Pultusk24
Transkrypt
Pultusk24
Pultusk24 felieton Lech Chybowski Na przekór Po co mi to? Znowu w życiu mi nie wyszło – śpiewa jeden z mych ulubionych zespołów (nazwy nie podam, bo powiedzą że reklamuję za darmo). To prawda. Bo mnie coraz częściej nic nie wychodzi. I tym razem też znowu mi nie wyszło. Spóźniłem się bowiem z poinformowaniem państwa o dwóch ważnych imprezach, które, odbyły się w lipcu. Pierwsza nazywała się – lipiec miesiącem zębów. Pod takim hasłem w wybranych przychodniach przyjmowano pacjentów. Pewno oczywiście nie za darmo, ale za to bez kolejki, bo impreza skierowana była do... psów. Lipiec był bowiem miesiącem psich zębów. I nie ma się z czego śmiać. Dla psa zęby są o wiele poważniejszą sprawą niż dla ludzi. Nam służą tylko przy jedzeniu, dla psów są także narzędziem obrony, ataku, wypowiedzenia swego zdania itp. A co ma zrobić biedny piesek gdy bolą go zęby? Może tylko położyć się pod kanapą i wyć... Przecież nie pójdzie, tak jak my, do dentysty, bo go żaden nie przyjmie. Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje, przynajmniej jak do tej pory, zabiegów dentystycznych u psów. Choćby to nawet były psy posłów, prezydentów czy ich żon. (Nie wiem jak jest z kotami i wcale mnie to nie interesuje.) Sprawa jest więc bardzo poważna i powinna tym się zając jakaś sejmowa komisja. Bo może agresja niektórych psów bierze się z bólu zębów? Skoro zrobiło się listę agresywnych psich ras warto by ją dentystycznie zweryfikować... A może samorządy w ramach pobieranych corocznie opłat za psa zagwarantowałyby choć jedną w roku psią wizytę u dentysty? (Podpowiadam to – gratis! - przed wyborami samorządowymi, jak znalazł do wykorzystania w kampanii). Bo na właścicieli psy na pewno nie mogą liczyć. Znam mnóstwo takich, którzy nie chodzą do dentysty ze swoimi zębami, nie ma co więc przypuszczać by poszli z psimi... Druga impreza, która - z racji mojego przeoczenia - ominęła państwa to licytacja sztucznej szczęki Winstona Churchilla. To ten gość, który wiele lat był premierem Wielkiej Brytanii, a w czasie wojny podawał rękę gen. Sikorskiemu, ale tylko po to, by zachęcić w ten sposób naszych lotników do strącania Niemców nad kanałem La Manche (niektórzy mówią, że maczał palce w katastrofie gibraltarskiej); ten sam facet, który siedzi sobie zadowolony na tarasie w Jałcie po tym, jak oddał nas w łapy Stalina. Facet, który podobnie jak Hitler, w wolnych chwilach zajmował się malowaniem akwareli i olejnych obrazów. I jego to szczękę wystawiono na sprzedaż. Od razu rodzi się kilka pytań. Po pierwsze – czy pana Winstona pochowano bez szczęki, co byłoby skandalem (w dobrym towarzystwie takich rzeczy się nie robi), czy też pan Winston był na tyle bogaty, że miał kilka sztucznych szczek? Po drugie – czy przed aukcją można było szczękę przymierzyć (po co kupować coś co potem nie będzie nam pasować?) Po trzecie – kto potwierdził, że to naprawdę szczeka pana Winstona, a nie jakaś chińska podróbka? Po czwarte wreszcie – po jaką cholerę cały ten cyrk? Ja rozumiem, ze można trzymać w domu jakieś tam rodzinne pamiątki. Można schować okulary po babci bo genetycy mówią, że wady wzroku powielają się w trzecim pokoleniu, jest więc szansa, że okulary owe choć niemodne mogą się nam przydać. Można trzymać świadectwo chrztu dziadka, by nikt nie zarzucił nam niewłaściwego pochodzenia. Można trzymać akcje przedwojennego Wedla, bo podobno, w cukierni na Szpitalnej w Warszawie mają teraz byłym akcjonariuszom dawać zniżki na czekoladę w płynie. Można wreszcie, jeśli kto ma miejsce w domu, trzymać kilka książek sprzed wojny, Rodziewiczówny na przykład albo Dołęgi Mostowicza, bo podobno są ciekawsze i lepiej napisane niż te Grocholi, Szwaji czy tej od rozlewisk. Można, bo w kraju jest wolność i każdy może wyprawiać co chce. Ale po co komu szczęka jakiegoś Angola? Po co strona 1 / 2 Pultusk24 felieton pióro Napoleona? Po co pukiel Kościuszki albo odlew ręki Chopina? Komu i do czego to potrzebne? Jak zbierać to rzeczy praktyczne. Takie jak choćby pocięgiel szewca Kilińskiego. Nie dość, że powstaniec, to jeszcze może dało by się tym zreperować popsuty buty? A najlepiej to zbierać puszki po piwie. Ostatnio w Pułtusku płacą trzy złote za kilogram. To ponoć mniej niż w Warszawie, ale wiadomo, że tam życie droższe... strona 2 / 2