Tutaj - Studzianka

Transkrypt

Tutaj - Studzianka
EGZEMPLARZ BEZPŁATNY
Coś się kończy, coś zaczyna
Wkraczamy w 7 rok wydawania naszego kwartalnika ze zmianami w składzie redakcyjnym.
Formuła czasopisma i jego charakter nie ulegają zmianie. W dalszym ciągu powracamy do
przeszłości i opisujemy teraźniejszość. „To dzięki historii możemy korzystać z dziedzictwa
doświadczeń minionych pokoleń".
Mamy przyjemność oddać do
rąk
Czytelników
24
numer
kwartalnika „Echo Studzianki”.
Minęło 6 lat od momentu wydania
pierwszego
numeru
naszego
czasopisma. W 2009 roku był to
jeszcze biuletyn, natomiast po
rejestracji
czasopisma
przyjęliśmy formułę kwartalnika.
Przez te wszystkie lata dużo
pisaliśmy
i
wspominaliśmy.
W sumie ukazało się ponad 250
tekstów. Po złożeniu wszystkich
dotychczasowych
numerów
kwartalnika moglibyśmy wydać
okazałą książkę, jednak jest
jeszcze na nią za wcześnie. Wiele
faktów
zdarzeń należy zweryfikować.
Sporo materiałów z przeszłości
Studzianki czeka na opracowanie.
Tematów
do
poruszenia
na
pewno
nie
zabraknie,
a
aktywność
mieszkańców
dobitnie świadczy o tym, że
o Studziance stale można słuchać
i czytać. Zachęcamy również
Czytelników
do
przesyłania
swoich wspomnień o Studziance.
Będziemy wdzięczni za wszelkie
sugestie
i
uwagi
dotyczące
wydawania
kwartalnika.
W ostatnim czasie Studzianka,
a
ściślej
cmentarz
tatarski,
uczestniczyły w plebiscycie na
Muzeum Wsi Podlaskiej Pana Józefaciuka.
Fot. Ł. W.
Echo Studzianki
popularną atrakcję turystyczną
województwa
lubelskiego,
zorganizowanego przez grupę
wydawniczą „SŁOWO”. Na nasz
zabytek oddano bardzo dużą ilość
głosów.
Dziękuję
serdecznie
wszystkim, którzy oddali głos na
tatarski
mizar.
Jestem
też
niezmiernie wdzięczny osobom
zaangażowanym w posprzątanie
nekropolii
tatarskiej.
Wielkie
słowa podziękowania dla sołtysa
i tych mieszkańców Studzianki
oraz Łomaz, którzy poświęcili
swój czas, sprzęt i zaangażowali
się w prace. W tym roku padł
absolutny rekord - nekropolia
tatarska została uporządkowana
w ciągu jednego dnia. Zazwyczaj
były to dwa lub trzy dni pracy.
W dnaich 11 i 12 lipca po raz
siódmy spotykamy się na dniach
kultury tatarskiej i regionalnej
w Studziance. Impreza ta w tym
roku wypada nieco skromniej.
Mimo to cieszy się szerokim
zainteresowaniem.
Mamy
nadzieję, że za rok będzie lepiej.
****
W najnowszym numerze kilka
słów o coraz popularniejszym
zjawisku wśród społeczeństwa,
a mianowicie o bieganiu. Z roku
na rok rośnie frekwencja biegu
„Tatarska Piątka”, co pokazuje,
WSTĘP
że mieszkańcy naszego regionu
ruszają sie coraz chętniej. Warto
wskazać, że do tegorocznej edycji
zapisało
się
kilkunastu
mieszkańców Studzianki. Wśród
nich jest sporo osób, które
debiutowały
w
zawodach
w naszej miejscowości - jak
piszący
te
słowa.
Ponadto
Studzianka doczekała się miejsca
w którym można przenocować.
Na łamach „Echa…” prezentujemy
pierwsze w naszej miejscowości
gospodarstwo
agroturystyczne
„U Kovala”. Miejsca noclegowe są
bardzo potrzebne i liczymy na
powstawanie kolejnych kwater,
ponieważ turystów z roku na rok
jest
coraz
więcej.
Zainteresowanie budzi zarówno
cmentarz
tatarski,
muzeum
Państwa
Józefaciuków,
jak
i przygotowywane tutaj tatarskie
potrawy. Możliwość strzelania
z łuku tradycyjnego jest kolejną
atrakcją przyciągającą turystów,
którą
szczególnie
upodobały
sobie
dzieci
oraz
młodzież.
W związku z tym wyszliśmy
z inicjatywą
cotygodniowych
treningów. Odbywają się one
zamiennie we czwartki i soboty
przy świetlicy w Studziance, a w
środy w Łomazach na stadionie.
Pierwsze spotkania zgromadziły
kilkadziesiąt
młodych
osób
zainteresowanych
nauką posługiwania się łukiem.
Na łamach lipcowego numeru
„Echa…” znajdą Państwo także
dokument przekazania placu po
meczecie pod budowę miejscowej
szkoły,
który
zamieszczamy
z okazji setnej rocznicy spalenia
miejscowej świątyni (15 sierpnia
1915 roku). Publikujemy również
artykuł o Studziance autorstwa
Małgorzaty
Maksymiuk.
Studentka kulturoznawstwa na
UKSW w Warszawie dzieli się
refleksją o tatarskiej przeszłości
naszej wsi. W dalszej części
prezentujemy materiał o krzyżach
i kapliczkach, które stojąc niemal
przy
każdej
drodze
są
nieodłącznym
elementem
krajobrazu kulturowego naszego
regionu. Prześliczne podlaskie
kapliczki i krzyże są perełkami
tutejszej architektury, a każda
z nich ma swoją historię, które
postaram się zebrać. Ponadto
piszemy o sukcesach naszych
najmłodszych
mieszkańców.
Przedstawiamy także przegląd
najważniejszych
inicjatyw
i
aktywności
mieszkańców
Studzianki w drugim kwartale
2015 roku oraz publikujemy
relacje z działań organizowanych
przez lokalną społeczność. Poza
tym jak zawsze znajdą Państwo
stałe rubryki takie jak dowcipy,
kącik
poetycki
i
Studzianka
w starej fotografii.
Po
6
latach
współpracy
z redakcją rozstał się Sławomir
Hordejuk. Stanowił on ważne
ogniwo
redakcji
„Echa
Studzianki”.
Poświęcił dużo
czasu i energii na odkrywanie
i przybliżanie naszej miejscowości
na łamach czasopisma i nie tylko.
Bardzo dziękujemy za teksty,
skład i trafne uwagi.
Obecnie
dołączają do nas młode osoby,
które podjęły się współpracy.
Przy
składaniu
bieżącego
numeru dotarła do nas smutna
wiadomość o śmierci Bolesława
Panasiuka,
jednego
z
najstarszych
mieszkańców
Studzianki. Miał 90 lat. Bardzo
dużo
zawdzięczamy
Panu
Bolesławowi.
Wielokrotnie
konsultowaliśmy
z
nim
wspomnienia
o
Studziance
i weryfikowaliśmy fakty. Pan
Bolesław utrzymywał szerokie
kontakty z kolegami z lat
młodości.
Rozsyłał
„Echo
Studzianki” i promował nasze
działania.
Był
pomysłodawcą
ustawienia
tablic
opisujących
nazwy
miejscowe
Studzianki.
Służył zawsze swoim czasem
i mógł godzinami opowiadać
o przeszłości. Miał bardzo dobrą
pamięć.
Zapiski
z
przeprowadzonych
rozmów
z
Panem
Bolesławem
i
ofiarowane
przez
niego
materiały będą pomocne przy
dalszym opisywaniu Studzianki.
W
takich
chwilach
ciężko
cokolwiek napisać. Zapamiętam
go
jako
bardzo
uczynnego
i wspaniałego człowieka.
Tak
długo jak mógł
jeździł do
bibliotek
i
spotykał
się
z ludźmi. W kolejnym numerze
opublikujemy wspominanie o śp.
Bolesławie Panasiuku. Składamy
wyrazy
współczucia
rodzinie
i
bliskim.
Niech
spoczywa
w pokoju*.
ŁUKas Węda
Bolesław Panasiuk* (1925-2015)
podczas jednego ze spotkań dla
seniorów w świetlicy w Studziance.
Fot. Ł. W
Strona 2
Echo Studzianki
WYDARZENIA
W SKRÓCIE
Poniżej zamieszczamy przegląd najważniejszych wydarzeń z życia mieszkańców w drugim
kwartale 2015 roku.
-28 kwietnia 2015 r. członkowie
i
sympatycy
stowarzyszenia
uczestniczyli w wydarzeniu Sezon
Lublin 2015 r. w Trybunale
Koronnym na Starym Mieście
w Lublinie, gdzie prezentowali
przybyłej publiczności historię
osadnictwa
tatarskiego
w Studziance
i
pielęgnowane
tatarskie tradycje. Barwny pokaz
w strojach wzbudził szerokie
zainteresowanie i uznanie dla
naszych
dotychczasowych
działań.
-29 kwietnia 2015 r. Wielki
sukces
odniósł
Szymon
Kożuchowski
ze
Studzianki.
Uczeń
4
klasy
Szkoły
Podstawowej w Łomazach został
laureatem powiatowego konkursu
polonistycznego,zorganizowanego
przez SP nr 2 w Białej Podlaskiej
w
kat.
klas
III-IV.
-1 maja 2015 r. członkowie
i
sympatycy
stowarzyszenia
uczestniczyli w Międzynarodowym
IV-tym Jarmarku św. Józefa
Rzemieślnika
w
Janowie
Podlaskim.
Podczas
festynu
poprowadzili warsztaty strzelania
z łuku.
-Oliwia Powszuk ze Studzianki,
uczennica klasy piątej Szkoły
Podstawowej w Łomazach zajęła
II
miejsce
w
konkursie
językowym
Mistrz
Gramatyki
Angielskiej,
który
odbył
się
w
ramach
Szkolnego
Dnia
Poligloty w Szkole Podstawowej
w
Łomazach.
W
nagrodę
otrzymała dyplom i książkę.
-W świetlicy w Studziance odbyły
się prace remontowe. Mieszkańcy
czynem
społecznym
rozebrali
scenę i zdemontowali podłogę.
Nowa
podłoga
oraz
drzwi
wewnętrzne zostały wykonane
z
funduszu
sołeckiego
oraz
środków
Urzędu
Gminy
w Łomazach. Świetlica została
także ocieplona.
Maciej Golba podczas wystepu.
-Łukasz
Węda
uczestniczył
w III Maratonie Lubelskim, który
odbył się 10 maja 2015 r. Biegł
jako pacemaker, prowadząc na
czas 4 godziny 15 minut. Uzyskał
rezultat 4 godziny 14 minut
8 sekund, co dało mu 395
miejsce na 624 którzy ukończyli
bieg.
-10 maja 2015 r. gościliśmy
w
Studziance
grupę
70
pszczelarzy
ze
Związku
Pszczelarzy „Podlasie” w Białej
Podlaskiej.
-10 maja 2015 r. Paweł
Hornowski
strzelił
bramkę
w wygranym 3-0 meczu Niwy
Łomazy z Dębem Dębowa Kłoda.
To było drugie trafienie Pawła
w sezonie.
-14 maja 2015 r. dzieci ze szkoły
w
Studziance
uczestniczyły
w wycieczce na Farmę Iluzji,
mieszczącej się w miejscowości
Mościska (mazowieckie).
-17 maja 2015r. odbył się
Festiwal
Kultury
Lokalnej
w
Łomazach,
w
którym
prezentowali się Mieczysław
Józefaciuk, Terasa Dziobek,
Witold Kowalewski oraz grupa
Echo Studzianki
Fot. GOK Łomazy
śpiewacza Studzianczanie.
-21 maja 2015 roku przyjechały
do nas dzieci ze szkół z powiatu
radzyńskiego i przedstawiciele
stowarzyszenia
Homo
Faber
z Lublina. Goście zwiedzali mizar
tatarski i strzelali z łuku oraz
poznawali
tatarską
historię
regionu.
-Gminna Biblioteka Publiczna,
Szkoła
Podstawowa
im.
T.
Kościuszki
oraz
Gminny
Ośrodek Kultury zorganizowały
Gminny
,,Konkurs
Pięknego
Czytania”. Wzięli w nim udział
uczniowie
z
klas
I-III
z
terenu
całej
gminy.
W kategorii klas II trzecie
miejsce
zajęła
Katarzyna
Skibniewska
ze
Studzianki.
W nagrodę otrzymała dyplom
oraz nagrody książkowe.
-30 maja 2015 r. Łukasz Węda
uczestniczył w IV Siemiatyckiej
Wieczornej
Dyszce.
Zawody
odbyły się w Siemiatyczach
(podlaskie). Z czasem 42 minuty
20 sekund zajął 26 miejsce.
Wygrał
Tomasz
Szymkowiak
(Września) z czasem 32 minuty
24 sekundy.
Strona 3
WYDARZENIA
-31 maja 2015 r. Kamil Czarny
Łukaszuk i Paweł Bojarczuk
strzelili
po
jednej
bramce
w wyjazdowym meczu Niwy
Łomazy wygranym 4-2 z ŁKZ
Łazy.
-31
maja
2015
r.
grupa
śpiewacza
„Studzianczanie”
wystąpiła w Polubiczach (gm.
Wisznice) na przeglądzie „Majowe
Śpiewanie”.
-Od
1
czerwca
2015
r.
stowarzyszenie realizuje zadnie
zlecone
„Integracja
w Studziance” dofinansowane
w kwocie 1.500 zł przez Urząd
Gminy Łomazy. W ramach zajęć
odbędą się: Dzień Seniora (X
2015),
Powiatowy
Przegląd
pieśni patriotycznych (XI 2015)
oraz
bezpłatne
zajęcia
z łucznictwa, (VI-VIII 2015 r.),
w tym nauka wytwarzania strzał
i gry łucznicze. Zapraszamy
wszystkich chętnych w środy
o
17:00
na
stadion
w Łomazach i w czwartki o godz.
17:00
pod
świetlicą
w Studziance. Zakończeniem
warsztatów będzie VII Tatarski
Turniej Łuczniczy we wrześniu
2015 roku.
-2 czerwca 2015 r. Łukasz Węda
uczestniczył
w
konferencji
w Siedlcach na Uniwersytecie
Przyrodniczo-Humanistycznym
z wystąpieniem Księgi metrykalne
jako źródło do badań dziejów
Tatarów Bialskich” w panelu
archiwistyka.
-19 czerwca 2015 r. mieszkańcy
Studzianki poświęcając swój czas
i zaangażowanie porządkowali
tatarski
cmentarz,
usuwając
krzaki
i
ziele.
Wielkie
podziękowania
dla
sołtysa
i wszystkich którzy pomagali.
Dziękujemy.
-31 maja 2015 r. Kabaret
„Zielawa” (w składzie Sandra
Fuks,
Zuzanna
Kukawska,
Łukasz Węda, Mirosław Węda)
wystąpił w Kościeniewiczach (gm.
Piszczac) na pikniku rodzinnym.
Uczyliśmy tam także strzelania
z łuku.
-Powstały
pierwsze
miejsca
noclegowe
w
Studziance
w
gospodarstwie
agroturystycznym
Krzysztofa
Kowalewskiego.
Polecamy
„U Kovala”.
-28
czerwca
2015
r.
w Platerowie odbyła się VI
Podlaska Dycha Biegiem przez
Platerów. W zawodach Nordic
Walking na dystansie 4,5 km
zadebiutował Wiesław Węda,
zajmując 20 miejsce na z czasem
37 minuty 33 sekundy. Z kolei
Łukasz Węda z czasem 42
minuty 25 sekund zajął 38
miejsce w biegu na 10 km.
Startowało 164 zawodników
-Cmentarz tatarski w Studziance
został nominowany do konkursu
na najlepszy produkt turystyczny
województwa
lubelskiego.
Plebiscyt
zorganizowała
grupa
wydawnicza SŁOWO i trwało do
19 czerwca 2015r. Serdecznie
dziękuje
wszystkim
zaangażowanym w głosowanie.
Wyniki poznamy prawdopodobnie
w lipcu.
-14 czerwca 2015 r. Kamil
Łukaszuk strzelił bramkę w
wygranym
6-2
przez
Niwę
Łomazy
wyjazdowym
meczu
z Janowią Janów Podlaski.
-Łukasz Węda startował w IVtym
Rodzinnym
Pikniku
Biegowym
Biała
Biega
na
dystansie 10 km. Z czasem 44
minuty 50 sekund zajął miejsce
61 miejsce na 312 zawodników.
Wygrał Przemysław Dąbrowski
z czasem 32 minuty 13 sekund.
Zawody odbyły się 14 czerwca
2015 r. w Białej Podlaskiej.
-Strażacy z OSP Studzianka zajęli
3 miejsce w zawodach, które
odbyły się 7 czerwca 2015 r.
w Łomazach. W rywalizacji udział
wzięli: Mieczysław Łukaszuk,
Krzysztof Fuks, Tomasz Hryniewicz, Konrad Bojarczuk,
Paweł
Bojarczuk,
Mateusz
Brodacki, Andrzej Kowaleńko
i
Przemysław
Kowaleńko.
Gratulacje.
Mieszkańcy Studzianki porządkują tatarski mizar.
Fot. Ł. W.
Zebrał i opracował ŁUKas Węda
Strona 4
Echo Studzianki
SPORT
Bieganie – moda czy nawyk?
Społeczeństwo różnie reaguje na rosnącą liczbę biegaczy. Jedni patrzą z podziwem, inni ze
zdziwieniem. Jeszcze inni narzekają na utrudnienia w ruchu podczas zawodów biegowych.
Jednak bieganie to swego rodzaju ucieczka od codzienności.
Podczas treningów spotykam
na
drogach
coraz
więcej
biegających osób. Bieganie jest
na topie. Nie jest to drogi sport.
Wystarczy para butów, spodenki,
koszulka lub dres i do dzieła.
Aktywność
ruchowa
pozwala
oderwać się od komputera czy
zregenerować się po pracy. Ktoś
powie: tyram cały dzień, nie mam
siły
dodatkowo
się
męczyć.
Jednak regularne bieganie dla
zdrowia po 30-40 minut 3 razy
w tygodniu, daje bardzo dużo.
Oczywiście do tego potrzeba
czasu. Nie musimy zaczynać od
szaleńczego tempa.
Biegajmy
rozsądnie i na miarę swoich
możliwości. Zróbmy wcześniej
rozgrzewkę i truchtajmy. Te
elementy są bardzo ważne przed
i po treningu. Jeśli brakuje nam
sił, zróbmy przerwę na 2-3
minuty marszu i potem ponownie
truchtajmy. Po miesiącu takiego
systematycznego
biegania,
maksymalnie 3-4 km na raz,
poczujemy
się
dużo
lepiej. Podczas biegania pamiętać
należy o nawadnianiu, czyli piciu
dużej ilości płynów. Picie samej
wody przez cały czas nie jest
wystarczające, dlatego można
wcisnąć do niej trochę cytryny lub
dodać miodu. Każdy organizm
jest inny i toleruje inne składniki.
Owszem, w sklepach dostępna
jest cała masa izotoników, ale
sam rzadko je stosuję, bo
zawierają dużo chemii. Od czasu
do czasu można ich spróbować,
przecież wszystko jest dla ludzi,
jednak jest to też kwestia
przyzwyczajenia.
Społeczeństwo różnie reaguje
na rosnącą liczbę biegaczy. Jedni
patrzą z podziwem, inni ze
zdziwieniem.
Jeszcze
inni
narzekają na zamykane ulice na
czas zawodów biegowych. W
głowach obserwujących rodzą się
pytania:
po
co
się
pocić
i zamęczać? A ile to czasu
zajmuje? Co to za moda?
A przecież, jak mówi stare,
mądre
porzekadło,
ruch
to
zdrowie. Jest to dobra metoda
na
zgrabniejszą
sylwetkę
i obniżenie ciśnienia tętniczego,
a także sposób na obniżenie
poziomu
cholesterolu
oraz
znaczne zwiększenie wydolności
organizmu. To jest dopiero
początek. Po kilku tygodniach
treningów zaobserwować można
niższe tętno spoczynkowe (w
bezruchu).
Układ
mięśniowy
i kostny staje się znacznie mo-
Start II „Tatarskiej Piątki „w 2013 roku.
cniejszy – ruch, jak nic innego,
zabezpiecza ten ostatni przed
osteoporozą,
na
którą
szczególnie narażone są panie.
Biegacze
znacznie
rzadziej
zapadają na chorobę wieńcową.
Naczynia krwionośne stają się
elastyczniejsze,
płuca
sprawniejsze, przez to mózg jest
lepiej
dotleniony.
Biegając
spalamy
najwięcej
kalorii.
Oczywiście wymaga to trochę
samozaparcia. Jednak po kilku
tygodniach bieganie staje się
nawykiem, tak jak jedzenie czy
używki. Systematyczne bieganie
ma też wpływ na psychikę.
Pomaga
uodparniać
się
na
porażki
i
kształtuje
silny
charakter.
Pozwala
łatwiej
osiągać postawione sobie cele.
Należy pamiętać, że bieganie
uczy samodyscypliny każdego
dnia.
Regularne
treningi
poprawiają nasza sylwetkę oraz
kondycję, które zależą tylko
i wyłącznie od nas samych.
Wpływa to na wzrost pewności
siebie.
Uczy
też
pokory
i cierpliwości. Warto pamiętać,
że wysiłek fizyczny powoduje
wydzielanie
endorfin,
czyli
hormonów szczęścia. Poprawiają
one humor i uodparniają na zmę-
Fot. Barbara Daniewicz
Echo Studzianki
Strona 5
SPORT
czenie. Po prostu dodają energii
i
chęci
do
życia.
Odkąd biegam (parę lat kilka
razy w tygodniu) poprawiłem
swoją wydolność, zacząłem dbać
o to co i jak jem. Odzwyczaiłem
się podjadać wieczorami. Na
trening wychodzę z własnej
potrzeby, nie ważne czy jest
godzina 5 rano czy 20. Biegacze
przemierzają
kilometry
w
każdych
warunkach
pogodowych. Trenowałem przy
-20 stopniach, ale i pobiegłem
maraton, gdy było +36 stopni.
Do wszystkiego trzeba dojść
racjonalnie
i
wymaga
to
własnego
poświęcenia.
Z
obserwacji
biegacza
widzę, że jeżeli w rodzinie
zaczyna biegać jedna osoba, to
z czasem wciągają się kolejne.
Ktoś powie: co to za frajda
przebiec 5, 10 czy 21 km
i dostać medal? Tylko jaka to
satysfakcja i duma, że dany
dystans się pokonało, a jeżeli
z rekordem życiowym to dopiero
jest radość. Z podziwem patrzę
jak na maratonach wyprzedzają
mnie po trzydziestym kilometrze
zawodnicy
uśmiechnięci,
a urodzeni przed 1950 rokiem.
Jaką oni mają wytrzymałość oraz
kondycję. Należy mierzyć siły na
zamiary.
Polecam
wizyty
profilaktyczne u lekarzy, to nie
zaszkodzi.
Bieganie to swego rodzaju
ucieczka od codzienności. Jest
oazą, która daje mi wolność.
Rozgrzewam się i biegnę przed
siebie. Wsłuchuję się w oddech
i
otaczające
środowisko.
Napotykam po drodze zwierzęta
i ptaki, słucham głosu przyrody,
zwłaszcza rano. Układam sobie
wtedy w głowie wiele spraw.
Czas przeznaczony na bieganie
pozwala
niejednokrotnie
rozwiązywać
problemy
dnia
codziennego.
Pomaga
też
odkrywać swoje ja i uczy
pokonywać własne słabości. Ale
oczywiście nie od razu wszystko
przychodzi tak łatwo. Sport wy -
Maga systematyczności i czasu.
Gdzie trenować i do kogo zwrócić
się o rady? Biegać można
wszędzie, a najlepiej po polnych
drogach,
gdzie
ruch
jest
mniejszy. Pomoc można znaleźć
w Internecie lub u osób które
biegają. Biegacze to bardzo
otwarci
ludzie,
którzy
z chęcią dzielą się swoimi
doświadczeniami. Zapraszam też
na mój blog biegowy, gdzie
opisuję
każdy
trening
oraz
zawody w których biorę udział:
http://biegamwstudziance.blogs
pot.com Zatem bieganie, mimo
że początkowo może wynikać
z chęci bycia „na czasie”, dla
większości staje się nawykiem.
I najważniejsze – robisz to dla
siebie. Jak mawiał Emil Zatopek,
słynny czeski długodystansowiec
"jeśli chcesz biegać, przebiegnij
kilometr… Jeśli chcesz zmienić
swoje
życie,
przebiegnij
maraton".
ŁUKas Węda
WYDARZENIA
Piknik w Studziance
W miejscowej szkole podstawowej odbył się piknik dla dzieci.
Wtorkowy dzień 23.06.2015 r.
przywitał deszczem i chłodem,
jednak czekające tego dnia
atrakcje poprawiły wszystkim
humory. Podczas integracyjnego
pikniku w Szkole Filialnej spotkali
się rodzice, nauczyciele i dzieci.
Dużo wrażeń dostarczyła jazda
na koniu. Dzieci mogły przekonać
się, jak to jest być dżokejem.
Wiele radości sprawiła również
przejażdżka bryczką po naszej
miejscowości. Nie zabrakło też
pieczonych
nad
ogniskiem
kiełbasek i smacznych ciastek.
Szkoda tylko, że nie dopisała
pogoda,
która
pokrzyżowała
plany
przeprowadzenia
mini
turnieju sportowego. Jednak i tak
ten dzień z pewnością na długo
pozostanie wszystkim w pamięci.
Wiesław Kobrzyńska
Strona 6
Dzieci z wielka radością jeździły bryczką.
Echo Studzianki
Fot. nadesłane
NADESŁANE
NADESŁANE
NADESŁANE
Studzianka – kamienie, które żyją
Studzianka – mała miejscowość położona na Południowym Podlasiu. Wydawać by się mogło,
że to miejsce jak każde inne, jednak jest coś, co czyni je wyjątkowym. I to nie tylko w moich
oczach.
Odkąd sięgam pamięcią, jako
mała dziewczynka każde wakacje
spędzałam
u
mojej
babci
mieszkającej na uboczu tej wsi.
Z podwórza miałam doskonały
widok
na
porośnięte
lasem
wzgórze, na którym znajduje się
cmentarz
tatarski
zwany
mizarem
–
pozostałość
po
dawnych
mieszkańcach
tych
terenów.
Jest
to
miejsce
niezwykłe – ukryte wśród sosen
setki
kamieni
z
wyrytymi
nazwiskami
pochowanych
tu
osób. Panuje tu niezmącony
spokój i trudna do uchwycenia w
słowa, przedziwna aura. Wokół
słychać tylko szum rozkołysanych
przez wiatr gałęzi drzew i śpiew
ptaków. Ilekroć odwiedzam to
miejsce mam wrażenie, że czas
się tu zatrzymał. Wierzę, że nie
jest to jedynie moje subiektywne
odczucie, ale pewna niesamowita
właściwość
tego
miejsca.
Potwierdzeniem
mojej
teorii
mogą
byś
słowa
Feliksa
Pirogowicza, kierownika szkoły
w Studziance, który w roku 1948
odwiedził z uczniami miejscową
nekropolię.
Opisuje
ją
tak:
mocno zadrzewiony, zniszczony
cmentarz. Spoglądając na mizar
miało się wrażenie, że duchy
zmarłych krążą nad gromadką
tych ludzi i że w powietrzu unosi
się tajemniczy szept, w szumie
drzew wyrosłych z ich mogił
opowiadając
ciąg
dalszy
nieznanej już nikomu historii
swych przeżyć i walk. Te groby
strzegą silnie wielkich tajemnic
nie wyjawiając ich. Przypominam
sobie również, że od zawsze
cmentarz ten rodził we mnie jakiś
niewytłumaczalny lęk, pobudzał
wyobraźnię, pociągał. Wspólnie
z rodzeństwem opowiadaliśmy
sobie mrożące krew w żyłach
historie o ukazujących się w tym
miejscu
zjawach
i
przeprowadzaliśmy zakłady
które z nas odwiedziłoby to
miejsce samotnie w nocy. Po
takich rozmowach zawsze bałam
się zasnąć ze świadomością, że
od straszliwego cmentarzyska
dzieli mnie zaledwie kilkaset
metrów.
Jak
przez
mgłę
przypominam sobie również moje
spotkanie z ostatnią, prawdziwą
Tatarką
zamieszkującą
Studziankę
–
panią
Heleną
Bandzarewicz. Urodziła się w
Petersburgu w 1920 roku i przez
całe życie była związana ze
Studzianką.
Na
miejscowym
mizarze
pochowani
są
jej
przodkowie.
Do
jej
domu
wybrałam się razem z moją
babcią, która przyjaźniła się
z panią Heleną. Miałam wtedy
jakieś osiem, może dziewięć lat.
Pamiętam że przed spotkaniem
towarzyszyła mi ciekawość, ale
również ten sam lęk, który
odczuwałam przebywając na mi -
Helena Bandzarewicz w młodości.
Echo Studzianki
zarze.
Koleżankę
babci
wyobrażałam sobie jako kogoś na
wzór Tatarów rodem z ekranizacji
„Ogniem i mieczem”. Jakże
ogromne było moje zdziwienie,
kiedy okazała się być zwykłą,
starszą
kobietą,
w niczym nie przypominającą
wojaków z filmu Hoffmana.
Jednak
pomimo
całej
jej
„zwykłości”
miałam
poczucie
obcowania z kimś wyjątkowym,
z przemijającą legendą, żywą
historią. Niestety, od kilku lat
pani Helena nie żyje. Dzisiaj
czuję
ogromny
niedosyt
w związku z tym spotkaniem,
jednak byłam wówczas za mała,
aby
zadać
nurtujące
mnie
aktualnie pytania.
Fot. ze zbiorów Ireny Maksymiuk
Strona 7
NADESŁANE
Dziś
niedorzeczność
tych
dziecięcych wyobrażeń wywołuje
uśmiech na mojej twarzy, ale
rodzi również wiele nurtujących
mnie pytań. Dlaczego pomimo iż
temat Tatarów był mi zawsze
bliski i bardzo często przewijał
się w mojej codzienności, to
nieustannie wywoływał niepokój,
lęk, groteskowe wizje? Przecież
lęk bierze się z tego co nieznane
Dlaczego pomimo bliskości tego
miejsca nie zdawałam sobie
sprawy
z
jego
unikalności,
a
jedynie
instynktownie
ją
wyczuwałam? Dlaczego miejsce
o
tak niezwykłej historii było
niemal zapomniane? Dlaczego
przez lata było niedoceniane?
Słusznie
zauważył
prof.
Arkadiusz Kołodziejczyk, że mizar
w Studziance potrzebuje wiele
troski,
opieki
i
prac
konserwatorskich, w przeciwnym
razie popadnie w ruinę. Przyczyn
takiego stanu rzeczy może być
wiele. Zainteresowanie Polaków
w niemal każdej dziedzinie jest
współcześnie
skierowane
na
Zachód. Tak samo sprawa ma się
jeśli chodzi o turystykę i zabytki.
Zapatrzeni w Europę i Stany
Zjednoczone nie widzimy ile
niezwykłych miejsc o urzekającej
historii czeka na wizytę na
naszym ojczystym gruncie. Nie
zauważamy tych zabytków, nie
potrafimy ich docenić i być z nich
dumni.
Znane
powiedzenie
„swego
nie
znacie,
cudze
chwalicie”
chyba
najlepiej
odzwierciedla stosunek Polaków
do
rodzimych
zabytków.
Niestety, jest to szczególnie
widoczne
przy
wschodniej
granicy. Jako osoba pochodząca
z
Południowego
Podlasia,
a studiująca na warszawskiej
uczelni,
niejednokrotnie
spotkałam się z krzywdzącymi
opiniami i podziałami na tzw.
Polskę A i Polskę B. Smutkiem
napawają mnie przykre słowa
rówieśników
o
mojej
małej
ojczyźnie. A przecież Podlasie to
nie peryferia scentralizowanej
i unifikowanej Europy, lecz jedno
z
centrów
różnorodności
kulturowej kontynentu.
Mimo
tych
wszystkich
przeciwności są ludzie, którzy
mają odwagę pójść pod prąd i z
uporem realizować postawione
sobie cele. I chociaż początkowo
działania takie mogą wydawać
się
syzyfową
pracą
to
determinacja
w
spełnianiu
marzeń
potrafi
pokonać
wszystkie przeszkody i umożliwić
osiągnięcie tego co pozornie
niemożliwe. Przykładem takiej
osoby może być Łukasz Węda,
dzięki
któremu
o
tatarskiej
przeszłości Studzianki robi się
trochę głośniej. Poświęcił on
mnóstwo czasu i sił na rzecz
kultywowania wiedzy i pamięci
o tym niezwykłym miejscu, gdzie
dialog
międzykulturowy
przejawia się w najdoskonalszej
formie. Wydawać by się więc
mogło, że przed tak starannie
wykształconą i aktywną osobą
otwierają
się
drzwi
kariery
w
największych
miastach
w Polsce lub nawet za granicą.
Decyzja
pana
Łukasza
była
jednak inna. Postanowił powrócić
w rodzinne strony i poświęcić się
działaniom na rzecz swojej wsi, a
więc
również
kultywowaniu
wiedzy i pamięci o Tatarach.
Wszystko
zaczęło
się
w dzieciństwie – mówił pan
Łukasz w naszej rozmowie –
wtedy zrodził się we mnie
pomysł, że na mizar przyjeżdżają
ludzie, a ja w tatarskim stroju
oprowadzam ich i pokazuję
kamienie. Te dziecięce marzenia
mogą wydawać się śmieszne, ale
teraz się spełniają i to nie w War-
Historia
Strona 8
mizaru
może
szawie czy w Gdańsku, ale
w małej Studziance. Działania
podejmowane
przez
Pana
Łukasza
i
mieszkańców
Studzianki od kilku lat mogą
zawstydzić
niejeden
wielki
ośrodek
kultury.
Sięgając
pamięcią wstecz zastanawiam
się, czy gdyby organizacja ta
rozpoczęła swoją działalność za
czasów mojego dzieciństwa to
czy wówczas towarzyszyłyby mi
taki sam lęk w stosunku do
mizaru?
Czy
moje
wyobrażenia
o
Tatarach
byłyby
równie
absurdalne jak kiedyś? Czy
Studzianka byłaby postrzegana
jako miejsce przenikania się
kultur nie tylko na gruncie
lokalnym ale również w całej
Polsce? Dziś już tego się nie
dowiem, ale wiem na pewno że
mogę być dumna z faktu, że
moje korzenie wywodzą się
z miejsca o tak niezwykłej
historii. Wiem również, że nie
mam powodu aby czuć się kimś
gorszym z powodu pochodzenia
ze
wschodniego
pogranicza
Polski.
Dzięki
działaniom
organizacji
takich
jak
Stowarzyszenie
Rozwoju
Miejscowości
Studzianka
i mieszkańców Studzianki mogę
z podniesionym czołem mówić
o miejscu z którego pochodzę
i zapraszać tu wszystkich, aby
przekonali
się, że kamienie
rzeczywiście tu żyją.
zafascynować
Echo Studzianki
Małgorzata Maksymiuk
(Warszawa)
nawet
najmłodszych turystów.
Fot. K. Kobus
HISTORIA I TRADYCJA
HISTORIA I TRADYCJA
Przydrożne kapliczki i krzyże
Prześliczne podlaskie kapliczki i krzyże są perełkami tutejszej architektury. Miejsce ustawienia
czy budowy nigdy nie było wybierane przypadkowo. Warto pochylić się nad każdą z nich
z osobna, by z jej wnętrza usłyszeć dawne opowieści.
W
podlaskim
krajobrazie
znajdziemy wiele zabytkowych
cmentarzy,
budownictwa
sakralnego, pałaców, dworków
czy pomników. Jednak nader
często pomijanym elementem
naszego bogactwa duchowego są
przydrożne kapliczki i krzyże.
W szczególności w mniejszych
miejscowościach
dostrzegamy
całe mnóstwo małych obiektów
sakralnych. Wtopione są one
w
pejzaż
każdej,
nawet
najmniejszej
społeczności.
Spotkać
je
można
przy
skrzyżowaniach dróg, na leśnych
polanach,
niebezpiecznych
zakrętach,
mostach,
grobach
powstańców, cmentarzach, przy
wjeździe do miast i miasteczek,
przy starych dworach, wśród chat
i nowych domów, ale także przy
ruchliwych
międzynarodowych
drogach, Każda z nich ma swoją
historię, w której wyraża się
prosta
wiara.
Każdy
ze
wspomnianych
zabytków
nacechowany jest tradycją danej
miejscowości
lub
regionu.
Niektóre kapliczki i krzyże są
świadkami tragicznych wydarzeń
bądź
stanowią
świadectwo
minionych zdarzeń. Upamiętniają
także
momenty
radosne,
utrwalając przełomowe momenty
w historii danej społeczności. Są
one także wyrazem głębokiej
wiary i poczucia tożsamości
lokalnej społeczności.
Znany
historyk kultury polskiej, profesor
Aleksander
Bruckner
(18561939),
pisał
o
kapliczkach:
Mnogość ich wielka wszędzie
-małych
i
większych,
drewnianych
i
murowanych.
Nawet wypróchniały pień dębu
zamieniono na kaplicę, jakby
pozostałość
pogańskiej
czci".
Z kolei Tadeusz Seweryn (18941975), etnograf i badacz sztuki
ludowej,
w
swoim
dziele
„Kapliczki i krzyże przydrożne
w Polsce” wydanym w Warszawie
w 1958, roku daje taki oto obraz
przydrożnych kapliczek:
Przydomowa kapliczka rodziny Kożuchowskich.
"Przeszedłszy
Polskę
wzdłuż
i wszerz, a potem układając
w
pamięci
najbardziej
charakterystyczne
typy
krajobrazu polskiego, nie sposób
pominąć kapliczek przydrożnych,
tkwiących w otoku przyrody jak
drogie
kamienie
w
pięknej
oprawie”. Porównanie do kamieni
świadczy o pamięci i trwałości
owych
obiektów.
Należy
pamiętać, że to krzyż był jedną
z pierwszych form oznakowania
tzw. rozstajów szlaków czy dróg.
Bardzo często stanowi on też
nieodzowny element struktury
kapliczek i przydrożnych figurek.
Warto
zaznaczyć,
że wyraz
‘kapliczka” pochodzi od łacińskiej
nazwy
cappella,
pierwotnie
oznaczającej płaszczyk.
Echo Studzianki
Fot. Ł.W.
Cappa Sancti Martini, a więc
płaszcz św. Marcina, biskupa
z Tours, przechowywany był
w celi zwanej cappella. Na wzór
tych cel budowano niewielkie,
skromne
świątynie,
które
z
czasem
przeobrażano
w kościoły. Kaplice to także
pomieszczenia
służące
do
przechowywania
ubiorów
kościelnych,
ale
także
zewnętrzne
przybudówki
do
świątyń stawiane na cmentarzach
przykościelnych. Słowo capella
stało
się
z
biegiem
lat
powszechnie
znane
jako
określenie
małego
budynku,
szopki
lub
daszku
przeznaczonego
na
ochronę
czyjejś świętości i na modlitwę.
Na ziemiach państwa piastows-
Strona 9
HISTORIA I TRADYCJA
HISTORIA
I TRADYCJA
kiego o
miejscach kultu pisał
kronikarz Nestor w IX w., który
zanotował „(…) jeśli kto umierał,
to czynili nad nim tryznę,
a potem czynili stos wielki
Kapliczki stawiane były
z
pobożności,
w
dowód
wdzięczności za doznane łaski te
indywidualne
i
wspólne
za
ocalenie od ognia, powodzi,
gradu, głodu, pomoru, ale też
celem upamiętnienia np. czyjejś
tragicznej śmierci. Wznoszono je
przede
wszystkim
jako
akt
dziękczynienia lub prośby, jako
wyraz duchowych potrzeb ich
fundatorów, niejednokrotnie pod
wpływem zwykłych ułomności
i pospolitych wad ludzkiej natury
(np. złości, zawiści, pychy itp.).
Kapliczki stawiano na starych
drzewach, tam gdzie według
wierzeń działały złe moce; na
rozstajnych drogach, granicach
wsi, na miejscu samobójstwa czy
mordu. Kapliczki i krzyże spotkać
możemy także na grobach,
zwłaszcza
na
mogiłach
powstańców 1863 r., poległych
w walce o wolność. Twórcy
kapliczek czerpali natchnienie
z
rodzimej
tradycji
architektonicznej,
przejmowali
wzory
antyczne
i
style
historyczne
szerzone
przez
Kościół.
Korzystali
również
z
dorobku
bezimiennych
poprzedników.
Dominowała
jednak
fantazja
artystów
ludowych.
Podpatrzone
w
kościołach
formy
architektoniczne przetwarzali na
swój
sposób
w
budowie
kapliczek.
Niezwykłą
cechą
architektury kapliczek jest ich
dekoracyjność. Z kolei krzyże
w
każdej
dzielnicy
Polski
cechowała pewna różnorodność
ich formy. Inna była na południu
Polski, jeszcze inna na Mazowszu
czy Podlasiu. W jednym miejscu
był on wyniosły, duży, stawiany
na postumencie lub na wysokim
wzgórzu.
Gdzie
indziej
stał
skromny,
przycupnięty
obok
drzewa, jakby przy nim czuł się
najbezpieczniej. Odrębność tych
krzyży łączyła się nie tylko
z
epoką,
ale
także
z wydarzeniami historycznymi,
klęskami lub zwycięstwami. Na
wielu krzyżach znaleźć można
Strona 10
Przykład nowoczesnej architektury kapliczki Krzysztofa Arseniuka.
było napis: "Boże, zbaw Polskę".
Powstawały też podwójne krzyże,
tzw. choleryczne, mające bronić
osiedla
przed
epidemiami
i zarazami. Krzyże początkowo
wykonywano z drzewa, którego
nie brakowało nigdzie. Później,
stopniowo,
materiał
ten
zastępowano
trwalszym
kamieniem i metalem. Na wielu
krzyżach
zaczęto
umieszczać
rzeźbione
wizerunki
Jezusa
Chrystusa, w niektórych rejonach
kraju były one malowane na
blasze. Jednak w kapliczkach
dostrzegamy
najwięcej
wyobrażeń
Matki
Bożej.
Spowodowane było to tym, że
Echo Studzianki
Fot. Ł.W.
Matka Boska wydawała bardzo
bliska prostemu, zwyczajnemu
człowiekowi. W Maryi pokładał on
całą
swoją
nadzieję
i
jej
wywdzięczał się za doznane łaski
budowaniem kapliczek. Ludowe
Madonny kapliczkowe stawały się
nie
tylko
Maryjami
Gromnicznymi,
Siewnymi,
Zielnymi, Kwietnymi, lecz były
także
opiekunkami
drzew,
ptaków, falujących łanów zbóż,
kwiecistych łąk. Matka Boska
z przydrożnych kapliczek była
kobietą prostą, zatroskaną o swe
włości i o trzymane na rękach
Maleństwo.
HISTORIA I TRADYCJA
Przez długie lata ręce ludowych
artystów rzeźbiły w kamieniu
i drzewie. Madonny z koronami
i
berłami
w
rękach,
z
Dzieciątkiem
Jezus,
z różańcem, z gromnicą. Jedne
pełne chwały i majestatu, inne
przychylone
do
ziemi
pod
ciężarem boleści, z Synem na
kolanach, z umęczoną twarzą.
Tam, gdzie oddziaływała sława
jakiegoś
sanktuarium,
wykonywano
kopie
słynnych
obrazów czy figur cudownych
np.:
Matki
Boskiej
Częstochowskiej,
Kodeńskiej,
Leśniaskiej,
Kolembrodzkiej.
Prawie
wszyscy
popularni
w Polsce święci mieli poświęcone
swojej osobie kapliczki lub figury.
Wierzenia ludowe wyznaczały
każdemu świętemu określony
zakres obowiązków. Społeczność
przy domach budowała kapliczki
poświęcone świętym patronom.
Na
przykład
św.
Florian,
królujący niemal na każdym
ryneczku polskich miasteczek,
miał chronić od ognia dawne
drewniane zabudowania. Święty
Jan Nepomucen chronił przed
powodzią i dlatego jego wizerunki
umieszczano nad rzekami lub
przy mostach. Rolnicy stawiali
figury św. Rochowi, Izydorowi,
Idziemu, zaś szlachta patronom
rycerstwa: św. Jerzemu, św.
Janowi, św. Jakubowi i św.
Michałowi Archaniołowi. Święty
Jacek strzegł przed kradzieżą,
św. Antoni pomagał odnaleźć
rzeczy zagubione, św. Mikołaj
opiekował się dziećmi i pannami,
św. Anna kojarzyła małżeństwa
i
patronowała
wszystkim
babciom, św. Apolonia chroniła
od bólu zębów, św. Ambroży
chronił pszczele pasieki, św.
Józef strzegł ogniska domowego,
I tak można by jeszcze długo
wyliczać
postacie
świętych,
którym
stawiano
kapliczki.
Dawniej
nie
było
w Rzeczypospolitej dworu, przy
którym by nie stała jakaś mniej
lub bardziej okazała kaplica. Nie
było wsi, gdzie przy wjeździe do
której nie stałby krzyż, a przy
ścieżkach kapliczki.
Towarzyszyły one codziennemu
życiu Polaków i tak jak nasz
naród miały one swe smutne
dzieje. Po upadku powstania
styczniowego wyszedł specjalny
ukaz
generała
carskiego,
Murawiewa,
dla
Królestwa
Kongresowego,
zabraniający
stawiania nowych kapliczek i
remontowania starych. Uchylono
go dopiero w 1905 roku. Tam
gdzie w nocy, w tajemnicy,
czyjaś ręka wznosiła krzyż lub
słup z kapliczką, za dnia zjawiał
się policjant carski, by je ściąć
siekierą lub wykopać szpadlem.
Kłuły w oczy te symbole wiary
także hitlerowców w czasie II
wojny światowej, kiedy to często,
nawet dla zabawy, strzelano do
kapliczkowych
świątków,
zabierano to co cenniejsze,
mające
wartość
materialną.
Pomimo
trudnej
historii
zajmujemy w Europie pierwsze
miejsce pod względem bogactwa
kapliczek, ich architektury i ilości,
choć 50-letni okres powojenny
także nie sprzyjał budowie,
konserwacji i zabezpieczeniu tych
pamiątek. Władza ludowa niezbyt
przychylnie patrzyła na te objawy
pobożności ludu. Z biegiem lat
znikały coraz bardziej wpływy
ludowe w wystroju kapliczek.
Jeden z kilkunastu przydrożnych krzyży
w Studziance.
Fot. Ł. W.
Echo Studzianki
Prymitywne rzeźby zastępowano
figurami gipsowymi, często też
schematycznymi, nieciekawymi.
Zaczęło bowiem brakować we
wsiach prawdziwych artystów samouków. Wiele starych rzeźb
kapliczkowych
umieszczono
w muzealnych salach, by tym
sposobem uchronić je od złodziei
- pseudozbieraczy, którzy na tym
niecnym
procederze
zbijali
majątki. Dla tych rzeźb czy
obrazów
muzea
nie
są
najodpowiedniejszym miejscem.
Nie ma tam właściwej atmosfery
i
wystroju
dla
tego
typu
eksponatów. Nie ma szumu traw,
zbóż
czy
drzew,
które
są
nieodłącznymi towarzyszami tego
elementu wiejskiego krajobrazu.
Nie ma oprawy w jakiej stały od
lat
i
codziennego
kontaktu
z ludźmi. Rzeźb ubywa zwłaszcza
tam, gdzie nie ma się nimi kto
zająć, konserwować, naprawiać.
Pamiętajmy
o
tym,
gdy
z zachwytem przystaniemy przed
jakąkolwiek
kapliczką,
odnajdując w niej niepowtarzalny
nastrój
do
zadumy
nad
przeszłością.
Pomyślmy
o ludziach, którzy ją budowali,
upiększali.
Tutaj się modlili
i wypraszali sobie łaski od Boga
w drodze do nieba. Prześliczne
podlaskie kapliczki i krzyże są
perełkami tutejszej architektury.
Podkreślam,
że
miejsce
ustawienia czy budowy nigdy nie
było wybierane przypadkowo.
Warto podkreślić, iż kapliczki
w Studziance występują przy
domach
m.in.
u
Państwa
Józefaciuków czy Kożuchowskich.
Tym bardziej warto pochylić się
nad każdą z nich z osobna, by
z jej wnętrza usłyszeć dawne
opowieści. Zabytki te należy
udokumentować
w
formie
fotograficznej i pisanej. Z moich
wyliczeń wynika, że w Studziance
posiadamy 23 takie obiekty.
Potrzebna jest inwentaryzacja
przydrożnych kapliczek i krzyży
którą w niedługim czasie da się
zrobić
tak,
aby
wydobyć
z
naszego
krajobrazu
kulturowego te cenne znaki
minionych lat.
ŁUKas Węda
Strona 11
MŁODZI PASJONACI
Szymon Kożuchowski z osiągnięciami
Młody człowiek ze Studzianki to dziesięcioletni chłopak z licznymi osiągnięciami. Zdolny uczeń
został laureatem konkursu polonistycznego. Udowadnia, że mieszkając w małej miejscowości
można
osiągnąć
wiele
w
tak
młodym
wieku.
Wystarczy
zaangażowanie
i konsekwencja.
Szymon odniósł wielki sukces
zostając laureatem VII edycji
Powiatowego Konkursu „Polonista
Roku 2015”, zorganizowanego
przez SP nr 2 w Białej Podlaskiej
w kat. klas III - IV. Do konkursu
przygotowywał się pod opieką
Pani Beaty Piotrowskiej. Warto
podkreślić, że do rywalizacji
przystąpiło
275
uczniów
z dziewiętnastu szkół. Do finału
zakwalifikowało się 49 osób.
Komisja konkursowa wyłoniła
w kategorii klas III – IV
dziewięciu laureatów a w grupie
klas V – VI siedmiu. Wśród nich
znalazł się Szymon. 29.04.2015
roku w Szkole Podstawowej nr 2
w Białej Podlaskiej w obecności
zwycięzców i zaproszonych gości
Szymon
uczestniczył
w podsumowaniu tego konkursu.
Odebrał
nagrody
z
rąk
prezydenta miasta Biała Podlaska
Dariusza Stefaniuka wyróżnienie
i nagrody. Zapytany o to co
odczuwał, chłopiec
odważniej
stwierdził, że było zaskoczenie
i radość jednocześnie. Przyznaje,
że
na
rozdaniu
nagród
towarzyszyła mu trema i duże
emocje. Bardzo podobała mu się
reakcja klasy do której chodzi. Po
odebraniu
wyróżnienia,
gdy
pojawił się na lekcji, został
nagrodzony oklaskami od całej
klasy.
Zapytany
o
konkurs
polonistyczny
nieśmiało
odpowiedział,
że
głównym
zadaniem w było dokończenie
w ciągu 90 minut opowiadania
o Reksiu. Jak dalej przyznaje
pisał
swoimi
słowami
o pogodzie pod psem.
Pani
Iwona
Kożuchowska,
mama Szymona, stwierdza że jej
syn jest bardzo oczytany. Sam
nauczył się pisać i czytać, dlatego
poszedł rok wcześniej do szkoły.
Podkreśla ważną rolę Małgorzaty
Kaczan,
pod
opieką
której
Szymon nauczył się podstaw
języka polskiego. Ta świetna
Strona 12
Szymon dumnie prezentuje dyplom laureata.
pedagog i wychowawca pokoleń
dzieci ze Studzianki tak oto
powiedziała o chłopcu: Szymon
wyróżniał się od najmłodszych
lat. Czytał samodzielnie książki i
opowiadał płynnie o przeczytanej
treści. To bardzo mądry i zdolny
chłopak.
Przy
tym
bardzo
spokojny i sympatyczny. Szymon
posiadał
w początkach swojej
edukacji w szkole bogaty zasób
słownictwa
–
dodaje
Pani
Małgosia. Rodzice jednak nie do
końca wierzyli w sukces syna, ale
cieszyli się bardzo jak już go
osiągnął. Chłopiec rozwija się
także uczestnicząc w zającach
dodatkowych.
Szymon opowiedział nam też
o swoich innych osiągnięciach.
Od
paru
lat
bierze
z
powodzeniem
udział
w konkursach
m.in. kangurze
ma -
Echo Studzianki
Fot. Ł.W.
tematycznym
VIII
Międzynarodowym
Konkursie
SUPERMATEMATYK,
czy
w eliminacjach Ogólnopolskiego
Konkursu Języka Angielskiego
FOX. Wśród licznych dyplomów
znajdziemy m.in.: ten przyznany
za III miejsce w szkolnym
konkursie wiedzy o Tadeuszu
Kościuszce (24.03.2015 r.), za
I
miejsce
w
konkursie
plastycznym Stroik Wielkanocny
(2013, 2014), za uczestnictwo
małym konkursie recytatorskim
(2013), za I miejsce w szkolnym
turnieju wiedzy przyrodniczoekologicznej (2015) i wyróżnienie
w konkursie „Moja przygoda w
muzeum”
(2015).
Ponadto
Szymon startuje też w Bialskiej
Lidze Szachowej.
ŁUKas Węda
POLECAMY
HISTORIA
Agroturystyka „U Kovala”
W Studziance powstały pierwsze miejsca noclegowe. Stało się to dzięki Krzysztofowi
Kowalewskiemu i jego tacie Witoldowi. Agroturystyka „U Kovala” z pewnością wpłynie na większą
atrakcyjność Studzianki w oczach odwiedzających nas turystów.
Studzianka
doczekała
się
miejsca,
w
którym
można
przenocować. Turyści od paru
tygodni
bowiem
na
posesji
Państwa
Kowalewskich
funkcjonuje baza noclegowa. Aby
tam dotrzeć skręcamy w drugą
drogę w prawo, za mostem na
Zielawie kierując się od strony
Łomaz. Jadąc tą drogą po prawej
stronie mamy widok na młode
sosny i czujemy zapach zboża.
W
oddali
można
zauważyć
niewielki
punkt
widokowy
zlokalizowany na działce. Z tego
miejsca
a rozglądając się po okolicy,
podziwiamy
piękno
regionu.
Wokoło obejścia znajduje się
dużo skalników, zieleni i form z
korzeni drzewnych. Gospodarz
podkreśla, że można skorzystać
tu z kilkunastu miejsc
noclegowych, które z czasem
ulęgną zwiększeniu. Wszystkie
pomieszczenia wykończone są
ciepłym, naturalnym drewnem.
Każdy pokój wyposażony jest w
łóżka, szafki i lampki nocne oraz
szafę. Jak zachwala Krzysztof
Kowalewski, jest to idealne
miejsce na wypoczynek wśród
przyrody, z dala od zgiełku i w
dyskretnej
prywatności.
Na
działce znajduje się duży staw w
którym zarówno można popływać
jak i łowić ryby - dodaje Koval.
Dalej
umiejscowiony
jest
budynek, w którym znajduje się
sala z kominkiem i kuchnią. Jak
szacuje właściciel, może ona
pomieścić
60
gości.
Przybywającym turystom ukazuje
się altana, w której zlokalizowana
jest wędzarnia.
Wygodne pokoje czekają na turystów.
Zapraszamy i zachęcamy do
odwiedzenia Studzianki oraz do
skorzystania
z
oferty
turystycznej. Więcej zdjęć na
stronie
gospodarstwa
agroturystykaukovala.blogsp
ot.com i
www.studzianka.pl
W
celu
rezerwacji
miejsc
podajemy kontakt do właściciela:
Krzysztof Kowalewski
Studzianka 122
21-532 Łomazy
tel.: 502 571 312
Na swojej stronie internetowej
właściciel
prowadzi
także
kalendarz rezerwacji
ŁUKas Węda
Fot. Ł. W.
Echo Studzianki
Strona 13
HISTORIA
To co pozostało po Tatarach
W zamian za zaległy żołd 12 marca 1679 r. w Grodnie, król Jan III Sobieski nadał Tatarom
włości rotmistrzowi Samuelowi Romanowskiemu i jego żonie Reginie z Kieńskich
w Studziance. Tak rozpoczął się proces osadnictwa społeczności tatarskiej i trwał do
początków XX wieku.
Osadnictwo
tatarskie
zapoczątkowane przez Jana III
Sobieskiego
kontynuowali
królowie sascy. Tatarzy mieszkali
w miejscowościach położonych
w pobliżu Studzianki: Koszołach,
Ortelu
(dawny
Wortel),
Dąbrowicy,
Połoskach,
Małaszewiczach,
Piszczacu
(dawna
Piszczatka),
Bokince
(zwana
tatarską),
ł
Kościeniewiczach,
Wólce
Kościeniewickiej,
LebiedzewieZastawku. Studzianka stanowiła
centrum osadnictwa tatarskiego.
Wokół niej grupowała się lokalna
społeczność tatarska z racji
umiejscowienia w niej meczetu.
Schyłek osadnictwa tatarskiego
w
rejonie
Białej
Podlaskiej
datowany
jest
na
początki
II połowy XIX wieku. Wpływ na
to
miała
przede
wszystkim
asymilacja z ludnością polską
oraz
zawieranie
związków
małżeńskich między Tatarami
i Polakami. Etnolog Janusz
Kamocki słusznie twierdzi, że
Tatarzy wtapiali się w polską
rzeczywistość stając się jedną
z
licznych
polskich
grup
etnicznych
tworzących
na
wielkim i bogatym bukiecie
polskiej kultury (…) narodowej
(…) jej najbardziej orientalny
kwiat (…) wyrosły jednak miedzy
innymi
polskimi
kwiatami.
Tatarzy białostoccy uważają, że
„w
Studziance
następował
szybszy proces chrystianizacji niż
w
okolicach
Białegostoku”.
Wspólnota tatarska wskutek niżu
demograficznego w swojej grupie
nie była w stanie przetrwać.
Tatarzy
posiadali
liczne
gospodarstwa,
ale
nie
byli
w
stanie
nimi
umiejętnie
zarządzać, co powodowało, że
majątki
podupadały
lub
je
odsprzedawano.
Tatarzy
opuszczali
rejon
bialski
w poszukiwaniu środków do
życia. Udawali się do miast,
gdzie
zajmowali
m.in.
stanowiska urzędnicze. Losu
Strona 14
Pierwsza strona dokumentu przekazania placu pod budowę szkoły.
Tatarów
Bialskich
dopełniła
I
wojna
światowa.
Władze
rosyjskie nakazały pobór do
wojska
carskiego
zdolnych
mężczyzn,
wśród
których
znajdowali się Tatarzy. Wielu
z nich zginęło lub już nie
powróciło w rodzinne strony.
Ewakuacja ludności w głąb Rosji
spowodowała
kres
żywota
Tatarów. To stanowiło jeden
z czynników zmniejszania się
liczby
ludności
tatarskiej
w okolicach Białej Podlaskiej.
W
okresie
dwudziestolecia
Studziankę
i
okolicę
zamieszkiwały jedynie rodziny
Bajrulewiczów, Bogdanowiczów,
Lisowskich. Według miejscowej
ludności ostatni pochówek na
mizarze
w
Studziance
miał
miejsce
podczas
II
wojny
światowej.
Nieliczni
Tatarzy
mieszkający
w
Studziance
i okolicy pracowali w urzędach,
tak jak Aleksander Lisowski
(1902-1979), który zatrudniony
był
w
Prokuraturze
Sądu
Okręgowego w Białej Podlaskiej.
Tatarzy bialscy poświęcali się
również pracy pedagogicznej. W
okolicznych szkołach uczyła Maria
Pirogowicz z domu Bajrulewicz
(1902-1982) i jej siostra Anna
Remesz (1906-1981). Z rodu
tego w Studziance pozostała
rodzina
Remeszów.
Znanym
pedagogiem był również ich
bratanek – Piotr Bajrulewicz
(1933-1983)
pochodzący
ze
Studzianki.
Ojciec
Piotra,
Romuald Bajrulewicz po II wojnie
światowej
pełnił
funkcję
naczelnika poczty w Łomazach, a
następnie w Leśnej Podlaskiej.
Helena Bandzarewicz ostatnia
Tatarska
z domu Bogdanowicz
zmarła w wieku
86 Studzianki
Echo
Fot. Ł. W.
lat, 30 grudnia 2006 roku. Jej
córka Józefa i wnuczęta Adam,
Ewa
i
Mariola
posiadają
charakterystyczne rysy tatarskie.
Mają
świadomość
swojego
rodowodu i pielęgnują pamięć
o swoich tatarskich przodkach.
Jednak islamu już nie wyznają.
W 2007 roku w Kołobrzegu
zmarła Pani Anna Zawalewska
z
domu
Aleksadnrowicz
ur.
w 1917 roku w Studziance.
Niektórzy potomkowie Tatarów
nie przyznają się do swoich
korzeni,
inni
twierdzą,
że
prawdziwych Tatarów już nie ma.
Rodziny Tatarów ze Studzianki
i okolicy można odnaleźć na
Pomorzu, Śląsku, czy na Litwie,
w USA, Kanadzie, a nawet
Australii. Niektórzy przyjeżdżają
do Studzianki szukając swoich
przodków. Trudno już dzisiaj
o wiarygodnych świadków, którzy
mogliby
pamiętać
lata
międzywojenne, kiedy to Tatarzy
jeszcze
zamieszkiwali
rejon
bialski. Dlatego poszukiwania
biblioteczne i archiwalne stają się
wyznacznikiem dalszych badań.
Interesujące dokumenty można
również
odnaleźć
w
rękach
prywatnych. Są to niekiedy
cenne fotografie i dokumenty
rodzinne. Wśród zachowanych
dokumentów,
dotyczących
zmierzchu
żywota
Tatarów
w Studziance, zachował się jeden
z wystawionych przez ostatniego
imama
Macieja
Bajrulewicza,
a mianowicie Akt darowizny placu
pod
studziańską
szkołę.
Dokument
znajduje
się
w
prywatnych
zbiorach
w
Studziance.
Zachowany
dokument jest ów cenniejszy, bo
HISTORIA
zawiera
istotne
informacje
dotyczące własności gruntu, na
którym stał do 1915 roku meczet
w Studziance. Prawo opieki nad
meczetem należało do imama.
Należy podkreślić, że imam
(mołła),
czyli
duchowny
muzułmański, spełniał wszelkie
posługi religijne, tzn. odprawiał
nabożeństwa, udzielał posług
przy
ślubach,
chrztach,
pochówkach
zmarłych,
oraz
prowadził księgi stanu cywilnego.
należała do rodziny Azulewiczów.
Dokument ten jest zachowanym
tatarskim
śladem
wśród
rozproszonej
dokumentacji
dotyczącej istnienia społeczności
tatarskiej w Studziance i okolicy.
Obecność
Tatarów
i
funkcjonowanie
parafii
studziańskiej pozostawiło trwały
ślad w historii i kulturze rejonu
bialskopodlaskiego. Dzisiaj 336
lat po nadaniu ziem Tatarom
w okolicach Białej Podlaskiej,
obecnie są w niewielkiej ilości
zachowane
źródła,
tatarskie
nazwy miejscowe oraz mizary
(cmentarze).
Niewielka
ilość
źródeł wymusza ich kolejne
poszukiwania,
co
powinno
wpłynąć
na
dalszy
rozwój
rozważań i dociekań nad życiem
społeczności
gminy
muzułmańskiej w Studziance.
Sądzę,
że
popularyzacja
tematyki
tatarskiej
pozwoli
uchronić od zapomnienia też
mizary
w
Studziance
i
Zastawku.
Można
śmiało
zasugerować stwierdzenie, że
teren – meczecisko, na którym
obecnie znajduje się szkoła - jest
pozostałością
po
Tatarach.
Wypada
pamiętać
komu
zawdzięczmy ten obszar i kto był
jego właścicielem. Spoglądając
na szkołę w Studziance oczami
wyobraźni widzimy meczet, który
stał tam przed laty grupując
społeczność muzułmańską. Cóż,
pozostała pamięć po Tatarach.
Dlatego wszelkie nawet wzmianki
i publikowane teksty są cenne
i wartościowe, bo wzbogacają
poszerzając wiedzę o naszych
przodkach
mieszkających
na
ziemi, na której mieszkamy my mieszkańcy Studzianki.
Akt darowizny placu pod studziańską szkołę*
1921 roku listopada dnia 21. Ja niżej podpisany mieszkaniec wsi
Studzianki, gminy Lubenki części pierwszej, Maciej Bajrulewicz (przyp.
Ostatni imam parafii muzułmańskiej w Studziance od 1898 roku. Maciej
Bajrulewicz zmarł w 1921r. Archiwum Akt Nowych, Ministerstwo
Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w Warszawie, sygn.
14/0/1481 s. 4), dnia dzisiejszego darowuję mieszkańcom wsi
Studzianki, plac pod studziańską szkołę długością dziewięć prętów (pręt
=5,0292 metrów czyli 45,26 m) i szerokością siedem prętów (około
35,20 m) rozpołożony we wsi Studziance, tutejszej gminy (Lubenkiprzyp. Ł. W.) ciągnący się od Wielko-Brzeskiej drogi do ziemi sąsiadów
Alberta Szenejki, Piotra Poszuka, Jana Bojarczuka, i sukcesorow po
Tomaszu Murawskim, a szerokością od drogi tak nazwanej
Januszewskiego budawek Łukaszuka. Plac ten od 1817 roku do 1915,
był zajęty pod Studziańskim Mahometańskim meczetem, pobudowany
na ziemi moich przodków Mahometan (Muzułmanów), do którego ja
siebie liczę jedynym sukcesorem, a oprócz tego, ja jako były mułła,
studziańskiej Mahometańskiej parafii, mam jako sukcesor i jako były
mułła, w posiadaniu ten plac, od którego płacę podatki i liczę siebie
pełnym właścicielem tego placu i dziś właśnie ten (przekreślony wyraz
plac w tym miejscu) plac darowuję mieszkańcom wsi Studzianki, pod
studziańską szkołę do którego to placu mieszkańcy wsi Studzianki
z dnia dzisiejszego zobowiązane są płacić podatki i ponosić wszelkie
ciężary. Akt ten zawiera się pomiędzy mną Maciejem Bajrulewiczem a
przedstawicielem studziańskiej administracyjnej władzy sołtysem tejże
wsi Studzianki Janem Owczarukiem. Ja sołtys wsi Studzianki, Jan
Owczaruk plac ten na miejscu upatrzyłem wiem jego granice, jak
również wiem to, że Maciej Bajrulewicz, jest właścicielem tego placu
i darowiznę tę jak ona, jest przyjmuję i na nią zgadzam się, na co
własnoręcznie podpisuję się. Mieszkaniec wsi Studzianki i były Mułła
Studziańskiej Mahometańskiej parafii Maciej Bajrulewicz.
Sołtys wsi Studzianki J. Owczaruk własnoręczny podpis Bajrulewicza
i sołtysa Jana Owczaruka stwierdzono. Mahometan (Muzułmanów), do
którego ja siebie liczę jedynym sukcesorem, a oprócz tego, ja jako były
mułła, studziańskiej Mahometańskiej parafii, mam jako sukcesor i jako
były mułła, w posiadaniu ten plac, od którego płacę podatki i liczę
siebie pełnym właścicielem tego placu i dziś właśnie ten (przyp.
przekreślony wyraz plac w tym miejscu) plac darowuję mieszkańcom
wsi Studzianki, pod studziańską szkołę do którego to placu mieszkańcy
wsi Studzianki z dnia dzisiejszego zobowiązane są płacić podatki
i ponosić wszelkie ciężary. Akt ten zawiera się pomiędzy mną Maciejem
Bajrulewiczem a przedstawicielem studziańskiej administracyjnej
władzy sołtysem tejże wsi Studzianki Janem Owczarukiem. Ja sołtys
wsi Studzianki, Jan Owczaruk plac ten na miejscu upatrzyłem wiem
jego granice, jak również wiem to, że Maciej Bajrulewicz, jest
właścicielem tego placu i darowiznę tę jak ona, jest przyjmuję i na nią
zgadzam się, na co własnoręcznie podpisuję się. Mieszkaniec wsi
Studzianki i były Mułła Studziańskiej Mahometańskiej parafii Maciej
Bajrulewicz. Sołtys wsi Studzianki J. Owczaruk własnoręczny podpis
Bajrulewicza i sołtysa Jana Owczaruka stwierdzono.
Dnia 21 listopada 1921r.
Wójt Gminy Lubenka cz I
Podpis nieczytelny
Pieczęć Wójt Gminy Lubenka
*Zachowano oryginalną pisownię
ŁUKas Węda
Echo Studzianki
Strona 15
KĄCIK POETYCKI
KOŃ BY SIĘ UŚMIAŁ
MUSA CZACHOROWSKI:
DLA IRVINASA
Chodziłem kiedyś brzegiem
zmęczonego morza
i czułem we włosach
jego powolny oddech
Wiele razy zasypiałem w lesie
przysypany igliwiem niczym uschły
patyk
Byłem w kilku dużych miastach
jeździłem metrem latałem nawet
samolotem Jadałem
na półmiskach z miśnieńskiej
porcelany a czasem piłem
wodę z aluminiowego kubka
Spoglądałem w gorące
twarze kobiet
rozjaśnione smakiem szybkich
pocałunków w zdyszanym zapachu
- Za co nagrodę Nobla dostał
Reymont, a za co Wałęsa?
- Reymont dostał Nobla za
"Chłopów", a Wałęsa za to, że
z chłopów zrobił dziadów
***
Dziś rano wojska chińskie
zaatakowały ogniem
z moździerzy pracujący spokojnie
w polu rosyjski traktor. Traktor
odpowiedział ogniem rakietowym i
odleciał w kierunku Moskwy.
***
Na trybunach: Zobaczycie, na
ostatnim okrążeniu na
prowadzenie wyjdzie ten
w czerwonym krawacie!
- W jakim krawacie!? To język!
***
Przychodzi Cristiano Ronaldo do
fryzjera i mówi gol
***
Podczas otwarcia olimpiady jedna
z ważnych osobistości zaczyna
czytać przemówienie:
- O, o, o... Podbiega do niego
asystentka i mówi: - Panie
prezesie, to są kółka olimpijskie.
Tekst jest poniżej
Dzieci dostały w szkole zadanie:
"Napisz opowiadanie z czterema
wątkami: miłosnym, religijnym,
historycznym
i
sensacyjnym".
Jasio napisał: "O mój Boże (wątek
religijny) - szepnęła hrabina
(wątek historyczny) - jestem
w ciąży (wątek miłosny), ale nie
wiem, z kim! (wątek sensacyjny)
***
Po
przebiegnięciu
ponad
40
kilometrów biegacz dobiega do
mety maratonu. Aby pokazać
widzom,
że
pomimo
pokonania tak długiego dystansu
zachował
jeszcze
sporo
sił,
przeskakuje wysoki płotek stojący
tuż
przed
metą.
- Nieprawdopodobne! - podziwia
ten wyczyn jeden z widzów.
- Cóż w tym dziwnego?- mówi
stojąca obok niego żona. - Każdy
by to zrobił po takim rozbiegu!
***
Z kim spotkają się polscy piłkarze
w II rundzie Mistrzostw Świata?
- Z polskimi kibicami na lotnisku
Okęcie
STUDZIANKA W STAREJ FOTOGRAFII
naszych zręcznych dłoni
i jedno ci tylko wnuku powiem
Nigdy jeszcze nie widziałem
takiego bezmiaru najsłodszej
czułości co w patrzących na ciebie
oczach twojej mamy czarnowłosej
smagłolicej prawdziwej księżniczki
najdalszego tatarskiego stepu
MUSA
CZACHOROWSKI:
Były
żołnierz
zawodowy,
dziennikarz
i poeta. Członek Muzułmańskiego
Związku Religijnego w RP oraz
Związku Tatarów Rzeczypospolitej
Polskiej,
zastępca
redaktora
naczelnego dwumiesięcznika „Życie
Tatarskie”, stały współpracownik
miesięcznika
Związku
Wspólnot Młodzież w latach 50-tych XX wieku nad Zielawą w Studziance. Prosimy
Tatarów Litwy „Lietuvos totoriai”.
Czytelników o rozpoznanie osób z fotografii. Fot. Ze zbiorów M. Fuksa.
STOPKA REDAKCYJNA
Kwartalnik redagują: Małgorzata Maksymiuk, Łukasz Węda
Współpraca: Angelika Goławska, Anita Kukawska, Wiesława Kobrzyńska, Magdalena Us
Nakład: 1000 egz.
Wydawca: Stowarzyszenie Rozwoju Miejscowości Studzianka
www.studzianka.pl
Studzianka 42, 21-532 Łomazy
tel. 501 266 672
e-mail: [email protected]
Echo Studzianki
Strona 16

Podobne dokumenty

Echo Studzianki nr 12/2012

Echo Studzianki nr 12/2012 wysiłku, a niejednokronie pieniędzy na wszelkie przedsięwzięcia, które dzieją się w ich małej ojczyźnie. O wszelkich takich inicjatywach i działaniach staramy się pisać na bieżąco. Myślę, ze ostatn...

Bardziej szczegółowo

Echo Studzianki nr 9/2011

Echo Studzianki nr 9/2011 Azulewicza, dowódcy VI Pułku z okresu I Rzeczpospolitej. Ponadto, zamieszczamy relacje z III Dni Kultury Tatarskiej, piknik u wojskowego w Koszołach oraz pożegnania lata w Studziance. Dziewiąty num...

Bardziej szczegółowo

pobierz - Studzianka

pobierz - Studzianka Wzruszające wspomnienia z młodości, biogramy niezwykle zasłużonych i wybitnych ludzi, lokalne aktualności, ciekawe wydarzenia z życia mieszkańców Studzianki, szczypta humoru, poezji, starych fotogr...

Bardziej szczegółowo