich, którzy na zgromadzeniach wyborczych zobowiążą się jako posłowie: 1. Przywrócić i na przyszłość zachować sejmowi Galicji znaczenie czynnika politycznego wobec państwa; 245 2. Czuwać nad ścisłym wykonaniem ustaw zastrzegających swobodę prasy, stowarzyszeń i zgromadzeń, a nadużycia pod tym względem usuwać, niemniej chronić lud od wszelkich innych nadużyć, nastając na to, aby winni byli pociągani do odpowiedzialności; 3. Mając na oku konieczność zaprowadzenia powszechnego prawa głosowania i utorowania drogi dla tej doniosłej reformy – dążyć z całym naciskiem do zmiany sejmowej ordynacji wyborczej w duchu równości obywatelskiej, mianowicie w kierunku rozszerzenia prawa wyborczego i zaprowadzenia głosowania bezpośredniego przez skasowanie wyborów w kurii wiejskiej i zaprowadzenia tajnego głosowania we wszystkich kuriach, jako tez w kierunku sprawiedliwego rozkładu mandatów poselskich na poszczególne kurie; 4. Dążyć do równomiernego rozkładu ciężarów publicznych, a w szczególności do ulg dla rolnictwa, przemysłu i rzemiosł; 5. Starać się przeprowadzić reformę gminną w kierunku zniesienia kół wyborczych i skojarzenia obszarów dworskich z gminami; 6. Wyjednać dla gmin słuszne wynagrodzenie ze skarbu państwa za sprawowanie poruczonego zakresu działania; 7. Poprawić oświatę – przez mnożenie liczb szkół ludowych (średnich kosztem państwa), polepszenie bytu nauczycieli ludowych, ułatwienie młodzieży dostępu i uczęszczania do szkół średnich przez zmianę utrudnionych w tym względzie przepisów organizacyjnych szkolnictwa ludowego, obniżenie czesnego i zniesienie przymusowego umundurowania. Zarazem popierać oświatę fachową przez odpowiednią organizację szkół przemysłowych i rolniczych. Czynić w ogóle wszystko, co oświatę publiczną ułatwia a nie utrudnia; 8. Domagać się uproszczenia sądownictwa w sprawach spornych i niespornych i zniesienia uciążliwych opłat do wymiaru sprawiedliwości przywiązanych, np. taks za doręczenie pism itp.; 9. Nastawać z trwałością aż do skutku, aby sprawa regulacji rzek, zabudowań, potoków górskich i zalesień była w jak najkrótszym czasie załatwiona; 10. Domagać się zmiany ustawy kościelno-konkurencyjnej, aby osoby mające kościoły (cerkwie) filialne nie potrzebowały ponosić wydatków na kościoły macierzyste, tudzież aby parafianie nie byli obowiązani stawiać i naprawiać budynków plebańskich i w ogóle aby były usunięte niesłuszności dotychczasowych przepisów; 11. Przyspieszyć zmianę ustawy drogowej w tym kierunku, aby ciężar budowy i utrzymania dróg był rozłożony według stopy podatkowej ze skasowania myt; 12. Dopilnować ustalenia ustawy łowieckiej takiej, iżby gminy i przynależni gmin nie byli obowiązani darmowo hodować zwierzyny dla fantazji myśliwców z krzywdą gospodarstw własnych i własnego bezpieczeństwa; 13. W interesie rękodzielnictwa upominać się i wydanie ustawy przemysłowej, która by chroniła drobny przemysł przed nawałą szalbierczych przedsię- 246 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. biorstw fabrycznych, ze szkodą publiczności, a przemysł domowy od ucisku fiskalnego; Starać się o tępienie lichwy i organizację kredytu dla drobnego rolnika i przemysłowca; Pilnować, aby wszelkie dostawy dla wojska i zakładów publicznych, o ile na to produkcja pozwala, były uskuteczniane w kraju i bezpośrednio u producentów, a przy przedsiębiorstwach publicznych aby uwzględniano przede wszystkim lud pracujący (np. przy dostawach szutru na drogi itp.; Domagać się rozkładów ciężarów kwaterunkowych na cały kraj, jak to przepisuje ustawa państwowa; Naglić na rychłe zaprowadzenie krajowych przytulisk dla kalek i starców, domów przymusowej pracy i koloni karnych, tudzież używania więźniów kryminalnych do większych robót publicznych; W sprawie budowy kolei lokalnych baczyć na to, aby je uskuteczniano krajowymi siłami technicznymi, aby języki krajowe były zastrzeżone w ich zarządzie, aby tras tych kolei nie przystosowano do interesów protegowanych jednostek, a w szczególności starano się uwzględniać okolice przemysłowe i zdrojowiska. Taryfy na kolejach w ogóle powinny również odpowiadać interesom kraju; Wejrzeć w politykę cłową państwa, aby wyrobom przemysłu krajowego zapewnionym mógł być na wschodzie; Przyspieszyć organizację od pożarów z równoczesnym utworzeniem krajowego funduszu pożyczkowego na przyrządy ogniowe dla gmin i zaprowadzenia przemysłu asekuracyjnego; Wyjednać szczere zaopiekowanie się sprawą emigracji ludu, która dziś przybrała postać odmienną od tej, jaka miała emigracja dotychczasowa z zachodu Galicji, bo tam emigranci wracali i wracają na zagon rodzinny, a teraz całe rodziny po pozbyciu się własności wychodzą na zawsze z kraju. Emigracja ludu ustałaby z ustaniem przyczyn, które wykryć i usunąć należy, ale jeżeli by to rychło nie było możebne, to należy przynajmniej prawną i ludzką opieka otoczyć nieszczęśliwych wychodźców”. Pierwszy program Stronnictwa Ludowego sformułowany w odezwie wyborczej nie wysuwał radykalnych postulatów i był kompromisem pomiędzy dążeniami bogatych i średnio zamożnych chłopów oraz drobnomieszczaństwa, które to warstwy stały się w pierwszych latach bazą stronnictwa. Dopiero na kolejnym zjeździe w Rzeszowie w 1903 roku w nowym programie Polskiego Stronnictwa Ludowego (taka przyjęto nazwę) uwidoczniła się ewolucja ideowa, jaka dokonała się w stronnictwie. Nowy program jako podstawowy postulat wysuwał dążenie do niepodległości oraz walkę o sprawiedliwość społeczną i sprawiedliwość wyborczą. W dziedzinie ekonomicznej i społecznej zapowiadał otoczenie opieką małą posiadłość rolna i warsztaty rękodzielnicze. Domagano się 247 również zorganizowania w każdej gminie szkoły ludowej z wykwalifikowanym nauczycielem. W sprawach narodowych program opowiadał się za równouprawnieniem Polaków, Ukraińców i Litwinów. Delegaci z powiatu mieleckiego wyróżniali się podczas zjazdu: Michał Rado został wybrany do Komisji Statutowej, a Paweł Miłoś został wybrany członkiem Rady Naczelnej. W niedługim czasie, bo już w 1898 roku członkiem Rady Naczelnej został, wówczas już poseł do Sejmu Krajowego z powiatu mieleckiego, a następnie Izby Poselskiej (Reichsratu) w Wiedniu – Franciszek Krempa. Wyjazd delegacji mieleckiej był odpowiedzią na wcześniejszy zjazd chłopski we Lwowie w dniach 26 i 27 sierpnia 1894 roku z okazji odbywającej się tam Wystawy Krajowej, jak również zapewne wcześniejszego wiecu chłopskiego w Rzeszowie w dniu 27 maja 1894 roku, na którym zebranych ponad tysiąc chłopów uchwaliło szereg rezolucji domagając się: reformy prawa wyborczego, uruchomienia taniego kredytu, regulacji rzek, włączenia obszarów dworskich do gmin, parcelacji obszarów dworskich, zorganizowanie opieki nad emigracją zarobkową. Delegacji z powiatu mieleckiego na zjeździe założycielskim SL w Rzeszowie: od lewej: Kłoda Tomasz (1860–1924), Miłoś Paweł (1859–1926), Rado Michał (1859–1926), Sztraub Franciszek (1868–1956) oraz Wójcik Wawrzyniec (1861–1929) Pod koniec XIX i pierwszej dekadzie XX wieku do wybitnych działaczy chłopskich w powiecie mieleckim obok wcześniej wymienionych zaliczyć również należy: Wojciecha Nowaka z Czermina, Tomasza Bika i Michała Krempę z Młodochowa, Józefa Flura z Chrząstowa, Józefa Kułagę z Dąbrówki Wisłockiej, Jana Rządzkiego i Jana Surowca z Rzędzianowic, Dominika Rzepeckiego z Łączek Brzeskich, Jana Straża z Gawłuszowic, Stanisława Wiatrowskiego z Gizowej (Borowa), Jana Węgrzynowicza z Rożniat. Wymienieni działacze chłopscy należeli do prekursorów ruchu ludowego na ziemi mieleckiej, a swoją patriotyczną postawą i działalnością społeczną wyróżniali się w walce o emancypację społeczną wsi i klasy chłopskiej. Nie szczędząc trudów życia z prawdziwym poświęceniem tworzyli podwaliny i odegrali istotną rolę w pierwszych latach działalności Polskiego Stronnictwa Ludowego, zapisując się w pamięci mieszkańców złotymi zgłoskami na kartach Ziemi Mieleckiej. Z tej racji jak pisał Franciszek Śliwa „…zasługują oni na pamięć potomnych, są godni takiej pamię- 248 ci”. W pierwszych latach działalności stronnictwo nie posiadało sformalizowanych struktur terenowych. Wobec zaistniałej sytuacji, członkowie i sympatycy gromadzili się wokół przywódców lokalnych przy okazji organizowanych wieców, zebrań i narad parafialnych. Pierwszym niekwestionowanym przywódcą SL (PSL) na ziemi mieleckiej aż do rozłamu w 1913 roku był Fr. Krempa. W wyniku podziału pozostał on przywódcą PSL „Lewica”, a ZP PSL „Piast” pokierował A. Kędzior, a w późniejszym okresie Tomasz Bik z Młodochowa. Szczególna rola w tej działalności, w wyniku powierzenia mandatu posła, przypadła Franciszkowi Krempie z Padwi Narodowej, który był dwukrotnie wybierany do Sejmu Krajowego we Lwowie w latach 1895–1908 oraz trzykrotnie do Rady Państwa w Wiedniu, a później w 1919 roku do Sejmu Ustawodawczego, a od roku 1922–1930 do Sejmu i i II kadencji Rzeczypospolitej Polskiej. Łącznie posłował przez 27 lat i wycofał się z aktywnego krajowego życia publicznego w wieku 77 lat wyniku kompromitującej ówczesne władze sprawy brzeskiej. W swojej działalności dbał o ziemię z której się wywodził, stając się najwierniejszym swoim wyborcom, za co potocznie otrzymał przydomek Trybuna ludowego. Jego częste interpelacje nawet w najdrobniejszych sprawach zwane były przez posłów – kremplacjami. W sprawozdaniu sejmowym z 1928 roku czytamy: Ten najstarszy poseł drugiego Sejmu był niestrudzony w swoich pracach w różnych Komisjach i mnogich interpelacjach, poruszając najrozmaitsze bolączki ludu. Był również inicjatorem powoływania nowych instytucji gospodarczych, a nazwisko Posła Krempy znajduje się wielu aktach erekcyjnych budynków użyteczności publicznej w Padwi Narodowej i Mielcu. Założył w Padwi Kasę Stefczyka i Kółko Rolnicze, przyczyniając się do rozbudowy szkoły, oraz założył szkołę tkacką oraz organizował kursy: kowalstwa, ślusarstwa, stolarstwa i kołodziejstwa a w 1927 roku spółdzielnie mleczarską. To on był inicjatorem budowy Domu Ludowego uroczyście oddanego w 1932 roku., Jako gorący patriota w 1910 roku, w 500 rocznicę bitwy grunwaldzkiej, doprowadził do wybudowania i uroczystego odsłonięcia w Padwi Narodowej pomnika grunwaldzkiego. Był dwukrotnie sądzony za obrazę cesarza Franciszka Józefa, w wyniku zniszczenia portretu z jego wizerunkiem podczas posiedzenia kółka rolniczego. Jego przyjacielem i politycznym przewodnikiem był Jan Stapiński. Poseł znany 249 był z tego, że raz w roku na zorganizowanych w Mielcu wiecach chłopskich składał swe sprawozdanie poselskie za poprzedni rok pracy parlamentarnej. Działalność ta, jak również organizowanie innych lokalnych spotkań dla mieszkańców okolicznych wsi, spowodowała negatywną reakcję administracji powiatowej w Mielcu, która objawiała się blokadami dróg dojazdowych do miasta w wyniku rozstawiania posterunków żandarmerii. W wspomnieniu pośmiertnym drukowanym w Piaście czytamy: Dnia 5 XII 1935 odszedł w zaświaty b. poseł Krępa Franciszek(...) celem jego życia było podnoszenie środowiska, podnoszenie braci siermiężnej, kontynuowanie kultu dawnej przeszłości, wydobywanie pamiątek przeszłości, a zwłaszcza cześć dla bohaterów walki o wolność Ojczyzny dalej czytamy...Zmienił swoja gminę Padew nie do poznania, a wkładał wte pracę nie tylko swoje siły, alei swoje niebogate mienie. Zasłużony dla odrodzonej Polski obywatel, niech śpi w spokoju. Drugą wybitną postacią zasłużoną dla ruchu ludowego, nie tylko w powiecie mieleckim, ale również na terenie całej Galicji, a w późniejszym okresie w nowo powstałej II Rzeczypospolitej, był chłopski syn z nieodległego Toporowa koło Mielca – Andrzej Kędzior. W 1871 roku został absolwentem politechniki w Wiedniu, którą ukończył z wyróżnieniem, w wyniku czego został stypendystą austriackiego Ministerstwa Rolnictwa i Wydziału Krajowego we Lwowie. Studiował również na Uniwersytecie w Wiedniu na Wydziale Prawa i Filozofii oraz na Wydziale Melioracyjnym Akademii Rolniczej, i ta profesja stała się dla niego prawdziwą pasja życiową, w której to osiągnął prawdziwie mistrzowskie wyniki w Krajowym Biurze Melioracyjnym we Lwowie. W 1882 roku został tam kierownikiem, a po przekształceniach organizacyjnych i rozbudowie od 1892 roku do 1915 pełnił funkcje dyrektora. Jak podaje dr M. Maciąga, to co czynił było jego spełnieniem młodzieńczych marzeń „będąc uczniem tarnowskiego gimnazjum… widział klęski i zniszczenia, jakie niosły za sobą częste powodzie pustoszące pola wraz z wieloletnim dorobkiem rolnika. Widział ogromne połacie podmokłych gruntów leżące bezużytecznie… chciał odmienić los i wydać walkę żywiołowi”. Inż. Andrzej Kędzior obchody 25 rocznicy działalności biura, które odbyły się w 1904 roku wykorzystał do forsowania oraz szerzenia swojego programu prac melioracyjnych i wodnych na rzecz rolnictwa. W uznaniu zasług 250 w 1908 roku otrzymał tytuł Hofrata (radcy) dworu cesarskiego, a 27 listopada tegoż samego roku Rada Gminna miasta Mielca nadała mu tytuł Honorowego Obywatela. Był też obok Fr. Krempy jedną z wpływowych osobistości, które wydatnie przyczyniły się do utworzenia w 1905 roku gimnazjum w Mielcu i pozyskania środków do wzniesienia okazałego gmachu, zaliczanego do największych budynków gimnazjalnych na terenie Galicji. W okresie poprzedzającym odrodzenie kraju był w gronie Współtwórców Polskiej Komisji Likwidacyjnej. W odrodzonej II Rzeczypospolitej A. Kędzior był posłem do Sejmu Ustawodawczego, a następnie od 1922 do 1927 roku senatorem RP. Pełnił również obowiązki Ministra Robót Publicznych w rządzie premiera L. Skulskiego. Był doradcą w sprawach gospodarczych i należał do najbliższych przyjaciół Wincentego Witosa. Zaliczany jest do głównych przywódców PSL „Piast” w powiecie mieleckim w latach 1914–1919. Po powstaniu Klubu Poselskiego „Piast” został wybrany jego wiceprezesem. Pozostawił ogromny dorobek popularnonaukowy w swoje profesji (około 700 publikacji), a w latach 1928–1932 wydał drukiem czterotomowe dzieło pt. Roboty wodne i melioracyjne w południowej Małopolsce. Jak pisał Fr. Śliwa „..do Stronnictwa Ludowego wstąpił Kędzior nie dla politycznej kariery, lecz został po prostu zwerbowany przez jego działaczy ze względu na wielki autorytet, jaki posiadał w państwie. Był on rzec można cennym nabytkiem dla Stronnictwa, którego znaczenie i prestiż przez to wzrosły”. Osobiście jestem za tezą, że A. Kędzior poprzez swoją działalność zawodową zbliżył się do środowiska, z którego się wywodził, co ułatwiło prowadzenie trudnych negocjacji z chłopami w procesie prowadzenia robót melioracyjnych, a będąc posłem posiadał zdecydowanie większe możliwości wpływania na zabezpieczanie środków finansowych na projektowane zadania. Praca pierwszych działaczy ludowych w powiecie mieleckim, poprzez ich wrażliwość na życie mieszkańców wsi oraz żarliwy patriotyzm, wpłynęła znacząco na wzbudzenie świadomości narodowej pośród warstwy chłopskiej, poprzez: włączenie ich w nurt życia politycznego i dążenie do ich równouprawnienia, usunięcia pozostałości feudalnych na wsi, propagowanie i podniesienie poziomu szeroko pojętej edukacji oraz zwrócenie uwagi na własną tożsamość i wartości kulturalne. Na wsi rozwijał się ruch patriotyczny i wolnościowy. Uroczyście zaczęto obchodzić ważne rocznice narodowe, budowano pomniki również na cześć bohaterów narodowych. Odsłanianie pomników miało bardzo uroczysty i podniosły, narodowo-religijny charakter, w których brały udział rzesze mieszkańców wsi. Działacze ludowi i posłowie chłopscy wygłaszali przemówienia, śpiewano patriotyczne pieśni, a zespoły teatralne wystawiały patriotyczne sztuki. W wielu miejscowościach rozpoczął się proces rozwoju ruchu spółdzielczego. Przyczyniło się to również do przeobrażeń gospodarczych na tych terenach, które zahamowane zostały poprzez wybuch i działania wojenne I wojny światowej. Aby ogarnąć role pierwszych działaczy ruchu ludowego oraz znaczenia ich działalności w obrębie ziemi mieleckiej, a w następstwie tego 251 niektórych z pośród nich, jako parlamentarzystów do Sejmu Krajowego we Lwowie czy Rady Państwa w Wiedniu, wymaga to dalszych gruntownych badań. Niewątpliwie działalność ta odegrała również istotą rolę w całym późniejszym okresie odzyskania niepodległości i wkładu przedstawicieli ruchu ludowego z ziemi mieleckiej w budowę suwerennej Polski. 252 ZESPOŁY LUDOWE – LABORATORIUM ETNOGRAFICZNE Wprowadzenie Zrealizowany w 2015 roku projekt Fundacji Ważka „Zespoły ludowe – laboratorium etnograficzne” miał na celu przeprowadzenie jakościowych badań aktualnie istniejących polskich zespołów ludowych. Szczególny nacisk położony został na ich rolę kulturotwórczą oraz społeczną, co stanowiło nowatorskie ujęcie zagadnienia. Badania – wywiady kwestionariuszowe oraz obserwacja jawna kontrolowana – prowadzone były na terenie czterech województw: dolnośląskiego, lubuskiego, kujawsko-pomorskiego i łódzkiego, co umożliwiło analizę komparatystyczną danych. Wybrano takie a nie inne województwa aby uchwycić i ukazać różnorodność zespołów, ale też specyfikę regionalną (prowadzono badania na obszarach o zdefiniowanym obliczu etnograficznym oraz takich, na których procesy historyczne po II wojnie światowej ukształtowały nową jakość w sferze społeczno-kulturowej). Najważniejszym narzędziem badawczym był kwestionariusz, obejmujący 81 pytań podzielonych na 3 części: 1) geneza i historia zespołu, 2) stan obecny, 3) funkcje społeczne. Ogółem przebadano 96 zespołów (po 24 w każdym z wybranych województw). Efektem końcowym projektu jest raport w formie publikacji internetowej, zawierający 8 studiów przypadku oraz problemowe analizy danych empirycznych wraz z dokumentacją fotograficzną i materiałami archiwalnymi. Jest on pierwszym tak obszernym opracowaniem dotyczącym współczesnych zespołów ludowych w Polsce, stanowić może cenny głos na temat aktywności środowisk wiejskich w ogóle. Prezentowane w XXI tomie „Zeszytów Wiejskich” teksty to wybrane fragmenty problemowe raportu. W ramach projektu uruchomiona została strona internetowa: www.zespolyludowe.org, na której relacjonowano działania terenowe i gdzie można się zapoznać z wynikami badań. 255 Projekt realizowali: Anna Kurpiel, Anna Lewińska, Marta Derejczyk, Damian Kasprzyk, Joanna Janiszewska, Gutek Zegier, Ilona Majewska, Ewa Mielcarek, Iwona Jarosz, Michał Mokrzan Partnerzy medialni: „Zeszyty Wiejskie”, „Zeszyty Etnologii Wrocławskiej”, portal muzykatradycyjna.pl, portal kulturaludowa.pl Projekt Fundacji Ważka dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego 256 Anna Lewińska, Anna Kurpiel Fundacja Ważka Zespoły ludowe – geneza zjawiska Geneza zespołów ludowych sięga XIX wieku i ma związek z kształtowaniem się poczucia odrębności regionalnej, rozwojem ruchów narodowoludowych, popularyzacją ruchu chóralnego w Europie na początku XX wieku1 lub też rozwojem teatrów ludowych opartych na tańcach i pieśniach ludowych2. W kontekście prowadzonych przez Fundację Ważka badań istotniejszy był jednak inny czynnik, a mianowicie nowa rzeczywistość i ład społeczny po zakończeniu drugiej wojny światowej. W latach 60. XX wieku nastąpiło silne ożywienie amatorskich działań artystycznych na wsi – teatralnych, plastycznych, muzycznych, często inicjowanych odgórnie. Obowiązująca w kolejnych latach polityka kulturalna zmierzała jednak w stronę instytucjonalizacji i unifikacji istniejących zespołów folklorystycznych, zgodnie z obowiązującym wówczas wzorem – ZPiT Mazowsze, ZPiT Śląsk. Większość zespołów podlegała pod Wojewódzkie Domy Kultury, skąd miały przydzielonego instruktora. Instruktorzy na państwowych kursach uczyli się o elementach kultury ludowej wszystkich regionów Polski, poznawali choreografię do tańców „ludowych” oraz pieśni – i tę właśnie wiedzę przekazywali zespołom3. Kiedy pracowałam w szkole, jako nauczyciel, prowadziłam dziecięce zespoły. I wtedy uczestniczyłam w kursach – bo kiedyś to dbano o stronę merytoryczną, żeby nauczyciel prowadzący zespoły taneczne miał jakąś bazę, żeby był dobrze przygotowany. Wojewódzki Dom Kultury organizował co mie- __________ 1 2 3 K. Biegalska, Zespoły ludowe jako depozytariusze tradycji, [w:] Niematerialne dziedzictwo kulturowe: zakresy – identyfikacja – zagrożenia, red. J. Adamowski, K. Smyk, Warszawa– Lublin 2015, s. 85. T. Nowak, Działalność zespołów. Instytucjonalizm a spontaniczność, [w:] Raport o stanie tradycyjnej kultury muzycznej, red. W. Grozdew-Kołacińska, Warszawa 2014, s. 86. Obok wiedzy przekazanej nam bezpośrednio przez rozmówców, informacje na temat działalności zespołów w okresie PRL, w tym kursów dla instruktorów, pochodzą z kwerendy archiwalnej, którą objęte zostały Archiwa Państwowe oddziały w Legnicy, Wrocławiu, Sieradzu, Piotrkowie Trybunalskim, Bydgoszczy oraz we Włocławku. Najcenniejszym źródłem okazały się w tym wypadku dokumenty wytworzone przez Wojewódzkie Domy Kultury, które zatrudniały instruktorów i choreografów, prowadziły ewidencję zespołów oraz organizowały przeglądy i festiwale folklorystyczne. 257 siąc dwudniowe szkolenia. Raz w miesiącu jechałam na dwudniowe szkolenie. I co tam było? Wojewódzki Dom Kultury organizował nam te szkolenia w ten sposób że ściągał do Włocławka czy do Torunia czy do Bydgoszczy (…) instruktorów – np. opracowujemy w tym miesiącu tańce cieszyńskie – przyjechała pani z Cieszyna, hen z daleka, specjalistka, która przywiozła ze sobą jednocześnie nutki, ćwiczyła z nami układy taneczne, kroczki, tak jak powinno się uczyć. No a potem, żebyśmy nie zapomniały, mogłyśmy kupować książki, w których były teksty piosenek, nuty. W innym miesiącu, załóżmy, był region lubelski – przyjechała z Lublina. W innym był region łowicki – przyjechała stąd. Wielkopolska, region kaszubski, Warmia i Mazury, Kujawskie. Tak że wszystkie regiony charakterystyczne dla naszego kraju, na tych kursach były opracowywane. [Wanda Waszak, Zespół „Kujawy”, Radziejów, woj. kujawsko-pomorskie] Wiele amatorskich zespołów ludowych powstawało wówczas przy zakładach pracy, spółdzielniach produkcyjnych oraz kołach gospodyń wiejskich lub były zakładane przez lokalnego działacza kulturalnego, np. nauczyciela/nauczycielkę lub bibliotekarza/bibliotekarkę. Często bezpośrednią przyczyną ich utworzenia, podobnie zresztą jak w dzisiejszych czasach, była chęć uatrakcyjnienia lokalnych uroczystości, takich jak: dożynki, rocznice, święta państwowe i kościelne. Niektóre z zakładanych wtedy zespołów funkcjonują do dzisiaj lub zostały reaktywowane po przerwie w działalności. Najlepszym źródłem ukazującym działalność zespołów w PRL-u są księgi pamiątkowe prowadzone przez niemalże każdy zespół. Znaleźć w nich można opisy z życia zespołu, zdjęcia z przeglądów i konkursów, a także z imprez organizowanych oddolnie na wsi przez zespół lub KGW, dyplomy, zaproszenia, a także wpisy zaprzyjaźnionych zespołów lub ważnych gości. Zespół powstał w 1969 roku, założony został przez Tadeusza Butryna, byłego nauczyciela szkoły podstawowej. (…) W tym czasie dom kultury był w remoncie, więc zespół powstał przy szkole – tam odbywały się próby. [„Gościeszanki”, Gościeszowice, woj. lubuskie] Ten zespół powstał w 79 roku. Czyli jest od 35 lat (…) To powstało tak przy Kole Gospodyń. Kobitki jak tam sobie gotowały, to pomyślały, że można sobie pośpiewać. A jak pośpiewać to i potańcować. A że było chętnych tam i chłopów kilku, stroje każdy miał tam swoje, jeszcze ludowe, bo to wełniaki są i wyszywane gorsety, to tak się zmówili w tym Kole i w ten sposób zapoczątkowali działalność. Początkowo to był zespół i tańczący i śpiewający. [„Królowianie”, Królowa Wola, woj. łódzkie] 258 Okazja i wspólne działanie Obecnie najczęściej wymienianą okolicznością towarzyszącą powstaniu zespołu jest potrzeba uświetnienia jakiegoś lokalnego wydarzenia. Zazwyczaj są to dożynki, ale nie tylko – niektóre zespoły pierwszy raz wystąpiły z okazji Dnia Kobiet lub na spotkaniu opłatkowym. Bardzo często taki występ miał mieć charakter jednorazowego wydarzenia, ale dobry odbiór publiczności lub lokalnych władz zachęcił grupę do dalszych działań prowadzących ku uformowaniu stałego zespołu. A to tak się zaczęło, że były – wójt zaprosił nas na gminne dożynki do Przewozu – Lipna ma coś zorganizować. A skoro żeśmy zaczęły uczyć się śpiewać, poprosiłyśmy panią nauczycielkę, żeby nam przygrała. No to nam przygrała. Jakoś nam to wyszło. A jak nam to wyszło, to mówimy: no chyba będziemy – możemy się na różne okazje przygotowywać. [„Krokus”, Lipna, woj. lubuskie] Początek był zespołu. Bo jako takiej – chór u nas w kościele był od zawsze, jak ja to pamiętam. Przyszedł do nas taki ksiądz Adam i mówi: a może robimy na sali opłatek? No to zrobimy. Bo tam gdzieś robią, tam gdzieś robią. No to robimy ten opłatek. (…) Jak będzie opłatek, to trzeba będzie zaśpiewać kolędy, a jak kolędy to jeszcze coś. (…) I u nas też kilka kobiet się skrzyknęło i zaśpiewałyśmy właśnie te kolędy, zaśpiewałyśmy kilka takich piosenek ludowych. [„Mycielenianki”, Mycielin, woj. lubuskie] Zespół nasz powstał w 2001 roku, zespół ludowy przy Kole Gospodyń. (…) Powiem państwu jak w ogóle powstało to koło i nasz zespół przy tym kole. Mieliśmy dożynki kościelne, w związku z tym wypożyczyliśmy sobie stroje z innej wsi, po to, żeby jakoś tak godnie po opoczyńsku wyglądać. Gdy te dożynki kościelne się skończyły, rzuciłam hasło, żeby powstało koło. A sąsiad (on jest piekarzem) z kolei mówi: fajnie, ja mam ciasto, to u nas się spotkamy. To mówię: słuchajcie, to my założymy zespół. [„Jaworzanie”, Jawor Kolonia, woj. łódzkie] Wiele zespołów, z którymi się spotykaliśmy, powstawało w ramach działalności Kół Gospodyń Wiejskich – które wraz z transformacją ustrojową kraju straciły część swego statusu. Częstą praktyką jest przejmowanie przez zespół roli KGW, prowadzący w efekcie do zaniku koła, lub też funkcjonowania obu grup pod jednym szyldem. W takim wypadku, oprócz działalności muzycznej, członkowie zespołu i/lub KGW uczestniczą w festiwalach kulinarnych, organizują zabawy dla lokalnej społeczności lub też sprawują opiekę nad świetlicą wiejską. 259 Zaczęło się tak, spontanicznie. Kiedyś było tu Koło Gospodyń Wiejskich, potem to przymarło, potem to się zaczęło reaktywować. Potem w 2001 roku zostałam przewodniczącą tego koła i tego samego roku w sierpniu zrobiliśmy dożynki, szukaliśmy jakieś tam piosenki, jakieś wierszyki, w strojach biało-czarnych. A każda z nas jeszcze z pończochy wyciągnęła 50 złotych (..). No i udało się – zrobiliśmy te dożynki, zaśpiewaliśmy. No i od tego momentu wszystko się zaczęło. [„Kruszowianki”, Krusza Duchowna, woj. kujawsko-pomorskie] My jesteśmy w ogóle Kołem Gospodyń (…) miałyśmy 55 lecie Koła Gospodyń. No i jak na każdy taki jubileusz kolejny, trzeba było pośpiewać. No i tym razem ja mówię; słuchajcie, 55-lecie, trzeba coś przygotować. Kto jest chętny do śpiewania? No, kilka kobitek tam się zebrało (…). No i tak to się zaczęło. [„Bronisławianki”, Bronisław, woj. kujawsko-pomorskie] Chęć założenia zespołu lub wstąpienia do niego wiąże się z podstawową potrzebą wyjścia z domu, spotkania się, stworzenia czegoś wspólnie. Mimo że wiele zespołów boryka się z problemami finansowymi, motywacją do założenia zespołu mogą być wyjazdy na przeglądy i festiwale, nie tylko śpiewacze, ale i kulinarne, np. stoły wielkanocne czy wigilijne. Istotną bywa także chęć dorównania innym wsiom, w których już funkcjonuje zespół. Założyli się w Lipie, bo tu u nas wcale nie było żadnego zespołu w gminie – myśmy nawet nie pomyślały. No ale tu właśnie w Lipie – to jest miejscowość w naszej gminie – o 3 lata wcześniej się założył zespół. (…) No i właśnie ten zespół powstał i tu u nas śpiewał na jakichś dożynkach. No i po tych dożynkach: dlaczego tu u nas nie możemy sobie czegoś założyć. [„Margeretki”, Przewóz, woj. lubuskie] Moda na tworzenie zespołów sprzyja powstawaniu nowych lokalnych świąt, takich jak Święto Pieczonego Ziemniaka lub Święto Kapusty. I odwrotnie – nowe wiejskie święto generuje potrzebę założenia zespołu, który, obok rady sołeckiej lub gminy, stałby się jego gospodarzem. Zdarza się, choć stosunkowo rzadko, że zespół powstaje z inicjatywy lokalnej instytucji kultury. Początek był w 89 roku powołany został ten zespół przez panią dyrektor [GOK] Urszulę. I ona zmotywowała ten zespół do pracy. [„Gniewkowianie”, Gniewkowo, woj. kujawsko-pomorskie] 260 Muzyka i tradycje Inną motywacją do zakładania zespołu są tradycje muzykowania, przede wszystkim rodzinne. Tego typu sytuacje zdarzają się przede wszystkim w województwach o silne zakorzenionej tradycji regionalnej, przede wszystkim w województwie łódzkim muzykę mają w sobie (Witaszewiacy, woj. łódzkie). Ale nie tylko – jednym z ciekawych przykładów zespołów powstających z potrzeb wspólnego muzykowania jest Kapela Boduszków (woj. dolnośląskie) czy Kapela Wujka Felka (woj. lubuskie). To było w ten sposób, że my żeśmy od najmłodszych lat po prostu takie samouki i muzykalne. Tata umiał na wszystkim zagrać i żeśmy chyba odziedziczyli po tacie to. A może Bozia nam dała taki talent? [Kapela Rodzinna Zielińskich „Szewcowianki”, Szewce Walentyna, woj. łódzkie] [Założyłem kapelę] bo to kocham. Ojciec mi to wpoił. Ojciec mnie do tego zmobilizował. Ociec też grał na guzikówce. Kupili mi akordeon, zacząłem się uczyć, do trzeciej klasy chodziłem wtedy. A już mając lat 14, zagrałem na występie. [Kapela Boduszków, Siemianice, woj. dolnośląskie] Potrzeba ocalenia, zachowania tradycji jest kolejnym powodem powstawania i działalności wielu zespołów, szczególnie w województwach kujawskopomorskim i łódzkim, oraz w wybranych przypadkach na Dolnym Śląsku i Ziemi Lubuskiej. Motywacja tego typu ma wyraźny wpływ na późniejszy kształt repertuaru i strojów zespołu, na dbałość o ich zgodność z tradycją regionalną lub rodzinną. Zespół powstał w 1969 roku. Po prostu byłam założycielką tego zespołu wspólnie z mężem i bratem starszym, który namawiał mnie do tego, bo urodził się jeszcze na Bukowinie i chciał, żeby to wszystko, co stamtąd przywiezione, ocalić w jakiś sposób. [Zespół Górali Czadeckich „Watra”, Brzeźnica, woj. lubuskie] Współzałożycielem był Włodek Dębicki, który wymyślił obchody 700lecia Bysławia. I z tej okazji powiedział, że musimy coś od siebie dać, coś zrobić. I żeby powstał ten zespół. No i tak właśnie się stało. W 1999 roku jesienią tu żeśmy wspólnie takie coś wymyślili – będziemy śpiewać stare piosenki, które są gdzieś tam zagrzebane przez naszych młodych, którzy nie chcą śpiewać takich piosenek. A my właśnie takie piosenki śpiewamy – które śpiewały nasze babcie, nasze jeszcze prababcie. I wygrzebujemy takie stare 261 piosenki i takie piosenki śpiewamy. Nazwa zespołu jest od nazwy piosenek – bo stare piosenki to frantówki. [„Frantówki Bysławskie”, Bysław, woj. łódzkie] Coraz więcej Ważnym czynnikiem stymulującym rozwój zespołów ludowych jest z pewnością rozwój społeczeństwa obywatelskiego, w którym działalność zespołów wykracza często daleko poza muzyczne ramy. Duże znaczenie mają także liczne lokalne festiwale i przeglądy, będące okazją do spotkań i prezentacji na scenie. Z prowadzonych przez nas rozmów wynika również, że ostatnie lata sprzyjają zakładaniu nowych zespołów. W tej chwili się bardzo dużo odnowiło. Był krach kompletny, gdzieś tak dwadzieścia lat temu. Tak naprawdę zaczęło to żyć jakieś pięć lat temu, że te zespoły zaczynają się odnawiać. Może siedem lat. Troszeczkę, wie pani, ci przywódcy nasi, a szczególnie Unia. Ci urzędnicy, nawet z zagranicy, Unia, bardzo chcą tradycji, regionu. Tak samo i na jedzenie. Teraz zaczęło się pomaleńku odnawiać. W gminach wójtowie, wie pani, każdy by też chciał u siebie mieć [zespół]. Bo to jest taka reprezentacja. [„Kruszynioki”, Kruszyn, woj. kujawsko-pomorskie] 262 Damian Kasprzyk Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Anna Kurpiel Fundacja Ważka Regionalizm zespołów ludowych Wszystkie cztery województwa objęte badaniami w ramach projektu są regionami administracyjnymi. Niemniej jednak wyraźnie różnią się one od siebie pod względem historyczno-kulturowym. Między dolnośląskim z lubuskim a łódzkim z kujawsko-pomorskim przebiega swoista granica. Choć etniczna struktura wszystkich objętych badaniami regionów była na przestrzeni dziejów skomplikowana i niejednolita, tereny dzisiejszych województw łódzkiego i kujawsko-pomorskiego od stuleci (z przerwą w czasie zaborów) leżały w granicach Rzeczypospolitej. Od niemal 200 lat etnografowie wyodrębniali na tych terenach regiony lub grupy etnograficzne określając je jako polskie i wskazując – za pomocą rozmaitych kryteriów – ich specyficzne cechy1. Przystępując do badań można było zakładać, że uda się nawiązać kontakt z członkami zespołów, którzy mają świadomość długiego trwania na tych terenach ludzi (w znaczeniu genealogicznym) i treści folkloru przekazywanych w muzyce, mowie, strojach i że będzie to stanowiło dodatkowy budulec znaczeń dla uprawianej działalności. Prowadzone w ramach projektu badania miały także wykazać czy i w jakim stopniu siatka podziałów na regiony i subregiony etnograficzne funkcjonuje nadal w świadomości członków zespołów, których aktywność związana jest wszak z dziedzictwem kultury ludowej na tych terenach. Z drugiej strony chodziło o to, aby wykazać jakie figury myślenia o regionie pojawiają się w narracjach członków zespołów ludowych na terenach zamieszkałych przed 1945 rokiem głównie przez ludność niemiecką. Ramy teoretyczne prezentowanych tu rozważań wyznaczają definicje ujmujące regionalizm w dwojaki sposób: 1) jako postawa jednostki wobec regionu oraz 2) jako stan świadomości społecznej jego mieszkańców2. __________ 1 2 Por. S. Węglarz, Tutejsi i inni. O etnograficznym zróżnicowaniu kultury ludowej, „Łódzkie Studia Etnograficzne”, T. XXXVI, 1997, s. 41 i nast. Por. R. Kowalczyk, Interdyscyplinarne i społeczne ujęcia regionalizmu, "Przegląd Wielkopolski" 2014, nr 2, s. 19–20. 263 Regionalizm „rdzenny”, „korzenny” Obecnie nie prowadzi się już zasadniczo badań zmierzających do podziału terytorium Polski na subkultury regionalne. Dokonane dawniej delimitacje mają jednak nadal znaczenie dla samorządowców, muzealników, regionalistów, animatorów kultury a przede wszystkim (jak się okazuje) żyją w świadomości zbiorowej mieszkańców. Przypomnijmy więc że w koncepcjach prezentowanych jeszcze pod koniec XX wieku, na terenie dzisiejszego województwa kujawskopomorskiego umieszczano grupy etnograficzne: Kujawian, Pałuczan, Chełmian, Dobrzyniaków, Borowiaków pomorskich i Krajnian. Na terenie dzisiejszego województwa łódzkiego zaś wyodrębniano: grupę wieluńsko-radomszczańską, grupę piotrkowską, Sieradzan, Łęczycan, Opoczynian, Łowiczan i Mazurów rawskich3. Świadomość regionalna członków badanych zespołów ludowych przejawia się na kilku poziomach. Ze względu na wskazaną wyżej specyfikę historyczno-kulturową, członkowie zespołów z województw kujawsko-pomorskiego i łódzkiego odwołują się częstokroć w swoich tożsamościowych deklaracjach do faktu długiego, wielopokoleniowego trwania na danym terenie. Czują się kontynuatorami tradycji zastanych, utrwalonych także przestrzennie. Stąd też na terenie tych województw na pytania o repertuar, gwarę i strój często uzyskiwano odpowiedzi typu: Teksty przechodziły z pokolenia na pokolenie. [„Swojacy”, Baruchowo, woj. kujawsko-pomorskie] Zna się z tego, że były. [Zespół Śpiewaczo-Obrzędowy z Ożarowa, woj. łódzkie] Pamiętamy jak to było dawniej. Spotykali się wieczorem. To przędli, to na drutach robili i wtedy sobie śpiewali. [„Bukowianie”, Bukowiec nad Pilicą, woj. łódzkie] To się nie dało, żeby się nie nauczyć. Śpiew był w kościele, mama gotowała borszcz i suche ziemnioki na śniadanie – i śpiewała. Wszyscy pamiętają takie stare zwyczaje, bo tu jest biedny region. Ale bogaty w kulturę ludową. [„Sitowianki”, Sitowa, woj. łódzkie] Świadomość kontynuacji sprawia, że niejednokrotnie członkowie zespołów w sposób pewny podają afiliację regionalną, która – co należy podkreślić – gene- __________ 3 J. Kamocki, Zarys grup etnograficznych w Polsce, "Annales Universitatis Mariae CurieSkłodowska", Vol. XLVI/XLVII, 6, Sectio F, 1991/1992, s. 115–119. 264 ralnie pokrywa się z podziałami na regiony (grupy) etnograficzne proponowanymi przez badaczy: My jesteśmy od Opoczna. Nasze Opoczyńskie to pod Sulejów jest. [„Jaworzanie”, Jawor Kol., woj. łódzkie] My się zaliczamy do regionu łowickiego, to jest nasz region. [Kapela Rodzinna Zielińskich „Szewcowianki”, Szewce Walentyna, woj. łódzkie] My tu czujemy się reprezentantami łęczyckiego (...) nasz region ma muzykę inną zupełnie. [Zespół Śpiewaczy z Leśmierza, woj. łódzkie] My się nie deklarujemy jako Opoczynianie. Tu jest powiat Tomaszów, dawne Rawskie. To jest Rawskie. Tu są żywsze kolory strojów od Kieleckiego. Kieleckie jest ciemniejsze a Łowickie jaśniejsze. [„Królowianie”, Królowa Wola, woj. łódzkie] Folklor kujawski jest [dla członków zespołu] ważny jak chodzenie do kościoła. [„Gniewkowianie”, Gniewkowo, woj. kujawsko-pomorskie] My nie Kujawianki, tu Ziemia Dobrzyńska już jest. [„Niezapominajki”, Nasiegniewo, woj. kujawsko-pomorskie] Członkowie zespołów ludowych mają też świadomość funkcjonowania na rozmaitych rubieżach i pograniczach regionalnych, co jest pośrednim dowodem przekonania o istnieniu regionów jako rzeczywistości uchwytnej i dającej się zmysłowo wyodrębnić: Nasze stroje są pomiędzy typowym strojem opoczyńskim a typowym strojem łowickim. My jesteśmy na pograniczu tych dwu kultur ludowych. [„Bukowianie”, Bukowiec nad Pilicą, woj. łódzkie] Na Kujawach wschodnich tradycja jest bardziej żywa, tutaj pod zaborem niemieckim jest trochę trudniej, rdzenne Kujawy to Radziejów, Włocławek. [Zespół Folklorystyczny z Osieka Wlk., woj. kujawsko-pomorskie] My mieszkamy właściwie na skraju trzech regionów za Notecią są Pałuki, za Pakością to już Wielkopolska, natomiast Inowrocław to Kujawy zachodnie. Ale my bardziej ciążymy do Inowrocławia, bo tam ciągną nas admini- 265 stracyjne sprawy, bo to powiat inowrocławski. Kiedyś był to powiat mogileński, a więc Wielkopolska. Jesteśmy tak trochę rozdarci. Ale jeden region coś drugiemu zawdzięcza (...). Te naleciałości są z różnych regionów (...). Troszeczkę mamy ten region "zaśmiecony". [„Pakościanie”, Pakość, woj. kujawsko-pomorskie] Regionalizm „przywieziony” i „odziedziczony” Odmienne sytuacja panuje w województwach przyłączonych do Polski po II wojnie światowej – czyli lubuskim i dolnośląskim. Regiony te, pozbawione prawie w zupełności rdzennych mieszkańców, po 1945 r. zasiedlane były przez migrantów z dawnych wschodnich województw II Rzeczypospolitej, województw Polski centralnej, reemigrantów z Bukowiny, Bośni, Francji i innych obszarów. Grupy te osiedlane były na ziemiach zachodnich w kilku etapach, cały proces w dużej mierze przebiegał żywiołowo, co doprowadziło do niemal całkowitego wymieszania nowej ludności na przyłączonych do Polski terenach. Późniejsze migracje wewnątrz województw doprowadziły do kolejnych przetasowań ludności. Dlatego, w przeciwieństwie do województw kujawsko-pomorskiego i łódzkiego na terenie Dolnego Śląska i województwa lubuskiego podział na grupy lub subregiony etnograficzne wskazywane przez etnografów przed II wojną światową traci na znaczeniu, podobnie jak podział na regiony geograficzne. Jedyny wyjątek stanowi tzw. Region Kozła na obrzeżach województwa lubuskiego zamieszkały przez ludność rdzenną, od lat kultywującą tradycje związane m.in. z muzykowaniem. W pozostałych, wymieszanych, dolnośląskich i lubuskich regionach, tradycyjnie pojmowana identyfikacja regionalna zastąpiona została regionalizmem „przywiezionym”. Część zespołów nadal utożsamia się z ziemią swego urodzenia lub pochodzenia, niezależnie czy znajduje się ona obecnie poza granicami kraju (Bośnia, Bukowina rumuńska), czy w jego obrębie (Kujawy, kieleckie). Jest to przede wszystkim widoczne w sytuacjach, gdy cała wieś pochodzi z tych samych stron lub reprezentuje grupę o silnej tożsamości etnicznej – np. Łemków lub Górali Czadeckich. Przywiązanie do własnych korzeni manifestuje się w doborze repertuaru, strojów, potraw regionalnych znanych z przekazów rodzinnych oraz podkreślaniu znajomości własnej tradycji i chęci jej transmisji. A także w pewnej nostalgii za – znanym najczęściej z przekazów rodzinnych – miejscem pochodzenia, za tamtejszą muzyką i tradycją. Moja babcia mając piędzisiąt pięć lat zmarła. No i ja nie wszystko zapamiętałam i może, może też mi nie opowiadała wszystkiego, bo byłam dzieckiem. Byłam w drugiej klasie, to mało pamiętam, więcej dziadek mi opowiadał. Ale to, z babci opowiadań to pamiętam, ja to zawsze powtarzam, że to jest 266 kraina miodem i mlekiem płynąca. Tak ona to cudownie opowiadała, że, tak, chyba bardzo tęskniła, bo zawsze mówiła, a Bukowina, to, na Bukowinie tak nie było. Nawet ludzie tam niby byli ładniejsi, wszystko, tak to opowiadała. No. Ja miałam takie wyobrażenie o tej Bukowinie, bo jeżeli się jest dzieckiem to człowiek uruchamia wyobraźnię. A później jak wyjechałam to nie było tak. [Zespół Górali Czadeckich „Dawidenka”, Piława Dolna, woj. dolnośląskie] Bo on mówi, że jak pojechał do tego Oblekonia, bo on mówi, że mało mu łzy… bo on stamtąd się wywodzi, on to kocha. A są regiony jak Kaszuby czy jakieś inne, to może nie przepadają tak za tą muzyką kielecką czy rzeszowską. A my się stamtąd wywodzimy i my to lubimy. [Kapela Boduszków, Siemianice, woj. dolnośląskie ] No mnie to się podobają moje [piosenki] z Kujaw! Mamy zaprzyjaźnione panie z Kujaw, spotykamy się w tej Szprotawie. (…) One właśnie stare pieśni bez akompaniamentu śpiewają. Jak one zaśpiewały tam na scenie, później na stołówce, jak one „Kujawy, moja ojczyzna”, to ja dosłownie nie mogłam... [płacze]. [„Grodzianie”, Niemcza, woj. dolnośląskie] Tego typu przywiązanie do tradycji własnej grupy etnicznej lub regionu pochodzenia, szczególnie gdy znajduje się on obecnie poza granicami Polski, istnieje często ponad obecnymi podziałami geograficznymi. Podstawą identyfikacji jest grupa, a nie miejsce. Stąd Watry łemkowskie skupiają wszystkich Łemków rozproszonych po Polsce i świecie, festiwale bukowińskie – górali czadeckich z różnych województw itp. My nie tyle region, ile swoją kulturę [reprezentujemy]. [Zespół Górali Czadeckich „Watra”, Brzeźnica, woj. lubuskie] Pewnym wyjątkiem jest powiat bolesławiecki zamieszkały w dużej części przez reemigrantów z Bośni – i z tą właśnie grupą utożsamiany, także dzięki odbywającym się tam festiwalom z Bałkańską Festą i Świętem Peczenicy na czele. Zupełnie innym typem nowego regionalizmu na ziemiach zachodnich jest regionalizm „odziedziczony”. Grupy wymieszane ze sobą odnajdują wartość w zgłębianiu historii swojego regionu, zarówno tej przed, jak i powojennej. Wyrazem tego jest tworzenie rozmaitych izb regionalnych, kolekcji sprzętów domowego użytku lub starych fotografii i pocztówek. W ramach funkcjonowania zespołów – sięganie do niemieckich wzorów strojów regionalnych. 267 Co ciekawe, mimo podobnej historii obu województw, regiony te inaczej funkcjonują w świadomości swoich mieszkańców. Województwo lubuskie lub też „Ziemia Lubuska” jako całość nie ma wyraźnej etykiety, symbolu, jasnej tożsamości. Zapytani o swoje województwo, członkowie zespołu nie umieli podać jego jednej charakterystycznej cechy. Była to (ewentualnie) bliskość do granicy niemieckiej lub – co ciekawe – pomnik Chrystusa Króla w Świebodzinie jako nowy punkt orientacyjny na mapie regionu. A my z miejscowości Lipna, nie wiedzą gdzie to jest – o! blisko granicy. [„Krokus”, Lipna, woj. lubuskie”] Ale teraz jest prędzej zapamiętać, bo mówię: bliżej jesteśmy Chrystusa. I już jest wiadomo stąd, gdzie my jesteśmy. I już wiedzą. [„Pod gruszą”, Międzyrzecz, woj. lubuskie] Na Dolnym Śląsku natomiast można zauważyć pewną identyfikację z całym regionem, opartą przede wszystkim na wspólnej osiedleńczej historii. Współczesny Dolnoślązak to osoba o wielu korzeniach, dziecko osadników z różnych stron („mama z kieleckiego, ojciec spod Lwowa”), Dolny Śląsk to natomiast „region spotkania” (parafrazując slogan promujący Wrocław). Powojenna historia regionu jest znana i podkreślana, również w słowach piosenek pisanych i śpiewanych przez zespoły: Z różnej strony Polski ludzie tu zjechali i tę wioskę na swej drodze napotkali I to wioskę na zachodzie zamieszkali Są ludzie z Warszawy, są i spod Krakowa Są tu Kielce i Puławy. Są ludzie z Rzeszowa Nawet wioskę zamieszkali i ludzie ze Lwowa Pierwsi osadnicy już się wykruszają Lecz następne pokolenia o nich pamiętają I z szacunkiem znanych ludzi mile wspominają. [„Lejwoda”, Pasikurowice, woj. dolnośląskie] Regionalizm „konkursowy”, „muzealny”, „instruktorski” Stymulatorem regionalnej identyfikacji członków zespołów są realia konkursowe. Jurorzy oczekują czytelnych i klarownych form regionalnych w postaci repertuaru, gwary i stroju, zaś członkowie zespołów, po kilku pierwszych występach na danym przeglądzie, festiwalu itp. znają jurorów i starają się dostosować 268 do ich oczekiwań. Z całą pewnością wywiera to określony skutek tożsamościowy na członkach zespołów, szczególnie w dłuższej perspektywie czasowej. Pierwszym razem w Ciechocinku my tak z marszu wystąpiliśmy i nie należało to do naszych sukcesów, bo nie zaprezentowaliśmy tam takiego naprawdę czystego repertuaru (...). Komisja oceniła jeden z utworów jako lubelski, drugi raczej jako kaszubski (...). Zaczęliśmy zgłębiać o co tu chodzi na tym festiwalu i na następny rok zdobyliśmy Grand Prix. Zrobiliśmy takie widowisko, które było do bólu folklorystyczne i poprawne. [Zespół Folklorystyczny „Smólnik”, Smólnik, woj. kujawsko-pomorskie] Nie ma powodu aby mówić, że jestem z Kujaw. Generalnie jest to bardziej używane w spotkaniach konkursowych i jakiś zlotach zespołów, które się zjeżdżają z różnych regionów. [„Kruszowianki”, Krusza Duchowna, woj. kujawsko-pomorskie] Przeważnie to tak jak mamy występy na przegląd to musimy już mieć piosenki kujawskie – takie specjalne, a jak mamy występy biesiadne to wtedy rozmaite (...). Jak jeździmy na występ to mamy czepki, a tak to bez czepków (...). Na występy to musimy się podstosować i skupić [„Swojacy”,Baruchowo, woj. kujawsko-pomorskie] Innymi instytucjami są muzea regionalne i pozostałe placówki kultury. To etnografowie i folkloryści w nich zatrudnieni występują często w roli konsultantów, doradców, ekspertów, którzy interesują się zawodowo działalnością zespołów. Często też do osób tych zwracają się nowopowstałe zespoły z własnej inicjatywy. Z muzeów czerpie się wzory strojów i szereg innych informacji merytorycznych. Postacie owych inicjatorów, doradców, jurorów są w badanym środowisku powszechnie znane (niektórzy z wymienionych są jeszcze aktywni inni już nie). To m.in. Jadwiga Kurant, Wanda Szkulmowska, Elżbieta Kornaszewska i Krystyna Pawłowska na Kujawach, Jan Łuczkowski i Jan Piotr Dekowski w Opoczyńskim, Przemysław Hachorkiewicz w Łęczyckim czy Małgorzata Kaszuba w Sieradzkim i Wieluńskim oraz wielu innych. Kluczową jednak rolę odgrywają instruktorzy kierowani przez Gminne Ośrodki Kultury. To oni kształtują kanony regionalnej twórczości artystycznej w ramach aktywności zespołów śpiewaczych. Mają też doskonałe rozeznanie mechanizmów zaprzęgania folkloru do działań edukacyjnych, promocyjnych i krypto-politycznych. Oni w sposób dosłowny „definiują” region. Starszym paniom myli się folklor z biesiadą. Pani Anna jest instruktorem, który dba o dobór repertuaru i o czystość tego repertuaru, aby on był jak najbardziej autentyczny. 269 [„Spod strzechy”, Brześć Kujawski, woj. kujawsko-pomorskie] Wanda Szkulmowska jest ogromną znawczynią obrzędów kujawskich i pieśni ludowych, ona bardzo surowo ocenia. Kiedy jest Wanda Szkulmowska to wszyscy się starają mówić gwarą czy też śpiewać utwory w gwarze kujawskiej. [„Pakościanie”, Pakość, woj. kujawsko-pomorskie] Instruktor z Kolberga miał ten śpiewnik – Łęczyckie. Większość piosenek proponuje on, ale widzimy, że ludzie nie za bardzo chcą tego słuchać. Bardziej takie bujane, biesiadne. [„Maszkowianki”, Maszkowice/Helenów, woj. łódzkie] Pod patronatem działaliśmy jakby Muzeum Opoczyńskiego i doktor Łuczkowski nam wszystkie te piosenki akceptował. To może być, to może nie być. Teraz nam pani Kamila wszystko wybiera (...) Doktor Dekowski nas często odwiedzał (...) My mamy przekazywać tą kulturę z dziada pradziada, z pokolenia na pokolenie (...) My już nie pamiętamy, jak to dawno bywało. Wiele rzeczy poszło w niepamięć, a jury cenią sobie rzeczy bardzo bardzo dawne. [„Sitowianki”, Sitowa, woj. łódzkie] Pani Kamila [instruktorka] ma po prostu wiedzę co jest opoczyńskie, co jest nieopoczyńskie [„Bukowianki”, Bukowiec Opoczyński, woj. łódzkie] Na Dolnym Śląsku i w województwie lubuskim lokalne autorytety często związane są nie z muzeami czy światem nauki, lecz z mediami. Przede wszystkim z radiem: w województwie lubuskim taką osobą jest Donat Linkowski z Radia Zachód, zaś na Dolnym Śląsku – Małgorzata Majeran-Kokott z Radia Wrocław. Pojawienie się lub nie na antenie, bycie zaproszonym na nagranie – jest swoistym nowym wyznacznikiem rangi zespołu i jego związków z szeroko pojmowaną kulturą ludową. Regionalizm wojewódzki (nowy regionalizm) Z zagadnieniami tożsamości regionalnej koresponduje nurt tak zwanego nowego regionalizmu. Jego istota opiera się na zabiegach konstruowania tożsamości społecznej w „przestrzeniach zadanych” jakimi są – w polskich realiach – województwa utworzone w 1999 roku. W praktyce kształtowania nowego regio- 270 nalizmu podstawową rolę pełnią elity regionalne – politycy, liderzy struktur samorządowych, wyżsi urzędnicy państwowi4. To naprawdę zaczęło żyć ok. 5–7 lat temu, zespoły zaczęły się odnawiać. Ci przywódcy nasi i unijni urzędnicy a nawet zagranica bardzo chce tradycji i regionu. Tego jedzenia. Zobaczyli w tym wartość. Każdy by chciał u siebie mieć i te piękne dożynki. [„Kruszynioki”, Kruszyn, woj. kujawsko-pomorskie] Ten rodzaj regionalizmu objawia się w okolicznościach, gdy zespół angażowany jest do reprezentowania województwa podczas rozmaitych imprez lub gdy bierze udział w wydarzeniu, któremu patronuje bezpośrednio Urząd Marszałkowski. Wczoraj byłyśmy z występem i wystawą stołu potraw tradycyjnych, reprezentowałyśmy województwo kujawsko-pomorskie (...) Miałyśmy nagranie do spotu województwa kujawsko-pomorskiego. [„Bronisławianki”, Bronisław, woj. kujawsko-pomorskie] Województwo kujawsko-pomorskie reprezentowaliśmy na Targach Dominikańskich, podczas dożynek w Spale (...) byliśmy z Urzędem Marszałkowskim w Berlinie na targach, w Warszawie w Galerii Porczyńskich, śpiewaliśmy w Wilanowie. Reprezentowaliśmy województwo podczas Gali Rolnik Pomorza i Kujaw w Filharmonii w Bydgoszczy. [„Kruszynioki”, Kruszyn, woj. kujawsko-pomorskie] Okazją do integracji ogólnowojewódzkiej są wydarzenia dożynkowe (wojewódzkie) i odwiedziny (np. z wieńcem) w Urzędzie Marszałkowskim [m.in. „Jaworzanie”]. W przypadku ziem zachodnich również widać, podkreśloną już wyżej, różnicę pomiędzy województwami. W świadomości Dolnoślązaków Wrocław funkcjonuje jako silna stolica administracyjna – przyjazd do Wrocławia jest uważany za ważne wydarzenie dla zespołu; szczególnie prestiżowy jest występ w Operze Wrocławskiej na corocznym Festiwalu Tradycji Dolnego Śląska organizowanym przez Urząd Marszałkowski. Województwo lubuskie natomiast nie posiada tego typu silnej dominanty – na pewno nie jest nią Zielona Góra. Szukając kluczem najważniejszych festiwali folklorystycznych, można wskazać na Szprotawę, __________ 4 Por. A. Chodubski, Idea i praktyka nowego regionalizmu a globalizacja cywilizacji, [w:] Regionalizm a globalizacja. Polska – Unia Europejska oraz inne zjawiska i procesy regionalne świata, pod red. A. Chodubskiego, H. Dubrzyńskiej, M. Malinowskiego, A. Modrzejewskiego, Gdańsk 2007, s. 20. 271 z festiwalem „Ziemia i Pieśń” – ranga miejsca i festiwalu jest jednak nadal niższa niż w przytaczanych powyżej przykładach z innych województw. Regionalizm gminny Niezwykle istotnym obszarem, stanowiącym naturalny obszar odniesienia dla większości działań wszystkich w zasadzie zespołów, niezależnie od województwa, jest gmina. Następuje to przez dwie niezwykle ważne instytucje jakimi są Gminne Ośrodki Kultury i wójt (wraz z radą gminy) będący głównym dysponentem środków pieniężnych a także wsparcia logistycznego i zaplecza lokalowego dla zespołów. Dlatego też członkowie zespołów najczęściej czują się reprezentantami gminy, choć jednostki tej nie określają mianem „regionu”. Regionotwórczą rolę pełnią też dożynki gminne. To jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu zespołów ludowych. Członkowie niemal wszystkich zespołów – pytani lub nie – wypowiadają się na temat stosunku władz gminnych (wójta lub burmistrza) do ich działalności. Na cześć gminy powstaje więc szereg piosenek – często będących wizytówką zespołu: Kłodawska ty gmino, gmino atrakcyjna Tyś jest naszą żywicielką ziemio nasza piękna Ty dajesz nam pracę, my biedy nie znamy My naszej kłodawskiej ziemi nigdy nie oddamy. [„Kłodawianki”, Kłodawa, woj. lubuskie] Nas szczególnie wójt, że reprezentujemy. I jak nam dziękuje na dożynkach czy na czymś to tak właśnie, że za reprezentowanie naszej miejscowości. [„Margaretki”, Przewóz, woj. lubuskie] Regionalizm miejsca najbliższego – wieś – „mała ojczyzna” Członkowie zespołów – choć są od tej reguły wyjątki – pochodzą z jednej, ewentualnie kilku sąsiadujących ze sobą wsi. Dotyczy to zarówno miejsca urodzenia jak i zamieszkania. W osadniczych, „wymieszanych” regionach ziem zachodnich to właśnie przywiązanie do własnej wsi jest najmocniejszym, a często jedynym, wyznacznikiem tożsamości lokalnej. Przywiązanie do własnej wsi stymuluje także fakt funkcjonowania w miejscowościach sąsiednich lub kilku innych wsiach w gminie analogicznych zespołów śpiewaczych lub obrzędowych. Zawsze mówimy – przynajmniej jak ja przedstawiam zespół – jesteśmy zespołem Kruszowianki z Kruszy Duchownej, czyli ta wieś jest tutaj podstawą. 272 Że należymy do Stowarzyszenia Kobiet Wiejskich Gminy Inowrocław i jesteśmy z gminy Inowrocław, czyli to wszystko jest ważne, że jesteśmy stąd, czyli z Kruszy i jesteśmy z gminy Inowrocław. [„Kruszowianki”, Krusza Duchowna, woj. kujawsko-pomorskie] Innym rodzajem deklaracji tożsamościowej o charakterze regionalnym jest także artykułowana duma i zadowolenie z życia na wsi, przeciwstawianej w tym wypadku miastu z jego niedogodnościami: Zawsze chciałam mieszkać w mieście, bo wszystkie moje siostrzyczki poszły do miasta. Ja zostałam na tym Bukowcu. Teraz jak pojadę do miasta jest mi ciasno, denerwuje mnie, że wszędzie są kamerki, chodniczki, światełka, wszędzie jest ciasno. A ja sobie teraz idę przez pole, gdzie chce. Wolnoć Tomku w swoim domku (…) Mamy jak u Pana Boga za piecem. Mamy naokoło las. Tu są fragmenty Puszczy Pilickiej. Lasy wszystko hamują nie ma żadnej trąby powietrznej. Tutaj jest najlepiej, spokojna jest ta okolica. Ludzie żyją sobie spokojnie. [„Bukowianie”, Bukowiec nad Pilicą, woj. łódzkie] Czujemy się reprezentantami folkloru wiejskiego [„Królowianie”, Królowa Wola, woj. łódzkie] My się nie wstydzimy, że jesteśmy ze wsi, że to Kursko. Zespół powstał w Kursku, reprezentujemy wieś czyli Kursko. [„Pod Gruszą”, Międzyrzecz, woj. lubuskie] O przywiązaniu do najbliższej okolicy świadczą także piosenki tzw. wizytówki, które zazwyczaj poświęcone są wsi, z której pochodzi: „Jestem Wojszycanka”, „Piosenka o Chodczu”, „Dworzanki jesteśmy, z Mokrska pochodzimy” itp. „Pieski to fajna wioszczyna, koło gospodyń już ma. Ludzie jak jedna rodzina, każdy drugiego tu zna. Pieski Pieski, jakie cudne, czy jest wioska taka gdzieś?” [„Ale Babki”, Pieski, woj. lubuskie] 273 Podsumowanie Można powiedzieć, że pomiędzy aktywnością w zespołach ludowych a procesem kształtowania się tożsamości regionalnej u członków następuję rodzaj sprzężenia zwrotnego. Przystąpienie do zespołu lub nawet jego zainicjowanie nie musi początkowo wynikać z głębokiej świadomości specyfiki regionalnej, następuje ona jednak z czasem, za sprawą włączenia zespołu w nurt zinstytucjonalizowanego regionalizmu, firmowanego przez gminne ośrodki kultury, muzea regionalne, niektóre lokalne Grupy Działania. Uruchomiony jest pewien proces: zakup stroju, dobór repertuaru, przydzielenie instruktora itp. Zespół zostaje więc wyposażony w „znaki etnograficznej odrębności”. Znakomicie ten mechanizm obrazują wypowiedzi: Smólnik zaczyna się kojarzyć wszystkim z zespołem folklorystycznym „Smólnik” a więc kujawskim zespołem. Jak my już ten folklor 7 lat tutaj prezentujemy, to już wszyscy nawet jakby nie chcieli, to i tak uwierzyli, że są Kujawiakami. Tu nie było gwary kujawskiej i żadnych zwyczajów takich typowo kujawskich nie było [Zespół Folklorystyczny „Smólnik”, Smólnik, woj. kujawsko-pomorskie] Na Dolnym Śląsku i Ziemi Lubuskiej przystąpienie do zespołu może wiązać się z początkiem zainteresowania własnymi korzeniami (Brzykowianie) lub też długo istniejący zespół sam staje się elementem rozpoznawanym, tworząc podwaliny nowego folkloru regionalnego – jak np. zespół Grodzianie z województwa lubuskiego, na którym wzoruje się wiele nowopowstający zespołów w okolicy. 274 Marta Derejczyk Fundacja Ważka Kilka uwag o muzyce i repertuarze zespołów ludowych Kiedy myślimy o takim zjawisku, jak zespoły ludowe, to pierwsza myśl wydaje się oczywista – głównym obszarem aktywności takich grup jest bez wątpienia działalność związana z muzyką, to właśnie ona odróżnia je np. od Kół Gospodyń Wiejskich. Na tym jednak kończą się wszelkie oczywistości. Już w samym zakresie rozumienia podstawowych pojęć napotkać możemy rozbieżności pomiędzy definicjami muzyki tradycyjnej, ludowej czy folkowej, jakie stosowane są dziś przez etnografów, muzykologów i etnomuzykologów, a terminologią stosowaną przez samych członków zespołów. W raporcie tym skupimy się na zaprezentowaniu tej wewnątrzśrodowiskowej perspektywy. Kwestią, która jako pierwsza zwraca uwagę jest to, że właściwie nie pojawia się wewnątrz grupy określanie wykonywanego repertuaru mianem muzyki tradycyjnej, powszechne jest natomiast stosowanie kategorii „ludowe”, a nawet „typowo ludowe”, najczęściej dla określenia piosenek związanych z regionem, pochodzących z przekazu międzypokoleniowego lub po prostu poważniejszych w charakterze (nie zawsze). Wśród ludowych wyodrębnia się jednak „te stare”, te „od mam i babć”, nazywane też „pokoleniowymi” (Alicja Wintrowicz, „Grodzianie” z Niemczy), a nawet „korzennymi” (Wanda Matyjka, Zespół Śpiewaczo – Obrzędowy z Ożarowa). Wszystkie te kategorie bywają też zbiorczo określane mianem „folkloru”, w którego zakresie znaczeniowym znajdują się również wykonywane na scenie tańce, obrzędy, czy prezentowane rękodzieło. W opozycji do nich są piosenki biesiadne oraz inne: religijne, patriotyczne, strażackie, harcerskie, „cygańskie”, tzw. „kresowe” – wydzielane osobno na Dolnym Śląsku i w woj. lubuskim. Folklorystyczny czy autentyczny? Interesującą kwestię stanowi również to, jak sami członkowie amatorskich grup muzycznych widzą swoją przynależność do różnych kategorii zespołów. Wyodrębnia się wówczas zespoły „folklorystyczne” (najczęściej), niemal równie powszechne jest określenie się jako zespół „ludowy”, jedno i drugie określenie oznaczać ma mniej lub bardziej dokładne nawiązanie do tradycji muzycznych w regionie, lub – jak to często bywa w przypadku ziem zachodnich – w tradycji 275 rodzinnej członków zespołu. „Jest to zespół folklorystyczny, więc z pokolenia na pokolenie, kto co zna jest przekazane” („Zespół Folklorystyczny Kujawioki” z Osięcin). Określenie jako ludowy, lub folklorystyczny pozwala na pewien zakres stylizacji wykonania zarówno w śpiewie, akompaniamencie jak i stosowanym ruchu scenicznym. Inaczej jest w przypadku tzw. zespołów „autentycznych”, jak czasem określa się kapele posiadające muzykantów samouków, grających zwykle ze słuchu (np. „Kapelę spod Kowala” powszechnie określano jako „jedyną autentyczną” kapelę woj. kujawsko-pomorskiego), lub zespoły śpiewające a'capella. Niewątpliwie na świadomość takiego podziału duży wpływ ma udział w festiwalach i przeglądach z formułą konkursową, gdzie takie właśnie kategorie zespołów się wyodrębnia. Co więcej – owa „autentyczność” zwykle wymaga potwierdzenia oficjalną opinią specjalistycznego jury na festiwalu. Ocena komisji nie zawsze pokrywa się z tym, co członkowie zespołów uważają za wartościowe, a nawet dla ich obecnej muzyki właściwe, jednak zawsze jest brana pod uwagę, pilnie analizowana. Jak jury ocenia kapelę, to się im podoba jakby młotem o kowadło walił. Prosta jakaś taka. U mnie to ten bas musi wejść i harmonizować, ale to podobno jest ciekawsze, ale mi się akurat ten sposób muzyki nie bardzo podoba. To samo ze śpiewem. Tu wszyscy śpiewają nie na 2–3 głosy. Kiedyś miałem takiego etnografa-jurora znajomego to mi doradzał – pamiętaj, jak najprościej. Czysto, równo zaśpiewane, ale nie jak Mazowsze. Tu to ma być na ludowo. Ale ja mu mówię, że byłem kiedyś na weselu i kobitki takie dwie śpiewały na dwa głosy. No i co? Każdy ma jakiś swój sposób grania. Każdy muzyk. Jeśli nie trzyma się zapisu nutowego, to ma wyobraźnie i sam sobie tą muzykę układa [Królowianie, Królowa Wola, woj. łódzkie] Oprócz wyżej wymienionych podziałów wyodrębnia się zespoły śpiewacze, zespoły śpiewaczo-obrzędowe, i kapele, jak również stosuje rozróżnienie na zespoły amatorskie i profesjonalne – tu zakres znaczeniowy jest rozmyty: może chodzić w tym przypadku o występy wynagradzane finansowo, sukcesy na szczeblu ogólnopolskim, posiadanie wykształconych muzyków w kapeli, bądź „profesjonalnego” instruktora, np. etnochoreologa. „Na przeglądzie pod jury, na festynie pod publiczkę...” – o repertuarze Dzisiejsze zespoły wiejskie posiadają zwykle szeroki repertuar – związane jest to zarówno z długim okresem działalności, „przejściem przez ręce” różnych instruktorów, jak również z występami o bardzo odmiennym charakterze. Jest kwestią powszechnie znaną fakt, że zestaw prezentowanych przez zespół utwo- 276 rów dobierany jest zależności od rodzaju koncertu i nie musi być reprezentatywny dla danej grupy i jej upodobań estetycznych. Przykładowo – ocena występu zespołu na lokalnym festynie, gdzie programowo prezentuje się repertuar biesiadny, „weselszy” może prowadzić do prostego wniosku, że wyłącznie takie są kompetencje i wiedza danej grupy. Podobnie w przypadku występów konkursowych – zespół prezentujący się na przeglądzie w bardzo poprawnym, często konsultowanym ze specjalistą repertuarze może preferować na co dzień odmienne wzory wykonawcze i estetyczne. Sama kwestia „artystyczności”, czy artystycznej wartości wykonania scenicznego może być różnie traktowana przez jury na różnych konkursach oraz przez same zespoły, dla których umiejętność zaprezentowania się na wysokim poziomie artystycznym, z opracowanymi dla konkretnych utworów aranżacjami jest kwestią nobilitującą, świadczącą o ich poziomie jako muzyków, wykonawców. Istotną kwestią jest tu również to, że zwykle już sama scena i obecność na niej niezwykle nobilituje. Wchodząc z podłogi na podium do śpiewania to i tak ja przeistaczam się w inną osobę, ta Renata zostaje gdzieś tam, a pojawia się inna Renata. [Renata Graczyk, „Kruszowianki”, Krusza Duchowna, woj. kujawskopomorskie] Na złożoność wykonywanego repertuaru ma na terenie województw dolnośląskiego i lubuskiego wpływ również to, że członkowie zespołów i w ogóle mieszkańcy tych terenów pochodzą z różnych regionów z odmiennymi tradycjami muzycznymi. Strategie repertuarowe przyjmowane przez tutejsze zespoły są więc również bardzo różnorodne – od stwierdzeń, że w związku z różnym pochodzeniem ludzi nie ma żadnej tradycji, nic do czego można by nawiązać nie przetrwało: „Nie znam tradycji mojej babci, nie przekazano mi niczego” [Teresa Marczak, Zespół „Bledzewiacy” z Bledzewa] i w związku z tym trzeba „wymyślić”, można śpiewać wszystko; poprzez koncepcje, że w repertuarze powinno się znajdować coś z różnych regionów, najchętniej regionów pochodzenia członków zespołu lub ich przodków, „tu przychodzą ludzie różni, dla każdego trzeba coś zagrać” [Marian Kowalski, „Kapela Marciny” z Marcinowa]; aż po pielęgnowanie konkretnych tradycji, charakterystyczne zwłaszcza dla miejscowości, których mieszkańcy zostali w dość zwarty sposób przesiedleni z przedwojennych miejsc zamieszkania. Szczególnie wyraźne jest to w przypadku tak charakterystycznych grup, jak np. zespoły Górali Czadeckich, utworzone przez polskich reemigrantów z Bukowiny rumuńskiej lub ich potomków [„Dawidenka” z Koźlic, „Pojana” z Piławy Dolnej, „Watra” z Brzeźnicy, „Wichowianki” z Wichowa i inne]. Na repertuar współczesnych zespołów ludowych składają się pieśni z przekazu bezpośredniego, rodzinnego, międzypokoleniowego (zbierane, spisywane od najstarszych mieszkańców), jak również utwory zapożyczone od innych zespołów, znalezione w śpiewnikach, na nagraniach fonograficznych, w literaturze 277 (powszechne zwłaszcza na Kujawach korzystanie z odpowiednich tomów Dzieł Wszystkich Oskara Kolberga), czy w Internecie. Ponadto część piosenek jest własnych, „układanych” – o wsi, najbliższej okolicy, czasem regionie, piosenki okolicznościowe – np. jubileusz zespołu, na dożynki (często na melodię dawnych przyśpiewek), popularne jest również przerabianie tekstów na tematyczny festyn – Dzień Ziemniaka, Święto Kapusty. Inne, bardziej oryginalne przykłady, to przeróbki kabaretowe, czy też autorski repertuar Zespołu „Szalejowianki” z Szalejowa Dolnego, który wykonuje piosenki „o nowoczesnej gospodyni wiejskiej”. Wstaję o poranku, myślę o kochanku W grę nie wchodzi tutaj wiek Daję sobie w szyję, czuję że ja żyje Dla mnie najważniejszy seks! [„Szalejowianki”, Szalejów Dolny, woj. dolnośląskie] Czasem popularne współcześnie piosenki mogą być też swoistą diagnozą sytuacji obecnych mieszkańców wsi: O mój rozmarynie rozwijaj się Wszyscy chcą być lepsi uciekają ze wsi ale ja nie Młodzi tylko patrzą jak ze wsi zwiać Wieś im cuchnie gnojem, wieś ich straszy znojem, nie chcą jej znać Wolą miejski beton i miejski skwar Normowaną pracę, comiesięczną płacę, swobody czar A ja kocham swoją rodzinną wieś Gdy dojrzałe kłosy szumią pod niebiosy jak pszczeli ul Ach jak kocham zieleń rozległych łąk Południową ciszą, w której można słyszeć jak strzela pąk Ach jak kocham wierzby przesiewny cień Tam mi jest najmilej, odpocząć na chwilę w upalny dzień Bo ja kocham swoją rodzinną wieś Domy pola drzewa, ludzi którym śpiewam tę prostą pieśń [„Wojszycanki”, Wojszyce, woj. łódzkie] Instruktor muzyki ludowej Posiadanie instruktora, jego wykształcenie, doświadczenie i gust bardzo często decydują o kierunku, w którym zespół rozwija swoją muzyczną działalność. Fakt, że muzyka wiejska funkcjonuje dziś przede wszystkim na scenie sprawił, że do wymogów tejże sceny zaczęła być ona dostosowywana. Tu poja- 278 wiło się zadanie dla nowych autorytetów – bardziej lub mniej kompetentnych instruktorów, mających odpowiadać za artystyczny poziom wykonawczy, ale też (jak to często dzieje się dzisiaj) regionalną poprawność repertuaru. Oczywiście nie wszystkie zespoły ludowe instruktorów posiadają, niektóre z nich nie widzą takiej potrzeby, „wszyscy wiedzą co trzeba grać” [„Kapela Gmajów” z Gliny]. Są jednak takie, które chciałyby mieć instruktora, bo nie czują się pewnie, brak im wiedzy i doświadczenia. Nie mamy nikogo. Żadna z nas nie ma wykształcenia muzycznego. Pan dyrektor na zebraniu wspominał, że dobrze by było mieć jakiegoś instruktora na wszystkie zespoły, żeby co jakiś czas zajrzał, może coś podpowiedział. Uważamy, że to jest bardzo dobre, bo potrzeba nam takiego kogoś, żeby tak z boku popatrzył i powiedział: ta pani musi tam stać, a nie tu. [„Brzezinki”, Santocko, woj. lubuskie] Wcześniej na scenę wchodziłyśmy z marszu, przygotowane mniej, gorzej. Teraz się już pewniej czujemy, bo mamy instruktora, mamy to wyćwiczone, mamy to wszystko w głowie. (…) Kiedyś jak przychodziliśmy śpiewać i niby próba miała być, to tej próby było może godzinę. Było tyle do gadania, że nie było kiedy śpiewać. Teraz jest jednak inaczej, mamy te dwie godziny i śpiewamy. [„Bukowianki”, Bukowiec Opoczyński, woj. łódzkie] Instruktor, jako zewnętrzny autorytet, daje zespołom przede wszystkim poczucie, że dobrze się zaprezentują, że nie muszą polegać tylko na własnej wiedzy czy intuicji. Dawniej, gdy śpiew na wsi był kierowany do własnej społeczności, był elementem komunikacji wewnątrz grupy, takie kategorie, jak jakość prezentacji nie miały takiego znaczenia. Oczywiście rozróżniano na wsi wybitne śpiewaczki, najlepszych muzykantów, jednak wykonawcą w codziennej sytuacji mógł być każdy i nie podlegało to ocenie jakościowej. Inaczej jest teraz, gdy muzyka prezentowana jest głównie na scenie i właśnie aspekt prezentacji stał się jednym z najbardziej istotnych. Instruktor najczęściej odpowiada za dobór repertuaru, może przy tym korzystać z wiedzy członków zespołu, z ich przekazu rodzinnego, czy z doświadczenia najstarszych mieszkańców okolicy. W praktyce jednak najczęściej instruktorzy „przynoszą piosenki”. Są one zaczerpnięte ze wszystkich możliwych źródeł – śpiewników, Internetu, literatury etnograficznej, nagrań, od innych zespołów, nauczone na kursach, warsztatach. Drugim ważnym zadaniem instruktora jest nauczanie śpiewu, może się przy tym kierować zupełnie odmiennymi od lokalnych wzorcami estetycznymi, lub wręcz odwrotnie – „czyścić” repertuar z zewnętrznych naleciałości, nauczać poprawnego śpiewania gwarą, nawet jeśli w codziennym życiu jest ona już lokalnie zupełnie martwa. 279 „Z kapelą to jest prawdziwy zespół!” Temat kapel jest w kontekście tak szerokiego zjawiska jak zespoły ludowe szczególnie ciekawy. Pomiędzy poszczególnymi regionami różnice są bowiem ogromne. Podczas gdy np. w woj. łódzkim kapel wciąż jest wiele, mają osobne przeglądy, mimo coraz bardziej podeszłego wieku większości wiejskich muzykantów wciąż można tu spotkać rywalizujące ze sobą grupy o niekiedy bardzo tradycyjnym składzie. Tymczasem w woj. lubuskim rzadkością staje się już nawet przygrywanie zespołowi na akordeonie, powszechną formą akompaniamentu stał się syntezator. Przy czym – co ciekawe – grający na nim często jest tradycyjnie określany „grajkiem”. Dawniej funkcjonowało na tym terenie jednak sporo kapel grających na weselach, zabawach tanecznych, były to najczęściej kapele rodzinne, właśnie „na gruzach” takich zespołów, z pozostałych muzyków powstała jedna z ostatnich w regionie „Górzycka Kapela Ludowa”. Niezależnie jednak od składu instrumentalnego wszędzie instrumentaliści są wręcz na wagę złota. Są oni też jedynymi osobami opłacanymi za występy z zespołem lub obecność na próbach, sprowadza się ich z innych miejscowości, zwykle jeden muzyk grywa w więcej niż jednym zespole. Najczęściej skład kapeli to właśnie instrumentaliści, których udało się pozyskać, grają więc razem we wszystkich konfiguracjach: akordeon lub harmonia, trąbka, klarnet, saksofon, bęben, skrzypce, kontrabas, coraz częściej dziś także gitara, syntezator... Zespoły ludowe i folklorystyczne „wchłonęły”, wciągnęły w nowy system wielu tradycyjnych muzykantów, kiedy skończył się dla nich czas grania na zabawach, możliwości utrzymania z muzyki. Kiedy występowali jako członkowie kapel akompaniujących większemu zespołowi folklorystycznemu, zmieniał się często ich styl gry, przynajmniej w wersji scenicznej. Pomijając aspekt zachowania lub nie zachowania tradycyjnego stylu gry, większość zespołów deklaruje, że muzyków jest generalnie coraz mniej, że są coraz starsi, a młodych do grania namówić nie jest łatwo, młody muzyk w składzie jest zawsze powodem do dumy. Osiągnięcia, motywacje i marzenia Członkowie odwiedzanych przez nas zespołów często jako powody do dumy wymieniali aplauz, jaki otrzymują od publiczności oraz (co nie zawsze idzie w parze) zdobyte nagrody i wyróżnienia. Podkreślali, że to ich motywuje, utwierdza w tym, że robią coś wartościowego. Na przeglądzie mogą się zmierzyć z innymi, porównać poziom, ważna jest też ocena komisji, jeśli cieszy się ona opinią fachowej, profesjonalnej. 280 Nas trochę podkręcają te konkursy. Możemy się zmierzyć, zobaczyć gdzie my jesteśmy, w którym miejscu w tej naszej działalności. (…) Na niektórych przeglądach są fachowcy, ale są takie, gdzie wszyscy dostają nagrody. [Zespół Folklorystyczny „Smólnik”, Smólnik, woj. kujawsko-pomorskie] To jest folklor kujawski, który jest prezentowany na przeglądach, na tych wszystkich prezentacjach. Na uroczystościach jak 50-lecie pożycia małżeńskiego, czy dożynki, to – my to mówimy – to jest taka wolna amerykanka, wtedy są różne, nie typowo jest kujawski program. Ale na przegląd to przeważnie szlifujemy, żeby było to osiągnięcie, żeby z tego pudła nie spaść, to szlifujemy typowo kujawskie. I są osiągnięcia. Z tym, że co roku na te przeglądy mamy nowy repertuar. I przez to jesteśmy zauważani przez komisję, a komisja, wiadomo, to są ludzie którzy się po prostu znają. Bo jak usiądzie tam sołtysowa, czy jakaś, to co to za... Zdarzają się takie przeglądy, to takie spotkania zespołów folklorystycznych, są tam upominki i inne. (…) To, że są te konkursy i spotkania, to sprawia, że zawieramy znajomości, my się spotykamy. My po prostu oglądamy, to co inne zespoły prezentują, na jakim poziomie te zespoły są, na jakim poziomie my jesteśmy. Porównujemy się do poziomu innych zespołów. Drugie, to jest ta miłość do tego folkloru, do tych Kujaw. To się po prostu lubi i to ludziom trzeba przekazać. [„Złotniczanki”, Złotniki Kujawskie, woj. kujawsko-pomorskie] Nawet większym powodem do dumy są honorowe odznaczenia, takie jak nagrody ministra, wojewody, Nagroda im. Oskara Kolberga. Z pewnością nagrody to nie jest jednak jedyny powód, dla którego zespoły mają ochotę się spotykać i społecznie poświęcać wolny czas na próby i występy. To tak wciąga, jak narkotyk, ale jesteśmy w lepszej sytuacji bo my mamy głowy w porządku. [Zespół Folklorystyczny „Kujawioki”, Osięciny, woj. kujawsko-pomorskie] Przede wszystkim jako główną motywację wymienia się czystą przyjemność z możliwości wspólnego śpiewania, muzykowania. „To trzeba lubić” – tak mniej więcej brzmiało zdanie, które pojawiało się na większości wywiadów. Przy czym pamiętać należy o tym, że zespoły ludowe są na wsiach jedną z niewielu, a często jedyną możliwością realizacji pasji artystycznych. Członkowie zespołów są również dumni z wykonywania lokalnego folkloru, posiadania w repertuarze pieśni i melodii przekazanych przez poprzednie pokolenia, a także piosenek, jakich nie znają inne zespoły. Ceni się też „dobre głosy”, umiejętność śpiewania z pamięci, granie na „żywych” – nie elektronicznych instrumentach. Cieszy też to, że ktoś z zewnątrz się nimi zainteresuje, ktoś zrobi wywiad, muzyk 281 zaproponuje współpracę, zainspiruje się ich muzyką tworząc współcześnie, w innym gatunku. A jakie mają muzyczne marzenia? Oprócz tego, by ludzie ich słuchali, młodzi się zainteresowali, znalazł się skrzypek do kapeli, niektórzy mają marzenia bardziej oryginalne – Władysław Gmaj, muzykant z Gliny, jednej z najbardziej znanych z muzycznych tradycji wsi, chciałby pojechać na festiwal do Opola. A dlaczego? „Bo tam nie ma muzyki ludowej”. 282 Anna Lewińska Fundacja Ważka Działalność społeczna zespołów ludowych Zespoły ludowe wraz z Kołami Gospodyń Wiejskich (lub czasem w ich miejsce) w przeciągu ostatnich dwóch dekad stały się głównymi aktorami życia społecznego wsi i małych miast. Obecnie ich liczbę szacuje się na około 7 000 do 10 000 w całej Polsce i mimo, iż nie posiadają osobowości prawnej ani żadnej wyraźnej struktury, stanowią obecnie największy oddolny, spontaniczny, nieformalny ruch społeczny na polskiej wsi. „Zespół i koło to jedno” Zespoły ludowe najczęściej działają pod auspicjami lokalnej instytucji kultury, np. Gminnego Ośrodka Kultury. Współpraca ta przybiera różny kształt, bywa że nowo powstały zespół zgłaszany jest do GOK-u lub to Ośrodek Kultury inicjuje jego założenie. Często relacje te mają wpływ na kształt i skalę działalności pozamuzycznej członków zespołu. Niektóre zespoły działają niezależnie od lokalnych instytucji kultury, co wiąże się również z ich niezależnością finansową. Nie bez znaczenia jest fakt, że wiele zespołów powstawało w obrębie Kół Gospodyń Wiejskich („Zespół i koło to jedno, nie można już rozdzielić”), bądź też zapełniło lukę po ich rozpadzie, kiedy te przestawały pełnić we wsi swoją dawną rolę. W związku z tym, często to panie z zespołu ludowego opiekują się świetlicą wiejską, prowadzą wypożyczalnię naczyń, w razie potrzeby ugotują na weselę, osiemnastkę, stypę czy festyn wiejski. Wachlarz działań społecznych podejmowanych przez zespoły ludowe jest niezwykle szeroki, zależny często od pomysłowości, środków finansowych i lokalnej specyfiki. Jak zostałam sołtysem powiedziałam, ja liczę na waszą współpracę, jesteśmy jedną rodziną, cokolwiek robimy, robimy sami dla siebie. Sprzątaliśmy po 30 latach cmentarz, zrobiliśmy porządek w dwuhektarowym parku, w tej chwili reaktywujemy boisko sportowe, napisaliśmy projekt międzypokoleniowy „Od edukacji do rekreacji” i widzę, że mieszkańcy czują tę potrzebę. [„Gościeszanki”, Gościeszowice, woj. lubuskie] 283 Inną, charakterystyczną cechą jest fakt, że zespoły to wciąż domena kobiet, mimo iż panie często podkreślają, że chciałyby, żeby dołączyli mężczyźni, to jednak one najczęściej są liderkami, kierowniczkami i członkiniami zespołów. Oprócz działalności muzycznej i społecznej zespół staje się często grupą zżytych ze sobą osób, będących dla siebie nawzajem grupą wsparcia, najbliższym kręgiem towarzyskim, często i międzypokoleniowym. Próby i zespół to jest jak nałóg. Człowiek spotka się z koleżankami, pogada, poplotkuje, wymieni się przepisami. Wtorek przychodzi, to człowiek szykuje się i leci. Jakby tego nie było, to by czegoś brakowało. To jest oderwanie od codziennych obowiązków. [„Bukowianie”, Bukowiec nad Pilicą, woj. łódzkie] Sposób zarządzania wewnątrz zespołu jest w większości w pełni demokratyczny, decyzje podejmowane są za zgodą ogółu członków, prawie we wszystkich zespołach osobą reprezentującą wspólny interes jest kierowniczka lub kierownik zespołu. Do jej/jego obowiązków należą kontakty z urzędnikami, mediami, zarządzanie finansami, wypełnianie zgłoszeń na festiwale i przeglądy, niekiedy rozwiązywanie wewnętrznych konfliktów. Bywa, choć nie jest to regułą, że kierownik bądź kierowniczka zespołu pełni również rolę instruktora muzycznego. W wyjątkowych przypadkach zespół posiada swojego menadżera / menadżerkę, czyli osobę odpowiedzialną za kontakty z lokalnymi i ogólnopolskimi mediami, organizację występów i imprez. Jak działa zespół – kwestie formalne Zespoły ludowe są ruchem nieformalnym, nie posiadają one osobowości prawnej, a nawet organizacji patronackiej czy sieci skupiającej ich członków. Działają pod opieką gminnych instytucji kultury, skąd też otrzymują środki na działalność artystyczną i pozostałe przedsięwzięcia. Najczęściej jest to roczny budżet lub środki przyznawane ad hoc na poszczególne wyjazdy, wydarzenia, imprezy. Ponadto lokalny samorząd, miejscowi przedsiębiorcy i Lokalne Grupy Działania (LGD) to główni mecenasi zespołowej działalności. Mimo iż sprawy związane z finansami należały do najczęściej poruszanych problemów podczas prowadzonych badań, to niewiele stara się pozyskiwać środki z innych źródeł. Wielu z naszych rozmówców wspominało, że to „nie dla nich, że to lepiej młodym zostawić”, podkreślało trudności z pokonaniem przeszkód administracyjnych – wypełnianie wielu skomplikowanych dokumentów, również za pośrednictwem internetu, a potem i tak liczne obawy, bo trzeba się „rozliczać z każdego grosza”. 284 Kłopoty z finansowaniem zespołów ludowych, to nie tylko kwestia wysokości przyznawanych środków, ale także w niektórych przypadkach: braku stabilności (częste są zmiany w lokalnej polityce kulturalnej wobec istniejących już zespołów i organizacji), braku możliwości samodzielnego decydowania o przeznaczeniu dofinansowania (preferowane jest opłacanie ze środków publicznych transportu, wynagrodzenia dla muzyka, natomiast naprawy instrumentów, czy strojów pozostają w gestii członków zespołu, ponadto często oczekuje się od zespołu, że ten „odwdzięczy się” występując czy gotując dla gości podczas festynu czy spotkania bez wynagrodzenia, a nawet bez zwrotu poniesionych kosztów. Jak napiszemy miesiąc wcześniej, to możemy dostać na autobus od domu kultury. Dostałyśmy dwa razy, do jednego wyjazdu dopłacają 60 zł. Tak jest ze dwa, trzy lata. Wcześniej dostawałyśmy jakąś pulę i tym sobie gospodarowałyśmy. A teraz nie wiemy ile, bo zmieniały się władze. W ich gestii leży decyzja czy to jest wyjazd celowy, czy to jest promocja. [„Ale Babki”, Pieski, woj. lubuskie] Wiele zespołów stara się zarobić pieniądze na organizacji biletowanych imprez, jak Andrzejki czy Sylwester (organizowane są wtedy zabawy taneczne z wynajętym zespołem, daniami na zimno i ciepło, które panie same przygotowują!), wynajmie naczyń itp. Zdobyte środki można potem zainwestować w organizację innych przedsięwzięć, jak festiwale, jubileusze, wieczory kolęd lub na zaspokojenie bieżących potrzeb, takich jak zakup instrumentów, strojów, opłacenie kosztów transportu, akredytacji. Nieliczne zespoły otrzymują honoraria za występy. Często praktykowane wśród członków zespołów jest organizowanie składek: comiesięcznych na bieżącą działalność lub okazjonalnych, na określony cel. Podczas badań terenowych spotkaliśmy również kilka zespołów finansujących się tylko i wyłącznie w ten sposób. Wśród badanych 96 zespołów ludowych natrafiliśmy również na kilka stowarzyszeń założonych na potrzeby działalności zespołu, m.in. w Strupinie (woj. dolnośląskie), Bukówku Opoczyńskim (woj. łódzkie), Głębowicach (woj. dolnośląskie). Ich działalność nie ogranicza się do spraw związanych z zespołem, ale ich cele definiowane są bardo szeroko: „1. Wzmocnienie więzi miejscowej ludności z „Małą ojczyzną”, 2. Pielęgnowanie jej tradycji i dziedzictwa 3. Rozwinięcie aktywności oświatowej i kulturalnej”1 itd. Tak więc przy pomocy niedużych grantów stowarzyszenia te rewitalizują place zabaw, organizują wycieczki, odnawiają zabytki, porządkują tereny zielone, a nawet, jak w Strupinie, obsadzają różami wiejskie klomby, czy organizują „Festiwal różany”. Nie bez znaczenia __________ 1 http://www.glebowice.pl/index.php/stowarzyszenie/nasze-cele [dostęp: 15.11.2015]. 285 pozostaje tutaj pomoc ze strony władz samorządowych czy doradców pomagających wypełnić dokumenty, przygotować wniosek aplikacyjny. „Żeby coś się działo” – zespół ludowy jako animator, partner, organizator życia społecznego wsi Członkowie zespołów angażują się w przeróżną działalność społeczną, zawsze jest to jednak aktywność oddolna, nienastawiona na cele komercyjne, finansowana z własnych środków lub przy udziale funduszy publicznych. Chciałyśmy coś zmienić, coś poruszyć, bo tak raczej wszystko siedzi w domu, nikt nigdzie nie wychodzi. Spróbujmy – zobaczymy jak to wyjdzie. [„Maszkowianki”, Maszkowice/Helenów, woj. łódzkie] Chętnie wchodzą we współpracę (z Urzędem Gminy, Ochotniczą Strażą Pożarną, parafią, szkołą etc.) organizują lub pomagają innym przy organizacji – „w gratisie” mogą zaśpiewać i ugotować. Wydarzenia robią dla siebie, dla wsi, oddolnie, własnymi siłami i środkami, „żeby ludzi z domów wyciągnąć, żeby coś się działo”. Mimo to, aktywność społeczna zespołów jest w gruncie rzeczy dość podobna, skupiona jest głównie wokół spraw, które można nazwać wewnątrzzespołowymi i ogólnowiejskimi. Do tych pierwszych zaliczałyby się niezwykle często obchodzone wśród członków zespołów imieniny, gdzieniegdzie urodziny, Dzień Kobiet, Wigilia czy „jajeczko”, a także wspólne gotowanie. Mamy w zespole ustalone, że jak ktoś ma takie przyjęcie (stypa, czy wesele), to cały zespół się schodzi, pomagamy sobie. Ma następna, druga jakąś imprezę, znowu przychodzimy sobie pomagamy. [„Czaplanki”, Czapla, woj. dolnośląskie] Większość jednak imprez ma charakter otwarty i jest kierowana do wszystkich mieszkańców wsi. Najczęściej zespoły podejmują się organizacji świąt kalendarzowych i kościelnych powszechnie obchodzonych w Polsce, jak Dzień Kobiet, Dzień Matki (czasem połączony z koncertem pieśni Maryjnych), Dzień Dziecka (czasem połączony z festynem z okazji rozpoczęcia wakacji, bezpieczne wakacje etc.), opłatek lub wieczór kolęd, „jajeczko” lub „baba wielkanocna”, wianki czy Noc świętojańska, zabawy taneczne, często biletowane: Andrzejki, Mikołajki, Sylwester, Ostatki lub Kusoki. W ostatnich latach zaczęto organizować również święta „nowoczesne”, jak walentynki, święto pieczonego ziemniaka lub kartoflisko, Dzień Seniora, Dzień Papieski etc. W wielu wydarzeniach członkowie zespołów ludowych biorą udział, choć sami nie są organizatorami: uroczystości kościelne, jak procesja na Boże Ciało, 286 śpiewanie podczas mszy w okresie Bożego Narodzenia, targi żywności, stoły wielkanocne, stoły bożonarodzeniowe, imprezy organizowane przez miejscowe instytucje kultury, władze samorządowe, pikniki, biesiady, spotkania, jubileusze, koncerty charytatywne i oczywiście dożynki, w których przygotowanie zaangażowany był prawie każdy z badanych przez nas zespołów. Bardzo ważnymi wydarzeniami w życiu każdego zespołu, łączącym sprawy zespołu i wsi, są jubileusze istnienia (pięciolecia, dziesięciolecia etc.). Na kolejne okrągłe „lecia” zapraszani są mieszkańcy miejscowości, przedstawiciele samorządu lokalnego oraz inne, zaprzyjaźnione zespoły. Spotkania te mają zwykle uroczysty charakter podkreślający wagę i zasługi zespołu dla wsi. Ich specyfika jest bardzo różna, zależna od możliwości i pomysłowości jubilatów, spotkania przybierają kształt benefisów, wystawnych przyjęć, a czasem zespół zamiast tego decyduje się na wspólną wycieczkę czy wyjazd na basen. Innym ważnym, podnoszącym prestiż wsi, wydarzeniem angażującym członków zespołu i mieszkańców społeczności lokalnej jest organizacja festiwalu. Najbardziej spektakularnym przykładem jest chyba Festiwal w Pieskach (woj. lubuskie). Organizowane od 2001 roku spotkania zespołów ludowych z terenu całego województwa stały się jednym z najchętniej odwiedzanych i najbardziej lubianych festiwali na tym terenie. W jego organizację zaangażowani są mieszkańcy wsi, wiejska spółdzielnia produkcyjna, władze lokalne. Festiwal jest wydarzeniem, na które przyjeżdżają zespoły z innych miast, ale także stał się świetnym patentem na animację i integrację mieszkańców wsi, którzy są zaangażowani na wszystkich etapach jego realizacji. Samo to przygotowanie festiwalu, nas [mieszkańców] jest dużo, żeby pomóc, i strażacy, i dzieci. Nawet nie ma recepty na to, po prostu tak jest. [„Ale Babki”, Pieski, woj. lubuskie] Własny kąt Bardzo istotną przestrzenią w podejmowaniu tego typu działań są świetlice wiejskie, będące często również siedzibą zespołu ludowego. Wielu naszych rozmówców podkreślało wagę posiadania własnego kąta. Założyć zespół to jest nie sztuka, tylko gdzieś się trzeba spotkać, od czegoś zacząć. Takie coś w każdej wsi powinno być. Bez takiej świetlicy, nie wyobrażam sobie zespołu, no bo gdzie? Gdzie się spotkać w tyle osób? [„Wesołe Pleckowianki”, Plecka Dąbrowa, woj. łódzkie] Przestrzenie te często pełnią role reprezentacyjne. Wyposażone w stoły, krzesła, nieraz kanapy, ścianki z pamiątkami, dyplomami i nagrodami mogą 287 pełnić bardzo wiele funkcji – sala prób, sala spotkań, sala taneczna, sala bankietowa. Prawie zawsze wyposażone są w kuchnię, a nawet w rozbudowane zaplecze kuchenne, gdzie gromadzone są niezbędne sprzęty. Jak powstawał zespół, ale najpierw KGW, to walczyliśmy o tę kuchnię i każda, co mogła, przyniosła. I garnki, i szklanki, i miski. Wszystko poprzynosiliśmy i to zostało tam na wyposażeniu. To było w szkole na dole, szkoła dała takie pomieszczenie i tam się spotykaliśmy. A tam było super! Pierniki piekliśmy, uczyliśmy te młode. [„Wierzchosławiczanki”, Wierzchosławice, woj. kujawsko-pomorskie] Tam, gdzie nie ma świetlicy, zespół dostaje własną przestrzeń – salkę w szkole, pomieszczenie w domu kultury, a czasami tylko gablotę, szafę czy ściankę z miejscem na dyplomy i puchary. Bez względu na skalę, zawsze są to miejsca dla członków zespołu szczególne, otoczone opieką i troską. Nowe pojęcie wiejskości Oczywiście wiele zespołów ludowych podejmujących działania społeczne zmaga się często z niechęcią społeczności lokalnej, brakiem młodych odbiorców i uczestników działań, nieprzychylnością władz samorządowych, problemami natury finansowej czy prawnej związanej z rejestrowaniem przychodów ze sprzedaży biletów i produktów. Niemniej jednak można uznać, że najbardziej zaangażowani w życie społeczności lokalnej członkowie zespołów ludowych stworzyli nowy model demokracji wiejskiej, gdzie zespół stał się ważnym animatorem życia kulturalnego i społecznego. Działalność muzyczna, kulturalna i społeczna zespołów ludowych, w tym często dbałość o zachowanie lub odszukanie dziedzictwa kulturalnego, generuje nowe pojęcie wiejskości oraz bycia obywatelem wsi. 288 AUTOREFERATY Włodzimierz Jan Kostecki Sobolew, powiat garwoliński Dzieje Sobolewa i okolic w XIX i XX wieku1 Można doszukać się kilku motywów opracowania przedstawianej rozprawy doktorskiej pt. „Dzieje Sobolewa i okolic w XIX i XX wieku”. Moim zamierzeniem było przygotowanie próby monografii tej miejscowości na przestrzeni dwóch ostatnich stuleci jako jedynego dotychczas opracowania na ten temat. Praca ta wpisuje się w istniejący w ostatnich latach trend analizowania dziejów swoich „małych ojczyzn”, parafii, gmin, czy mini-regionów. Wydawane, w ramach tej pożytecznej tendencji, liczne wydawnictwa książkowe są podstawowym źródłem sanacji zainteresowania dziejami swoich społeczności. Więcej, są źródłem dalszych analiz czy badań, dyskusji nad kontrowersyjnymi problemami czy postaciami. Mam nadzieję, że przedstawiona praca będzie niewielkim, ale istotnym wkładem w badania nad historią Mazowsza, nad dziejami powiatu garwolińskiego, czy szerzej, nad historią wsi polskiej. Istnieją jeszcze inne motywy przygotowania opracowania, można by je określić motywami wewnętrznymi. Jako, od 30 lat, mieszkaniec Sobolewa, wieloletni radny samorządu gminnego i dyrektor miejscowego Liceum Ogólnokształcącego, posiadłem odpowiednią perspektywę czasową i konieczny obiektywizm w ocenie zachodzących procesów socjologicznych w miejscowej społeczności. Ciągle stawiałem sobie pytanie: co spowodowało, że niczym nie wyróżniająca się, zapadła, niespełna 200-osobowa wieś Sobolew „zrobiła lokalną karierę”, zostając wprawdzie dalej wsią, ale też 4-tysięcznym ośrodkiem administracyjnogospodarczym gminy, posiadającym rozbudowaną infrastrukturę komunalną na skalę miejską. Odpowiedź na to pytanie była następująca: szczęśliwy bieg zdarzeń. Bardziej racjonalnie nie można wytłumaczyć serii przypadków w dziejach Sobolewa w XIX wieku – wyznaczenie Sobolewa w 1864 roku na ośrodek admi- __________ 1 Autoreferat rozprawy doktorskiej obronionej 2 II 2015 r. na Wydziale Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Promotor prof. dr hab. Wiesław J. Wysocki. Recenzenci: prof. dr hab. Zbigniew Gnat-Wieteska (Akademia Obrony Narodowej) i prof. dr hab. Tadeusz Rawski (Wojskowy Instytut Historyczny). 291 nistracyjny gminy, przy braku podstawowych warunków do spełniania tej roli, a następnie korekta budowanej linii kolejowej nadwiślańskiej z korzyścią dla Sobolewa jako przyszłej stacji kolejowej. Przy całkowitej abnegacji miejscowej społeczności nie starano się wyzyskać obu przypadków dla rozwoju miejscowości. W pierwszych latach XX wieku wyjątkowo korzystnym zdarzeniem dla Sobolewa była działalność przybyłych do tej miejscowości działaczy społecznych, czy to księży, czy urzędników kolejowych, którzy, często wbrew opinii ogółu, wnosili ducha postępu. Dzięki ich zaangażowaniu i poświęceniu wybudowano kościół, erygowano parafię, założono szkołę powszechną, kółko rolnicze, ochronkę dla dzieci-sierot, sklep parafialny itd. Te formy aktywności były nieprzychylnie przyjmowane przez wielu mieszkańców, a rezultatem był exodus jednostek czynnych społecznie. Przełom XIX i XX wieku to okres licznych osiedleń ludności żydowskiej, znęconej istnieniem linii kolejowej, a także pewną stagnacją życia chłopskiego gminy. Żydzi już niebawem zdominowali główne gałęzie życia gospodarczego społeczności – handel i rzemiosło. Ich współżycie z polską ludnością na tym terenie cechowała poprawność, czasem przechodząca w życzliwość, wynikającą ze wspólnoty problemów nurtujących wszystkich mieszkańców. Istniejącej symbiozy nie przekreślały podejmowane czasem decyzje samorządy gminnego o charakterze antysemickim, a które, ze współczesnego punktu widzenia, rażą swoim irracjonalizmem. Stosunki polsko-żydowskie nie zmieniły swojego charakteru w okresie okupacji niemieckiej II wojny światowej. Mimo rozwiniętej propagandy antysemickiej, rygorystycznego prawodawstwa hitlerowskiego i normalnej obawy o swoje życie, większość mieszkańców Sobolewa utrzymywała kontakty z gettem żydowskim, czasem o podłożu handlowym, a czasem humanitarnym. Nie zdarzały się przypadki denuncjowania Żydów, chociaż mieszkańcy wiedzieli o licznych ich kryjówkach, rozsianych po okolicznych lasach. Ustanowienie Sobolewa jako miejsca koncentracji Żydów z terenu powiatu, likwidacja getta sobolewskiego, wysyłanie licznych transportów do obozu śmierci w Treblince, zrobiły wyraźne wrażenie na Polakach. Udział mieszkańców w ruchu oporu obejmował działalność dość masową w ramach organizacji Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. Niemniej, ta działalność skupiała się na propagandzie, szkoleniu, wywiadzie i tajnym nauczaniu, natomiast akcje bojowe były sporadycznie organizowane. Po zakończeniu wojny, teren gminy był miejscem wielu starć i potyczek oddziałów podziemia antykomunistycznego z wojskowymi formacjami nowej władzy i oddziałami sowieckimi. Konfrontacja obu stron zakończyła się wielką operacją pacyfikacyjną wojsk KBW i oddziałów bezpieczeństwa w 1946 roku i aresztowaniem kilkuset osób, a wreszcie ogłoszoną w lutym 1947 roku amnestią. 292 Dzieje Sobolewa i okolic w okresie stalinowskim w niczym nie odbiegały od losu przeciętnej wsi polskiej. Z jednej strony walka z analfabetyzmem, powstanie pierwszej szkoły średniej w gminie, a z drugiej strony próby uspołecznienia gospodarki rolnej, narzucanie mieszkańcom ciężarów polityki socjalistycznej. W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku wieś polską dotyka powszechne zjawisko socjologiczne: emigracja ludzi ze wsi do miast – powodowana zarówno propagandą, jak i trudami „socjalistycznego” życia wiejskiego. Otóż to zjawisko nie odnosi się do gminy sobolewskiej – możliwość codziennego dojazdu do ośrodków miejskich i tam zatrudnienia, korzystania jednocześnie z plonów swojej ziemi, wykluczał emigrację do miast jako formę awansu społecznego. Ten stan, istniejący do dzisiejszego dnia, był źródłem stałego wzrostu liczby mieszkańców w Sobolewie, która w 2014 roku osiągnęła 4 tysiące mieszkańców. Jednocześnie widoczna jest tzw. emigracja wewnętrzna, czyli przesiedlanie się mieszkańców okolicznych wsi i przyczółków do Sobolewa. Przyczyną są możliwości zatrudnienia w samym Sobolewie lub dojazdu do miejsca pracy, a także lepsze warunki bytowe (gaz, kanalizacja, przedszkole i szkoły, opieka lekarska, kościół). Szczególnie miejscowi młodzi ludzie widzą w emigracji do Sobolewa szansę na awans społeczny i godne życie. Tym problemom poświęcona jest moja rozprawa, mam nadzieję inspirująca do dalszych badań nad regionem. Przedstawione opracowanie obejmujące najnowsze dzieje Sobolewa i sąsiednich wsi ma odpowiedzieć na pytanie: jakie czynniki wpływały na rozwój Sobolewa i jego okolic oraz na jego awans cywilizacyjny w dwóch ostatnich stuleciach. Cezura czasowa obejmująca XIX i XX wiek nie jest przypadkowa, obejmuje bowiem okres stopniowej ewolucji Sobolewa, po wielowiekowej stagnacji. Praca ma układ ekronologiczno-problemowy. Składa się z siedmiu rozdziałów. W rozdziale pierwszym przedstawiono zarys Sobolewa i okolicznych wsi od chwili ich powstania do końca XVIII wieku, a bardziej ściśle do insurekcji kościuszkowskiej. Zakładanie wsi na tym obszarze rozpoczęło się w XV wieku i wiązało się z działalnością rodu Ciołków. Z biegiem czasu wsie przechodziły w ręce innych rodzin drogą koligacji, bądź sprzedaży. W tym też okresie Sobolew nie pełnił znaczącej roli w tej okolicy, jego status niczym nie różnił się od innych wsi. W rozdziale drugim, rozpoczynającym się od zarysu insurekcji kościuszkowskiej w Ziemi Stężyckiej, przedstawione są dzieje miejscowości w okresie zaborów do 1864 roku, a więc meandry administracyjne przynależności kolejno do zaboru austriackiego, Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego, problemy gospodarcze i społeczne miejscowej ludności, ożywienie polityczne w latach sześćdziesiątych XIX wieku, działania powstańcze w okolicach Sobo- 293 lewa, a także reformy carskie: uwłaszczenie chłopów i utworzenie samorządnych gmin wiejskich na tym terenie. Rozdział trzeci, poświęcony gminie sobolewskiej w latach 1864–1914, omawia przemiany dokonujące się w tym regionie w dziedzinie administracyjnej, komunikacyjnej, socjalnej, wydarzenia 1905–1907 roku w Sobolewie i okolicy, walkę o polską szkołę oraz rozwój życia religijnego w gminie. W rozdziale czwartym przedstawione są działania wojenne I wojny światowej w okolicach Sobolewa, życie miejscowej społeczności pod władzą niemiecką, tworzenie się parafii sobolewskiej, działalność organizacji politycznych i społecznych, odrodzenie państwowości polskiej, tworzenie się struktur administracyjnych w regionie sobolewskim, życie oświatowe i kulturalne. Rozdział piąty poświęcono omówieniu okresu sanacji w latach 1926–1939 w gminie sobolewskiej, zwłaszcza życiu politycznemu z najbardziej popularnymi partiami ludowymi, problemami Żydów w gminie, kryzysowi gospodarczemu 1929–1933, ożywieniu życia społecznego w latach trzydziestych, życiu religijnemu w dwóch parafiach: Sobolew i Gończyce. W rozdziale szóstym została omówiona wojna 1939 roku i okupacja niemiecka w Sobolewie i okolicach. Opisano założenia polityki niemieckiej w pierwszych latach okupacji, powstawanie organizacji ruchu oporu, formy oporu społeczeństwa polskiego, walka zbrojona oddziałów podziemnych, problem eksterminacji Żydów w Sobolewie, codzienne życie okupacyjne ludności gminnej. Rozdział siódmy, obejmujący okres 1944–1989, podzielony został na dwie części. W pierwszej części, poświęconej dziesięcioleciu powojennemu, przedstawiono wyzwolenie Sobolewa i gminy, tworzenie zrębów nowej władzy, powstanie podziemia antykomunistycznego i jego działalność, polityka władzy komunistycznej wobec miejscowej ludności, życie oświatowe, kulturalne i religijne gminy. Natomiast druga część rozdziału poświęcona okresowi „realnego socjalizmu” w gminie Sobolew, obejmuje zarys życia w dwóch gromadach: Sobolew i Gończyce, następnie powrót do dawnego statusu – gminy Sobolew, politykę „sukcesu” w obrębie gminy, problemy oświatowe, budowę nowego kościoła w Sobolewie oraz krach społeczno-gospodarczy, powodujący przemiany polityczne. Opracowanie zamyka rozdział ósmy poświęcony okresowi 1989–2000 r. po przemianach politycznych w kraju. Szczególnie znamienna jest analiza wpływu tych przemian na prowincjonalne życie wsi polskiej, wsi mazowieckiej i ewolucja poglądów społeczności wiejskiej na zmieniający się świat. Praca oparta jest na dostępnym materiale źródłowym. Wykorzystano materiały zgromadzone w zespołach archiwalnych archiwów państwowych, kościelnych i partyjnych. Wiele materiału zaczerpnięto z licznych relacji, odręcznych pamiętników, wspomnień oraz opracowań przyczynkarskich i monograficznych. Są one niezwykle cenne wobec nadzwyczaj skromnych źródeł archiwalnych 294 dotyczących Sobolewa i okolic. Dzięki nim można było na nowo odkryć wiele wydarzeń i problemów społeczności sobolewskiej, dawno już zapomnianych, a dzisiaj interesujących współczesne pokolenie. 295 Grażyna Woźny Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna w Ropczycach Ludzie prasy i czasopiśmiennictwo ziemi ropczyckiej od schyłku XIX wieku do 1939 roku1 Rozprawa Ludzie prasy i czasopiśmiennictwo ziemi ropczyckiej od schyłku XIX wieku do 1939 roku wpisuje się w nurt literaturoznawczych i prasoznawczych badań regionalistycznych. Tekst zawiera dzieje oraz syntezę życia kulturalnego ziemi ropczyckiej. Problematyka ta jest już stosunkowo dobrze udokumentowana, jednak nadal „białą plamą” na tym tyle pozostawał segment czasopiśmiennictwa. W niniejszej pracy podjęto badania nad procesami, które stopniowo doprowadziły do rozwoju czytelnictwa wiejskiego i ukształtowania rynku czytelniczego w Ropczyckiem od schyłku XIX wieku do wybuchu drugiej wojny światowej. Zbadano wpływ ruchu ludowego na kształtowanie się gustów czytelniczych i ogólnego zainteresowanie słowem drukowanym na ropczyckiej wsi. Rozprawę oparto na kwerendach archiwalnych (Lwowska Narodowa Naukowa Biblioteka Ukrainy im. Wasyla Stefanyka, Biblioteka Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu; Biblioteka Jagiellońska w Krakowie, Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy, Archiwum Państwowe w Przemyślu i Rzeszowie, Archiwum Państwowe Oddział I, II i III w Krakowie, Archiwum Akt Nowych w Warszawie, Archiwum Miasta i Gminy Ropczyce, Archiwum Biblioteki Publicznej w Ropczycach, Muzeum Regionalne w Dębicy) oraz na pięciuset siedemdziesięciu czterech źródłach, które odnotowano w Wykazie źródeł i wykorzystanego piśmiennictwa. Przedmiotem badania były: 1. pisma ludowe „Przyjaciel Ludu” (1889–1913), „Gazeta Ludowa” (1906– 1914) i „Piast” (1913–1939) w których debiutowali pierwsi autorzy wywodzący się z ropczyckiej wsi; __________ 1 Autoreferat rozprawy doktorskiej obronionej na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie 30 października 2014 roku. Promotor prof. zw. dr hab. Krzysztof Woźniakowski z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Recenzenci: prof. zw. dr hab. Ryszard Kowalczyk z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, dr hab. prof. UP Marek Buś z Instytut Filologii Polskiej. 297 2. pierwsze ropczyckie czasopisma lokalne: „Przędza Myśli” (1928), „Przyszłość” (1928–1930), „Kwiat Młodej Myśli” (1936) i „Głos Ziemi Ropczyckiej” (1936), których edytowanie rozpoczęto po przewrocie majowym (1926). W rezultacie kwerend opracowano listę redaktorów, korespondentów i prekursorów ropczyckich dziennikarstwa lokalnego oraz wykaz ich publikacji. Omówiono także współpracę redaktorów ropczyckich z redakcjami ww. pism. Dzięki tym osobom postępował na wsi wzrost zainteresowania prasą i słowem drukowanym. Celem podjętych badań była diagnoza dorobku publicystycznego pierwszych korespondentów pism ludowych z powiatu ropczyckiego oraz dokonanie przeglądu ilościowego i tematycznego tekstów, a także wprowadzonych gatunków dziennikarskich. Ponadto ustalano zakresu oddziaływania tego typu pisarstwa na wzrost czytelnictwa i powstanie prasy lokalnej w Ropczycach, której genezę również badano2. __________ 2 Dysertacja zawiera cztery rozdziały (Wokół pojęcia „prasa lokalna”, Konteksty i tło, Prekursorzy dziennikarstwa lokalnego, Problematyka ziemi ropczyckiej na łamach „Piasta” i w prasie lokalnej Ropczyc w latach Drugiej Rzeczypospolitej), wstęp, zakończenie, wykaz źródeł i wykorzystanego piśmiennictwa oraz dwa aneksy (Wykaz publikacji ropczyckich posłów ludowych i Wykaz tekstów zamieszczonych prasie lokalnej Ropczyc). Ponadto pracę uzupełniają: tabele (Związki prekursorów dziennikarstwa ropczyckiego z prasą ludową, Zawartość tematyczna tekstów ropczyckich autorów w latach 1891–1918; Prasa ropczycka w okresie międzywojennym, Tematyka tekstów opublikowanych w poszczególnych numerach „Przyszłości”, Prasowość i literackość tekstów zamieszczonych w „Przyszłości”, Alfabetyczny wykaz autorów publikujących w miesięczniku „Przyszłość”, Autorzy publikujący w tygodniku „Głos Ziemi Ropczyckiej”, Tematyka tekstów opublikowanych na łamach „Głosu Ziemi Ropczyckiej”, Prasowość i literackość tekstów zamieszczonych w „Głosie Ziemi Ropczyckiej”, Parametry techniczne i cena ropczyckiej prasy lokalnej); mapy (Lokalizacja powiatu ropczycko-sędziszowskiego, Granice XVI-wiecznego powiatu pilzneńskiego oraz prawobrzeżnej części powiatu wiślickiego i sandomierskiego, Mapa powiatu ropczyckiego po przyłączeniu powiatu pilzneńskiego w 1934 roku, Sieć Kół TSL i czytelni TSL w Galicji i na Śląsku w 1908 roku, Zasięg dystrybuowania miesięcznika „Przyszłość” po uzyskaniu statusu pisma ogólnopolskiego); ilustracje (Aktorzy amatorskiego zespołu teatralnego w sztuce Gabrieli Zapolskiej Moralność Pani Dulskiej, Hrabia Kazimierz Starzeński, Ks. Stanisław Stojałowski, Ks. Stanisław Stojałowski i jego działalność społeczno-polityczna, Bolesław Wysłouch – senator, Winieta pierwszego numeru „Przyjaciela Ludu”, Portret Jana Stapińskiego zamieszczony w winiecie „Przyjaciela Ludu”, Posłowie chłopscy Franciszek Kramarczyk, Stanisław Potoczek i Wojciech Stręk, Portret Wojciecha Stręka, Michał Jedynak z żoną Karoliną z domu Maroń ok. 1913 roku, Posłowie Koła Polskiego reprezentującego Galicję w Parlamencie Austriackim w Wiedniu w 1911 roku, Jan Babicz z Niedźwiady ok. 1913 roku, Winieta „Przyjaciela Ludu” z debiutanckim tekstem Jana Babicza pt. Śpiący rycerze, Jan Siwula ok. 1900 roku, Portret Tomasza Dyły pędzla Zdzisława Pytla, Franciszek Stachnik w Krakowie ok. 1913 roku, Franciszek Stachnik ok. 1930 roku, Wkładka poświęcona w całości problematyce ziemi ropczyckiej z widocznym polem brakującego tekstu usuniętego przez cenzurę, Małopolscy posłowie Stronnictwa Ludowego w 1933 roku, Jan Henryk Jedynak ok. 1922 roku, Winieta „Przędzy 298 Część pierwsza dysertacji pełni funkcję wprowadzenia do szczegółowej analizy i składa się z dwóch rozdziałów. W pierwszym Wokół pojęcia „prasa lokalna” przedstawiano proces kształtowania się pojęcia „prasa lokalna” oraz rozwój tego segmentu prasy na ziemi polskiej od zaborów do współczesności, a także jej klasyfikację. W drugim rozdziale zatytułowanym Konteksty i tło wyjaśniono i doprecyzowano termin „ziemia ropczycka”. W tym celu odtworzono historyczno-geograficzne procesy kształtowania się mikroregionu ropczyckiego od powstania powiatu ropczyckiego w 1614 roku do likwidacji w 1937 roku. Nakreślono także obraz życia kulturalnego ziemi ropczyckiej od 1772 do września 1939 roku. Druga część pracy odnosi się ściśle do regionu ropczyckiego i składa się także z dwóch rozdziałów. W rozdziale Prekursorzy dziennikarstwa lokalnego przedstawiono wkład lwowskich aktywistów, ks. Stanisława Stojałowskiego i Bolesława Wysłoucha, dla powstania ruchu ludowego oraz towarzyszące temu reperkusje, dotyczące czytelnictwa prasy, związane z powstaniem Stronnictwa Ludowego w 1895 roku w Rzeszowie. W szeregach tego ugrupowania działali pionierzy dziennikarstwa ropczyckiego: Wojciech Stręk, Michał Jedynak, Jan Babicz, Jan Siwula i Tomasz Dyło, pierwsi posłowie ludowi z powiatu ropczyckiego. Ustalono, że to właśnie oni należeli do grona prekursorów miejscowego dziennikarstwa, gdyż pierwsi reprezentowali interesy włościan w mediach i parlamencie austriackim oraz pisywali na te tematy. Wszyscy urodzili się w powiecie ropczyckim i wywodzili się z warstwy chłopskiej. Z tego grona na szczególną uwagę zasługuje grupa utalentowanych, samorodnych pisarzy, a byli to: Michał Jedynak, Jan Babicz oraz Tomasz Dyło, a także Franciszek Stachnik i Jan Henryk Jedynak w okresie międzywojennym. Dzięki ich tekstom rozkwitała optyka niepodległej Ojczyzny kreowana z perspektywy warstwy chłopskiej i wzorce polityczno-narodowych i obywatelskich zachowań. Publicystyka ropczyckich korespondentów zapoczątkowana w 1891 roku zaowocowała do 1918 ponad 300 tekstów. Należy przyznać, że wpłynęła znacząco na zmianę świadomości włościan w sferze politycznej, gospodarczej i oświatowej. Zaś samym korespondentom przynosiła olbrzymią popularność i polityczne uznanie, które skutecznie przekuwali na zwycięstwo w staraniach o mandat poselski. Bez wątpienia artykuły ropczyckich korespondentów znacząco wpłynęły na rozwój rynku czytelniczego, pobudzenie idei ruchu ludowego i niepodległościowego oraz zainteresowanie sprawami mieszkańców ropczyckiej wsi. Myśli”, Zofia Leśko z domu Gawlik, redaktorka „Przędzy Myśli” oraz ropczyckiej sekcji „Kuźni Młodych”, Winieta pierwszego numeru „Przyszłości”, Wilhelm Mach w 1928 roku, Nota informująca o zawieszeniu „Przyszłości” sporządzona przez Bibliotekę Narodową, Winieta zachowanego kwartalnika „Kwiat Młodej Myśli”, Zofia Dryja ok. 1945 roku, Roman Siła-Nowicki [portret], starosta ropczycki, Winieta tygodnika „Głos Ziemi Ropczyckiej). Rozprawę zamyka wykaz skrótów zmieszczony na, ostatniej, 411 stronie. 299 Zjawisko to jest ewenementem w historiografii ziemi ropczyckiej, ponieważ już nigdy potem nie pisano tak dużo na temat życia społecznego, gospodarczego i oświatowego mikroregionu ropczyckiego. Tym samym, prasa ludowa, realizowała liczne funkcje i cele spoczywające na tradycyjnych „środkach masowego komunikowania”. Ostatni, czwarty rozdział Problematyka ziemi ropczyckiej na łamach »Piasta« i w prasie lokalnej Ropczyc w latach Drugiej Rzeczypospolitej składa się z dwóch podrozdziałów. Pierwszy zawiera analizę tekstów korespondentów chłopskich, którzy stopniowo zdobywali znaczące pozycje w redakcji „Piasta” oraz uznanie wśród czytelników. Podrozdział ten mieści również analizę wybranych korespondencji anonimowych autorów, którzy pisali o problemach mieszkańców ropczyckiej wsi. Warto zauważyć, iż jedną z przyczyn wzrostu aminowości były polityczne rozgrywki, które doprowadziły do eskalacji konfliktów w powiecie ropczyckim. Wskutek tego chłopi coraz częściej krytykowali, na łamach prasy i wiecach, sanacyjny system rządów i istniejącą sytuację gospodarczą. Prowokowali niezadowolonych, zubożałych chłopów, by stawiali czynny opór. Wzrost napięcia i bezwzględnie stłumione przez policję powstanie ropczyckie (1933 roku) oraz podziały wśród ludowców doprowadziły do osłabienia czytelnictwa prasy w badanym regionie. Również polityka rządu, który po maju 1926 roku piętnował działaczy ruchu ludowego, skutecznie destabilizowała czytelnictwo prasy. W tej w burzliwej, politycznej atmosferze i trudnych warunkach ekonomicznych zrodziły się pierwsze, skromniutkie tytuły prasowe Ropczyc. Szczegółowo problem ten omówiono w rozdziale Powstanie pierwszych czasopism w Ropczycach. Jednak, wbrew oczekiwaniom i dotychczasowym tradycjom, periodyki lokalne nie kontynuowały tematyki preferowanej przez ludowców. Na dodatek znani w środowisku redaktorzy i korespondenci chłopscy zamilkli, co niewątpliwie wiązało się z ich przekonaniami politycznymi. Należy przy tym podpowiedzieć, że lokalni liderzy ludowi, mimo bogatego doświadczenia i dużego wpływu na rynek czytelnictwa prasy, nie potrafili powołać własnego lokalnego tytułu prasowego. Dlatego też w latach dwudziestych ubiegłego wieku punkt ciężkości w zakresie inicjatyw prasowo-wydawniczych przeniósł się na szkoły. Wówczas wydawcami i redaktorami pierwszych pism byli nauczyciele o prorządowych, sanacyjnych sympatiach. Zapewne to spowodowało, że pierwsze czasopisma nie znalazły uznania w lokalnej społeczności, zdominowanej przez miejscowe odłamy ruchu ludowego. Wskutek tego efemerydy „Przędza Myśli” (1928), „Przyszłość” (1928–1930), „Kwiat Młodej Myśli” (1936) i „Głos Ziemi Ropczyckiej” (1936) szybko znikały z rynku czytelniczego. Paradoksem jest również fakt, że w instytucjach, szkołach, bibliotekach i ośrodkach kultury nie zachowały się nawet pojedyncze egzemplarze tych. Obecnie dostępne są wyłącznie w Bibliotece Narodowej i Bibliotece Publicznej m.st. Warszawy. Jedynie autopsja autorska umożliwiła ich rozpoznanie i doko- 300 nanie analizy merytorycznej. Dodatkowo badania utrudnił niedostatek prymarnych źródeł o wydawcach i redaktorach. Dlatego nie było możliwe wyczerpujące i rzetelne opracowanie not biograficznych twórców prasy lokalnej. Przeprowadzone badania pozwoliły na ujawnienie nowych faktów oraz korektę wielu przyczynków do dotychczasowego stanu wiedzy o prasie i kulturze ropczyckiej wsi. Przejawia się to między innymi w tym, że: dookreślono termin „ziemia ropczycka”, który funkcjonował w piśmiennictwie od początku XX wieku, lecz nie był odpowiednio sprecyzowany; odnaleziono pierwsze publikacje prasowe, dotyczące ziemi ropczyckiej, autorstwa Kazimierza hrabiego Starzyńskiego z Góry Ropczyckiej, opublikowane w krakowskim „Czasie”; usystematyzowano i sporządzono biogramy pierwszych posłów wywodzących się z powiatu ropczyckiego, a zasiadających w ławach parlamentarnych do 1939 roku; zweryfikowano błędne dane faktograficzne w biogramach Michała Jedynaka, Franciszka Stachnika i Tomasza Dyły zamieszczone w Polskim słowniku biograficznym, Encyklopedii Rzeszowa i Słowniku działaczy ruchu ludowego. Ponadto: autorka dotarła do wszystkich numerów „Przyjaciela Ludu” pozostającego w rozproszeniu w bibliotekach polskich i zagranicznych oraz do niedostępnej w kraju „Gazety Ludowej” (1906–1914) wydawanej przez Jana Babicza z Niedźwiady. Roczniki tego tytułu autorka odnalazła w bibliotece lwowskiej im. Stefanyka i Bibliotece Uniwersytetu Lwowskiego; z autopsji zewidencjonowano dorobek ropczyckich autorów publikujących na łamach lwowskich czasopism jak: „Przyjaciel Ludu”, „Gazeta Ludowa” oraz w „Piaście”. Na ich podstawie sporządzono bibliografię tekstów dotyczących powiatu ropczyckiego za lata 1889–1939; zapoczątkowano na szerszą skalę badania nad prasą lokalną Ropczyc i dokonano wyczerpującej korekty dotychczasowych ustaleń odnośnie do tytułów wydawanych w Ropczycach. Na tej podstawie ustalono pełną listę czasopism wydanych do wybuchu wojny; odnaleziono (w zbiorach prywatnych) najwcześniejszą, nieznaną badaczom „Przędzę Myśli” (1928). Tytuł ten otwiera historię prasy ziemi ropczyckiej; opracowano noty biograficzne redaktorów, korespondentów i współpracowników prasy ludowej i lokalnej, o których uzyskano dane; opracowano bibliografię zawartość „Przyszłości” (1928–1930) oraz „Głosu Ziemi Ropczyckiej”(1936); 301 ustalono nieznany badaczom fakt funkcjonowania drukarni żydowskiej w Ropczycach oraz jej właścicieli, którymi byli (?) Epstein (1928) i Pinkas Hansenkopft (1. 1928–1930); Niezwykle pomocne były również ustne informacje ostatniego świadka Zofii Dryji (ur. 29 listopada 1922 roku w Ropczycach), pamiętającej kulisy powstania pisma szkolnego „Kwiatu Młodej Myśli” (1936), którego była redaktorką. Rozprawa Ludzie prasy i czasopiśmiennictwo ziemi ropczyckiej od schyłku XIX wieku do 1939 roku stanowi pierwsze tak obszerne studium na temat pionierów ropczyckiego dziennikarstwa lokalnego i początków czasopiśmiennictwa na ziemi ropczyckiej. Autorka jest przeświadczona, że rozprawa będzie inspiracją dla dalszych badań nad bogatą historią i kulturą mikroregionu ropczyckiego. 302 ARTYKUŁY RECENZYJNE I RECENZJE Andrzej Lech Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Trylogia Sienna (1389-2012) autorstwa Stefana J. Pastuszki i Romualda Turkowskiego „Mieszkańcom Ziemi Siennieńskiej” dedykują swoje dzieło Autorzy tej wyjątkowej, trzyczęściowej publikacji. A są to czołowe postacie historiografii polskiego ruchu ludowego, uczeni dysponujący olbrzymim dorobkiem naukowym. Dorobek ten istotnie uzupełnia prezentowana niniejszym praca, nawiązująca do najlepszych tradycji opracowania monografii wsi, interdyscyplinarnych historycznych, ale z elementami etnografii, socjologii i ekonomii 1. Dzięki ich wysiłkowi badawczemu Sienno uzyskało tak monumentalne opracowanie, jakim dotychczas nie mogła poszczycić się żadna z gmin, czy miasteczek rolniczych w Polsce. Najpierw więc podajmy kilka informacji o Autorach. Prof. zw. dr hab. Stefan Józef Pastuszka urodził się w Olechowie Nowym pow. Lipsko, czyli na terenie gminy, której zadedykował opracowanie. Jako nauczyciel akademicki i historyk związał swoje życie naukowe z Uniwersytetem Jana Kochanowskiego w Kielcach. Jest autorem ponad 300. publikacji dotyczących dziejów Polski XIX i XX w., ze szczególnym uwzględnieniem historii wsi i ruchu ludowego. Wzorem biografistyki jest szczególnie Jego książka: „Karol Lewakowski. Poglądy i działalność społeczno-polityczna”. Odgrywa również znaczącą rolę w naszym życiu publicznym, m. in. jako senator w latach 1993– 1997 i współtwórca aktualnej Konstytucji RP – wiceprzewodniczący Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego. Do niego właśnie „Towarzystwo Przyjaciół Sienna” (TPŚ) wystąpiło z propozycją napisania monografii (…) Dzieje Sienna 1389–2012 [jako – przyp. A.L.] do rodaka naszej gminy (…), który zaproponował współpracę prof. zw. dr. hab. Romualdowi Turkowskiemu, pracownikowi naukowemu Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego” (Wójt Gminy Sienno, s. 5). __________ 1 Por. np. F. Bujak: Maszkenice – wieś powiatu brzeskiego. Rozwój od r. 1900 do r. 1911, Kraków 1914; W. Styś: Drogi postępu gospodarczego wsi. Studium szczegółowe na przykładzie zbiorowości próbnej wsi Husowa, Wrocław 1947; J. Burszta: Wieś lubuska. Na podstawie badań wsi Głuchowo i Łęgowo, [w:] Społeczeństwo Ziem Zachodnich. Studium porównawcze…, pod. red. Z. Dolczewskiego, Poznań 1971, s. 105–149. 305 Podobnie i R. Turkowski urodził się w rodzinie chłopskiej we wsi Srebrna w powiecie płońskim, województwie mazowieckim. Jako historyk dziejów najnowszych związał się zawodowo z wymienionymi już UW, ale także z Akademią Humanistyczną im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. Jest autorem ok. 250 publikacji z historii Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, ze szczególnym uwzględnieniem historii wsi, ruchu ludowego, parlamentaryzmu, emigracji po II wojnie światowej oraz problematyki regionalnej Mazowsza i Ziemi Świętokrzyskiej. Jestem przekonany, iż TPŚ nie mogło znaleźć, do realizacji zamysłu uczczenia 625. rocznicy założenia miasta Sienna, bardziej kompetentnych historyków – specjalistów. We wstępach do obu merytorycznych tomów swego dzieła związali cel tego opracowania, nie tylko ze względami poznawczymi, ale także edukacyjno-wychowawczymi. Całość pracy „Dzieje Sienna 1389–2012” została oparta na wykorzystaniu bazy źródłowej, która pozwoliła rzeczowo i obiektywnie spojrzeć na przedmiot badania. Wśród materiałów różnej proweniencji odnajdziemy bogaty zestaw najbardziej dla historyka wiarygodnych źródeł, czyli aktowych: dokumenty powstałe w instytucjach państwowych, samorządowych, organizacjach społecznych, administracji zaborców i okupantów, Kościoła Katolickiego i jego organizacji, dokumenty rodzinne itp. Również źródła opisane w postaci pamiętników, listów, artykułów prasowych, znacznie urozmaicają całość bazy źródłowej. Autorzy wzbogacili ją znacznie dzięki przeprowadzeniu mrówczych kwerend w kilkunastu archiwach państwowych, kościelnych i organizacji społecznych, które objęły około 100 zespołów archiwalnych. Dodatkowo jeszcze materiały zebrane do opracowania uzupełniły źródła wywołane, uzyskane poprzez zastosowanie techniki wywiadu z kilkudziesięcioma osobami – kombatantami, księżmi, działaczami samorządowymi, animatorami kultury „(…) oraz innymi uczestnikami wydarzeń na terenie gminy Sienno” (t. I, s. 17). Przedstawiając dzieło wybitnych historyków, pragnę tak je zaprezentować, aby jednocześnie przekazać nieco wiedzy o specyfice i pouczających dziejach tej niezwykłej osady wiejskiej. Publikacja została dofinansowana przez Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, zaś wydawcą jest Towarzystwo Przyjaciół Sienna. Całość przybrała postać trylogii, składającej się z następujących części: 1) S. J. Pastuszka, R. Turkowski: Dzieje Sienna 1389–2012. Album Sienno– Kielce 2014, ss. 443 + 4; 2) S. J. Pastuszka, R. Turkowski: Dzieje Sienna 1389–2012; S. J. Pastuszka: T. I. 1389–1945, Sienno–Kielce–Warszawa 2015, ss. 446; 3) S. J. Pastuszka, R. Turkowski: Dzieje Sienna 1389–2012, R. Turkowski, T. II. 1945–2012, Sienno–Kielce–Warszawa 2015, ss. 728. * * * 306 Pierwsze z wymienionych publikacji, stanowi osobą pozycję bibliograficzną. Chociaż zostało wydane najwcześniej, to w zasadzie stanowi „swoistą ilustrację części merytorycznej” (s. 6). Poprzedzone zostało Przedmową do »Albumu« autorstwa wójta Stanisława Pory, który docenia wartości swojej gminy i zaznacza, że „Bieżący rok jest dla naszej gminy szczególny, bowiem przypada 625. rocznica założenia miasta Sienna, stolicy Ziemi Sienniejskiej, naszej Małej Ojczyzny, która kultywowała tradycje kultury narodowej, położyła ogromne zasługi na polu walki o niepodległość, szerzyła tolerancję narodową i religijną. W Siennie przez stulecia żyli Żydzi ze swą bogatą kulturą, odmienną religią, innymi obyczajami” (s. 5). Wybór dokumentów i źródeł ikonograficznych zawartych w „Albumie”, trafnie dobranych i uzyskanych dzięki mozolnym poszukiwaniom Autorów, doskonale ilustruje treści części merytorycznej opracowania. Jednocześnie unaocznia wartości i idee budujące życie i dorobek miejscowego społeczeństwa: „(…) rolą religii jako czynnika konstytuującego rodzinę, naród i państwo, walką o niepodległość narodu polskiego i zachowanie jego tożsamości, szacunkiem do historii, związkami między kulturą i gospodarką” (s. 11). W „Albumie” udało się zgromadzić głównie materiał historyczny mimo, że zaginęła większość źródeł dokumentalnych. Właśnie te zachowane fragmentarycznie, dotyczące czasów od początku XIX wieku, znalazły tutaj swoje miejsce. Obszerny zestaw źródeł do historii Sienna i okolic, ułożyli Autorzy w ramach siedmiu następujących działów tematycznych: 1) „Samorząd”, 2) „Bezpieczeństwo publiczne”, 3) „Gospodarka i spółdzielczość”, 4) „Oświata, kultura i zdrowie”, 5) „Życie polityczne i społeczne”, 6) „Walka o niepodległość i kombatanci” i 7) „Życie religijne”. „Przez taki układ dokumentów źródłowych chciano pokazać wszystko to, czym żyli mieszkańcy Sienna począwszy od połowy XIX do początków XXI wieku” (s. 7). W trakcie analiz badawczych zawartych w merytorycznej części historii Sienna i okolic, odnajdziemy częste odwołania do źródeł opublikowanych w „Albumie” . * * * Tom I przedstawionego dzieła, obejmujący swą treścią lata 1389–1945, został w całości napisany przez S. J. Pastuszka. Układ rzeczowy swej pracy logicznie podporządkowuje on jej celowi poznawczemu. Autor stosuje w kolejności rozdziałów podejście chronologiczne, ale jednocześnie uwzględnia treści pozwalające, w ramach cezur z historii państwa, na wyodrębnienie w Siennie charakterystycznych dla miasteczka przeobrażeń społeczno-gospodarczych. Dzięki temu poszczególne rozdziały uzyskały nazwy niejako godzące chronologię z treścią owych przeobrażeń. 307 Całość otwiera rozdz. I opisujący „Okres staropolski”, czyli najdawniejsze udokumentowane dzieje osady, (mniej więcej od XIV w.), której nazwa może pochodzić od „siana” lub „sieni”. Rozdział ten składa się z siedmiu części i doprowadza dzieje Sienna, w toku bardzo szczegółowych opisów, aż do końca I Rzeczypospolitej, niejednokrotnie zresztą poza nią wychodząc. Część 1. („Oleśniccy”) wiąże wyraźnie powstanie i dzieje Sienna z rolą rycerzy – szlachty, którzy na tym terenie byli właścicielami ziemi i jednocześnie organizatorami osadnictwa rolniczego na prawie niemieckim. Zwraca przy tym uwagę na rolę wpływowego w państwie i możnego roku Oleśnickich, m.in. Zbigniewa, który w czasie bitwy pod Grunwaldem uratował – jak głosi legenda – życie Królowi Władysławowi Jagielle, a w 1449 r. uzyskał godność kardynała w Kościele katolickim. W kolejnej części rozdziału I Autor przedstawia „Powstanie miasta i jego rozwój” (cz. 2) – osady o charakterze rolniczym, która prawdopodobnie prawa miejskie uzyskała w 1441 r. Formalni mieszczanie byli w przewadze użytkownikami gospodarstw rolnych, chociaż funkcjonowały tutaj w XVI w. cechy krawiecko-kowalski, szewski i garncarski. Ożywiały życie miasteczka jarmarki ustanowione przez Króla Zygmunta III w 1628 r. na św. Zygmunta i św. Małgorzatę. Następnie krótko wraca Autor do charakterystyki „właścicieli Sienna” (cz. 3), którzy zresztą często się zmieniali. Ostatecznie, już po uwłaszczeniu z XIX wieku, w 1869 r. przeszła osada na własność mieszczan (1203 morgi i 135 prętów obszaru należącego do miasteczka). W 1875 r. ziemię te wykupiło Towarzystwo Kredytowe Ziemskie, a niewielkie jego działki nabyli chłopi. Historię Żydów w społeczności Sienna zaczyna szkicować cz. 4 („Społeczność żydowska). Mniejszość ta znalazła w miasteczku, podobnie jak w innych częściach Ziem Polskich, (…) sprzyjające dla siebie warunki egzystencji i rozwoju” (s. 35). Żydzi bardziej licznie zaczęli osiedlać się w Siennie w XVI w., zaś w końcu I Rzeczypospolitej, gdy istniała już tutaj Gmina Żydowska posiadali przykahałek, bóżnicę, cheder, mykwę i cmentarz. W 1787 r. mieszkało ich 168. Kolejne części rozdziału opisują „Herb miasta” (cz. 5) i jego „Pieczęć” (cz. 6). Ważną jest zawarta w tych fragmentach pracy informacja, że „Obecny herb Sienna jest odtworzeniem herbu Oleśnickich umieszczonym w dolnej części tablicy erekcyjnej między Dobiesławem Oleśnickim a jego małżonką Katarzyną z Goraja” (s. 37). „Przynależność administracyjna” (cz. 7) kompetentnie przedstawioną w dalszej części rozdziału, określa wielokrotnie zmieniające się usytuowanie osady w różnych ośrodkach politycznych, a nawet państwowych. Przy tym znacznie wychodzi poza okres I Rzeczypospolitej. Po odzyskaniu niepodległości, w II Rzeczypospolitej znalazło się Sienno w pow. iłżeckim (woj. kieleckie); w okresie okupacji niemieckiej podczas II wojny światowej w pow. starachowic- 308 kim (dystrykt Radom, Generalnego Gubernatorstwa); po wojnie, do 1955 r. w pow. iłżeckim, a od 1956 r. w pow. lipskim. „Życie religijne” (cz. 8) społeczeństwa sienneńskiego zostało przedstawione na tle szerszym, ogólnopolskim, a nawet zjawisk europejskich. Część ta charakteryzuje cechy religijności miejscowego społeczeństwa pozostającego pod przemożnym wpływem Kościoła Katolickiego i jednocześnie docenia znaczenie tolerancji religijnej, jako warunku istnienia i rozwoju wielokulturowej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W końcu XVI w. Sienno stało się jednym z ośrodków reformacji małopolskiej. Właściciel miasteczka Jakub Sienneński, „(…) pod wpływem żony przeszedł na arianizm i przekształcił świątynię w Siennie w zbór ariański. Księży katolickich »porozpędzali a ich fundusze i rzeczy kościelne sobie przywłaszczyli«. Kościół został złupiony ze sprzętów, a dwór plebański i dom misjonarzy zniesione do gruntu” (s. 45). O ile szlachtę cechowała znaczna tolerancyjność wobec nowinek wyznaniowych doby reformacji, to jednak nic jej nie powstrzymało przed dynamizowaniem wyzysku pańszczyźnianego. Jak zaznacza Autor, opierając swoją uwagę na wiarygodnym źródle: „Z badań wynika, że chłopi sporadycznie przechodzili na nową wiarę swoich panów. A jeśli pan zmuszał ich do przejścia na swoją wiarę, potajemnie uprawiali kult katolicki (…)” (s. 44). Generalnie, podzielając solidnie udokumentowane uwagi Autora, trudno się jednak zgodzić z Jego uwagą, „(…) że Polska wówczas, w przeciwieństwie do Zachodu, była wolna od procesów czarownic, próby ognia i wody” (s. 41). Z pewnością tych wstydliwych dla Kościoła katolickiego aktów przemocy było znacznie mniej niż w Europie Zachodniej, ale także występowały, i to aż do końca I Rzeczypospolitej 2. Rozdział I wieńczy informacja o „uposażeniu kościoła” (cz. 9), czyli właściwie miejscowej parafii rzymsko-katolickiej. Prawdopodobnie pierwszy budynek kościelny istniał tutaj już przed 1389 rokiem. Natomiast parafia powstała później. W połowie XVI w. należała do większych na terenie ówczesnego województwa sandomierskiego, w którym średnia obszaru podstawowych komórek administracji kościelnej wynosiła około 40 km². Również ten fragment pracy znacznie wykracza poza przypisany sobie okres staropolski i charakteryzuje parafię z początków XX wieku, wyliczając wszystkie 32 wsie do niej należące. Znacznie rozbudowany jest rozdział II pracy – „W dobie niewoli”, przedstawiający jeszcze bardziej szczegółowo, ze względu na większą powszechność i dostępność źródeł, szeroką gamę różnych aspektów życia społecznogospodarczego, kulturowego i politycznego mieszkańców Sienna w okresie gdy ich osada znalazła się w zaborze rosyjskim, a na mocy traktatu wiedeńskiego __________ 2 Informują o tym choćby prace Bohdana Baranowskiego z zakresu etnografii historycznej: Najdawniejsze procesy o czary w Kaliszu, Łódź 1951, ss. 66 („Archiwum Etnograficzne” nr 2; Procesy czarownic w dawnej Polsce, „Problemy”, R. V, 1949, nr 7, s. 461–467; Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII wieku, Łódź 1952, ss. 181. 309 w Królestwie Polskim. W treści rozdziału, składającego się z 14. części Autor analizuje proces przemian prowadzących Sienno i okolice, od feudalnego systemu gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej, do układów kapitalistycznych w rolnictwie, a w ramach tzw. pruskiej drogi, niekonsekwentnych i utrzymujących nadmiernie rozdrobnionych, nieefektywnych rynkowo gospodarstw chłopskich. Część 1. rozdziału II („Stosunki gospodarcze i społeczne”) rozbudowuje to zagadnienie. Charakteryzuje, niejako przejętą z gospodarki folwarcznopańszczyźnianej, strukturę gospodarczą i społeczną gminy oraz jej demografię i zmiany przestrzenne, czyli także nawiązuje do zagadnień infrastruktury społeczno-ekonomicznej. W rozdział II znajduje się również krótka informacja o budżecie gminy (cz. 2) oraz kolejne nawiązanie do zagadnień rozwoju przestrzennego (cz. 3) i będącego następstwem likwidacji systemu folwarczno-pańszczyźnianego, „kryzysu wielkiej własności ziemskiej” (cz. 4). Jak zaznacza Autor „(…) dobra Sienna należące w XIX w. do Nowosielskich, (…) z powodu zadłużenia w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim, w bankach i u osób fizycznych były często licytowane (s. 85). W kolejnych częściach opisywanego rozdziału wraca Autor do problematyki kościelnej – „Uposażenie kościoła” (cz. 5) i „Losy kościoła w Siennie w dobie niewoli” (cz. 6). Pożary i zniszczenia okresu I wojny światowej przyczyniły się do zrujnowania cennego zabytku gotyku nadwiślańskiego. Ostatecznie świątynia została odbudowana i uroczyście poświęcona 1 października 1933 r. Informację tę, wykraczającą poza zasięg chronologiczny „doby niewoli” odnajdziemy również w tej części pracy. Bogato treściowo prezentuje się część 7 – „Powstanie styczniowe”. Zaświadcza wiarygodnie o dużym zaangażowaniu miejscowego społeczeństwa, we wszystkich jego warstwach społecznych: szlachty, duchowieństwa i chłopów, w tym zrywie niepodległościowym. Przy tym eksponuje rolę pułkownika Dionizego Czachowskiego, czołowego przywódcy ruchu powstańczego w guberni radomskiej, aktywnego ze swoim oddziałem w Siennie i okolicy. „Życie religijne w dobie niewoli” (cz. 8) skupiło uwagę Autora w ramach następnej części rozdziału II. Odnalazł On w miasteczku i okolicach potwierdzenie poglądu o silnym związku życia, a nawet odrodzenia religijnego z dążeniami niepodległościowymi, coraz bardziej przenikającymi do ludu. Podkreślił też rolę Kościoła katolickiego, który mimo ograniczeń ze strony zaborców, był zasadniczym podmiotem pielęgnowania dziedzictwa narodowego i kształtowania tożsamości narodowej Polaków. Funkcja ta była realizowana efektywnie między innymi poprzez wykorzystanie „zmian sieci parafialnej” (cz. 9). W części 10. rozdziału II („Żydzi”) znajdziemy szereg kolejnych informacji o mniejszości narodowej charakterystycznej dla wielokulturowego Sienna w okresie zaborów. Według spisu z 1821 roku mieszkało tutaj 195 Żydów, na 543 Polaków. Jak zaznacza Autor: „Można (…) domniemywać, że (…) przyby- 310 wali do Sienna chasydzi cadyków z Góry Kalwarii, Ożarowa, Lublina i Mogielnicy. Dominowali jednak ortodoksi przeciwni wszelakim zmianom” (s. 145). Rozdział II wieńczą informacje o „budzeniu się nadziei na niepodległość” (cz. 11), o „I wojnie światowej” (cz. 12), o „życiu codziennym mieszkańców w czasie wojny” (cz. 12) i wreszcie o zawiązywaniu się miejscowego „samorządu terytorialnego” w tym czasie (cz. 14). Na podstawie dokładnej analizy źródeł i istniejących opracowań Autor doszedł do wniosku, że „Istotną rolę w budzeniu świadomości masowej ludu odegrały Liga Polska i Narodowa Demokracja utworzona z jej inspiracji oraz ruch ludowy” (s. 145). W samym Siennie znaczny udział w walce o wpływy polityczne, związane z zabiegami o nową ludową Polskę, odegrali również socjaliści (s. 147). Kolejne rozdziały pracy J. S. Pastuszki imponują również szczegółowością, różnorodnością i wielkością przedstawianej problematyki. Ocena ta dotyczy rozdziału III („W II Rzeczypospolitej). Na precyzyjne podanie „danych demograficznych” (cz. 1) gminy Sienno pozwoliły wyniki Spisu Powszechnego z 1921 roku, skłaniające do wniosku, iż „Struktura demograficzna gminy Sienna w II Rzeczypospolitej była zróżnicowana pod względem narodowym, religijnym i własnościowym” (s. 176). Część 2 rozdz. III, także w ramach parametrów prezentuje „Strukturę i kondycję gospodarki”, która właściwie była rolnicza. Podobnie jak w całej Polsce charakteryzowała się niekorzystną przewagą drobnej własności rolnej i nieefektywnością oraz zadłużaniem gospodarstw ziemiańskich, niskimi plonami z hektara, nożycami cen, które nader silnie rozwierały się szczególnie w okresie wielkiego kryzysu gospodarczego końca lat 20. i początków lat 30. XX wieku, a który w polskim rolnictwie trwał aż do 1935 roku. „Życie społeczne i obyczaje” (cz. 3) zostały ujęte w pracy w sposób interdyscyplinarny, nie tylko historyczny, ale także etnograficzny. Połączyły aktywności miejscowego społeczeństwa z rokiem obrzędowym ludu polskiego, charakterystycznym dla chłopskiej kultury tradycyjnej. „Stosunek chłopów do ziemi i religii” (cz. 4) w gminie Sienna był niemal identyczny psychospołecznie: (…) miał charakter niemalże sakralny” (s. 193). Natomiast „Życie polityczne” (cz. 5) było dość zróżnicowane ideowo: „O wpływy rywalizowali ludowcy, socjaliści, endecy, piłsudczycy, chadecy i oczywiście duchowieństwo” (s. 195). Dlatego Autor w kolejności prezentuje działalność lokalną ruchu ludowego z jego partiami i Związkiem Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”, sanacji z Bezpartyjnym Blokiem Współpracy z Rządem i Obozem Zjednoczenia Narodowego oraz Katolickie Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej i Żeńskiej. Społeczność Sienna aktywizowała się również w ramach „spółdzielczości” (cz. 6), powołując do życia już 2 stycznia 1911 roku Towarzystwo Oszczędnościowo-Pożyczkowe, przekształcone w 1922 roku w Kasę Spółdzielczą. Z jej inicjatywy powstały tutaj piekarnia oraz spółdzielnia mleczarska, zapoczątkowu- 311 jąc, mimo kryzysu ekonomicznego, powstanie przemysłu przetwórczego na tym terenie. Z części 7 („Działalność parlamentarzystów”) uzyskujemy wiadomości na temat uczestników władzy ustawodawczej pochodzących z Sienna. Dotyczy to głównie Adama Cieśli, który został posłem w wyniku wyborów z 19 stycznia 1919 roku, jako członek prawicowego Związku Ludowo-Narodowego. Sporo uwagi poświęcił też Autor odradzającemu się, a właściwie powstającemu w warunkach niepodległej Polski, samorządowi terytorialnemu (cz. 8). W ramach tej części pracy przedstawił „ogólną charakterystykę gminy”, „podstawy prawne samorządu gminnego”, „funkcjonowanie urzędu gminu”, „higienę, zdrowie i opiekę społeczną”, „oświatę i kulturę”, „drogi”, „usługi i handel”, „elektryfikację i telefonizację”, „wpływy polityczne” i „sprawy personalne”. Osobno uwagę Autora przykuły „Ochotnicze Straże Pożarne” (cz. 9). Prawdopodobnie OSP w Siennie powołana została formalnie wiosną 1917 roku. Później jednostki tej organizacji samopomocowej powstawały w kolejnych wsiach należących do gminy. W przedstawianym rozdziale konsekwentnie dużo uwagi poświęca Autor „życiu religijnemu” (cz. 10), opisując „formy i organizację życia religijnego”, „nauczanie religii”, „rozwój i modyfikację sieci parafialnej”, „erygowanie nowych parafii”, „wyposażenia świątyni”, „warunki pracy księży”. Informuje ponadto o wpływach w gminie Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego (jako sekty) i o „wizytacjach duszpasterstwa biskupów”. Wzmacniając interdyscyplinarność pracy, w kolejnej części rozdziału III Autor wykazuje się posiadaniem wiedzy folklorystycznej i zacięciem zbierackim. Interesuje Go „Pieśń ludowa w życiu gminy” (cz. 11). Podkreśla, cytując utwory anonimowych twórców, „(…) szczególną rolę Sienna jako miejscowości, w której tradycje muzyki ludowej były i są troskliwie kultywowane. Sienno słynęło z pieśni i muzyki (…)” (s. 300). Rozdział III zamyka część 12. poświęconą życiu społeczności żydowskiej w okresie międzywojennym. Obejmuje „strukturę społeczną”, „życie codzienne” oraz „oświatę i kulturę”. Gmina wyznaniowa skupiała tutaj 1138 osób w 1928 roku. Wzrastając ilościowo, posiadała rabina, synagogę, cheder i mykwę. Żydzi dość harmonijnie współistniejąc z ludnością polską, przy zachowaniu własnej kultury, mogli z powodzeniem wzbogacić życie społeczno-gospodarcze miasteczka, uaktywniając się w handlu, rzemiośle i usługach. Ponure dla Sienna czasy II wojny światowej charakteryzuje rozdział IV – „Tragedie »nocy okupacyjnej«”. W części zawierającej „opis Sienna” (cz. 1) znalazła się informacja, iż „Mieszkańcy Sienna z rzeczywistością wojny spotkali się już 7 września 1939 r. Jednostki XV Korpusu wojsk niemieckich dotarły do województwa kieleckiego 3 września, a 7 września (…) późnym popołudniem, około godz. 18 Niemcy pojawili się w Siennie” (s. 331). 312 Autor, starając się o wszechstronny opis okupacji niemieckiej na terenie gminy, zwraca uwagę na zasługi miejscowego społeczeństwa w walce o niepodległość, w kolejności darzy uwagą „wkład w walce na frontach II wojny światowej” (cz. 2), „eksploatację ekonomiczną” (cz. 5), „oświatę legalną” (cz. 6) i „tajne nauczanie” (cz. 7). Szeroko też traktuje „zbrojny ruch oporu (cz. 8), podkreślając, iż Sienno i okolice stanowiły wartościową bazę materiałową i zaplecze ludzkie dla różnych oddziałów zbrojnych, tak państwa podziemnego (Armia Krajowa), jak i ruchu komunistycznego („Świt” – Armia Ludowa) oraz szczególnie ruchu ludowego (Bataliony Chłopskie). Z kolei w części 10. („Stosunek do Związku Radzieckiego”) zauważa rosnący niepokój miejscowego społeczeństwa, obawiającego się w niedalekiej przyszłości, po wyzwoleniu, zbyt dużych wpływów i ograniczenia suwerenności państwowej ze strony tego państwa i jego systemu. Osobna część rozdziału IV została poświęcona wszechstronnemu opisowi „losów Żydów w Siennie w czasie II wojny światowej” (cz. 10). Podkreślając istotną rolę tej mniejszości narodowej w życiu społeczno-gospodarczym miasteczka, z nutką nostalgii zarysowuje Ich tragiczne losy. Kompetentna i oparta na faktach analiza dotyczy szczególnie „stosunku Polaków do Żydów w okresie okupacji niemieckiej”. Jednocześnie zapewnia tekstowi dotyczącemu problematyki lokalnej, „szerszy oddech” ogólnopolski, a nawet powszechny. Autor podejmuje bowiem rzeczową polemikę z publikacjami Jana T. Grossa 3, Barbary Engelking 4, czy Joanny Tokarskiej-Bakir 5. Ocenia je, w świetle historii siennieńskiej, jako „(…) ciężkie, nieuzasadnione oskarżenia narodu polskiego”, szczególnie zaś chłopów. Polemizując z metodologią owych opracowań, uzasadnia na przykładzie licznych przykładów i ogólnego nastawienia miejscowego społeczeństwa, że „To oskarżenie poparte jest przykładami celowo wybranymi, często wyrwanymi z kontekstu historycznego” (s. 409). Ma także Autor żal do wymienionych naukowców o to, że opierając swoje wnioski na selektywnie dobranych faktach jednostkowych upowszechniających przekonanie o „mordowaniu Żydów na wsi polskiej 1942–1945” (s. 408), nie wykorzystali informacji, że „(…) przecież Polacy uratowali ponad 100 000 Żydów” (s. 409). Będąc obiektywnym w swoich poglądach J. S. Pastuszka ustala, że „Stosunek mieszkańców Sienna do Żydów w czasie II wojny światowej był, podobnie jak w poprzednich okresach pozytywny, chociaż zdarzały się przypadki grabienia __________ 3 4 5 J. T. Gross: Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści, Kraków 2008, Idem: Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka, Sejny 2000. B. Elgelking: Wydawanie i mordowanie Żydów na wsi polskiej 1942–1945, [w:] Zagłada Żydów na polskiej prowincji, pod red. A. Sitarka, M. Trębacza, E. Wiatr, Łódź 2013; Eadem: Jest taki piękny słoneczny dzień … Losy żydów szukających ratunku na wsi polskiej 1942–1945, Warszawa J. Tokarska-Bakir: Okrzyki pogromowe. Szkice z antropologii historycznej Polski lat 1939–1946, Wołowiec 2012. 313 mienia żydowskiego, co bardzo bulwersowało (…) wielu siennian” (s. 406). Nie zaprzecza temu, iż postępowano niegodnie wobec sąsiadów, współobywateli skazanych przez Niemców na eksterminację. Oceny Autora są więc niedalekie poglądów Daniela Passenta, który stwierdza: „Kiedy toczą się kolejne spory (…) w których padają pytania »Polacy – bohaterowie czy hieny?«, mam jedną odpowiedź: spójrzcie na mnie, ja zostałem ocalony, a mój ojciec i matka – zdradzeni. O czym tu więcej mówić?” 6. Dodajmy jeszcze, iż spojrzenie Autora znacznie w sensie argumentacji mogłyby wzmocnić prace Janusza Gmitruku i Doroty Pasiak-Wąsik oraz Edwarda Kopówki i ks. Pawła Rytel-Andrianika, traktujące o pomocy wsi polskiej dla Żydów7. Natomiast Jego stanowisko dotyczące upowszechniania krzywdzącej Polaków wiedzy o ich stosunku do Żydów, jeszcze bardziej niż powoływane prace J. T. Grossa i innych, wzmocniłoby treść publicystyki uprawianej przez Stefana Zgliczyńskiego8. We wrześniu 1939 roku w Siennie mieszkało 960 Żydów, a w październiku 1942 roku, na wskutek przesiedleń z innych miejscowości do utworzonego tutaj w 1941 r. getta, liczba ta wzrosła do 2136 osób. „Założenie getta rozdzieliło losy ludności polskiej i żydowskiej – dotąd często wspólne lub zbliżone w wielu dziedzinach” (s. 393). Ostatecznie dzieje Żydów w Siennie dobiegły kresu 15 października 1942 r. „Likwidacja getta (…) odbywała się zgodnie z »rytuałem« przyjętym przez władze niemieckie. Mieszkańcy miasteczka zostali spędzeni na rynek, by byli świadkami tego nieludzkiego dramatu i jednocześnie mieli przestrogę. Polacy zachowali się godnie, współczuli swym sąsiadom, przeżywali duchową gehennę, mając świadomość, że nie mogą im udzielić pomocy” (s. 404). * * * __________ 6 7 8 D. Passent: Passa. Rozmawia Jan Ordyński, Warszawa 2012, s. 6. J. Gmitruk, D. Pasiak-Wąsik: Pomoc ludowców i środowiska wiejskiego dla Żydów w okresie okupacji, „Rocznik Historyczny Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego”, Nr 21, 2005, s. 11–27; E. Kopówka, ks. P. Rytel-Andrianik: Dam im imię na Wieki (Księga Izajasza, 56, 5). Polacy z okolic Treblinki ratujący Żydów, Oksford – Treblinka 2011, ss. 608. W pracy tej odnajdziemy m.in. listę osób zamordowanych przez Niemców za pomoc Żydom, w tym także straconych księży Kościoła katolickiego; ponadto także nazwiska ludzi (w przewadze chłopów) ratujących Żydów przed zagładą oraz „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” – w sumie 335 osób tylko z okolic Treblinki, do 2010 roku. Autor ten, wprawdzie przyznaje, że nie jest zawodowym historykiem i nie chce „napisać dzieła źródłowego”, ale w swojej publicystyce, skompilowanej na wybiórczo dobranych tekstach, głównie autorów wymienionych w przypisach nr nr 3, 4, 5, podąża jeszcze dalej w ferowaniu ocen odzierających z godności nie tylko chłopów, ale całe pokolenie historyczne Polaków wegetujących w niewoli narodowej lat 1939–1945, syntetycznie uogólniając je w tytule swego „dzieła”: „Jak Polacy Niemcom Żydów mordować pomagali”, Warszawa 2013, ss. 211. 314 Tom II mimo, że jest odrębną pozycją książkową jednego autora, Romualda Turkowskiego, zachowuje ciągłość numeracji rozdziałów w odniesieniu do tomu I. Część merytoryczną historii Sienna z lat 1945–2012, otwiera więc rozdział V: „W latach powojennej odbudowy i utrwalania nowego systemu (1945–1948)”. Składa się z 11. części przedstawiających dzieje miejscowej gminy w różnych aspektach przeobrażeń społeczno-gospodarczych. Część 1 („Pierwsze dni po wypędzeniu Niemiec”) przynosi informację, że „W dniu 15 stycznia 1945 r. Armia Czerwona wyzwoliła Sienno spod okupacji niemieckiej, przynosząc i na ten skrawek Polski system tzw. demokracji ludowej” (s. 21). Na chłodniejszym stosunku miejscowego społeczeństwa chłopskiego do nowej władzy, przecież już polskiej, zaważyły nałożone przez gminę Sienno kontyngenty zbożowe, które były wyższe od norm niemieckich. Z kolei nowa władza zajęła się „reorganizacją administracji gminnej” (cz. 2). Podstawową jednostką podziału administracyjnego kierowała Gminna Rada Narodowa (1945–1954 i 1973–1990), będąca kontynuacją przedwojennej Rady Gminnej. GRN wprowadziła „(…) model zarządzania już wcześniej przygotowany wzorując się na radzieckim systemie administracyjnym” (s. 24). „Aparat milicyjny i bezpieczeństwo w gminie” (cz. 3) zależały z pewnością od jakości funkcjonowania miejscowego posterunku Milicji Obywatelskiej, tymczasem ten „(…) jak wiele podobnych w kraju obsadzony milicjantami o wątpliwej reputacji moralnej, nienadających się do tak ważnej służby” (s. 30). Tę ocenę Autora można skojarzyć z faktem, na który się powołuje, iż „Dnia 2 marca 1947 r., przy ul. Lipskiej, zamordowano milicjanta Władysława Prokopa, urodzonego w Siennie” (s. 31). Warto też zauważyć, iż wśród funkcjonariuszy MO, „(…) nie zawsze przygotowanych do służby, często stosujących przemoc i będących w dyspozycji PPR” (s. 31), przeważała jednak młodzież chłopska. Konkretnie odwołując się do źródeł statystycznych, Autor przedstawia zagadnienia składające się na część 4. („Sprawy gospodarcze”) i cześć 5 („Zmiany ludnościowe”). Na terenie gminy, osłabionej demograficznie eksterminacją mniejszości żydowskiej, „(…) osiedliła się spora grupa Polaków, która uciekła do Polski Centralnej przed rzeziami ukraińskimi w Małopolsce Wschodniej” (s. 35). Do zagadnień gospodarczych, związanych z rolnictwem wraca Autor w części 6. („Kontyngenty na rzecz państwa”), uzasadniając hamującą w rozwoju gospodarstwa chłopskiego rolę obowiązkowych dostaw. Jednakowoż stanowisko to rodzi pewną refleksję: czy gdyby nie one i idące za nimi poświęcenie rodzin rolniczych, udałoby się wyżywić społeczeństwo miast i w dużym tempie odbudować kraj ze zniszczeń wojennych? Słusznie też Autor zauważa, że odnowienie gospodarki w gminie nie mogłoby się dokonać bez rozbudowy infrastruktury ekonomicznej – „Początki budowy infrastruktury w gminie” (cz. 7). 315 Rozbudowana jest w rozdziale II, zresztą proporcjonalnie do wagi zagadnienia, jej część 8. opisująca „Powstanie ośrodka szkolnictwa średniego ogólnokształcącego i zawodowego”. Dzięki inicjatywie mieszkańców gminy, przejętych ludowcowymi ideami budowania lepszej przyszłości w oparciu o powszechny dostęp do oświaty, tuż po zakończeniu działań wojennych, 12 lutego 1945 roku rozpoczęło tutaj naukę 350. uczniów w nowootwartym Koedukacyjnym Gimnazjum Ogólnokształcącym i Liceum Humanistycznym. Ofiarnością społeczną mogli się wykazać siennianie organizując również „ochronę zdrowia i pomoc społeczną dla ofiar wojny w gminie” (cz. 9). W tym fragmencie znajdziemy szczegółowy opis nielicznych przypadków kolaboracji mieszkańców Sienna z okupantem niemieckim. Jest tutaj także informacja o reformie rolnej, którą Autor zdaje się oceniać negatywnie. Pisze bowiem: „Niestety, takie prawo, dotyczące reformy rolnej, uchwalił PKWN 6 września 1944 r. W powiecie iłżeckim rozparcelowano 31 majątków ziemskich o powierzchni ok. 11 tyś. ha. Ziemie rozdzielono wśród 912 gospodarzy, w tym większość stanowili małorolni. W gminie Sienno także kilkudziesięciu chłopów otrzymało ziemie z parcelacji m.in. Woli Jasieńskiej” (s. 69). Wiele obiektywizmu i zrozumienia sytuacji Polaków po II wojnie światowej, wymagało od Autora przedstawienie „Podziemia antykomunistycznego” (cz. 10). Między innymi opisuje działalność powołanego w Siennie, na początku maja 1945 roku, oddziału partyzanckiego w ramach Delegatury Sił Zbrojnych, a potem Zrzeszenia „Wolność i Niepodległość”, pod dowództwem Ks. Stanisława Domańskiego. Nim tragicznie zakończył się los oddziału, operującego na terenie gminy Sienno i okolicy (9 marca 1946 r.) „(…) dokonał on 9 akcji różnego rodzaju przeciwko »władzy ludowej« i instytucjom publicznym. Trzy razy atakował posterunek MO i funkcjonariuszy MO i UBP, atakował również żołnierzy Armii Czerwonej, członków »Straży Nocnej« w Siennie. Dokonano także 4 akcji eksploracyjnych, podczas których zabrano towary ze sklepów, gorzelni. Oprócz tego oddział rozpowszechnił ulotki »o wrogiej treści«” (s. 75). Rozdział V wieńczy część 11 („Parafia rzymskokatolicka w Siennie po II wojnie światowej”). Okazało się, że mimo strat spowodowanych wojną, prześladowań i okupacji niemieckiej „(..,) życie parafii rozwijało się dość intensywnie” (s. 89) i jeszcze bez prześladowań ze strony nowej władzy. Rozdział VI – „W okresie stalinizacji Sienna i okolic” (1948–1955) rozpatruje dzieje gminy pośród cezur czasowych wyodrębnionych w dziejach państwa, które określane jest jako Polska Ludowa. Dotyczy totalitarnych, czyli stalinowskich czasów budowania organizacji politycznej społeczeństwa według wzorca Związku Radzieckiego. Autor w tym tle opisuje zmiany zachodzące w gminie, która mimo niesprzyjających demokracji warunków ustrojowych, zapewniła swoim mieszkańcom podstawowe, wprawdzie siermiężne, warunki egzystencji materialnej oraz szeroki dostęp do oświaty i kultury. 316 Rozwija te zagadnienia już 1. część prezentowanego rozdziału – „Życie społeczno-polityczne w czasach intensywnej komunizacji wsi”. Autor zwraca tutaj uwagę na dokonane w 1950 r. zmiany w systemie administracyjnym, a w szczególności na wprowadzenie w 1954 r., na najniższym szczeblu, gromadzkich rad narodowych i likwidacji dotychczasowym gmin. Gmina Sienno została podzielona na 7 rad gromadzkich, których działalność „Polegała głównie na ściganiu nałożonych na rolników obowiązkowych dostaw żyta, trzody chlewnej, mleka, wszelkiego rodzaju podatków, przymuszaniu do odrabiania szarwarków, czyli obowiązkowej darmowej pracy głównie przy budowie dróg (…)” (s. 92). Nie trzeba dodawać, iż odegrały one niechlubną rolę w prowadzonej wówczas kolektywizacji wsi. Podobnie, kolejne części pracy R. Turkowskiego zawarte w rozdziale VI, rzetelnie wypełniają ogólne założenia ukazania życia mieszkańców Sienna i okolicy w okresie stalinowskiego totalitaryzmu. Przynoszą wiedzę o „propagowaniu spółdzielczości produkcyjnej” (cz. 2), „gospodarce chłopskiej pod państwowym nadzorem” (cz. 3), „obowiązkowych dostawach” (cz. 4), „obciążeniach finansowych gminy i jej mieszkańców” (cz. 5), „oświacie, kulturze i zdrowiu” (cz. 6), „roli Gminnej Spółdzielni »Samopomoc Chłopska« i jej agend (cz. 7) oraz „Parafii rzymskokatolickiej w okresie nasilonej ateizacji” (cz. 8). W zgodzie z przedstawionymi faktami mógł Autor kolejny rozdział pracy zakończyć myślą, że „System komunistyczny w Polsce uległ erozji, a Kościół rzymskokatolicki prześladowany i ograniczony w swojej działalności (…) wyszedł z tego starcia osłabiony, ale nie niepokonany. Podobnie było w Siennie (…)” (s. 189). Kolejny VII rozdział pracy został wyodrębniony w oparciu o cezury czasowe dotyczące dziejów gminy i objął okres od 1955 do 1972 r., czyli czas „rozbicia terytorialnego gminy Sienno”. Jednocześnie zarysował problematykę związaną z kolejnym etapem dziejów Polski Ludowej, już jako państwa autorytarnego w ramach realnego socjalizmu. Odrzucenie stalinizmu i odnowienie tzw. polskiej drogi do socjalizmu, z zachowaniem prywatnej chłopskiej własności ziemi, zdawało się budować nadzieje na rozwój gospodarczy oraz wzrost swobód i wolności miejscowego społeczeństwa. Kolejnych 12 części przedstawionego rozdziału bardzo szczegółowo wprowadza w charakter przeobrażeń i aktywności siennian w owych czasach, przynajmniej tych, którzy nie było przekonani co do możliwości zmiany ustroju państwa. W kolejności więc Autor opisuje to co działo się z samorządem i administracją Sienna, gdy znalazło się „w granicach powiatu lipskiego” (cz. 1), „następstwa likwidacji gminy” (cz. 2), ocenia „rolę władz gromadzkich w socjalistycznym systemie władzy” (cz. 3), interesuje go „aktywność polityczna mieszkańców w czasach »małej stabilizacji« (cz. 4), docenia i szeroko analizuje „działalność ludowców siennieńskich” (cz. 5), przykuwa uwagę „oblicze religijne społeczeństwa sieneńskiego” (cz. 6), przedstawia usilne „starania o rozwój oświaty, kultury i poprawę ochrony zdrowia” (cz. 7) 317 i „przygotowania do przywrócenia gminnego ośrodka władzy w Siennie” (cz. 8). Z zagadnień gospodarczych prezentuje aktywność „spółdzielczości zaopatrzenia i zbytu na wsi” (cz. 9) oraz „sprawy przebudowy rolnictwa” (cz. 10), a także mające miejsce jeszcze w tym czasie „propagowanie w gminie osadnictwa na Ziemiach Zachodnich” (cz. 11) i na koniec „bezpieczeństwo i ochronę przeciwpożarową” (cz. 12). Analizując przedstawione dane dotyczące struktury agrarnej Sienna i okolic, można stwierdzić, że ze względu na dużą przewagę gospodarstw małych (ok. 50% – 2 do 4,99 ha i ok. 30% jeszcze mniejszych), czyli duże rozdrobnienie gospodarstw chłopskich, zresztą charakterystyczne dla całej Polski, niemożliwe było zintensyfikowanie tutaj produkcji rolno-hodowlanej i tym samym większy udział w rynku, choćby wewnętrznym. To rzecz jasna nie mogło wpłynąć na podniesienie stopy życiowej miejscowej ludności i zaspokojenie jej rosnących aspiracji. Podobnie, jak poprzednio, o wyodrębnieniu rozdziału VIII zadecydowały istotne wydarzenia z historii gminy – „W ponownie scalonej gminie (1973– 1989)”. Składa się on z 9. części. Treść tego rozdziału to opis życia siennian w ramach tzw. epoki gierkowskiej, do końca funkcjonowania realnego socjalizmu w Polsce. Najpierw opisuje „następstwa reaktywowania systemu gminnego” (cz. 1). Zgodnie z ustawą z 29 listopada 1972 r. w Siennie powstała Gminna Rada Narodowa. Nastały lepsze czasy dla miejscowego społeczeństwa. Jak po wnikliwej analizie dokumentów stwierdza Autor: „Powstanie Urzędu Gminy (…) wzmocnienie finansowe i sprzyjająca wówczas atmosfera, pozwalająca pozyskać fundusze na rzecz gminy przyczyniła się do podniesienia poziomu życia mieszkańców oraz poprawę ogólnego wyglądu gminy i okolicznych wsi” (s. 366). Pozwala to opisać w kolejności „ożywienie życia społeczno-politycznego i gospodarczego po »gierkowskiej« reformie administracyjnej” (cz. 2), jak również pozytywnie ocenić „przeobrażenia w rolnictwie” (cz. 3), gdyż wzrosła średnia wielkość gospodarstw chłopskich do około 5 hektarów. „Władze gminne i władze nadrzędne kontrolujące ten dział gospodarki uważały, że grunty rolne powinny być wykorzystywane rolniczo. Dobre i słabe grunty były zalesione, co też było zgodne z potrzebami gminy” (s. 427). Na uwagę Autora zasłużyły także rosnące „przejawy aktywności oświatowo-kulturalnej i sprawa ochrony zdrowia” (cz. 4). Dlatego przyznaje, że „Niewątpliwie polityka oświatowa PRL i bezpłatna oświata spowodowały duży napływ młodzieży chłopskiej do LO w Siennie” (s. 439). Osada stała się, dzięki istniejącej tutaj Zasadniczej Szkole Zawodowej z prawie 500. uczniami, LO z 350. uczniami i Szkole Podstawowej z 500. uczniami, znaczącym i wielkim ośrodkiem oświaty szkolnej, nastawionym przede wszystkim na kształcenie dzieci i młodzieży wsi i miasteczek. Liczba uczniów znacznie przekraczała liczbę mieszkańców osady. 318 Szczegółowo potraktował Autor „rolę religijno-społeczną parafii w czasach »realnego socjalizmu« (cz. 5) wnioskując, iż jeszcze „Na przełomie lat 60. i 70. XX w. Kościół rzymsko-katolicki był nadal obiektem ataków ze strony władz komunistycznych” (s. 456). Mimo tego w 1989 r. miejscowa parafia skupiała około 5 tysięcy wiernych, a oprócz proboszcza zatrudniała jeszcze 3. wikarych. Wykorzystując kompetentnie materiały statystyczne, Autor szeroko przedstawił „spółdzielczość rolniczo-handlową, usługową i bankową” (cz. 6), zwracając uwagę na tradycje ruchu spółdzielczego na terenie Sienna. Mimo ograniczeń ze strony państwa socjalistycznego, przede wszystkim w epoce stalinowskiej, Kasa Spółdzielcza w Siennie zachowała autonomię i znacznie przyczyniła się do ożywienia gospodarczego gminy. Poprzez prowadzenie odpowiedniej polityki kredytowej oddziaływała „(…) pozytywnie na aktywność gospodarczą miejscowych rolników, rzemieślników, zakłady przemysłowe, Spółdzielnię Kółek Rolniczych, Gminną Spółdzielnię »SCh«, piekarnię i młyn” (s. 473). Następnie, zgodnie z logiką układu rzeczowego przyjętego dla poszczególnych rozdziałów pracy, Autor przedstawia „tradycje strażackie i problemy zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom gminy” (cz. 7). W kolejności pozytywnie ocenia „następstwa rozszerzenia uprawnień samorządu gminnego” (cz. 8) oraz zastanawia się nad tym co stało się w gminie „u schyłku istnienia systemu socjalistycznego” (cz. 9). Ocenia, że mimo wszystko „Prywatna własność ziemi i pierwociny samorządu rolniczego zostały zachowane. Pozwoliło to odbudować samorząd rolniczy, spółdzielczość mimo niechętnego doń stosunku nowego systemu jakim był zachodnioeuropejski liberalizm wcielany w życie przez rząd Tadeusza Mazowieckiego i jego współpracowników” (s. 496). Wynika z tego, że schyłkowy socjalizm w Polsce nie był skrajnie dolegliwy dla życia społecznogospodarczego gminy. Monumentalne dzieło R. Turkowskiego, zresztą kolejne w Jego twórczości, kończy rozdział IX – „Współczesne problemy życia mieszkańców gminy (1989– 2012)”. Skupiając się na problematyce transformacji ustrojowej, wiodącej Polskę od realnego socjalizmu do liberalnego kapitalizmu, najpierw przedstawia „sytuację administracyjno demograficzną w gminie” (cz. 1), która początkowo nie zmieniła swojej przynależności administracyjnej. Aż do reformy z 1999 r. znajdowała się w województwie radomskim. Wraz z tą reformą wróciła do powiatu lipskiego, z którym włączona została do województwa mazowieckiego. W nowym ustroju liczba ludności zamieszkującej gminę nieznacznie się zmniejszyła z 7328 osób w 1994 r. do ok. 7 tysięcy w końcu XX wieku. Ambitną, z punktu widzenia statusu administracyjnego Sienna, aktywnością wykazywali się samorządowcy gminy na przełomie XX i XXI wieku. Podjęli wówczas starania o przywrócenie utraconego w 1869 roku statusu miasta. Mimo pozytywnych wyników konsultacji w tej kwestii z mieszkańcami (24–25 marca 2001 r.), którzy w 77,1% biorących udział w tym swoistym referendum opowiedzieli się za uzyskaniem praw miejskich, „Sienno nie spełniło kryterium ludno- 319 ściowego (…) licząc ok. 1000 mieszkańców nie mogło zostać miastem, chociaż wszystkie pozostałe kryteria miejskości posiadało” (s. 560). Kolejne części ostatniego rozdziału przedstawiają „następstwa wolnych wyborów samorządowych z 1990 r.” (cz. 3), „oświatę w warunkach kryzysu demograficznego” (cz. 4), „kulturę i sport” (cz. 5), „życie religijne w demokratycznej rzeczywistości” (cz. 6), „rolnictwo przed i po wejściu do Unii Europejskiej” (cz. 7) oraz „ruch strażacki i bezpieczeństwo mieszkańców” (cz. 8). Odnalezienie się rolnictwa siennieńskiego w UE wzbudziło ambiwalentne opinie R. Turkowskiego, który sformułował w pełni udokumentowaną następującą refleksję: „Niewątpliwie, setki tysięcy złotych, które popłynęły do rolników siennieńskich pomogły im przetrwać trudny okres. Wielu z nich, jak pisały władze gminne, skonsumowało te dotacje, nie rozwijając gospodarstwa. Przeważały jednak zjawiska niekorzystne, huśtawka cen, a tym samym brak stabilizacji w kierunkach upraw i hodowli spowodowały, że na wsi przeważały opinie krytyczne i pewien zawód pomocą unijną” (s. 651). Prezentowaną pracę wieńczy syntetyczne „zakończenie”, które zresztą dotyczy całej „trylogii”. Autor wyodrębnia w nim zasadnicze daty dziejów Ziemi Siennieńskiej i jej stolicy. Nawiązują one do ważnych wydarzeń z historii Polski, a także opisywanego miasteczka, łącząc je w interwały czasowe określające granice chronologiczne poszczególnych narracji przedmiotowych. Jest to słuszne metodologicznie i zasługuje na jak najbardziej pozytywną ocenę. Owe daty to: „(…) 1389 r. – lokacja Sienna, ok. 1431 r. – uzyskanie praw miejskich, 1795 r. – ostatni rozbiór Polski, lata 1863–1864 – Powstanie Styczniowe, 1864 – reforma uwłaszczeniowa, 1869 r. – pozbawienie Sienna praw miejskich, 1918 – odzyskanie niepodległości przez Polskę, lata 1939–1945 – II wojna światowa, lata 1944/1945–1989 – okres władzy komunistów z PPR a potem PZPR oraz sowieckiej dominacji w Polsce, 1989 – odzyskanie suwerenności i powstanie III Rzeczypospolitej” (s. 673). * * * Wysoko oceniam poziom merytoryczny jak i stronę formalną recenzowanego opracowania. Imponuje w nim zgromadzenie olbrzymiej ilości materiałów dotyczących historii osady rolniczej, poddanie ich skrupulatnej analizie badawczej i przedstawienie wyników owej pracy w toku jasnej i potoczystej narracji, zawartej w trzech opasłych tomach wydawniczych. Uważam, że dzieło autorstwa dwóch wybitnych historyków ruchu ludowego – prof. prof. Stefana J. Pastuszki i Romualda Turkowskiego przyczyni się do realizacji celu jaki uczeni postawili przed sobą, przystępując do realizacji ambitnego zamysłu, a który sformułowali następująco: „Mamy nadzieję, że publikacja ta pomoże w budowaniu postaw patriotycznych, w wychowaniu obywatelskim, w kształtowaniu wrażliwości humanistycznej. Będzie przypominała, że wolność i niepodległość nie są dane na 320 zawsze, a ich umiłowanie należy budować w sercach. Wierzymy, że publikacja ta zostanie zdyskontowana w procesie edukacji szkolnej i być może pozaszkolnej. Wpłynie na umocnienie poczucia tożsamości i związków z Małą Ojczyzną” (t. 1, s. 19, t. 2, s. 19). Jednakowoż, gdyby wydawnictwo miało jeszcze głębiej zrealizować funkcje edukacyjno-wychowawcze, a także, co jest ważne w najnowszej rzeczywistości społeczno-gospodarczej, promocyjne na rzecz Sienna, postawię przed Autorami kolejne wyzwanie naukowe. Mianowicie zachęcam Ich do podjęcia syntetycznego opracowania historii tej osady i wkrótce już miasteczka. Jednotomowe, ilustrowane wydawnictwo, oparte na bogactwie zebranych i opublikowanych materiałów, mogłoby stać się swoistą wizytówką Sienna, upowszechniającą wiedzę o tym wyjątkowym „miejscu na ziemi”, budującym tożsamość regionalną mieszkańców ich „małej ojczyzny”. 321 [Rec.:] Tradycje szlacheckie we współczesnej kulturze polskiej. Przybliżenia i perspektywy badawcze, pod redakcją Marcina Lutomierskiego, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze Oddział w Toruniu, Toruń 2014, ss. 186 Spośród siedemnastu oddziałów Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego obchodzącego w 2015 roku jubileusz 120-lecia istnienia, Oddział w Toruniu prowadzi najaktywniejszą działalność wydawniczą. Świadczą o tym opublikowane w ostatnich latach prace zbiorowe: Z trzeciego brzegu Wisły. Szkice z antropologii Torunia, pod red. H. Czachowskiego, O. Kwiatkowskiej, A. Mianeckiego i A. Trapszyca (2007); Do Torunia kupić kunia. W 60. rocznicę oddziału toruńskiego Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, pod red. H. Czachowskiego i A. Mianeckiego (2008); Toruń tam i z powrotem. Szkice z antropologii miasta, pod red. A. Trapszyca i V. Wróblewskiej (2011). Tym razem dorobek wydawniczy Oddziału powiększył się o publikację, której zakres tematyczno-problemowy wykracza poza regionalia toruńskie czy też kujawsko-pomorskie. Zbiór pod redakcją Marcina Lutomierskiego to próba interdyscyplinarnego oglądu różnorodnych zjawisk, świadczących o żywotności tradycji szlacheckich w Polsce po II wojnie światowej, dostrzeganych w aktywności potomków dawnych przedstawicieli tej warstwy społecznej, dyskursie politycznotożsamościowym, obyczajowości, architekturze oraz działaniach artystycznych spod znaku filmu i literatury. Na zawartość tomu składa się 10 tekstów autorstwa reprezentujących ośrodki akademickie, muzea oraz archiwa etnologów, historyków, kulturo- i literaturoznawców. Całość została podzielona na 3 części: REFLEKSJE HISTORYCZNE, Z BADAŃ TERENOWYCH oraz ANALIZY TEKSTÓW KULTURY. Przyjrzyjmy się poszczególnym artykułom. Wybór informacyjnej – choć niezbyt cenionej – konwencji recenzji1 ma zachęcić do lektury całości, utwierdzić zainteresowanego dziedzictwem kultury szlacheckiej czytelnika w przekonaniu, że znajdzie on w prezentowanym tomie „coś dla siebie”. Będzie to jednak streszczenie z dominantą, gdyż jednemu z tekstów poświęcimy nieco więcej miejsca. Zostanie także postawionych autorom kilka – być może trudnych – pytań. Pierwszą część tomu – gromadzącą refleksje historyczne – otwiera artykuł Andrzeja Boguckiego Trwanie tradycji szlachecko-ziemiańskiej na Pomorzu i Kujawach po 1945 roku. To jedyny tekst nawiązujący w tytule do regionu kujawsko-pomorskiego, z którego wyszła inicjatywa wydawnicza całego zbioru. Autor, związany ze środowiskiem bydgoskich regionalistów działacz Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego, dokonuje przeglądu tradycji szlacheckoziemiańskich na dobrze znanym sobie obszarze. A. Bogucki przybliża losy polskich rodów Sierakowskich, Czarlińskich, Skórzewskich, Woyniłłowiczów. __________ 1 Por. B. Fatyga, Teksty krytyczne w naukach społecznych: o recenzjach, „Kultura i Społeczeństwo” 1996, nr 1, s. 219–225. 323 Dramat II wojny światowej i nowy porządek polityczny, który zapanował po jej zakończeniu, odcisnęły swoje piętno na rodzinach ziemiańskich. Wielu przedstawicieli tego środowiska zostało zamordowanych, wielu zdecydowało się na emigrację, wszyscy utracili swoje majątki. Dziś niektórzy kontynuują rodzinne tradycje mieszkając m.in. w Bydgoszczy, są tacy, którzy próbują odzyskać swoje mienie. A. Bogucki sygnalizuje także obecność na terenie Pomorza i Kujaw junkierskich i rycerskich rodów niemieckich, których przedstawiciele okryli się w czasie ostatniej wojny światowej złą sławą. Autor przypomina m.in. mroczną postać Ludwika Hermana von Alvenslebena – hitlerowskiego policjanta, oprawcy i mordercy „z wyboru i zamiłowania” [s. 15]. W dalszej części artykułu A. Bogucki opisuje stan obecny ziemiańskich posiadłości. Niektóre z tych miejsc (jak Ostromecko) są dziś wizytówkami województwa kujawsko-pomorskiego, inne (jak pałac w Nawrze koło Chełmży) czekają na swoje „drugie życie”. W dalszej kolejności Autor przybliża stowarzyszenia popularyzujące kulturę sarmacką, szlachecką, ziemiańską, heraldyczną i genealogiczną, ze szczególnym uwzględnieniem Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego i Związku Szlachty Polskiej. Spośród licznych form aktywności tych organizacji, na uwagę zasługują wykłady, prelekcje, publikacje, pikniki i sejmiki mające charakter integracyjny. Kultywowanie określonych tradycji ma miejsce na gruncie rodzinnym. Przykładami są prowadzone przez nielicznych potomków dawnych rodów szlacheckich tzw. księgi gości, symboliczne porwanie panny młodej (rapt) uwzględniane z rzadka w scenariuszu weselnym czy wreszcie przekazywane pokoleniowo elementy szlachecko-ziemiańskich tradycji kulinarnych (m.in. pieczenie tzw. tortu listkowego rodu Suligowskich). Z kolei Tomasz Piekarski (Archiwum Państwowe w Płocku) w artykule zatytułowanym Powojenne losy dworków ziemiańskich na Mazowszu kontynuuje niejako rozważania na temat siedzib ziemiańskich, obszar badań przesuwając jednak nieco na wschód – na tereny Mazowsza Płockiego. Autor wskazuje – korzystając z zastanych opracowań – na cechy charakterystyczne dla budownictwa szlacheckiego. Rozwiązania funkcjonalne i estetyczne wykorzystywane w architekturze dworskiej i wyposażeniu wnętrz stały się z czasem elementem szlacheckiego etosu, w tym mianowicie sensie, że w siedzibach tych gromadzono materialne znaki pielęgnowanych wartości a same dwory stały się symbolicznymi placówkami polskości. Na terenie Mazowsza, podobnie jak w pozostałych częściach kraju, wiele dworów szlacheckich uległo w trakcie II wojny światowej zniszczeniu bądź dewastacji. Ich los przypieczętował dekret PKWN o przeprowadzeniu reformy rolnej z 6 września 1944 roku. Na mocy tego rozporządzenia, tylko w powiatach płockim, sierpeckim i ciechanowskim rozparcelowano ponad 450 majątków. Dwory spotkał różny los. Te, które stały się siedzibami szkół lub placówek kulturalnych często przetrwały, inne – głównie te przejęte przez PGR-y – ulegały stopniowej dewastacji. 324 Część zatytułowaną Z BADAŃ TERENOWYCH otwiera tekst Ireny Kotowicz-Borowy (Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie) Polskie rody drobnoszlacheckie po 1945 roku. Tradycja i współczesność. Wytrawna badaczka drobnoszlacheckiego dziedzictwa kulturowego wychodzi z założenia, że drobna szlachta „jest do tej pory empirycznie weryfikowalną zbiorowością terytorialną, stanowiącą zjawisko społeczno-kulturowe, określane przez niektórych jako »fenomen polskiego zaścianka«” [s. 44]. Zwraca przy tym uwagę na, z pozoru sprzeczne cechy przedstawicieli tej społeczności (czy raczej tych społeczności), takie jak konserwatyzm z jednej i kreatywność z drugiej strony, określając taki zestaw jako „fenomen drobnej szlachty”. Zdaniem I. Kotowicz-Borowy powoduje to, iż istniejące dziś rody drobnoszlacheckie stają się potencjalną elitą nie tylko w kraju, ale i na dawnych kresach Rzeczypospolitej” [s. 41]. Istotne jest bowiem spostrzeżenie, że fenomen ów występuje nie tylko w Polsce ale i Litwie, Łotwie, Białorusi, Ukrainie a nawet w Estonii, Rumunii i Mołdawii. I. Kotowicz-Borowy kreśli genezę drobnej szlachty, ukazuje jej strukturę, analizuje skutki wewnętrznego rozwarstwienia. Autorka dowodzi tym samym, że drobna szlachta w pewnym sensie pełni zasadniczą rolę w rozwoju regionów przez siebie zamieszkanych. Wyróżnikiem jest też charakterystyczna forma przysiółków szlacheckich powstałych z pierwotnych obronnych osad samotniczych. Owe „okolice szlacheckie” do dnia dzisiejszego zamieszkiwane są przez społeczności lokalne o strukturze opartej na silnych relacjach rodzinnych, sąsiedzkich i terytorialnych. Poszczególne zaścianki tworzące „okolice” połączone są od wieków silnymi więzami rodowymi, krewniaczymi i sąsiedzkimi. Przetrwały głównie na Mazowszu, Kaszubach, Podlasiu i Kresach Wschodnich dawnej Rzeczypospolitej. Autorka powołuje się na wyniki badań prowadzonych od wielu lat na Mazowszu, Podlasiu, Białorusi i Ukrainie, za pomocą rozmaitych technik – wywiadu swobodnego, kwestionariuszowego oraz obserwacji uczestniczącej. Na całym tym ogromnym obszarze wyznacznikiem drobnoszlacheckiej kultury jest głęboka religijność oraz postawa narodowo-patriotyczna wynikająca z pierwotnych funkcji – strażników granic Rzeczypospolitej. Stała dążność do awansu społecznego i aspirowanie do tzw. dużej szlachty sprawiła, że i dziś jest to grupa ambitna, w której liczy się autorytet przywódczy, a „szlacheckość” wyznacza honor, męstwo i pamięć o pochodzeniu. Dziś w okolicach gdzie większość mieszkańców stanowią potomkowie drobnej szlachty, władze samorządową sprawuje zazwyczaj wójt-szlachcic-gospodarz [s. 52, przyp. 12]. Etos przekłada się na wybory polityczne. Wielu działaczy ugrupowania Prawo i Sprawiedliwość, a w mniejszym stopniu Polskiego Stronnictwa Ludowego, to potomkowie drobnej szlachty zagrodowej. Istotną rolę odgrywają stowarzyszenia rodowe, które organizują zjazdy. Częste jest także prowadzenie kronik rodzinnych i związane z tym aktywne poszukiwania genealogiczne. Wielu potomków drobnej szlachty zasila elity intelektualne i polityczne jak np. Józef Porzecki czy Jan Kołb-Sielecki na 325 Białorusi. Pełnią oni role zarówno nieformalnych przywódców jak i kronikarzy. Podobnie Eleonora Klimakowska – założycielka Domu Polskiego w mołdawskich Bielcach. Kolejnym tekst Tradycje szlacheckie a tożsamość narodowa autorstwa Magdaleny Kwiecińskiej (Muzeum Historyczne Miasta Krakowa) stanowi swoiste nawiązanie do materiału zaproponowanego przez I. Kotowicz-Borowy. Autorka, która przez prawie 10 lat prowadziła etnograficzne badania terenowe w zaściankach szlacheckich na Samborszczyźnie (okolice Sambora na Ukrainie) dowodzi, iż Polska afiliacja narodowa drobnej szlachty zagrodowej z terenów Podkarpacia nie jest czymś oczywistym. Zdecydowanie polskie poczucie tożsamości charakteryzowało bogatszą szlachtę tych okolic już od czasów rozbiorów. Dwory stanowiły tu – jak pisze M. Kwiecińska – „wyspy polskości w stosunkowo jednolitym morzu ukraińskim” [s. 60]. W połowie XIX wieku, w wyniku zmian geopolitycznych, rodzi się świadomość narodowa, w wyniku czego funkcjonująca tu formuła gente Rutheni natione Poloni traciła sens. Szlachta zagrodowa Samborszczyzny (i wielu innych regionów wschodniej Galicji) stanęła przed koniecznością podjęcia decyzji o przynależności do narodu polskiego lub ukraińskiego. Presję ideologiczną wywierały na szlachcie zagrodowej zarówno środowiska polityczne polskie jak i ukraińskie. Kluczowe znaczenie odgrywał grekokatolicyzm, który deklarowała znaczna część szlachty zaściankowej. Opierała się ona procesowi latynizacji kojarzonemu z polską dominacją administracyjną i kulturową. W konsekwencji, szczególnie młodzi przedstawiciele tej grupy społecznej wybierali opcję „ukraińską”, zasilając szeregi młodej inteligencji budującej zręby ukraińskiej idei narodowej. Ponieważ w 20-leciu międzywojennym już tylko nieznaczny odsetek szlachty zagrodowej Podkarpacia zachował polską świadomość narodową, rozgorzała na tych terenach „walka o dusze”, podczas której Ukraińcy znaleźli się w dużo trudniejszej sytuacji, nie posiadając suwerennego państwa, które mogłoby wspierać lokalne działania polityczne. Prowadziło to do napięć i wzmagało wzajemną niechęć, głównie między zamożną – od stuleci gruntownie spolonizowaną – szlachtą rzymskokatolicką, a zaściankową – unicką i ukraińską. Potomkowie drobnej szlachty o zadeklarowanej ukraińskiej tożsamości narodowej walczyli zarówno w szeregach Ukraińskiej Armii Powstańczej jak i w Ochotniczej Dywizji SS „Galizien”. Po 1991 roku w zaściankach zaczęto wznosić pomniki ku czci Stefana Bandery. W 1998 roku zainicjowało swoją działalność we Lwowie Ukraińskie Szlacheckie Zgromadzenie, zaś w 2005 roku w Truskawcu powołano Towarzystwo Szlachty Ukraińskiej. W drugiej części swojego artykułu M. Kwiecińska przybliża czytelnikowi uchwyconą w trakcie prowadzonych badań swoistość zaścianków galicyjskich. Polegała ona (w odróżnieniu np. od okolic szlacheckich Mazowsza) na zamieszkiwaniu wspólnej przestrzeni wsi, ale z wytyczonymi częściami dla rodzin o odmiennym pochodzeniu stanowym – szlacheckim i chłopskim. Porządek ten utrzymywał się, jako ewidentne kuriozum, także w czasach władzy radzieckiej – 326 w szkole, w cerkwi, dostrzegany był w użytkowaniu gruntów. Separowano się nawet podczas pracy (sic!) w kołchozach. Długo też szlachta odróżniała się barwą strojów i odzieży. Używała kolorów stonowanych, ciemnych, jednolitych. Można zatem przypuszczać – jak sugeruje Autorka – że nazwa „szaraczki” odnosiła się nie tyle lub nie tylko do skromnych zasobów majątkowych drobnej szlachty, co do koloru noszonych przez nią ubrań (s. 68). Cennym przyczynkiem do studiów nad obyczajowością dawną i współczesną jest artykuł Katarzyny Orszulak-Dudkowskiej (Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego) Polska tradycja imieninowa a tradycja szlachecka. Autorka skupiła się na analizie tradycji imieninowej w Polsce, wskazując szereg powiązań i relacji zachodzących między dawną kulturą szlachecką a świętowaniem w Polsce Ludowej i współcześnie. Konsekwentnie dla tej części książki pod redakcją M. Lutomierskiego mamy tu do czynienia z tekstem powstałym w oparciu o materiał empiryczny. Tym razem badania etnograficzne prowadzone były przy współudziale studentów Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ, w ramach zajęć z Folklorystyki. Badania przeprowadzono na grupie 60 osób powyżej 25 roku życia, zamieszkałych w Łodzi i podłódzkich miejscowościach. K. Orszulak-Dudkowska charakteryzuje – sięgając po opracowana m.in. Zbigniewa Kuchowicza, Jana S. Bystronia, Zygmunta Glogera, Barbary Ogrodowskiej i Krystyny Bockenheim – biesiadowanie imieninowe w kulturze szlacheckiej i przygląda się temu elementowi obyczajowości w czasach PRL-u przez pryzmat pamięci rozmówców. Dochodzi do wniosku, że zarówno w dobie przedrozbiorowej, jak i w wieku XIX oraz obecnie, obchodzenie imienin należało i należy do praktyk obyczajowych mocno ugruntowanych w polskiej tradycji kulturowej. Wśród elementów kultury szlacheckiej obecnych w tradycji imieninowej Autorka wymienia: biesiady, oracje, toasty, obdarowywanie solenizanta. W okresie PRL-u polska tradycja imieninowa nie zniknęła, mimo określonych okoliczności politycznych i niedostatków związanych z regularnymi niedoborami podstawowych nieraz produktów. Staropolskie rozpasanie wciąż pozostawało ważnym wzorcem zachowań biesiadnych. Imieniny realizowane podobnie jak w okresach poprzednich w przestrzeni domowej, były jedną ze szczególnych okazji do biesiadnego ucztowania. Cieszyły się przez cały okres PRL niesłabnącym uznaniem społecznym. K. OrszulakDudkowska wskazuje na kontynuacje i nawiązania do dawnych tradycji szlacheckich, konstatując, że podobieństwo celebrowania imienin w dawnej kulturze szlacheckiej i w latach PRL dotyczyło praktycznie wszystkich najistotniejszych kwalifikatorów uczty, obejmując: cel spotkania, wymiar przestrzenny i czasowy, osoby uczestników, rodzaje potraw i napojów, sferę użytkowanych przedmiotów, zdarzeń oraz tekstów pojawiających się w trakcie biesiadowania. Autorka kończy artykuł zestawem zwięzłych refleksji na temat biesiadowania imieninowego przełomu XX i XXI wieku. Okazuje się, że mamy do czynienia z pewnym paradoksem polegającym na tym, że w okresie ograniczonych swobód politycznych 327 i dolegliwych niedostatków, nawiązań do szlacheckiej wystawności było wiele, zaś obecnie tradycja imieninowego świętowania w domu – w gronie sąsiadów i przyjaciół – zanika. Składa się na to szereg przyczyn, m.in. zmiana przyzwyczajeń kulinarnych, zanik tradycji wspólnego śpiewania i tańczenia, przejmowanie popkulturowych wzorów o charakterze uniwersalnym, zanik tradycyjnych autorytetów, których obecność i aktywność podczas przyjęcia integrowała uczestników. Tekst K. Orszulak-Dudkowskiej uzupełnia cenny aneks w postaci wykorzystanego narzędzia badawczego – zestawu podstawowych dyspozycji do wywiadu. Środkową część zbioru zamyka tekst Roberta Piotrowskiego (Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu) Naśladownictwo wybranych elementów architektury szlacheckiej Mazowsza na przełomie XIX i XX oraz na początku XXI wieku. W stosunkowo krótkim artykule Autor zwraca uwagę na naśladownictwo w polskiej architekturze współczesnej układu wnętrz i wybranych elementów konstrukcji tradycyjnych dworów. Stara się także odpowiedzieć na pytanie o źródło tego typu tendencji. R. Piotrowski charakteryzuje budownictwo szlacheckie z obszaru Mazowsza północno-zachodniego zwracając uwagę, że jego najbardziej czytelny element – ganek, już w 2 poł. XX wieku przeniknął do architektury chłopskiej. Szukając dowodów na popularność odwołań do motywów dworkowych we współczesnych trendach architektonicznych, sięga po na wskroś nowoczesną bazę gotowych projektów – internetowy (jeden z wielu) portal Twojprojekt.pl, w którym pod hasłem „dworek” odnalazł (w 2013 roku) aż 189 propozycji. W gotowych projektach, obok ganków pojawiają się inne elementy charakterystyczne dla dworków, takie jak: czteropołaciowe dachy wzbogacone o „wole oka”, podcienie wnękowe, narożne wieżyczki oraz liczne wariacje na temat kolumn, portyków i innych detali. R. Piotrowski zwraca uwagę, że ani projektanci, ani inwestorzy, nie zwracają uwagi na najbliższe otoczenie tego typu inwestycji, w związku z czym realizacje te zyskują daleki od pierwowzorów, czasem wręcz dziwaczny kontekst przestrzenny. Autor konstatuje: „stłoczone na małej przestrzeni domy-dwory sprawiają raczej smutne wrażenie” [s. 99]. Warto dodać, że rozwiązania a'la „dworek” w podwarszawskich ofertach deweloperskich otrzymują nawet charakter budownictwa (sic!) szeregowego. R. Piotrowski podejmuje próbę interpretacji opisanego zjawiska twierdząc, że w niektórych przypadkach tego typu decyzje architektoniczno-inwestycyjne można odczytywać jako wybór emblematu, którego źródła tkwią w wyobrażeniach na temat pozytywnie waloryzowanej przeszłości. Architektura szlachecka staje się symbolem cenionych wartości, takich jak spokój, swojskość, tradycjonalizm. Współczesne nawiązania, to mniej lub bardziej uświadamiana próba restytucji arkadyjskiego mitu polskiej wsi – wsi „spokojnej i wesołej”. Autor słusznie zwraca też uwagę na zjawisko określane mianem „międzysąsiedzkiego mimetyzmu”, wymuszającego dostosowanie są do określonej konwencji przyjętej w rozbudowującym się osiedlu domów jednorodzinnych [s. 101]. Propozycje interpretacyjne nie 328 są w tym wypadku poparte badaniami. R. Piotrowski sam to przyznaje w ostatnim zdaniu swojego artykułu, który jednak nie traci na wartości jako materiał inspirujący chociażby do opracowania stosownego projektu badawczego. Jego realizacja i raport zawierałby odpowiedź na pytania o źródła inspiracji architekturą szlachecką w obszarze współczesnego budownictwa jednorodzinnego. Część zbioru zatytułowaną ANALIZY TEKSTÓW KULTURY otwiera artykuł Pawła Bohuszewicza (Zakład Literatury Staropolskiej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu) Hermeneutyki sarmatyzmu. Jest to materiał wybitnie erudycyjny, a zarazem najdłuższy spośród zgromadzonych w recenzowanym tomie, liczy bowiem 23 strony (nie uwzględniając bibliografii). To właśnie temu artykułowi warto poświęcić nieco więcej miejsca. Autor zwraca uwagę, że współcześnie istnieją dwa rodzaje tekstów naukowych – takie, które świadomie zamazują ślady piszącego i takie, które ślady te uwydatniają [s. 105]. Dawno już nastąpiło zerwanie z kanonem historiografii klasycznej, ufundowanej na przeświadczeniu o istnieniu tzw. poznania obiektywnego, możliwego dzięki ustanowieniu wyraźnej granicy między badaczem a przedmiotem badania. W świetle tych zasadniczych ustaleń rodzaj pisania o sarmatyzmie, który uwydatnia podmiotowość autora, Bohuszewicz nazywa neo- lub antysarmacką hermeneutyką, twierdząc co następuje: „Historyk hermeneuta tym będzie się różnił od historyka tradycyjnego, że jeśli tradycjonalista za wszelką cenę będzie starał się ukryć swoją tożsamość, lękając się, że ta wbrew niemu zacznie deformować obraz przeszłości, to hermeneuta tożsamość kulturową własną i wspólnoty, z której pochodzi, będzie nie tyle odsłaniał (w hermeneutyce nie chodzi o jakiś ekshibicjonizm), ile czynił ją stawką całego przedsięwzięcia” [s. 105–106]. Dalej Bohuszewicz zauważa, że: „Fakty, które ustala neo- lub antysarmacki hermeneuta, nigdy nie są traktowane przez niego jako po prostu przeszłe. Przeciwnie: hermeneuci Sarmacji zgadzają się co do istnienia pewnego continuum między teraźniejszością a przeszłością, pozwalającego im uczynić przeszłość częścią indywidualnej tożsamości. Celów, dla których owe tożsamości są budowane, z reguły możemy się tylko domyślać, na pewno jeden z nich jest polityczny: wyrazista tożsamość kulturowa pozwala zająć pozycję w wojnie kulturowej toczonej w Polsce przez »liberałów« i »tradycjonalistów«” [s. 106]. Poruszona zostaje niezwykle ciekawa kwestia podziału neosarmackich hermeneutyk na prawicowe, postkolonialne i anarchistyczne. Autor koncentruje swoje rozważania wokół książki Jana Sowy Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą (Kraków 2011), którą entuzjastycznie określa mianem: „...chyba najbardziej zjadliwego i jednocześnie udanego w dziejach polskiej myśli ataku na formację ekonomiczną, społeczną, kulturową i polityczną szlachty polskiej”. Dzieło to powinno: „...doprowadzić do uzyskania przez Sowę pozycji dominującej w polu humanistyki zajmującej się dawną Polską” [s. 107]. Dalej Bohuszewicz rozprawia się z neosarmackimi hermeneutykami posługując się – jako swoistym narzędziem – antysarmacką książ- 329 ką Sowy. W dyskursie neosarmackim budowany jest obraz przeszłości, którego cechy stanowią: wyłączenie Innego (kwestii chłopskiej i mieszczańskiej), co pozwala mówić o szlachcie jako równej, wolnej i braterskiej; pominięcie kwestii ewolucji stanu, co pozwala uniknąć kwestii degeneracji systemu demokracji szlacheckiej; unikanie postawienia kwestii rozwarstwienia szlachty jako problemu o znaczeniu zasadniczym np. dostępu do praw politycznych. Neosarmaci dzięki tym wyłączeniom ukazują obraz szlachty jako monolitu społecznoideologicznego, posiadającego możliwość samostanowienia: „Jeśli ktoś zakochuje się w szlachcie, to dlatego, że przypisuje jej tan właśnie skarb...” [s. 111]. Autor sięga po teorię francuskiego filozofa Claude'a Leforta, zakładającą, że nowoczesne demokracje parlamentarne opierają się na zasadzie, że w centrum władzy znajduje się nie jakaś grupa społeczna, funkcjonariusze czy jednostka a system demokratyczny jako taki. W Polsce przedrozbiorowej miejsce władzy zajęła szlachta, którą Bohuszewicz – w ślad za Sową – nie waha się nazwać „przednowoczesnym odpowiednikiem dzisiejszej mafii” [s. 113]. Z kolei sięgając po Lacanowskie teorie wskazuje, że szlachta demonizując władzę królewską (jako zagrażającą wolności) i globalny kapitał (z tych samych przyczyn), jawiła się jako podmiot psychotyczny. W narracjach neosarmackich analiza żałosnych skutków ekonomicznych poczynań szlachty przedrozbiorowej (ograniczanie znaczenia mieszczaństwa w handlu, brak dbałości o flotę, kolonizacja Ukrainy) w ogóle nie ma miejsca. Szlachta hamując tak zasadnicze procesy jak utowarowienie pracy, monetaryzację gospodarki, rozwój mieszczaństwa, skazywała kraj na skolonizowanie rynku przez zachodnich pośredników w handlu zbożem i ekonomiczną peryferyzację. Ostatecznie – jak zauważa Bohuszewicz – „samostanowienie okazuje się iluzją” [s. 118]. Szlachta nie podporządkowując się „dwuimiennemu Wielkiemu Innemu” – królowi i rozwijającemu się kapitalizmowi – stworzyła grunt pod XVIIIwieczny kryzys polityczno-gospodarczy a w rezultacie upadek kraju. Bohuszewicz wykraczając poza kontekst macierzysty utraty przez Polskę niepodległości w 1795 roku twierdzi, iż Rzeczpospolita Obojga Narodów przestała istnieć już w 1572 roku. Nastąpiło to w momencie śmierci ostatniego dziedzicznego króla Polski Zygmunta II Augusta i gdy o wyborze króla zaczął decydować tylko jeden podmiot polityczny – szlachta, a nie moc samej metafizycznej zasady dziedziczenia tronu, dzięki czemu władca mógł reprezentować ogół społeczeństwa. Autor snuje rozważania dotyczące teorii reprezentacji i analizuje złożoność hermeneutycznych propozycji dotyczących interpretacji sarmatyzmu (w wydaniu neo- i antysarmatyzmu). Mają one zawsze charakter całościujący, prezentują spójny obraz rzeczywistości. To jedyna ich cecha wspólna, gdyż ostatecznie zawsze jednak ukazują coś innego, odmiennego, przeciwstawnego. Bohuszewicz podkreśla tożsamościowy i polityczny cel reprezentacji hermeneutycznych. Ich złożeniowość wynika z trzech okoliczności. Po pierwsze z faktu, że interpretacje te powstają przez powiązanie rzeczywistości historycznej z pojęciami pochodzą- 330 cymi od interpretatora. Pojęcia te nie są (w przypadku oceny sarmatyzmu) analogonami pojęć używanych przez uczestników interpretowanej rzeczywistości. Opisywani aktorzy najprawdopodobniej pojęć tych nie znali. Po drugie, pojęcia te w metaforyczny sposób całościują rzeczywistość, a interpretatorzy zdają sobie sprawę z mitotwórczego charakteru tychże zabiegów. Po trzecie, całościowania i aksjologizacje skutkują selektywnością. Reprezentacje hermeneutyczne, pragnąc pokryć sobą całość rzeczywistości, unieważniają pewne obrazy kierując światło na inne. W zakończeniu tekstu Autor sięga nie po raz pierwszy po kategorię interpretacji szerokiego zasięgu. Ten typ interpretacji sprawia, że Bohuszewicz ostatecznie opowiada się za reprezentacjami antysarmackimi, które nie traktują zdarzeń jako faktów „osobnych”. Tekst Pawła Bohuszewicza jest wymagający, co najmniej dwuwarstwowy (książka Sowy jako osnowa i równoległe stanowisko Autora), zaprzęgający do dyskursu na temat szlachty liczne a ważne teorie humanistyczne autorstwa: Pierre'a Bourdieu, Jacques'a Lacana, Jeana Baudrillarda, Krzysztofa Arbiszewskiego, Alana Chalmersa, Fernanda Braudela, Bruno Latoura i kilku innych wybitnych myślicieli. Jednak wysiłek czytelniczy się opłaca. Dodatkowo Bohuszewicza można uznać za najbardziej dociekliwego (na tle pozostałych Autorów recenzowanego tomu i przymykając oko, że nie jest On socjologiem) kontynuatora przemyśleń Barbary Szackiej, która w opublikowanym 40 lat temu artykule pod tytułem Współcześni Polacy a dziedzictwo Polski szlacheckiej stwierdziła: „...wywołująca niepokój historyka »mitologizacja« przeszłości dla socjologa może stanowić nader interesujący przedmiot badań”2. Propozycja ta nie straciła na atrakcyjności, wyznaczając dziś zasadniczy nurt antropologicznych i kulturoznawczych poszukiwań. Momentami tekst Bohuszewicza zdaje się być pozbawiony wymiaru autorskiego, upodabniając się do entuzjastycznej recenzji książki Sowy. Wnikliwsza lektura przekonuje jednak, że Autor poruszając się blisko tej granicy, nie przekracza jej. Nie ma sensu w tym miejscu polemizować z koncepcjami Jana Sowy, gdyż nie jego książka jest tu przedmiotem omówienia. Skoro jednak Bohuszewicz tak często się na nią powołuje, warto zauważyć, że idea „fantomowego ciała króla” rodzi określone wątpliwości. Nie negując negatywnej roli szlachty hamującej procesy modernizacyjne, szczególnie w wieku XVIII, warto zwrócić uwagę, iż sam fakt kontynuowania dynastii nie uchronił przed gilotyną Ludwika XVI Burbona a przed kulą Mikołaja II Romanowa, co ewidentnie świadczyło o tym, że władcy ci nie byli reprezentantami ogółu społeczeństwa. Historia Europy obfituje w wiele przykładów marnych rządów dynastycznych, na skutek których cierpieli także poddani zaś kraje rozwijały się gospodarczo kiepsko, nieraz po- __________ 2 B. Szacka, Współcześni Polacy a dziedzictwo Polski szlacheckiej, [w:] Tradycje szlacheckie w kulturze polskiej, pod red. Z. Stefanowskiej, PIW, Warszawa 1976, s. 121. 331 grążając się w chaosie. Wydaje się, iż to bardziej styl sprawowania władzy (despotyczny, absolutystyczny, reformatorski etc.) ma wpływ na to czy poddani szanują monarchę a kraj się rozwija, niż sam mechanizm obejmowania tronu. Panujące dynastie stanowiły w Europie crème de la crème szlachetnie urodzonych i interesy tej warstwy stanowiły główny przedmiot troski władców nie tylko w Polsce. Szlachta nigdzie nie dawała sobie łatwo wydrzeć raz zdobytych praw. Pojawienie się w pewnych częściach Europy bogatego mieszczaństwa i kupiectwa to proces złożony, nie wynikający jedynie z przyzwolenia elit rządzących, będący pochodną wydarzeń i okoliczności jakie nie mogły zaistnieć nad Wisłą oraz możliwości rozwojowych, których polska szlachta nie była w stanie wykorzystać bez względu na jej polityczno-gospodarcze inklinacje. Także Jan Sowa – w pewnym sensie – zwraca w swojej książce uwagę na tego typu okoliczności („czynniki poza kontrolą”)3. Zabrakło natomiast podobnej refleksji w artykule Bohuszewicza. Zarówno hermeneutyka neo- jak i antysarmacka, mimo zgromadzenia znacznej liczby „twardych faktów”, ma charakter hipotetycznodedukcyjny, posługuje się bowiem skonstruowanym wcześniej modelem, co zresztą dostrzega sam Bohuszewicz [s. 122]. Interpretacja szerokiego zasięgu może prowadzić do rozmaitych wniosków i ustaleń. Te autorstwa Sowy i Bohuszewicza nie są ostateczne i z całą pewnością nie „zamykają tematu”. Jako element „reprezentacji hermeneutycznej” same stanowią też element określonego projektu tożsamościowego. Krzysztof Obremski (Instytut Literatury Polskiej UMK) w tekście Ks. Piotr Skarga, jubileuszowy rok 2012 i (post)sarmacka dominacja Kościoła katolickiego poddaje gruntownej analizie i interpretacji dwa dokumenty – „Uchwałę Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 16 września 2011 roku w sprawie ustanowienia roku 2012 Rokiem księdza Piotra Skargi” i polemiczne w stosunku do tego pierwszego „Stanowisko Synodu Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego RP w sprawie roku ks. Piotra Skargi ogłoszonego przez Sejm RP” (teksty obu dokumentów Autor przytacza in extenso). Zdaniem K. Obremskiego dokumenty te unaoczniają jak na naszych oczach dialog ekumeniczny przybiera formę monologów [s. 132]. Piotr Skarga jest postacią kontrowersyjną w tym sensie, że obywatele należący do kościołów ewangelickich mają odmienne zdanie na temat jezuity nazwanego onegdaj przez Janusza Tazbira „szermierzem kontrreformacji” niż to zaprezentowane w sejmowej uchwale. Niejako wyjaśniając ten fakt Autor cytuje fragmenty słynnych Kazań Piotra Skargi, pełnych wrogich i obraźliwych uwag pod adresem protestantów zwanych tam „heretykami”. K. Obremski analizuje dokumenty stanowiące główny przedmiot rozważań, za pomocą metody pentady sformułowanej przez Kennetha Burke'a. Metoda ta jest współtworzona przez 5 kategorii: akt, scena, aktor, sposób działania, cel. Autor sięga __________ 3 J. Sowa, Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesna formą, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2011, s. 146. 332 także po analizę argumentacji. Wyniki zastosowania obu metod jednoznacznie wskazują, że między sejmową uchwałą i stanowiskiem ewangelickoaugsburskim zachodzą relacje przeciwstawieństwa i nierówności. Posłowie przyjęli w miażdżącej większości katolicką optykę postrzegania P. Skargi i jego epoki, wykazując tym samym przewagę nad wyznaniową mniejszością obywateli. K. Obremski zauważa, że ogłoszenie roku 2012 Rokiem Jubileuszowym ks. Skargi, wpisuje się w (post)sarmacki sposób postrzegania XVI stulecia, w nurcie którego „kontrreformacki” charakter aktywności jezuity jest bezproblemowy, a sama postać jednoznacznie pozytywna. Autor artykułu nie pozostawia złudzeń. Sejmowa uchwała to nie tyle dowód ignorancji, co raczej akt wykorzystania dominacji Kościoła katolickiego, który „pozwala podważać demokratyczny status III RP” [s. 144]. Tekst Radosława Osińskiego (Zakład Filmu i Kultury Audiowizualnej Katedry Kulturoznawstwa UMK) „Zastaw się a postaw się” w Polsce początku XXI wieku. Współczesne oblicza tradycji szlacheckiej w filmach „Wesele” Wojciecha Smarzowskiego i „Futro” Tomasza Drozdowicza. To filmoznawcza analiza dwóch ciekawych dzieł polskiej kinematografii. Szczególnie Wesele W. Smarzowskiego cieszyło się dużym zainteresowaniem widzów i krytyki. Kluczem interpretacyjnym obu filmów może być – zdaniem R. Osińskiego – odsyłające do kultury szlacheckiej przysłowie „zastaw się a postaw się”. Znakomicie oddaje ono także mentalność większości pojawiających się w tych obrazach postaci. Zachowanie uobecniające wspomnianą maksymę było splotem trzech uzupełniających się zjawisk: teatralizacji zachowań, hucznego biesiadowania i przesadnej wystawności. Autor odnotowuje obecność tych motywów w analizowanych filmach. Tradycja staropolska zyskuje tu jednak nowe oblicze w kontekście współczesnych realiów obyczajowych. Wesele i Futro ukazują w sposób dość brutalny proces „dewaluacji obyczaju” – w tym wypadku szlacheckiej tradycji wystawnego biesiadowania. To zdecydowanie smutny a zarazem niepokojący obraz kryzysu wspólnotowych więzi i dyktat konsumpcyjnego stylu życia. Całość zamyka tekst Marcina Lutomierskiego (Wydawnictwo Naukowe UMK) Tradycje szlachecko-ziemiańskie w kulturze literackiej powojennego „polskiego Londynu”. Rekonesans. Autor a zarazem redaktor recenzowanego tomu, charakteryzuje środowisko polskiej emigracji niepodległościowej (tzw. Drugiej Emigracji) w Londynie, gdzie tuż po 1945 roku mieszkało prawie 50 tysięcy rodaków. Oblicze tego środowiska w znacznej mierze kształtowały czasopisma ze słynnymi „Wiadomościami” na czele, redagowanymi przez Mieczysława Grydzewskiego. Dzięki funkcjonowaniu tego i szeregu innych pism „Polski Londyn” stał się ważnym centrum wydawniczym polskiej emigracji na Zachodzie. Istotnym nurtem aktywności była literatura wspomnieniowa. M. Lutomierski rozpatruje przyczyny popularności tego rodzaju pisarstwa. Obok powszechnego po II wojnie światowej zainteresowania historią, do przyczyn tych zaliczyć można też nadzieję, stanowiącą wyraźną wartość w życiu emigrantów. 333 W dalszej kolejności Autor wskazuje na „kręgi piśmiennictwa wspomnieniowego”, w których pojawia się problematyka szlachecko-ziemiańska. To (1) wydarzenia z II wojny światowej i pierwszych lat po jej zakończeniu, (2) wspomnienia „kraju lat dziecinnych”, (3) wspomnienia „panoramiczne”, obejmujące szeroki przekrój biografii autorów. Najwięcej miejsca M. Lutomierski poświęca drugiej grupie, eksponując charakterystyczne dla wspomnieniowych i poetyckich obrazów lat dziecinnych toposy. Skojarzenia z socjologiczno-antropologiczną koncepcją „małej ojczyzny” są tu nieuniknione a przykłady cytowane przez Lutomierskiego niezwykle sugestywne. Autor przygląda się także gatunkowości piśmiennictwa wspomnieniowego, zauważając liczne nawiązania do gawędy. W podsumowaniu dochodzi do wniosku, że: „ośrodek londyński miał istotne znaczenie dla kontynuowania przez emigrację roku 1945 tradycji szlacheckoziemiańskich, pełniąc funkcje: stymulującą, wydawniczą, informacyjną i opiniotwórczą” [s. 174]. Całość tomu wieńczą noty o autorach oraz spis ilustracji (jest ich 12, towarzyszą artykułom I. Kotowicz-Borowy, R. Piotrowskiego i P. Bohuszewicza). Otwierając zestaw uwag na temat zbioru pod redakcją M. Lutomierskiego zauważmy, że niektóre z tytułów nie są w pełni adekwatne do treści przedstawionego materiału. Na przykład T. Piekarski nie ogranicza się do „dworków” a kreśli szeroki obraz siedzib szlacheckich (w tym także tych o charakterze pałacowym), zaś w swoich peregrynacjach ewidentnie koncentruje się na obszarze Mazowsza Płockiego. Przeprowadzone przez K. Orszulak-Dudkowską badania pozwalają raczej mówić o tradycjach imieninowych dekad PRL-owskich, tym bardziej, ze rozważania dotyczące współczesnych praktyk imieninowych stanowią jedynie niewielki suplement. Również tytuł artykułu M. Kwiecińskiej jest zdecydowanie zbyt obszerny w stosunku do zaprezentowanej – ciekawej skądinąd – treści. Gdyby potraktować artykuły jako wysłuchane w okolicznościach konferencyjnych referaty, warto byłoby w części dyskusyjnej lub w kuluarach zadać autorom następujące pytania. Czy cechy dworków mazowieckich są rzeczywiście charakterystyczne dla tego regionu (Piekarski, s. 29) czy mamy raczej do czynienia z „typowo polskim dworkiem szlacheckim”, którego forma ukształtowała się ostatecznie w dobie klasycyzmu4. Czy nie mamy do czynienia z daleko posuniętymi uogólnieniami na temat kondycji materialnej stanu szlacheckiego w tekście K. Orszulak-Dudkowskiej? Autorka pisze, że „środowisko szlacheckie dysponowało zarówno czasem, jak i funduszami umożliwiającymi ciągłe świętowanie...” [s. 75], w innym miejscu zaś czytamy, że biesiada była „prawdziwym wyzwaniem dla każdej pani domu, zawiadującej całym sztabem pomocników, szafarek, kucharek i dziewczyn kuchennych” oraz o „bogato wyposażonej do- __________ 4 Por. m.in. M. Rydel, Jam dwór polski, wyd. II, Fundacja Rozwoju Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańsk 1997, s. 61–85. 334 mowej spiżarni i piwniczce” [s. 77]. To dosyć upraszczający obraz, szczególnie po lekturze artykułów I. Kotowicz-Borowy i M. Kwiecińskiej, które podkreślały znaczenie wewnętrznego rozwarstwienia stanu szlacheckiego. Czy nawiązania do tradycji szlacheckich pojawiały się w PRL-u świadomie? Jakie były ich prawdziwe źródła – czy potrzeba odreagowania wszechobecnej szarzyzny czy sentymenty i nostalgie kulturowe? A może była to jakaś forma komunikatu o charakterze ideowo-politycznym? Warto byłoby wspomnieć o tradycji imieninowej w środowiskach robotniczych początku XX wieku. Może tam należałoby szukać prawdziwych źródeł pewnych zachowań? Ujęcie „tradycji staropolskich” zdaje się być w artykule mieszanką zarówno inspiracji szlacheckich jak i elementów włościańskich. Autorka deklaruje wprawdzie takie stanowisko [s. 81], ale w wielu miejscach „staropolszczyzna” brzmi jednoznacznie „szlachecko”. Czytelnik spotyka się w związku z tym sugestią (zapewne niezamierzoną przez Autorkę) jakoby fakt przygotowania kulinariów przez kobiety był echem tradycji szlacheckich [s. 86], podczas gdy to – rzecz jasna – powszechnik w kulturach naszej części Europy5. Każdy kto zasiadał w redakcji pracy zbiorowej lub samodzielnie podjął się tego trudu wie jak sporym wyzwaniem jest właściwe pozycjonowanie tekstów względem siebie, aby układ całości był logiczny, spójny i kompatybilny tematycznie. Marcinowi Lutomierskiemu sztuka ta udała się znakomicie. Kolejne teksty wyraźnie choć wcale nie nachalnie korespondują ze sobą. Każdy zawiera rozwinięcie któregoś z wątków poruszonych w artykule poprzednim, choć śmiało można znaleźć powiązania także między nie sąsiadującymi ze sobą tekstami (ciekawe skojarzenia pojawią się zapewne u czytelnika po zestawieniu artykułów K. Orszulak-Dudkowskiej i R. Osińskiego). Ten związek między sąsiadującymi ze sobą tekstami skłania do dodatkowych przemyśleń. Na przykład artykuł M. Kwiecińskiej sprawia, że obraz szlachty zaściankowej nakreślony przez I. Kotowicz-Borowy zdaje się zupełnie nie uwzględniać tożsamościowo-narodowego zróżnicowania dzisiejszych potomków szlachty na terenach zachodniej Ukrainy. Pisze I. Kotowicz-Borowy m.in. o patriotyzmie, który wynikał z zadań obronnych jakich podejmowali się protoplaści drobnej szlachty u zarania swojej obecności na tych terenach. Natomiast według M. Kwiecińskiej przedstawiciele tej samej grupy ukrainizowali się, szczególne w XIX wieku, wcześniej przyjmując grekokatolicyzm. I. Kotowicz-Borowy wprawdzie umieszcza w tytule zastrzeżenie, że tekst dotyczy „polskich rodów”, niemniej jednak nie dowiadujemy się według jakiego klucza poszukiwano informatorów (czy chodziło o wstępną deklarację, od której uzależnione były kolejne kroki badawcze?). W świetle tych wątpliwości można wskazać w tekście pewne uogólnienia, sugerujące jakoby całą drobną szlachtę kresową cechowała postawa narodowo-patriotyczna i głę__________ 5 Por. L. Giard, Gotować, [w:] M. de Certeau, L. Giard, P. Mayol, Wynaleźć codzienność, tom 2, Mieszkać, gotować, przeł. K. Thiel-Jańczuk, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2011, s. 139. 335 boki katolicyzm. Z artykułu M. Kwiecińskiej wynika coś innego, a mianowicie, że nie każdy drobny szlachcic to katolik a i z afiliacją narodowo-polską różnie bywa(ło). Mimo poczynionych wyżej uwag wszystkim autorom należą się wielkie słowa uznania za ożywienie dyskusji nad formami obecności i znaczeniami nadawanymi „szlachetczyźnie” we współczesnej kulturze polskiej. M. Lutomierski zastrzega we Wstępie, że publikacja nie rości sobie prawa do wyczerpującego opracowania tytułowej problematyki. Istotnie wiele zagadnień czeka na swoich autorów. Zdjęcie wykorzystane na okładce, przedstawiające młodych ludzi w szlacheckich strojach, siedzących w plenerze za biesiadnym stołem, skłania do rozważań, na ile ruch rekonstrukcyjny pozwala pielęgnować określone elementy tradycji szlacheckich. Ciekawe byłyby też przemyślenia jaką formę przybierają odniesienia do szlacheckości na terenach Pomorza Zachodniego, Ziemi Lubuskiej i Dolnego Śląska, gdzie żyje zapewne wielu potomków kresowych rodów, ale w oderwaniu od swoich pierwotnych siedzib i w zupełnie(?) innej przestrzeni symbolicznej. Te naprędce sformułowane pytania świadczą o tym, że problematyka obecności tradycji szlacheckich w kulturze polskiej po 1945 roku wciąż pozostaje wyzwaniem badawczym. Nie ma przy tym obawy, że straci ona na atrakcyjności. Decyduje o tym ogólny mechanizm, który cytowana już B. Szacka szkicuje słowami: „...świadomość wspólnej przeszłości stanowi element więzi między innymi i dlatego, że poprzez odniesienie do zaszłych w niej wydarzeń następuje samookreślenie grupy, a same te wydarzenia przeniesione w płaszczyznę bezczasowych mitycznych wzorców stają się elementami wspólnego języka symboli, którym posługuje się grupa”6. Damian Kasprzyk Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ __________ 6 B. Szacka, dz. cyt, s. 123. 336 [Rec.:] Michał Adam Pająk, Obrzędowość rodzinna wsi Brenica – na przykładzie Rodu Pająków, Tomaszów Mazowiecki 2015, ss. 234 Z punktu widzenia antropologii współczesności, badania nad genealogią własnej rodziny stanowią reakcję na potrzebę osadzenia własnego Ja w przytłoczonej uniformizacją i homogenizacją kultury zglobalizowanej przestrzeni (w niestabilnym czasie) świata współczesnego. Ta reakcja może być humanistycznym sposobem na zakorzenienie się w tzw. płynnej nowoczesności. Obok istniejącego już tradycyjnego trendu genealogicznych poszukiwań „błękitnej krwi”, ustalamy bowiem coraz częstsze zagłębianie się w dzieje własnych rodzin pochodzenia chłopskiego. Nie napawa już wstydem, ani, jak się wydaje, nie rodzi kompleksów, przyznanie się, nawet z poczuciem dumy, do swoich chłopskich korzeni – ludowej proweniencji antenatów. Świadczy o tym chociażby ukazanie się drukiem pracy ukazującej dzieje rodu Pająków z Brenicy, uchwycone na tle przemian w jego tradycyjnej obrzędowości rodzinnej. Najpierw kilka zdań o Autorze tej niezwykłej publikacji. Ten absolwent etnologii w UŁ urodził się 5 kwietnia 1991 r. Przedmiotem Jego pracy magisterskiej były Obrzędy rodzinne w dziejach Rodu Pająków z Brenicy (Łódź 2015, ss. 213 – promotor: prof. nadzw. dr hab. Andrzej Lech). Dzieło to, wysoko ocenione przez opiekuna naukowego, a także recenzenta (dr Damian Kasprzyk) stanowi w zasadzie pierwszą wersję prezentowanej książki. Zainteresowania naukowe o profilu etnograficznym narastały u M. A. Pająka już znacznie wcześniej. Jesteśmy przekonani co do tego, że wynikały ze świadomości przynależności do warstwy społecznej, której dorobek mógł określać tożsamość przepełnioną dumą z przynależności właśnie do niej. Dlatego jeszcze przed podjęciem studiów Autor mógł wykazać się aktywnością społecznokulturalną na terenie swojej rodzinnej wsi i gminy, której efekty usytuowały Go od razu w gronie społeczników-regionalistów. Aktywność ta świadczy zresztą o tym jakim szacunkiem obdarzył swoich antenatów – ród chłopski, pielęgnujący od wieków kulturę tradycyjną, kochający swoją wieś, jako swoistą małą ojczyznę i jednocześnie tworzący żywność oraz broniący granic dużej ojczyzny – Polski. Trzeba więc wspomnieć o tym, że w latach 2004–2014 działał jako aktor w Teatrze Młodych im. Wojciecha Bogusławskiego w swojej gminie, Lubochni. Tutaj też opracował scenografię do sztuk teatralnych wymienionego zespołu amatorskiego, w szczególności do takich widowisk folklorystycznych, a właściwie teatru obrzędowego, jak Jasio się żyni i Żniwa jakich młodzi nie widzieli. Utrzymując się w tym nurcie programowym, w 2007 r. reaktywował Młodzieżowy Zespół Pieśni i Tańca „Lubochnianie”. Podjął również (i kontynuuje te działania jako konsultant) prace na rzecz gminnych ośrodków kultury i zespołów folklorystycznych z terenu powiatu tomaszowskiego. Zawodowo sprawdza się w Muzeum im. Antoniego hr. Ostrowskiego w Tomaszowie Mazowieckim, jako opiekun działu etnograficznego tej placówki. Swoje prace badawcze, już jako 337 magister etnologii, pomieścił konsekwentnie w regionie etnograficznym rawskoopoczyńskim. Recenzowana praca składa się ze Słowa wstępnego, trzech części merytorycznych, Zakończenia, bibliografii, aneksów i „podziękowań”. Jej część merytoryczna została poprzedzona adresami – życzeniami skierowanymi do Autora, pełnymi podziwu i serdeczności: od Sołtys wsi Brenica (Zofia Majchrowska), od byłej Dyrektor Muzeum w Tomaszowie Mazowieckim im. A. hr. Ostrowskiego (Wiesława Bogurat), od obecnej Dyrektor tej placówki (Dorota Bill-Skorupka), a także od Przewodniczącego Rady Powiatu Tomaszowskiego (Piotr Majchrowski). W Słowie wstępnym Autor syntetycznie zakreślił genezę swoich zainteresowań genealogią rodu Pająków. To głównie kontakty z dziadkami, szczególnie rozmowy z babcią Heleną (zmarła w 2009 r.) oraz zjazd rodzinny (Brenica, 6 VIII 2011 r.) i „radość z tego spotkania”, utwierdziły Autora w przekonaniu, „(...) że równie ważne są dzieje naszych przodków, świadomość skąd nasz ród i historia rodzinnego gniazda” (s. 13). W tej części pracy odnajdziemy także niezbędne dla pracy naukowej i jednocześnie popularyzującej wiedzę, informacje metodologiczne. Jest więc tutaj wymieniony zestaw zastosowanych technik i narzędzi badawczych, bardzo zresztą bogaty w swojej wszechstronności, na który składają się wywiady swobodne i skategoryzowane, obserwacja uczestnicząca oraz nieuczestnicząca, jak również kwerendy w kilkunastu placówkach muzealnych, bibliotecznych, archiwalnych (państwowych i kościelnych) oraz instytucjach samorządowych. Pozwolił on Autorowi uzyskać źródła niezbędne do kompletnego opracowania interesującego Go przedmiotu badań, umożliwił dokonanie analizy badawczej o charakterze interdyscyplinarnym, etnologicznohistorycznej. Część pierwsza pracy (Dzieje i życie społeczno-gospodarcze i kulturalne mieszkańców Brenicy) składa się z dziewięciu części, a właściwie szkiców logicznie do siebie przylegających. Pierwszy z nich przedstawia historię wsi, która istniała na pewno już na początku XV wieku. Zapewne rozwijała się, wykorzystując właściwości gospodarki towarowo-pieniężnej, nie przytłoczona jeszcze, w swojej względnej wolności gospodarczej i osobistej, feudalną rentą odrobkową, czyli pańszczyzną. Pierwsza informacja dokumentalna, jak stwierdza Autor, „pochodzi z 1413 r. Wtedy to »Król Władysław Jagiełło nadał Janowi z Łąkoszyna, kasztelanowi łęczyckiemu, brzeg rzeki Gośnicy należący do wsi Brenicy i położony naprzeciwko jego brzegu tej rzeki znajdującego się we wsi Wola Małecka (ob. Tarnowska Wola)«” (s. 15). Ponadto w tej części pracy znajdziemy informacje o aktualnych zagadnieniach gospodarki i życia społecznokulturalnego Brenicy. Wśród nich o takich kluczowych dla wsi lokalnych instytucjach i organizacjach społecznych jak parafia, szkoły, Ochotnicza Straż Pożarna i Koło Gospodyń Wiejskich. Na podkreślenie i pozytywną ocenę zasługuje to, iż M. A. Pająk już w pierwszych fragmentach swego dzieła często sięga do źró- 338 deł wywołanych, cytując wiarygodne wypowiedzi informatorów, jak również przytaczając teksty pieśni, towarzyszących m.in. obrzędom wielkanocnym, które sam uzyskał podczas badań terenowych. Konsekwentnie prowadzona w tym duchu narracja nadała pracy charakter oryginalnego szkicu, folklorystycznego, ale z zacięciem historycznym. W sumie można stwierdzić, że pierwsza, obszerna część pracy, udanie wprowadza do zasadniczych, dalszych kwestii prezentowanej książki, przedstawiając historyczne i społeczno-gospodarcze tło pielęgnowania tradycyjnej kultury ludowej przez kolejne pokolenia rodu Pająków z Brenicy. W drugiej części publikacji (Gospodarstwo rolne rodziny Pająków), poznajemy treści znacznie wybiegające poza te, które zapowiadane są w jej tytule. Nie tyle bowiem dotyczą „charakterystyki gospodarstwa” (s. 55–61), co przede wszystkim historii rodziny i jej członków, od początków rodu odkrytych w źródłach dokumentalnych, aż do współczesności. Dowiadujemy się więc, że obecność Pająków w Brenicy sięga co najmniej XVII wieku. Dostępne źródła aktowe oraz wywołane, pozwoliły Autorowi szczególną uwagę poświęcić małżeństwu Antoniego i Franciszki Pająków, żyjących na przełomie XIX i XX wieku. Od nich rozpoczął kompletować drzewo genealogiczne rodziny i opowieści o obrzędowości rodzinnej i rozrastającym się rodzie oraz swoich przodkach „po mieczu” i „po kądzieli”. Pracowicie zebrał i przedstawił życiorysy potomków wymienionych nestorów rodziny, a swoich pradziadków (Życie rodzinne dzieci i wnuków Franciszki i Antoniego Pająków s. 62–79). Wśród nich odnaleźć można tragiczną postać, która zasługuje na najwyższy szacunek potomnych, wnuka – Czesława, który jako 16. letni chłopak, w 1940 r. został zesłany na przymusowe roboty do Niemiec. „Na co dzień pracował w piekarni. Nosił ciężkie wory z mąką oraz czyścił piece po wypieku chleba. W 1943 r. został śmiertelnie pobity przez niemieckich żołnierzy za to, że po kryjomu wyniósł głodującemu człowiekowi chleb z piekarni” (s. 73). Natomiast w szkicu traktującym o gospodarstwie rodzinnym, dającym rodzinie w ciągu kilku pokoleń możliwość przeżycia i w miarę godziwej egzystencji, jego profil został scharakteryzowany jako rolnohodowlany, zmieniający się dzięki ciężkiej pracy wielopokoleniowej rodziny, przekształcający struktury zasiewów, zagospodarowujący także nieużytki rolne. Załączony w pracy plan zagrody, z rzutem poziomym domu mieszkalnego, dodatkowo wzbogaca wiedzę o warunkach bytowania Pająków. Zasadnicza część, zresztą największa, pracy mieści się w rozdziale pod tytułem Obrzędy rodzinne wsi Brenica w XX wieku. Obejmuje trzy rozbudowane treściowo szkice, w kolejności uwzględniające: 1) podział na obrzędy wieku dziecięcego i młodzieńczego; 2) ślub i wesele i 3) obrzędy funeralne. Bierze pod uwagę – co istotne – zmiany jakie zachodziły w XX wieku, nie tylko w przebiegu zachowań i czynności rytualnych, ale także w stylu życia i obyczajowości badanej rodziny. Autor, podając opisy obrzędów występujących w rodzinnej wsi, jednocześnie przedstawia je na tle zwyczajów z kultury ludowej regionu rawskiego. W związku z tym zdarza się, iż obrzędowość rodziny brenickiej może 339 być trudna do uchwycenia w swej specyfice. Na pewno nie funkcjonowała w izolacji od innych rodzin gromady wiejskiej, którą współtworzyła. Spośród trzech szkiców głównej części opracowania, na najwyższym poziomie przedstawiony został ten, który dotyczy „ślubu i wesela”. Nawiązuje on sposobem narracji i bogactwem wykorzystanego materiału, do klasycznych tradycji polskiej etnografii. Wsparty zestawem rodzinnych zasobów fotograficznych, atrakcyjnie zaprasza do lektury publikacji autorstwa M. A. Pająka. Również pozostałe obrzędy, nawiązujące w swych układach i treści do tradycji chrześcijańskich oraz tradycyjnej kultury chłopskiej, zostały przedstawione kompetentnie, dając w sumie bogaty materiał etnograficzny o walorach źródła do historii kultury ludowej i folkloryzmu obrzędowego. To właśnie zapewnia recenzowanej pracy oryginalność na tle innych opracowań, coraz częściej ukazujących się drukiem, przedstawiających historie rodzin Polskę zamieszkujących. Stronę formalną pracy, w szczególności jej estetyzm, znacznie wzmacnia zawarty w niej serwis fotograficzny, na który składa się kilkaset zdjęć o rozmaitym charakterze. Dominują w nim sceny rodzinne z opisywanych uroczystości, ale wiele jest także fotografii pochodzących z dokumentów osobistych, zdjęć przedstawiających obiekty architektoniczne – zabudowania mieszkalne i gospodarcze oraz kapliczni, także fotokopie rozmaitych źródeł dokumentalnych oraz zdjęć z występów zespołów folklorystycznych. Reasumując, z pełnym przekonaniem możemy wysoko, pod każdym względem, ocenić dzieło młodego etnologa i regionalisty zauroczonego swoją „małą ojczyzną”, jej wsią i własną rodziną. Publikując dzieło o obrzędowości rodzinnej Brenicy (na przykładzie aktywności społeczno-kulturalnej rodu Pająków), Autor tym samym wprowadził do historii tych, którzy dotychczas w niej nie byli docenieni, czyli chłopów, czyli własny wielopokoleniowy ród. W sposób udokumentowany, nauczył szacunku dla ludzi budujących swym życiem oraz aktywnością społeczno-kulturalną i gospodarczą tożsamość regionalną „małej ojczyzny” i jednocześnie odpowiedzialność za losy całej Ojczyzny – „żywiąc i broniąc”. Damian Kasprzyk, Andrzej Lech Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ 340 INFORMACJE NAUKOWE Konferencja „Polska regionalna – mowa – kultura – edukacja”, Tczew 27–28 listopada 2015 r. W 2015 roku na Kociewiu, regionie Pomorza leżącym na lewym brzegu Wisły, zorganizowano po raz piąty Kongres Kociewski. Pierwszy kongres odbył się w 1995 roku, jako element przygotowań do Kongresu Pomorskiego. Od tego czasu działacze kociewscy co pięć lat organizują kongresy które mają charakter podsumowań działań z ostatnich lat oraz namysłu nad zadaniami na przyszłość. Regionaliści z Kociewia przez cały 2014 rok dyskutowali nad celami kolejnego, piątego już Kongresu. Ostatecznie przyjęto, że głównym celem organizacji V Kongresu Kociewskiego będzie zidentyfikowanie, przedyskutowanie i określenie wyzwań, jakie stoją przed Kociewiem w XXI wieku. Kongres powinien także wytyczyć najistotniejsze kierunki działań na rzecz regionu oraz wprowadzić w nich nową jakość, opartą na tradycji i dotychczasowych doświadczeniach kongresowych. Dla realizacji tych założeń przyjęto kilka celów szczegółowych m.in. dotyczących rozwoju edukacji regionalnej oraz badań naukowych nad Kociewiem i na Kociewiu. W celu jak największego zaangażowania instytucji, organizacji i mieszkańców regionu zdecydowano się na przyjęcie bardzo szerokiej formuły, rozciągającej wydarzenia kongresowe na cały 2015 rok. W programie Kongresu znalazły się ostatecznie aż dwadzieścia dwie różne imprezy, od marszów na orientację, przez konkursy literackie, warsztaty dla samorządowców i nauczycieli po targi wydawnicze i konferencje naukowe. Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, które ma na Kociewiu bardzo aktywne struktury, a którego liderzy byli jednymi z najaktywniejszych animatorów całego Kongresu, zdecydowało się włączyć w jego organizację przygotowując konferencję naukową poświeconą problematyce współczesnego regionalizmu. Pomysł ten narodził się jesienią 2014 roku, gdy w Maleninie pod Tczewem z regionalistami pomorskimi spotkali się przedstawiciele Związku Kurpiów. Ta ciekawa konferencja, poza wymianą doświadczeń, przyniosła także refleksje na temat potrzeb, jakie są wspólne dla wszystkich społeczności regionalnych w Polsce oraz wzajemnej wiedzy, jaką owe społeczności mają o sobie nawzajem. Już w jej trakcie wykrystalizował się pomysł organizacji konferencji, na której powinny zostać poruszone zagadnienia aktualnego stanu i perspektyw regionalnych odmian języka polskiego z terenu Rzeczypospolitej Polskiej; funkcjonowania szeroko pojętej kultury oraz edukacji regionalnej. Wiosną 2015 roku przystąpiono 343 do organizacji tego przedsięwzięcia, angażując do niego jako partnerów: Instytut Kaszubski z Gdańska (który gromadzi gros naukowców zajmujących się sprawami regionalnymi na Pomorzu), Instytut Filologii Polskiej i Kulturoznawstwa Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy oraz Miejską Bibliotekę Publiczną w Tczewie. Zaproszenie do udziału w tym przedsięwzięciu spotkało się z nadspodziewanie dużym odzewem. Zgłosiło się ponad czterdziestu chętnych do wygłoszenia referatów, z czego ostatecznie w programie znalazło się trzydzieści osiem wystąpień. Konferencja odbyła się w dniach 27 i 28 listopada w hotelu Zespołu Szkół Ekonomicznych w Tczewie. Wśród prelegentów dominowali naukowcy, przy czym, co ciekawe, najsilniejszą drużynę nie wystawił bynajmniej „miejscowy” Uniwersytet Gdański, lecz Uniwersytet Jagielloński. Naukowcom z Krakowa liderowali doktorzy habilitowani Kazimierz Sikora i Mirosława Sagan-Bielawa. Ze stolicy Wielkopolski przyjechali zaś m.in. prof. Jerzy Sierociuk (który akurat sam nie miał wystąpienia) oraz dr hab. Tomasz Wicherkiewicz. Mocno reprezentowany był także najsilniejszy aktualnie ośrodek badań Kociewia, czyli Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (gdzie tą tematyką od lat zajmuje się prof. Maria Pająkowska-Kenisk). Na konferencji występowali także naukowcy z Słupska, Gdańska, Łodzi, Katowic, Nowego Targu i Szczecina. Oraz grono specjalistów i regionalistów – praktyków z całego Pomorza, Kurpiów i Małopolski. Trudno streścić nawet bogaty, dwudniowy program (zapełniony w dużej części dziesięcioma godzinami samych wystąpień). Poruszano bardzo szerokie spektrum zagadnień od spraw językoznawczych dotyczących stanu dzisiejszych gwar języka polskiego, przez refleksje na temat funkcjonowania tekstów gwarowych w literaturze, kondycje dzisiejszego regionalizmu po analizę różnych projektów z zakresu edukacji regionalnej. Duże zainteresowanie wywołały m.in. wystąpienia na temat roli prasy regionalnej (dr Krzysztofa Kordy z Tczewa i dr Barbary Zgamy z Nowego Targu), czy nauczycieli regionalistów-praktyków (mgr Tomasza Jagielskiego z Suchego Dębu na Żuławach, mgr Seweryna Paucha z Wielkich Walichnów na Kociewiu i Elżbiety Bugajnej z Goręczyna na Kaszubach). O różnych aspektach regionalizmu na Kociewiu mówiła prof. Maria Pająkowska-Kensik z Bydgoszczy, zaś w perspektywie historycznej na edukację regionalną tego regionu spojrzała prof. Aneta Lewińskaz Gdańska. O kuchni badawczej językoznawców zaś opowiadała dr Justyna Kobus z Poznania. Wielokrotnie w dalszej dyskusji odwoływano się do referaty dr Anny Melkodaj z Podhalańskiej Szkoły Wyższej w Nowym Targu, która przedstawiła funkcjonowanie edukacji regionalnej na macierzystej uczelni. Równie duże echa wywołały wystąpienia dr Damiana Kasprzyka z Łodzi, który mówił o idei tożsamości łódzkiej na tle współczesnych tendencji regionalistycznych; dr Janusza Szuty z Słupska, który swoje rozważania na temat edukacji regionalnej na Kociewiu i prof. Ceza- 344 rego Obracht-Prondzyńskiego z Gdańska, który mówił o wyzwaniach, jakie dziś stoją przed regionalistami i regionalizmem na przykładzie Pomorza. Te ostatnie wystąpienia były następnie zarzewiem ciekawej dyskusji, pod koniec pierwszego dnia konferencji. W jej trakcie rozmawiano na temat stanu dzisiejszej kultury regionalnej oraz wyzwań, jakie stoją przed regionalistami. Ożywioną reakcję wywołał głos prezesa Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Łukasza Grzędzickiego, który przedstawił kilka ciekawych spostrzeżeń z Kaszub. Dyskutowali w tym temacie m.in. (z grona prelegentów) Damian Kasprzyk, Cezary Obracht-Prondzyński, Michał Kargul, Anna Łucarz, Mirosława Sagan-Bielawa, Aneta Lewińska, czy Tomasz Wicherkiewicz. Z grona uczestników konferencji także wypowiadali się red. Dariusz Majkowski z miesięcznika „Pomerania”, pisarz Bogdan Kruszona z Kociewia, redaktor Iwona Joć z Gdańska oraz działaczka kociewska Dorota Piechowska. Innym ciekawym wątkiem w dyskusji była kwestia wiejskości dzisiejszych kultur regionalnych, którą wywołał Kazimierz Sikora, z którym m.in. polemizowali Michał Kargul i Cezary Obracht-Prondzyński. Przy okazji dyskusji poruszano także szereg aktualnych zagadnień, jak choćby rolę komercyjnych działań odwołujących się do idei regionalnej czy wyzwania, jakie stoją przed regionalistami w XXI wieku. W drugim dniu konferencji zarzewiem dyskusji były natomiast wystąpienia filologów. Dr Artur Czesak z Krakowa przedstawił bardzo ciekawą analizę elementarzy gwarowych, zaś dr hab. Kazimierz Sikora (także z UJ) krytycznie zrecenzował działania wydawnicze mające na celu promocję gwar, na przykładzie gwary kociewskiej. W tym kontekście interesujące poznawczo było kilka studiów przypadku. Dr hab. Tomasz Wicherkiewicz z Poznania omówił działania na rzecz rewitalizacji języka wilamowickiego; mgr Beata Heller omówiła sytuację językową młodych Zaolzian w Czechach; mgr Karolina Keler z Akademii Pomorskiej przybliżyła wprowadzanie języka kaszubskiego do szkół w rejonie Słupska, zaś Jagoda Herman z Poznania przedstawiła problematykę funkcjonowania lokalnej gwary w rejonie Gniezna. Bardziej charakter socjologicznoetnologiczny miały wystąpienia mgr Aleksandry Paprot (z UAM), która opowiedziała o swoich badaniach na temat kształtowania się tożsamości regionalnej na Żuławach i Powiślu oraz mgr Joanny Świątek, która przedstawiła obraz Górnego Śląska, a zwłaszcza Katowic w Internecie. O regionalizmie kurpiowskim mówili natomiast Mirosław Grzyb, prezes Związku Kurpiów i Maria Samsel z Muzeum Kultury Kurpiowskiej w Ostrołęce. Młode doktorantki z Bydgoszczy Anna Łucarz i Natalia Kalkowska przedstawiły wyniki swoich badań (dwóch osobnych) na temat tożsamości kociewskiej, zaś współgrał z nimi głos Przemysława Kiliana z Gdańska, który problematykę tą badał w gminie Morzeszczyn. Dyskusję w tym dniu zainaugurowały jednak odniesienia do wystąpienia dr hab. Mirosławy Sagan-Bielawy z UJ, która przedstawiła zakres funkcjonowania Europejskiej Karty Języków Regionalnych lub Mniejszościowych. Dało to podstawy do rozważań na temat działań na rzecz nauczania języka kaszubskiego 345 i przydatności tych doświadczeń dla ochrony gwar języka polskiego. Temat ten, w dodatkowym kontekście wystąpień Artura Czesaka, Kazimierza Sikory i Mirosława Grzyba, wywołał ożywioną dyskusję na temat praktycznych działań na rzecz zachowania gwar i roli, jaką może odegrać w tej materii szkoła. Profesor Anna Lewińska, wspierana m.in. przez Annę Łucarz, dr Andrzeja Chludzińskiego i Łukasza Grzędzickiego bardzo krytycznie odniosła się do pomysłu systemowej edukacji gwarowej w szkołach. Kazimierz Sikora, Wiesław Wika i Michał Kargul polemizowali z tymi sądami wskazując na możliwości, jakie daje przemyślany model edukacji regionalnej w skali całego kraju. Można to podsumować konkluzją, że trudne do wyobrażenia jest dzisiaj wprowadzanie nauczania gwar języka polskiego do szkół w całej Polsce. Nie mniej wydaje się, że w wielu regionach może to być bardzo cenny komponent edukacji regionalnej. Z poglądem, że jest potrzeba szerszego funkcjonowania edukacji regionalnej w szkołach, zgodzili się zaś wszyscy uczestnicy. Poza referentami (trójka z nich nie dotarła, ale przesłała referaty do publikacji) w konferencji wzięło udział prawie czterdzieści osób, z których znaczna część wzięła udział w dyskusji. Organizatorzy planują na podstawie zebranych w trakcie konferencji materiałów wydać w 2016 roku publikację poświęconą problematyce regionalizmu w Polsce. Sama konferencja była sposobnością do nawiązania nowych kontaktów i szerokiej wymiany doświadczeń, między naukowcami i działaczami regionalnymi z całej Polski. Była także skuteczną realizacją celów V Kongresu Kociewskiego w zakresie badań naukowych, jak i też rozwoju edukacji regionalnej i promocji regionu. W tym ostatnim aspekcie należy podkreślić wkład Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tczewie, która przygotowała ciekawą wystawę kociewskich wydawnictw regionalnych oraz sprezentowała uczestnikom najnowszy numer „Kociewskiego Magazynu Regionalnego” poświęconego właśnie tematyce Kongresu Kociewskiego. Michał Kargul Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie Instytut Kaszubski 346 Letnia rewia w Drzewicy – o przeglądzie kół gospodyń wiejskich Drzewica, urokliwe miasteczko w centralnej Polsce leżące w województwie łódzkim, z ruinami zamku wybudowanego w latach 1527–1535 przez Macieja Drzewickiego, między innymi osobistego sekretarza króla Jana Olbrachta, przepełnione było 19 lipca 2015 roku muzyką tradycyjną, zapachami przepysznych potraw regionalnych oraz gwarem ludzi w strojach ludowych i ubraniach całkiem współczesnych, dostosowanych do ciepłej, letniej pogody. Wszystko to za sprawą odbywającego się w tym właśnie dniu pierwszego (lecz jak zapowiadali organizatorzy, nie ostatniego) Przeglądu Kół Gospodyń Wiejskich z terenu Gminy i Miasta Drzewica o chwytliwym, wyróżniającym się tytule Rewia Sztuki Ludowej Drzewica 2015. Taka nazwa, jak podkreślali jej twórcy, miała za zadanie przede wszystkim wzbudzenie zainteresowania, zaintrygowanie potencjalnych uczestników, a także zapewne miała wpłynąć na podniesienie rangi samego wydarzenia. Rewia wszak to specyficzne widowisko teatralne, łączące ze sobą różne estetyki i gatunki, gdzie gra aktorska przeplata się ze śpiewem i tańcem prezentowanych w krótkich scenkach składających się na całość oglądanego widowiska – i tak też wyglądały występy poszczególnych uczestników przeglądu. Oczywiście możemy zastanawiać się czy to co było prezentowane na samej scenie oraz poza nią było „sztuką ludową/nieprofesjonalną”, „folklorem”, czy też nawet „tradycją wynalezioną” lecz nie stawiamy sobie takich celów w niniejszym sprawozdaniu. Omawiane wydarzenie zostało zrealizowane przez Drzewickie Centrum Wolontariatu oraz Regionalne Centrum Kultury w Drzewicy, w ramach zadania publicznego dofinansowanego ze środków Samorządu Województwa Łódzkiego. Patronat honorowy nad Rewią objęli Wojewoda Łódzki Jolanta Chełmińska, Marszałek Województwa Łódzkiego Witold Stępień, Starosta Powiatu Opoczyńskiego Józef Róg, Burmistrz Gminy i Miasta Drzewica Janusz Reszelewski oraz Łódzki Dom Kultury. Natomiast patronat merytoryczny sprawowały takie instytucje jak Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego, Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne w Łodzi, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze oraz Muzeum Wsi Radomskiej. Wydarzenie to, jak założyli organizatorzy (i zaprezentowali w Regulaminie Rewii Sztuki Ludowej Drzewica 2015) miało z jednej strony wzbogacić ofertę kulturalną województwa łódzkiego, wpływać na promocję regionu, kultury, 347 sztuki ludowej, w szczególności z terenów Gminy Drzewica. Z drugiej strony cele, które starano się osiągnąć miały mieć zasięg lokalny, wpłynąć na rozwój kultury i tożsamości mieszkańców, umożliwić zaangażowanie się różnych organizacji formalnych i nieformalnych we wspólne działanie czy w końcu być przestrzenią do integracji społeczności lokalnej. Pierwsza grupa celów ma bardziej zinstytucjonalizowany, sformalizowany charakter wynikający między innym z potrzeby dostosowania się do wymogów ustalanych przy pozyskiwaniu środków finansowych, druga zaś jest tą bardziej przyziemną, „realną”, która prawdopodobnie przyświecała od samego początku planowania wydarzenia – czyli po prostu zainicjowania działania w wymiarze lokalnym o charakterze integrującym społeczność Gminy i Miasta Drzewica. W samym Przeglądzie Kół Gospodyń Wiejskich wzięło udział siedem instytucji: Koło Gospodyń Wiejskich w Dąbrówce, Koło Gospodyń Wiejskich w Domasznie, Koło Gospodyń Wiejskich Idzikowicach, Koło Gospodyń Wiejskich Strzyżowie, Koło Gospodyń Wiejskich Trzebinie, Stowarzyszenie Gospodyń Wiejskich w Radzicach oraz Stowarzyszenie Moje Tradycje i Innowacje w Żardkach. Wszystkie przygotowane przez uczestników elementy prezentacji oceniane były przez Jury Przeglądu w którego skład wchodzili: mgr Aldona Plucińska, starszy kustosz w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi; dr Piotr Czepas, kurator Zespołu Działów Etnograficznych w Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi; dr Marcin Piotrowski z Zakładu Etnologii i Folklorystyki, Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego; dr Damian Kasprzyk, Prezes Łódzkiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego oraz Zbigniew Skuza, Zastępca Dyrektora ds. muzealnych Muzeum Wsi Radomskiej. Przegląd otworzył wspólny występ zespołów Mali Drzewiczanie oraz Drzewiczanie, w trakcie którego zostały zaprezentowane pieśni ludowe z regionu obejmującego Gminę Drzewica. Przekrój wiekowy wykonawców od przedszkolaków i uczniów poprzez studentów i osoby pracujące, a kończący na emerytach wskazuje na istotną rolę tradycji ludowej i potrzebę jej kultywowania przez mieszkańców. Uwypukla to rolę ludowości jako spoiwa łączącego tę społeczność. Wyrazem tego są również tradycyjne stroje ludowe, w których występowały zespoły, a które są przekazywane w rodzinach z pokolenia na pokolenie, przerabiane czy wręcz specjalnie wykonywane dla młodego drzewiczanina czy młodej drzewiczanki. Jury oceniało uczestników konkursu w dwóch kategoriach: stoisko wystawiennicze oraz występ artystyczno-estradowy. Rozpoczęto od przeglądu i oceny stoisk wystawienniczych. W pierwszej kolejności jury zostało przyciągnięte smakowitym zapachem do stoisk, gdzie prezentowano lokalne potrawy. Nastąpiła degustacja oraz rozmowy na temat przyrządzonych dań. Oceniano przede wszystkim zgodność kuchni z lokalna tradycją, dobór tradycyjnych składników 348 potrawy, walory smakowe oraz estetykę i formę podania. A było nad czym się zastanawiać i co smakować, ponieważ wśród potraw pojawiły się: pierogi, zalewajka, kapusta z grochem, bomby, porka z ciućkami oraz młode ziemniaki z zsiadłym mlekiem. W ten sposób zmysły węchu i smaku zostały oczarowane przez tradycyjną kulturę Drzewicy i okolic, dając jednocześnie nadzieję na ucztę dla pozostałych zmysłów, co nastąpiło w momencie przystąpienia jury do oceny rękodzieła artystycznego. W szczególności zwracano uwagę na wierność tradycji (technikę i materiały), sposób wykonania oraz wartość artystyczną danego dzieła. Uczestnicy zaprezentowali wyroby rękodzielnicze takie jak: tkaniny, hafty i koronki, stroje ludowe czy wyroby papieroplastyczne. Wszytko to mieniło się niezliczona ilością kolorów, a poszczególne twórczynie na miejscu prezentowały sposoby wykonania swoich prac. W ten oto sposób jury oraz goście mogli zobaczyć jak powstaje: wycinanka ludowa oraz kwiaty z bibuły, wyroby szydełkowane: koronki i ozdoby, hafty na koszulach ludowych i poszewkach, obrusy i serwety koronkowe. Po tej niezwykle barwnej części, sycącej oczy i ukazującej niezwykły kunszt artystyczny, po możliwości obserwacji twórczyń ludowych podczas pracy i dotknięcia, zapoznania się za pomocą zmysłu dotyku z ich wyrobami dotknięcia wszyscy przenieśli się do sali widowiskowo-teatralnej gdzie rozpoczęły się występy artystyczno-estradowe. W czasie gdy uczestnicy konkursu przygotowywali się do swoich inscenizacji publikę zabawił Zespół Drzewiczanie występem wokalno tanecznym, który został przyjęty z ogromnym aplauzem. W trakcie swoich przedstawień uczestnicy konkursu mieli za zadanie przygotować tradycyjną scenkę obyczajową, ukazującą momenty z życia dawnej wsi, czyli inscenizację obrzędów, obyczajów, zwyczajów czy prac gospodarskich. Widzowie i jury podziwiali zatem inscenizacje: dwóch z przędzenia, dwóch pierzawek czyli darcia pierza, prania, kiszenia kapusty oraz oczepin. Dodatkowo koła miały przygotować i zaprezentować pieśń ludową odpowiednią do przedstawionej scenki, wpleść ją, tak aby była dodatkowym uzupełnieniem. W efekcie wyśmienitej uczty doznały wszystkie zmysły jury jak i widzów. Całość podlegała ocenie wyboru repertuaru zgodnego z miejscowa tradycją, odpowiedniego warsztatu aktorskiego oraz maniery wykonawczej, czystości brzmienia, ogólnego wyrazu artystycznego oraz wykorzystania adekwatnych do scenki strojów, ubiorów, rekwizytów oraz charakteryzacji. Całość miała nie przekroczyć 20 minut. Była to niezwykła uczta artystyczna okraszona zarówno scenkami humorystycznymi jak i wzruszającymi. Żywe reakcje publiczność, wskazywały na istotne i ważne dla tej społeczności tego typu wydarzenia. Podczas narady Jury nad wyłonieniem zwycięzcy czas umilało gościom Koło Gospodyń Wiejskich z Dęby wraz z uczniami klas I–III Filialnej Szkoły Podstawowej w Brudzewicach. 349 Zadanie Jury nie było proste, ponieważ wszyscy uczestnicy wykazali się profesjonalizmem, perfekcjonizmem oraz dużym zaangażowaniem. Dlatego postanowiono przyznać tylko pierwsze miejsce a pozostałych uczestników pozostawić exe quo na drugim. Wyróżnienie przypadło Stowarzyszeniu Moje Tradycje i Innowacje w Żardkach. Jury doceniło wyjątkowy realizm w przedstawieniu oczepin, silnie nacechowany autentycznymi emocjami, w efekcie wywołujący wzruszenie i wrażenie uczestnictwa w prawdziwym wydarzeniu. Na sam koniec zaś swój występ zaprezentowały członkinie GminnoParkowego Centrum Kultury i Ekologii w Plichtowie, w którym to można było podziwiać tradycyjne tańce europejskie. Sam przegląd możemy rozpatrywać zarówno jako wydarzenie wpisujące się w działalność pewnych instytucji obecnych na terenie gminy Drzewica, jak i też jako wydarzenie, tworzone przez i dla mieszkańców. Warto zaznaczyć, że ów zinstytucjonalizowany charakter konkursu liczne oficjalne przywitania, sama formuła konkursowa, choć początkowo wpływające na samych organizatorów i uczestników konkursu jako czynnik stresujący, szybko został zniwelowany przez pozytywny, ciepły odbiór zarówno przez jury jak i publiczność. Bardzo szybko na pierwszy plan wysunęły się owe cele i dążenia związane z integracją społeczności lokalnej, współtworzeniu swoistego święta „tradycji regionalnej” (oczywiście przepracowanej i wykreowanej w konkretnej rzeczywistości społeczno-kulturowej, dostosowanej do takiej a nie innej formuły). Organizatorzy zapewnili przestrzeń w której spotkali się zarówno najmłodsi jak i najstarsi entuzjaści „ludowości”, którzy odczuwają potrzebę kultywowania dziedzictwa kulturowego regionu i jednoczesnego z nim się utożsamiania, którzy też po prostu poszukują sposobów realizacji siebie, rozwoju, spędzania wolnego czasu. W naszym odczuciu warto powtarzać to niecodzienne spotkanie, które w swojej prawdziwej atmosferze świętowania może stanowić ważny element codzienności mieszkańców gminy Drzewica i nie tylko. Anna Deredas Polskie Towarzystwo Ludoznawcze Oddział w Łodzi Alicja Piotrowska Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ 350 PRO MEMORIA Prof. zw. dr hab. Ryszard Szwed (1939–2015) Przemówienie wygłoszone podczas pogrzebu profesora Ryszarda Szweda. Przypadło mi dziś zadanie, a właściwie zaszczyt zaprezentowania sylwetki naukowej śp. Prof. dr. hab. Ryszarda Szweda, emerytowanego profesora zwyczajnego AJD w Częstochowie. Zabieram też głos w imieniu obecnych i byłych pracowników Zakładu Historii Najnowszej/XX wieku, którego kierownikiem przez 20 lat był Pan Profesor. Rozpocznę od konstatacji – nawiązując do znanej maksymy łacińskiej – „de mortuis nil nisi bonum”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy: o umarłych nic, albo tylko dobrze. Nie muszę w tym gronie przekonywać osób które uznały za swój święty obowiązek pożegnać dziś Profesora, że czynił właśnie to „bonum”. Jako byli współpracownicy chcemy podziękować MU za przyjaźń jaką nas darzył. Był bowiem szefem przez duże „S”. Szukając przysłowiowego klucza, który otworzyłby przed nami przymioty składające się na tę nieprzeciętną osobowość pozwolę sobie na następującą dygresję: otóż będąc członkami zespołu naukowo-dydaktycznego musieliśmy sobie najpierw zasłużyć na dopuszczenie do pewnego stopnia poufałości z kierownikiem, co następowało stopniowo – po etapie wstępnej weryfikacji i ostatecznej akceptacji. Kierował Zakładem ręką jednak nie twardą, ale sprawną, był świetnym organizatorem mając wcześniejszą dobrą praktykę w zarządzaniu zespołami (wyniesioną ze szkolnictwa, harcerstwa). 353 Prof. Szwed nie lubił – jak sam określał taki stan – „rozmemłania” – fizycznego i umysłowego. Dążył do osiągnięcia precyzji w słowie i czynie. Stosując taką maksymę był wymagający – zawsze jednak najpierw wobec siebie. Jego postępowanie było konsekwentne – i co godne podkreślenia spotykało się z akceptacją osób współpracujących, a jego roli przywódczej/kierowniczej nie kwestionowali znajdujący się wówczas nawet wyżej w formalnej hierarchii akademickiej. O tym że miał przysłowiowa dobrą rękę w doborze współpracowników świadczył skład osobowy zakładu, który bez przesady można określić dziś z perspektywy czasu minionego jako „ kuźnię kadr” WSP/AJD i innych uczelni. Z niego wyszło bowiem 2 rektorów, 2 prorektorów, dziekan, prodziekan, wicedyrektorzy Instytutu Historii. Już samo to sprawia, że Uczelnia, jak sądzę, winna jest Mu wdzięczność, nie wspominając o roli jako rektora dwóch kadencji. Wracając do kwestii identyfikacji cech osobowych Profesora pozwolę sobie wyeksponować jeszcze jeden bardziej osobisty wątek charakteryzujący Go – otóż był smakoszem i fanem życia. Lubił celebrować różne przyjemne jego przejawy i nie kłóciło się to w żaden sposób z deklarowaną przez Niego „lewicowością” (nadmienię, że w stylu przedwojennego PPS). Zawsze przestrzegał form zachowania i zewnętrznej prezentacji. Był też „arbitrem elegantiarum”. Obcowanie z Nim nas ubogacało, stanowiło pewien wzorzec. Kiedyś zdradził mi iż taką postawę wobec życia starał się przejąć od swojego mistrza prof. Stefana Kieniewicza pod którego kierunkiem napisał pracę doktorską. Niezwykle ważnym fragmentem życia, który poświęcił Uczelni(1990– 2012) była jego praca naukowa, której z pasją i zamiłowaniem oddawał się, żałując iż wcześniej nie miał możliwości poświęcić się jej w pełni. Na Jego ukształtowanie w tym zakresie miały wpływ 3 ośrodki – krakowska WSP (uzyskał tam magisterium), Uniwersytet Warszawski (doktorat) i Uniwersytet Łódzki (habilitacja).Początkowo – włącznie do doktoratu obiektem jego badań były kwestie związane z historią Polski XIX wieku, w tym działalnością polskich ośrodków emigracyjnych w I połowie XIX wieku, a następnie Powstanie Styczniowe w Zagłębiu Dąbrowskim (1977). Ambicja i predyspozycje indywidualne sprawiły iż mimo pracy zawodowej (dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego w Radomsku, dyr. Archiwum Państwowego w Piotrkowie Trybunalskim), podjął się nie lada wyzwania jakim było napisanie w takich warunkach i obrona rozprawy habilitacyjnej: „Samorząd terytorialny w polityce i działalności PPS (1918–1939. Po pomyślnym kolokwium przeprowadzonym w 1990 r. na Uniwersytecie Łódzkim otrzymał propozycję podjęcia pracy w częstochowskiej WSP. Temat rozprawy habilitacyjnej zwiastował niezwykle ważny w naukowej biografii Profesora trend/zainteresowanie, które szybko przerosło wręcz w pasję badawczą, poświęconą kwestii samorządowości w II RP. Należy stwierdzić, iż 354 tym wyborem wręcz odkrył istotną niszę tematyczną, bez wypełnienia której nasz ogląd dziejów społeczno-politycznych II RP byłby znacznie zubożony. Istniejący brak badań w tym zakresie tłumaczył się po części charakterem działalności samorządowej, codziennej, żmudnej, mało efektownej i przez to niezbyt spektakularnej. Bez przesady należy stwierdzić iż dopiero podjęcie tego zagadnienia i to wielowątkowo przez prof. Szweda przełamało w polskiej historiografii panujący marazm. Swoją znamienitą rolę w tym zakresie potwierdził publikacjami, które pozwolę sobie wymienić z szacunku dla Autora: PPS w wyborach samorządów terytorialnych w latach 1919–1939; Związek Miast Polskich 1917–1939. 1990–1994; Samorządowa Rzeczpospolita 1918–1939. Wybór materiałów źródłowych; Centralne Związki Samorządowe w Polsce (1917–2003); O samorządzie terytorialnym w Polsce w XIX–XXI wieku. Zbiór rozpraw i artykułów (Radomsko 2014). Pozwólcie Państwo, że przywołam fragment z jednej recenzji dorobku Profesora odnośnie publikacji „samorządowych”, które... cechuje dbałość o konkret, odwołuje się do b. bogatej bazy źródłowej, zawierają wielowątkowe i krytyczne analizy. Cechuje go obiektywizm, rzeczowość i zachowanie odpowiedniego dystansu wynikającego z perspektywy historycznej i ogólnie biorąc – procesu dziejowego. Dodać warto jeszcze, że znaczenie tych publikacji wynika także z ich bezpośredniego odniesienia/przełożenia na współczesność. Obok tej tematyki „par excellence” ogólnokrajowej, w latach 90-tych pojawił się dodatkowy i nie efemeryczny przedmiot badań i zainteresowań Profesora – Częstochowa. Materialnym tego potwierdzeniem były zorganizowane przez nasz zakład 7 konferencji poświęconych dziejom miasta i regionu. Ich plon ukazał się w 7 tomach pod red. profesora i dr. Palusa. Związki prof. Szweda z tematyką regionalną znalazły też potwierdzenie w 3 tomie monografii „Częstochowa. Dzieje miasta i Klasztoru Jasnogórskiego 1918–1945”, który ukazał się pod Jego redakcją. Dorobek historyka – badacza jest poniekąd mierzalny, choć nie oddaje za pomocą liczb i punktów znaczenia i istoty dokonań. Niemniej osiągnięcia Profesora na tym polu, zwłaszcza iż podjął pracę w pełni naukową w wieku lat ok. 50 –jest imponujący. Jest autorem ponad 130 publikacji, w tym kilkunastu książek i opracowań, wypromował 180 magistrów i licencjatów, promował 7 prac doktorskich, recenzował 14 prac doktorskich, 3 rozprawy habilitacyjne, 2 wnioski na profesurę tytularną, 1 na godność dr. h.c. W tym formalnym wyliczeniu kryje się też zjawisko niezwykle obecnie rzadkie – dotyczące relacji na linii „ mistrz” – uczeń. Prof. Szwed wierny „staromodnym” relacjom posiadał tę umiejętność związania „mistrza” z uczniami/zwłaszcza doktorantami, czego materialnym dowodem jest publikacja, która niedawno, niemal na dniach ukazała się inicjatywy Jego uczniów „Profesor i jego uczniowie” z podtytułem: „Seminarium naukowe Prof. Ryszarda Szweda w la- 355 tach 1994–2012”. Szczęśliwie złożyło się iż Profesor odebrał ją jeszcze osobiście. Dla porządku rzeczy odnotować należy iż Profesor był czynnym członkiem PTH – dwukrotnie wybieranym na walny Zjazd PTH, członek Komisji Historycznej PAN Oddział w Katowicach. Zasiadał w Komitecie Redakcyjnym „Rocznika Łódzkiego” oraz „Zeszytów Wiejskich” (Uniwersytet Łódzki). Pożegnanie na zawsze i nieodwołalnie wiąże się z żalem i refleksją, że nie wszystko zostało powiedziane i okazane, a może i wyjaśnione. Odnośnie badacza dziejów – taki los jest chyba wszystkich historyków, to też żal, że nie wszystko z potencjału będącego efektem długotrwałych badań, skumulowanych w jednej osobie, udało się wykorzystać. Zakończę taką refleksją – straciliśmy jako współpracownicy Przyjaciela, dla niektórych może przewodnika i ostoję. Odejście Profesora możemy też widzieć jak stratę bezpośrednio nas dotyczącą – w tym sensie – że Profesor zabrał ze sobą własne opinie, wyobrażenia o nas samych, które mogły nam pewnie jeszcze nie raz pomóc i o to jesteśmy ubożsi. Tadeusz Dubicki Życiorys Profesora Ryszarda Szweda Profesor Ryszard Szwed urodził się 4 stycznia 1939 r. w Radomsku. Studia wyższe ukończył w 1965 r. na Wydziale Filologiczno-Historycznym WSP w Krakowie. W 1977 r. uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych po obronie pracy: Powstanie styczniowe w Zagłębiu Dąbrowskim napisanej pod kierunkiem profesora Stefana Kieniewicza na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Habilitował się w 1990 r. na Uniwersytecie Łódzkim na podstawie rozprawy: Samorząd terytorialny w polityce i działalności PPS 1918– 1939. Pracę zawodową rozpoczął w Szkole Ćwiczeń Liceum Pedagogicznego w Radomsku. Od 1970 r. kierował Szkoła Podstawową Nr 9, a następnie Liceum Ogólnokształcącym w Radomsku. W kolejnych latach był dyrektorem Archiwum Państwowego w Piotrkowie Trybunalskim. Należy też odnotować iż działał bardzo aktywnie w środowisku harcerskim, był harcmistrzem, członkiem Rady Naczelnej ZHP. W latach 1989–1991 był posłem na Sejm tzw. kontraktowy. Od 1990 r. związał się z WSP w Częstochowie, od 1991 r. na stanowisku profesora. W 2001 r. otrzymał tytuł profesora tytularnego. Kierował Zakładem Historii Najnowszej/Zakładem Historii XX wieku w Instytucie Historii. W latach 1996–2002 był Rektorem WSP w Częstochowie. Zmarł w Warszawie 18 maja 2015 r. pochowany został na Cmentarzu Nowym w Radomsku. (T.D.) 356 Życie z pasją. (Wspomnienie o doktorze Lipowskim) Niespełna dwa lata temu po diagnozie wady aortalnej serca i skierowaniu na koronografie trafiłem do lekarza – kardiologa, który nie podzielił poglądu o konieczności poddania się zabiegowi i zasugerował leczenie farmakologiczne oraz aktywność fizyczną i redukcję wagi ciała. Intensywnie w tym czasie pływałem i jeździłem na rowerze, więc nie trudno mi było przyjąć i zastosować owe zalecenia. Zaciekawiło mnie też, że w starannym badaniu lekarz staranną uwagę zwracał na oczy. Po niedługim czasie przeczytałem w gazecie bardzo interesujący wywiad z „moim” doktorem o zdrowotnej wartości biegania, które sam uprawia. W wywiadzie doktor wspomina, że wygląd oczu pacjenta uważa za ważne źródło informacji o stanie zdrowia bądź zaawansowanej chorobie. Uwiarygodniło to postawioną dla mnie diagnozę i wywindowało autorytet lekarza. Poczułem między nami wspólnotę zainteresowań i przeświadczeń, o którą nie łatwo w gabinecie specjalistycznym gdy ortopeda ogląda tylko tę nogę, która jest wymieniona na skierowaniu. Ta „osobista przygoda sercowa” skłoniła mnie do opowiedzenia o lekarzu poznanym osobiście w innym czasie i okolicznościach. Przed laty na Ziemi Sandomierskiej poszukiwałem mieszkających tam plastyków – profesjonalistów i amatorów. Za czyjąś dobrą podpowiedzią trafiłem po raz pierwszy do domu doktora Wojciecha Lipowskiego w Zawichoście. Rozmawialiśmy w gabinecie doktora. W rogu przy oknie – biurko z przymocowaną do niego wirówką do robienia analiz; na środku pokoju okazały aparat rentgenowski (przed wojną ten aparat wart był tyle co 30-ci morgów ziemi); na biurku bloczek recept, jakaś książka czy poradnik medyczny i to już wszystko co zaświadczało, że ten pokój jest byłym gabinetem lekarskim. Na ścianach wisiały obrazy, dużo obrazów różnych autorów i szkół. Wiele rysunkowych portretów i nastrojowych obrazów w duchu młodopolskim. Wśród nich również obrazy namalowane przez doktora Lipowskiego: portret żony, jakieś sceny rodzajowe, pejzaże. Malowane w różnym czasie; niektóre niedokończone przypominają, że poświęcił im autor tylko tyle czasu ile pozostawało po sumiennym spełnieniu obowiązków lekarza wiejskiego. Poza tym doktor rzeźbił w drewnie, lepił z gliny, wyszywał. I opowiadał pięknie o tym jak kiedyś będąc biednym i głodnym studentem krakowskim marzył o kupieniu upatrzonego na wystawie obrazu. 357 W tym gabinecie rozmawialiśmy kilkakrotnie, gdy odwiedzałem doktora Lipowskiego z moimi przyjaciółmi malarzami kiedy gościli w Sandomierzu. Planowaliśmy wystawę twórczości pana Lipowskiego w galerii Biura Wystaw Artystycznych i rozmawialiśmy o tajemnym wpływie sztuki na jakość jednostkowego ludzkiego życia. Na wystawie miały być też pokazane zdjęcia zrobione przez Doktora w lutym 1944 r tuż po pacyfikacji przez Niemców Borowa i sąsiednich wiosek. Nie bacząc na niebezpieczeństwo ratował rannych i sporządzał świadectwo niemieckiego ludobójstwa. Te zdjęcia i relacje stały się potem cennym dowodem dla Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Dowiedziałem się podczas tych spotkań, że doktor Lipowski pisał wspomnienia i pracował nad monografią Zawichosta. W gabinecie dyrektora I Liceum Ogólnokształcącego w Sandomierzu Józefa Nowaka, równocześnie prezesa Sandomierskiego Oddziału PTTK, wisiały zdjęcia znakomitych absolwentów tej szkoły (przed wojną męskiego gimnazjum humanistycznego). Wśród innych zdjęć rozpoznałem W. Lipowskiego z Zawichosta. Zdjęcie przedstawiało Doktora, w jego gabinecie, na tle obrazu z Delfiną Potocką. Pogadując o programie pracy PTTK, o Stefanie Żeromskim, Aleksandrze Patkowskim, o historii tej szkoły i jej wychowankach wybieraliśmy się z dyrektorem Nowakiem do Zawichosta. Przynagliło nas do wyjazdu ukazanie się zapowiadanych wspomnień doktora Lipowskiego. Zabraliśmy do podpisania przez autora trzy książki, bo jedna była przeznaczona do gabloty w gabinecie dyrektora szkoły. Znalazła się tam w towarzystwie książek Wincentego Burka z Ocinka, Wiesława Myśliwskiego z Dwikóz i Juliana Kawalca z Wrzaw. Książka ma tytuł „Lekarz” (LSW Warszawa, 1980). Czterdzieści dwa lata pracował W. Lipowski jako lekarz w warunkach trudnych i bardzo trudnych; bez możliwości natychmiastowego kontaktu z kliniką; bez szybkich i pewnych środków komunikacji; w środowisku bez większej tradycji sanitarnej i świadomości medycznej. Najpierw dorobił się zawodowego autorytetu, a potem codziennie potwierdzał ten autorytet żmudną pracą wśród ludzi. Najnowsze osiągnięcia medycyny akademickiej z pierwiastkiem medycyny ludowej, trochę intuicji, zawodowy talent i wyobraźnia, znakomita znajomość środowiska społecznego i bezwzględnie przestrzegana etyka lekarska, przysporzyły mu satysfakcji zawodowej i szacunku ludzkiego. Solidność, poczucie obowiązku i upór tchną z kart autobiografii tego lekarza. Bez tych cech nie przekroczyłby barier dzielących wówczas chłopaka wiejskiego od katedr uniwersyteckich. Cnoty na ogół wynosi się z rodziny i środowiska. „Dzielny i światły gospodarz” służył za wzór we wsi, w której kształtował swój charakter Wojtek Lipowski. Wiejska zamaszystość, jak robić to porządnie i niech lata postoi (jak to widać po solidnych, jakby na wyrost stawianych remizach i domach ludowych). Nie można biadolić. We wsi jak w domu powinno być widać dostatek i honorność, na dziady nie zejść i nie zhańbić się. Doktor Lipowski działał społecznie bardzo intensywnie. Był w zarządach organizacji spółdzielczych; szefował stra- 358 żakom; inicjował i patronował ważnym budowlom na wsi; prowadził teatr amatorski; wydawał z kolegami gazetkę satyryczną. Ważny wątek Jego biografii miał miejsce w czasie II wojny światowej. Niemal trzecią część książki zajmuje zapis o tamtych urągających człowieczeństwu latach. Całą okupację był czynnym lekarzem. I wówczas trzeba było zachowywać się odważnie, ale zawsze zgodnie z etyką lekarza. Książka kończy się wspomnieniami koleżanek i kolegów z lat gimnazjalnych. Obejmuje półwiecze – dość czasu i życiowego doświadczenia, aby powiedzieć o tym co najwartościowsze i sprawdzone. Na przykład o Franciszku Kamińskim, komendancie głównym Batalionów Chłopskich, o którym często rozmawialiśmy, odnaleźć można następujące zdanie: „Z usposobienia małomówny, religijny, stanowczy i konsekwentny w swoich postanowieniach. Nigdy nie ulegał naciskowi i przemocy. Nie dawał się nikomu zastraszyć.” Kiedy wyjeżdżaliśmy od doktora Lipowskiego powiedział nam, że pisze artykuł na temat samo wyżywienia i monografię gimnazjum sandomierskiego: „Książek będzie jeszcze dwie lub trzy, a potem muszę jeszcze rzeźbić i lepić z gliny”. Nie zdążył jednak zrealizować planów. Doktor Lipowski zmarł w 1993 roku; miał 92 lata. Leszek Orłowski (Łódź) 359 Wspomnienie o moim dziadku Tomaszu Tomasz Dyło urodził się w 1871 r. w Borku Wielkim w pow. ropczyckim. Ukończył szkołę ludową. Przed I wojną światową należał do organizatorów życia społeczno-politycznego na wsi ropczyckiej. Sprawował urząd wójta w rodzinnej wsi, był prezesem kółka rolniczego, członkiem zarządu Towarzystwa Kółek Rolniczych i od1908r.członkiem rady powiatowej. W 1915r. wszedł w skład Powiatowego Komitetu Narodowego w Ropczycach. Należał do PSL, później PSL „Piast” i wchodził w 1914 r. i w l. 1924–1927 do jego RN. Był również w 1923r. członkiem zarządu powiatowego w Ropczycach, a także członkiem wydziału i dyrekcji Powiatowej Kasy Oszczędności. Był posłem do parlamentu austriackiego(A.D.) Mandat poselski do Sejmu Ustawodawczego w 1919r. uzyskał w okręgu nr 43 z listy PSL „Piast”. W 1928r. kandydował do Senatu. W 1929r. założył mleczarnię, a następnie sklep z narzędziami rolniczymi i artykułami metalowymi; w latach trzydziestych zorganizował w Sędziszowie Małopolskim Spółdzielnię Jajczarską. W l. 1933–1934 był dyrektorem Banku Spółdzielczego w Ropczycach i równocześnie radnym. Przez prawie 3o lat był wójtem w Borku Wielkim. Po II wojnie światowej był przewodniczącym Powiatowej Rady Narodowej w Ropczycach. Zmarł 28 maja 1958r. w Sędziszowie Małopolskim. (por.: „Kto był kim w Drugiej Rzeczpospolitej”, t. 1–2, poz. 299) Z racji pełnionego mandatu wyjeżdżał do Wiednia. Wtedy rozpoczęła się znajomość i współpraca (choć nie pozbawiona różnic) z Wincentym Witosem. Cenił ją sobie bardzo wysoko. W owych czasach taką podróż można było odbyć jedynie koleją. Opowiem o jednej z nich. Jako poseł miał prawo przejazdu pierwszą klasą. Początkowa w przedziale był sam. Jechał ubrany w sukmanę. Na którejś z kolejnych stacji, do przedziału weszła dworska paniusia. Strój dziadka nie wzbudził zachwytu u owej pani. Poprzez konduktora, pragnęła ona wymusić na dziadku opuszczenie przedziału, „gdyż z chamem jechać nie będzie”. Po odmowie, popartej okazaniem legitymacji poselskiej, przerażony konduktor przeniósł bagaże owej pani do innego przedziału. Myślę, że przykładu tego nie ma sensu komentować. Ponieważ jesteśmy w trakcie podróży, podam kolejną ciekawostkę. Dziadkowi i Witosowi zabrakło pieniędzy na hotel. Wynajęli więc wspólnie pojedyncze pomieszczenie. Z tej perspektywy, sytuacja obecnych posłów jest luksusowa. Tomasz Dyło był osobą wierzącą. Wiara ta na owe czasy była światła i nowoczesna. Do kościoła chadzał nie wtedy, gdy było w nim wielu ludzi, ale by (jak mawiał) porozmawiać z Bogiem. Kiedyś towarzyszyłem mu w takiej wę361 drówce. Po dojściu do kościoła, poprosił abym pobawił się na przykościelnym cmentarzu, a sam wszedł do środka. Po dłuższej nieobecności wyszedł. Klasztor w Sędziszowie Małopolskim posadowiony jest na wzniesieniu. Wiodły do niego rozległe schody. W pewnej chwili dziadek powiedział – „wiesz Jędrzej, dawniej na każdym stopniu, z każdej ich strony, siedzieli biedni. Było ich dużo, bardzo dużo, a każdy wyciągał ręce i wołał – daj! Teraz ich nie ma ale nie myśl, że wszystko jest dobrze. Do kościoła, jako instytucji zachował dystans. Mawiał: chłopom się zdarzało wejść w szkodę do pańskiego lasu. Jeśli się z tego wyspowiadano, w kilka dni po tym, dwór wiedział, kim był sprawca szkody. Dziadek czuł potrzeby narodu, swojej miejscowości, sąsiadów. Szczęch – sąsiad nazywał go złotym człowiekiem. Myślę, że mimo zaborów – kochał to, co obecnie nazywamy Ojczyzną – Polszczyzną. Kiedyś w trakcie spaceru na Górkę (mieszkał tam wujek Michał) poprosił mnie, abym rozłożył ręce. Miedza była wąska, a po jej obu stronach kołysały się łany zboża. Po chwili padło pytanie – co czujesz? Swojej odpowiedzi nie pamiętam. Zapamiętałem jednak to co powiedział dziadek – to twoja ziemia – kochaj ja! Myślę, że taka postawa wynikała z klimatu jego rodzinnego domu. Nasz pradziad wsławił się tym, że rannych z Powstania Styczniowego przewoził do Wschodniej Galicji, a na jego potrzeby przekazał kwotę 20 tys. cwancygierów w srebrze. A teraz – jakim go widzę, jakim go zapamiętałem. Był mężczyzną średniego, a może nieco wyższego wzrostu, sylwetka wyprostowana. Koloru oczu nie pamiętam. Spojrzenie przenikliwe, a przy tym przyjazne. Włosy i wąsy szpakowate. Twarz szczupła, pociągła z charakterystycznym wydatnym nosem. Wokół oczu kurze łapki świadczące o poczuciu humoru. Głos przykuwający uwagę rozmówców. Do tego okazałe, zgodne z epoką wąsy, podstrzyżone i stale formowane. Ubrany estetycznie, głównie w garnitur. Zapamiętałem ciemno-szary kolor. Cechowała go ciekawość świata. W domu było radio – kryształek, którego od czasu do czasu słuchał. Radio było wtedy w Borku ewenementem – dwie, trzy sztuki we wsi. Dużo czytał, brał kożuszek i szedł do ulubionego miejsca w sadzie. Pobyt u dziadków – byłem blisko rok uciekając przed szkarlatyną – stanowił jedna wielką przygodę. Żniwa, banderie konne, wieńcowanie tworzyły doznania jakich nie znałem. Bogactwo świąt, wielość potraw, których miało być 12, obecność całej Borkowskiej rodziny, budzą do dziś ciepłe wspomnienia. Wujek Władek idący z opłatkiem do zwierząt, bo ponoć miały przemawiać ludzkim głosem – to moja droga do poznania i szacunku dla tradycji. Dziadek był wspaniałym nauczycielem i doradcą. Byłem niejadkiem. Na wsi pora posiłku gromadzi wszystkich przy stole. Gdy nie chciałem jeść, dziadek mówił: „weźcie jedzenie, będzie głodny – sam przyjdzie”. Teoria ta nie zawsze się sprawdzała. Zauważył to dziadek. Powiedział coś co zapamiętałam do dziś. „Musisz sam sobie radzić, bo inni mogą być zajęci. Lubisz marchewkę? Lubię – odpowiedziałem. Więc rób to, co chłopcy ze wsi. Wyrwij ją, oczyść 362 z ziemi, a potem o portki i zjedz”. Marchewka była wspaniała. W domu rodzice zabraniali mi picia surowej wody, a dziadek mi na to pozwalał: „Przy studni zawsze jest garnuszek i woda. Wypij i nie zważaj na to czy jesz ogórki, czy gruszki”. Przekonałem się, że miał rację. Kiedyś zapytał mnie: „potrafisz wbić gwoździa?”. Po twierdzącej odpowiedzi dostałem młotek i poszedłem zabić dziurę w płocie. Pracy nie było wiele. Po przybiciu pierwszej sztachety zabrałem się za kolejną, przesuwając się nieco. Nieświadomy, odsłoniłem wlot do gniazda os. Zdołałem wbić gwóźdź u góry, gdy zostałem ukąszony dwa razy. Pobiegłem z płaczem do domu. Dziadek spojrzał na mnie i zaczął kpić – „taki duży, a boi się małej osy”. Wziął młotek i sam dokończył to, co obiecałem wykonać. Przypłacił to kilkudniowym słabowaniem. Andrzej Dyło (Łódź) PS. Nie potrafię precyzyjnie określić w czasie wspomnień związanych z dziadkiem Tomaszem, ze względu na fragmentaryczność źródeł rodzinnych. Wspomnienia, jakie spisałem są wspomnieniami podrostka, które pozwalają jednak ciepło ocenić dziadka Tomasza. Odczytałem je na zjeździe jego wnuków i prawnuków. Postanowiliśmy tam kontynuować nasze spotkania po to, by to co pamiętamy nie odeszło w przeszłość. Zdajemy sobie sprawę, że dzieło Tomasza Dyły jest znaczące. Uważamy, jako Jego spadkobiercy, że wartości, które tworzył w ruchu ludowym i w swoim znojnym życiu rolnika we wsi Borek Wielki zasługują na najwyższy szacunek i kultywowanie. A.D. 363 Damian Kasprzyk Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ BIBLIOGRAFIA zawartości biuletynu informacyjno-naukowego Interdyscyplinarnego Zespołu Badania Wsi UŁ „ZESZYTY WIEJSKIE” za lata 2011–2014 Zeszyty XVI–XX Wstęp Gdy w 2010 roku ukazał się XV tom „Zeszytów Wiejskich” – biuletynu informacyjno-naukowego Interdyscyplinarnego Zespołu Badania Wsi UŁ – uznano, że najwyższa pora opracować bibliografię zawartości pisma. Ukazała się ona jako osobna publikacja w 2011 roku (ISBN 978-83-932014-2-6, ss. 70), obejmując lata 1998–2010 i zawartość piętnastu zeszytów. Prezentowana tu bibliografia stanowi naturalną kontynuację a zarazem uzupełnienie tamtego wydawnictwa. Interdyscyplinarny Zespół Badania Wsi został powołany 1 grudnia 1996 roku Zarządzeniem Rektora Uniwersytetu Łódzkiego. Kierownikiem Zespołu został prof. nadzw. dr hab. Andrzej Lech. Siedzibą jednostki stała się Katedra Etnologii (obecnie Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej). Zespół ten stanowi kontynuację poprzednio istniejącego przy Instytucie Historii UŁ Interdyscyplinarnego Zespołu Naukowo-Badawczego Struktur i Przemian Społecznych Polskiej Wsi w Dobie Rozkładu Feudalizmu i Epoce Kapitalizmu. Jego kierownikami byli kolejno prof. prof. Helena Brodowska-Kubicz, Zbigniew Stankiewicz, Julian Janczak. Pierwszy tom „Zeszytów Wiejskich” ukazał się w 1998 roku. Redakcja zadeklarowała wówczas, że na zawartość pisma składać się będą „zapisy wszelkich zjawisk społecznych, kulturowych, gospodarczych i politycznych, dotyczących złożonej rzeczywistości wsi polskiej, przebiegających na tle przeobrażeń zachodzących w Europie i w ogóle świecie”1. Pismo miało być otwarte na publikacje autorów reprezentujących różne dyscypliny spośród nauk społecznych. Jako wiodące wymieniono historię, socjologię, etnologię, pedagogikę i ekonomię. __________ 1 Od redakcji, „Zeszyty Wiejskie”, Z. I, 1998, s. 7. 365 Dziś – z perspektywy 17 lat i 21 tomów pisma – można powiedzieć, że ów wachlarz dyscyplin naukowych znacznie się rozszerzył. W kolejnych zeszytach ukazywały się artykuły poświęcone szeroko pojętej problematyce wiejskiej pisane przez archeologów, kulturoznawców, religioznawców, politologów, literaturoznawców oraz badaczy zagadnień prawno-administracyjnych. Szereg tekstów poświęcono wsi i rolnictwu w innych krajach. Na zawartość pisma składają się STUDIA, MATERIAŁY, INFORMACJE NAUKOWE, RECENZJE a także (nieregularnie) AUTOREFERATY i PRO MEMORIA. Odmienny układ i charakter (wśród pięciu tomów objętych bibliografią) posiada zeszyt XIX. Zawiera on artykuły naukowe dedykowane wieloletniemu Dyrektorowi Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ Profesorowi Władysławowi Baranowskiemu, który w 2014 roku obchodził jubileusz 70lecia urodzin i 50-lecia pracy naukowej. Na liście B czasopism punktowanych opracowanej przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, opublikowanej 23 grudnia 2015 roku, „Zeszyty Wiejskie” figurują z 5 punktami (poz. 2202, s. 64). Trwają starania o podniesienie punktacji pisma. W 2012 roku uruchomiono stronę internetową: www.zw.uni.lodz.pl gdzie można zapoznać się z zawartością kolejnych tomów (od zeszytu XIV do aktualnego). Umieszczono także hasło „Zeszyty Wiejskie” w Wikipedii. Układ niniejszej bibliografii jest działowy, merytoryczny. Schemat, według którego uporządkowano zagadnienia został podyktowany tematyką podejmowaną przez autorów. Interdyscyplinarność i wielowątkowość tematyczna zmuszała w licznych przypadkach do uwzględnienia jednej pozycji w kilku działach. Każda pozycja posiada jednak numer określający przynależność podstawową zasygnalizowaną w innych działach formułą „= poz.”. Bibliografia zawiera 142 pozycje. Opisy bibliograficzne zawierają: nazwisko i imię autora, tytuł publikacji, numer zeszytu, rok jego wydania oraz strony na których znajduje się tekst. W przypadku recenzji: nazwisko i imię autora lub redaktora recenzowanej publikacji, jej tytuł, wydawcę, miejsce i rok wydania, sumę stron, a następnie imię i nazwisko recenzującego, numer zeszytu, rok jego wydania oraz strony na których znajduje się recenzja. Bibliografię uzupełniają dwa indeksy. Pierwszy z nich zawiera 116 nazwisk autorów tekstów zamieszczonych w „Zeszytach Wiejskich” oraz autorów lub redaktorów publikacji recenzowanych na łamach tego pisma. Drugi indeks zawiera nazwy geograficzno-historyczne obecne w tytułach. Autor bibliografii ma nadzieję, że opracowanie to ułatwi korzystanie z bogatej, interdyscyplinarnej zawartości „Zeszytów Wiejskich”, zaspokoi ciekawość osób zainteresowanych szeroko pojętą problematyka wiejską, zainspiruje do podjęcia nowych tematów, zachęci do współpracy z pismem. 366 Układ bibliografii I. IDEE, RUCHY I PARTIE POLITYCZNE (poz. 1–9) II. ZAGADNIENIA GOSPODARCZE I ADMINISTRACYJNE (poz. 10–31) III. SZKOLNICTWO, EDUKACJA, OŚWIATA (poz. 32–34) IV. OCHRONA ZDROWIA, ZDROWOTNOŚĆ I OPIEKA SPOŁECZNA (poz. 35–37) V. ZAGADNIENIA RELIGIJNO-WYZNANIOWE (poz. 38) VI. MNIEJSZOŚCI NARODOWE I ETNICZNE (poz. 39–41) VII. ZAGADNIENIA TOŻSAMOŚCI SPOŁECZNO-KULTUROWEJ (poz. 42–44) VIII. PRZEMIANY NA WSI I W ROLNICTWIE POD WPŁYWEM UNII EUROPEJSKIEJ (poz. 45–47) IX. ETNOGRAFIA, ETNOLOGIA (poz. 48–81) X. ARCHEOLOGIA (poz. 82–85) XI. MUZEALNICTWO I MUZEOLOGIA (poz. 86–89) XII. ZAGADNIENIA METODOLOGICZNE (poz. 90–94) XIII. BIOGRAFIE INDYWIDUALNE I ZBIOROWE (poz. 95–114) XIV. PAMIĘTNIKI, WSPOMNIENIA, KORESPONDENCJE, DOKUMENTY (poz. 115–125) XV. ŻYCIE NAUKOWE – KONGRESY, KONFERENCJE, SESJE, JUBILEUSZE (poz. 126–131) XVI. RECENZJE I OMÓWIENIA (poz. 132–139) XVII. BIBLIOGRAFIE (poz. 140–141) XVIII. WYPOWIEDZI REDAKCYJNE (poz. 142) 367 I. IDEE, RUCHY I PARTIE POLITYCZNE 1. DUBICKI Andrzej: Zarys „problematyki chłopskiej” w Rumunii przed 1914 rokiem. Z. XVI, 2011, s. 60–78. 2. DZIECIŃSKI Paweł: Problemy wiejskie w systemie bezpieczeństwa wewnętrznego w ujęciu geopolitycznym. Z. XVII, 2012, s. 157–173. 3. JARNO Witold: Problematyka wiejska w działalności Wojska Polskiego w wielkich kampaniach politycznych z lat 1946–1947. Z. XVIII, 2013, s. 176– 197. 4. KOLENDO Ireneusz T.: Położenie polityczno-ekonomiczne mieszkańców ziem łotewskich od połowy XIX w. do końca I wojny światowej. Z. XVIII, 2013, s. 66–87. 5. KUBIAK Jarosław: Organizacja Wiejska Obozu Zjednoczenia Narodowego w województwie łódzkim. Z. XX, 2014, s. 89–106. 6. ŁUCZKOWSKI Marcin: Aktywność polityczno-społeczna ziemiaństwa województwa kieleckiego w latach 1918–1939. Z. XX, 2014, s. 251–258. 7. OLEJNIK Leszek: Z dziejów Polskiego Stronnictwa Ludowego w powiecie sieradzkim. Z. XVII, 2012, s. 134–156. PERZYNA Paweł: Błażej Stolarski 1880–1939. Biografia polityka i działacza społeczno-gospodarczego. Z. XX, 2014, s. 271–281 = poz. 111. SZPYTMA Mateusz: ZSL w województwie krakowskim (1949–1956). Geneza– ludzie–działalność, wyd. Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu & Towarzystwo Naukowe „Societas Vistulana”, Kraków 2013, ss. 544. – [Rec.:] KOTELUK Daniel: Kłopotliwe stronnictwo. Rzecz o książce Mateusza Szpytmy. Z. XX, 2014, s. 285–288 = poz. 137. 8. TOPORSKI Arkadiusz: Postawa ziemian guberni kieleckiej i radomskiej wobec działalności ruchu niepodległościowego w czasie I wojny światowej. Z. XX, 2014, s. 61–88. TURKOWSKI Romuald: Agraryści czechosłowaccy w latach 1899–1935, cz. 1, Warszawa 2012, ss. 527 + aneks; Idem: Agraryści czechosłowaccy w latach 1935–1938–1989, cz. 2, Warszawa 2013, ss. 443. – [Rec.:] LECH Andrzej: Dzieło życia Profesora Romualda Turkowskiego. Z. XVIII, 2013, s. 384–390 – 138. 368 9. WALASZCZYK Krzysztof: Działalność Stronnictwa Ludowego wśród uchodźców polskich w Iranie w latach 1942–1945. Z. XVI, 2011, s. 79–95. II. ZAGADNIENIA GOSPODARCZE I ADMINISTRACYJNE 10. ADAMCZEWSKI Marek: O gminie i jej sprawach językiem symboli, czyli o informacjach zaszyfrowanych w znakach gmin wiejskich województwa łódzkiego. Z. XX, 2014, s. 179–210. 11. BIAŁY Halina: Rola pól doświadczalnych w rozwoju rolnictwa Królestwa Polskiego i ziem zabranych w XIX i początkach XX wieku. Z. XVIII, 2013, s. 88–105. 12. CHUDY Sylwia, MAKOWSKA Agnieszka: Twaróg i ser smażony – wczoraj i dziś. Z. XX, 2014, s. 167–175. CZEPAS Piotr: Olejarnia Władysława Malesy w Mszadli, pow. Skierniewice, woj. łódzkie jako dokument techniki i życia społecznego mieszkańców wsi. Z. XIX, 2014, s. 417–428 = poz. 53. 13. CZEPAS Piotr: Olejarnia z miejscowości Mnich-Kolonia, pow. Kutno, woj. łódzkie jako przykład drobnej działalności przemysłowej w środowisku wiejskim. Z. XVIII, 2013, s. 361–367. CZUCHRYTA Artur: Przemysł rolno-spożywczy w województwie lubelskim w tatach 1918–1939, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2008, ss. 199. – [Rec.:] ŁAPA Małgorzata. Z. XVI, 2011, s. 305–309 = poz. 132. 14. DOMARAŃCZYK Daria: Towarzystwo Chowu Drobiu i Królików w Jarosławiu jako przejaw XIX–wiecznego nowoczesnego polskiego rolnictwa. Z. XX, 2014, s. 125–134. FUDZIŃSKI Piotr: Sposoby zdobywania pożywienia i gospodarka ludności kultury pomorskiej na terenie Pojezierza Kaszubskiego i Starogardzkiego. Z. XVI, 2011, s. 29–38 = poz. 83. 15. JARNO Witold: Udział okręgów wojskowych w akcjach rolnych w pierwszych latach po zakończeniu II wojny światowej (1945–1948). Z. XVI, 2011, s. 96–118. 369 16. KAJZER Leszek: O budownictwie nie tylko przemysłowym. Z. XIX, 2014, s. 389–406. KAPUŚCIŃSKI Jacek: Szkice z dziejów wsi w Radomszczańskiem (XIX–XX w.) Wydobycie torfu w Woźnikach. Z. XVII, 2012, s. 225–239 = poz. 55. 17. KLEMANTOWICZ Dariusz: Zalesienie Kresów Wschodnich dawnej Rzeczypospolitej w okresie zaborów. Z. XVI, 2011, s. 39–59. 18. KOKOSZKO Maciej: Rola nabiału w diecie późnego antyku i wczesnego Bizancjum (IV–VII w.). Z. XVI, 2011, s. 8–28. 19. KOKOSZKO Maciej, ERLICH Łukasz: Rola roślin strączkowych (ospria) w diecie późnego antyku i wczesnego Bizancjum (IV–VII w.) na podstawie wybranych źródeł. Z. XVII, 2012, s. 8–18. 20. KOKOSZKO Maciej, JAGUSIAK Krzysztof, RZEŹNICKA Zofia: Kilka słów o zupie zwanej ptisane (ptis£nh). Z. XVIII, 2013, s. 282–292. 21. KOKOSZKO Maciej, JAGUSIAK Krzysztof: Zboża Bizancjum. Kilka uwag na temat roli produktów zbożowych na podstawie źródeł greckich. Z. XVII, 2012, s. 19–38. 22. KOKOSZKO Maciej, JAGUSIAK Krzysztof, RZEŹNICKA Zofia: Tajemnicza roślina kinara, a zatem o antycznych karczochach i kardach. Z. XIX, 2014, s. 353–362. 23. KOLENDO Ireneusz: Reformy gospodarcze na Łotwie w latach 1918–1940. Z. XX, 2014, s. 135–166. 24. KSIĄŻEK Joanna: Struktura i idea kołchozu a wspólnoty lokalne tradycyjnych społeczeństw Azji Środkowej. Z. XVII, 2012, s. 183–194. 25. LECH Andrzej: Zygmunta Załęskiego ekonomiczne aspekty agraryzmu. Z. XX, 2014, s. 51–60. 26. MATUSIAK Marcin: Działalność Juliusza Poniatowskiego na polu agronomii społecznej w latach 1934–1939. Z. XVIII, 2013, s. 129–148. 27. MATUSIAK Marcin: Realizacja reformy rolnej w Polsce w latach 1934– 1939. Z. XVII, 2012, s. 107–133. 370 28. NOWAK Tomasz Andrzej: Udział chłopów w życiu Wielunia w pierwszej połowie XVI wieku. Z. XVII, 2012, s. 39–52. PERZYNA Paweł: Błażej Stolarski 1880–1939. Biografia polityka i działacza społeczno-gospodarczego. Z. XX, 2014, s. 271–281 = poz. 111. PILAREK Rafał: Cabane à Sucre jako element dziedzictwa kulturowego Quebeku. Z. XX, 2014, s. 119–124 = poz. 70. 29. PUŚ Wiesław: Przemysł ziemiański guberni siedleckiej w latach 1879–1913. Z. XIX, 2014, s. 407–416. RZEŹNICKA Zofia, KOKOSZKO Maciej: Zastosowanie kulinarne i medyczne pokrzywy w wybranych źródłach antycznych i bizantyńskich. Z. XVIII, 2013, s. 45–53 = poz. 37. 30. SICIŃSKI Jan T.: Flora i roślinność (szata roślinna) synantropijna wsi oraz małych miasteczek. Z. XVII, 2012, s. 256–271. 31. SKODLARSKI Janusz: Działalność gospodarcza księżnej Anny Jabłonowskiej (1728–1800). Z. XVII, 2012, s. 53–66. III. SZKOLNICTWO, EDUKACJA, OŚWIATA 32. DOMAŃSKA Aneta: Organizacje społeczne wsi Czerniewice (pow. Tomaszów Mazowiecki). Z. XVIII, 2013, s. 198–215. DYŁO Józef: O Tuwimie, szkole i Inowłodzu. Wspomnienia wiejskiego nauczyciela. Z. XVI, 2011, s. 212–230 = poz. 117. KOLENDO Ireneusz T.: Profesor Władysław Baranowski w Związku Nauczycielstwa Polskiego. Z. XIX, 2014, s. 25–32 = poz. 95. 33. LESIAKOWSKI Krzysztof: Praca kulturalno-oświatowa w jednostkach Powszechnej Organizacji „Służba Polsce” (1948–1956) – założenia i realizacja. Z. XVI, 2011, s. 119–142. 34. MICHALSKA-GAŁA Magdalena, MICHALSKI Michał: Powiatowa Ludowa Szkoła Rolnicza w Sędziejowicach (1924–1939). Z. XVIII, 2013, s. 149–175. 371 IV. OCHRONA ZDROWIA, ZDROWOTNOŚĆ I OPIEKA SPOŁECZNA 35. ABRAMOWICZ Michał, ABRAMOWICZ Jan: Odkrycia naukowe w medycynie i ich wpływ na zdrowotność ludności wiejskiej. Z. XVII, 2012, s. 297–307. CHLEBOWSKA Barbara: Żebractwo wiejskie w II RP. Z. XVII, 2012, s. 319– 327 = poz. 52. 36. KAPUŚCIŃSKA Nina: Projekty ochronek dla dzieci wiejskich w świetle „Kroniki Rodzinnej”. Z. XVII, 2012, s. 284–296. RZEPKOWSKA Aleksandra: Zespół Aspergera – społeczno-kulturowe konsekwencje diagnozy. Z. XIX, 2014, s. 143–154 = poz. 76. 37. RZEŹNICKA Zofia, KOKOSZKO Maciej: Zastosowanie kulinarne i medyczne pokrzywy w wybranych źródłach antycznych i bizantyńskich. Z. XVIII, 2013, s. 45–53. V. ZAGADNIENIA RELIGIJNO-WYZNANIOWE 38. KIJEWSKA Anna: Bułgarscy chrześcijanie i muzułmanie w sytuacjach międzykulturowych. Kurban – krwawa ofiara we współczesnej Bułgarii. Z. XVIII, 2013, s. 378–382. KOSIŃSKI Amilkar: In memoriam Francisci Potaszy–Kosiński (1909–1980). Z. XX, 2014, s. 227–236 = poz. 110. KOZŁOWSKI Włodzimierz: Ksiądz Józef Panaś – niepokorny kapelan wojskowy i działacz ludowy (1887–1940). Spojrzenie na niektóre fragmenty biografii. Z. XVIII, 2013, s. 106–128 = poz. 109. LATOCHA Sebastian: Powrót do archiwum. Etnologiczna lektura metryk Kościoła rzymskokatolickiego. Z. XIX, 2014, s. 215–226 = poz. 64. NOWINA-SROCZYŃSKA Ewa: Suplement do kultury religijnej współczesnego Podhala. Z. XIX, 2014, s. 227–248 = poz. 67. TOPORSKI Arkadiusz: Plebania, dwór i wieś guberni kieleckiej w świetle wspomnień księdza Adama Włosińskiego (1912–1917). Z. XVIII, 2013, s. 322– 340 = poz. 124. 372 VI. MNIEJSZOŚCI NARODOWE I ETNICZNE 39. CIMEK Henryk: Ukraińcy w ruchu rewolucyjnym w II Rzeczypospolitej. Z. XVII, 2012, s. 95–106. 40. GAWRYSZCZAK Anna: Żydzi jako wiejscy dzierżawcy karczm w XIX wieku. Z. XVII, 2012, s. 77–94. 41. SZADKOWSKA Anna, KUMIDAJ Monika: Żydzi w opiniach współczesnych mieszkańców Sobolewa. Z. XX, 2014, s. 237–248. VII. ZAGADNIENIA TOŻSAMOŚCI SPOŁECZNO-KULTUROWEJ KABZIŃSKA Iwona: Między pragnieniem ideału a rzeczywistością. Polacy na Litwie, Białorusi i Ukrainie w okresie transformacji systemowej przełomu XX i XXI stulecia, Zakład Wydawniczy Letter Quality, Warszawa 2009, ss. 228. – [Rec.:] OLSZEWSKI Wojciech. Z. XVI, 2011, s. 302–304 = poz. 134. KMIECIŃSKI Jerzy: Archeologia i świadomość historyczna. Z. XIX, 2014, s. 119–134 = poz. 84. KUBISZTAL Anna: Kultura ludowa i tożsamość narodowa w dziewiętnastowiecznej etnografii portugalskiej. Z. XVIII, 2013, s. 54–65 = poz. 62. 42. LEWANDOWSKI Edmund: Święta czy przeklęta? W poszukiwaniu tożsamości Rusi i Rosji. Z. XIX, 2014, s. 87–118. 43. ŁAGA Zuzanna: Pamięć i zapomnienie jako formy kształtujące tożsamość na przykładzie Żuław Gdańskich. Z. XVIII, 2013, s. 230–239. SWOBODA Szymon: Krajobraz i jego kulturowa waloryzacja. O przestrzeni znaczącej w Pieninach. Z. XVIII, 2013, s. 240–254 = 77. 44. SZPAK Ewelina: Mentalność ludności wiejskiej w PRL. Studium zmian. Z. XVI, 2011, s. 294–299. WEJLAND Andrzej Paweł: Mój Cekcyn. Fragmenty autobiograficzne. Z. XIX, 2014, s. 69–86 = poz. 79. 373 VIII. PRZEMIANY NA WSI I W ROLNICTWIE POD WPŁYWEM UNII EUROPEJSKIEJ 45. LECH Aleksandra: Wspieranie dochodów polskich rolników przez dopłaty bezpośrednie po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Z. XIX, 2014, s. 443–454. 46. MULARSKA-KUCHAREK Monika: Korzyści z zaufania społecznego. Z. XVII, 2012, s. 272–282. 47. MULARSKA-KUCHAREK Monika: Analiza norm społecznych stanowiących podstawę kapitału społecznego. Na przykładzie badań w gminach wiejskich i miejsko-wiejskich województwa łódzkiego. Z. XVIII, 2013, s. 267–281. IX. ETNOGRAFIA, ETNOLOGIA 48. DIAKOWSKA Edyta: Obca kobieta, jako zwiastun śmierci. Z. XVI, 2011, s. 168–177. 49. BARANOWSKI Władysław: Kultura społeczna Buriatów w polskich relacjach. Z. XVII, 2012, s. 174–182. 50. BARANOWSKI Władysław, LECH Andrzej: Łódzka etnologia na Ziemi Garwolińskiej (1996–2011). Kronika współpracy. Z. XVI, 2011, s. 268–287. 51. CHLEBOWSKA Barbara: Z historii Święta Palanta w Grabowie. Z. XIX, 2014, s. 305–331. 52. CHLEBOWSKA Barbara: Żebractwo wiejskie w II RP. Z. XVII, 2012, s. 319–327. 53. CZEPAS Piotr: Olejarnia Władysława Malesy w Mszadli, pow. Skierniewice, woj. łódzkie jako dokument techniki i życia społecznego mieszkańców wsi. Z. XIX, 2014, s. 417–428. CZEPAS Piotr: Olejarnia z miejscowości Mnich-Kolonia, pow. Kutno, woj. łódzkie jako przykład drobnej działalności przemysłowej w środowisku wiejskim. Z. XVIII, 2013, s. 361–367 = poz. 13. 54. CZEPAS Piotr: Tradycyjne budownictwo chłopskie w Polsce środkowej w XIX i XX wieku. Z. XVII, 2012, s. 310–318. 374 55. KAPUŚCIŃSKI Jacek: Szkice z dziejów wsi w Radomszczańskiem (XIX– XX w.) Wydobycie torfu w Woźnikach. Z. XVII, 2012, s. 225–239. 56. KARPIŃSKA Grażyna E.: Dziedzictwo w cyfrowym archiwum: fotografie robotników w repozytorium cyfrowym. Z. XIX, 2014, s. 201–214. 57. KASPRZYK Damian: Popularyzacja ludowego dziedzictwa kulturowego – w poszukiwaniu uzasadnienia. Z. XVI, 2011, s. 258–267. 58. KASPRZYK Damian: Regionaliści sami o sobie – rzecz o pewnym projekcie badawczym, jego realizacji i wstępnych wnioskach. Z. XX, 2014, s. 211–226. KIJEWSKA Anna: Bułgarscy chrześcijanie i muzułmanie w sytuacjach międzykulturowych. Kurban – krwawa ofiara we współczesnej Bułgarii. Z. XVIII, 2013, s. 378–382 = poz. 38. 59. KOPERA Łukasz: Przemiany społeczno-kulturalne wsi Sudzin i Sudzinek na przestrzeni XX i początku XXI wieku. Z. XVII, 2012, s. 240–255. 60. KOZŁOWSKA Aleksandra Anna: Festiwale polskiego regionalizmu górskiego – święta, zjazdy i tygodnie gór (1935–1939). Z. XIX, 2014, s. 279–296. 61. KRAWCZYK-WASILEWSKA Violetta: Kolberg i inni. Z dziejów europejskiej dokumentalistyki folklorystycznej. Z. XIX, 2014, s. 191–200. 62. KUBISZTAL Anna: Kultura ludowa i tożsamość narodowa w dziewiętnastowiecznej etnografii portugalskiej. Z. XVIII, 2013, s. 54–65. 63. KUBISZTAL Anna: Polski antropolog opowiadający o portugalskiej antropologii – prolegomena. Z. XIX, 2014, s. 173–190. 64. LATOCHA Sebastian: Powrót do archiwum. Etnologiczna lektura metryk Kościoła rzymskokatolickiego. Z. XIX, 2014, s. 215–226. ŁAGA Zuzanna: Pamięć i zapomnienie jako formy kształtujące tożsamość na przykładzie Żuław Gdańskich. Z. XVIII, 2013, s. 230–239 = poz. 43. 65. ŁUCZKOWSKI Jan: Dożynki Prezydenckie w Spale. Z. XX, 2014, s. 107– 118. 66. MLEKODAJ Anna: O góralskim humorze. Z. XIX, 2014, s. 249–262. 375 67. NOWINA-SROCZYŃSKA Ewa: Suplement do kultury religijnej współczesnego Podhala. Z. XIX, 2014, s. 227–248. 68. ORSZULAK-DUDKOWSKA Katarzyna: Samochód i mężczyzna. Z. XIX, 2014, s. 429–442. 69. PAWŁOWSKA Kinga: Dynamizm wiejskich kosmologii: łady społeczne i wizje świata. Z. XX, 2014, s. 259–269. 70. PILAREK Rafał: Cabane à Sucre jako element dziedzictwa kulturowego Quebeku. Z. XX, 2014, s. 119–124. 71. PILAREK Rafał: Etnografia na łamach czasopism naukowych Polskiego Towarzystwa Geograficznego. Z. XVIII, 2013, s. 216–229. 72. PILAREK Rafał: Etnografia na łamach pierwszych polskich czasopism geograficznopodróżniczych i krajoznawczych. Z. XVI, 2011, s. 237–257. 73. PILAREK Rafał: Etnografia na łamach pisma „Poznaj Świat” w świetle reportaży A. L. Godlewskiego, E. Karwota i B. Malkina. Z. XIX, 2014, s. 297– 304. 74. PIOTROWSKA Alicja: W poszukiwaniu odrodzenia miejskiego – OFF Piotrkowska Center jako przykład nowych tendencji społeczno-kulturowych w miejskich przestrzeniach. Z. XIX, 2014, s. 333–342. 75. RZEPKOWSKA Aleksandra: Imiona i przezwiska w środowisku wiejskim. Inspiracje i perspektywy badawcze. Z. XVI, 2011, s. 143–153. 76. RZEPKOWSKA Aleksandra: Zespół Aspergera – społeczno-kulturowe konsekwencje diagnozy. Z. XIX, 2014, s. 143–154. 77. SWOBODA Szymon: Krajobraz i jego kulturowa waloryzacja. O przestrzeni znaczącej w Pieninach. Z. XVIII, 2013, s. 240–254. 78. SWOBODA Szymon: "Wioska Niedźwiedzi". Przyczynek do monografii pienińskiej wsi Hałuszowa. Kontekst geograficzno-przyrodniczy i historyczny. Z. XIX, 2014, s. 263–278. 79. WEJLAND Andrzej Paweł: Mój Cekcyn. Fragmenty autobiograficzne. Z. XIX, 2014, s. 69–86. 376 80. WIERUSZEWSKA Maria: Między nami etnografami. Upamiętnienie Jubileuszu profesora Sławka Baranowskiego. Z. XIX, 2014, s. 57–66. 81. WOŹNIAK Małgorzata: Biesiada, muzyka, taniec, czyli współczesne wesele jako forma zabawy w powiecie garwolińskim. Z. XVII, 2012, s. 195–224. X. ARCHEOLOGIA 82. ANDRZEJEWSKI Aleksander, GRABARCZYK Tadeusz: Domniemany krąg kamienny w Pruszczu, gm. Gostycyn. Z. XIX, 2014, s. 345–352. 83. FUDZIŃSKI Piotr: Sposoby zdobywania pożywienia i gospodarka ludności kultury pomorskiej na terenie Pojezierza Kaszubskiego i Starogardzkiego. Z. XVI, 2011, s. 29–38. KAJZER Leszek: O budownictwie nie tylko przemysłowym. Z. XIX, 2014, s. 389–406 = poz. 16. 84. KMIECIŃSKI Jerzy: Archeologia i świadomość historyczna. Z. XIX, 2014, s. 119–134. 85. MARCINIAK-KAJZER Anna: O archeologicznej fascynacji skansenami, czyli o ginącym świecie przedmiotów. Z. XIX, 2014, s. 363–374. XI. MUZEALNICTWO I MUZEOLOGIA 86. BIENIEK Magdalena: Kartki z najnowszych dziejów Muzeum w Nieborowie i Arkadii. Z. XVIII, 2013, s. 402–410. 87. BIENIEK Magdalena: Muzeum w Żyrardowie. Z. XVII, 2012, s. 349–359. 88. CHLEBOWSKA Barbara: Poskładane z okruchów. Uwagi na temat pracy nad wyposażeniem wnętrza domu mieszkalnego w Łęczyckiej Zagrodzie Chłopskiej. Z. XVIII, 2013, s. 341–360. CHRZANOWSKA Kamila, KASPRZYK Damian: Konferencje w Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu 2010, 2011. Z. XVI, 2011, s. 325–331 = poz. 126. 377 89. JANIAK Radosław: Nowa stała wystawa archeologiczna w Muzeum Diecezjalnym w Płocku. Skarby z ziemi wydobyte. Z. XVI, 2011, s. 316–318. KASPRZYK Damian, PIOTROWSKI Robert: Ogólnopolska konferencja naukowa: Muzeum w środowisku lokalnym – współdziałanie i odpowiedzialność, Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu, 14–15 października 2013 roku. Z. XVIII, 2013, s. 396–401 = poz. 127. MARCINIAK-KAJZER Anna: O archeologicznej fascynacji skansenami, czyli o ginącym świecie przedmiotów. Z. XIX, 2014, s. 363–374 = poz. 85. „NASZE Korzenie”. Półrocznik popularnonaukowy Muzeum Mazowieckiego w Płocku poświęcony przyrodzie, historii i kulturze północno–zachodniego Mazowsza, 2011, nr 1, ss. 52. – [Rec.:] GOŁĘBIEWSKI Grzegorz. Z. XVII, 2012, s. 333–337 = poz. 135. STAŃCZUK Marcin: Sprawozdanie z Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej „Współczesne eksponaty muzealne – problemy kolekcji w XXI wieku” zorganizowanej przez Muzeum Wsi Radomskiej w Radomiu z okazji XXXV-lecia powstania skansenu. Z. XVI, 2011, s. 318–325 = poz. 130. XII. ZAGADNIENIA METODOLOGICZNE 90. DEREDAS Anna: Badacz – badany czy współbiesiadnicy? Kwestia współuczestnictwa w sytuacji badań terenowych. Z. XVIII, 2013, s. 255–266. 91. KANIOWSKA Katarzyna: Metoda w antropologii. Uwagi na marginesie „Refleksji na temat badań terenowych w Maroku” Paula Rabinowa. Z. XIX, 2014, s. 135–142. KASPRZYK Damian: Regionaliści sami o sobie – rzecz o pewnym projekcie badawczym, jego realizacji i wstępnych wnioskach. Z. XX, 2014, s. 211–226 = poz. 58. KRAWCZYK-WASILEWSKA Violetta: Kolberg i inni. Z dziejów europejskiej dokumentalistyki folklorystycznej. Z. XIX, 2014, s. 191–200 = poz. 61. KUBISZTAL Anna: Polski antropolog opowiadający o portugalskiej antropologii – prolegomena. Z. XIX, 2014, s. 173–190 = poz. 63. 378 LATOCHA Sebastian: Powrót do archiwum. Etnologiczna lektura metryk Kościoła rzymskokatolickiego. Z. XIX, 2014, s. 215–226 = poz. 64. 92. LEWANDOWSKI Edmund: Propedeutyka socjologii pragmatycznej. Z. XVIII, 2013, s. 7–40. 93. PIĄTKOWSKA Krystyna: O potrzebie antropologii w społecznej praxis. Kilka uwag na gorąco po realizacji projektu badawczego. Z. XIX, 2014, s. 155– 172. 94. PIEŃCZAK Agnieszka: Metoda etnogeograficzna w badaniach atlasowych ośrodka wrocławskiego i cieszyńskiego – kontynuacja i zmiana. Z. XVI, 2011, s. 154–167. WEJLAND Andrzej Paweł: Mój Cekcyn. Fragmenty autobiograficzne. Z. XIX, 2014, s. 69–86 = poz. 79. WIERUSZEWSKA Maria: Między nami etnografami. Upamiętnienie Jubileuszu profesora Sławka Baranowskiego. Z. XIX, 2014, s. 57–66 = poz. 80. XIII. BIOGRAFIE INDYWIDUALNE I ZBIOROWE Władysław Baranowski DEREDAS Anna: Bibliografia prac Profesora Władysława Baranowskiego. Z. XIX, 2014, s. 33–42 = poz. 140. DEREDAS Anna: Wykaz prac doktorskich i prac magisterskich opracowanych pod kierunkiem Profesora Władysława Baranowskiego. Z. XIX, 2014, s. 43–56 = poz 141. 95. KOLENDO Ireneusz T.: Profesor Władysław Baranowski w Związku Nauczycielstwa Polskiego. Z. XIX, 2014, s. 25–32. 96. LECH Andrzej: Profesor Władysław Jerzy Baranowski. W 70-lecie urodzin i 50-lecie pracy naukowej. Z. XIX, 2014, s. 9–24. WIERUSZEWSKA Maria: Między nami etnografami. Upamiętnienie Jubileuszu profesora Sławka Baranowskiego. Z. XIX, 2014, s. 57–66 = poz. 80. Józef Chałasiński 379 ORŁOWSKI Leszek: Cień na pomniku. Z. XIX, 2014, s. 477–480 = poz. 112. Józef Dyło 97. DYŁO Andrzej: O moim Ojcu!. Z. XVI, 2011, s. 210–211. Andrzej Galica 98. KOZŁOWSKA Aleksandra: Góral generałem – Andrzej Galica (1873–1945). Biografia żołnierza, polityka i literata. Z. XVIII, 2013, s. 370–377. Andrzej F. Grabski 99. JANIAK Jan: Człowiek, który zmienił moje życie. Z. XVI, 2011, s. 195–199. 100. LECH Andrzej: Profesor Andrzej Feliks Grabski w Międzyuczelnianym Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Łódzkiego Z. XVI, 2011, s. 200– 209. 101. NOWINOWSKI Sławomir M.: [Profesor Andrzej F. Grabski (1934–2000). Odpominanie Profesora] Z. XVI, 2011, s. 189–191. 102. POMORSKI Jan: [Profesor Andrzej F. Grabski (1934–2000). Odpominanie Profesora]. Z. XVI, 2011, s. 183–189. 103. STOBIECKI Rafał: [Profesor Andrzej F. Grabski (1934–2000). Odpominanie Profesora]. Z. XVI, 2011, s. 180–181. 104. SZYMCZAK Jan: [Profesor Andrzej F. Grabski (1934–2000). Odpominanie Profesora]. Z. XVI, 2011, s. 181–183. 105. WIERZBICKI Andrzej: List do Profesora Rafała Stobieckiego – fragmenty. Z. XVI, 2011, s. 194–195. 106. WRZOSEK Wojciech: [Profesor Andrzej F. Grabski (1934–2000). Odpominanie Profesora]. Z. XVI, 2011, s. 192–193. Anna Jabłonowska SKODLARSKI Janusz: Działalność gospodarcza księżnej Anny Jabłonowskiej (1728–1800). Z. XVII, 2012, s. 53–66 = poz. 31. 380 Oskar Kolberg (i inni etnografowie) KRAWCZYK-WASILEWSKA Violetta: Kolberg i inni. Z dziejów europejskiej dokumentalistyki folklorystycznej. Z. XIX, 2014, s. 191–200 = poz. 61. Arkadiusz Kołodziejczyk 107. LECH Andrzej: Profesor Arkadiusz Kołodziejczyk (1957–2011). Z. XVII, 2012, s. 369–371. Zbigniew Onufrzak 108. CHAŃKO Jan: Zbigniew Onufrzak (1929–2013). Z. XVIII, 2013, s. 411– 413. Józef Panaś 109. KOZŁOWSKI Włodzimierz: Ksiądz Józef Panaś – niepokorny kapelan wojskowy i działacz ludowy (1887–1940). Spojrzenie na niektóre fragmenty biografii. Z. XVIII, 2013, s. 106–128. Juliusz Poniatowski MATUSIAK Marcin: Działalność Juliusza Poniatowskiego na polu agronomii społecznej w latach 1934–1939. Z. XVIII, 2013, s. 129–148 = poz. 26. Franciszek Potaszy–Kosiński 110. KOSIŃSKI Amilkar: In memoriam Francisci Potaszy–Kosiński (1909– 1980). Z. XX, 2014, s. 227–236. George Sand (Amantine Aurore Lucile Dupin) DOMARAŃCZYK Daria: Obraz XIX-wiecznej francuskiej prowincji Berry w świetle pamiętnika George Sand „Dzieje mojego życia”. Z. XVII, 2012, s. 67– 76 = poz. 115. Błażej Stolarski 111. PERZYNA Paweł: Błażej Stolarski 1880–1939. Biografia polityka i działacza społeczno-gospodarczego. Z. XX, 2014, s. 271–281. 381 Jan Szczepański LEWANDOWSKI Edmund: Propedeutyka socjologii pragmatycznej. Z. XVIII, 2013, s. 7–40 = poz. 92. 112. ORŁOWSKI Leszek: Cień na pomniku. Z. XIX, 2014, s. 477–480. WOSKOWSKI Jan: Wspomnienie o Profesorze Janie Szczepańskim. Z. XVIII, 2013, s. 41–44 = poz. 125. Bolesław Ścibiorek 113. GMITRUK Janusz: Bolesław Ścibiorek 1906–1945. Z. XX, 2014, s. 9–50. Julian Tuwim DYŁO Józef: O Tuwimie, szkole i Inowłodzu. Wspomnienia wiejskiego nauczyciela. Z. XVI, 2011, s. 212–230 = poz. 117. Andrzej Paweł Wejland WEJLAND Andrzej Paweł: Mój Cekcyn. Fragmenty autobiograficzne. Z. XIX, 2014, s. 69–86 = poz. 79. Wojciech Wężyk NOWAK Tomasz A.: Testament Wojciecha z Woli Wężykowej Wężyka z 1689 roku. Z. XVIII, 2013, s. 293–302 = poz. 119. Adam Włosiński TOPORSKI Arkadiusz: Plebania, dwór i wieś guberni kieleckiej w świetle wspomnień księdza Adama Włosińskiego (1912–1917). Z. XVIII, 2013, s. 322– 340 = poz. 124. Stefan Wojtkowiak 114. OLEJNIK Leszek: Profesor Stefan Wojtkowiak – karty z bogatego życiorysu. Z. XVII, 2012, s. 361–368. Zygmunt Załęski 382 LECH Andrzej: Zygmunta Załęskiego ekonomiczne aspekty agraryzmu. Z. XX, 2014, s. 51–60 = poz. 25. Piotr Zamojski SZYMCZAK Alicja, SZYMCZAK Jan: Inwentarz majątku ruchomego burmistrza sieradzkiego Piotra Zamojskiego z 1581 r. Z. XIX, 2014, s. 375–388 = poz. 123. XIV. PAMIĘTNIKI, WSPOMNIENIA, KORESPONDENCJE, DOKUMENTY, POEZJE 115. DOMARAŃCZYK Daria: Obraz XIX-wiecznej francuskiej prowincji Berry w świetle pamiętnika George Sand „Dzieje mojego życia”. Z. XVII, 2012, s. 67– 76. 116. DOMARAŃCZYK Daria: Obraz społeczeństwa i prowincji angielskiej za panowania Jerzego III w świetle „Listów wybranych” Jane Austen. Z. XVIII, 2013, s. 303–311. 117. DYŁO Józef: O Tuwimie, szkole i Inowłodzu. Wspomnienia wiejskiego nauczyciela. Z. XVI, 2011, s. 212–230. 118. KOSIŃSKI Amilkar: Tatarskim szlakiem... (fragment „Dzienników rowerowych”. Trasa Łódź – Czeremcha – Sejny, 2008 r.). Z. XIX, 2014, s. 457–474. 119. NOWAK Tomasz A.: Testament Wojciecha z Woli Wężykowej Wężyka z 1689 roku. Z. XVIII, 2013, s. 293–302. ORŁOWSKI Leszek: Cień na pomniku. Z. XIX, 2014, s. 477–480 = poz. 112. 120. ORŁOWSKI Leszek: Walki na przyczółku sandomiersko-baranowskim w 1944 r. – we wspomnieniach mieszkańców Lisowa. Z. XVI, 2011, s. 231–236. 121. OWCZAREK Przemysław: Poezje wiejskie. Z. XVI, 2011, s. 288–292. 122. STAWISZYŃSKA Aneta: Wiejska okolica Łodzi czasów Wielkiej Wojny w publicystyce Theodora Abla i Heinricha Zimmermanna. Z. XVIII, 2013, s. 312–321. 383 123. SZYMCZAK Alicja, SZYMCZAK Jan: Inwentarz majątku ruchomego burmistrza sieradzkiego Piotra Zamojskiego z 1581 r. Z. XIX, 2014, s. 375–388. 124. TOPORSKI Arkadiusz: Plebania, dwór i wieś guberni kieleckiej w świetle wspomnień księdza Adama Włosińskiego (1912–1917). Z. XVIII, 2013, s. 322– 340. WIERZBICKI Andrzej: List do Profesora Rafała Stobieckiego – fragmenty. Z. XVI, 2011, s. 194–195 = poz. 105. 125. WOSKOWSKI Jan: Wspomnienie o Profesorze Janie Szczepańskim. Z. XVIII, 2013, s. 41–44. XV. ŻYCIE NAUKOWE – KONGRESY, KONFERENCJE, SESJE, JUBILEUSZE 126. CHRZANOWSKA Kamila, KASPRZYK Damian: Konferencje w Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu 2010, 2011. Z. XVI, 2011, s. 325–331. 127. KASPRZYK Damian, PIOTROWSKI Robert: Ogólnopolska konferencja naukowa: Muzeum w środowisku lokalnym – współdziałanie i odpowiedzialność, Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu, 14–15 października 2013 roku. Z. XVIII, 2013, s. 396–401. 128. NOWAK Tomasz A.: Sprawozdanie z sesji towarzyszącej obchodom 800lecia Dobryszyc. Z. XVII, 2012, s. 346–348. 129. ORSZULAK-DUDKOWSKA Katarzyna: I Kongres Antropologiczny w Polsce. Z. XVIII, 2013, s. 392–395. 130. STAŃCZUK Marcin: Sprawozdanie z Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej „Współczesne eksponaty muzealne – problemy kolekcji w XXI wieku” zorganizowanej przez Muzeum Wsi Radomskiej w Radomiu z okazji XXXV-lecia powstania skansenu. Z. XVI, 2011, s. 318–325. 131. ZAJĄC Jan: Portal wsiepolskie.pl – przyszłość z tradycją. Z. XVI, 2011, s. 312–315. 384 XVI. RECENZJE I OMÓWIENIA 132. CZUCHRYTA Artur: Przemysł rolno-spożywczy w województwie lubelskim w tatach 1918–1939, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii CurieSkłodowskiej, Lublin 2008, ss. 199. – [Rec.:] ŁAPA Małgorzata. Z. XVI, 2011, s. 305– 309. 133. GŁOWACKI Albin, LESIAKOWSKI Krzysztof, NARTONOWICZ-KOT Maria, OLEJNIK Leszek: Gmina Zadzim 1919–2009, Łódź 2010, ss. 402 + mapa i nlb. il. – [Rec.:] CHOJNACKI Rafał. Z. XVII, 2012, s. 330–332. 134. KABZIŃSKA Iwona: Między pragnieniem ideału a rzeczywistością. Polacy na Litwie, Białorusi i Ukrainie w okresie transformacji systemowej przełomu XX i XXI stulecia, Zakład Wydawniczy Letter Quality, Warszawa 2009, ss. 228. – [Rec.:] OLSZEWSKI Wojciech. Z. XVI, 2011, s. 302–304. 135. „NASZE Korzenie”. Półrocznik popularnonaukowy Muzeum Mazowieckiego w Płocku poświęcony przyrodzie, historii i kulturze północno– zachodniego Mazowsza, 2011, nr 1, ss. 52. – [Rec.:] GOŁĘBIEWSKI Grzegorz. Z. XVII, 2012, s. 333–337. 136. SZCZERBIK Zbigniew, WŁODARCZYK Zdzisław (red.): Wieluński Słownik Biograficzny, Tom 1 i 2, Wieluńskie Towarzystwo Naukowe, Wieluń 2014, ss. 288. – [Rec.:] KASPRZYK Damian. Z. XX, 2014, s. 289–295. 137. SZPYTMA Mateusz: ZSL w województwie krakowskim (1949–1956). Geneza–ludzie–działalność, wyd. Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu & Towarzystwo Naukowe „Societas Vistulana”, Kraków 2013, ss. 544. – [Rec.:] KOTELUK Daniel: Kłopotliwe stronnictwo. Rzecz o książce Mateusza Szpytmy. Z. XX, 2014, s. 285–288. 138. TURKOWSKI Romuald: Agraryści czechosłowaccy w latach 1899–1935, cz. 1, Warszawa 2012, ss. 527 + aneks; Idem: Agraryści czechosłowaccy w latach 1935–1938–1989, cz. 2, Warszawa 2013, ss. 443. – [Rec.:] LECH Andrzej: Dzieło życia Profesora Romualda Turkowskiego. Z. XVIII, 2013, s. 384–390. 139. „ZESZYTY Radomszczańskie”. Prace z dziejów Radomska i powiatu radomszczańskiego, tomy I–V, 2007–2011, ss. 203, 328, 347, 400, 339. – [Rec.:] KASPRZYK Damian. Z. XVII, 2012, s. 338–343. 385 XVII. BIBLIOGRAFIE 140. DEREDAS Anna: Bibliografia prac Profesora Władysława Baranowskiego. Z. XIX, 2014, s. 33–42. 141. DEREDAS Anna: Wykaz prac doktorskich i prac magisterskich opracowanych pod kierunkiem Profesora Władysława Baranowskiego. Z. XIX, 2014, s. 43–56. XVIII. WYPOWIEDZI REDAKCYJNE 142. OD REDAKCJI. Z. XIX, 2014, s. 7. INDEKS NAZWISK Indeks obejmuje także nazwiska autorów lub redaktorów publikacji recenzowanych na łamach pisma. A Abramowicz Jan 35 Abramowicz Michał 35 Adamczewski Marek 10 Andrzejewski Aleksander 82 B Baranowski Władysław 49, 50 Biały Halina 11 Bieniek Magdalena 86, 87 C Chańko Jan 108 Chlebowska Barbara 51, 52, 88 Chojnacki Rafał 133 Chrzanowska Kamila 126 Chudy Sylwia 12 386 Cimek Henryk 39 Czepas Piotr 13, 53, 54 Czuchryta Artur 132 D Deredas Anna 90, 140, 141 Diakowska Edyta 48 Domańska Aneta 32 Domarańczyk Daria 14, 115, 116 Dubicki Andrzej 1 Dyło Andrzej 97 Dyło Józef 117 Dzieciński Paweł 2 E Erlich Łukasz 19 F Fudziński Piotr 83 G Gawryszczak Anna 40 Głowacki Albin 133 Gmitruk Janusz 113 Gołębiewski Grzegorz 135 Grabarczyk Tadeusz 82 J Jagusiak Krzysztof 20, 21, 22 Janiak Jan 99 Janiak Radosław 89 Jarno Witold 3, 15 K Kabzińska Iwona 134 Kajzer Leszek 16 Kaniowska Katarzyna 91 Kapuścińska Nina 36 Kapuściński Jacek 55 Karpińska Grażyna E. 56 Kasprzyk Damian 57, 58, 126, 127, 136, 139 Kijewska Anna 38 Klemantowicz Dariusz 17 Kmieciński Jerzy 84 Kokoszko Maciej 18, 19, 20, 21, 22, 37 Kolendo Ireneusz T. 4, 23, 95 Kopera Łukasz 59 Kosiński Amilkar 110, 118 Koteluk Daniel 137 Kozłowska Aleksandra Anna 60, 98 Kozłowski Włodzimierz 109 Krawczyk-Wasilewska Violetta 61 Książek Joanna 24 Kubiak Jarosław 5 Kubisztal Anna 62, 63 Kumidaj Monika 41 L Latocha Sebastian 64 Lech Aleksandra 45 Lech Andrzej 25, 50, 96, 100, 107, 138 Lesiakowski Krzysztof 33, 133 Lewandowski Edmund 42, 92 Ł Łaga Zuzanna 43 Łapa Małgorzata 132 Łuczkowski Jan 65 Łuczkowski Marcin 6 M Makowska Agnieszka 12 Marciniak-Kajzer Anna 85 Matusiak Marcin 26, 27 Michalska-Gała Magdalena 34 Michalski Michał 34 Mlekodaj Anna 66 Mularska-Kucharek Monika 46, 47 N Nartonowicz-Kot Maria 133 Nowak Tomasz Andrzej 28, 119, 128 Nowina-Sroczyńska Ewa 67 Nowinowski Sławomir M. 101 O Olejnik Leszek 7, 114, 133 Olszewski Wojciech 134 Czuchryta Artur Orłowski Leszek 112, 120 Orszulak-Dudkowska Katarzyna 68, 129 Owczarek Przemysław 121 387 P Pawłowska Kinga 69 Perzyna Paweł 111 Piątkowska Krystyna 93 Pieńczak Agnieszka 94 Pilarek Rafał 70, 71, 72, 73 Piotrowska Alicja 74 Piotrowski Robert 127 Pomorski Jan 102 Puś Wiesław 29 R Rzepkowska Aleksandra 75, 76 Rzeźnicka Zofia 20, 22, 37 S Siciński Jan T. 30 Skodlarski Janusz 31 Stańczuk Marcin 130 Stawiszyńska Aneta 122 Stobiecki Rafał 103 Swoboda Szymon 77, 78 Szadkowska Anna 41 Szczerbik Zbigniew 136 Szpak Ewelina 44 Szpytma Mateusz 137 Szymczak Alicja 123 Szymczak Jan 104, 123 T Toporski Arkadiusz 8, 124 Turkowski Romuald 138 W Walaszczyk Krzysztof 9 Wejland Andrzej Paweł 79 Wieruszewska Maria 80 Wierzbicki Andrzej 105 Włodarczyk Zdzisław 136 Woskowski Jan 125 Woźniak Małgorzata 81 Wrzosek Wojciech 106 Z Zając Jan 131 INDEKS NAZW GEOGRAFICZNO-HISTORYCZNYCH (obecnych w tytułach) Anglia 116 Arkadia 86 Azja Środkowa 24 Baranów 120 Berry (kraina historyczna we Francji) 115 Białoruś 134 Bizancjum 18, 19, 21, 37 Bułgaria 38 Cekcyn 79 Cieszyn 94 388 Czechosłowacja 138 Czeremcha 118 Czerniewice 32 Dobryszyce 128 Europa 61 garwoliński powiat 81 Grabów 51 Hałuszowa 78 Inowłódz 117 Iran 9 Jarosław 14 Kaszubskie Pojezierze 83 kielecka gubernia 8, 124 kieleckie województwo krakowskie województwo 137 Kresy Wschodnie (dawnej Rzeczypospolitej) 17 Lisów 120 Litwa 134 lubelske województwo 132 Łęczyca 88 Łotwa 4, 23 łódzkie województwo 5, 10, 47 Łódź 50, 100, 118, 122 Maroko 91 Mnich-Kolonia (pow. kutnowski) 13 Mszadla (pow. skierniewicki) 53 Nieborów 86 Pieniny 77, 78 Płock 89, 135 Podhale 67 Polska 27, 45, 129 Polska środkowa 54 Polskie Królestwo 11 Portugalia 62, 63 Pruszcz (gm. Gostycyn) 82 Quebek 70 Radom 130 radomska gubernia 8 Radomsko 139 radomszczański (region) 55 radomszczański powiat 139 Rosja 42 Rumunia 1 Ruś 42 Sandomierz 120 Sejny 118 Sędziejowice 34 siedlecka gubernia 29 Sieradz 123 sieradzki powiat 7 Sierpc 126, 127 Sobolew 41 Spała 65 Starogardzkie Pojezierze 83 Sudzin 59 Sudzinek 59 Ukraina 134 Wieluń 28, 136 Wola Wężykowa 119 Woźniki 55 Wrocław 94 Zadzim (gmina) 133 Ziemia Garwolińska 50 Żuławy Gdańskie 43 Żyrardów 87 389 Contents STUDIES Andrzej Lech Historical Ethnography according to Bohdan Baranowski................................... 9 Maria Wieruszewska Polish Rural Model versus European Model: From Władysław Grabski to the Europe 2020 Strategy ............................................................................... 25 Maciej Ząbek Community Villages in Tanzania – Memories after the African Socialism ....... 43 Anna Kubisztal Jorge Dias – the Greatest Portuguese Ethnographer........................................... 59 Rafał Pilarek Cuba Precolombina ............................................................................................ 71 Krystyna Dzwonkowska-Godula, Stanisław Andrzej Średziński Rural Teachers’ Family as a Specific Educational Environment. The Case of (Auto)biography of Jan Woskowski, Łodź Education Sociologist (1921–2015) .......................................................... 79 Henryk Cimek Elites of the Polish Peasant Party (August 1945 – October 1947) ................... 101 Karolina Wanda Rutkowska Karol Jan Rybacki – the Father of Łowicz Press and Regionalist ................... 113 Stefan Żarów Stanisław Harla (1908–1977) the Rural Activist, Man of Letters .................... 125 Paweł Dzieciński The Polish Country as a Separate Niche of the Political Market...................... 135 391 Sebastian Latocha “They cut out kidneys at a disco” – Urban Myth. Reflections on the Verge of Folk Studies and Medical Anthropology ................................ 151 Daria Domarańczyk Non-verbal Communication and the History of Japanese Tea Brewing Ceremonial........................................................................................................ 163 Piotr Czepas The Last Earthen House in Chorki in Łęczyca Poviat and Its Inhabitants........ 169 MATERIALS Marcin Kępiński Bread in Marian Kępiński’s Painting................................................................ 181 Barbara Chlebowska, Michał Świercz The Wheel of Time. Annual Traditional Customs in Łęczyca and Kutno Sculpture ......................................................................................... 195 Amilkar Kosiński The History of Selected Manorial Collections of Manuscripts. (On the Occasion of Exhibition of Book-plates) .............................................. 229 Stefan Żarów Folk Movement in Mielec Area at its Beginning............................................. 243 FOLK GROUPS – ETHNOGRAPHIC LABORATORY Introduction ...................................................................................................... 255 Anna Kurpiel, Anna Lewińska Folk Groups – Genesis of Phenomenon ........................................................... 257 Damian Kasprzyk, Anna Kurpiel Regionalism of Folk Groups............................................................................. 263 392 Marta Derejczyk Remarks on Folk Groups’ Music and Repertoire ............................................. 275 Anna Lewińska Social Activity of Folk Groups......................................................................... 283 AUTOREFERATS Włodzimierz Jan Kostecki The History of Sobolewo and Its Surrounding Area from the 19th and 20th Century .......................................................................... 291 Grażyna Woźny Press People and Periodical Press in Ropczyce Area from the End of the 19th century to 1939 .......................................................... 297 REVIEWING ARTICLES AND REVIEWS Andrzej Lech Sienna Trilogy (1389-2012) by Stefan J. Pastuszka and Romuald Turkowski .................................................................................. 305 [Rev.:] Noble Traditions in Contemporary Polish Culture. Research Approaches and Perspectives, the editor, Polish Folk Studies Association Toruń Office, Toruń 2014, pp. 186 (Damian Kasprzyk)........................................................................................... 323 [Rev.:] Michał Adam Pająk, Family Customs in Brenica Village – the case of the Pająkis Family, Tomaszów Mazowiecki 2015, pp. 234 (Damian Kasprzyk, Andrzej Lech).................................................................... 337 393 SCIENTIFIC INFORMATION Conference „Regional Poland – Language – Culture – Education”, Tczew 27-28 November 2015 (Michał Kargul) ................................................................................................ 343 Summer Parade in Drzewica – about the Review of Farmers’ Wives’ Associations (Anna Deredas, Alicja Piotrowska) .................................................................. 347 PRO MEMORIA Professor Ryszard Szwed (1939–2015) (Tadeusz Dubicki) ............................................................................................. 353 Life with Passion. (Memories about Doctor Lipowski) (Leszek Orłowski) ............................................................................................. 357 Memories about My Grandfather Tomasz (Andrzej Dyło) .................................................................................................. 361 BIBLIOGRAPHY Bibliography of „Rural Journals” in the Period between 2010–2014 (Z. XVI–XX) (Damian Kasprzyk) ........................................................................................... 365 Translated by Katarzyna Walińska 394 INFORMACJA DLA AUTORÓW Artykuły do Zeszytów Wiejskich prosimy dostarczać w 1 egzemplarzu (wydruk wraz z płytą CD), zapisanym w formacie doc lub rtf, czcionką 12 z odstępem 1,5 między wierszami. Fragmenty tekstu mogą być pogrubione lub pochylone (w celu wyróżnienia). Innych formatowań prosimy unikać – w szczególności ręcznego dzielenia wyrazów na sylaby, przenoszenia spójników z końców wierszy oraz rozstrzeliwania tekstu za pomocą spacji. Preferujemy przypisy „klasyczne” umieszczane na dole każdej strony. Maksymalna objętość – 20 stron. Artykuły (za wyjątkiem recenzji i informacji naukowych) prosimy zaopatrzyć w tytuł oraz „Summary” w języku angielskim o objętości od 500 do 1000 znaków. Autorów przysyłających artykuły pocztą prosimy o krótką informację dotyczącą wykształcenia, stopni naukowych, miejsca zatrudnienia (adres) oraz numeru telefonu i adresu e-mail (do wiadomości redakcji). Redakcja